#tworczoscwlasna

43
3222
#naopowiesci

Zasady i opis naszej zabawy znajdziesz o, tutaj.

Pomysł na to opowiadanie przyszedł sam. No, może trochę inspirowany filmikami Drain Cleaning Australia.
Absolutnie obrzydliwe filmiki, oczu się oderwać nie da. Gorąco polecam.

***

Gumiaki

Niecodziennie człowiek budzi się w głuszy (norweskiej, lub innej zimnej) ubrany w strój renifera, przywiązany pasami transportowymi do drzewa. Niecodziennie też widzi naokoło siebie grupę upalonych nastolatek przebranych w stroje - nazwijmy to - wiedźmie (choć ewidentnie kupione na Shein czy innym Temu). A jedyne, czego chciałem, to kupić solidne gumiaki.

Ale zacznijmy od początku. Przedstawicielowi klasy średniej - nomen omen niemogącemu zapewnić sobie godnego życia za swoją pensję… czy to w dalszym ciągu jest klasa średnia? - po ukończeniu studiów nie zostaje za wiele dostępnych ścieżek życia do wyboru. Nie urodziłem się w opływającej w luksusy rodzinie, nie miałem zapewnionego mieszkania po rodzicach (ani nawet kawalerki po babci, bo stara dalej dycha), a matematyka stosowana, którą studiowałem, okazała się nie być zbyt przyszłościowym kierunkiem. No, chyba że zacząłbym bezpłatne praktyki załatwione po znajomości na dwa lata przed rozpoczęciem nauki. Może wówczas zapewniłbym sobie jedno z tych miejsc pracy, które trzydziestu siedmiu osobom z mojego roku udało się obsadzić. Jako trzydziesty ósmy, musiałem zacząć kombinować.

I tak trafiłem do pana Zenka. Pan Zenek, człowiek wybitny, prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą nierejestrowaną. Słowem, pracuje na czarno. Jego samego można też pomylić z czarnym, bo pan Zenek nie wierzy w ochronę przed słońcem. Skutkiem tego jest skóra ciemna prawie tak, jak u Olisadebe. Tylko bardziej zaorana bruzdami. No i Olisadebe nie był taki wysuszony.

Pan Zenek jest prawdziwym fachurą i człowiekiem, którego po prostu trzeba znać i mieć namiar do niego w gotowości. Zajmuje się jedną ze strategicznych, kluczowych i niezbędnych dla społeczeństwa profesji. Pan Zenek bowiem jest zawodowym odtykaczem kibli, odpływów i kanalizy wszelkiej. 
A ja mogę z dumą powiedzieć, że jestem jego uczniem. Czeladnikiem. Terminatorem.

Pan Zenek to dobry kumpel mojego ojca jeszcze z woja. Razem trafili do jednego czołgu ćwiczeniowego (Bażant 7) i od tamtej pory tworzyli silną, prawdziwie męską przyjaźń: ilekroć widzieli się na mieście, wpadali sobie w ramiona i obiecywali, że wyjdą wspólnie na piwo. I tak co kilka miesięcy przez przeszło 45 lat. 
W czasie jednego z takich spotkań na mieście mój ojciec wymyślił nawet hasło reklamowe dla pana Zenka: “Zenka odtykanie jest tak dobre, że o panie!”. Mój chlebodawca wydrukował je sobie nawet na wizytówkach. W sensie, takich pociętych karteczkach z domowej drukarki, bo na zwykłe wizytówki trochę szkoda mu kasy. Mam w planie zamówić mu porządne wizytówy z okazji jego siedemdziesiątki.

Razem z panem Zenkiem jeździmy na nagrane roboty i przepychamy, co wlezie. Toalety, zlewozmywaki, umywalki, wanny, kanalizę w blokach, odpływy na podjazdach… Nawet nie wiecie, jak wiele rur jest obecnie zapchanych. I w każdej sekundzie na całym świecie jakiś pan Zenek, cały ochlapany syfem, wykonuje mocniejsze pchnięcie przepychaczką i triumfalnie krzyczy: “Poszłaaaa bestiaaaa, kur&%aaa!”. A jego pomagier może doświadczać tego triumfu, kąpać się w tym blasku spływającym na niego z faktu bycia w tym miejscu, o tym czasie, przy tym klopie.
Nie ma lepszego uczucia pod słońcem.

***

Nadeszła jednak jesień, i okazało się, że spadające liście wyrządzają więcej szkody, niż możnaby się po nich tego spodziewać. Oprócz standardowego udrożniania toalet i zlewów mamy teraz około 230% wzrost zapotrzebowania na odtykanie odpływów garażowych i rynien. Bo wiecie, chcę, żeby moje studia się jednak do czegoś przydały, to robię panu Zenkowi statystyki. Wszystko wrzuciłem do Excela, pokategoryzowałem, przygotowałem formuły, podział na tygodnie, miesiące i lata… Pan Zenek co prawda złapał się za głowę i powiedział: “Chłope-e, ty to nie masz czasu na co marnować, na dziewczynki byś poszedł, a niee”, ale ja wiem, że kiedyś to się przyda.

No, w każdym razie, wzrost zapotrzebowania na usługę odtykania rur zewnętrznych wzrósł na tyle dramatycznie, że pan Zenek zdecydował się powierzyć mi część swoich klientów. Jest to nobilitacja, jakiej się nie spodziewałem. Do tej pory byłem tylko “przynieś, wynieś, pozamiataj” (i to dosłownie), a teraz nagle dostałem swój sprzęt (a raczej pożyczony przez pana Zenka z akompaniamentem głośnego: “Tylko mi tu niczego nie popsuj!”) i mogę swoim samochodem (a w zasadzie mojej matki, bo i tak nigdzie nie jeździ, to co ma tak stać) pojechać na robotę do klienta!

Był tylko jeden problem. Gumiaki.
Od kiedy pamiętam, moje stopy były wybitnie niewymiarowe. Tam, gdzie u normalnych ludzi są szerokie, tam u mnie są wąskie. Tam, gdzie powinny być wąskie, są szerokie. Nie mówiąc już o tym, że pięta wystaje mi w tak dziwaczny sposób, że nie ważne, jakiego buta używam, i tak robią mi się pęcherze na piętach. Bezpieczne są tylko klapki, no ale w klapkach na robotę nie pojadę. Dość już się nasłuchałem o grzybicy stóp pana Zenka, której nabawił się w osiemdziesiątym siódmym za sprawą klapków. I tym bardziej nie chciałem pożyczać butów od niego. Grzybica to nie moja para kaloszy.

Przed swoją pierwszą robotą postanowiłem więc poszukać sobie porządnych gumofilców. Zostały mi trzy dni na znalezienie idealnej pary.
Pierwszego dnia wyprawiłem się do okolicznego dużego miasta, Piły. Bilet na PKS kosztował 8 złotych. Postanowiłem odnotować tę kwotę i dodać ją później do arkusza z wydatkami na robotę, by uzyskać pełny koszt zakupionego obuwia.
Niestety, wyprawa okazała się być płonną. Schodziłem pięć różnych sklepów obuwniczych. Wybór gumiaków był niezadowalający, a to przełożyło się na brak odpowiedniego obuwia na moje płetwy. Podobnie było w sklepach wędkarskich, koniarskich oraz majsterkowych. Wszystkie dostępne egzemplarze obuwia nie nadawały się na moje platfusy.
Odnotowałem w arkuszu 8 złotych za bilet powrotny i postanowiłem kontynuować poszukiwania następnego dnia.

Tym razem stwierdziłam, że zaufam Internetowi. Co prawda robota nagrana jest na jutro, ale jeśli znajdę coś odpowiedniego i się sprężę, to będę mógł pojechać nawet do innego miasta, zakupić optymalne gumiaczki, i wrócić do domu na ciepły budyń wieczorem.
Rzeczywistość zmusiła mnie do pohamowania swojego entuzjazmu. Po dwóch godzinach szukania dalej byłem w czarnej dupie. Wielokrotnie natykałem się na te same modele, które widziałem już w Pile. Pozostałe sklepy nie oferowały za wiele więcej. Traciłem nadzieję.
Na dwudziestej stronie Google trafiłem jednak na intrygującą wzmiankę. Ktoś na forum internetowym “Heksegummistøvler” przywołał informację o niesamowitej parze gumowego obuwia, za które - według Google Translate - “można zabić”. Opisał w nim, że prosi o kontakt każdą zainteresowaną osobę, to “poświęci się i tę ofiarę uczyni”. Według tłumacza gumiaki miały rozmiar 44, więc w sumie mój, a przynajmniej tak wywnioskowałem z przetłumaczonego wierszyka:

W Dunderlandu lesie
Zbierze się czterdzieści i cztery
Czarne jak śmierć wodery
Ofiarę panu przyniesie

“Ten Google się wyrabia! Zrobił tak, że wierszyk się rymuje!”, pomyślałem.
Chociaż ogłoszenie sprzedaży gumiaków w formie wierszyka brzmiało trochę niepoważnie, to stwierdziłem, że zaryzykuję. Ahoj, przygodo!
Pani sprzedawczyni o nicku Johanne_Nielsdatter nie podała, co prawda, ich ceny, ale postanowiłem napisać do niej mimo to. Sprawdziłem nawet loty, i w okolicy Dunderlandu znajduje się lotnisku, z którego są ode mnie loty za 10 złotych w obie strony. 
Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Dopisałem, naturalnie, bilety do kosztów w tabelce, spakowałem plecak (zostawiając przezornie miejsce na gumiaczki), i ruszyłem na lotnisko. W międzyczasie Johanne odpisała mi, że nie może się doczekać i że rytuał jest gotowy. Być może translatorowi chodziło o “obiad”, tylko źle przetłumaczył - to miłe z jej strony, że ugości strudzonego wędrowca pożywieniem!

Cztery godziny później byłem już w powietrzu, otoczony przez innych rodaków, ruszających w stronę kraju lubującego się w lukrecji za pracą. W duchu śmiałem się, że oni jadą tyrać, a ja jadę po buty do tyrania i jeszcze tego samego dnia wracam do naszej pięknej ojczyzny.

Na lotnisku wypożyczyłem najtańsze (i w zasadzie jedyne) dostępne auto - Fiata Pandę. To zawsze są Pandy. Zawsze tak samo zmęczone przez życie i zawsze tak samo śmierdzące w środku. Tyle dobrego, że ktoś w przypływie geniuszu zawiesił w środku Wunderbauma - dzięki temu mam w co wsadzać nos, gdy chcę zmienić jakość powietrza, którym oddycham. Szkoda, że to wanilia.

Do Dunderlandu jedzie się piękną drogą pośrodku lasu. 30-kilometrowa podróż minęła w trymiga, umilana zgrzyto-szumami radia niemogącego dostroić się do stacji. Gdy do miejsca docelowego zostało mniej, niż pół kilometra, zacząłem się rozglądać. W końcu jednak dotarłem do punktu oznaczonego wysłaną mi przez Johanne pinezką. Zatrzymałem auto na leśnym parkingu i wysiadłem.
Spokoju tego miejsca nie da się opisać. W tle słyszałem szemrzący strumyk, gdzieś niedaleko w drzewach dzięcioł wykonywał ciężkie operacje na otwartych drzewach. Podszedłem do jednego z drzew, by podziwiać porosty - niewątpliwą oznakę czyściusieńkiego powietrza.

Za plecami usłyszałem kroki. Odwróciłem się, ale było za późno - przed oczyma mignęło mi coś na kształt wielkiej lagi, a po sekundzie poczułem silne łupnięcie w głowę. Osunąłem się na kolana i odpłynąłem świadomością ponad Midgard.

***

Nie wiem, po jakim czasie się ocknąłem. Podniosłem lekko głowę i spróbowałem się przeciągnąć, ale poczułem, że jestem skrępowany. Jak się okazało, skrępowano mnie pasami transportowymi pana Zenka, które wziąłem ze sobą do plecaka, by w razie czego opasać swój plecak, żeby mieścił się do tej maciupeńkiej półki na bagaż podręczny. Dodatkowo, ktoś przebrał mnie w jednoczęściowy strój - jakiegoś renifera, czy ki ch*&j... Na pewno sam poliester, bo siedząc na zimnej ściółce nie czuję żadnych odmrożeń w pośladkach. Izoluje fenomenalnie.

Rozejrzałem się nieco nieprzytomnie, i wtedy zobaczyłem przed sobą TO.
Gigantycznego. Rozbebeszonego. Łosia.
W jedną chwilę oprzytomniałem, tętno skoczyło mi jak na obronie magisterki. W co ja się wpakowałem? Czy tak krew na pasach transportowych jest moja, czy łosia? I gdzie są moje obiecane gumiaki?!
Dotarło też do mnie, że nie jesteśmy z łosiem sami. Naokoło nas w lesie siedzi ogromna grupa nastolatek popijających nieokreślone napoje ze srebrnych kielichów. Każda jedna przebrana jest jak na Halloween.
Wyróżniają się wśród nich trzy. Siedzą tuż przy łosiu i głośno między sobą debatują, zakładam, że po norwesku. Kompletnie nie rozumiem, co mówią, i wyłapuję tylko pojedyncze powtarzające się: “ofring”, “ritual”, “djevel”, “narkotika”... 
W pewnym momencie jedna z nich, wyglądająca na mocno sfrustrowaną, podchodzi do mnie i wyciąga rękę. Mimowolnie kulę się, bojąc się znowu oberwać w łeb, ale ona tylko podnosi mój plecak, który najwyraźniej cały czas leżał obok mnie. Otwiera go i zaczyna w nim grzebać, po czym wyjmuje…
“Ej, panna, tego nie bierz, to jest udrożniacz do rur”, mówię jej. Panna patrzy na mnie, kompletnie nie rozumiejąc.
“Legemiddel? Urter?” - pyta, wskazując na torebkę z udrożniaczem, którą zawsze mam ze sobą w razie czego. Pan Zenek nauczył mnie, by być zawsze przygotowanym. W sumie nikt na lotnisku nie powiedział mi, że nie wolno przewozić samolotem takich rzeczy, to czemu nie?
“U-droż-niacz. Do robienia drożności… Kurna… no, dróg. Takich w wodzie - dróg w wodzie.” 
“Drug!” - pani ciemnogocka triumfalnie podnosi torebkę i woła do koleżanek przy łosiu: “Idioten hadde med seg en hel pakke med narkotika! Vi er frelst!”
Nim zdążę coś powiedzieć, dziewczyna wpycha mi jakąś szmatę do ust i biegnie do łosia. Z wielkiej torby podróżnej wyciąga bongo i woła do innych grupek. Po chwili przedstawicielki różnych kręgów podchodzą do niej z własnymi bongami i nabijają sobie bongo moim udrożniaczem. A to nie byle jaki udrożniacz, bo autorskiej receptury pana Zenka!

Gdy każda z grupek ma już udrożniaczowe bongo, dzieje się coś jeszcze bardziej kuriozalnego. Panny zapalają świece i zaczynają śpiewać dziwne gardłowe pieśni. Chwytają się za ręce i powoli ruszają w powolny pląs wokół mnie i łosia, który - jak teraz myślę - ma jednak lepiej ode mnie. Jego trud już skończon.
Aż nagle pieśni i tańce się kończą. I wszystkie pannice, jak jeden mąż, siadają w swoich kręgach i dobierają się do bong. Każda z nich bierze bucha, odkasłuje, bierze kolejnego i podaje koleżance.

A potem wszystkie zaczynają się chwiać. I ściągać z siebie ubrania. I bredzić coś po norwesku. 
Aż w końcu padają jak muchy.

***

Zapada cisza.

Gdzieś w oddali dzięcioł znowu zaczyna leczyć chore drzewa.
Strumyk cicho szemrze.

A ja jestem tu, otoczony przez upalone małolaty, które nie kontaktują z bazą, w środku lasu gdzieś między Szwecją a Norwegią, przywiązany uwalonymi łosią krwią pasami transportowymi, które pożyczył mi mój pracodawca, a za dwie godziny powinienem być u klienta na robocie…

Pan Zenek mnie zabije.

#tworczoscwlasna #opowiadanie w kawiarni #zafirewallem
Wrzoo userbar
d507b6f7-673f-4237-9873-9a859e6ed9d0
splash545

@Wrzoo karwasz twarz nie zawołało mnie tu

(╯°□°)╯︵ ┻━┻ zaraz się zabieram za czytanie

splash545

@Wrzoo bardzo fajne opowiadanie Pan Zenek to chyba nie pamięta o #codziennepiciu . Bardzo trafny opis męskiej przyjaźni. Ładny wierszyk, absurdalna wyprawa i klimaty rytualne to jest coś co lubię. Midsommar mi się trochę przypomniał

A jeszcze dobry ten obrazek z głową wystającą poprzez przednią szybę samochodu xd

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję za uznanie mojej twórczości przez duże TFU. I przepraszam za spóźnienie.

Dziś tematyka bliska memu sercu.

Temat: kosmos

Rymy: miast - gwiazd - czarny - marny

#zafirewallem #naczteryrymy #tworczoscwlasna
CzosnkowySmok

Międzymiastowa


Otworzyli dla nich bramy swoich miast 

Oczekując błysku fleszy od tych gwiazd 

Stawili się, lecz wieść to list jest czarny 

Eter kawiarenkowiczów rym niesie marny

PaczamTylko

Lśnią światła orbitalnych miast

zasilane energią prosto z gwiazd

tylko w Afryce biedny lud czarny

dalej siedzi w chatkach, los ich marny

Porsze

Wyemigrowali do miast

By poczuć gwiazd blask

Lecz zamiast gwiazd pada cień czarny

Los człowieczy bywa marny

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#czytajzhejto #tworczoscwlasna

Przypowieść o tym, jak szukać przyjaciół, rozpoznać północ w lesie i myć zęby.

(dla Dyzia)

Do wielkiej i głębokiej dziury wpadł obywatel Zajączek, co nigdy do niczego nie wpadał. Dziura głęboka i ciemna, ale gdzieś dalej widać światełka cztery. Otóż nie. Nie była to winda jadąca pociągiem, a obywatel Wilk w towarzystwie obywatela Miszki. Siedzi więc nasza trójca dzień cały, siedzi i patrzy jeno spod byka, spod zająca, a czasem wilkiem. Gdy nadszedł wieczór i zwyczajowo zrobiło się, yyyy, mroczniej, Misza poszukał ciemnego kąta - co nie było specjalnie trudne, a obywatel Wilk nastawił budzik na szóstą. Po chwili było słychać słodkie chrapanie i delikatny szczęk zębów. Punkt szósta zerwał się obywatel Wilk, zrobił dwanaście pompek przy asekuracji obywatela Miszy. Następnie obywatel Misza podszedł do martwego ciągu, ale przypomniał sobie, że to dzień nóg, więc weszły przysiady. Żeby nie było, obywatel Zajączek zrobił przebieżkę w miejscu, oraz stanie słupka.
Koło południa ktoś złamał gałązkę na perymetrze obywatela Miszy, przyrżnął w coś, oraz wyraził swoją opinię o czyjejś matce, w języku słynnego Wańki Morozowa i niejakiego Dostojewskiego. Na wszelki wypadek, nasi bohaterowie zamilkli bardziej. Jedynie obywatel Zajączek wyraźnie żałował, że w szkole unikał nauki języków obcych. Oraz fizyki. I matematyki. Biologii, historii, literaturoznawstwa. I matematyki. Zajęć praktycznych, wychowania obywatelskiego i oczywiście matematyki.
Czas miło płynął, muszki brzęczały, górą wiatr szumiał w koronach, a obywatel Wilk z pomocą kukułki dowiedział się ile milionów wygra już wkrótce na loterii. Wieczorem wszystko się powtórzyło z jedną maleńką zmianą. Obywatel Zajączek życzył wszystkim dobrej nocy, co obywatel Misza skwitował głośnym pierdnięciem, ale przeprosił! Rankiem, słonko wcale nie poprawiło nastroju naszym pułapkowiczom. I może stąd, pierwsze co zobaczył po przebudzeniu obywatel Zajączek, to wpatrujące się w niego wielkie, czerwone oczy obywatela Wilka.
- no nie mamy wyjścia - rzucił obywatel Wilk. - Będziemy musieli kogoś zjeść.
Zapadła jamowa cisza, a obywatel Misza obrócił łeb w kierunku obywatela Zajączka. I tu stał się rzecz niesłychana. W porywie serca, obywatel Zajączek stanął słupka, wypiął pierś, uniósł brodę, splótł łapki na klacie i gromko zawołał:
- Nie, o nie, nie zgadzam się! Nie damy zjeść naszego Miszy!
Niedźwiedź zamrugał, wolno obrócił łeb w kierunku obywatela Wilka, a atmosfera jakby zgęstniała stanowczo i wilczo.

Koniec.
ef69761d-e64f-4a08-9364-be66c2714ac1

Zaloguj się aby komentować

Pozostawiona na placu boju przez kolegę @plemnik_w_piwie , który bezczelnym piorunkiem na piętnaście minut przed dwudziestą postawił mnie w roli jedynej dzisiejszej czterorymującej wybieram temat nastepujący:

Temat: honor

I poddaję szanownej braci kawiarenkowej rymy:

Rymy: wziąć -siąść - mniej - lżej

Pamiętaj o społeczności

#zafirewallem #naczteryrymy #tworczoscwlasna
40657000-fd6d-48ba-ac84-540ad1fe5f95
splash545

Gdy coś postanowisz i do tego chcesz się wziąć

Miej swój honor i to rób, choć mózg ci każe siąść

Motywację zyskasz w trakcie, myśl tylko trochę mniej

Potem wejdzie rutyna i będzie dużo lżej

Porsze

Chciało się za dużo wziąć

Teraz trzeba w więzieniu siąść

Prawicowych posłów jakby mniej

Polsce w końcu zrobi się lżej

Pan_Buk

Jie man pasakė, kad lenkų kalboje žodis take yra "wziąć"

O jei noriu prisėsti prie alaus, tai reiškia "siąść"

Dabar turiu mažiau pinigų, o tai lenkiškai reiškia "mniej"

Ir mano piniginėje yra kaip... tai sunkus žodis... "lżej".

Zaloguj się aby komentować

Morskie oko, ale bardziej w smoczym wydaniu Kolejna mała, smocza skrzynka-książka z Apaturiowego warsztatu już prawie gotowa, do kompletu z innymi żywiołami Miałam małą zagwozdkę, jak opracować oprawę oka, ale ostatecznie uznałam, że motywy wodorostowe będą pasować - na wierzchu pudełka jest wzór przezroczystej sieci, a wiadomo, że w sieci zawsze zaplącze się jakieś wodne zielsko...

Więcej moich prac tradycyjnie na #apaturiart

#rekodzielo #handmade #tworczoscwlasna #diy #hobby #chwalesie #fantasy #fantastyka #smoki
49483578-3f77-4dda-9cc6-6f3e459e2f1b

Zaloguj się aby komentować

Dobra napisałem soneta do XXX punkowo-diabelskiej bitwy #nasonety

***

Sukkub 

Raz na imprezie punk mocno skwaszony 
Nie od zozoli - wpierdalał kartony 

Wtem patrzy i widzi jakiego sukuba 
Piersi powabne, czupryna ruda 
Lecz rogi też miała odkrył przerażony
A pod pachami to skrzydła, czy błony?!

"I chuj, że to demon!" - I tak ją przedmucha! 
"My z innych gatunków, więc nie będzie brzucha!"
Z takim to tekstem zaczepił pannicę 
"Chodź Ci pokażę w kamienicy piwnicę"

Jej jakby na to, po brodzie coś ścieka
Lecz on się nie razi! To też go urzeka!
"Jebać piwnicę!" ściąga jej bluzkę i stęka
Maca wnet cycki, całuje po rękach

A tym kogo maca to Cygan - 'Meksykan'
Piersi ma owłosione i nie nosi stanika

***

A on za to był tak napruty, że nie ogarniał. 

#zafirewallem #tworczoscwlasna
0dd45ec6-e567-413b-96ce-22725e80651d
CzosnkowySmok

@splash545 niech pierwszy rzuci kamieniem... XDDD

DiscoKhan

@splash545 ola gringo, tobie tekili to już wystarczy na dzisiaj.

AndrzejZupa

Przeczytałem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bravo!

dd57b0b5-6174-4dfd-afbf-06725acef824

Zaloguj się aby komentować

Wczorajszą rymowanką zdażyło mi się wygrać. Więc dziś czeka mnie związany z zadaniem zadania pewien wysiłek, zwany również jako -

Temat: Trud

Rymy: chłop - pogodzony - kop - skończony

GL&HF

Pamiętaj o społeczności
I jej dodaniu istotności
#zafirewallem #naczteryrymy #tworczoscwlasna
9ab30df4-ee8c-415a-9777-ecc85416530b
Porsze

Piłkarz niczym chłop

Z losem pogodzony

Zbyt ciężki jest kop

Trud więc skończony

jakibytulogin

Dostał kulkę w serce chłop,

Ze śmiercią już pogodzony.

Lecz wrócił jako robokop,

Trud jego nie skończony.

Kronos

Jesteś baba a nie chłop,

Z nijakością pogodzony,

Przyda ci się w dupę kop,

Twój czas jeszcze nie skończony!

Zaloguj się aby komentować

! Pamiętaj o społeczności !

Nie wiem, kto, ale ktoś w ostatniej chwili cofnął panu @plemnik_w_piwie pioruna, i zostałam sama na placu czterorymowego boju.
Przyjmuję zatem ten oręż i dziś będę nosić go z dumą.

Temat: błędy, na których się uczymy
Rymy: wody - młody - raty - daty

Zasady:

- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę, 
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu, 
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego, 
- Super zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Elokwentny wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

Tagi:
#poezja  #tworczoscwlasna  #zafirewallem  #naczteryrymy
Wrzoo userbar
jakibytulogin

Przestań mi Yodę szkalować!


Tak się podrzuca dowody -

Ucz się aspirancie młody.

Ten śmieć trafić ma za kraty,

Ma gnić w pierdlu dziad brodaty!

CzosnkowySmok

#moderacjacontent


Ofca włazi znów do wody

Oczk mu mówi - dawaj młody!

Spawacz krzyczy - nie na raty..

- Etat! - Huxley - pisz mandaty!

strzala666

@Wrzoo Od spuszczenia wody -

- młody -

- zacznij spłacać raty -

do końca swej daty.

Zaloguj się aby komentować

Kilka osób jest zainteresowanych moją pracą. Czyli realizacją TV i szeroko rozumianymi mediami. Miałem zrobić cykl odcinkowy o mojej pracy, ale uznałem, że lepsze będzie #ama
Jeśli ankieta będzie się zgadzać, jutro gadamy w temacie tworzenia telewizji, filmów i treści video w sieci.
Biorę pod uwagę ilość głosów w ankiecie i ilość piorunów posta.
Zatem: chętnych zapraszam jutro o godz. 18.00 pod tagiem #produkcjatv
Wołam zainteresowanych: @AlvaroSoler @psalek @Half_NEET_Half_Amazing
#ciekawostki #tworczoscwlasna #pracbaza
530ee5d9-6d1f-41b8-ba53-50b3aff256dc

Czy robić ama o produkcji TV

405 Głosów
Hi-cube

@Klamra jakie są stawki za bycie paskowym w TVP obecnie a jakie były wcześniej? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

LoneRanger

@Klamra Kiedyś pracowałem w stacji ze słoneczkiem i jak miałem drugą zmianę, to na jej koniec takim jak ty zanosiłem wydrukowaną ramówkę z Provysa Na jeden kanał księga na kilkadziesiąt stron. Tyle zmarnowanego papieru.

Rmbajlo

wyłącz tą tibię na prawym ekranie

Zaloguj się aby komentować

Pani @moll zapodała jakże zacny temat, od razu mi się spodobał.

Jest dużo błędów interpunkcyjnych, bo jestem na nie ślepy i zwyczajnie ich nie widzę.
Liczba słów: 1089

Wakacje

Czterech kolegów: Marian, Janek, Łukasz i Krzysztof  podczas wakacji przed nowym rokiem akademickim, na początku września, postanowili wybrać się do Miami na 2 tygodnie. Lot minął bezproblemowo, jetlag trochę dawał o sobie znać, ale na następny dzień po przylocie czuli się dobrze. Postanowili zrobić drobne zakupy, zjeść coś na mieście i się wyszaleć.Gdy szli na plażę Janek zobaczył aktorkę Clarę Jones, która była filigranową brunetką i piwnych oczach, nie wiele starsza od niego, więc postanowił zagadać ją o zdjęcie i odszedł na chwilę od kolegów mówiąc: “Poczekajcie chwilę na mnie, chcę coś sprawdzić”. Janek podchodzi i mówi:
“Prze prze praszam, czy to Pani grała w filmie:Skazani na sukces?” - jąkając i drżąc się zapytał Janek
“Tak, to ja.” - z uśmiechem odpowiedziała aktorka
“Czy mogę zrobić sobie z Panią zdjęcie?” - J
“Pewnie, tylko wyluzuj się trochę, czemu jesteś taki zestresowany? - C
“Dziękuję, zawsze jestem nerwowy rozmawiając z kobietami, dodatkowo rozmowa z sławną i bogatą jest trudniejsza.” - J
“To, że jestem aktorką przez co mam pieniądze i sławę nie czyni mnie już człowiekiem, że należy się mnie bać” - C
“W sumie nie wiem nigdy nie rozmawiałem z kimś takim” - J
“No to teraz masz okazję. Jak Ci się film podobał?” - C
“W porządku był chociaż to takie kino dla kobiet, o miłości itp. Moją uwagę sceny taneczne przykuły. Pani już wcześniej tańczyła czy to na potrzeby filmu?” - J
“Już nie mów mi na Pani tylko normalnie Clara bo nie jestem aż tak stara. Jak byłam młodsza sporo gimnastyki uprawiałam i chodziłam na lekcje tańca.” - C

Tak sobie normalnie gadali, a reszta kolegów patrząc na nich zaczęła się niecierpliwić.
“Ile oni już tak gadają?” - Marian
“Godzina dochodzi” - Krzysztof
“Dobra niech se gadają widać po nim, że dobrze mu się rozmawia i kobitka ładna to normalne, że stracił poczucie czasu. Najwyżej poczekamy jeszcze 5 minut i jak dalej będą gadać pójdziemy sobie gdzieś indziej, a Janek zadzwoni gdy skończy.” - Łukasz
“Niech będzie, maksymalnie 5 minut” - M
“Spoko poczekam.” - K

W tym momencie rozmowa Janka z Clarą dobiegała końca bo Clara spojrzała na zegarek, przypomniało jej się, że niedługo ma jedno spotkanie służbowe. Janek zrozumiał, ale oboje uznali, że miło się rozmawiało i fajnie by było jeszcze pogadać więc wymienili się kontaktami, oraz wstępnie się na wieczór jeszcze umówili na spotkanie. Janek cały czerwony poszedł w kierunku zniecierpliwionych kolegów.
“No idzie kurwa mistrz podrywu, ile można gadać z jakąś babą?” - K
“Ale jesteś czerwony haha” - Łukasz
Janek usiadł na ławce, napił się wody wziął kilka głębokich oddechów po czym powiedział:
“Gorąco jest, więc mam czerwoną twarz, spokojnie, udaru nie dostanę.” - J
“Dobra dobra, nie jest taka zła temperatura, weź się przyznaj, że ta kobitka ci się spodobała, bo ciężko też oddychasz.” - M
“No może i tak, miło się rozmawiało, ale szkoda, że to ostatni raz, niby dałem jej kontakt do siebie, ale to bogata aktorka, nie ma czasu na taki plebs jak ja. Za wysokie progi.” - J
“No to trudno, ochłoniesz trochę w wodzie i się wyluzujesz, dawajcie idziemy na plażę.” - K 
Chłopaki na plaży czas spędzony aktywnie, pograli w siatkówkę z obcymi ludźmi wyluzowali się nad wodą, oraz opalali i gadali. Potem na mieście spotkali Leo Messiego, z którym zrobili sobie fotki i dostali autografy. Pokręcili się po pubach czy centrach rozrywki dobrze się bawiąc. 
Gdy zaczęło się ściemniać Janek dostał wiadomość od Clary: “Hej, jesteś chętny za godzinę spotkać się na plaży, weź swoich kolegów a ja mogę koleżanki wziąć”. Szybko się zgodził, poszli do hotelu się jeszcze odświeżyć a następnie wszyscy spotkali się na plaży. Clara wzięła 3 koleżanki, wszystkie urodziwe, jednak żadna nie była znana tylko to są przyjaźnie z czasów szkolnych, których kariery potoczyły się inaczej jednak kontakt cały czas utrzymują z sobą. Jedynie głębsze emocje było widać między Jankiem i Clarą a reszta po prostu starała się spędzać miło czas i poznając nowe osoby. Jedna koleżanka miała z sobą gitarę więc zaczęła grać, inni za to śpiewali. Koło 2 wszyscy wrócili do siebie bo byli zmęczeni, jednocześnie zadowoleni z przebiegu dnia. Całe 2 tygodnie minęły na relaksie, dobrej zabawie, poznawaniu siebie nawzajem. Jednego dnia chłopaki wyskoczyli nawet na mecz Interu Miami, jednak nie było tak fajnie, jak oglądając europejską piłkę. Fajny widok znanych nazwisk, jednak nie ma co ukrywać są tutaj na emeryturze w między czasie kopiąc piłkę. Panowie byli lekko zazdrośni i wszyscy myśleli:”Trzeba było grać w piłkę zamiast się wspinać po drabinie edukacyjnej, tak to skończę jako nikt, na emeryturze po 70. Ci natomiast 35 lat, siedzą w ładnym ciepłym mieście i jeszcze im za to płacą.”
Relacja między Clarą a Jankiem układała się dobrze, mimo bycia, z różnych światów, traktowali się równo. Mieli podobne charaktery, nie lubiący dużych grup, romantycy, delikatni więc się dogadywali. Lubią tę samą muzykę np. klasyczną i jazz. Co do muzyki to Janek chciał się pochwalić, że Chopin to był Polak bo głupia amerykanka nie będzie wiedziała, jednak ona się nie dała. Reszta chłopaków głównie się skupiała na zabawie i wyluzowaniu przed nowym rokiem akademickim. Gdy zbliżał się ich koniec pobytu jedynie Janek nie chciał wracać do Polski, a już szczególnie na uczelnię, mimo, że został mu ostatni rok.
“Panowie, nie chce mi się wracać. Zostanę tu na dłużej, na uczelnię raczej wrócę, już dokończę ten ostatni rok. Zresztą nic się nie stanie jak ominę pierwszy tydzień zajęć.” - J
“Chłop co się zakochał na wakacjach i nie wraca do domu. Trzymajcie mnie haha” - K
“Dobra jak tam chcesz nie, w Polsce się zobaczymy to opowiesz nam czy warto było zostawać.” - M
“Weź nie świruj, gdzie będziesz mieszkać skoro hotelu już nie mamy?” - Ł
“Gadałem z Clarą mogę u niej posiedzieć do końca miesiąca i potem wrócę.” - J
Wszyscy byli zszokowani jednak wiedzieli, że na zakochanego chłopaka nie działają żadne argumenty więc odpuścili dyskusję i mieli tylko nadzieję, że nic mu się złego nie stanie, oraz bezpiecznie wróci do domu. 
Do końca czas z Clarą świetnie spędził, widział chemię między nimi, dowiedział się sporo o branży filmowej, oraz sam lekko nauczył aktorstwa, panować nad stresem. Oglądali razem filmy, wychodzili na miasto, grali w gry imprezowe, spacerowali sporo. Na pamiątkę zrobili sobie mnóstwo wspólnych zdjęć. Nie żałował ani trochę wspólnie spędzonego czasu, ale miał świadomość, że nic nie trwa wiecznie i musi wrócić do domu. Clara zawiozła go na lotnisko a ten był bardzo zestresowany. Trzymając jej dłonie, patrząc w oczy powiedział:
“To były najlepsze wakacje w moim życiu. Proszę obiecaj mi, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - J ze łzami w oczach.
“Obiecuję, będziemy mieli kontakt i zobaczymy się.” - C
Janek na koniec ją przytulił po czym poszedł na lotnisko. 

#naopowiesci #zafirewallem #tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

W życiu "poety" przychodzi od czasu do czasu czas na autorefleksję. Może ona być na przykład związana z mnogością wyprodukowanych przez owego "poetę" wytworów. Wystarczy jednak ładnie ubrać to wszystko w homeryckie porównania i wtedy całość można na spokojnie przetrawić, a później, na jeszcze spokojniej, z siebie wydalić:

***

A, sram na to!
czyli Przesyt
albo Karma dla ducha
albo Perystaltyka

Przez Apollina jestem natchniony!
Dziewięciu Muzom składam pokłony!
Kolejna już dzisiaj skuteczna próba:
co nie zaczynam, to mi się uda!

Niczem Horacy, jam oślepiony
blaskiem poezji! Uduchowiony!
Wiersze to moja karma dla ducha:
dwa dania i deser! Też chciej posłuchać!

A te posiłki jadajmy obfite!
Smaków próbujmy, co nieodkryte!
Pragniesz dokładki? Ja na nią czekam!
Na deser zaś swój sonet polecam.

Aż tu coś nagle zaczyna mnie skręcać!
Ucisk w jelita przenosi się z serca!
Biegnę poszukać jakiegoś nocnika!
Natura mnie wzywa! Perystaltyka.

***

#nasonety
#zafirewallem
#poezja
#tworczoscwlasna

I sonet di proposta