#wspinaczka

13
159
Byłem się wspinać i pomyślałem, że pokażę wam jak to jest na górze. Około 28 metrów. Lead climbing. 5a :)

BTW. Spotkałem Mike Boyd, ale tym razem niczego nie nagrywał. Jak nie znacie to poszukaj na YouTube.

#wspinaczka #youtube #hobby #sport
boogie userbar
34417aa1-9a9b-466c-b37b-d5f661c0b0d6
0a3694e7-7aff-4cc8-a3f2-eaf6b4648f8a
fiszu

@boogie wspinałbym. 28 metrów? Kurde nieźle, dej taką ściankę :).

boogie

@fiszu serdecznie zapraszam. W Edynburgu. Mam sprzęt, chętnie pomogę zacząć

fiszu

@boogie gdybym kiedyś przypadkiem był w okolicy to się odezwę 🙂. Uczyć nie trzeba, kilka lat doświadczenia za pasem już jest. Po prostu rzadko się widuje tak wysokie sztuczne ścianki.

koko-jumbo

Po co komuś kask na sztucznej ścianie?

boogie

@koko-jumbo też mnie to zaskoczyło. Mike to chyba jedyna osoba, którą widziałem na sztucznej ściance w kasku (poza ludźmi, którzy mają trening wspinaczkowy dla początkujących bo taki jest wymóg). Kask raczej nie przeszkadza, a podczas wspinaczki na trudne trasy może się trafić, że walniesz głową o ściankę. Mi przywalić mocno się nigdy nie trafiło, ale kilka razy otarłem sobie skórę muśnięciem podczas wchodzenia. Jak wchodzisz na slope (taka ścianka pochylona od wspinacza) to bardzo ważne jest mieć środek ciężkości bliżej ściany, ja regularnie "trę" twarzą po ścianie Kaski dają mała barierę, dzięki której policzki są bezpieczne Mike wchodził na 6B+, to nie jest jego maks, ale zapewne tak preferuje.

truncate_table_users

@koko-jumbo gdy idziesz z prowadzeniem to na bieżąco zapinasz linę do ściany, często więc jesteś powyżej punktu w którym jesteś przypięty. Powoduje to że w przypadku odpadnięcia lecisz twój dystans do punktu x 2 zanim lina zacznie cię trzymać. W takiej sytuacji lepiej mieć kask na głowie, bo jeśli np. obróci cię plecami do ściany to nie ma jak się bronić przed walnięciem

bartek555

Ale faza, pewnie spuchlbym po 3 kamyczkach

boogie

@bartek555 dałbyś rady Parkuj łajbę w Szkocji (adres znasz;) i jedziemy się wspinać

Zaloguj się aby komentować

XXXV dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Pożegnanie z baldami - skończyłem karnet i będę w końcu miał możliwość wspinania z liną, nie będę goniony przez datę ważności.

Dziś był łomot. Męczyłem swoją siódemkę - z postępami, ale nez sukcesu; na razie przynajmniej jestem w punkcie gdzie patent jest dobry, ale brakuje siły. Potem dręczyłem różne problemy, ot. radosne wspinanie dla zabawy i czasem z mniejszym lub większym zmęczeniem. Na koniec patentowałem szóstkę: jest raczej do zrobienia, ale nie na takim zmęczeniu.

Rzadko kiedy drżą mi mięśnie, gdy usiądę na chwilę bezpośrednio po treningu. Było syto.

Fakt tego, że patentuję szóstki, a piątki robię prawie wszystkie niech będzie wyznacznikiem postępu.

A teraz dajmy sobie szansę powspinać się (z liną) na prawdziwych szóstkach - zobaczymy jak baldowa siła zderzy się z wytrzymałością na jakimś VI.2...

Zaloguj się aby komentować

XXXIV dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Kolejny [hash]hejtowspin. Kolejne baldzioszki (ale chyba ostatnie w tym roku, trochę brakuje mi linowania).

Kolega Hejtowicz przyszedł i ruszył jak burza, miażdżąc swoje dokonania z poprzedniej wizyty. Widać że świadomość ruchów i pamięć mięśniowa są zdecydowanie na dobrym miejscu, a to wszystko podlane solidnym strumieniem siły spowodowało, że wszystko żarło i nie chciało zdechnąć. A dziś kupił sobie woreczek na magnezję; jak się ma woreczek i buty, to głupio by było już nie pójść jeszcze i nie kupić karnetu albo czegoś.

Na tle tak solidnych postępów moje brzmią jak pieśń zdychającej żyrafy (kto kojarzy ocb?). Katowałem siódemkę, która nie chciała wejść, ale przesunąlem się o solidne dwa centymetry w kierunku stabilizacji pozycji, więc... jeśli zdążę przed przekrętką, to może na świeżo coś jeszcze podziałamy. Dodatkowo pokatowałem się na szóstkach, robiąc solidne, siłowe przechwyty, więc czuję to jeszcze dziś w rękach (a wyjście było w środę, dwa dni temu).
Piechur

Ja dopiero zaczynam zabawę, póki co czwórki mnie jeszcze przerastają Butki jakie masz?

Statyczny_Stefek

@Piechur

Teraz w skały mam Miury, a na panel mam Ocuny Strikery.

Tomekku

@Statyczny_Stefek czekaj, czekaj, zaczynasz a robisz 7? Czy ty chcesz mnie wystrychnąć na Dudka?

Statyczny_Stefek

@Tomekku

To kolega zaczyna. Ja się wspinam już wiele lat. No i 7 to trudność w skali lokalnej bulderowni, tam mają 1-9.

Tomekku

@Statyczny_Stefek aaa dobra i teraz to ma sens. Jeszcze jak lokalna skala ron ciężko się odnieść. A skala może jest w kolorach?

fiszu

@Statyczny_Stefek gdzie kolega balderuje, tak z ciekawości, jeśli można wiedzieć :)?

Statyczny_Stefek

@fiszu

Pozwólmy sobie na aurę tajemniczości i anonimowość

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
XXXIII dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

Znowu boulderownia, ale tym razem trochę z konieczności - nie wyrobiłbym się do linowni na tyle wcześnie, by przed zamknięciem zdążyć się dobrze pobawić.

Dziś statycznie, z lekkim plusem-pozytywem: wszystkie piątki (dopóki byłem świeży) padły, wszystkie czwórki (i niżej) niezależnie od mojego stanu - padły. Wstawiałem się w kilka szóstek, ale niestety te które wybrałem były skacząco-dynamiczne, a to nie dla mnie, nie dla mnie. Plusem jest jedna siódemka, która była po krawądkach i... kurczę, brakuje mi patentu na końcówkę; jestem już jeden przechwyt przed topem i nie mam kompletnie pomysłu co zrobić z nogami, żeby się ustabilizować na tyle, żeby przetrawersować do topu.

Czyli: powoli do przodu!

Zaloguj się aby komentować

XXXII dzień #wspinaczka w ramach #trenujzhejto

W zasadzie to nawet takie [hash]hejtowspin, bo poszedł ze mną się wybrać jeden Hejtowicz. Prywatnie znany od lat, więc nie jest tak, że spotkałem się z Obcym Panem z Internetu. Był na wspinaniu drugi raz w życiu, a pierwszy na baldach. Przyszedł wyposażony w buty wspinaczkowe (jestem pewien że przyzna że to dobry pomysł był) i w dużo chęci i motywacji (to też nigdy nie jest złym pomysłem). Żeby nie rozpisywać się za bardzo (szczególnie że pewnie to przeczyta, nie wiem czy się tu sam zidentyfikuje, ale przeczyta), jak na pierwszy raz (i w sumie porównując do innych ludzi, którzy są na początku drogi, ale pierwszy raz nie byli) - poszło mu super. Zdecydowanie jest to stal, którą można zacząć kuć a nie... a nie drewno.

Jeśli chodzi o moje plany, to nie miałem żadnych. Gdyby była jeszcze nakręcona jedna szóstka, z czujnym podejściem, skokiem i dynamicznym ruchem do topu, który był bardzo paskudny - miałem w planie ponownie się w nią wstawić. Była nakręcona ze trzy miesiące, wstawiałem się w nią podczas trzech sesji - za każdym razem już dochodząc do topu, ale przy próbie dołożenia dłoń mi wyjeżdżała bez oparcia drugiej - a dołożenie drugiej tak po prostu by nic nie dało, była to półka skierowana lekko w dół, więc dłonie wyjeżdżały.

Korzystając z tego, że nie było wielu osób wstawiłem się w nią jeszcze na spokojnie, przeszedłem wszystko, wrzuciłem dłoń do topu i podklinowałem kolano o poprzedni, duzy chwyt. W sumie było to bardziej oparcie się o niego niż faktyczne klinowanie - ale wystarczyło żeby mnie ustabilizować i pozwolić mi spokojnie zatopować!

Chciałbym powiedzieć, że ten top mnie uniósł, ale chyba po prostu przerwa od wspinania i podejście na świeżo pozwoliły mi wstawiać się bardzo efektywnie w inne baldy - zrobiłem każdą piątkę w którą się wstawiałem (dla ustalenia uwagi i przypomnienia: skala to 1-9, 5 na baldach to nie jest trudność V ze skał), zrobiłem też dwie szóstki i jedną piątkę ze skakaniem (w sumie jedna z szóstek to był prosty trawers po małych stopniach, więc jak dla mnie to bardziej 4). 

Problemem było to, że zwykle skończyłbym wcześniej, ale jakoś tak wyszło, że przez kolegę wspinałem się z godzinę dłużej. I dziś moje ciało chyba trochę żałuje.

Zaloguj się aby komentować

XXXI dzień #wspinaczka  w ramach #trenujzhejto

Prawie zapomniałem. Był człowiek na niewspinaczkowym urlopie i się odzwyczaił. Od notatek i wspinania.

Buldering. Taki trochę zaczepny, żeby się poruszać. Nic wyjątkowego, ale kilka baldzików dających satysfakcję udało się popełnić.

Zaloguj się aby komentować

Zielczan

@boogie mógł się nie wpiąć do automatu, dokładnie to samo było jak ostatnio był taki wypadek

boogie

@Zielczan też o tym pomyślałem, ale to jakiś przypał i to ostry.

fiszu

@Zielczan też tak myślę, przeważnie to nie sprzęt, a człowiek zawodzi. Rutyna, niesprawdzenie karabinka, cokolwiek. Ale zobaczymy, czy coś więcej powiedzą. Dawno nie słyszałem, żeby których z tych automatów zawiódł.

Zaloguj się aby komentować

Znów minęło kilka miesięcy od mojego ostatniego wpisu. Wspomnienia z mojej podróży sprzed ponad 2 lat się zacierają, zastępowane przez wydarzenia z obecnego, pospodróżniczego życia. Obym dokończył spisywanie tych historii zanim wchłonie je nicość zapomnienia.

--

W rejonie Huaraz przebywałem łącznie około tygodnia. Obszar ten słynie nie tylko z wspaniałych tras trekkingowych, ale też możliwości, jakie oferuje do uprawiania wspinaczki skalnej i boulderingu. Miałem duże nadzieje wybrać się do Hatunmachay, oddalonego o 1,5 godziny jazdy od Huaraz, by tam przez dzień lub dwa mierzyć się z obitymi drogami o różnej skali trudności, a przy okazji podziwiać potężne Andy. Niestety nie było to takie proste - potrzebowałem przede wszystkim jakiegoś partnera wspinaczkowego, a w pierwszym hostelu, w którym się zatrzymałem, potencjalnych kandydatów, czy w ogóle ludzi, było jak na lekarstwo. Gdy przeniosłem się do drugiego hostelu, typowo już nastawionego na wspinaczy, okazało się, że się spóźniłem - dwa dni wcześniej grupa trzech osób wyruszyła w tamte rejony. Ach, gdybym tylko zmienił hostel wcześniej! 

Nie zamierzałem się zrażać tym drobnym niepowodzeniem. Przeczytałem, że w samym Huaraz jest niewielka formacja skalna z kilkoma obitymi drogami, Los Olivos, więc postanowiłem się tam przespacerować. Po trzydziestominutowym marszu, wliczając drobne zbłądzenie pod sam koniec drogi, przechodziłem przez bramę obiektu - okazało się, że jest to prywatny teren otoczony starym, ale wystarczająco szczelnym ogrodzeniem. Tuż za bramą znajdował się niewielki budynek, z którego przez otwarte drzwi przywołał mnie siedzący w nim mężczyzna.

- Hola!
- Hola!
- Bienvenido a Perú - w powitalnej formułce wybrzmiało raczej znudzenie niż życzliwość. 
- Gracias! 
- Quieres escalar?

Odpowiedziałem już po angielsku, że owszem, ogólnie chciałbym się powspinać, ale najpierw wolałbym się rozejrzeć - nie byłem pewien, czy w ogóle było tam cokolwiek, do czego miałbym szansę się wstawić, no i przede wszystkim zależało mi na dołączeniu do jakiejś grupy - bez partnera do wspinaczki i asekuracji mógłem co najwyżej pogapić się na własne nogi. 

- Wstęp za 10 soli - odparł gospodarz. 
- A wspina się tam ktoś w tej chwili? Bo jeśli nie, to bez sensu, żebym tam wchodził. 
- 10 soli - mój rozmówca był absolutnie niewzruszony.
Bienvenido a Perú! - wycedziłem do niego z sarkazmem, obróciłem się na pięcie i wyszedłem rozczarowany brakiem gościnności. 

Nie mając widoków na znalezienie partnera do wspinaczki, pozostała mi jeszcze jedna opcja - bouldering. O kilka minut jazdy od mojego hostelu, w pobliskiej wiosce o wdzięcznej nazwie Huanchac (a może to była wciąż dzielnica Huaraz - ciężko stwierdzić) znajdowało się kilkanaście wysokich na kilka metrów głazów o wytyczonych i opisanych w przewodniku wspinaczkowym liniach. O miejscu tym dowiedziałem się od gospodarza mojego hostelu, który sam był zapalonym wspinaczem. O ile ze względu na swoje obowiązki nie mógł mi towarzyszyć w przechodzeniu skalnych dróg, użyczył mi kilku wskazówek, udostępnił do obfotografowania wspomniany przewodnik i zaoferował wypożyczenie crashpada, a więc specjalnego materaca służącego do amortyzacji upadków (lub zeskoków) z boulderów. Podpytałem go jeszcze o możliwość wypożyczenia magnezji, bo wyjeżdżając z Polski zabrałem jedynie jakąś resztkę, ale wówczas zrobił zafrasowaną minę.

- Hmmmm, nie mam jej niestety zbyt wiele. To jest u nas dość trudno dostępny towar. Zawsze proszę moich znajomych z innych krajów, żeby przywieźli mi jej trochę ze sobą.

Nie powiem, zdziwiłem się, a przede wszystkim zacząłem żałować, że nie chciało mi się dosypać choć garstki tego białego proszku do mojego woreczka przed wyjazdem. Gdy jednak pokazałem mojemu rozmówcy jakim dysponuję zapasem, ten prawie mnie ofukał twierdząc, że tyle to mi powinno wystarczyć na kilka dni. Po tym jak spojrzałem na niego z niedowierzaniem, westchnął i przyniósł swój woreczek, na którego dnie była cieniutka warstewka magnezji - w moich oczach bardziej zabrudzenie materiału niż sensowna do wspinaczki ilość, lecz dla niego - wciąż wartościowe pokłady cennego kruszcu.

- Jeśli chcesz to weź - rzekł całkiem szczerze. 
- Nie no, teraz już rozumiem - odparłem - to co mam w zupełności mi wystarczy.

Po spakowaniu niezbędnych do wspinaczki rzeczy i wypożyczeniu crashpada udałem się na wskazane przez mojego gospodarza miejsce, skąd miałem złapać colectivo w kierunku Huanchac. To pojawiło się dość szybko, więc niedługo potem wysiadałem nieopodal pierwszego zestawu głazów - przynajmniej tak wskazywała mapa. Odnalezienie właściwego miejsca nie było banalne, bo głazy były po prostu wciśnięte pomiędzy jakieś chaszcze, lub ukryte za zabudowaniami, porozsiewanymi to tu, to tam, bez większego ładu czy składu, choć może po prostu postawionymi w tych miejscach, gdzie pozwalała na to rzeźba terenu. Okolica raczej nie była zbyt urokliwa. Przybrudzone domy, przyklejone do nich poletka uprawne i zupełne nieużytki, porośnięte kurczowo trzymającymi się życia chwastami w nieprzyjaznym sąsiedztwie wszechobecnych kamieni i śmieci. 

W końcu zlokalizowałem pierwszą grupkę boulderów - wyglądały, jakby nikt się na nich od dawna nie wspinał, o czym świadczył brak jakichkolwiek pozostałości po magnezji na skalę, czy choćby wydeptanych dookoła ścieżek. Wstawiłem się w dwa problemy wspinaczkowe, trochę na chybił trafił, bo ciężko mi było zidentyfikować konkretne linie - do tej pory nie wiem czy przeszedłem je zgodnie z założeniami autora. Przede wszystkim jednak nie czułem z tego zbyt wielkiej frajdy. Złożyłem crashpada i poszedłem w kierunku innego skupiska boulderów, znów wspomagając się mapą.

Drugie podejście było już odrobinę bardziej udane - udało się dość szybko zidentyfikować właściwy boulder i wspinaczkową linię, którą zamierzałem pokonać. Okazała się dość łatwa, więc uporałem się z nią bardzo szybko. Pozostałe drogi na tym głazie były już zbyt ryzykowne jak na moje umiejętności i brak partnera do asekuracji - niekontrolowany upadek z 3 metrów, nawet gdybym trafił w materac, a nie kamieniste podłoże, nie znajdował się w orbicie moich zainteresowań.

Powoli zaczynałem tracić nadzieję na przyjemne spędzenie tego dnia. Rzutem na taśmę zdecydowałem pójść w kolejne zaznaczone na mapie miejsce. Prawie porzuciłem ten pomysł w połowie marszu przez miejscowego psa, który towarzyszył mi przez kilkaset metrów i swym ujadaniem wyraźnie dawał do zrozumienia, że jestem nieproszonym gościem. W końcu jednak odczepił się i ostatni fragment drogi szedłem sam wśród niskich zabudowań. Nagle moim oczom ukazał się względnie trawiasty placyk z kilkoma dużymi boulderami znajdująmi się w odległości po kilkanaście metrów od siebie. W końcu zamiast pojedynczych głazów wciśniętych w nieprzyjazne otoczenie znalazłem coś na kształt wspinaczkowego placu zabaw, na którym aż chciało się choćby i posiedzieć. Placyk ten był ogrodzony, ale uchylona brama zachęcała do wejścia. Pomiędzy głazami gdzieniegdzie pasły się nieco wychudzone krowy.

Zacząłem się wspinać. W końcu czułem jakąś radość, bo zarówno otoczenie nie odstraszało, jak i same drogi dawały frajdę, będąc odpowiednio trudne, ale nie wprowadzając zbędnego ryzyka kontuzji nawet w przypadku odpadnięcia. Po jakimś czasie na placyk weszły jeszcze 2 osoby z crashpadem - miałem nadzieję na zamienienie kilku słów i wspólne wstawianie się do problemów, ale jedynie skinęli mi głową i udali się pod wybrany przez siebie boulder. Z interakcji między nimi wywnioskowałem, że jeden z nich jest miejscowym "przewodnikiem", a drugi klientem. Moje spostrzeżenia okazały się słuszne, gdy po kilkudziesięciu minutach wspinałem się bliżej nich i zasłyszałem ich rozmowę. W końcu wymieniliśmy kilka zdań oraz spostrzeżenia na temat jednego problemu wspinaczkowego. Gdy tak rozmawialiśmy, przez bramę przeszła miejscowa staruszka w kolorowym kapeluszu i skierowała się bezpośrednio w naszą stronę. Nie rozumiałem co mówi, ale jej ton jej wypowiedzi, gestykulacja i wyciągnięta ręka znaczyły jedno - była właścicielką tego terenu i za korzystanie z jego dobrodziejstw należała się opłata - 5 soli od łebka. Każdy z nas sięgnął bez protestów do kieszeni i po chwili starowinka udała się w swoją stronę. Sam poczułem, że i na mnie powoli pora - byłem już trochę głodny, a otarcia naskórka dłoni też mówiły już "dość". Pożegnałem się z parą wspinaczy i ruszyłem w kierunku głównej drogi, skąd po niedługim czasie wsiadłem do colectivo i udałem się do hostelu. 

Mimo, że nie był to jakiś super dzień pod względem wspinaczkowym, poczułem pewnego rodzaju spełnienie. Choć może bardziej po prostu odegnałem własne myśli, krytykujące mnie od jakiegoś czasu: "po co w ogóle zabrałeś te buty wspinaczkowe ze sobą - tylko miejsce zajmują". Poczułem się usprawiedliwiony.

#polacorojo #peru #huaraz #wspinaczka #podroze
c0461cd7-d9b1-4ca9-bebf-5c88684faa06
6f032fa8-f423-4435-a99d-2b9da1dc80ef
68adbb85-b7df-4d26-887a-9b59e92cfac9
ee1d32b6-9c16-405c-8f42-d69ab8bd2211
fc4a48f6-b564-4a20-828a-e05ca5170f7f

Zaloguj się aby komentować

:snow_capped_mountain:

Marco Siffredi (22 maja 1979 – 8 września 2002) był francuskim snowboardzistą i alpinistą. Siffredi jako pierwszy zjechał na snowboardzie z Mount Everestu, dokonując tego wyczynu w 2001 roku przez kuluar Nortona. W 2002 roku zaginął po swoim drugim wejściu na Everest, gdy próbował zjechać na snowboardzie przez kuluar Hornbeina; jego ciała nigdy nie odnaleziono.

#wspinaczka #alpinizm #himalaizm #snowboard &źródło #deykuntiktok
Sweet_acc_pr0sa

@Deykun i stared on this for good 30 seconds, kurwa co za czasy xD 30 sekund jako dużo xD

Zaloguj się aby komentować

XXIX i XXX dzień #wspinaczka  w ramach #trenujzhejto

Jestem ciekawym przypadkiem - bardziej kręci mnie samo trenowanie niż wykorzystanie tego w praktyce. Mooooże to kwestia tego, że nigdy nie udało mi się po wypoczynku faktycznie poczuć jakiegoś przypływu formy (niezależnie od sportu), zwykle czułem przypływ zmęczenia.

Zatem z przyzwyczajenia spróbujmy pomierzyć postępy trudnością ćwiczeń na treningu.

Pierwszy dzień (wczoraj) - lina. Piramidy na 6b. A potem na 6a+. A potem, na dobicie, 5-6 interwałów na 6a+/b. Zdecydowany postęp, szczególnie robienie tylu interwałów na tak spokojnie, na palczastej drodze.

Drugi dzień (dziś) - baldy. Zdecydowanie widać, że większość piątek, w które się wstawiam (przypominam - skala jest 1-9), robię w pierwszej, max drugiej próbie. Pomijając różne ekwilibrystyczne. Chociaż z tym idzie mi coraz lepiej, dziś właśnie jedną piątkę w przewieszeniu ze skokiem do klamy dopisałem do notesu. Prawie też zrobiłem szóstkę, ale brakło mi trochę mocy, by - po kolejnym skoku - utrzymać topowy chwyt (bo był bardzo paskudny).

Wygląda na to, że jest lepiej, teraz czas na zasłużony odpoczynek.
Yes_Man

@Statyczny_Stefek ciekawe hobby, miałem chwilową przygodę z boulderingiem, ale wyprowadzka do innego miasta mi ją przerwała. Coś tam się wspinałem po ściankach w Kotłowni Lublin

Zaloguj się aby komentować

Pokonanie jednego z siedmiu na świecie problemów boulderowych o trudności 9A. Trudniej niż 9A na świecie nie ma.

https://youtu.be/cg5G1rZGyx0?si=4QdHCy1KEMvLYpKH

#wspinaczka #bouldering
fiszu

@Zielczan buldery i drogi sportowe mają osobne wyceny, 9a to póki co najwyższy bulderowy, 9c najwyższy jeśli chodzi o drogi sportowe

nxo

@fiszu mialem Cie wolac, ale widzę, ze na stanowisku;)

fiszu

BTW. Aidan mówił że Arrival of the Birds może byc 9A+, ale wycenił koniec końców konserwatywnie na 9A ;)

Passpy

@Statyczny_Stefek jakies duze te krawądki ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Wyjazd #wspinaczka , czyli #trenujzhejto w wersji praktycznej.

Nie wiem czy jest wiele sportów tak frustrujących jak wspinanie. Na pewno szachy, gdzie jeden ułamek sekundy rozproszenia może zepsuć cały, półtorejgodzinny wysiłek - jedno przeoczenie i partia w plecy. W jakimś trekkingowaniu, rowerowaniu, pływaniu - po prostu można zacząć przemieszczać się wolniej, odrobinę się może i opierniczać, ale na tę górkę czy do jakiegoś "gdzieś" się dotrze. Jak ktoś odpadnie z peletonu na grupowym treningu - to jednak po walce i prawdopodobnie mocno ujechany, a być może i tak dociągnie w grupie, ale nie dając zmian. A tutaj... nie dość, że jedna chwila zawahania, czy też złe rozczytanie, niezauważenie czy zagapienie się potrafi zniweczyć cały wysiłek, to jeszcze do tego nie da się tak po prostu zjechać na dół i wrócić do tego samego miejsca, bo to już inne mięśnie wchodzą i inny, bardziej zmęczony człowiek. A jeśli dodamy do tego, że na mocnym zmęczeniu czasem nawet proste ruchy, z dobrych chwytów, zdają się brzęczeć wszędzie, od uszu, do końca kręgosłupa...

Podsumowując: jestem zadowolony. ;D Owszem, były spadnięcia z prostych miejsc na drogach typu 6a+, gdzie zbułowałem się wybierając zły wariant i nie starczyło mi siły (i spostrzegawczości) by zobaczyć, że poprawna sekwencja leży, ale nieco obok. Niemniej jednak jestem w stanie z marszu fizycznie pokonać każdą 6a/6a+ - jeśli nie popierdzielę sekwencji, ale i to mi się o wiele rzadziej zdarza. Maksymalnie zrobiłem 6b+, a wwędkowałem się przez 6c (łatwe 6c, bo jednak z jednym trudnym i siłowym miejscem) - jest to jednak duży postęp, jeśli popatrzymy na to, że jeszcze niedawno na wszelki wypadek wolałem sobie zrobić 5c na wędkę, a pamiętam, jak niespokojnym było prowadzenie tych trudności.

Najgorsze jest to, że nie mam cierpliwości do powtórzeń - sądzę, że patentując mógłbym regularnie wstawiać się w 6c, może w coś lekko mocniejszego, ale po prostu: włażę gdzieś, wieszam wędkę na innym, trudniejszym "gdzieś" i robię raz, z blokami lub bez - i idę dalej. Więc w sumie nie znam mojego poziomu RP, muszę się cieszyć tym, że tkwię gdzieś na poziomie 6b/6b+ OS. I to też mnie satysfakcjonuje.

PS. Nie, podczas wyjazdu, byłem zdecydowanie zawiedziony tym, jak idzie. Perspektywa kilku dni jednak trochę zmieniła
Passpy

Wspinanie to 60% porażki, 30% płaczu i depresji oraz tylko 10% sukcesu

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dostałem bon na 300 PLN do sportano.pl i pomyślałem, że fajnie będzie kupić uprząż wspinaczkową - przyda mi się przy trudniejszych trasach w Tatrach, może w końcu jakaś via ferrata wskoczy, a docelowo chciałbym w ciągu najbliższych kilku lat (jak dzieciaki podrosną) zacząć wspinać się na ściance/skałkach, których w okolicy mam pod dostatkiem.

Pytanie do doświadczonych w temacie: na co zwrócić uwagę przy wyborze uprzęży (oraz lonży)? Czy jest jakaś zasadnicza różnica co do techniki wykonania pomiędzy różnymi producentami, czy raczej wszystko będzie ok? Większość uprzęży ze sportano ma podobny opis, wahania wagi w okolicach 150g, czyli chyba bez znaczenia.

Kilka modeli, które wpadły mi w oko:

https://sportano.pl/p/348842/uprzaz-wspinaczkowa-meska-black-diamond-momentum-kingfisher

https://sportano.pl/p/405146/uprzaz-wspinaczkowa-meska-mammut-ophir-3-slide-balck-marble

https://sportano.pl/p/235322/uprzaz-wspinaczkowa-meska-wild-country-flow-2-0-deepwater-black

https://sportano.pl/p/69470/uprzaz-wspinaczkowa-meska-mammut-togir-2-0-3-slide-marine

https://sportano.pl/p/405126/uprzaz-wspinaczkowa-mammut-sender-light-vibrant-orange

Wołam @boogie , naczelnego wspinacza hejto

Będę wdzięczny za podpowiedzi lub odsyłacze

#pytanie #wspinaczka #kiciochpyta
profil_e

wszystko będzie ok, dopóki nie zacząłeś i nie masz specyficznych potrzeb. Im bardziej odchudzona, tym gorzej się wisi, ale to ma znaczenie przy długim, bardziej zaawansowanym wspinaniu i górach.

Jeżeli nie wiesz, ile szpejarek (tych bocznych oczek na sprzęt) potrzebujesz to uniwersalne jest 4. Najwygodniej jest też mieć jedną klamrę do regulacji rozmiaru, chyba wszystkie co wstawiłeś tak mają.

Wyklucz te 2 ostatnie i wybierz z reszty która ci się wizualnie podoba :)

Piechur

@profil_e Dzięki za odpowiedź! Rozumiem, że ostatnie majty odpadają ze względu na ilość szpejarek (2), a ta przedostania?

profil_e

@Piechur źle spojrzałem na zdjęcie i myślałem, że też są tylko 2 😛

Jeszcze warto zwrócić uwagę na rozmiar - najlepiej lokować się obwodem w okolicach środka przedziału podanego przez producenta to nie będzie problemu z dopasowaniem. U osób bardzo chudych/grubych zdarza się, że regulacji nie starcza i powinny wziąć inny model

Zaloguj się aby komentować

Rzucam wyzwanie @travel_learn_wine na najlepsze zdjęcia z Igrzysk Olimpijskich Niestety najlepsze zdjęcia to kard z transmisji kolarskiej. Dodaję pływanie w Sekwanie bo niewykluczone, że Ci ludzi już nigdy nie będę pływać xD Ostatnie zdjęcie to Sorato, którym tym konkretnym ruchem przegrał złoty medal we wspinaczce.

#sport #wspinaczka #codzienneigrzyskaolimpijskie
boogie userbar
7c7fd5fe-6f33-4c57-9f39-db858104b511
5536663f-af7e-42c8-af1f-2a350bc246fb
0d66983a-222f-47dc-8efd-e7762199ea96
Niestety to ostatni dzień wspinaczki na olimpiadzie w Paryżu.

W dzisiejszym finale kobiet w Lead & Bouldering wygrała, i obroniła tytuł z Tokio, niesamowita, fenomenalna, rewelacyjna Słowenka Janja Garnbret (25 lat). Dziewczyna jest kosmitką i jej umiejętności są "poza skalą". Oglądanie w jaki sposób się wspina to czysta przyjemność i potwierdza, że może być najlepszą wspinaczką w historii tego sportu.

Na drugim miejscu reprezentantka USA , Brook "kokardka" Raboutou (23 lata). Zawsze uśmiechnięta, zawsze w warkoczu, bardzo często z kokardkami we włosach Pomimo jej problemów w ostatnim sezonie, problemów z kwalifikacją do igrzysk, pokazała, że jej obecność nie jest przypadkowa.

Brązową medalistką została reprezentantka Austrii Jessica Pliz, której nie bardzo znam Jej brązowy medal może nie jest kompletną niespodzianką, ale było kilka innych wspinaczek, na które bym stawiał Well done!

Brook jest młodsza od Janji oraz Jessici i na pewno będzie startować profesjonalnie jeszcze 5-7 lat, więc mam nadzieję zobaczyć ją w LA za 4 lata Janja za 4 lata będzie mieć 29 lat i jej występ nie jest pewny, wszystko zależy jak będzie się czuła, czy regeneracja organizmu nadal będzie na odpowiednim poziomie, czy przeszłe i (tfu tfu) przyszłe kontuzje spowodują jakieś poważne decyzje. Jessica najprawdopodobniej pożegna się z profesjonalnym wspinaniem w najbliższych latach (nie zdziwię się jak odejdzie już w tym roku).

Strasznie mi szkoda Japonki , Ai Mori. Jest jedną z moich ulubionych wspinaczek, ma tylko 154cm wzrostu i brak tych centymetrów było widać w sesji boulderingu, gdzie było jej bardzo ciężko dosięgnąć chwytów, kiedy brakował jej zasięgu ramion. Zwróćcie uwagę na wynik tylko Lead Climbing, Ai Mori "ma złoto" i mając tylko 20 lat bardzo będę jej kibicować w LA

Oriane Bertone z Francji , ma tylko 19 lat (chyba najmłodsza zawodniczka ze wszystkich) odpadła ze ściany bardzo szybko i pogrzebała swoje szanse na brązowy medal, który był w zasięgu ręki. W najbliższych latach na pewno będzie o niej głośno i może być top3 w kolejnych Pucharach Świata i Igrzyskach.

Na koniec mała dygresja, brązowa medalista w Speed Climbing, Polka Aleksandra Kałucka będzie studiować na Edinburgh University i jej "lokalną" speed climbing wall będzie "moja" sala wspinaczkowa Będzie trochę dziwnie widzieć Team GB oraz Team Poland ćwiczących obok siebie

#wspinaczka #codzienneigrzyskaolimpijskie #sport #hobby #szkocja #uk
boogie userbar
6c1fe1ec-b0e2-4b78-a82c-525f47154ca4
a8626e31-989d-4437-a307-bb8c1f9ff6f6
94a1d15b-dc58-4a91-831e-fcda9b7a8ee0
31c26f22-2091-4068-bb80-5a5001d73c5d
Vakarian

Czy zawody wspinaczkowe są gdzieś transmitowane? (Poza igrzyskami)

boogie

@Vakarian na żywo w TV to nawet nie wiem, ale jest kanał yt gdzie można oglądać wszystkie zawody: https://youtube.com/@donkeyclimbmedia

boogie

@Vakarian jeszcze oficjalny kanał iFSC ma fajne filmiki: https://youtube.com/@sportclimbing

Zaloguj się aby komentować

Następna