#gory
Kocham takie dni wolne
#manwithmalamute #szkocja #gory #psy #pieskiezycie
@conradowl pieknie! My dzisiaj nad Derwentwater
Zaloguj się aby komentować
Poniżej podsumowania tras z #piechurwedruje
---------
19. Wpis: Jaworzyna Krynicka
Wnioski:
-
Nostalgiczne podróże po górskich szlakach zwykle są na plus.
-
Nie zawsze trzeba upierać się przy chodzeniu i jeśli jest dostępna inna opcja (jak na przykład zjazd gondolą), na którą ma się ochotę, to czemu nie.
20. Wpis: Mogielica
Wnioski:
-
Ciąża nie dyskwalifikuje jeśli chodzi o aktywność fizyczną np. chodzenie w góry, warto jednak konsultować swoje plany z lekarzem prowadzącym ciążę.
-
Poza prowiantem, dużą ilością płynów oraz zaplanowanymi przerwami przy wycieczce z ciężarną, warto zadbać o to by trasa nie była zbyt obciążająca kondycyjnie.
-
Zbierając pieczątki dobrze się wcześniej zorientować, gdzie można je znaleźć.
21. Wpis: Luboń Wielki
Wnioski:
-
Wypady w góry z dziećmi mogą jednak zająć dużo dłużej niż najbardziej pesymistyczny scenariusz, który się zakładało. Trzeba pamiętać o zachowaniu cierpliwości i wyrozumiałości.
-
Jeśli na trasie jest błoto, to dziecko się w nie wywróci.
-
Ciągła asekuracja dziecka na wymagającej trasie to na prawdę nie przelewki i dobrze się wcześniej zorientować, czy planowany odcinek jest polecany na wycieczki z maluchami.
-
Jesień w górach jest przepiękna.
22. Wpis: Łysica
Wnioski:
-
Z niemowlakami też można iść w góry, trasa powinna być jednak odpowiednio krótka i niewymagająca (eliminacja ryzyka przewrócenia się).
-
Dbając o własną anonimowość w sieci dobrze nie zapomnieć o dziecku
23. Wpis: Łopień
Wnioski:
-
Zgubienie szlaku czasami się zdarza, dlatego dobrze mieć naładowany telefon z dostępem do GPS i mapy turystycznej, żeby móc odnaleźć właściwą drogę.
-
W zimie warto brać ze sobą raczki, choćby miały całą wyprawę leżeć na dnie plecaka.
24. Wpis: Babia Góra
Wnioski:
- Perć Akademików to bardzo fajna i malownicza trasa, z którą większość powinna sobie poradzić, jednak znajdują się na niej momenty, które mogą przyblokować osoby o silnym lęku wysokości. Lepsza kondycja oczywiście pomoże ze względu na nachylenie szlaku.
-------
Zachęcam do śledzenia tagu, kilka wycieczek do opisania jeszcze mi zostało
#gory #podroze #wedrujzhejto #pasja
Zaloguj się aby komentować
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Dzisiaj w #piechurwedruje
---------
Szczyt: Babia Góra (Beskid Żywiecki)
Data: 27 sierpnia 2022 (sobota)
Staty: 17km, 7h30, 1.115m przewyższeń
Koniec lata zbliżał się wielkimi krokami, a my z żoną czuliśmy wielki niedosyt z powodu kolejnego nieudanego wyjazdu do Stronia Śląskiego - drugi rok z rzędu musieliśmy wracać po dwóch dniach z powodu choroby córki i wszystkie plany na miłe spędzenie czasu wzięły w łeb. Zamiast zwiedzania okolic kotliny kłodzkiej i chodzenia po górach, było siedzenie w domu i leczenie, inhalacje, odciąganie smarków itd. Cóż, zdarza się.
Na szczęście Mysz po 2 tygodniach wróciła do pełni sił, a moja mama zaproponowała, że może zająć się nią przez dzień tak, abyśmy mogli spędzić czas solo, bez dziecka. Rzuciliśmy się na tę propozycję jak dzik na żołędzie i szybko zdecydowaliśmy, że fajnie byłoby zdobyć jakąś górkę. Do tamtej pory jakoś nie miałem okazji wchodzić na Babią Percią Akademików, więc zaproponowałem tę właśnie trasę, na którą żona przystała (nie bez obaw).
Jeszcze przed świtem wyjechaliśmy od moich rodziców tak, aby jak najszybciej wrócić z powrotem i jednocześnie uniknąć tłumów na szlaku. Mniej więcej o 6:00 dojechaliśmy do Markowej, zostawiliśmy samochód na jednym z dostępnych parkingów i niebieskim szlakiem ruszyliśmy do Lasu Ryzowane. Słońce rozpychało się ciepłymi promieniami między liśćmi drzew, a powietrze było rześkie, dzięki czemu szybko się rozbudziliśmy.
Idąc dalej dotarliśmy do Sulowej Cyrhli, z której już czarny szlak poprowadził nas na polanę Kaczmarczykową. Trasa była przyjemna, ścieżka szeroka, cały czas lasem. Dopiero niedaleko polany nachylenie wzrosło, szło się po dużych głazach ustawionych w formie stopni.
Przez polanę płynął strumyk, dostępny był też na niej punkt widokowy na Beskid Żywiecki. Fajne miejsce żeby się na chwilę zatrzymać. Ruszyliśmy dalej i już po chwili byliśmy przy schronisku Markowe Szczawiny. Zrobiliśmy przerwę na posiłek, uzupełnienie płynów, skorzystanie z toalety i przybicie pieczątek do #koronagorpolski , po czym żółtym szlakiem udaliśmy się na Skręt Ratowników, z którego rozpoczęło się właściwe podejście na Diablak Percią Akademików.
Początek prowadził w górę po stromych stopniach, po których pojawiła się ścieżka wyłożona dużymi głazami, przez którą od czasu do czasu przepływał strumyk. Od tego momentu czekała nas już tylko wspinaczka. W pewnym momencie wyszliśmy z lasu i naszym oczom zaczął ukazywać się piękny widok na okolicę i na zbocze Babiej pokryte piargami i gołoborzami.
Warto wspomnieć, że Perć Akademików jest szlakiem jednokierunkowym i nie wolno nim schodzić. Jest również zamknięta w okresie zimowym. Znajdują się na niej łańcuchy oraz klamry, które ułatwiają wspinaczkę, zwłaszcza biorąc pod uwagę śliskie skały, po których się wspina - idzie się jednak stroną północną, także słońce nie ma okazji ich dobrze wysuszyć.
Trasa nie sprawiła nam jednak problemów i pomimo tego, że kondycyjnie żona była gorzej przygotowana i w kilku momentach mocniej się zasapała, parła śmiało na przód. Jej lęk wysokości tym razem również o dziwo nie przeszkadzał. W pewnym momencie pomagaliśmy jednej z turystek, którą zwyczajnie zablokowało na klamrach, także osoby bardziej wrażliwe na ekspozycję mogą mieć tu problemy.
Po pokonaniu Czarnego Dziobu pozostała już tylko powolna wspinaczka na szczyt. Na tym etapie gorsza kondycja zaczęła się już mścić na żonie i z trudem stawiała kolejne kroki. Często się zatrzymywaliśmy, ale jednak poruszaliśmy się do przodu. W końcu dotarliśmy na kamienisty szczyt Babiej Góry i zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę regeneracyjną. Ludzi jak zwykle była masa, bardzo dużo przychodziło ich ze strony Słowackiej.
Nadeszła pora na powrót i skierowaliśmy się w stronę przełęczy Brona, z której zeszliśmy znowu do schroniska. Na tym etapie ja z kolei miałem trudności ze względu na ból w kolanie, jaki towarzyszy mi już od wielu lat; znacznie lepiej schodziło mi się tędy zimą, gdy śnieg amortyzował w jakimś stopniu kroki.
Ze schroniska do Markowej zeszliśmy zielonym szlakiem, który był całkiem przyjemny i od pewnego momentu prowadził szeroką leśną drogą. Pogoda zaczęła się jednak psuć, niebo przysłoniły chmury a w oddali słychać było grzmoty. Mimo to w stronę przeciwną mijali nas turyści idący z dziećmi. Była już godzina 13:00 i miałem nadzieję, że planowali tylko dojść do schroniska.
Po drodze, żeby tradycji stało się zadość, zamoczyliśmy jeszcze stopy w potoku. I tak, docierając do auta, zakończyliśmy naszą wyprawę. Bardzo podobała mi się malownicza trasa prowadząca Percią Akademików, była trochę wymagająca, ale o ile ciekawsza od klasycznego wchodzenia np. z przełęczy Krowiarek. Z pewnością wybiorę się nią ponownie, może tym razem już ze starszą Myszą.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
Zaloguj się aby komentować
Legenda głosi, że wykopanie studni wewnątrz twierdzy kosztowało tyle co zbudowanie całej twierdzy.
#gory #fotografia #tworczoscwlasna #historia
Kiedyś spadłem z tej twierdzy
@michalnaszlaku bolało?
@belu-p-fly Sam upadek tak sobie, ale wpadłem w jakiejś krzaki i od stóp po głupi ryj mocno mnie podrapało
Zaloguj się aby komentować
Chodzi o góry Bucegi w Rumunii w 2021 roku.
Dzień wcześniej różowa mówi mi, że na jutro zaplanowała wycieczkę "po górkach". Nie robiłem researchu i po prostu zaufałem, że jest to w miarę dobrze zaplanowane, ale..
Z rana po śniadaniu zapakowała jedną butelkę wody 0,5L, po kanapce i oznajmia, że jedziemy. Już wtedy zapaliła mi się czerwona lampka i mówię, że niech się nie wygłupia i trzeba koniecznie wziąć jeszcze dużą wodę i dużo więcej jedzenia
Wyjechaliśmy z Braszowa wynajętym samochodem i do Busteni mieliśmy jakieś 30 km, grubo ponad godzinę jazdy. Samo Busteni jak i sąsiednia miejscowość Sinaia to takie trochę Zakopane i w sezonie ogromne korki na drogach.
Samochód zaparkowany, drużyna A gotowa. Z dołu patrzę na te góry i, no jest wysoko. Plan był taki, że wchodzimy a powrót kolejką linową.
Na początku był z nami ogrom ludzi, ale 99% tych osób wzięło sobie za cel pobliski wodospad, do którego był łatwy dostęp dróżką.
Za wodospadem zostaliśmy sami i już po krótkim czasie okazało się, że ta wycieczka nie będzie taka lekka. Kulturalna ścieżka się skończyła, ale szlak zaznaczony. W skrócie oznaczało to tyle, że przez większość drogi musieliśmy się łapać i podpierać rękami. To, że mieliśmy tylko przeciętne adidasy też było błędem.
Po jakichś 30 minutach od wodospadu wyprzedził nas lokalny facet i przez chwilę rozmawialiśmy. Pokierował nas i mówi, że za 2-3 godziny powinniśmy być na górze + że woda którą po drodze będziemy mijać spokojnie można pić (najlepsza woda ever), życzył nam wszystkiego dobrego i poszedł dalej. Chłop nie był tam z przypadku bo miał pełne wyposażenie górskie. Tymczasem my..
Na tym etapie zdałem sobie sprawę, że nie zapiąłem kieszeni w spodenkach w której miałem klucze samochodowe. Jaką ulgę poczułem macając te klucze.. kieszeń szybko zapiąłem.
Spacerowaliśmy powoli, bo nie był to teren na popisy a nasza kondycja wtedy była co najwyżej średnia. Przy źródełku napełniliśmy butelki wodą i tak jak wspominałem, jeżeli woda może mieć smak to tamta miała 10/10. Na szlaku spotkaliśmy dosłownie garstkę osób.
W +- połowie trasy był jeden odcinek na którym było trzeba się mocno przytulić do ściany ziemi, bez tego nie było opcji wdrapania się, a na pewno nie z naszymi bucikami. Zastanawiałem czy na pewno mamy iść dalej, bo ten krótki odcinek mnie przeorał fizycznie ale jeszcze mocniej psychicznie. Spotkaliśmy chwilę później trochę od nas starszą parę i się wzajemnie wspieraliśmy
Już na samym końcu szlaku po odcinku z łańcuchami gdzie nie było trzeba się wspomagać rękami odsapneliśmy, ale.. zdaliśmy sobie sprawę z tego, że my nie byliśmy tego dnia największymi ignorantami którzy nie docenili gór. Jakiejś rodzince zachciało się schodzić ze szczytu i matka dzieci miała na stopach flip flopy. Do tego smartfon włożony do tylnej kieszeni krótkich jeansów który na naszych oczach jej wypadł (na szczęście tylko na ścieżkę). Nie potrafię sobie wyobrazić, że tej rodzinie udało się zejść i prawdopodobnie wrócili na górę.
Na górze przy zamkniętym schronisku (1 zdjęcie) odżyliśmy i była już cywilizacja, czyli owce
Jakiś kilometr dalej była kolej linowa i na szczęście najpierw się tam udaliśmy. "Na szczęście", bo bilety były sprzedawane do godziny XY a my byliśmy tam z jakieś pół godziny przed końcem sprzedaży.. musieliśmy się jeszcze nastać z 2 godziny w kolejce do zjechania w dół i nie było opcji na dalsze tuptanie po górkach. Cena takiego zjazdu za osobę to 70LEI czyli jakieś 70zł..
W kolejce przed nami spotkaliśmy jeszcze polską rodzinę i martwiliśmy się wszyscy, czy w ogóle ta kolej linowa wszystkich z góry w tym dniu zabierze.. było tam pełno rodzin z dzieciakami. Już sobie wyobrażałem nocowanie na schodach XD na szczęście nie było takiej potrzeby.
Sama kabina którą zjechaliśmy nie była jakaś super, szyby były brudne i nie było można za bardzo nacieszyć oko ani nagrać coś szczególnego. Ogólnie ten kompleks kolei linowej to takie 2/10, bo ceny kompletnie nie pasują do warunków.
Wypad bardzo miło będę wspominał, lecz niedosyt został. Są to bardzo fajne tereny, tylko trzeba całość dużo lepiej zaplanować, żeby niepotrzebnie się nie stresować jakimiś brakami. Od tamtego czasu zawsze robię wcześniejszy research nawet kiedy w teorii nie muszę i mam pod ręką kilka wgranych tras na różne ewentualności
Gdybym miał swój "bucket list" to pasmo górskie Bucegi by było na tej liście bardzo wysoko
#gory #podroze #rozkminy #rumunia
Na dwutysięcznik po łańcuchach w adidasach i z butelką wody, no nieźle
Dzięki takim TOPR się nie nudzi
@Kronos
Sprytny człowiek uczy się na czyichś błędach.
Mądry człowiek uczy się na swoich błędach.
Głupi człowiek nie uczy się na błędach.
My nauczyliśmy się na swoich i rok później na w teorii mniej wymagającą Małą Fatrę na Słowacji byliśmy dużo lepiej przygotowani i świadomi
Gruba akcja
Zaloguj się aby komentować
@famousanon bylo cimcirimcim? XDDD
@Sweet_acc_pr0sa „przyjaciółka” sugeruje, że nic nie było, nie ma i nie będzie.
@Sweet_acc_pr0sa @Half_NEET_Half_Amazing Haha. Zgodnie z tym co kolega @Sweet_acc_pr0sa przewiduje, nic nie było i nie będzie. Nie pojechałem tam po tego typu doznania.
@famousanon
a było co?
@famousanon
Zaloguj się aby komentować
W tym wpisie opowiem o jednej z nielicznych górskich wypraw, na które udało się wybrać mojemu rodzeństwu i mnie w komplecie. Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Szczyt: Łopień (Beskid Wyspowy)
Data: 3 stycznia 2021 (niedziela)
Staty: 14.5km, 4h30, 600m przewyższeń
Nowy Rok ledwo się zaczął, ale człowieka już nosiło. Rozpoczęło się sprawdzanie warunków pogodowych, możliwych do przejścia tras, poszukiwanie szczytów, na których się jeszcze nie było. Jak się okazało, nie byłem jedynym, który myślał w tym czasie o górach - w sobotę zadzwoniła do mnie siostra z propozycją uderzenia na szlak. Po szybkiej konsultacji z żoną potwierdziłem chęć wyjścia.
Ekipa uzbierała się konkretna i poza siostrą poszli jeszcze: córka jej partnera wraz ze swoją kuzynką, brat oraz dwójka jego znajomych z psiakiem. Auta zostawiliśmy przy ulicy Kościelnej w Tymbarku (chyba, nie pamiętam dobrze) i ruszyliśmy w trasę.
Mróz dopisywał i szczypał w policzki, ale szybko rozgrzaliśmy się żwawym marszem. Śniegu było jednak tyle co na lekarstwo i szło się głównie po jego zlodowaciałych resztkach oraz ściętych zimnem grudach błota. Nie wziąłem ze sobą raczków, ale jakoś dało radę bez nich iść. Czarny szlak prowadził lasem, pnąc się bezpardonowo w górę. W którymś momencie trochę się zagalopowaliśmy i zboczyliśmy z niego, ale dzięki GPS wkrótce wróciliśmy na właściwą ścieżkę.
Humory dopisywały, dużo rozmawialiśmy i czas mijał szybko. Doszliśmy do polany Cechówka, przy której znajdowała się ambona leśna, więc rzecz jasna kilkoro z nas weszło na nią, żeby zobaczyć okolicę z innej perspektywy. Niebawem minęliśmy także polanę Myconiówkę i dotarliśmy na rozległą polanę Jaworze, gdzie znajduje się szczyt.
Kawałek za nią znajdowało się miejsce widokowe, z którego podziwialiśmy widok na Ćwilin, Śnieżnicę i Lubogoszcz. Następnie zrobiliśmy krótką przerwę na herbatę i czekoladę przy jednej z dostępnej na szczycie ław. Po uzupełnieniu zapasów energii ruszyliśmy zielonym szlakiem w stronę przełęczy Rydza-Śmigłego. W ogóle nie pamiętam tego odcinka, więc pewnie nie działo się nic wyjątkowego.
Z przełęczy udaliśmy się w kierunku Tymbarku czerwonym szlakiem, który przez około 3.5km prowadził ulicą. W miejscu nazwanym Świstak odbiliśmy w szlak żółty, który na szczęście skręcał w las i w taki sposób znaleźliśmy się ponownie przy samochodach. Bardzo fajne rozpoczęcie Nowego Roku, polecam każdemu.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
Zaloguj się aby komentować
W poprzednim wpisie w #piechurwedruje
---------
Szczyt: Łysica (Góry Świętokrzyskie)
Data: 24 sierpnia 2020 (poniedziałek)
Staty: 4km, 1h30, 250m przewyższeń
Mysza miala już prawie 7 miesięcy i dalsze wyjazdy zaczęły być w zasięgu naszych rąk: znosiła dobrze dłuższą jazdę i spała bez problemu w łóżeczku turystycznym, co testowaliśmy kilka razy jadąc do rodziców żony w odwiedziny. Sezon wakacyjny chylił się ku końcowi i rozglądaliśmy się za miejscem, gdzie moglibyśmy spędzić kilka dni.
Nasz wybór padł na Kielce. Kilkoro znajomych śmiało się z nas i pukało w głowy zastanawiając się, co też będziemy robić u scyzoryków. Do tej pory tego nie rozumiem, bo miasto i jego okolice są na prawdę fajne, a dla chcącego nic trudnego w znalezieniu czegoś ciekawego. W planach mieliśmy zwiedzenie Muzeum Wsi Kieleckiej, odwiedzenie zamku w Chęcinach, wejście na Łysą Górę i zobaczenie klasztoru Święty Krzyż, spacer do rezerwatu Kadzielnia, czy wreszcie wejście na Łysicę, która jest najniższą górą zdobywaną w ramach #koronagorpolski. Jak widać, atrakcji sporo, a wszystkie nadające się na realizację z małym brzdącem.
Trzeciego dnia od przyjazdu wyjechaliśmy do miejscowości Święta Katarzyna, gdzie zostawiliśmy auto na przykościelnym parkingu. Zapakowałem młodą w chustę i ruszyliśmy w stronę wejścia do Puszczy Jodłowej, znajdującej się na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Zarówno wiązanie chusty jak i przyzwyczajanie do niej Myszy testowaliśmy wcześniej w domu - nie było przed nią większych oporów.
Mimo tego, że był poniedziałek, ludzi było sporo. Wchodziliśmy połączonymi szlakami czerwonym i niebieskim. Trasa była łagodna, dobrze oznakowana. W wielu miejscach zrobione były stopnie, drewniane barierki oraz miejsca do siedzenia, także ktoś ładnie zadbał o ludzi starszych, którzy z pewnością gęsto tam przyjeżdżają.
Po drodze minęliśmy źródełko, a chwilę później drewnianą kapliczkę (była zamknięta, więc nie wiem jak wyglądała w środku). Dość szybko miarowe bujanie ukołysało Myszorka, który zasnął słodko oparty o poduszkę, którą dałem jej pod policzek.
Zanim się obejrzeliśmy, a byliśmy już na szczycie. Przybiliśmy pieczątkę, która dostępna była w klubowej skrzynce, i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Następnie tą samą ścieżką zeszliśmy do samochodu. Córa przespała praktycznie całą trasę, więc zakładam, że jej odpowiadała. Jakoś na wiosnę 2024 planuję odtworzyć tę samą drogę, tym razem z drugą Myszką w chuście, a pierwszą dreptającą obok.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
Sobie buziola z emotki dorobileś, ale o młodą tak zadbać to pies drapał, co?
@moll Młoda się już tak zmieniła, że i tak nikt jej nie rozpozna
@Piechur nędzna wymówka
Zaloguj się aby komentować
Chyba muszę zaplanować jakiś wypad do Norwegii w najbliższym czasie.
#hiking #gory #zima #pieszewycieczki
@lukmar wystarczą Suwałki ¯\_(ツ)_/¯
@Lubiepatrzec Do Norwegii mam bliżej
@lukmar czyli Suwałki bardziej egzotyczne xd
@lukmar zapraszam do mnie. Dziś aż -16, a wieczorem ma być śnieg
@maximilianan gdzie tak?
@lukmar północ jebanej Szwecji
@lukmar Jak lubisz góry zrobione w połowie z lodu, w połowie z blota i w połowie z kamieni (tak, wiem, że to już 3 połowy), to polecam Spitsbergen. Piździ, wieje, można wpaść po pas w błoto, albo wyjebać się na lodzie, powinno Ci się spodobać xD
Zaloguj się aby komentować
Dzisiaj opowiem o wczorajszej wycieczce, póki pamięć świeża. Zachęcam do czytania i obserwowania tagu #piechurwedruje
---------
Szczyt: Luboń Wielki (Beskid Wyspowy)
Data: 30 października 2023 (poniedziałek)
Staty: 9km, 6h30, 570m przewyższeń
Plan na wyprawę zrodził się dzień wcześniej - akurat byłem u rodziców i okazało się, że tata ma następnego dnia wolne. Ja również wziąłem na ten dzień urlop i myślałem jak wykorzystać dobrą pogodę. Szybko przeszedłem w pamięci część tras w okolicy, na których już byłem, i stwierdziłem, że ta na Luboń Wielki będzie najlepsza pod względem kilometrów, przewyższeń i czasu.
W poniedziałek wstałem przed 6, przygotowałem prowiant i inne potrzebne rzeczy, a następnie obudziłem Mysz i przygotowałem ją do wyjścia. Pojechaliśmy po tatę i ruszyliśmy w stronę Rabki-Zarytego. W międzyczasie żona została w domu z mniejszym stworkiem.
Zaparkowaliśmy przy Lewiatanie na parkingu dla turystów (10 zł za dobę) i rozpoczęliśmy wycieczkę. Wejście zaplanowaliśmy szlakiem żółtym, czyli percią Borkowskiego. Krótka część trasy prowadziła przy ulicy, ale dość szybko skręciła w górę. Pogoda była wspaniała, temperatura odpowiednia i ostatecznie zostaliśmy w samych podkoszulkach. Droga szybko zrobiła się błotnista i Mysz wykorzystała okazję, żeby się w to błoto wywalić, także już od początku wycieczki wyglądała jak mała świnka.
Już niedługo błoto zostało przykryte liśćmi i szło się znacznie lepiej. Trasa prowadziła przy rozległym polu, z którego można było podziwiać widoki na okoliczne góry. Barwy dostępne wokół nasączały nam oczy intensywnymi odcieniami żółci i pomarańczy. Na skraju lasu była ława, przy której zrobiliśmy krótką przerwę (nie licząc wcześniejszych Myszowych postojów).
Weszliśmy do lasu i rozpoczęliśmy zdobywanie wysokości. Na razie, oprócz błota, droga nie sprawiała żadnych problemów. Tylko młoda wpadła w tryb zaciętej płyty powtarzając, że się nudzi, bolą ją nóżki itp. Na szczęście las oferował na tyle dużo elementów odwracających uwagę, że jakoś udawało się iść do przodu.
Od pewnego momentu trasa zmieniła się odczuwalnie - nachylenie zwiększyło się, a na drodze pojawiły się duże głazy. Córce coraz bardziej plątały się nóżki, więc cały czas szliśmy za rękę. Wkrótce dotarliśmy na ten rezerwatu Luboń Wielki, który olbrzymimi głazami był już usiany. Powoli wchodziliśmy coraz wyżej, aż naszym oczom ukazała się główna atrakcja szlaku, czyli największe gołoborze Beskidu Wyspowego.
Na ogromnym skałach zrobiliśmy dłuższą przerwę na posiłek, a także ubraliśmy się w bluzy, bo wiatr zaczął być bardziej odczuwalny. Następnie rozpoczęliśmy wspinaczkę. Klimat był świetny, kolory wspaniałe, widać też było Tatry skąpane w chmurach. Trasa dała mi jednak po głowie, bo ciężko mi było zachować równowagę trzymając cały czas Myszę za rękę i uważając, gdzie stawia kroki, jednocześnie samemu nie patrząc pod nogi. Ten etap trochę nas spowolnił i mimo, że daliśmy radę, nie wiem czy poleciłbym go osobom z małymi dziećmi. Co prawda minęła nas dwójka innych dzieciaków, jednak trochę starszych od mojej córy, która dopiero w przyszłym roku kończy 4 lata.
Malowniczość i różnorodność trasy nie skończyła się jednak na gołoborzu. Zaraz za nim wkroczyliśmy w piękny las złożony w głównej mierze z wysokiej buczyny karpackiej. Widać go dobrze z samego dołu góry, zwłaszcza jesienią, bo tworzy rdzawą plamę przy szczycie. Tutaj również czekała nas wspinaczka stromo pod górę - noga nie jeden raz mi się ześlizgnęła, ze względu na wysoką sypkość podłoża. Był to jednak ostatni ostrzejszy moment i za nim droga już się wypłaszczała.
Tak dotarliśmy do schroniska na Luboniu Wielkim. Przed wejściem do niego jest mała drewniana platforma, z której można podziwiać szczyty m.in. najbliżej położony Szczebel czy Lubogoszcz. W schronisku zjedliśmy pyszną szarlotkę na ciepło z bitą śmietaną, przybiliśmy pieczątki (to już trzeci szczyt młodej w tym roku), po czym ruszyliśmy w drogę powrotną do samochodu.
Schodziliśmy niebieskim szlakiem, który przez pierwszy etap był usiany kamieniami. Nie szło się zbyt komfortowo, zwłaszcza komuś z bardzo małymi stopami. Mysz trochę się złościła, ale i tak była dzielna i wytrzymała. Wkrótce jednak zrobiło się znośniej i tempo mieliśmy względnie szybkie. Las wyglądał przepięknie, dzięki czemu droga zyskała wiele uroku - gdy wchodziłem nią rok wcześniej w lecie nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Aż ciężko uwierzyć, że trasy, które biegną na ten sam szczyt niemal równolegle do siebie, tak bardzo się różnią.
Im niżej, tym więcej było błota ze względu na przecinające ścieżkę strumyki. Na szczęście w niektórych momentach dało się iść poboczem. W końcu dotarliśmy do samochodu, zapłaciliśmy za parking i odjechaliśmy. W drodze powrotnej wykończony Myszor odleciał nawet nie wiem kiedy.
Podsumowując: trasa, która według map zajmuje przeciętnemu turyście 2h40, nam pochłonęła 6h30. Mój standardowy przelicznik trochę mnie zawiódł, ale głównie przez to, że nie wziąłem pod uwagę błota oraz tego, jak bardzo spowolni nas wychodzenie po dużych głazach, gdzie musiałem dobrze asekurować córkę. Perć Borkowskiego polecam każdemu, jest niesamowita i chyba nie ma takiej drugiej trasy w Beskidzie Wyspowym.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #fotografia #wedrujzhejto
Zaloguj się aby komentować
#piechurnatrasie
#gory #podroze #wedrujzhejto
Luboń! ❤
Zaloguj się aby komentować
#piechurnatrasie
#gory #wedrujzhejto #fotografia#podroze
@Piechur Lokalizację poproszę
@Marchew Żółty szlak na Luboń Wielki - malownicza, ale wymagająca trasa
Zaloguj się aby komentować
Chester to piękne, angielskie miasto, które ma antyczny rodowód, czego świadkiem jest największy amfiteatr na Wyspach. Jednak to Chester Rows, czyli czarno-białe galerie są jego wizytówką. Niedaleko stąd na malowniczy szczyt Snowdon objęty ochroną parku narodowego. Liverpool zaś to miasto Beatlesów.
Po informacje praktyczne odeślę tym razem na nasz blog, bo jest tego sporo.
Chester: https://www.polskieszlaki.pl/blog/nasze-podroze/15158,chester-perelka-dziedzictwa-anglii-zobacz-najlepsze-atrakcje-chester/
Snowdon: https://www.polskieszlaki.pl/blog/nasze-podroze/15160,snowdon-najwyzszy-szczyt-walii-w-parku-narodowym-snowdonia-szlaki-parkingi-mapa/
#podroze #podrozujzhejto #wielkabrytania #anglia #ciekawostki #weekend #youtube #chester #gory
Jeżeli chcesz być wołany, to spiorunuj ten komentarz - dopiszę Cię do listy.
Wołam wszystkich zainteresowanych.
@szon_konery @anabel2023 @MG78 @SzaloneWalizki @mateoaka @antekwpodrozy @WObiektywie @places2visit.pl @wposzukiwaniu @motokate @blackrei089 @wieczniewolni @e5aar @lukasz-latacz @Gamba @mariosky @zuchtomek @gingerowl @Slavica @jerekp @Moron @mhu @bbwieli17 @Tomekku @zielak @Ewcias @Budo @Sorokawojcie.ch @konski @smigool @pietroo89 @Aktezik @Sceptyczny_utracjusz @ostry_cien_mgly @kamil-bednarek-1 @wojtek_krks @Parezywek @pawcio__ @UjekWujek @HerrJacuch @Deirdreable @Wis @epsilon_eridani @Kremovka @Farmer111 @artur200222 @yoowki @Scoville @Berdonzi @Pirazy @Siejek @Ljopkelsej @ColonelWalterKurtz
Jeśli Chester tak sie podobało to koniecznie odwiedźcie York.
@Sveg Jest na naszej liście
Zaloguj się aby komentować
Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Szczyt: Mogielica (Beskid Wyspowy)
Data: 27 lipca 2019 (sobota)
Staty: 15km, 5h30, 850m przewyższeń
Lato było ciepłe i nawet nie tak deszczowe, więc w głowie pojawił się pomysł na wykorzystanie sprzyjających warunków pogodowych. Żona była już w 3 miesiącu ciąży, ale czuła się całkiem nieźle, więc pomyśleliśmy o wypadzie w góry. Skonsultowaliśmy plany z ginekologiem, który nie widział przeszkód, także pozostało znalezienie odpowiedniej trasy.
Nasz wybór padł na Mogielicę, która jest jednym ze szczytów należących do #koronagorpolski . Była to pierwsza góra, którą miałem zdobyć w ramach klubu, do którego zapisałem się miesiąc wcześniej. Do wycieczki dołączyli także kuzynka oraz brat.
Do Jurkowa, z którego startowaliśmy, dojechaliśmy około godziny 8:00. Sprawdziliśmy ekwipunek i ruszyliśmy w trasę. Pierwszym problemem okazało się odnalezienie, którędy biegnie szlak - początki zawsze wyglądają w ten sposób. Na szczęście napotkani mieszkańcy wskazali nam drogę i mogliśmy kontynuować.
Szliśmy szlakiem niebieskim, który prowadził cały czas pod górę. Ze względu na stan błogosławiony, w jakim była żona, nie forsowaliśmy się i tempo było raczej leniwe, także trasa nie była męcząca. Myślę, że idąc normalnym tempem możnaby się tam jednak trochę zmachać. Po drodze przechodziliśmy przez małą polanę, na której zdecydowaliśmy się zrobić krótką przerwę. I tak, powolutku i krok za krokiem, dotoczyliśmy się do rezerwatu Mogielica.
W kilku miejscach ścieżka prowadziła stromiej pod górę i te fragmenty były już jednak dla mojej żony wyzwaniem - zaczęła słabnąć, także robiliśmy częstsze przerwy i pilnowaliśmy, aby była najedzona i nawodniona. Ostatecznie dała sobie radę, ale z dzisiejszej perspektywy myślę, że lepiej było wybrać jakąś trasę o mniejszym nachyleniu.
Na szczycie wspięliśmy się na wieżę widokową, co dla dziewczyn okazało się być sporą trudnością ze względu na ich lęk wysokości, jednak przemogły strach i nie żałowały - widoki były tego warte. Od tamtej pory wieża przeszła remont i jej konstrukcja została wzmocniona, także śmiało można na nią wchodzić.
Po krótkiej przerwie na posiłek ruszyliśmy dalej. Byłem trochę niezadowolony, bo nie udało mi się przybić pieczątki do książeczki - nie wiedziałem, gdzie jest. Okazało się, że była w skrzynce na słupku z nazwą szczytu, czyli prawdopodobnie w najbardziej oczywistym miejscu. Nie wiem, co mnie wtedy przyćmiło, że jej nie zauważyłem.
Zaczęliśmy schodzić żółtym szlakiem prowadzącym przez rozległą Polanę Stumorgową. Widoki były piękne i szło się żwawo. Dotarliśmy do przełęczy pod Małym Krzystonowem, spod której znów czekał nas krótki fragment wchodzenia pod górę, jednak bez żadnych tragedii.
Niedaleko Krzystonowa na Polanie Wały jest baza namiotowa i postanowiliśmy pójść tam na chwilę zobaczyć jak wygląda. A wyglądała jak baza namiotowa. Zdobyłem tam pieczątkę, a następnie zielonym szlakiem zeszliśmy do miejscowości Półrzeczki, po drodze maczając stopy w płynącym obok strumieniu.
Z Półrzeczek do Jurkowa prowadziła już droga asfaltowa. Po prawie 3 kilometrach dotarliśmy do samochodu i odjechaliśmy w kierunku Krakowa. Byliśmy zadowoleni zarówno z wypadu, jak i z tego, że udało nam się spędzić razem czas. Jak się również okazało była to ostatnia wycieczka w góry mojej żony przed porodem, także tym bardziej cieszyliśmy się, że udało się na nią wybrać.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
@Piechur zazwyczaj jest kilka miejsc z pieczątkami. Warto mieć screena w telefonie z tej strony https://kgp.info.pl/pieczatka-korony-gor-polski-gdzie/
Zaloguj się aby komentować
Pod ostatnim wpisem z #piechurwedruje
Wołam @mihaz, który pytanie zadał oraz @Pirazy, który zasugerował kontakt z TPN. Dzięki!
Wymijanie tworzących się na łańcuchach kolejek wiąże się z zejściem ze znakowanego szlaku turystycznego, który biegnie przy łańcuchach. Oprócz niestosowania się do regulaminu Parku, turyści wyprzedzający innych, powodują ogromne zagrożenie spuszczenia kamieni na tych, którzy są w dole - w wielu miejscach jest to teren osuwiskowy. Reasumując, należy iść wyznakowanym szlakiem, przy łańcuchach - aby zminimalizować ryzyko tworzenia się zatorów, najlepiej zarezerwować nocleg w schronisku i wyjść stamtąd o świcie lub udać się tam poza najwyższym sezonem.
#gory #tatry
#poradnikpiechura
Zaloguj się aby komentować
W dzisiejszym wpisie będzie nostalgicznie. Zapraszam na #piechurwedruje
---------
Szczyty: Jaworzyna Krynicka (Beskid Sądecki)
Data: 18 września 2018 (wtorek)
Staty: 12.5km, 4h30, 670m przewyższeń
Mijał już miesiąc od mojego ślubu i w oczekiwaniu na podróż poślubną postanowiliśmy z żoną gdzieś się wyrwać na kilka dni. Udało mi się namówić ją na miejsce, które znaczy dla mnie bardzo dużo ze względów sentymentalnych i tak trafiliśmy do Krynicy-Zdroju.
Już jadąc tam miałem w planach odtworzenie trasy, którą praktycznie każdego roku przemierzałem z rodzeństwem i rodzicami, gdy ci zabierali nas na coroczne wakacje w Muszynie. Trzeciego dnia pobytu warunki były sprzyjające, więc złapaliśmy autobus i pojechaliśmy na Szczawnik, z którego rozpoczęliśmy wycieczkę.
Do schroniska pod Wierchomlą prowadzi szeroka droga, której pierwsza część pokrywa się z czerwonym szlakiem spacerowym. Taka właśnie jest ta trasa - spacerowa, w sam raz na rodzinne wycieczki z dziećmi. Droga nadaje się także do wjeżdżania rowerem, pamiętam, że kilka razy tak właśnie ją pokonywałem za młodu. Obok szumiał wartki potok, dookoła kołysały się drzewa, było miło i przyjemnie.
Mniej więcej dwa kilometry przed bacówką była Betlejemka, czyli mały drewniany domek, czy też wiata, w którym można się schować w przypadku deszczu. Tam szlak czerwony skręcał na Bukową, ale my poszliśmy dalej tą samą szeroką drogą i wkrótce dotarliśmy do schroniska, w którym odpoczęliśmy i podziwialiśmy widoki. Pogoda dopisywała, było ciepło, a po niebie plątały się nieliczne puchate chmury. Przy bacówce było dużo miejsca, było pole namiotowe, ławy do siedzenia i wyznaczone miejsca na ognisko.
W końcu ruszyliśmy dalej - najpierw niebieskim szlakiem na Runek, z którego odbiliśmy na czerwony prowadzący w kierunku Jaworzyny. Szło się pod górę, ale bez jakichś dramatycznych nachyleń, głównie lasem, z którego od czasu do czasu wychodziło się na polanki. Temperatura do marszu była wręcz perfekcyjna i nie zgrzaliśmy się w ogóle.
Tym sposobem dotarliśmy na Jaworzynę Krynicką. Przez chwilę nasyciliśmy oczy panoramą na okoliczne góry, po czym zdecydowaliśmy, że czas już wracać. Na szczycie znajduje się stacja kolei gondolowej i stwierdziłem, że fajnie będzie zjechać zamiast schodzić. Spod stacji dolnej do Krynicy wróciliśmy zielonym szlakiem prowadzącym przez przełęcz Krzyżową, zadowoleni z mile spędzonego czasu.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
@Piechur kurcze to na jaworzyne mozna wejsc? Nie wpadlem na to, bylem tam z 16 razy i zawsze mnie zmuszano do gondoli, a ja bardzo jej nie lubie...
@Cybulion Hehehe, wszędzie można wejść
Zaloguj się aby komentować
W kolejnym wpisie z cyklu #poradnikpiechura
---------
2. GÓRSKIE SAVOIR-VIVRE
---------
Kulturalnym warto być wszędzie, natomiast na szlaku panuje kilka niepisanych zasad, o których wspomnę poniżej. Rzecz jasna nikt nie może nikogo zmusić do tego, żeby się do nich stosował, natomiast uważam, że pamiętanie o nich i wprowadzenie ich w życie umili czas spędzony w górach nie tylko Wam oraz innym turystom, ale także mieszkańcom lasu.
2.1 NIE ŚMIECIMY
Punkt niby oczywisty, wydaje się, że dla każdego powinien być zrozumiały, jednak na szlakach dalej można znaleźć pozostawione puszki po piwie, opakowania po batonach, butelki itd.
Uważam, że apel do osób, które nie widzą nic złego w wyrzucaniu śmieci gdzie popadnie, nie ma większego sensu - jeśli w trakcie edukacji szkolnej nie trafiły do nich argumenty o tym, jakie zagrożenie niesie to dla flory i fauny leśnej, jak długo rozkłada się plastik, że jest to po prostu objaw największego chamstwa, to są już straconymi jednostkami i szkoda na nich czasu. Dlatego w tym miejscu zwrócę się do tych z Was, którzy są dojrzali: widząc jakiegoś śmiecia NIE WSTYDŹCIE SIĘ GO PODNIEŚĆ.
Wzięcie tej pustej puszki czy zgniecionej butelki nie jest ujmą na honorze. Tak, to nie Wy to zrobiliście. Nie, to nie jest Wasza praca. Tak, to śmiecąca osoba powinna się wstydzić, nie Wy. Bądźcie jednak ponad to, ponad te myśli i wytłumaczenia, czemu akurat to nie powinien być Wasz problem. Prawda jest taka, że on nie jest Wasz, ani śmieciarza - z tym problemem zostanie tylko las i zwierzęta w nim mieszkające.
Prawdopodobnie nikt nie pochwali Was za ten gest, nie będzie żadnej gratyfikacji. Mimo to: zróbcie to proszę. Znaleziony śmieć niekoniecznie musiał być wyrzucony specjalnie, mógł wypaść z plecaka czy kieszeni, Wam też może się to zdarzyć. Las Wam podziękuje.
2.2 POWITANIA
Niepisaną zasadą górskich wycieczek jest witanie się na szlaku - powiedzenie sobie nawzajem "Cześć", "Hej" czy "Dzień dobry" jest miłym, przyjacielskim gestem. Dla mnie takie krótkie powitanie niesie ze sobą swego rodzaju sposób docenienia siebie nawzajem, swojej pasji do wędrówek.
Oczywiście, nie trzeba tego robić, jednak jest to bardzo popularne i można wyjść na dzikusa, jeśli się nic nie odpowie. Z drugiej strony, wyjść na dzikusa przed kim? Przed osobą, której się pewnie więcej nie zobaczy? Kwestia własnego komfortu. Ja uważam, że warto się jednak powitać i zrobić to pewnie, wprowadza to przyjemną atmosferę.
Wiem, że są czasami problemy z decyzją, co powiedzieć starszym osobom na szlaku. Osobiście do wszystkich mówię "Cześć" i zwykle to samo słyszę w odpowiedzi. Czasami starsza osoba pierwsza powie mi "Dzień dobry" i wtedy używam takiej samej formy grzecznościowej, bo już wiem, jaka jest preferowana. Mój tata na przykład wkurza się, gdy ktoś mu powie "Dzień dobry", bo czuje, że przekroczył "granicę luzu".
Kiedy można sobie odpuścić powitania? Zdecydowanie wtedy, gdy ludzi zaczyna robić się już za dużo, np. przy schroniskach, na gęsto uczęszczanych szlakach. "Cześciowanie" jak z karabinu brzmi wtedy głupio.
2.3 POMOC
Tutaj chciałbym pominąć skrajne przypadki, gdy komuś jest potrzebna pomoc medyczna, trzeba zabandażować/usztywnić kończynę, zatamować krwawienie, przywrócić akcję serca, wezwać GOPR/TOPR. To sytuacje raczej ekstramalne, nie zdarzają się tak często, a temat jest na tyle rozległy i wymagający dokładnego omówienia, że przydałby mu się osobny wpis.
Pomoc, o jakiej chciałbym tu wspomnieć, jest bardziej błahej natury. Chodzi o to, aby nie krępować się zwrócić komuś uwagi na trudniejsze warunki, nieodpowiedni sprzęt, lub zawołać, gdy okaże się, że komuś wypadło coś z plecaka lub zostawił coś na postoju.
Przykładem może być pokonywana w zimie trasa - schodzicie po oblodzonym szlaku, jest stromo, a Wy mimo raczków i kijków macie problemy. Po jakimś czasie spotykacie osoby idące w przeciwną stronę i nie widzicie u nich odpowiedniego sprzętu. Warto wtedy zagadać, uprzedzić jakie warunki panują na trasie, tak aby osoby te mogły przemyśleć swoją decyzję.
Słynne są też zdjęcia ludzi wspinających się w niewłaściwy obuwiu w Tatrach, np. w szpilkach lub sandałach. Pomijając brak wyobraźni tych osób chciałbym wierzyć, że zanim dotarły na zdecydowaną wysokość ktoś jednak zwrócił im uwagę na to, że to co robią jest zwyczajnie nierozważne.
2.4 HAŁAS
Wędrując w górach, czy to w nocy, czy też w dzień, warto pamiętać, że jesteśmy w nich gośćmi. Góry i lasy są domem zwierząt, a nasza obecność w nich już wystarczająco im przeszkadza. Postarajmy się zachować względną ciszę, nie wydzierać się ani nie puszczać muzyki z głośników - przeszkadza to zarówno im, jak i innym turystom. Szanujmy przyrodę i siebie wzajemnie.
---------
Na tym zakończę wpis. Zasad mogłoby być dużo więcej, ale część z nich odnosi się już do bezpieczeństwa (ogniska, biwaki) albo do konkretnych regulacji panujących w Parkach Narodowych (np. zakaz poruszania się poza szlakami, zakaz poruszania się po zmroku w konkretnych okresach, czy zakaz wprowadzania psów). W kolejnym odcinku - jak zaplanować trasę, gdzie sprawdzić pogodę.
Tymczasem: do zobaczenia na szlaku!
#gory #wedrujzhejto #pasja #poradniki
@Piechur Witanie się na szlaku, owszem, daje sympatyczny efekt wtórny, ale nie w tym rzecz. Zasadniczo chodzi o to, że na osobę do której zwracasz się z powitaniem, musisz spojrzeć. I lepiej lub gorzej, ale jednak ją zapamiętasz. A ona Ciebie. W górach potwierdzenie, czy poszukiwana osoba była widziana w tym lub innym miejscu, może decydować o życiu. Dlatego zwyczaj witania jest tak ważny. I piękny zarazem.
@Sahelantrop Dzięki za ten komentarz. Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób, ale ma to bardzo dużo sensu.
@Piechur uwaga, niepopularna opinia:
Nigdy nigdzie nie pozostawilem po sobie smiecia, ale po kims sprzatac nie zamierzam. Dlaczego? Dlatego, ze problem nie lezy w tym, kto to wyrzucil tylko w tym kto to wyprodukowal. Puszke, butelke itp itd z materialow trudno lub wcale nie rozkladajacych sie, ktore potocznie nazywamy smieciami wyprodukowaly firmy, majace na to przyzwolenie rzadu krajow do ktorych placimy podatki. Pomimo tego ze od wiekow znane sa ekologiczne opakowania i byly one dawniej wykorzystywane i plastik wcale nie jest niezbedny. Wiec jezeli chcemy wyeliminowac problem to:
-
nalezy zakazac produkcji takich smieciowych opakowan
-
Smieci wyjebane do lasow do tej pory niech panstwo zbiera z podatkow ktore place
Ot co.
Nie zapraszam do dyskusji bo zasadniczo nie ma o czym. Btw - papier, chusteczki czy patyczek od lodow to nie smieci, rozloza sie w trymiga i sa z naturalnych materialow
@Pirazy Nie zgodzę się, ale zgodnie z życzeniem nie dyskutuję.
A jak wygląda sytuacja z osobami idącymi 1-2 m obok szlaku np. na rysy, którzy wyprzedzają resztę? Ktoś mi ostatnio opowiadał że szedł tym szlakiem wyprzedzając innych ale im nie przeszkadzając I słyszał dużo negatywnych uwag. Kto ma rację?
@mihaz mysle, ze tutaj problemem jest nie to kto ma racje tylko to, ze takie nieprzyjemne uwagi skutecznie utrudniaja czerpanie przyjemnosci zarowno jednej jak i drugiej stronie, bo znajdzie sie ktos, kto odpyskuje w podobnych slowach. Jesli chodzi o sytuacje sporne to powinien wypowiedziec sie TOPR lub zarzad TPN i ewentualnie uchwalic stosowny przepis, chyba ze takowy istnieje i brzmi mniej wiecej, ze jest calkowity zakaz poruszania sie nawet metr poza szklakiem, no to juz wtedy wiesz kto ma racje
@mihaz Mi osobiście takie wyprzedzanie nie przeszkadza - każdy wie chyba jakie jest ewentualne ryzyko i kwestia indywidualna w ocenie własnych możliwości. Zgodnie z sugestią @Pirazy napisałem jednak w tej sprawie do TPN z prośbą o komentarz - dam znać jak (jeśli) odpiszą.
Zaloguj się aby komentować
Zapraszam na szybkie podsumowanie okołomiejskich wycieczek z #piechurwedruje
---------
13. Wpis: Las Wolski
Wnioski:
- W Lesie Wolskim w Krakowie są na prawdę fajne szlaki, które wcale nie prowadzą asfaltowymi alejkami. Z odpowiednią fantazją można zrobić 800 m przewyższeń - tyle co na normalnej wyprawie w Beskidy.
14. Wpis: Tyniec
Wnioski:
- W mieście też można natknąć się na dziki
15. Wpis: Las Zabierzowski
Wnioski:
- Nie ma to jak gorąca kawa o północy przy świetle księżyca.
16. Wpis: Nielepice
Wnioski:
- Warto otworzyć mapy, zobaczyć co czai się w okolicy i pojechać to zobaczyć - można natknąć się na ciekawe miejsca, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia.
17. Wpis: Górka Pychowicka, Fort Bodzów
Wnioski:
-
Przy jakimkolwiek wyjściu dobrze dokładnie przeanalizować, co ciekawego można zobaczyć w okolicy planowanej trasy i po prostu tam pójść (np. zobaczyć kawerny).
-
Nie bagatelizować mokradeł, oznaczonych na mapach - można się nieźle naciąć.
-
W miejskich warunkach lepiej dokładnie przeanalizować trasę, bo może się okazać, że prowadzi przez teren prywatny.
18. Wpis: Las Wolski (Wolski Dół)
Wnioski:
- Szlaki w Lesie Wolskim świetnie nadają się na spacery z dziećmi, nie są wymagające ani zbyt długie. Dodatkowo, oferują na prawdę świetny klimat (zwłaszcza szlak żółty prowadzący przez rezerwat Panieńskich Skał).
-------
Ogólnym wnioskiem niech będzie to, że całkiem blisko swojego miejsca zamieszkania można znaleźć ciekawe miejsca do pochodzenia, a radość, jaką z takich wypraw wyciągniemy, zależy głównie od naszego nastawienia.
W kolejnych wpisach wracam już do wycieczek stricte górskich. Do zobaczenia!
#gory #wedrujzhejto #podroze #pasje
@Piechur Są tacy co mówią, że w Krakowie nie ma nic do zobaczenia. W ogóle to nigdzie nie ma nic ciekawego.
Zaloguj się aby komentować