- Dzień dobry!
-Dzień dobry pani profesor! - studenci pomimo tego że czasami byłam złośliwa, jednak mnie lubili. Pocieszało mnie to, bo w swojej pracy już od wielu lat nie widziałem najmniejszego sensu.
Kilka gwiazd wte czy wewte - co za różnica?
Ekipy wysłyłane nowymi ponadświetlnymi lotami załogowymi odkrywały, że to co widziano z okolicy Ziemi to w najlepszym razie bujda na resorach. Wszystkie teorie snute przez setki lat, nawet te o zielonych marsjanach można było o kant dupy potłuc. Każdego dnia okazywało się, że to czego uczyłam wczoraj i dzisiaj można wyrzucić do śmieci.
No dobrze, proszę Państwa, sprawdzamy obecność -
-Juleczka?
-Jestem obecna!
-Smoluch? Serio, na pewno tak mam do Ciebie mówić?
-Tak, pani profesor. To moje dziedzictwo. Mówili tak na mojego dziadka i ojca, a ja będę z tego dumny.
- Dobrze, nie ma sprawy, gdy będę mówiła Ci Chris z przyzwyczajenia, to zwracaj mi uwagę, proszę.
-No dobrze, zacznijmy zajęcia. Dzisiaj coś łatwego. Proszę spojrzeć w stronę Plejad - zaczęłam, ale Juleczka mi przerwała -
- W stronę czego? spojrzała na mnie jakbym jej kazała spojrzeć na księżyc.
No w stronę Plejad, siedem sióstr i tak dalej - rzuciłam patrząc nie na Juleczkę o pięknych uszach, ale w telekom, który pikał przypominając mi o tysiącu spraw do załatwienia.
Juleczka, najlepsza studentka na roku (co nie było jakoś specjalnie trudne) podrapała się macką po głowie i poprosiła, żebym im pomogła.
To wtedy właśnie odkryłam, że ktoś ukradł Plejady. Nie tylko najmłodszą siostrę, ale cały gwiazdozbiór.
-Panie rektorze, proszę o natychmiastowy dostęp do teleskopu Babe'a! Nie mogę namierzyć gwiazdozbioru Plejad!
- Panno Weatherfish, tak, już, już. - rektor przetarł okulary i spojrzał na nie szóstym okiem.
-Jakiego gwiazdozbioru?
-Plejad! Do jasnej cholery! Siedmiu sióstr! Widać je nawet z Ziemi! - krzyczałam, nie mogąc pojąć, że ktoś zajmujący się astronomią od trzydziestu lat może nie wiedzieć gdzie leżą Plejady. No ludzie!
-Panno Weatherfish, moja sekretarka mówi, że miała pani już jedno załamanie nerwowe w styczniu 2065 roku, kiedy opuścił panią mąż, a syn poszedł na studia na trzeciej kolonii na Marsie. Czy jest pani pewna, że ten gwiazdozbiór kiedykolwiek istniał? W naszych dokumentach ani Plejady, ani gwiazdozbiór Róży, o którym ciągle Pani mówi nie istnieją!
-Siódma siostra może być nie do odkrycia, bo chowa się za Orionem - rzucam.
-Ale Róża? Gdzie Pani ma oczy? Czy Panią Weles opuścił?! Panno Weatherfish, proszę o spokój i opuszczenie karnisza, tak, hmm…
-Panno Weatherfish, proszę żeby udała się Pani w kierunku tych gwiazdozbiorów, które według Pani istnieją, dobrze? Dobierzemy pani załogę jaką pani będzie chciała. Tak? - rektor miał nieco szalone spojrzenie.
Zgodziłam się na propozycję rektora, który nie był pewny czy może wysłać ze mną w podróż Bogdusia, który ma przecież tyle zajęć na uczelni.
Juleczka i Smoluch, którzy razem z nami polecieli mieli kilka wątpliwości
-Pani profesor, a czy naprawdę musieliśmy z panią lecieć szukać gwiazdozbiorów, które nigdy nie istniały?
-Jak to nigdy nie istniały! - zagotowałam się - nigdy nie słyszeliście opowieści o Alkione, Elektrze, Merope czy Pasze? One pojawiają się nawet u Mary Poppins - rzuciłam mając nadzieję, że znajdę zrozumienie.
Oczywiście, że nie. Moi uczniowie i Bogduś przeglądali tylko hejto, gdzie owszem, od czasu do czasu pojawiają się wzmianki o książkach, ale nigdy o ebookach, które ludzie przestali czytać po roku 2030.
Bogduś przeczesując swoje ciemne włosy patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Pani profesor, a czy my kiedyś wrócimy na uczelnię?Muszę umyć toalety, jutro przychodzą zaoczni…
-Tak Bogusiu, tak… wrócimy przed jutrem, na pewno - rzuciłam nie mogąc się skupić na moim ukochanym, bo nasza rakieta wlatywała w miejsce, gdzie powinien być gwiazdozbiór Róży.
Tych gwiazd, które tu powinny być nie było!
Nie było też planety Różyczan, którzy zwykle częstowali przejezdnych herbatą.
Rozglądałam się z niedowierzaniem a Bogduś głaskał mnie po ręce:
-Będzie dobrze, wrócimy na uczelnię, pani psycholog przyjmuje od siódmej rano…
-NIE!
Bogduś schował ręce w kieszenie kitla, Juleczka i Smoluch spojrzeli na siebie z niepokojem.
A ja doznałam olśnienia.
To Baranek zjadł Różę, Saint Exupery przewidział to, wiedział, że barankowi trzeba założyć kaganiec.
A może ten kaganiec trzeba było założyć owcy? Jeżeli to owca zjadła te gwiazdozbiory? Schowała róże do piwnicy?
Wracałam do domu pełna niepokoju.
#owcacontent #zafirewallem #naopowiesci