Zdjęcie w tle
Kawiarnia "Za Firewallem"

Społeczność

Kawiarnia "Za Firewallem"

51

"Mnie to się marzy, żeby ona była miejscem wszelkich swawoli słownych" @George_Stark Obecnie trwające zabawy: #naczteryrymy #nasonety #naopowiesci

Skoro dyspensę dostała @Wrzoo , to ja też sobie mogę takiej udzielić

Pewnego wczesnego lata w erze Heian

Pani Chryzantema wpadła do pomieszczenia, w którym siedziałyśmy z pozostałymi damami w wielkim wzburzeniu. O mało co nie zachowała się niegrzecznie podczas powitania z nami i nie czekając na naszą odpowiedź powiedziała prawie że głośno: 
-Zaginął mój nefrytowy ptaszek! - w głosie jej słychać było wzburzenie, które starała się zamaskować. 
Wszystkie starannie unikałyśmy patrzenia w stronę pani Wróbel, która wielokrotnie dawała do zrozumienia, że to ona właśnie ze względu na swoje imię powinna dostać to piękne cacko od naszego męża, pana F. Jestem jeszcze młoda, więc żadnej nie zdziwiło, gdy udając że poprawiam kołnierz kimona zerknęłam na panią Wróbel. Pod makijażem widać było wyraźnie czerwone policzki, a oczy wypełniły jej się łzami. Doskonale wiedziała, że wszystkie podejrzewamy, że to ona przywłaszczyła sobie to cudo i że każda teraz w myślach śmieje się z jej chciwości i zastanawia się gdzie słudzy znajdą ptaszka, który później "cudem" odnajdzie się w komnacie pani Chryzantemy, tak aby udawać, że nic się nie stało. Pan F nie zezwalał na kłótnie między nami, starałyśmy się więc drobne problemy rozwiązywać same.
Jednak we wzroku pani Wróbel zobaczyłam nie tylko strach przed oskarżeniem, ale też zdziwienie i, jak mi się wydawało, niewinność. Dlaczego miałaby kraść ptaszka? Pan F. obdarowywał ją wieloma prezentami, tak samo jak nas wszystkie. Ostatnio urodziła pięknego syna i pan F. wręcz obsypał ją podarunkami. Ale to pani Chryzantema była pierwszą żoną i powiła już dwóch zdrowych chłopców, teraz zaś była znów przy nadziei. Pozycja pani Wróbel była mniej pewna, a kradzieżą ptaszka mogła zaszkodzić nie tylko synowi, który był jej oczkiem w głowie, ale też dwóm małym córeczkom. Kto chciałby wziąć ślub z córką złodziejki? Plotki rozchodzą się szybko. Dziewczynki byłyby naznaczone na całe życie.
Nie, to nie mogła być pani Wróbel, która kochała swoje dzieci nad życie i zabiegała od dawna o dobre małżeństwa dla swoich dziewczynek.
To może nie ona? Może to pani Poranek? Kocha ładne przedmioty, a pan F. trochę mniej ją poważa i czasem o niej zapomina, bo pochodzi ona z niewielkiego rodu i nie ma wpływowych krewnych. Pani Poranek siedziała prosto, patrząc się na swoje złożone na kolanach dłonie z niewielkim uśmiechem na twarzy. Ten uśmiech dniem i nocą nie schodził z jej ust, reszta twarzy zawsze była nieruchoma, a maniery jej były całkowicie nienaganne. Pani Poranek była również przy nadziei ale to już był kolejny raz, po wielu wcześniejszych, zakończonych zbyt szybko, więc nikt nie wierzył za bardzo, że coś z tego będzie. Przebąkiwano, że być może pani Poranek będzie musiała wrócić pod dach swojego ojca. Nikt tego nie chciał, bo pomimo wszystko była dobrą towarzyszką, a jej niska pozycja sprawiała, że nikt nie musiał się jej obawiać. Można było też zrzucać na nią wszystkie niemiłe, nudne obowiązki, które wykonywała z nieodłącznym uśmiechem i nieruchomą twarzą. Tak, pani Poranek mogłaby zabrać ptaszka, tylko po co? Po to tylko, aby napawać się jego pięknem w domu ojca? Przecież przed odesłaniem jej na pewno przeszukano by jej bagaże, a cacko wyleciałoby na światło dzienne. Ten obraz natchnął mnie do napisania waka:

U zarania dnia
wylatuje piękny ptak 
jasne pióra lśnią 
w blasku słońca migocą
Znajdziesz go za jeziorem

Gdy rozeszłyśmy się do naszych komnat, natychmiast roztarłam trochę tuszu, zapisałam tekst, który dźwięczał mi w głowie i szybko posłałam go mojej przyjaciółce, pani Wiośnie. Służąca przyniosła odpowiedź tak szybko, że nie zdążyłam jeszcze ułożyć swoich pędzelków:

Ptak unosi się 
tak wysoko, wysoko
w górę ponad wiatr
by jasno błyszczeć w słońcu
nad ciemnymi chmurami

Wybuchnęłam śmiechem i szybko zakryłam usta rękawem kimona, żeby nikt nie usłyszał jak bardzo rozbawiła mnie wiadomość od pani Wiosny. Pani Chmura, też coś! Jej ciemna skóra i niskie pochodzenie sprawiało, że mało ją poważałyśmy, a błazeńskie żarty, jaki czasem opowiadała, gdy byłyśmy zupełnie same, były niepoważne jak ona. Pan F. nigdy nie uczynił jej swoją żoną, ale trzymał ją wśród swoich konkubin, pomimo, że nie dała mu żadnego dziecka, a była już starszą kobietą, widać było zmarszczki na jej okrągłej jak księżyc w pełni twarzy. Może rzeczywiście? Może to ona wzięła ptaszka? Może chciała mieć jakiś ładny prezent od pana F.? Zrobiło mi się jej żal, z oka spłynęła mi łza, sięgnęłam więc po chusteczkę, aby ją obetrzeć i wtedy właśnie z rękawa kimona wyleciał mi nefrytowy ptaszek! Poturlał się po podłodze i zalśnił w słońcu wpadającym przez rozchylone ściany.

Chwyciłam go szybko i z powrotem ukryłam go w rękawie.
Kto mi go podrzucił? Co miał na celu?
Przez głowę przeleciało mi tysiąc myśli. 
Kto mógł chcieć, abym straciła w oczach pana F.?
 Kto chciał mi zaszkodzić?

Przecież nerwy, jakie towarzyszyłyby mi jeżeli doszłoby do przeszukania mogłyby sprawić, że poroniłabym, straciła dziecko pana F.! Wiedziałam, że to któraś z dam za tym stoi, musiałam tylko odkryć która i dlaczego. Zdawałam sobie sprawę z tego, że muszę działać szybko, bo jeżeli to prowokacja, to wkrótce do mojej komnaty wejdą strażnicy męża i zachowując należny mi szacunek przeszukają wszystkie rzeczy jakie do mnie należą. Nie mogę pozwolić, aby tu weszli i zniszczyli mi reputację!

Pani Chryzantema? Nie zagrażam jej pozycji. Któraś z konkubin? Za mną stała moja rodzina, jedna najsilniejszych w państwie. To że mam tylko piętnaście lat nic nie zmienia. Pani Poranek? Mam pierwszą podejrzaną. Jako drugą musiałam niestety umieścić na liście moją przyjaciółkę panią Wiosnę. Zawsze okazywała mi miłość i przywiązanie, ale w dworskim świecie takie rzeczy niewiele znaczyły. Przypomniałam sobie nagle, że dzisiaj rano zauważyła na moim rękawie jakiś paproch i uprzejmie zdjęła mi go z ramienia, po czym pogładziła mnie po nim i pochwaliła gładkość i zdobienia materiału.

Wymknęłam się szybko z komnaty i ze spuszczonymi oczami przeszłam szybko do komnaty pani Chmury, gdzie uśmiechając się przymilnie poprosiłam ją o ciasteczko. Pani Chmura właśnie czerniła sobie zęby, ale zawołała z uśmiechem:
-Oczywiście!  
Pani Chmura zawsze miała zapas jakichś pyszności. Zanim zawołała służącą i przygotowała poczęstunek, ja wyszłam na zewnątrz - pani Chmura miała jedną z najlepszych komnat, z widokiem na wewnętrzny ogród. W komnacie obok mieszkała moja przyjaciółka pani Wiosna. Jeden rzut oka przez uchyloną ścianę pozwolił mi dostrzec, że pani Wiosny nie było, szybko więc podrzuciłam ptaszka wśród rzeczy przyjaciółki, starając się go ukryć tak, żeby nie był widoczny na pierwszy rzut oka.
Szybko pomoczyłam rękę w ogrodowym strumyku i wróciłam do pani Chmury zachwalając orzeźwiający chłód strumyka. Zjadłyśmy po malutkim słodkim dziele sztuki i dziękując jej wylewnie pożegnałam się. Pani Chmura życzyła mi opieki wszystkich bogów przy zbliżającym się rozwiązaniu i rozstałyśmy się w miłych nastrojach. 
Szybko skreśliłam liścik do pani Chryzantemy, która zawsze dobrze mi życzyła: 

Ptaki na wiosnę 
poszukują nowych gniazd
czasem je wiją 
wśród ziół słodko kwitnących
a czasem wśród cykuty.

Poprosiłam jedną ze służących, aby dostarczyła liścik, a drugą o wodę do zwilżenia czoła. Położyłam się zmęczona na futon, a gdy rano pokrzepiona długim i mocnym snem poszłam się przywitać z pozostałymi paniami, zauważyłam, że wśród nich nie było mojej przyjaciółki.

Nie zobaczyłam jej nigdy więcej.

#naopowiesci #zafirewallem #tworczoscwlasna #poezja #japonia
34e09337-e954-4551-84d1-f104f2333922
splash545

@KatieWee ależ to opowiadanie jest japońskie, super! Odkąd przeczytałem Szoguna to uwielbiam te niedopowiedzenia, etykietę itp. A co do fabuły to nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji i serio ciekawi mnie kto faktycznie był winny całego zamieszania

Zaloguj się aby komentować

Jest taka teoria, że w literaturze dobrze sprawdzają się kontrasty. Kierując się nią, wróciłem dziś do swojego wczorajszego wiersza i postanowiłem dopisać do niego kolejny, tak żeby powstał z tego wszystkiego dyptyk. Niezależnie jednak od tego wczorajszego mojego wytworu, jest to również kolejna odpowiedź, czyli di risposta na wiersz di proposta zaproponowany przez koleżankę @UmytaPacha w trwającej właśnie XLIII edycji konkursu #nasonety w kawiarni #zafirewallem :

***

Wiersz o rozwolnieniu

Gówniana trąba w symfonii dup
swą dętą partię wygrywa kolejną.
W fotokomórce czas skończył się już
i światło zgasło. Zrobiło się ciemno.

Wcześniej, jak skrzypek, ktoś obok wyżynał
dźwięki wysokie, w tonacji H.
Druga zaś, po mojej lewej, kabina
rytm nadawała. Bo grał tam bas.

Smectę, Stoperan żarłem jak prosię;
Laremid, Imodium doza po dozie
łykałem – efektów ni śladu!

I zastanawiam się: „Co też ja zjadłem?!”
No, były śliwki. I mleko zsiadałe.
I teraz leci. Jak z wodospadu.
Wrzoo

@George_Stark Masz ci, zapomniałam przy swoim wspomnieć, że poza Gripeksem i Ferveksem inspiracją dla mojego wiersza była też Twoja Xenna!

Ta druga kabina z basem mnie urzekła.

UmytaPacha

@George_Stark bardziej niż wodospad przypomina to gejzer, ale by się nie rymował

splash545

@George_Stark wspaniały! A w szczególności ten wers:

Gówniana trąba w symfonii dup

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci #zafirewallem

Królewski raport 

Najpierw kazali mi siedzieć na ławie pod królewską komnatą. Patrzyłem się w płomień świecy i nim wezwali mnie do środka zdążyła się wypalić w jednej piątej swojej wysokości. 
W tym czasie przede mną wciąż krzątała się służba. Wynosili królewskie koszule zapocone po nocy, wnosili świeże kwiaty, kosze z owocami, dzbany z miodem i winem, aż na samym końcu tace z pachnącymi pieczonymi kapłonami, a nawet całego dzika. A ja patrzyłem na świecę i odmawiałem kolejne zdrowaśki. Choć przyznam, że zapachy z tac pobudziły ślinianki do nadmiernej produkcji śliny a żołądek Waszego uniżonego sługi zaczął bulgotać domagając się choćby tego jabłuszka, które tkwiło w ryju królewskiego odyńca. Nawet przez chwilę zacząłem sobie myśleć, że może zaznam zaszczytu i Król zaprosi mnie do wspólnego śniadania, bo jaka ludzka istota byłaby w stanie samotnie przejeść takie ilości pożywienia? Oj jakże się myliłem...

Gdy w końcu szambelan poprosił Waszego uniżonego sługę do królewskiej komnaty, miałem możliwość po raz pierwszy w życiu przyjrzeć się licu Naszego Miłościwego Pana. Wtedy wszystko stało się jasne bo lico to bardziej niż lico człowieka przypominało tę świńską mordę na tacy, z tym, że było dużo bardziej dorodne i napuchnięte niż u jakiejkolwiek świni jaką w życiu widziałem. 
Patrzyłem się więc w tę prosiaczą gębę wyłuszczając kolejne szczegóły śledztwa, które Wasz uniżony sługa prowadził przez ostatni miesiąc. Śledztwo dotyczyło próby otrucia tego knura... znaczy się naszego Miłościwego Pana, a podejrzanych było co nie miara, bo na śmierci Jego Wysokości mogło skorzystać nie powiedziałbym nawet, że wiele osób co raczej całe tłumy. Jednakże udało mi się wyłonić głównych podejrzanych. Nie będę Was tu zanudzał jego szczegółami, które wygłaszałem wtedy do królewskiego lica pochłaniającego kolejne porcje pieczystego.

Powiem jedynie, że było bardzo delikatne bo dotyczyło osób z najbliższego otoczenia Naszej Miłości, a nawet otarło się o samą królową, którą w końcu udało oczyścić się z domniemanych zarzutów. Ze względu na te czynniki musiało być rzetelnie prowadzone a zeznania nie mogły być wydobyte podczas tortur. Finalnie w jego trakcie ograniczyłem się do kilku strzaskanych kolan i uciętych palców, a śmierć poniosły jedynie dwie osoby. Uwierzcie mi, że to naprawdę niewiele biorąc pod uwagę ilość potencjalnych podejrzanych i tego jak by to wszystko wyglądało gdybym mógł je prowadzić standardowym trybem.
Ostatecznym wnioskiem śledztwa był spisek zawiązany przez brata Naszego Władcy z dowódcą królewskiej straży. Niestety dowody nie były do końca jednoznaczne i stanowiły głównie zeznania trzech osób, w tym jednej, która opuściła niedawno ten padół łez. Niemniej jednak Wasz uniżony sługa był pewny co do swoich wniosków na tyle, że byłem gotów położyć swą głowę na szafot gdyby okazało się, że się mylę. Nie omieszkałem zakomunikować tego Naszemu Władcy na samym końcu mojej mowy.

Po chwili ciszy Jego Wysokości popatrzył chwilę na mnie tymi kaprawymi oczkami zatopionymi w zwałach tłuszczu i donośnie beknął. Opuścił wzrok i wziął się do pochłaniania udźca dzika a ja przez następne paręnaście zdrowasiek patrzyłem na tłuszcz ściekający z wydaje mi się, że czterech podbródków tej abominacji ludzkiej istoty. Pierdział, bekał i kolejne kawały dzika znikały w bezkresnej czeluści królewskiego żołądka. A ja stałem jak ten paź i patrzyłem się na ten spektakl, aż w końcu odechciało mi się jeść, choć ostatni raz miałem coś w ustach prawie, że dobę temu. W królewskiej fizjo poza ciągle podskakującymi i trzęsącymi się podbródkami przez co ich zliczenie wydawało się rzeczą wręcz niemożliwą, uwagę zwracały jego dłonie - wielkie, napęczniałe jak dwa bohny chleba. Co prawda określenie to jest trochę na wyrost ale głupio by brzmiało, że wyglądały jak dwie duże bułki. Aż w końcu jedną z tych buł trzasnął w stół i służba w trymiga zabrała tace z niewielką ilością resztek oraz zabrali się za zmienianie koszuli Naszej Miłości, bo ta ściągana wyglądała jakby była ulepiona z łoju. Bez koszuli Najjaśniejszy Pan prezentował się jeszcze bardziej nieludzko bo w odróżnieniu od podbródka na brzuchu nie miał fałd tylko był napęczniały jak taki prosiaczek. Przez chwilę patrzyłem w oczekiwaniu aż ściągną mu portki a on padnie na czworaka i z zakręconym ogonkiem w górze poleci na podwórze radośnie taplać się w błocku. 
Z zadumy wyrwał mnie gruby i donośny głos jakże nie pasujący do obecnie Nam Panującego, bo w sumie nie spodziewałem się niczego innego niż... no chrumkania.

- Dziękuję inkwizytorze za śledztwo i wygłoszenie tu szczegółowego raportu. Twoje ustalenia jako osoby z zewnątrz zgadzają się z tym co przedstawili mi moi wywiadowcy. Jednakże to czego się dowiedziałem nie tylko o zdradzieckim bracie i dowódcy straży dowodzi tego, że żyje nie na dworze a w gnieździe żmij. A co najlepiej jest zrobić z takim gniazdem, hmm? 
- Spalić...
- Właśnie! Chociaż może poprzestańmy na ucięciu im łbów! Bo ja już znam te wasze temperamenty i takie palenie nie zakończyłoby się na samych żmijach ale też zapewne połowa mieszkańców stolicy skończyłaby na stosie! A to byłaby lekka przesada, pozostańmy więc przy moim dworze. Po zakończeniu naszej rozmowy wydam polecenia zaufanym ludziom, którzy zamkną w lochu każdą jedną podejrzaną osobę z twojego śledztwa. A ty ponieważ jesteś z zewnątrz i dowiodłeś, że jesteś dyskretny i godny zaufania zajmiesz się królową. Jest to sprawa niezwykle delikatna ponieważ lud ją uwielbia, więc niech wygląda to na wypadek. Rozumiemy się, hmm? 

Liczba słów: 851
#tworczoscwlasna
df6729c4-1190-4a53-a457-f3adc4461456
KatieWee

@splash545 no i chyba nie było tak strasznie trudno?

Wrzoo

@splash545 Ależ klimacik zbudowałeś Aż chce się sięgnąć po Piekarę.

Masz niesamowity dar do zmiany stylów, co bardzo podziwiam, bo jest to sztuka, której nie opanowałam - potrafisz wyczarować zgoła różne od siebie opowiadania, zawsze na wysokim poziomie. Super

moderacja_sie_nie_myje

@splash545 Elegancka opowieść, czytałem z zapartym tchem

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Na hipochondryka

Biaława zawiesina pokryła szklanki spód
Tu Gripex, tu Fervex, syropek z dziewanną
Płukanie zatok, by wygnać precz z nich glut
Na powrót być piękną, zdrową, modelową panną

Nie pomógł paracet? No to penicylina!
Rozstroi ci organizm, ale co nie ma wad?
Jeszcze do tego każda możliwa witamina
Przecież nie przedawkujesz, nie patrz na skład

Co chwilę krople aplikuj, gdy kręci cię w nosie
Ssij gorliwie tabletkę, gdy chrypkę słychać w głosie
Nitrofurany szufluj, gdy jad leci z zadu

A to? Nie przejmuj się, płaty wątroby rozpadłe
I schorzenia gorsze, przewlekłe, zajadłe
Robią twemu ciału oblężenie Stalingradu

#zafirewallem #nasonety #diriposta #tworczoscwlasna

***

Wiersz sponsoruje różnica między Ferveksem a Gripeksem, o której człowiek pół życia pojęcia nie ma
Wrzoo userbar
CzosnkowySmok

@Wrzoo bardzo dużo się dzieje w wierszu i takie emocje. Świetny

Zaloguj się aby komentować

Degrengolada

Od zarania księżyca smaga trzewia głód
Podtapia się traper wydzieliną bagienną
No wojnie i w pokoju liczy się szczęścia łut
Kiedyś żebrak i król wspólnie przed bogiem klękną

Właśnie jem se jogurt, czerwona jeżyna
Ktoś nazwał ją truskawką, taki to już świat
Glupi, prowizoryczny, ktoś kogoś zarzyna
Naprawdę nie ma sensu liczyć ciągle strat

Więcej niż niektórzy znaczy ot, to prosie
Niektórzy miast w błocie taplają się w patosie
Niekórzy są dumni ze swego rozkładu

Niektórym kutasy trzeba zamknąć w imadle
Niektórzy powiedzą, że co nie co ukradłem
Pierdole, nie mam sił dawać więcej wykładów

***

Moje "rozkładu" w 11. wersie użyłem zanim zobaczyłem "rozkładu" w 14. werie propost, więc zostawiam, zresztą pasuje jak ulał.

#diriposta #nasonety
George_Stark

O, ta strofa mi się podoba:


Właśnie jem se jogurt, czerwona jeżyna

Ktoś nazwał ją truskawką, taki to już świat

Glupi, prowizoryczny, ktoś kogoś zarzyna

Naprawdę nie ma sensu liczyć ciągle strat


Trochę mi się skojarzyła z tekstem XI pana Barańczaka . A tutaj ten tekst w wersji zaaranżowanej muzycznie .

Zaloguj się aby komentować

Ku ogólnej atmosfery ciężkiej rozluźnieniu
śmiem zaproponować

Wiersz o zatwardzeniu

W pewnej sprawie co nieco doradzić bym mógł,
a radę tę niektórzy mogą znaleźć cenną;
tym, co trawienia nie mają już jak młody bóg
mówię: zatwardzenia można leczyć Xenną.

Siedzący tryb życia, tak to się zaczyna.
I śmieciowe żarcie: błonnika w nim brak,
i o nawodnieniu gdy się zapomina
kończy się to wszystko patologią srak.

Wtedy na sedesie całe godzin osiem
spędzam – prawie jak w robocie –
i boli mnie końcówka trawienia układu.

Znowu bez nadziei na kibelku siadłem
a tu niespodzianka! To było tak nagłe!
I mogę już pomachać do strawionych obiadów.

***

#nasonety
#zafirewallem
UmytaPacha

@George_Stark też zawsze macham

moll

@George_Stark **sonet zawiera lokowanie produktu**

pingWIN

Wtedy na sedesie całe godzin osiem

spędzam – prawie jak w robocie –

To już wiem czemu jak pytam "Co robiłeś w pracy?" to ludzie odpowiadają "Gówno" ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś zarówno rymy jak i temat w #naczteryrymy sponsoruje Mysz - powodzenia

Rymy: drzwi - brwi - toaleta - meta
Temat: o meduzie, która spotyka przyjaciół, a potem się bawią

#naczteryrymy , czyli #poezja i #tworczoscwlasna w kawiarence #zafirewallem
PaczamTylko

Rozpędziły się obrotowe drzwi

od pędu aż nastroszyły się brwi

Meduza pyta - czy tu toaleta?

zgadza się, w kibelku start, w morzu meta

pingWIN

Meduzy w toalecie


Wchodzę na komisariat, otwieram drzwi

Korytarzem idę prosto, marszczę brwi

A tu komisarz Aleks, otwarta toaleta

Uśmiechnięty pies, a pod nosem meta

Piechur

@MrGerwant @KatieWee Gratuluję zwycięstwa, czekamy na rymy

Zaloguj się aby komentować

Wiersz należy czytać, owinąwszy się uprzednio w ulubiony kocyk, mając pod ręką najlepsiejszy herbaciany kubek z zaparzonym liptonem, ewentualnie sagą w wersji nie dla zarządu.

Jesieniara

Do swej herbatki dodałam już miód,
Bo w aurę złotą i senną,
Wspominam wśród kasztanowej alei chód,
I kieszeń kasztanów pełną.

W kocyk zwinięta, jak okruszyna,
Chłonę z babiego lata klimat,
Podziwiam, jak nitką swą pajęczyna
Na płocie tworzy koronki spłat.

Deszcze i pluchy mogę mieć w nosie,
I fochy wszystkich, co są nie w sosie,
Co nie docenią z dyni obiadu.

Jesień jest piękna, w sobie, zaprawdę.
Więc się w niej, sama, także zapadnę.
W opadłych liściach doszukam się ładu.

#diriposta #nasonety #zafirewallem
splash545

@moll staram się polubić każdą porę roku i ten wiersz może mi w tym pomóc. Jest super.

CzosnkowySmok

@moll

"W opadłych liściach doszukam się ładu"


To bardzo prawdziwe. A jak mawiał Pratchett:


"Chaos zawsze pokonuje porządek, gdyż jest lepiej zorganizowany."

RogerThat

@moll zdaje się, że wg zasad możesz już szukać nowej proposty, acz nie będę wchodził w kompetencje Paszki.

Zaloguj się aby komentować

#naopowiesci

Różyczka

– No bez jaj.
Tania patrzyła to na mnie, to na moje ręce. Jej uniesiona brew, której to unoszenie ćwiczyła namiętnie przed zwierciadłem swojej toaletki każdego ranka podczas czesania jej pięknych kasztanowych włosów. Była z nas wszystkich najpiękniejsza, a wystudiowany ruch brwią dodawał jej mnóstwo powabu, którego skali nie była nawet chyba świadoma. Nie widziała, jak na ten drobiazg reagował Andriej ze straży przybocznej naszego Papy.
– Mówię poważnie. Nigdzie jej nie ma. - powiedziałam, starając się z całych sił pokazać Tani, że tym razem to nie żart. - Nastia też nie wie. Cały dzień spędziła z Aleksiejem, więc obydwoje są poza kręgiem podejrzanych.
Zamknęłam jajo i schowałam je do mojej ulubionej atłasowej torebeczki. Olga podarowała mi ją na Nowy Rok - musiała się naprawdę mocno naszukać, by odnaleźć to cacuszko w moim ukochanym miodowym odcieniu. Rzadko kiedy ten materiał trafia się w takim rozkosznym kolorze.
Zamknęłam napę torebeczki z uśmiechem, po czym przypomniałam sobie powagę sprawy.  
– Czy ktoś jeszcze wchodził do komnat Maman oprócz niej samej? - spytała Tania, nie przerywając robótki.
Hmm… Czy widziałam kogoś na korytarzu? Byli tam na pewno dwaj gwardziści naszej matki, w tym Sierioża, któremu raz na widok Tani w wieczorowej sukni wypadła z rąk szabla. O ile każdy członek naszej rodziny mógł wejść do ulubionego fiołkowego buduaru, to prawie nikt jednak nie wchodził do jej komnat. Chyba, że…
– Grigorij Jefimowicz? - zapytałam z powątpiewaniem. - Chyba tylko on mógł się tam znaleźć poza Maman…
– Tylko na co by mu była ta różyczka? - Tania westchnęła i odłożyła robótkę na blat stolika. Nie była najlepszą dziewiarką, toteż nie byłam w stanie stwierdzić, czy wyrób z włóczki będzie skarpetką, czy może szalem. 

Bladożółta różyczka była sekretem skrywanym w pierwszym jajku, podarowanym Maman przez Papę z okazji Wielkanocy. Darzyła ona to jajko ogromnym sentymentem. Kwiat ten miał przypominać jej o jej ukochanych żółtych różach, kwitnących w ogrodach jej rodzinnego domu w Niemczech.
A jednak jajko, które trzymałam teraz w swojej torebeczce, było puste w środku. Po pączku róży nie było śladu. 
Nie mogłam tego tak pozostawić. Jednocześnie nie chciałam niepokoić matki i ojca, gdyż na pewno spotkałoby się to z reprymendą. Już słyszę to “Przecież jajka nie służą do zabawy!”, “Z pewnością sama je gdzieś zapodziałaś, bawiąc się nimi… a one nie służą do zabawy!” i “Nie powinnaś być teraz na lekcji z madame Saint Pierre? A poza tym jajka nie służą do zabawy!”. Nie, dziękuję - oszczędzę sobie tego. 
Tym niemniej, jako osoba, która od wczoraj jako ostatnia widziała różyczkę w środku jajka, czułam się poniekąd odpowiedzialna za jej odnalezienie. 
– No nic. Dzięki, Taniu. - przytuliłam ją lekko i pognałam porozmawiać z Sieriożą.

***

Sierioża pracował w pałacu od zaledwie pół roku, ale zdążyliśmy się z nim zaprzyjaźnić. Nastia wręcz za nim przepadała; uwielbiała, gdy nazywał ją “Princessą Anastazją” (choć w sumie używał określenia “princessa” do każdej z nas). Czuła się wówczas jak bohaterka brytyjskich romansów, które pochłaniała w lekko zatrważających ilościach. Raz, gdy pojechał w swoje rodzinne strony na Krym, przywiózł Aleksiejowi muszelki zebrane z plaży. Aleksiej wprost przepadał za muszelkami, był więc w siódmym niebie. To on też wpuszczał mnie do komnat, bym mogła podziwiać jajka sprezentowane Maman. Wpuścił mnie do nich zarówno wczoraj, jak i dziś, gdy odkryłam brak różyczki.

Siergiej zajął dziś stanowisko po lewej stronie drzwi do komnat. Dla zachowania pozorów podeszłam do niego podskakując i niewinnie zagaiłam:
– Witaj ponownie, Sieriożka! Jak ci mija dzień?
– Najjaśniejsza wysokość! Mija mi wyjątkowo udanie, właśnie wybił mi półmetek dzisiejszej służby. A jak się miewa princessa?
– Bardzo dobrze, dziękuję! - ukłoniłam się w pas, czym wywołałam uśmiech na twarzy Siergieja. Nie miałam jednak czasu do stracenia. - Sierioża, czy od dzisiejszego poranka widziałeś, żeby ktokolwiek wchodził do komnat Maman poza mną? - zapytałam, starając się zrobić to jakby od niechcenia.
Sierioża lekko się zmieszał.
– Hmmm… Nie wiem, czy mogę udzielić takich informacji waszej wysokości…
– Oj, Sierioża. Przecież wiesz, że nie użyję tej wiedzy do żadnych niecnych planów! - roześmiałam się, choć trochę mnie to zaniepokoiło.
- No dobrze… Niech się zastanowię. - Siegiej potarł swoją brodę w zamyśleniu. - Od rana byli tu jej imperatorska mość, jego imperatorska mość, Grigorij Jefimowicz Rasputin, i… jej najjaśniejsza wysokość, księżniczka Olga Nikołajewna. 
Olga? Co Olga mogła robić w komnatach Maman?
– Czy wiesz może, co moja siostra mogła chcieć od mojej Maman?
Sierioża wyraźnie poczerwieniał na twarzy i wbił wzrok w podłogę.
– Jjja… Ja naprawdę nie powinienem…
– Sierioża, komu miałabym powiedzieć, a? Przecież mnie znasz, nigdy bym nie zdradziła żadnego sekretu, mais non? - przybrałam najbardziej niewinną z min i zatrzepotałam rzęsami.
– Wiem tylko tyle, że… Ojej, naprawdę nie powinienem tego mówić… Pokłóciły się chyba. W każdym razie bardzo głośno krzyczały na siebie. A potem princessa Olga wypadła przez drzwi we łzach i…
– I co, i co? - no niechże ten Sierioża to z siebie wydusi! To było o wiele bardziej ciekawe od zaginionej różyczki!
– No… mówiła, że bez Pawła nie chce żyć. Ale nie wiem, jakiego Pawła.
Ja jednak wiedziałam. Olga od jakiegoś czasu wzdychała do Pawła Woronowa, oficera marynarki. Mieli się ku sobie, jednak… był tylko oficerem, a ona najstarszą córką cara.
Olga nie mogła być żadnym sensownym tropem. Ale Grigorij Jefimowicz… Czy to możliwe…?
– Czy ktokolwiek wchodził do komnat Maman samodzielnie? 
– Hmm… Nie wydaje mi się. Jej imperatorska mość za każdym razem była w środku, gdy ktoś odwiedzał jej komnaty. Z kolei wieczorem i nocą nie trzymałem warty. O tę porę musiałaby princessa zapytać Fomy, on był tu przez noc. Chociaż gdyby działo się coś niespodziewanego, na pewno by mi o tym powiedział, gdy się zmienialiśmy. Ale… z czego wynikają te wszystkie pytania?

– Absolutnie z niczego, dziękuję! - powiedziałam szybko i pobiegłam w dół korytarza.
– Miłego dnia, wasza wysokość! - krzyknął jeszcze Siergiej, wciąż ze sporym zdziwieniem w głosie.

***

– Grigoriju Jefimowiczu, czy mogę wejść? - zapytałam, pukając w drzwi do pokoiku naszego przyjaciela. Co prawda nie mieszkał w tym ascetycznym pomieszczeniu na stałe, ale zajmował ten pokój wtedy, gdy nasza Maman najbardziej potrzebowała jego obecności.
Poprosiłam pokojówkę, którą musiałam na rzecz tych odwiedzin zrekrutować w charakterze opiekunki dobrych obyczajów, aby stanęła na korytarzu na czatach. Nie była z tego tytułu zbyt zadowolona, ale posłuchała mnie bez zająknięcia.
Drzwi były otwarte na oścież, jednak zasady dobrego wychowania sugerowały, by mimo wszystko zapytać. W zasadzie mogłam jako córka cara wejść i nieproszona, ale byłam już prawie dorosła i powinnam unikać zarówno dziecinnej beztroski oraz wszelkich przejawów buty. 
– Naturalnie, proszę, proszę! - charakterystyczny, charczący głos Grigorija Jefimowicza dochodził z prawej strony pokoju. Gdy weszłam, zobaczyłam, że siedzi przy biurku i pisze list. Na mój widok oderwał się od niego, wstał i złożył ręce na podołku. - Jak mogę służyć, Maszeńko?
Grigorij Jefimowicz był dla nas niezwykle ważny, gdyż opiekował się Aleksiejem. Mogliśmy liczyć na niego w najgorszych chwilach.
Przygryzłam wargę, nie wiedząc, co robić. Mój czas się kurczył. Wkrótce Maman wróci do swoich komnat i zauważy nieobecność jajka, wciąż znajdującego się w mojej torebeczce, jak i różyczki, która powinna znajdować się w środku. Musiałam działać więc szybko.
– Grigoriju Jefimowiczu, czy nie widziałeś gdzieś zapodzianej różyczki z jaja Fabergé naszej Maman?
– Różyczki?
– Tak jest. Żółtego pączka, tak gwoli precyzji. Z o, tego jajka. - wyciągnęłam jajo z torebeczki.
– Ach, tej różyczki! Oczywiście!
– Och, to oznacza z pewnością, że wiesz, gdzie jest?
– Ależ, nie! Niestety, nie mam pojęcia, gdzie rzeczona różyczka się znajduje. - powiedział Grigorij Jefimowicz, zwieszając lekko głowę. 
Zwiesiłam ramiona. Moje pomysły się skończyły, i już wkrótce będę musiała przyznać się do porażki, zwracając Maman puste jajo. Och, jak bardzo nie chciałam sprawić jej przykrości! Już i tak miała ich dość w tym miesiącu z uwagi na chorobę Aleksieja… 
Nasz przyjaciel zauważył chyba jednak moją melancholię, gdyż po chwili dodał:
– Ale powinnaś, Maszeńko, zapytać o to swojego ojca.
– Och, nie! Jeśli Papa się dowie, to będzie to całkowita katastrofa!
Grigorij Jefimowicz uśmiechnął się jednak i zapewnił mnie, że nie mam się czego obawiać. Powiedział to przy tym z taką pewnością, że mu uwierzyłam. Papa już nie raz ratował mnie z opresji i krył moje występki przed Maman… Być może on mi coś doradzi?

***

Papa, jak zwykle, siedział przy dużym okrągłym stole w swoim gabinecie. Blat był jak zwykle zawalony księgami i listami, jednak Papa nic sobie z tego nie robił. Zawsze wiedział, co znajduje się w każdej kupce papierów i był w stanie natychmiast odnaleźć poszukiwane pismo. 
– Podejdź, dziecko, już kończę.
Wykonałam kilka niepewnych kroków od progu, trzymając kurczowo brzegu swojej sukni. Mimo że miałam już 13 lat, a lada moment miałam skończyć 14, przy Papie wciąż czułam się jak mała dziewczynka. Nie było w tym niczego wstydliwego: po prostu wiedziałam, że jestem jego ulubioną córką i mogę jeszcze przy nim zachowywać się jak dziecko. Oczywiście, o ile nie pełniliśmy akurat obowiązków publicznych.
Teraz jednak wiedziałam, że wstyd, który czuję, jest wstydem dorosłej panny. Zawiodłam jego i Maman - nie tym, że nie rozwiązałam zagadki zaginięcia różyczki, ale raczej tym, że najprawdopodobniej to jednak ja doprowadziłam do jej zaginięcia.
Odsuwałam od siebie tę myśl tak długo, jak to możliwe, ale chyba przyszła pora to przyznać. To niemal pewne, że to ja ostatnia ją widziałam. To ja bawiłam się jajami, choć rodzice wielokrotnie prosili mnie, bym tego nie robiła. Choć nie wiem, jak mogłabym się przed tym powstrzymać: były przepiękne i wciąż wprawiały mnie w zachwyt. 
Stanęłam przy stole, a Papa wskazał mi miejsce na krześle obok. Usiadłam, złożyłam przedramiona na blacie stołu i oparłam o nie twarz, czując rosnącą w sobie porażkę. Papa zaśmiał się pod nosem i pogłaskał mnie po głowie.
– Ciężki dzień?
– Ciężki dzień. - wymamrotałam.
– Chcesz mi o nim opowiedzieć?
Wzdechnęłam i obróciłam swoją twarz w dół, w stronę blatu. 
– Bybazbubbibambubbykę.
– Chyba nie zrozumiałem. Powtórzysz? - zapytał z rozbawieniem Papa.
– Chyba… zgubiłam różyczkę.
– Jaką różyczkę?
– Tę z jaja, które podarowałeś Maman na waszą pierwszą Wielkanoc. Żółty pączek róży, wiesz.
Kątem oka zobaczyłam, że Papa spoważniał.
– Skąd o tym wiesz? I czy mama wie?
– Nie mówiłam jej. Ja… wczoraj przeglądałam jajka pod nieobecność Maman, i dzisiaj również mi się to zdarzyło, nie, że się nimi bawiłam, po prostu… Ekhm… W każdym razie, wczoraj różyczka jeszcze była, a dziś już jej nie ma. Spójrz. 
I położyłam przed sobą jajo pozbawione wnętrza. Otworzyłam je i smutno zaprezentowałam pustkę wewnątrz niego.
– Nie ma jej. Nie wiem, co się stało. Byłam pewna, że to nie moja wina. Myślałam, że może to Olga, albo Grigorij Jefimowicz, ale mają alibi… Więc chyba to ja ją zgubiłam…
– O tę różyczkę?
Papa sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki i wyciągnął z niej żółtozielony drobiażdżek. Gdy położył go na otwartej dłoni, stało się jasne, że jest to zaginiona różyczka.
– Ale… ale jak? Co? Skąd? I dlaczego?
– A dlatego.
Papa nacisnął przycisk, znajdujący się z boku różyczki, który otwierał jej wnętrze. Był to sekret w sekrecie: różyczkę można było otworzyć, i skrywała ona w swoim wnętrzu miniaturową koronę wysadzaną kamieniami oraz rubinowy wisiorek.
Teraz jednak po koronie i wisiorku nie było śladu; zamiast nich, w środku tkwił maleńki złoty sekretnik w kształcie serca.
– Zbliża się nasza rocznica ślubu. Nie chciałem jednak tak po prostu dawać twojej matce prezentu. Pomyślałem, że zabawniej będzie, gdy odnajdzie go sama. Miałem powiedzieć jej, że służba doniosła mi o zaginięciu korony oraz wisiorka. Ale teraz widzę, że nie ująłem w swojej planie jednej małej rzeczy… Ciebie, moja panno! - roześmiał się Papa, a wraz z nim i ja. 
– Co jest w środku sekretnika? - zapytałam, sięgając do wnętrza różyczki. Papa jednak zamknął ją tuż przed tym, gdy moje palce dotknęły zawieszki. 
– Ten sekret pozostanie znany tylko mnie i twojej mamie. Co ty na to?
Prychnęłam ze zniecierpliwienia i udałam, że się obraziłam, czym jeszcze bardziej rozbawiłam Papę. Ucałował mnie w czoło, więc nie byłam w stanie dłużej zachować grymasu na twarzy i rozpromieniłam się.
– Będę jednak potrzebował twojej pomocy.
– Och, z przyjemnością! Co mam zrobić?
– Umieścisz jajo z powrotem w komnacie swojej mamy? Podwędzenie go było już dość skomplikowane, a i tak nie jestem pewny, czy nie zauważyła…
Wyszczerzyłam się i pokiwałam głową z entuzjazmem.
– Jak najbardziej! To dla mnie drobnostka.
– Tylko bez podglądania sekretnika!
– Ooooj, Papoooo!

#zafirewallem #tworczoscwlasna
1963 słowa
Wrzoo userbar
27c488d0-ce14-4461-8ce8-bb3cfb953a43
splash545

@Wrzoo dlatego przeraża mnie podejście do tego opowiadania bo wiem, że właśnie tak powinno wyglądać. No ale nic pokombinuję.

Podziwiam jak się potrafisz odnaleźć we wszelkich gatunkach i piszesz opowiadania o wysokiej jakości, które się zawsze dobrze czyta i są wypełnione tyloma szczegółami.

moderacja_sie_nie_myje

@Wrzoo Bardzo mi się podoba Kawał porządnej opowieści

George_Stark

Bbabzdodobbeobbobiaddanie!

To znaczy, ekhm, bardzo ładne opowiadanie!


Choć spodziewałem się, że to ojciec schował, to myślałem, że zrobił to po to, żeby córkę wychować dając jej nauczkę. Chyba nie ma we mnie talentów pedagogicznych.

Zaloguj się aby komentować

@CzosnkowySmok przepraszam xD

#memy #humorobrazkowy #zafirewallem #smoczebajanie
7f7ff347-6a83-4635-a50d-e2b673145f12
CzosnkowySmok

Teraz będziemy pisać "przepraszam" przy każdym memie XDDD

Wybaczam ( ͡° ͜ʖ ͡°) i grzesz więcej

koszotorobur

@entropy_ - a czy to nie przypadkiem wykrywacz zranionych uczuć?

ErwinoRommelo

Wojek Zbyszek co był z woju mówił synek dobry saper myli się tylko raz, zły w sumie tak samo. Trochę xd ze to nie mina / bomba go zabiła tylko alkoholizm.

Zaloguj się aby komentować

witam #zafirewallem

ogłaszam festiwal ładnych wierszyków o @UmytaPacha żeby ona przyszła i przeczytała i zaczęła spowrotem rymować

ja zaczynam

umyta pacha
jak mema wrzuci
to każdy ze śmiechu
sie mało nie przewróci

a jak wrzuci zdjęcia ptaszka
nawet takiego małego
to się zlatuje cała gromada
absztyfikantów co by chcieli ten tego

najlepiej gdy doda komentarz
każdy sie wtedy cieszy
no bo co może lepszego spotkać
niż miłe słowa od młodzieży

a pacha jak zarymuje
to nie ma chuja we wsi
chyba tylko mickiewicz i tuwim
byli od niej lepsi
starszy_mechanik

1 edycja festiwalu okazała się ogromnym sukcesem, do zobaczenia za rok!

Zaloguj się aby komentować

Migdałek spuchnięty
Kaszel zawzięty
Temperatura wysoka
Nie podniosę nawet oka
Z przedszkola przyszła choroba
Została mi najwyżej doba...

#zafirewallem #tworczoscwlasna #chorujzhejto
Dziwen

@entropy_ tworzy siem. XD

b1148293-ce11-475d-8061-d0b64a8b7bdc
Hasti

@entropy_ opie ja ze żłobka to mam covida xD

sireplama

@entropy_ pamiętaj, że śmieciarki trzeba zakolejkowac! Może zadzwoń wcześniej po nich?

Zaloguj się aby komentować

Oddalając się od panującego ostatnio w Kawiarence tematu i dryfując w zadziwiająco ciekawe zakątki literatury:

Idźmy z piersią i głową uniesioną! Naprzód! 
Z radosną, dumną na twarzy miną niezmienną 
w pochodzie za sztandarem czerwonym idzie lud,
a mrowie ich! Idą dziarską armią bezmierną! 

Czujemy, że tu coś nowego się zaczyna, 
że oto szansa, żeby zmienić cały ten świat! 
Bo w sercach naszych się właśnie teraz poczyna, 
coś co sprawia, że każdy kto z nami - jest jak brat!

Wśród robotników i ludu wieść się już niesie,
niedługo nasz kraj naszą siłą się podniesie! 
Podźwigniemy go razem z dawnego bezwładu! 

Precz wy kułaki na naszej ziemi rozsiadłe 
i z nimi dywersanty fabryczne tak podłe!
Uwolnijmy się już od dawnego dyktatu! 

#nasonety #diriposta #zafirewallem #poezja
ade15fc5-0b75-4fe3-8b0e-f64ca23fa16c
ErwinoRommelo

“On natchniony i młody był.”🎶

GrindFaterAnona

@KatieWee grubo czekam na peany na cześć Kima

Zaloguj się aby komentować

#diriposta #nasonety

Wiersz chciałem płodzić tak, że aż miałem wzwód
Powstał szybko więc z pewną myślą bezczelną
Nie sądziłem wówczas, że będzie z tego smród
A wyszło wręcz chujowo co jest nauczką cenną

Odpalił falę szamba taka jest jej przyczyna
Miało być zabawnie a spod spodu wylazł jad
Ucierpiała tu niestety niewinna ta ptaszyna
Nie tak to miało być... Nosz kurwa! Cука блять!

Nie będę się użalać i mówić "o mój losie!"
Ogarnę ile mogę po tym niecnym chaosie
Pamiętam ile dałaś w ten tag swego wkładu

Wypowie też przepraszam moje lico zbladłe
Może trochę polepszy Twe morale podupadłe
Szanuje Cię tu każdy z #zafirewallem składu
ErwinoRommelo

Bardzo fajne dziś sonety

Pyszne zdrowie jak krokiety

Nadziane rymami koliegow

Podane z barszczykiem dla pojebow

Zaloguj się aby komentować

Di risposta do wiersza di prosta koleżanki @UmytaPacha. Starałem się pozostać w temacie, choć nie jesiennym akurat.

***

Fatum

Zaraza, Wojna, na końcu Głód
defilowali przez Ziemię kolejno.
Dosięgał za nimi w kapturze trup
tych, których oni nie mogli dosięgnąć.

Pod pracy ciężarem uginał
się człowiek – ile już lat?;
kiedy cywilizację budować zaczynał
czy się spodziewał, że skończy się tak?

Choćbyś i w ciągłym znajdował się wzniosie
to Fatum przesądza o twoim losie;
to ono gościem uczyni cię dziadów.

I kiedy w końcu na zawsze już zbladłeś
kładą cię – a wczoraj sam jeszcze się kładłeś! –
pod ziemię. Na dół.

***

#nasonety
#zafirewallem
Piechur

Mam ogromną słabość do tematyki Fatum, a podana w ten sposób to już w ogóle cud miód

Zaloguj się aby komentować

Kawiarenko! Coś Ty zrobiła!
Zabawa miała być miła!
To nie ruchanie owcy bez gumy
Miejmy wszyscy trochę zadumy!
Wszyscy dissowali
Niepotrzebnie szkalowali
Różane przynieśmy bukiety
Przestrzegajmy też netykiety
Przeprosić w tym miejscu wypada
Dobrych manier to zasada
Myślę że w imieniu wszystkich mogę napisać
Kto chętny może też tu dopisać

Jeżeli coś źle poczyniłem
Wiedz tylko że bredziłem

Zawsze Cię bardzo ceniłem

#zafirewallem #tworczoscwlasna
bojowonastawionaowca

@entropy_ ano, w kawiarence trzeba mieć twardy tylek, wiem co mówię

CzosnkowySmok

@bojowonastawionaowca ty chyba najlepiej o tym wiesz. I w sumie podziwiam, że masz taką twardą skórę.

Czasami to było aż nadto. Sam w tym uczestniczyłem i pewnie jeszcze będę. Nie powiem, wiele razy się powstrzymywałem. Ale nie zawsze... Krzycz jakbyś kiedyś miał dość

bojowonastawionaowca

@CzosnkowySmok spokojnie, potrafię powiedzieć nie, szczególnie jeśli chodzi o pisanie sonetów xD

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Co prawda @UmytaPacha mnie ubiegła i rozpoczęła kilkanaście minut temu kolejną edycję #nasonety , ale wrzucam to i tak bo dopiero skończyłem pisać. Koncept: co wers odejmuję sylabę.

----------

Spokój tam

Lament oraz rozpacz w kawiarence rozbrzmiewają
Że sonetu brak, że konkurs nierozpoczęty
Że nie mogą ludzie myśli swych przeklętych
Skupić na rymach jak w zwyczaju mają

I wpadają w szaleństwa odmęty
Wiersze nieładne układają
Spokoju twórcy nie dają
Sonetu chcą te męty

Więc tego pocieszcie
Co rymów łaknie -
Piszę je znów

Aż wreszcie
Braknie
Słów

----------

Różna #tworczoscwlasna , choć głównie #poezja , w kawiarence #zafirewallem
RogerThat

@Piechur O w morde, nieźle. Tak dobrać słowa, by wchodziły w temat wciąż, przy tym wymaganiu. Szapoba.

Piechur

@RogerThat Wbrew pozorom było łatwiej, niż się wydaje, po prostu zacząłem od końca ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

RogerThat

@Piechur pracuj mądrze, nie ciężko

CzosnkowySmok

@Piechur nie no, kolego. Jaka piękna estetyka

Zaloguj się aby komentować

#diproposta #nasonety #zafirewallem
Θ
Chitonów fale smaga dżdżystego wiatru chłód
wędrują dwaj młodzieńcy ścieżyną jesienną
gwiazdy słota przykryła, ukryła Eos wschód,
nas ćma zaś leśna skryła w noc płową i bezsenną.

Gdzie stąpną - wszystko więdnie, ubiega zwierzyna,
zgnilizną się pokrywa późnego lata kwiat.
I ja żarliwie tęsknię, bezsilna ptaszyna,
by lotu mi wskazali drogę na inny świat.

Okryj mnie swemi skrzydły, najmilszy Hypnosie
Muśnij czule me lico, mężny Tanatosie
Złóżcie mą duszę w całun Charona pokładu

A ciało umęczone, jak liście opadłe
przed chwilą tak różane - mgnieniem tak pobladłe
niechaj się złączy z Gają w symfonii rozkładu

***
Edycja XLIII
Podsumowanie w piątek 18:00, zwycięża sonet z największą liczbą piorunów.
Zasady: https://www.hejto.pl/wpis/drodzy-przychodze-do-was-z-propozycja-tak-sie-sklada-ze-od-jakiegos-czasu-czytam
UmytaPacha userbar
splash545

@UmytaPacha bardzo ładny wiersz

Zaloguj się aby komentować

W kawiarence w dzień sonetowy
Takie słyszy się rozmowy:

No i coście narobili!
Ja nie ręczę za swe czyny!
Od tygodnia niema Paszki
Gdzie me nocne są igraszki?

ile kurła można krzyczeć
Ona może to usłyszeć!
Odbierdolta się od Paszki
Stop protestów wy judaszki

nikt jej przecież tutaj nie bił,
A tym bardziej nie pognębił
wyszedł tylko jakiś kwas
Wciąż brak Paszki jest wśród nas

Już śmieciarka po mnie jedzie 
Majakami dzień dojedzie
Pacha to meduzy wdycha?
Gdzie gorączka ta mnie wpycha? 

Albowiem szczęśliwi są tylko ci
Co z palca uszczknie się trochę krwi
Gdyż papierem przetnie se skórę 
To i tak nic nie zareaguje 

Wrzuci proposte jak przyjdzie czas
Już też nie srajmy żarem w ten kwas
Wczoraj pisałem też sonet z żartem,
No bez przesady no i też z fartem! 

nawet mam na głos to przeczytane
Lecz nie zadowolony to nie uploadowałem
udało się jakieś pozytywy w moim dziele
po Khanowemu pogłaskam ale też przypierdziele

podchwytliwe to było i rymy popierdzielone,
Ja poczekam, świetnie sonety są wykręcone 
aż grzech byłoby nie dołączyć do kuligu właśnie
raczej nikt tu nie ma bielizny za ciasnej

Uważaj Paszko, za każdy kolejny dzień bez zadania 
dostaniesz ode mnie jeden karny sonet więcej do podsumowania
nieświadomie i niecelowo, ale jednak - kogoś zaszczuli
Wystarczy powiedzieć. Nawet nie trzeba się tłumaczyć matuli

Więc nadal czekamy kochana Paszko
Choć na co nie wiem - twoją igraszką?
Ferment się zrobił i mała draka
Kawiarenkowa afera Ptaka XD

#zafirewallem #tworczoscwlasna
splash545

Ale trzeba przyznać Paszce jak to jej się udało po prostu nie robiąc nic spowodować taki przypływ weny, że nawet @CzosnkowySmok i @DiscoKhan zawierszowali i to w tak dobrym stylu

CzosnkowySmok

@splash545 Panie, to są tylko cytaty xD

splash545

@CzosnkowySmok cytować też trzeba umieć!

( ͡° ͜ʖ ͡°)

starszy_mechanik

Paszka do Sylwestra się nie wygrzebie spod tych wszystkich powiadomień

Dziwen

@CzosnkowySmok powiem kolokwialnie, że szanuję w opór. XD

CzosnkowySmok

@Dziwen a dziękuję bardzo

Zaloguj się aby komentować