Siema,
Dzisiaj w #piechurwedruje o kolejnej wyprawie na Diablak, tym razem inną trasą.
---------
Szczyt: Babia Góra (Beskid Żywiecki)
Data: 27 sierpnia 2022 (sobota)
Staty: 17km, 7h30, 1.115m przewyższeń
Koniec lata zbliżał się wielkimi krokami, a my z żoną czuliśmy wielki niedosyt z powodu kolejnego nieudanego wyjazdu do Stronia Śląskiego - drugi rok z rzędu musieliśmy wracać po dwóch dniach z powodu choroby córki i wszystkie plany na miłe spędzenie czasu wzięły w łeb. Zamiast zwiedzania okolic kotliny kłodzkiej i chodzenia po górach, było siedzenie w domu i leczenie, inhalacje, odciąganie smarków itd. Cóż, zdarza się.
Na szczęście Mysz po 2 tygodniach wróciła do pełni sił, a moja mama zaproponowała, że może zająć się nią przez dzień tak, abyśmy mogli spędzić czas solo, bez dziecka. Rzuciliśmy się na tę propozycję jak dzik na żołędzie i szybko zdecydowaliśmy, że fajnie byłoby zdobyć jakąś górkę. Do tamtej pory jakoś nie miałem okazji wchodzić na Babią Percią Akademików, więc zaproponowałem tę właśnie trasę, na którą żona przystała (nie bez obaw).
Jeszcze przed świtem wyjechaliśmy od moich rodziców tak, aby jak najszybciej wrócić z powrotem i jednocześnie uniknąć tłumów na szlaku. Mniej więcej o 6:00 dojechaliśmy do Markowej, zostawiliśmy samochód na jednym z dostępnych parkingów i niebieskim szlakiem ruszyliśmy do Lasu Ryzowane. Słońce rozpychało się ciepłymi promieniami między liśćmi drzew, a powietrze było rześkie, dzięki czemu szybko się rozbudziliśmy.
Idąc dalej dotarliśmy do Sulowej Cyrhli, z której już czarny szlak poprowadził nas na polanę Kaczmarczykową. Trasa była przyjemna, ścieżka szeroka, cały czas lasem. Dopiero niedaleko polany nachylenie wzrosło, szło się po dużych głazach ustawionych w formie stopni.
Przez polanę płynął strumyk, dostępny był też na niej punkt widokowy na Beskid Żywiecki. Fajne miejsce żeby się na chwilę zatrzymać. Ruszyliśmy dalej i już po chwili byliśmy przy schronisku Markowe Szczawiny. Zrobiliśmy przerwę na posiłek, uzupełnienie płynów, skorzystanie z toalety i przybicie pieczątek do #koronagorpolski , po czym żółtym szlakiem udaliśmy się na Skręt Ratowników, z którego rozpoczęło się właściwe podejście na Diablak Percią Akademików.
Początek prowadził w górę po stromych stopniach, po których pojawiła się ścieżka wyłożona dużymi głazami, przez którą od czasu do czasu przepływał strumyk. Od tego momentu czekała nas już tylko wspinaczka. W pewnym momencie wyszliśmy z lasu i naszym oczom zaczął ukazywać się piękny widok na okolicę i na zbocze Babiej pokryte piargami i gołoborzami.
Warto wspomnieć, że Perć Akademików jest szlakiem jednokierunkowym i nie wolno nim schodzić. Jest również zamknięta w okresie zimowym. Znajdują się na niej łańcuchy oraz klamry, które ułatwiają wspinaczkę, zwłaszcza biorąc pod uwagę śliskie skały, po których się wspina - idzie się jednak stroną północną, także słońce nie ma okazji ich dobrze wysuszyć.
Trasa nie sprawiła nam jednak problemów i pomimo tego, że kondycyjnie żona była gorzej przygotowana i w kilku momentach mocniej się zasapała, parła śmiało na przód. Jej lęk wysokości tym razem również o dziwo nie przeszkadzał. W pewnym momencie pomagaliśmy jednej z turystek, którą zwyczajnie zablokowało na klamrach, także osoby bardziej wrażliwe na ekspozycję mogą mieć tu problemy.
Po pokonaniu Czarnego Dziobu pozostała już tylko powolna wspinaczka na szczyt. Na tym etapie gorsza kondycja zaczęła się już mścić na żonie i z trudem stawiała kolejne kroki. Często się zatrzymywaliśmy, ale jednak poruszaliśmy się do przodu. W końcu dotarliśmy na kamienisty szczyt Babiej Góry i zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę regeneracyjną. Ludzi jak zwykle była masa, bardzo dużo przychodziło ich ze strony Słowackiej.
Nadeszła pora na powrót i skierowaliśmy się w stronę przełęczy Brona, z której zeszliśmy znowu do schroniska. Na tym etapie ja z kolei miałem trudności ze względu na ból w kolanie, jaki towarzyszy mi już od wielu lat; znacznie lepiej schodziło mi się tędy zimą, gdy śnieg amortyzował w jakimś stopniu kroki.
Ze schroniska do Markowej zeszliśmy zielonym szlakiem, który był całkiem przyjemny i od pewnego momentu prowadził szeroką leśną drogą. Pogoda zaczęła się jednak psuć, niebo przysłoniły chmury a w oddali słychać było grzmoty. Mimo to w stronę przeciwną mijali nas turyści idący z dziećmi. Była już godzina 13:00 i miałem nadzieję, że planowali tylko dojść do schroniska.
Po drodze, żeby tradycji stało się zadość, zamoczyliśmy jeszcze stopy w potoku. I tak, docierając do auta, zakończyliśmy naszą wyprawę. Bardzo podobała mi się malownicza trasa prowadząca Percią Akademików, była trochę wymagająca, ale o ile ciekawsza od klasycznego wchodzenia np. z przełęczy Krowiarek. Z pewnością wybiorę się nią ponownie, może tym razem już ze starszą Myszą.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
Dzisiaj w #piechurwedruje
---------
Szczyt: Babia Góra (Beskid Żywiecki)
Data: 27 sierpnia 2022 (sobota)
Staty: 17km, 7h30, 1.115m przewyższeń
Koniec lata zbliżał się wielkimi krokami, a my z żoną czuliśmy wielki niedosyt z powodu kolejnego nieudanego wyjazdu do Stronia Śląskiego - drugi rok z rzędu musieliśmy wracać po dwóch dniach z powodu choroby córki i wszystkie plany na miłe spędzenie czasu wzięły w łeb. Zamiast zwiedzania okolic kotliny kłodzkiej i chodzenia po górach, było siedzenie w domu i leczenie, inhalacje, odciąganie smarków itd. Cóż, zdarza się.
Na szczęście Mysz po 2 tygodniach wróciła do pełni sił, a moja mama zaproponowała, że może zająć się nią przez dzień tak, abyśmy mogli spędzić czas solo, bez dziecka. Rzuciliśmy się na tę propozycję jak dzik na żołędzie i szybko zdecydowaliśmy, że fajnie byłoby zdobyć jakąś górkę. Do tamtej pory jakoś nie miałem okazji wchodzić na Babią Percią Akademików, więc zaproponowałem tę właśnie trasę, na którą żona przystała (nie bez obaw).
Jeszcze przed świtem wyjechaliśmy od moich rodziców tak, aby jak najszybciej wrócić z powrotem i jednocześnie uniknąć tłumów na szlaku. Mniej więcej o 6:00 dojechaliśmy do Markowej, zostawiliśmy samochód na jednym z dostępnych parkingów i niebieskim szlakiem ruszyliśmy do Lasu Ryzowane. Słońce rozpychało się ciepłymi promieniami między liśćmi drzew, a powietrze było rześkie, dzięki czemu szybko się rozbudziliśmy.
Idąc dalej dotarliśmy do Sulowej Cyrhli, z której już czarny szlak poprowadził nas na polanę Kaczmarczykową. Trasa była przyjemna, ścieżka szeroka, cały czas lasem. Dopiero niedaleko polany nachylenie wzrosło, szło się po dużych głazach ustawionych w formie stopni.
Przez polanę płynął strumyk, dostępny był też na niej punkt widokowy na Beskid Żywiecki. Fajne miejsce żeby się na chwilę zatrzymać. Ruszyliśmy dalej i już po chwili byliśmy przy schronisku Markowe Szczawiny. Zrobiliśmy przerwę na posiłek, uzupełnienie płynów, skorzystanie z toalety i przybicie pieczątek do #koronagorpolski , po czym żółtym szlakiem udaliśmy się na Skręt Ratowników, z którego rozpoczęło się właściwe podejście na Diablak Percią Akademików.
Początek prowadził w górę po stromych stopniach, po których pojawiła się ścieżka wyłożona dużymi głazami, przez którą od czasu do czasu przepływał strumyk. Od tego momentu czekała nas już tylko wspinaczka. W pewnym momencie wyszliśmy z lasu i naszym oczom zaczął ukazywać się piękny widok na okolicę i na zbocze Babiej pokryte piargami i gołoborzami.
Warto wspomnieć, że Perć Akademików jest szlakiem jednokierunkowym i nie wolno nim schodzić. Jest również zamknięta w okresie zimowym. Znajdują się na niej łańcuchy oraz klamry, które ułatwiają wspinaczkę, zwłaszcza biorąc pod uwagę śliskie skały, po których się wspina - idzie się jednak stroną północną, także słońce nie ma okazji ich dobrze wysuszyć.
Trasa nie sprawiła nam jednak problemów i pomimo tego, że kondycyjnie żona była gorzej przygotowana i w kilku momentach mocniej się zasapała, parła śmiało na przód. Jej lęk wysokości tym razem również o dziwo nie przeszkadzał. W pewnym momencie pomagaliśmy jednej z turystek, którą zwyczajnie zablokowało na klamrach, także osoby bardziej wrażliwe na ekspozycję mogą mieć tu problemy.
Po pokonaniu Czarnego Dziobu pozostała już tylko powolna wspinaczka na szczyt. Na tym etapie gorsza kondycja zaczęła się już mścić na żonie i z trudem stawiała kolejne kroki. Często się zatrzymywaliśmy, ale jednak poruszaliśmy się do przodu. W końcu dotarliśmy na kamienisty szczyt Babiej Góry i zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę regeneracyjną. Ludzi jak zwykle była masa, bardzo dużo przychodziło ich ze strony Słowackiej.
Nadeszła pora na powrót i skierowaliśmy się w stronę przełęczy Brona, z której zeszliśmy znowu do schroniska. Na tym etapie ja z kolei miałem trudności ze względu na ból w kolanie, jaki towarzyszy mi już od wielu lat; znacznie lepiej schodziło mi się tędy zimą, gdy śnieg amortyzował w jakimś stopniu kroki.
Ze schroniska do Markowej zeszliśmy zielonym szlakiem, który był całkiem przyjemny i od pewnego momentu prowadził szeroką leśną drogą. Pogoda zaczęła się jednak psuć, niebo przysłoniły chmury a w oddali słychać było grzmoty. Mimo to w stronę przeciwną mijali nas turyści idący z dziećmi. Była już godzina 13:00 i miałem nadzieję, że planowali tylko dojść do schroniska.
Po drodze, żeby tradycji stało się zadość, zamoczyliśmy jeszcze stopy w potoku. I tak, docierając do auta, zakończyliśmy naszą wyprawę. Bardzo podobała mi się malownicza trasa prowadząca Percią Akademików, była trochę wymagająca, ale o ile ciekawsza od klasycznego wchodzenia np. z przełęczy Krowiarek. Z pewnością wybiorę się nią ponownie, może tym razem już ze starszą Myszą.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia
Zaloguj się aby komentować