W terapii doszedłem do punktu w którym zdałem sobie sprawę, jak bicie przez ojca pasem małego, wiecznie coś brojącego Krzakowca ma gigantyczne znaczenie w większości moich ucieczek od rzeczy trudnych. Schemat porażki wrył mi się w banię tak bardzo, że choć racjonalny ja stoi i tłumaczy że przecież potrzebuję czasu, współczucia do samego siebie i systematyczności tak naprawdę nie widzę najczęściej nic, prócz własnych porażek i błędów.
Notorycznie, mam dość samego-kurwa-siebie. Nie ważne co zrobię i jak, nie jestem zadowolony z efektów.
W połączeniu z pracą którą wykonuję, całym #rozkminkrzaka który jak zawsze jest rozwalony i planami na "wyjście do ludzi" w postaci filmów, szkoleń i generalnie tworzenia ale tym razem obrazu i muzyki a nie tylko rękodzieła jestem... Sparaliżowany, od paru dobrych tygodni niezdolny do pracy twórczej. A głowie odwieczny krzyk "jesteś niczym, jesteś dnem".
Plan rozpisany od dawna, wiem co mam robić i pierwszy raz w życiu mam to dobrze poukładane. Mam rozpisanych ponad 120 pomysłów na swoje filmy, oświetlenie już dawno przetestowane cała matryca Eisenhowera krzyczy do mnie RÓB, a ja choć jestem w największej dupie finansowej od początku mojej działalności PONOWNIE raz jeszcze, jak to było już dziesiątki razy w moim życiu gdy przychodzi ten TRUDNY okres, który trzeba przeboleć i z trudem działać, najchętniej rzuciłbym to wszystko w piździec i zaczął od nowa coś innego.
Coś łatwiejszego i bardziej ekscytującego niż już utarta przez lata praca rękodzielnicza. Ewentualnie wróciłbym na etat, na którym po prostu bym odpoczął choć wiem, że w głowie biczowałbym się w każdy dzień że odpuściłem. Albo wróciłbym do pracy jako kierowca ciężarówki i znowu pozwiedzał kawałek świata co zapoczątkowało moje myśli o sklepie rękodzielniczym.
Kurwa, w głowie mam tylko "Jesteś słaby" "Jesteś pierdolonym dnem" "Nie dasz rady" i choć jest lepiej jak w przeszłości w której w takich momentach po prostu rzucałem wszystko i zaczynałem coś innego, NIE CHCE MI SIĘ WALCZYĆ.
Nie mam absolutnie jakiejkolwiek motywacji do działania i z każdym dniem tylko zmuszam się żeby cisnąć dalej, ale za chuja nie czuję z tego powodu dumy, choć powinienem. Wiem, że z każdym dniem wygrywam srogą walkę sam ze sobą i naprawdę powinienem czuć rozpierającą dumę że w ogóle cokolwiek ogarniam biorąc na barki depresję, leki, trudną terapię, ADHD i przeszłość.
Nikt nie powiedział że będzie łatwo, ale mam dość tego, że to wszystko jest dla mnie aż tak trudne i nie radzę sobie z rzeczami które dla innych ludzi są... Proste. Szczególnie gdy mają już jakiś plan.
Piszę głównie po to, żeby to wszystko zostało napisane, żeby wybrzmiało jakkolwiek to brzmi. Ryczę nad klawiaturą, najchętniej waliłbym teraz pięścią w ścianę i to w tak by zabolało. Jest we mnie poskromiona wściekłość na samego siebie która chciałaby coś rozjebać. Nie siebie - spokojnie, z tym sobie poradziłem już dawno temu. Ale chciałbym zrobić COŚ żeby dać ujście tym wszystkim emocjom które kotłują się we mnie od cholera wie jakiego czasu.
Otwarcie drzwi w drugą stronę żeby wyleciały razem z futryną było drugim pomysłem, ale finalnie jako że rzeczy kosztują, a ręce potrzebuje do pracy - piszę ten wywód.
Wolałbym opcję z drzwiami, powiedzmy że to następna z wygranych walk z których i tak nie jestem dumny.
Nie mam realnego sposobu na spuszczenie pary - kiedyś to było właśnie tworzenie i rękodzieło. Ono dawało mi niesamowitą ucieczkę i ciekawe uczucie tworzenia danej rzeczy od początku do końca własnymi rękoma. Teraz w tym temacie nie zostało mi nic prócz presji czasu, pieniędzy i dowodów dla samego siebie że jestem zjebany. I nie, absolutnie nie piszę tego żeby ktoś tutaj w komentarzu napisał - Ej wcale nie jesteś zjebany! - Ja to wiem. Tylko niełatwo wyłączyć ten głos w głowie, realnie go przekonać że jest odwrotnie.
-
Nie palę papierosów które dawały mi momenty na ochłonięcie bo rzuciłem, brawo ja.
-
Nie piję, bo ojciec alkus i wiem czym to się kończy, na szczęście nie polubiłem się z alkoholem, brawo ja.
-
Zielonego staram się nie dotykać póki nie wyprostuję tego co w głowie i wiem, że na tym etapie mi nie pomoże.
-
Tworzenie muzyki tak samo jak rękodzieło teraz działa na mnie odwrotnie jak kiedyś. Grając albo śpiewając czuję tylko złość do siebie i presję że idzie mi źle i że nie mam w sobie systematyczności która jest motorem napędowym doskonalenia się.
-
Swoją drogą wszystkie zajawki które miałem po drodze: Longboard, motocykl, rower, zbieranie instrumentów, robienie koszulek, wypalanie w drewnie, pisanie - wszystko poszło w kąt bo albo trzeba było coś sprzedać żeby się utrzymać, albo nadszedł cięższy moment, a ja rzucałem zajawkę przechodząc do następnej.
W tym momencie chyba jedyną przyjemnością jaką czerpię i momentem w którym znikam jest dobry film albo serial, ale najczęściej nie jestem w stanie utrzymać porządnie uwagi na dłużej, a na kino do którego kocham chodzić mnie nie stać. Z tego też powodu mam ogromny problem z czytaniem książek, choć niegdyś czytałem je nagminnie i potrafiły mnie wyłączyć.
Ja pierdole, czuję się jakbym pisał usprawiedliwienie dlaczego MAM PRAWO CZUĆ SIĘ ŹLE, jednocześnie czując się paskudnie, że zwyczajnie nie daję rady z tym wszystkim, tym bardziej że ludzie mają o wiele wiele gorzej w życiu i to nie jest tak że nie mam żadnych opcji na przeżycie. Ręce mam, nogi również sprawne - zdrowotnie powoli prostuje się i buduję formę więc mam więcej niż prawdopodobnie 90% ludzkości.
Po prostu siedzi 33 letnie dziecko i się użala nad swoim losem zamiast działać. Wewnętrzne dziecko tupie nogami, a ja najchętniej kopnąłbym go żeby zamknął ryj.
Czuję ten PAS. Autentycznie czuję go nad sobą, widzę siebie w sypialni gdy dostawałem wpierdol zamiast zrozumienia więc uciekam chuj wie dlaczego, gdzie i po co.
Najchętniej wydrukowałbym sobie koszulkę z gigantycznym napisem "CHUJ MI W DUPĘ", usiadł z papierosem na środku pracowni i poużalał się nad sobą w kłębie dymu bo to wystarczająco ironiczny obraz żeby uśmiechnąć się do samego siebie i stwierdzić, że życie to jest jednak abstrakcyjne i pojebane momentami.
No a skoro już nadymiłem, to może wykorzystać tę chwilę i nagrać jakieś ładne ujęcie bo dym w kadrze ładnie wygląda i zawsze powoduje jakąś taką miekkość obrazu.
Finalnie nawet w głowie ta scena kończy się u mnie tak, że ustawiam wszystko, telefon, aparat, światło, później patrzę na to co nagrałem a tam - jedno wielkie gówno, które wygląda całkowicie inaczej niż sobie wyobrażałem, a montaż dźwięku tylko pokazuje mi że znowu zjebałem.
Racjonalny ja mówi "Nie nagrywasz na codzień, więc musisz poćwiczyć"
A głowa podpowiada "Nic nie umiesz i nie nauczysz się bo jesteś zjebany więc odpuść"
Głowa od lat mówi mi: NIEWAŻNE CO ZROBISZ I TAK BĘDZIE ŹLE. NIEWAŻNE CO ZROBISZ I TAK BĘDZIE KARA.
Ta walka trwa już od lat, ale dopiero od miesiąca wiem, że jest związana z przemocą fizyczną i tą blizną która wzmacniała moje złe schematy prawie całe życie. Nie łatwo z tego wyjść i jeśli gdzieś czuję dumę to właśnie tutaj. Że pierwszy raz od wieków nie uciekam od tych emocji tylko je analizuję. Piszę. Płaczę. Wkurwiam się i próbuję to jakoś twórczo wykorzystać. Oczywiście przy tym wszystkim czuję się jak totalna pizda bo przecież facet nie może płakać, ale jak już ustaliliśmy - chuj mi w dupę.
Co śmieszne, mój ojciec to naprawdę dobry człowiek mający serce po odpowiedniej stronie którego ojciec miał bardzo ciężką rękę i pech chciał że urodził się w Polsce, w której alkohol w latach 70 był motorem napędowym większości ucieczek ludzi którzy sobie nie radzili z własnymi emocjami. Nie jego wina, że zrobił to co zrobił - powielił schemat własnego ojca i przerzucił zbyt dużo na niewinne dziecko, pewnie zresztą zapijał to uczucie wielokrotnie i to też pchnęło go w kierunku wysoko funkcjonującego alkoholika.
Kocham go i na szczęście nie winię, jednocześnie jestem wściekły że tak banalna rzecz jak napierdalanie mnie pasem aż tak bardzo hamuje mnie w codziennym życiu żeby po prostu działać. Żeby się nie przejmować błędami, żeby mieć głęboko w dupie ocenę innych i po prostu... Robić swoje. Aktualnie mam wrażenie, że nie radzę sobie po prostu z niczym a w szczególności z odgrzebaną na terapii przeszłością która wyszła na wierzch. Ja nawet nie wiedziałem, że mam z tym aż taki problem!
Więc aktualnie chuj mi w dupę i nie piszę tego by się użalać. Piszę to dla siebie i potencjalnie dla Ciebie, żebyś zrozumiał różnicę pomiędzy KARĄ, a przemocą fizyczną rodzica. Pomiędzy stawianiem granicy dziecku, a jebaniu go pasem bo bał się do czegoś przyznać, bo już wcześniej nieważne co zrobił i tak dostawał za to pasem - czasem niesłusznie. Granica jest niesamowicie cienka i nigdy nie wiadomo czego chwyci się psychika dziecka by uciec od trudności.
Kimkolwiek jesteś dziękuję że to czytasz. Mam w sobie dość dużą cząstkę atencyjnej dziwki i nie wiem czemu, ale czuję się ciut lepiej gdy wyobrażę sobie że ktoś to czyta i poczuje swego rodzaju współczucie. Współczucie do mnie, do adhdowców czy ludzi ogółem i ich zawsze pojebanego losu.
Ale głównie do mnie - w końcu jestem bohaterem tego tekstu, a ja nie wiem czemu najwyraźniej chcę być ojojany na własnych dziwnych warunkach które właśnie tworzę pisząc to wszystko.
Będzie lepiej. A dzisiaj chuj mi w dupę, ściskam serdecznie i spróbuję stworzyć cokolwiek, co pchnie mnie do przodu w działaniu i planach.
PS: Z MIŁĄ CHĘCIĄ ODDAM SWOJE ADHD CHĘTNEJ OSOBIE, ALBO WYMIENIĘ NA COŚ INNEGO Z DOPŁATĄ.
PS2: To naprawdę dobra konsola była.
PS3: Wracam do pisania tutaj stanowczo zbyt osobistych rzeczy których normalnie człowiek nie zamieszczałby w internecie. Ale aktualnie to jedna z niewielu rzeczy które daje mi ujście emocji, spuszczenie pary i mam zamiar to wykorzystać. Więc ponownie witajcie w moim rękodzielniczym świecie, jestem Krzakowiec a to moja historia.
#depresja #tworczoscwlasna
https://streamable.com/gr419t
Cóż powiem brachu. Mam tak samo jak ty. Czy to tylko bicie czy nie ? Ech czy to ważne ? StałoSie-DziejeSie Z tą ciulową różnicą,że nie 33 a 37, że nie przekułem żadnego hobby w biznes i jestem w dupie.
Że będzie lepiej ? Nie. Pewnie nie będzie brachu,bo życie to wredna kurwa. Ale jak czujesz nienawiść do siebie to trzeba cisnąć. Trzeba powiedzieć do siebie - rusz dupę kurwa i udowodnij,że nie jesteś żałosny. Psychicznie nijak to pewnie nie pomoże,dalej będzie bryndza. Ale może ruszysz kolejny kroczek do przodu. I kolejny.I kolejny.I kolejny.
Po prostu posłuchaj i wdróż - pętelka i do upadłego:
@dsol17 u mnie teraz bardziej: https://www.youtube.com/watch?v=A1UysB12-A8&list=PLmJIXzuA-q6q7M-U1h1VNYpSovJAfjvEB&index=29
Trzymaj się tam i też ciśnij
@Krzakowiec Nie melodia a przekaz. Przetłumaczę ci z angielskiego refren tego rapsa który ci wrzuciłem:
Even when you feel low, you can still go - Nawet gdy czujesz się słabo, możesz iść dalej
Even when you feel slow, you can still go - Nawet gdy czujesz się powolny, wciąż możesz iść.
Even when there's no hope, you can still go - Nawet gdy nie ma nadziei, wciąż możesz iść.
I never answer to no man, I still go -Nigdy nie odpowiadam przed nikim [/kimś kto jest nikim], wciąż idę
reszta też jest dobra na trzymanie w rozsądnych granicach #depresja - na tyle,by się nie rozsypać
@dsol17 o właśnie, jej jak ja kiedyś miałem doła, pamiętam jak mnie taki dobry Przyjaciel odwiedzał co 1-2 tygodnie, jak mnie Pawełek wyciągnął tym wsparciem, niby rzadko a jednak.
@Krzakowiec obyś znalazł jakiś system wsparcia, czy to dobrych znajomych, przyjaciół, czy część rodziny, naprawdę jesteśmy jako ludzie twardzi, ale czasem po prostu życie tak zaskakuje i rozbraja, że no nie ma szans bez pogadania z kimś, trzym się cieplutko!
@Krzakowiec o bardzo dobre. I ja doceniam. Zatem wrzucam inna, która też mówi:
@dsol17 dzięki za kawałek, muszę właśnie wykrzesać w sobie wkurw do pracy i to jest dobre
@Krzakowiec jak chcesz pogadać to daj znać.
@Krzakowiec miałeś może okazję poznać termin: zaniedbanie emocjonalne z dzieciństwa?
Przejebane, szczerze współczuję.
A co do pisania tego typu postów to w jakimś stopniu może Ci to pomóc. Pisanie o swoich uczuciach jest formą rozmowy ze sobą i nieraz nawet jak myślisz tak samo, lub podobnie to dopiero po zapisaniu tego zdarza się, że dojdziesz do trochę innych wniosków albo nawet jeśli nie, to jak uchwycisz to w tekście to możesz później łatwiej coś z tym zrobić. Zawsze jak coś zapiszesz to jest to trwalsze niż myśl, która się może zmienić pod wpływem czegokolwiek.
Ja sam pisze codziennie dziennik gdzie skupiam się właśnie na swoich odczuciach i nieraz potrafiło mi to pomóc się odblokować z pewnymi sprawami albo jak nie mogłem podjąć decyzji to jak pisałem to decyzja podjęła się sama i zapisane przyklepane, trzeba było robić. ;)
Widać, że masz dużą samoświadomości i Twój tekst daje dużo do myślenia i może zrobić też coś dobrego bo ktoś po jego przeczytaniu może się zastanowi dwa razy nim uderzy dzieciaka.
Życzę żebyś uporał się z tymi kłamliwymi myslami, które Cię dręczą i wrócił do robienia tego co chcesz i bycia tym kim chcesz być. Mysli to tylko myśli, nie Ty, ale na pewno wiesz o tym.
Czy próbowałeś biegać?
Nie dam Ci rady, nic niepodpowiem, nie podzielę się żadną mądrością... Swojemu życiu nie daje rady, więc nawet jakbym je miał, to pewnie nie byłyby to dobre słowa. Powiem tylko - nie łam się, w końcu się powinno się jakoś naprostować.
@sireplama Na początku tego roku, dokładnie w sylwestra w przypływie tradycyjnego noworocznego wyznaczania celu zapisałem się na półmaraton.
Jest dokładnie za tydzień i za cholerę nie spodziewałem się że bieganie mi w ogóle jakkolwiek pomoże. Aktualnie, nie znalazłem innej rzeczy która aż tak klarownie rzuciła by mi w twarz metodą małych kroków i małych celów.
Umierasz? Dobiegnij do następnego słupka. Dobiegłeś? Spróbuj do skrzyżowania. Jak dobiegniesz do końca ulicy to umrzesz, coś Ci się stanie? Biegniesz.
I w któryś dzień zauważasz, że zmęczenie choć diabelnie ciężkie to się nie zwiększa - jest na takim samym poziomie. I dobiegasz do następnego słupka, do następnej ulicy a później próbujesz to przełożyć na życie codzienne.
Nienawidzę biegać xD A jednocześnie sławne "wyjdź do ludzi i poćwicz to będzie Ci lepiej" naprawdę się sprawdza czy tego chcę czy nie.
A półmaratonu za cholere nie przebiegnę, ale to będzie największy wpierdol fizyczny jaki sam sobie zaserwowałem i sam jestem ciekawy co się będzie wtedy działo w mojej głowie.
Dzięki za dobre słowa
@Krzakowiec 100% zgody, ostatnio zostałem w mieście sam, bo jedyna rodzina mi siedzi w Wawie i powiem Ci, gdyby nie grupki, z którymi ćwiczę to by było smutno w cholerę.
@Krzakowiec dla mnie taką odskocznią, formą medytacji i cholera wie jeszcze czym jest rower. Jak nie jeżdżę z miesiąc to już jest ciężko, nigdy mi się wychodzić nie chce, ale zawsze mam tylko w pamięci że jak już pojadę to jest super. Zmęczenie fizyczne pomaga bardzo na głowę.
Powodzenia tam
@Krzakowiec Trzymaj się tam. Niczego odkrywczego nie poradzę, ale podzielę się pewnym tekstem który X lat temu wymyśliłem kiedy miałem fazę na "chuj mi w dupę"
"moja głowa jak otchłań
chcę się z niej dziś wydostać
na powierzchnię wyniośle
całe swe smutki wiążę
gdy korzyści brakuje
niechaj światło promieni
choć przekazać chce wiele
nas ukarze w tej chwili"
Sam też od jakiegoś czasu mam straszny mętlik w głowie + natłok ważnych spraw do załatwienia, przez co gubię po trochu własną tożsamość. Zazdroszczę ludziom którzy mogą żyć rutyną
Jeżeli takie uzewnętrznianie na hejto Ci w jakiś sposób pomaga to śmiało dodawaj swoje myśli. Wiele osób woli czytać coś tak autentycznego niż oglądać kolejne głupie obrazki
@nobodys czy mógłbym użyć tego tekstu w jakimś kawałku?
Nie umiem pisać tekstów piosenek, zbyt często brakuje mi słów a Twoje mocno ze mną rezonują.
@Krzakowiec Pewnie
Jest jeszcze druga część tego tekstu, ale.. kiedyś miałem w nim dokładny obraz, a teraz nie potrafię do końca rozszyfrować co miałem na myśli
"zero oparć i blasku
kiedy po ziemi stąpam
nie uklęknę nazajutrz
wiecznie myśli swe kłębie
chęć abstrakcji wymiera
paradoksy królują
cierpieć szkoda jest czasu
który trawi pomału"
@nobodys No powiem Ci, że ostatnio miałem grube przejścia, i jedynie ciągła praca, utrzymanie rutyny dnia, diety i szybki powrót do roboty sprawiły, że nie zwariowałem. To prawda. A swoją drogą ale mamy fajną społeczność tu
@pluszowy_zergling Trzeba czymś zająć mózg
@nobodys to światło to na nas ukarać czy ukazać? Kolega pyta
Pisanie zawsze pomaga. Nieopisane koszmarki są nierozwiązywalne. Opisane - zawsze można podzielić na mniejsze, i spróbować powalczyć.
Złote kredo projektu:
80 procent to sukces. Więc jeśli zrobisz część, i zbierze się tego 80 procent, to masz sukces.
Po kawałku i do przodu.
@Krzakowiec dzięki, że się tym podzieliłeś — bo widać, że ty tego potrzebowałeś, jak i może to być wartościowe dla innych osób z podobnymi problemami
pytanie do Ciebie - w jakim nurcie masz terapię? i czy jesteś zadowolony ze swojej terapii? Bo być może coś tu może być niedostosowane do Twoich potrzeb i może tutaj jest jakiś sposób do poprawienia Twojej sytuacji chociaż odrobinkę
@Krzakowiec wyrazy współczucia Krzaku, mocno utożsamiam się z Twoją historią. Miałem identyczne przejścia po przeczytaniu książki "Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców" (którą mocno polecam swoją drogą). Normalnie jak ją czytałem to nie mogłem uwierzyć, bo wszystko tam było opisane tak, jakby autor był świadkiem wszystkiego, co działo się w moim rodzinnym domu. Byłem rozjebany na łopatki, bo dowiedziałem się skąd pochodzi moje "samobiczowanie". Radziłem sobie z tym właśnie przez jaranie zioła, pozwalało mi to funkcjonować i nie ocipieć poprzez stłumienie tych myśli. Ostatecznie mocno pomogły mi grzyby, nauczyłem się mieć więcej współczucia wobec siebie, no i teraz dużo łatwiej mi odróżnić te chujowe myśli od racjonalnych. Z tym, że grzyby prawdopodobnie nie zadziałają gdy bierzesz antydepresanty.
Moja sytuacja była jednak o tyle inna, że miałem cały czas stabilną, dobrze płatną pracę. Więc rozumiem Twoją frustrację, gdy Twoje hobby jest źródłem utrzymania i masz ciśnienie, że musi to być jak najlepiej. Ja też nie umiem pracować pod ciśnieniem, w takich sytuacjach się często zamykam i uciekam od tego ciśnienia na różne sposoby.
Życzę Ci, żeby było już tylko lepiej
@roadie O, dodałam swój komentarz i widzę, że też Ci dużo dała ta książka. Mam wrażenie, że sama ją polecam jakbym czerpała profity z jej sprzedaży
@roadie @Wrzoo
To chyba ta sama tematyka co książka
Wypełnić pustkę. Pokonaj skutki zaniedbania emocjonalnego z dzieciństwa
Autor: Jonice Webb
@roadie Ogólnie jak dużo podcastów psychologicznych słuchałem to przebija się ta myśl nie raz "niby mieliśmy rodziców, ale to było pokolenie dzieci, którym nie dane było przeżyć dzieciństwa, starali się nam to zapewnić jak potrafili, ale sami nie do końca wiedzieli jak". Przechodząc przez życie swojej Mamy widziałem, że była kiedyś smutna, zagubiona, samotna i naprawdę ciężko jej się żyło, z perspektywy Syna myślałem, że byłem ciężarem - i tak na pewno za gówniaka było - ale cieszy to, że na starość Matka miała we mnie wsparcie, opiekuna, kochającego Synka, trzeba cenić co mamy, Oni naprawdę w wielu przypadkach robili Co mogli i Jak mogli najlepiej.
Może takie podejście Ci da jakiś komfort @Krzakowiec ? Nie ma tak lekko z rodzicami, kochani, ale wariaci, ale cudowni, ale na swój sposób jebnięci, bo żyli w takich czasach, komuna albo wojna, no kogo by taki świat nie poharatał ?
@pluszowy_zergling racja, też słyszałem to w podcastach i w sumie się zgadzam. Wychowywali tak, jak ich wychowywano, a często to był niestety pas. Mnie najbardziej boli to, że nie mieli żadnych wątpliwości o słuszności bicia czy przemocy psychicznej. A przez to zaprogramowali w nas na zwątpienie we wszystko co my robimy.
U mnie z kolei zawsze byli oboje rodzice, ale byli cholernie krytyczni i wymagający. Też miałem zawsze uczucie, że jestem ciężarem. Nawet do dzisiaj bardzo nie lubię być dla kogoś ciężarem, choć myślę że to dobra cecha, ale czasem przez to unikam proszenia o pomoc. No ale tak jak mówisz, nie umieli inaczej. Czasy były cięższe, byli młodzi, stresująca praca, dziecko na głowie, a oni nie wiedzieli jak zadbać o swoje zdrowie psychiczne i taki był efekt.
@Krzakowiec pisać - dla siebie, nie twórczość - dziennik. Niekoniecznie codziennie, ale pomaga zrzucić z łba ciężar. I trzymam kciuki za poprawę, depresja to straszna kurwa jest.
Walczysz, nie poddawaj się. I szacun za odwagę i siłę, by z tym żyć. A rękodzieło robisz zajebiste i kropka.
@Krzakowiec może brakuje Ci celu i hobby. Piszesz że wszystko co Cię wkręciło posprzedawałeś, a to ślepa uliczka.
Człowiek bez pasji i celu umiera wewnętrznie. A cele nie muszą być ogromne (chociaż mogą - sky is the limit!). Życie trwa marne kilkadziesiąt lat, a mamy tyle miejsc do odwiedzenia, tyle rzeczy do spróbowania, tyle pasji do odkrycia! Kojarzę Twojego longborda jeszcze z wykopu, gdy opisywałeś jakieś swoje podróże jako busiarz - bierz go pod pachę i jazda na koniec świata!
Pomyśl ile dzieci z 91' było napierdalanych pasem w domu - ja też jestem w team *rodzice z lat 90'*.
Życie jest jedno, a rozpamiętywanie niczego nam nie da. I nie mam na myśli odsuwania swoich emocji, czy umniejszania im, ale kiedyś trzeba wstać i wyjść na powietrze.
Rzuć na chwilę to co robisz, jedź stopem do Grecji czy innej Chorwacji. Poczujesz słońce, nabierzesz perspektywy, przemyślisz sprawy
@ciszej problemem osób z adhd jest słomiany zapał. Chwilowe zajawki, które dają zastrzyk dopaminy i kiedy tylko ten mocny strzał się wyczerpie tracimy zainteresowanie daną rzeczą. U każdego działa to inaczej, jeden będzie miał zajawkę na tydzień drugi na pół roku ale zasada jest taka sama.
@Szoguniasty gdzieś czytałem że te hobby wykształca sie na bardzo wczesnym etapie a pózniej podlega jedynie małej zmianie, też mam słomiany zapał, w życiu podejmowałem się z nastu lub nawet wiecej hobby ale w praktyce zostały mi tylko te które wykształciły sie na etapie przedszkola.
@Szoguniasty O widzisz, czyli ADHD nie mam, bo jak mi się trafi pasja to siedzę i rzeźbię jak porąbany latami
@pluszowy_zergling jest też coś takiego jak hiperfokus. Czyli skupienie się na jednej czynności wyłączając się całkowicie. U mnie objawia się to tak, że jak czytam jakieś newsy to ze mną nie ma kontaktu. W szkole na lekcjach albo spałem albo nie mogłem się skupić ale na lekcjach historii, która mnie mega ciekawiła siedzialem jak zaczarowany. Każdy działa trochę inaczej, są różne typy adhd.
Prawdopodobnie potrzebujesz osoby, która pomoże przepracować Twoje problemy. Nie bój się szukać pomocy u specjalisty. Jeżeli pisanie tutaj przynosi Ci ulgę to również może być jakaś forma terapii, choć nie tak skuteczna.
Nie jestem w stanie wejść w Twoją skórę bo szczęśliwie nie mam takich traum. Ale wiedz, że pod pewnymi względami nie jesteś sam. Choć mam uporządkowane życie to sam często się czuję, jakby dorosłość mnie przerastała. Łączy nas również dusza niespełnionego artysty, który (w moim przypadku) większość swoich dzieł uważa za słabe i wyrzuca do kosza.
Życzę Ci, abyś odnalazł spokój i szczęście.
@Krzakowiec poczytaj sobie o wewnętrznym krytyku, bo ewidentnie mamy tutaj z tym do czynienia. Jeżeli, jak piszesz, masz też ADHD, to być może jesteś też perfekcjonistą, co też łączy się z sytuacją w domu (poczucia never enough) i może być źródłem frustracji, którą odczuwasz.
@madhouze dobra uwaga z wewnętrznym krytykiem, właśnie w tej książce "Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców" jest to opisane. Ogólnie sam wewnętrzny krytyk nie jest zły, on jest takim strażnikiem który powinien pytać czy na pewno to co robisz jest dobre. Np jak palisz za dużo fajek to będzie ci z tym źle i w tym wypadku krytyk ma rację. Ale przez zbyt krytycznych rodziców krytyk się rozpędza i napierdala cały czas. Trzeba się nauczyć rozróżniać kiedy pierdoli, a kiedy ma rację. Albo jarać zioło i wtedy on się uspokaja (chyba że się jara za duzo to wtedy nie)
cc @Wrzoo
Dobra maska dla problemów, ale na pewno nie rozwiązanie...
@roadie Albo jarać zioło i wtedy on się uspokaja
@madhouze zdecydowanie racja. Mówię o swoim przykładzie, zdarzało mi się uciekać od rzeczywistości właśnie poprzez jaranie, zwłaszcza w sytuacjach kiedy mam za dużo na głowie. Właśnie przez to, że nie radzę sobie pod ciśnieniem tak jak op. Ale wystarczy, że załatwię to co mam do załatwienia i krytyk się uspokaja.
@roadie a ja z kolei pisałem na swoim przykładzie
@Krzakowiec To co napisales to chyba znak lat 90tych. U mnie historia blizniaczo podobna, choc w Twoim stanie bylem kilka lat temu. Coz Ci moge powiedziec. Widac, ze jestes przeladowany tym co w Tobie jest, ale to minie tylko pozwol temu być. Sprobuj Trauma Release Excercises. Mi te cwiczenia duzo pomogly.
Świat ogólnie teraz jest taki że wszyscy muszą coś robić i coś z czymś robić.
A weź to wszystko pierdol.
Wylapałeś za młodu wpierdol i poryło ci to betet? Ziomus, jest nas wielu. Nie walcz z tym bo było i minęło. Rozjebało cię to? Mnie też.
Coś nam pomoże? Raczej nie.
Po prostu, pierdol to i zrób to co chcesz.
Spakuj manele i wypierdol w bieszczady.
Albo na platforme wiertnicza na morze polnocne i przeżyje przygode. Zrób cokolwiek żeby Ci było w miarę. Nie że dobrze, nie że ci od razu życie odmieni.
Ale coś po czym powiesz, a chuj w sumie fajnie.
@Krzakowiec nie mam dla ciebie rady. Mogę tylko napisać że i feel you bro bo na bazie innych doświadczeń, ale mam obecnie spojrzenie na siebie poniżej poziomu.
Ale jeśli to ci pomaga to pisz swoje agencyjne posty a ja będę je czytać i mam nadzieję że choć trochę to pomoże. Trzymaj się tam
No ciężka sprawa... Powiem jak wygląda u mnie (jako osoby autystycznej z ZA) relacja z ojcem. Ja czuje na sobie znak lat 90. Mój ojciec to dobry gość. Teraz jest lepiej. Ale w czasach mojej młodości był surowy wobec mnie i też dostawało mi się pasem. Mój ZA charakteryzuje się bardzo dobrą pamięcią. I pamiętam wszystko, każdą chwilę, ból, emocję, łezkę którą wtedy czułem. To było dla mnie ciężkie.
I teraz jak już zostałem wychowany to nabrał do mnie szacunku i respektuje każdą moją decyzje. Bardzo dobrze się dogadujemy kiedy bywam w rodzinnym domu...
... ale kiedy się nie widzimy, bo już wybyłem z rodzinnego domu to mam do niego ogromną nienawiść i chęć zemsty. I moje drugie ego podpowiada mi, że za to trzeba będzie się kiedyś zemścić.
A kiedy wracam na święta do domu i go widzę, myśl ta przechodzi jak ręką odjął.
Takie bicie... Niby prosty trik wychowawczy a wiele wypala w pamięci. Przyrzekłem sobie, że nie będę w ten sposób wychowywał swoich dzieci.
@Loco1109 świetna pamięć do wydarzeń, wypowiedzianych - najczęściej toksycznych - kwestii i ... resentyment to tak często występująca u bitych wielokrotnie w dzieciństwie, że uznałbym to za normalność, nie za objaw :<
chłopie, czy ta terapia to jakaś magia psychodynamiczna od krakowskich popłuczyn po Freudzie? idź do normalnego psychiatry, który cię ustawi na antydepresantach i za 2 miechy będziesz się śmiał z pozornej głębi zaburzeń neuroprzekaźników. może i miałeś nasrane dzieciństwo, kto nie miał? ględzenie o tym z podsypijącym gościem, który każde wspominać zazdrość matkę, niczego nie naprawi. depresja to choroba, paskudna (wiem z doświadczenia), ale są na nią leki i prawie zawsze działają. trzymaj się, chłopie.
@kermelanik kolego nie wypowiadaj się na tematy o których nie masz pojęcia. Gość ma mix depresji, adhd, lęków i na dodatek zjebane dzieciństwo, w którym jedna z najbliższych mu osób zamiast go wspierać w zaburzeniu, dawać zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa, napierdalała go pasem...
Nie, same tabletki niczego nie naprawią (potwierdzone na własnych doświadczeniach). Tu potrzebna jest terapia i odpowiednio dobrane antydepresanty i leki na adhd (bo dzięki nim skoncentruje się na swoich celach). Także proszę, nie pisz takich rzeczy, bo zrobisz komuś krzywdę
Co w twojej głowie ukrywa się pod terminem "terapia"? Bo leki to właśnie terapia, a przecwdepresanty SSRI cz tlpd działają też w większości przeciwlękowo.
@Krzakowiec Czytam komentarze innych osób przede mną i trochę się łapię za głowę miejscami.
Widzę, że jesteś w terapii, ale doszedłeś do ściany. Kurczę, brzmi to tak, jakby terapeuta już nie szukał innych rozwiązań i w ten sposób utwierdzasz się w tej ścianie. Może pora na zmianę terapeuty?
Okej, masz schemat, dodatkowo trudny, bo taki, który Ci się zapętla w głowie - ale czy dostałeś wskazówki od terapeuty, jak z tym schematem walczyć? Daje Ci ćwiczenia, sugeruje to, co powinieneś teraz spróbować zrobić?
Planujesz rozmowę z ojcem lub napisanie do niego listu, jeśli Ci to ciąży?
W moim przypadku myśli egodystoniczne wygaszały się powoli. Zauważyłeś zmniejszenie częstotliwości takich myśli, lub ich osłabienie w mocy? Zacząłeś wdrażać sobie myślenie kontrastowe, żeby je przeciwważyć? To głupie, ale "kłamstwo" powtarzane tysiąc razy pomaga.
No i najwięcej pewności siebie bierze się z sytuacji, gdy sam zaczynasz doceniać swoje sukcesy. Brzmi tak, jakbyś wypalił się w swoich pasjach, nie czerpał z nich siły albo nie służą one już do budowania Twojego poczucia własnej wartości. Ale jednocześnie robisz tyle, że mam wrażenie, że zmuszasz się, "byle coś robić". Czy to faktycznie dlatego, że chcesz to robić, czy dlatego, że nie umiesz odpuścić i uznajesz rezygnację z tych pasji za swoją porażkę?
No i... pisz. I mów dużo o swoich uczuciach. Bliskiej osobie, albo tutaj. Uzewnętrzniaj się, bo zdejmie Ci to ciężar z barków. Gdy siedzisz sam i nic nikomu nie mówisz, i tylko powtarzasz sobie, że jesteś do niczego, to poważnie się wszystko kisi. Normalny człowiek Cię nie uzna za słabego, jeśli podzielisz się z nim swoimi problemami, przemyśleniami na swój temat.
Also, książka "Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców" - gorąco polecam. Jako wsparcie przy terapii bardzo mi pomogła.
@Krzakowiec nie miałem aż tak traumatycznego dzieciństwa (choć też nie było kolorowo, alkohol, kłótnie) ale rozumiem. Rozumiem podwójnie, ludzie myślą że adhd to tylko tupanie nogą i wiercenie się w szkole. To inna chemia w mózgu, inne myślenie, inne reakcje na bodźce, emocje. Sam nie potrafię się uporać z moją prokrastynacja, z moim wewnetrzym krytykiem który atakuje każde moje zachowanie w towarzystwie, każdą cechę wyglądu (nie umiem się pogodzić z tym, że przed 30 jestem siwy z tych wszystkich nerwów i myśląc o tym jeszcze bardziej się nakręcam). Jest ciężko ale nie poddawaj się. Jedyne w czym mogę pomóc to zaproponować zmianę terapeuty, który specjalizuje się też w adhd. Dostaniesz sporo zrozumienia, bo najczęściej te osoby też mają to zaburzenie. Jeśli nie masz leków typu metylofenidat to spróbuj, może pomogą. Odnów kontakty z ludźmi, którym możesz się zwierzyć i cię zrozumieją albo całkowicie poszukaj kogoś nowego, bardzo mi to pomogło. I zamów tę książkę jeśli jeszcze nie czytałeś. Trzymaj się, w razie czego odzywaj się prywatnie.
@Krzakowiec bardzo dobrze że piszesz, ubranie myśli w słowa pomaga, (mniej lub bardziej pozorna) anonimowość w sieci, paradoksalnie, pozwala się bardziej otworzyć niż choćby przed bliskimi. Nieraz to robiłem. I całkowicie Cię rozumiem, mam podobnie - ciężko mi się zebrać do jakiegoś swojego projektu, rozwlekam realizacje, nie kończę prac, a później jestem na siebie zły i nie mam siły na kolejny ruch, więc odpuszczam, o co cisnę sobie jeszcze mocniej i koło spierdolenia się zaciska.
Ja nie dałem rady, w końcu poszedłem na etat i psychika się w końcu ustabilizowała choć trochę. Robię fuchy, ale głównie na miejscu, u klienta, wtedy kiedy jestem zawarty w jakieś ramy czasowe to jestem w stanie pracować sprawnie. Z tym co mam u siebie to szkoda gadać xD
To jest o tyle zjebany mechanizm że jak już wejdę w robotę to jest spoko, jest fajnie, ale mózg chyba tak sobie zakodował że to się wiąże z przykrymi emocjami że ciężko o motywację. Bo też jest zjebane, że ja muszę zrobić wszystko tip-top, nie mogę przyciąć żadnego zakrętu i jak mam zrobić coś tylko poprawnie, to z reguły wolę zostawić jak jest, jednocześnie zdając sobie sprawę że na dopieszczenie nie ma czasu, albo środków, albo chuj wie czego... A jak coś już zrobię dobrze, no to jest takie "no, teraz jest OK", nie zbijam sobie mentalnej piątki. Z drugiej strony jak z czegoś byłem rzeczywiście dumny, to zawsze coś się zaraz zjebało co podcinało mi skrzydła. Over and over again.
Długo byłem poza normalnym rynkiem pracy i pracowałem 90% czasu sam. Etat dobrze na mnie podziałał, bo nagle się okazało że ktoś docenia moją pracę, i nawet jak coś jest dla mnie "po prostu OK", to ktoś czasem dostrzega że jest super, dobra robota.
Czyli jestem samotnikiem, którego męczy własne towarzystwo xDD ale to ja. Walcz o swoje, bo jest opcja że jak wejdziesz na właściwe tory to wszystko już się ułoży. Trzymam kciuki ziomek, walcz
Trudny temat, ale wbrew pozorom bardzo powszechny. Inni też nie potrafią, żebyś nie próbował stawiać siebie z góry na przegranej pozycji, bo problem o jakim piszesz występował nie u mniejszości, tylko większości obecnych 30-40 latków. O ile wciąż nie jest powielany, bo te właśnie pokolenie wychowuje nową generację, a do czego doprowadziły problemy z ich własnym "ja", u obecnie dorastających widać gołym okiem.
Ja ten cały patologiczny syf pojąłem dopiero po wielu latach. Po prostu jedni lepiej maskowali czyny patologicznych rodziców i gnój w jakim przyszło im dorastać. Wszyscy bez wyjątku próbują jawić się jako ludzie sukcesu, zagrzyzając zęby byle było na kolejnyu kredyt, bo 30letnią krechę na dom trzeba spłacać a kolegom w starej gablocie i spranym dresie wstyd się pokazać.
Poradnie psycho pełne tych ludzi. Tych co na codzień muszą wstać, przywdziać uśmiech i ruszać do przodu, choć to bardziej z rozpędu by się nie zatrzymać przez własny strach.
Trzeba jednak zrobić krok do przodu, odciąć przeszłość w pewnym sensie i nie oglądać się za siebie. Sama nie odpuści i zawsze będzie trzymać za nogi.
Trochę opracowań już czytałem lata temu, od tego czasu wyszło też trochę książek na temat dysfunkcyjnych rodzin i jak próbować sobie radzić z problemami dzieciństwa w dorosłym życiu. Przerażające jest to, że gro z nich to wręcz bestsellery. Liźńij trochę tej lektury, przynajmniej otworzy ci oczy na skalę całego tego "zjawiska". Może wyciągniesz z tego coś więcej, choć już samo utwierdzenie się w przekonaniu aby "nigdy więcej nie oglądać się za siebie, czy na tych co mają gorzej" to już solidny progres. Poniechanie resentymentu jako toksycznego podejścia do sprawy jest również bardzo przydatne.
Jedną z lektur w tym temacie są "dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców. Jak uwolnić się od przeszłości i zacząć nowe życie" Gibson. Jeszcze lepszą jest super pozycja pt "w pułapce myśli" Hayesa.
Perfekcjonizm to zabójca wszelkiej kreatywności.
Metoda małych kroków to świetna sprawa. Bo nic nie odbiera tak motywacji jak przytłaczająca myśl o ogromie i natłoku rzeczy do wykonania.
Działaj, zrób mały kroczek, jeden mały jest łatwiej niż duży albo od razu trzy.
Pisałeś niedawno że walisz z buta do warsztatu prawie 10km, ruch jak najbardziej wskazany.
Więcej słońca w życiu a kolorowe staną się szare dni
Odkurz longusia i pozasuwaj trochę, masz gdzie po wrocku, ot chociażby do warsztatu i nazod jeśli wena nie złapie.
tak teraz czytam komentarze i jedna z pozycji, którą podałem przewija się tu bardzo często.
KRWA, niedobrze, ale tylko pokazuje skalę bicia dzieci, a mowa nie tylko o polsce i szarej prozie życia w PRLu i w podczas transformacji ustrojowej.
Dobrze że najpierw napisałem komenta, bo po przeczytaniu komentarzy poniechał bym dodania swojego.
@VonTrupka sporo tego niestety. Nawet jak nie bili to wychowywali w ciągłym stresie, lęku, przy użyciu groźb, kar, kontroli, nadgorliwości. Bez pokazywania uczuć i emocji. I wychodzili z założenia, że skoro nie dostałem po dupie, mam co jeść to znaczy, że jest super.
@Szoguniasty i bądź za to wszystko wdzięczny, że robiłeś za worek treningowy do wyładowywania czyichś emocji i za dźwiganie na wątłych barach czyichś problemów.
Trzeba ciąć tę pępowinę i jasno określić, że za nic się nie jest wdzięcznym a na szacunek trzeba zapracować a nie tylko go wymagać.
@Krzakowiec ciesz się że życie nie zbiło Cię tak żeby nie było już w Tobie walki. Moja walka ustała dawno temu, czasem udaje mi się sam siebie oszukać że się jeszcze nie poddałem ale to tylko na chwilę, rzeczywistość wraca. Teraz praktycznie z pozycji obserwatora czekam aż wyląduję na ulicy albo się w końcu zajebie. Żadne plany nie wypaliły a ja boję się włożyć chociaż najmniejszego wysiłku w cokolwiek "bo i tak się nie uda". Więc nie pierdol bo płyniesz z głową ponad taflą wody i póki tak jest to się doceń za to.
@Soviel współczuję ci, jednak im wcześniej człowiek zda sobie sprawę że jest w dupie, tym lepiej. A jak głęboko w niej siedzi, to też zależy od punktu widzenia, jak byłeś na jego etapie to pewnie myślałeś że już gorzej być nie może, no tak to już jest.
@Krzakowiec nic nowego i odkrywczego nie napiszę ponad to co inni już wyjaśnili. Dodam tylko to, że dobrze rozumiem Twoją autokrytykę, gdyż mam podobnie i podobnie myślałem, że próbuję usprawiedliwiać, że mam prawo czuć się źle. To dość naturalny odruch, niemniej szkodliwy, bo pomaga nam utrzymać status quo, mimo że gówniany i wzmaga w nas lenistwo.
Niemniej nie bój się pisać co Ci leży na wątrobie - jak już inni Ci tu radzili. Sam tak robiłem swego czasu i pozwalało mi to chociaż trochę oddalić przynajmniej część najgorszych myśli, mam wrażenie że po tym wpisie i Tobie trochę ulżyło, spadło ciśnienie w tym co się od dawna zbierało. Zawsze możesz napisać tu, czy na pw jak czujesz potrzebę. Wysłucham, serio serio jak to mawiał Shrek
I jestem dumny, że mimo tylu przeciwności oraz pokus (jak pety) ciągle z tym walczysz. Niestety częśto skutek to tzw. labilność emocjonalna i nic nie sprawia przyjemności. U mnie granie, fantastyka, czy rower u Ciebie też rower, czy rękodzieło. Jak wrócić do tego - nie wiem. Jakąś motywację trzeba znaleźć.
Wiedz jednak, że nie musisz być doskonały. Posiadam Twoją biżuterię jeszcze z czasów wypoka - pamiętasz ten kryształ do kluczy z bido? Albo mandalę? Czy te wisiorki, co raz inpost zgubił paczuchę co wygrałem u Ciebie :D? Każdy jest unikalny, ma jakąś małą skazę... ale to jest w tym piękne. Właśnie rękodzieło, tak jak laurki małych dzieci co robią dla rodziców - prawdziwe potworki, ale dane z sercem i dla rodziców to wspaniałe prezenty od pociech. Tutaj analogicznie, choć Twoje prace to jednak kilka rzędów wielkości lepsza jakość
Po tym co pisałeś dążysz do doskonałości w tym co robisz, ale potrzebujesz mieć zapał do inwencji twórczej a o to trudno i też to znam. Wiedz jednak, że ja naprawdę doceniam to co robisz, bo nie robisz tego maszynowo, na odwal tylko widać po Twoich innych wpisach, że lubisz to co robisz, trzymam kciuki abyś mógł się z tym rozwinąć, pamiętam że coś wspominałeś o kocich mebelkach. Ważne, abyś mógł czerpać radość, albo chociaż odpoczynek od natrętnych myśli. U mnie nadal się pojawiają i radzę sobie tak, że albo oglądam filmy/bajki, albo pracuję do bardzo późna, bo akurat praca jest jedną z niewielu rzeczy co sprawia przyjemność. Może spróbuj zająć sobie właśnie myśli pasją, ale nie tą oczywistą jak moto i rowery, ale czymś innym (nie, nie pracą jak ja xD).
Nie jesteś sam, czasem warto wykrzyczeć coś z siebie aby być znów oazą spokoju. I jak mówiłem - pisz kiedy chcesz. I dzięki że się z nami dzielisz i za to że jesteś tu z nami
W ogóle przeczytałem komentarze do postu i mam wrażenie że tą społeczność można podsumować jednym obrazkiem. Budujące
@Papa_gregorio przypomnij sobie swoich rówieśników w czasach szkolnych
doprawdy, dla uważnego obserwatora nietrudno powiązać pewne fakty i wychwycić u kogo działo się źle
to nie zanikło, ledwo wczoraj widziałem w sklepie megierę ze swoim dzieciakiem, z którego aż emanował obraz zamordyzmu domowego
jednocześnie wkurzał mnie niemożebnie ( ͡° ͟ʖ ͡°)
@Papa_gregorio No mamy tutaj towarzystwo głównie 30+
Brakuje Ci adrenaliny, znajdź se jakieś hobby
@Krzakowiec - Dziękuje ci. Wiedziałem że dużo ludzi jest którzy myślą tak jak ja - ale czasem trzeba przeczytać to coś co samemu nie potrafi się wypowiedzieć/napisać.
Damy radę. Gdzieś jest wyjście z tej ciemności i , które zauważymy jak najpierw znajdziemy włącznik od światła. Tylko jeszcze pare razy o kant szafy trzeba pierdolnąć czołem.
Damy radę.
@Krzakowiec jako Syn samotnej Matki, ciężko mi zrozumieć bicie przez Ojca, raczej pustkę, z braku Tatusia znam z autopsji. Bardzo dziwne uczucie, odnajduję się dobrze wśród Kobiet, ale jestem dupą wołową jeśli chodzi o związki. Pasem za gnoja to dostawałem od przyszywanych wujków najwyżej, ale i tak mało.
Co nie zmienia faktu, że współczuję, sporo psychologii sobie słucham, sznurowadła myśli bardzo fajny podcast, dużo psychologicznych z tok fm, by mniej więcej prostować sobie misz masz w głowie. Niska samoocena, depresja, wewnętrzny krytyk, sam się staram nad sobą pracować.
U mnie działa ruch, najbardziej
Szkoda, że nie znajdujesz sobie jakiegoś hopla nie związanego z pracą.
Generalnie Ja mam taką osobowość, że się szybko uzależnia, więc wolę to "nakierować" w stronę zdrowia, promowania ruchu wśród ludzi, czegoś pożytecznego a nie autodestrukcji, pomyśl, podumaj, może sobie jeszcze coś znajdziesz, oby się udało!
Ale mnie tak nie tłukli, więc naprawdę nawet jakbym chciał to ciężko mi będzie Ciebie zrozumieć, co nie zmienia faktu, że <przytul> motzno!
@Krzakowiec zainteresuj się hipnoza. Masz zaprogramowaną podświadomość która podpowiada takie myśli. Hipnoza to najlepszy sposób aby przeprogramować podświadomość i zmienić te myśli.
jak będziesz zainteresowany to napiszę więcej.
@Krzakowiec nie wypowiem się o przemocy domowej, bo sama też jestem jej ofiarą. I wiem jak to działa w późniejszym życiu, że człowiek boi się własnego cienia, ciągle szuka aprobaty i tak naprawdę to w ogóle nie żyje. Co jednak rzuciło mi się w oczy i skłoniło do napisania tych paru słów: masz talent pisarski. Masz też talent filmowy, co choćby sygnalizuje ten filmik, jaki wstawiłeś. Więc nie "chuj ci w dupę" tylko aparat/kamera Ci w rękę. Nie pozwól sobie się marnować.
@Krzakowiec napisałeś o tym że czujesz się jak pizda, bo facet nie może płakać. Ja mam nadzieję, że to był sarkazm. Prawda?
Jeżeli tak, to dobrze. To że czujesz i płaczesz to nie jest nic złego. A to, że masz kutasa między nogami nic tu nie zmienia. Pozdrawiam cię ciepło!
@Krzakowiec
Śledzę Twoją twórczość jeszcze od czasów Wykopu - pamiętam, jak próbowałem znaleźć Twoje stoisko na Pyrkonie bodajże w 2019 roku, ale nie mogłem trafić. :')
Pod pewnymi względami mam podobnie. W moim przypadku wystarczy małe potknięcie - w pracy, w życiu prywatnym czy twórczości - żebym zaczął negatywnie o sobie myśleć. Nie zawsze tak jest, ale wystarczająco często, żeby wpływało negatywnie na życie.
Co do wspomnianej twórczości, to głównie odczuwam lęk przed porażką. Dlatego mój blogasek świeci pustkami. Dlatego nigdy nie wziąłem udziału w konkursie literackim czy naborze. Nawet jak znajomy rzucił pomysłem na fanzin, to prawie nie skorzystałem z tej szansy na publikację. A jak napisałem opowiadanie i pierwszy numer fanzinu się ukazał, nawet drukiem, to miałem ochotę zapaść się pod ziemię i żałuję, że nie napisałem tekstu pod pseudonimem.
Z kolei do teraz żałuję, że jednak nie napisałem opowiadania do drugiego numeru. Ale pewnie i tak by nie wyszło, jakbym tego chciał.
Piszę o tym, ponieważ podziwiam Cię, że pomimo różnych trudności i negatywnych myśli, to jednak działasz i rozwijasz swoją twórczość/działalność. W różnym tempie, z różnym skutkiem, ale mimo to co kolejny wpis od Ciebie zmieniało się coś na lepsze. Takie odnoszę wrażenie po kilku latach czytania Twoich przemyśleń. : )
Trudności, chwile słabości i zwątpienia zawsze będą nam towarzyszyć. Ale trzeba przeć dalej. Co innego zostało? Poddać się? Wtedy będziemy narzekać, że odpuściliśmy.
Zawsze źle. :')
@Krzakowiec @Krzakowiec są Ci podobni. Twoim ogromnym osiągnięciem jako człowieka, jest miłość do ojca potym wszystkim. Wielu po terapiach zrywa kontakt, i na zawsze piszą sobie w duszy niepokój. Już zawsze będą czuć, że coś jest nie tak,bo nie oni są sedzią. Ja widzę tu artystę, który tworząc wiecznie przerabia swoją przeszłość, która stała się teraźniejszością. Nauka już dowiodła że to normalne bo przerabianiem traum zajmuje się prawa półkula (tak artysto, twoja też) i która nie jest zbyt dobra w racjonalizacji. Poza tym myślę że to może być moduł bezpieczeństwa- tworzysz, masz do dyspozycji abstrakcje, bo gdybyś miał tylko twarde fakty, świat stałby się nie do zniesienia i byś się pochlastal. Zatem pilnuj swojego zdrowego dobrego człowieka. Widać że masz narzędzia, sporo świadomości i doświadczenie- to wszystko to twoje duże zalety. Ps: zauważ że tworzenie daje czasem ulgę, wynosi człowieka wyżej bo sowoje " ja" zamienia w narzędzie, nie fiksuje się na sobie tylko na istocie zagadnienia, które chce pokazać. Może to jest to?
Może poczytaj/sluchaj Gogginsa. Początek jego zycia byl podobny chyba.
Na niemoc nie potrafię nic podpowiedzieć. Mam podobnie, za 2-3 mc zaczna mnie pewnie windykować ale nie jestem wstanie podgonić roboty i od dłuższego czasu, tak pracuje w zawieszeniu...
U mnie to wiąże się z koniecznoscia wyprowadzki i zawieszeniem, do dzisiaj nie mam na 100% nowej siedziby. Ale chyba nateszcie znalazłem i pojawiają się takie mini iskierki motywacji....
Może też masz cos takiego? Nadmiar stresu? Za duży projekt? Konieczność zmiany?
Obserwuj siebie czy jest przy czyms ta mini motywacja, bo może w tym kierunku musisz chwilowo ruszyć.
Trzymaj się.
Użalać tak ale nie za dużo mimo wszystko lepiej coś robić i to mówię z autopsji człowiek wiecznej prokrastynacji ze słomianym zapałem. Bo jak robisz rzeczy nie skupiasz się na sobie tylko na tym co robisz albo żeby komuś coś dać. Właśnie dlatego wydaje mi się że terapia poznawczo behawioralna jest i tak najskuteczniejsza bo nie polega na zgłębianiu psychiki, analizie trudnego dzieciństwa tylko właśnie na uczeniu się i robieniu rzeczy
Dlatego jak płachta na byka działa na mnie argument "kiedyś wszyscy dostawaliśmy w dupę i jakoś żyjemy, jakoś wyrośliśmy na ludzi".
Jako rodzice mamy OBOWIĄZEK pochylić się nad dziecięcym problemem i postarać się dziecko zrozumieć, wejść w jego świat i wspierać.
W tym popieprzonym świecie niech chociaż ten dom będzie bezpieczną przystanią.
@Krzakowiec jakie leki bierzesz?
@Krzakowiec
-
Wpierdol od starego za wszystko i za nic -
-
33 lata -
-
ADHD -
-
Okresy niemożności, obwiniania się, agresji -
Witam w klubie.
Nie jesteś w tym sam. Całe życie niezrozumiany, karany za bycie takim, jakim jesteś. Stary, podjąłeś walkę o siebie - terapia, diagnoza ADHD. Nie jest i nie będzie lekko, ale nikt nie mówił, że tak będzie. Nie porównuj się do ludzi "normalnych" - z takiej perspektywy zawsze będziesz wypadał gorzej, szczególnie patrząc przez okulary DDA/DDD.
Tłumaczenie się przed sobą i światem, że źle się czujesz psychicznie i nie dasz rady nic zrobić - jak zauważyłeś tylko nakręca spiralę spierdolenia. Po prostu sobie pozwól - to jest dla nas (ADHDowców) zupełnie normalne.
Zazwyczaj nie czytam ścian tekstu, ale ta bardzo zagrała w moim serduszku od pierwszych słów.
Z fartem, pamiętaj o tym, że nie zawsze musisz być bohaterem, nie zawsze musisz mieć siłę.
Będzie dobrze!
Powiem tak, zabierałem się do czytania tego tekstu z milion razy. Ciągle miałem otwartą zakładkę z Twoim postem, ale nie mogłem nigdy doczytać do końca - ciągle coś mnie rozpraszało. Dzisiaj w końcu udało mi się zmotywować - ADHD ty bulwo.
Ojojam, bo wiem że ciężko jest z samym ADHD, gdy wszystko czego się dotkniesz zaczyna Cię jeszcze szybciej nudzić, a w Twoim przypadku to nie jedyny problem.
Milion pasji, tysiące rzeczy i setki pomysłów, a i tak często przegrywam sam ze sobą. Ile rzeczy chciałbym zrobić, a ten głos w głowie mówi "teraz to już chuj, jakbyś zaczął 3 miesiące temu to już byś widział efekty, a tak to nawet nie masz po co się za to brać, przegrywie". Brzmi znajomo co?
Staram się pokochać siebie na nowo, nie nienawidzić i chociaż trochę poukładać sobie życie.
Wierzę szczerze, że i Tobie się uda. Trzymaj się!
@Pawelvk Ah adhdowy bracie, dzięki wielkie
Powodzenia ze wszystkim i wszędzie, dobrze będzie powiadam dobrze będzie. Dół mam za sobą, zaczynam działać od nowa, szukam jednocześnie pracy na etacie żeby odbić się od finansowego dna więc widzę przynajmniej światełko.
Zaloguj się aby komentować