Zdjęcie w tle
JarlSkyr

JarlSkyr

Gwiazdor
  • 44wpisy
  • 43komentarzy

When you compare the sorrows of real life to the pleasures of the imaginary one, you will never want to live again, only to dream forever.

Ostatnio cierpię na straszliwy brak czasu, ale choróbsko złapało to akurat złapałem chwilę, by coś porzeźbić w dyńce. Wyszła nawet całkiem spoko.
Dobra, pora przejść w końcu tego Batmana

#gownowpis #halloween #gry
7a4327b1-1285-47a0-a1aa-6edc701de74b
SuperSzturmowiec

bardzo fajne te batmany choć ten juz rok czeka żeby go ukończyć na ps5. Ale konsoli od końca maja nie uruchomiłem xD

Zaloguj się aby komentować

846 + 1 = 847

Tytuł: Łuk triumfalny
Autor: Erich Maria Remarque
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788381886239
Liczba stron: 496
Ocena: 8/10

Na Łuk triumfalny natknąłem się zupełnie przypadkiem, buszując wśród empikowych regałów. Jako że autora kojarzyłem z Na Zachodzie bez zmian i początek powieści wydawał się całkiem intrygujący, zdecydowałem się zabrać z nią do domu.

Książka dzieje się krótko przed wybuchem II wojny światowej i przedstawia historię niemieckiego chirurga Ravica, który po ucieczce z Niemiec przebywa nielegalnie w Paryżu i przeprowadza operacje na czarno. Na samym początku poznaje kobietę i od tego momentu w jego życie wkrada się pierwiastek chaosu, miłości i dużej ilości calvadosu. Prócz jego historii ukazane jest także życie codzienne zwykłych ludzi, zarówno mieszkańców Paryża, jak i uchodźców ukrywających się w mieście.

Śledząc losy Ravica – jego pracy z pacjentami, miłosnych perypetii z Joan, czy rozmów przy szklance wraz ze starym Morozowem – nie mogłem, nie odczuć ciężaru i napięcia tamtych czasów, swego rodzaju marności i bezsensowności, z którego wyłania się dekadencki obraz społeczeństwa. Społeczeństwa, które zdaje się zawieszone w czasie, zmuszone żyć w ciągłej niepewności, strachu, samotności i szukającego pocieszenia w szybkich, tanich i niezdrowych rozrywkach. Jednocześnie pokazane są różne reakcje (wyparcie, przerażenie, obojętność) na widmo zbliżającej się wojny.

Powieść urzekła mnie i wciągnęła, tak że ją pochłonąłem w kilka dni. Bardzo klimatyczna, szara i ponura, urozmaicona różnymi wątkami czy to zabiegami operacyjnymi, związkiem Joan czy mrocznej przeszłości Ravica. Co do samych bohaterów, to muszę tutaj pochwalić autora za wykreowanie naprawdę autentycznych, prawdziwych postaci (zwłaszcza ich głębokich przemyśleń, wypowiedzi czy reakcji na to, co się dzieje dookoła nich), ale także za umiejętne przeplatanie ich losów (tak, że nie ma przesytu w jakimś momencie).

Łuk triumfalny to opowieść o zwykłych ludziach i ich decyzjach, skazanych na życie w nieustannym stresie oraz niepewności w obliczu zbliżającej się wojny, ale jest to przede wszystkim opowieść o ulotności chwili, trudnej miłości oraz samotności.

Nikt nie wydaje się bardziej obcy niż ktoś, kogo się kiedyś kochało

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
9f081cee-f51a-4c71-bd39-2d4526ea631e
marcin-3-0

Dzięki za rekomendację, przypomniały mi się "Szkice piórkiem" Bobkowskiego - czytałeś?

Zaloguj się aby komentować

799 + 1 = 800

Tytuł: Przemyślny rycerz Don Kichot z Manczy. Część II
Autor: Miguel de Cervantes y Saavedra
Kategoria: klasyka
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788381889902
Liczba stron: 633
Ocena: 7/10

Wszyscy znają Don Kichota, ale czy wszyscy wiedzą, że powstała jego druga część? Ja prawdopodobnie do dzisiaj bym pozostawał w błogiej niewiedzy, gdyby nie kwestia przypadku, ale do rzeczy. Drugi tom został napisany bodajże 10 lat po pierwszym i widać różnicę nie tylko w języku, ale również w bohaterach, którzy stają się, powiedzmy „poważni”/autentyczni. Autor można by powiedzieć, że wręcz dokonuje autokrytyki swego dzieła i wyjaśnia nieścisłości logiczne, jak i fabularne, których dociekliwy czytelnik mógł się doszukać w poprzedniej części.

Napisałem, że bohaterowie stają się „poważni”, natomiast Don Kichot dalej jest szalonym rycerzem, choć jest ukazany jako mniej zbzikowany (już nie każda gospoda jawi mu się jako zamek), bardziej opanowany i inteligentny, zaś Sanczo Brzuchacz pozostaje dalej wiernym giermkiem, często zaskakując swoją bystrością i bogactwem przysłów. Natomiast w tym tomie, co mi się bardzo spodobało to, to że nasze postacie stają się świadome siebie. Napotykają różnych ludzi, którzy ich rozpoznają za sprawą przeczytania pierwszego tomu Don Kichota oraz drugiego autorstwa de Avellanedy. W dialogach pomiędzy nimi dzielą się własnymi wrażeniami, interpretacjami dotyczących przygód (autor tutaj sprytnie wyjaśnia nieścisłości oraz wbija szpileczki w plagiat de Avellanedy), a niektórzy upodabniają się do naszego szalonego duetu, wchodząc w ich narrację (para książęca), by w ten sposób sobie z nich zażartować.

Na plus też zasługuje to, że jest znacznie mniej historii innych postaci, przez co akcja nie rozmywa się i cały czas lawiruje wokoło naszej dwójki bohaterów. Żarty w tym tomie o wiele bardziej przypadły do mojego gustu, gdzie muszę przyznać, parę razy zdarzyło mi się uśmiechnąć, zaś same przygody były ciekawsze w moim odczuciu, mniej abstrakcyjne (zwłaszcza panowanie Sancza na wyspie, które było moim ulubionym momencie w książce) i wpadające w klimat eposów rycerskich, za co podziękowania należą się Księciu i Księżnej.

No i wreszcie zakończenie powieści, które nieco mnie zaskoczyło. Trochę gorzko-słodkie, skłaniające do refleksji nad naturą jaźni i życia. Z wad coś było, ale książkę czytałem dwa miesiące temu, to już z głowy wyleciało… ale jak wyleciało, to pewnie nic ważnego . Ogólnie to czytało się całkiem w porządku i choć nie wszyscy zgodzą się ze mną, to według mnie tom drugi jest o wiele lepszy od pierwszego, przynajmniej jeżeli chodzi o to, jak bardzo „wciąga”.

Jeśli jakaś piękna kobieta przyjdzie prosić cię o sprawiedliwość, odwróć oczy od jej łez, a uszy od jej jęków i z daleka przyglądaj się esencji tego, o co prosi, jeżeli nie chcesz, żeby twój rozum utopił się w jej łzach, a twoja dobroć w jej westchnieniach.

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
21d02364-cf31-46f0-849e-c7876ca1e78b
burt

@JarlSkyr tylko to tłumaczenie jakieś takie... Sancho Brzuchacz? Eeee... Sancho Pansa to postać istniejąca w kulturze nie od wczoraj. Rosynant też tam chyba ma inne miano w tej wersji.

JarlSkyr

@burt No, Charchalis tłumacząc, nie patyczkował się. Rosynant w tej wersji to Chabetton

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
745 + 1 = 746

Tytuł: Przemyślny szlachcic Don Kichot z Manczy
Autor: Miguel de Cervantes y Saavedra
Kategoria: klasyka
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788381884853
Liczba stron: 648
Ocena: 6/10

Nadrabiania zaległości ciąg dalszy.

Chyba nie ma człowieka, który by nie słyszał o szalonym Don Kichocie, jego wierzchowcu Rosynancie, a także jego giermku Sanczo Pansie (chociaż w moim wydaniu ich nazwy zostały przetłumaczone na Chabetton oraz Sanczo Brzuchacz). Ale słyszeć, to można wiele rzeczy i też nie zawsze są to rzeczy prawdziwe. Toteż w końcu zebrałem się, by sprawdzić, co w trawie piszczy.

Akcja zaczyna się w pewnej wiosce w Manczy, gdzie Alonso Kichawa (Don Kichot) pod wpływem ksiąg rycerskich, których przeczytał setki (jeśli nie tysiące), postanawia sam stać się bohaterem eposów i wyrusza w wyprawę w poszukiwaniu przygód, ale najpierw musi zostać pasowany na rycerza. Jak się okazuje, wszystkie napotkane gospody jawią mu się jako kasztele albo zamki, zaś ich właściciele jako osoby z wyższego stanu, toteż postanawia jednego z nich poprosić o pasowanie go. Gospodarz, widząc, że ma do czynienia z szaleńcem na początku próbuje z niego sobie robić żarty, ale ostatecznie pasuje go, żeby pozbyć się kłopotu. W ten sposób nasz bohater stając się błędnym rycerzem na wzór eposów, wybiera sobie wybrankę serca, przepiękną Cudenię z Toboso (Dulcyneę), a ze swojego sąsiada Sancza robi giermka, który pod wpływem obietnic Don Kichota, że dostanie we władanie ziemię, wyrusza wraz z nim w wyprawę.

Podczas swych podróży rycerz i giermek przeżywają niezwykłą ilość przygód, których zresztą Don Kichot wypatruje na każdym kroku. Każda z nich jest jakby osobną historią, ale jest często też przeplatana opowieściami innych bohaterów, których spotykają na swej drodze. Część z nich uważam za całkiem ciekawe, a część za nudne. W każdym razie jest ich w moim odczuciu za dużo, przez co sama opowieść o błędnym rycerzu zaczyna się stawać mętna i męcząca. Natomiast sam absurd sytuacji i obłędu Don Kichota zdaje się nie mieć granic, a na wszelkie próby wytłumaczenia czegoś przez Sancza, błędny rycerz zawsze ma gotową odpowiedź – to wina złych czarnoksiężników, którzy zaklęli olbrzymów w wiatraki albo żołnierzy w owce.

Don Kichot to książka naprawdę oryginalna i specyficzna sama w sobie. Choć opowiada o szaleństwie pewnego szlachcica i jego absurdalnych przygodach, zawiera naprawdę ogrom morałów, prawd życiowych, Sanczowych przysłów oraz odniesień do innych znanych dzieł kultury. Nie umniejszając dorobku pana Cervantesa, bo w tamtych czasach Don Kichot musiał stać się hitem na skalę światową, tak w moim odczuciu jest w większej części nudna i mało zabawna z małymi wyjątkami (choć większość żartów jest nieprzetłumaczalna z hiszpańskiego albo zawiera odniesienia do rzeczy, które były popularne kilkaset lat temu). Pewnie można doszukiwać się tutaj analogii, antagonizmów i masy innych mądrych rzeczy, których poloniści uwielbiają, ale oceniając to, jaką książką sprawiła mi czytelniczą przyjemność, to zasługuje na solidne 6/10.
A bym zapomniał – na duży plus zasługują piękne szkice umieszczone w książce. Ostatecznie trochę mnie Don Kichot przemęczył, ale na szczęście druga część jest już lepsza .

- Przychodzi mi na myśl to, co czyta się w książkach o błędnych rycerzach, bo robili to wszystko, co mówi pan o tym człowieku, więc wydaje mi się, że albo pan sobie kpi, albo że ten szlachcic ma pustki w głowie – odpowiedział koziarz.
- Jesteście wielkim łotrem – rzekł na to don Kichot. – To wy jesteście puści i nikczemni, bo ja jestem pełniejszy, niż kiedykolwiek była ta kurwa, która was urodziła.

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
33c79615-dc6c-4b11-8aa2-67464f8c71c2
Glonojad

Jeśli chodzi o okładkę to od razu widać że podróbka, oryginał jest tylko jeden ( ͡° ͜ʖ ͡°)

6afbcc58-37c5-43a6-a161-f879d140c2fa

Zaloguj się aby komentować

741 + 1 = 742

Tytuł: Na południe od Jawy
Autor: Alistair MacLean
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Interart
ISBN: 8385103872
Liczba stron: 236
Ocena: 6/10

Dobra, wypadałoby w końcu nadrobić zaległości na #bookmeter. Na południe od Jawy przeczytałem jakoś z dwa tygodnie temu i właściwie mało co zapamiętałem. A to niedobrze. Pokrótce - książka rozgrywa się w czasie II wojny światowej na Pacyfiku i opisuje ucieczkę bohaterów – żołnierzy, przemytników, pielęgniarek i jednego dziecka – z Singapuru przed nadciągającymi Japończykami, a to wszystko w akompaniamencie podwójnych-potrójnych agentów, "generała-pijaka", ostrzeliwanych okrętów, przemytu diamentów i często nieprawdopodobnych wypadków oraz zbiegów okoliczności. Podobnie jak w HMS Ulisses autor opisuje przeżycia i emocje ludzi, którzy szargani sztormem, palącym słońcem, nieskończonym zmęczeniem próbują przetrwać w ekstremalnych warunkach.

Zasadniczo to dupy nie urywa, ale tragedii też nie ma. Było parę momentów ciekawszych (głównie pod koniec), parę zwrotów akcji, ale całościowo oceniłbym jako nużące, średnio ciekawe i w moim odczuciu mało wiarygodne z lekko przerysowanymi "złymi charakterami".

W uczuciu gniewu kryje się furia, nierozważna, niepohamowana wściekłość walczącego, zaś w uczuciu wściekłości, które po długim, długim czasie może doprowadzić do przekroczenia granicy szaleństwa, kryje się zimna, absolutna tępa obojętność.

#czytajzhejto #ksiazki
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
006498bc-128e-4452-87f7-0379833eadb9
em-te

@JarlSkyr Alistair MacLean służył całą wojnę na krążowniku, stąd tyle wiedział o okrętach, służbie, uzbrojeniu. wystarczyło dopisać intrygę.

Zaloguj się aby komentować

691 + 1 = 692

Tytuł: Faraon
Autor: Bolesław Prus
Wydawnictwo: Wydawnictwo SBM
ISBN: 9788383481241
Liczba stron: 760
Ocena: 8/10

Do lektur szkolnych zawsze podchodziłem z co najwyżej przeciętnym nastawieniem, ale pamiętam, że przygotowując się kiedyś na język polski, wpadł mi w oko właśnie fragment Faraona i wywarł na mnie przyjemne wrażenie. Po latach od tamtego momentu, w końcu zdecydowałem się dać szansę naszemu rodzimemu pisarzowi i cóż mogę rzec? Słusznie powiadają: cudze chwalicie swego, nie znacie. Powieść Bolesława Prusa bardzo mnie mile zaskoczyła zarówno od strony fabularnej, jak i od strony technicznej, a dodajmy do tego umiejscowienie akcji w starożytnym Egipcie i otrzymujemy całkiem wciągającą i przyjemną opowieść pełną pałacowych intryg, tajemniczych śmierci i politycznych zawirowań.

Książka zaczyna się u schyłku panowania faraona Ramzesa XII i opisuje dzieje Egiptu, który pod wpływem pogłębiającego się ubóstwa oraz zagrożenia ze strony Asyrii zaczyna się chylić ku upadkowi. W centrum tego wszystkiego wyłania się postać młodego następcy tronu – Ramzesa XIII, który w przeciwieństwie do ojca jest ambitny i dąży do ograniczenia władzy kasty kapłańskiej. Pierwsza połowa książki opisuje zmagania młodego księcia w dążeniu do przejęcia władzy i wcielenia swoich planów w życie, druga zaś już opisuje jego dalsze losy po przejęciu tronu. Przy tym poznajemy także jego życie codzienne, miłostki, odkrywanie tajemnic kapłanów oraz masę innych rzeczy, które (jak się okaże później) mają zaważyć o losach Egiptu.

Postać Ramzesa XIII cechuje ognisty temperament, skłonność do podejmowania pochopnych, niekiedy wręcz zakrawających na szaleńczą odwagę decyzji, ale nie jest pozbawiona braku refleksji i dostrzega niekiedy swoje błędy, lecz zdecydowanie za rzadko. Muszę powiedzieć, że miałem mieszane uczucia do niego, z jednej strony polubiłem go i z zaciekawieniem śledziłem jego dalsze poczynania, ale z drugiej często też przeklinałem jego głupie decyzje i słabości typowe dla jego wieku. Choć jego intencje były dobre, bo chciał, żeby chłopom żyło się lżej, a Egipt prosperował, to niestety jego ambicje, nieprzywiązywanie uwagi do istotnych rzeczy oraz niedocenianie przeciwnika spowodowało, że przez większość czasu toczył nierówną walkę ze stanem kapłańskim, który dzięki swemu doświadczeniu, przebiegłości oraz pilnie strzeżonej wiedzy był o krok przed nim.

Ogółem rzec biorąc, to Faraon jest napisany, jak na tamte czasy naprawdę lekkim stylem, a samo zakończenie, choć pozostawia gorzki posmak, tak ukazuje jak życie potrafi brutalnie zweryfikować rzeczywistość. Prócz tego bogactwo wiedzy jaką prezentuje pan Prus o starożytnym Egipcie, życiu codziennym ludzi, drobiazgowość opisu obrządków religijnych naprawdę budzi podziw (choć czasami były nazbyt szczegółowe i zaczynałem przysypiać), a dodatkowo wplatając w to wszystko polityczną walkę o władze, spiski oraz intrygi, młodzieńczą miłość, czasami elementy wręcz fantastyczne oraz tragiczne dostajemy przepiękną, ponadczasową powieść o mechanizmach władzy, wolności wyboru, zniszczonych marzeniach oraz o tym, jak łatwo jest manipulować ludźmi.

Słowo, zapamiętaj to, władco, jest jak kamień rzucony z procy; gdy trafi na ścianę, odbije się i zwróci przeciw tobie samemu...

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
b362048b-d223-46c1-b8bd-619185d7d69d
Macer

rewelacyjna ksiazka, chyba najlepsza polska powiesc

Wrzoo

@JarlSkyr Zachęcasz bardzo do sięgnięcia. Mam straszny kompleks lektur szkolnych, mimo że starałam się je czytać (ale wiadomo, wtedy były inne, fajniejsze książki, które kusiły bardziej)... I choć "Faraon" nie był u nas w spisie lektur, to chyba się skuszę w wolnej chwili.

W ogóle, czytałam dzisiaj wzruszający wątek dotyczący Tutenchamona, więc idealnie wbiłeś się z tematem.

JarlSkyr

@Wrzoo Ja powiem szczerze, nienawidziłem czytać lektur szkolnych i do dzisiaj pozostała mi niechęć do nich. Na szczęście istnieją wyjątki (do których Faraona z całą pewnością mogę wliczyć), które pozwalają wierzyć, że nie wszystkie lektury to zło wcielone .

l__p

@JarlSkyr mam na liście i zastanawiałem się czy warto. No i tym wpisem przekonałeś pan do tego.

JarlSkyr

@l__p Jak już przeczytasz to, daj znać jak oceniasz

Zaloguj się aby komentować

627 + 1 = 628

Tytuł: Przypadki Robinsona Kruzoe
Autor: Daniel Defoe
Kategoria: powieść przygodowa
Wydawnictwo: Zielona Sowa
ISBN: 9788374353267
Liczba stron: 191
Ocena: 9/10

Przypadki Robinsona Kruzoe to moja pierwsza książka, którą przeczytałem w podstawówce z własnej nieprzymuszonej woli. To właściwie ona zapoczątkowała moją późniejszą miłość nie tylko do literatury fantastyczno-przygodowej, ale przekonała mnie ogólnie do książek (które szkoła tak skutecznie próbowała mi obrzydzić) jako medium i formy relaksu. Od tamtego czasu zawsze, gdy nadarzy się okazja, powracam do przygód Robinsona i Piętaszka, by tylko zadziwić się, że pomimo lat dalej dostarczają mi takiej samej frajdy jak za bajtla.

Książki opisywać nie będę, bo chyba nie ma osoby, która by nie słyszała o panu Robinsonie, ale dla tych, którzy (o zgrozo) jeszcze nie mieli przyjemności zapoznać się z nim w formie pisanej to, polecam wydanie w przekładzie W.L. Anczyca i opracowaniu M. Czyżowskiej, gdyż w moim odczuciu jest ono najbardziej przystępne i napisane takim naturalnym, przyjemnym stylem w narracji pierszoosobowej. Choć część rzeczy jest pominięta, tak uważam, że liczy się jakość a nie ilość. Pozostałe wydania, z którymi miałem styczność albo były opisywane z perspektywy trzeciej osoby (która zupełnie mnie nie przekonuje) albo jakimś takim dziwnym stylem, który zniechęcał mnie do dalszego czytania.

Co do samej lektury, to darzę ją ogromnym sentymentem, więc zapewne moja ocena i odbiór jej byłyby inne, gdybym dzisiaj pierwszy raz ją przeczytał (a może nie?). Jednak uważam, że książka poza dostarczaniem rozrywki w postaci przygód, opisu tropikalnych krajów, żeglugi po morzu etc., ukazuje też pewne wartości moralne, filozoficzne czy problemy, z jakimi musi się zmagać sam Robinson, które myślę, że w sposób znaczący wpłynęły wtedy na mój rozwijający się dziecięcy umysł. Dlatego też jak ktoś posiada swoje pociechy (choć raczej troszeczkę starsze, bo mordowanie i kanibalizm nie są zbyt "family friendly" ) i chciałby je wprowadzić w świat literatury, to serdecznie polecam właśnie tę książkę :).

Sam jeden na nieznanym wybrzeżu. Opuszczony przez wszystkich. Przede mną rozhukanych wód przestworza. Nade mną... Bóg!

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
2edc6851-b18b-47a1-baa6-c78b3d21a673
Dzban3Waza

A to jest coś innego od Robinson Crusoe?

JarlSkyr

@Dzban3Waza Fabuła dalej ta sama, ale różnią się trochę. Dla przykładu początek Przypadków (W.L. Anczyc):


Urodzenie moje. Chęć żeglugi. Rodzice sprzeciwiają się temu.


W roku 1654 ojciec mój był kupcem w Hull, mieście portowym we wschodniej Anglii.

Miał się wcale nieźle, bo prowadził znaczny handel towarami zamorskimi, ale nie był szczęśliwy. Z trzech synów ja tylko zostałem w domu: najstarszy brat zaciągnął się do marynarki królewskiej i zginął w bitwie z Hiszpanami; średni, puściwszy się przed dziesięciu laty na morze, przepadł, jak kamień w wodzie, a i ze mnie rodzice nie mogli się wielkiej spodziewać pociechy, gdyż przyznam się, że byłem próżniakiem i unikałem pracy, jak zaraźliwej choroby.

A tu Robinson (Wolne Lektury, F. Mirandola):


— Skłonność podróżnicza Robinsona. — Zostań w kraju i odżywiaj się należycie. — Nie-

posłuszeństwo i skrucha Robinsona. — Jego lekkomyślność. — Burza i rozbicie okrętu. —

Robinson zostaje właścicielem plantacji.


Urodziłem się roku Pańskiego 1632, w angielskim mieście Jorku. Mimo to mógłbym

się niemal zwać Niemcem, albowiem ojciec mój pochodził z Bremy i w późnym dopiero

wieku osiadł w Anglii.

Matka moja, Angielka, nosiła rodowe nazwisko Robinson, ja zaś, obyczajem angielskim, otrzymałem je przy chrzcie św. za imię. Ojciec mój zwał się Kreutzner, przeto i ja byłem właściwie Robinsonem Kreutznerem, ale Anglicy, nie mogąc nigdy wymówić tego wyrazu niemieckiego, zwali mego ojca: Mister Crusoe, tak że w końcu cała rodzina przybrała to nazwisko.

W ten sposób zostałem ostatecznie Robinsonem Crusoe.

Rodzice moi mieli oprócz mnie jeszcze dwóch synów i jedną córkę. Najstarszy służyłjako oficer w jednym z angielskich pułków i zginął pod Dunkierką w bitwie z Hiszpanami. Młodszy brat mój wyruszył na obczyznę i przepadł bez wieści.

Dzban3Waza

@JarlSkyr w każdym razie robinsona Crusoe uważam za świetną książkę i za każdym razem jak ktoś gdyba jak dać sobie radę na bezludnej wyspie to go odsyłam, bo wydawało mi się to mega realnie opisane

maly_ludek_lego

Ok, znalazlem:

Who inspired the character of Crusoe?

Defoe’s novel was inspired by the story of Alexander Selkirk, a Scottish seaman from Fife who had been marooned on the Pacific island of Juan Fernandez for four years and four months. Born in 1676, Selkirk was appointed to be sailing master of the Cinque Ports in 1703 for its voyage to plunder the Spanish settlements and shipping on the South American Pacific coast.

After an argument with his captain, Selkirk was put ashore on the uninhabited island of Juan Fernandez with a musket, powder, shot, tools, clothing, a hatchet and a bible. When he was finally rescued in 1709, after over four years marooned alone on the island, he was said to have virtually lost the power of speech. Selkirk later learnt that the ship, Cinque Ports, had been lost with all hands.

maly_ludek_lego

Kto zainspirował postać Crusoe?


Powieść Defoe została zainspirowana historią Alexandra Selkirka, szkockiego marynarza z Fife, który przez cztery lata i cztery miesiące był uwięziony na wyspie Juan Fernandez na Pacyfiku. Urodzony w 1676 roku Selkirk został mianowany kapitanem żaglowca Cinque Ports w 1703 roku na rejs mający na celu splądrowanie hiszpańskich osad i żeglugi na południowoamerykańskim wybrzeżu Pacyfiku.


Po kłótni ze swoim kapitanem, Selkirk został zepchnięty na ląd na bezludnej wyspie Juan Fernandez z muszkietem, prochem, śrutem, narzędziami, ubraniami, siekierą i Biblią. Kiedy w końcu został uratowany w 1709 roku, po ponad czterech latach spędzonych samotnie na wyspie, podobno praktycznie stracił zdolność mowy. Selkirk dowiedział się później, że statek Cinque Ports zaginął bez wieści.

Kaligula_Minus

@JarlSkyr nie przebrnęłam. Zaczęłam czytać bo to była lektura, ale nie skończyłam. Czy się wstydzę? Nie, nie podchodzą mi klimaty marynistyczne i samotne, bezludne wyspy. Potopu też nie dałam rady czytać, chyba ze względu na ten wodny tytuł xD

Zaloguj się aby komentować

590 + 1 = 591

Tytuł: Władca Ognia
Autor: Emilio Salgari
Kategoria: powieść przygodowa
Wydawnictwo: Hachette Polska
ISBN: 9788374487993
Liczba stron: 248
Ocena: 7/10

Jakoś ostatnio mnie wzięło na czytanie przygodówek, więc tym razem padło na Władcę Ognia Emilia Salgariego. Akcja zaczyna się w roku 1535 na pokładzie karaweli zmierzającej do Indii Zachodnich, która wskutek burzy morskiej zboczyła z kursu ku brzegom Brazylii. Z katastrofy uchodzi cało dwoje ludzi – portugalski żeglarz Diogo Alvarez Correia oraz chłopiec okrętowy Garcia. Od tego momentu zaczyna się pełna niebezpiecznych przygód podróż przez gęste, tropikalne lasy, gdzie na każdym kroku będzie chciało ich coś pożreć.

Powieść jest napisana w narracji trzecioosobowej i w moim odczuciu trochę nierówno. Początek jest słabszy, gdzie dialogi pomiędzy postaciami są według mnie trochę sztuczne (po kroju „O nie jesteśmy zgubieni” Stachu Jonesa), a pierwsze opisy fauny i flory pełne brazylijskich nazw przypominały mi wyjęte raczej z jakiegoś podręcznika szkolnego. Na szczęście nie trwa to długo, bodajże kilkadziesiąt stron i potem akcja zaczyna przyspieszać, dialogi stają się bardziej naturalne, zaś opisy robią się nagle plastyczne i barwnie oddziałują na wyobraźnię, tworząc krwawotropikalny klimat brazylijskiej dżungli. Fabuły zdradzać nie będę, natomiast same losy bohaterów jakkolwiek bazowane na postaci historycznej, czasami zakrawały o lekką fantastykę. Ale z zaciekawieniem śledziłem ich poczyniania i próby przetrwania. Co do samego zakończenia to tutaj troszkę zabrakło postawienia kropki nad i. Przydałaby się według mnie jeszcze jedna strona o dalszych wydarzeniach, natomiast co do epilogu to mam wrażenie, że został dodany w pośpiechu.

Niemniej bawiłem się całkiem nieźle, gdyby poprawić początek i podopieszczać parę detali byłaby to naprawdę bardzo dobra pozycja, no, a tak jest tylko dobra. Jak ktoś lubi tropikalne klimaty, krwiożercze piranie, dzikich ludożerców albo jest fanem Robinsona Crusoe, to polecam zerknąć na tę książkę, zwłaszcza latem :).

Nie ustawały jedynie ich krzyki i ciągle brzmiało powtarzane w przerażeniu:
- Karamurà!Karamurà!...
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
b5018b17-bd10-4feb-9613-a2bcb4b5349c

Zaloguj się aby komentować

571 + 1 = 572

Tytuł: Katriona
Autor: Robert Louis Stevenson
Kategoria: powieść przygodowa
Wydawnictwo: Iskry
Liczba stron: 344
Ocena: 7/10

Katriona to kontynuacja dalszych losów Dawida Balfoura z Porwanego za młodu. Akcja dzieje się niedługo po wydarzeniach w poprzedniej części i w głównej mierze lawiruje dookoła procesu związanego z zabójstwem Colina Campbella, intrygi lorda prokuratora Prestongrange’a oraz miłosnych perypetiach Dawida i tytułowej bohaterki.

O ile w Porwanym za młodu cały czas coś się działo, tu ucieczka, tam porwanie, tu walka i to wszystko na tle szkockiej przyrody gdzieś dawało obraz takiej powieści przygodowej, awanturniczej, tak tutaj tempo jest zdecydowanie wolniejsze, a sam przebieg wydarzeń raczej bym powiedział, że idzie w kierunku bardziej powieści obyczajowej albo romantycznej aniżeli przygodowej. Aczkolwiek nie zabraknie tutaj momentów, gdzie coś się dzieje, ale jest tego o wiele, wiele mniej.

Muszę też nadmienić, że język w porównaniu do poprzedniej części jest tutaj już mniej przystępny, z takimi naleciałościami archaicznymi, ale nie sprawia to większych trudności. Choć nie dziwi mnie to, bo wydanie Porwanego za młodu w przekładzie Stefana Piekarskiego, które posiadam, wyszło w 2009 roku, z kolei Katriona w tłumaczeniu Jana Meysztowicza jest z 1956 roku.
Ogólnie rzecz biorąc przyjemna lektura, ale w moim skromnym przekonaniu nie dorównuje ona poprzedniczce.

Powiadają, że patrząc na nas z nieba, aniołowie nieraz płaczą, mnie zaś się wydaje, że częściej trzymają się za boki ze śmiechu

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
1187af4b-c18f-483a-a50b-b6202fc96b39

Zaloguj się aby komentować

532 + 1 = 533

Tytuł: Jak powstawał Tomb Raider
Autor: Daryl Baxter
Kategoria: hobby
Wydawnictwo: Open Beta
ISBN: 9788397021235
Liczba stron: 152
Ocena: 7/10

Jako że mogę się chyba nazwać fanem Lary Croft, to nie mogłem przejść obok tej pozycji obojętnie. Książka została napisana w formie miniwywiadu z twórcami (autor też dorzuca od siebie trzy grosze i ma się wrażenie jakby czytało się dialog pomiędzy twórcami - super sprawa) i opisuje jak powstawały dwie pierwsze części słynnej gry Tomb Raider. Z niej się dowiemy o początkach zespołu CORE, skąd twórcy czerpali pomysły przy produkcji, trochę aspektów technicznych (np. czemu w pierwszej części nie ma skyboxa, czemu w dwójce skakanie jest bardziej responsywne itp.), jak narodziła się Lara Croft (pierwotnie Laura Cruz) i przede wszystkim jak wyglądała praca nad grą. Jednocześnie też jest tutaj pokazane, czemu często gęsto gry wychodzą na premierę niedopracowane oraz dlaczego zostaje z nich wycięta zawartość. Rozwaliło mnie, gdy przeczytałem, jak pracownicy wyrazili sprzeciw, gdy szef podpisując umowę z SEGĄ, skrócił czas do wydania o 3 miesiące, a on odpowiedział tylko „pokombinujecie”.

Szkoda, że taka krótka i że autor skupił się jedynie na dwóch pierwszych częściach (bez słowa o dodatkach do tychże części), jedynie dając krótkie wzmianki na temat trzeciej i czwartej części. Niemniej czytało się bardzo przyjemnie, a przy okazji dowiedziałem się parę nowych smaczków.

Jeśli kogoś zapytasz, kto stworzył Myszkę Miki, to odpowie, że Walt Disney. Ale według mnie, ktoś inny ją narysował, a Walt zyskał do tego prawa. To zawsze byli Toby i Paul. Paul był geniuszem technicznym, a Toby był geniuszem kreatywnym; oni obaj to zaczęli.

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki #tombraider #gry

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
50db1142-fc75-49b5-afe5-8a46b8284393
KLH2

@JarlSkyr


(pierwotnie Laura Cruz)


Mogła zostać. Piszo, że najpierw zmienili na Lara (ale nadal Cruz), bo Amerykanie nie potrafią wymawiać Laura

86c2251a-94a7-4949-ac48-cfa65d921ba0

Zaloguj się aby komentować

504 + 1 = 505

Tytuł: Porwany za młodu
Autor: Robert Louis Stevenson
Kategoria: powieść przygodowa
Wydawnictwo: Hachette Polska
ISBN: 9788374487894
Liczba stron: 216
Ocena: 8/10

Porwany za młodu to klasyczna powieść przygodowa, której akcja rozgrywa się w osiemnastowiecznej Szkocji. Główny bohater – Dawid Balfour – po śmierci obojga rodziców, za namową pastora pana Campbella wyrusza w podróż do domu Shaws (w pobliżu Edynburga skąd pochodził jego ojciec), gdzie ma doręczyć list do rąk niejakiego Ebenezera Balfoura. Jak sam tytuł książki wskazuje, wskutek licznych zawirowań i pewnych wydarzeń Dawid ląduje na pokładzie statku Covenant i zostaje porwany.

Od tego momentu zaczyna się pełna niebezpiecznych przygód podróż młodego panicza Balfoura, któremu przyjdzie przemierzać malownicze szkockie wyżyny, skaliste wybrzeża, gęste wrzosowiska i nie tylko. Żeby tego było mało, to rzecz się dzieje parę lat po powstaniu jakobickim, wobec czego śledzimy losy nie tylko Dawida, ale również mamy okazję zapoznać się z burzliwymi relacjami Szkocji oraz Anglii, a także spotkać parę istotniejszych postaci z tamtego okresu (Alan Breck, Robin Oig, Colin Roy zwany Czerwonym Lisem).

Jako że książka została napisana w narracji pierwszoosobowej, językiem lekkim i prostym (choć bardziej tu pasuje „łatwo przyswajalnym”, bo przewijają się tutaj słowa z łaciny i takich, których dziś już nie używamy, jak chociażby „imć”) to moje pierwsze skojarzenie było od razu z Przypadkami Robinsona Kruzoe, które namiętnie czytałem wielokrotnie za dzieciaka. Choć klimat nie jest tak egzotyczny, to i tak działa na wyobraźnię. Toteż powieść mnie wciągnęła od razu, uchwyciła w swoje nostalgiczne objęcia i nie puściła nawet po przeczytaniu. Natomiast, niektórym pewnie może wydać się nudnawa, momentami trochę naiwna i dziecinna, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało.

Chociaż powieść została napisana w 1886 roku, to czytało się ją z czystą przyjemnością i bez żadnych problemów. Jeżeli ktoś chce doświadczyć młodzieńczej przygody, poczuć się jak za małego, zrelaksować się czy uświadczyć śmiertelnej walki dwóch dżentelmenów na szkockie dudy to ze szczerego serduszka polecam, zwłaszcza fanom Robinsona Crusoe. Idealna lektura na letnie wieczory ;).

Dwie rzeczy nie powinny nigdy nas nużyć: dobroć i pokora; rzadko spotykamy je jednak na tym świecie wśród dumnych, zimnych ludzi.

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
8d531f9d-82b4-4850-ba51-c9a0a36b0eaf

Zaloguj się aby komentować

492 + 1 = 493

Tytuł: H.M.S. Ulisses
Autor: Alistair MacLean
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Interart
ISBN: 8385103368
Liczba stron: 256
Ocena: 7/10

H.M.S. Ulisses to osadzona w czasie II wojny światowej historia brytyjskiego krążownika, który bierze udział w osłonie konwoju FR-77 zmierzającym do Murmańska w ZSRR. Całość trwa zaledwie 7 dni, ale ilość rzeczy, które się wydarzy przez ten czas, jest wręcz przytłaczająca. Akcja książki zaczyna się, gdy załoga jest bliska buntu, a kapitan Vallery dostaje z Admiralicji rozkaz wypłynięcia. Po drodze będzie musiał stawić czoło potężnym sztormom, czyhającym na niego niemieckim łodziom podwodnym, bombowcom, myśliwcom i to wszystko na dodatek w temperaturze poniżej -20°C.

Widać, że autor służył w marynarce wojennej. Szczegółowy opis wszystkich zjawisk na morzu, aspektów technicznych i uzbrojenia naprawdę zrobił na mnie wrażenie i byłem przekonany, że jest to powieść oparta na autentycznej historii. Na dodatek pan MacLean opisuje to (ku mojemu zdziwieniu) w bardzo obrazowy i plastyczny sposób. Pokusiłbym się ze stwierdzeniem, że czasami nawet poetycko. Prócz tego w dużej mierze uwaga jest tutaj skupiona przede wszystkim na członkach załogi HMS Ulisses, ich odczuciach, stanie fizycznym i psychicznym, ich reakcjach na ekstremalne warunki, skrajne wyczerpanie, nieustanne ataki, brak snu i wszechobecną śmierć.

Książka jest swego rodzaju pomnikiem upamiętniającym czyny zwykłych żołnierzy marynarki wojennej, o których mało kto pamięta. Ukazuje ich ból, krew, pot, łzy, ale też ich myśli, z którymi ciężko mi się nie zgodzić. Szczególnie jedna mi zapadła w pamięć. W jaki sposób żołnierz będący z dala od swojego kraju, gdzieś na odległym Morzu Arktycznym ma czuć, że walczy za swoją ojczyznę i rodzinę, której nie widział od miesięcy, a czasami nawet i lat? Ukazana też jest ich szaleńcza walka, nie tylko z wrogiem, ale często też ze sobą – to jak człowiek jest doprowadzany na skraj wycieńczenia, jak zaczyna wrzeszczeć i tracić rozum. A wszystko to w akompaniamencie wybuchających bomb, spalonych ciał i tonących okrętów.

Całość jest utrzymana w takim trochę patetycznym nastroju, mającym ukazać honor i gotowość do poświęceń w obliczu absurdalnych zdawałoby się rozkazów. Choć w niektórych momentach było to nazbyt przerysowane, gdy żołnierz z uśmiechem na twarzy oddaje swoje życie. Myślę, że większości książka wyda się monotonna i mało ciekawa, dużo w niej technicznego żargonu i dopiero pod sam koniec zaczyna się typowa akcja.

H.M.S. Ulisses to opowieść o bohaterskiej odwadze i poświęceniu, o wzajemnej walce i lojalności, o życiu i śmierci, która w brutalny sposób pokazuje destrukcyjny bezsens wojny.

Taka była wojna na morzach północnych. Bez bohaterskiej śmierci i chwały, bez ryku armat i trzasku oerlikonów, bez uniesień ducha, bez sławy zwycięstwa nad wrogiem. Po prostu pozbawieni sił, znużeni bezsennością, odrętwiali z chłodu, w wybrudzonych płaszczach, szarzy i zrezygnowani ludzie potykali się z osłabienia i głodu, braku wytchnienia, wlokąc za sobą wspomnienia, napięcie, narastające fizyczne wyczerpanie przez setki takich nie kończących się nigdy nocy.

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
0a5d42e1-201f-45cf-865a-a193bd4a94b9
pol-scot

@JarlSkyr czytałem niedawno i jak na kogoś kto podczas czytania dowiedział się, że nie jest fanem powieści marynistycznych, muszę stwierdzić, że to całkiem niezła książka

Zaloguj się aby komentować

476 + 1 = 477

Tytuł: Krzyżowcy
Autor: Dan Jones
Kategoria: historia
Wydawnictwo: Znak Horyzont
ISBN: 9788324078516
Liczba stron: 576
Ocena: 7/10

Skuszony po całkiem przyjemnej lekturze Świtu królestw postanowiłem sięgnąć po jeszcze jedną pozycję Dana Jonesa. Jako że tematyka krucjatowa zawsze w jakiś mniejszy bądź większy sposób mnie ciekawiła i działała na moją wyobraźnię (głównie za sprawą gier oraz filmu Królestwo Niebieskie), to padło na Krzyżowców. Szybko jednak okazało się, że krzyżowcy, postrzegani jako wzór cnót, obrońcy wiary chrześcijańskiej i zwykłej ludności, często się dopuszczali się makabrycznych czynów i tak pięknie to do końca nie wyglądało...

Książka jest zbudowana w taki sposób, że nie opisuje stricte suchych faktów, a raczej przedstawia nam chronologicznie dzieje krucjat z perspektywy konkretnych bohaterów z chrześcijańskiego świata wschodu oraz zachodu (m.in. Saladyna, Ryszarda Lwie Serce, ale również tych mniej znanych – króla Norwegii Sigurda I czy królowej Melisandy). W efekcie czego dostajemy swego rodzaju wciągającą powieść historyczną i uważam, że w tym tkwi największa zaleta pana Jonesa. Natomiast autor nie gubi wątku i cały czas trzyma się faktycznych wydarzeń. Warto również zaznaczyć, że książka porusza nie tylko kwestie walk w rejonach Palestyny, Egiptu czy Syrii, ale opisuje również krucjaty na terenie Europy (rekonkwista w Hiszpanii, ruch albigensów we Francji) oraz wszelkie inne wydarzenia dziejące się przed, między lub po krucjatach (wewnętrzne spory o władze, działania zakonów rycerskich, najazdy Mongołów itp.), które miały istotny wpływ na dalsze kształtowanie się wypraw krzyżowych.

Jeżeli chodzi o wady tej książki, to ciężko mi - jako historycznemu laikowi - przyczepić się do czegoś, ale myślę, że wielu by wskazało na swego rodzaju wybiórczość czy zbyt skrócone przedstawienie pewnych wydarzeń, choć w zasadzie taki był cel autora – ukazać w przystępny sposób dzieje wypraw do Ziemi Świętej i zachęcić czytelnika po dalsze zgłębianie tematu.

Czytało się całkiem przyjemnie, a styl prowadzenia narracji, barwny język i wplątywanie różnych ciekawostek tylko wzmacniało to uczucie. Jak ktoś jest zielony w temacie krucjat, a chciałby się zgłębić w to, ale przy okazji nie zanudzić się na śmierć, to serdecznie polecam. Myślę, że gdyby w ten sposób historia była opisywana w podręcznikach, wyniósłbym z niej znacznie więcej.

Na wszelki sposób bądźcie ufni w wiarę Chrystusa i zwycięstwo Świętego Krzyża, gdyż dzisiaj, jeśli tylko podobać się będzie Bogu, wszyscy staniecie się zwycięzcami.

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
2f364960-1939-49d1-b1c2-c095ac43f9fc

Zaloguj się aby komentować

442 + 1 = 443

Tytuł: Świt królestw. Jasna historia wieków ciemnych
Autor: Dan Jones
Kategoria: historia
Wydawnictwo: Znak Horyzont
ISBN: 9788324088218
Ocena: 7/10

Na samym wstępie zaznaczę tylko, że piszę to z perspektywy osoby, której historia nigdy nie wydawała się szczególnie interesująca (z małymi wyjątkami), a przez kolejne szkolne lata byłem w tym przekonaniu tylko coraz mocniej utwierdzany. Toteż można mnie nazwać „casualem” w tej materii, jeżeli nie ignorantem… więc czujcie się ostrzeżeni. Ale do rzeczy – książka Dana Jonesa, a właściwie POTĘŻNE TOMISZCZE, to jak sam tytuł wskazuje, stanowi przekrój historii średniowiecza, począwszy od starożytnego Rzymu aż do początków kolonialnych w Ameryce Środkowej. Całość jest podzielona chronologicznie na cztery części, które po krótce omówię.

Część pierwsza „Imperium, ok. 410-750” zaczyna się od szybkiego streszczenia historii Rzymu, a następnie skupia się na wydarzeniach związanych z jego upadkiem (tj. masowe migracje, najazdy Wizygotów i Hunów, zmiany klimatyczne i wiele innych). Dalej autor opisuje dzieje Bizancjum, reformy Justyniana oraz panowanie kolejnych władców aż do Herakliusza. Całość pierwszej części wieńczy rozdział czwarty, w którym przedstawione są nam początki państw islamskich (dzieje Mahometa, podział na sunnitów i szyitów, panowanie oraz upadek Umajjadów).

Część druga „Dominium, ok. 750-1215” rozpoczyna się od opisu początków państwa Franków. Autor przedstawia nam losy Merowingów oraz Karolingów – od Chidelryka I aż po Karola Prostaka. Tutaj muszę bardzo pochwalić Pana Jonesa, bo czytając ten rozdział, miałem wrażenie, że nie czytam książkę, a oglądam serial. Śledzenie zawirowań politycznych, a także przebiegu umacniania państwa przez Karola Wielkiego, a do tego jeszcze opis wkładu, jaki mieli wikingowie w historię Franków, pochłonęło mnie całkowicie. Dalej autor opisuje nam życie mnichów w średniowieczu i umacnianie ich pozycji w społecznej (tutaj trochę przysnąłem), a następnie przechodzi do tego, co pobudza wyobraźnię każdego młodego (i nie tylko) chłopaka, mianowicie do walecznych rycerzy (na przykładzie Díaza de Vivara zwanego Cydem) oraz sławetnych krucjat.

Część trzecia „Odrodzenie, ok. 1215-1347” rozpoczyna nagłe pojawienie się Mongołów pod przywództwem niejakiego Temudżyna, lepiej znanego pod przydomkiem Czyngis-chana (w wolnym tłumaczeniu: okrutny władca”). Będzie dane nam poznać początki państwa mongolskiego, jego gwałtowną ekspansję i dominację, a wreszcie jego rozpad. Kolejne trzy rozdziały opowiadają o wzroście znaczenia kupców, nowo powstałych mechanizmach finansowych (pierwsze banki), zakładaniu uniwersytetów i wreszcie o budowie katedr, fortyfikacji i zamków, choć tutaj Dan Jones głównie się skupia na Wyspach Brytyjskich (z małą wzmianką o naszym Kazimierzu Wielkim).

Część czwarta „Rewolucja, ok. 1348-1527” ukazuje schyłek średniowiecza. Zaczyna się od wybuchu globalnej pandemii, która w niektórych krajach przyczyniła się do spadku populacji aż o 60%. Dalej opisywane są jej skutki, to jak świat zaczął się podnosić po jej zakończeniu oraz rozkwit renesansu, gdzie autor skupia się na geniuszach epoki pokroju da Vinciego czy van Eycka. Ostatnie dwa rozdziały poświęcone są wyprawom do Ameryki i ruchom protestanckim.

Książka jest napisana bardzo barwnie i obrazowo, lekkim i przyjaznym stylem dla „casuali”, choć autor tutaj nie popada w kolokwializm i tam, gdzie to jest wskazane, stosuje historyczną nomenklaturę. Co, mnie zaskoczyło, to wplatanie w humorystyczny sposób tutaj współczesnych terminów (np. CEO). Niektórych może to drażnić, mnie to nie przeszkadzało, bo i tego też dużo nie ma. Prócz tego na plus zasługuje, umieszczenie tutaj wszelkiego rodzaju map, ilustracji oraz zdjęć, które dodatkowo urozmaiciły i ułatwiły zapoznanie się z przedstawianymi dziejami.

Jestem pewien, że wiele można tej książce zarzucić – że autor nie rozpisał się dostatecznie o Indiach, że za bardzo skupił się na Anglii, że kompletnie pominął królestwa w Afryce, o Polsce napisał tyle, co kot napłakał, nie wspominając już o Janie Husie i jego wpływie i tak dalej i tak dalej – i to wszystko prawda. Jednak jak sam pan Jones napisał we wstępie, jego celem było przede wszystkim dostarczenie rozrywki czytelnikowi, zabranie go w długą podróż przez średniowiecze i zachęcenie go po sięgnięcie po dalsze historyczne i bardziej szczegółowe publikacje. Według mnie udało mu się z tego zadania wywiązać bez problemu. Pozycja zdecydowanie skierowana bardziej w stronę młodszych albo mniej oblatanych czytelników aniżeli historycznych wyjadaczy. Niemniej czytało się dobrze.

Marność nad marnościami – wszystko marność!

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
a0ece553-9dd5-44e8-82bf-97e2498cc0a7
smierdakow

Diable, nie kuś, 50 zł ebook kosztuje

Okrupnik

@smierdakow 50 złoty ( ͠° ͟ʖ ͡°)

a4dbde7b-bd2b-47cb-8736-35258d27b941
AdelbertVonBimberstein

@smierdakow 50 zł albo za darmo.

the_good_the_bad_the_ugly

Ciekawe kiedy ja znajdę czas na czytanie książek z mojej „listy wstydu”, która ciągle się wydłuża.

Anteczek

Bardzo polecam w temacie książkę „Barbarzyńska Europa” Karola Modzelewskiego

dd30abfe-4daa-4add-8674-3afc937ff233

Zaloguj się aby komentować

No i cyk, majóweczka. Lecimy ze Spellforcikiem ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#gownowpis #gry
debddd1c-fa72-4372-af20-66923d7b5756
DiscoKhan

@JarlSkyr mam traumę, bo jak kiedyś gralem to postać skopałem... No, może też byłem trochę kiepski ale nie czułem większej różnicy w scenariuszu żeby zwykłe jednostki robiły większą różnicę - bez względu na ich liczbę. I jak się zaklinowałem w późniejszym scenariuszu kampanii to się w końcu poddałem przy 10 powtórzeniu misji xd


Ile w ogóle godzin trzeba na przejście kampanii? Pamiętam, że dosyć czasochłonne to było i dlatego nie chcialem drugiej postaci nauczony swoimi błędami xd

moderacja_sie_nie_myje

@DiscoKhan Jakieś 60 godzin trzeba żeby przejść. Ale jak postać spieprzysz to jest bardzo trudno.

JarlSkyr

@DiscoKhan Na pierwszym razie najlepiej zrobić postać pod lekki/ciężkie uzbrojenie i mieczyki ( ͡° ͜ʖ ͡°) . Zależy jaką kampanię grałeś, Oddech Zimy, to mi też czasem potrafi skopać dupę jak nie zwrócę większej uwagi. Jeżeli dobrze kojarzę, to też niektóre scenariusze wymagają konkretnego podejścia, że ciężko samym wojskiem ugrać.

nikt_pan

Fantastyczna gra. Pamiętam, że na premierę można ją było kupić za 20 zł

Budo

@JarlSkyr super spellforce był i dwójka też zacna. Się grywało kiedyś.

Zaloguj się aby komentować

385 + 1 = 386

Tytuł: Mądrość tłumu
Autor: Joe Abercrombie
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788367023337   
Liczba stron: 752
Ocena: 8/10

Jak to zwykle bywa, wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Za mną trzeci i ostatni tom, który domyka całą trylogię Epoki obłędu i obecnie wieńczy moją długą i niezapomnianą przygodę ze światem Pierwszego Prawa. Z uwagi na pewne turbulencje oraz zawiłości życia codziennego (kto ma wiedzieć, ten wie) w odstępie kilkunastu dni Mądrość tłumu przeczytałem dwa razy i z całą pewnością mogę powiedzieć, że powrócę do niej, a właściwie do całego uniwersum jeszcze nie jeden raz. Poniżej trochę naskrobię o samej książce, ale głównie będę się odwoływał do całości trylogii.

Książka zaczyna się od razu po wydarzeniach przedstawionych w Kłopotliwym pokoju. Król Orso powraca po zwycięskiej bitwie do Adui. Towarzyszą mu wszystkim znani Leo dan Brock oraz jego żona Savine, choć zupełnie w innym charakterze niż sami by tego pragnęli. Jednak żadne z nich nie było przygotowane na to, co zastaną po powrocie. Albowiem Wielka Zmiana nadeszła.

Szeroko narastające niepokoje społeczne osiągają w tej części punkt kulminacyjny. Zwykli, szarzy ludzie kierowani przez Tkacza, pragną obalić stary reżim poprzez wprowadzenie Wielkiej Zmiany, której celem jest danie ludziom wolności oraz równości, zerwanie wszystkich sznurków, za które pociągają banki, pozbawienie władzy króla oraz Zamkniętej Rady i oddanie jej w ręce ludu. Wszystko to brzmi bardzo pięknie i szlachetnie, jednak jak szybko się okaże, czasem żeby zmienić świat… trzeba go najpierw spalić.

Książka, a właściwie cała trylogia ukazuje w dosadny, brutalny wręcz sposób jak rewolucja, jest w stanie wpłynąć na zwyczajnych obywateli. Niejednokrotnie pan Abercrombie raczy nas krótkimi epizodami z perspektywy „tłumu” przy okazji zręcznie wplatając filozoficzne przemyślenia. W nich nierzadko są ukazane gwałtowne przemiany prostych ludzi dopuszczających się czynów, o których, by wcześniej nawet nie pomyśleli. Przez całą trylogię przewija się motyw walki przeciwko systemowi oraz próbie polepszenia sytuacji klasy robotniczej. Jednocześnie autor ukazuje jak łatwo, jest manipulować takimi ludźmi i narzucić im swoją wolę. Późniejsze sceny czy to na ulicach miasta, czy w Sądzie Ludowym tylko potwierdzają „mądrość tłumu”, bo tłum nie rozumie. Tłum się nie interesuje. Tłum jedynie podąża tam, gdzie kieruje się orszak. Ludzie jako tłuszcza obnoszą się z transparentami i populistycznymi hasłami, afiszują, szukając poklasku, żeby tylko z czymś się utożsamiać, zająć stanowisko mimo niezrozumienia tematu, bo to im nadaje poczucie kolektywnej tożsamości. Czytając Mądrość tłumu, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że wydarzenia opisywane przez autora nie są tak odległe od współczesnego świata, jakby mogło się zdawać.

Pominąwszy wszystkie prawdy, mądrości i inne aspekty, o których nasi kochani poloniści lubią głośno dysputować, to w dalszym ciągu pan Abercrombie prezentuje nam nieprzyjemną i brzydko realistyczną fantastykę, w której sieci intryg, zdrad, niepewnych stosunków różnych „graczy” przecinają się między sobą. Epoka obłędu, jak sama nazwa wskazuje, jest wypchana po brzegi chaosem, wątpliwymi moralnie decyzjami, a także zaskakująco złożonymi postaciami, budzącymi czasami nawet sprzeczne emocje. Bohaterowie, jak to u Abecrombiego, są po prostu prawdziwi, autentyczni. Możemy ich nie darzyć sympatią, ale tylko dlatego, że są dokładnie tacy jak my – są po prostu ludźmi w zarówno w tej dobrej, jak i przede wszystkim w tej złej stronie. Bardzo podoba mi się to, jak ukazane są ich rozterki, słabości, ale również przemiany wewnętrzne, które czasami sprawiają, że postacie stają się zupełnie nie do poznania. Wszystkie te postacie: Czarna Rikke, Savine oraz Leo dan Brock, król Orso, Caul Dreszcz, Victarine dan Teufel, Koniczyna, Gunnar Pleczysty, Sędzia (mogę tak wymieniać i wymieniać) dołożyły swoją cegiełkę w zbudowaniu naprawdę wciągającej i realistycznej opowieści, za co jedynie pozostaje mi podziękować panu Abercrombiemu.

Natomiast samo zakończenie Mądrości tłumu to istny crème de la crème. Nawet czytając je drugi raz, to było naprawdę satysfakcjonujące przeżycie. Finałowa walka, rozwiązanie paru wątków oraz prorocza wizja Rikke idealnie zamyka cały cykl, zostawiając sobie lekko uchyloną furtkę do — jak mam nadzieję — najrychlejszego powrotu Abercrombiego do świata Pierwszego Prawa. Choć dla mnie to nazwisko, już raczej będzie mi zawsze kojarzyło się głównie z Logenem Dziewięciopalcym, Sandem dan Gloktą oraz Bayazem :). Z czystym sumieniem polecam każdemu zgłębić się w to uniwersum.

Czasem, żeby zmienić świat, musisz go najpierw spalić.

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
3030f774-f3f7-45b8-ae51-4be5ae0dc00e
StepujacyBudowlaniec

Gdzie ty tam dostrzegłeś "science fiction" czyli fikcyjną naukę?

l__p

@StepujacyBudowlaniec kategoria to „fantasy, science fiction”. Nie znaczy to, że w książce występują oba.

StepujacyBudowlaniec

@l__p to jest jakaś kategoria z dupy typu "horror i komedia romantyczna" jako jedna kategoria

Zaloguj się aby komentować

375 + 1 = 376

Tytuł: Kłopotliwy pokój
Autor: Joe Abercrombie
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366712164
Liczba stron: 752
Ocena: 8/10

Drugi tom Epoki obłędu za mną i wciągnął jeszcze mocniej niż pierwszy. Jak sam tytuł wskazuje, panuje pokój, ale tylko pozorny. Społeczne niepokoje nie tracą na sile, Wielka Zmiana zbliża się wielkimi krokami. Ta część jest przepełniona tym, co uwielbiam w tego typu książkach – spiski, zdrady, polityczne knowania, niewygodne sojusze, niespodziewane obroty wydarzeń oraz wielka bitwa będąca punktem kulminacyjnym. Do tego, jak to u Abercrombiego świetnie napisani bohaterowie z krwi i kości, aż nie chcę się odkładać książki. Tak mi się spodobało, że aż chyba zrobię szybki reread ostatniego tomu :).

- Wasza Wysokość, naszą rolą tutaj nie jest naprawianie wszystkich krzywd tego świata.
Orso wytrzeszczył oczy.
- A co nią jest, wobec tego?
Bayaz nie uśmiechnął się ani nie spochmurniał.
- Dopilnowanie, żebyśmy na nich skorzystali.

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
7524bf9b-7d68-4bfd-a6cd-f4cf77f8b623

Zaloguj się aby komentować

362 + 1 = 363

Tytuł: Szczypta nienawiści
Autor: Joe Abercrombie
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366409354   
Liczba stron: 688
Ocena: 8/10

Szczypta nienawiści dzieje się kilkadziesiąt lat po wydarzeniach rozegranych w Ostatecznym argumencie i stanowi pierwszy tom nowej trylogii, Epoki obłędu. Tym razem główny prym wiedzie tak zwane „nowe pokolenie” z Savine (córką naszego ulubionego arcylektora Sanda dan Glokty) na czele, choć nie zabraknie również starych bohaterów: czy to jednego z najlepszych szermierzy, Bremera dan Gorsta czy starego kompana Krwawej Dziewiątki, Wilczarza.

Niestety, zrządzeniem losu i przez własne niedopatrzenie za ten tom zabrałem się, po przeczytaniu ostatniej części nowej trylogii, Mądrości tłumów (tak wiem, xD), także mało rzeczy tu było dla mnie niespodzianką. Natomiast, jest mały plus tej sytuacji — ponieważ miałem pewne obawy, że książka mnie nie wciągnie, że takie czytanie od dupy strony się mija z celem, to zastanawiałem się, czy nie dać sobie trochę czasu i podejść od nowa do tego za pewien czas, ale stwierdziłem, że już nie będę kombinować i skończę całe to uniwersum.

Na początku owszem szło to trochę niemrawo, ale czytając to kolejne strony, powoli, powoli zaczynałem być wciągany w świat. Pomimo tego, iż znałem losy bohaterów, to i tak moje zaciekwanie cały czas rosło. W tym momencie tez muszę pochwalić pana Abercrombiego, ponieważ w poprzednich książkach zawsze ten główny filar stanowiły dobrze nakreślone, wyraziste postacie (i dalej tak jest), natomiast cały świat, był dla mnie tylko tłem i raczej niczym więcej. Tutaj trochę się to zmieniło. Mimo że tematyki rewolucji przemysłowej i czasów z nią związanymi nigdy nie darzyłem jakimś specjalnym afektem, tak z dosyć dużym zaciekawieniem śledziłem wydarzenia dziejące się w Kręgu Świata, czy to powstania Destruktorów, bezlitosne działania Podpalaczy czy sam konflikt i problemy warstw społecznych. Nie jestem pewien, czy to moje postrzeganie się zmieniło, ale myślę, że duży wpływ na to też miało mimo wszystko, warsztat oraz język autora, który porównując do poprzednich dzieł, rozwinął się znacznie. Przykładowo, bardzo mi nie podeszła Zemsta najlepiej smakuje na zimno i pomijając nawet to, że nie lubiłem głównej bohaterki, to cała reszta była toporna dla mnie w odbiorze. Jednakże tutaj jest wręcz odwrotnie, nawet jak są opisywane losy postaci, której nie darzę jakąś szczególną sympatią, to dalej (mimo zaspoilerowania sobie większości rzeczy) dobrze się to czyta, po prostu. Zastanawiam się, też jak duży wpływ na to może mieć przekład, bo pierwszą i drugą trylogię tłumaczył Wojciech Szypuła, z kolei standalone’y (które w moim mniemaniu były takie średniawe, wyjąwszy Czerwoną krainę) tłumaczył Robert Waliś.

Kończąc swoje wywody, w wielkim skrócie: Szczypta nienawiści to kolejna, porządna dawka porządnego i smakowitego fantasy (choć w sumie elementów fantastycznych tutaj zatrważająco dużo nie ma), jaką raczy nas pan Abercrombie i na pewno pozycja obowiązkowa dla fanów świata Pierwszego Prawa.

Niektórych rzeczy nie cenisz, dopóki ich nie stracisz.

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
93858b45-17ab-4da0-bd27-fff481b575fb
dsol17

@JarlSkyr Spoiler:

Ona NIE JEST córka Glokty.

Zaloguj się aby komentować

Kuźwa, co ja odjebałem to nawet nie...xD

Czytaj serie Pierwsze Prawo Abercrombiego
Jest zajebiście
Skończ czytać pierwszą trylogię i powieści samodzielne
Zacznij czytać Epokę obłędu
Na początku nie ogarniasz, kto jest kurwa synem kogo, ale jest ok
Zajebiste zakończenie, nie możesz się doczekać, co będzie dalej
Bierzesz się za kolejny tom
Przeczytaj z tyłu opis książki: "Szczypta nienawiści to początek zupełnie nowej trylogii.."
codokurwy.jpg
Szybko wklep w neta Mądrość tłumu
Przeczytaj Epoka obłędu (tom 3)
Zdaj sobie sprawę, że zacząłeś czytać nową trylogię od ostatniego tomu
Brak profitu

Ehh, no nic biorę się za pierwszy tom...

#ksiazki #czytajzhejto #gownowpis
01ee094e-e6f7-4fb1-8a8c-3632afe1b8ed
Czokowoko

Kolega tak zaczął oglądać breaking bad od ostatniego odcinka sezonu bo w katalogu na kompie 10 było wyzej niż 1 😁 i mówi ze zajebisty serial tylko mało tłumaczą na początku

Rozpierpapierduchacz

Ja się na Diunie wyjebałem XD

Jest Diuna -> Mesjasz -> Dzieci


A Duchacz, inteligent


Diuna-> Dzieci -> Mesjasz XD

NO JEST ŚLEPY NA PUSTYNI TO JEST, NA CHUJ DRĄŻYĆ TEMAT, TYLKO NIE WIEM CZEMU TO SIĘ POZA KSIĄŻKĄ DZIAŁO.

...

O.


XD

JarlSkyr

@Rozpierpapierduchacz NO JEST ŚLEPY NA PUSTYNI TO JEST, NA CHUJ DRĄŻYĆ TEMAT, TYLKO NIE WIEM CZEMU TO SIĘ POZA KSIĄŻKĄ DZIAŁO.

This. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

VonTrupka

ojakpięknie, skąd to znam

codokurwy.jpg, trochę za dużo się dzieje i tak już trzeci rozdział a ja nawet nie wiem kto kogo i za co sieka na plastry ( ͠° ͟ʖ ͡°)

chyba ze dwie trylogie zaczynałem od 2 tomu xD

JarlSkyr

@VonTrupka Dobrze wiedzieć, że nie tylko mi się to zdarza

VonTrupka

@JarlSkyr dlatego jak dopadam jakąś książkę to najpierw sprawdzam czy to aby nie jakaś część trylogii lub sagi.

Co prawda już od kilku długich lat coraz więcej pisarzy ma jakieś zjebane podejście aby klepać książki które wpasowują się pomiędzy części trylogii lub sagi, co mnie wkurza niemiłosiernie ( ͠° ͟ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

317 + 1 = 318

Tytuł: Ostre cięcia
Autor: Joe Abercrombie
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366712171
Liczba stron: 336
Ocena: 6/10

Ostre cięcia to zbiór opowiadań ze świata Pierwszego Prawa, z których (chyba nikogo nie zaskoczę) najbardziej podobały mi się te dotyczące młodego Sand dan Glokty oraz Bethoda. Niestety, są one bardzo krótkie. Część historii dzieje się przed wydarzeniami w trylogii, niektóre w trakcie i opisują wcześniej nieopisane sceny, np. Gorsta w Domu Uciech Cardotti’ego. Najwięcej ilościowo i objętościowo zajmują opowiadania dotyczące nowej bohaterki – złodziejki Shevedieh. Wyjąwszy jedno, uważam je za najsłabsze z całego zbioru. Poniżej daję listę opowiadań i postać, której dotyczą lub występuje. Pogrubiłem te, które bardziej wyróżniły/spodobały mi się.

Piękny drań – Glokta
Drobne przysługi – Shev
Robota głupiego – Gnat
Ucieczka z miasta – Shev
Piekło – Temple
Dobrana para – Shev
W niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie – Mauthis/Gorst
Też mi desperatka – Płoszka Południe
Wczoraj, niedaleko wioski zwanej Barden – żołnierze Unii/Północni/Gorst
Troje to tłum – Shev
Wolność! – Nicomo Cosca
Czasy są ciężkie dla wszystkich – Shev
Stworzyłem potwora – Bethod/Krwawa Dziewiątka

Pomijając wyróżnione pozycje, całą resztę określiłbym jako średnie/znośne. Generalnie szału nie ma, bardziej gratka dla fanów Abercrombiego.

Niektórzy ludzie niszczą tylko dlatego, że są do tego zdolni. Są zbyt głupi, by zrozumieć, że największą siłę można okazać za pomocą miłosierdzia.

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
57206265-9fcf-4004-a16e-394fb827640d

Zaloguj się aby komentować

Następna