#anonimowehejtowyznania
Nie wiem w sumie od czego zacząć.
Zacznę więc od końca. Co zrobić i jak wyprowadzić kontakt z żoną na normalny tor?
Zaczynając od początku. Znamy się 20 lat. Razem od 2008 roku. Dla niej przeprowadziłem się w inny region kraju, bez znajomych, zerwałem wszystko co było kiedyś. Zamieszkaliśmy razem w 2011. W 2012 nalegała na zaręczyny że albo w jedną, albo w drugą. Dostała pierścionek na święta, trochę zjebalem temat zaręczyn bo były dla mnie na siłę. No ale przyjęte.
Ślub w 2014. Kupiliśmy mieszkanie. Dziecko w 2015. Potem w 2016 poroniła. To było straszne przeżycie, przez które stała się strasznie zimna. No ale w 2017 roku pojawiła się druga córka.
Od tego czasu jest z nią duży problem. Przestała mi w jakikolwiek sposób okazywać uczucia. Zawsze jej mówiłem, że ja kocham. Nie odpowiadała tylko się uśmiechała itd. nie dawała mi sama z siebie buziaka. Wszystko wychodziło ze mnie. W 2018 dostała wypowiedzenie z pracy. Stwierdziła że posiedzi z dziećmi jeszcze bo matka jej w urzędzie pracy pracuje i dostanie zasiłek plus załatwi jej staż w zawodzie.
Oczywiście jak to bywa matka **uja załatwiła i nawet jej nie pomogła z papierami. Dostała jakieś śmieszne 800 PLN na miesiąc.
Niestety, 4 lata spędzone w domu z dziećmi zmieniły ja. Stała się zwyczajnie głupia.
Kiedyś była mega ogarnięta i rozsądna. Za to ja kochałem. Miała w sobie jakąś pasję. Dążyła do celu. Jednak po tych wszystkich wydarzeniach stała się głupia.
Jak kończył się jej zasiłek to jej postawiłem ultimatum, że ma iść do pracy. Jedna córka była w żłobku, druga w przedszkolu, a ona nie chciała do pracy... Odciąłem ja od moich pieniędzy. Kazałem przesłać CV, które zrobiłem za nią. Znalazłem jej ofertę, wysłała CV i ja przyjęli. Praca dojazdowa. Więc co zrobiła moja gwiazda? Za ostatnie pieniądze pojechała na rzęsy i wyskoczyła do mnie z tekstem, że mam jej jechać zatankować auto bo ona nie ma. Zjebałem ja jak burą sukę, że nie potrafi w ogóle zarządzać pieniędzmi, że jak mogła wybrać rzęsy czy tam pazury, zamiast zatankowania auta, aby móc dojechać do pracy.
Takich debilnych akcji bywało więcej. Odkąd zaczęła zarabiać zaczęła kupować jakieś badziewia do domu. A to jebany wazonik, co się wywraca (zalał stół tak, że się blat wypaczył na łączeniach - trzeba było nowy kupić), a to jakieś obrusy, tacki świeczki z dupy. Każdy fragment mieszkania jest zajebany jakimś gównem.
Moja żona jest z tych, które muszą mieć wysprzątane. Ale tak na maxa. Więc sprzata non stop. Im więcej tego badziewia nakupila, tym więcej sprzątania miała. Podział obowiązków jest prosty i jasny. Ja płacę rachunki (bo moja gwiazda np. zapomniała zapłacić za wodę i prawie ja odcięli lub nie płaciła pół roku za śmieci - z wspólnego konta bo zapomniała), ona sprząta i pierze.
No ale jak się tyle tego nakupowalo to trzeba to sprzątać. Więc wraca z pracy i sprząta. Do wieczora. I wyzywa że jej nikt nie pomaga. Ja w tym czasie zwykle robię obiady, zajmuje się dziećmi, rozwiązuje problemy, które moja gwiazda wygenerowała.
Idąc dalej. Moja żona doprowadza mnie wewnętrznie do szału. Nie dba o rzeczy, które nie są jej. Np. w 2022 roku rozwaliła mi 2 razy auto w ciągu 3 miesięcy. Kto za to zapłacił? Ja. Swoim nigdy w nic nie przyłożyła. Moim wjechała w wyspę na środku drogi... Albo złapała kapcia i jechała na nim jeszcze 5 km niszcząc felgę, czujniki itd. zadzwoniła do mnie, ja na okresie próbnym w nowej firmie musiałem jechać i zmieniać jej koło... Bo wstydziła się zadzwonić na assistance.
Moja żona mnie nie wspiera. Nie akceptowała mojego odejścia z firmy, w której byłem 10 lat. Wiedziała, że mnie to wykańcza psychicznie. Wiedziała że chodzę struty, odreagowuje w domu, mobbing w pracy jest złem. Ale najbardziej ja bolało, że u nowego pracodawcy będę zarabiał na okresie próbnym 500 PLN mniej, niż w starej firmie. Nie ważne że po okresie próbnym miałem +2k PLN. Nie potrafiła tego zaakceptować. Wbrew jej woli zmieniłem pracę. Po 2 tygodniach odżyłem emocjonalnie. Uspokoiłem się. Ale to jej nie przekonywało. Dla mnie to było straszne, że nie mam wsparcia. Szczególnie, że to był bardzo duży krok w mojej karierze. Nauczyłem się tam bardzo dużo i obecnie zarabiam bardzo dobrze.
Moja żona nie wspiera mnie w rozwoju. Potrafiła mieć pretensje, że się uczę nocami do pracy. Nie rozumie, że można ot tak samemu z siebie chcieć się uczyć i rozwijać. Nie ma za to problemu z tym, że zarabiam z każdym rokiem co raz lepiej ;)
Jestem osobą szczerą i bezpośrednią. Jeśli mi coś nie pasuje, to od razu o tym mówię. Niestety moja żona to prawdziwa baba. Sama nie wie czego chce, jednak bardzo tego pragnie. I jak każda baba nie potrafi mówić wprost o co jej chodzi. Przez te wszystkie lata już się nauczyłem, że jak się jej pytam o o co chodzi i mi mówi "o nic", to zwyczajnie olewam temat i do niego nie wracam. To ona musi się przełamać i zaczac mówić. Inaczej niech sobie chodzi z fochem i przez tydzień. Nie ruszają mnie jej fochy. Zawsze było tak, że ja wyrzucałem z siebie co złe, a ona nic nie mówiła. Jednak gdzieś od roku jest tak, że jak tylko zaczynam mówić o czymś ważnym dla mnie, moja żona zmienia temat lub nie reaguje.
Jak mnie to teraz wkurza. Pytam się jej, o uczucia. Nic nie odpowiada. Przez to przestałem jej mówić cokolwiek, co jest dla mnie ważne. Znów zmieniłem pracę i tym razem nawet z nią o tym nie rozmawiałem bo szkoda mojego czasu na jej biadolenie. Stwierdziła, że będzie za co nadplacic kredyt. Co mnie jeszcze bardziej wkurwilo. Ona chce nadplacac kredyt. Jednak nie przelała na ten cel ani złotówki. Wszelkie nadpłaty są robione z mojego konta. Ale srogo ode mnie wymaga aby robić nadpłaty... Finanse mamy osobne. Każde z nas ma osobne konto. Tylko kredytowe jest wspólne. Ja ogarniam wszelkie rachunki, ubezpieczenia, przeglądy, na głowie mam jeszcze administrowanie wspólnota mieszkaniowa itd.
Wracając do uczuć. Od kilku lat sex z nią to raz na kilka miesięcy wypięcie się i "danie". Leży jak kłoda, bez uczuć itd. jeszcze mi przy ostatnim razie powiedziała kończ szybciej. Strasznie mnie to zabolało. Od roku z nią nie spałem. Nie potrafię się prosić o bliskość. Nie potrafię jej już mówić że ja kocham, mimo że ja kocham. Wiem, że i tak mi nie odpowie. Strasznie mi brakuje jej sprzed kilku lat, gdy sama z siebie podeszła i dała buziaka. Próbowałem z nią rozmawiać o tym. Postawiłem sprawę jasno po tym, jak zalala mieszkanie (zostawiła 4 letnie dziecko samo pod prysznicem na 45 minut. Mała zatkała odpływ i woda przelała brodzik. Byłem wtedy w delegacji i dzwoni do mnie w nocy z tekstem, że ma nadzieję, że łazienka jest szczelna bo zalały mieszkanie i żeby tylko woda do sasiada się nie przelała. Pytam się jak do tego doszło to mi powiedziała że z druga córka się zagadała i zapomniała o młodszej. Jak wróciłem, miesiąc czasu, równy miesiąc czasu ja tępiłem. Ale to na każdym kroku pokazywałem jej własny debilizm. Jak można zapomnieć o dziecku, rozjebac auto i odwalić inne rzeczy w ciągu tylko 3 miesięcy). Miała się ogarnąć, miała naprawić relacje ze mną, ponownie się otworzyć. Prosiłem żeby poszła na terapię, że razem pójdziemy itd. ale to nic nie dało. Od tamtej pory nie dotykam jej.
W grudniu poważnie zachorowałem. Lekarze nie wiedzieli co mi jest. Gdy lekarka powiedziała, że to nowotwór nie wiem, jak wróciłem 20 km do domu. Wróciłem, powiedziałem to żonie. Więc co ona zaczęła robić? Kurwa sprzątać. Kazała mi iść ze sobą do mojego biura w domu i tam sprzątać. Pozrzucala mi dyski twarde na ziemię z półek itd. nie miałem wtedy siły na walkę z nią o to. Powiedziała mi, że ona tak to odreagowuje...
Uświadomiłem ja, w jakiej sytuacji się znajdzie, gdy mnie zabraknie. Jebana nie wiedziała, gdzie jest licznik wody, gdzie jest gazu, nic nie wiedziała. Zrobiłem jej taki segregator ratunkowy, w którym miała wszystko spisane.
W najcięższych chwilach siedziała obok mnie i zamiast mnie przytulic, mówiła żebym sobie poryczal, to będzie mi lepiej.
Kurwa. Strasznie to we mnie siedzi. Ale nie potrafię z nią o tym rozmawiać. Wolę siedzieć cicho, niż z nią o takich rzeczach rozmawiać, poniewaz finalnie będzie tylko awantura.
Po tych szpitalach pomagała mi zmieniać opatrunki. Ale tylko dlatego że wykonuje zawód medyczny i ma ku temu kwalifikacje. Wielokrotnie musiałem się jej prosić o zmianę opatrunku. Zwykle było "zaraz", "nie teraz, zajęta jestem, idę się myć, a dlaczego teraz, za pół godziny będę miała czas".
Nie potrafię od niej odejść. Nie ze względu na nią. Po prostu za bardzo kocham swoje dzieci. Nie chcę być weekendowym ojcem. Chce być częścią dzieciństwa i życia moich córek. Całą swoją miłość przelałem na moje córki. Tule je przy każdej okazji. Spędzam z nimi wiele czasu. Wożę na treningi (mimo że ustalone było że raz ja, raz moja gwiazda, to ta teraz się buntuje, że ja mam wozić bo z domu pracuje). Nie mam siły na batalie sądowe, pranie brudów itd. choć zacząłem już nawet zbierać dowody. Zgrywam domowy monitoring, nagrywam dyktafonem jak się do nas odnosi - do mnie i do dzieci, zrobiłem skany wszelkich ponagleń niezapłaconych rachunków przez.moja żonę. Wiem jak trudno dostać dzieci na wyłączność. Nie chcę być tym weekendowym tatusiem co raz na 2 tygodnie ma widzenie, a przez resztę czasu dziecko otrzymuje pranie mózgu jaki to ojciec jest zły.
Krew mnie zalewa. Z jednej strony trzeba walczyć o siebie. Z drugiej strony dla mnie najważniejsze są moje dzieci. Szczególnie teraz, gdy uniknąłem śmierci (sepsa), uświadomiłem sobie, jak ważne są dla mnie moje dzieci i jak obojętna jest dla mnie moja żona. Jestem strasznie rozdarty. Nie wiem co robić. Jak mam dalej żyć w jednym mieszkaniu z kimś, kto na pytanie czy Ty mnie jeszcze kochasz, odpowiada że nadal tu jest... Ale od kilku lat nie pocałował Ciebie, nie powiedział że kocha. Kurde, ja zwyczajnie potrzebuje bliskości i zaangażowania. A moja żona stała się jebana sprzątaczką w domu. Jest dobra mama. Ale nie wiem jak z nią rozmawiać. Czego nie powiem, jest źle. Nawet starsza córka zaczyna zauważać, że matka nas źle traktuje. Dziś mi to powiedziała. Dała jej zadanie, córka zrobiła, poszła, pochwaliła, a potem wszystko od nowa sama posprzątała bo nie była zadowolona. To na ch.. nas angażuje do swoich robót, skoro i tak nikt tego nie zrobi tak, jak perfekcyjna Pani domu...
Zacząłem w siebie wątpić jako facet. Łyknąłem trochę rediplla. Chce się dalej rozwijać. Właśnie skończyłem leczenie i mam zgodę lekarza na treningi.
Tylko co ja mam zrobić... Odejść? Próbować ratować? Co z dziećmi... Co dalej... Pomóżcie!
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6430b620d4bee0e5aa3e6a7e
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania:
https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez:
HannibalLecter