Społeczność
Historia
Były kierowca Wałęsy, Mieczysław Wachowski była to postać kolorowa, trochę tajemnicza, w której prawica zobaczyła demonicznego Rasputina. Tymczasem był gatunkiem spotykanym na zapleczu władzy we wszystkich epokach – był zaufanym sługą. Pokojowym, adiutantem, sekretarzem i przyjacielem w jednej osobie.
Wachowski to ciekawa postać. Ten były student Wyższej Szkoły Morskiej po czwartym roku rzucił studia; łapał się potem różnych prac, wpadł w alkoholizm, pojechał do Anglii, gdzie nauczył się naprawiać samochody; trochę zarobił, więc wrócił, kupił auto, został taksówkarzem. Poznał życie trójmiejskiego półświatka, polubił je, zanurzył się w nim, zarabiał głównie jako cinkciarz. Nauczył się rozrywek tego środowiska, pił jeszcze więcej. I nagle w czerwcu 1979 roku w czasie papieskiej pielgrzymki przeżył religijny przełom. Złożył śluby trzeźwości, wstąpił do ruchu oazowego, odbudował rozpadające się małżeństwo, zaczął się udzielać w opozycji.
U boku Wałęsy pojawił się we wrześniu 1980 roku, jako jego kierowca. Szybko stał się kimś więcej niż kierowcą. Był osobistym sekretarzem, stale obecnym u jego boku. Wachowski był lubiany i akceptowany. Aleksander Hall tak go opisywał:
„Człowiek o olbrzymim poczuciu humoru sytuacyjnego i dużej inteligencji. Widać było, że stanowią z Lechem dobry duet. Mietek miał do Wałęsy stosunek ciepły, ale nie bezkrytyczny, wyczuwało się elementy ironii, żartu. Mało kto wtedy ośmielał się tak mówić o Wałęsie”.
Wachowski mógł robić wszystko, nawet kpić z Wałęsy. To on wymyślił sławne „Jestem za, a nawet przeciw”. Kiedyś Geremek wszedł spóźniony na jakieś zebranie i spytał Wachowskiego, co się dzieje. A Wachowski odpowiedział, że „jak zwykle Lech jest za, a nawet przeciw”. Opowiadał Rybicki:
„Wachowski wykraczał poza pojęcie kierowcy. Inteligentny, dowcipny, znakomity talent aktorski. (…) Zakładał buty Wałęsie, podsuwał fotel, usłużny i zawsze pod ręką – ale łączył to z dyplomacją i wpływami na politykę”.
Wachowski zdobył pełne zaufanie Wałęsy, stał się przyjacielem nie tylko Lecha, lecz całej jego rodziny. Gdy Wałęsa został internowany, jego wskaże jako osobę, z którą chce mieć stały kontakt. W stanie wojennym Wachowski pomagał Danucie Wałęsie, załatwiał życiowe sprawy rodziny, opiekował się starszymi dziećmi, praktycznie zastępował im ojca. Potem Wachowski zniknął z życia Wałęsy na kilka lat. Wziął się do zarabiania pieniędzy, założył z żoną firmę zajmującą się bieżnikowaniem opon.
W polityce wypłynął ponownie tuż przed końcem kampanii prezydenckiej. Najwięcej o tym okresie wiemy z relacji Kaczyńskiego. Od niego też pochodzi opis sławnej sceny z kapciami. W grudniu 1990 roku spotkali się Wałęsa i Kaczyński:
„Wałęsa, nie wiem dlaczego, wspomniał, że »Mietka wysłałem po kapcie«. Chwilę potem zjawia się Mietek. Klęka. Zdejmuje Wałęsie buta. Nakłada mu kapcia. Wałęsa przytupuje, czy dobrze leży. Leży dobrze. Wachowski powtarza więc zabieg z drugą nogą. Wałęsa rozważa o wyższości kapci nad butami. (…) To mnie na jakiś czas zdezorientowało. Uważałem, że facet ma status kapciowego. Szybko zorientowałem się jednak, że kapciowy kapciowym, a wpływy wpływami”.
Bo Wachowski zawalczył o dawną pozycję. I okazał się skutecznym graczem, doprowadził do odsunięcia najważniejszych postaci z otoczenia Wałęsy. Widząc jego rosnące wpływy, Kaczyński coraz częściej interweniował u prezydenta. „Wałęsa sprawę bagatelizował: »Ty się Mieciem nie przejmuj«”.
Kaczyński nie potrafił uwierzyć, że rosnącą pozycję Wachowskiego można wytłumaczyć dworskimi mechanizmami. Gdy zatem rok później pójdzie na wojnę z Wałęsą, Wachowski zostanie przez niego opisany jako agent, którego SB wysłała w 1980 roku z misją inwigilacji szefa „Solidarności”. I który ponownie w 1990 roku wrócił do Wałęsy, by w imieniu ubeckich środowisk sterować działalnością Wałęsy. Jednak mimo upływu dwudziestu lat nie udało się dowieść prawdziwości tych zarzutów. W archiwach SB nie znaleziono informacji na temat Wachowskiego. Hipoteza tłumacząca awans Wachowskiego za pomocą agenturalnych powiązań okazała się fałszywa.
Kariera Wachowskiego była bardziej naturalna, niż opisywał to Kaczyński, który jak zwykle w zemście tracił wszelki umiar. Wachowski był bystry, miał zdolności do politycznej gry, rozumiał cele Wałęsy, płynnie mówił po angielsku. Stał się więc emisariuszem Wałęsy do załatwiania wszelkich politycznych misji.
Na innych politykach awans byłego kierowcy nie robił żadnego wrażenia. Miał opinię zręcznego i brutalnego gracza, ale także dobrego kompana, osoby bezpośredniej i dowcipnej. Potrafił wypić niewyobrażalne ilości alkoholu – jedynie Józef Oleksy i biskup Sławoj Leszek Głódź mogli stawić mu czoła. Ustalał więc alkoholowe trendy, na przykład to on nauczył polskich polityków pić whisky z colą.
Wachowski nie omotał Wałęsy. On awansował, bo był zręczny, brutalny i – przede wszystkim – bezpartyjny, dokładnie taki, jakiego Wałęsa potrzebował do wojen z partiami.
Wałęsa lubił Wachowskiego. Lubił jego zawadiackie zagrywki, jego humor, a także jego lojalność. Natomiast nie znosili go urzędnicy Kancelarii Prezydenta. Większość z nich odchodziła właśnie wskutek konfliktu z Wachowskim. Był dla nich zbyt obcesowy, zbyt brutalny, zbyt chamski. „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem”.
Realny problem z Wachowskim polegał na tym, że bijąc się o własną pozycję, wycinał z otoczenia Wałęsy kolejne wartościowe postaci. Tymczasem były one Wałęsie potrzebne, aby stworzyć wrażenie kompetencji głowy państwa. Polityk, któremu połowa społeczeństwa wytykała brak wykształcenia i elementarne defekty kulturowe, potrzebował wokół siebie grupy autorytetów, która by skorygowała ten wizerunek, a jego decyzjom przydała mądrości i głębi.
Wachowski stał się drugą twarzą Belwederu. Polacy widzieli go nieustannie pół kroku za Wałęsą. Prezydent ignorował krytyki coraz częściej kierowane wobec jego zausznika. Tymczasem Polacy słuchali ich uważnie. Dwór wokół Wałęsy był bowiem pierwszym politycznym dworem, a społeczne wyobrażenia o polityce były wtedy maksymalistyczne: oczekiwano ideału, wybitnych postaci, merytorycznych mechanizmów. To był czas, gdy każda małość drażniła. Po latach, gdy Polacy zobaczyli dwory wokół Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego, gdy zobaczyli, jak miałkie postaci kryją się za kulisami każdej władzy, nie byliby surowi w ocenie ludzi Wałęsy. Jednak w latach dziewięćdziesiątych taka krytyka władzy trafiała na podatny grunt.
Po latach trudno nie zauważyć, że lwi udział w budowaniu czarnej legendy Wachowskiego miał Kaczyński. Ów mistrz czarnego piaru, który każdego wroga niszczył bez skrupułów i bez umiaru. Jednak w przypadku Wachowskiego Kaczyński przebił samego siebie, z kilku poszlak zbudował obraz zjadliwego agenta. A wszystko po to, by oskarżając sługę, zniszczyć pana.
Przedstawianie Wachowskiego jako politycznego demona było propagandową bombą. Wpływ tamtej propagandy przetrwał do dziś – za główną słabość prezydentury Wałęsy nadal uważa się osobę jego pierwszego ministra. Ten pogląd trzeba zrewidować, nie po to, aby wybielić Wachowskiego, ale by odnaleźć realne słabości prezydentury Wałęsy. Otóż Wachowski nie był powodem upadku Wałęsy, zaś nienawiść do Wachowskiego nie była związana z jego charakterem czy biografią, lecz z rodzajem misji, jaką pełnił w imieniu Wałęsy. Misji marginalizowania partii.
___
Na podstawie książki Roberta Krasowskiego Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy
#historia #historiapolski #polityka #czytajzhejto
@smierdakow tu reportarz o Wachowskim z 1995 r czyli dosyc na świeżo. Jeszcze czuc te emocje w glosach ludzi, ktorym przyszlo z nim wspolpracować.
https://youtube.com/watch?v=WAa8A8RWKe0
W dupie mam opinię Kaczynskiego ale sądząc po przebiegu jego "kariery", podobnie jak @glebogryzka uwazam, ze byl to człowiek sluzb. Taksowkarz, ktory sobie plynie w rejs do okola swiata, no dajcie spokoj. W ogole lata 90 byly niezle pojebane, sami agenci wszędzie.
@GrindFaterAnona Dobry kawał dokumentu !
Wg mnie Wachowski to tez czlowiek sluzb, ktory byl oddelegowany, zeby kontrolowac Walese. Tak jak pisali poprzednicy: wyjazd do Anglii, bycie cinkciarzem i inne to w PRLu nie robily osoby z przypadku. Podobno Miecio tez Lechowi prostytuki naganial, co by tylko podkreslalo ta teze.
@smierdakow słabo mu te śluby trzeźwości szły, jak ustalał alkoholowe trendy.
Zaloguj się aby komentować
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Mazowiecki okazał się niezdolny do prowadzenia zwycięskiej kampanii ze względu na całą swoją naturę. Mazowiecki i Geremek cofali się przed uprawianiem polityki zębami i pazurami, blokował ich inteligencki wstyd. Chcieli władzy, ale nigdy o nią naprawdę nie walczyli, nigdy nie zdobyli się na brutalność Millera, Kaczyńskiego lub Tuska. Nic dziwnego, że w listopadzie nadszedł cios. Na kilka tygodni przed wyborami okazało się, że w sondażach Mazowieckiego wyprzedził nie tylko Wałęsa, lecz także nikomu nieznany Stan Tymiński.
Do listopada nikt nie traktował Tymińskiego poważnie. Aż nagle Tymiński zaostrzył język, oświadczył, że „Solidarność” jest nie lepsza od PZPR, że reżim Wałęsy jest równie totalitarny jak Bieruta, że Mazowiecki wyprzedaje polski majątek za 5 procent wartości. I słupki poparcia natychmiast podskoczyły.
Tymiński poszedł za ciosem, oznajmił, że zmuszony jest oskarżyć premiera o zdradę narodu. Na czym polega zbrodnia premiera, tego Tymiński nie powiedział. Potem na kolejnych konferencjach prasowych powtarzał swoją mantrę o zdradzie, jednak robił to w sposób dramatycznie niewiarygodny. Zdawałoby się, że nawet dziecko nie potraktuje go poważnie. A jednak sam fakt oskarżenia premiera wystarczył, aby co piąty Polak zadeklarował, że odda na Tymińskiego swój głos.
Media zwróciły na Tymińskiego całą swoją uwagę, Kolejne teksty zaczęły odsłaniać barwny portret awanturnika.
Otóż Tymiński w trakcie studiów wyjechał do Szwecji. Ożenił się z Finką, ale zamarzył mu się szerszy świat. Wyruszył więc do Kanady. W Toronto założył małą fabryczkę, interes mu się rozrósł, jednak jego żądna przygód natura nie znalazła tu szczęścia. Ruszył więc w nieznane, przeniósł się do Peru, gdzie zaczął wieść życie na krawędzi. Osiadł w dżungli, wziął sobie peruwiańską żonę. Zaczął eksperymentować z narkotykami, przez lata był pod stałym działaniem halucynogennego środka, którym Indianie wywołują wizje. Zafascynowały go oswajanie dzikich węży i duchowe praktyki Indian. Trenował siłę woli z pytonem na szyi, ćwiczył się w przechodzeniu do „czwartego wymiaru”. Założył własną telewizję kablową, do której kradł programy z kanałów brazylijskich, kolumbijskich i wenezuelskich, własną barką szmuglował benzynę do Kolumbii. Z drugiej strony prowadził w Iquitos legalną restaurację, pod miastem uprawiał pomidory i ogórki, założył też małą partię polityczną, zupełnie bez wpływu. Dlaczego w 1990 roku przyjechał do Polski? Chyba szukał kolejnej przygody.
Wieczorem 25 listopada okazało się, że Tymiński wyprzedził Mazowieckiego, że razem z Wałęsą spotkają się w drugiej turze. Wałęsa zebrał 40 procent, Tymiński 23, a Mazowiecki 18.
Wybuchła narodowa histeria, której skutkiem była brutalna nagonka na Tymińskiego. Telewizja publiczna wyemitowała reportaż, w którym sąsiadka Tymińskiego oskarżyła go – zupełnie niesłusznie, jak się potem okaże – o głodzenie dzieci i bicie żony. Gazety dowodziły – równie nieprawdziwie – że Tymiński leczy się psychiatrycznie, że ma padaczkę, że wielokrotnie przejeżdżał przez Libię, że miał dziwne kontakty z terrorystami, że korzystał ze wsparcia SB. Tymińskiego obrzucano najgorszymi wyzwiskami, osoby o szanowanych nazwiskach nie potrafiły o nim mówić inaczej niż językiem rozzłoszczonego tłumu. Konferencje prasowe Tymińskiego miały formułę napaści, dziennikarze nie udawali, że są bezstronni.
Jednak to nie była nagonka, lecz strach, że wszystko, co udało się osiągnąć, demokrację i rynkowe reformy, za chwilę możemy stracić. Niszczono Tymińskiego w dobrej wierze, co nie zmienia faktu, że spektakl był mocno obrzydliwy.
W ogóle dwa ostatnie tygodnie kampanii należały do tych, które polska demokracja mocno potem wypierała ze swojej pamięci. Z jednej strony jeździł po Polsce Wałęsa obiecujący wszystkim Polakom sto milionów złotych, z drugiej Tymiński, który obiecywał każdemu sto milionów dolarów. Na dodatek pojawiła się sławna czarna teczka, która nadała kampanii klimat zupełnej groteski.
Pewnego dnia Tymiński pojawił się na konferencji prasowej z teczką, w której – jak mówił – ma kompromitujące materiały przeciwko Wałęsie. Co jednak jest w tych materiałach, powiedzieć nie chciał. Kilka dni potem sytuacja powtórzyła się, doszło do wielkiej konferencji prasowej, na której Tymiński siedział z kamienną twarzą. Teczka leżała przed nim, flesze strzelały non stop, a aroganckie pytania dziennikarzy odbijały się od peruwiańskich technik panowania nad sobą. Jednak Tymiński w końcu wystraszył się tej agresji, zrezygnował z debaty telewizyjnej z Wałęsą, nie otworzył mitycznej czarnej teczki. Po latach okaże się, że teczka nie była blefem. Tymiński miał w niej materiały na temat agenta „Bolka”.
Wałęsa drugą turę wygrał. Zebrał 74 procent głosów. Został prezydentem.
___
Na podstawie książki Roberta Krasowskiego Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy
#historia #historiapolski #polityka #czytajzhejto
Kurwa, polacy prawie wtedy wybrali Tymińskiego a to wiele mówi o naszej inteligencji.
@Jim_Morrison Lata 90. to był inny świat, inni ludzie - z perspektywy czasu to bardziej przypominało cyrk na kółkach, a nie stabilne państwo.
Dobrze, że się nie skończyło jak w Albanii, gdzie taki cwaniak wyruchał cały kraj na piramidę finansową
@Jim_Morrison @kodyak
Po prostu wszystko co z Zachodu bylo lepsze niz postprlowskie czy prl bagno.
A Tyminski takim powiewiem zachodu byl.
Po prostu.
Do tego niedojrzala demokracja cxyli idealna pozywka dla populistow.
Tutaj nie ma cudow
@smierdakow Warto dodac, ze poparl Mariana Kowalskiego w wyborach prezydenckich z 2015 roku.
Zaloguj się aby komentować
#historia #sport
https://youtu.be/3ZlV9WSoAb8?si=SANU8r-a-H-FGzIs
i przypomina mi się rok 1611
@lexico to ile ty masz lat, że to pamiętasz?
@MiernyMirek dużo
Zaloguj się aby komentować
Polska polityka na początku kręciła się wokół trzech postaci: premiera Mazowieckiego, który okazał się wielkim zawodem jako premier, Wałęsy i Geremka, który był pewniakiem na następnego premiera.
Geremek zaprzepaścił swoje szanse na premierostwo, opowiadając się przeciw Wałęsie, bo do gry wkroczył Jarosław Kaczyński, który z całą premedytacją postanowił wbić klin między Geremka a Wałęsę.
Wbrew temu, co powszechnie sądzono, Kaczyński nie miał wpływu na Wałęsę. Raczej odgadywał jego potrzeby i publicznie je ogłaszał, kreując wrażenie wspólnie prowadzonej gry. Jednak po kilku miesiącach Geremek uwierzył, że Wałęsa i Kaczyński stanowią zgrany polityczny tandem, że teraz Kaczyński w imieniu Wałęsy będzie sprawował kontrolę nad solidarnościową polityką. Kaczyńskiemu udało się wytworzyć w Geremku przekonanie, że Wałęsa utracił do Geremka zaufanie. Że uznał go za wroga.
To była pierwsza intryga w historii III RP. Jak wiele opisywanych w tej książce wydarzeń rozegrała się za plecami opinii publicznej.
Już w lecie 1989 roku Kaczyński zrozumiał, że aby zdobyć trwałą pozycję, nie wystarczy mu poparcie Wałęsy, że w „Solidarności” rządzonej przez wielką trójkę nie ma miejsca na awans czwartego. Dlatego postanowił triumwirat rozbić.
Kaczyński skupił się na rozbiciu więzi Wałęsy z Geremkiem. Zaczął już w lipcu 1989 roku, od zablokowania kandydatury Geremka na premiera. Kaczyński z dumą potem opowiadał o Geremku: „Sprzątnąłem mu sprzed nosa premierostwo”.
Przez kolejne miesiące główny wysiłek Kaczyńskiego był skupiony na poszerzaniu konfliktu Geremek–Wałęsa. Lider PC sprawnie wykorzystywał casus zdrady Mazowieckiego, aby dowodzić Wałęsie, że Geremek zamierza jeszcze większą zdradę. Wałęsa był przekonywany, że Geremek zbratał się z Mazowieckim, że chce go poprzeć w wyborach, że chce przejąć Komitet Obywatelski, aby go użyć przeciw Wałęsie. Coraz częstsze kontakty z Wałęsą były okazją do opowiedzenia warszawskich plotek, które podane w sosie typowych dla Kaczyńskiego politycznych teorii w istocie były donosami na Geremka i jego środowisko.
I to jest klucz do zrozumienia geografii wojny na górze. Za Mazowieckim przeciw Wałęsie nie poszedłby niemal nikt, za Geremkiem przeciw Kaczyńskiemu poszła cała solidarnościowa lewica. Bo Geremka szanowała i ceniła, a Kaczyńskiego nie znosiła.
Za kilka miesięcy Kaczyński dopnie swego. Rozbije triumwirat. Sprawi, że Geremek opowie się za Mazowieckim. Różnie można oceniać tamten styl Kaczyńskiego, jednak jego skuteczność była imponująca. Kaczyński odwrócił logikę politycznego myślenia, całą scenę polityczną zaczął ustawiać pod własne potrzeby. Poróżnił dwóch najwybitniejszych polityków tylko po to, aby samemu wejść do gry. Była w tym nieznana wcześniej sprawność, ale była też niespotykana brutalność. Kaczyński nie uznawał świętości, nie miał skrupułów.
Jednak za ten styl zapłacił słoną cenę, został powszechnie znienawidzony. Nikt wcześniej równie brutalnie nie parł do władzy. Nikt nie zaskakiwał tak cynicznymi woltami. Przecież wiosną 1989 roku Kaczyński był za Wałęsą i za Geremkiem. W ogóle nie interesowała go prawica, poparł wycięcie z list sejmowych całej prawicy z Mazowieckim włącznie. Potem, po pierwszym konflikcie z Geremkiem, nagle obrócił się przeciw Geremkowi i był już za Mazowieckim. Minął dosłownie miesiąc i Kaczyński odebrał Mazowieckiemu „Tygodnik Solidarność”, i został głównym krytykiem premiera.
Podobnie traktował Kaczyński programowe sztandary; wybierał te, które dawały szanse na sukces. Na wiosnę założył własną partię i ku zdumieniu wszystkich ogłosił się chadekiem. Michnik szydził, że znał Kaczyńskiego od lat, a dopiero teraz dowiedział się, że jest chadekiem. Nawet jego brat przyznawał, że do tej pory Jarosław był centrystą. We wszystkich woltach jedynym stałym punktem był dla Kaczyńskiego interes własny. Przyjaźnie, hasła i poglądy tasował zimno, wedle bieżącej potrzeby. Dziś w polityce takie zachowania uważa się za normalne, jednak dla solidarnościowych idealistów było to oburzające widowisko.
Po latach Kaczyński dowodził, że w 1990 roku wszyscy stanęli przeciw niemu, bo naruszył dominujące interesy, bo chciał rozbić zawiązujące się układy, bo jako jedyny sprawiedliwy wystąpił przeciw rodzącemu się złu. Jednak prawda była inna – niechęć do Kaczyńskiego brała się stąd, że to właśnie jego uznano za symbol zepsucia, za oportunistę, za skończonego karierowicza, który omotał Wałęsę i dzięki brutalnym intrygom chce przeskoczyć w hierarchii bardziej zasłużonych polityków.
Sam Kaczyński dobrze o tym wiedział. Niesmak do siebie pozostał mu długo, jeszcze po latach maskował dawną aktywność, budując naciągane teorie, które dawne intrygi przeciw Geremkowi zamieniały w merytoryczny spór. Jednak na zawsze pozostała w nich poetyka donosu i insynuacji. Wszystko, co mówił Kaczyński o Geremku, było albo dramatycznie małostkowe, albo logicznie naciągane.
Dawna potrzeba oczerniania Geremka, będąca ceną za wejście do pierwszej ligi, przetrwała swój kontekst. Może ze wstydu, a może z przyzwyczajenia, Kaczyński nie potrafił się od niej uwolnić. Nigdy nie był w stanie mówić o Geremku trzeźwo i sprawiedliwie.
Jedna rzecz naprawdę różniła Kaczyńskiego w 1990 roku od obozu Geremka – jego zupełnie wyjątkowa inteligencja polityczna. Gdy po latach nawet Kuroń i Geremek w wielu sprawach będą przyznawać mu rację, to dlatego, że nie było w polskiej polityce równie błyskotliwego umysłu. Choć za prawdziwego Europejczyka uchodził Geremek, to naprawdę jedynym nieprowincjonalnym politykiem był właśnie Kaczyński.
To był fenomen, on po 1989 roku nie musiał się polityki uczyć, on nie musiał do demokracji dorastać. Od dzieciństwa śledził życie polityczne Zachodu. W 1989 roku był jedynym nieamatorem, uformowanym, dojrzałym politykiem, który rozumiał naturę politycznej gry. Wiedział, jak się buduje polityczne koalicje, jak się je obala, jak się zdobywa społeczne poparcie, jak się manipuluje opinią. Wiedział również, jakie znaczenie w polityce mają pieniądze, jakie mają media, rozumiał rolę mas, rozumiał logikę społecznych potrzeb, dynamikę ludowego gniewu, konieczność populizmu. To budziło do niego gigantyczną niechęć. Kaczyński rozbijał nie tylko hierarchię politycznej pozycji w solidarnościowej elicie, lecz także hierarchię umysłowej kompetencji. Z Kaczyńskim wszyscy intelektualnie przegrywali. Z Geremkiem włącznie.
___
Na podstawie książki Roberta Krasowskiego Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy
#historia #historiapolski #polityka #czytajzhejto
@smierdakow Polecam posłuchać podcasty na kanale Dudek o historii, na temat wyborów i ogólnie polityki po upadku PRL. Jasno wynika z tego obraz Kaczyńskiego jako mąciwody który od zawsze kieruje się tylko własnymi interesami i chorą rządzą władzy. Absolutnie obrzydliwy typ.
@smierdakow zawsze uważałem, że Kaczyński nie jest jakimś ideowcem, jakby mu wyszło, że na tym zyska najwięcej głosów, to by był pierwszym obrońcą LGBT w Polsce
@radziol Kiedyś z Kaczyńskim przeprowadzono wywiad, który wydano w formie książki, pamiętam że przez kilka dobrych stron żalił się że to żałosne, że Polacy są na tyle głupi, że zagłosują za każdym kto pomacha im pieniędzmi przed nosem. Oczywiście wywiad był robiony przed 2015 rokiem.
@smierdakow Pamiętam tamte czasy i "wojnę na górze". Wałęsa był tak prosty i głupi, że wierzył Kaczyńskiemu we wszystko. W Polsce dźwigającej się z komunistycznego marazmu ostatnią rzeczą jaka była nam potrzebna, była "wojna na górze", a jednak Kaczyńskiemu się to udało. Możemy się tylko domyślać kto na tym skorzystał.
Zaloguj się aby komentować
https://www.youtube.com/watch?v=yzGqp3R4Mx4
#historia #heheszki #rosja #rosjatostanumyslu #angielskizhejto #niemaanaloga
Zaloguj się aby komentować
#historia#ciekawostkihistoryczne#nauka
https://www.youtube.com/watch?v=mzIr8BaY7o4
@MiernyMirek mordo,łap w nagrodę:
Zaloguj się aby komentować
Gdy zajrzymy za kulisy władzy po 4 czerwca, odnajdziemy chaos i przygnębienie. Kolejne nadchodzące wyniki wyborów odsłaniały obraz coraz większej klęski. Partia przegrywała nawet w zamkniętych obwodach wojskowych, nawet w placówkach dyplomatycznych, gdzie pracowali jedynie ludzie z PZPR i SB.
W Jaruzelskim z tego okresu nie sposób odnaleźć butnego generała, to polityk wystraszony i złamany. Od wielu miesięcy generał czuł, że władza wymyka mu się z rąk. Gdy czyta się dzienniki Rakowskiego, można odnieść wrażenie, że przez ostatni rok generał był w stanie nieustającej depresji.
Jaruzelski „jest rozbity”, „wie, że w partii dość otwarcie mówi się, że powinien ustąpić z I sekretarza KC”, „boleśnie odczuwa ten dowód niewdzięczności”. W marcu 1989 roku: „WJ nie jest w najlepszym nastroju. Widzę, że przeraża go impet, z jakim opozycja na nas natarła”
Jaruzelski nie wytrzymał napięcia, wystraszył się kandydowania na prezydenta, na posiedzeniu Biura Politycznego oficjalnie zrezygnował. Uzasadnienie decyzji pozbawione było elementarnej logiki:
Jaruzelski mówił, że „nie można podejmować ryzyka przegranej”, a chwilę potem wysuwał kandydaturę Kiszczaka, która miała jeszcze mniejsze szanse. Mówił o sobie, że prezydent nie może być wybrany z łaski opozycji, a potem twierdził, że Kiszczak może liczyć na poparcie ze strony opozycji. Była to zatem klasyczna ucieczka.
Jego rezygnacja została ogłoszona publicznie, a generał oficjalnie wysunął kandydaturę Kiszczaka.
Ten ruch pokazywał, że partia się cofa, że nie ma determinacji, że gotowa jest rezygnować ze swoich strategicznych planów. Bo jeśli osoba Jaruzelskiego nie jest twardym warunkiem, to co nim jest? To już nie był blef, bo co to za blef, w którym wódz naczelny ujawnia swój lęk. Nic dziwnego, że spanikowani członkowie KC wydali uchwałę proszącą Jaruzelskiego o ponowne rozważenie decyzji.
To już był rozkład PZPR. Jednak opozycja tego nie rozumiała, bo rozkład PZPR nie mieścił się w jej wyobraźni. Wszystkie ruchy władzy odczytane zostały jako zapowiedź groźnej ofensywy. Wizja wystraszonego Jaruzelskiego nie mieściła się w głowie.
W przeciwieństwie do opozycyjnej większości Wałęsa zrozumiał, że wysunięcie Kiszczaka jest dowodem słabości. Wałęsa uważał, że z powodów geopolitycznych prezydentem musi zostać komunista.
Po dwóch tygodniach Jaruzelski zmienił zdanie. Ze strony opozycji, od Geremka i Wielowieyskiego, przyszły zapewnienia obniżenia kworum. Co więcej, Jaruzelski dostał niespodziewane wsparcie ze strony Gorbaczowa i Busha. Prezydent USA powiedział Jaruzelskiemu, że generał jest najlepszym gwarantem politycznej stabilności.
Wizja Jaruzelskiego, który podlega bardzo ludzkiej huśtawce nastrojów, wyda się dziwna tylko tym, którzy kojarzą Jaruzelskiego wyłącznie z decyzją o wprowadzeniu stanu wojennego. Tamta decyzja nadała wizerunkowi generała rys twardości i zdecydowania. Prawda o Jaruzelskim była jednak inna. Był człowiekiem niezdolnym do podejmowania trudnych decyzji. Jerzy Urban opisywał Jaruzelskiego jako lidera, który uciekał przed decyzjami w niekończące się narady.
Źródło: Krasowski - Po południu
#historia #polityka #historiapolski
co istotne komuchy poszly po rozum do glowy, zatrudnily spin doktorow, zmienili wizerunek i taktyke i kolejne wybory wygral kwasniewski i SLD
@Bajo-Jajo to już były postkomuchy, wybory w 1991 przegrali, dopiero w 1993 zdobyli najwięcej głosów. I byli prowadzeni przez duet Miller&Kwaśniewski.
@Augustyn_Benc-Walski czytalem ze po przegranej podczas pierwszyslch wolnych wyborów komuchy rozeslaly swoja mlodziezowke po krajach zachodu do nauki, zrobili czystki i w kolejnych wyborach mieli samych mlodych oczytanych i swiatowych kandydatow przy ktorych solidaruchy wygladali jak niepismienni troglodyci
podobny myk zrobil pis w 2015 gdzie komor przegral z mlodym i nikomu nieznanym dudexem
ehhh, postkomunisci... najbardziej prokapitalistyczne rzady w polsce, kraju wielu sprzecznosci
@smierdakow Jaruzelski autentycznie się bał o własne życie, że skończy tak samo jak geniusz Karpat Chaucesu. Dobrze też wiedział że reformy Balcerowicza skończą się wielkim niezadowoleniem społecznym, co może wyprowadzić ludzi na ulicę w poszukiwaniu kozła ofiarnego.
Zaloguj się aby komentować
Ze szkolnego punktu widzenia Wałęsa był nieukiem: zawodówka, brak elementarnej wiedzy, nawet gdy rządził państwem, czytał tylko kolorowe czasopisma. Erudycję posiadł w stopniu, jakiego wymagały krzyżówki, które pasjami rozwiązywał. Zarazem był Wałęsa wielkim politycznym talentem. Skomplikowane równania polityczne, w których krzyżowały się liczne niewiadome, od nastrojów tłumu po intencje przeciwnika, rozwiązywał bezbłędnie, w intuicyjny sposób. Często nie potrafił dowieść własnych intuicji, wtedy wymuszał swoją wolę i okazywało się, że miał rację.
Kiedyś w trakcie internowania liderzy KOR zrobili test – wzięli wszystkie większe spory, jakie toczyła „Solidarność” przez 16 miesięcy, i postanowili sprawdzić, którzy politycy mieli najczęściej rację. To, że wygrał Wałęsa, było oczywiste. Ciekawe było co innego – okazało się, że Wałęsa nie pomylił się ani razu. Nawet Jarosław Kaczyński, już po konflikcie z Wałęsą, oddawał mu wielkość: „W latach 1988–1990 miewał chwile iluminacji politycznej, prawie geniusz”.
Wałęsa był wodzem nie dlatego, że ruch „Solidarność” potrzebował lidera robotnika, ale ponieważ miał do polityki szósty zmysł. Swoje intuicje uzasadniał bełkotliwie, jego zdolność mówienia nie nadążała za sprawnością myślenia, jednak do 1989 roku nie było to problemem. Kto chciał, ten Wałęsę rozumiał. Dopiero potem jego przeciwnicy z inteligencką wyższością będą się ironicznie dopytywać, o co mu chodzi, co będzie Wałęsę doprowadzać do pasji.
Z książki Krasowski - Po południu
#historia #historiapolski #polityka
@smierdakow Ludzie wstydzą się przyznać, że popierali prostego czlowieka bez talentów, więc dorabiają mu szósty zmysł polityczny.
Prawda jest taka, że Wałęsa był sprytnym lawirantem, który miał niejasne kontakty z SB.
Pomimo wiedzy o tym, Jarosław Kaczyński wystawił go na Prezydenta RP i doprowadził do wygranej. Jarosław lubi ludzi, na których ma haki. Dzięki wygranej Wałęsy czyli "słupa" Jarosława, obaj biliźniacy dogonili pociąg zwany Polityką, który to pociąg wcześniej odjechał bez nich. Później Wałęsa wyrwał się spod kurateli Kaczyńskich, ale na pewno nie sam. Pojawiła sie grupa wpływów, która go "wykradła" dla siebie.
Teraz fakt mariażu politycznego Wałęsy z Kaczyńskimi jest wypierany i przemilczany.
Jest to wstydliwa karta naszej historii, od ktorej zaczęło się psucie polskiej polityki, po obaleniu komuny. Mogło być inaczej, a jest jak jest. To co oglądamy teraz jest konsekwencją tamtych wydarzeń.
Gdyby nie parcie Jarosława do władzy, wiedzielibyśmy, że Wałęsa był jednym z przywódców strajków na Wybrzeżu. A o braciach Kaczyńskich wiedzieliby tylko ci co ich znali. No i ci co zapamiętali obsadę pewnego zabawnego filmu.
Niestety wszyscy znamy dokonania obu braci, a szczególnie Jarosława. Jego odpały łamią kolejne nieprzekraczalne granice w postępie geometrycznym.
To tak w dużym uproszczeniu.
@dziedzicpruski Wałęsa był genialnym trybunem ludowym, co do instynktu politycznego to też jakiś miał, epizod z SB też miał ale teoria że go Kaczor wystawił na prezydenta to kuriozum. W tych czasach Wałęsa był postacią o światowym rozgłosie, popularność wśród społeczeństwa miał jak JP II a nawet większą bo podobno kobiety przyjeżdżały z całej Polski żeby go zaliczyć a do papieża nie
Gx
@dziedzicpruski Na niniwa22 znajdziesz wywiad z dawnych czasów Torańskiej z jarkaczem, polecam.
Gx
Zaloguj się aby komentować
W naszej pamięci pozostaje diagnoza sformułowana na bieżąco, gdy wydarzenia właśnie się toczyły. Kłopot w tym, że kiedy trwa polityczna walka, nigdy nie wiemy, jak jest naprawdę. Znamy tylko relacje obu stron.
Największą mistyfikacją jest seria opowieści o Lechu Wałęsie. Jego prezydentura została zapamiętana jako wielka klęska. Kolejne czarne legendy zbudowały obraz polityka, który zupełnie się pogubił. Otoczony podejrzanymi ludźmi, uwikłany w nieczyste układy, zamiast liderem rodzącej się demokracji stał się dla niej największym zagrożeniem. Tymczasem kiedy pochylimy się nad tamtą epoką, zobaczymy, że mimo licznych wad był Wałęsa najbardziej wartościowym ogniwem polskiej polityki. Jako jedyny próbował zapanować na rzeczywistością i jako jedyny dostrzegł realne słabości polskiej demokracji. To brzmi jak paradoks, ale najbardziej wnikliwe tezy metapolityczne sformułował nie Kaczyński, nie Geremek, nie Michnik, nie politologowie i publicyści, lecz prosty elektryk.
#historia #historiapolski #polityka
Czy wrzucając to, jesteś zwolennikiem prezydentury Wałęsy?
@VonTrupka Można być zwolennikiem Wałęsy jako lidera Solidarności i zarazem zdecydowanym przeciwnikiem jego prezydentury.
@JeanValjean w rzeczy samej (´・ᴗ・ ` )
ciekawi mnie jednak stanowisko OPa
Wałęsa wartościowym ogniwem ;)
Chyba kablem.
Lechu byl idealnym liderem dla solidarnosci- swoj chlop( nie jakis tam inteligencik z uniwersytetu), robotnik, troche doswiadczenia kierowniczego mial, do tego niezbyt majetny i ojciec gromadki dzieci i jedno- co by o nim nie mowic to byl charyzmatycznym przywodca i potrafil pociagnac za soba tlumy.
Po upadku PRL chlop tak sie w sobie zakochal( ze sam tymi recami obalil komunizm), uwierzyl ze jest nieomylny i krystaliczny, ze az stal sie smieszny.
Tak samo ta wspolpraca z sb- moim zdaniem mogl wybrac mniejsze zlo-przyznac sie, ukorzyc i po prostu zrobic z siebie ofiare, ale wolal brnac w przegrana sprawe.
A dlaczego solidaruchy straxily szybko wladze?
Duzo latwiej jest powiedziec, ze to i to jest zle niz zaproponowac skuteczne rozwiazanie problemu.
Tak samo duzo latwiej jest cos zniszczyc niz zbudowac cos nowego:)
Do tego wojenki na gorze, chroniczny brak kasy, wolnosc to wiecej obowiazkow i odpowiedzialnosci, itede.
Zaloguj się aby komentować
Dziś dla odmiany samolot i to całkiem duży. Martin XPB2M Mars czyli amerykańska łódź latająca z okresu drugiej wojny światowej. Literka X w oznaczeniu maszynę eksperymentalną.
#historia #lotnictwo #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne
Lepiej pływała czy latała?
Pływanie to trochę nad wyrost bo tu chodzi o możliwość ładowania na wodzie. Wg wiki latało to to całkiem dobrze.
Zaloguj się aby komentować