W Ameryce wybuchł kryzys finansowy, pękła bańka kredytowa, system bankowy znalazł się na skraju ruiny. Kryzysowa fala szybko dotarła do Europy, wywołując największe od czasów wojny załamanie gospodarcze. Jedno po drugim państwa Unii popadały w recesję.
Tusk zareagował ekscentrycznie, nie zrobił nic. Nie dlatego, że nie chciał budzić paniki, po prostu czekał na bieg wydarzeń. Gdy kryzys rozlewał się po Europie, wiele państw chroniło się dorzucaniem do gospodarki wielkich pieniędzy. Tego samego chciała opozycja, ale Tusk odmówił. Czekał. Nie dlatego, że wiedział, że fala kryzysu do Polski nie dotrze, ale ponieważ wpierw chciał falę zobaczyć.
W końcu do Polski dotarła, zdumiewająco mała, wygasiła wysoki wzrost, ale nie zdołała wywołać recesji. Nie było to zasługą władzy, lecz okoliczności. Przede wszystkim nie trzeba było ratować banków, Polska miała zdrowy system bankowy, z małą liczbą udzielonych kredytów i śladową nietrafionych. Miała też własną walutę, którą mogła dowolnie osłabiać, obywateli chcących nadal kupować oraz biznes gotowy nadal inwestować. Gdyby Polska była silniej podłączona do światowego systemu, poległaby wraz z nim. W czasach kryzysu zacofanie było atutem.
Przed kryzysem ekonomiści na rządy Tuska reagowali dużym rozczarowaniem. Premier kontynuował strategię PiS-u, korzystał z komfortu wzrostu, pieniądze publiczne wydając bez miary. Jednak jego spokojna reakcja na kryzys zebrała świetne recenzje, premier nie uległ panice. Lecz chwilę później pochwały ucichły. Gospodarka spowolniła, dochody budżetu znacząco spadły, tymczasem Tusk wydatków ciąć nie zamierzał. Dług publiczny wzrósł tak gwałtownie, że Unia zagroziła Polsce procedurą nadmiernego deficytu. Tusk to zignorował, aby wygrać wybory prezydenckie, przygotował budżet z największym deficytem w dziejach III RP.
Ekonomiści podnieśli alarm, kwota była astronomiczna, żaden rząd nie trwonił pieniędzy na taką skalę. Ledwo co Polska uniknęła kryzysu, a już wpadała w pułapkę zadłużenia tylko po to, aby Platforma wzięła pełnię władzy. Znani ekonomiści wystosowali list do premiera z prośbą, aby się opamiętał. Ale tak jak Kaczyński nie znosił prawników, tak Tusk nie cierpiał ekonomistów. Nie wierzył im, uważał, że zawsze wieszczą pożary, które nigdy nie wybuchają. Kolejnych premierów zmuszali do reform, które okazywały się potem jedynie samobójcze. Bo gdy następcy zaczęte reformy wyrzucali do kosza, na gospodarkę nie spadały klęski. To zbudowało w Tusku przekonanie, że ekonomiści nie mylą się często, lecz zawsze.
Swojego ministra finansów Tusk nigdy nie słuchał, lecz sam mu wydawał rozkazy. I zmusił go, aby zamiast oszczędności zastosował sztuczki księgowe zmniejszające deficyt tylko na papierze. Ekonomiści przyjęli to z wielką niechęcią, ale lęk przed PiS-em zwyciężył, postanowili cierpliwie czekać do prezydenckich wyborów, do zapowiedzianych ambitnych reform, które blokował ówczesny lokator Pałacu.
Kiedy Platforma Pałac przejęła, Tusk się z zapowiedzi wycofał. Ekonomiści nie wytrzymali, zarzucili premierowi nieodpowiedzialność, porównali do Gierka, Balcerowicz w centrum Warszawy zawiesił licznik długu publicznego. Premierowi raz nerwy puściły, przeciwników nazwał „pseudoekspertami”, jednak starał się unikać otwartego konfliktu. Bał się stygmatu radykała, wolał, aby społeczeństwo nie wiedziało, jaki lęk wzbudził w ekonomicznych ekspertach. Bo ujmując problem w liczbach, skala odejścia Tuska od ekonomicznej ortodoksji była największa w historii III RP. Nawet pomysły Leppera nie były tak kosztowne. Dlatego Tusk nadal zwodził ekonomistów, proponował cierpliwość, dawał do zrozumienia, że gdy Platforma wygra wybory do Sejmu, ruszy wielka reforma wydatków. Ale kiedy w końcu wygrała, reformy znowu nie było.
Sposobem redukcji długu okazały się demontaż OFE oraz wydłużenie wieku emerytalnego, ale w stylu Tuska, rozłożone na 25 lat, aby ludzie nie poczuli zmiany. Skoro jednak ludzie nie poczuli, również budżet nie poczuł. W swojej ostrożności Tusk był nie tyle konsekwentny, co fanatyczny. Nigdy nie ustąpił nawet na krok. Jeśli już zabierał ludziom pieniądze, to nie teraźniejsze, lecz przyszłe. Aby poczuli ból, gdy rządzić będzie kto inny. Jeśli łatał dziurę w budżecie, to nie cięciem bieżących wydatków, lecz planem ich cięcia w przyszłości.
Nikt nigdy nie zachował się wobec finansów publicznych z takim egoizmem i tupetem. Olbrzymi strumień pieniędzy został wydany jedynie po to, aby Tusk nie stracił władzy.
___
Z książki Czas Kaczyńskiego. Polityka jako wieczny konflikt
#historia #historiapolski #polityka #czytajzhejto
W końcu do Polski dotarła, zdumiewająco mała, wygasiła wysoki wzrost, ale nie zdołała wywołać recesji.
@smierdakow trudno było zaorać ciężko pracujące polskie społeczeństwo w 2008, jeszcze przed tym całym obecnym rozdawnictwem i boomem na kredyty. W dodatku pracujące za stawki niższe niż te na zachodzie.
Nic się Donald nie zmienił. Dalej nic nie robi. Tylko bywa wściekły
@Marian.Maryjan wtedy też bywał
zdradzony przez własne zaplecze, co przeżywał w wielkich emocjach. „Tyle razy wam mówiłem, żeby nie załatwiać żadnych interesów!” – wściekle krzyczał do swojej ekipy. „Dostałeś gigantyczny podarunek w postaci tych orlików… i zjebałeś to dokumentnie, nienawidzę cię!”
„Muszę was wywalić, siebie już zniszczyliście, zaraz zniszczycie cały projekt i mnie” – odgrażał się
relacje zza kulis po 2010 roku zawsze brzmią podobnie, Tusk z zaciętą twarzą krzyczy na współpracowników: „Absolutnie was wszystkich wypierdolę. Nie nadajecie się do niczego. Mam już dość!”. Nie był to popis chamstwa, lecz desperacji.
Dlaczego inne kraje postkomunistyczne, które znajdowały się na porównywalnym, albo i niższym poziomie niż my tak mocno dostały po krzyżu w takim razie?
@dez_ słabsze gospodarki które mocniej były zespolone z rynkami zachodnimi jak dobrze pamiętam.
To jest ta jedna rzecz która Polskę na tle reszty krajów post-komunistycznych mocno wyróżnia, nasz kraj jest względnie bardziej samowystarczalny gospodarczo.
No i oczywiście dochodzi problem korupcji która w Polsce - na tle regionu - była względnie niska na najwyższych szczeblach. Węgry już wtedy miały identyczną korupcję jak teraz za Orbana na tyle co się orientuję, czyli drenowanie funduszy publicznych odbywało się na nieporównywalnie większą skalę niż u nas, w odniesieniu procentowym rzecz jasna.
@dez_ polska ma duży rynek wewnętrzny a przez to dużą bezwladnosc. W 2008 roku to prawie nas nie ruszyło bo to co straciliśmy na eksporcie to wchloną rynek wewnętrzny.
@smierdakow ehhhh…
Po wybuchu kryzysu wprowadzono przepisy antykryzysowe, które były korzystne dla pracodawców. Do tego złotówka poleciała na pysk. Siłę nabywczą równą tej sprzed kryzysu odsyskalismy dopiero w 2019.
@Boski ratuje nas ciągle ppp i tutaj mamy sporo szczęścia
@Boski w czasach kryzysu mialem dopiero 15 - 18 Lat w sumie to nie interesowalem sie wtedy takimi rzeczami.
Pamietam natomiast, ze placa minimalna byla niska, bezrobocie wysokie, ceny niskie
Nalezy tez pamietac, ze to bylo 3 lata po wejsciu do EU.
W moich okolicach, pracy bylo malo i slabo platna ale b.duza czesc szczegolnie tych ktorzy wyjechali na zachod - miala jakies osczednosci i zaczynali budowy domow w PL. W mojej okolicy widac bylo, ze te pieniadze nia sa z regionu a z zachodu. Zerszta moja wioska rozrosla sie niewyobrazalnie.
Ale w tamtym czasie placa minimalna to bylo cos okolicy 800 PLN a bezrobocie za granica w okolicy 800€ wiec noo matemamtyke pozostawiam wam
@Bystrygrzes tylko takie place były też przed kryzysem, to kwestia tego że nadrabialiśmy po PRL, teraz każdy pamięta że za Tuska się mało zarabiało ale przed zarabiało się jeszcze mniej - słynny Peja "za 6 stów zapier....masz"
A potem przyszedl PiS i pobił wszelkie rekordy wydatków, rozdawnictwa i deficytu.
@LordNargogh Ale o tym już w książce nie przeczytasz bo PiS jest krystaliczny
@BoTak nie przeczytasz bo wyszła w 2016 i omawia lata 2005-2010
I bardzo się mylisz, Kaczyński to być może najbardziej negatywna postać w książkach Krasowskiego
@smierdakow Dla mnie oni wszyscy są siebie warci. Cały obecny rząd to pokolenie komunizmu, kumoterstwa, buty, chciwości i pazerności. Nigdy nie dbali o dobro Polski i Polaków tylko własnych kieszeni. I ja wiem, że korupcji nie da się wytępić, ale gdyby chociaż kradli z umiarem i robili tak aby Polska cały czas rosła w siłę i ludziom żyło się lepiej, to by było dobrze. Niestety oni mają w dupie to co będzie za 10, 50, 100 lat i zarzynają kurę znoszącą złote jaja ponieważ nie mają umiaru. Dla nich jest ważne jak napchane konta bankowe mają tu i teraz.
1 Uratowala nas szara strefa na rynku pracy
2 brak oszczędności na spekulacyjnych giełdach
3 zaradność i samowystarczlnosc obywateli.
Bańka budowlano mieszkaniowa 2006-2009 na kredytach frankowych spowodowała stagnację do 2019 i mamy powtórkę lecz skumulowana inflacja zabrała nam oszczędności i siłę nabywczą zarabianych pieniędzy
Zaloguj się aby komentować