#recenzja

0
110
#recenzja
Pierniki tak dobre, że Ci kwiatki w doniczkach uschną z zazdrości.

Paczka pierników otrzymana od cioci @moll
Powinienem Was przeprosić za brak materiału fotograficznego, ale wziąłem jeden na spróbowanie, powąchałem z bliska bo z daleka już czuć było najwspanialszy zapach piernika w historii zapachów piernika.
No i w tym momencie pomyślałem: "a co tam, jeszcze jednego zjem" i się okazało że zeżarłem wszystkie xDD

No to teraz szczegółowo:

  • Zapach: Wspaniały, czuć z daleka. Pachnie wręcz modelowo, wyobraź sobie że czytasz bajkę i w tej bajce opowiadają o świątecznym zapachu piernika unoszącym się w całym domu. No to dokładnie taki ma Zapach jak sobie wyobrażasz.
  • Konsystencja: Doskonała, nie za twarde, nie za miękkie. Idealne.
  • Smak: Najbliżej co mi przychodzi do głowy żeby opisać ich smak to Ambrozja znana z mitologii greckiej. Gdyby Zeus jutro wpadł na shopping przedświąteczny do Kato to w restauracji by kazał sobie podać właśnie te pierniki.

Moja ocena 11/10, pierniki cioci @moll powinny leżeć w Sevres obok wzorca kilograma jako wzorzec doskonałości w ogóle.

@UmytaPacha nie czytaj, to nie jest post dla Ciebie. Nie chcę przed świętami Cię denerwować i zazdrość że to ja wygrałem i je zjadłem jest tutaj zdecydowanie niepotrzebna xD

#jedzzhejto #pierniki
entropy_ userbar
moll

@entropy_ nie chcę Ci psuć zabawy, ale Paszka była szybsza z odbiorem paczki


https://www.hejto.pl/wpis/kocham-kielecki-majonez-kocham-chopina-polonez-kocham-kotka-gdy-jest-smol-lecz-n


Nie wiem jakim cudem to przegapiłeś

Zaloguj się aby komentować

Recenzja: "Okręty starożytnego świata 3000-500 p.n.e."

Pan Adrian K. Wood popełnił w swoim czasie pewną książkę o starożytnych okrętach, którą obdarzył następującym tytułem: „Okręty starożytnego świata 3000-500 p.n.e.”, w której to jego kompanem w funkcji dobrego rysownika był, jak zawsze niezawodny mistrz pędzla, pan Giuseppe Rava. Jest to publikacja wydana w tradycyjnej formie dla tego typu prac publikowanych przez słynne brytyjskie wydawnictwo Osprey, które od lat specjalizuje się w wydawaniu popularnonaukowych prac z zakresu historii wojskowości.

Tym razem, zakres czasowy omawianej książeczki jest niesamowicie długi, ponieważ walki na powierzchni akwenów wodnych są niemalże tak samo stare, jak jednostki pływające, stworzone ludzką ręką. Jest tak dlatego, że „Pokój - szczęśliwość; ale bojowanie byt nasz podniebny”, jak to napisał kiedyś nasz rodziny renesansowy poeta - Mikołaj Sęp-Szarzyński (ok. 1551 - ok. 1581).

Okręty bojowe, które w praktyce bardzo często pełniły funkcje statków handlowych (zależało to od siły tych, na których się natknięto), przeszły długą ewolucję w opisywanym okresie starożytności. Jest ta ewolucja, w zasadzie tylko zasygnalizowana na kartach omawianej pracy z racji jej niewielkich rozmiarów. Wiele treści w książkach omawiających wojny morskie z odległej starożytności ma, przynajmniej częściowo charakter hipotetyczny, i w tym przypadku wcale nie spotykamy się z wyjątkiem. Bardzo ciekawa jest hipoteza o możliwych kontaktach, zarówno handlowych, jak i tych militarnych, między państwami-miastami sumeryjskimi oraz ośrodkami z predynastycznego Egiptu. Została postawiona na podstawie analizy scenek przedstawionych na nożu Gebel el-Arak, który wykonano ponad 5000 lat temu z krzemienia i kości hipopotama. Jest to bardzo odważne, niemniej jednak nie jest to wcale nieprawdopodobne w swojej wymowie wnioskowanie pana Wood'a, któremu za intelektualną odwagę należy się pochwała, ponieważ kontakty handlowe pomiędzy tymi cywilizacjami nie wykluczają przecież spotkań między nimi o naturze mniej przyjaznej.

Pewną ilość miejsca została w tej broszurkowej publikacji poświęcona szczegółom budowy okrętów w omawianym okresie oraz ich zmianom, jakie szły razem z upływającymi latami.

Jest to pozycja książkowa, którą z czystym sumieniem można polecić wszystkim adeptom starożytnej marynistyki w naszym regionie świata. Jest ona przyjemna w odbiorze zarówno tym czytelniczym, jak i tym wizualnym.

Gdzie kupić? https://www.poczytaj.pl/ksiazka/okrety-starozytnego-swiata-3000-500-pne-wood-adrian,434570?pp=5

https://imperiumromanum.pl/recenzje/recenzja-okrety-starozytnego-swiata-3000-500-p-n-e/

#imperiumromanum #ksiazki #recenzja #ciekawostki #historia #rzym #antycznyrzym #gruparatowaniapoziomu #listaimperiumromanum #ciekawostkihistoryczne #ancientrome #wojsko #europa #swiat #militaria #qualitycontent #archeologia
0e7825f8-d318-48a8-b42d-b15e952e4495

Zaloguj się aby komentować

@Astro dzięki za polecajkę z nożami
Miałam już wcześniej coś skrobnąć, ale noże w takim użyciu, że nie było kiedy się zebrać ze wszystkim xD
Ale jak już sobie potłam, to mogę się podzielić wrażeniami

To po kolei:

Samura harakiri - aktualnie mój najulubieńszy w całej kuchni. Ostry (w żadnym nie poprawiałam fabrycznego ostrzenia), długość ostrza wystarczająca do takiego codziennego krojenia - mięso, warzywa, czasem bułkę, jak nie mam nic innego pod ręką. Dobrze leży w ręce i jest leciutki. Dla mnie kwestia estetyki okładzin jest drugorzędna, więc takie o czarne zwykłe są spoko

Samura golf - tutaj ryłam z nazwy, baba co se golfa kupiła xD ale tak poza nazwą nóż na poważnie. Ten też leciutki, też dobrze leży w ręce, perforowaną rękojeść da się dobrze domyć, chociaż trochę się bałam, czy syf będzie z tych piłeczek wyskakiwać dobrze, ale jest nieźle, estetyka nie wpływa ani na higienę ani na wygodę, więc mi pasuje.

Pikutki Böker - wzięłam dwa, na zdjęciu poglądowo jeden, ale oba śliczne są! I pikutkowate, tu się niczego więcej nie da powiedzieć.
Wrzuciłam porównanie z victorinoxem, bo mam jednego i dużych różnic nie ma, więc na jedno wychodzi.

Aaaaa, jakby ktoś pytał - u mnie drobne łapy, ale mój chłop ma porządne grabie i jemu też noże pasują.

#noze #kuchenneszpeje #recenzja

Edyp: jakby ktoś szukał, to jest sklep z tymi nożami
29994122-dbbe-45ce-9296-a1d6e7d853b1
dd4a5a71-1739-4dfc-b6b5-9ca08c0308c9
VonTrupka

btw kolejnego przepisu

czym doprawiasz surówę z czerwonej kapełsty poza olejem, solą i pieprzem?

coś mi dzisiaj szwankuje wszystko, w tym również zmysł powonienia i nie wiem co by wybrać aby nie gryzło w dziąsła


druga rzecz bo tak mnie naszło, jest w tym blogerze możliwość dodania reakcji i komentarzy w przepisach?

czy za sekcję komentarzy robi hlejto?

AndrzejZupa

Mam takiego golfa ale od Fiskarsa - mój ulubiony 😍

Niech się kroi!

GARN_

@moll jakiś czas temu kupiłem noże Nirosta i są ok plus osełka diamentowa

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
GoPro Hero 13 to kolejna odsłona kultowej serii kamer sportowych, która jednak rozczarowuje brakiem istotnych zmian względem poprzednika. Choć producent skupił się na drobnych usprawnieniach i eliminacji problemów znanych z modelu Hero 12, trudno oprzeć się wrażeniu, że nowa kamera jest bardziej marketingowym zabiegiem niż technologiczną innowacją.

Na pierwszy rzut oka GoPro Hero 13 nie różni się znacząco od swojego poprzednika. Minimalne zmiany wizualne (np. nowy grill pod obiektywem) oraz kilka kosmetycznych poprawek w interfejsie użytkownika nie zmieniają faktu, że to wciąż konstrukcja, którą znamy od lat. Obudowa zapewnia wodoszczelność do 10 metrów, a dotykowe ekrany LCD z przodu (1,4") i z tyłu (2,27") pozostają identyczne jak w poprzednich modelach – poprawne, ale nie wyróżniające się na tle konkurencji.

Z plusów warto wymienić nowe mocowanie magnetyczne, które ułatwia szybkie przepinanie kamery w różne miejsca. Kamera obsługuje też nowe wymienne obiektywy. Wybór jest spory, od Ultra przez Makro, czy Anamorficzny, który ma pojawić się w przyszłości, ponieważ w chwili pisania tego tekstu, jest wciąż niedostępny.

GoPro Hero 13 wyposażono w nową baterię o pojemności 1900 mAh, która wydłuża czas pracy do ok. 1 godziny i 10 minut przy nagrywaniu w 4K/60 fps – to o 20 minut więcej niż w Hero 12. Niestety, brak wsparcia dla szybkiego ładowania może irytować, ponieważ kamera potrzebuje aż 3 godzin, aby w pełni naładować baterię. Jest też nowa, osobno sprzedawana ładowarka, umożliwijaca równoczesne ładowanie dwóch baterii w czasie 2,5 godziny.
Irytować może również to, że nowe baterie ze względu na zmieniony kształt nie są kompatybilne ze wcześniejszym modelem.

Jednym z głównych mankamentów kamer z serii GoPro jest nadmierne nagrzewanie się. Jak jest w 13? Podczas pracy w zamkniętym pomieszczeniu kamera wytrzymała jedynie 39 minut, co jest znacznie gorszym wynikiem niż kamery konkurencji. Insta360 Ace Pro pracowała przez prawie 1 godzinę i 10 minut, a DJI Action 5 Pro prawie 2 godziny. Oczywiście mówimy tu o warunkach, w których nie było przepływu powietrza lub był on znikomy, ponieważ kiedy kamera była przymocowana do jadącego samochodu, roweru czy używana pod wodą, działała bezproblemowo. Natomiast niewybaczalna jest sytuacja, gdy kamera się przegrzewa podczas jednoczesnego ładowania i przesyłania plików do chmury.

Hero 13 wykorzystuje tę samą matrycę 1/1.9" i procesor co poprzednik, co skutkuje brakiem widocznych ulepszeń w jakości obrazu. Nagrania w słoneczny dzień są poprawne, ale w gorszych warunkach oświetleniowych kamera szybko traci na jakości. Stabilizacja HyperSmooth 6.0 wciąż działa bez zarzutu, a możliwość nagrywania w rozdzielczości 5,3K przy 60 klatkach na sekundę z utrzymaniem horyzontu do 27° jest w porządku.
Istnieje możliwość nagrywania filmów w 8 lub 10-bitowej głębi kolorów oraz w trybie logarytmicznym, zwanym potocznie płaskim, dającym duże możliwości podczas samodzielnej edycji obrazu. Jest również możliwość skorzystania z predefiniowanego trybu HDR.

Aparat daje możliwość robienia zdjęć w 27 MP w proporcjach 8:7, dzięki czemu mamy możliwość przycięcia ich do potrzebnego nam rozmiaru.
Jakość zdjęć jest w porządku, a kamera pozwala na robienie zdjęć nie tylko w formacie JPG, ale również RAW. Dodatkowo pozwala robić zdjęcia scen w trybie HDR oraz umożliwia korzystanie z trybu SuperPhoto, w którym kamera tworzy najlepsze zdjęcie, z kilku zdjęć robionych jednocześnie.

Kamera została wyposażona w nowy moduł WiFi 6 oraz Bluetooth w wersji 5.3, co zapewnia szybszą i bardziej stabilną komunikację. Łączenie ze smartfonem i zarządzanie kamerą nie stanowią żadnych problemów, a dla osób korzystających z chmury w usłudze Premium mam dobrą wiadomość - pliki są wysyłane znacznie szybciej.

Kamera oferuje liczne tryby nagrywania, m.in. Time Lapse, Time Wrap czy nowość – Burst Slo-mo, który umożliwia zwolnienie czasu nawet 13-krotnie w rozdzielczości 720p. Niestety, maksymalna długość nagrania w 5,3K w 120 fps wynosi tylko 5 sekund - serio. Co bardzo ogranicza użyteczność tej funkcji, a wręcz sprawia, że jest bezużyteczna.

Aplikacja GoPro Quiz dostępna na smartfona wymagana jest do pierwszego uruchomienia kamery, aby ją zaktualizować. Bez tego korzystanie z kamery nie będzie możliwe. Aplikacja tak samo jak kamera nie posiada języka polskiego, ale zrozumienie działania nie powinno stanowić wiekszych problemów, interfejs jest prosty i łatwyw obsłudze. Quik pozwala nie tylko na zarządzanie kamerą ale posiada również edytor do tworzenia prostych filmów na media społecznościowe. Dostęp do pełnych funkcji wymaga wykupienia subskrypcji Premium, która również zapewnia dostęp do Chmury dając nieograniczone miejsce na materiały z GoPro, ale dla plików z innych urządzeń jest to jedynie 25 GB lub 500 GB w droższej wersji Premium+.

Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku, ale kolejny raz GoPro praktycznie stoi w miejscu, a konkurencja w postaci Insta360 oraz DJI rozpycha się na rynku coraz bardziej, dając wszystko to, co powinno znaleźć się w sprzęcie w 2024 roku. Np. DJI Action 5 Pro - ekrany OLED, tryb nocny, fenomenalny czas pracy na baterii, świetnie sobie radzi z odprowadzaniem ciepła, szybka ładowarka itd. Insta360 Ace Pro 2 - 8k, bezzstatny zoom x2, tryb nocny, szybkość i łatwość obsługi, szybka ładowarka itd.
GoPro to firma, która zrewolucjonizowała rynek kamer sportowych, firma, która jest pierwszą myślą, gdy ktoś myśli o kamerze sportowej, i wreszcie firma, która przez lata była liderem na rynku, zaczęła zachowywać się, jakby zapomniała o swojej prawdziwej tożsamości, lekceważąc konkurencję, która z kolei wprowadza innowacje, ma własne pomysły i wyznacza nowe standardy.
GoPro w tym momencie płynie swoim statkiem tylko dzięki sile marki i temu, że jest grono osób, które jeszcze docenia, że GoPro to twardy zawodnik i jako kamera sportowa daje sobie radę w najgorszych warunkach. Czy to w powietrzu, na lądzie czy pod wodą można mieć pewność, że Hero 13 wszystko przetrwa. W kwestii budowy samej kamery i jej wytrzymałości nie można złego słowa powiedzieć, natomiast uważam, że to zbyt mało, aby w dzisiejszym bardzo szybko rozwijającym się rynku technologicznym utrzymać ten statek na wodzie.
#gopro #tworczoscwlasna #recenzja
23f4a665-97e7-420e-ac03-09203b0ad00e
6d4f109d-6bbc-47df-8a67-b88fb45f6e83
702c2e35-fce3-4600-a7cf-1e541a8f76fd
michalnaszlaku

Jest też wersja wideo dla tych, co chcą wiedzieć więcej.

https://youtu.be/3aQ2iadBSE8?si=3N1krBvigA5shQ5A

golden-skull

@michalnaszlaku Z serią GoPro już się pożegnałem. Teraz tylko Dji Osmo Action. Oglądam recenzję, dobra robota

Klamra

Od lat wolę DJI Action. Ładniejsza plastyka obrazka

Zaloguj się aby komentować

Recenzja: "Armia Antiocha Wielkiego"

Książka Jeana Charla Du Plessisa „Armia Antiocha Wielkiego. Broń, uzbrojenie ochronne i taktyka” jest szczegółowym i dogłębnie przemyślanym opracowaniem na temat militarnej potęgi Antiocha III, władcy imperium Seleukidów, który rządził w latach 223–187 p.n.e. Autor wnikliwie analizuje armię tego potężnego monarchy, ukazując jej strukturę, jednostki, rodzaje uzbrojenia oraz taktyki stosowane w kluczowych kampaniach. Książka wydana została przez wydawnictwo Napoleon V.

Autorem publikacji jest dr Jean Charl Du Plessis, który specjalizuje się w historii starożytnej, archeologii eksperymentalnej oraz historii walk.
Jednym z największych atutów publikacji jest szczegółowe podejście do opisu jednostek, jakie tworzyły armię Antiocha. Du Plessis omawia typy broni, takie jak włócznie, miecze czy katapulty, a także opancerzenie i hełmy, co rzuca światło na poziom technologii wojskowej w tamtych czasach. Prezentuje także interesujące informacje na temat różnorodności wśród jednostek bojowych, takich jak piechota, jazda czy oddziały słoni bojowych, oraz jak te jednostki były używane na polu bitwy.

Autor czerpie z bogatej bibliografii, korzystając zarówno z tekstów starożytnych, jak i nowoczesnych opracowań archeologicznych i historycznych; dzięki temu książka oferuje rzetelne i dobrze udokumentowane dane. Du Plessis z powodzeniem łączy historyczną narrację z analizą archeologiczną, co czyni tę pracę nie tylko książką dla historyków wojskowości, ale także cennym źródłem dla archeologów i osób zainteresowanych technologią starożytną.

Choć temat może wydawać się dość specjalistyczny, autor potrafi przekazać go w sposób przystępny nawet dla czytelników, którzy nie są ekspertami w dziedzinie starożytnej wojskowości. Styl pisania jest jasny i logiczny, a książka zawiera wiele ilustracji i schematów, które pomagają zobrazować omawiane kwestie.

Książka jest bardzo dobrze wydana, w twardej oprawie, i posiada bardzo dużo biało-czarnych ilustracji oraz map. Właściwa treść liczy 300 stron. Na końcu publikacji znajdziemy obfitą bibliografię, indeks praz ilustracje jednostek w wykonaniu pana Artura Klimko. Na duży plus – przypisy znajdują się na dole strony.

„Armia Antiocha Wielkiego” to pozycja wartościowa zarówno dla entuzjastów historii wojskowości, jak i badaczy zajmujących się okresem hellenistycznym. Jej największą zaletą jest szczegółowa analiza taktyki i technologii wojskowej seleukidzkiej armii, co pozwala lepiej zrozumieć, jaką rolę odgrywała ona w kształtowaniu polityki i historii tego regionu.

https://imperiumromanum.pl/recenzje/recenzja-armia-antiocha-wielkiego/

Gdzie kupić? https://www.poczytaj.pl/ksiazka/armia-antiocha-wielkiego-bron-uzbrojenie-jean-charl,595760?pp=5

#imperiumromanum #ksiazki #recenzja #ciekawostki #historia #rzym #antycznyrzym #gruparatowaniapoziomu #listaimperiumromanum #ciekawostkihistoryczne #ancientrome #wojsko #europa #swiat #militaria #qualitycontent #archeologia
3949f8f8-7291-4940-b9d1-e24d50420d8e
UmytaPacha

@imperiumromanum czemu oni robią takie brzydkie okładki no

Zaloguj się aby komentować

W końcu obejrzałem film "Znachor" z netflixa i oczywiście się mega rozczarowałem.

Jeśli ktoś liczy że zobaczy coś pokroju Znachora z 1981 roku, albo chociaż dobrej jakości adaptację powieści to muszę go zasmucić.

Znachor Netflixa to odgrzewany gniot pokroju Kogel-Mogel 3. Z powieścią to ma niewiele wspólnego, poza tym że tytułowy bohater stracił pamięć w wyniku pobicia, później film rozjeżdża się totalnie, nie ma syna młynarza, nie ma sklepu w którym pracowała Marysia. Jest przekolorowana historia, seks i nuda - bardziej rozczarować mnie nie mogli.

Daje 5/10 bo jedynie stroje i sceneria była znośna.

#filmy #znachor #recenzja
dildo-vaggins userbar
0ee83189-d081-4a14-8b36-dfc4b3340f6c
Kocurowy

Ale wiedz, że film z 1981 z książką też się różni. Ja traktowałem ten film jako alternatywna historię i nie jest tak źle.

D21h4d

A mi nowy Kleks też się podoba... Książka to nie scenariusz do filmu.

PanNiepoprawny

Nie wiem, czy można brać na serio opinie użytkownika o nicku "Dildo-Vaggins".

Zaloguj się aby komentować

Recenzja: Gladiator. Those about to die

Książka „Gladiator. Those about to die” autorstwa Daniela P. Mannixa to popularnonaukowa pozycja, która opisuje walki gladiatorów oraz inne rozrywki w starożytnym Rzymie. Pozycja wydana została przez wydawnictwo Replika.

Książka mimo, że została napisana w 1958 roku to wciąż cieszy się na świecie dużą popularnością i uznaniem za przystępny styl. Pozycja podbiła serce scenarzysty Ridleya Scotta, który napisał sceny w „Gladiatorze” oraz Rolanda Emmericha do stworzenia „Those About to Die”. Zaznaczyć jednak należy, że zgodność treści książki ze źródłami historycznymi jest raczej dyskusyjna.

Czytelnik do swoich rąk otrzymuje ponad 300 stronicową pozycję, która podzielona jest na 14 rozdziałów. Z przodu książki znajduje się krótkie wprowadzenie od autora, a z tyłu bardzo krótka bibliografia. Niestety brakuje tutaj przypisów i jasnych odwołań do wykorzystanych źródeł. Mimo, że autor w treści wielokrotnie wspomina antycznych pisarzy, moje próby odnalezienia wybranych informacji często spełzały na niczym. Wydaje mi się, że autor luźno bazował na pozyskanych informacjach, wzbogacając je obficie w swoje obserwacje i wyobraźnię. Z pewnością celem autora było zainteresowanie Czytelnika – powoduje to jednak to, że absolutnie książki nie możemy traktować jako bazy wiedzy o świecie gladiatorów, wyścigach rydwanów itd.

Samo wydanie pozycji jest bardzo eleganckie i poza paroma błędami tłumaczeniowymi, książkę czytało się bardzo przyjemnie.

„Those About to Die” to interesująca i dobrze napisana książka, ale jej zgodność ze źródłami historycznymi jest niepełna. Zaleca się traktowanie jej jako literatury popularnonaukowej, a nie jako autorytatywnego źródła wiedzy o starożytnym Rzymie. Dla pełnego obrazu warto sięgnąć również po bardziej akademickie opracowania.

https://imperiumromanum.pl/recenzje/recenzja-gladiator-those-about-to-die/

Gdzie kupić? https://www.poczytaj.pl/ksiazka/gladiator-those-about-to-die-mannix-daniel-p,598086?pp=5

#imperiumromanum #recenzja #ksiazki #ciekawostki #historia #rzym #antycznyrzym #gruparatowaniapoziomu #listaimperiumromanum #ciekawostkihistoryczne #ancientrome #wojsko #europa #swiat #militaria #qualitycontent #archeologia
-----------------------------------------------------------------------------
Jeżeli podobają Ci się treści, jakie gromadzę na portalu oraz, którymi dzielę się na social media, wdzięczny będę za jakiekolwiek wsparcie: https://imperiumromanum.pl/dotacje/
9c5c4f3b-ea22-417c-b888-b38de373b32c

Zaloguj się aby komentować

Dokładnie tydzień temu kupiłem soniczną szczoteczkę do zębów, model Philips Sonicare 6100. Bardziej chciałem jakiś model io od oral-b, ale philips pierwszy pojawił się na promo na amazonie za 279zł (z jakichś ~500zł ceny bazowej), więc skorzystałem.
Podchodziłem dość sceptycznie, bo nigdy nie dbałem jakoś super o higienę jamy ustnej - staram się myć zęby zawsze rano i wieczorem, ale generalnie pod tym względem byłem trochę brudasem - praca zdalna rozleniwia i czasami różnie bywało...
Dentyści już kilkukrotnie polecali mi szczoteczkę elektryczną, dziewczyna używa od lat, a ja nie mogłem się przekonać, bo uważałem, że tradycyjna szczoteczka jest aż nadto wystarczająca - ALE jak umyłem zęby pierwszy raz tą szczoteczką, to kurła, panie jakie to czyste, nigdy nie miałem tak czystych zębów.
Teraz nie dość, że mam super czyste zęby, nawet częściowo jakieś przebarwienia od kawy zniknęły, to jeszcze pojawiła się dodatkowo motywacja, żeby regularnie 2x dziennie je myć - mam nadzieję, że inwestycja zwróci się, jako oszczędność na dentyście
Jak ktoś się zastanawia, to polecam dać szansę szczoteczce elektrycznej, bo dla mnie to gamechanger.

#zeby #higiena #recenzja #szczoteczka
HmmJakiWybracNick userbar
Szpadownik

@HmmJakiWybracNick a te sonicare mają rotację czy tylko drgania jak typowa soniczna? Bo generalnie zwykła rotacyjna jest lepsza od zwykłej sonicznej, ale np. Oral B iO jest niby soniczna, ale ma też ruch rotacyjny, więc chyba jest nawet trochę lepsza od zwykłej elektrycznej.

Tylko jakby ktoś brał iO, to moim zdaniem nie ma sensu przepłacać za wysokie modele, bo taka iO3 ma dokładnie ten sam mechanizm.

gutek

Oral B mam i nie polecam, mamie kupiłem Philipsa podstawowego 7 lat temu i działa do dziś. Moja partnerka ma jakiś topowy model philipsa, tak samo jej rodzina i każdy z nich już reklamował bo się zepsuła xD No i nikt nie uzywa tych trybów za które się płaci.


Podsumowując - podstawowy Philips jest super, oral B jest słaby. Ale słaby oral B jest i tak nieporównywalnie lepszy od zwykłych szczoteczek czy nawet elektrycznych😎

meciasek

Ojej miałem philipsa tego z najwyższej półki (Prestige diamond clean hx9900).

Myła zęby ok, po miesiącu zaczęła wariować - bateria krótko trzymała i zaczęła hałasować.. no to cyk gwarancja. Ponad miecha czekałem by się dowiedzieć że autoryzowany serwis Philips do którego Amazon przesłał szczoteczkę nie jest w stanie naprawić booo nie mają części zamiennych xD


Skończyło się na pełnym zwrocie pieniędzy i zakupie oclean x ultra s

Zaloguj się aby komentować

Wanbo Da Vinci 1 Pro: Mimo Wad, Król Średniej Półki, który Obnaża Branżowe Wyzwania.

Wstęp:

W piątek otrzymałem w swoje ręce projektor Wanbo Da Vinci 1 Pro jako podziękowanie od klienta jako bonus. Jako, że na codzień korzystam z projektorów Epson to ciekaw byłem, co ma do zaoferowania aktualnie chiński rynek. Moja krótka recenzja skupi się na uwagach i ogólnym komentarzu dotyczącym branży chińskich projektorów domowych. Pominę szczegółowe specyfikacje techniczne i skupię się na subiektywnych ocenach i odczuciach.

Na pierwszy rzut oka projektor prezentuje się elegancko. Obudowa, choć wykonana z plastiku, robi pozytywne wrażenie, nawiązując do stylistyki Apple sprzed dekady, co w mojej opinii nie jest wadą. W przeciwieństwie do wielu innych projektorów o dziwacznym designie, ten jest neutralny i pasuje do każdego wnętrza, co jest dużym plusem. Minusem jest generyczny pilot Android TV, w którym funkcja regulacji głośności nie działała w aplikacjach tylko po podłączeniu do HDMI, co było dziwne. Może to wina akurat mojej jednostki.

Funkcje:

Sprzęt działa na Androidzie 11 Google TV, ale jego funkcje wydają się ograniczone. Mimo to mamy dostęp do sklepu Google, wszystkich aplikacji i asystenta Google to jakby wiele opcji brakowało. Osoba z odpowiednią wiedzą mogłaby bez problemu wgrać bardziej rozbudowany system.

Jeśli chodzi o jakość obrazu, mamy tutaj Full HD z możliwością odtwarzania do 4K. Projektor oferuje jasność 650 ANSI lumenów i automatyczną korektę ostrości oraz obrazu. Pomimo braku dokładnych pomiarów, jestem pozytywnie zaskoczony jakością obrazu i gradacją kolorów, biorąc pod uwagę cenę około 1100 zł. Niemniej jednak, na oko jasność wydaje się być bliższa 500 ANSI lumenów, co jest częstym problemem w branży, gdzie chińscy producenci często zawyżają parametry. Często spotyka się na Allegro projektory reklamowane jako mające 17000 lumenów, co jest mylące, ponieważ nie są to wartości ANSI. Nie testowałem sprzętem, po prostu wątpię.

Przetestowałem projektor na kilku grach i nie zauważyłem znaczącego opóźnienia wejścia, co jest dużym plusem. Oczywiście nie jest to sprzęt do profesjonalnego grania w Fortnite czy CS, ale do casualowej rozgrywki nadaje się idealnie.

Dźwięku nie będę szeroko komentować. Wbudowane głośniki są lepsze niż w wielu innych projektorach z tej półki cenowej, ale większość użytkowników i tak podłączy projektor do zewnętrznego systemu audio. Dźwięk z projektora ustawionego za plecami lub na suficie nie jest idealny do codziennego użytku.

Podsumowanie:

Podsumowując, czy poleciłbym ten projektor? Jeśli mówimy o budżecie do 2500 zł, to bez wahania. Wanbo Da Vinci 1 Pro oferuje wiele funkcji, które spodziewałbym się znaleźć w projektorze za 3000 zł, choć nie zawsze działają one perfekcyjnie. Automatyczna ostrość nie zawsze radzi sobie przy 130 calach, a jasność jest nieco niższa niż deklarowana. Jednak w idealnych warunkach projektor działa doskonale, co potwierdziła moja dziewczyna, która oceniła jakość obrazu jako "zajebistą".

Całość ukazuje fundamentalny problem branży: przesycony rynek projektorów w cenie zaczynającej się nawet od 300 zł, które obiecują 4K i 5000 ANSI lumenów, zmusza konkurencję do tworzenia urządzeń "All In One", które finalnie nie spełniają wszystkich oczekiwań. Gdyby producenci skupili się na jakości obrazu i zrezygnowali z mniej potrzebnych funkcji, moglibyśmy mieć naprawdę świetne projektory HDMI w przystępnych cenach. Czego przykładem jest ten projektor.

Wanbo Da Vinci 1 Pro jest dobrym przykładem na to, że można stworzyć udany produkt w rozsądnej cenie, gdzie te podknięcia nie są takie duże jak u konkurencji. Jeśli ktoś rozważa zakup taniego projektora z AliExpress za 300 zł, lepiej odłożyć nieco więcej i kupić ten model, który według mnie da tą namiastkę kina w domu.

#recenzja
137a6438-520e-4b69-8e55-38c4364cc8a1
Wiem, że rychło w czas, ale obejrzałem sobie wreszcie Cyberpunk: Edgerunners.

[edit: będą spoilery!]

Na plus:

  • ta lekka duma że maczali polacy w tym palce, noice, i że muza z polszy, i nawet mi nie było wstyd!
  • wstępniak, ending i ogólna estetyka całkiem fajna, kolorystyka mi bardzo podpasiła

Na minus:

  • może dawno nie oglądałem anime, dla mnie trochę przesadnie ckliwe, niektóre dialogi jakby trochę na siłę
  • walki z armiami samochodoczołgów przypominały wyścigi resoraków na Youtube
  • no i creme de la creme, dla którego w ogóle to piszę:

Kurna

Całe anime jest o tym, że gość dał się zabić żeby laska poleciała na drogą wycieczkę.

Niech będzie że tam została, ale weźcie pomyślcie jakby to brzmiało:
" - Cześć Anon, kocham Cię, ale Sosnowiec jest do dupy, a mi zawsze się marzyło zamieszkać w [kurwa, nie wiem] Chile."
" - Ok, idę rozjebać paru złoli, zabiję się przy tym, ale przynajmniej kupisz sobie tam domek"

Serio?

Wiem, że to podpada pod #blackpill , ale po końcówce nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że cała puenta życia głównego bohatera to jakiś smutny żart.

No ale nie powiem, zachciało mi się kupić grę, bo jeszcze nie grałem.

Ktoś miał podobne odczucia?

#recenzja #cyberpunkedgerunners #seriale #anime
pokeminatour

Bo tak było, cała puenta życia głównego bohatera to jakiś smutny żart - bo robił wszystko to co inni od niego oczekiwali, no i umarł szczęśliwy bo udało mu się te oczekiwania spełnić.

Zaloguj się aby komentować

Recenzja: "Historia naturalna. Tom IV: Ziołolecznictwo. Księgi XX-XXVII"

Książka "Historia naturalna. Tom IV: Ziołolecznictwo. Księgi XX-XXVII" autorstwa Sekundusa Gajusza Pliniusza to kolejna pozycja tego antycznego autora wydana przez Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Tłumaczenie ksiąg wykonane zostało przez Pana Ireneusza Mikołajczyka - profesora i filologa klasycznego z Torunia.

Podobnie, jak to miało miejsce w poprzednich wydaniach wybitnego dzieła antycznego pisarza, naukowca i dowódcy floty rzymskiej, mamy do czynienia z fachowym opracowaniem i tłumaczeniem z łaciny. Pan Ireneusz zadbał o wyczerpujący - blisko 40-stronnicowy - wstęp i omówienie przetłumaczonych tomów. Niestety, ponownie liczne przypisy znajdziemy na końcu książki, co nie ułatwia Czytelnikowi śledzenia dodatkowej treści.

Cała książka liczy niemal 1000 stron i jest kolejnym wybitnym rezultatem gigantycznej pracy naukowej polskiego tłumacza. Przechodząc do treści - ponownie pasjonaci i znawcy łaciny mają możliwość śledzenia tłumaczenia Pana Ireneusza (po prawej stronie) i porównywania go z oryginałem w łacinie (po lewej stronie). Jest to bardzo interesująca forma podania dzieła antycznego.

Jak czytamy we wstępie, kolejnych osiem ksiąg dzieła Pliniusza (XX-XXVII) skupia się na omówieniu ziołolecznictwa. Antyczny badacz robi przegląd roślin wykorzystywanych jako lekarstwa, opisuje kwiaty wykorzystywane do splatania wieńców czy przedstawia jadalne rośliny. Poznajemy także trapiące starożytne społeczeństwa choroby: "biały wrzód", "zmętnienie oka", "jaskrę", "łzawiący ropień", "gorączka", na które mają pomagać mieszanki ziołowe. Pliniusz bazuje w swoim opracowaniu naukowym głównie na greckich i łacińskich autorach - m.in. Teofraście. Co interesujące, antyczny badacz wspomina, że w leczeniu chorób stosowane są różnego rodzaju amulety i magia. Nie przekazuje on jednak, czy noszone talizmany były skuteczne; wypowiada się za to niepochlebnie o czarach.

Podsumowując, dzieło jest niezwykle ciekawym zbiorem wiedzy antycznych o chorobach i próbach radzenia sobie z nimi dwa tysiące lat temu. Tłumaczenie jest bardzo fachowe, a liczne przypisy uzupełniają i pomagają zrozumieć ukryty sens zdań. Bardzo polecam, zarówno starożytnikom, jak i pasjonatom.

https://imperiumromanum.pl/recenzje/recenzja-historia-naturalna-tom-iv-ziololecznictwo-ksiegi-xx-xxvii/

#imperiumromanum #ksiazki #recenzja #ciekawostki #historia #rzym #antycznyrzym #gruparatowaniapoziomu #listaimperiumromanum #ciekawostkihistoryczne #ancientrome #wojsko #europa #swiat #militaria #qualitycontent #archeologia
-----------------------------------------------------------------------------
Jeżeli podobają Ci się treści, jakie gromadzę na portalu oraz, którymi dzielę się na social media, wdzięczny będę za jakiekolwiek wsparcie: https://imperiumromanum.pl/dotacje/
8b7b769a-60e4-4e18-b1f1-2b27b9b376c9

Zaloguj się aby komentować

Recenzja: Vindolanda

Książka "Vindolanda" autorstwa Adriana Goldsworthy'ego to pierwszy tom najnowszej, na rynku polskim, trylogii poczytnego i znanego angielskiego historyka. Autor swoją pierwszą część serii osadza w roku 98 n.e. i opowiada o losach rzymskich żołnierzy, którzy służą w północnej Brytanii. Książka wydana została przez wydawnictwo REBIS.

Adrian Goldsworthy znany jest przede wszystkim ze swoich naukowych publikacji skupiających się na armii rzymskiej. Na całym świecie jest postrzegany jako wybitny historyk, który zdaniem wielu (np. Harry'ego Sidebottoma) ma największą wiedzę o legionach rzymskich, a co więcej, świetnie o nich pisze.

"Vindolanda" to próba autora odejścia od prac przekrojowych na rzecz powieści historycznych. Jego najnowsza seria skupia się na opisie północnej granicy imperium rzymskiego i zmaganiach żołnierzy rzymskich m.in. w forcie Vindolanda. Nie brakuje tutaj romansów i erotyki, a przede wszystkim scen batalistycznych.

Głównym bohaterem jest centurion Flawiusz Feroks, z pochodzenia Bryt, który staje na czele oddziału w północnej Brytanii i ma za zadanie uporządkować sytuację na granicy. Strata żony niejako zmusza go do skupienia się na służbie i zaangażowania się w skomplikowaną sytuację na północnej granicy. Nie brakuje intryg, niebezpiecznych misji oraz rywalizacji z druidami.

Warto nadmienić, że Vindolanda był to rzymski obóz, który powstał w I wieku n.e. i miał - tak jak wiele tego typu konstrukcji - na celu zabezpieczenie ziem w Brytanii znajdujących się pod panowaniem rzymskim. Liczne forty miały na celu odpieranie ataków plemion z obecnej Szkocji.
Obecnie Vindolanda to przede wszystkim liczne pozostałości po byłych konstrukcjach i liczne artefakty, które naukowcy znajdują po dziś dzień. Na terenie byłego obozu znajduje się także muzeum o historii Rzymu.

Co do wydania - jak zwykle należy podkreślić bardzo ładny wydruk, okładkę i ułożenie treści. Czytelnik otrzymuje dodatkowo mapę poglądową północnej Brytanii. Autor zadbał o to, aby nie zabrakło solidnej dawki wiedzy; w związku z tym na końcu publikacji znajdziemy notę historyczną i słownik, w których zamieszczono ważniejsze kwestie oraz terminy, użyte w treści.

Podsumowując, pierwszy tom jest absolutnie bardzo ciekawy i z pewnością zainteresuje każdego pasjonata historii Rzymu i wojskowości. Wiedza autora świetnie zagrała z akcją i warto docenić nowe dzieło pisarza.

https://imperiumromanum.pl/recenzje/recenzja-vindolanda/

#imperiumromanum #ksiazki #recenzja #ciekawostki #historia #rzym #antycznyrzym #gruparatowaniapoziomu #listaimperiumromanum #ciekawostkihistoryczne #ancientrome #wojsko #europa #swiat #militaria #qualitycontent #archeologia
e3007312-6aab-44a1-ab17-0eb498db7d48

Zaloguj się aby komentować

tytuł: Miss Americana (2020)
reżyseria: Lana Wilson
gatunek: dokumentalny
ocena: 5/10

Zawsze jak robię notatki to też streszczenie, ale tutaj dam już tylko jakieś wnioski.

Film jak film pod publikę o amerykańskim śnie jak to dziewczyna z małej miejscowości została gwiazdą bo ciężko na to zapracowała, ale ma też problemy więc wiecie celebryci to są zwykli ludzie, a na koniec są wątki o tym, że jest feministką co w sumie pokazuje, że mając inne poglądy kariery się nie zrobi. U mnie wzbudziło przede wszystkim zazdrość bo mam ból dupy, że gdybym wziął się za coś mając te 10 lat bym mógł coś osiągnąć a jestem już za stary.

Padło fajne hasło gdy bohaterka miała 23 lata powiedziała, że wszystko zawdzięcza ciężkiej pracy i byciu miłą. Tutaj mam wrażenie, że wtedy jej ludzie od PR byli pewni, w którą stronę kreować jej wizerunek.

Głównym motywem budowania osobowości postaci są przebitki z studia, gdzie wtedy jest taką normalną wyluzowaną dziewczyną np. zje burito. Ale ma problemy bo czuję się na 29 mając 25 bo jedna jej strona ma 57 a druga " zdecydowanie nie jesteś gotowa na dzieci, na inne dorosłe rzeczy" i przemyślenia, że nie musi nic zrozumieć bo całe jej życie jest zaplanowane na 2 lata do przodu a dowiaduję się 2 miesiące przed. Były też sceny, że lubi spędzać czas z rodzicami i przyjaciółmi, którzy są zwykłymi ludźmi.

Wątek z chłopakami nie był w ogóle poruszony tylko, że w chwili gdy jej znienawidziły media to spotykała się z jakimś normalnym chłopakiem z dala od wszystkich, ale po roku uznała, że musi wrócić do kariery. Szkoda mi tego chłopaka bo z tych ich wspólnych nagrań( on był wycięty) to wydawała się na wyluzowaną i szczęśliwą."Byłam naprawdę szczęśliwa, lecz nie tak jak mnie nauczono". Też we mnie to siedzi, że chciałbym tak pograć razem na gitarze czy po prostu się pouśmiechać do siebie, ale to niemożliwe.

Kurna ale muszę przyznać na koniec, iż przemiana bohaterki z wiekiem mi siada zarówno na albumach jak i filmie bo mając 30 osiąga dojrzałość dzięki temu będzie robić rzeczy po swojemu, zmienia priorytety jak wspieranie głośne kobiet, petycje itp. Jednak boi się o karierę, że w jej branży po 30 nie ma się racji bytu i tylko pikuje w dół to musi pracować jeszcze ciężej.

Ona z wiekiem ładnieje podoba mi się bardziej bo twarz właśnie bardziej dojrzała. Mając 23 a 30 serio sporo ładniejsza jest.

#filmy #recenzja
f8e6a08e-b88c-41a7-a2e5-f7537a8979cb
maximilianan

Taylor Swift jest tak selfmade jak Victoria Beckham. Ojciec był milionerem i rozkręcił jej karierę. Ten "poorwashing" jest zwyczajnie kiepski...

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś w #piechuroglada kupa.
----------
Tytuł: King Arthur: Legend of the Sword
Reżyseria: Guy Ritchie
Moja ocena: 1.5/5

Po śmierci króla, tron Anglii przejmuje jego brat, wprowadzając rządy terroru. W międzyczasie Artur, prawowity spadkobierca korony, nie będąc świadomym swojego pochodzenia, dorasta w zamtuzie, wyrastając na przywódcę lokalnego gangu. Pojawienie się magicznego miecza wprowadza w ruch serię zdarzeń, których efektem ma być uwolnienie Anglii od tyrana.

Wyjdę na pana marudę, ale trudno: ten film był tak głupi, tak niesamowicie idiotyczny, że głowa mała. Ja rozumiem, że to miało być przygodowe kino, ale żeby było przynajmniej wciągające, interesujące, żeby był jakiś punkt zaczepienia... A tu jakieś dziwne przyspieszenia fabuły, sceny z dupy, wkurzający i chaotyczny montaż. Antypatyczny bohater, którego za cholerę nie da się lubić, bez względu na jego historię i "rozwój". Aktorsko mega średnio, żeby nie powiedzieć źle, i tylko Jude Law jakoś się jeszcze starał. Efekty komputerowe słabe i strasznie męczące, zwłaszcza przy scenach walk, które miały być chyba tymi momentami "WOW!", a wyszły tak, że chciało mi się rzygać. Ogólnie dramat i w sumie szkoda szczempić ryja, tylko muzyka dawała radę. Oglądając takie obrazy utwierdzam się tylko w przekonaniu, że Hollywood to ogromna maszyna do prania pieniędzy, bo nie wierzę, żeby tej produkcji przyświecał jakikolwiek inny cel. Nie polecam nikomu. No dobra, dwunastolatkom powinno się spodobać.

#filmy #kino #recenzja #przygodowy
1e8f3c4a-517e-4dcc-9575-02c6fa589c84

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechuroglada - na tapecie całkiem zgrabna czarna komedia.
----------
Tytuł: The Favourite
Reżyseria: Giorgos Lanthimos
Moja ocena: 3.5/5

Na dwór królewski dostaje się zubożała kuzynka znajdującej się tam przyjaciółki i doradczyni królowej. Znajdując sposób na bolesne dolegliwości monarchini szybko awansuje w hierarchii. Wkrótce między krewnymi dochodzi do bezwzględnej, pełnej podstępów gry o względy nie do końca zrównoważonej władczyni.

Film jest ciekawy i nie nudzi, historia jest oryginalna i zakręcona, okraszona solidną dozą czarnego humoru, ale też przedstawiająca tragizm głównych postaci. W bohaterki wcieliły się znakomita Olivia Coleman, grająca królową, Emma Stone w roli pozbawionej majątku szlachcianki, oraz zimna jak lód i chłodno królująca Rachel Weisz jako (pierwsza?) faworyta. Wszystkie trzy aktorki spisały się świetnie i stworzyły obrazy wyraźnych postaci. Uwspółcześnienie dialogów i wymiany zdań na początku mi trochę przeszkadzało, ale rozumiałem konwencję i szybko dałem jej się porwać. W filmie korzystano z różnych soczewek, czasem ekstramalnie zmieniających obraz (jak rybie oko) i nie zawsze rozumiałem, czemu zdecydowano się właśnie na tę, a nie inną. Chyba wolałbym też, żeby zakończenie nie było tak dramatyczne i "zmuszające" do refleksji - zamiast tego wyrzuciłbym mimo wszystko więcej humoru. Polecam osobom lubiącym nietuzinkowe opowieści pełne intryg i knucia.

#filmy #kino #recenzja #czarnakomedia #dramat #kostiumowy
3c13d766-a6c4-4dc4-90d5-b00bfb0cd53a

Zaloguj się aby komentować

Kontynuując temat damskiego szpadla - początek epopei do poczytania TUTAJ , poniżej recenzja - szpadel przetestowany, więc co nie co mogę o nim napisać xD

walory estetyczne
tak, zaczniemy od tego czy mi pasował do butów - nie pasował - i torebki - wszystko jedno, bo i tak noszę plecak, ale akurat nie do prac ogrodniczych, bo co potrzebuję, upychamy po kieszeniach. Doceniam narzędzia z klipsem, mocowanie do pasa na propsie
szpadel faktycznie ma ładne kolory - takie jak na zdjęciu z aukcji, więc nie oszukali!

jakość materiałów
użyte materiały mogę uznać za solidne - nic nie odpadło, nic nie odprysło, spawy przyzwoite, wszystko wytrzymało skopywanie gliny (kto ma taką glebę ten wie, że czasami zamiast szpadla rozważa się użycie kilofa do prac ziemnych)

właściwości fizyczne (czy coś)
długość styliska idealna dla kurdupla, nie było obawy, że przyłożę sobie trzonkiem w czoło xD i faktycznie mogłam używać wieńczącej go rączki
szpadel mimo solidnej budowy jest lekki, więc się nie nadźwigałam żelastwa niepotrzebnie
sztych szpadla wystarczająco ostry, by sobie pokopać, nie starła się z niego farba

ergonomia
na plus elementy różowe - wygodne w trzymaniu, przechylaniu, przenoszeniu. Szpadel leży w dłoniach pewnie i się nie ślizga
profilowane stylisko faktycznie ułatwia pracę
wygięcia blachy sztychu pod stopę wystarczające dla babskiej nogi, dla panów może być nieco mniej wygodne, ale z obuwiem o twardej podeszwie ma szansę również dać radę

Szpadel użyty do skopania na głębokość sztychu "rabatki" w tunelu oraz oskarpowania brzegu tejże pod obrzeże plastikowe.
Z oboma zadaniami sobie poradził.
Był również poręczny i wygodny do wynoszenia nadmiarowych grud gliny.

Szpadel oceniam na 5/5

#ogrodnictwo #narzedzia #recenzja

#recenzjaszpadli >>> zapraszam do recenzowania swoich!
83b23e10-d32a-4b7b-ae9b-b43a562d9079
splash545

@moll bardzo ładny szpadel. Doceniam go od pierwszego zobaczenia i mam nadzieję, że jeszcze o nim usłyszymy i to nie był ostatni post o takim eleganckim szpadlu! xd

Enzo

@moll Jakiś taki babski ten szpadel.

powodzenia

@moll o, ostatnio dokładnie o tym szpadlu debatowałem z swoją drugą połówką podczas dyskusji o codziennych rzeczach nieprzystosowanych do kobiet. Różowa stwierdziła, że "damski" jest tylko przez kolor xD W sumie ciekawe czy kobietom dobrze się go używa.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W dzisiejszym #piechuroglada niebanalna opowieść. Zapraszam
----------
Tytuł: The English Patient
Reżyseria: Anthony Minghella
Moja ocena: 4/5

We Włoszech, u schyłku II Wojny Światowej, pielęgniarka wojskowa opiekuje się człowiekiem, którego przez rozległe oparzenia nie można zidentyfikować, a który sam również nie pamięta swojego imienia ani kim był, w posiadaniu mając jedynie sfatygowany egzemplarz Dziejów Herodota. W trakcie rozwoju opowieści poznajemy jego historię oraz tragiczne losy, które doprowadziły go do tego miejsca.

Fantastyczny obraz, intrygujący i angażujący od pierwszych scen. Wielowymiarowa opowieść o tragicznej miłości, zdradzie, próbie odnalezienia swojej drogi w życiu, mierzenia się z samym sobą i swoją przeszłością. Jednocześnie śledzimy wątki dwóch głównych bohaterów, które wyraźnie rozdzielone są nie tylko płaszczyzną czasu, ale też miejsca, jednak są też w jakiś sposób połączone. Praktycznie wszyscy bohaterowie są skomplikowani, trudni do zaszufladkowania, pełni niuansów, sprzeczności, często trudno ich polubić, zwłaszcza główną postać Pacjenta. Jednak przedstawiona historia wciąga, ciężko się od niej oderwać i ostatecznie nie czuć współczucia dla jej uczestników. Świetnie zmontowany film, pełen smutnych zwrotów akcji, niełatwych decyzji, ale z przebijającą jak promienie słońca przez chmury nadzieją. Aktorsko w większości przypadków genialnie, wyróżnia się zwłaszcza Ralph Fiennes, który zagrał tu chyba rolę życia. Oglądałem to dzieło z dużym zaciekawieniem i zaangażowałem się w niego emocjonalnie, w żadnym momencie nie miałem odruchu patrzenia na zegarek, pomimo sporej jego długości. Polecam wszystkim, którzy mają ochotę na niebanalną opowieść o miłości.

#filmy #kino #recenzja #dramat #romans #wojenny
23a71c3d-0806-4356-9213-7759e656a9e9

Zaloguj się aby komentować

#filmy #recenzja #filmnawieczor #ogladajzhejto #blyskekranu

Slender Man [2018]

Grupa przyjaciółek postanawia dla zabawy przyzwać postać z miejskich legend - slender man'a. Rytuał okazuje się czym więcej niż zabawą, gdyż jedna z nich znika w tajemniczych okolicznościach.

Do bólu klasyczny horror z motywem "przyzwijmy sobie demona". Nastolatki wzywają demona, który później je zabija. Twórcy nie wysilili się aby wyjść choć o krok poza te ramy.

Można zamienić slander man'a na jakiegokolwiek innego potworka i film nie straciłby nic, a może nawet zyskał. Jak mając do dyspozycji tak ciekawą postać, można zrobić tak generyczny film? Postać która przez pewien czas była fenomenem internetowych creepy past, jest tutaj totalnie niewykorzystana.

Całość nakręcona jest poprawnie. Niestety na każdą klimatyczną scenę, mamy przynajmniej 2-3 totalnie idiotyczne, czy wręcz żenujące. Zmarnowanie ciekawej postaci.

3/10
d2d2c9dd-90b1-45ba-81d5-7c75c5d0884f
MikeleVonDonnerschoss

Jeden z bardziej gównianych filmów, jakie obejrzałem w całości xD

Zaloguj się aby komentować

Następna