Zdjęcie w tle
George_Stark

George_Stark

Fenomen
  • 399wpisy
  • 2491komentarzy
128 + 1 = 129

Tytuł: Chłopi
Autor: Władysław Stanisław Reymont
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 7/10
#bookmeter

Drugi człowiek jest taki, że z jenszego la samej ino uciechy pasy by darł.

Najpierw o książce. Jest długa i choć wspaniale napisana, to momentami czyta się ją ciężko. Bo, takie miałem wrażenie, ta książka nie jest typowa. Akcji w niej mało, nie ma też jakichś spektakularnych wydarzeń (choć spektakularność zawsze przecież zależy od punktu odniesienia i, co potrafię zrozumieć, dla bohaterów wiele spektakularnych rzeczy w ciągu tego roku, o którym to pan Reymont raczył napisać, jednak się wydarzyło), a jednak chętnie wracałem do wsi Lipce. Dlaczego? Wydaje mi się, że przyczyną było to w jaki sposób autor oddał klimat wsi, który w jakiś sposób jest mi bliski. Ale o tym później, w dziale „przemyślenia okołoksiążkowe”, po kilku zdaniach na temat samych Chłopów.

Czyli, po wstępie, naprawdę teraz do książki. O czym są Chłopi? No o chłopach. Pan Reymont przedstawia na przestrzeni czterech pór roku obraz życia we wsi, której nadał nazwę Lipce. Już od samego początku czytelnik może się spodziewać, że nie będzie to lektura dynamiczna, ale raczej powolna, choć w żadnym wypadku. Żadna tam wsi spokojna, wsi wesoła, jak u pana Kochanowskiego, ale raczej naturalistyczny wręcz obraz tego, jak wyglądało wiejskie życie na przełomie XIX i XX wieku. A nie wyglądało ono różowo. Była bieda, było traktowanie chłopa przez dziedzica jako kogoś gorszego, były wreszcie wewnątrzwsiowe zatargi między mieszkańcami Lipiec. Te ostatnie były dla mnie jedną z większych wartości tej powieści.

Z tymi zatargami pięknie został przedstawiony dość brzydki obraz ludzkiej natury, i to jeszcze tej nie wygładzonej, nawet z zewnątrz i na pozór, przez miejski bon-ton. Piękna w tym przedstawieniu była dla mnie trafność i obrazowość opisywanych postaw, tej całej zawiści, interesowności, egoizmu, małostkowości, które z niektórych (a w zasadzie z większości) bohaterów wręcz się wylewały. Te opisy kalkulacji prowadzonych przed ślubem, zapalczywości w gniewie, czy wręcz „polowania na czarownice” (bo czy Magda nie robiła tego samego co i Jagna?; ale jej się upiekło), kiedy to lud potrzebował jakiejś ofiary? Nie prawdę pisał pan Sapkowski o tym, że ludzie potrzebują potworów, bo wtedy sami sobie wydają się mniej potworni? A jeśli nie ma akurat w okolicy żadnego potwora, to zawsze przecież można znaleźć sobie kogoś, kto, nawet jeśli robi to samo w zasadzie co i ja, to jest ode mnie gorszy. Głównie dlatego, że nie jest mną. No i ja wtedy czuję się nieco lepiej.

W ogóle bohaterowie tej powieści to ciekawe postaci. Trochę jak w Kubusiu Puchatku, każda z nich reprezentuje jakąś wadę, choć akurat w sposób znacznie mniej uroczy niż u pana A. A. Milne’a. Z drugiej jednak strony, tutaj pewnie się powtórzę, nadaje im to prawdziwości. I może to właśnie z powodu tych wad całkiem łatwo było mi z tymi postaciami w jakimś stopniu sympatyzować?

Kapitalną sprawą w Chłopach jest język, jakim ta powieść została napisana. Ludowość jest jedną z rzeczy, którą w literaturze uwielbiam, a tutaj w języku objawia się ona z każdym niemal zdaniem. Mało tego! Oprócz osi fabularnej, oprócz postaci, czytelnik dostaje od pana Reymonta mnóstwo opisów, czasami bardzo dokładnych i szczegółowych, tak wiejskich zwyczajów, jak i przyrody, a nawet prac w polu czy przy obejściu. Mnie się to podobało. Jedno, co mnie zdziwiło, to nierówność tych opisów. Tak jak wesele Macieja Boryny czy wieczerza wigilijna opisane są dokładnie, tak inne wydarzenia opisane są trochę po łebkach. Czy wynika to z tego, że na wsi tamtych czasów przywiązywano do jednych większą wagę niż do drugich, czy też z tego, że tak się autorowi napisało, to nie mam pojęcia, ale te nierówności trochę mnie dziwiły, a i zgrzyt w odbiorze powodowały.

Jeśli już zacząłem narzekać, to trochę o minusach. Tak, jak pan Reymont z jednej strony potrafił kapitalnie opisać niektóre wydarzenia (ślub Macieja Boryny czy jego wyjście na „siew”), tak mnogość wielokropków i przysłówków raziła w oczy i mnie przeszkadzała w odbiorze. W odbiorze przeszkadzała mi jeszcze jedna rzecz. Czytałem bowiem wydanie dostępne na stronie Wolnych Lektur i, jak często bywa przy okazji tych ich wydań, porażająca była liczba przypisów do tego tekstu. Tym razem nie prowadziłem statystyk, więc nie wiem, które słowo było tłumaczone najczęściej wśród 3556(!) przypisów (na 1150 stron książki), ale niektóre tłumaczone były kilkukrotnie, a czasem (co w przypadku Wolnych Lektur nie jest już dla mnie żadnym zaskoczeniem) dwa razy z rzędu po to, żeby później przez kilkaset stron to słowo nie było tłumaczone ani razu.

Czy poleciłbym tę książkę? Nie, bo książek raczej nie polecam. Wiadomo, każdy ma inny gust i nie każdemu będzie się to samo podobać. Ale mnie akurat Chłopi całkiem się podobali, choć, w moim prywatnym "rankingu", nie uznaję ich za książę jakoś wybitną.

***

Ja mam jeszcze takie pytanie do Tagowiczów Szanownych na koniec. Nie dałem tej książce oceny, bo zawsze mam problem z wybraniem odpowiedniego numerka. Czy komuś będzie przeszkadzać, jeśli o książkach będę sobie pisał od czasu do czasu, zwiększał ten licznik, ale jednak wstrzymywał się z dawaniem ocen? Dla mnie opis ma dużo większą wartość. No ale, jeśli ktoś będzie chciał jakieś statystki robić, to może te oceny mu się przydadzą?

EDIT: No dobra, będę dodawał oceny.
f761946f-7a1c-40c5-bc51-86f343120f05
Wrzoo

@George_Stark Idealnie ująłeś i moje odczucia z lektury Jeśli chodzi o te nierówności w opisach, to wydaje mi się, że Reymont był naocznym świadkiem części z nich, czasem i wielokrotnie (np. wesela), zaś z innymi wydarzeniami miał do czynienia rzadko lub znał je wyłącznie z opowieści.

PS. Oceny są potrzebne w zasadzie tylko do statystyk bookmetera (bez nich niejako Twoja recenzja się nie zlicza do puli książek branych pod uwagę w statystykach). Też uważam je miejscami za zbędne. Jeśli więc te statystyki Ci nie przeszkadzają, to ja nie widzę przeszkód, by ocen nie dodawać.

Wido

@George_Stark Na głośnikach telewizora muzyka z Chłopów, film już dawno oglądnięty, na telefonie leci audiobook, a ja jeszcze czytam recenzje trochę się zastanawiałam czy ją czytać, czy jeżeli przeczytam, że jednak słaba książka i nie polecam to się nie zniechęce, ale nie, nawet gdybyś napisał, że 3/10 i nie polecasz, to i tak bym ją dokończyła. Bo w tym masz rację, że Reymont świetnie stworzył obraz polskiej wsi, opisy przyrody, które zazwyczaj mnie w książkach drażnią, tym razem wprowadzają w nostalgiczny nastrój. Co prawda nie mam takich wspomnień z wsią, chociaż na podkarpackiej wsi się wychowałam, ale to była wieś pod miastem, nowoczesna. A jednak odnajduje te zabobony wśród ludzi w pracy, ten sposób myślenia, to podejście do wiary. I masz rację, postacie stworzył świetne, wielowymiarowe, głębokie. Z jednej strony Jagnie współczuję, z drugiej momentami chce jej te modre, jarzące ślepia ( co za bogactwo języka!) wydrapać, a czasami żal mi jej, bo to młoda, naiwna, zmanipulowana dziewczyna. Gdyby jednak książka była krótsza to byłaby bardziej przystępna, bo jednak wymaga sporo czasu i zaangażowania, no ale cóż, nie jesteśmy w szkole, terminy klasówki nie gonią

Shivaa

Fajna książka, właśnie czytam 😉

Zaloguj się aby komentować

Ponieważ obserwuję ostatnio, że w naszej kawiarence nie Apollo nam natchnienie zsyła, ale raczej Posejdon na nas jakoś wpływa, to przedstawiam moją chałturę koniunkturalną w bitwie #nasonety właśnie w tym temacie. Oczywiście, jeśli ktoś się bardzo uprze, to można i ten wytwór zaklasyfikować do głównego nurtu naszej twórczości, bo ryby, choć węch mają słaby, to zapach jednak mocny. Oto proszę:

***

Sonet wędkarski

Tak nagle się to wszystko zaczęło.
Bo było tak: nad wodą czekanie
i moje w tejże wody otchłanie
tępe patrzenie. Werter? Romeo?

Raczej Santiago, jeśli już literackie dzieło
jakieś brać tutaj na porównanie.
Wtem: spławik pod wodę! O kurła! Jest branie!
Tak nagle się to wszystko zaczęło!

I walka mordercza, kiedyśmy z Rychem
co, jak Manolin, me siły liche
nad rzeką wspierał, bom prawie skonał.

Wędkę ciągniemy, zaparliśmy się nogami w ziemi
Sum to? Brzana? Szczupak? – król naszych strumieni?
A to płoć tylko. I jakaś skarlona.

***

Wytwór powyższy to sonet di risposta czyli odpowiedź na sonet di proposta zaproponowany przez koleżankę @moll w X (już!) edycji zawodów wędkarskich #nasonety w kawiarence #zafirewallem . Kiedy uprawiałem tę sztukę z gatunku #poezja (mam nadzieję), a przynajmniej #tworczoscwlasna (to na pewno), to olałem trochę zasady, bowiem słowo „dzieło” powtórzyłem za panem Tetmajerem. Zanim to zrobiłem, zapytałem o zgodę mojej przyjaciółki, licentia poetica jej miano, i ona taką zgodę wraziła. A że cenię ją dużo wyżej niż jakieś tam zasady, to niech będzie jak jest, bo tak właśnie ma być. W razie czego jurorkę trwającej właśnie edycji proszę z tego powodu o dyskwalifikację. Przynajmniej będę miał pewność, że nie wygram, a to zawsze ogromna zaleta.

EDIT: O kurła! Właśnie przeczytałem, że węch jest jednak najważniejszym rybim zmysłem. No cóż, licentia poetica, bo nie chce mi się tego wstępu pisać od nowa.
UmytaPacha

@George_Stark znowu cię w weekend nie było w naczteryrymach bandyto

Zaloguj się aby komentować

Tak to już niestety jest konkursach,
że wygrać musi ktoś.
Dziś to ja czynię honory
bo
Splash jest trochę chory,
no a @Moose to Łoś.

Dziś bawimy się tak:

rymy: cokolwiek – bierze – ktokolwiek – mierze
temat: hiszpańska inkwizycja

I, rzecz najważniejsza!, bawimy się dobrze, czego nam wszystkim życzę!

#naczteryrymy #zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
Statyczny_Stefek

Ot, powiedz cokolwiek,

Ksiądz każde słowo bierze

Potem spłonie ktokolwiek

Czy winny? W żadnej mierze.

moll

@CzosnkowySmok , @m-q zadacie dzisiejsze zadanie?

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Pan Jerzy
czyli ostatni slam w Gorzowie

***

Od Autora

Trochę z opóźnieniem, bo mało mam ostatnio przesrane, to i wena jakoś mnie opuściła, ale w końcu jest i on! A może nawet On, w całej swojej erosomańsko-ssącej osobie wraz z całą resztą zasranych towarzyszy! Oto przed Państwem Szanownem kolejny odcinek tego posranego poematu koniunkturalnego, pisanego ku Waszej uciesze i z Waszej inspiracji (oprócz tego co ukradłem od innych autorów; to się chyba w narzeczu marketingowym nazywa „inspiracja”?), próbując schlebiać waszym gustom skrzywionym. A może zakręconym, jak gówno w sedesie z półką?

Jakby nie było, oddaję oto w Wasze ekrany co poniżej i życzę miłego przy lekturze poematu zasranego.

Wasz Autor.

***

Spis treści

Księga I – Zwycięstwo
Księga II – Do Grecji!
Księga III – W Grecji
Księga IV – Nadal w Grecji
Księga V – Ciągle w Grecji
Księga VI – Jeszcze chwilę w Grecji, ale dłużej już w Nowej Soli
Księga VII – W nadodrzańskich lasach
Księga VIII – Pod czerwonym butem
Księga IX – Nadal pod czerwonym butem

***

Księga
Ciągle pod czerwonym butem

Męski romantyzm – Przepowiednia – Demoniczny Łoś – Narada

Gdy rano się obudził Jerzy pode płotem
z głową obolałą, zlany zimnym potem,
za Splashem się rozglądał, ale nie ma jego
no i rzecz też gorsza, bo hajsu wygranego
co to go miał w kieszeni, to też mu brakuje.
– Tyle było pieniędzy! – stratę opłakuje.
Na to Pacha przychodzi, mówi: – Ty łbie pusty!
Soku ci na kaca z kiszonej kapusty
przyniosłam. Nie płacz też już nad straconym sianem
co do Afryki odleciało z bocianem.
Nawet bez tych pieniędzy sobie radę damy.
Pamiętaj! Najważniejsze to, że siebie mamy!
A pieniądze? Przepadły! I cóż teraz zrobić?
Płakać po nich nie ma co, trzeba je zarobić.
Ja nawet zaczęłam działać w tym kierunku
i kupon już kupiłam: milion bowiem funtów
brytyjskich będzie do wygrania, w niedzielę.
A przecież, jeśli wygram, no to się podzielę.
Na te słowa Dżordż z łez otarł swoje gały
a sercem myśli takie mu się pomyślały:
– „Widać że Pacha bardzo kocha swego Dżordża
nawet bez tych straconych pieniędzy za Nobla;
i niejeden to może aż mu pozazdrościć
takiej kobiety, co żeni się z miłości,
(nawet ten Pachy lapsus wcale nic nie szkodzi:
kobieta, bardziej jednak to „za mąż wychodzi”)
nie z innych powodów, zwłaszcza dla mamony
i dlatego też Jerzy, ze swej przyszłej żony,
tak ogromnie się cieszy i wielce jest on rad,
że Pacha go kocha, mimo licznych jego wad.” –
i myśli też: – „Będzie to udane małżeństwo
bo przecież u Pachy od wad to też aż gęsto”.
Pomyślawszy tak, z okazji chcę skorzystać
i pytam się jej: – Pacha, dasz się dzisiaj przyssać?

Nie odpowiedziała, bo z kuchni, gdzie baba
@moll króluje, zapach jej do nas dobiegł; baba
pachnie intensywnie, lecz nie jak jakiś Janusz,
i też nie jak @moll pachnie, bo to baba ghanoush.
Bowiem wtedy właśnie z bakłażana racje
@moll nam postanowiła zrobić na kolację.
A gdy nos Pachy podrażniła oberżyna
ta fioletowieć na całej twarzy zaczyna!
Lecz inne atrakcje, niż te nam dobrze znane
nastąpiły. Tym razem to @moll ma przesrane:
Pasze czoło się marszczy, drgają płatki nosa!
I zła też jest okropnie! Zła jest tak jak osa!
I jedno, czego jej brak, to li tylko żądła;
mnie zaś żądło twardnieje: takiej jej pożądam!
Bo nie zachęca mnie tak ku niej do miłości
nic, jak ta jej uroczość, wówczas gdy się złości.
Ale nie użądlę jej tam, choćbym bardzo chciał,
bowiem naraz w morderczy Pacha wpada szał.
– Już ja babę przyrządzać oduczę tę panią! –
krzyczy i biegnie do kuchni. Ja: biegnę za nią.
Gdy jesteśmy od okna już metr albo cosik
to widzimy jak do ust @moll łyżkę unosi
i jak tylko pastę z oberżyny zjadła
to, tak jak w Grecji, znowu w trans zapadła;
(choć żaden jest z niej trans, czy też inny gender:
jak już ma bakłażan, to kładzie go w blender;
skąd ja to wiem? nie wiem, tylko tak słyszałem;
że Splash byłby na mnie zły, to sam nie sprawdzałem)
jak Pytia delficka, zaczyna Pasze wieszczyć
głosem, że ze strachu to idzie się aż zeszczyć:
– Nad morze wnet polecisz, ale nie nad Bałtyk
wybierzesz się ty bowiem niebawem do Jałty,
czyli nade Czarne, jak czasy te szalone
by tam właśnie zarazę pokonać czerwone
i kres położyć naszego narodu troskom
świat nasz wszak jest okrągły, niechże więc pod Moskwą
skończy się marsz na Berlin, co Stalin go zaczął,
choć to metafora wojskowej proweniencji
bo sprawę rozwiążesz w czasie konferencji.
I tylko pamiętaj: z Rooseveltem tam trzymaj
i Churchillem! Razem pokonacie Stalina!
I portret swój ty wtedy na słoniu zobaczysz,
jak książę Poniatowski, co ma go na klaczy.

Ktoś się mnie może zapytać: gdzie się podział Splash?
Łoś przydybał go w krzakach: – Czemu tutaj srasz? –
żekł do niego tam szybko, a bardzo bojowo –
Obrzarłeś się za bardzo? To trochę niezdrowo.
A że Łoś jest teraz Król Lasu Nieumarły,
Splashowi, rozkazem jego, tyłek podtarły
tam wampir, zombie, kościej i dwa szkieletory.
Lecz trupim zakaziły go jadem i chory
stał się, niespodziewanie i zupełnie nagle:
rogi jemu wyrosły i iskierki diable
jakieś w tych stoickich oczach zapłonęły
(a rogi, rzecz wyjaśniam, nie od @moll się wzięły;
bowiem koleżanka @moll to jest dobra żona,
na mężów cudzych wcale łasa nie jest ona).
I Splash wraca do zamku, krokiem jakby skocznym
w głowie jego rodzi się plan taki mroczny
że zamek to on przejmie, że niby jest Hrabia:
papiery rodowe już w myślach podrabia.
A Król Łoś tymczasem wrócił w leśne knieje.
Zwierzęta wsze w strachu! Jeżu! Tam się dzieje!
Wpierw wziął się za krecicę, później też wiewiórce
coś zrobił przy ogonie, przy piórze przepiórce,
a również i łanie, te samice jeleni,
wabił on tam ku sobie śpiewem swym syrenim
Ktoś spyta: – Skąd Łoś śpiewać umie, proszę pana?
– A musiał się nauczyć ode @DiscoKhan a!
I nie mówię już o tym, że także i owce
Król Łoś zmartwychwstały sprowadzał na manowce!
Co on tam komu zrobił, kto by to spamiętał!
Na śmierć wychędożył gospodarskie zwierzęta!
Myślą chłopy: – Czy to wilk grasuje tu jaki?
A to tylko @Moose je prowadza w krzaki.
Lub, innymi słowy, hodowlane dziewczyny
on, w celach zdrożnych prowadza w maliny.
Później, gdy już tam były, dla niego to banał,
najzwyczajniej w świecie: puszczał on w kanał,
choć samego siebie, nie, jak w przysłowiu, że je;
co ja chcę tutaj powiedzieć? Łoś już dobrze wie!
Lecz najbardziej ze wszystkich Łosia bał się zając
korek od szampana z bólem wspominając.
Wracając do Splasha, bo to o nim być miało:
jak wiemy, przemienione było jego ciało
iskierki miał w oczach i rogi na głowie
a na palec założył pierścień z łosiowej
kości. I miast stoikiem, to został Nazgulem,
a całe jego ciało przepełnione bólem!
Tak urządził go Łoś, choć to nie jego wina
@Moose był sterowany bowiem przez Stalina.

A tymczasem na zamku właśnie trwa narada
bo Pacha ze swej misji ogromnie jest rada:
– Misję mam tajną! – mówi – Ocalenia świata! –
i z tego powodu puszy się jak wata.
I tą-że swoją misją tak się radowała
że z tej radości w majty się zesrała.
Tworzymy więc jeszcze lepiej dobraną parę
bo i ja od dłuższego czasu, przez ksiąg parę,
mam gacie obesrane, co wiszą jak torba:
pamiętacie co było, gdy zjawił się Zorba?
I tak się zdarzeniami zaaferowałem
że aż majtów na czyste zmienić zapomniałem.
A @moll na to: – Ależ bije Fantastyczny Blask
od cię Pacho! To że nas ocalisz, ja za fakt
już uznaję. I czuję od ciebie of change wind,
Będziesz naszą bohaterką, jak mag Rincewind
(lecz niech czytelnik wie to z poematu kart,
że żaden nie był to wind, lecz zwykły tylko fart)
co to dzięki panu Pratchettowi Terremu
on w książce zapobiegł wydarzeniu złemu
bo uchronił tam świat przed śmiercionośną jazdą
na kursie kolizyjnym ze czerwoną gwiazdą!
Naradę tę przerwało pewne wydarzenie:
było nim nagłe Splasha do izby wkroczenie.
I powiało zgnilizną, no i siarką trochę,
kąśliwie @moll się na to odzywa: – O! Proszę!
To mąż mój postanowił jak gdyby nic wrócić!
Wiesz, mój Splashu kochany, ja nie chcę się kłócić
i nie pytam gdzie byłeś… Ej, Splash! Pokaż rączkę!
Czemu masz pierścień z kości, a nie obrączkę?!
I czemu masz na głowie takie wielkie rogi?!
Wszak ja tylko przed tobą swe rozkładam nogi.
A Splash nic nie mówi, lecz dalej zieje siarką
i oczami nas wierci jakoby wiertarką
i pochyla swe czoło: zaraz nas ubodzie!
Wtem twarz jego syczy, cała mokra w wodzie,
którą to @moll na męża swojego wylała
z garnka, co to w rękach go tam trzymała.
I mówi, choć, z racji trzęsącej się brody
troszeczkę niewyraźnie: – Odeszły mi wody!
A Pacha ją pyta: – Ja wiem, że dobrze chciałaś
ale dlaczego ty Splasha wrzątkiem oblałaś?
@moll na to zapytanie się uspokoiła
i tak rzekła: – Nie wrzątkiem. Woda zimna była.
Do gotowania ją z kościoła czerpałam
bo w Odrze jest zatruta i trochę się bałam.
Pojęliśmy wtedy, że stoik nasz kochany,
tak jak Łoś, przez Stalina został opętany.
Z tej racji strach wszystkich obleciał nas równo
tym bardziej, że miast siarki, pachnie teraz gówno
bowiem wody @moll Splasha tak mocno paliły
że z tego wszystkiego zwieracze puściły.
Śmierdziało tak okropnie, więc nie wina nasza
że zamknąć w piwnicy musieliśmy Splasha.

***

Posłowie

Czasami mam wrażenie, że świat naprawdę sprzyja poetom, bo żadna to licentia poetica, i pan Pratchett w Blasku fantastycznym naprawdę pisał o złowróżebnej czerwonej gwieździe. To fajna zabawa, jeśli szuka się jakiegoś cytatu i okazuje się, że on tak kapitalnie pasuje do tego co się powypisywało. Z tego zrządzenia losu w tej księdze chyba ucieszyłem się najbardziej. Możecie to zmienić, wypisując pod poematem komplementy (jeśli na nie zasłużyłem) lub pochlebstwa (jeśli na komplementy nie zasłużyłem). Dziękuję za uwagę i do zobaczenia w Księdze XI!

***

Stopka redakcyjna

Oficyna Wydawnicza Kawiarnia #zafirewallem
Internet, 2024

@George_Stark , 2024
Redakcja: @George_Stark
Korekta: @George_Stark

#tworczoscwlasna #poezja
moll

@George_Stark Morze Czarne, czerwona gwiazda i bakłażan xD w ogóle na pastę to mi smaka narobiłeś, muszę spróbować coś takiego zrobić

splash545

W końcu wyszedł!

Brzydka ta moja przemiana, ale i tak odcinek wspaniały


A i najważniejsze

Liczba srań: 3

UmytaPacha

podziękowania dla OPa

Zaloguj się aby komentować

Pan Piotr Bukartyk, jeden z moich ulubionych układaczy słów do rymu, napisał kiedyś takie słowa: bo kiedy patrzy się wstecz, to jednak ważne by mieć kogoś kto byłby winien naszych win. No i trochę mnie to zainspirowało i tak zastanowiłem się, kto jest winny wszystkiemu złemu, co dzieje się na świecie i akurat, zrządzeniem pewnie losu, mijał mnie na ulicy jakiś pan w chałacie. Niebiosa same odpowiedź mi zesłały. No to napisałem i dedykuję:

braciom pejsatym,
co odziani w chałaty
światem jednak rządzić nie mogą.
Niech i oni zrzucać winę
też mają na kogo.

***

Antygoja

Kto za wszystkim stoi? Ano stoją goje!;
ci, którzy światem rządzą poza naszą miedzą.
Jak do tego doszło? Tego to nawet najstarsi rabini nie wiedzą.
Za to ja wiem swoje. A wiem to, że nie ja tam stoję.

Utarło się tak w świecie, że za winy swoje
odpowiedzialności ludzie ponieść nie uredzą.
Żyda ofiarnego potrzebują! Jakiegoś parcha, te gnoje,
żeby żyć dalej mogli sobie ze spokojem.

Znieść tego nie może ma pejsata głowa
że dzień w dzień i że na każdym jednym kroku,
i że ciągle na nowo, i ciągle od nowa

jak konie nas traktują, co za krztę obroku
(albo za garść szekli), potulnie, jak krowa,
winy ich będziem przyjmować, jak zsyp śmieci w bloku.

***

To jest moja pierwsza (a być może, i nawet prawdopodobnie, nie ostatnia) odpowiedź, czyli di risposta do zaproponowanego przez koleżankę @KatieWee sonetu di proposta w konkursie #nasonety w kawiarence #zafirewallem. No i jeszcze dwa tagi, których nie chce mi się wplatać w tekst, czyli: #poezja i #tworczoscwlasna.

A, tylko teraz zauważyłem, że jest niezgodna z zasadami (chodzi o ten wers: Żyda ofiarnego potrzebują! Jakiegoś parcha, te gnoje), ale podoba mi się tak, jak jest, a poza tym nie chce mi się już dziś myśleć, więc niech zostanie tak i będzie poza konkursem. Będę miał też motywację żeby napisać jeszcze coś innego.

Zaloguj się aby komentować

Tutaj już bez komentarza dotyczącego treści, bo ten był poprzednio. Nawet miałem zamiar te dwa wytwory opublikować w jednym wpisie, ale jak pomyślałem, że koleżanka @moll ma liczyć, to zmieniłem zdanie. Niech się dziewczyna uczy, wszak trening czyni mistrza! @moll , taki tip: jak Ci braknie palców, to możesz pożyczyć od dużego Mola, ewentualnie od małych Moli. No i każde z Was ma jeszcze stopy!

Oto efekt numer dwa:

***

Lew i lwica

Ale mam ochotę na ciebie teraz już się rzucić;
i tobie i sobie sprawić trochę przyjemności.
Wieczór miły minął i on już nie wróci
a teraz jestem ciekaw czym noc nas ugości.

W świetle świecy tak przyjemnie widzieć twoje wdzięki
i już gorącą wieje miłości zawieruchą.
My: spleceni gdzieś między kołdrą a poduchą;
za to, że ze mną tu jesteś, co dzień składam dzięki.

Bywało nam różnie, lecz zawsześmy siebie nawzajem chcieli;
choć nieraz ze skręconym z nerwów wzajemnych żołądkiem
byłem i ciągle jestem pewien, że nic nie jest w stanie nas podzielić,

nawet po tylu latach. Bo odkąd byliśmy chłopcem i podlotkiem,
wciąż my: szczęśliwi kochankowie, którzy ciągle mogą
budzić się obok siebie i cieszyć się sobą.

***

#nasonety #zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna

***

– Aleosochodzi?
– A o to, że jest to pewien eksperyment, który przyszedł mi do głowy przy pisaniu tego wiersza . A druga część tryptyku tutaj .
Piechur

Trzy twarze Georga:

Zaloguj się aby komentować

Kosztem snu, ale było warto, bo pomysł na to, żeby napisać tryptyk wydał mi się całkiem fajny. Pasjonują mnie cały czas, i chyba (mam nadzieję) już zawsze będą pasjonować słowa, a w tym przypadku ta próba sprawdzenia jak może skończyć się historia, zaczynająca się zawsze tak samo, kiedy w pewnym momencie wprowadzi się jednym wersem zupełnie inny nastrój. Jak mi się to udało? Nie mam pojęcia. Publikuję to na gorąco, zaraz po napisaniu. Do tych trzech wierszy pewnie wrócę za jakiś czas i wtedy sobie odpowiem na to pytanie. Ale bawiłem się dobrze.

Aha, ani w jednym, ani w drugim nie hamowałem w żaden sposób wyobraźni, a tylko pozwoliłem jej podryfować w nadanym kierunku. Oto efekt numer jeden:

***

Lew, król sypialni

Ale mam ochotę na ciebie teraz już się rzucić;
i tobie i sobie sprawić trochę przyjemności.
Wieczór miły minął i on już nie wróci
a teraz jestem ciekaw czym noc nas ugości.

W świetle świecy tak przyjemnie widzieć twoje wdzięki…
I rzucam ci ostro: – Zara bede cie ruchoł!
Jesteś moją własnością, mą prywatną suką.
Co się patrzysz głupio?! No weź go do ręki!

Wiesz z iloma musisz się mną dzielić?
Myślisz, że gdzie chodzę każdym po robocie piątkiem?
To ja mam tak, jak inni pewnie mieć by chcieli.
Wśród wszystkich mężczyzn ja jestem wyjątkiem!

A ty nieśmiałym szeptem cedzisz każde słowo:
– Dziękuję panie. A jeśli sobie życzysz, to zrobię ci głową.

***

#nasonety #zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna

***

– Aleosochodzi?
– A o to, że jest to pewien eksperyment, który przyszedł mi do głowy przy pisaniu tego wiersza .
moll

@George_Stark #chwastydzordzowskie

Zaloguj się aby komentować

Odczuwam niepokojący spadek poziomu erosomaństwa w naszej twórczości, więc postanowiłem (he! he!) wziąć sprawy we swoje ręce i sytuację uratować. Oto proszę:

***

Kotek

Ale mam ochotę na ciebie teraz już się rzucić;
i tobie i sobie sprawić trochę przyjemności.
Wieczór miły minął i on już nie wróci
a teraz jestem ciekaw czym noc nas ugości.

W świetle świecy tak przyjemnie widzieć twoje wdzięki
i już gorącą wieje miłości zawieruchą.
My, spleceni gdzieś między kołdrą a poduchą…
nie trwało to długo, im zrobił się miękki.

Nie masz mi tego za złe, wciąż się do mnie kleisz,
choć nadziei na dziś już nie ma, wnioskując z rozsądkiem.
I mówię: – Może gdy się wyśpię? Jutro, przy niedzieli?

Ty na to: – Nie jesteś, jak mówiłeś, lwem, ale jesteś kotkiem.
Więc mruczę: – Przepraszam za tę noc, we wrażenia ubogą
ale wiesz, w pewnym wieku panowie, choć bardzo chcą, to jednak nie mogą.

***

W ogóle ten wytwór, w odróżnieniu od poprzedniego, to akurat mi się podoba. Podoba mi się w nim to, że udało mi się mimo wszystko opanować, bo w miejsce wersu i już gorącą wieje miłości zawieruchą pierwsze co przyszło mi do głowy to było: zara bede cie ruchoł (choć, być może, jeśli tylko znajdę czas, to sprawdzę co stanie się dalej, jeśli jednak wstawię go w to miejsce?). Podoba mi się też to, i to jest druga opcja otwarta, że jeśli by po wersie: My, spleceni gdzieś między kołdrą a poduchą… nie przejść do mało jednak chlubnych szczegółów fizjologicznych, to całkiem zgrabny erotyk (erotyk, czyli wiersz o miłości, w odróżnieniu od świntuszenia, czyli wiersza o seksie) mógłby z tego wyjść. Jest pole do eksperymentów, a i ciekawość tych eksperymentów także jest. Może się uda.

Ten wierszcz powyższy to moja kolejna odpowiedź, czyli di risposta, na wiersz di proposta od koleżanki @moll (ładny wybrała, to niech teraz cierpi za karę i liczy, aż jej palców zabraknie) w konkursie #nasonety w kawiarni #zafirewallem . No i jeszcze #tworczoscwlasna a czasami to nawet i #poezja .
Piechur

Pięknie nam tu ejakulowałeś erosomańską twórczością panie Stark, ale proszę teraz posprzątać, inni klienci już czekają

Statyczny_Stefek

@George_Stark czyli, streszczając:


Droga, nim świt nas zastanie,

Noc wypełnijmy kochaniem!

Kpiący głos brzmi:

"Ach, cały Ty -

- pięć minut. W tym rozbieranie."

splash545

zara bede cie ruchoł

Brzmi bardziej elegancko

Zaloguj się aby komentować

Jedną z postaci literackich, pierwszą z nich właściwie, które bardzo mocno na mnie wpłynęły i skrzywiły moje postrzeganie świata na tyle mocno, że za nic nie potrafię się czasami w nim odnaleźć, był Włóczykij z Muminków. To właśnie o nim zdarzyło mi się napisać ten wytwór, który niech będzie sonetem di risposta, tą odpowiedzią daną samemu panu Szekspirowi w pojedynku zaaranżowanym przez koleżankę @moll , która to od tego właśnie mistrza zaczerpnęła utwór di proposta w tej edycji konkursu #nasonety .

***

O Włóczykiju

Zastanawiam się czasem czy on kiedyś jeszcze wróci,
czy przyjdzie siąść przy stole, tak jak dawniej, w gości,
czy swoje obecne życie choć na chwilę porzuci
czy może już do końca zgubił się w wolności?

Pamiętam tak dokładnie dotyk jego ręki
nim odszedł raz ostatni, gdy, z początku zimy pluchą,
drzwi naszego domu, aż do wiosny, zamknęły się głucho.

A tu kolejna już wiosna. Znów słyszę harmonijki dźwięki:
serce drga, a nogi same rwą by pognać tą drogą ku kniei
Natychmiast, na skróty, przez łąki!
nad strumyk, gdzie na moście razem żeśmy siedzieli.

Siedzę tam teraz. Nie sam: z Małą Mi, Migotkiem.
I czekamy. Wiemy, że wolność to i to, że jakąkolwiek drogą
nie odeszli by nasi przyjaciele, zawsze wrócić mogą.

***

Trochę mnie samemu się ten wytwór nie podoba i uważam, że nie jest do końca dopracowany. No ale, ostatnio brak mi głównego motywatora do pisania, czyli nadmiaru wolnego czasu, a i wena zdradliwa pokazuje swoje drugie oblicze, czyli jakoś jej nie ma.

Przede wszystkim nagiąłem trochę to, co podpowiadało mi to moje koślawe poczucie rytmu do zasad konkursu, bo gdyby nie zasady sonetowe (które i tak olałem, stosując nieklasyczny układ wersów, ale przynajmniej nie olałem do końca), to wersyfikowałbym ten tekst trochę inaczej. Myślę, że lepiej by się go wtedy czytało. Tyle chyba z tłumaczenia się na zapas. Dziękuję za uwagę.

#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
DeGeneracja

@George_Stark Z Migotką chyba a nie "Migotkiem"

Zaloguj się aby komentować

Drodzy układacze do cudzych rymów i tematów (czy można Was już zecerami nazywać?; można, wszak licentia poetica!). Poniżej to, co ustaliliśmy konspiracyjnie naradzając się we trójkę!

Zadanie na dziś:

rymy: karzeł – słonie – diabeł – fanfaronie
temat: marchewkowe pole

Miłej zabawy i wielu inicjatyw prywatnych w komentarzach, które z tej zabawy wynikają, bo są fantastyczne!

#zafirewallem #naczteryrymy #poezja #tworczoscwlasna
Magister_Ludi

Chciał urosnąć, więc pole marchewek zjadł karzeł

Nici z tego, jedynie kupy wyszły mu z tego słonie

Podciera dupe, wkurwiony jak sam diabeł

"Od marchewek się rośnie" nagadały mu głupie fanfaronie

splash545

Mówili, że wzrost miał niewielki, jak karzeł.

Lecz gdyby tylko w swej armii miał słonie,

Świat cały by podbił, bo taktyki był diabeł.

Poległ nie na polu, a na wyspie w domu. Żegnaj fanfaronie!


***


Ten pierwszy wiersz co napisałem tak mi się nie podobał, że aż spać nie mogłem i musiałem napisać inny xd

Zaloguj się aby komentować

No to proszę co zapowiadałem. Temat przeciorany w literaturze do granic możliwości, każdy już chyba pisał o łobuzie, który zmienił się pod wpływem miłości, więc postanowiłem te granice możliwości przekroczyć i również włączyć go do swojego repertuaru. Aha, i, jak to łobuz, olałem sobie zasady w dwóch ostatnich wersach. Naprawdę chciałem, ale nie dałem rady i zrobiłem po swojemu. Tak jak ta miłość, która wymknęła się w tym wytworze wszelkim ograniczeniom, też sobie nic nie robiła ze zdania innych i ich zasad, i tym właśnie wygrała. Obym tylko ja nie wygrał w podobny sposób tej edycji konkursu!

Proszę:

***

Łobuz kocha mocniej

A śmiali się ze mnie koledzy, gdym pierwszy
z nas panem zostawał młodym.
Mówili: „Włoży ci baba okowy
ze złota na palec serdeczny.”

I, tak jak w dobrym dramacie, był też i konflikt rodowy:
rodzice, od kumpli nielepsi,
jak refren zbyt długiej pieśni,
mówili: „Wybij ją sobie z głowy”

I przeciw nam cała też była ulica:
„On przecież po przejściach, a ona? Jak czysta jest tablica”
Stanąłem przeciwko wszystkim i teraz, radością zasłużoną,

po latach nadal się cieszę, że ona jest moją żoną
Bo nie masz na świecie wartości
co by się równać mogła miłości.

***

To jest kolejny mój, chyba niekonkursowy tym razem, wytwór w zabawie #nasonety w kawiarni #zafirewallem .
A utwór di proposta, na który odpowiadam znajduje się tutaj .

#poezja #tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

Dobrze, ja nie będę się zbytnio tłumaczył, ale trochę schlebiam gustom (czyli chałtura), bo @splash545 prosił Boga o myśli zdrożne, nie dostał, to ja w zastępstwie, z dobrego serca chłopu podrzucam - pozdrów żonę. Trochę cały czas zachwyca mnie też ten kapitalny utwór koleżanki @moll , który, choć zaczyna się magicznym słowem "seks", wcale nie jest erosomański. No i też spróbowałem być przewrotny, ale inaczej niż mi to wmawiacie, że jestem i zrobiłem dokładnie odwrotnie niż dotychczas. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jak wyszło? Nie mnie to oceniać. Ale proszę:

***

Radość z tego co nastąpi w wyniku innych radości, ale lekko podlana jednak strachem i wątpliwościami, bo to pierwszy raz przecież

– A dziś bawimy się, żeś Conan waleczny,
bo cieszy mnie, że krzepy to ty masz jak i byczek młody.
Gorąca jestem, choć dopiero spod zimnej co wyszłam ja wody
by skórę jędrną utrzymać, ten ubiór dla ciebie najlepszy.

Czasami było na łonie przyrody:
w krzakach, na szybko, wśród leszczyn,
kiedy to na spacerze się mieliśmy tylko przewietrzyć.
Takimi to – między innymi – bliskość budowaliśmy sposoby.

Bo czasem też było spokojnie, li tylko, co lico do lica
bo bliskość, również i ta w ubraniach, to też mnie z nią zachwyca.
Tak właśnie wieczory spędzałem we dwójkę, z mą żoną.

Bać się zacząłem wtedy, gdy do szpitala ją odwożono.
Boję się i teraz, gdy czekam na wyjście położnej.
Fakt, było wtedy namiętnie. Mogło też być ostrożniej.

***

To jest kolejny mój chyba konkursowy wytwór w zabawie #nasonety w kawiarni #zafirewallem .
A utwór di proposta, na który odpowiadam znajduje się tutaj .

#tworczoscwlasna #poezja
splash545

Jeśli chodzi o zastępstwo Boga, to dajesz radę

Sonet fajny, choć jednak mało zdrożny

Zaloguj się aby komentować

Kolega @splash545 zażyczył sobie ode mnie (nie wnikam dlaczego) wiersz di risposta o tematyce erosmońskiej. Ponieważ i kolegę lubię, a i pisać to nawet jeszcze bardziej, to oto i proszę:

Rozpacz z powodu utraty jajek

Na ulicy Krowiej był kiedyś bar mleczny
gdzie studenci biedni dzień w dzień swoje głody
zaspokajali po zgłębianiu nauk na temat przyrody.
Później, w wyniku kur strajku, był kryzys jajeczny
i dlatego kucharki z osolonej wody
ten pokarm wyciągały, co bezużyteczny:
po nim chłop sił nie miał, aby być niegrzecznym.

Cóż mi z tego, że panna przede mną uniesie spódnicę?;
cóż mi z tego, że nawet tu czy tam ją chwycę?;
cóż mi z tego, że mówi mi: „zajmij się mną, jak żoną”?
kiedy to potencję moją mam uśpioną?
Cóż mi z tego, że zachowuje się ona coraz to i zdrożniej?
Kiedy, bez jajek, to na nic mi to, co kryją me spodnie!

***

Ten wiersz powyżej to również odpowiedź (kolejna już moja – sam ze sobą póki co rywalizuję), czyli di risposta, na zadany wiersz di proposta w kolejnej edycji naszej zabawy #nasonety

#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
splash545

Widać od razu, że tematyka, w której się czujesz jak ryba w wodzie, albo szambonurek w gównie

Zaloguj się aby komentować

Ponieważ prawdziwa sztuka – jak wiadomo, a przynajmniej jak w szkole romantycznej uczą – bierze się z cierpienia, no to napisałem o cierpieniach niemłodego już mężczyzny, którego imię w wytworze nie pada, więc niewykluczone że brzmi ono nawet i Werter. Oto proszę:

Lewa ósemka

Ząb mnie coś rozbolał. Chyba jest on mleczny?:
bo ósemki to raz tylko, gdy człek już niemłody
wyżynają mu się z żuchwy, z tejże kości brody.
I jeszcze miejsca tam nie ma, bo zgryz mój kaleczny:
jedynki, siekacze dolne, krzywo biorą przody
a ten kieł mój lewy, dotąd tak waleczny,
w poziom się pokłada, tak jakby poległszy!;
ból próbuję gasić łykiem zimnej wody.

A cierpienie me widać, bo na zewnątrz, z lica,
opuchłem, tak jakby mnie hakiem trafiła suwnica.
Wśród przyjaciół moich radą pomóc mi dążono:
– „Pozwól, żeby tę ósemkę to ci wydrążono!” –
tak mówili, wysyłając mnie do pomocy stomatologicznej.
Za późno już teraz, teraz mi trzeba chirurgii. Ortodontycznej.

***

Powyższy wytwór jest moją pierwszą (i – znając mnie – nie ostatnią) odpowiedzią di risposta na konkursowy sonet di proposta w kolejnej już edycji zabawy #nasonety .

#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
Piechur

Człowiek maszyna Jak Ty to robisz? Chyba w każdej edycji jako pierwszy odpowiadasz na proposty i to w jaki sposób

Zaloguj się aby komentować

Pan Jerzy
czyli ostatni slam w Gorzowie

***

Od Autora

Drodzy Czytelnicy, wierni i niewierni!

Jest już po północy, a więc kolejna już sobota, czyli zaczyna się kolejny już weekend, więc – jak być może niektórzy się już przyzwyczaili – oto ma miejsce kolejna premiera kolejnej księgi przygód pana Jerzego i jego wesołej gromadki obesranych towarzyszy! Przed tym przyzwyczajaniem się zbytnim ostrzegam jednak, a to dlatego że ta dzisiejsza, kolejna już księga oznaczona jest kolejnym już numerem, czyli numerem dziewiątym (z dwunastu) co oznacza, że powoli, ale nieubłaganie, zbliżamy się do końca tej opowieści wyciągniętej z jelit treści. Nadejdzie, całkiem już niedługo, taki kolejny weekend, w którym to Pan Jerzy nie ukaże się po raz pierwszy po to, żeby w kolejne weekendy również się nie ukazać.

Żeby Was trochę przygotować na to smutne wydarzenie jakim – być może – będzie pożegnanie z naszym zasranym bohaterem, napiszę co nieco o pożegnaniu mniej oczywistym, które to ma miejsce już dziś. Dziewiąta księga bowiem jest to księga smutna: żegnamy się w niej z literą „V” (z łaciny: „pięć”), która to w numeracji ksiąg towarzyszyła nam przez ostatnich pięć (nomen-omen) odcinków, a więc zdążyliśmy się z nią już dość mocno zżyć. Cóż jednak zrobić: dura lex, sed lex. A prawa matematyczne to już w ogóle są tak dura jak szkło duralex i z nimi nie ma absolutnie żadnej dyskusji. Trochę tak jak z Pachą. Żegnamy cię więc, litero "V", przyjaciółko nasza, która towarzyszyłaś nam przez ostatnich pięć ksiąg. Żegnamy w zadumie; żegnamy bezpowrotnie, bo do księgi dwunastej już się nie pojawisz; żegnamy cię tak, jak żegnaliśmy Łosia… Wróć! Akurat tak jak Łosia to nie, bo...
No ale, o tym to już w treści poematu.

Znów, na wszelki wypadek, gdybyście Wy tego nie zrobili, na wstępie pochwalę się sam. Znów jestem z wielu rzeczy w tej księdze dumny, ale najbardziej to chyba z jej zakończenia. Choć zastanawiam się, dlaczego nie przyszedł mi ten pomysł do głowy wcześniej, kiedy to już od dawna przecież rabuję tego biednego pana Mickiewicza martwego, jak jakaś hiena cmentarna, z niemal wszystkiego co on tam w życiu swoim naprodukował? A i przy okazji, dlaczego by czegoś i od pana Słowackiego nie ukraść? No ale: pewnie wiele genialnych rozwiązań fabularnych, jakie mógłbym zastosować w tym rzadkim poemacie przyjdzie mi jeszcze do głowy (być może pod prysznicem nawet) akurat zaraz po tym, jak już skończę go pisać. Takie życie: Każda książka jest porażką, jak to powtarza pan Andrzej Stasiuk.

Miłej lektury!

Wasz Autor.

***

Spis treści

Księga I – Zwycięstwo
Księga II – Do Grecji!
Księga III – W Grecji
Księga IV – Nadal w Grecji
Księga V – Ciągle w Grecji
Księga VI – Jeszcze chwilę w Grecji, ale dłużej już w Nowej Soli
Księga VII – W nadodrzańskich lasach
Księga VIII – Pod czerwonym butem

***

Księga IX
Nadal pod czerwonym butem

Babskie krzyki – gŁOŚny powrót – Niespodzianka – Przeminęło z boćkiem – Dobra nowina

By nas zrusyfikować, metodą radziecką,
Stalin w Watykanie stworzył _супер_-dziecko:
od nas wszystkich jest większe, jak słoń ono duże
mądre, grzeczne, posłuszne, o czerwonej skórze:
Wania z Watykanu! – co przez nasze mamy
w młodości za przykład on był nam stawiany.
A Pacha już nań inkszą taktykę obiera:
grać w Red Alert goni nas do komputera.
Lecz uległa ona też tej propagandzie
bo, po każdej rzekomej mej winie, przy grandzie
którą mi robi, do mnie zwraca się w krzyku:
– Czemu ty nie jesteś jak homo sovieticus?!
Lecz ja się jej nie daję, cały czas się bronię:
– Czy nie widzisz, kochana, że i ja czerwone,
jak cegła, barwy na mojej twarzy przybieram
zawsze gdy na przyssanie do cię mi się zbiera?
Ale: co z tego?; wygaszasz mnie w końcu,
tak jak to wygasili marteny na Śląsku.
Pacha: sfioletowiała; wygodnie wybrnęła
i do lasu pobiegła, minować zaczęła.
Lecz nie dało się darcia babskiego uniknąć
bo za słuszne na Splasha @moll uznała krzyknąć:
– To nie jest do picia, to do leżakowania! –
gdy se Splash z piwniczki browar wziął do chlania.
Dalej w takie słowa ona się odzywa:
– Poza tym, mój kochany, nie pij lepiej piwa
bowiem przeszkadza mi jego zapach chmielowy
i do obory spać pójdziesz, tak jak i krowy,
bo jak tym piwem zaraz zaczniesz tutaj zionąć
nie wiem gdzie spać będziesz; na pewno nie z żoną.
Splash na to po stoicku opanował nerwy,
pomyślał że małżeństwu jego chwila przerwy
raczej nie zaszkodzi. Korzystając z czasu
ode żony wolnego, udał się do lasu
na samotny spacer. I ruszył krokiem żywem
z, za swoją pazuchą, zakitranym piwem.

W lesie echem taka niosła się pogłoska:
Stalin papieżem przez manipulację został!
Jako znak protestu, w martwej swej osobie,
Łoś to aż przewracać zaczął się w swym grobie.
Nad mogiłę jego dotarł @splash545
bo, po stoicku, nad śmiercią podumać miał chęć.
Ale, nim podumał, but wyczyścił sobie
bo go po drodze Pachy przyjacielski ogień
dosięgnął. Z miną smutną te swoje rany
wylizał: oto Splash znów nie jest obesrany!
– „Jeślim nie obesrany, mógłbym królem zostać
trzeba tylko pomyśleć jak by zamek dostać
od Pachy” – takie to prowadził rozważanie
aż wzrok jego nie spoczął na Łosia kurhanie:
tam, gdzie ubita była wczoraj jeszcze ziemia,
dziura w ziemi zieje. W dziurze ciała nie ma!
Zaburzyło to Splasha świata pojmowanie:
miało wszak być po śmierci wieczne spoczywanie
a tutaj – świadczą o tym te leśne wykroty –
że śmierć to nie jest koniec. Znowu do roboty!
I pobiegł Spalsh do zamku, niemal oszalały,
i krzyczał on po drodze: – Łoś jest zmartwychwstały!
A gdy tak sobie wracał, to znów tam po drodze
paszym on friendly fire oberwał po nodze.
Nie mogliśmy w wieści te uwierzyć mroczne
więc przekonać poszliśmy wszyscy się naocznie
czy z tym ciałem Łosia, co leży wśród knieje
rzeczywiście się jakaś nekromancja dzieje.
I tylko Pacha nasz marsz trochę opóźniała
bo po drodze dwa razy ona się wysrała.
Lecz i ja sam też troszeczkę opóźniłem nas
bowiem też srałem po drodze. Ale tylko raz.
Potwierdziła się nam ta Splashowa nowina
bowiem w grobie Łosia Łosia wcale ni ma!
A gdy tak pospołu staliśmy nad kurhanem
dźwięk się rozległ złowieszczy: jakby ktoś szampanem
powrót swój z zaświatów świętował na łące,
do tego – o zgrozo! – nawet i z zającem!

Wróciliśmy do zamku, omówić tam potem
jak poradzić sobie z tym naszym kłopotem.
Później było na targu starych bab gadanie
iże przy Powroźniczej zjawili się Bramie,
a byli to, fakt ten sam zaświadczam uczciwie,
ci panowie: @Piechur oraz @plemnik_w_piwie .
Szli pieszo, konie za uzdę prowadząc sobie;
kule mieli se sobą: srebrne i stalowe.
A gdy przed Pachą, panią na zamku, stawali
swoje oni usługi jej oferowali:
– Wielmożna pani! Jeśli byście tego chcieli
my możemy wam łosia ponownie zastrzelić,
srebrną kulą; stalową musimy zatrzymać,
bowiem przeznaczona jest ona dla Stalina.
Później, w serce Łosia: kołek osikany,
by już nigdy nie został zreanimowany.
I tanio! Za przysługę tylko nam oddacie
to, co już macie, ale się nie spodziewacie.
I Pacha się zgadza. Wie, że stuprocentową
metodą antykoncepcyjną to jest płciową
wstrzemięźliwość zachować: nie ma rozmnażania
kiedy się nie dopuści chłopa do przyssania.
Lecz na te słowa to @moll jakoś tak nerwowo
zareagowała: po Hellenę jabłkową
sięgła i łyk ogromy pociągnęła chciwie.
– Splash! No jasna cholera! Chyba coś o piwie
mężu ty mój wyrodny, to ci dziś mówiłam!
A teraz ja przez ciebie piwa się napiłam!
Na to Splash tak jej odrzekł: – Moja droga żono,
sama zapachem piwa będziesz teraz zionąć!
Czy z tego powodu pójdziesz spać na dworze?
A, jeśli zacznie padać, pod mostem być może?
Nie umie @moll odeprzeć tej racji stoika
a więc, babskim sposobem, przechodzi do krzyka:
– Powiedzieć o tym wcześniej nie umiałam zdążyć:
widzisz, tak się składa, że ja jestem w ciąży!
Splash zbladł na tę wieść, nagle poczuł on się chory,
barwę twarz cała jego przybrała ivory,
zaś wojownicy ucieszyli się niezmiernie:
do usypiania dziecko będą mieć kolejne.
A ja pytam Pachę, z uśmiechem uroczym:
– Jeżeli niespodzianki, to i pierwszej nocy
powinniśmy rozważyć prawa stosowanie,
jeśli ty pozwolić mi nie chcesz na przyssanie.
Pacha na to spojrzenie złowrogie mi rzuca
i hitlerowskim gestem na zewnątrz wyrzuca.
– Dobrze – mówię na to – chodźże ze mną i ty, Splash
ale zabierz ze sobą to, co tam sobie chlasz.

We dwóch pod płotem zamku usiedliśmy razem
sącząc z butelczyn gorzkie piwo z gazem.
– Dżordż, kumplu – zaczyna Splash – mówiąc między nami
to trochę jest ciężko chłopom żyć z babami.
Taką prawdę życiową tutaj ci wyłożę,
że z babą to jest źle, lecz bez baby gorzej.
Ja filozofuję, zalany już w trupa:
– Jak się nie odwrócisz, zawsze z tyłu dupa.
To ostatnie @moll wyznanie nauczyło mnie:
nie przyssać się to niedobrze; przyssać się, też źle.
I z pewnością dodać coś mądrego chciałem
ale mnie tam zmroczyło: już pijany spałem.
A tymczasem, kiedy już zachodziło słońce
bociek-doręczyciel wylądował na łące
bo boćki na wieść o ciąży to rozpoznają
gdzie i komu dzieciaka wkrótce przynieść mają.
A że ten akurat to był kanalia podła
po pijaku z kieszeni mój hajs za Nobla,
co se go tam trzymałem, podstępnie zrabował
i do Afryki odleciał, tam gdzieś się schował.
@moll wtedy w zamku Pasze się użalała:
– Ja biedna! Dziecko wiedźmakom będę musiała
oddać! Niedoczekanie! Co ja ja teraz zrobię?!
Wiem! Niech tatuś pomyśli o jakimś sposobie!
Lecz: gdzie on?! Pacho, czy może ty odpowiedź znasz,
gdzie się nam podziały chłopy: twój Dżordż i mój Spash?
Pacha na to: – Splash, nie wiem, gdzieś tam sobie poszedł
ale Dżordż, pijany, to śpi se pode płotem.
Chłop mój nie dość, że postanowił dziś się upić,
to i jeszcze, pierdoła, ptaku dał się złupić.

W kraju tymczasem sytuacja napięta
jak pod koniec miesiąca, gdy się kończy renta;
kraj ten nasz przepadł, jak pieniądze z komunii,
bo prezydent z rządem uciekł do Rumunii.
I tenże kraj nasz, co leży na północ od Czech,
ocalić może tylko ktoś o imieniu Lech
jak jego założyciel; my tego imiona
czekamy, jak Soplice na Napoleona.
Z dostępnych nam Lechów mógłby tutaj wkroczyć
Wałęsa; ale on muru stoczni przeskoczyć
nie może. Pomóc mógłby też nam Lech Janerka,
tylko jego akurat rozbolała nerka.
Wtem niebo się rozstąpiło, a z nieba k’nam
swym-że głosem potężnym przemówił @DiscoKhan :
– Pacho! Ogolona i umyta ze smrodu!
Słuchaj pilnie: papugą ty jesteś narodów!
Powiadam ci ja: wstąpisz między bohatery,
a liczba twoja to DWIEŚCIE SZEŚĆDZIESIĄT CZTERY!

***

Stopka redakcyjna

Oficyna Wydawnicza Kawiarnia #zafirewallem
Internet, 2024

@George_Stark , 2024
Redakcja: @George_Stark
Korekta: @George_Stark

#tworczoscwlasna #poezja
moll

@George_Stark trzymasz poziom a ptasie łupienie wygrało dzisiaj wszystko

George_Stark

@moll A to akurat jest ordynarnie od Pachy zrabowane, tak jak te moje pieniądze przez bociana.


Więc dziękuję za niezasłużony komplement! I tak, mi miło i tak!

splash545

@moll Biedna moll, nic Ci nie chcą odpuścić z tymi ciążami. Nawet w poemacie spokoju nie zaznasz

UmytaPacha

- nie chcę nic mówić, ale to twoja wina że się ciągle obwiniasz za wszystko - ja cię ostatnio o nic nie obwiniam wcale!

- przyjacielski ogień Pachy xD

- łoś okazał się szalenie uprzejmym xd

- hurra nowi bohaterowie!

- na liczniku srań wyszło mi 4 w tym jedno długie, ale potrzebujemy ekspertyzy od @splash545

- bocian złodziej xD

- "ale Dżordż, pijany, to śpi se pode płotem.

Chłop mój nie dość, że postanowił dziś się upić,

to i jeszcze, pierdoła, ptaku dał się złupić." xD

- 264. xD Kilka sekund po zobaczeniu powiadomienia o nowym Jerzym aż skoczyłam, bo przypomniało mi się o zapomnieniu odprawienia się na apce. Dopiero po ukończeniu wróciłam do wpisu, więc tym razem kontentu na darciu łacha ze mnie nie będzie, ha!

A odcineczek jak zawsze wspaniały!

splash545

@George_Stark Odcinek bardzo zacny i przepełniony stoicyzmem, a za szerzenie bliskiej mi propagandy zawsze pierun leci


Po tym wstępie jak spojrzałem na spis treści, to autentycznie poczułem żal za tą rzymską piątką


z nimi nie ma absolutnie żadnej dyskusji. Trochę tak jak z Pachą

Beka z Pachy nigdy się nie nudzi i też wspomnę wspomniany już przez jego twórczynie - Paszy friendly Bo jak o nim nie wspomnieć oberwawszy dwukrotnie.


ziemi zieje, Łosia Łosia, k'nam - jakoś w oko wpadło i się spodobało


Wiedźminy!!11one1! A w szczególności osikany kołek xd Aż mi szkoda @Moose biednego


Nasze filozofowania nad piwem:

9f80ca33-b698-47aa-a315-7298eb0b424b

Zaloguj się aby komentować

Jechałem sobie wczoraj autostradą i wyprzedzałem ciężarówkę z naczepą chłodniczą na niemieckich rejestracjach. Nie byłoby może w tym nic dziwnego i nie zwróciłbym na nią uwagi większej niż tyle żeby bezpiecznie na prawy pas wrócić, gdyby nie napis na bocznej ścianie tej naczepy. A stało tam Fahrenheit. Całkiem ładna nazwa dla firmy mającej coś wspólnego z temperaturą, nieważne czy to niską, czy też wysoką. Ciekawie zaczyna się jednak robić dopiero wówczas, kiedy człowiek uświadomi sobie, że z języka niemieckiego fahren oznacza jechać. Wtedy nazwa ta nabiera pewnego nawet uroku.

Od razu przypomniał mi się festyn, na jaki trafiłem kiedyś przez przypadek w centrum jednego z holenderskich miast, w którym wtedy mieszkałem. Typowa niebiletowana impreza na wolnym powietrzu w tym kraju: piwo, ludzie stojący pod sceną i podśpiewujący z cover-bandem na zmianę klasyki światowe i holenderskie. Z tymi drugimi, w ramach ciekawostki, polecam się zapoznać, dość interesujące może to być doświadczenie; w domu bym sobie nie włączył, ale warunkach takich, jak opisane, sprawdzają się nadspodziewanie dobrze. W tej imprezie nie byłoby też może nic szczególnego, gdyby nie jej nazwa. A nazywała się ona A-mee-zing. Dla tych, którzy znają język angielski w jakimkolwiek stopniu, może to brzmieć dość blisko ze słowem, jakim wyraża się czasami w tej mowie zachwyt. Dla tych, mniej licznych, którzy w jakimkolwiek stopniu znają język niderlandzki, może ona brzmieć jeszcze ciekawiej. W niderlandzkim bowiem to jest tak, że dodanie cząstki mee- do czasownika zmienia jego znaczenie na, mniej więcej, „zrób to ze mną”. „To” w tym miejscu oznacza czynność, którą dany czasownik (nie każdy jednak; nie do każdego można tę cząstkę dodać, przynajmniej chcąc być w zgodzie z gramatyką) opisuje. I tak, dla przykładu: meespelen oznaczało będzie „baw się (albo graj) ze mną”, meedanzen: „zatańcz ze mną” (albo: „dołącz do tańca”), a wspomniane wcześniej meezingen: „śpiewaj ze mną”. Całkiem urocza nazwa jak na grupową imprezę karaoke.

Ponieważ in trinitate perfectum, do głowy przychodzi mi jeszcze jeden przykład. Jestem ogromnym fanem sztuki ulicznej i mam nawet swojego ulubionego jej przedstawiciela. Nazywa się Murmuyo i jest klaunem; niedawno obchodził trzydziestolecie pracy na ulicy. Jeśli będziecie mieli okazję go zobaczyć, to bardzo mocno polecam. W sezonie wiosenno-letnio-jesiennym występuje w całej Europie, więc taka okazja rzeczywiście może Wam się trafić. Ten mój ulubiony klaun, Murmuyo, ma kilka programów, z których moim ulubionym jest ten zakładający w swoich ramach zupełną dowolność. Polega to na tym że w wyznaczonym miejscu, o wyznaczonej godzinie Murmuyo spotyka się z publicznością i pyta się jej w którą stronę ma pójść. Idzie tam, gdzie ta publiczność zdecyduje, po drodze grając z tym, co akurat po drodze napotka. Piękne są te spektakle! Ogromnie żywiołowe i przezabawne. Nie wspominając już o tym, że każdy z nich jest zupełnie inny. To widowisko ma też swoją nazwę, nazywa się ono bowiem Ami-go!. Świetne jest też to połączenie hiszpańskiego amigo z angielskim go! Bo przecież idziemy. Razem, jako przyjaciele.

Dlaczego jednak o tym wszystkim tutaj piszę? Głównie dlatego, że mi się nudzi. A pisanie jest jedną z moich ulubionych metod radzenia sobie z nadmiarem wolnego czasu. Ale też dlatego, że – tak sobie pomyślałem – te kilka przykładów, które opisałem wyżej, będzie mi pasować do mojej kolekcji kuriozów i ciekawostek językowych, które to zacząłem jakiś czas temu zbierać sobie pod tagiem #wpustejszklancepomarancze w kawiarence #zafirewallem . I może dlatego jeszcze, że i ktoś z Was będzie w stanie mi podrzucić jakiś ciekawy okaz tego rodzaju? Tylko proszę, bez „lodożerców” od Algidy. Za wszystkie inne przykłady z góry dziękuję.
Miałem się nawet trochę wytłumaczyć z tego wiersza, ale jakoś mi ten wstęp trochę nie wychodzi, słowa coś nie chcą się układać, to zostawię go tak jak jest, bez większego komentarza. Tyle może tylko, co wytłumaczę się z tego – dość niezgrabnego chyba – "meczu, którym zajęto się później". Inspiracja ta pochodzi ze wspaniałego wiersza XI autorstwa kapitalnego poety i wybitnego tłumacza literatury, pana Stanisława Barańczaka. Tutaj również w interpretacji muzycznej niemniej wspaniałego zespołu Buldog. Z bardzo ładnym teledyskiem, co mówię ja, który ze sztuką wideograficzną niezbyt jestem blisko.

***

Warto być dobrym

Są ludzie, których skrzywdzono
z pomocą pieniądza lub mieczem;
przez chwilę o nich ględzono
a później zajęto się meczem.

Nie umiesz zrozumieć tego
choćbyś i dobę się gapił
na to, co reporterskie grono
serwuje. Gdy ktoś mu płaci.

Czy coś nie tak jest z twoją głową
że już usiedzieć nie da się?
Pięknie, gdy czynem staje się słowo:
„ja przecież pomagać potrafię.”

Uśmiech, gdy komuś łzy jeszcze spływają po brodzie
i jego z ulgą rzucone: "dziękuję, nareszcie";
o innej nie trzeba myśleć nagrodzie.
Warto być dobrym. Uwierzcie.

***

Ten wytwór jest kolejny wytworem-odpowiedzią (di risposta) na tekst di proposta zaproponowany w kawiarence #zafirewallem w zabawie na #nasonety .

#poezja #tworczoscwlasna
UmytaPacha

wiersz Barańczaka też ciekawy, jakimiś wiązaniami oba skojarzyły mi się z tym:

https://youtu.be/R7cAMn2CbPc?feature=shared

splash545

@George_Stark Bardzo dobry, podoba mi się Wiersz Barańczaka też świetny.

@UmytaPacha nie wiem jak to się stało, że tego nie słyszałem

To co ja tu dzięki Wam liznę kultury, to moje. Dzięki:)

splash545

@UmytaPacha I prawidłowo, nie mam nic przeciwko. Sam go lubię i znam kilka piosenek, ale nie wszystkie.

George_Stark

No to trochę w odpowiedzi do @UmytaPacha , a trochę żeby @splash545 mógł sobie coś tam polizać.


Skojarzenie temacie telewizyjnym .


***


Ja pana Kaczmarskiego to jakoś nigdy fanem jakimś większym nie byłem, choć jest kilka utworów, z jego i jegokolicznej twórczości, które do dziś spotykają się z moim mocnym uznaniem:


Przede wszystkim ta wspaniała, potężna, grzmiąca wręcz Kantyczka z lotu ptaka .


W Opowieści pewnego emigranta zawsze mnie zgrabność warstwy tekstowej zachwycała.


W moich pijackich czasach miałem nawet taki pomysł żeby zorganizować Festiwal Piosenki Pijackiej, bo bardzo lubiłem sobie utwory w tej tematyce wyszukiwać. Dalej w sumie takie utwory lubię, choć niewiele innego mi z tamtych czasów zostało, może między innymi Ballada o ubocznych skutkach alkoholizmu .


Korespondencja klasowa też do dziś mi się podoba. Co ciekawe, ewolucją postawy podmiotu lirycznego, a i może trochę formą epistolarną, kojarzy mi się ze Stanem Eminema.


Bardzo podoba mi się też Modlitwa o wschodzie słońca , choć bardziej tekstowo niż muzycznie. Chyba, że w wykonaniu pana Kazika Staszewskiego z pięcioosobowym Kwartetem Proforma ; jakaś taka potężniejsza jest i mnie brzmi dużo lepiej, mocniej deklaratywnie, jakby z silnym postanowieniem. Całkiem zresztą słusznym.


***


A co do pana Barańczaka, to jest on autorem jednego z moich absolutnie ukochanych wierszy: Jeżeli porcelana . Ten wiersz to chyba w ogóle dość stoicki jest? Tylko, ostrzegam, nie szukaj lepiej jego muzycznej interpretacji w wykonaniu pani Reni Jusis.

splash545

@George_Stark Ok Kantyczka faktycznie potężne wykonanie i utwór.

Opowieść pewnego emigranta i Ballada ciekawe i fajne.

Korespondencja klasowa, to jest naprawdę świetne, forma, treść i wykonanie. Spodobało mi się bardzo porównanie ze Stanem Eminema coś w tym jest, sam bym na to nie wpadł.

Modlitwa już trochę mniej mi się spodobała.


Wiersz Jeżeli porcelana Barańczaka świetny i jest tak stoicki, że bym mógł go wrzucić pod tag stoicyzm Zapisuje i z twórczością Pana Barańczaka będę musiał się zapoznać, czuje się zachęcony bo oba te wiersze zrobiły na mnie wrażenie.


Taki cytat od razu mi przyszedł na myśl po przeczytaniu:


Nie myśl o tym, czego nie masz, tak jakbyś to już miał. Ale z tego, co masz, wybierz to, co najbardziej jest cenne, i pomyśl, z jakim byś trudem się o to starał, gdyby tego nie było. A uważaj, byś wskutek upodobania w tej rzeczy nie przyzwyczaił się jej tak wysoko cenić, iżbyś miał doznać niepokoju duszy, gdyby ci jej zabrakło.


Marek Aureliusz, Rozmyślania

George_Stark

@splash545 


No nic, Ty lecisz z propagandą Aureliusza, ja Barańczaka, teraz trzeba nam poczekać na kogoś, kto se idola na "c" znajdzie i będzie nas nim indoktrynował. A później będziemy se tak lecieć zgodnie z kolejnością alfabetyczną.

Zaloguj się aby komentować

Coś spać nie mogę, a same mi się wyrazy po głowie pałętają i to jeszcze w porządku jakimś takim chodzą. No to zapiasałem jeszcze jeden. Znów o miłości, znów nieszczęśliwej, tylko tym razem, że tak powiem, z drugiej strony. Jutro postaram się zająć czymś bardziej pożytecznym.

Ta druga

Ty kiedyś obiecywałeś, dziś ja płaczę słono
nad marzeń moich kolejnym już kresem.
Ty kiedyś mówiłeś mi: "rozwiodę się z żoną",
dziś ja wiem już dobrze dla ciebie kim jestem.

Czasami jestem dla ciebie kolegą
co, by mecz razem obejrzeć, akurat się trafił
i przyjaciółką jeszcze do tego
gdy chcesz pogadać, bo coś cię tam trapi.
Czasami się kochasz ze mną nerwowo:
nie miłość to; bardziej zapasy na macie.
– W przyszłym miesiącu jej powiem, słowo! –
co miesiąc powtarzasz. Nie wierzę już raczej.

Nie możesz się zdecydować? To o to ci chodzi?
To ja ci pomogę i zrobię to wreszcie,
jeśli już mam być "tą drugą”, to żoną.
Tę pierwszą, martwą, w trumnie wynieście.

#nasonety #zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
truncate_table_users

Czy dbałeś o rytm? W czwartym od końca wersu coś mi się gryzie, reszta fajnie płynie (nie znam się totalnie jakby co)

George_Stark

@truncate_table_users W środku nocy wydawało mi się, że jest dobrze. No i teraz w sumie to dalej mi to wszystko pasuje.

Zaloguj się aby komentować

Drodzy Najmilsi!

W niecierpliwym oczekiwaniu na dzisiejsze zadanie w zabawie naszej czterowersowej postanowiłem czymś się zająć i napisałem kolejną odpowiedź w konkursie #nasonety . Tym razem chciałem popróbować się w tematyce innej niż zabawna, a także udowodnić Wam (i sobie też) że kobieta to dla mnie jednak coś więcej niż tylko ciało. Dużo więcej. To także nauczka.
Oto proszę:

W deszczowym Dublinie

Mnie kiedyś też serce skradziono
im włóczył się bez sensu, jak z Ulissesem,
i z tej tęsknoty, za rudą Fioną,
topiłem smutki gorzkim Guinnessem.

I rzucić się chciałem z Moherowego
Klifu w Atlantyk; tak, abym na śmierć się nim zapił:
tą jego wodą zimną, przesłoną; i bólu ogromnego
czuć przestał: czuć tego bólu, co mnie tam trapił.

A życie bez niej to było życia połową,
podnieść się nie umiałem ja po tej stracie,
aż w końcu tę pustkę moją, sercową,
ja pokochałem. Wy też to znacie?

Tak, wtedy byliśmy głupi i młodzi;
z wiekiem nauka: Miłość? A diabli ją weźcie!
I deszcz, deszcz tam padał; i brak nadziei
w Dublinie, skropionym łzami mieście.

***

Ja tylko wyjaśnię, że absolutnie nie miałem na myśli Fiony ze Shreka, potrzebowałem po prostu jakiegoś irlandzkiego imienia, które by mi się rymowało i znalazłem takie właśnie. Ciekawostkę mogę Wam przy okazji sprzedać, bo szukając tego imienia dowiedziałem się, że z języka irlandzkiego (który brzmi tak pięknie!) imię to oznacza biel albo piękno. Piękne imię.

#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
DiscoKhan

Tak swoją drogą to na wyspach brytyjskich czy jak tam się mówi, żeby Irlandczycy się nie irytowali za mocno, to z naturalnego krajobrazu są tylko ciekawe klify? Tych tutaj nie pamiętałem z nazwy ale kojarzyłem. Jeszcze jest Grobla Olbrzyma i Biały Klif z Dover.


Zaś sonetowo pierwsza klasa wyszła. Ciekawe czy ktoś przebije, bo żeś poprzeczkę solidnie postawil xd

George_Stark

@DiscoKhan 


Dziękuję. Miło mi.

Ale liczę mocno, że ktoś przebije. Lubię pisać, ale czytać też lubię.


A co do krajobrazów, to nie wiem. Mnie się zawsze podoba takie szarawe morze z kiepskawą pogodą, jak Morze Irlandzkie właśnie, a je akurat widziałem i to w Dublinie i mi się podobało.


Na Wyspach Brytyjskich dużo nie bywałem, ale fajne jest też Siodło Artura (tak to się chyba nazywa?) w Edynburgu. No i sam Edynburg, jak miast nie lubię, to jest wspaniały. Tęskni mi się trochę. Choć to nie krajobraz naturalny.

ErwinoRommelo

@DiscoKhan mam 25% krwi irlandzkiej i za « wyspy brytyjskie » bys dostal z banki.

Zaloguj się aby komentować

Przyznam się Wam, że tę wenę, co to jej koledze @splash545 podobno brakuje, to ja mu ukradłem.

Poniżej pierwsza, szybka, pisana ad hoc, pod wpływem pierwszych skojarzeń na widok nowych słów, odpowiedź na zadanie kolegi @DiscoKhan w szóstej edycji zabawy #nasonety . Nie mam pojęcia czy będzie ona konkursowa, czy nie, nie mnie tym razem o tym decydować. Na szczęście.

***

Rodzynki w cieście

Za Aleksandra, króla porno,
który skonał nad sedesem,
przed sąd aktorkę zadziorną
przywieziono pekaesem:

– Co wiesz w sprawie śmieci jego –
tak się ten sąd do niej zwrócił –
boś ostatnia go żywego
widziała, nim na kiblu się przewrócił.

Chłop wyglądał całkiem zdrowo:
w filmach dowód na to macie.
Za to, coś zrobiła, krowo,
zimna cela czeka na cię.

Skąd się teraz uczyć młodzi,
tego fachu, co niewieście
radość daje, dzieci płodzi?...
Rodzynki w twoim zabiły go cieście!

***

EDIT: Swoją drogą, to jest w sumie o wstrzemięźliwości seksualnej, bo jak młodzi nie będą umieć, to i nie będą robić. Jak dla mnie, jest elegancko.

#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
koszotorobur

@George_Stark


Sernik Świąteczny,

Z rodzynkami,

Jedni lubią,

Inni barany.


drop i nie zapraszam do dyskusji

bojowonastawionaowca

@koszotorobur nie barany, tylko owce

koszotorobur

@bojowonastawionaowca


Nie barany,

A owieczki,

Wciąż hejtują,

Rodzyneczki.

Zaloguj się aby komentować