Wiem, że rychło w czas, ale obejrzałem sobie wreszcie Cyberpunk: Edgerunners.

[edit: będą spoilery!]

Na plus:

  • ta lekka duma że maczali polacy w tym palce, noice, i że muza z polszy, i nawet mi nie było wstyd!
  • wstępniak, ending i ogólna estetyka całkiem fajna, kolorystyka mi bardzo podpasiła

Na minus:

  • może dawno nie oglądałem anime, dla mnie trochę przesadnie ckliwe, niektóre dialogi jakby trochę na siłę
  • walki z armiami samochodoczołgów przypominały wyścigi resoraków na Youtube
  • no i creme de la creme, dla którego w ogóle to piszę:

Kurna

Całe anime jest o tym, że gość dał się zabić żeby laska poleciała na drogą wycieczkę.

Niech będzie że tam została, ale weźcie pomyślcie jakby to brzmiało:
" - Cześć Anon, kocham Cię, ale Sosnowiec jest do dupy, a mi zawsze się marzyło zamieszkać w [kurwa, nie wiem] Chile."
" - Ok, idę rozjebać paru złoli, zabiję się przy tym, ale przynajmniej kupisz sobie tam domek"

Serio?

Wiem, że to podpada pod #blackpill , ale po końcówce nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że cała puenta życia głównego bohatera to jakiś smutny żart.

No ale nie powiem, zachciało mi się kupić grę, bo jeszcze nie grałem.

Ktoś miał podobne odczucia?

#recenzja #cyberpunkedgerunners #seriale #anime
pokeminatour

Bo tak było, cała puenta życia głównego bohatera to jakiś smutny żart - bo robił wszystko to co inni od niego oczekiwali, no i umarł szczęśliwy bo udało mu się te oczekiwania spełnić.

Zaloguj się aby komentować