#anonimowehejtowyznania
Nie wiem w sumie od czego zacząć.
Zacznę więc od końca. Co zrobić i jak wyprowadzić kontakt z żoną na normalny tor?
Zaczynając od początku. Znamy się 20 lat. Razem od 2008 roku. Dla niej przeprowadziłem się w inny region kraju, bez znajomych, zerwałem wszystko co było kiedyś. Zamieszkaliśmy razem w 2011. W 2012 nalegała na zaręczyny że albo w jedną, albo w drugą. Dostała pierścionek na święta, trochę zjebalem temat zaręczyn bo były dla mnie na siłę. No ale przyjęte.
Ślub w 2014. Kupiliśmy mieszkanie. Dziecko w 2015. Potem w 2016 poroniła. To było straszne przeżycie, przez które stała się strasznie zimna. No ale w 2017 roku pojawiła się druga córka.
Od tego czasu jest z nią duży problem. Przestała mi w jakikolwiek sposób okazywać uczucia. Zawsze jej mówiłem, że ja kocham. Nie odpowiadała tylko się uśmiechała itd. nie dawała mi sama z siebie buziaka. Wszystko wychodziło ze mnie. W 2018 dostała wypowiedzenie z pracy. Stwierdziła że posiedzi z dziećmi jeszcze bo matka jej w urzędzie pracy pracuje i dostanie zasiłek plus załatwi jej staż w zawodzie.
Oczywiście jak to bywa matka **uja załatwiła i nawet jej nie pomogła z papierami. Dostała jakieś śmieszne 800 PLN na miesiąc.
Niestety, 4 lata spędzone w domu z dziećmi zmieniły ja. Stała się zwyczajnie głupia.
Kiedyś była mega ogarnięta i rozsądna. Za to ja kochałem. Miała w sobie jakąś pasję. Dążyła do celu. Jednak po tych wszystkich wydarzeniach stała się głupia.
Jak kończył się jej zasiłek to jej postawiłem ultimatum, że ma iść do pracy. Jedna córka była w żłobku, druga w przedszkolu, a ona nie chciała do pracy... Odciąłem ja od moich pieniędzy. Kazałem przesłać CV, które zrobiłem za nią. Znalazłem jej ofertę, wysłała CV i ja przyjęli. Praca dojazdowa. Więc co zrobiła moja gwiazda? Za ostatnie pieniądze pojechała na rzęsy i wyskoczyła do mnie z tekstem, że mam jej jechać zatankować auto bo ona nie ma. Zjebałem ja jak burą sukę, że nie potrafi w ogóle zarządzać pieniędzmi, że jak mogła wybrać rzęsy czy tam pazury, zamiast zatankowania auta, aby móc dojechać do pracy.
Takich debilnych akcji bywało więcej. Odkąd zaczęła zarabiać zaczęła kupować jakieś badziewia do domu. A to jebany wazonik, co się wywraca (zalał stół tak, że się blat wypaczył na łączeniach - trzeba było nowy kupić), a to jakieś obrusy, tacki świeczki z dupy. Każdy fragment mieszkania jest zajebany jakimś gównem.
Moja żona jest z tych, które muszą mieć wysprzątane. Ale tak na maxa. Więc sprzata non stop. Im więcej tego badziewia nakupila, tym więcej sprzątania miała. Podział obowiązków jest prosty i jasny. Ja płacę rachunki (bo moja gwiazda np. zapomniała zapłacić za wodę i prawie ja odcięli lub nie płaciła pół roku za śmieci - z wspólnego konta bo zapomniała), ona sprząta i pierze.
No ale jak się tyle tego nakupowalo to trzeba to sprzątać. Więc wraca z pracy i sprząta. Do wieczora. I wyzywa że jej nikt nie pomaga. Ja w tym czasie zwykle robię obiady, zajmuje się dziećmi, rozwiązuje problemy, które moja gwiazda wygenerowała.
Idąc dalej. Moja żona doprowadza mnie wewnętrznie do szału. Nie dba o rzeczy, które nie są jej. Np. w 2022 roku rozwaliła mi 2 razy auto w ciągu 3 miesięcy. Kto za to zapłacił? Ja. Swoim nigdy w nic nie przyłożyła. Moim wjechała w wyspę na środku drogi... Albo złapała kapcia i jechała na nim jeszcze 5 km niszcząc felgę, czujniki itd. zadzwoniła do mnie, ja na okresie próbnym w nowej firmie musiałem jechać i zmieniać jej koło... Bo wstydziła się zadzwonić na assistance.
Moja żona mnie nie wspiera. Nie akceptowała mojego odejścia z firmy, w której byłem 10 lat. Wiedziała, że mnie to wykańcza psychicznie. Wiedziała że chodzę struty, odreagowuje w domu, mobbing w pracy jest złem. Ale najbardziej ja bolało, że u nowego pracodawcy będę zarabiał na okresie próbnym 500 PLN mniej, niż w starej firmie. Nie ważne że po okresie próbnym miałem +2k PLN. Nie potrafiła tego zaakceptować. Wbrew jej woli zmieniłem pracę. Po 2 tygodniach odżyłem emocjonalnie. Uspokoiłem się. Ale to jej nie przekonywało. Dla mnie to było straszne, że nie mam wsparcia. Szczególnie, że to był bardzo duży krok w mojej karierze. Nauczyłem się tam bardzo dużo i obecnie zarabiam bardzo dobrze.
Moja żona nie wspiera mnie w rozwoju. Potrafiła mieć pretensje, że się uczę nocami do pracy. Nie rozumie, że można ot tak samemu z siebie chcieć się uczyć i rozwijać. Nie ma za to problemu z tym, że zarabiam z każdym rokiem co raz lepiej ;)
Jestem osobą szczerą i bezpośrednią. Jeśli mi coś nie pasuje, to od razu o tym mówię. Niestety moja żona to prawdziwa baba. Sama nie wie czego chce, jednak bardzo tego pragnie. I jak każda baba nie potrafi mówić wprost o co jej chodzi. Przez te wszystkie lata już się nauczyłem, że jak się jej pytam o o co chodzi i mi mówi "o nic", to zwyczajnie olewam temat i do niego nie wracam. To ona musi się przełamać i zaczac mówić. Inaczej niech sobie chodzi z fochem i przez tydzień. Nie ruszają mnie jej fochy. Zawsze było tak, że ja wyrzucałem z siebie co złe, a ona nic nie mówiła. Jednak gdzieś od roku jest tak, że jak tylko zaczynam mówić o czymś ważnym dla mnie, moja żona zmienia temat lub nie reaguje.
Jak mnie to teraz wkurza. Pytam się jej, o uczucia. Nic nie odpowiada. Przez to przestałem jej mówić cokolwiek, co jest dla mnie ważne. Znów zmieniłem pracę i tym razem nawet z nią o tym nie rozmawiałem bo szkoda mojego czasu na jej biadolenie. Stwierdziła, że będzie za co nadplacic kredyt. Co mnie jeszcze bardziej wkurwilo. Ona chce nadplacac kredyt. Jednak nie przelała na ten cel ani złotówki. Wszelkie nadpłaty są robione z mojego konta. Ale srogo ode mnie wymaga aby robić nadpłaty... Finanse mamy osobne. Każde z nas ma osobne konto. Tylko kredytowe jest wspólne. Ja ogarniam wszelkie rachunki, ubezpieczenia, przeglądy, na głowie mam jeszcze administrowanie wspólnota mieszkaniowa itd.
Wracając do uczuć. Od kilku lat sex z nią to raz na kilka miesięcy wypięcie się i "danie". Leży jak kłoda, bez uczuć itd. jeszcze mi przy ostatnim razie powiedziała kończ szybciej. Strasznie mnie to zabolało. Od roku z nią nie spałem. Nie potrafię się prosić o bliskość. Nie potrafię jej już mówić że ja kocham, mimo że ja kocham. Wiem, że i tak mi nie odpowie. Strasznie mi brakuje jej sprzed kilku lat, gdy sama z siebie podeszła i dała buziaka. Próbowałem z nią rozmawiać o tym. Postawiłem sprawę jasno po tym, jak zalala mieszkanie (zostawiła 4 letnie dziecko samo pod prysznicem na 45 minut. Mała zatkała odpływ i woda przelała brodzik. Byłem wtedy w delegacji i dzwoni do mnie w nocy z tekstem, że ma nadzieję, że łazienka jest szczelna bo zalały mieszkanie i żeby tylko woda do sasiada się nie przelała. Pytam się jak do tego doszło to mi powiedziała że z druga córka się zagadała i zapomniała o młodszej. Jak wróciłem, miesiąc czasu, równy miesiąc czasu ja tępiłem. Ale to na każdym kroku pokazywałem jej własny debilizm. Jak można zapomnieć o dziecku, rozjebac auto i odwalić inne rzeczy w ciągu tylko 3 miesięcy). Miała się ogarnąć, miała naprawić relacje ze mną, ponownie się otworzyć. Prosiłem żeby poszła na terapię, że razem pójdziemy itd. ale to nic nie dało. Od tamtej pory nie dotykam jej.
W grudniu poważnie zachorowałem. Lekarze nie wiedzieli co mi jest. Gdy lekarka powiedziała, że to nowotwór nie wiem, jak wróciłem 20 km do domu. Wróciłem, powiedziałem to żonie. Więc co ona zaczęła robić? Kurwa sprzątać. Kazała mi iść ze sobą do mojego biura w domu i tam sprzątać. Pozrzucala mi dyski twarde na ziemię z półek itd. nie miałem wtedy siły na walkę z nią o to. Powiedziała mi, że ona tak to odreagowuje...
Uświadomiłem ja, w jakiej sytuacji się znajdzie, gdy mnie zabraknie. Jebana nie wiedziała, gdzie jest licznik wody, gdzie jest gazu, nic nie wiedziała. Zrobiłem jej taki segregator ratunkowy, w którym miała wszystko spisane.
W najcięższych chwilach siedziała obok mnie i zamiast mnie przytulic, mówiła żebym sobie poryczal, to będzie mi lepiej.
Kurwa. Strasznie to we mnie siedzi. Ale nie potrafię z nią o tym rozmawiać. Wolę siedzieć cicho, niż z nią o takich rzeczach rozmawiać, poniewaz finalnie będzie tylko awantura.
Po tych szpitalach pomagała mi zmieniać opatrunki. Ale tylko dlatego że wykonuje zawód medyczny i ma ku temu kwalifikacje. Wielokrotnie musiałem się jej prosić o zmianę opatrunku. Zwykle było "zaraz", "nie teraz, zajęta jestem, idę się myć, a dlaczego teraz, za pół godziny będę miała czas".
Nie potrafię od niej odejść. Nie ze względu na nią. Po prostu za bardzo kocham swoje dzieci. Nie chcę być weekendowym ojcem. Chce być częścią dzieciństwa i życia moich córek. Całą swoją miłość przelałem na moje córki. Tule je przy każdej okazji. Spędzam z nimi wiele czasu. Wożę na treningi (mimo że ustalone było że raz ja, raz moja gwiazda, to ta teraz się buntuje, że ja mam wozić bo z domu pracuje). Nie mam siły na batalie sądowe, pranie brudów itd. choć zacząłem już nawet zbierać dowody. Zgrywam domowy monitoring, nagrywam dyktafonem jak się do nas odnosi - do mnie i do dzieci, zrobiłem skany wszelkich ponagleń niezapłaconych rachunków przez.moja żonę. Wiem jak trudno dostać dzieci na wyłączność. Nie chcę być tym weekendowym tatusiem co raz na 2 tygodnie ma widzenie, a przez resztę czasu dziecko otrzymuje pranie mózgu jaki to ojciec jest zły.
Krew mnie zalewa. Z jednej strony trzeba walczyć o siebie. Z drugiej strony dla mnie najważniejsze są moje dzieci. Szczególnie teraz, gdy uniknąłem śmierci (sepsa), uświadomiłem sobie, jak ważne są dla mnie moje dzieci i jak obojętna jest dla mnie moja żona. Jestem strasznie rozdarty. Nie wiem co robić. Jak mam dalej żyć w jednym mieszkaniu z kimś, kto na pytanie czy Ty mnie jeszcze kochasz, odpowiada że nadal tu jest... Ale od kilku lat nie pocałował Ciebie, nie powiedział że kocha. Kurde, ja zwyczajnie potrzebuje bliskości i zaangażowania. A moja żona stała się jebana sprzątaczką w domu. Jest dobra mama. Ale nie wiem jak z nią rozmawiać. Czego nie powiem, jest źle. Nawet starsza córka zaczyna zauważać, że matka nas źle traktuje. Dziś mi to powiedziała. Dała jej zadanie, córka zrobiła, poszła, pochwaliła, a potem wszystko od nowa sama posprzątała bo nie była zadowolona. To na ch.. nas angażuje do swoich robót, skoro i tak nikt tego nie zrobi tak, jak perfekcyjna Pani domu...
Zacząłem w siebie wątpić jako facet. Łyknąłem trochę rediplla. Chce się dalej rozwijać. Właśnie skończyłem leczenie i mam zgodę lekarza na treningi.
Tylko co ja mam zrobić... Odejść? Próbować ratować? Co z dziećmi... Co dalej... Pomóżcie!

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #6430b620d4bee0e5aa3e6a7e
Post dodany za pomocą AnonimoweHejtoWyznania: https://anonimowehejto.pl - Zaakceptowane przez: HannibalLecter
razALgul

Moim zdaniem ojciec, stabilny psychicznie jest lepszy, od znerwicowanego człowieka, który jest na dobrej drodze do zawału lub innych poważnych zaburzeń. Zostaw ją i nie marnuj czasu. Skoro były prowadzone rozmowy i nic to nie dało, ja bym odpuścił. Nawet jakbym miał być weekendowym ojcem. Obstawiam, że masz ok 40 lat, więc całe życie masz do przeżycia. Odpuść.

Tank1991

@anonimowehejto

jak chcesz ratować:

-nie pisz z anonimowych

-podzial wszystkich obowiazkow na 2

-wez ja "za morde" nie badz klucha


jak nie chesz ratowac:

-spierdalaj do innego kraju (serio), dzieci i tak dostanie ona - z tym sie pogodz, zjebales duzo wczesniej i wtedy trzeba bylo szukac pomocy

SuperSzturmowiec

ale ujowizna. Ale żeby pomoc to trzeba by pewnie coś podobnego przejść bo inaczej to gdybanie

Howhigh

@SuperSzturmowiec całą pierwsza połowa aż do sepsy to historia mojego życia. Ja przeżyłem depresję i wtedy zobaczyłem gdzie jestem. Nie ważyłbym się nawet próbować doradzać. Pomimo wielu mianowników wspólnych każda sytuacja jest inna. Najważniejsze jest własne szczęście. Jeśli nie potrafisz go sobie zapewnić nie zapewnisz go też innym. W tym dzieciom.

Neq

@Tank1991 Ale niby jak zjebał? Bo zależało mu na rodzinie i przymykał oko na pewne problemy i starał się je naprawiać wg. swoich możliwości? Miał już wiele lat temu twardo powiedzieć 'dość' dostać rozwód i od kilku lat alimenty na żonę i dzieci z którymi miałby utrudniony kontakt?

Tank1991

@Neq poprę @SuperSzturmowiec przeszedlem coś podobnego z perspektywy dziecka i nie chcę z toba o tym rozmawiać bo widać że huja rozumiesz za przeproszeniem a się mądrzysz

Neq

@Tank1991 Jeśli wg Ciebie 'za przeproszeniem' niweluje negatywny wydźwięk wypowiedzi, to za przeproszeniem spierdalaj.

Tank1991

@Neq

'za przeproszeniem' niweluje negatywny wydźwięk wypowiedzi


rozumowanie nie jest twoją najmocniejsza stroną, miałem racje


spierdalaj


jak mogłeś zauważyć ale nie zauważyłeś temat z mojej strony zamknięty

MrBean

@Tank1991 To może wytłumacz innym.

Tank1991

@MrBean nie chce mi się, motłoch wydał decyzje piorunami to niech ginie, wszystkich nie uratuję

MrBean

@Tank1991 Czyli pierdololo jakiegoś oskiego jakie miał straszne życie.

Tank1991

@MrBean widze że iq sie nie roznisz od kolegi, dobrze ze sie nie produkowałem

MrBean

@Tank1991 Dobra ośki już nie płacz.

Tank1991

@MrBean kurła z kim ja tu siedze, nie znasz mnie i mojej historii ale sie wypowiesz bo ci sie we łbie fakty nie układają to je naginasz xDDDDD

tak_bylo

@Tank1991 tomoże ją opowiedz, a nie tylko srasz żarem i kończysz temat?

Tank1991

@tak_bylo


tomoże ją opowiedz

jednemu z drugim co robią założenia że jestem oski i że op jest święty? i trzeciemu co piszę że sram żarem? co ja jezus jestem? xD pierwszym dwóm typom bym napisał ocb to i tak z ich mysleniem jak grochem o ścianę by to było

MrBean

@Tank1991 Próbujesz być jakiś taki tajemniczy, a po prostu wychodzisz na ściemniacza po prostu. To z tobą jest coś nie tak nie z innymi.

Tank1991

@MrBean ale to ty dzwonisz, ja pisalem do opa ktory widze wlasnie odpisal i jest debilem bo chce zone zostawic wiec nic tu po mnie ide z zona na spacer i tobie tez polecam, ale jako ze op debil to napisze choc jedno:

Po pierwsze to op powinien wszystko to zonie zaprezentowac a nie nam, podejmowanie decyzji o malzenstwie na portalu eks wykopkow to rece opadaja

ewa-szy

zrobiłeś chyba wszystko co mogłeś, żeby to małżeństwo uratować. U żony podejrzewam depresję (wiwat internetowe diagnozy!) po poronieniu, nieleczoną i pogłębiającą się. Zostawić czterolatkę samą w łazience, na tak długo, to spore przegięcie i mogło się skończyć znacznie gorzej jak jedynie zalaniem.


Nie wspomniałeś o jej rodzinie, nie ma tam nikogo - matka, siostra, ciotka - z kim miałaby dobre, zaufane relacje? Kogoś, kto może wesprzeć twoje wysiłki, żeby ją postawić do pionu od poważnego wsparcia od psychiatry poczynając. Bo aktualnie, nawet jeśli postawisz sprawę na ostrzu noża: leczenie/terapia albo rozwód, bezwolnie wzruszy ramionami i pójdzie szorować łazienkę. A dzieci szkoda.

ZadyiWalety

@anonimowehejto Po pierwsze nie jest głupia, tylko Tobie się tak wydaje. Po drugie sprawdziłbym czy nie ma bolca na uboczu. Jak nie ma bolca to przestań się tak urwą o nią zabiegać, zobaczysz jak szybko otrzeźwieje. Powodzenia hejtusiu

ZadyiWalety

I nie nadpłacaj kredytu, nigdy w życiu. W razie W zabierze mieszkanie a Ty będziesz żałował że jej sfinansowałeś lokum

watss

@anonimowehejto a co, jeśli ona cię już nie kocha ani trochę i jest z tobą tylko dla hajsu/wygody?

KapitanBomba

@anonimowehejto Zajmij się dziećmi, ty dla niej jesteś maszyną w domu, masz mieć masz być i chuj. Na twoim miejscu bym się nie wyprowadzał dla dobra dzieci. Możesz gdzieś wyjść na impreze może coś się znajdzie fajnego

anonimowehejto

odpowiadacz: moim zdaniem rozwód to już tylko kwestia czasu, ale musisz się do tego dobrze przygotować żeby nie zostać w samych skarpetkach a chociaż z gaciami na dupie.


Zbieraj wszystkie paragony na rzeczy kupowane do domu i dla dzieci, zapisuj sobie jeśli zabierasz dzieci na jakieś lodowisko czy inne rekreacje i rób zdjęcia podczas takich okazji (oczywiście zachowaj paragon). Jeśli tankujesz jej auto - poproś o fakturę z wpisaniem numeru rejestracyjnego i ją zachowaj. Wszystko, dosłownie wszystko. Podczas rozprawy matka Twoich dzieci będzie kłamać bez mrugnięcia okiem i to Ty będziesz musiał udowadniać swoje racje (wiadomo że sądy domyślnie stawiają kobietę na wygranej pozycji).


Wyślij żonę do psychologa - może faktycznie ma jakieś zaburzenia, a jeśli zostanie to potwierdzone to ułatwi Ci drogę do sprawowania opieki nad dziećmi.


Wiem że brzmi to słabo, ale zastanów się czy to jeszcze żona, czy tylko matka dzieci i współlokatorka.


Nie poddawaj się i powodzenia!




<br />

Zaakceptował: HannibalLecter

anonimowehejto

Bono: @anonimowehejto o chłopie. Dostałeś dwie rady. Imo takie średnie. Ja mam podobnie ale trochę inaczej. Moja też nie okazuje uczuć. Też nie mówi, że kocha. Sex lezy i kwiczy (2-4) razy w miesiącu i też jak deska a sama oczywiście nic nie zainicjuje.


Kiedyś chciałem ją przez to zostawiać ale tez mam córkę. Z czasem zakaceptowalem to, że ma małe libido i nie ma orgazmu pochwowego przez co sex nie jest az tak ekscytujacy.


Jednak, jest świetną matka. Do tego jest ambitna i pracowita, nigdy się na mnie nie ogląda. Najwyżej sama zrobi. Mam bardzo mqlo obowiązków domowych (odkurzanie i śmieci).


Ma dobra pracę i pracuje caly czas. Nie pracowała tylko parę miesiący po ciąży.


To ona w domu zajmuje się urzedami, kredytami, podatkami itp bo ja nie mam do tego glowy.


Oboje wiemy gdzie są krany i liczniki itp. Jednak to ja naprawiam wszystko w domu a ona np lubi malowanie pokojow.


W sensie nie jest głupia. Jest mądrą i zaradna.


Nie maluje się, nie wydaje pieniedzy jakoś na ciuchy specjalnie. Na pewno nie kręcą ja torebki czy biżuteria. Z nas dwojga to ja wydaje kasę na niepotrzebe glupoty o co czasem mam burę.


No i ona wspierała mnie we wszystkich ruchach zawodowych lub wręcz motywowała, że w tej firmie za długo pracuje inza mało zarabiam. Ja również wspierałem ją w jej sprawach związanych z pracą.


Odkąd zmieniłem swoje nastawienie co do sexu to jest miedzy nami bardzo dobrze. Mi też z czasem libido spadłoni już nie chce mi się codziennie lub co drugi dzień.


Masz kilka opcji.


  1. Powiedz, jej szczerze, że wiesz iż ona Cię nie

 kocha i w tobie też uczucie umarło po tym jak Cię <br />

 traktowała i, że zostajesz z nią dla dzieci.<br />

 Może to coś w niej złamie. Może sama powie Ci <br />

 prawdę o tym o co jej chodzi.<br />

 Może ustalicie jakiś kompromis (typu, że ok jest <br />

 jak jest ale dla dobra dzieci badzmy dla siebie <br />

  dobrzy i szanujmy się). Może pozwoli Ci mieć <br />

  kochankę na boku i wystarczy jej, że bedziesz <br />

 opiekował się domem jak do tej pory.<br />

  Może stanie na tym, że odchowacie dzieci, <br />

  spłacicie kredyt i się rozchodzicie.<br />

  1. Nie mów jej ww rzeczy. Zacznij dbać o siebie.

Silownia, zainteresowania, jakieś ryby, czy kup <br />

 sobie moto i spędzaj dużo czasu poza domem <br />

albo zabieraj gdzieś dzieci bez niej.<br />

Żyj jakbyś był sam a ją traktuj jak mebel. <br />

Szczątkowe rozmowy, bez emocjonowania się.<br />

Może ją to ruszy i będzie chciała jakiejś zmiany.<br />

Nie mów jej ile zarabiasz, odkładaj gdzieś kasę na      <br />

lewo, miej ją na czarną godzinę. Jak dzieci będą.


kumate i dojrzałe to wyłóż im kawę na ławę i


powiedz co chcesz zrobić.


  1. Rozwiedź się jak najszybciej po zebraniu

odpowiedniej ilości materiałów (nagrania itp).


Ale macie jeszcze razem kredyt. Kto gdzie będzie


mieszkał, conz dziećmi, rozwód może być


kosztowny jak ona pójdzie na wojnę z Tobą.


Może jakieś alimenty itp. Skrzywdzone, nie


rozumiejące tego dzieci.


Ta opcja pozwoli Ci najszybciej się ogarnąć i może


założyć jeszcze jakąś szczęśliwa rodzinę.


Jednak ja bym chyba wybrał opcje np 2. Czyli żył mając ją w dupie, obcięte fundusze, po prostu starał się być szczęśliwy i realizować wszystkie swoje pasje ignorując ją totalnie. Odcinając się emocjonalnie. A potem rozwód jak już dzieci będą ogarnięte. Do tego czasu będziecie obcymi zupełnie ludźmi i ona może będzie sama już czekała na jakiś ruch z twojej strony, może sama coś zrobi ale nie sądzę, że miałaby tyle jaj, potrzebuje twoich pieniędzy. Nie napisałeś nic o jej urodzie i czy lubi flirtować z innymi facetami, czy latwo byloby jej kogoś znaleźć ale latka lecą i kobietom to nie służy w przeciwieństwie do facetów.


Co sądzisz? Pomocne czy nie?


Mialem pisać z normalnego konta ale jest tu trochę kompromitujących rzeczy o mnie, więc rozumiesz.


Terapia na na pewno nic nie da, nie ma się co łudzić, szkoda kasy i czasu.


Co zrobisz?




<br />

Zaakceptował: HannibalLecter

BettyLou

@anonimowehejto W drugiej części wypowiedzi piszesz kilka dobrych rad, ale ja chciałabym się odnieść do pierwszej części w której piszesz o sobie.


Czyli tak naprawdę wychodzi na to że musiałeś sam sobie dużo rzeczy przetłumaczyć, no i zrezygnować z wielu podstawowych wręcz rzeczy jak seks, bliskość, wyznawania miłości. Dopiero jak Ty się ugiąłeś to zaczęło być między Wami dobrze, a ona nie ugięła się nawet na centymetr ze swojej strony. Chyba nie do końca Twoje małżeństwo jest takie udane, bo Ty musisz sobie wmawiać i sie przekonywać że jest ok kiedy w głębi duszy wiesz że nie do końca tak powinno być. Ja rozumiem że kobieta w pewnym wieku i po dzieciach może nie mieć ochoty na częsty seks, ale chyba mogłaby potraktować to jako wzmacnianie Waszego związku i żeby zrobić Ci przyjemność? Te choćby kilkanaście minut co drugi, trzeci dzień chyba nie kosztowałoby ją tak dużo? To co opisujesz to wygląda jak układ - zarabianie, opieka nad dziećmi i ogarnianie domu, a gdzie miejsce na bliskość, uczucia? Gdzie ci ludzie którzy zakochali sie w sobie lata temu?

dolitd

Zastanawiałeś się nad terapią dla par? Może ktoś z zewnątrz zadziała na nią lepiej niż Ty?

ShutDown

Spróbuj znalezć ladna kolezanke, kobieta jak poczuje zazdrosc czasami wchodzi na wlasciwe tory. A tak poza tym to współczuję i zycze duzo zdrowia i kontaktu z dziecmi. A babe jak sie nie poprawi olej.

ZajebistyMamSzaliczek

To teraz poprosimy wersję napisaną przez drugą stronę.


Z Twojego posta wylewa się żal i frustracja, pytanie co zrobiłeś żeby poprawić sytuację?


Nie, sama praca na utrzymanie nie wystarczy.

Jeśli macie problemy w związku to może warto pójść na terapię dla par i przedyskutować wasze problemy w obecności osoby która spojrzy na wasze problemy obiektywnym okiem i pozwoli wam spojrzeć na problemy z innego kąta?


Nie wiem czy o problemach o których piszesz rozmawiałeś z żoną ale rozmowa bez neutralnego "moderatora" potrafi wymknąć się spod kontroli kiedy dochodzą emocje i żale.


Pamiętaj że łatwo jest coś zniszczyć a trudno jest zbudować. Zbudowaliscie już coś wartościowego, zaniedbaliscie to i teraz zamiast to naprawić to ciągnie Cię w stronę najprostszego rozwiązania - zakończenia związku.


I co dalej? Czy uważasz że znajdziesz sobie w tym wieku kogos lepszego?


Na to pytanie już musisz sobie odpowiedzieć sam. Ze swojej strony radził bym spróbować z terapią dla par, jeśli sie nie uda to przynajmniej nie będziesz mieć wyrzutów sumienia że nie spróbowałeś.

666

@anonimowehejto taka moja uwaga: zbieraj haki a i mozna tez pomyslec o sprowokowaniu i nagraniu pewnych jej zachowań. Agresja, nieodpowiedzialnosc itp najlepiej w dluzszej perspektywie czasu

Basement-Chad

Byłbym ostrożny z traktowaniem na poważnie rad z forum ze śmiesznymi obrazkami ale napisałeś na tyle dużo, że dorzucę coś od siebie.

Z tego co czytam wyłania się niestety smutny obraz. Twoja żona zwyczajnie już Cię nie kocha, a niewykluczone, że nigdy nie kochała. Takie sytuacje zdarzają się bardzo często i są bardziej powszechne niż nam się wydaje. Młodzi ludzie wiążą się ze sobą często z przypadku - poznają kogoś kto z wierzchu spełnia odpowiednie kryteria i przelewają na niego swoje marzenia i fantazje, licząc na to, że z czasem jakoś się to wszystko ułoży. Jest duża presja na to żeby nie zostać starą panną, starym kawalerem. Presja znajomych, rodziny, społeczeństwa. Takie słynne rzucone przy świątecznym stole "A czy Ty znalazłaś sobie wreszcie jakiegoś kawalera?". Ludzie decydują się na małżeństwo, często pochopnie, oszukując samych siebie. Często nadal jest tak, że nie mieszkają ze sobą przed ślubem i niespodzianka przychodzi dopiero po tym jak kontrakt został zawarty, a pierwsze dziecko jest w drodze. I zazwyczaj to dziecko jest właśnie tym impulsem który wszystko rozwala. Bo dziecko kocha się naprawdę. I nagle po przyjściu potomka, na zasadzie prostego kotrastu, człowiek orientuje się, że ten drugi rodzic to właściwie obca osoba, z którą trzeba się tym dzieckiem podzielić. Sam znam wiele przypadków z własnego życia, gdzie po urodzieniu dzieci rodzice stali się dla siebie obcy i całe uczucia przelali na dzieci. Nie wiem nawet, czy w pewnym stopniu nie jest to zupełnie normalne zjawisko. Takie cukierkowe szczęśliwe roześmiane rodziny z psem, to twór który istnieje tylko na zdjęciach ze stocka, nigdy w rzeczywistości.

Wracając do twojego małżeństwa - wygląda na to, że jesteście ze sobą z powodów czysto praktycznych. Ty zarabiasz, ona opiekuje się dziećmi i domem. I jesteście tymi dziećmi związani, bo ona wie, że sama sobie nie da rady, a Ty nie chcesz być weekendowym ojcem. Trzymacie się za jaja, a jednocześnie gracie ze sobą nawzajem w grę pozorów okłamując siebie i wszystkich dookoła. A jeśli jest jakieś uczucie, to zapewne jednostronne. Gdyby dzieci znikły to odeszlibyście od siebie w sekundę.

Co do żony to na pewno bym tutaj nie robił z niej potwora, nie sugerował żadnych "bolców na boku" i tym podobnych incelowych fantazji. Bardzo możliwe, że ona cierpi w tym związku tak samo jak Ty tylko u niej tłumione emocje i stres objawiają się w zupełnie inny sposób (np. poprzez kompulsywne sprzątanie, zakupy itp.). Niewykluczone, że cierpi na nieleczoną od lat depresje. Być może jest z Tobą tylko z szacunku do Ciebie, z miłości do dzieci, z obawy przez opinią otoczenia, ze strachu przed samotnością i biedą. Każde Twoje "kocham Cię" jest dla niej jak nóż w serce.

Takie sytuacje są szalenie toksyczne i na dłuższą metę Was oboje wykończą. Pojawią się choroby, nałogi, przemoc psychiczna albo fizyczna. Ostatecznie zaczniecie się nienawidzieć. Musicie zacząć grać w otwarte karty, bo to jest jedyna droga do rozwiązania tej sytuacji. Lepszy dobry, cywilizowany rozwód niż chory związek oparty na pozorach. Obawiam się natomiast, że szczera rozmowa może być tutaj dość ryzykowna bo wymaga dużego opanowania i dojrzałości emocjonalnej. Pewnie łatwiej byłoby to załatwić w obecności dobrego terapeuty rodzinnego. No i raczej nie robiłbym sobie nadziei na to, że nagle znowu się pokochacie. Albo po prostu pogodzicie się z tym, że jesteście podstawową komórką społeczną wychowującą dzieci i nic do siebie nie czujecie, albo będzie rozwód. Mógłbym też zasugerować terapię z użyciem MDMA ale ze względu na status prawny w Polsce może to być trudne do zrealizowania.

dildo-vaggins

Zróbcie zrobię jeszcze więcej dzieci, to na pewno pomoże, debile xD

SiostraNieZdradziDziewczynaTak

trzymaj się miras, olej tę karynę


a tak poważnie to po co z nią jesteś jeśli cie nie kocha? szkoda życia

Sweet_acc_pr0sa

@anonimowehejto powiem ci miras ze poprosu ciepla klucha jestes, na mnie wszyscy wiecznie siadaja ze jestem oschly i malo uczu. Pokazuje i zone trzymam krotko, ale kurwa inaczej sie nie da, bulwy sa takie ze jezeli dasz im palec to wejda ci na głowę, co idealnie pokazuje twoj przyklad, nie jestem nawet w 20% tak dobrym mezem jak ty a mimo tego msm kochajaca zone która pomimo 12 lat razem z czego 10 po slubie dalej jest szczupl dba o mnie (a Wlasciwie to skacze dookola mnie) chodzi do pracy o dalej lubi seks chociaż nigdy nie miala jakiegos wysokiego libido


Wspolczuje ci i twoim dziecia, pewnie je kochasz wiec bulwy nie zostawisz a one beda sie wychowywac z rodzicami ktorzy zyja bez milosci i wyrosna na podobnych do was smutnych ludzi. Ktorzy nie wiedza jak kochać bo nikt ich nigdy nie nauczyl


Zostaw ja chlopie ułóż sobie życie, dbaj o dzieci i pokaz im ze mozna zyc szczesliwie

Sweet_acc_pr0sa

@anonimowehejto a wracając do tego z posprzataniem przez corke, to moja matka robila to samo wiec jak mialem 11 lat stwierdzilem se ti pierdole i nic więcej nie robię xD no i nie zrobilrm az do 18 jak wyjeblem z domu wariatów

gedzior84

@anonimowehejto kurwa, dzięki za przypomnienie, bo zapomniałem zapłacić za prąd!

Belzebub

Jak mieszkasz na minimum 4 piętrze a Twoja "gwiazda" tak lubi sprzątać to niech się weźmie za mycie okien a Ty jej wtedy ekhm..dobrze pomóż. Nie potrafię ci inaczej doradzić,przykro mi jak to przeczytałem i bardzo mi ciebie żal. Fakt faktem- ponosisz konsekwencje bycia niekonsekwentnym i miękkim ale nie musisz przez to marnować życia które wygrałeś drugi raz z kimś kto ma na ciebie wyjebane

American_Psycho

Punktem zwrotnym był okres po poronieniu chyba, jakbyś ją wysłał do psychoterapeuty czy innego specialisty to by tak źle nie było.

OjciecCiesli

Zbieraj kwity. A jak nadejdzie ten zień będziesz gotowy.

anonekzforczana

@anonimowehejto

Zacznę więc od końca. Co zrobić i jak wyprowadzić kontakt z żoną na normalny tor?


Napraw sam siebie, kobieta idzie za mężczyzna. Jak jesteś ciotą, to kobieta traci szacunek i zaczyna robić gnój (tak zwane shit-test), żebyś się ogarnął. Jak się nie ogarniesz, to ona zgarnie ciebie.

Papamobile

No nieciekawie masz, współczuję. Czytając takie historie tylko się utwierdzam w tym, że dobrze wybrałem, a wybrałem samotność. Wyłóż jej co Ci leży na wątrobie i będziesz wiedzieć co jest pięć

Hangry

@anonimowehejto oboje macie dużo do przepracowania. Wiesz że po 4 latach w domu z dziećmi ta kobieta jest zwyczajnie w cholerę do tyłu z umiejętnościami i zawodowymi i interpersonalnymi? Mogła zwyczajnie być przerażona. A Ty piszesz że jak się zasiłek kończył to nie że rozmowa a "postawiłem jej ultimatum", "odciąłem od moich pieniędzy"

Już nie wspomnę jak dotkliwe jest powiedzienie że stałą się głupia po siedzeniu x lat z dziećmi w domu.

Nie będę rozpisywać się za bardzo ale polecam popatrzeć na "siedzenie" w domu z dziećmi z perspektywy nigdy nie wyspanej (przez kilka lat brak przespanej nocy here) , 24/7 odpowiedzialnej za dziecko, pieluchy, jedzenie, sprzątanie ... A wszystko w akompaniamencie cocomelona i zabaw na poziomie ziemniaka co nie potrafi mówić. Tu nie ma przestrzeni na 'rozwijanie siebie' i ambicje, bo często nie ma czasu na prysznic a samotne posiedzenie w toalecie to luksus xD


Mało tego, piszesz o tym jak po poronieniu i narodzinach drugiego dziecka stała się zimna - trąci to nieleczoną depresją. Jeśli ona dostaje od Ciebie o wszystko atak i 'ultimatum' to i nie daje od siebie


I ja widzę że masz przewalone sam i Twoje potrzeby zupełnie nie są spełnione, jak na początku nie umniejszam.


Chcesz to posklejać? Umów Was na terapię rodzinną. Ale nie że mówisz że fajnie by było i tyle. Znajdź, umów i powiedz jej że chcesz odzyskać co mieliście kiedyś i idziecie danego dnia tu i tu i walczycie. Bo gadać to sobie można do usranej śmierci

Powodzenia i trzymaj się!

Guma888

Stary ona Cię nigdy nie kochała,a byłeś po prostu "narzędziem" do spełnienia marzeń i pragnień swej "gwiazdy"

Howhigh

@anonimowehejto "musisz wiedzieć" na YT. Zacznij planować ucieczkę.

BettyLou

Powyżej dostałeś kilka dobrych rad, a którą wybierzesz to sam już musisz zdecydować, bo sam najlepiej wiesz jak jest u Ciebie. Ja tylko dodam od siebie 3 grosze.


Moim zdaniem masz 2 opcje:


  1. Próba odbudowy. Ja jestem zwolenniczką naprawiania związków jeśli tylko się da, zamiast wymieniać na nowe, zwłaszcza że wiele was nadal łączy - dzieci, kredyt i jakby nie patrzeć kawał historii razem. Ale też żeby robić to wtedy kiedy jest jakakolwiek dobra wola z OBU stron. Z tego co piszesz żona takiej nie wykazuje. To jak zachowywała się w najtrudniejszych sytuacjach Twojego życia praktycznie dyskwalifikuje ją jako osobę do dalszego wspólnego życia i wiary że się to ułoży. Jedynym argumentem tłumaczącym jej zachowanie jest ciężka nieleczona depresja spowodowana poronieniem która poprzestawiała jej całą osobowość. Kompulsywne zakupy, sprzątanie, nieracjonalne zachowanie to są sposoby na odreagowanie traumy której nigdy nie przepracowała i która się kumulowała przez lata jak kula śnieżna. Efektem jest to że ona wypracowała sobie swój własny świat w którym z jakiegoś powodu jesteś "tym złym", nie okazując Ci uczuć, zrozumienia.

Aby spróbować to naprawić to przygotuj się na OGROM pracy nad nią i nad Waszą relacją. Niekończące się pasmo wizyt u psychologów, o ile w ogóle uda Ci sie ją namówić na leczenie. Dodatkowo nie ma jakiejkolwiek gwarancji na powodzenie. To wyjście obarczone jest dużym ryzykiem porażek, frustracji, przeznaczysz na to ogrom siły psychicznej. Jeśli jesteś na to gotowy, chcesz spróbować i jeśli uważasz że ona ma szansę się zmienic to próbuj. Stawką jest normalna rodzina i zdrowe warunki do wychowywania Waszych dzieci.


  1. Przygotowywanie się do rozwodu. Jeśli postawiłeś już krzyżyk na Waszej relacji, uważasz że nie da się tego naprawić to wszystkie wysiłki skieruj na to aby mądrze poprowadzić rozwód i to najlepiej tak abyś dostał opiekę nad dziećmi. To już koledzy wyżej napisali - zbieraj kwity, rachunki, nagrywaj kłótnie, nie nadpłacaj kredytu swoimi pieniędzmi itp. Znajdź dobrego prawnika który Cię poprowadzi. Przyznanie opieki ojcu jest w tym kraju trudne, ale nie niemożliwe jeśli dobrze do tego podejdziesz. W tej opcji także czeka Cię ogrom pracy i nerwów, ale stawką jest święty spokój i uwolnienie się od osoby która zatruwa Ci życie. Jeśli będziesz dbał o relacje z dziećmi, będziesz dla nich dobrym tatą, to one jak podrosną to i tak zrozumieją jaki naprawdę jesteś. Nie odcinaj się od nich, bo wtedy potwierdzisz to co bedzie opowiadać im matka.

Nie polecam posiadania kobiety na boku i układania sobie życia na dwa fronty, bo prędzej czy później to wyjdzie na jaw a wtedy żona będzie miała potężny argument do rozwodu i wtedy zostaniesz ogołocony z majątku, z alimentami i bez kontaktu z dziećmi. Nie polecam też próbować umawiać się z nią wprost na otwarty związek, bo to nie jest osoba która jest w stanie to zrozumieć i pójść na to. Wręcz możesz sam się przez to załatwić, bo ona najpierw może się zgodzić a potem używać tej sytuacji że ją zdradzałeś.


Żadna z tych opcji nie jest idealna, z tej sytuacji nie ma dobrego rozwiązania bo każde będzie miało swoje konsekwencje. Musisz wybrać sam w zależności od tego jak się czujesz na siłach, na jaką walkę - walkę o nią czy walkę z nią.

LGirl

@anonimowehejto nie bronię Twojej żony, bo jej nie znam, może jest cudowną osobą, może beznadziejną (pewnie beznadziejną nie, skoro kiedyś ją pokochałeś). Rzuca mi się w oczy jednostronność Twojej relacji. Widzisz same błędy i niefajne zachowania po jej stronie, żadnych - po swojej. No przez tyle lat życia razem ona na pewno też by mogła taką samą historię napisać, jak to wyglądało z jej perspektywy - niektóre zachowania które opisujesz chyba by nie były ok, gdyby to żona wobec Ciebie się ich dopuściła (np szukanie za nią pracy- wyobrażasz sobie, że to ona Ci znajduje lepiej płatną pracę, wysyła CV i zmusza Cię do jej podjęcia nie pytając o zdanie?). Nie ma w historii wiele o tym, co dobrego i fajnego zrobiła, a na pewno cośtam jej jako rodzina zawdzięczacie. Znajdziesz tu dużo rad od ludzi, którzy sami swoje relacje zniszczyli i życie mają przez to zasyfione, lepiej ich nie słuchaj. Myślę, że macie wiele spraw niepoukładanych, wiele żali zaległych po obu stronach (zgaduję- skoro problemy zaczęły się po poronieniu, może ona uważa, że wtedy czegoś z Twojej strony zabrakło, itp itd) i to jest wielki supeł do powolnego ogarnięcia. Ja na Twoim miejscu postarałbym się codziennie znaleźć czas na taką normalną, miłą rozmowę bez atakowania i wywlekania żali - ze szczerym zainteresowaniem o pracy, o pogodzie. Znalazłabym kanał komunikacji i dopiero wtedy powoli spróbowała mówić o oczekiwaniach i żalach - i słuchać o wzajemnych, pewnie po drugiej stronie też są. I wtedy dopiero, gdy osiągniesz level że codziennie może ie na spokojnie bez atakowania się porozmawiać razem zastanowiła się -czy pracujemy nad tym (może terapia wtedy) czy się grzecznie, spokojnie rozstajemy. Naprawdę rozstanie może być spokojne i miłe, jeśli ludzie ze sobą rozmawiają normalnie i nie myślą o wzajemnych żalach tylko myślą o byłym partnerze ciepło.

bartek555

Rozwiodlem sie 2 lata temu i troche posiedzialem w temacie. Wydaje mi sie, ze majac zebrane takie mocne dowody, majac prace (szczegolnie zdalna) i po drugiej stronie zone, ktora jest imo nie do konca sprawna umyslowo (bez obrazy) i nie ma pracy - powinienes dostac pelna opieke nad dziecmi. Powiedzialbym idzcie na terapie, ale byliscie i nic nie dalo. Wiec powiem inaczej - idz z tym co masz do prawnika i niech powie co uwaza. Po twoich ostatnich zdaniach, mysle ze doskonale wiesz dla kogo powinienes to zrobic. Wiem, ze to jest trudne, ja nie moglem sie zberac po krotkim zwiazku bez dzieci, ale wg mnie jest to jedyne rozwiazanie zebyscie odzyli.

sl33ph4nd

@anonimowehejto Kimkolwiek i gdziekolwiek jesteś wiedz że mi przykro

anonimowehejto

OP: Próbowałem z nią rozmawiać wielokrotnie. Nawet jak zachorowałem i wróciłem to jej szczerze powiedziałem, że tak być nie może że albo to ratujemy albo olewamy.


Jeśli chodzi o sex. Ile razy było tak, że mówiła mi że niby ja zaniedbuje i się uczę po nocach. Ale jak przychodziłem to nie chciała. Dotknąć jej się nie da, niby teraz nie lubi. Masować nie. Sex nie. Jak baba z borderline. To ja nie wiem co mam już zrobić. Kiedyś pewne rzeczy lubiła, teraz nie lubi albo zabrania. Kilka razy jej się coś podobało i nagle jeb, coś jej się w głowie przestawiło i że mam już kończyć i przestać. Ot całe pożycie... A ja jednak tego potrzebuje. Bo ile można chodzić nabuzowanym? Ja już rok chodzę.


Wtedy, po akcji z zalaniem mieszkania jak wróciłem, to był mega ciężki okres. Walczyłem z nią na każdym kroku. Pokazywałem jej hipokryzję, jej stosunek do dzieci itd. bardzo mnie to bolało wewnątrz, ale na zewnątrz twardo walczyłem.


Staram się ja już olewać. Próbowałem proponować terapię jednak ona nie jest zainteresowana.


Po powrocie z delegacji powiedziałem jej, że ja tu jestem już tylko dla dzieci. Że nie akceptuje tego, jak mnie traktuje, że nie traktuje mnie jak męża, tylko jak parobka. Ona jest uczulona wręcz na to, że ja siedzę, ona stoi. Nie potrafi znieść tego i ciągle ma o to do mnie pretensje. Doszło do tego, że większość rzeczy robię na stojąco. Odpoczywam na stojąco, ziemniaki obieram stojąc itd.


Chyba zrobię tak, że będę zbierał dowody jej nieogarniecia, zachowań w stosunku do dzieci i do mnie. Sam nie dam się sprowokować do żadnej awantury. Po prostu po świętach postawie sprawę jasno(rodzina przyjeżdża i trzeba grać super rodzinę). Że albo się ogarnia albo z tego nic nie będzie i żyjemy razem ale osobno. Wtedy każde płaci za siebie, każde zajmuje się swoimi rzeczami. Ja mam tak, że im więcej z siebie daje w domu, tym ona więcej wymaga. Tak samo ze świętami. Nie chciała jechać do mojej matki, kazała załatwić żeby ona przyjechała. No to załatwiłem, a ta teraz kurwi na lewo i prawo, że musi święta szykować. Więc hipokryzja mocno. Mogła jechać na gotowe, wolała nie jechać.


Ja oczywiście pomagam, odkurzam sprzątam, w między czasie doglądam dzieci, zrobiłem zakupy, urządziłem wędzenie wędlin, aby było coś dobrego na święta. Ale to i tak za mało dla mojej królewny. Już zaczyna się do mnie rzucać, że podczas pracy (jestem na okresie próbnym) jej na pocztę nie chodzę listów wysyłać do pracy...


Chyba najlepsza droga dla mnie będzie redpillowa droga. Postawienie na siebie, na swój rozwój, na relacje z córkami. I totalny brak starań o żonę. Niech sobie żyje, jak chce. Niech się zasprzata na śmierć. Kredytu nie będę nadplacal bo rzeczywiście, zostanę z ręką w dupie. Każe jej dokładać do każdej nadpłaty połowę. Do tej pory każda ratę zapalacilem ja. Każda nadpłatę zapłaciłem ja z nadwyżki na koncie. Ale to nie ma sensu. Teraz na chłodno widzę, że to komercyjne podejście. Moja żona nawet nie wiedziała ile za prąd płacimy co 2 miesiące. Podobnie z gazem. Wiedziała że narzekam na ceny ale nie miała świadomości. Oczy jej się otworzyły, jak jej zrobiłem segregator ratunkowy i napisałem co, jak i gdzie. Wiecie co mi powiedziała? Że najbardziej jej będzie żal jakby mnie brakło, że nie będzie mogła córkom kupować wszystkiego co chcą i każdą złotówkę bedzie musiała oglądać 2 razy. To ja najbardziej zabolało. Dotarło do niej, jak ciężko jej będzie beze mnie. Napisałem jej nawet instrukcje co ma spłacić z polisy ubezpieczeniowej, w jakiej kolejności aby jej kasy starczyło i żeby nie przewaliła tego na głupoty - na wypadek gdybym nie wrócił ze szpitala. Bo tak kiepsko ze mną było.


Jeśli chodzi o urodę to żona jest ładna, zadbana kobieta. Ma gadanie, ma stały kontakt z ludźmi z racji zawodu medycznego. Pewnie by sobie kogoś znalazła za mnie.


Ja na pewno bym już nikogo nie szukał. Taniej i mniej problemów na rokse skoczyć, niż potem bujać się w takim toksycznym środowisku.


Na szczęście dla mnie nawet córka (starsza) zaczyna dostrzegać, gdzie jest problem.


Po świętach na pewno będzie krok z mojej strony bo zwyczajnie mam tego dosyć. Zobaczymy co się wydarzy. Ja rozwodu nie chcę. Wolę być cały czas z córkami, pomagać im się rozwijać, patrzeć jak rosną, być częścią ich życia. Dla mnie one są najważniejsze i wszystko robię teraz dla nich. Nawet pracę teraz zmieniłem aby mieć więcej czasu dla córek (wcześniej miałem nienormowany czas pracy i zwykle kończyło się tym, że zaczynałem o 8 i kończyłem o 18-19...).


Apropo terapii. Chodziłem z nią do psychiatry po poronieniu. Była kilka miesięcy na L4 aby to przepracować. Według lekarza przepracowała. Sama też tak mówiła. Ale czy to prawda? Tylko ona wie.


Mnie zależy na tym, aby to uporządkować. Jednak patrząc i czytając historię walki ojców o dzieci, to muszę już zbierać kwity. I to robię.


Moim postanowieniem jest spróbować to uratować ale na moich zasadach.


Przede wszystkim stawiam na siebie i moje dzieci. To ona może do nas dołączyć, nie ja do niej. Będę gotowy na każdy wariant, który się wydarzy.




Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)


Zaakceptował: HannibalLecter

BettyLou

@anonimowehejto Po tym co napisałeś ja uważam że Ty wiesz co chcesz zrobić tylko teraz musisz to sobie ostatecznie przetłumaczyć i przestać się łudzić. Z tego co piszesz od siebie dałeś dużo a ona nie za wiele, więc bez sensu dalsze starania skoro to jest jednostronne. Wygląda na to że ona uwiła sobie wygodne gniazdko w którym Ty się wszystkim zajmujesz, za wszystko płacisz, wszystko ogarniasz, zawsze dasz radę a ona niczym się nie musi martwić. Zobacz jakie jest jej podejście - najważniejsze są pieniądze a nie Ty jako osoba, co czujesz i przeżywasz choćby w związku ze swoim zdrowiem. Mam nadzieję że jak sobie to wszystko rozpisałeś to zobaczyłeś jak to wygląda.


Nie rób żadnych gwałtownych ruchów, żyj swoim życiem, na spokojnie i na chłodno przygotowuj się do rozwodu pod okiem prawnika który Ci powie co robić, jakie dowody zbierać (kupowanie rzeczy do domu, spędzanie czasu z dziećmi). Pod żadnym pozorem nie dawaj się prowokować i wciągać w kłótnie czy gierki. Żyj dla siebie i swoich córek. Nie denerwuj się jej zachowaniem, bo szkoda nerwów i Twojego zdrowia skoro ona jest niereformowalna. Gdy nadejdzie odpowiedni czas i poczujesz że jesteś gotowy to rzucisz papierami.


Znajdź sobie jakąś aktywność która sprawi Ci radość i pozwoli na odreagowanie negatywnych emocji. Spróbuj poszukać sobie jakichś znajomych którzy będą wobec Ciebie w porządku i żebyś miał poczucie że nie jesteś sam i ze jesteś zrozumiany.


Powodzenia, życzę dużo siły.

dzeroz

Stary, cokolwiek, ktokolwiek by tu czegokolwiek nie napisał, to będzie totalna loteria. To, co napisałeś czytałem naprawdę przeżywając. Po prostu się módl o rozwiązanie sprawy w najlepszy dla Ciebie sposób, a na co dzień działaj tak jak działasz. Rób to, co robisz i co Ci serce podpowiada. Jak będziesz konsekwentny w jednym i drugim, sytuacja w się rozwiąże. W jaki sposób? W możliwie najlepszy dla Ciebie na daną chwilę. Ale wojna jest ostateczną ostatecznością. Powodzenia!

Zaloguj się aby komentować