#literaturapolska
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
https://youtu.be/DRXY70Tl9FU
#ostateczność #filmpolski #literaturapolska
e: #pambuk
Zaloguj się aby komentować
Literackie disco polo.
@Alky
Nie wszystkie. Pilipiuk starał się. Czasem.
Pierwsze wedrowycze. Niektóre opowiadania później.
@Alky a to dopiero początek zalet 😀
@Neq powiedz mi jak bardzo przaśne są inne książki Andrzeja porównując do opowiadań Jakubowych? Wiedźmin mi się kończy a chętnie bym poczytał coś Andrzeja.
@GitHub Po Wiedźminie trzeba coś naprawde godnego, żeby nie było szoku poznawczego. Olej Pilipuka, weź się za Roberta Wegnera. Przeczytasz pierwszy rozdział i już po tobie.
@GitHub polecam Oko Jelenia i serię która stoi w pionie, czyli Kuzynki, Dziedziczki i te 2 pozostałe.
Większość to raczej zbiór opowiadań i historii. Też ciekawie się czyta. Wielu malkontentów mówi, że to prosta literatura, ale fajnie się czyta, jest dużo humoru i ogólnie historie są zajebiste.
@Cinkciarz pytałem o Andrzeja, ale dziekuje za rekomendacje. Na pewno sprawdzę :)
Zaloguj się aby komentować
Stoję sobie kulturalnie w kolejce, rozwiązuje Sudoku, czas nawet przyzwoity mi wychodził, baba się tam zastanawia jaką szynkę do kapusty wziąć, wszystko spoko, idzie to szybciej niż by sie można było spodziewać - przede mną tylko gówniak, około 8 albo 9 level. Zaś gówniak jak to niekolevelowiec, dużo lootu nie będzie brać także mentalnie już zamawiam u ekspedientki co ma mi dać, młody już do płacenia... I zaczyna się jazda. Telefonem płaci - tak powiedział. Ekspedientka patrzy mu się w oczy i zachęcajco podsuwa terminal. Przyszły Ajnsztajn zreflektował się, że chyba wygodniej będzie mu zapłacić tym urządzeniem komunikacyjnym jak wyjmie je z kieszeni - nie pierwszy raz widzę ten błąd i nie tylko wśród osób które się jeszcze dowodu osobistego nie dosłużyły. To wyciąga, włącza apkę na szybkości... Kliknął w reklamę. Krótka panika ale widać że to nie była dla niego pierwszyzna, bo jednak sytuację w miarę sprawnie opanował. Ale coś tu nie gra, reklama w apce do płacenia? Chłodno dosyć było i w samym sklepie to od wysiłków czerepowych pot mu nie wystąpił na czole ale udało mu się po chwili medytacji dojść do konkluzji - nie to się pacneło co pacnięte być miało. Cyk-pyk, program znika, pokazuje się stos ikonek od apek, że tapety pod spodem nie widać. Oczy młodemu skaczą, wyczajka. Nie tutaj, płynnym ruchem na podobnie zasyfioną ikonkami stronę, kolejna analiza była niekorzystna. W błogiej nieświadomości, nie widząc budzącej się we mnie chęci mordu - ani chybi skajrimowa nauka nietykalności dziecięcej mnie od jakichkolwiek akcji powstrzymała... Dwa machnięcia w prawo i jedno w lewo, ot pomyłka, wcześniej była apka której potrzebował ale przeoczył biedaczysko! Jest! Tak jak wcześniej ruchy były szybkie i gibkie tak teraz dosyć starannie tapnął w ekran co by nie uruchomić omyłkowo czegoś co na tą chwilę nie bylo przeznaczone. O kolejną pomyłkę nie było trudno, ikonki były mniejsze niż normalnie co by wszystkie apki mogły mu się pomieścić na zaledwie 5 ekranach, tak wnioskowałem po tych kropkach na dole. Już, już, tuż-tuż, może wezmę i nawet od razu sobie szampana kupię co by uczcić tą wiekopomną chwilę jak gówniakowiasty w końcu się zlituje nad otoczeniem i zakończy tranzakcję ale przedwczesna była moja radość. Człowiek pracował jako sprzedawca (nie konfident, alkoholowy głównie) tyle lat ale na rekord najdłuższej płatności w moim życiu przyszło mi poczekać w pozycji widza - centymetry za takim delikwentem. Bowiem kod się coś nie zgadzał, trzeba drugi zrobić... Czekamy, operator chyba też akurat miał przerwę na papierosa, bo drugi kod przyszedł dopiero jak drugiego ojczenasza zaczynałem. A ja jestem ateusz i mi wcale szybko te modlitwy nie szły, musiałem sobie w ogóle tekst w internecie do nich znaleźć w międzyczasie.
Zastanawiam się czy ja jestem taki niecierpliwy i wyolbrzymiam to wszystko, zerkam na swój telefon oderwawszy się od tej fascynującej scenki rodzajowej. Chociaż nie patrzyłem która była godzina to zegar z suduku tykał nieubłaganie - z czasu blisko rekordu nici, bo wycykał w między czasie już dwie minuty. Ach, gdyby biedna dziatwa nie potrafiąca się obsłużyć porządnie miała - wyobraźmy to sobie - jakie fizyczny obiekt, nie elektroniczny - który by sprawna sprzedawczyni przekalkulowała i wydała inne fizyczne obiekty młodemu którego sytuacja nieco przerosła. Ale nasza cywilizacja do takich zaawansowanych rozwiązań jeszcze najwyraźniej nie dojrzała. Ale poszło! W czasie znacznie dłuższym gdyby za ten cholerny soczek płacił jednogroszówkami - wiem o czym mówię, bo coś takiego mi się zdarzyło - udało się! Terminal zbawiennie zachrześcił próbując napaćkać atramentem na papir ale jednocześnie się tym atramentem nie zadławiając, bogom niech będą dzięki obeszło się bez niespodzianek. Już chciałem podejść do kasy i na szybkości kupić zapalniczkę i paczkę fajek ale gówniak jeszcze się odsunął i mi dostęp do niej tarasował. Patrzył na mnie z tym samym badawczym wzrokiem gdy w swoim aparacie komórkowym szukał programu do płacenia... Jak nic wszystkie emocje musiałem mieć wypisane na twarzy, stałem przed nim odkryty niczym pedofil pod przedszkolem. Rzucił do mnie jedno krótkie, chłodne zdanie:
Fjucier iz nał old man
Po czym wyszedł bez słowa. Powietrze pachniało rzeczywiście jakoś tak nowocześnie, aromat kapusty całkiem wywiało. Czuć było po prostu postęp.
#tahorbil #literaturapolska #tworczoscwlasna
Ze wszystkich historii, które się nie wydarzyły, ta nie wydarzyła się najbardziej.
@micin3 brawo, rzeczywiście historia jest podkoloryzowana. Po którym fragmencie twój bystry umysł wychwycił, że konwencja nie jest w 100% realistyczna? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@DiscoKhan jestem osobą antytechnologiczną, od poczatku covida wróciłem do płacenia gotówką
Ale ogólnie to czytając opowieść i z podobnych sytuacji stwierdzam, że przyczyną problemu jest to, że... RODZICE NIE UCZĄ JAK PŁACIĆ W SKLEPIE.
Wydaje się dorosłym, że jak gówniak klika cały dzień w minecrafta, tiktoka i fortnite to od razu wie jak się płaci. A dziecko tylko widzi z dołu, że rodzic coś klika w telefonie i potem przykłada telefon.
Niestety bąbelka trzeba przećwiczyć pod opieką, gdzie się klika, co się pojawia, kiedy się przykłada.
@SzubiDubiDU akurat jak w sklepie pracowałem to wiem, z gotówką też było wesoło ale tak się brało gotówkę od dziecka, można było przeliczyć i jakoś to szło. Ale zgadzam się w całej rozciągłości.
Mojemu bratu czy mi rodzice na przykład kupowali taki plastikowy "portfel" gdzie się segregowało monety o odpowiednich nominałach i się umysł wyrabiał jak walutą operować, przeliczać itp.
Inna rzecz, że dla mnie to jest patologia żeby takie małe dziecko wprowadzać w świat liczb abstrakcyjnych, to w ogóle nie uczy zarządzania finansami, tu się klika, tu się bierze co się kupiło i tyle. Już pomijać dawanie smartfona takiemu małemu brzdącowi, za mało jest artykułów o tych deficytach uwagi... Gdzie ja widziałem jak kumpel się w TikToka wkręcił, dorosły, 30letni chłop miał problemy z uwagą po tym. No i też kwestia że sam wiem co jest w internecie i sobie nie wyobrażam dawać dziecku do niego dostęp bez nadzoru.
@DiscoKhan Ja mam zgoła inne doświadczenia
"A ma pan 5,56zl? Nie ma pan... Bożena rozmienisz mi dwajścia groszy? Dobra, poczekam... Prosze, pańskie wiadro bilonu"
@Giban kwestia sklepu i to czy się nosi przy sobie drobne, gdzie ja też wszystkie ceny zaokrąglam dla siebie z niekorzyścią do pełnych wielokrotności 5 groszy, w ciągu roku wedle moich wyliczeń jestem na tym stratny około złotówkę i 64 grosze. Czyli przez trzy lata jedno piwo w plecy.
Ale u mnie w okolicy jest sporo sklepów... Te które miały nieogarniętą obsługę to sam pamiętam jak bankrutowały.
@DiscoKhan A ja tam karcioszkę przykładam i po robocie, a w ogóle kasy samoobsługowe to jest ZUOTO
Zaloguj się aby komentować
Tytuł: Strzały w schronisku
Autor: Maciej Patkowski
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Przedsiębiorstwo Wydawnicze "Rzeczpospolita" S.A.
ISBN: 9788360192047
Liczba stron: 188
Ocena: 5/10
Zabrałem się za tą krótką powieść wydaną w 1969 roku z dwóch powodów. Coś tam słyszałem o autorze, ale jego twórczość nie była mi znana. Informacja, że książka została zekranizowana w 1971 roku, tylko wzmogła moje zainteresowanie. Kiedy miałem ją już w rękach i zobaczyłem, że to powieść wyróżniona przez Komendę Główną Milicji Obywatelskiej, wiedziałem, że muszę ją przeczytać.
Władza ludowa ma wielkie problemy z przestępczością wśród obywateli. Kradzieże, defraudacje mienia państwowego czy też działania dywersyjne przeciwko partii zdarzają się każdego dnia.
W krakowskiej Komendzie Milicji pracuje nowoprzyjety, świeżo po studiach porucznik Gólarczyk. Jako człowiek wszechstronnie wykształcony jest on wielką nadzieją państwowej służby. To jemu zostaję powierzone ważne śledztwo. Dotyczy ono bługarskich pomidorów. Ministerstwo Gospodarki nie dystrybuje pomidorów, a warzywo to można kupić na wielu straganach w kraju. Porucznik udaje się do Muszyny, bo to tam, na stacji kolejowej musi dochodzić do jakichś machlojek. Dzięki niezwykłym taktykom operacyjnym, przy okazji porucznik MO rozwiązuje również sprawę kradzieży z cystern, rumuńskiej benzyny wysokooktanowej. Niewiele brakowało, aby cała stacja kolejowa wyleciała w powietrze.
Władza docenia tak zdolnych milicjantów. Drugim zadaniem Góralczyka jest rozpracowanie szajki złodziei na Podhalu. Pod przykrywką dziennikarza radiowego, jako Wojciech Góral, milicjant udaje się służbowym autem marki Syrena do Zakopanego. Złodzieje mają ułatwione zadanie, na parkingu oprócz aut rodzimej produkcji, stoją zachodnie Volkswageny, Simki czy Peugeoty. Sam gang porusza się popularną Warszawą. Wkrótce okazało się, że tam wręcz kwitnie nielegalny biznes międzynarodowy. Pewnego dnia dochodzi do strzelaniny pomiędzy przestępcami i milicją. W pozytywnym rozwiązaniu sprawy, nie beznaczenia było, że milicyjny Mercedes pościgowy jechał z Krakowa do Zakopanego jedną godzinę i piętnaście minut.
Miałem spory dylemat z oceną tej książki. Z jednej strony jest to prosta historia, lekki język i mało spontaniczny przebieg akcji. Natomiast z drugiej strony, to jest kunsztowne ukazanie ówczesnych realiów polskich.
W latach 1960-1979 powstało wiele książek o takiej tematyce. Dostępne są nawet całe serie. Milicjanci pracujący wtedy w zawodzie, zgodnie twierdzą, że przedstawione wydarzenia wiernie oddają obraz życia. Z kolei pisarze zapytani o tamten okres mówią, że w książkach o pracy Milicji, władzy czy też życiu socjalistycznego społeczeństwa, udawało się najwięcej przemycić przed cenzurą.
Gdyby kogoś interesowała adaptacja filmowa, to pod linkiem można znaleźć trochę informacji. https://www.filmweb.pl/film/Kocie+%C5%9Blady-1971-6805
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/
#bookmeter #kryminal #ksiazki #literaturapolska #czytajzhejto
Zaloguj się aby komentować
Tytuł: Zatoka syren
Autor: Mariusz Kanios
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller Wydawnictwo: Piąte Marzenie
ISBN: 9788396734600
Liczba stron: 328
Ocena: 7/10
Druga powieść z cyklu o krakowskim zespole śledczym.
Bieszczady. Młoda kobieta ucieka przez las, z maleńkim dzieckiem schowanym pod kurtką. Widzi łowców, są już niedaleko. Wie, że nie ucieknie. Już pogodziła się z tym. Matka tylko myśli jak ochronić dziecko. Oprawcy spuścili psy. Z wystrzetrzonymi zębami, nieubłaganie się zbliżają. Dziecko bezpieczne. Rozwścieczony pies rozszarpuje kobiecie gardło.
Gdyby Mira, ukraińska studentka znała wcześniej tę historię, to pewnie mocno zastanowiłaby się przed przyjazdem do Polski, na Podkarpacie. Jednak tak, jak wielu innych jej rodaków, ona też marzyła o poprawię swojego życia. Dziewczyna pracuje w przetwórni drobiu. Już po kilku dniach wie, że to nie jest sen, który miał się spełnić.
Znane z pierwszej części trio śledczych Komendy Wojewódzkiej w Krakowie, pracuje w normalnym trybie. Aż do dnia, kiedy do komisarz Alicji Romskiej przychodzi Maciej Kolenda, dziennikarz lokalnej gazety. On to opowiada o wydarzeniach w lesie w Lutowiskach, blisko granicy Ukrainą, o swoich ustaleniach i przypuszczeniach, że w Bieszczadach dzieje się coś złego. Oficjalna wersja mówi, że dziewczynę zagryzły wilki. On w to nie wierzy. Prosi Alicję, aby zajęła się tą sprawą. Komisarz Romska nie podejmuje na początku tematu. Kilka dni później przychodzi wiadomość, że Maciej Kolenda nie żyje, a jego ciało zostało wyłowione z Jeziora Solińskiego.
Alicja Romska jedzie w Bieszczady. Z komendy w Krakowie będzie jej pomagać zdolna, młoda policjantka, Ewa Kwiecień. Natomiast na miejscu czeka na nią dziennikarz Gazety Bieszczadzkiej.
Okazuje się, że przerób mięsa to nie jedyna działalność przetwórni drobiu. Dyrektorka zakładu trudni się także wykorzystywaniem swoich pracownic jako sugoratki. Kobiety w nieświadomości są zapłodniane, a następnie zmuszane do zrzeczenia się praw rodzicielskich i podpisania dokumentów adopcyjnych. Taki los właśnie spotkał Mirę.
Komisarz Romska współpracuje z oficerem rzeszowskiej policji, Michałem Borkiem. Podczas jednej akcji, wspólnie próbują zatrzymać trzech oprzyszków. Są oni podejrzani o przemyt oraz uczestniczą w procederze działania nielegalnej kliniki adopcyjnej. Najczęściej jest to zastraszanie i pilnowanie matek-sugoratek.
Mariusz Kanios chyba chce nas przyzwyczaić do dość nieoczekiwanych zakończeń swoich powieści. Po wielu innych wydarzeniach okazuje się, że przemyt i działalności kliniki adopcyjnej nadzorował wspomniany już tu komisarz Michał Borek. Próba zatrzymania bandytów była w rzeczywistości likwidacją partnerów w nielegalnym biznesie. Natomist Mira poznaje Marka. Dla niego i jego żony miała urodzić dziecko. Życiowy los sprawił, że zamieszkali razem i wychowują córeczkę.
Myślę, że tę książkę można spakować do plecaka i pojechać w Bieszczady. Taka wycieczka po miejscach przedstawionych w tej powieści. Oprócz Lutowisk mamy tu także wydarzenia z Polańczyka, Ustrzyk Dolnych, Rzeszowa, Gęsiówki czy też Jankowce. Do Zatoki Syren najlepiej dostać się łódką po Jeziorze Solińskim.
Pomysł na książkę był bardzo interesujący. Czytelnik dostaje nieco inny kryminał niż te, które znaleźć na półce w księgarni. Mam jedno zastrzeżenie. Trochę zaskakuje mnie ilość zwrotów akcji i ich wielomiejscowość.
Link do wpisu o pierwszej części: https://www.hejto.pl/wpis/586-1-587-tytul-szepty-moich-lekow-autor-mariusz-kanios-kategoria-kryminal-sensa
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/
#bookmeter #ksiazki #kryminal #literaturapolska #czytajzhejto
Zaloguj się aby komentować
Tytuł: Szepty moich lęków
Autor: Mariusz Kanios
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller Wydawnictwo: Piąte Marzenie
ISBN: 9788396013460
Liczba stron: 304
Ocena: 8/10
W Krakowie grupa ludzi spotyka małego chłopca, pchajacego wózek dziecięcy. W wózku śpi jego młodsza siostra. Wezwany patrol policji odkrywa, że w pobliskim domu dokonano zbrodni. Rodzice dzieci zostali brutalnie zamordowani.
Zespół trójki śledczych musi wyjaśnić motywy tej makabrycznej zbrodni. Już na początku natrafiają na krakowskich kibiców. Jest tam Seba, Bolo, Synek i Kosa. Chłopakom marzą się łatwe pieniądze. Zakładają sklep internetowy i oferują do sprzedaży narkotyki. Jednak to prowadzi do konfliktu z grupą gangsterską Perły. Następnym przedsięwzięciem jest szantażowanie klientów prostytutki. To właśnie wyłudzanie okupu doprowadziło w konsekwencji do zabójstwa małżeństwa.
Niedługo później, dwóch z podejrzanych zostaje zabitych w Lesie Wolskim.
Kosa trafia do więzienia. Kiedy akt oskarżenia jest już prawie gotowy, wychodzą na jaw nowe fakty. Kosa nie był na miejscu zabójstwa, chociaż zeznania świadków mówią zupełnie coś innego. Tylko przeczytanie tej powieści do końca umożliwi odpowiedź na pytanie: kim jest Jakub? Ten niepozorny chłopak, którego postać przewija się przez całą powieść. Pewnie nikt nie spodziewał się takiej prawdy.
Historia, która naprawdę mogłaby się zdarzyć. Pomimo, że wydarzenia dzieją się w trzech przedziałach czasowych i kilku miejscach jednocześnie, to wszystko spina się w całość.
Myślę, że książka byłaby dobrą podstawą do ekranizacji. Życiowe sytuację, proste dialogi, brak aktualnych trendów na siłę upychanych w literaturze, całkiem przyzwoicie wyglądałyby na ekranie.
Jest jeszcze druga część tego cyklu, którą mam właśnie otwartą na pierwszej stronie.
Mariusz Kanios napisał także inną serię powieści kryminalnych, gdzie akcja toczy się w Tarnowie.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/
#bookmeter #kryminal #literaturapolska #czytajzhejto #ksiazki
Zapowiada się ciekawie, dodana do listy
Zaloguj się aby komentować
Tytuł: Tylko nie Podlasie
Autor: Sylwia Skuza
Kategoria: Literatura piękna
Wydawnictwo: MG
ISBN: 9788377797280
Liczba stron: 390
Ocena: 6/10
Druga powieść autorki z komisarzem Gromosławem Sidorowiczem.
Na początku czytamy o pobycie komisarza we Włoszech, w Wenecji. Przebywa tam, aby rozwiązać sprawę z przed kilku lat, kiedy jeszcze pracował w Interpolu. Tuż przed planowanym powrotem do Polski, Wenecję nawiedza wielka powodź. Całe miasto zostało zalane. Gromosław zostaję tam na kilka miesięcy i pomaga ratować miasto. W podziękowaniu za wkład w ocalenie dorobku kultury otrzymuje od włoskiego antykwariusza pewną książkę.
Po wylądowaniu na lotnisku w Warszawie, życie zmusza policjanta do podróży na Podlasie. Stało się tak, za sprawą jego dziadka. On to w testamencie zaznaczył, że jego odczytanie musi się odbyć u notariusza w Białej Podlaskiej. Podczas odczytu Sidorowicz dostaje także list sporządzony przez dziadka, przed śmiercią. W liście ukochany dziadek prosi wnuka o pomoc starszej kobiecie. Dawnej znajomej dziadka. Sprawa sięga roku 1946.
Podczas nieoficjalnego śledztwa dotyczącego lat powojennych Gromosław trafia do prawosławnego księdza. Ten zwierza mu się, że zaginął inny duchowny że znaczną sumą pieniędzy, które były przeznaczone na odbudowę dwóch cerkwii. Tak więc, Sidorowicz ma co robić. W pracy nie pomaga mu matka, która ubolewa nad upływem lat i tym, że ona się starzeje.
Drogi czytelniku, to co się będzie działo to głowa mała! Będą dziwne zdarzenia, tajemnicze budowle, KGB, Tajne Służby Watykańskie i wiele innych. Przepędzanie koronawirusa że wsi to tylko skromny dodatek.
Rys historyczny na kartach tej powieści jest wyraźnie zaznaczony. Nie brakuje też gwary i elementów kultury podlaskiej.
Zastanawia mnie trochę zakwalifikowanie tej książki jako literatura piękna, ale nie będę dyskutował z wydawcą.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/
#bookmeter #literaturapiekna #kryminal #literaturapolska
Zaloguj się aby komentować
Tytuł: Tylko nie Mazury
Autor: Sylwia Skuza
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: MG
ISBN: 9788377796276
Liczba stron: 300
Ocena: 7/10
Sam tytuł wskazuje, że będzie o Mazurach. Dokładnie tak jest. Są to też słowa, które główny bohater usłyszał od swojej dziewczyny. No cóż, czasem tak kończą się związki.
"Tylko nie Mazury" jest debiutancką powieścią Sylwii Skuzy i pierwszą z cyklu o komisarzu Gromosławie Sidorowiczu.
Ambitny policjant z osiągnięciami pracował w Warszawie. Pewnego dnia nadepnął na odcisk politykowi. Jak to czasami bywa w takich sytuacjach, sprawę należało zamieść pod dywan, a policjanta przenieść.
Sidorowicz ląduje na małym komisiariacie, na Pojezierzu Mazurskim. Już pierwszego dnia dochodzi tam do zabójstwa. Okazuje się, że sprawa nie jest prosta, w dodatku owiana miejscowymi tajemnicami. Komisarz podczas śledztwa poznaje ludzi i urokliwe miejsca. Wkrótce jego serce zaczyna bić mocniej do lekarki. Znaleźć zabójcę, to nie jedyny cel, który stoi przed policjantem. Oprócz tego musi się zmierzyć z wydarzeniami z przeszłości, starożytnymi wierzeniami, wpływami pruskimi i tym, że jest tutaj obcy.
Zakończenie jest zaskakujące, kiedy okazało się w jaki sposób doszło do zabójstwa. Gromosław postanawia nagiąć swoją etykę pracy. Zbieg nieszczęśliwych wypadków sprawia, że nie musi mieć wyrzutów sumienia.
Autorka w tej książce opowiedziała nie tylko historię kryminalna, ale także przeprowadziła czytelnika przez piękno mazurskiej krainy. Jest to powieść z wieloma wątkami pobocznymi, dlatego według mnie warta zainteresowania.
Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/
#bookmeter #kryminał #czytajzhejto #literaturapolska
Zaloguj się aby komentować