Zaloguj się aby komentować
#tworczoscwlasna
Urzekła mnie podwójna wygrana
A teraz do rzeczy:
Temat: cena bycia celebrytą
Rymy: dokonania - upodobania - prasa - asach
Zasady:
Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis
(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)
#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #akrostych #naczteryrymy
A to co za celebryta?
Emerytowany moderator to są jego dokonania
Nic nie robić, motywować on ma takie upodobania
Łoś go tutaj kiedyś ruchał taka to jest dziwna prasa
No i poszedł przez to siedzieć, nie skończyło się na zawiasach
Następna zagadka
Zrobił memów sto pięćdziesiąt takie wielkie dokonania
Do niebieskich tych literek ma wyraźne upodobania
Z jego japy czosnkiem wali, nieciekawa w sumie prasa
Ale on je tak uwielbia, w nich przebiera jak w frykasach
Może wierszyk @DziwnaSowa ?
Opracowania, ciekawostki, artykuły to dokonania
Osobistość to wyjątkowa, do dzielenia sie upodobania
Sowa dziwna co prawda, tak mawiała prasa
Elokwencja niezwykła, lecz teraz na wczasach
Zaloguj się aby komentować
ok, ale co ten kołpak na kiju ma symbolizować?
Zaloguj się aby komentować
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
A teraz do rzeczy:
Temat: poczta polska
Rymy: dograny - ubrany - poniża - awiza
Zasady:
Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis
(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)
#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #akrostych #naczteryrymy
@plemnik_w_piwie wychodzenie z przegrywu z samotną mamuśką z twojej okolicy [zobacz jak]
Kontrakt z Pocztexem miałem dograny
Prowadzę sklep: Chłop Legancko Ubrany
Skierowany do przegrywów, co życie ich poniża
Niech znajdą miłość na poczcie odbierając awiza!
Urlop z szefem już dograny,
Garniak z Vistuli ubrany,
Bladź z okienka mi ubliża -
Nie da paczki bez awiza.
Propozycja od ChataGPT:
Na Poczcie Polskiej listy dograny,
Pan w okienku zawsze elegancko ubrany.
Czasem los nas niespodziewanie poniża,
Gdy w skrzynce czeka na nas puste awiza.
Zaloguj się aby komentować
piszę do Ciebie
tkliwe listy z oddali
piórkiem po niebie
.
foto własne
@Arche często myślę o tobie, często piszę do ciebie, głupie listy, w nich miłość [...]
Łooo takich chemtrails to jeszcze nie widziałem.
Listu nie dostałem - pewnie te pipy na poczcie zajumały.
Zaloguj się aby komentować
w podwójnej koronie…
A nie! Tutaj się nie rymuje, tylko prozą pisze! Przepraszam!
Prawdą jednak jest, że koleżanka @KatieWee , która zwyciężyła w I edycji konkursu prozatorskiego (nie mylić z prozaicznym!) #naopowiesci , w pięknym, choć mocno nietypowym stylu, została również zwyciężczynią w naszym konkursie sonetowym! Ponawiam gratulacje!
Prawdą jest również to, że w naszym konkursie prozatorskim zażyczyła sobie żebyśmy napisali bildungsroman (swoją drogą, czy opowieść o dorastaniu w domu dziecka można nazwać bidulsromanem?). No to proszę:
***
Kamil Ślimak
Kamil Ślimak posiadał pewną wyjątkową umiejętność. Wszystkie czynności i zadania, których się podejmował, z jednakowym powodzeniem i efektem potrafił wykonywać tak od początku do końca, jak i od końca do początku.
Zaczęło się to wszystko we wczesnym dzieciństwie. Tak jak u wszystkich innych dzieci, również u Kamila pierwszym słowem, które wypowiedział było słowo „mama”. Prędko jednak, a nieświadomie, zaczął to słowo wypowiadać w swoim stylu, to znaczy od tyłu. To „mama” brzmiało wówczas jak „amam”. Dla Kamila nie stanowiło to żadnej różnicy, ogromną różnicę stanowiło natomiast dla jego matki, pani Aldony Ślimak, która myślała, że jej syn jest ciągle głodny. Chcąc zapewnić swojej pociesze jak najlepsze warunki rozwoju, oprócz matczynej miłości zapewniała mu również pokarm w ilościach, których, jak się jej wydawało, jej syn się domagał, a której w rzeczywistości wcale nie potrzebował. Dziecko w wieku niemowlęcym i wczesnym dzieciństwie naturalnie przyjmuje jednak, że to co robi matka jest dla niego dobre i słuszne, więc Kamil zjadał wszystko to, co pani Aldona mu podawała.
Z tego powodu chłopiec szybko i mocno przybrał na wadze. Nie stanowiło to problemu przez całe jego beztroskie dzieciństwo: jeśli nikt nie powie im, że jest inaczej, dzieci przyjmują świat za oczywisty takim, jakim go widzą. Dotyczy to również ich własnego ciała. Nadmiar tkanki tłuszczowej stał się jednak problemem kiedy skończyła się beztroska część dzieciństwa Kamila i, zgodnie z obowiązkiem powszechnej edukacji, rodzice musieli posłać go do szkoły. Przez kolegów i koleżanki z klasy był wówczas nazywany Grubasem, Świnią, lub ewentualnie Spaślakiem. Na lekcjach wychowania fizycznego dzieci nie omieszkały również wykorzystywać potencjału, jaki tkwił w jego nazwisku. Za każdym razem, kiedy Kamil dobiegał do mety jako ostatni, albo kiedy pani Malinowska, wychowawczyni jego klasy, podwyższała naskok przed kozłem tak, żeby Kamil był w stanie przez tego kozła przeskoczyć, za plecami, a czasami nawet prosto w twarz, mógł usłyszeć: „Ruszasz się jak spasiony ślimak!”.
Ciężkie czasy tworzą silnych mężczyzn. To powiedzenie sprawdziło się również w przypadku Kamila. To właśnie dzięki swojej tuszy odkrył, że tę wyjątkową umiejętność którą posiadał może wykorzystywać świadomie i w ten sposób uczynić swoje życie przyjemniejszym i łatwiejszym. Kamil postanowił schudnąć, ale za to zadanie zabrał się od końca. Najpierw więc zrzucił zbędne kilogramy i zajął się rzeźbą ciała, natomiast dietę i ćwiczenia, które dla zwykłego człowieka są pierwszym krokiem do realizacji takiego postanowienia jakie Kamil powziął, odłożył na bliżej nieokreślone później. Efekty, które pojawiły się nieoczekiwanie i nagle wywołały w klasie lekką, acz chwilową konsternację. Nie jest jednak łatwo wyjść z roli, w jaką raz wciśnie człowieka społeczność, w której temu człowiekowi przyszło żyć. Z tego powodu, choć wyzwiska skończyły się – bo nie było już powodu ani sensu żeby nazywać Kamila Grubasem, Świnią lub ewentualnie Spaślakiem – nie udało mu się zbudować koleżeńskich relacji z żadnym dzieckiem z jego klasy. Kamil się zmienił, ale reszta dzieci się nie zmieniła. Uprzedzenia również pozostały takie same.
Wydarzenia te miały miejsce w szóstej klasie podstawówki, Kamil więc wiązał niejakie nadzieje z rozpoczęciem nowego rozdziału w życiu, jakim miało być gimnazjum. Życie jednak daje nadzieję, a później z zimną krwią ją odbiera. We wrześniu, kiedy Kamil przekroczył progi innego już budynku, kiedy skończył się apel z okazji rozpoczęcia roku szkolnego i uroczystość przyjęcia pierwszaków w poczet gimnazjalistów, kiedy wszedł wreszcie do sali numer 102, gdzie, już w gronie klasowym, miał dobiec końca pierwszy dzień w nowej szkole, okazało się, że zmieniło się wszystko poza ludźmi. Inna była szkoła, inny był patron, inna była sala lekcyjna, inna była wychowawczyni, inna była nawet literka w nazwie klasy – tak jak w podstawówce Kamil chodził do klasy „d”, tak teraz został uczniem klasy „b” – a tylko koledzy i koleżanki byli ci sami, z którymi Kamil chodził do podstawówki.
I może wszystko nadal byłoby tak samo jak wcześniej, gdyby nie kwietniowe wydarzenia, kiedy to we wtorek, zaczynając zajęcia od drugiej godziny lekcyjnej, Kamil szedł smętnie w kierunku szkoły. Mijał po drodze grupkę uczniów trzeciej klasy, którzy wyróżniali się wśród szkolnej społeczności: nosili czarne stroje, ciężkie buty i plecaki typu kostka obszyte naszywkami z nazwami zespołów oraz wizerunkami mieczy, krwi i potworów. Chłopcy mieli długie włosy, dziewczęta mnóstwo kolczyków i ciemny, mocny makijaż. Wydawali się być zgraną grupą przyjaciół i może tym właśnie w jakiś sposób imponowali Kamilowi. A może po prostu z powodu swojej samotności zazdrościł im tego zżycia, które mógł między nimi zaobserwować.
– Zmienili sprzedawczynię i ta nowa kurwa nie chce mi sprzedać fajek! – Do uszu Kamila dobiegły słowa jednego z chłopaków, członka grupki, która stała przed osiedlowym sklepem. Niewiele myśląc wszedł do sklepu i poprosił o paczkę papierosów. Ponieważ zadanie to postanowił zrealizować od końca, sprzedawczyni najpierw podała mu papierosy, a on wyszedł z nimi ze sklepu jeszcze przed tym zanim sprzedawczyni zdążyła nie tylko zapytać go o dowód osobisty, ale również o pieniądze.
– Proszę – powiedział podając paczkę chłopakowi, który wydawał mu się kimś w rodzaju przywódcy grupy.
Okazało się, że Jurek, bo tak chłopak miał na imię, rzeczywiście grał w grupie pierwsze skrzypce, czy może raczej gitarę prowadzącą, bo oprócz tego, że długowłosi chłopcy byli paczką szkolnych przyjaciół, to w wolnym czasie zajmowali się muzyką tworząc młody heavymetalowy zespół o nazwie Łzy Szatana. Dziewczyny natomiast stanowiły zalążek ogromnej rzeszy ich przyszłych fanek, wśród których – rzecz niemal pewna – spory odsetek miał być również gruppies. Chłopcy ćwiczyli sumiennie, zarówno w aspekcie muzycznym, jak i w obszarze codziennego życia gwiazdy rocka. Kamil zaś nie tylko został przyjęty do paczki, ale stał się również kimś w rodzaju menadżera zespołu jak również i zaopatrzeniowca. Zdecydowały o tym względy praktyczne, związane z jego szczególnymi umiejętnościami. Jeśli chodzi o działanie zespołu, skupiał się głównie na odbieraniu odpowiedzi od wytwórni płytowych na temat niewysłanego jeszcze do nich dema zespołu – jeśli odpowiedź była negatywna, takiego dema nie tylko nie było sensu wysyłać, ale nawet i nagrywać – oraz od klubów muzycznych w sprawie organizacji koncertów. W kwestii życia gwiazdy rocka Kamil korzystał ze swojego talentu tak jak zrobił to na początku, kiedy przyniósł ze sklepu paczkę papierosów, której ekspedientka nie chciała sprzedać Jurkowi. Zaopatrywał grupę w alkohol i papierosy bez konieczności posiadania takich nic nieznaczących i zbędnych rzeczy jak pieniądze czy dowód osobisty. Znalazł również uznanie wśród koleżanek, a to głównie z tego powodu, że wszystko robił wychodziło mu równie dobrze zarówno od przodu jak i od tyłu.
Kamil był wreszcie szczęśliwy. Nie tylko z powodu znalezienia własnego towarzystwa, w którym czuł się dobrze, ale też z racji fascynacji muzyką, którą to towarzystwo w nim zaszczepiło. Szczególnie upodobał sobie zespół Led Zeppelin, którego słuchał na okrągło, kiedy tylko mógł, a kiedy nie mógł, to podśpiewywał sobie utwory tego zespołu: te bardziej oraz te mniej popularne.
Pewnego dnia Kamil brał poranną kąpiel. Leżał, tak jak lubił, w wypełnionej gorącą wodą wannie, a łazienkę wypełniały kłęby pary unosząc lekki zapach olejku kokosowego, którego dolał do kąpieli w celu złagodzenia bólu głowy będącego efektem wczorajszej próby Łez Szatana. Nie do końca jeszcze obudzony, niemal nieświadomie zanucił jeden z większych hitów swojego ulubionego zespołu, utwór Stairway to heaven. Traf jednak chciał że – chyba z przyzwyczajenia – zrobił to od tyłu. Kiedy z jego słów padły zaszyfrowane w tej odwróconej wersji słowa Oh here’s to my sweet Satan, woda w wanie zrobiła się gorętsza, para przybrała ciemniejszy odcień, a unoszący się w powietrzu zapach kokosa wymieszał się z wonią siarki. W łazience pojawiła się rogata postać. Na wezwanie Kamila zjawił się u niego sam Książę Ciemności.
– Dlaczego się zakrywasz? – zapytał Kamila Szatan, bo ręka chłopaka natychmiast, kiedy tylko zauważył obcą postać w łazience, powędrowała w kierunku genitaliów, żeby je osłonić.
– Bo jestem nagi – odpowiedział Kamil.
– I myślisz, że nigdy cię nie widziałem nagiego? Przecież sam mnie prosiłeś żebym oglądał twoje grzechy. Ostatnio na przykład, jak z Marzeną… A zresztą, nieważne. Nie po to tu przyszedłem.
– To… – chłopak zmieszał się, bo powoli docierało do niego z kim właśnie rozmawia. Do tej pory traktował ten cały piekielny anturaż jako element strategii marketingowej zespołu, sam siebie miał natomiast za ateistę. Nie wierzył ani w Boga, ani, tym bardziej, w Szatana.
– To po co przyszedłeś? – Kamil dokończył pytanie.
– No bo mnie wzywałeś? – Szatan wydawał się być równie zdziwiony, co Kamil przestraszony.
– Ja? – chłopak denerwował się coraz bardziej.
– No przecież, że ty – odpowiedział Szatan. – A teraz powiedz czego ode mnie chcesz, bo trochę nie mam czasu.
– Ja… Skończyło już się to żeby, chcę ja. – Bo Kamil rzeczywiście chciał, żeby to wszystko już się skończyło. Żeby Szatan sobie już poszedł i zostawił go w spokoju. Ze zdenerwowania nie zauważył nawet, że wypowiedział to zdanie od końca.
– No cóż – odparł Szatan. – Co prawda umowa z górą była taka, że z Apokalipsą mieliśmy zaczekać do roku 2137, ale skoro sobie tego życzysz…
I wówczas zamknęła się Świątynia Boga, z oczu ludzi zniknęła Arka Przymierza. Trzęsienie ziemi ustało, a grad uniósł się ku ciężkim chmurom wiszącym nad światem. Działo się to wszystko przy przeszywającym powietrze dźwięku Siódmej Trąby.
***
1454 słowa.
#zafirewallem
#tworczoscwlasna
@George_Stark cóż za wspaniale absurdalne opowiadanie
@George_Stark Dziekuję bardzo jeszcze raz!
Czeka mnie pracowity pierwszy weekend wakacji
@George_Stark Świetne, obśmiałam się! A najbardziej z fragmentu: "Znalazł również uznanie wśród koleżanek, a to głównie z tego powodu, że wszystko robił wychodziło mu równie dobrze zarówno od przodu jak i od tyłu." - to jest tak absurdalnie urocze
Zaloguj się aby komentować
***
Ja, ty, my
- A może docenisz? -
pytanie zadała.
- Podejście swe zmienisz?
Tak bardzo bym chciała.
Oboje na sobie jesteśmy skupieni
lecz w taki sposób to nie zadziała.
Razem, a jednak nie połączeni:
my dwoje. Dwie dusze, dwa ciała.
Sam w raju będziesz swym przesiadywał?
Sama szczęśliwa w Edenie będziesz?
Pan jakiś miał zamiar, gdy nas powoływał,
więc może wygłośmy wspólne orędzie:
że życie nam łatwiej będzie przeżywać
gdy "ja" i "ty" w "my" skrywać się będzie.
***
#poezja
#tworczoscwlasna
Zaloguj się aby komentować
Kocham, jak malujesz! Zawsze będzie mi za mało!
Wyżej tę pochodnię!
Zanim dostrzegą jak żywioł ich chłonie,
upłyną wieki.
Wyżej pochodnię, kurwa, wyżej mówię!
Może choć jeden w porę się ocknie.
Wyżej pochodnię, nim wiatr rozniesie
iskrę za iskrą.
Ślepi są wszyscy, nikt nie chce widzieć
jak rośnie żywioł.
Patrząc przez gniew swój, już stają się martwi.
Jeśli choć jeden otworzy oczy,
temu pochodnię, kulę i miotacz,
dopóki umie utrzymać w ryzach.
Żywioł się wymknie,
jeśli zabraknie oczu rozwartych.
Wyżej pochodnię! Ślepniesz kolego,
oby nie musiał nikt ci wypomnieć,
że się tak dałeś samemu ponieść.
Komentarz usunięty
Zaloguj się aby komentować
[którego jesteśmy własnością, czarny boże wichru, nie pozwól nam śnić]
widzisz jaka cisza za oknem?
koty tam śnią swój mokry sen
ulice w tej ciszy też się robią mokre -
śliza się po nich senny dzień
nawet mordercy mają gdzieś domy
palą się światła pośród burz
i konający jest łakomy
gdy z skórą palców zjada kurz
o świt się modlą ćmy i ptaki
z różnych powodów - jednak wraz
w łóżkach niemowląt płaczą matki
widzące w dzieciach swoją twarz
w tych domach miękko ciemność mieszka
i je omija chłodny wiatr
zasłona nocy leży ciężka
jak na pościeli cienie krat
nie ma ucieczki z porzucenia
w tak beznadziejnie czarną noc
chociaż przez pustkę pędzi Ziemia
nie był zbawiony bóg, ni łotr
Teraz już dam wam spokój na jakiś czas.
#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem
Dobre wiersze, proszę wrzucać co jakiś czas
@kermelanik (Pamiętaj o społeczności)
Ponieważ ja lubię cytaty, to zacytuję kilka wersów, które w tej urzekającej całości urzekły mnie najmocniej:
nawet mordercy mają gdzieś domy
w łóżkach niemowląt płaczą matki
widzące w dzieciach swoją twarz
chociaż przez pustkę pędzi Ziemia
nie był zbawiony bóg, ni łotr
Ale jest też jeden, który zupełnie mi się nie podoba:
Teraz już dam wam spokój na jakiś czas.
EDIT: A w ogóle rymy też świetne: "oknem" - "mokre" czy "sen" - "dzień". Świetnie, że nie lubisz dokładnych.
Zaloguj się aby komentować
[lustro, które odbija lustro, które nie odbija nic]
wrzeciona snów i motki marzeń
ptaki zgubione poza niebem
dłonie, które nie były w parze
kamienie zagłębione w siebie
nie jesteś niczym, nawet jeśli
nie umiesz śpiewać w gwiazd harmonii
w czasie nie znika rytm tej pieśni,
bo czas stały, chociaż goni
już nawet pustka nie jest brakiem
a ledwie siecią sił napiętą
i każdy moment, choć jednaki
zmienia się w unikalne święto
sprzecznością jestem w ciszy świata
konundrum w ciele zagnieżdżonym
nicią, co cudze sny oplata
ptakiem ze skrzydłem przetrąconym
#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem
Zaloguj się aby komentować
[przednówek]
ostatnio, wreszcie, śmierć nie chodzi głodna
miła, starsza pani z mieszkania na piętrze
ma dwa koty tłuste - wojna i choroba,
które z każdym rokiem przyrastają większe
kto wie, czy tej wiosny, rozpulchnionej deszczem,
przeorane pola czarnoziemu westchną
ciepłym wiatrem ulgi - czy do zimy jeszcze
pod płaszczykiem mięsa będą wrzały lekko
przylaszczki już kwitną, kiedy szydełkuje
śmierć serwetki z fobii nieprzespaną nocą.
psy wyją za oknem - pewnie znowu czują
jak w okopach brudne zwierzęta się moczą
bardzo niepotrzebnie. miła starsza pani
przykryje koronką, równo nas uklepie -
tyle pięknej stali przetopiono dla niej,
że stara się dla nas jak może najlepiej
niedługo bzy strzelą do nieba kwiatami,
jak ranny żołnierzyk do głowy se strzela
i dzieci do szkoły pójdą z plecakami
i grillem rozkwitnie leniwa niedziela
koty na balkonie w plamach słońca leżą
grzeją futra miękkie, przyrastają w pasie
miła starsza pani bawi się z młodzieżą -
barwi nimi beton, rudym, ciepłym gwaszem.
#tworczoscwlasna #poezja #zafirewallem
@kermelanik bardzo dobry. Takie chce czytać.
@kermelanik o kurczaki, my tu do pięt ze swoimi wierszykami nie dorastamy! Witamy i prosimy o więcej 💛
I zstąpił artysta pomiędzy plebs.
Wrzucaj więcej, jeśli masz, bo czyta się świetne. A tematyka tego powyżej bardzo mi bliska, więc i przyjemność z lektury większa.
A i nie zrażaj się, że my będziemy się tutaj dalej w niższej lidze bawić.
Zaloguj się aby komentować
Osiem nóg ambicji
Nasza mama mocno się postarała przędąc kokon. Był on mięciutki, milutki, a zarazem bardzo wytrzymały. Leżałem sobie w nim jako jajeczko razem z moimi czterystoma braciszkami i siostrzyczkami. Było mi ciepło i przyjemnie. Fajnie też, że było nas tu tak dużo, bo jak wiadomo - w kupie zawsze raźniej!
Byłem jednym z pierwszych, któremu wyrosły łapki. Dalej wyglądałem jak jajeczko, ale z nóżkami. Mogłem się już poruszać choć dosyć nieporadnie. Taka to była ze mnie malutka, śmieszniutka nimfa. Miałem jednak ambicje. Chciałem zostać dużym pajączkiem! Zamierzałem dopomóc szczęściu i aktywnie się o to postarać. Więc gdy tylko poczułem, że moje ząbki już trochę stwardniały, wbiłem je od razu w moją małą siostrzyczkę. Wysysałem z niej życiodajne płyny i to było to! To na pewno przyspieszy mój rozwój!
Po pewnym czasie zrzuciłem z siebie tę nieporadną okrągłą powłokę. Zostałem w ten sposób prawdziwym pająkiem! Co prawda malutkim i niewiele mogącym, lecz już poruszałem się z dużo większą gracją. Mogłem już ćwiczyć bieganie i robiłem to z chęcią i nieustannie. Biegałem po wnętrzu kokonu jak tylko się dało - prosto, bokiem, do góry nogami, a nawet po głowach mojego rodzeństwa. A właśnie! Dzięki siostrzyczce w moim brzuszku byłem jednym z większych, o ile nie największym pajączkiem z całego kokonu!
Nadszedł czas kolejnego linienia, bo już nie mogłem się zmieścić w moim pancerzyku. Położyłem się więc na plecach i parłem i napierałem, aż ciasny karapaks, na którym leżałem w końcu pękł. Zacząłem wtedy wypychać się nogami i powoli uwalniałem po kolei każdą z nich, po chwili udało mi się opuścić starą chitynową skorupkę. Od razu spostrzegłem, że jestem większy, lecz byłem też śmiesznym żelkiem, prawie, że przeźroczystym. Musiałem na siebie uważać przez kilka najbliższych dni i cierpliwie czekać, aż mój nowiutki pancerzyk stwardnieje i stanie się dla mnie ochroną. Póki co wziąłem się za rozciąganie i ćwiczenia moich wyraźnie dłuższych nóżek.
Te kilka dni minęło jak z bicza strzelił! Czułem się już duży i silny, ale chciałem być jeszcze większy! Być dużym pająkiem to jest to! Zebrałem się więc z kilkoma braćmi i siostrami, wyróżnialiśmy się wielkością i sprawnością na tle reszty rodzeństwa, oprócz tego wyróżniała nas również ambicja. A dlatego też byliśmy tacy duzi i silni, bo każdy z nas na którymś z etapów rozwoju posilił się jakąś mniej poradną jednostką. Tak to już jest, że słabi choć w ten sposób mogą się przysłużyć dla dobra sprawy. Bo teraz my wykorzystamy naszą wielkość i siłę dla dobra reszty kokonu! Wzięliśmy się za jego metodyczne rozrywanie. W końcu będziemy mogli wyjść i polować na muszki i małe robaczki! Już nie będzie trzeba uszczuplać liczebności rodzeństwa i każdy będzie mógł pójść swoją drogą i się rozwijać! Od teraz każdy nasz brat i siostra będzie mógł wyrosnąć na dużego pająka!
Rozrywanie kokonu strasznie mnie zmęczyło, stanąłem trochę z boku i patrzyłem jak Stefek, choć nic nie robił, nie daje sobie rady z wygramoleniem się na zewnątrz. Jak on sobie poradzi w świecie zewnętrznym? Chyba zrobię przysługę i sobie i jemu - pomyślałem zatapiając zęby w Stefkowym karapaksie.
Kolejne dni po wyjściu z kokonu były dosyć przerażające. Biegałem wśród tumanów kurzu pod kanapą. Pamiętałem co mówiła mama, żeby nie wychodzić spod niej jak jest jasno, bo poza jej obrębem czeka nas tam wiele niebezpieczeństw.
- Te giganty, z którymi mieszkamy pod jednym dachem i żyjemy z nimi w symbiozie, mają tendencję do wpadania w panikę na nasz widok. A ich gwałtowny strach często przeradza się w akt bezrozumnej przemocy. - mawiała.
Z tego powodu byłem ostrożny i kilka dni poświęciłem na badanie najbliższego otoczenia i szukaniu pożywienia w obrębie bezpiecznego podkanapia. Raz wpadła mi na kiełka muszka owocówka, lecz cóż to za posiłek? Co najwyżej przekąska, po której zrobiłem się jedynie jeszcze bardziej głodny i spragniony rozwoju. Wiedziałem, że to stanowczo za mało, żebym mógł zrzucić kolejną wylinkę. A taki właśnie był mój cel! Dodatkowo miałem ambicję zrobić to jak najszybciej!
Pewnego dnia poczekałem na skraju podkanapia, aż zrobiło się ciemno. Ruch w pokoju ustał i nie wyczuwałem już żadnych wibracji, oprócz delikatnego powiewu powietrza z otwartego okna. Zamarłem w bezruchu i czekałem cierpliwie starając się wypatrzeć swoją ofiarę. Swoją szansę na dalszy rozwój.
- Cierpliwość to największa pajęcza cnota. Ważniejsza niż szybkość i siła. - mama powtarzała nam te słowa, aż do znudzenia.
Mijały kolejne godziny i nic się nie zmieniło. Przez ten czas zauważyłem tylko kilka muszek owocówek w dosyć dużej odległości. W pierwszym odruchu chciałem biec za nimi i choć trochę się posilić, powstrzymałem się jednak. To by mi nic nie dało, gdyż ofiara musiała być zdecydowanie większa. Chcę zostać dużym pająkiem i nie będę zadowalał się byle drobnicą!
Nagle poczułem delikatne wibracje i po chwili spostrzegłem to na co czekałem. Nie była to nawet mucha, lecz najprawdziwszy tłusty karaluch! Na pewno będzie on dla mnie wyzwaniem ale powinienem dać sobie radę! Byłem największy z całego kokonu, więc jak nie ja to kto by podołał takiemu zadaniu?!
- Dasz radę, dasz radę, jeszcze chwila. - mamrotałem, a karaluch się zbliżał.
- Jeszcze kawałek, jeszcze troszeczkę...
Wyskoczyłem spod kanapy i rozpocząłem szaleńczy bieg w stronę niczego nie spodziewającego się karalucha! Jeszcze chwila i zatopię kły w tym tłuściutkim karaczanku! Będę duży! Będę silny!
I kiedy miałem już robić ostatni sus w jego stronę, zostałem oślepiony. Cały pokój rozświetliło sztuczne światło, a ja wybity z rytmu przystanąłem i patrzyłem chwilę za czmychającym pod szafę karaczanem. Zaraz poczułem jednostajnie narastające drganie. Czyżby to był pisk? Po chwili dołączyły do niego dużo silniejsze rytmiczne drgania. Czyli muszą to być kroki. Nim zdążyłem połączyć to wszystko w logiczną całość, spoglądałem już w swoje przeznaczenie - był to legendarny i mityczny kapeć zmierzający nieubłaganie w moim kierunku. Już nie zdążę uciec! Już nic nie zrobię! Już nie będę duży! Trudno. Pozostaje mi przyjąć to ze spoko...
#zafirewallem #tworczoscwlasna
Ale smutne
No nie zaden stoicyzm tym razem! Dawać mi tu lamusa / lamuske co juniora zkapciowali będzie wpierdol no nie wytrzymam.
Pomysł fantastyczny, wykonanie kapitalne. Czyli nie ma sensu swojego opowiadania dodawać, bo i tak będzie gorsze.
Zaloguj się aby komentować
***
Panu młodemu
Niewiele się zmieni, gdy się ożenisz
U twego boku wciąż będzie stała
Ta sama osoba, którą tak cenisz
Co z twoich żartów od zawsze się śmiała
I gdy sześciopak na bebech zamienisz
Ona tak samo będzie cię kochała
Gdy chrapiesz, chorujesz, albo gdy seplenisz
Przyjmuje to wszystko, jest wyrozumiała
Czy będziesz w bogactwa wielkie opływał
Czy na manowce ją i siebie wywiedziesz
Czy k'niebu pogróżki będziesz wykrzykiwał
Będzie już zawsze, gdy więzy z nią spleciesz
Wszak kobieta ta, co stół ci nakrywa
To miłość żywa, najszczersza, prawdziwa
#tworczoscwlasna #poezja w Kawiarni #zafirewallem
No i takiej kobiety trzeba szukać, a nie Anetki
Zaloguj się aby komentować
Spalone Harvastery, podobno samozapłon, podobno to częste.
@Airbag prawda to?
@Byk myślę, że to prawda. Tak samo jak kombajny.
@Byk Nie chyba. Sam nie widziałem nigdy na żywo spalonej leśnej maszyny. Jestem na grupie facebookowej zulowców i zdarzały się zdjęcia spalonych maszyn, ale bardzo rzadko. Może się nie chwalą.
To są maszyny za bardzo gruby pieniądz, gdyby się często zapalały to nikt by ich nie używał chyba.
Na zdjęciu jest harvester (do cięcia i forwarder (do wożenia).
Może nieszczęśliwy wypadek, a może jakieś porachunki, kto wie ¯\_(ツ)_/¯
@Byk z drugiej strony jak tak o tym myślę, to to, co napisałem w pierwszym poście nie do końca jest prawdą, bo jak byłem na stażu, to widziałem zapłon maszyny leśnej. Inna sprawa, że był to totalny gruz...
Nawet mam zdjęcie z tamtej akcji, całe szczęście szybko udało się grata ugasić i nie było większych szkód
Zaloguj się aby komentować
W sekcie indywidualistów
Brak wyznawców,
Tam każdy jest kapłanem.
W sekcie indywidualistów
Brak jednego bóstwa,
Choć każdy wyznaje "swoje JA".
W sekcie indywidualistów
Ekstatycznych proroków brak,
Bóstwo spogląda wprost z lustra.
W sekcie indywidualistów
Mówią że możesz wszystko,
Przesłaniając rozsądne wiele.
W sekcie indywidualistów,
Choć jest ich tylu,
Tak naprawdę każdy jest sam.
#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
@moll nie ma nic gorszego niż banda indywidualistów
@moll
Indywidualista kapłanem,
Indywidualista Pan,
Indywidualista prorokiem,
Indywidualista sam.
Wow. Mam jakiś obraz w głowie. Ale nie wiem czy widziałem go czy to moja wyobraźnia.
Wszyscy jesteśmy indywidualistami tak bardzo podobnymi do siebie.
Taki podkład proponuję.
Zaloguj się aby komentować
• Nikon D7000
• Tamron SP 70-300 mm f/4-5.6 Di VC USD
• Lightroom
#fotografia #tworczoscwlasna #mojezdjecie #nikon #pilkanozna
Zaloguj się aby komentować
Temat: Grecka utopia
Rymy: syzyfowa - kryzysowa - konie - balkonie
Zasady:
-
Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
-
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
-
Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
-
Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
-
W nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis
(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)
#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #naczteryrymy
Praca iście syzyfowa,
Sytuacja kryzysowa -
Jak sprowadzić dzikie konie
Do nowej stajni na balkonie?
Pisanie wierszy to taka praca syzyfowa.
Wieczorem w kawiarence walka kryzysowa.
I choćby w nocy śniły się po stepie pędzące konie,
I tak wyjdzie wiersz o Greku srającym na balkonie.
Dobrze, a teraz powiedz "sy-zy-fo-wa"
fyfysofa! - witajcie, oto logopedia kryzysowa
czasem myślę, może lepiej patrzeć na konie
nie robić nic, leżeć na leżaczku na balkonie
Zaloguj się aby komentować
kto ma niech trzyma kciuki dziś wieczorem, z kilku powodów:
-nasza animacja Legion dziś bierze udział w konkursie OGIEŃ W GŁOWIE w Zgierzu (można wpaść za darmo na fajną imprezę i głosować)
-czekam na akceptację lub odmowę bardzo fajnego zlecenia
-pierwszy raz biorę udział w połowie maratonu nocnego we Wrocławiu (cel: nie umrzeć)
więc byle do poniedziałku!
#animacja #tworczoscwlasna #bieganie
Masz numer buta 47?🤔
@SunSenMeo 41, ale mam pół metra wzrostu
Ale zajebisty cosplay!
Zajebista animacja do zajebistej nuty.
Props za nawiązania do rzeczywistych członków zespołu.
Zaloguj się aby komentować
@Byk ..tylek
@pol-scot nie podsłu...
@Byk to z komiksu Hugo...
@Byk bardzo ładne zdjęcie
@Suodka_Monia Dziękuję Słodka
Mam dysonans poznawczy, bo już któryś raz komplemetujesz moje zdjęcie, ale nie grzmocisz... @Suodka_Monia
@Byk jaki film? Obstawiam gold albo vision
@adam_photolive tfu na psa urok na Kodaka, na 90% Fuji, ale nie jestem na miejscu, napiszę Ci w przyszłym tygodniu. To akurat scan z minilabu.
Zaloguj się aby komentować
***
Raj bez Ewy
Adam stąpał już wtedy po Ziemi,
a Ewa dopiero stworzona być miała.
- Panie. A może ten plan swój przemyśl? -
wątpliwość taka Adamem targała.
Pan plan przemyślał i zamiar zmienił:
Ewy nie stworzył - za co mu chwała.
Adam korzystał z rajskiej przestrzeni,
a miał tam wszystko, co dusza chciała.
I ryby łowił, owoce z drzew zrywał,
oprócz z jabłoni, tej w trzecim rzędzie;
z niej przecież zrywać Pan zakazywał.
Wąż nawet do niego nie zagadywał,
bo wiedział dobrze co z tego będzie:
Adam okropnie odchorowywał
jedzenie jabłek: miał po nich wzdęcie.
Jak widać szczęścia, co Adam używał,
sekret w jelitach musiał się skrywać.
***
Tym razem ten wytwór jest pozakonkursowy, bo reżim formy sonetowej skapitulował przed treścią, ale pozwolę sobie go opublikować, a nawet opatrzeć tagami:
#nasonety
#zafirewallem
#poezja
#tworczoscwlasna
Bóg stworzył Adama,
a Adam pyta: a dama?
@George_Stark to mi ptlrzypomina fragment Testosteronu o tym, że wszystko dla bab
@George_Stark jednak miałeś inną wizję niż ja xd
@splash545 A jaką miałeś?
A, dobra. Już widziałem.
Zaloguj się aby komentować