Napiszę wam ciekawą historię na temat mojej pewnej relacji. Ogólnie sporo tego, bo spotykałem się w międzyczasie z 2 dziewczynami, do tego mam kontakt jeszcze z jedną "perspektywiczną", ale ktoś inny mi trochę siedzi w głowie.
Po rozstaniu odnowiłem pewien kontakt z dawną znajomą i zaczęliśmy się spotykać. Wszystko było idealnie, do momentu zbliżenia (poniosło alko). Ona powiedziała, że nigdy relacji nie buduje w taki sposób i to idzie za szybko. Straciliśmy kontakt na kilka miesięcy.
Latem jakoś się odnowił. Spotkaliśmy się kilka razy jako kumple. W międzyczasie dowiedziałem się, że zaczęła niedawno się spotykac z jakimś typem, ale to związek na odległość. No a my kumpelska relacja. Poszła ze mna nawet na wesele, wybawilismy sie, fajnie.
Jakiś czas temu się odezwałem, pogadaliśmy sobie przy piwie. Następnie po 3 tygodniach ona się odezwała i dowiedziałem się, że w sumie temat jej chłopaka umarł śmiercia naturalną. Minęło kilka dni i zapytała czy może do mnie wpaść na sylwestra z koleżankami. No to mówię okej.
W międzyczasie coś tam gadamy i mówi, że słuchaj, za rok pójdziesz ze mną na wesele, jeśli z nikim się nie będe spotykać, to cię biorę jako swojego kumpla (a ona ma w sumie co najmniej kilku kumpli takich nawet od dziecka, bo wychowywała się z chłopakami na wsi)
Ogólnie mam wyjebane w związki i obecnie w żadnym nie chcę być, ale jestem pierwszy raz w życiu w typowym friendzone xD I powiem tak - nawet spoko, bo jest bardzo fajna do pogadania i traktuję ją jako kumpelę. Ma trochę redflagów, ale problem jest taki, że czasami czuję jakąś tam chemię i wydawało mi się, że mi to z czasem minie, ale jak sobie to bardziej rozkminie, to są momenty, gdzie to wraca.
To jest jedyna dziewczyna, w której towarzystwie zdarza mi się czuć delikatnie nerwowo, zawstydzony (jeśli jest np moment ciszy lub jakieś delikatne tematy), no i jest w moim typie urody i do tego ma taką osobowość, że umie podkręcić (wiecie - ruchy oczami, brwiami, zmiana tonacji głosu itd - takie babskie triki). Problem jest też taki, że ona chyba czuje, że mi się podoba (jak się spotykaliśmy kiedyś, to jej to powiedizałem) i czasami mam wrażenie, że bardzo delikatnie dla beki podkręca flirt, ale w większości gadamy jak dobrzy kumple.
Z jednej strony zajebiście, że będziemy się bawić razem na sylwestrze, bo ją lubię, jest spoko i każda impreza z nią była fajna. Z drugiej strony, nie wiem czy nie wolałbym tego kontaktu jakoś urwać, bo jak za dużo z nią spędzam czasu, to trochę się podkręcam. Ale nauczyłem się już odpuszczać i jak po naszych spotkanaich nie ma regularnego kontaktu, to nie piszę i wyrzucam z głowy.
Pisałem tu historię o tym, jak nie mogę wyrzucić jej z głowy i od tego czasu sporo się zmieniło in plus. I wiecie co? Najlepsze co mogłem zrobić, to się odciąć zamiast wtedy powiedzieć co myślę, bo ludziom lepiej nie pokazywać emocji, a co do niej mam takie zdanie, że ona w niektórych momentach potrzebuje atencji (a czasem towarzystwa) i dowartościowania. Np zadaje mi pytania w stylu "A ty myslisz, ze po tym rozstaniu juz moglbys byc w zwiazku?", albo "a zastanawiales sie kiedys ile dzieci bys chcial miec?", albo nie wiem "ja to za jakis czas pewnie moglabym byc z kims na stałe", dlatego lepiej skracać ten kontakt do koleżeńskiej relacji.
Tylko zastanawiam się, dlaczego ona chce trzymać ze mną od czasu do czasu kontakt i się spotkać czy wyjść, bo to też nie była typowa relacja koleżeńska, bo zbudowana w sumie na randkowaniu XD
#randkujzhejto #randki #logikarozowychpaskow #przemyslenia #gownowpis