#zafirewallem

27
1311
Rzutem na taśmę wygrałem w #naczteryrymy
Jednak o włos był również kolega @Cybulion

No dobra, no to myk!

Temat: w 80 dni dookoła świata
Rymy: przegrany - spakowany - kupiony - spalony

Zasady:

- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę,
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu,
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego,
- Super zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Elokwentny wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności,
jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem
Spleen

Przebój Weekendu na dysk przegrany

Dysk zaś w nereczkę już spakowany

Centrum Ibizy, rum zakupiony

Jadę bialutki, wrócę spalony

plemnik_w_piwie

@PaczamTylko

Domek opuszczam, w karty przegrany.

Ubrań na tydzień wór spakowany.

Pieszo przed siebie, na drodze skupiony

Albowiem dla świata jestem spalony.

George_Stark

Korzystając z faktu, że Rotterdam to największy port morski w Europie, proszę:


Trip życia


Statek odpłynął, a ja przegrany:

dotarłem do portu juz spakowany

i bilet na podróż był zakupiony...

Ja w Rotterdamie dalej. Spalony.


EDIT: W Rotterdamie przeładowuje się więcej ładunku rocznie niż w łącznie w portach z drugiego (Antwerpia-Brugia) i trzeciego (Hamburg) miejsca. Taka ciekawostka.

Zaloguj się aby komentować

Opowiadanie luźno inspirowane tematem, ale może jury - @KatieWee - się nie obrazi taki obrotem fabuły
Zapraszam do lektury!

--------

Kilkuletnia dziewczynka przywiązała, z pomocą starszej siostry, kolorową kopertę do żółtego balonika napełnionego helem i wypuściła go ze swoich maleńkich rączek.
-Madzia, jesteś pewna, że mój list doleci do mamy i ona go przeczyta? - zapytała mała, jakby nie do końca przekonana do szalonej idei balonowej poczty do Nieba.
-Pewnie! Zobacz jak wysoko leci! - nastolatka z czułością potargała siostrzyczce płową czuprynę.
Obie przez chwilę poobserwowały oddalającą się żółtą plamkę, po czym ruszyły ścieżką przed siebie.

***

Parę dni wcześniej

-Madzia! Ja chcę do mamy! Do maaamyyyy! - zapłakała Ola.
Był to kolejny wieczór, kiedy siedmiolatka nie mogła zasnąć. Magda jeszcze niedawno miała nadzieję, że etap wieczornych płaczów i nocnych koszmarów obie mają za sobą. Jednak im bardziej zbliżał się dzień rocznicy wypadku ich mamy, tym było gorzej.
- Oluś, przecież wiesz kochanie. Mama jest w niebie, z aniołkami… - sama nie wierzyła w niebo i aniołki, ale jak miała to inaczej wyjaśnić kilkulatce? - No już, kładź się, jutro musimy wcześnie wstać. Przykryję cię kocem mamy, dobrze? To tak, jakby mama tu była i sama cię przytulała. - udało jej się opatulić kocem i przyciągnąć do siebie wciąż pociągającą noskiem dziewczynkę.
Zasnęła. Nareszcie. Teraz Magda miała chwilę dla siebie… Nie tyle dla siebie, co na naukę. Ostatnia klasa technikum. Tak bardzo nie chciała tego zawalić. Dla mamy. I dla taty w sumie też, ale z nim było trudniej. Po śmierci żony nie mógł patrzeć na dwie jej kopie w domu i oddalił się od córek. Teraz to Magda zajmowała się domem i Olą. Na początku współczucie rodziny przyganiało kogoś na pięć minut, potem, z upływem czasu zapał ostygł, więc nie mogąc za bardzo liczyć na wsparcie, sama musiała się wszystkim zająć.
Magda nie mogła się skupić na notatkach, wyciągnęła zdjęcie mamy i gruby zeszyt w twardej oprawie. Na czystej stronie zapisała bieżącą datę i zaczęła pisać:
Mamusiu!
Rzadko tak mówiłam do Ciebie za życia… Wydawało mi się, że z tego już wyrosłam. I że to dobre co najwyżej dla dzieciuchów, takich jak Olka. A ona tak strasznie potrzebuje mamusi. Potrzebuje Ciebie. Nie jestem w stanie jej tego zastąpić. 
Powiedz mi, co mam zrobić?Magia kocyka coraz mniej pomaga. Ostatnio zrobiłam racuchy. Wychodzą mi już takie jak Twoje, ale racuch nie zastąpi Oli Ciebie. I ja też Cię potrzebuję, nie racuchów…
Tata wychodzi wcześnie, wraca późno. Nadal stara się nie bywać w domu. Czy to się kiedykolwiek zmieni?
Westchnęła i odłożyła długopis. Nie mogła zrozumieć, po co to pisze. Mama jej nie odpowie. Nie wyśle jej listu z nieba…
-List! To jest pomysł! - powiedziała sama do siebie. I zadowolona z siebie, w końcu sama położyła się spać.

-Olka! Wstawaj! Jak nie wstaniesz w ciągu 5 minut to się spóźnimy! - krzyk Magdy, szykującej w kuchni kanapki, rozbrzmiewał w całym mieszkaniu - Zbieraj się, śpiochu!
Krzykom odpowiedział niewyraźne mamrotanie i inne niepokojące odgłosy, zwiastujące nadejście małego rozczochrańca do kuchni.
Zaspana Ola usiadła przy stole, dosunęła sobie talerz z parówkami (jedyną formą mięsa, jaką jadła od dobrych kilku miesięcy) i półprzytomna zaczęła powoli jeść śniadanie. 
Potem powoli poszła się umyć… i ubrać.. i przynieść plecak (którego zawartość Magda porównała z planem lekcji wiszącym na lodówce)... i założyć buciki do wyjścia.

Droga do szkoły mijała im w milczeniu. Olce zwykle buzia się nie zamykała, ale dzisiaj dziewczynka wyglądała na bardzo zamyśloną.
-O czym myślisz? - zagadnęła ją Magda.
-O mamie. Jest ładnie!. Po szkole poszłybyśmy na lody i spacer - westchnęła siedmiolatka.
-Możemy pójść, jeśli chcesz - zaproponowała starsza siostra.
-Nie, nie dzisiaj. Pójdziemy kiedy indziej - iskierka, która zapaliła się na moment w jej oczach zgasła równie szybko, jak się pojawiła. Mała westchnęła i milczała, aż rozstały się pod budynkiem szkoły.

Kolejne godziny Magdzie mijały szybko, niesiona odgłosem dzwonka i szumem stron w zeszycie, ze zdziwieniem zauważyła koniec lekcji. Olka cały dzień przewierciła się na swoim krzesełku, niewiele na to pomagały uwagi pani, więc moment, w którym zobaczyła czekającą na nią przy schodach Magdę, powitała z ulgą:
-Madzia! - biegiem ruszyła w kierunku siostry, wpadła na nią z całym impetem, uwieszając się na zaskoczonej nastolatce.
-Komuś się tu poprawił humor…
- Żebyś wiedziała! Ten dzień był straszny. Szkoła to więzienie! - konstatacji towarzyszyła naburmuszona minka - Dlaczego muszę chodzić do szkoły?
-Wszyscy muszą.
-Nieprawda! Tatuś nie musi! - mała nie odpuszczała.
-Bo tata dawno temu skończył szkołę, a teraz chodzi do pracy…
-To ja też chcę do pracy! - zaperzyła się Ola.
-Jak tylko skończysz szkołę. A teraz chodź. Zjemy obiad, odrobimy lekcje i coś porobimy. - Magdzie udało się szybko zakończyć dyskusję.

Ola machała pod stołem nogami, dłubiąc w talerzu. Zapiekanka makaronowa to nie szczyt marzeń, ale Magda dopiero uczyła się gotowania czegoś więcej niż gotowiec z mrożonek. I wychodziło jej to całkiem nieźle. Obie polubiły jej zapiekanki.
-Mam pewien pomysł - przerwała ciszę panującą od kilku minut Magda.
-Taaaak? - Ola liczyła, że tym pomysłem będzie plac zabaw i lody, chociaż patrząc na rozgrzebany makaron z serem na własnym talerzu, nie robiła sobie wielkich nadziei.
-Napiszemy i wyślemy list do mamy.
-Magda, listonosz nie zanosi listów do nieba - mała spojrzała na starszą siostrę jak na wariatkę.
-Listonosz nie, ale balonik?
-Balonik doleci do mamy? - kilkulatka nie wydawała się przekonana do tego planu.
-Pewnie! Napełniony helem! Pamiętasz, jak taki wypuściłaś w zeszłym roku z rączek i jak wysoko poleciał? A ty napiszesz krótki liścik. Będzie mało ważył i na pewno doleci do mamy.
Ola zeskoczyła z krzesła i pobiegła do swojego pokoju. Przyniosła kartkę z bloku, którą Magda pomogła jej przeciąć na pół i wszystkie kredki i pisaki, jakie była w stanie unieść w małych rączkach. Z bardzo skupioną i poważną miną zasiadła do pisania.
-Madzia, co mam napisać? - mała po dłuższej chwili wpatrywania się w papier i przekładania kredek w rękach zapytała zrezygnowana siostrę.
-To co chcesz i czujesz… Że tęsknisz za mamą, że ją kochasz mocno. Może jej opowiedzieć wszystko!
-Aha… - zamyślona Ola wybrała czerwoną kredkę i przystąpiła do dzieła:

Mamusiu!
Madzia muwi, że moge ci napisać wszystko. Tęsknie i koham cie. Wszyscy tensknimy. Madzia i tata terz. Madziaj jóż na mnie nie krzyczy tyle, wiesz? Jest dla mnie prawie taka dobra jak ty. Za to tata dórzo pracuje i za nim tesz tensknie. Madzia mówi, rze wszystko widzisz z nieba.
Twoja Olka

Stronę z listem ozdabiały czerwone serduszka i pstrokate kwiatki. Gotową kartkę Ola złożyła na cztery i wspólnie z Magdą zakleiła niewielką kopertkę, której róg przedziurawiły dziurkaczem. Ponieważ pisanie listu szło żmudnie, Magda po zakończonej pracy nad nim, zawyrokowała:
- Robi się późno. Dzisiaj już nie damy rady pójść po balonik i do parku. Wyślemy go jutro po szkole, dobrze?
Zmęczona dziewczynka kiwnęła głową i pobiegła do swojego pokoju. Trzymała w rączkach list, jak największy skarb. Aby się nie zgubił, noc spędził pod poduszką, a rano zajął honorowe miejsce w piórniku, obok innych rezydujących tam skarbów - gumki-świnki, zielonego piórka i kilku brokatowych naklejek. Ten dzień obu siostrom zleciał bardzo szybko.

Równie szybko minęła im droga do parku. Gdy się zatrzymały, Magda wyciągnęła z plecaka dziwną tubę, motek wstążki, nożyczki i opakowanie balonów.
-Wybierz kolor - z uśmiechem podsunęła Olce opakowanie z kolorowymi balonami.
-Żółty! - bardziej zakomenderowała niż wybrała młodsza siostra.
Magda tylko kiwnęła głową, po czym wyjęła żółty balon i sprawnie napełniła go helem z tuby. Związała go wstążką, odwijając jej spory kawałek, by po drugiej stronie przywiązać kopertę z listem.
-Podaj kopertę - poleciła Oli.
Nastąpiło nerwowe przeszukiwaniu piórnika:
-Madzia, nie ma go! Zgubił się! - zrozpaczona Ola zaczęła przetrząsać zawartość całego plecaka. - Jest! - krzyknęła z ulgą, wyciągając list z zeszytu ćwiczeń.
Magda pokręciła tylko głową i przywiązała wspólnie z Olą kopertę do balonika.
-To co, puszczamy?
Ola pokiwała głową.
-To licz ze mną! Na trzy puszczamy - poinstruowała siostrzyczkę.
- Raz… Dwa… Trzy… - balonik wzniósł się w powietrze, niesiony wiatrem.

***

Następnego dnia

Magda urwała się wcześniej ze szkoły. Jeszcze rok temu oznaczałoby to wagary z Dagą i Sarą, ale tamte czasy minęły. Teraz jest odpowiedzialna. Za siebie i za Olę. Głównie za Olę. Ale dzisiaj musiała wyjść wcześniej. Nie chciała zabierać małej ze sobą na cmentarz.
Przed bramą nekropolii kupiła wiązankę lilii. Żółtych. W końcu był to ulubiony kolor mamy.
Drogę do kwatery znała na pamięć. Od czasu do czasu się tutaj wymykała. Porozmawiać, posiedzieć, posprzątać. Dzisiaj minął rok od jej śmierci. Musiała tutaj być, chociaż na chwilkę.
Ze smutkiem spojrzała na litery wygrawerowane na marmurowej tablicy. Zgarnęła kilka suchych liści, zabrała wypalone znicze. Nalała wody do wazonu i wstawiła kwiaty.
-Tęsknię, mamo… Bez ciebie jest nam tak trudno. - samotna łza spłynęła po policzku dziewczyny. - Tak bardzo cię potrzebujemy, ale to wiesz, prawda?
Wiedziała, że mama jej nie odpowie, że nikt nie odpowie na jej cichy szept.
Coś zaszeleściło w cisie obok. Stadko wróbli, czymś spłoszone, poderwało się nagle do lotu. Za to spomiędzy gałązek prześwitywały strzępki żółtego balonika, zwisała splątana wstążeczka, wystawał rąbek listu.

---------

Edit: Ilustracja autorstwa @CzosnkowySmok - dziękuję!

#naopowiesci #zafirewallem #tworczoscwlasna
91761834-76b1-4d6b-9fe7-31c1c8d7bad0
KatieWee

@moll dlaczego miałoby się obrazić? Nawet przyklaśnie, bo mu się podoba

splash545

@moll Lubię poruszanie tego typu tematów. Bardzo fajny pomysł i wykonanie, a najbardziej urzekło mnie zakończenie.

DiscoKhan

@moll bardzo fajnie ci to wyszło, w takiej formie lekko wzruszające, no muszę na głos powinszować!

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Dziękuję za wyróżnienie i zapraszam na wieczorną zabawę w rymowanki. 

Zapraszamy również tych co chcieli by, ale się boją  to jest ten czas!

Temat: pod latarnią 
Rymy: opętane - wełniane - czystą - aforystą

Zasady:

- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę, 
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu, 
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego, 
- Super zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Elokwentny wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

Tagi:
#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #akrostych #naczteryrymy

Memik: #smoczebajanie
42ce1e16-43b1-4f79-aa74-1dc70ca30649
CzosnkowySmok

Medea kusząca


Od dawna Seneką, myśli jego opętane

Okoliczności jednak stringowo-wełniane

Stoik swą postawą do świata chęcią czystą

Entuzjazm natomiast, włochatym aforystą

RogerThat

Świeci lampka, nie świeci, miga to jak opętane

Pająk się gubi między własne sploty pseudowełniane

U podstawy jakiś żul podrzucił butelkę z czystą

Chyba pełną, zatem wybaczcie, nie był żulem, był aforystą

jakibytulogin

Dzień dobry, pani kurwo...


Stały zimnem opętane

W mini plus kurtki wełniane.

Zagadnąłem z dykcją czystą,

Bom memowym aforystą.

Zaloguj się aby komentować

#poezja #poezjaspiewana #zafirewallem

Gdzie ty jesteś?
Za trwogą, za pająkiem, za myszą,
gdzie mnie uszy łopianu i radaru
nie słyszą.
Gdzie nie bije się monet,
jakbyś młotkiem bił w ciemię,
a grom w kłębek zwinięty
przy kopczyku rdzy drzemie.

.

fragment "Gdzie ty jesteś" Tadeusz Nowak
w linku poniżej - Magda Umer - "Psalm sielankowy" do słów Tadeusza Nowaka
https://tiny.pl/djj4w

  • Fotografia - Sisey
e78255d4-a0ec-4521-9e69-6f4809d190ec
splash545

@Arche rozumiem, że już wróciłaś po przerwie i wszystko poszło dobrze tak?

Zaloguj się aby komentować

#diriposta do XXIX edycji #nasonety . Tak zwana stoicka propaganda

Po co się przejmować?

Kiedy życie swe docenisz?
Płaczesz pod prysznicem mała,
lecz gdy lęki swe wyplenisz -
już nie będziesz więcej drżała.

To Twój wybór czy się zmienisz,
żebyś tego tylko chciała.
Uśmiechem się rozpromienisz -
twarda tylko bądź jak skała.

Choćby nurt Ciebie porywał,
zawsze robić swoje będziesz.
Nawet gdyby Los dosrywał -
Ty mu powiesz, że jest w błędzie.

A gdy śmierć Ciebie przyzywa,
pomyśl - "Trudno, tak to bywa."

#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
496140f2-199c-4297-acbb-a0a2fcb2c271
George_Stark

Liczyłeś Pan sylaby, czy samo tak wyszło, bo taki talent?

DziwnaSowa

@splash545 dobra, @CzosnkowySmok chciał punka, to łapcie punka. Streamable przestało działać, więc leci z kangura. XD


https://jumpshare.com/s/jdDEhRusbFHEgTFOiwAt

George_Stark

@splash545, @DziwnaSowa


Chciałem tylko wyrazić swoje uznanie zarówno dla autora tekstu, jak i autora muzyki i wykonawcy w jednym (tak podejrzewam, bo nosa poza kawiarnię nie wyściubiam).


Kiedyś, kiedy zastanawialiśmy się jak ta zabawa ma się nazywać, proponowałem #ponobla. No ale nie wyszło, mamy #nasonety. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby uruchomić tag #pogrammy. Albo chociaż #pofryderyka. W końcu muzyka w kawiarni, to czemu nie?


A tak serio, to świetnie wyszła Wam ta współpraca.

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję^2
Urzekła mnie podwójna wygrana
A teraz do rzeczy:

Temat: cena bycia celebrytą
Rymy: dokonania - upodobania - prasa - asach

Zasady:

Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #akrostych #naczteryrymy
splash545

A to co za celebryta?


Emerytowany moderator to są jego dokonania

Nic nie robić, motywować on ma takie upodobania

Łoś go tutaj kiedyś ruchał taka to jest dziwna prasa

No i poszedł przez to siedzieć, nie skończyło się na zawiasach

splash545

Następna zagadka


Zrobił memów sto pięćdziesiąt takie wielkie dokonania

Do niebieskich tych literek ma wyraźne upodobania

Z jego japy czosnkiem wali, nieciekawa w sumie prasa

Ale on je tak uwielbia, w nich przebiera jak w frykasach

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję
A teraz do rzeczy:

Temat: poczta polska
Rymy: dograny - ubrany - poniża - awiza

Zasady:

Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #akrostych #naczteryrymy
quagmire_rod

@plemnik_w_piwie wychodzenie z przegrywu z samotną mamuśką z twojej okolicy [zobacz jak]


Kontrakt z Pocztexem miałem dograny

Prowadzę sklep: Chłop Legancko Ubrany

Skierowany do przegrywów, co życie ich poniża

Niech znajdą miłość na poczcie odbierając awiza!

jakibytulogin

Urlop z szefem już dograny,

Garniak z Vistuli ubrany,

Bladź z okienka mi ubliża -

Nie da paczki bez awiza.

Pan_Buk

Propozycja od ChataGPT:


Na Poczcie Polskiej listy dograny,

Pan w okienku zawsze elegancko ubrany.

Czasem los nas niespodziewanie poniża,

Gdy w skrzynce czeka na nas puste awiza.

Zaloguj się aby komentować

#tworczoscwlasna #zafirewallem

piszę do Ciebie
tkliwe listy z oddali
piórkiem po niebie

.
foto własne
54935f34-a682-4904-8222-8b755afc8e1d
em-te

@Arche często myślę o tobie, często piszę do ciebie, głupie listy, w nich miłość [...]

vredo

Łooo takich chemtrails to jeszcze nie widziałem.

Listu nie dostałem - pewnie te pipy na poczcie zajumały.

Zaloguj się aby komentować

Siedząca na tronie,
w podwójnej koronie…

A nie! Tutaj się nie rymuje, tylko prozą pisze! Przepraszam!

Prawdą jednak jest, że koleżanka @KatieWee , która zwyciężyła w I edycji konkursu prozatorskiego (nie mylić z prozaicznym!) #naopowiesci , w pięknym, choć mocno nietypowym stylu, została również zwyciężczynią w naszym konkursie sonetowym! Ponawiam gratulacje!

Prawdą jest również to, że w naszym konkursie prozatorskim zażyczyła sobie żebyśmy napisali bildungsroman (swoją drogą, czy opowieść o dorastaniu w domu dziecka można nazwać bidulsromanem?). No to proszę:

***

Kamil Ślimak

Kamil Ślimak posiadał pewną wyjątkową umiejętność. Wszystkie czynności i zadania, których się podejmował, z jednakowym powodzeniem i efektem potrafił wykonywać tak od początku do końca, jak i od końca do początku.

Zaczęło się to wszystko we wczesnym dzieciństwie. Tak jak u wszystkich innych dzieci, również u Kamila pierwszym słowem, które wypowiedział było słowo „mama”. Prędko jednak, a nieświadomie, zaczął to słowo wypowiadać w swoim stylu, to znaczy od tyłu. To „mama” brzmiało wówczas jak „amam”. Dla Kamila nie stanowiło to żadnej różnicy, ogromną różnicę stanowiło natomiast dla jego matki, pani Aldony Ślimak, która myślała, że jej syn jest ciągle głodny. Chcąc zapewnić swojej pociesze jak najlepsze warunki rozwoju, oprócz matczynej miłości zapewniała mu również pokarm w ilościach, których, jak się jej wydawało, jej syn się domagał, a której w rzeczywistości wcale nie potrzebował. Dziecko w wieku niemowlęcym i wczesnym dzieciństwie naturalnie przyjmuje jednak, że to co robi matka jest dla niego dobre i słuszne, więc Kamil zjadał wszystko to, co pani Aldona mu podawała.

Z tego powodu chłopiec szybko i mocno przybrał na wadze. Nie stanowiło to problemu przez całe jego beztroskie dzieciństwo: jeśli nikt nie powie im, że jest inaczej, dzieci przyjmują świat za oczywisty takim, jakim go widzą. Dotyczy to również ich własnego ciała. Nadmiar tkanki tłuszczowej stał się jednak problemem kiedy skończyła się beztroska część dzieciństwa Kamila i, zgodnie z obowiązkiem powszechnej edukacji, rodzice musieli posłać go do szkoły. Przez kolegów i koleżanki z klasy był wówczas nazywany Grubasem, Świnią, lub ewentualnie Spaślakiem. Na lekcjach wychowania fizycznego dzieci nie omieszkały również wykorzystywać potencjału, jaki tkwił w jego nazwisku. Za każdym razem, kiedy Kamil dobiegał do mety jako ostatni, albo kiedy pani Malinowska, wychowawczyni jego klasy, podwyższała naskok przed kozłem tak, żeby Kamil był w stanie przez tego kozła przeskoczyć, za plecami, a czasami nawet prosto w twarz, mógł usłyszeć: „Ruszasz się jak spasiony ślimak!”.

Ciężkie czasy tworzą silnych mężczyzn. To powiedzenie sprawdziło się również w przypadku Kamila. To właśnie dzięki swojej tuszy odkrył, że tę wyjątkową umiejętność którą posiadał może wykorzystywać świadomie i w ten sposób uczynić swoje życie przyjemniejszym i łatwiejszym. Kamil postanowił schudnąć, ale za to zadanie zabrał się od końca. Najpierw więc zrzucił zbędne kilogramy i zajął się rzeźbą ciała, natomiast dietę i ćwiczenia, które dla zwykłego człowieka są pierwszym krokiem do realizacji takiego postanowienia jakie Kamil powziął, odłożył na bliżej nieokreślone później. Efekty, które pojawiły się nieoczekiwanie i nagle wywołały w klasie lekką, acz chwilową konsternację. Nie jest jednak łatwo wyjść z roli, w jaką raz wciśnie człowieka społeczność, w której temu człowiekowi przyszło żyć. Z tego powodu, choć wyzwiska skończyły się – bo nie było już powodu ani sensu żeby nazywać Kamila Grubasem, Świnią lub ewentualnie Spaślakiem – nie udało mu się zbudować koleżeńskich relacji z żadnym dzieckiem z jego klasy. Kamil się zmienił, ale reszta dzieci się nie zmieniła. Uprzedzenia również pozostały takie same.

Wydarzenia te miały miejsce w szóstej klasie podstawówki, Kamil więc wiązał niejakie nadzieje z rozpoczęciem nowego rozdziału w życiu, jakim miało być gimnazjum. Życie jednak daje nadzieję, a później z zimną krwią ją odbiera. We wrześniu, kiedy Kamil przekroczył progi innego już budynku, kiedy skończył się apel z okazji rozpoczęcia roku szkolnego i uroczystość przyjęcia pierwszaków w poczet gimnazjalistów, kiedy wszedł wreszcie do sali numer 102, gdzie, już w gronie klasowym, miał dobiec końca pierwszy dzień w nowej szkole, okazało się, że zmieniło się wszystko poza ludźmi. Inna była szkoła, inny był patron, inna była sala lekcyjna, inna była wychowawczyni, inna była nawet literka w nazwie klasy – tak jak w podstawówce Kamil chodził do klasy „d”, tak teraz został uczniem klasy „b” – a tylko koledzy i koleżanki byli ci sami, z którymi Kamil chodził do podstawówki.

I może wszystko nadal byłoby tak samo jak wcześniej, gdyby nie kwietniowe wydarzenia, kiedy to we wtorek, zaczynając zajęcia od drugiej godziny lekcyjnej, Kamil szedł smętnie w kierunku szkoły. Mijał po drodze grupkę uczniów trzeciej klasy, którzy wyróżniali się wśród szkolnej społeczności: nosili czarne stroje, ciężkie buty i plecaki typu kostka obszyte naszywkami z nazwami zespołów oraz wizerunkami mieczy, krwi i potworów. Chłopcy mieli długie włosy, dziewczęta mnóstwo kolczyków i ciemny, mocny makijaż. Wydawali się być zgraną grupą przyjaciół i może tym właśnie w jakiś sposób imponowali Kamilowi. A może po prostu z powodu swojej samotności zazdrościł im tego zżycia, które mógł między nimi zaobserwować.

– Zmienili sprzedawczynię i ta nowa kurwa nie chce mi sprzedać fajek! – Do uszu Kamila dobiegły słowa jednego z chłopaków, członka grupki, która stała przed osiedlowym sklepem. Niewiele myśląc wszedł do sklepu i poprosił o paczkę papierosów. Ponieważ zadanie to postanowił zrealizować od końca, sprzedawczyni najpierw podała mu papierosy, a on wyszedł z nimi ze sklepu jeszcze przed tym zanim sprzedawczyni zdążyła nie tylko zapytać go o dowód osobisty, ale również o pieniądze.
– Proszę – powiedział podając paczkę chłopakowi, który wydawał mu się kimś w rodzaju przywódcy grupy.

Okazało się, że Jurek, bo tak chłopak miał na imię, rzeczywiście grał w grupie pierwsze skrzypce, czy może raczej gitarę prowadzącą, bo oprócz tego, że długowłosi chłopcy byli paczką szkolnych przyjaciół, to w wolnym czasie zajmowali się muzyką tworząc młody heavymetalowy zespół o nazwie Łzy Szatana. Dziewczyny natomiast stanowiły zalążek ogromnej rzeszy ich przyszłych fanek, wśród których – rzecz niemal pewna – spory odsetek miał być również gruppies. Chłopcy ćwiczyli sumiennie, zarówno w aspekcie muzycznym, jak i w obszarze codziennego życia gwiazdy rocka. Kamil zaś nie tylko został przyjęty do paczki, ale stał się również kimś w rodzaju menadżera zespołu jak również i zaopatrzeniowca. Zdecydowały o tym względy praktyczne, związane z jego szczególnymi umiejętnościami. Jeśli chodzi o działanie zespołu, skupiał się głównie na odbieraniu odpowiedzi od wytwórni płytowych na temat niewysłanego jeszcze do nich dema zespołu – jeśli odpowiedź była negatywna, takiego dema nie tylko nie było sensu wysyłać, ale nawet i nagrywać – oraz od klubów muzycznych w sprawie organizacji koncertów. W kwestii życia gwiazdy rocka Kamil korzystał ze swojego talentu tak jak zrobił to na początku, kiedy przyniósł ze sklepu paczkę papierosów, której ekspedientka nie chciała sprzedać Jurkowi. Zaopatrywał grupę w alkohol i papierosy bez konieczności posiadania takich nic nieznaczących i zbędnych rzeczy jak pieniądze czy dowód osobisty. Znalazł również uznanie wśród koleżanek, a to głównie z tego powodu, że wszystko robił wychodziło mu równie dobrze zarówno od przodu jak i od tyłu.

Kamil był wreszcie szczęśliwy. Nie tylko z powodu znalezienia własnego towarzystwa, w którym czuł się dobrze, ale też z racji fascynacji muzyką, którą to towarzystwo w nim zaszczepiło. Szczególnie upodobał sobie zespół Led Zeppelin, którego słuchał na okrągło, kiedy tylko mógł, a kiedy nie mógł, to podśpiewywał sobie utwory tego zespołu: te bardziej oraz te mniej popularne.

Pewnego dnia Kamil brał poranną kąpiel. Leżał, tak jak lubił, w wypełnionej gorącą wodą wannie, a łazienkę wypełniały kłęby pary unosząc lekki zapach olejku kokosowego, którego dolał do kąpieli w celu złagodzenia bólu głowy będącego efektem wczorajszej próby Łez Szatana. Nie do końca jeszcze obudzony, niemal nieświadomie zanucił jeden z większych hitów swojego ulubionego zespołu, utwór Stairway to heaven. Traf jednak chciał że – chyba z przyzwyczajenia – zrobił to od tyłu. Kiedy z jego słów padły zaszyfrowane w tej odwróconej wersji słowa Oh here’s to my sweet Satan, woda w wanie zrobiła się gorętsza, para przybrała ciemniejszy odcień, a unoszący się w powietrzu zapach kokosa wymieszał się z wonią siarki. W łazience pojawiła się rogata postać. Na wezwanie Kamila zjawił się u niego sam Książę Ciemności.

– Dlaczego się zakrywasz? – zapytał Kamila Szatan, bo ręka chłopaka natychmiast, kiedy tylko zauważył obcą postać w łazience, powędrowała w kierunku genitaliów, żeby je osłonić.
– Bo jestem nagi – odpowiedział Kamil.
– I myślisz, że nigdy cię nie widziałem nagiego? Przecież sam mnie prosiłeś żebym oglądał twoje grzechy. Ostatnio na przykład, jak z Marzeną… A zresztą, nieważne. Nie po to tu przyszedłem.
– To… – chłopak zmieszał się, bo powoli docierało do niego z kim właśnie rozmawia. Do tej pory traktował ten cały piekielny anturaż jako element strategii marketingowej zespołu, sam siebie miał natomiast za ateistę. Nie wierzył ani w Boga, ani, tym bardziej, w Szatana.
– To po co przyszedłeś? – Kamil dokończył pytanie.
– No bo mnie wzywałeś? – Szatan wydawał się być równie zdziwiony, co Kamil przestraszony.
– Ja? – chłopak denerwował się coraz bardziej.
– No przecież, że ty – odpowiedział Szatan. – A teraz powiedz czego ode mnie chcesz, bo trochę nie mam czasu.
– Ja… Skończyło już się to żeby, chcę ja. – Bo Kamil rzeczywiście chciał, żeby to wszystko już się skończyło. Żeby Szatan sobie już poszedł i zostawił go w spokoju. Ze zdenerwowania nie zauważył nawet, że wypowiedział to zdanie od końca.
– No cóż – odparł Szatan. – Co prawda umowa z górą była taka, że z Apokalipsą mieliśmy zaczekać do roku 2137, ale skoro sobie tego życzysz…

I wówczas zamknęła się Świątynia Boga, z oczu ludzi zniknęła Arka Przymierza. Trzęsienie ziemi ustało, a grad uniósł się ku ciężkim chmurom wiszącym nad światem. Działo się to wszystko przy przeszywającym powietrze dźwięku Siódmej Trąby.

***

1454 słowa.

#zafirewallem
#tworczoscwlasna
George_Stark

Czy mogę poprosić któregoś z moderatorów o zmianę społeczności? Przepraszam za kłopot i pomyłkę.


@spawaczatomowy albo @maximilianan na przykład?

splash545

@George_Stark cóż za wspaniale absurdalne opowiadanie Pomysł bardzo oryginalny i świetnie się czytało. Ty mnie chyba w ciula chciałeś zrobić, że nic nie napiszesz

KatieWee

@George_Stark Dziekuję bardzo jeszcze raz!

Czeka mnie pracowity pierwszy weekend wakacji

Zaloguj się aby komentować

Kontynuując poetycki dyskurs z koleżanką @Wrzoo na temat "raj to z Ewą raczej czy bez Ewy jednak?" znów zabieram głos publikując kolejny wytwór. W zamiarze miał on być wytworem di risposta w XXIX edycji konkursu #nasonety , która aktualnie odbywa się w kawiarence #zafirewallem , ale tak mi nie pasował w ostatnim wersie ten układ słów, który byłby zgodny z rymami w wierszu di proposta , że postanowiłem postąpić wbrew zasadom i tym samym chyba (mam nadzieję!) wytwór poniższy będzie wytworem pozakonkursowym:

***

Ja, ty, my

- A może docenisz? -
pytanie zadała.
- Podejście swe zmienisz?
Tak bardzo bym chciała.

Oboje na sobie jesteśmy skupieni
lecz w taki sposób to nie zadziała.
Razem, a jednak nie połączeni:
my dwoje. Dwie dusze, dwa ciała.

Sam w raju będziesz swym przesiadywał?
Sama szczęśliwa w Edenie będziesz?

Pan jakiś miał zamiar, gdy nas powoływał,
więc może wygłośmy wspólne orędzie:
że życie nam łatwiej będzie przeżywać
gdy "ja" i "ty" w "my" skrywać się będzie.

***

#poezja
#tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

Jako, że omne trinum perfectum:

[którego jesteśmy własnością, czarny boże wichru, nie pozwól nam śnić]

widzisz jaka cisza za oknem?
koty tam śnią swój mokry sen
ulice w tej ciszy też się robią mokre -
śliza się po nich senny dzień

nawet mordercy mają gdzieś domy
palą się światła pośród burz
i konający jest łakomy
gdy z skórą palców zjada kurz

o świt się modlą ćmy i ptaki
z różnych powodów - jednak wraz
w łóżkach niemowląt płaczą matki
widzące w dzieciach swoją twarz

w tych domach miękko ciemność mieszka
i je omija chłodny wiatr
zasłona nocy leży ciężka
jak na pościeli cienie krat

nie ma ucieczki z porzucenia
w tak beznadziejnie czarną noc
chociaż przez pustkę pędzi Ziemia
nie był zbawiony bóg, ni łotr

Teraz już dam wam spokój na jakiś czas.

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem
splash545

Dobre wiersze, proszę wrzucać co jakiś czas

plemnik_w_piwie

@kermelanik (Pamiętaj o społeczności)

George_Stark

Ponieważ ja lubię cytaty, to zacytuję kilka wersów, które w tej urzekającej całości urzekły mnie najmocniej:


nawet mordercy mają gdzieś domy


w łóżkach niemowląt płaczą matki

widzące w dzieciach swoją twarz


chociaż przez pustkę pędzi Ziemia

nie był zbawiony bóg, ni łotr


Ale jest też jeden, który zupełnie mi się nie podoba:


Teraz już dam wam spokój na jakiś czas.


EDIT: A w ogóle rymy też świetne: "oknem" - "mokre" czy "sen" - "dzień". Świetnie, że nie lubisz dokładnych.

Zaloguj się aby komentować

Jako, że mnie naszło na zwierzenia, podrzucę jeszcze pretensjonalnego starocia z odwołaniami do teorii strun

[lustro, które odbija lustro, które nie odbija nic]

wrzeciona snów i motki marzeń
ptaki zgubione poza niebem
dłonie, które nie były w parze
kamienie zagłębione w siebie

nie jesteś niczym, nawet jeśli
nie umiesz śpiewać w gwiazd harmonii
w czasie nie znika rytm tej pieśni,
bo czas stały, chociaż goni

już nawet pustka nie jest brakiem
a ledwie siecią sił napiętą
i każdy moment, choć jednaki
zmienia się w unikalne święto

sprzecznością jestem w ciszy świata
konundrum w ciele zagnieżdżonym
nicią, co cudze sny oplata
ptakiem ze skrzydłem przetrąconym

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem

Zaloguj się aby komentować

Nie lubię sonetów. Nie lubię też zbyt dokładnych rymów, sorki. Macie taki wierszyk, odleżany:

[przednówek]

ostatnio, wreszcie, śmierć nie chodzi głodna
miła, starsza pani z mieszkania na piętrze
ma dwa koty tłuste - wojna i choroba,
które z każdym rokiem przyrastają większe

kto wie, czy tej wiosny, rozpulchnionej deszczem,
przeorane pola czarnoziemu westchną
ciepłym wiatrem ulgi - czy do zimy jeszcze
pod płaszczykiem mięsa będą wrzały lekko

przylaszczki już kwitną, kiedy szydełkuje
śmierć serwetki z fobii nieprzespaną nocą.
psy wyją za oknem - pewnie znowu czują
jak w okopach brudne zwierzęta się moczą

bardzo niepotrzebnie. miła starsza pani
przykryje koronką, równo nas uklepie -
tyle pięknej stali przetopiono dla niej,
że stara się dla nas jak może najlepiej

niedługo bzy strzelą do nieba kwiatami,
jak ranny żołnierzyk do głowy se strzela
i dzieci do szkoły pójdą z plecakami
i grillem rozkwitnie leniwa niedziela

koty na balkonie w plamach słońca leżą
grzeją futra miękkie, przyrastają w pasie
miła starsza pani bawi się z młodzieżą -
barwi nimi beton, rudym, ciepłym gwaszem.

#tworczoscwlasna #poezja #zafirewallem
em-te

@kermelanik bardzo dobry. Takie chce czytać.

Wrzoo

@kermelanik o kurczaki, my tu do pięt ze swoimi wierszykami nie dorastamy! Witamy i prosimy o więcej 💛

George_Stark

I zstąpił artysta pomiędzy plebs.


Wrzucaj więcej, jeśli masz, bo czyta się świetne. A tematyka tego powyżej bardzo mi bliska, więc i przyjemność z lektury większa.


A i nie zrażaj się, że my będziemy się tutaj dalej w niższej lidze bawić.

Zaloguj się aby komentować

No dobra wcale nie było tak ciężko jak mogłoby się wydawać. Zachęcam, więc resztę pisarzy amatorów do udziału. A póki co możecie sobie poczytać moje opowiadanie do II edycji konkursu #naopowiesci . Z dedykacją dla @UmytaPacha , życzę Ci słodkich snów po jego przeczytaniu.

Osiem nóg ambicji

Nasza mama mocno się postarała przędąc kokon. Był on mięciutki, milutki, a zarazem bardzo wytrzymały. Leżałem sobie w nim jako jajeczko razem z moimi czterystoma braciszkami i siostrzyczkami. Było mi ciepło i przyjemnie. Fajnie też, że było nas tu tak dużo, bo jak wiadomo - w kupie zawsze raźniej!

Byłem jednym z pierwszych, któremu wyrosły łapki. Dalej wyglądałem jak jajeczko, ale z nóżkami. Mogłem się już poruszać choć dosyć nieporadnie. Taka to była ze mnie malutka, śmieszniutka nimfa. Miałem jednak ambicje. Chciałem zostać dużym pajączkiem! Zamierzałem dopomóc szczęściu i aktywnie się o to postarać. Więc gdy tylko poczułem, że moje ząbki już trochę stwardniały, wbiłem je od razu w moją małą siostrzyczkę. Wysysałem z niej życiodajne płyny i to było to! To na pewno przyspieszy mój rozwój!

Po pewnym czasie zrzuciłem z siebie tę nieporadną okrągłą powłokę. Zostałem w ten sposób prawdziwym pająkiem! Co prawda malutkim i niewiele mogącym, lecz już poruszałem się z dużo większą gracją. Mogłem już ćwiczyć bieganie i robiłem to z chęcią i nieustannie. Biegałem po wnętrzu kokonu jak tylko się dało - prosto, bokiem, do góry nogami, a nawet po głowach mojego rodzeństwa. A właśnie! Dzięki siostrzyczce w moim brzuszku byłem jednym z większych, o ile nie największym pajączkiem z całego kokonu! 

Nadszedł czas kolejnego linienia, bo już nie mogłem się zmieścić w moim pancerzyku. Położyłem się więc na plecach i parłem i napierałem, aż ciasny karapaks, na którym leżałem w końcu pękł. Zacząłem wtedy wypychać się nogami i powoli uwalniałem po kolei każdą z nich, po chwili udało mi się opuścić starą chitynową skorupkę. Od razu spostrzegłem, że jestem większy, lecz byłem też śmiesznym żelkiem, prawie, że przeźroczystym. Musiałem na siebie uważać przez kilka najbliższych dni i cierpliwie czekać, aż mój nowiutki pancerzyk stwardnieje i stanie się dla mnie ochroną. Póki co wziąłem się za rozciąganie i ćwiczenia moich wyraźnie dłuższych nóżek.

Te kilka dni minęło jak z bicza strzelił! Czułem się już duży i silny, ale chciałem być jeszcze większy! Być dużym pająkiem to jest to! Zebrałem się więc z kilkoma braćmi i siostrami, wyróżnialiśmy się wielkością i sprawnością na tle reszty rodzeństwa, oprócz tego wyróżniała nas również ambicja. A dlatego też byliśmy tacy duzi i silni, bo każdy z nas na którymś z etapów rozwoju posilił się jakąś mniej poradną jednostką. Tak to już jest, że słabi choć w ten sposób mogą się przysłużyć dla dobra sprawy. Bo teraz my wykorzystamy naszą wielkość i siłę dla dobra reszty kokonu! Wzięliśmy się za jego metodyczne rozrywanie. W końcu będziemy mogli wyjść i polować na muszki i małe robaczki! Już nie będzie trzeba uszczuplać liczebności rodzeństwa i każdy będzie mógł pójść swoją drogą i się rozwijać! Od teraz każdy nasz brat i siostra będzie mógł wyrosnąć na dużego pająka! 
Rozrywanie kokonu strasznie mnie zmęczyło, stanąłem trochę z boku i patrzyłem jak Stefek, choć nic nie robił, nie daje sobie rady z wygramoleniem się na zewnątrz. Jak on sobie poradzi w świecie zewnętrznym? Chyba zrobię przysługę i sobie i jemu - pomyślałem zatapiając zęby w Stefkowym karapaksie.

Kolejne dni po wyjściu z kokonu były dosyć przerażające. Biegałem wśród tumanów kurzu pod kanapą. Pamiętałem co mówiła mama, żeby nie wychodzić spod niej jak jest jasno, bo poza jej obrębem czeka nas tam wiele niebezpieczeństw.
- Te giganty, z którymi mieszkamy pod jednym dachem i żyjemy z nimi w symbiozie, mają tendencję do wpadania w panikę na nasz widok. A ich gwałtowny strach często przeradza się w akt bezrozumnej przemocy. - mawiała.
Z tego powodu byłem ostrożny i kilka dni poświęciłem na badanie najbliższego otoczenia i szukaniu pożywienia w obrębie bezpiecznego podkanapia. Raz wpadła mi na kiełka muszka owocówka, lecz cóż to za posiłek? Co najwyżej przekąska, po której zrobiłem się jedynie jeszcze bardziej głodny i spragniony rozwoju. Wiedziałem, że to stanowczo za mało, żebym mógł zrzucić kolejną wylinkę. A taki właśnie był mój cel! Dodatkowo miałem ambicję zrobić to jak najszybciej!

Pewnego dnia poczekałem na skraju podkanapia, aż zrobiło się ciemno. Ruch w pokoju ustał i nie wyczuwałem już żadnych wibracji, oprócz delikatnego powiewu powietrza z otwartego okna. Zamarłem w bezruchu i czekałem cierpliwie starając się wypatrzeć swoją ofiarę. Swoją szansę na dalszy rozwój.
- Cierpliwość to największa pajęcza cnota. Ważniejsza niż szybkość i siła. - mama powtarzała nam te słowa, aż do znudzenia.
 Mijały kolejne godziny i nic się nie zmieniło. Przez ten czas zauważyłem tylko kilka muszek owocówek w dosyć dużej odległości. W pierwszym odruchu chciałem biec za nimi i choć trochę się posilić, powstrzymałem się jednak. To by mi nic nie dało, gdyż ofiara musiała być zdecydowanie większa. Chcę zostać dużym pająkiem i nie będę zadowalał się byle drobnicą!
Nagle poczułem delikatne wibracje i po chwili spostrzegłem to na co czekałem. Nie była to nawet mucha, lecz najprawdziwszy tłusty karaluch! Na pewno będzie on dla mnie wyzwaniem ale powinienem dać sobie radę! Byłem największy z całego kokonu, więc jak nie ja to kto by podołał takiemu zadaniu?! 
- Dasz radę, dasz radę, jeszcze chwila. - mamrotałem, a karaluch się zbliżał. 
- Jeszcze kawałek, jeszcze troszeczkę...
Wyskoczyłem spod kanapy i rozpocząłem szaleńczy bieg w stronę niczego nie spodziewającego się karalucha! Jeszcze chwila i zatopię kły w tym tłuściutkim karaczanku! Będę duży! Będę silny! 
I kiedy miałem już robić ostatni sus w jego stronę, zostałem oślepiony. Cały pokój rozświetliło sztuczne światło, a ja wybity z rytmu przystanąłem i patrzyłem chwilę za czmychającym pod szafę karaczanem. Zaraz poczułem jednostajnie narastające drganie. Czyżby to był pisk? Po chwili dołączyły do niego dużo silniejsze rytmiczne drgania. Czyli muszą to być kroki. Nim zdążyłem połączyć to wszystko w logiczną całość, spoglądałem już w swoje przeznaczenie - był to legendarny i mityczny kapeć zmierzający nieubłaganie w moim kierunku. Już nie zdążę uciec! Już nic nie zrobię! Już nie będę duży! Trudno. Pozostaje mi przyjąć to ze spoko... 

#zafirewallem #tworczoscwlasna
fde3fefe-e917-484f-8624-95c52ac1fcfe
ErwinoRommelo

No nie zaden stoicyzm tym razem! Dawać mi tu lamusa / lamuske co juniora zkapciowali będzie wpierdol no nie wytrzymam.

George_Stark

Pomysł fantastyczny, wykonanie kapitalne. Czyli nie ma sensu swojego opowiadania dodawać, bo i tak będzie gorsze.

Zaloguj się aby komentować

@George_Stark swoimi adamo-ewowymi sonetami w bitwie #nasonety zainspirował moją dzisiejszą #diriposta . Bo nie wszystkie baby są takie złe, że trzeba się ich z raju pozbywać.

***

Panu młodemu

Niewiele się zmieni, gdy się ożenisz
U twego boku wciąż będzie stała
Ta sama osoba, którą tak cenisz
Co z twoich żartów od zawsze się śmiała

I gdy sześciopak na bebech zamienisz
Ona tak samo będzie cię kochała
Gdy chrapiesz, chorujesz, albo gdy seplenisz
Przyjmuje to wszystko, jest wyrozumiała

Czy będziesz w bogactwa wielkie opływał
Czy na manowce ją i siebie wywiedziesz
Czy k'niebu pogróżki będziesz wykrzykiwał

Będzie już zawsze, gdy więzy z nią spleciesz
Wszak kobieta ta, co stół ci nakrywa
To miłość żywa, najszczersza, prawdziwa

#tworczoscwlasna #poezja w Kawiarni #zafirewallem
Wrzoo userbar
splash545

No i takiej kobiety trzeba szukać, a nie Anetki

Zaloguj się aby komentować

Jest lekki poślizg w kwestii #nakolanie , ale co tam, jeśli się uda wrzucę dziś, a jak nie to jutro. Kilka osób od razu mnie wołało do swoich nakolanowych rymowanek i chyba wszystko zapisałem albo przynajmniej większość.

Napiszcie mi pod tym postem kto wziął udział w inicjatywie i najlepiej dorzućcie linki jak macie możliwość, żeby nie było, że jednak coś pominąłem.

Jeśliby ktoś chciał jeszcze dołączyć i dorzucić się swoją rymowanką ku chwale @Moose może to jeszcze zrobić dziś.

#zafirewallem
6761bdba-0f06-4fdf-8ec1-07c6bebaed4a
Sekta indywidualistów

W sekcie indywidualistów
Brak wyznawców,
Tam każdy jest kapłanem.

W sekcie indywidualistów
Brak jednego bóstwa,
Choć każdy wyznaje "swoje JA".

W sekcie indywidualistów
Ekstatycznych proroków brak,
Bóstwo spogląda wprost z lustra.

W sekcie indywidualistów
Mówią że możesz wszystko,
Przesłaniając rozsądne wiele.

W sekcie indywidualistów,
Choć jest ich tylu,
Tak naprawdę każdy jest sam.

#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
maximilianan

@moll nie ma nic gorszego niż banda indywidualistów

koszotorobur

@moll


Indywidualista kapłanem,

Indywidualista Pan,

Indywidualista prorokiem,

Indywidualista sam.

CzosnkowySmok

Wow. Mam jakiś obraz w głowie. Ale nie wiem czy widziałem go czy to moja wyobraźnia.

Wszyscy jesteśmy indywidualistami tak bardzo podobnymi do siebie.


Taki podkład proponuję.

https://youtu.be/ssFWRxMJjYg?si=bfwC7Rst8SAlMSUt

Zaloguj się aby komentować

Znaleźliśmy się na podium ex aequo z @George_Stark . Choć nie może być z nami, to wspólnie przygotowaliśmy nowe rozdanie:

Temat: Grecka utopia
Rymy: syzyfowa - kryzysowa - konie - balkonie

Zasady:

  • Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
  • Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
  • Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
  • Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
  • W nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #naczteryrymy
jakibytulogin

Praca iście syzyfowa,

Sytuacja kryzysowa -

Jak sprowadzić dzikie konie

Do nowej stajni na balkonie?

psalek

Pisanie wierszy to taka praca syzyfowa.

Wieczorem w kawiarence walka kryzysowa.

I choćby w nocy śniły się po stepie pędzące konie,

I tak wyjdzie wiersz o Greku srającym na balkonie.

PaczamTylko

Dobrze, a teraz powiedz "sy-zy-fo-wa"

fyfysofa! - witajcie, oto logopedia kryzysowa

czasem myślę, może lepiej patrzeć na konie

nie robić nic, leżeć na leżaczku na balkonie

Zaloguj się aby komentować

To pytanie o raj bez Ewy, które przyszło mi do głowy po napisaniu poprzedniego wytworu nie dawało mi spokoju, i zastanawiałem się jak mogłoby to wyglądać. W tym zastanawianiu się dotknęło mnie natchnienie. Jego efekt poniżej:

***

Raj bez Ewy

Adam stąpał już wtedy po Ziemi,
a Ewa dopiero stworzona być miała.
- Panie. A może ten plan swój przemyśl? -
wątpliwość taka Adamem targała.

Pan plan przemyślał i zamiar zmienił:
Ewy nie stworzył - za co mu chwała.
Adam korzystał z rajskiej przestrzeni,
a miał tam wszystko, co dusza chciała.

I ryby łowił, owoce z drzew zrywał,
oprócz z jabłoni, tej w trzecim rzędzie;
z niej przecież zrywać Pan zakazywał.

Wąż nawet do niego nie zagadywał,
bo wiedział dobrze co z tego będzie:
Adam okropnie odchorowywał
jedzenie jabłek: miał po nich wzdęcie.

Jak widać szczęścia, co Adam używał,
sekret w jelitach musiał się skrywać.

***

Tym razem ten wytwór jest pozakonkursowy, bo reżim formy sonetowej skapitulował przed treścią, ale pozwolę sobie go opublikować, a nawet opatrzeć tagami:

#nasonety
#zafirewallem
#poezja
#tworczoscwlasna
Heheszki

Bóg stworzył Adama,

a Adam pyta: a dama?

CzosnkowySmok

@George_Stark to mi ptlrzypomina fragment Testosteronu o tym, że wszystko dla bab

splash545

@George_Stark jednak miałeś inną wizję niż ja xd

Zaloguj się aby komentować