Zdjęcie w tle
Historia

Społeczność

Historia

674
Front Bałkański w I wojnie światowej część 7 na podstawie "Through the Serbian Campaign -The Great Retreat of the Serbian Army" By Gordon Gordon-Smith wyd. 1916

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #VoivodePutnik

Poprzednie części pod tagiem #VoivodePutnik

Katastrofa roku 1914 była tak całkowita, że Austriacy na razie porzucili wszelkie dalsze ataki na Serbię i kraj ten mógł cieszyć się bardzo potrzebnym okresem względnego odpoczynku. Ale godziny próby narodu serbskiego jeszcze się nie skończyły. Epidemia tyfusu, która w czasie okupacji wybuchła wśród żołnierzy austriackich pod Valjevo, zaczęła rozprzestrzeniać się po całym kraju. Serbscy żołnierze, wyczerpani trzyletnią kampanią, padali jej ofiarami tysiącami. W miastach i wsiach, zatłoczonych uciekinierami z najechanych dzielnic, choroba dokonała straszliwych spustoszeń. Była to straszna odmiana zwana tyfusem plamistym. Istniejące organizacje sanitarne okazały się całkowicie niezdolne do poradzenia sobie z epidemią. Setki ludzi umierało na drogach i na ulicach miast. Rzeczywiście, doszło do scen, jakich nie odnotowano od czasu wybuchów czarnej śmierci w średniowieczu.
Rząd serbski zaapelował o pomoc do swoich sojuszników, którzy szlachetnie odpowiedzieli na ich wezwanie. Francja, Wielka Brytania i Rosja wysłały setki jednostek Czerwonego Krzyża. Szkockie Pogotowie Kobiet oraz organizacje pod przewodnictwem Lady Paget, pani Hankin Hardy, doktora i pani Berry oraz pani St. Clair Stobart pracowały dzień i noc wśród dotkniętych ludzi. Na stojąco z epidemią walczyli z godną podziwu odwagą. Wielu lekarzy i pielęgniarek stało się ofiarami ich pobożności. Ale nauka i bohaterstwo zwyciężyły. Liczba zachorowań powoli, ale systematycznie malała, a do końca kwietnia zatarte zostały ostatnie ślady epidemii. Ale liczba ofiar była ogromna, ponad 70 000 zginęło w wyniku straszliwej plagi i to w kraju, którego ludność zginęła dziesiątkami tysięcy w ciągu trzech lat nieustannej wojny.

Tymczasem wojna toczyła się z niesłabnącą energią na innych frontach europejskich. We Francji po zwycięstwie nad Marną Niemcy „okopali się”. Od Morza Północnego do granicy szwajcarskiej zbudowano linię okopów, jakiej świat nigdy nie widział. Obsadzono je dwoma milionami ludzi po obu stronach, a walka została zredukowana do „impasu”. Podobna sytuacja miała miejsce na granicy austriacko-włoskiej. Po miesiącach niestrudzonych wysiłków armia włoska nie posuneła się więcej niż dwadzieścia mil wgłąb kraju wroga. Francuskie i włoskie linie okopów były połączone potężną linią fortyfikacji, które armia szwajcarska wzniosła, aby zniechęcić Francję i Niemcy do wszelkich prób przedostania się przez terytorium Konfederacji. Zatem od Morza Północnego do Adriatyku biegła nieprzerwana linia okopów. Po drugiej stronie Adriatyku linię obrony aliantów kontynuowały Czarnogóra i Serbia aż do momentu, gdy terytorium Serbii docierało do granicy rumuńskiej. Rumunia, choć neutralna w walce, podobnie jak Szwajcaria, praktycznie od początku wojny zmobilizowała swoją armię i umocniła swoje granice od końca do końca. Po drugiej stronie Rumunii rozpoczęła się rosyjska linia okopów biegnąca od Besarabii aż do Bałtyku. W ten sposób Niemcy i Austrię otoczył stalowy krąg, na którym najeżone było dziesięć milionów bagnetów. Przełamanie tego okrążenia, które powoli, ale niezawodnie je dusiło, było sprawą życia i śmierci. Francja, Włochy i Rosja (pomimo chwilowego sukcesu Niemiec w tym ostatnim kraju, który przyniósł jedynie efekt poszerzenia, ale nie przerwania koła) codziennie zwiększały presję. Turcja, odcięta od wszelkiej komunikacji z państwami centralnymi i światem zewnętrznym, codziennie była zagrożona upadkiem. Oznaczałoby to upadek Konstantynopola, otwarcie Dardaneli i ponowne zaopatrzenie Rosji w amunicję i wszelkiego rodzaju zapasy wojenne, których brak umożliwił chwilowy sukces wojskom austro-niemieckim w Polsce.

Dla ludzi z minimalną inteligencją było jasne, że zapobieżenie temu było sprawą żywotną dla Państw Centralnych. Rządowi Osmańskiemu brakowało amunicji i jeśli dostawy nie zostaną wznowione, sukces ataku na półwyspie Gallipoli był pewny. Wraz z wejściem floty brytyjskiej na Morze Marmora los Konstantynopola zostałby przypieczętowany. Aby temu zapobiec Niemcy i Austria rozpoczęły wiosną 1915 roku masowe gromadzenie wojsk na Węgrzech w celu przedarcia się przez Serbię do Konstantynopola. W lipcu francuska służba lotnicza przy armii serbskiej zgłosiła rozpoczęcie tej koncentracji. Rząd z Belgradu dostrzegł niebezpieczeństwo. Pozycja wojskowa w Serbii, pomimo faktu, że każdą chwilę sześciomiesięcznego wytchnienia od rzeczywistych działań wojennych wykorzystywano na odpoczynek i rekrutację armii, na powołanie i wyszkolenie nowego „banu” w celu uzupełnienia wyczerpanych arsenałów, a gromadzenie żywności i wszelkiego rodzaju zapasów wojennych było sprawą krytyczną. Kiedy zatem w lipcu 1915 roku stało się jasne, że krajowi grozi nowy atak i że tym razem armię austriacką należy wzmocnić wojskami niemieckimi, rząd serbski był zdania, że nie może już dłużej opierać się agresja w pojedynkę. Zwrócił się zatem o pomoc do aliantów. Od tego momentu datuje się największa porażka militarna i dyplomatyczna Aliantów w obecnej wojnie[książka wydana jest w 1916 roku]. Zamiast sami wysłać pomoc wojskową, której żądali Serbowie, rządy Rosji, Wielkiej Brytanii i Francji zadeklarowały, że uzyskają ją od... Bułgarii. 
Odpowiedź ta wywołała konsternację w Serbii. Daremnie jednak Nikola Pašić [premier Serbii] i jego koledzy zwracali uwagę, że Bułgaria jest ich najgorszym wrogiem, że za namową Austrii i Niemiec zneutralizowała skutki zwycięskiej wojny z Turcją, porzucając swą grecką i serbską władzę sojuszników i zdradziecko próbował wbić im nóż w plecy; ich zastrzeżenia zostały odrzucone i alianci rozpoczęli negocjacje z rządem Sofii. Serbię należało pozostawić do obrony Dunaju przed nadchodzącą inwazją austro-niemiecką, podczas gdy Bułgaria miała zostać nakłoniona do marszu na Konstantynopol jako sojusznik mocarstw Ententy. Aby nakłonić Bułgarię do tego, alianci zaoferowali jej uzyskanie od rządu w Bukareszcie retrocesji prowincji Dobrudża, wyrwanej jej przez Rumunię po jej klęsce z Serbią i Grecją; od Serbii, dużej części Macedonii i cesji przez Grecję miast Cavalla, Drama i Seres. Gdyby alianci chcieli celowo ostudzić wszelki entuzjazm dla swojej sprawy w tych krajach, nie postąpiliby lepiej. 
Vasil Radoslavov, bystry premier Bułgarii, udając, że w tym kierunku można znaleźć podstawę do porozumienia, rozpoczął serię celowo długich negocjacji.

Na zdjęciu:
1. Żołnierz szwajcarski na posterunku granicznym z Austrią
2. Mrs. St. Clair Stobart z Brytyjskiego Czerwonego Krzyża w czasie odwrotu wojsk serbskich
da722b1f-6d11-4bab-aaf9-48ddf2c0eef7
8ba56d38-a788-4df2-a04d-5a0d5655a099

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Nowy artykuł na stronie!

"Na co chorował polski szlachcic? Choroby epidemiczne wśród Radziwiłłów w XVIII wieku"

W poczet chorób epidemicznych zalicza się takie, które pojawiają się na danym obszarze lub w danej populacji w określonym czasie w większym niż przeciętne nasileniu (b.a., b.r.). Na terenie Europy, w tym Rzeczpospolitej w XVIII wieku, do takich chorób zaliczyć możemy ospę, gruźlicę, gorączki jelitowe, a wśród nich dur rzekomy, dyzenteria, dur plamisty i dur brzuszny, grypę (Wydziałkowska, 2018), odrę (Łukasiewicz, 2013), jak również febrę, rozumianą jako nawracające gorączki (Zuba, 2002). W ego-dokumentalnych źródłach staropolskich bardzo często spotykam się ze wzmiankami na temat zachorowania na tę chorobę. Inną dolegliwością niezwykle często spotykaną, jednak głównie wśród polskich zamożnych warstw społecznych XVII–XVIII wieku, była podagra (Kuchowicz, 1969).

Oprócz niej wśród członków te warstwy społecznej można zauważyć masowe występowanie takich dolegliwości jak miażdżyca, kamica nerkowa, rwa kulszowa, gościec zwyrodniający, schorzenia wątroby, żołądka, układu krążenia, a także zatrucia alkoholowe i choroby weneryczne. Wynikało to ze stylu życia zamożnych, który był niezwykle niehigieniczny: pili dużo alkoholu, przejadali się ponad wszelkie normy i mieli mało ruchu. Dzięki dostarczaniu dużej ilości biała budującego organizm unikali większości chorób zakaźnych występujących wśród niedożywionej grupy społeczeństwa, prócz ospy i gruźlicy, które najczęściej ich gnębiły. Jednak w swojej diecie dostarczali za mało witamin i minerałów, co również miało negatywny wpływ na ich zdrowie (Kuchowicz, 1969).

Również migrena, choroba gnębiąca ludzi już od czasów starożytnych (Flatau, 1912) została zaliczona w tym artykule w poczet chorób epidemicznych, z racji tego, że doskwierała sporej liczbie polskich XVIII-wiecznych magnatów, nie tylko z rodu Radziwiłłów, np. Wilhelmowi Kilińskiemu (Kiliński, 1968) czy Jakubowi Lanhausowi (Lanhaus, 2014). Hieronim Florian Radziwiłł wspominał, że swoja migrenę odziedziczył po matce z domu Sanguszków (Zuba, 2002). Wytłumaczenia wymaga kwestia febry, czasem jest określana jako febra, czasem febra kataralna. Febrą określano choroby, którym towarzyszyła powtarzająca się gorączka. Powtarzała się ona nieprzerwanie w jakimś okresie czasu (febra continua), co trzy (febra tertiana, trzeciaczka) lub co cztery dni (febra quartana, czwartaczka). Gorączka co trzeci lub czwarty dzień mogła świadczyć o malarii, określanej również mianem zimnicy, która była przenoszona przez komary. Trzeciaczka mogła w konsekwencji powodować powiększenie śledziony (Zuba, 2002).

W Compedium Medicum Auctum wyróżniono kilka rodzajów febry w zależności od pochodzenia choroby i objawów. Napisano tam, że febra kataralna spowodowana była katarem (b.a., 1789). Autorzy pisząc o febrze kataralnej mieli zapewne na myśli, że jej przyczyną był katar. Gdy nie dodawali wzmianki o rodzaju febry mogli nie zdawać sobie sprawy z istnienia jej rodzajów, nie mieli wcześniej kataru lub decydowały o tym jeszcze inne powody.

Kontynuuj czytanie na stronie Pharmacopola https://pharmacopola.pl/na-co-chorowal-polski-szlachcic/

Autorka: mgr Paula Wydziałkowska-Stawiska

**
Główna strona z bezpłatnym czasopismem Pharmacopola i naszymi książkami: https://www.pharmacopola.pl
https://www.facebook.com/pharmacopolawydawnictwo/
https://www.instagram.com/alexander_gulosus/
https://www.instagram.com/pharmacopolawydawnictwo/

https://www.youtube.com/@pharmacopola_redakcja
https://www.tiktok.com/@pharmacopola.wydawnictwo

Patronite: https://patronite.pl/pharmacopola
Buycoffee: https://buycoffee.to/pharmacopola/

Moje książki: https://pharmacopola.pl/sklep/

#gulosus #pharmacopola #polska #historia
d9969aa6-ede5-4a89-90a9-3a1c5478a744

Zaloguj się aby komentować

O zielonej wyspie Tuska i jego relacjach z ekonomistami

W Ameryce wybuchł kryzys finansowy, pękła bańka kredytowa, system bankowy znalazł się na skraju ruiny. Kryzysowa fala szybko dotarła do Europy, wywołując największe od czasów wojny załamanie gospodarcze. Jedno po drugim państwa Unii popadały w recesję.

Tusk zareagował ekscentrycznie, nie zrobił nic. Nie dlatego, że nie chciał budzić paniki, po prostu czekał na bieg wydarzeń. Gdy kryzys rozlewał się po Europie, wiele państw chroniło się dorzucaniem do gospodarki wielkich pieniędzy. Tego samego chciała opozycja, ale Tusk odmówił. Czekał. Nie dlatego, że wiedział, że fala kryzysu do Polski nie dotrze, ale ponieważ wpierw chciał falę zobaczyć.

W końcu do Polski dotarła, zdumiewająco mała, wygasiła wysoki wzrost, ale nie zdołała wywołać recesji. Nie było to zasługą władzy, lecz okoliczności. Przede wszystkim nie trzeba było ratować banków, Polska miała zdrowy system bankowy, z małą liczbą udzielonych kredytów i śladową nietrafionych. Miała też własną walutę, którą mogła dowolnie osłabiać, obywateli chcących nadal kupować oraz biznes gotowy nadal inwestować. Gdyby Polska była silniej podłączona do światowego systemu, poległaby wraz z nim. W czasach kryzysu zacofanie było atutem.

Przed kryzysem ekonomiści na rządy Tuska reagowali dużym rozczarowaniem. Premier kontynuował strategię PiS-u, korzystał z komfortu wzrostu, pieniądze publiczne wydając bez miary. Jednak jego spokojna reakcja na kryzys zebrała świetne recenzje, premier nie uległ panice. Lecz chwilę później pochwały ucichły. Gospodarka spowolniła, dochody budżetu znacząco spadły, tymczasem Tusk wydatków ciąć nie zamierzał. Dług publiczny wzrósł tak gwałtownie, że Unia zagroziła Polsce procedurą nadmiernego deficytu. Tusk to zignorował, aby wygrać wybory prezydenckie, przygotował budżet z największym deficytem w dziejach III RP.

Ekonomiści podnieśli alarm, kwota była astronomiczna, żaden rząd nie trwonił pieniędzy na taką skalę. Ledwo co Polska uniknęła kryzysu, a już wpadała w pułapkę zadłużenia tylko po to, aby Platforma wzięła pełnię władzy. Znani ekonomiści wystosowali list do premiera z prośbą, aby się opamiętał. Ale tak jak Kaczyński nie znosił prawników, tak Tusk nie cierpiał ekonomistów. Nie wierzył im, uważał, że zawsze wieszczą pożary, które nigdy nie wybuchają. Kolejnych premierów zmuszali do reform, które okazywały się potem jedynie samobójcze. Bo gdy następcy zaczęte reformy wyrzucali do kosza, na gospodarkę nie spadały klęski. To zbudowało w Tusku przekonanie, że ekonomiści nie mylą się często, lecz zawsze.

Swojego ministra finansów Tusk nigdy nie słuchał, lecz sam mu wydawał rozkazy. I zmusił go, aby zamiast oszczędności zastosował sztuczki księgowe zmniejszające deficyt tylko na papierze. Ekonomiści przyjęli to z wielką niechęcią, ale lęk przed PiS-em zwyciężył, postanowili cierpliwie czekać do prezydenckich wyborów, do zapowiedzianych ambitnych reform, które blokował ówczesny lokator Pałacu.

Kiedy Platforma Pałac przejęła, Tusk się z zapowiedzi wycofał. Ekonomiści nie wytrzymali, zarzucili premierowi nieodpowiedzialność, porównali do Gierka, Balcerowicz w centrum Warszawy zawiesił licznik długu publicznego. Premierowi raz nerwy puściły, przeciwników nazwał „pseudoekspertami”, jednak starał się unikać otwartego konfliktu. Bał się stygmatu radykała, wolał, aby społeczeństwo nie wiedziało, jaki lęk wzbudził w ekonomicznych ekspertach. Bo ujmując problem w liczbach, skala odejścia Tuska od ekonomicznej ortodoksji była największa w historii III RP. Nawet pomysły Leppera nie były tak kosztowne. Dlatego Tusk nadal zwodził ekonomistów, proponował cierpliwość, dawał do zrozumienia, że gdy Platforma wygra wybory do Sejmu, ruszy wielka reforma wydatków. Ale kiedy w końcu wygrała, reformy znowu nie było.

Sposobem redukcji długu okazały się demontaż OFE oraz wydłużenie wieku emerytalnego, ale w stylu Tuska, rozłożone na 25 lat, aby ludzie nie poczuli zmiany. Skoro jednak ludzie nie poczuli, również budżet nie poczuł. W swojej ostrożności Tusk był nie tyle konsekwentny, co fanatyczny. Nigdy nie ustąpił nawet na krok. Jeśli już zabierał ludziom pieniądze, to nie teraźniejsze, lecz przyszłe. Aby poczuli ból, gdy rządzić będzie kto inny. Jeśli łatał dziurę w budżecie, to nie cięciem bieżących wydatków, lecz planem ich cięcia w przyszłości.

Nikt nigdy nie zachował się wobec finansów publicznych z takim egoizmem i tupetem. Olbrzymi strumień pieniędzy został wydany jedynie po to, aby Tusk nie stracił władzy.
___

Z książki Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt

#historia #historiapolski #polityka #czytajzhejto
b20e00b0-c6e8-4ea6-ad91-68f8283f3886
Boski

Po wybuchu kryzysu wprowadzono przepisy antykryzysowe, które były korzystne dla pracodawców. Do tego złotówka poleciała na pysk. Siłę nabywczą równą tej sprzed kryzysu odsyskalismy dopiero w 2019.

CzosnkowySmok

@Boski ratuje nas ciągle ppp i tutaj mamy sporo szczęścia

Bystrygrzes

@Boski w czasach kryzysu mialem dopiero 15 - 18 Lat w sumie to nie interesowalem sie wtedy takimi rzeczami.

Pamietam natomiast, ze placa minimalna byla niska, bezrobocie wysokie, ceny niskie

Nalezy tez pamietac, ze to bylo 3 lata po wejsciu do EU.

W moich okolicach, pracy bylo malo i slabo platna ale b.duza czesc szczegolnie tych ktorzy wyjechali na zachod - miala jakies osczednosci i zaczynali budowy domow w PL. W mojej okolicy widac bylo, ze te pieniadze nia sa z regionu a z zachodu. Zerszta moja wioska rozrosla sie niewyobrazalnie.


Ale w tamtym czasie placa minimalna to bylo cos okolicy 800 PLN a bezrobocie za granica w okolicy 800€ wiec noo matemamtyke pozostawiam wam

LordNargogh

A potem przyszedl PiS i pobił wszelkie rekordy wydatków, rozdawnictwa i deficytu.

BoTak

@LordNargogh Ale o tym już w książce nie przeczytasz bo PiS jest krystaliczny

smierdakow

@BoTak nie przeczytasz bo wyszła w 2016 i omawia lata 2005-2010


I bardzo się mylisz, Kaczyński to być może najbardziej negatywna postać w książkach Krasowskiego

rzYmskielajno

1 Uratowala nas szara strefa na rynku pracy

2 brak oszczędności na spekulacyjnych giełdach

3 zaradność i samowystarczlnosc obywateli.

Bańka budowlano mieszkaniowa 2006-2009 na kredytach frankowych spowodowała stagnację do 2019 i mamy powtórkę lecz skumulowana inflacja zabrała nam oszczędności i siłę nabywczą zarabianych pieniędzy

Zaloguj się aby komentować

Walki nad Narwią w lutym/marcu 1915 część XIII na podstawie "WITH THE RUSSIAN ARMY 1914-1917 vol I" by MAJOR-GENERAL SIR ALFRED KNOX

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #Narew1915

Poprzednie części pod tagiem #Narew1915

9 marca 1915 roku Bezobrazow [dowódca Korpusu Gwardii] powiedział mi, że w walkach toczących się przez poprzednie trzy tygodnie [pod Jedwabnem] Gwardia straciła 10 173 oficerów i żołnierzy, a całkowite straty na północ od Łomży w tym okresie oszacował na ponad 35 000. Po raz kolejny bardzo mocno oskarżył Plehve [dowódca 12 Armii rosyjskiej] o to, że bez odpowiedniego przygotowania artyleryjskiego rzucał wojska na niemieckie okopy we frontalnych atakach.

Siły wroga, które zostały wyparte z Przasnysza, nie odpoczywały długo i według doniesień 9 marca ponownie posuwały się naprzód, tym razem wzdłuż obu brzegów Orzyca, w ogólnym kierunku linii Przasnysz-Ostrołęka. Jak zwykle uderzyli w miejscu styku obu armii. Ich projekty po raz kolejny zostały pokonane dzięki skutecznej współpracy dwóch rosyjskich sztabów.

W nocy 10-go marca 1915 roku sztab 1. Armii rosyjskiej wydał rozkaz:
II Korpus Syberyjski z I Korpusem Syberyjskim po lewej stronie, do obrony północnych podejść do Przasnysza. Dalej na południowy zachód I Korpus Turkiestański kontynuuje linię zwróconą na północ. XIX Korpus koncentruje się na południowy wschód i południe od Przasnysza. Korpusu Kawalerii Oranowskiego (trzy i pół dywizji) w celu utrzymania kontaktu między prawym skrzydłem 1. Armii a lewym 12. Armii.
Sztab 12. Armii wydał rozkaz:
4. Dywizja Kawalerii ma przeciwstawić się i opóźnić natarcie wroga lewym brzegu Orzyca. XXIII. Korpus ma przemieścić się z Ostrołęki rankiem 11 do Krasnosielca, aby zaatakować lewą flankę nieprzyjaciela, gdyby ten próbował skręcić w prawo w kierunku 1. Armii. 
Jeszcze tej samej nocy III Korpus Kaukaski miał odciążyć 9. Dywizję Syberyjską i lewe jednostki Gwardii. 9. Dywizja Syberyjska ponownie dołączy do swojej drugiej dywizji - 10-ej, która 9 marca straciła dwa bataliony w ataku Niemców na północ od Kadzidła. V Korpus wraz z przyłączonymi jednostkami – 3. Turkiestanską Brygadą Strzelców, 2. Dywizją Kawalerii i Samodzielną Brygadą Kawalerii – do wytrwania w powierzonym już zadaniu, tj. przesunięcia się na północ z zamiarem odrzucenia prawego skrzydła nieprzyjaciela działającego od strony północej przeciwko Łomży. 

Niemcy posuwali się ostrożnie, a Korpus Syberyjski i Turkiestański wycofywały się powoli, aby dać czas na przybycie posiłków. 13-go marca 1915 na obu brzegach Orzyca trwała wielka bitwa. Rosjanie przeszli do ofensywy, XIX Korpus posuwał się na północ na prawo od II Korpusu Syberyjskiego. XXIII Korpus przekroczył Orzyc w Jednorożcu (dwadzieścia wiorst na północ od Krasnosielca) i zaatakował lewą stronę wroga. XV Korpus, przeniesiony z 10. Armii, ruszył na północ od Ostrołęki pomiędzy Ormulewem a Orzycem, aby chronić prawą flankę XXIII Korpusu. 16-go marca zmęczony II Korpus Syberyjski został zwolniony w pierwszej linii przez II Korpus Kaukaski. Całe niebezpieczeństwo już minęło, ale zacięte walki trwały jeszcze przez kilka dni, Rosjanie wzięli jeńców i działa, ale ponosili duże straty, brodząc przez bagna i atakując wioski bronione przez karabiny maszynowe.
21140d31-26e8-448e-8021-f50ea2b33220
74dba513-cdd5-4159-a7d7-75fd7a387e8c
faae93fc-31c6-4d5c-bede-11704a62903d
177f9796-99df-4845-8d77-b20088146869
Hans.Kropson

@Kanaletto Dobrze kojarzysz.

A dokładniej mniej więcej od 2:30 do 3:35.

Z tym że Niemcy nawet nie próbowali zdobywać Grodna w tym czasie. Próbowali zdobyć Osowiec i przełamać fromt pod Przasnyszem.

Zaloguj się aby komentować

Miałem komuś odpisać, ale zgubiłem wpis, to wrzucę tutaj.

Czy pomoc zachodu rzeczywiście była głównym powodem sukcesu ZSRR w wojnie z Niemcami?

Opinia Normana Daviesa:

Krytyczny okres zaczął się dla ZSRR nie w 1943 roku, kiedy Lend-Lease nabierał rozpędu, ale w latach 1941–1942, kiedy pomoc z Zachodu była jeszcze dość marginesowa. W tym momencie Armia Czerwona właśnie stawiła czoło sile niemieckiego lotnictwa; nie zabrakło jej broni ani amunicji, które z konieczności były produkowane w kraju, i mimo wszystko właśnie zdołała przetrwać.

Co więcej, duża część tego, co na początku przysyłano wramach Lend-Lease, była bezużyteczna. Brytyjskie czołgi nie były tym, czego potrzebowała Armia Czerwona, a brytyjskie wojskowe płaszcze (podobnie jak płaszcze wojskowe Niemców) zupełnie się nie nadawały na rosyjską zimę. Sowieci już wcześniej zdobyli przewagę sami, jeszcze zanim zaczęła do nich docierać na większą skalę zachodnia pomoc

Trzeba też przyznać, że zasługi Armii Czerwonej są większe niż tylko osiągnięcie liczebnej przewagi. Armia Czerwona ledwie wytrzymała atak Niemców, ale mimo to, poczynając od połowy 1943 roku, przejęła inicjatywę. Nawet w ostatniej fazie wojny, kiedy Niemcy byli w stanie wysłać na wschód maksymalnie 70–75 procent swoich sił zbrojnych, liczebna przewaga Sowietów wzrosła do może 3,2:1. Wobec tego, jeśli jakościowa przewaga sił niemieckich była tak wyraźna, jak się to często podkreśla, można by oczekiwać, że Wehrmacht skutecznie utrzyma swoje pozycje, tym bardziej że front się zwężał. Tymczasem okazało się, że Armii Czerwonej nie da się zatrzymać. Wbrew przewidywaniom zdobyła przewagę nie tylko pod względem liczebności, ale także pod względem dowodzenia, taktyki, produkcji wojskowej i kluczowych gałęzi techniki. Pomoc z Zachodu była może czymś w rodzaju upiększającego dodatku, natomiast nie była czynnikiem decydującym.

Główny powód, dla którego udział Zachodu był znacznie mniejszy, niż się przypuszcza, tkwi w rozłożeniu wydarzeń w czasie, a szczególnie w spóźnionym włączeniu się do akcji Stanów Zjednoczonych. Udział Ameryki rozpoczął się dopiero w styczniu 1942 roku i nie od razu mógł się okazać maksymalnie skuteczny. Wobec tego w miesiącach, w których Amerykanie jeszcze się zbierali do czynu, Sowieci już pędzili ku niemal totalnej dominacji.

#historia #rosja #2wojnaswiatowa
ataxbras

@smierdakow Tak się składa, że faktyczne przełamanie passy to koniec 1942 roku - czyli bitwa pod Stalingradem. Norman Davies tak długo grzebie w naszym polskim kontekście i kontekście państw ościennych, że przesiąkł lokalnymi poglądami geopolitycznymi. W ramach tychże, pozycja Rosji zawsze była podbijana, głównie dzięki latom głębokiej indoktrynacji.

Jest sporo bezpośrednich cytowań ze strony Rosyjskiej (tak jak to przywołane przez @Hans.Kropson), świadczących o sytuacji przeciwnej, niż ta przedstawiana przez ND.


Być może Rosja przełamałaby impet nawały niemieckiej bez pomocy lend-lease. Ale zrobiłaby to najpewniej dopiero, gdy armia niemiecka oparłaby się o Ural. I to tylko wtenczas, gdyby państwa alianckie nie nękały Niemców od Zachodu, w przeciwnym razie, Niemcy spotkaliby się z Japończykami w Mandżurii.


Przewaga Rosjan 3:1 miała znaczenie tylko dlatego, że w Afryce Rommel nie dawał aliantom wytchnąć, Francja padła, a z nią przyczółki, w maju 1941 zaczyna się bitwa o Kretę ze wszelkimi konsekwencjami dla basenu morza Śródziemnego, Blitz się nie udał, ale wojna powietrzna trwała w najlepsze, itp, itd. Niemcy musieli angażować siły i środki na wielu frontach wojny. A rosyjski był najbardziej problematyczny logistycznie. Gdyby nie było potrzeby dbania o wiele frontów, Niemcy zjedliby tę przewagę.

DiscoKhan

@ataxbras Rosja by upadła po zdobyciu Moskowy, ZSRR bez Stalina by się kompletnie zdezorganizowało a Stalin z Moskwy nie zamierzał się ruszać, on się tam w zasadzie pogodził ze śmiercią w pewnym momencie, bo sam za bardzo nie wierzył już, że front się utrzyma. Produkcję mozna było robić za Uralem ale politycznie ZSRR by się po prostu zdezintegorowało, morale spadłoby na pysk.


Ustrój który bazuje na kulcie wodza bez wodza i gdy upadłaby główny ośrodek władzy - ale też i logistyczny, po prostu przechodzi zawsze głęboki kryzys. Na bank wytworzyłaby się frakcja ugodowa w strukturach władzy albo co nawet bardziej prawdopodobne, w samej armii. Zwłaszcza, że przez Ural nie dało się tak naprawdę atakować, jedynie na południu przez Kazachstan możnaby coś kombinować. Czyli zarówno Niemcy nie mieliby nawet co myśleć o natarciu przez góry ale też gdyby Rosjanie się wycofali to odzyskanie pozycji było tak naprawdę niemożliwe.


Ale generalnie siły radzieckie były tak bliskie załamania, że każda pomoc się liczyła - gdzie mniejsza z płaszczami ale chociażby racje żywnościowe już absolutnie miały wpływ na to jak efektywnie ZSRR mogło prowadzić swoje działania.

ataxbras

@DiscoKhan Oczywiście masz rację, scenariusz z Uralem to jedynie gdybanie.

Utrata wodza nie była pewna, nie sądzę, by Stalin został w Moskwie. Więc cały system mógłby się utrzymać trochę dłużej, szczególnie w czasach największego zamordyzmu. Niemcy za Ural raczej by się nie pchali, ale do Uralu by doszli.


Masz rację, co do płaszczy - liczyło się żarcie, bo "armia maszeruje na brzuchach" (lend-lease, z USA, 4.5 miliona ton). Liczyła się amunicja. Liczyło się te pół miliona (sic!) ciężarówek. Liczyły się lokomotywy. To były rezerwy zapewnione przez aliantów. Rosja nie mogła sama tych rezerw zapewnić. Hołodomor to tylko najjaskrawszy przykład niewydolności kolektywizacji i państwa radzieckiego. Niewydolność trwała przez wiele następnych lat. Właściwie do czasów nam bliskich, czyli do okolic lat 2000. Rosja dalej ma niewielką wydajność - przykładem obecny niedobór jajek, który stał już się memem.

O pozostałych rezerwach nie ma co wspominać, bo przy utracie najbardziej zindustrializowanego regionu przeduralskiego, mogliby najwyżej natrzaskać kilkaset sztuk rocznie. Po inwazji Niemców, produkcja spadła im o połowę, przewozy do 1/3, produkcja niektórych artykułów, w tym łożysk, właściwie ustała. Rosja nie odbudowała większości produkcji do końca wojny, poza produkcją dla armii, która wzrosła docelowo w 1944 ~2.5x w stosunku do stanu sprzed wojny. Tymczasem USA i Wielka Brytania miały daleko bardziej wydajny i stosunkowo nienaruszony (USA) przemysł.

Ponadto, produkcja zbrojeniowa nie mogłaby działać bez dostaw maszyn i surowców, również, w znacznej części w ramach lend-lease.

Zaloguj się aby komentować

Pokój Brzeski 1918 część VI (ostatnia) na podstawie NELSON’S HISTORY OF THE WAR VOLUME XXI By John Buchan.

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #rewolucja1917 #ciekawostkihistoryczne #pokojbrzeski1918

poprzednie wpisy pod tagiem #pokojbrzeski1918

W załączeniu linia frontu w momencie zawieszenia broni i "granice" z pokoju brzeskiego.

Zastanówmy się, co te traktaty dały Państwom Centralnym. Na Ukrainie – w chwili obecnej najważniejszym dla Niemiec okręgu i starej broni przeciwko Rosji, jakiej w przeszłości używali Litwini, Polacy i Szwedzi – uznanie niepodległego państwa podzieliło naród rosyjski i zdobyło bramę do Stepu. Ich bezpośrednie zainteresowanie było ekonomiczne – znalezienie nowego źródła dostaw – a w jednym artykule Traktatu przewidziano „wzajemną wymianę najważniejszych produktów rolnych i przemysłowych”. Uzyskali dostęp do Morza Czarnego, które było teraz całkowicie przez nich zdominowane, co dało im szansę kierowania zawiłymi sprawami Kaukazu zgodnie ze swoją wolą. Traktat z Rosją pozbawił ją wszelkich nabytków od 1667 r. Bolszewicy podjęli się ewakuacji Estonii i Inflant, Ukrainy i Finlandii. Okręgi Ardahan, Kars i Batumi miały zostać przekazane Turkom. Należało zaprzestać wszelkiej propagandy bolszewickiej zarówno w Europie Środkowej, jak i na nowych terytoriach okupowanych, a także wznowić niekorzystny traktat handlowy z 1904 roku. Jeśli chodzi o Rumunię, musiała oddać całą Dobrudżę, zagłębie węglowe Petroseny i przełęcze karpackie; zdemobilizować swą armię, ułatwić austro-niemiecki ruch przez Mołdawię i Besarabię do Odessy i zobowiązać się do pewnych ustępstw gospodarczych, które pozostawiono do ustalenia później. Obecnie okazało się, że oznacza to całkowite podporządkowanie rumuńskiego handlu i przemysłu, w tym pól naftowych, kontroli austro-niemieckich grup finansowych. Finlandii uszło na sucho, gdyż celem Niemiec było utworzenie tam antyrewolucyjnego rządu pod jej egidą. Uznano niepodległość Finlandii i postanowiono uregulować kwestię wysp Aaland, strategicznego punktu wschodniego Bałtyku. Co do Polski, w oczach Niemców roszczenia narodowe nie liczyły się tak bardzo, że powiat chełmski [włacznie z Zamościem i Białą Podlaską] został odcięty od jej terytorium i przeniesiony na Ukrainę.

I nie były to zwykłe ustępstwa na papierze. Istniały armie czekające, aby wykorzystać je do granic możliwości. Von Linsingen i von Eichhom parli na wschód, w stronę wybrzeża Morza Czarnego. Wojska niemieckie lądowały w Finlandii i na Wyspach Aaland; a na Kaukazie Trebizond został zajęty przez Turków, Erzerum miało zostać odbite, a cała granica perska stanęła w płomieniach. Kühlmann zagrał wysoko i odniósł ogromne zwycięstwo. Miał zalążek grupy słabych państw na wschodnich marchiach pod zwierzchnictwem niemieckim; miał trasy po obu stronach Morza Czarnego do szybów naftowych w Baku, bawełnianych ziem Fergany i starej niebezpiecznej strefy granicy z Indiami. Rozproszył armię rosyjską na cztery wiatry. Aleksiejew i Kaledin pokłócili się i ten ostatni miał wkrótce zginąć z własnej ręki; Kozacy byli co najwyżej przygotowani do obrony swoich ziem i stracili zarówno dyscyplinę, jak i ducha. Pozostawił sprawiedliwe pole dla setek tysięcy więźniów niemieckich, austriackich i madziarskich na Syberii, aby organizować i forsować interesy Niemiec między Uralem a Pacyfikiem. Nawet teraz jego agenci byli zajęci tym ważnym zadaniem. A w północnej i środkowej Rosji istniał jedynie głupi anarchizm Instytutu Smolnego, pozbawiony wszelkiej reputacji i postrzegany z rosnącą odrazą przez głodujący naród. Wkrótce gruszka dojrzeje i wpadnie mu w rękę. Wydawało się, że nie ma szans na odrodzenie Rosji, gdyż nie miała ona przywódców ani żołnierzy, którzy mogliby za nimi podążać. W niewielkiej części Niemcy interweniowałyby z prośbą o przywrócenie porządku, a wraz z nim trwałej kontroli teutońskiej. Jego rodacy, radując się bezkrwawymi zwycięstwami, zobaczyli, jak rosyjskie zagrożenie zniknęło na zawsze, a strefa wyzysku, szersza niż kiedykolwiek marzyli, czekała na ich wykorzystanie. Cesarz zdecydował się przypisać wynik waleczności swoich żołnierzy; lecz Kühlmann, z większą sprawiedliwością, mógłby uznać to za triumf swoich cierpliwych umiejętności.

Ale tak naprawdę miał łatwe zadanie, gdyż sprzeciwiały mu się dzieciaki. Podczas posiedzeń w Brześciu Litewskim entuzjaści na Zachodzie okrzyknęli występ Trockiego nową „demokratyczną” dyplomacją. Ale nowa dyplomacja była tylko starym blefem. Nieświadomy zarówno natury ludzkiej, jak i spraw praktycznych, był zabawką w rękach swoich przeciwników. Bolszewicy mogli odnieść sukces jedynie, gdyby posiadali doktrynę o tak zniewalającej sile, że natychmiast uzyskała magiczną zgodę całej ziemi. Ale wszędzie brakowało ognia, z wyjątkiem ich własnego, zmęczonego wojną i zagubionego ludu. Po porażce w tym przypadku nie mieli innej karty. Nie mogli zaoferować niczego, czego Niemcy nie mogliby przyjąć. Mogli grozić; nie mieli jednak mocy, aby wyegzekwować swoje groźby, ponieważ rozpoczęli karierę od zniszczenia swojej armii. Lenin mówił o pokoju w Brześciu Litewskim jako o pokoju w Tylży, w wyniku którego Rosja doznała upokorzeń, które szybko pomściła i Trocki namawiał do powołania nowej armii, aby zrzucić niemieckie jarzmo. Ale nie można głosić z akceptacją szaleństwa wojny i zbrodni nacjonalizmu, a następnie w ciągu tygodnia improwizować armie do obrony niepodległości, z której szydziłeś.

Taka była jedna strona historii bolszewików. Stracili dla Rosji 26 procent całej populacji, 27 procent jej gruntów ornych, 37 procent jej średnich plonów, 26 procent jej systemu kolejowego, 33 procent jej przemysłu wytwórczego, 73 procent jej całkowitej produkcji żelaza i 75 procent jej złóż węgla. To tyle, jeśli chodzi o politykę „żadnych aneksji”. Obarczyli się gigantyczną, lecz dotychczas niedostępną zapłatą w formie daniny wojennej i zmuszeni byli przyznać swobodny eksport ropy i preferencyjny traktat handlowy. To tyle, jeśli chodzi o „żadnych odszkodowań”. Umieścili pod panowaniem niemieckim pięćdziesiąt pięć milionów niechętnych Słowian. To tyle, jeśli chodzi o „samostanowienie”. Ich osiągnięcia w rządzie wewnętrznym były takie same. Nic dziwnego, że będąc bojkotowanym przez klasy wykształcone, wykazywały niezmienną historię niepowodzeń administracyjnych. Duża część ich polityki to nagi rozbój. Zniknęła swoboda dyskusji, zarówno w prasie, jak i na zgromadzeniach publicznych. Okrucieństwa zdarzały się codziennie; choć oficjalnie potępiono te działania, nie podjęto żadnej próby postawienia przestępców przed sądem. Domy zamożnych zostały bezkarnie splądrowane; napady uliczne zdarzały się co godzinę; a ponieważ zniesiono sądy, jedyną kontrolą był okazjonalny lincz wykrytego złodzieja. Pożyczki państwowe zostały odrzucone, a tysiące niewinnych ludzi zostało zmuszonych do żebractwa. Banki i fabryki zostały skonfiskowane i pozostawione woli nieświadomych robotników lub oszukańczych satelitów Instytutu Smolnego. Podatki stały się systemem grabieży, a ogromne sumy zostały zebrane i roztrwonione wśród urzędników Czerwonej Gwardii i bolszewików. Zbezczeszczono kościoły; religia została oficjalnie wyrzucona z małżeństw i pogrzebów; rozwód był tak łatwy, że w samym Piotrogrodzie w ciągu dwóch miesięcy było 38 000 spraw. (...)

Historia zrobi duże ustępstwa dla narodu rosyjskiego w godzinie jego tragedii; lecz w sprawie bolszewizmu historia wydała już wieki temu swój werdykt. Jego wyznawcy wykazywali się odwagą i stanowczością w dążeniu do zniszczenia; ale poza tym najbardziej liberalny apologeta nie może pójść dalej. To prawda, że przewyższyło Niemcy i przez pewien czas było antyniemieckie; ale jego wiara była w istocie taka sama jak pruska wiara i jak się później okaże, obaj wkrótce mieli dryfować do naturalnego sojuszu. Obie były tyraniami; obie zaprzeczyli pierwszym zasadom demokracji i odwoływali się do jedynego arbitrażu siły. Były to rywalizujące ze sobą Prusy i prawdopodobnie między nimi świat będzie preferował markę teutońską. W Malory istnieje opowieść o tym, że Sir Percival jadąc przez las natknął się na lwa walczącego z wężem i wyciągnął miecz, aby pomóc temu pierwszemu jako „bardziej naturalnej bestii z dwójki”. Z dwóch bestii, które walczyły o ciało Rosji, Prusak był mniej nienaturalny.

Skutki tego wszystkiego były fatalne dla aliantów. W chwili, gdy Niemcy ograniczyły aktywną wojnę do jednego frontu na Zachodzie, zdobyły także tereny zaopatrzeniowe na Wschodzie, których możliwości nie były znane. Ropa naftowa, żywność i bawełna uciekną teraz z oczek blokady. Co więcej, dzięki dostępowi do Azji Środkowej był w stanie wzniecić nowy pożar od Persji po Chiny, którego alianci nie mieliby ani ludzi, ani czasu, aby ugasić. Odnosiła podboje, które nawet po porzuceniu impasu na Zachodzie zapewniłyby jej najbardziej solidne i wymierne zyski z wojny. Z drugiej strony upadek Rosji nauczył świat dwóch faktów, które mogły jednak być warte wszystkich bezpośrednich katastrof. Wszędzie zdyskredytowała bolszewizm, a wraz z nim wszystkie prymitywne i łatwe plany rewolucji społecznej. Rzuciło to również światło na politykę Niemiec i ukazało, że są one niezmienne w porównaniu z nastrojami wojennymi z sierpnia 1914 roku. „Naszą wolą jest podbój” – oznajmiła wówczas jej prasa. „Historia nie będzie nas pytać o powody”.
Świat zauważył, że fałszywa demokracja z lata 1917 roku została zrujnowana, gdy tylko rozjaśniły się jej perspektywy. Anektowała bezwstydnie i nałożyła warunki gorzkiego upokorzenia i straty na nieszczęsne ludy, które wpadły w jej ręce. Jej mentalność była jasna, a jej cel tak ambitny, że najbardziej uparty niemiecki apologeta wśród aliantów nie mógł go nie przeczytać. Bardziej niż kiedykolwiek wojna jawiła się jako walka na śmierć i życie pomiędzy wolną cywilizacją a tym, co musi ją zmiażdżyć lub zostać przez nią zmiażdżone, ale z czym nie można pertraktować.
92cf59de-f36f-4314-a323-35f7bd9b3429
e6e6cecc-59de-4e1a-910c-bbe8be24cbcc

Zaloguj się aby komentować

Jaki był Donald Tusk 20 lat temu - na chwilę przed niespodziewanym sukcesem małej Platformy.

Jarosław Kaczyński i Donald Tusk mieli do polityki stosunek szczególny – nie pragnęli władzy. Bycie szefami partii zaspokajało ich polityczne ambicje, a w jeszcze większym stopniu ich życiowe potrzeby. Władzę ma się przez chwilę, partie ma się dłużej. Polityka była nie tylko ich pasją, lecz również pomysłem na życie. Poza polityką nigdy niczego nie robili i robić nie potrafili. Nie mieli wielkich oczekiwań bytowych, ale cenili bezpieczeństwo i niezależność, jakie daje posiadanie partii.

Dla obu przełomowym doświadczeniem była utrata partii w połowie lat 90. Musieli wejść do większych formacji, posmakowali zależności od innych, poznali lęk przed wypadnięciem za burtę. Dotarło do nich, że ich upadek będzie bardziej bolesny niż większości kolegów. Tamci przeszli przez instytucje państwa, co otworzyło im drogę do karier w biznesie, bankowości czy w unijnych instytucjach. Tusk i Kaczyński tej perspektywy nie mieli. Dlatego gdy założyli kolejne partie, skupili się na nich bez reszty. Nie myśleli o władzy państwowej, myśleli tylko o partyjnym przywództwie.

Bycie liderem wystarczało Tuskowi, bo w polityce lubił tylko jej taktyczne aspekty – grę, manewry, dominacyjne rozgrywki. Władzy nie pragnął, bo była męcząca. Nie znosił długiego dnia pracy, nudy państwowych spraw, odpowiedzialności. Był typem wiecznego studenta, z głęboką niechęcią do poważnego wysiłku, rutyny. Będąc wicemarszałkiem Senatu, potrafił zasnąć, prowadząc obrady. Gdy nie spał, oglądał mecze na specjalnym ekranie. Kilka razy spotkał go wówczas Kaczyński. „Co robisz?” – pytał Jarosław. „Nic nie robię – odpowiadał Tusk – przecież jestem marszałkiem Senatu”.

W świecie ambitnych mężczyzn marzących o władzy Tusk był wyjątkowy. Kilka razy mógł zawalczyć o wejście do rządu, nigdy nie spróbował. Tłumaczył koledze:

Czy ty sobie wyobrażasz, żebym codziennie rano wstawał, chodził do jakiegoś ministerstwa, spotykał się z jakimiś ludźmi? Ja bym pierdolca dostał.

Ożywiał się wtedy, gdy musiał bronić partyjnej pozycji, przez resztę czasu zadowalał się zabijaniem czasu w barze sejmowym. Gdy został wicemarszałkiem, przestał chodzić do baru, odtąd przesiadywał w swoim gabinecie. Na spotkania przy winie trawił cały czas, z przerwą na drzemkę i piłkę nożną. Ostentacyjne lenistwo sprawiło, że świat widział w nim chłopca, tyleż uroczego, co niedojrzałego. Ale nie było to prawdą. Na politykę spoglądał zimno i trzeźwo. Widział w niej bezwzględną walkę o prymat, w której wszyscy wszystkich próbują wykończyć. Niby każdy polityk to wie, on jednak tę prawdę rozumiał wyraźniej. Nie widział w niej jednej z politycznych zasad, lecz zasadę jedyną. Zawsze go fascynowała brutalność politycznego rzemiosła. Lech Kaczyński, który Tuska lubił i znał, już w latach 90. powtarzał mu, że jest jak „cukierek w truciźnie maczany”. Wiedział, że swoją wizją polityki odbiega od inteligenckich wyobrażeń. Ukształtowały go inne przeżycia, wychował się na gdańskim podwórku, formacyjnym doświadczeniem były dla niego uliczne awantury oraz ojciec, dla którego jedynym narzędziem wychowawczym był pasek od spodni. Tusk w polskiej polityce cenił jedynie Wałęsę, a potem Millera. Choć zdobył staranne wykształcenie, nie lubił inteligenckich natur, ich miękkości, ich niezdarności w działaniu, ich naiwności w myśleniu. W szczególności nie znosił warszawskiej elity, jej napuszonych polityków, jej przemądrzałych publicystów. Uważał, że z polityki nie rozumieją nic. Gardził nimi głęboko, nawet gdy go popierali.

Co nie znaczy, że sam był twardzielem. To było jego marzenie, w rzeczywistości był miękki, niepewny, nieśmiały. Rzadko kiedy trafia do polityki tak delikatna natura. Płochliwa, niepewna. Od otoczenia wiecznie domagał się wsparcia – oklasków, uznania, a w przypadku klęski słów pocieszenia. W latach 90. nawet żona się skarżyła na jego rozlazłość: „Mąż nie jest opiekuńczy. Raczej sam wymaga opieki”. Bał się ciemności, popadał w depresję, uciekał od świata. Karmił się wtedy komunikatami, jakich domagają się chorzy i dzieci – będzie dobrze, poradzisz sobie, jesteś wielki. Gdy odzyskiwał formę, był błyskotliwy, myślący. Czarował bezpośredniością, inteligencją, dowcipem. Przez długie lata był – obok Kwaśniewskiego – najbardziej sympatyczną twarzą polskiej polityki.

Znając swoje defekty, budował siebie od nowa, z miękkiego tworzywa rzeźbił brutala. Jedne słabości eliminował, inne omijał. Na przykład nie potrafił być brutalny w kontakcie ze światem zewnętrznym, więc budował sobie gwardię, która będzie brutalna za niego. W ogóle drużyna była mu niezbędna, tylko wobec ludzi, których znał i uzależnił od siebie, potrafił być odpowiednio brutalny. Panował w niej język twardy, wulgarny. Rozmowy z tematów politycznych często zbaczały na plotki, kobiety i sport. Tusk dobierał proste natury, więc gdy panowie sobie popili, atmosfera przypominała koszary. Schetyna podchodził z tyłu do kolegów i uderzał ich w głowę. Również Tusk lubił obrażać podwładnych na oczach wszystkich, aby pokazać, kto rządzi podwórkiem. Obrywał nawet Schetyna. Te obyczaje nie były wyrazem prostackich potrzeb Tuska, to były rytuały integracyjne. W ten sposób budował twardą, lojalną elitę. Tusk zarządzał swoją gwardią tak, jak chciał, aby ona zarządzała partią. I tak potem było, gdy jakiś regionalny szef zgłaszał wątpliwość, Schetyna podchodził i mówił: „Nie podoba ci się? To wypierdalaj”. Komunikat był dosadny, ale wprowadzał jasne reguły.

Tusk uważał, że polityka zasadza się na brutalności. Ale równie głęboko wierzył, że dziś należy ją skrywać, bo demokratyczna wrażliwość się jej wystraszy. Był zatem wrogiem miecza, zaś wielbicielem trucizny, od pojedynku zawsze wolał intrygę. Gdy założył Platformę, poszedł tym kursem od razu. Uparcie i bezwzględnie zmierzał do pełni władzy nad wielonurtową partią. Nie było w nim śladu nonszalancji, uważnie obserwował każdego, nie chcąc przeoczyć rywala. O władzy nad państwem nadal nie myślał, ulepienie z Platformy partii prywatnej pochłaniało całą jego energię. Nadal nie lubił się przemęczać, większość dnia wypełniały mu wielogodzinne spotkania przy winie, jednak w to, co robił, angażował się mocno. Jak wielu polityków znał się świetnie na ludziach, rozgryzał charaktery, wychwytywał słabości, przewidywał reakcje. Potrafił zjednać sobie każdego. To była dla niego istota polityki, nigdy go nie interesowała władza nad rzeczywistością, lecz panowanie nad ludźmi.

W uporządkowany świat rozgrywek, którymi Tusk umacniał swoją pozycję, nagle wtargnęła afera Rywina. Medialna popularność Jana Rokity mocno pociągnęła partię do góry, Platforma zaczęła zbierać w sondażach nie dziesięć procent, lecz dwadzieścia. Dla Tuska był to cios, sukces przyszedł zdecydowanie za szybko, sukces zmienił oczekiwania wobec lidera. Nowa skala partii zrodziła nowe konieczności, już nie partyjne, ale państwowe. Aby utrzymać szefostwo Platformy, Tusk musiał wyjść z partyjnej skorupy, pozycję lidera potwierdzić państwową ambicją. Tusk miał świadomość, że jako szef partii stanie kiedyś do walki o władzę, ale widział to jako problem odległej przyszłości. I nagle przyszłość nadeszła

Decyzję o starcie w wyborach prezydenckich podejmował długo, był przerażony, nie chciał prezydentury, nie wierzył w swój sukces, dostrzegał deficyt własnej powagi. Powtarzał kolegom:

Kto zagłosuje na faceta o głupim nazwisku i głupszym imieniu?

Ale nie miał wyboru, rozumiał, że pozostając w drugim szeregu, straci pozycję lidera. Widział już pierwszego rywala – Rokitę, który go sławą przysłonił. Gdy media zaczęły pisać o „Platformie Rokity”, Tusk wpadał raz w gniew, raz w depresję. Przestawał się do Rokity odzywać, nie podawał mu ręki, udawał, że go nie widzi, ale to nie usuwało problemu. Aby stawić mu czoła, Tusk nie mógł się chować za kulisami, musiał zostać uczestnikiem gry o władzę. Aby ocalić swój mały biznes, musiał stanąć do walki o władzę nad państwem. Na wielką polityczną orbitę wypchnęły Tuska małe w istocie potrzeby.

Platforma wyścig do Sejmu przegrała, PiS dostał 34 procent głosów, PO 29.

W pierwszej turze wyborów prezydenckich Tusk dostał 36 procent, Lech Kaczyński 33.

W drugiej Kaczyński zebrał poparcie trzech wielkich grup – wyborców Leppera, słuchaczy Radia Maryja oraz sympatyków PZPR (dzięki poparciu syna Edwarda Gierka). Dzięki temu wygrał, zbierając 54 procent głosów.
___

Na podstawie książki Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt

#polityka #historia #historiapolski
ff0161f1-8765-42a2-afe7-50c8d72fe30f
Bajo-Jajo

>niespodziewanym sukcesem

CDU tyle ludzi i kasy im dalo ze aż dziwne ze uzyskali tak slaby wynik

cweliat

@Bajo-Jajo porażką demokracji jest to, że takie bajo jajo ma prawa wyborcze

pol-scot

@smierdakow a jaki jest teraz? Trudno powiedzieć bo od jakiegoś czasu w ogóle o nim nie słychać...

piksel169

@pol-scot No właśnie widać, że bardzo dojrzał — teraz pozostaje nam patrzeć na owoce tej dojrzałości.

pol-scot

@piksel169 coś więcej o tych owocach?

Maciek

Czuję wewnętrzny opór do używania stwierdzenia że "Tusk założył Platformę". Olechowski miał kapitał po wyborach prezydenckich, bez Olechowskiego i jego popularności nic by nie wyszło według mnie. Ale Tusk i Płażyński mieli struktury i ludzi, dodatkowo potrzebowali miejsca dla siebie. Więc według mnie, bardziej pasowałoby słowo "tworzył" a nie "założył". A to jak później Olechowskiego zmarginalizował (bo Płażyński to nigdy nie był rywal do prymatu w partii imo), to już właśnie jego kunszt w wychodzeniu na front.

Zaloguj się aby komentować

Pokój Brzeski 1918 część V na podstawie NELSON’S HISTORY OF THE WAR VOLUME XXI By John Buchan.

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #rewolucja1917 #ciekawostkihistoryczne #pokojbrzeski1918

poprzednie wpisy pod tagiem #pokojbrzeski1918

18-go stycznia 1918 roku w Piotrogrodzie otwarto długo oczekiwane Zgromadzenie Konstytucyjne [zwołane jeszcze za czasów Rządu Tymczasowego]. Odbyło się tylko krótkie posiedzenie. 19-go stycznia 1918 roku o czwartej rano grupa bolszewickich marynarzy rozwiązała je, tak jak Cromwell rozwiązał Długi Parlament [w Anglii w 1660 roku]. Wydarzenie to zszokowało świat zachodni, który nie odkrył jeszcze prawdziwej natury bolszewizmu; ale zgodnie z deklarowanymi zasadami to działanie było rozsądne. Lenin i jego koledzy nie wierzyli w demokrację. Opowiadali się za oligarchią klasową, a poddanie się orzeczeniu Zgromadzenia Konstytucyjnego było im równie obce, jak piratowi kierowanie się uchwałami podróżnych, których plądruje. Od tego dnia dziwny sentymentalizm wobec bolszewików w Wielkiej Brytanii i Ameryce – który nigdy nie istniał we Francji ani we Włoszech – zaczął ustępować miejsca prawdziwszemu postrzeganiu faktów. Tak pozbawione sentymentu credo zasługiwało na lepszy los, niż nucenie go przez pacyfistów i humanitarystów z Zachodu. Pełnemu oświeceniu pomogło kolejne wydarzenie. Dwóch znanych umiarkowanych mężów stanu, Szingariew i Kokoszyn, zostało wyciągniętych z łóżek chorych przez złoczyńców z Czerwonej Gwardii i brutalnie zamordowanych. Dla tych, którzy zostali zaszczyceni przyjaźnią Szingariewa, śmierć tego najmądrzejszego, najbardziej miłosiernego i dalekowzrocznego rosyjskiego patrioty była ostatecznym potępieniem bolszewickiej uzurpacji. Szaleńcy, upojeni krwią i dogmatami, zasiedli na tronie władzy, a końcem mogła być jedynie furia piekła.

Trocki, który w tej chwili miał przewagę wśród swoich kolegów, teraz uderzył dziko. 15 stycznia postawił Rumunii ultimatum, a 20 stycznia usłyszał o zbliżającym się porozumieniu między Państwami Centralnymi a Ukrainą, co potwierdziła deklaracja Kühlmanna w Reichstagu z 25 stycznia. 26 stycznia definitywnie zerwał z Radą Ukraińską, a następnego dnia przygotowywał swoich zwolenników na katastrofę, ostrzegając ich, że nie może żywić nadziei na zwycięstwo ani zagwarantować „demokratycznego” pokoju. 30 stycznia 1918 roku wznowiono konferencję w Brześciu Litewskim i Trocki wygłosili jeszcze jeden żarliwy apel zarówno przeciwko podziałowi Ukrainy, jak i niemieckiej polityce wobec prowincji granicznych. Tymczasem wojska bolszewickie pod dowództwem Murawiewa odnosiły łatwe zwycięstwa nad skąpymi oddziałami Rady. 3 lutego 1918 roku zajęli Kijów i zmusili rząd nowej republiki do ucieczki. Ukraina zwróciła się z rozpaczy do Państw Centralnych i 9 lutego w Brześciu Litewskim „podpisano pokój między obiema stronami”. Obrona małej republiki była teraz w silniejszych rękach niż jej własne, a Grupa Armii von Linsingena ruszyła na wschód wzdłuż Prypeci. 10-tego lutego 1918 Trocki rozłożył ręce. Odmówił podpisania formalnego traktatu, ale ogłosił, że stan wojny z Niemcami i Austrią dobiegł końca, a siły rosyjskie na wszystkich frontach zostaną zdemobilizowane.

Nie można powiedzieć, że Kühlmann nie był nieprzygotowany na tą sytuację. Bolszewicy odmówili dalszych negocjacji i uciekli do swoich namiotów; należy ich z nich wypędzić i zmusić do zawarcia czystego porozumienia. Cywile przeszli na emeryturę, a dowództwo przejęli żołnierze. Pod zarzutem, że bolszewicy wykorzystują je do szerzenia swojej propagandy, zawieszenie broni zostało wypowiedziane, a armie von Eichhorna otrzymały rozkaz natarcia. Do niemal bezkrwawego zwycięstwa wystarczyło kilka dywizji. Front rosyjski na zachodzie, który miał być utrzymywany przez Czerwoną Gwardię, od dawna był jedynie „ciągiem straganów, w których demokratyczni wojownicy Krilenki wymieniali żywność i łupy zrabowane z rosyjskich i polskich majątków i gospodarstw rolnych na produkty przemysłowe Niemiec”. .” Von Eichhorn zajął Rewal[Tallin], Dwińsk[Dyneburg] i Psków i dotarł na odległość 150 mil od Piotrogrodu; podczas gdy von Linsingen maszerował na odsiecz Kijowowi. Smolnemu postawiono ultimatum, żądając przyjęcia niemieckich warunków pokojowych w ciągu czterdziestu ośmiu godzin. Nie było już mowy o negocjacjach; warunki, znacznie trudniejsze niż te zaproponowane w Brześciu Litewskim, były teraz dyktowane przez zdobywcę podbitym. Trocki i Radek mogli stawiać opór, ale Lenin zadeklarował kapitulację i jego wpływy zwyciężyły. 24 lutego bolszewicy skapitulowali, a 3 marca podpisano pokój w Brześciu Litewskim. Kühlmann kroczył od sukcesu do sukcesu. 5 marca wyrwano Rumunii wstępny traktat pokojowy, a dwa dni później do trofeów jego dyplomacji dodano traktat z Finlandią.
41cc5e3c-167f-406d-831c-838b4cd09c89
5cc5c85f-11d3-465e-af5e-5daf5acc8f45
47e4788b-250b-4f33-91fc-6818201e6491

Zaloguj się aby komentować