#przemyslenia

6
1025
W sumie smutno mi się zawsze robi 10 kwietnia.

Wyobrażacie sobie żeby w USA ktoś naśmiewał się ze śmierci Kennedy'ego? Albo żeby któryś z prezydentów USA wykorzystywał ataki z 11 września do obrzucania przeciwników błotem? Jest mi potwornie przykro że najtragiczniejszy dzień w historii polskiej polityki został przez wykorzystanie do politycznej gry zamieniony w cyrk.

Pamiętam że wtedy w kwietniu, te dni od katastrofy do pogrzebu to była cisza. Gdzie się nie weszło, gdzie się nie poszło to była cisza, szok i jakieś takie otępienie. Pamiętam że nagle w ludzi jakaś taka więź narodowa wstąpiła, zauważało się takie drobne symbole jak to że randomowi ludzie mieli wstążeczki biało-czerwone z czarnym kirem w bluzkach. Albo zatrzymywali się przy plakatach ze zdjęciami ofiar które wisiały nawet we wiatach przystankowych. Było jakieś zrozumienie tej tragedii w skali kraju i było wtedy czuć że nawet jak ktoś nie był zwolennikiem Lecha, czy innych polityków którzy wtedy zginęli, to rozumiał ogrom tej tragedii i robiła na nim wrażenie.
A potem od walki o krzyż, Wawelu, miesięcznic, schodów, pomników wszystko poszło w pizdu. I dziś nawet jakby ktoś chciał np. w szkole zorganizować jakiś dzień pamięci, jakby np. chciano puścić jakiś dokument o tej katastrofie, to się nie da, bo ona ma wymiar polityczny, nacechowany elementami teorii spiskowych, a nie społeczny.

Potwornie to smutne.

#polityka #przemyslenia
Modrak

@Maciek Tyle że tutaj nikt nie hejtuje anie nie naśmiewa się że śmierci czy tragedii jako takiej. Chodzi o to, jak bardzo instrumentalnie wykorzystał i wciąż wykorzystuje to kaczynski wraz ze swoim środowiskiem. To on zrobił z tego cyrk a nie naród, który naprawdę z każdej strony podszedł do tego z szacunkiem i należną czcią.

Kaczyński obrócił to w męczący wszystkich cyrk.

Mikel

@Maciek Problem polegał na tym że Kennedy nie przyczynił się do swojej śmierci. Nawet jeżeli wymusiłby jazdę kabrioletem (nie wiem czy tak było, gdybam) to mimo wszystko trudno to powiązać tę decyzję z faktem otrzymania kuli w łeb.


Natomiast Kaczyński pokazał swoją arogancję wymuszając lądowanie. Prezydent nie zabłysnął intelektem ani wyczuciem zagrożenia wymuszając pewne decyzje - wymagasz więc żebyśmy go stawiali na piedestał i mówili o nim per 'autorytet'?


Dla mnie jest to tragedia, w takim aspekcie że przez głupotę kilku osób z wybujałym ego zginęła prawie setka bogu ducha winnych ludzi. Nie proś żebym szanował te osoby i był powściągliwy w ich krytyce. Kennediego trudno skrytykować w ten sposób za swoją własną śmierć.

Mor

Smutne. Ale niekoniecznie złe. I sami do tego doprowadzili.


Jedna "strona" przekształciła to w propagandę, więc droga strona - dla równowagi i zasłużenie - się nabija.

Zaloguj się aby komentować

Smutna sprawa z tym wykopkiem WuDwaKa co magika strzelił. Ktoś wrzucił jego nekrolog, na którym jest napisane "o czym powiadamiają pogrążeni w smutku sąsiedzi". Czyli gość był jednym z najpopularniejszych użytkowników na gównostronce, a w realu nie miał absolutnie nikogo skoro go sąsiedzi pochowali, a tak domniemam po tym zdaniu. Szkoda chłopa, ja myślę, że ktoś z internetowych ziomali by mu pomógł jakby się podzielił swoimi rozterkami. Chociaż chuj wie... Z drugiej strony jak patrzę jego treści to już miał takie problemy od dłuższego czasu i może doszedł do 100% pewności, że lepiej nie będzie. No i się wylogował. Przeszedł grę tyle ile mógł i już dalej mu się nie chciało zdobywać leveli. Można mówić, że choroba, depresja itp. ale czy jak ktoś robi logout to zawsze musi mieć depresję? Ktoś może być absolutnie świadomy swojego położenia i dojść do wniosku, że w sumie na chuj to ciągnąć. Przemyślana decyzja. Nie mówię, że tak było w jego przypadku, zwykła rozkmina.

#przemyslenia
znany_i_lubiany

Słuchajcie Mordy moje zdradzieckie, mam informacje o liście klientów Epsteina, i mówię tutaj jasno, nie chcę popełnić samobójstwa. #pdk.( ͠° ͟ʖ ͡°)

RogerThat

@evilonep jest jakiś post, który mówi, że nie żyje? skąd to info i czemu tak późno?

PanNiepoprawny

@evilonep nie wiem jak było, ale do gazety nekrolog może dać dowolna osoba

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Jest 7 kwietnia, więc pora na kolejny wpis z serii #rainsieogarnia Tylko, że trochę mi wstyd, bo nie mam żadnych postępów, którymi mogłabym się pochwalić. Niby udało mi się od ostatniego wpisu zrzucić 2 kg wagi, ale to było przed świętami... Więc waga znów podskoczyła. I tak generalnie jest ze wszystkim co sobie postanowię w życiu - jeden krok do przodu, dwa kroki w tył. W rezultacie sukcesem jest jak stoję w miejscu z czymś, a nie regresuję.
Jak zwykle najwięcej w moim życiu dzieje się tylko w mojej głowie. Nadmiernie myślę, analizuję i w końcu nie robię nic.
Jeśli ktoś gdzieś to czytał, pisałam już, że podoba mi się jeden facet z siłowni, na którą chodzę. Ale nawet nie potrafię go zaczepić i powiedzieć mu "cześć", choć w sumie można by powiedzieć, że już "znamy się z widzenia". No i tak ze dwa tygodnie temu miałam epizod dużego doła związanego z tym, że nawet nie potrafię zrobić najgłupszej i najprostszej rzeczy, jak zagadnięcie zwykłego faceta na siłowni. Heh, gdyby to był np. Henry Cavill pewnie nie miałabym problemu z podejściem i poproszeniem o autograf. No bo cała sytuacja trwałaby może paręnaście sekund i zaraz wszyscy by o niej zapomnieli. Nie mam problemu np. z zapytaniem kogoś na ulicy, gdy idzie z jakimś ładnym psem, jaka to rasa. Ostatnio widziałam patrol konny straży miejskiej i podeszłam zapytać o ich konie. Więc ogólnie - umiem zaczepić obcą osobę o jakąś głupotkę i nie muszę tego pomysłu rozważać miesiącami w głowie tworząc masę alternatywnych scenariuszy wydarzeń. A w tym wypadku - nie potrafię. Ale - jako że nie widziałam tego faceta przez dobrych kilka dni, więc mi nieco "przeszło". Zresztą - zrobiłam też krótkie podsumowanie sytuacji, w których ktoś mi się podobał i okazało się, że z wzajemnością. Było ono bardzo krótkie, bo nie było nigdy takiej sytuacji. Więc na serio powinnam dać sobie spokój z tym kolesiem. Ale znając mnie będę "wzdychać" do niego jeszcze długo. Gdyby mi ktoś kazał wskazać jaką znam największą idiotkę, to w moim osobistym rankingu zajęłabym całe podium. Albo w ogóle - pierwszą dziesiątkę.
Dzisiaj rano przypadkiem trafiłam na swoje zdjęcia na telefonie sprzed jakichś 4 lat. I... wydaje mi się, że nie wyglądałam wtedy tak źle, jak mi się wydawało. Ot zupełnie przeciętna dziewczyna (nie wiem, czy można używać tego słowa wobec kogoś, kto miał już wówczas 36 lat), taka jaką można codziennie spotkać na ulicy. A mimo to faceci zawsze traktowali mnie jak powietrze. Nie to, że mam jakieś pretensje o to, ale nigdy nie udało mi się rozgryźć powodów. Chociaż, przynajmniej jeden, jak sądzę, dobrze udało mi się zidentyfikować. Zawsze byłam "chłopczycą" i to z pewnością nie jest zaletą. Choć.. gdy byłam u rodziców na święta, oglądałam z mamą "Rolnik szuka żony" - ona lubi ten program, więc czemu raz się nie odmóżdżyć. To było takie przedstawienie kandydatów i kandydatek do uczestnictwa w tym programie. I była tam taka jedna kobieta, która wydała mi się bardzo "zmaskulinizowana", np. jeździ na motorze itd. I miała taki bardzo "męski" wygląd. Trochę przykro mi się na nią patrzyło, bo w pewnym stopniu widziałam w niej siebie, aczkolwiek na skali "zmaskulinizowania" jest mi do niej, jak sądzę, dość daleko. No i ona powiedziała w tym programie, że nigdy nie była w żadnej relacji. To samo mogę powiedzieć o sobie, więc chyba zagadka mojej wiecznej samotności została ostatecznie rozwiązana.

Żeby nie było tak całkowicie negatywnie, to mogę się "pochwalić", że nasze instytutowe koło naukowe zaprosiło mnie (i mego kolegę) na swoje spotkanie, podczas którego oglądaliśmy film związany z naszą dyscypliną. Potem jeszcze z godzinę go z nimi omawialiśmy. Nigdy nie miałam nic wspólnego z jakimkolwiek kołem naukowym, nawet będąc na studiach. A mimo to uznali, że warto mnie zaprosić. Co było naprawdę bardzo miłe z ich strony.
Co jeszcze - zaczynam zbierać materiał do kolejnego (nowego) artykułu. Termin jest do końca czerwca i mam nadzieję, że się z nim wyrobię. Ale przez to musiałam zarzucić prace nad przerobieniem jednego wcześniejszego tekstu, który niestety został mi odwalony przez duże zagraniczne czasopismo naukowe. Trochę się boję, że w ogóle już nie będę mieć czasu, by się nim zająć. Bo w moim instytucie na szeroką skalę uprawiana jest spychologia i dostaję coraz więcej obowiązków, którymi nikt inny "nie może" się zająć. Np. wczoraj wpadło mi 6 magisterek do zrecenzowania. Nim nadejdzie czerwiec dołączy do nich pewnie jeszcze kilka licencjatów.

Z innych pozytywnych rzeczy - dalej regularnie trenuję. Ale wydaje mi się, że bardzo duża część tego sukcesu opiera się na tym, że mogę potem wrzucić tu screena z treningiem i złapać za niego parę plusów. Bo inaczej naprawdę nie wiem, czy byłabym tak systematyczna.

No i wpadła wreszcie zapowiadana od miesięcy podwyżka pensji, więc teraz myślę, że nieco przyśpieszy mój proces odkładania na wkład własny do mieszkania. I może np. w przyszłym roku udałoby się je wreszcie kupić? Co prawda chciałabym móc swoje 40 urodziny świętować we własnych czterech kątach, ale to chyba zbyt optymistyczne założenie.

Z rzeczy, które chciałabym "osiągnąć" do 7 maja (czyli kolejnego "raportu"): pojechać gdzieś choćby na krótką wycieczkę. Np. do kompleksu "Riese". No i w końcu choć zrobić jakieś przygotowania (tj. ustalić daty, kupić bilety itd.) do wycieczki do Wiednia lub Pragi. Od dawna chcę zobaczyć te miasta, a jakoś mi się "nie składa". Oby się udało.

Wyszła mi ściana tekstu, ale raczej napisałam go dla siebie, bo nie sądzę, by ktokolwiek był zainteresowany moimi "przygodami".
#gownowpis #przemyslenia
5tgbnhy6

Zastanawialas sie czy nie jestes na spektrum autyzmu? Czytajac posta kazdy paragraf mozna by tym wytlumaczyc.


Odnosnie zagadywania do facetow: dla zadnej plci wychodzenie z inicjatywa nie jest latwe, trzeba sie liczyc z odrzuceniem itd., ale bedac kobieta tym jednym zagraniem od razu zwiekszasz swoje szanse i przeskakujesz wszystkie "szare myszki" czekajace na pierwszy ruch ze strony faceta.

DiscoKhan

@rain ja ci już parę rzeczy pisałem ale patenty z amerykańskich filmów gdzie przed lustrem się ćwiczy rozmowę i to pomaga.


Zaś z wyglądem to można wyglądać jak 9/10 i też być ignorowanym, kumpla mam który wyglada jak rasowy dwumetrowy wiking. Jak sam w siebie nie wierzył to sukcesów większych z kobietami miał brak, musiał włożyć pracę w siebie żeby coś się ruszyło.


Ten tekst o tym, że pewność siebie się liczy to nie jest żaden pic na wodę. Ludzie generalnie mocno przeceniają zdjęcia jako wyznacznik seksapilu - jasne, to też się liczy ale absolutnie nie jest tak że tego tysiącem innych rzeczy nie da się nadrobić.


Przestań siebie tłamsić dziewczyno.


Wiedza generalnie sama z siebie jest bezwartościowa jeżeli nie jest używana w praktyce, teorię na pewno znasz, motywująca muzyka na uszy i się trzeba przełamywać. Przed takimi akcjami trzeba siebie samego (no, samą) nakręcić przed akcją. Komandosi też rzucają sobie teksty motywacyjne żeby znaleźć w sobie odwagę, patenty są trzeba z nich po prostu korzystać nawet jeżeli się głupio czujesz rzucaniem tekstów jak jakąś modlitwą. Ale co jest w końcu głupsze, bezczynność i szukanie wymówek do robienia absolutnie niczego czy ruszenie swojego tyłka do roboty?


Ci to polskie malkontenctwo za mocno do serca się przylepiła, trzeba się czasem trochę zamerykanizować


https://youtu.be/aF_3bPipN8Q?si=omRfCFzpCNrFpMPL

Lubiepatrzec

@rain a Ty się witasz z tym facetem czy rzucasz ogólne "cześć" do wszystkich? Bo to jest różnica jak powiesz mu "cześć", głośno, wyraźnie, patrząc prosto w oczy.

Zaloguj się aby komentować

Gdyby nie to, że już jestem w pociągu najchętniej bym nie poszedł na dzisiejsze spotkanie.

Czuję wręcz pierwotny lęk i strach. I nie wiem co na nim powiedzieć ani jak się zachować.

Czy wy idąc kiedyś do psychoterapeuty, mieliście gotowy plan co powiedzieć?

#psychiatria #przemyslenia
#pytanie #psychoterapia
dsol17

@UbogiKrewny no do terapeuty to nie byłem bo mnie nie stać. Lekarz wpisał mi "terapię poznawczo-behawioralną" a skąd ja wezmę niby kilka stów na płacenie za to - no dobre sobie.


U psychiatry to raczej zastanawiałem się co powiedzieć,żeby ze mnie nie wyciągnął przy atakach paniki (taka była moja ostatnia praca - odradzam wszystko co związane z kretynami z budowlanki każdemu komu zależy na dobrym wykonywaniu roboty) mojej depresji itd bo jakbym miał "wakacje" w szpitalu psychiatrycznym to moi rodzice by mnie potem za to tak gnoili za "wstyd dla nich",że jprdl. Choć dużo moich problemów to jak by nie było po części ich wina.

pokeminatour

jako przyszły autysta w trakcie diagnozy - to do diagnozy przygotowałem kilku stronnicowe podsumowanie mojego życia. przeanalizowane i napisane na spokojnie, przesłąłem wczesniej by przed rozmowa mogło zostać przeczytane i to uważam za dobrą rade, tylko nie wiem na ile można i powinno się tak robić na terapii. Ja łapie się na tym że to co mówie na szybko brzmi jak nieuporządkowany chaotyczny bełkot - nie jestem w stanie na szybko przygotować dłuższej wypowiedzi, do tego ten bełkot nie jest tym czym myśle na spokojnie. Wiec w moim przypadku pewnie zanotowałbym sobie słowa klucze i inne takie by nie gubić wątków.

UbogiKrewny

@Half_NEET_Half_Amazing @spawaczatomowy @dsol17 @DiscoKhan @pokeminatour


Mały update. Jestem po, obyło się bez łez i paniki. Flow rozmowy przyszedł sam jak zaczęła zadawać pytania. Umówiłem się też na kolejną wizytę za dwa tygodnie bo niestety kolejny tydzień mam szkolenia w pracy. Wizyta była bardzo bardzo miła, a pani prowadząca trochę mi pomogła i ośmielila mnie więc rozmowa też przeszła bardziej normalnie

Zaloguj się aby komentować

Czy dawanie dzieciom klapsów jest naprawdę takie złe czy to po prostu propaganda zwolenników bezstresowego wychowania? Niby badania pokazują, że bicie dzieci szkodzi ich rozwojowi, ale po pierwsze według mnie zależy to zapewne od częstotliwości i intensywności takich praktyk. Nie sądzę by dziecko które dostało dwa razy klapsa w tyłek dostało jakieś traumy w przeciwieństwie do dzieciaka które jest bite regularnie kablem do żelazka. Po drugie pytaniem jest też co rozumiemy przez prawidłowy rozwój dziecka. W pewnym sensie wiem jaki mechanizm też kryje się za ideą bicia dzieci. W skrócie dziecko uczy się, że nie należy wkładać ręki do wrzątku bo to sprawia ból. Na tej samej zasadzie ma skojarzyć niewłaściwe zachowania z cierpieniem by się ich oduczyło. Podejrzewam, że na nastolatka taka próba dyscyplinowania już nie zadziała, ale na małego dzieciaka już by mogła. Wydaje mi się więc, że dawanie klapsa w określonej sytuacji mogłoby przynieść pozytywne rezultaty w oduczaniu patologicznych zachowań u najmłodszych.

#psychologia #przemyslenia #filozofia #pytanie
962de3a5-7cbd-4089-adaf-db8d1ee2b938
Sauron

Jako pediatra i rodzic to wszystkich komentujących za biciem mam ochotę pierdolnąć w te puste łby. Opa też.

rakokuc

Najlepiej byłoby nie bić nikogo i nigdy, z wyjątkiem osób, które bicie popierają. W myśl zasady, że nie ma wolności (od bicia) dla wrogów wolności (od bicia).

dsol17

@Al-3_x Nie wydaje mi się,żeby klaps - o ile nie jest stosowany zbyt często - był patologią.

Patologią (z którą miałem do czynienia) to jest pas lub kabel lub gorzej.


@Sauron:

dziecko nie jest czymś co trzeba wytresować.

Jest. Żadne racjonalne argumenty nie dotrą do małego dziecka które ich nie zrozumie. Ale nadmiar przemocy wynikający tak naprawdę nie z użycia tego wychowawczo a nieudolności rodzica i jego/jej frustracji jest szkodliwy.

Zaloguj się aby komentować

W moim życiu spotyka mnie niewiele nieprzyjemności. Jak już się jednak zdarzają, to są nie do zniesienia.
Najgorzej gdy dreptam sobie po górkach, ściągam z garba plecak, a następnie zakładam go na spocone plecy smagane zimnym wiatrem. Dyskomfort nie do opisania. ಠ_ಠ
#zalesie #przemyslenia
94d48b81-47f1-4192-9d3e-cdff0c962a33
michalnaszlaku

@lactozzi Chciałabym mieć tylko takie nieprzyjemności śmigając po górach

nobodys

@lactozzi polecam kolarskie potówki

Cinkciarz

@lactozzi polecam podkoszulek termoaktywny z decathlona, totalny gamechanger. Mają dużo rodzajów - jakieś piłkarskie, kolarskie, ocieplające, ale generalnie coś wyrwiesz za 50 zł, byłe przylegało do ciała to wtedy odprowadza pot na zewnątrz i nie masz efektu mokrej szmaty.

Zaloguj się aby komentować

Miałem okazję wczoraj wyrwać się z chaty i wyjście na tzw. " miasto" bądź też nocne życie, mimo, że był wieczór to przyjemne doświadczenie. Można spróbować czegoś nowego i nie sieciowego. Pizze wziąłem serową z gruszką i szynką, była deczko ostra i słona, ale gruszka fajnie to niwelowała. W takim miejscu można poczuć się młodo bo średnia wieku wynosiła z wyjątkiem mnie z 35-40 lat. Większość to kobiety grupowo lub w parach, ale też pary hetero były.

*Dygresja: fajne są kobitki w tym wieku bo takie zadbane z doświadczeniem, nie wiem czemu mi się podobają i sporro jest takich jak się wyjdzie z domu. Koniec dygresji*

cd. mogę traktować takie wyjście jako poszerzenie horyzontów. Niestety wybór piw 0% jest mały w knajpach i same koncerniaki, oraz Bavaria co nie wiem co to, ale jest wszędzie. Jak na Łódź, myślałem, że będzie więcej żuli. Nie brakowało nagabywaczy na kluby z striptizem jednak się nie zdecydowałem bo byłem w obuwiu sportowym więc uznałem, że to nie na miejscu.

Demografia: w McDonald's byłem na siku i tam średnia wieku wynosiła z 15 lat, w spelunie zwanej ministerstwem młodzież przeplatała się z ludźmi w średnim wieku i w miarę pół na pół mężczyzn i kobiet. Jak będzie okazja to jeszcze kiedyś się przejdę.

#przemyslenia #lodz
6f60bf96-29b4-448c-9a7b-a06ebbc7cca1
DiscoKhan

@Dudleus kluby ze striptizem to wszędzie jest miejsce do naciągania, oni tam na buty się nie oglądają tylko na to ile pieniędzy z ciebie mogą wydoić.


Generalnie ostra patologia, nie polecam tam się odprężać, bo można ostro po portfelu. Głównie jest nastawianie na zagranicznych turystów ale jak się znajdzie miejscowy jeleń to też go wykorzystają.


No i generalnie to nie są zbyt wesołe miejsca, wyćoane, młode dziewczyny się mechanicznie bujają - na mnie to wręcz upiorne wrażenie robiło jak mnie kumpel tam zabrał. Podobnie z tym dowiadywaniem się i nagabywaniem na siłę na to żeby kieszeń opróżniać.

Zaloguj się aby komentować

Zauważyłem w swoim czasie pewną zależność. Zwykle kraje o dużym obszarze i dużej populacji mają rządy autorytarne. Chiny czy Rosja to najlepszy przykład. W USA jest co prawda demokracją, ale mają tam system prezydencki gdzie prezydent ma naprawdę dużą władze. Ktoś mógłby co prawda wymienić Indie które są największą demokracją świata. Była to jednak zawsze demokracja bardzo wadliwa. W końcu to kraj ogromnych nierówności, wielkiej korupcji i silnie zorganizowanej przestępczości. Do tego wszystko wskazuje na to, że demokracja tam się stopniowo kończy.

Tak upadają potęgi. Indie pogrążone w kryzysie. Indyjski profesor: oglądamy powolną śmierć największej demokracji na świecie

W kraju coraz mocniej dochodzi do głosu gwałtowny hinduski nacjonalizm, a rzekomo świeccy politycy brutalnie wykorzystują religię do zdobycia przewagi nad konkurentami. Choć proces ten trwa od lat, dziś osiąga swój punkt kulminacyjny — premier Indii Narendra Modi odrzucił już wszelkie pozory. Oglądamy właśnie powolną śmierć indyjskiej świeckiej demokracji — pisze indyjsko-amerykański profesor Uniwersytetu Princeton Aszoka Modi.

Kanada i Australia z kolei mają zwyczajnie małe populacje. Osobiście uważam, że jeśli kiedyś powstanie Federacja Zjednoczonych Krajów Europy to prawdopodobnie będzie musiała przyjąć system prezydencji jak USA by mogła ona normalnie funkcjonować. Jestem po prostu zdania, że trzymanie tak ogromnego terytorium przy dużej populacji w ryzach wymaga jednak silnej władzy. Szczególnie jeśli mamy populacje która jest różnorodna kulturowo. Rosja dla przykładu jest wielokulturowa i to co spaja społeczeństwo to postać Cara co zauważył już chociażby tamtejszy filozof Dugin.

Na demokracje parlamentarną mogą sobie pozwolić głównie kraje etnicznie jednolite o stosunkowo małej lub średniej populacji.

#revoltagainstmodernworld #polityka #przemyslenia #usa #rosja
666

Ta oryginalna demokracja (ta starożytna z Grecji) była dużo lepsza. Żul spod sklepu nie miał nic do gadania, a dziś jego głos ma wagę głosu noblisty z dziedziny ekonomii.

Są też kontrowersje: kobiety nie mogły głosować.

Zaloguj się aby komentować

Mam na czarnej politykę, więc nie mam pełnego obrazu, ale jak przeglądam sobie dyskusje i gorące na hejto, to mam vibe pierwszego roku mikrobloga wykopu, gdzie było spokojnie, całkiem kulturalnie, mili użytkownicy i stosunkowo mało trolli.
Naprawdę #czujedobrzeczlowiek
Dlatego mam nadzieję, że hejto pozostanie niszowym portalem i nie zmieni się w skrajne i toksyczne szambo jak konkurencyjny portal.
#przemyslenia #hejto
MementoMori

Spoko, poczekaj na parę dni przed wyborami, to nawet blokowanie polityki nie pomoże.

Zaloguj się aby komentować

W ostatnim czasie kilka razy doświadczyłem świetnej obsługi klienta w firmach w Polsce. Chcę te firmy pochwalić, bo na przykładzie firmy w której pracuję, wiem jakie to jest turbo trudne, żeby wszystko po drodze zadziałało dobrze i klient był zadowolony. Te firmy to:

-Finemedia (dostawca Internetu we Wrocławiu i okolicach) - świetna lokalna firma, ich usługi opierają się na światłowodach. Są relatywnie tani, a ich obsługa jest profesjonalna i szybka. W razie pytań wystarczy do nich napisać na Messengerze i odpowiadają w kilkanaście minut. Ostatnio mieliśmy awarię, jak było załamanie pogody to został odcięty prąd do budynku, gdzie jest osiedlowa centrala światłowodowa. Nasz dostawca Internetu w try miga rozpoczął podstawianie generatora prądu, gdyż właściciel budynku nie spieszył się z naprawą, przez co kilka tysięcy ludzi nie miało Internetu. Inni dostawcy mieli swoich klientów w dupie. Ostatnio odrobinę podwyższyli ceny(inflacja, mieli takie same ceny od kiedy pamiętam) i powiem wam, że nie mam co do tego zastrzeżeń, warto im odrobinę więcej zapłacić (przy okazji podnieśli również transfery, więc zagranie fair).
-Oerlikon Balzers (firma wykonująca pokrycia PVD - korzystam z ich usług zawodowo) - potrafią wykonać usługę w jeden dzień, przełożyć planowane pokrycie specjalnie dla jednego, małego klienta. Jak jest wykonywany transport, to wielokrotnie się kontaktują, pytając o status. No ogólnie piko belo. To co w DE nie da się, albo zajmuje dwa tygodnie, u nich trwa jeden dzień i na każde pytanie i prośbę jest odpowiedź "ogarniemy". No świetna firma, super się z nimi współpracuje, mimo, że wspólne biznesy to drobnica, to za każdym razem podchodzą do tego, jako do turbo istotnej sprawy.

#rozkminy #praca #obslugaklienta #przemyslenia
63e685bc-a551-4488-931e-564774752349
1d2281fc-6968-400e-898a-cf0ca1a35a69
koszotorobur

@KierownikW10 - tym firmom się po prostu kraje działalności pomyliły

No ale fajnie tak doświadczyć dobrej obsługi klienta czy dobrze wykonanej usługi - trzeba się nimi cieszyć bo nie zdarzają się za często

Zaloguj się aby komentować

Tak mnie zastanawia, bo trochę coś tam słyszałem przez lata od ludzi.

Czy w branży kreatywnej nie ma limitu bezczelności i osoba pobierająca usługi osoby nieasertywnej, będzie eksploatowała wolontariat lub pracę na minimalu w opór?

Czy w branży kreatywnej zarabia tylko ten, kto powie "Dawaj 3x więcej albo spierdalam?"

Czy etat w branży kreatywnej to wyrok dla pracownika i oddanie się handlarzowi niewolników?

Czy w branży kreatywnej szefami zostają osoby, które przeszły szkolenia z podstaw zarządzania zespołem kogokolwiek? Czy może osoby, które potrafią spełnić każde życzenie klienta, kosztem nieograniczonej mocy przerobowej zespołu składającego się z kilku osób?

Czy rodzinna atmosfera to synonim mobbingu?

#pracbaza #przemyslenia #praca
Alky

Tak, na całe szczęście artystyczne łajzy i resztę pięknoduchów wkrótce całkowicie wytnie w pień sztuczna inteligencja i się skończy epoka "sztuki" cyfrowej.

Zaloguj się aby komentować

Zamiast poprawność polityczna powinno się raczej mówić, poprawność korporacyjna. Gdy w polityce obecnie mamy Trumpa i ogólną właśnie radykalizacje dyskursu czego winna jest zarówno prawica jak i lewica, to korporacje kładą ogólny nacisk na ugrzecznienia, inkluzywność, tolerancje, tworzenie bezpiecznych środowisk dla każdego pracownika i konsumenta. Nie powiedziałbym przy tym, że korporacje wyznają tu jakąś konkretną ideologie. One chcą po prostu tworzyć produkt dla wszystkich, który dotarłby do każdego możliwego konsumenta. To właśnie ta obsesja na byle jakości i płytkości samego przekazu przekonuje szefów korporacji do strategi która zwalczałaby wszelkie przejawy radykalizmu by nie urazić nikogo bo to zawsze potencjalny nabywca tego co firma wytwarza. Stoi za tym radykalna logika biznesowa, że produkt który dociera tylko do jednej grupy do produkt kiepski. Państwo powinno w praktyce wspierać wiele projektów artystycznych by chronić jeszcze przejawy oryginalności i otwartości przekazu co korporacje starają się zwalczać.

#revoltagainstmodernworld #antykapitalizm #polityka #przemyslenia
546ed55b-0015-4db5-bd5a-9a51561c1e5f
jajkosadzone

Kurwa, cos w tym jest.

W USA to juz w ogole jest patologia

Zaloguj się aby komentować

O kurde, znalazłem coś fajnego, pewną fajną korelację.

W poprzednim wpisie pisałem o manipulacji na temat CO2, i znalazłem takie coś:
https://ourworldindata.org/grapher/co-emissions-per-capita
Ilość wyprodukowanego co2 per capita

Zobaczcie tą zależność na temat #atom
Polska - brak atomu - 8.1t CO2 na osobę
Niemcy - brak atomu - 8t CO2 na osobę
Francja - na atomie stoi - 4.6T
Ukraina - atom - 3.6T
Szwecja - atom - 3.6T

Jak widać, tam, gdzie jest atom w Europie, mniej produkuje się CO2.

Możemy się kłócić, o zielony ład, o zielone gówna, czy montować panele słoneczne, czy też nie... Źródła ciepła - czy pompa, czy niewiadomo co.

Nie wiem, jak ty interpretujesz te dane, ale jasno one mi pokazują, że zamiast cisnąć i zwiększać podatki i opłaty ekologiczne od ludzi - powinny być budowane elektrownie atomowe.

One realnie zmniejszają ilość CO2. Możemy mydlić sobie oczy fotowoltaiką, wiatraczkami, żarciem robaczków itp...

Ale prawda jest taka, że jedyny sposób, by zredukować CO2 to atom.

Zanim władza od nas będzie wymagała redukcji CO2, powinniśmy wymusić od władzy by porzuciła elektrownie weglowe i budowała - nie jedną - ale parę elektrowni atomowych.

To jest sposób, a nie mydlenie nam oczu. Bo z tego co widzę to władza stara się przerzucić odpowiedzialność na ludzi, niż na zjebane zarządzanie i ich błędy. A ja nie czuje się winny, bo winny jest ten, kto może coś zrobić i nie zrobił.

#atom #ekologia #przemyslenia #elektrowniaatomowa
b8324c84-d91c-45b9-81f0-bb2352bde008
jonas

W kraju wielkości Polski i przy tej liczbie ludności już teraz powinny działać ze dwie-trzy elektrownie atomowe, a kolejne dwie-trzy być w budowie. Stabilnego systemu energetycznego nie da się zbudować w oparciu o wiatraki i panele fotowoltaiczne, hydroelektrownie na nizinach też nie wypalą w masowej skali. Zostają kopaliny - węgiel, ropa, gaz i uran. Przy czym tylko ten ostatni faktycznie jest bezemisyjny, z kominów-chłodni przy elektrowni atomowej leci tylko para wodna, a ilość odpadów radioaktywnych jest śmiesznie mała wobec równie radioaktywnych hałd żużla i popiołu z elektrowni węglowej o podobnej mocy.


No ale jak się ludzi od pokoleń tresuje strachem przed Czarnobylem i Fukushimą, to potem jest to co jest.

CzosnkowySmok

@Klopsztanga wiesz, że pieniądze z handlu emisjami trafiają bezpośrednio do budzetow państw? No ale przez ostatnie lata były zwyczajnie przejadane?

To właśnie moglo iść na budowę elektrowni atomowych.

GitHub

@Klopsztanga Wymuszamy na władzy juz teraz. dlatego dojebali cenami za elektryczność z wungla i zarabiają na elektrownie atomowe ( ͡° ͜ʖ ͡°)

To wszystko dla naszego dobra. No i weź zamień pastucha w dizlu na elektryka. Nie zapominajmy o tym :D

Zaloguj się aby komentować

Kiedyś miałem swoje ulubione forum. Nazywało się www.nhl.pl i nie miało nic wspólnego z hokejem. Było to forum o laptopach, taka przybudówka to strony www.notebookcheck.pl z recenzjami laptopów. Forum umierało przez kilka lat, użytkowników ubywało, a okolice 2020-2021 to równia pochyła, gdzie nowe wpisy były wyłącznie sporadycznie. Kiedy zaczynałem moją przygodę w 2010, to forum miało tysiące tematów i komentarzy codziennie. Gdzieś na przełomie 2021/2022 forum zostało zamknięte. Strona "matka" również podupada, kiedyś miała własną redakcję i pisali własne artykuły oraz recenzje. Obecnie jedyne co robią, to tłumaczenia z niemieckiej strony www.notebookcheck.com i mam wrażenie, że nie pracuje nad tym żaden Polak, a po prostu jest używany tłumacz lub AI.

No niestety Internet się psuje, gówniany facebook pożera wszystko, ludziom szkoda czasu na dyskusje, jak mogą przewijać bzdurne filmiki na tik toku. Smutne to.

#komputery #przemyslenia #laptopy
d022c94c-e999-4a84-bc36-04dd0eb5c20f
30ohm

@KierownikW10 Tak do 2015 udzielałem się na wielu forach i portalach coś tam zarabiając. Kilka nadal żyje bo ktoś czyli ja opłaca domeny i hosting lub jest ściepa a w parę osób i się opłaca usługi na kolejny rok, ale właśnie te parę osób tylko pisze do jednopostowców, dla których wyszukiwarka jest zbyt trudna w obsłudze. W sumie podkreśliłem już 2 problemy dla których fora i niektóre portale padły, a inne zostały przejęte przez dużych graczy.


W pewnym momencie musiały się same utrzymywać a to był problem jeśli były monotematyczne. Z jednym portalem podrzuciłem zarządzanym pomysł jak rozruszać, zlali. Sprzedali większemu graczowi i zrobili dokładnie to samo co proponowałem.


Druga rzecz po 2015 dostęp do taniego mobilnego internetu i tanich smartphonów spowodował, że widać jak głupie społeczeństwo mamy. Szukanie informacji na własną rękę to droga nie do przeskoczenia, a czytanie i myślenie to już w ogóle abstrakcja.


W rozwiniętych azjatyckich krajach nadal używają tych samych usług co lata temu, polski rynek jest mocno podatny na wpływy z usa i tak właśnie zaorane zostały rodzime rzeczy.

Budo

@KierownikW10 notebookcheck było super, przesiadywałem tam godzinami porównując recenzje laptopów i komponentów i wybierając swój nowy sprzęt. Ehh...

fitter22

Heh, ja bywalem na forum pclab.pl, nawet nabilem tam z 1k postow. Forum mialo dobry poziom, tak bez kija w dupie, n00b mogl spokojnie zadac tam swoje glupie pytania i dostac sensowna odpowiedz. Sporo ciekawych "entuzjastow PC", duzo sie nauczylem, pomoglem kilku osobom. Poniej wszystko zaczelo umierac ok 2018r

Coz, zmiana przychodzi. Obecne dziadki pisaly podobnie 15 lat temu o umieraniu IRC i BBS

Zaloguj się aby komentować

W szoku, jestem, że da radę poznać naprawdę klawych gości.

Wczoraj po boksie jeszcze chwilę pogadałem z instruktorem bo był na papierosie, ale ja nie palę to zwrócił mi uwagę bym więcej myślał i się skupił bo babole popełniam, oraz mówił, że w niedzielę grają w piłkę z dzieciaczkami z klubu i bym wpadł jakbym chciał. W tę niedzielę nie dam rady, ale następnym razem chętnie bo w zeszłe lato wychodziliśmy z kolegami dla zabawy kilka razy pograć z Ukraińcami u mnie na osiedlu.

W tym tygodniu jeszcze poznałem komputerowca, ale nie takiego współczesnego, że pracuje 2h dziennie, dźwiga ciężary, wygląda jak młody bóg, lata po świecie tylko taki klawy trochę grubszy gość pracujący zdalnie jako trochę człowiek od wszystkiego w firmie i poza pracą czasem zrobi komuś stronę. Opowiadał mi o tym dlaczego Linux to najlepszy system i w przyszłym tygodniu pomoże mi przy wirtualce gnom os, żebym sobie spróbował. Pokazał mi jeszcze parę komend na Linuxa i opowiadał bym phytona się nauczył do usprawnienia pracy w Excelu. Jeszcze będę musiał założyć LinkedIn, oraz githuba.

#przemyslenia
koszotorobur

@Dudleus - wiadomo, że Linux to jedyny sensowny OS na serwerach - bez niego nie byłoby internetu a ja bym nie miał takiej fajnej roboty

A Tobie ktoś może w końcu w realnym życiu trochę pomoże - tylko tego nie spieprz i ucz się sam też a nie tylko tyle co Ci ktoś pokaże

Jak coś to nawet możesz pytać tutaj bo jest tu parę osób które to ogarniają

Zaloguj się aby komentować

Jest 7 marca, więc pora na kolejne podsumowanie spod znaku #rainsieogarnia Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi - w dniu swoich urodzin zobowiązałam się tutaj publicznie do dokonania paru pozytywnych zmian w swoim ogólnie mówiąc "życiu". Tak więc tl:dr przez ostatni miesiąc nie wydarzyło się właściwie nic wartego odnotowania. Byłam bardzo zajęta pracą i na tym by się zamykało całe moje życie.
Dłuższa wersja:

  • Z ważniejszych rzeczy to zrezygnowałam z terapeutki. Już po drugiej rozmowie miałam wrażenie, że do niczego nie dojdziemy, a przynajmniej nie w zakresie możliwości mego portfela. Bo zapowiadało się chyba na całe miesiące rozmów. Nie chcę jednak nikomu, kto tego potrzebuje, odradzać terapii. Wręcz przeciwnie, to przecież może pomóc. Ja zaś po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że nie potrzebuję zmiany myślenia itd. Potrzebuję pozytywnych zmian w życiu. Nic więcej. Czy coś oprócz tego mi dało te 4 rozmowy z tą terapeutką? Nie wiem. Między kolejnymi zastanawiałam się czy tak naprawdę coś jest "bardzo" ze mną nie tak, tak jak o sobie myślałam przez lata. I być może nie. Może to tylko nadmierna skłonność do analizowania wszystkiego przywiodła mnie do szukania w sobie jakichś braków, podczas gdy jestem "normalna"?
  • Do myślenia za to dała mi rozmowa z kosmetolożką u której byłam na zabiegu na naczynka na twarzy, który to zabieg miał być częścią mego programu "ogarniania się". Przez pierwsze 3 tygodnie po nim myślałam, że nic nie dał, ale parę dni temu zorientowałam się, że już wreszcie najbardziej wkurzające naczynko wreszcie przestało być widoczne. Sukces W każdym razie - tak sobie rozmawiałyśmy potem z tą kosmetolożką i mówię jej, że wkurzają mnie blizny potrądzikowe, których trochę mam. Jej zdaniem nie są bardzo widoczne i wyglądają po prostu jak rozszerzone pory. Ale najważniejsze jest to co mi powiedziała potem - że za bardzo surowo się oceniam, że inni, którzy rzeczywiście mogliby mieć powody do poprawiania swego wyglądu się tym nie przejmują, a ja martwię się takimi małymi sprawami. I to właściwie prawda - zawsze mi się wydaje, że oceniam się tak samo jak innych, ale może jednak jestem zbyt surowa dla siebie. Oczekuję jakiejś "perfekcji", ale to jest nieosiągalne. I jakoś tak nieco lepiej o sobie myślę.
  • Gdybym miała pisać to jeszcze parę dni temu napisałabym, że regresuję jeśli chodzi o sprawy sylwetki. No bo nie było żadnych widocznych pozytywnych zmian. I ogólnie - byłam zmęczona liczeniem kalorii i wagą, która zamiast spadać utrzymywała się na tym samym poziomie, a nawet miejscami skakała. Ale jakoś udało się zwalczyć ten mały kryzys i wobec tego co było tak tydzień temu obecnie jest kilogram mniej. I w zasadzie wyglądam całkiem ok, tylko wychodzą mi żyły na rękach (czego nie lubię) i w górnej części klatki piersiowej (czego nie lubię jeszcze bardziej XD). Więc postęp jest.
  • Zaczęłam trenować 5 razy w tygodniu i na razie jest git. Ktoś by mógł powiedzieć, że to dlatego, że spodobał mi się jeden facet na siłowni, który przychodzi tam właściwie codziennie, ale nie - przecież on ma mnie gdzieś.
  • Ogólnie mam teraz lepszy nastrój, co też jest bardzo dobrą wiadomością, bo jakoś od dłuższego czasu zdarzały mi się dość regularnie fazy "doła", co jest bardzo męczące. Wydaje mi się, że ten lepszy nastrój jest związany z tym, że czekam na podwyżkę w pracy i jak już ją dostanę, to jeszcze w tym roku uda mi się zgromadzić wystarczający wkład własny by kupić sobie mieszkanie. Nie wspomnę już o tym, że moja zdolność kredytowa też trochę skoczy. Druga ze spraw, które poprawiają mi nastrój to to, że jak wynika z badań mój ojciec nie ma przerzutów raka (choć coś małego jest na żołądku i jeszcze będą badać co to jest) i już wreszcie rozpoczęto leczenie. Mam wielką nadzieję, że będzie skuteczne.
  • Myślałam, że nigdy się to nie stanie, ale mam wrażenie, że wreszcie stopniowo zapominam o facecie, którego przez lata darzyłam nieodwzajemnionymi uczuciami. Jeszcze nawet parę tygodni temu nie było dnia żebym o nim nie myślała. Ale teraz zdarza mi się to bardzo rzadko. Ale wymagało to pozbycia się jakichkolwiek nadziei i złudzeń.
  • Co więcej - starałam się w pracy, choć nadal powinnam bardziej. Ale.. jestem też po prostu przemęczona. Wczoraj np. skończyłam robić rzeczy na dzisiaj o 22. Dziś też jeszcze czeka mnie dużo roboty, której pewnie też nie skończę przed 22. I tak 7 dni w tygodniu. Polecam bycie naukowcem. It's so much fun.
  • Ale... chyba moje starania zostały jakoś docenione przez studentów. No bo dostałam zaproszenie od koła naukowego na spotkanie ich DKF-u. Nie mieli w zasadzie żadnego powodu, żeby mnie zapraszać, ale jednak to zrobili, więc to naprawdę bardzo miłe.
  • No i ostatnia rzecz - pisałam tu już, że dosłownie "na szybkości" napisałam artykuł do jednego czasopisma naukowego. I... recenzje były bardzo dobre. A nawet zaproponowano mi żeby puścić go nie po polsku, ale w tłumaczeniu na angielski. To już drugi raz jak dostałam taką propozycję. I zwiększa to szanse na to, że ktoś go przeczyta.
  • Z minusów całego miesiąca - właściwie niewiele (niemal nic) nie zrobiłam dla swego życia prywatnego. I nie zanosi się na to, by coś się tu dało zrobić w ciągu najbliższych miesięcy? lat?

That's all, folks.
#gownowpis #przemyslenia
Pawelvk

Jak byłem na studiach to człowiek na palach jednej ręki mógł policzyć prowadzących którym naprawdę się chciało. Więc super, że Twoi studenci docenili Twoją pracę.


Nie wiem jak Ty, ale ja widzę zmiany w nastawianiu porównując do poprzedniego wpisu. To dobry start i skoro też to widzisz to teraz tylko płyń dalej.


Kibicuję i cieplutko pozdrawiam

Shivaa

Myślę że jednak coś robisz dla życia prywatnego jak np siłownia czy usunięcie naczynek.

Sam fakt zrobienia podsumowania świadczy o tym że myślisz o działaniu.

Odczuwam_Dysonans

@rain filtrując to przez jakiśtam pryzmat własnych doświadczeń, sądzę że największym sukcesem jest wygaszanie myśli o tamtym facecie. Niestety, żeby zakończyć taką, nawet bardzo jednostronną, relację trzeba się odciąć od drugiej strony "na twardo". Żadnych postów na social mediach, żadnych przysług, porad, etc. Ja tak, lata temu, głównie przez chęć odizolowania się od pewnej osoby (mimo że usunęliśmy się ze znajomych, ale dalej przez niektórych wspólnych znajomych mój mózg szukałby punktu zaczepienia w komentarzach tej osoby, czy coś, chore gówno) usunąłem moje konto FB. Ale też miałem dość Facebooka i jego infinite feeda, to był dobry impuls do resetu i skupienia się bardziej na sobie. Od tamtej pory mam konto tylko pod Messengera.

Relacja kończy się dopiero wtedy (a to nawet nie moje słowa), kiedy mijając się na ulicy nie masz ochoty ani rzucać się na, ani do szyi - kiedy przychodzi prawdziwa obojętność. I to nie jest wcale tak powolny proces jak się wydaje. Mi po, nie wiem, roku? Gdzie widzieliśmy się raz przelotem ale nie wchodziliśmy w żadne konwersacje? Przeszło całkowicie. Po 2-3 to już w ogóle komfortowe było siedzenie gdzieś na imprezie w tym samym pokoju z tamtą laską, jakiś small talk, bo nawet nie myślałem o tym żeby rozpamiętywać co nas kiedyś łączyło, to było w innym życiu, dawno temu. Optyka się zmieniła razem z kolejnymi doświadczeniami. Z resztą też się starzejemy i przestała mi się jakoś specjalnie podobać - wiadomo, mózg już nie idealizuje. I tak raz na parę miesięcy się zobaczymy u wspólnych znajomych, jej chłopak to dobry ziomeczek i nawet trochę mu pomogłem z autem, i tak nawet dostałem zaproszenie na ich ślub. I fajnie, fajna para i w ogóle, niegłupi ludzie chociaż wiadomo, to nie jakaś moja najbliższa ekipa, bardziej na zasadzie znajomych znajomych. 5 lat temu jakby mi ktoś powiedział że to będzie dla mnie takie, po prostu, spoko, to bym nie uwierzył, a wręcz pomyślał że to będzie myśl nie do zniesienia, mimo że i tak było ciężko gdzieś tam z tyłu głowy. A teraz mam totalnie inną perspektywę. Nie udałoby się to pewnie jednak, jakbym miał nawet rzadki, ale regularny kontakt z tamtą osobą.

Od tamtej pory samoocena była tylko lepsza. Zająłem się swoim życiem, mózg odpuścił, odwyk od tej dopaminy, oksytocyny czy innego gówna którego podświadomie szukałem w tej relacji zrobił swoje. Jak wyjście z nałogu.


Dlatego myślę że jeżeli rzeczywiście był to człowiek o którym myślałaś, jak ja, nieomal obsesyjnie, przychodził na myśl wbrew tobie, to jesteś na dobrej drodze do takiej emocjonalnej stabilności. A jak ta podstawa jest stabilna, to nad resztą łatwiej zapanować. A i reszta osiągnięć również brzmi dobrze, bo życie to zbiór takich małych potyczek z których wychodzimy lepiej bądź gorzej, a nie jakichś wielkich bitw i czarno-białych rezultatów. Klocek do klocka i poukładasz sobie wszystko. To są większe osiągnięcia, niż to jakimi się wydają przelewając je na "papier", bo to wszystko składa się później na nas, na naszą osobowość. Ale też dobrze ubrać je w słowa. Powodzonka!

Zaloguj się aby komentować

W związku z osiągnięciem pułapu 4% przez Linuksa na Desktopach (źródło) zapragnąłem podzielić się moimi przemyśleniami na temat dlaczego udział systemu Linux na Desktopach będzie najpewniej tylko rósł przez kolejne kilka następnych lat.

Granie na Linuksie jest prostsze niż kiedykolwiek

  • Dzięki platformie Steam, konsoli Steam Deck oraz systemowi operacyjnemu SteamOS - granie na Linuksie nigdy nie było tak proste!
  • Do tego sklepy jak gog.com oferujące natywne wersje gier na Linuksa czy projekty jak Lutris oraz PlayOnLinux sprowadzające do minimum konfigurację komputera pod uruchomienie windowsowych wersji gier - tylko przyczyniają się do tego, że Linux rozważany jest coraz częściej jako platforma gamingowa.

Aplikacje desktopowe przenoszą się do chmury

  • Niektóre programy są już dostępne w chmurze przez przeglądarkę (jak Microsoft 365 czy Adobe Creative Cloud) - oznacza to, że Windows nie jet już potrzebny do uruchamiania tego specjalistycznego softu - a wymagany jest jedynie system z zainstalowaną przeglądarką internetową.
  • Ba! Nawet Windows jest już dostępny przez przeglądarkę (Windows 365 czy VDI).
  • Przyszłość pokaże czy firmom od specjalistycznego oprogramowania, do tej pory tylko dostępnego na Windowsa, nie będzie się opłacało zrobić w końcu wersji na Linuksa - zwłaszcza gdy ilość użytkowników desktopowego Linuksa wzrośnie.

Gospodarki najszybciej rozwijających się technologicznie krajów (jak Indie) stawiają na Linuksa

  • Programiści, analitycy danych, administratorzy serwerów i sieci, itp. używający Windowsa coraz częściej muszą budować, testować i uruchamiać aplikacje na serwerach z Linuksem.
  • Oczywiście Windows Subsystem for Linux (WSL) pozwala wirtualizować Linuksa na Windowsie - niemniej ta opcja ma swoje ograniczenia co do liczby dostępnych od ręki dystrybucji (chociaż na upartego można zaimportować każde distro), szybkości (zwłaszcza kopiowania plików) czy architektury (coraz częściej aplikacje budowane są pod architekturę ARM - bo na serwerach z taką architekturą będą uruchamiane - no chyba, że masz kompa/laptopa z procesorem ARM i taką wersję Windowsa sobie zainstaluje).
  • Zamiast substytutu w postaci WSL ludzie zaczynają preferować niewirtualizowanego Linuksa i liczba takich osób będzie tylko rosła (dane pokazują, że już rośnie) - nie ma oczywiście możliwości przewidzenia jaki udział w rynku Linux Desktop ostatecznie osiągnie - niemniej ja się skłaniam, że urośnie jeszcze o kilka punktów procentowych w przeciągu najbliższych 3 lat.
  • Wschodzące technologiczne gospodarki zanotowały wzrost użytkowników Linuksa na desktopach - takie Indie na przykład z około 4% w 2022 do 15% obecnie - ale trend wzrostowy jest też zauważalny w Ameryce Północnej i Azji.

Bariera instalacji oraz użytkowania Linuksa na Desktopie została prawie zniesiona

  • Jeszcze nigdy nie było tak łatwo znaleźć bezproblemową dystrybucję Linuksa z przyjaznym interfejsem użytkownika, którą można zainstalować z graficznego instalatora prosto z pendrajwa (tak samo jak Windowsa).
  • Wzrost bazy użytkowników przekłada się na bardziej dopracowane dystrybucje, lepsze sterowniki wspierające więcej sprzętu oraz więcej przydatnych programów działający natywnie na Linuksie.
  • Części profesjonalistów przechodzi na (lub używa równolegle) Linuksa na Desktopie - w tym niektórzy całkowicie nowi użytkownicy komputerów od razu zaczynają naukę i pracę z Linuksem (a nie Windowsem jak mogło to być do tej pory).
  • Linux wspiera stare konfiguracje sprzętowe o wiele dłużej niż Windows - pomaga to dłużej używać stary, ale działający jeszcze komputer, nie martwiąc się o to, że OS na nim jest przestarzały, niewspierany i dziurawy.

Microsoftowi już nie zależy na sprzedaży Windowsa na Desktopy


#technologia #linux #desktop #przemyslenia #rozkminy
VonTrupka

~300 dystrybucji wcale nie pomaga w zdobywaniu użytkowników tego ogólnie rzecz nazywając systemu

Na dodatek połowa tych większych dystrybucji to też pole minowe, co się nie wyjebie ... to nas wzmocni.

Nie ma szans dla typowego zjadacza chleba, który ledwo coś w windowsie potrafi przeklikać.

Jeśli nie ma wieloetapowego wsparcia to i windows będzie za trudny. Począwszy od producenta sprzętu, przez sprzedawcę, serwis komputerowy a skończywszy na somsiedzie czy szczylu z rodziny.


Tu musiałby się wyłamać jakiś producent sprzętu komputerowego i pójść mocno w kampanię i wsparcie pod tym kątem. Nikt nie wpompuje takich pieniędzy żeby tylko sobie problemów narobić. Bo i jak miałby promować swoje nowe produkty z linuksem by sprzedaż pokrywała koszty?




jeśli doczytałeś to końca tego nudnego wywodu to gratuluję, zasłużyłeś na 3 pioruny

pawcio__

>natywne wersje gier na Linuksa czy projekty jak Lutris oraz PlayOnLinux sprowadza


Playonlinux jest już chyba od dawna nie wspierane, chociaż do niektórych programów skrypty nadal działają i są dobre. Ale warto też rozważyć bottles

kaszalot

ja używam linuxa na desktopie od ~10 lat, ale nie jestem pewny czy linux jest dobrym systemem dla zwykłego zjadacza chleba, dystrybucji jest dużo więc i community jest podzielone pomiędzy te dystrybucje, ciężko więc znaleźć łatwo informacje, rozwiązania problemów, poradniki itd. przy pierwszym problemie tacy niedzielni użytkownicy będą mieli problem żeby znaleźć rozwiązanie, w linuxie nadal niewiele rzeczy da się zrobić bez CLI, a jak coś już się da to GUI i tak jest często zbugowane, więc musisz korzystać z CLI, a CLI odstrasza zwykłych użytkowników

Zaloguj się aby komentować