#gory

53
1083
Siema,
Dzisiaj znów Las Wolski, ale tym razem sam odcinek, który polecałem na spacer z dziećmi. Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Miejsce: Las Wolski (Pomost Krakowski)
Data: 14 października 2023 (sobota)
Staty: 5.5km, 2h45, 170m przewyższeń

Był sobotni październikowy poranek, ale pogoda zapowiadała się letnia, także korzystając ze sprzyjających warunków postanowiłem pojechać na krótki spacer z Myszą. Po krótkich namowach zdecydowała się pojechać z nami również moja mama.

Początkowo planowałem wystartować z parkingu, który prowadzi do Zoo, lecz był on zajęty - duża część krakowian zdecydowała się spędzić prawdopodobnie ostatnie chwile ciepła w tym właśnie miejscu. Szybko poszukałem innego parkingu i tak udało nam się zostawić samochód na Woli Justowskiej, skąd rozpoczęliśmy wycieczkę.

Do ogrodu Zoologicznego biegnie żółty szlak, który prowadzi Wolskim Dołem, częściowo przez rezerwat Panieńskich Skał. Według mnie trasa na spacer z dzieciakami - ale nie tylko - jest po prostu fantastyczna. Idzie się jarem, klucząc wąską ścieżką między starymi, porośniętymi grubym mchem pniami. Drogę okalają piękne skały wapienne, również pokryte warstwą mchu. Oczy chłoną, umysł odpoczywa, dusza się raduje.

Praktycznie całą trasę można przejść samym dołem jaru, ale my zdecydowaliśmy się iść tak, jak prowadził szlak, który troszkę wije się dookoła. Mysz dreptała bez problemu, chociaż raz upadła potykając się o wystające korzenie. Na szczęście płacz szybko się skończył dzięki przechodzącemu nieopodal pająkowi, który skutecznie odwrócił jej uwagę.

Tak doszliśmy do północnego ogrodzenia Zoo, spod którego czerwonym szlakiem udaliśmy się na Kopiec Piłsudskiego. Jest tam mały placyk zabaw, przy którym dzieciaki mogą trochę poszaleć. Weszliśmy także na sam kopiec, ale wiało okrutnie, także nie zabawiliśmy tam długo.

Spod kopca zielonym szlakiem udaliśmy się do Panieńskich Skał, skąd żółtym szlakiem - tym samym co poprzednio - wróciliśmy do samochodu. Trasa łatwa, przyjemna, bezproblemowa, czasowo i odległościowo idealna na spacer z dziećmi. Co ciekawe, minęliśmy na niej ledwo kilka osób, więc wygląda na to, że jest z kategorii tych kameralnych (chociaż może to przez porę roku).

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
7c70fb65-354a-461c-8f3e-a76bc1976612
f804b438-4560-42f5-a959-def8bc58c0f3
9eafb3f9-26a7-4485-80c8-5ae090e90e9d
a31dc5fb-81f2-42d0-83d9-b1b287340f00
ef6594dd-8d5a-4869-9aac-a52e6789d8b1

Zaloguj się aby komentować

368 047,1 - 11,5 = 368 035,6

Znacie to uczucie, gdy planujecie trafić w idealne okienko pogodowe, a na drugi dzień okazuje się, że zamieniło się ono w okienko, ale deszczowe?

No właśnie xd

Jednak plan to plan więc niezrażona zawędrowałam dziś na Halę Łabowską. Za towarzystwo robiły między innymi salamandry, które tłumnie wyległy na ścieżki, czy schroniskowy kotek, który dał się wygłaskać.

Lasy są już pięknie upstrzone jesiennymi kolorami, a liście buczyny co raz mocniej zasypują ścieżki, więc przy takich widokach nawet deszcz nie przeszkadza 😉

#gory #jesien

#ksiezycowyspacer

Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastats.pl/ksiezycowyspacer/
2c4bb487-2040-4c00-920e-b52b61dd80ec
d2d74627-6a84-461c-9906-2785202a65c9
92f6f59e-ecdd-47c4-b35b-1dc6a610d5fa
Lubiepatrzec

@ciszej chyba opłaciło się zmoknąć

ciszej

@Lubiepatrzec zdecydowanie chociaż początek wygladal tak - wszytsko spływa wodą, nawet wodoodporne etui na telefon xd

7e7a7f19-a8db-434b-8096-957bbe8bda7a
Lubiepatrzec

@ciszej Są emocje, jest przygoda, oby tylko nie było przeziębienia.

ciszej

Przy schodzeniu była mała przerwa w opadach, więc można było wyjąć telefon z folii

b49aa2fa-894a-4081-a46b-3883ac724347
17a57661-a28e-4d0a-94ed-86ef2371d41f
b391d532-a566-4c7e-9686-4324e9f728f7
nobodys

@ciszej Co jak co, ale jest klimat

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Siema,
W tym wpisie z serii #piechurwedruje zapraszam do lasu i fortu.
---------
Miejsce: Górka Pychowicka, Fort Bodzów (Pomost Krakowski)
Data: 22/23 maja 2023 (poniedziałek/wtorek)
Staty: 13.5km, 3h45, 240m przewyższeń

Parę dni po mojej wycieczce do Nielepic zdzwoniliśmy się z tatą, żeby chwilę pogadać i tak, od słowa do słowa, stwierdziliśmy, że trzeba znowu wyskoczyć gdzieś razem. Popatrzyłem na mapę Krakowa w poszukiwaniu miejsca, gdzie jeszcze nie byłem i w ten sposób natknąłem się na uroczysko Górka Pychowicka.

Klasycznie już wieczorową porą podjechałem pod tatę i udaliśmy się w stronę Tyńca. Uroczysko znajduje się kawałek za Zakrzówkiem i auto trzeba zaparkować przy ulicy.

Naszym pierwszym celem były kawerny położone niedaleko wejścia do uroczyska. Nie było problemu z ich odnalezieniem. Niestety, jak zwykle przy tego typu miejscach, wejście do nich usłane było pustymi butelkami i innymi śmieciami. W środku było jednak super klimatycznie, zwłaszcza dzięki panującej na zewnątrz ciemności. Kawerny były obszerne i połączone wąskim korytarzem, a ja w każdym momencie spodziewałem się, że wyskoczą na mnie zbiry z Salamandry.

W dalszej części udaliśmy się na zachodnią część uroczyska. Ścieżki w nim dostępne nie są asfaltowe, na wyjście z wózkiem raczej się nie nadają, ale jest to dobry teren do spacerów np. z psem.

Miejsce, do którego zmierzaliśmy, było oznaczone na mapach jako mokradło, ale stwierdziliśmy, że nie może być tak źle. Weszliśmy na spulchnioną drogę i kontynuowaliśmy spacer. Wkrótce było jednak na niej coraz więcej kałuż, a my musieliśmy chodzić poboczem, w którym buty również powoli zaczynały się zapadać. Tak dotarliśmy do miejsca, w którym nie było opcji na dalszą wędrówkę - przed nami rozpościerało się bagno, a buty tonęły w błocie i wodzie. Nie uśmiechało nam się, żeby wracać, więc zamiast tego zaczęliśmy się przedzierać przez chaszcze i po zwalonych pniach przeszliśmy na drugą stronę.

Północną stroną uroczyska poszliśmy w stronę Górki Pychowickiej, ale tam też straciliśmy trochę czasu na odnajdywaniu dróżki, która była słabo wydeptana i zarośnięta. Z Górki udaliśmy się zobaczyć kolejne kawerny - odszukanie ścieżki, która do nich prowadziła, nie było łatwe. Same kawerny położone były w niecce i otoczone skałami, klimacik był całkiem ciekawy.

W końcu opuściliśmy teren uroczyska i poszliśmy w stronę Fortu Bodzów. Trasa, którą znalazłem na mapie, okazała się prowadzić przez teren kamieniołomu, także "trochę" na nielegalu przemknęliśmy szybko przez niego i przechodząc pod płotem znaleźliśmy się na właściwej drodze prowadzącej do fortu.

Teren był trochę rozjeżdżony, wydaje mi się, że przez quady i motory. Minęliśmy ruiny fortu i skierowaliśmy się do kaplicy pw. Matki Boskiej Częstochowskiej, przy której również znajdowała się kawerna, do której można było wejść. Ta droga była normalna, momentami prowadząca między drzewami, w kilku miejscach oferująca widoki na Kraków i klasztor Kamedułów.

Spod kaplicy wróciliśmy do Fortu Bodzów, pochodziliśmy trochę po jego ruinach, a następnie spróbowaliśmy odwiedzić pozostałe kawerny widoczne na mapach, niestety wejścia do wszystkich były zakratowane. Postanowiliśmy, że czas wracać, i tą samą drogą udaliśmy się do samochodu. Tym razem jednak, przechodząc przez teren kamieniołomu, uruchomiło się nagłośnienie i zostaliśmy poproszeni o jego szybkie opuszczenie, co też uczyniliśmy niezwłocznie.

Ogólnie wyprawa była raczej średnia pod względem jakościowym, ale wycisnęliśmy z niej wszystko, co można było wycisnąć, także pod tym względem byliśmy zadowoleni.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
49fbfcaf-9c85-4fb8-ae55-84e2b4071c8c
268cc32b-0afa-4e36-9d42-7ac4edd0631f
3930b617-48d3-43c9-abe6-d905bd8d82dc
4c5c432c-08e8-4122-b39a-4e81becdb6f9
9511714b-4fae-4dc5-90df-61c3b859f99d
nobodys

@Piechur Wszystko super, ale ta kawerna wywołuje u mnie niepokój i z moją klaustrofobią nie ma bata, żebym tam się dobrze czuł w nocy Otwarta przestrzeń w nocy za to bardzo na plus

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dzisiaj o krótkiej trasie w niewielkiej mieścinie, czy może raczej wsi. Zapraszam na #piechurwedruje 
---------
Miejsce: Nielepice (Garb Tenczyński)
Data: 19 maja 2023 (piątek)
Staty: 10.5km, 2h15, 320m przewyższeń

Tamtego piątku poczułem w nogach, że trzeba je trochę rozruszać. Poszukałem szybko jakiegoś miejsca, w którym jeszcze nie byłem, i tak natknąłem się na miejscowość Nielepice. Pojechałem do niej o zmroku, gdy już udało mi się uśpić Mysz, i zostawiłem samochód na parkingu przy pętli autobusowej.

Zielonym szlakiem udałem się w stronę Bukowej Góry. Przez około 2 kilometry trzeba było iść chodnikiem i asfaltem pomiędzy domami, i oprócz bunkrów nie widziałem nic ciekawego.

W końcu dotarłem do lasu. Ścieżka do Bukowej Góry była ok, na początku nieco wąska, później rozszerzyła się już znacznie. Z góry udałem się, w dalszym ciągu zielonym szlakiem, do Pańskich Kątów - to zespół skalny z małą jaskinią wielkości psa. Po drodze minąłem małą polankę z wiatą, miejscami do siedzenia i tablicami zawierającymi informacje na temat leśnych zwierząt. Widać było, że miejscowość stara się jakoś ściągnąć do siebie turystów, także na plus.

Doszedłem do ulicy Ruczaj, z której odbiłem na niebieski szlak w ulicę Dębową. To był jedyny odcinek, który był trochę ostrzej nachylony. Trafiłem na skałę na Górze Dębowej, gdzie był mały punkt widokowy na okolicę. Dalsza droga na parking prowadziła jeszcze chwilę przez las, po czym znów zmieniła się w asfalt.

Zanim odjechałem, poszedłem jeszcze na chwilę na Skałę z Krzyżem. Fajne miejsce - oprócz ławeczek do siedzenia jest też miejsce na ognisko. Na samą skałę można także wyjść i stanąć pod samym krzyżem, spod którego rozpościera się ładna panorama.

Wróciłem w końcu do samochodu i pojechałem do domu. Wyprawa była krótka, ale satysfakcjonująca - odkryłem kolejne miejsce, do którego prawdopodobnie nigdy bym nie trafił, gdybym nie szukał szlaków w okolicy. Spróbuję pojechać tam w dzień z Myszą i zobaczyć, co ta miejscowość ma do zaoferowania gdy nie śpi.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
1444feb5-d0a3-4a9c-b4a3-3eb57f5bfadb
1667787b-ea81-4ded-8783-b753fe48bc24
154371ae-df66-4d88-97b0-30ea36def646
c5778c89-aed4-4351-aa13-0cca8934da77
30a3e62e-4819-4573-82f8-c4dd63e17ded

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W dzisiejszym #piechurwedruje kolejna porcja krakowskich okolic.
---------
Miejsce: Las Zabierzowski (Garb Tenczyński)
Data: 5/6 kwietnia 2023 (środa/czwartek)
Staty: 14km, 4h, 370m przewyższeń

Zakosztowaliśmy z tatą uroku odkrywania okołomiejskich tras, a jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, także korzystając z dobrej pogody postanowiliśmy pochodzić troszkę na terenie Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego. Nasz wybór padł na Las Zabierzowski.

Z parkingu w Dolinie Grzybowskiej, w której zostawiliśmy samochód, udaliśmy się żółtą ścieżką dydaktyczną na Skałę Kmity. Jest tam fajny punkt widokowy z małą polanką. Skała jest okazała i wbity jest w nią duży krzyż. Ciszy się tam nie uświadczy, ponieważ poniżej przebiega droga.

Zrobiliśmy pętelkę i wróciliśmy na parking, z którego czerwoną ścieżką skierowaliśmy się do źródła Studzienki. Droga była asfaltowa, co i rusz przygotowane były ławeczki do odpoczynku. Niezłe miejsce na spacer z dziećmi w wózku lub naukę jazdy na rowerze.

Dotarliśmy do źródełka (kawałek mokrej ziemi), z którego wąską ścieżką między drzewami poszliśmy do bazy wojskowej. Droga szybko się rozszerzyła i już wkrótce zobaczyliśmy między gałęziami czerwoną kopułę radaru, nazywanego Zapałką. Nazwa bardzo adekwatna.

Przeszliśmy obok i asfaltową drogą udaliśmy się do zalanego kamieniołomu w Zabierzowie. Zanim tam jednak dotarliśmy zrobiliśmy przerwę na kawę, którą przygotowaliśmy sobie na kuchence turystycznej. Akurat wybiła północ, a zza chmur wyłonił się piękny, okrągły księżyc. Niesamowita synchronizacja, dzięki której kawa smakowała jeszcze lepiej i wspaniale nas rozgrzała.

Kamieniołom w Zabierzowie, do którego poszliśmy później, był całkiem fajnie zagospodarowany. Nie można w nim co prawda pływać, ale była mała piaszczysta plaża, dużo ławeczek, dwa miejsca na ognisko, wszystko nowe.

Z kamieniołomu, w dalszym ciągu czerwoną ścieżką dydaktyczną, poszliśmy już w stronę parkingu. Po drodze nie było zbyt ciekawie, może przez porę roku, bo drzewa jeszcze nie miały zbyt wielu liści. Myślę, że zimą (jeśli akurat spadnie śnieg) musi być tam urokliwie.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
639656ce-c5cb-48cf-824e-29bc521b8c91
4a262b8f-06f2-4f14-ae46-4b29359ca336
579661de-3e89-4cb7-b3b1-283e0f0c4047
dfbc6f98-1225-4dd6-b454-7fde1ec6de5b
93d4d94b-5f31-4b91-bece-8a5cf972b5eb

Zaloguj się aby komentować

Dziś wszedłem na górę w Nikko

Gorąco polecam spędzić w Nikko dwa dni. Jeden dzień na prześwietne świątynie, drugi na trekking w okolicach jeziora Chuzenji.

Ja wybrałem górę Nantaj 

Gdy zaczynamy szlak możemy spotkać dzikie małpy xD

Musicie mieć buty do łażenia po górach - bez tego nawet nie wchodźcie na szlak

Było to może moje 3 łażenie w górach w życiu ale dałem radę xD łącznie spędziłem na szlaku 8 godzin

Polecam także hotel Famitic w Nikko jeśli podróżujecie sami - niby kapsułowy, ale ma się prywatny pokój. Hotel posiada także onsen

Za pokój zapłaciłem 32 dolary

Ogólnie jestem bardzo miło zaskoczony tą miejscowością. Ciekawe jak przy niej wypadnie Hakone

#japonia #podroze #gory #tworczoscwlasna
Jim_Morrison

Ta, dzięki, już lecę do Japonii tylko daj mi chwilę. Sorry ale niezmiernie mierżą mnie takie infantylne teksty.

DiscoKhan

@Jim_Morrison z wyprzedzeniem bilety w obie strony to ze 3 i pół kafla. Nocleg można sobie ogarnąć nawet w śpiworze poza zimą, nie wiem ile wyjdzie opłat za transport i najtańsze jedzenie ale już bez przesady, że to potrzeba fortuny żeby sobie Japonię pozwiedzać. W 5 tysiącach da radę się zmieścić, może nawet taniej jak u Japonki by się nocleg ogarnęło ( ͡° ͜ʖ ͡°)

rith

@Jim_Morrison xDD

@DiscoKhan trochę drożej, bo niestety noclegi mają tam dość drogie, ale ceny jedzenia są na podobnym poziomie co w dużych miastach w PL.

Ale tak, da radę ogarnąć w sensownym budżecie.

rith

@BAJDO +1 Nikko zrobiło na mnie ogromne wrażenie, kompleks świątynny był piękny, okolica też robiła wrażenie, można tam spędzać całe dnie. Żałuję że nie miałem okazji wpaść do żadnego dużego onsenu.

BAJDO

@rith onsen po górach był świetny

BAJDO

zapomniałem dodać zdjęć xDDD

5f1442c7-9d35-4091-b386-7ee98244d8d9
1bed6871-e75d-4ef0-ab50-3f97aec6331e
87c4c436-299a-420d-8bd0-4f8f86ebeb10
rith

@BAJDO o ty! Teraz to turbo zazdroszczę

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dzisiaj w #piechurwedruje o krótkiej trasie po Tyńcu. Zapraszam!
---------
Miejsce: Tyniec (Pomost Krakowski)
Data: 29 marca 2023 (środa)
Staty: 12.5km, 3h15, 300m przewyższeń

Na tę szybką wyprawę wybrałem się ze szwagierką i tatą celem odkrycia ciekawych miejsc położonych w niedalekiej okolicy. Samochód zaparkowaliśmy przy Opactwie Benedyktynów i ruszyliśmy ulicą Benedyktyńską w stronę uroczyska Wielkanoc.

Tyniec okolony jest zielonym szlakiem prowadzącym przez okoliczne uroczyska i rezerwat. Fajne miejsce na niedzielny spacer, chociaż część trasy prowadzi chodnikiem i uliczkami.

Do Wielkanocy dotarliśmy szybko. Widać z niej ładnie klasztor Kamedułów i Las Wolski, znajdujące się po drugiej stronie Wisły. Schodząc z uroczyska widziałem w krzakach małe warchlaczki, ale wolałem nie drażnić ich mamy, która rozzłoszczona pochrumkiwała groźnie, więc nawet się nie zatrzymywałem.

Następnie udaliśmy się do uroczyska Kowadza znajdującego się w rezerwacie Skołczanka. Jest tam fajny punkt widokowy na okolicę. Schodząc do Podgórek Tynieckich mija się leśny ołtarz oraz masowe groby Żydów pomordowanych w okresie II Wojny Światowej.

Dalsza część trasy prowadziła już głównie między drzewami, na których nieśmiało zaczęły zielenić się już pierwsze listki. Zeszliśmy do ulicy Bogucianki, z której skierowaliśmy się na Górę Grodzisko. Szlak poprowadził nas do bulwarów nad Wisłą, z których widać było okazałe Opactwo - szkoda, że nocą nie jest lepiej oświetlone, no ale prąd kosztuje.

Kompleks budynków Opactwa Benedyktynów wznosi się na dużej wapiennej skale. Z ciekawostek - w dalszym ciągu leżą pod nim oderwane bloki skalne po trzęsieniu ziemi z 1786 roku. W ten oto sposób nasza wycieczka prawie dobiegła końca. Prawie, bo poszliśmy jeszcze kawałek dalej zobaczyć ściankę wspinaczkową o wdzięcznej nazwie Skurwysyn. Pewnie na nią zasłużyła.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #noc
af6e98f8-f168-4dc2-a4d8-cb43de8fcb1a
049b7d23-9dba-434e-89de-cb4902b01b80
f7f7ef96-ae1c-487f-874a-19e9c394f367
f65c4722-5052-4a14-8a5e-a935870b6532
a5717993-3a8c-4862-8057-0e5721d76fbd
Mr.Mars

@Piechur Robisz wspaniałą robotę swoimi wpisami.

Piechur

@Mr.Mars Dzięki! Staram się z siebie dawać zawsze te 30%

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Kolejnych kilka wpisów w #piechurwedruje będzie poświęconych odkrywaniu krakowskich okolic. Zapraszam do czytania!
---------
Miejsce: Las Wolski (Pomost Krakowski)
Data: 2/3 stycznia 2023 (poniedziałek/wtorek)
Staty: 25km, 6h, 800m przewyższeń

Nowy Rok chcieliśmy zacząć z tatą z przytupem i rozpoczęliśmy rozmyślania nad wyprawą, która sprosta naszym oczekiwaniom. Przeglądając wcześniej zaplanowane trasy natknąłem się na potworka, którego kiedyś przygotowałem w ramach żartu. W głowie zaświtała mi myśl: "To jest to."

Wieczorową porą, po uśpieniu Myszy, ruszyliśmy w stronę zamku w Przegorzałach. Zostawiliśmy auto na parkingu i rozpoczęliśmy naszą wędrówkę.

Las Wolski przecina masa szlaków. Zaskoczeniem dla niektórych może być to, że większość z nich nie prowadzi wcale asfaltowymi alejkami ale lasem - są to ścieżki między drzewami, prowadzące klimatycznymi jarami.

Naszym pierwszym celem był kopiec Kościuszki. Aby do niego dojść musieliśmy zejść do ulicy Starowolskiej, z której ponownie zaczęliśmy wchodzić do góry aleją Jerzego Waszyngtona. Po drodze minęliśmy uroczysko Sikornik, w którym znajduje się duża wapienna skała Strzelnica, służąca jako ścianka wspinaczkowa dla amatorów tego sportu.

Po niedługiej chwili dotarliśmy pod kopiec, spod którego zielonym szlakiem udaliśmy się w stronę Zoo. Ta część była najmniej ciekawa, szło się trochę ulicą między domami. Spod Zoo żółtym szlakiem skierowaliśmy się znowu w stronę Przegorzał. Po drodze co i rusz mijaliśmy stada sarenek, które czujnymi oczami świeciły na nas spomiędzy drzew.
W następnej kolejności planowaliśmy zaliczyć klasztor Kamedułów. Doszliśmy do niego niebieskim szlakiem, który okala Las Wolski od południowej strony. Czerwone światła na szczycie wież klasztornych migały nam między drzewami, gdy powoli się do niego zbliżaliśmy. W końcu znaleźliśmy się pod jego bramami - w panującej ciemności wyglądał niezwykle, jak wyciągnięty z powieści Kinga.

Ruszyliśmy dalej, żółtym szlakiem kierując się do rezerwatu Panieńskie Skały. Jest to zdecydowanie najfajniejszy, najbardziej klimatyczny szlak w całym Lasku, zwłaszcza na odcinku od Zoo do Woli Justowskiej. Świetne miejsce, żeby wyjść z dzieciakami - idzie się jarem, dookoła pełno dużych skał, polecam.

Z Panieńskich Skał poszliśmy na kopiec Piłsudskiego, który był zwieńczeniem naszej nocnej eskapady. Księżyc świecił jasno, ale zrobiło się trochę wietrznie, więc nie siedzieliśmy na nim długo. Miksując szlak niebieski, czerwony i znowu niebieski wróciliśmy do samochodu, odprowadzani tam przez okoliczne sarny.

W taki oto sposób przeszliśmy większość szlaków dostępnych w Lesie Wolskim. Było super, zaskoczyliśmy się mnogością dostępnych tras, ich różnorodnością, a także tym, że udało nam się zrobić 800 metrów przewyższeń - normalnie jak w Beskidach. Polecam dostępne w lesie szlaki wszystkim, którzy mieszkają w Krakowie lub okolicach, albo je odwiedzają - zwłaszcza wspomniany wcześniej szlak żółty. Czasami można się pozytywnie zaskoczyć tym, co ma się praktycznie pod nosem.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
d2202502-b879-4cd8-b7ff-8096e1e9b645
06265a4a-671d-45d3-b762-7c800053f969
6eb16862-6601-4b2e-babf-16f19556f372
955e9a2d-9bae-4d5a-a4c7-ac9150f6875d
87ecfa73-f009-49d9-ade1-8770e4bf0ddc
Piechur

@moderacja_sie_nie_myje Po zmroku tylko tak chodzę - czołówka i jazda.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Kolejne podsumowania #piechurwedruje  w ramach #poradnikpiechura a w nich: wnioski z błędów, wskazówki do podobnych sytuacji, trochę refleksji. Zapraszam!
---------
7. Wpis: Skrzyczne
Wnioski:

  • Picie alkoholu w górach (w rozsądnych ilościach) to nic strasznego, ale ja raczej odradzam robienie tego w trakcie wchodzenia.
  • Chodzenie we mgle po zmroku może być nieco uciążliwe ze względu na to, jak rozprasza się światło czołówki. Lepiej w takich warunkach niech nieść ją w ręce lub przypiąć do paska od plecaka na klatce piersiowej lub biodrach - kwestia własnych preferencji.

8. Wpis: Szczebel
Wnioski:

  • To, że nie ma śniegu w mieście, nie oznacza, że nie ma go w górach, a kto szuka ten znajdzie.
  • Należy uważać na lód na drodze, nie tylko na trasie w lesie, ale może zwłaszcza na asfalcie, jeśli trzeba takim odcinkiem iść. Żeby się nie potłuc dobrze iść z kijkami i nakładkami antypoślizgowymi na butach (jeśli się ma).
  • Po górach można chodzić nie tylko głównymi szlakami, chociaż tak jest najwygodniej. Warto jednak mieć dostęp do map i GPS, żeby się nie zgubić. Nie we wszystkich miejscach można jednak zbaczać ze szlaku (np. Parki Narodowe).

9. Wpis: Potrójna
Wnioski:

  • Góry czasem pomagają na kaca, a czasem nie.

10. Wpis: Sarnia Skała
Wnioski:

  • Parkingi niedaleko głównych wejść na szlaki w Tatrach trzeba rezerwować internetowo z wyprzedzeniem.
  • Mimo zapowiadanej ładnej pogody w górach, zwłaszcza wysokich, zawsze będzie chłodniej, tym bardziej rano - dobrze przygotować sobie ciepłe okrycie na wszelki wypadek.
  • Po każdym postoju należy sprawdzić, czy rusza się dalej z całym ekwipunkiem.
  • W sezonie lepiej unikać najpopularniejszych tras jeśli nie chce się stać w kolejkach, a jeśli już to wybierać się na nie jeszcze przed świtem.

11. Wpis: Leskowiec
Wnioski:

  • Jadąc gdziekolwiek warto sprawdzać na bieżąco pogodę i radary burzowe - również w samym dniu wyjazdu. Pogoda bywa zmienną.
  • Wycieczki z małymi dziećmi są jak najbardziej możliwe, dobrze jest dobrać odpowiednią dla nich trasę, aby się nie zanudziły i nie zamęczyły. Warto zadbać też o atrakcje odpowiednie dla ich skali: rzucanie kamyków do potoku czy kałuży, zbieranie patyków, szukanie żuczków itd.

12. Wpis: Sarbsko
Wnioski:

  • Praktycznie wszędzie, gdzie jedzie się na urlop, można w niedalekiej okolicy znaleźć jakąś ciekawą trasę do pochodzenia. Dobrze zobaczyć dostępne opcje jeszcze przed przyjazdem, żeby odpowiednio się przygotować.
  • Strach ma wielkie oczy i zwykle idąc po ciemku jedyne dzikie zwierzęta, jakie się napotka, to sarny, ptaki albo zające. Jednak w terenach, gdzie występują także drapieżniki takie jak wilki czy niedźwiedzie lepiej mieć przy sobie mocny gaz pieprzowy i petardy hukowe.

-------
Na dzisiaj to koniec. W kolejnych kilku wpisach opowiem o tegorocznych wycieczkach wkoło komina - więcej w najbliższych dniach. Pozdrawiam!

#gory #wedrujzhejto #podroze #pasje
ec35fdc7-b220-4c04-8876-39074c5a75f4
ciszej

@Piechur spotkałeś kiedyś wilki? Mi się nie udało, za to niedźwiedzie śmigają po mieście pod oknami xd

Piechur

@ciszej Na razie miałem szczęście ich nie spotkać - a przynajmniej o tym nie wiem

Zaloguj się aby komentować

#podroze #podrozujzhejto #gory

W minioną sobotę 14.10.2023 udałem się na Stóg Izerski a dokładnie doszedłem do schroniska na wysokość 1060 m n.p.m. i pogoda zrobiła się mocno nieciekawa, ale było warto a dupsko boli mnie dziś i o to chodziło
Niestety ale bateria w komórce się już psuje i zrobiłem kilka zdjęć po czym jej moc spadła do 1% a nie zabrałem ze sobą powerbanka.

Masyw Stogu zbudowany jest ze skał metamorficznych – gnejsów i granitognejsów z wkładkami amfibolitów należących do bloku karkonosko-izerskiego, a ściślej jego północno-zachodniej części - metamorfiku izerskiego.
Stóg porośnięty jest prawie w całości lasem świerkowym.
Tuż pod szczytem (na wysokości 1060 m n.p.m.), na północnym zboczu znajduje się Schronisko PTTK na Stogu Izerskim.
58a38de6-bc72-4a34-8d55-7c3d6985c1fd
dac43dc8-1ef0-492b-b525-93ec8e462e0b
e688c965-9966-40a5-9657-d090182af498
abece9b4-fd49-4776-99b3-7ecbfc8d46a3
3e081fb4-f94c-4b83-a76c-0c715f6b0db6
Piechur

I elegancko, ważne żeby ruszyć stare kości

Sweet_acc_pr0sa

@suseu pojscie w izery i nie obskoczenie naleśnika w chatce to jak przegrać z rakiem xD

suseu

@Sweet_acc_pr0sa Ojebałem pierogi ruskie, moje ulubione, one zawsze wygrają z naleśnikami xD

9c.pl

@suseu Pięknie! Pozdrawiamy z biura.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Nadszedł czas na kolejny wpis w #poradnikpiechura Będzie osobiście, szczerze, mam nadzieję, że motywacyjnie.
---------
1. JAK ZACZĄĆ ?
---------
Część 2

Każda czynność znajdzie swoich zwolenników i przeciwników, zależy to od osobistych preferencji. Żeby jednak móc wyrobić sobie opinię na jakiś temat, warto go jednakowoż zakosztować. Na podstawie własnych wrażeń i doświadczeń, okrutnie wręcz subiektywnie, postaram się odpowiedzieć na pytanie: PO CO MI TO W OGÓLE?

2.1 SAMOPOCZUCIE FIZYCZNE
Praktycznie każda forma aktywności fizycznej, uprawiana nawet w małych ilościach, dobrze wpływa na organizm. Nie inaczej jest oczywiście w przypadku chodzenia po górach - po kilku wyprawach poczujesz, że kondycyjnie możesz sobie pozwolić na więcej. Twoje płuca zaczną lepiej działać, coraz rzadziej będziesz dostawać zadyszki, nogi będą wręcz chciały zanieść Cię dalej. Pozwól im na to, nie pożałujesz.
Jak jednak z każdym sportem bywa, warto pamiętać o tym, żeby zadbać o odpowiednie przygotowanie, rozciągnięcie, unikać brawury, a w trudniejszych warunkach korzystać ze stosownego sprzętu tak, żeby fajna wyprawa nie skończyła się kontuzją.

2.2 SAMOPOCZUCIE PSYCHICZNE
Jak mawia stare przysłowie - w zdrowym ciele zdrowy duch. Chodząc po górach wzmacniasz swoje ciało, poprawiasz kondycję, dzięki wysiłkowi produkujesz serotoninę i dopaminę. Czemu nie wykorzystać tych naturalnych zdolności naszego organizmu do poprawy swojego samopoczucia? Wszystko jest w zasięgu naszych rąk, a w tym przypadku nóg.
Mi wycieczki na szlak pozwalają dodatkowo wyciszyć się, nabrać dystansu, odzyskać kontrolę nad własnym ciałem i myślami. Najbardziej satysfakcjonująca część każdego wypadu to moment, w którym mija pierwsza zadyszka (trwająca zwykle około pół godziny), odnajduje się swój rytm i równowagę w marszu. To uczucie spływa na mnie jak błogosławieństwo, rozlewa się po mnie. Po wielu wyprawach nauczyłem się pilnie zwracać na nie uwagę, złapać ten moment i rozkoszować się nim. Czuję się wtedy w swoim ciele najprzytulniej.
Inną kwestią jest budowanie pewności siebie. Z każdym kolejnym krokiem, szczytem, pokonaną słabością buduję dla siebie swój własny wizerunek kogoś, kto daje radę. Udowadniam sobie, że mogę osiągnąć coś, co wydawało mi się niewykonalne. Wzbudzam w sobie ambicję, na pokonywanie kolejnych barier, wspięcie się na wyższy szczyt, przejście dłuższej trasy. Najlepsze jest to, że zaczęło się to przelewać na moje życie prywatne i zawodowe. Wiem, że będąc odpowiednio upartym mogę więcej - udowodniłem to już sobie będąc na trasie.
Uwielbiam też to, że zacząłem bardziej doceniać drobne rzeczy. Idąc lasem i mając w planie jedynie zdobycie kolejnego szczytu, a następnie zejście z niego, można łatwo przeoczyć wiele pięknych rzeczy, które oferuje szlak. Napotkane dzikie zwierzę, dźwięki lasu, szumiących liści, dotyk mchu, zapach ściółki i żywicy, barwy, w które bogaty jest las, czy to wypełniony słońcem, czy skryty pod śniegiem, a może czekający na odkrycie we mgle lub ciemności. Piękno czai się wszędzie, czasami wystarczy zatrzymać się, stać się w pełni świadomym danej chwili, i pozwolić się temu pięknu zaatakować.
Wreszcie, wycieczkami w góry, na łono natury, zaspakajam w sobie nienazwaną potrzebę bliskości z przyrodą. Jest to jak wewnętrzny zew, głos, który mnie nawołuje, dobywa się z mojej głębi. Wchodząc do lasu czuję się trochę, jakbym odwiedzał dom, który dawno opuściłem. Trochę jak syn marnotrawny, wracający z dalekiej podróży, mający swoje za uszami. Jednocześnie obcy, wyróżniający się na tle przyrody, wyglądający w jej kontekście groteskowo z całym tym ekwipunkiem i ubraniem. Ja - człowiek, odrzucający zwykle na tył głowy myśl o tym, że jest częścią natury, a jednocześnie pasujący do niej, witany jak zabłąkane dziecko, nie będący poddawany przez nią ocenie.
Wszystkie te odczucia są dla mnie ważne i towarzyszą mi przy praktycznie każdej wyprawie, czasem bardziej, czasem mniej.

2.3 MINUSY
Jeśli złapie się bakcyla, można się na prawdę uzależnić - od wycieczek, planowania tras, szukania czasu kiedy można jakąś wcisnąć w grafik. Był moment, kiedy miałem przez to spięcia w związku, bo każdą wolną chwilę poświęcałem na szukaniu szczytów i sprawdzaniu prognozy pogody.
Inna kwestia to traktowanie wycieczek w góry jak ucieczek od problemów. Jak wspominałem, świetnie działają one na psychikę, ale jeśli używa się ich jako tłumików, to nie zdadzą na dłuższą metę egzaminu i nie poczujemy się dzięki nim lepiej.
Z innych kwestii dochodzi również możliwość odniesienia kontuzji (jak przy każdej aktywności), pieniądze, które trzeba wydać (sprzęt jest w miarę tani i służy długo, ale benzyna niestety swoje kosztuje) oraz czas, który trzeba poświęcić na wyprawę (dojazd i powrót). Czy jest jednak warto? Jak najbardziej tak.
--------
Przepraszam wszystkich, którzy liczyli w tym wpisie na konkrety, ale chciałem zacząć tę serię należycie. Od następnego postu postaram się już o coraz więcej konkretów, a zacznę od małej kwestii związanej z górskim savoir-vivre.
Tymczasem: do zobaczenia na szlaku!

#gory #wedrujzhejto #pasja
771f6894-2d32-4945-b2ef-f4f9045a3df7
Sweet_acc_pr0sa

@Piechur rozwiazalem problem nr 3 i mieszkam w gorach xD


A jezeli chodzi o przyjemnosc chodzenia to odczuwam ja tylko jak laze z malzonka, samemu mnie nie cieszy xD

Piechur

@Sweet_acc_pr0sa Zazdroszczę! Moim marzeniem jest kupno małego domku lub gruntu pod domek w górach i jestem pewien, że w końcu je zrealizuję. Myślę, że postawię na Gorce.

Przyjemność dobrze oczywiście dzielić z kimś, mi też smakuje wtedy najlepiej, ale z braku laku dobry i kit, i samemu też udało mi się jej zaczerpnąć (niestety nie jest wtedy tak intensywna).

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W tym krótkim wpisie opowiem o trasie na Leskowiec, którą przeszedłem w zeszłym roku. Zachęcam do czytania i obserwowania mojego tagu #piechurwedruje
---------
Szczyt: Leskowiec (Beskid Mały)
Data: 3 maja 2022 (czwartek)
Staty: 10.5km, 3h45, 450m przewyższeń

Od nastania wiosny czekałem na odpowiednie warunki, żeby wziąć moją (wtedy) dwulatkę na pierwszą wycieczkę w góry w sezonie. Niestety, albo pogoda nie dopisywała, albo córa była chora. Los uśmiechnął się do mnie w końcu w dniu Święta Konstytucji.

Razem z tatą i Myszą zapakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w drogę. Podczas jazdy w kilku miejscach trafiliśmy na obfite ulewy i zacząłem się zastanawiać, czy nie powinniśmy jednak zawrócić. Ostatecznie po ponownym sprawdzeniu radarów burzowych postanowiliśmy, że zaryzykujemy, co okazało się być dobrą decyzją - na miejscu było sucho i pomimo chmur w miarę pogodnie.

Zaparkowaliśmy w miejscowości Targoszów, zapakowałem młodą do nosidła i ruszyliśmy w stronę żółtego szlaku. Po jakimś kilometrze asfaltowej drogi wkroczyliśmy w końcu do lasu. Ścieżka była szeroka, płaska, w sam raz na leniwy spacerek. Córa miała dobry humor, śpiewaliśmy razem, próbowaliśmy odnaleźć stukającego w drzewo dzięcioła, rozglądaliśmy się za świergoczącymi ptaszkami. Do samego szczytu minęliśmy może cztery osoby.

Na samym Leskowcu ludzi było już dużo. Zrobiliśmy tam dłuższą przerwę - chodziło głównie o to, żeby Mysz mogła rozprostować trochę nóżki. Poszukaliśmy patyków, porzuciliśmy kamieniami, była zadowolona. Szczyt był niezalesiony i można z niego było podziwiać okoliczne widoki.

Niedaleko było też duże schronisko, do którego zeszliśmy, żeby zjeść szarlotkę. Na tym odcinku jak i w samym budynku panował już istny tłok. Nie wiem, który ze szlaków prowadzących do tego miejsca cieszył się aż taką popularnością, ponieważ tym, który wybraliśmy my, szło raczej mało turystów.

Tak samo było w drodze powrotnej. Wróciliśmy na Leskowiec, z którego zaczęliśmy schodzić czerwonym szlakiem. Nad Przełęczą Beskidek odbiliśmy w czerwoną ścieżkę dydaktyczną, którą dotarliśmy z powrotem do Targoszowa. Po drodze córa zasnęła w nosidle, uśpiona rytmicznym bujaniem, a tata wykorzystał okazję i zanurzył stopy w płynącym przy ścieżce potoku.

Największą atrakcją z całej wycieczki - z punktu widzenia mojej małej - była chwila przed odjazdem, którą przeznaczyliśmy na wrzucanie kamyków do położonej obok rzeczki. W ten oto sposób każdy wrócił do domu zadowolony.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #wedrujzhejto #fotografia #podroze
e97d0cfe-6186-4935-991a-da544aa0b8b3
3b116e1c-6ebc-4c4d-84cc-cd5a613a4041
c31ab1ae-eb2a-41b6-8f87-ba20b4ff9322
c89ccba9-8533-4bb2-9fbf-c7576abac282
ciszej

@Piechur ale nostalgłam, jeden z pierwszych zdobytych szczytów, wieeeeeele lat temu.


Też byłam takim szkrabem, może nieco starszym. Schronisko wtedy inaczej wyglądało, nie było też kapilicy na Groniu która w dużej mierze przyciąga turystów i pielgrzymów.


Najwięcej osób wychodzi z Rzyk, bo trasa to tylko kilka kilometrów i jest relatywnie łatwa

Piechur

@ciszej No proszę Takie wspomnienia są bezcenne i często kluczowe w kształtowaniu pasji do gór. Dzięki za wyjaśnienie odnośnie trasy Jesteś z okolic czy po prostu byłaś na jakimś wakacyjnym wyjeździe?

ciszej

@Piechur dalsze okolice

Zaloguj się aby komentować

Takie #fajnechmurki #chmury zaobserwowalem dziś, będąc na wyprawie w #gory i #las
#dziendobry
afac1b52-e588-4d5a-82ee-fde8edede4b2
bojowonastawionaowca

@Pjerun_Uognisty Chmury Kelvina-Helmholtza

Pjerun_Uognisty

@bojowonastawionaowca 


Faktycznie. Nawet nie wiedziałem, że taki typ chmur został sklasyfikowany


Dziękuję za informację i pozdrawiam serdecznie

myoniwy

@bojowonastawionaowca Helmhotz to od razu mi się kojarzy z rezonansem akustycznym.

W układzie dolotowym w moim samochodzie są rezonatory Helmholtza.

9c.pl

@Pjerun_Uognisty Niesamowity widok!

Zaloguj się aby komentować

Siema,
W tym wpisie opowiem o urodzinowej wyprawie, którą zorganizowałem dla mojego taty. Polecam ją tym, którzy po Tatrach jeszcze nie chodzili, ale chcieliby zacząć. Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Szczyt: Sarnia Skała (Tatry)
Data: 9 września 2021 (czwartek)
Staty: 18km, 6h15, 1.135m przewyższeń

Trasę rozpoczęliśmy ok. 6:00 z parkingu przy dolinie Strążyska. Należy w tym miejscu pamiętać o konieczności wcześniejszej rezerwacji miejsca postojowego przez Internet. Drogą pod Reglami (czarny szlak) ruszyliśmy w stronę Gronika. Była raczej płaska i spacerowa, w sam raz na rozruszanie się.

Pomimo tego, że w ostatnich dniach pogoda była względnie ciepła, to powietrze okazało się przenikliwie zimne (jak to w górach). Skręciliśmy żółtym szlakiem w stronę doliny Małej Łąki. Tam było jeszcze chłodniej i w końcu zdecydowałem się założyć czapkę. Trasa w dalszym ciągu nie była wymagająca, szło się przyjemnie. Słońce delikatnie lizało już wierzchołki gór, a płynący potok szumiał kojąco.

Po niecałych dwóch godzinach dotarliśmy na Wielką Polanę Małołącką. Zrobiła na nas wrażenie: otoczona wysokimi szczytami, pokryta jeszcze szronem, powoli wypełnianiała się ciepłymi promieniami wschodzącego słońca. Zrobiliśmy krótką przerwę na posiłek i ciepłą herbatę, a następnie czarnym szlakiem skierowaliśmy się do przełęczy w Grzybowcu.

Odcinek ten był krótki, więc w miarę szybko dotarliśmy na miejsce. Rozebraliśmy się trochę, bo zaczęło się robić ciepło, i zaczęliśmy schodzić czerwonym szlakiem do polany Strążyska. Kameralny klimat wyprawy, który do tej pory nam towarzyszył, zmienił się momentalnie i zaczęliśmy mijać tabuny innych turystów, idących w przeciwną niż my stronę. Otóż czerwony szlak jest jednym z najpopularniejszych jeśli chodzi o zdobywanie Giewontu, który stał się swego rodzaju mekką niemal każdego mieszkańca kraju nad Wisłą. Latem ludzie potrafią stać w kolejce 3h, a czasem nawet dłużej, żeby na niego wejść, co jest dla mnie zwyczajnie niepojęte.

Droga w dół prowadziła po dużych kamieniach, odpowiednie górskie obuwie z twardą, grubą podeszwą jest tu wskazane. Od czasu do czasu słońce przebijało przez gałęzie migocząc w płynącym obok strumyku.

Byliśmy już praktycznie obok polany, gdy tata zorientował się, że zapomniał wziąć z przełęczy swoich kijków. Rozpoczęliśmy powrotną wspinaczkę, ale na miejscu okazało się, że ktoś już się nimi poczęstował.

Zeszliśmy ponownie do polany Strążyska, gdzie panował istny harmider - rodziny z dziećmi, wycieczki szkolne, masa turystów wszelkiego rodzaju. Obejrzeliśmy leżąca niedaleko skałę Sfinks, za którą wznosił się majestatycznie Giewont, usiedliśmy na chwilę, po czym skierowaliśmy się w stronę wodospadu Siklawica, do którego trzeba odbić żółtym szlakiem. Jest to krótki kawałek, idzie się szybko. Uważam, że warto się przejść, zwłaszcza, że w Polsce nie ma zbyt wiele tego typu miejsc.

Obejrzeliśmy wodospad, przemyliśmy dłonie i twarze w lodowatej górskiej wodzie i wróciliśmy na polanę, skąd czarnym szlakiem rozpoczęliśmy wspinaczkę na Sarnią Skałę. Szło się niecałą godzinę, ale można było się zmęczyć - trasa wyłożona była dużymi głazami, które układały się w stopnie, zmuszając do dużych kroków. Czy była jednak trudna? Według mnie absolutnie nie i to samo myślała zapewne grupka dzieciaków, która brykała po kamieniach niczym górskie kozice pod czujnym okiem przewodnika.

Podejście pod sam szczyt było odsłonięte i strome, szło się już po samej skale i czasami trzeba było się jej dobrze przytrzymać. Łańcuchów chyba nie było, nie pamiętam. Na szczycie masa ludzi, z których każdy chciał wykorzystać dobre warunki pogodowe. I teraz znowu coś o Giewoncie - zawsze myślałem, że to taka tam górka, na którą każdy z rodziną może wyjść po niedzielnym kotlecie. Otóż będąc na szczycie Sarniej Skały zdałem sobie dopiero sprawę z jego rozmiarów i zdecydowanie nie jest jakąś górką, ale dużym górzyskiem.

Na Sarniej zabawiliśmy nieco dłuższą chwilę, bo widoki były wspaniałe. Powspinaliśmy się nieco na trochę bardziej eksponowane fragmenty, nie przesadzając jednak z brawurą. W końcu jednak uznaliśmy, że czas już schodzić i skierowaliśmy się do Czerwonej Przełęczy, z której czarnym szlakiem odbijającym później w żółty udaliśmy się do doliny Białego.

Po drodze można zobaczyć Sarni Wodospad, przy którym zgodnie z tradycją, o której do tej pory nie wspominałem, zanurzyliśmy nogi w zimnym strumieniu (robimy to przy praktycznie każdej wycieczce). Dalsza część trasy przebiegła bez problemów, chociaż momentami zaczynałem już czuć nieprzyjemny ucisk w kolanach. Słońce świeciło wysoko, strome zbocza okalały szlak, obok wartko płynął potok.

Tak właśnie doszliśmy do wejścia do doliny Białego, skąd drogą pod Reglami trafiliśmy na parking przy dolinie Strążyska, gdzie czekało na nas auto. Po drodze można było odbić jeszcze niebieskim szlakiem do jaskini Dziura, co miałem w początkowych planach, jednak przez wcześniejszą akcję z kijkami nie mieliśmy już czasu, aby do niej podejść.

Ogólnie wypad udał się znakomicie i obydwoje byliśmy usatysfakcjonowani. Pogoda na prawdę dopisała, a nasza potrzeba chodzenia została zaspokojona. Sarnią Skałę polecam, ponieważ jest to szczyt w zasięgu prawie każdego (babci bym już tam nie brał, chociaż schodząc doliną Białego mijaliśmy jakąś odważną seniorkę).

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #wedrujzhejto #tatry #fotografia #podroze
09974be3-91a7-4f68-a26d-6dae05a9277f
3282e2b0-60be-454d-a6c6-319c3dcc7beb
74961c96-0181-4ea3-ac5b-74f350cc9683
b341ae3c-1e44-40a5-89d9-83ff3f4cdff7
b225dec7-1157-419d-be13-007a8e2a06d7
9c.pl

@Piechur Piękna wycieczka! Pozdrawiamy!

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Za oknem jesień, także dzisiaj o krótkiej jesiennej wyprawie w nowym #piechurwedruje
---------
Szczyt: Potrójna (Beskid Mały)
Data: 16 października 2021 (sobota)
Staty: 15.5km, 4h, 630m przewyższeń

Podczas corocznego wyjazdu resetującego w gronie bliskich znajomych zapadła decyzja o konieczności zrobienia czegoś innego niż konsumpcja alkoholu i pochłanianie kilogramów różnego rodzaju mięsiw z grilla. W ramach detoksu postanowiliśmy wybrać się więc w okalające naszą siedzibę góry.

Chłodnego, jesiennego poranka pozbieraliśmy porozrzucane po podłodze myśli i ruszyliśmy na leżący w niewielkiej odległości czarny szlak. Orszak bladych, wymęczonych i pomiętych mieszczuchów ruszył chwiejnie wąska drogą, będąc smutnym obiektem szczeknięć okolicznych Burków.

Dość szybko asfalt zmienił się w błoto usłane opadniętymi z drzew liśćmi. Wkroczyliśmy w las, gdzie rześkie powietrze powoli zaczęło przywracać nam zarówno kolory jak i kształty czegoś, co z dużej odległości mogłoby łudząco przypominać ludzi. Trasa była raczej niewymagająca, także człapiąc niespiesznie bez większych problemów zdobywaliśmy wysokość.

Tak dotarliśmy do przełęczy Kocierskiej, z której odbiliśmy na czerwony szlak w stronę Potrójnej. Tu zaczęliśmy dostrzegać już piękno otaczającego nas świata - wściekłe żółcie i pomarańcze atakowały nas z każdej strony. Teren przez długi czas był płaski i szło się przyjemnie. Odzyskiwaliśmy nie tylko siły, ale co gorsza wiarę w to, że odzyskaliśmy je zupełnie. Ta ułuda miała później zebrać swoje żniwo.

Wychodząc z lasu dotarliśmy w końcu do szczytu, na który tak na prawdę składają się trzy mniejsze wierzchołki - stąd też nazwa Potrójna. Na oddalonym niedaleko wzniesieniu dostępny był punkt widokowy, także skierowaliśmy się w jego kierunku. Niektórzy z nas poczuli się na tyle pewnie, że postanowili się do niego ścigać. Nieszczęśnicy zostali za to ukarani przez los i niedługo później błąkali się po krzakach niczym duchy, bladzi, o podkrążonych oczach i szamoczących się żołądkach.

Widoków było tyle co na lekarstwo. Niebo pokryte chmurami hamowało dostęp promieni słonecznych, także ogólne wrażenia były raczej ponure. Nieusatysfakcjonowani, ruszyliśmy w stronę widocznej ze szlaku chatki prowadzonej przez bardzo miłe małżeństwo, w której zregenerowaliśmy się kilkoma łykami gorącej herbaty. O dziwo, była też dostępna pieczątka.

Nie zabawiliśmy tam długo, ponieważ nasze brzuchy w sposób zdecydowany zaczęły domagać się napełnienia. Nie tracąc czasu skierowaliśmy się w stronę przełęczy, a stamtąd udaliśmy się do imponującego i okazałego zajazdu, w którym liczyliśmy zdobyć jakąś (jakąkolwiek) strawę. Jakie było nasze rozczarowanie, gdy okazało się, że jest on zamknięty dla zewnętrznych gości ze względu na odbywające się wewnątrz wesele.

Zrezygnowani i głodni wyruszyliśmy w drogę powrotną do naszej rezydencji, wracając dokładnie tą samą trasą, którą wcześniej z takim poświęceniem i mozołem pięliśmy się w górę. Droga ta pochłonęła swoje ofiary, ciężkie to były chwile, ale mimo wszystko uważam, że warto było się wybrać.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #wedrujzhejto #podroze #fotografia
22454ab9-0c59-41c7-8de1-d15237ec1406
85c730ee-42e8-470d-a687-a313108c6548
4853a335-de82-4836-ac25-45ebaf56552c
788019a6-8eb6-4a50-8549-c9f33181fdfb
230f6184-5679-4bf6-a42f-5b9f9bf05194

Zaloguj się aby komentować

Taki tam wschod Slonca z pieselem.
Piesel zadowolony

#samoyed #uk #pokazpsa #psy #fotografia #mojezdjecie #gory
689e5150-2437-4725-8cb2-05139eb3bf6c
cyber_biker

@3t3r jaki obiektyw?

3t3r

@cyber_biker Tamron 17-70 APS-C F2.8

Mr.Mars

@3t3r Pieseł to ma z ciebie bekę. Aż biedaków za brzuch się trzyma.

3t3r

@Mr.Mars ten piesel to chodzaca beka

9c.pl

@3t3r Piękny widok!

Zaloguj się aby komentować

Austriackie Alpy to jedne z najpiękniejszych miejsc na Ziemi.

#gory #podroze #heheszki
528ebba5-c982-4e62-899f-d98b1476fedb
libertarianin

co wy macie z tymi nazistowskimi obrazkami z AI

Orbita500

@libertarianin austryjacki akwarelista, a czy nazista to się okaże.

eth

Tylko ja widzę salutującego Hitlera?

Amebcio

@eth tak, widzisz - obrazek jest zrobiony przy pomocy AI żeby tak wyglądał

Don_Artur

@Sielski_Chlopjest to gdzieś w fhd?

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Kolejny dzień - kolejny post w #piechurwedruje Zachęcam do czytania i obserwowania.
---------
Szczyt: Szczebel (Beskid Wyspowy)
Data: 26 stycznia 2023 (czwartek)
Staty: 12km, 4h, 670m przewyższeń

Był koniec stycznia, a w mieście cały śnieg już stopniał. Nosiło nas z tatą niemiłosiernie, także podjęliśmy dość szybką decyzję, żeby wyskoczyć na którąś z pobliskich górek i tam poszukać białego puchu.

Padło na Szczebel, szczyt znajdujący się niedaleko Lubnia i Mszany Dolnej. Po uśpieniu córeczki przebrałem się w swój zimowy zestaw, wziąłem plecak i pojechałem po tatę.

Zaparkowaliśmy w Lubniu na przykościelnym parkingu i po wstępnych przygotowaniach (założenie czapek, rękawiczek, czołówek, stuptutów) ruszyliśmy czarnym szlakiem w stronę szczytu. Początkowe 1.5km trzeba było przejść drogą asfaltową i tu bardzo przydały się kijki, bo kilka razy prawie wywinęliśmy orła na oblodzonej miejscami nawierzchni.

Asfalt zmienił się w końcu w leśną drogę. Niestety, była rozjeżdżona przez traktory, a śnieg na tej wysokości zaczął już topnieć, więc przez jakiś czas kluczyliśmy próbując nie utknąć w błocie.

W końcu doszliśmy do miejsca, w którym mróz ładnie trzymał podłoże i chodzenie zrobiło się przyjemniejsze. Podejście momentami było bardziej nachylone, a droga usiana licznymi kamieniami, do pełni szczęścia brakowało nam większej ilości śniegu. Na szczęście już niedługo mieliśmy go pod dostatkiem. Pełno było go zarówno na drzewach, których gałęzie uginały się pod jego ciężarem, jak i na drodze, gdzie skrzypiał pod butami. Szło się znakomicie.

Warto wspomnieć, że na tej trasie można zobaczyć małą jaskinię, nazwaną Zimna Dziura. Nazwa była jak najbardziej adekwatna, zwłaszcza biorąc pod uwagę warunki, w jakich ją odwiedziliśmy.

Szliśmy dalej i już niedługo minęliśmy Mały Szczebel, a następnie dotarliśmy na sam Szczebel. Było po prostu bajkowo, śnieg wspaniałe skrzył się w świetle latarek, gałęzie oblepione były kryształkami lodu. Na szczycie zrobiliśmy krótką przerwę na gorącą herbatę. Jest tam dość dużo miejsca, są ławeczki i można z niego podziwiać widoki na okolicę. Ciekawym elementem była flaga Polski, która całkowicie zamarzła i ocierając się o maszt wydawała dość upiorne dźwięki.

Po tej chwili przerwy ruszyliśmy w drogę powrotną, jednak aby nieco ją sobie urozmaicić postanowiliśmy nie wracać szlakiem, a zboczyć z niego i podążając trochę leśnymi dróżkami, a trochę na dziko, odwiedzić inne okoliczne szczyty oznaczone na mapie: Czechówkę, Mały Groń i Działek. Nie ma na nich nic interesującego, ale przynajmniej droga była ciekawsza, zwłaszcza, że momentami przedzieraliśmy się przez zupełnie nieuczęszczane rejony, obserwując na śniegu ślady łapek leśnych mieszkańców.

W końcu dotarliśmy do asfaltowej drogi i o północy byliśmy już przy samochodzie. Wyprawa była super i dostaliśmy dokładnie to, czego oczekiwaliśmy. Dodatkowo dla mojego taty była to również wycieczka lekko sentymentalna, ponieważ kilkadziesiąt lat wcześniej tą samą trasą szedł ze swoją mamą, a moją babcią (do której zresztą zadzwoniliśmy ze szczytu).

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #wedrujzhejto
d77542bd-5af8-4baf-b996-5ede1d6cb0fb
3ab800b9-e61f-4a20-bb2a-02ac8f6edbde
644f3270-cdf5-4c0c-a2cb-1dab9639ac24
2a13e888-30cc-4b05-be0e-241deb737511
901d1552-7482-4972-91be-fbdcf3b13bff

Zaloguj się aby komentować