Filozofia kaca
hejto.plAbsolutnie pierwszym zajęciem jakim czwartoklasiści zajmują się na lekcjach historii jest czas
To zrozumiałe, że żeby w ogóle zajmować się nauką historii trzeba wiedzieć że rok 380 p.n.e był wcześniej niż 379 p.n.e, że rok 2000 należał do wieku XX a nie XXI itd. W tym celu dzieci dostają strzałkę symbolizującą upływ czasu od przeszłości do przyszłości i mają na niej umieścić poszczególne daty.
Ale czy aby używanie strzały do symbolizowania czasu to dobry pomysł?
Współczesny człowiek zachodu to pytanie uznałby za wręcz kretyńskie. Czymś oczywistym wydaje się, że czas to swego rodzaju jednorodna, pozbawiona jakościowych różnic strefa którą zapełnić możemy różnymi wydarzeniami. Jednostki czasu związane z obiektywną miarą – prędkością światła w próżni są czymś dla człowieka neutralnym, tak jak neutralnym są np. liczby matematyczne. W takim rozumieniu czasu to co miało miejsce kiedyś już nigdy nie powróci, a czas biegnie w jedną stronę.
Jednak jak zaraz zobaczymy takie „oczywiste” rozumienie czasu nie jest wcale jedynym możliwym, a także – że pod pewnymi względami lepiej jest z niego zrezygnować.
Ten sposób pojmowania czasu zwany liniowym jest nieodłącznie związany z epoką nowożytną, jednak jego początków należy szukać w religii żydowskiej a następnie chrześcijańskiej. Według niej Bóg stworzył kiedyś świat i człowieka, który następnie na skutek grzechu pierworodnego zerwał z nim łączność. Później mamy całą liniowo opowiedzianą historię patriarchów i narodu żydowskiego. W końcu ma przyjść Mesjasz i zbawić ludzkość. Według chrześcijan to już nastąpiło i teraz czekamy na ponowne przyjście. Cała te historia z Mesjaszem itd. jest spowodowana właśnie tym, że czas biegnie w jedną stronę i czasy błogiego raju i początku już nigdy nie wrócą.
Ale tyle mają do powiedzenia chrześcijanie i żydzi. Inne religie patrzą na to trochę inaczej.
Czytałem niedawno jakieś rozważania, czy Boże Narodzenie (raczej w kontekście rytualnym i estetycznym niż duchowym) jest pierwszym globalnym świętem w dziejach ludzkości. Nie jest to do końca prawda. Takim świętem jest Nowy Rok i choć w różnych tradycjach obchodzony na różne sposoby i w różnych dniach, to schemat jaki się przy tym powtarza jest niemal identyczny.
Tradycja świętowania nowego roku wiąże się nierozerwalnie z innym sposobem pojmowania czasu jakim jest czas cykliczny
Takie pojmowanie czasu nie ma wiele wspólnego ze strzałką biegnącą w jednym kierunku. Jest to raczej koło na którym rytmicznie występują pory roku, fazy księżyca czy wschody i zachody słońca. W takim czasie każda chwila na swój sposób powtarza się, zarówno w przyrodzie jak i w życiu społeczności, która synchronizuje swój kalendarz z naturalnym rytmem przyrody. Warto pamiętać, że dzisiejsza gospodarka jest dużo bardziej niezależna od warunków pogodowych. Wtedy zajęcia ludzkie były niemal całkowicie zdeterminowane tym co działo się za oknem.
Nowy rok jest w tym systemie dniem najważniejszym: stanowi bowiem zresetowanie całego cyklu
Obchody nowego roku w wielu tradycjach miały na celu odegranie mitu o stworzeniu świata. Przy czym słowo „stworzenie” wydaje mi się tutaj nieco nietrafnym słowem, gdyż nasuwa w naszej kulturze skojarzenie ze „stworzeniem z niczego”. Dużo lepiej byłoby tu mówić o „uporządkowaniu świata”. Przed mityczną historią zazwyczaj też „coś” było: chaos, nieład, nieporządek. Obchody nowego roku sprowadzają się więc do powtórzenia tej historii. Najpierw zaprowadza się chaos, wyrażony najczęściej właśnie w różnych niezbyt ambitnych zabawach, pijaństwie, orgiach i hałasie, a następnie zaczyna wszystko na nowo.
A po co to w ogóle komu?
Zdaniem rumuńskiego religioznawcy Miracei Eliadego, cykliczne postrzeganie pozwala stworzyć iluzję wieczności i jest mechanizmem obronnym chroniącym człowieka przed uświadomieniem sobie nieubłaganej czasowości własnego istnienia. Rzeczywistość jest w tym rozumieniu ciągłym odgrywaniem mitów które miały miejsce w czasie mitycznym. Warto tu zwrócić uwagę, że pomysł policzenia dokładnego wieku świata według Biblii narodził się dopiero w XVII wieku. Wcześniej nikt sobie tym głowy nie zawracał, bo mentalność człowieka przednowoczesnego nie bardzo tego potrzebowała. Mit o stworzeniu odgrywał się w innym jakościowo czasie (oraz innej jakościowo przestrzeni, więc tak samo bezsensowne są poszukiwania legendarnych miejsc typu Eden), niezależnie czy w sensie chronologicznym takie wydarzenia miały miejsce czy nie.
Zarzuty?
Jest ich oczywiście sporo. Po pierwsze, trudno sobie wyobrazić nawet najbardziej prymitywnego (czy raczej „prymitywnego”) człowieka, który w ogóle nie dostrzega liniowego aspektu swojego istnienia. Jednak jeszcze bardziej trudno wyobrazić sobie człowieka, który w ogóle nie postrzega jego cyklicznego wymiaru. Jak zwraca uwagę psychiatra Thomas Fuchs, czas człowieka jako organizmu biologicznego jest w ogromnej mierze rytmiczny. Od oddechu i bicia serca po rytm snu czy zaspokajania głodu możemy życie podzielić na w dużej mierze powtarzalne odcinki. Dodatkowo nawet najbardziej nowoczesne społeczeństwa operują kalendarzem, w swej zrębowej formie opracowanej jeszcze przed narodzinami Chrystusa. Tu także czas liczony jest cyklicznym rytmem 12 powtarzalnych miesięcy.
Drugi zarzut jest taki, że dla wielu osób Sylwester i Nowy Rok są dniami „takimi jak zwykle”.
To prawda. W dzisiejszych czasach święta kalendarzowe niekoniecznie muszą pokrywać się z ich indywidualnym odbiorem. Swego czasu napisałem tekst „Kiedy odpoczniemy po świętowaniu?” gdzie wyjaśniłem, że święto a czas wolny to dwie różne rzeczy, oraz, że świętowanie jest tak naprawdę pracochłonnym i przymusowym zajęciem. To prawda – jest takie, ale tylko dla tych którzy się z tymi świętami nie utożsamiają. To zresztą problem dużo szerszy i wymagający przynajmniej zarysowania w debacie publicznej.
Ostatnio sporo czasu poświęciłem lekturze na temat Sezonowych Zaburzeń Nastroju (to zresztą mała podpowiedź w temacie czemu mnie ostatnio nie było). Moją uwagę przykuły badania przeprowadzone w latach 80-tych na starszych mieszkańcach północnej Norwegii. Po zapoznaniu z objawami SAD stwierdzali, że owszem, mają coś takiego, ale absolutnie nie uważają tego za przejaw choroby czy cierpienia. Po prostu ich rytm życia uwzględniał, że zimowa pora to czas refleksji, dłuższego spania i rezygnacji z dużej aktywności. To było dla nich normalne. Czy normalny jest przedświąteczny zapierdziel i zamykanie deadlinów w ostatnich dniach grudnia, bo trzeba się z terminami wyrobić w starym roku?
Wspomniany już Thomas Fuchs wskazał, że tak naprawdę każdy z nas ma kilka zegarków. Pierwszy to zegar biologiczny o którym wspomniałem. Drugi to zegar społeczny który wyznacza rytm i tempo życia społeczeństwa. Trzeci to zegar indywidualny wyznaczający rytm i tempo życia indywidualnego człowieka. Desynchronizacja tego ostatniego z wcześniejszymi towarzyszy zdaniem Fuchsa zaburzeniom psychicznym takim jak epizody depresyjne (zegar indywidualny późni się względem „światowego”) czy maniakalne (zegar indywidualny przyspiesza).
Także okresowy reset i synchronizacja zegarków z pewnością jest pomocna.
Czy jednak aby musi odbywać się przez chlanie do nieprzytomności i to koniecznie w Sylwestra? Oczywiście, że nie – Eliade uważał, że mity maja ogromną moc adaptacji. Równie dobrze może być to generalne sprzątanie i przegląd papierów z wyrzucaniem tego co już nieaktualne. Istotą nie jest upijanie się, lecz „zniszczenie” starego porządku jakkolwiek miałoby to wyglądać.
Bibliografia:
M. Eliade – Mit wiecznego powrotu
T. Fuchs - In Defence of the Human Being: Foundational Questions of an Embodied Anthropology
PS1: można mnie znaleźć na FB i Instagramie:
https://www.facebook.com/filozofiadlajanuszy
https://www.instagram.com/filozofiadlajanuszy/
PS2: można mi postawić kawę (tudzież piwo) na:
https://buycoffee.to/filozofiadlajanuszy
#filozofia #filozofiadlajanuszy #sylwester #psychologia #antropologia #religia