Wesprzyj nas i przeglądaj Hejto bez reklam

Zostań Patronem

#wspinaczka

15
188
Widziałem przed chwilą filmik jak reprezentantka Arabii Saudyjskiej spadła ze ścianki bo ktoś nie robił tego co powinien. Jako hejtowy eskpęrt od #wspinaczka pozwolę sobie rozłożyć zdarzenie na czynniki pierwsze i jak temu można było zapobiec.

Mój komentarz jest do tej wrzutki: https://www.hejto.pl/wpis/wypadek-sary-alqunaibet-na-zgrupowaniu-saudyjskiej-kadry-wspinanie-pl Można spokojnie oglądać do końca filmik bo nie widać samego momentu uderzenia.

Wprowadzenia nie robię, bo można przeczytać tutaj: https://wspinanie.pl/2025/02/wypadek-sary-alqunaibet-na-zgrupowaniu-saudyjskiej-kadry/

Podstawy:
Wspinaczka wspina się w stylu "lead climbing", po polsku to chyba "prowadzenie". Działa to następująco: jako wspinacz, wchodzisz na ścianę przywiązany do końca liny tak zwaną "ósemką" i to rola wspinającego, aby się wpinać do kolejnych wpinek (ekspres/quickdraws). Widać na pierwszy zdjęciu, dziewczyna sięga po linę, którą później wpina w karabinek na ścianie i w momencie upadku, ostatni ekspres trzyma ciężar wspinającego.

Zadaniem asekurującego (belayer) to nie pozwolić, aby wspinacz walnął o ziemię. Wspinacz nie jest wstanie zrobić nic, aby się samemu zatrzymać na linie podczas spadania. Wg mnie, asekurujący ponosi 100% odpowiedzialności za zdarzenie.

Asekuracja:

Na "kubek":
Najpopularniejszym i zarazem najlepszym dla początkującego jest tak zwany "kubek" (albo belay device) Na zdjęciu 2 widać jak takowy wygląda oraz na jakiej zasadzie działa. W wielkim skrócie: tarcie liny pomiędzy ciasnymi zakrętami na urządzeniu powoduje zatrzymanie przesuwającej się liny. Jedyny wymagany szczegół to trzymanie "martwego" końca liny. Martwy koniec to ten bez wspinającego się człowiek na końcu (linę się podaje wspinającemu i rękę trzeba przesuwać, ale nigdy tej liny się nie puszcza). Zasada jest prosta: lina jest "luźna", ale ręka asekurująca zawsze spoczywa w okolicy uda asekurującego.

Grigir:
Grigri / Neox oraz inne półautomatyczne rozwiązania działają na niemal takij samej zasadzie: linę się trzyma, jest tarcie, urządzenie blokuje linę. Główną różnicą jest dodatkowy mechanizm, w którym samo urządzenie potrafi zablokować linę bez trzymania tej liny (w teorii). Bez trzymania będzie działać w 90% przypadków ("Hard is easy" na youtune to kiedyś tłumaczył). Pomimo wysokiej skuteczności półautomatów, nigdy nie wolno puszczać martwego końca liny. Mechanizm ma pomagać, a nie zastępować asekurującego.

Dobra asekuracja przy prowadzeniu (lead climbing):
To w sumie też jest łatwe w teorii. Na ścianie jest ciężko. Nie ważne czy to łatwa droga, czy trudno, każdy wspinacz ma coraz mniej siły, aby iść wyżej. Bardzo ważne jest, aby asekurujący podawał linę w taki sposób, aby nigdy nie blokowała i zatrzymywała wspinającego. Trzeba wydać linę w odpowiednim momencie, obserwując człowieka na ścianie. Widzisz, że ktoś się zbliża do kolejnego ekspresu, to podajesz tyle liny, aby ten ktoś mógł się wpiąć bez szarpania liny (musi być luźna na tyle, aby wspinacz sobie ją mógł lekko podnieść). Słaby sposób to taki, w którym wspinacz czeka aż lina się zluzuje. Jak już pisałem, nie jest łatwo się wspinać, a dodatkowa utrata energii podczas szarpania zablokowanej liny jest bardzo frustrująca. Na filmiku widać jak asekurujący słusznie wydaje linę w taki sposób, aby nie blokowała dziewczyny na ścianie. Tą część pracy wykonuje powiedzmy poprawnie. Niestety cała reszta jest już bardzo słaba i zła czego wynikiem jest upadek.

Błędy asekurującego:
Podstawowym błędem było dziwne ułożenie rąk. Zdjęcie 4 pokazuje, że koleś wydaje linę (poprawnie), ale z niewiadomego powodu drugą rękę (ta w rękawiczce) trzyma na samym urządzeniu do asekuracji. Niestety nie jest nigdzie podane jakie urządzenie było używane: kubek czy jakieś grigri. Przy obu, zasada jest taka sama: martwa lina przy udzie. Jakby tak zrobił to dziewczyna by zjechała bezpiecznie. Kolejny problem to brak obserwowania człowieka na ścianie. Koleś gada sobie z kimś na ziemi. Jakby patrzył do góry, tak jak powinien, to by widział, że dziewczyna doszła do końca ściany i zaraz zeskoczy. To jakby prowadzić samochód i patrzeć się przez boczną szybę przez kilka minut bo tempomat, kamery, IA pomaga w jeździe. Sama rozmowa też dla mnie jest błędem, osobiście nigdy nie zagadują ludzi, którzy aktywnie asekurują. Nawet jak ktoś zagaduje do mnie to szybko ucinam rozmowę bo nie chcę być choćby mentalnie odpowiedziany za potencjalny wypadek. Kolejną rzeczą są klapki, poważnie?! Nie wymagam safety shoes, ale klapki? Adidasy są ok, asekuracja w butach do wspinaczki też jest ok i bardzo powszechne, na bosaka też ok i też bardzo powszechne. Jest powód, dla którego nigdy nie stoi się na linie: aby się nie zaplątać i nie potknąć. Klapki to pierwszy krok do tego potknięcia się.

Gdybanie o Stefanie:
Dlaczego trzymał rękę na kubku lub grigri? Ciężko powiedzieć. Grigri jest bardzo czuły na gwałtowne pociągnięcie liny i potrafi się zablokować nawet podczas wydawania liny. Aby temu zapobiec, wielu użytkowników przytrzymuje mechanizm blokowania rękę, aby podczas podawania liny ten się nie blokował. Czy jest sens trzymania ręki na kubku? Potencjalnie zmęcznie: cały dzień trzymania ręki przy udzie potrafi być męczące, mięśnie się męczą od nieustannej i monotonnej pracy ręką. Być może to była 4 godzina jego pracy i położył rękę na kubku, aby lekko odpoczęła. Cholera wie. Wg mnie używał kubka, bo wiedząc jak grigri potrafi być czułe, nawet najmniejsze przyblokowanie liny spowodowałoby jej blokadę. Istnieje szansa, że facet spanikował i nie puścił mechanizmu auto blokującego na grigri. Lot tej dziewczyny to mniej niż 2 sekundy. To bardzo mało czasu, aby pomyśleć "ok, to jak mogę uratować tę sytuację". Ratowanie sytuacji trzeba mieć wyuczone "pamięcią mięśniową": nie myślisz tylko robisz. Poza tym grigri jest sporych rozmiarów i raczej by było je widać wystające z dłoni.

Czy można było tego uniknąć?
Zdecydowanie tak. Wystarczyłoby nie zrobić wyżej opisanych błędów. Najgorsze jest to, że ta dziewczyna nie spadła przypadkiem ze ściany. Ona doszła do końca, wpięła się w ostatni ekspres i zeskoczyła ufając tej drugiej osobie na ziemi. Czy dziewczyna mogła coś zrobić? Lepsza komunikacja na pewno by pomogła. Jak ja się wspinam to zawsze sygnalizują asekurującemu, że skończyłem i proszę o blokadę. Nigdy nie zeskakuję w taki sposób jak ta dziewczyna. Niestety komunikacja nie zawsze jest możliwa, przy 30-40m jest bardzo utrudniona, a czasami wręcz niemożliwa (wysokość, hałas dookoła), często wspinający oraz asekurujący nawet się nie widzą. Dlatego asekurujący zawsze musi być gotowy na upadek.

ps. Ludzi online piszą, że to może być grigri bo koleś trzema je w dłoni. Jest o możliwe. Cholera wie.

#sport #wypadek
174865c0-393f-4b96-b804-deb0139f5985
d38ab910-805c-49f7-a914-cb31b4c07843
e5947e05-ca76-4431-b484-5ffcc462c09f
75be9b1b-391f-4483-b373-af17f16fe732
boogie userbar
22

@boogie


Nie wiem w czym są winne klapki. Całe życie asekuruję w klapkach na ścianie i nie kusi mnie ani trzymać liny stopami, ani się po nich drapać. Podobnie zresztą robi zdecydowana większość wspinaczy na ścianie. Gdyby to były skały - owszem, tam bym nie chciał biegać z gołą stopą, ale na ścianie nie widzę związku.


Grigri jest bardzo czuły na gwałtowne pociągnięcie liny i potrafi się zablokować nawet podczas wydawania liny. 

O ile średnica liny nie jest za mała - Neox na przykład wymaga nieco grubszej liny.

I o ile ktoś nie wpiął liny odwrotnie, bo wówczas mechanizm hamowania nie ma szans zadziałać.


Czy dziewczyna mogła coś zrobić? Lepsza komunikacja na pewno by pomogła.


Nie wolno pisać takich rzeczy. Asekurant ma być gotowy zawsze na odpadnięcie, nawet jeśli to jest koniec drogi. Zawsze i w każdej chwili. To jest jego główne zadanie - wyłapać lot. Poproszenie o blok na końcu drogi to miła rzecz, żeby asekurantem nie miotać gdy nie ma potrzeby, bo to nigdy nie jest przyjemne z zaskoczenia, szczególnie przy równej wadze (lub gdy wspinacz jest cięższy). Ale nie wolno zdejmować z niego odpowiedzialności nawet takimi stwierdzeniami o komunikacji.


Podstawą wspinania jest zaufanie. Wspinacz ma iść do góry i skupiać się na swojej robocie. Jeśli potrzebuje sprawdzać co się dzieje na dole, uprzedzać przed odpadnięciem, sprawdzać przed odpadnięciem - to jest temat do co najmniej poważnej rozmowy z tym na dole i to z wykorzystaniem słów powszechnie uznawanych za obelżywe. A najlepiej pierwszy krok do zmiany partnera.


Wiem, że nie miałeś tego na myśli, ale - po prostu nie. Cała odpowiedzialność i obowiązek jest po stronie asekuranta.

@Statyczny_Stefek lepsza komunikacja to xD

Na skalach nie ma gwarancji w ogóle że ten co asekuruje będzie widział wspinacza. Słyszeć też nie koniecznie musi.

A gotowym być trzeba cały czas

@Statyczny_Stefek @entropy_ mam wrażenie, że nie doczytaliście do końca:-) Napisałem, że asekurant ponosi 100% odpowiedzialności. Napisałem też, że komunikacja może pomóc, a nie że jest podstawą. A tym jest ręka na udzie. Napisałem też, że komunikacja może być utrudniona hałasem, odległością, czy wręcz mogą się nie widzieć. To nie zmienia faktu, że jakby krzyknęła "ty chuju skup się na robocie" to by nic się jej nie stało. Napisałem, że wspinaczka niewiele mogła zrobić, a podczas upadku to nie mogła zrobić już niczego. Asekurujący ma farta, że byli we Francji, a nie Arabii bo pewnie by długo z więzienia nie wyszedł.

@boogie Proszę Pana. Dawno, dawno temu, gdy nabycie samej liny odpowiedniej jakości było problemem, a uprzęże szyło się ręcznie, asekuracja odbywała się z pleców. Bywało, że zapiekły niezgorzej jak kolega - wspinacz odpadł. Jak było miejsce, to się od ściany odchodziło, żeby przy zjeździe asekurowanego podbiec. To zapobiegało zapaleniu się pleców przy szybkim wypuszczaniu liny pod obciążeniem xD

@Michot to były lata 1970, o który opowiada Bernadette Mcdonald w książce Kurtyka Sztuka Wolności.

@boogie Na taternickim sam się uczyłem asekurować z ciała. A nadal w Alpach można zobaczyć starych wspinaczy asekurujących w ten sposób 😉

Sprawa jest prosta, panna nie potrafiła się wspinać.

Zaloguj się aby komentować

XIV (XLIX) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Kontynuacja bulderowania - czyli jak się złoić tak, żeby następnego dnia chcieć tylko siedzieć i pić kawę. Ewentualnie tylko oddychać.

Pamiętacie, że poprzednio zdarłem sobie skórę z palców u jednej ręki? No, to tym razem dorobiłem się dwóch dziur na drugiej. I to nie jest aż tak moja głupota: pojawiło się kilka setów nowych chwytów i przepięknie trzymają dłonie. A jeśli one pięknie trzymają, ale grawitacja nadal działa...

Udało mi się zrobić na spokojnie kilka problemów szóstkowych i jeden siódemkowy (przypominam: skala 1-9). Mam sporo satysfakcji z poprawnego rozczytywania idei routesettera ;)
2

Nieźle 😀 Ja póki co szlifuję jeszcze piątki i trochę liżę szóstki. Nie pamiętam, czy pytałem, ale od jak dawna się wspinasz?

@Piechur Ostatnio akurat FB mi przypomniał jednego z moich świeżych wspinaczkowych postów - jeśli temu wierzyć to trwa czternasty rok licząc kalendarzowo, ale w środku miałem pewną przerwę.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
XII i XIII (XLVII i XLVIII) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Jakoś sobie radośnie zapomniałem o jednym dniu. Może dlatego, że był udany wytrzymałościowo (pięć z rzędu dróg w największym przewieszeniu - w niewielkich trudnościach (5c-6a+) to coś, czego mi się wcześniej nie udało zrobić.

Drugi dzień to z kolei baldy (zaczynamy robienie siły). Trochę fajnego wspinania po siłowych problemach, dopóki miałem na to siłę, potem jeden mocny bald w przewieszeniu, na filarku, po krawądach (dopóki miałem skórę na dłoni) - a potem, gdy już opatrzyłem to, co sobie zdarłem (wiedziałem że nadchodzi, bo krawądy kończyły się długim ruchem do szerokiego, niewygodnego chwytu), pozostały tylko niezbyt siłowe, za to bardziej techniczne problemy.

Efekt jest częściowo zgodny z zamierzeniem: w całym sobie czuję, że robiłem siłę, cierpię i chcę zasnąć, a częściowo z zamierzeniem niezgodny, ale spodziewany - więc jeśli zobaczycie kogoś z dwoma zaplastrowanymi palcami, to pewnie ja.
0

Zaloguj się aby komentować

XI (XLVI) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Dzień sukcesów, miło to w końcu napisać. I to nieco z zaskoczenia.

W sumie nie planowałem niczego wyjątkowego i dzień miał być przeznaczone na spokojne patentowanie na wędkę i przygotowywanie palców i stawów kończyn do bulderowania, które już widzę na horyzoncie. Tymczasem weszło mi w ciągu 6c+ (VI.2+) po małych chwytach (które są dla mnie zawsze przekleństwem), a potem 6b+/c (VI.2+/3) w przewieszeniu - i to drugie tak gładziutko, że sam byłem zdziwiony.

Najgorsze z tego jest to, że będę musiał to poprowadzić przy jakiejś okazji, zanim jakiś routesetter w przypływie ambicji postanowi zmodyfikować cały ten fragment.
0

Zaloguj się aby komentować

X (XLV) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Przeziębienie trwa tydzień lub siedem dni, w zależności od formy leczenia. I tak to było: wspinałem sie tydzień temu, potem było smutno, potem "no dobra, to może soacer", potem "a jednak spacer, dobra tam" - i jesteśmy dziś. W piątek.

Delikatnie (ta, jasne) testowałem poprzeziębieniowe możliwości. Wyszło chyba fajnie, z naciskiem na robienie dróg po klamach w przewieszeniu. Trochę się zbułowałem, trochę czuję ramiona. 6a-b z dołem, 6c (i to w ciagu!) na wędkę.
0

Zaloguj się aby komentować

Szybko wejdz i wracaj do domu. Widzialem w telewizji, ze w 6 sekund potrafia na to sie wdrapac.

@100mph 6s to tylko na tę ściankę :)

9943f108-5d2a-44fa-8df4-70ba68fd881c

@boogie tam człowiek się przewrócił i pewnie zamarza

@Felonious_Gru to niebieskie to torba z Ikea :)

@boogie byłem pewny, że to człowiek leży

85b43ec0-324b-474c-9ff7-bea34c2bb906

@boogie Ale szerpowie zniosą w dolinę zamarzniętych?

@Michot nie, ale doniosą do kawiarni :)

Zaloguj się aby komentować

@cebulaZrosolu A potem kapie ludziom na głowę

Można też spróbować inaczej, bez wspinaczki. Trzeba mieć tylko odpowiednie ciśnienie.

Dla młodego taki kup na działkę.

1756f590-49f9-48bb-95ff-e78adbc17371

Zaloguj się aby komentować

IX (XLIV) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Dziś zaczyna mi się przeziębienie. Miałem nie ruszać nigdzie i poczekać na rozwój sytuacji, ale druga myśl podpowiedziała mi, że nie pierwszy raz jesteśmy w tej sytuacji. Zatem trzeba było pójść dzisiaj, póki się dobrze czuję.

Oczywiście, jak to zwykle jest, gdy tylko się rozgrzałem i rozwspinałem było całkiem przyzwoicie – trudności może nie powalające, ale za to długie, bułujące drogi. I skoro choroba nie chce pozwolić na wybitne, siłowe przejścia, to musiały wyjść za to trudne, ale techniczne sekwencje – i tak właśnie było.

Zdecydowanie powinienem wcześniej skończyć, skończyłem później, teraz za to płacę. Było warto.
0

Zaloguj się aby komentować

VIII (XLIII) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Wyszło na to, że trafiłem na inną ściankę niż zazwyczaj. Ma sporo dłuższe drogi i jest treningowo nieco lepsza, ale nie chodzę tam, bo mam tam za daleko. Jej plusem, poza tym, że drogi są dłuższe (wyższe), jest również to, że są bardziej "skałkowe", jeśli wolno użyć tego słowa: struktura ściany pozwala drogom na meandrowanie, teren jest urozmaicony, po przewieszonym fragmencie po dużych chwytach można trafić na kilka czujnych ruchów w połogu.

Planu znowu nie miałem wielkiego: przygotowuję się do robienia siły, więc cały czas trwa "rozwspinanie" po przerwie. Mimo wszystko tych kilka metrów więcej (szczególnie w przewieszeniu) robi różnicę i czuję to dziś w ramionach. Wstawiłem się też z wyraźnym metrowym sukcesem w 7b (VI.4), co dowodzi tylko jednego: zdecydowanie wyceny są tam zawyżone, bo na prawdziwym VI.4 potrafiłbym co najwyżej wystartować lub zrobić jeden-dwa przechwyty, a nie kilka metrów (i to na zmęczeniu).
0

Zaloguj się aby komentować

VII (XLII) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Nie wiem jaki był inicjalnie plan, bo zmienił się kilka razy. Skończyło się - w ogóle przypadkowo - na patentowaniu na wędkę.
Spędziłem około godziny (albo i lepiej) wędkujac 6c+ (VI.2+) i raz robiąc w ciągu do przedostatniego chwytu (a droga jest ciągowa, w przewieszeniu, z jednym trudnym i siłowym miejscem, po którym trzeba jeszcze wciągnąć się do topu po podłych chwytach). Sądzę, że na świeżo mógłbym podjąć próbę zrobienia tego w ciągu.

A na pewno trzeba podjąć próbę 6c, które w ciągu poszło w drugiej próbie (czego się w ogóle nie spodziewałem, bo to było już na sam koniec, gdy przedramiona puszczaly mi już krawądek z tamtej wcześniejszej drogi).
0

Zaloguj się aby komentować

VI (XLI) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Ponownie z liną. Miała być taka wytrzymałość na górnej krawędzi, przygotowująca do treningów siłowych na boulderowni i chyba wyszła. To już jest ten etap, że pod koniec rozgrzewki robię szóstki (co do tej pory mi się nie zdarzało), do tego ku swojemu zdziwieniu zrobiłem jedno z ćwiczeń, którego nigdy w sumie nie mogłem (nie potrafiłem? nie chciałem?) zrobić - długie wspinanie na szóstce, w wersji "przedłużonej" - prowadzenie części, zjazd, prowadzenie do końca - i to na najdłuższej (i przewieszonej) linii na ścianie.

No i dobrze, jedną rzecz zrobiłem poza planem - 6c+ (VI.2+) na wędkę. Pośrodku miałem dwa odpadnięcia, nie ze względu na zmęczenie materiału, a z powodu nieznajomości drogi. Czy znając drogę zrobiłbym to w ciągu? Nie wiem, ale postaram się to (kiedyś) ustalić.

W sumie to nie robiłem nic aż tak trudnego, ale dopiero gdy wyszedłem ze ściany, zorientowałem się, jak bardzo mnie to wymęczyło. Trening zdecydowanie
0

Zaloguj się aby komentować

V (XL) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Liczyłem dzisiaj co prawda na mały Hejtowspin, ale kolega Hejtowicz (którego nie mam oznaczać), znalazł sobie lepsze zajęcia niż wspólne bulderowanie wraz z opieką i radą starszego kolegi. Anonimowo więc kładę na niego hejt i ogólnie jest mi przykro z tego powodu. Bez nerwów, pójdziemy sobie w tygodniu.

Skoro nie baldy, to zagrana została lina. Miałem wspaniały plan na zmęczenie się na prostych drogach, jednak spalił na panewce, bo inne zespoły na ścianie ułożyły się blokując te linie na których mi zależało, więc - postanowiłem upodlić się na czymś innym. Dość szybko - w końcu jest to czwarty dzień w tym tygodniu - doszedłem do poziomu, który mówi, że jeśli chcę coś fajnego dość do końca, to trzeba wędkować, a nie spadać z dołem. I oczywiście, jak można przypuszczać, wszystko zrobiłem w ciągu.

W końcu trzeba zacząć prowadzić te 6b, bo mnie to nerwuje, że wciągam je powoli z palcem w nosie, a na poprowadzenie to nigdy nie mam czasu.
0

Zaloguj się aby komentować

Wieczorem 25 stycznia 2018 roku Tomasz Mackiewicz (Czapkins) i Elizabeth Revol zdobywają Nanga Parbat 8126 m n.p.m, dziewiąty co do wysokości szczyt świata.
Nie jest to pierwsze zimowe wejście na Nagą Górę. Tego dwa lata wcześniej, dokładnie 26 lutego 2016 roku dokonali Simone Moro, Muhammad Ali Sadpara i Alex Txikon.

Czapkins był jednak pierwszym Polakiem, który zimą stanął na szczycie Nangi. Wejściem tym zamknął usta wszystkim profesjonalistom, którzy z niego drwili i kpili....oni zimą Nangi nie zdobyli! Tomek dokonał tego w iście punkowym stylu, niemal alpejskim, bez wspomagania tlenem z butli, bez tragarzy, bez porządnej aklimatyzacji i częściowo nową drogą ( i to w okresie zimowym)!
Nanga Parbat była wielkim marzeniem Czapkinsa, postawił na niej stopę w swojej siódmej próbie jej zdobycia, (Eli Revol w czwartej) 25 lat po tym, jak upadł na samo dno, uzależniając się od heroiny i 7 lat po tym, jak ujrzał szczyt po raz pierwszy w pakistańskiej wiosce u jej podnóża.

Nie wiedział naturalnie, że już tam zostanie, bo "ludojad"- jak nazywana jest Nanga, znowu pochłonie ludzkie życie. Zginęło tam kilkudziesięciu himalaistów, wskaźnik śmiertelności wśród wspinających się na nią wynosi 21%, co czyni ją trzecią najgroźniejszą górą świata, po Annapurnie i K2.

Ale po kolei ...

Tomek w czasie ataku szczytowego był bardzo osłabiony, wcześniej nabawił się zatrucia, wszystko zwracał, dopiero na wysokości 6000 m npm zaczął normalnie jeść. Powyżej 7000m himalaisci nie jedzą już za wiele, organizm na tej wysokości nie przyjmuje tego, co powinien. Oprócz osłabienia nie zasłonił oczu okularami, nabawił się więc ślepoty śnieżnej.
Eli wcześniej pytała, jak się czuje, twierdził, że w porządku. Szedł wolno, ale zawsze tak było, w czasie innych wypraw również. Francuzka dopiero na szczycie zorientowała się, że jes źle, kiedy Czapkins powiedział do niej "Słabo Cię widzę,nie dostrzegam światła Twojej czołówki. Eli nie widzę Cię "
Próba zrobienia zastrzyku z deksametazonu nie powiodła się, złamała się igła, a drugiej nie miała, podała mu tabletki, które działają znacznie później.Tomek nie mógł oddychać, zdjął osłonę, zaczął zamarzać, ręce, stopy i nos zrobiły się białe, krew nie przestawała wypływać mu z ust. Symptomy opuchlizny będące konsekwencją przebywania na tej wysokości i niedotlenienia wskazywały już na niewielkie szanse przeżycia. Udało im się jednak zejść do wys. 7282m npm i Eli usłyszała ostatnie słowa "Jest mi zimno. Chce odpocząć". Już wcześniej wysłała sygnał SOS...zostawiła go w szczelinie, dając mu nadzieję, że helikopter po niego przyleci. Sama zeszła do obozu IV. Kiedy zostawiła Tomka była już w kiepskim stanie, z odmrożeniami palców rąk i stóp. Życie zawdzięcza uczestnikom Narodowej Wyprawy Zimowej na K2, głównie Adamowi Bieleckiemu i Denisowi Urubko, którzy ciemną nocą godzinami wspinali się pod szczyt i w błyskawicznym tempie 7 godzin doszli do wys.6000 m, gdzie czekała Eli. Na ratunek dla Tomka było za późno. Pogoda pogarszała się coraz bardziej, wiedzieli, że Eli nie przeżyje, jeśli ją zostawią, sami mogą zginąć, a Tomek najprawdopodobniej już nie żył....

Tą akcją ratunkową żyła cała Polska, pamiętam to czekanie, czekanie na cud, ale cud się nie zdarzył

Za datę jego śmierci przyjmuje się dzień 30 stycznia 2018 roku, taki akt zgonu wydały w marcu 2018 roku władze pakistańskie. W pakistańskich wioskach położonych w cieniu Nangi do dzisiaj wspomina się Tomka z czułością. Prości ludzie zapamiętali jego dobroć.
#wspinaczka #himalaizm #gory
099b3e31-5e9b-4183-8350-158bed092e60
9

Zaloguj się aby komentować

IV(XXXIX) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

To był dziwny dzień, w pełnym znaczeniu słowa "dziwne".

Najpierw, na rozgrzewce o mało nie spadałem z piąteczek. Potem zacząłem ziewać tak, że bałem się o zawiasy w szczęce i zacząłem tęsknie spoglądać na ściankowe materace...

...a skończyło się, poniekąd zgodnie z planem, interwałami na przedziale 6a-6b robionymi w serii po dwa, ale bez żadnych problemów.

Jeśli w weekend pójdę - a pójdę - to będą cztery dni wspinaczkowe w tym tygodniu. Nie pamiętam kiedy poprzednio mi się to zdarzyło.
0

Zaloguj się aby komentować

III (XXXVIII) dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Alez tego hejtofloodu wyszło mi na dzisiejszy wieczór: trzy sztafety, teraz wspinanie, dobrze że na rower nie poszedłem.

Jak zapowiedziałem wczoraj - tak zrealizowałem, chociaż nie bez wewnętrznych oporów. Planem było dalsze nabijanie metrów w pionie: myślałem, że wyjdzie mi dzień bez szóstki, ale przełamałem się na koniec i wlazłem (na wędkę) na 6b. Oczywiście wypinając ekspresy musiałem wsadzić ósemkę w jeden i pozostało mi tylko wziąć blok, żeby się odsunąć. Ot, ironia, wziąłem wędkę, żeby niepotrzebnie nie latać, bo już sobie nie ufałem o tej porze, a gdybym to prowadził, to pewnie na tym zmeczeniu bym wylazł.

Niezależnie od tego: skoro jestem w stanie zrobić 6b z jednym blokiem (który w sumie nie służył do odpoczynku) - to jestem w dobrym miejscu.

Jutro będzie bolało :D
0

Zaloguj się aby komentować

Następna