Siema,
W tym krótkim wpisie opowiem o trasie na Leskowiec, którą przeszedłem w zeszłym roku. Zachęcam do czytania i obserwowania mojego tagu #piechurwedruje
---------
Szczyt: Leskowiec (Beskid Mały)
Data: 3 maja 2022 (czwartek)
Staty: 10.5km, 3h45, 450m przewyższeń
Od nastania wiosny czekałem na odpowiednie warunki, żeby wziąć moją (wtedy) dwulatkę na pierwszą wycieczkę w góry w sezonie. Niestety, albo pogoda nie dopisywała, albo córa była chora. Los uśmiechnął się do mnie w końcu w dniu Święta Konstytucji.
Razem z tatą i Myszą zapakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w drogę. Podczas jazdy w kilku miejscach trafiliśmy na obfite ulewy i zacząłem się zastanawiać, czy nie powinniśmy jednak zawrócić. Ostatecznie po ponownym sprawdzeniu radarów burzowych postanowiliśmy, że zaryzykujemy, co okazało się być dobrą decyzją - na miejscu było sucho i pomimo chmur w miarę pogodnie.
Zaparkowaliśmy w miejscowości Targoszów, zapakowałem młodą do nosidła i ruszyliśmy w stronę żółtego szlaku. Po jakimś kilometrze asfaltowej drogi wkroczyliśmy w końcu do lasu. Ścieżka była szeroka, płaska, w sam raz na leniwy spacerek. Córa miała dobry humor, śpiewaliśmy razem, próbowaliśmy odnaleźć stukającego w drzewo dzięcioła, rozglądaliśmy się za świergoczącymi ptaszkami. Do samego szczytu minęliśmy może cztery osoby.
Na samym Leskowcu ludzi było już dużo. Zrobiliśmy tam dłuższą przerwę - chodziło głównie o to, żeby Mysz mogła rozprostować trochę nóżki. Poszukaliśmy patyków, porzuciliśmy kamieniami, była zadowolona. Szczyt był niezalesiony i można z niego było podziwiać okoliczne widoki.
Niedaleko było też duże schronisko, do którego zeszliśmy, żeby zjeść szarlotkę. Na tym odcinku jak i w samym budynku panował już istny tłok. Nie wiem, który ze szlaków prowadzących do tego miejsca cieszył się aż taką popularnością, ponieważ tym, który wybraliśmy my, szło raczej mało turystów.
Tak samo było w drodze powrotnej. Wróciliśmy na Leskowiec, z którego zaczęliśmy schodzić czerwonym szlakiem. Nad Przełęczą Beskidek odbiliśmy w czerwoną ścieżkę dydaktyczną, którą dotarliśmy z powrotem do Targoszowa. Po drodze córa zasnęła w nosidle, uśpiona rytmicznym bujaniem, a tata wykorzystał okazję i zanurzył stopy w płynącym przy ścieżce potoku.
Największą atrakcją z całej wycieczki - z punktu widzenia mojej małej - była chwila przed odjazdem, którą przeznaczyliśmy na wrzucanie kamyków do położonej obok rzeczki. W ten oto sposób każdy wrócił do domu zadowolony.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #wedrujzhejto #fotografia #podroze
W tym krótkim wpisie opowiem o trasie na Leskowiec, którą przeszedłem w zeszłym roku. Zachęcam do czytania i obserwowania mojego tagu #piechurwedruje
---------
Szczyt: Leskowiec (Beskid Mały)
Data: 3 maja 2022 (czwartek)
Staty: 10.5km, 3h45, 450m przewyższeń
Od nastania wiosny czekałem na odpowiednie warunki, żeby wziąć moją (wtedy) dwulatkę na pierwszą wycieczkę w góry w sezonie. Niestety, albo pogoda nie dopisywała, albo córa była chora. Los uśmiechnął się do mnie w końcu w dniu Święta Konstytucji.
Razem z tatą i Myszą zapakowaliśmy się do samochodu i wyruszyliśmy w drogę. Podczas jazdy w kilku miejscach trafiliśmy na obfite ulewy i zacząłem się zastanawiać, czy nie powinniśmy jednak zawrócić. Ostatecznie po ponownym sprawdzeniu radarów burzowych postanowiliśmy, że zaryzykujemy, co okazało się być dobrą decyzją - na miejscu było sucho i pomimo chmur w miarę pogodnie.
Zaparkowaliśmy w miejscowości Targoszów, zapakowałem młodą do nosidła i ruszyliśmy w stronę żółtego szlaku. Po jakimś kilometrze asfaltowej drogi wkroczyliśmy w końcu do lasu. Ścieżka była szeroka, płaska, w sam raz na leniwy spacerek. Córa miała dobry humor, śpiewaliśmy razem, próbowaliśmy odnaleźć stukającego w drzewo dzięcioła, rozglądaliśmy się za świergoczącymi ptaszkami. Do samego szczytu minęliśmy może cztery osoby.
Na samym Leskowcu ludzi było już dużo. Zrobiliśmy tam dłuższą przerwę - chodziło głównie o to, żeby Mysz mogła rozprostować trochę nóżki. Poszukaliśmy patyków, porzuciliśmy kamieniami, była zadowolona. Szczyt był niezalesiony i można z niego było podziwiać okoliczne widoki.
Niedaleko było też duże schronisko, do którego zeszliśmy, żeby zjeść szarlotkę. Na tym odcinku jak i w samym budynku panował już istny tłok. Nie wiem, który ze szlaków prowadzących do tego miejsca cieszył się aż taką popularnością, ponieważ tym, który wybraliśmy my, szło raczej mało turystów.
Tak samo było w drodze powrotnej. Wróciliśmy na Leskowiec, z którego zaczęliśmy schodzić czerwonym szlakiem. Nad Przełęczą Beskidek odbiliśmy w czerwoną ścieżkę dydaktyczną, którą dotarliśmy z powrotem do Targoszowa. Po drodze córa zasnęła w nosidle, uśpiona rytmicznym bujaniem, a tata wykorzystał okazję i zanurzył stopy w płynącym przy ścieżce potoku.
Największą atrakcją z całej wycieczki - z punktu widzenia mojej małej - była chwila przed odjazdem, którą przeznaczyliśmy na wrzucanie kamyków do położonej obok rzeczki. W ten oto sposób każdy wrócił do domu zadowolony.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #wedrujzhejto #fotografia #podroze
@Piechur "Czym skorupka za młodu nasiąknie..."
@Lubiepatrzec Oby
@Piechur ale nostalgłam, jeden z pierwszych zdobytych szczytów, wieeeeeele lat temu.
Też byłam takim szkrabem, może nieco starszym. Schronisko wtedy inaczej wyglądało, nie było też kapilicy na Groniu która w dużej mierze przyciąga turystów i pielgrzymów.
Najwięcej osób wychodzi z Rzyk, bo trasa to tylko kilka kilometrów i jest relatywnie łatwa
@ciszej No proszę
@Piechur dalsze okolice
Zaloguj się aby komentować