#ciekawostinwestycyjne

131
214
Czy wiesz, że...

... powoływanie się na zagraniczne media to nie najlepszy pomysł w Chinach?

Matthew Ng to Australijczyk pochodzenia chińskiego, który kierując się patriotyzmem, postanowił powrócić do Chin, celem wykorzystania zdobytej w zachodnim świecie wiedzy do poprawy jakości życia mieszkańców jego rodzimej miejscowości. Wcześniej ukończył on MBA na uniwersytecie w Sydney i dał się poznać jako niezwykle skuteczny menadżer. Z takimi wykształceniem i doświadczeniem zawodowym, mężczyzna podjął decyzję o emigracji do Chin, gdzie planował założyć biznes.

Matthew przekuł swoje plany w czyny w 2000 roku, gdy zrezygnował z dobrze płatnej pracy w australijskim banku i wyprowadził się do Guangzhou, gdzie założył ET China, firmę turystyczną świadczącą swoje usługi również przez internet. Na tamte czasy była to zupełna nowość, która pozwoliła mężczyźnie szybko zdominować rynek turystyczny w Chinach.

W pewnym momencie ET China stało się nawet większe niż jego państwowe odpowiedniki, które zaczęło przejmować. Zaś sam Matthew Ng stał się lokalną gwiazdą. Symbolem, który reprezentował „chiński sen”. Powstał nawet o nim propagandowy film, w którym został on przedstawiony jako wzór do naśladowania dla każdego chińskiego obywatela. Każdy sen musi się jednak kiedyś skończyć. Przekonał się o tym Matthew, którego sen trwał tak długo, jak długo trwały jego dobre relacje z lokalnymi władzami.

Otóż w 2010 roku Matthew postanowił sprzedać ET China, co nie spodobało się lokalnym władzom. Władze miały ostrzec mężczyznę, że firma ET China nie zmieni właściciela tak długo, jak pozostaje ona w posiadaniu udziałów w chińskich, państwowych spółkach. Zaproponowały mężczyźnie ich odkupienie, jednak po znacznie zaniżonych cenach, na co Matthew nie przystał. Niedługo później rozpoczął on rozmowy z szwajcarską firma turystyczna Kuoni, która zgłosiła chęć zakupu ET China za kwotę 125 milionów dolarów. Rozmowy te rozwścieczyły chińskie władze, które od tamtej pory zaczęły nachodzić i zastraszać australijskiego przedsiębiorcę. Ten w nerwach wypowiedział groźbę, która zakończyła jego dotychczasowe życie.

Otóż Matthew miał zagrozić, że jeżeli władze nie zostawią go w spokoju, to pójdzie do zagranicznych mediów celem nagłośnienia ich działań. Pięć dni później mężczyzna znalazł się w areszcie z zarzutami przywłaszczania funduszy firmy, podawania nieprawdziwych informacji o zarejestrowanym kapitale firmy oraz łapówkarstwa. Groziło mu dożywocie.

Ostatecznie mężczyzna został skazany na karę dwunastu lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności, oraz został pozbawiony wszelkich praw do firmy ET China.

#ciekawostinwestycyjne
8cecc46a-c0cd-4726-8ae0-2b60b043205f
walus002

I niech to będzie przykład dla każdego który mówi, że w Chinach jest cudownie.

jarezz

@CiekaowstkInwestycyjne i ta historia powinna być podawana jako argument w dyskusjach #polityka ze zwolennikami pewnego ugrupowania, którego członkowie chwalą Białoruś, Rosję i Chiny chyba też jeśli mówią o wolności biznesu

100mph

Taki troche Getin Bank ;)

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... niewykorzystane okazje biznesowe mogą zrujnować firmę?

Yahoo! to zdecydowanie jeden z pionierów internetu. W Polsce portal ten nigdy tak naprawdę nie zdobył dużej popularności, lecz na świecie odegrał on istotną rolę. Był on pierwszym internetowym gigantem, który przetarł ścieżki dla całej reszty. Założony został już w 1994 roku i początkowo pełnił rolę katalogu stron internetowych, pomagając zwykłym użytkownikom internetu nawigować po coraz bardziej skomplikowanej sieci.

Yahoo powstało w odpowiednim momencie, by w pełni skorzystać z narastającej bańki finansowej na spółkach internetowych. Między innymi z tego powodu przyrost nowych użytkowników portalu był wręcz niesamowity. Za przyrostem tym szły oczywiście pieniądze – zaledwie po 7 latach od założenia, Yahoo wyceniane było na 125 miliardów dolarów! Wówczas nikt nie spodziewał się, że firma doszła do szczytu swojej popularności, której już nigdy nie odzyska. Bowiem niedługo później pękła bańka „dot-com” i wycena firmy poszybowała w dół. Późniejsza historia działalności Yahoo to seria pomyłek biznesowych, które powoli doprowadziły do „upadku” firmy w 2016 roku.

Pierwsza niewykorzystana okazja biznesowa wydarzyła się jeszcze przed pęknięciem bańki, jednakże wspominam o niej tutaj, gdyż okazja ta powtórzyła się już po krachu i… znów władze Yahoo z niej nie skorzystały. Otóż w 1998 roku Yahoo odrzuciło ofertę zakupu firmy Google za 1 milion dolarów, uznając, że ich wyszukiwarka nie jest tyle warta. A wszystko tylko po to, by po czterech latach samemu złożyć ofertę kupna Google, tym razem za kwotę 3 miliardów dolarów. W tamtym czasie założyciele Google oczekiwali jednak co najmniej 5 miliardów dolarów. Firmy znów się nie dogadały i ostatecznie nigdy nie doszło do przejęcia Google przez Yahoo. Dziś Google warte jest ponad bilion dolarów (czyli ponad tysiąc miliardów)

Kolejna niewykorzystana okazja biznesowa wydarzyła się w 2006 roku. Wówczas to Yahoo próbowało przejąć Facebooka za kwotę 1 miliarda dolarów. Oferta ta jednak została odrzucona i ostatecznie strony nigdy nie doszły do porozumienia. W kuluarach mówiło się, że władze Facebooka oczekiwały oferty o 10% wyższej, czyli w wysokości 1,1 miliarda dolarów. Władze Yahoo jednak były nieustępliwe i nie chciały podnieść swojej oferty ani o centa. Przez swoją postawę straciły one możliwość przejęcia Facebooka, który dziś wyceniany jest na około 800 miliardów dolarów.

Z kolei w 2013 roku Yahoo stanęło przed możliwością nabycia Netflixa. Firma jednak zrezygnowała z tego zakupu na rzecz Tumblra. Jak im poszło? Otóż w 2013 roku wydali oni na Tumblr ponad miliard dolarów, tylko po to, by w 2019 roku Tumblr został odsprzedany do WordPressa za kwotę 3 milionów. Musicie więc przyznać, że poszło im nie najlepiej. Jak więc widzimy, od czasów szczytu popularności Yahoo, ich dalsza droga zdaje się być szeregiem kolejnych złych decyzji biznesowych, które ostatecznie doprowadziły do przejęcia Yahoo przez Verizon za kwotę 5 miliardów dolarów. Warto dodać, że kilka lat wcześniej władze Yahoo nie skorzystały z oferty przejęcia Yahoo przez Microsoft za kwotę niemal 50 miliardów dolarów…

#ciekawostinwestycyjne
36d2f206-6b61-4998-85d5-57c318bcc18d
TRPEnjoyer

Seria ciekawostek równie dobrej jakości tak ten zalinkowany obrazek. To nie "niewykorzystane okazje" tylko ich zwykła głupota, a Tumblra zabiła m.in walka z nfsw, gdzie strona w dużej mierze się na tym opierała xD

Misio_Puszysty

@CiekaowstkInwestycyjne Pytanie czy jak by kupili googla albo facebooka to dzisiaj byly by tyle warte czy skonczyly by jak Tumblr i Yahoo bo byly by zle zarzadzane.

bartek555

„Zawsze mialem leb do interesow”

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... pisanie powieści romantycznych może być bardzo dochodowym zajęciem?

Wiele osób może lekceważyć branżę powieści romantycznych ze względu na stereotypowy obraz czytelniczki takich dzieł, tj. samotnej, starszej panny z kotami. Nic jednak bardziej mylnego! Branża ta jest najszybciej rozwijającą się gałęzią literatury fikcji. Szacuje się, że w przeciągu zaledwie dwóch ostatnich lat, niemal podwoił się popyt na romantyczne powieści. Już dziś segment ten wyceniany jest na miliardy dolarów.

Jedną z najbardziej popularnych pisarek romantycznych jest Nora Roberts, autorka niezliczonej ilości powieści, wydawanych pod wieloma różnymi pseudonimami. Nora deklaruje, że pisze książki 8 godzin dziennie, przez siedem dni w tygodniu (nawet podczas wakacji!). Przez tylko dwa pierwsze lata swojej kariery kobieta napisała 23 powieści! Jej tempo pisania było tak duże, że jej wydawca nie nadążał z promocją i publikacją kolejnych książek, toteż zasugerował kobiecie, by część z nich wydać pod innymi pseudonimami. Tak też narodził się między innymi J.D. Robb, to jest jeden z pseudonimów Nory. Robb „jest” autorem aż 53 powieści! A to tylko jeden z jej licznych pseudonimów!

Wiemy więc, że Nora jest bardzo płodną pisarką, ale czy jest równie bogata? W końcu ktoś mógłby pomyśleć, że jej płodność wynika głównie z niskiej rentowności zawodu pisarza. Otóż... nie w tym przypadku. Nora Roberts jest multimilionerką, której udało się zgromadzić za życia majątek szacowany na 400 milionów dolarów. W najlepszych latach swojej kariery, kobieta miała zarabiać aż 30 milionów dolarów rocznie.

Warto nadmienić, że jej pierwsze książki nie cieszyły się zbytnim zainteresowaniem. Ba, kobieta początkowo musiała zadowolić się pisaniem do szuflady, gdyż żaden wydawca nie był zainteresowany ich wydaniem. Na szczęście dla Nory, na rynku pojawił się nowy wydawca, który desperacko szukał nowych twarzy na rynku powieści romantycznych i który dał Norze szansę zaistnienia. Co więcej, pierwsze 23 powieści kobiety przeszły niemal niezauważone, dopiero 24 stała się bestsellerem, który przyniósł jej sławę!

#ciekawostinwestycyjne

Dodatkowa ciekawostka: 16% czytelników powieści romantycznych to mężczyźni.
037606f0-3122-4ea8-b24a-483243d2421b
moll

@CiekaowstkInwestycyjne popatrz jeszcze na Daniel Steel ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Czy wiesz, że...

... nigdy nie powinno się mówić nie dla Pandy?

Chyba nie przesadzę, jeżeli napiszę, że wszyscy nienawidzimy reklam. Reklamy atakują nas na każdym kroku: w TV, w radiu, w internecie, czy nawet w realnym życiu za sprawą nachalnie wręczany ulotek czy też wielkich bilbordów. Istnieją jednak rzadkie przypadki reklam, które nie dość, że nas nie irytują, to na dodatek stają się viralami, które są oglądane przez ludzi na całym świecie dobrowolnie. Przykładem takiej reklamy jest seria filmików „Never say no to Panda!”, czyli reklamy egipskiego sera Panda.

W każdej reklamie z tej serii powtarza się dość podobny schemat: bohater reklamy odmawia zakupu lub użycia sera Panda, co skutkuje pojawieniem się w kadrze wielkiej pandy, która po chwili ciszy doznaje ataku szału i niszczy wszystko, co ma pod ręką. Całość nagrana jest w humorystycznym stylu i okraszona bardzo spokojną, nie pasującą do tego, co się dzieje na ekranie, muzyką.

Choć seria reklam nigdy nie była transmitowana poza Egiptem, stała się ona znana na całym świecie, z wyświetleniami idącymi w setki milionów. Popularność reklamy zwróciła uwagę międzynarodowych festiwali, które nagrodziły „never say no to Panda” między innymi dwoma głównymi nagrodami na Międzynarodowym Festiwalu Reklamy w Dubaju, czy też Srebrnym Lwem Filmowym na Międzynarodowym Festiwalu Reklamy w Cannes.

A jak popularność reklamy przełożyła się na sprzedaż sera Panda? Otóż... znakomicie. Jeszcze w tym samym roku ser Panda awansował z ósmej na drugą pozycję wśród najlepiej sprzedających się serów na rynku egipskim. Niestety, ser ten nie był dostępny poza Egiptem, co uniemożliwiło pełne zmonetyzowanie międzynarodowej sławy serii reklam.

A czy wy znacie inne reklamy, które stały się viralami? Może coś z polskiego podwórka reklamowego?

#ciekawostinwestycyjne
8b78f076-f8ea-4920-8e7c-aaabdf18a06d
Czy wiesz, że...

... już 9 listopada 2023 roku, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zadecyduję o wielomiliardowej karze za oszustwa podatkowe?

W 2015 roku w Irlandii dosłownie znikąd pojawiło się około 270 miliardów dolarów niematerialnych aktywów – co było sumą większą niż łączna wartość wszystkich nieruchomości mieszkalnych w tym kraju. Sytuacja tej nie przeoczyła Komisja Europejska, która doszła do wniosku, że za tajemniczym fenomenem stoi amerykańska firma Apple, która chciała skorzystać z ulgi podatkowej znanej jako „capital allowance”. Ulga ta pozwala irlandzkim firmom na korzystanie z hojnych ulg podatkowych na zakup niematerialnych aktywów - głównie własności intelektualnej, takiej jak patenty. Oznacza to, że Apple miało przenieść wirtualne aktywa pomiędzy swoimi spółkami córkami w celu skorzystania z ulgi podatkowej i uniknięcia zapłacenia należnego podatku.

Rok później, Komisja Europejska oznajmiła, że dwie decyzje podatkowe wydane przez irlandzki urząd skarbowy na rzecz Apple w 1991 i 2007 roku „znacznie i sztucznie obniżyły podatek płacony przez Apple w Irlandii od 1991 roku”. Według Komisji, w 2014 roku Apple zapłaciło jedynie 0,005% podatku dochodowego! Komisja stwierdziła, że prawie wszystkie zyski rejestrowane przez dwie spółki Apple były przypisywane do „siedziby głównej” Apple w Irlandii, która istniała tylko na papierze i nie mogła generować takich zysków. Komisja uznała także, że Apple zalega 13,1 miliarda euro w niezapłaconych podatkach dla Irlandii za lata 2003-2014, a także 1,2 miliarda euro odsetek.

Dość niespodziewanie zarówno Apple, jak i rząd Irlandii złożyli odwołania od wyroku. Motywacje Apple są dość oczywiste, ale powody rządu Irlandii są nieco bardziej skomplikowane - kto normalnie odwołuje się od darmowych 14 miliardów euro? Podejrzewa się, że rząd Irlandii mógł być zmuszony do takiego działania, aby nie utracić swojej reputacji na arenie międzynarodowej.

W 2020 roku sąd pierwszej instancji Unii Europejskiej zgodził się z apelacją Apple i Irlandii, unieważniając decyzję Komisji Europejskiej. Komisja jednak odwołała się od tej decyzji. Sprawa apelacyjna miała miejsce miesiąc temu, ale na ostateczną decyzję Trybunału Sprawiedliwości będziemy musieli poczekać do 9 listopada tego roku.

#ciekawostinwestycyjne
e8f72b16-3c76-4a0d-b25a-0cabc4557e2b
jajkosadzone

Bedzie ugoda,zaplaca kilka miliardow,podwyzsza ceny ajfonow i szafa gra.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... nawet tak traumatyczne doświadczenie jak pobyt w amerykańskim więzieniu można przemienić w dobrze prosperujący biznes?

Larry Lawton nie był zwykłym, pospolitym przestępcą. Mężczyzna zasłynął bowiem w mediach amerykańskich jako najlepszy złodziej klejnotów lat 80. i 90. Szacuje się, że w latach tych obrabował on ponad 20 jubilerów na kwotę około 20 milionów dolarów. Po dość przypadkowym schwytaniu mężczyzna otrzymał propozycję współpracy – trzech lat więzienia w zamian za wydanie wspólników. Larry odmówił jednak składania zeznań, co kosztowało go dodatkowe 8 lat pozbawienia wolności.

Po wyjściu na wolność w 2007 roku założył on firmę „LL Research and Consulting”, której jednym z pierwszych produktów był program „Reality Check” skierowany do nastolatków, mający pokazać im rzeczywiste konsekwencje życia niezgodnego z prawem. W ciągu kilku lat program ten sprzedał się w nakładzie około 10 tysięcy płyt DVD, z których duża część trafiła do domów dla trudnej młodzieży czy poprawczaków. Program przyniósł na tyle pozytywne rezultaty, że w 2013 roku Larry został mianowany tytułem honorowego policjanta przez departament policji w Lake St. Louis. Tym samym stał się on pierwszą osobą z kryminalną przeszłością, która dostąpiła tego zaszczytu.

Oprócz tego Larry jest również twórcą telewizyjnym i internetowym. W telewizji przez lata mogliśmy oglądać go w programach takich jak „Lawton's Law” czy „Maximum Security”, zaś w internecie znajdziemy go na jego imiennym kanale na YouTube, na którym aktualnie posiada on półtora miliona subskrybentów. Na kanale tym porusza on głównie tematy związane z amerykańską przestępczością i systemem więziennictwa w Stanach Zjednoczonych. Jego najpopularniejszym nagraniem jest film, w którym ocenia on na ile realistycznie zostały przedstawione napady rabunkowe w grze GTA V. Film ten w czasie pisania ciekawostki miał ponad 7 milionów wyświetleń.

#ciekawostinwestycyjne
e220fef5-4d58-400d-82c7-68b99fafbe16
UmytaPacha

@CiekaowstkInwestycyjne ciekawe, dzięki za wrzutę : -)

moll

Czemu "traumatyczne doświadczenie jak pobyt w amerykańskim więzieniu"? W innych więzieniach nie jest to traumatyczne czy akurat tego gagatka to straumatyzowało?

Kondziu5

W tym jedynym przypadku drażni mnie wstawiane przez was obrazki zrobione przez Ai w tym i innych wpisach, są chujowe i ni jak nie mają do opisywanego tematu

Zaloguj się aby komentować

Jakie ABC (poradniki, strony, lektura) polecilibyście dla kogoś, kto chciałby zainteresować się kryptowalutami i jest kompletnie zielony w temacie?
#finanse #budzet #ekonomia #inwestycje Może dla zasiegu #ciekawostinwestycyjne
oliwka-milek

Judecoin dla początkujących

hellgihad

@Rebe-Szewach Nie przeczytałem jeszcze całej ale całkiem przystępnie napisana.

3003e876-6cce-4e00-9987-a519038167fb
pawko_mineciarz

@Rebe-Szewach w sumie mógłbym Ci wysłać moją pracę licencjacką, ale może lepiej zacznij od książki Standard Bitcoina. Przestrzegam przed influencerami z youtube czy twitter, bo 99% to scamerzy i idioci, którzy kiedyś zarobili przez przypadek jakieś pieniądze, a teraz odcinają kupony ze współprac, reflinków i kursów (niektórzy promują nawet swoje sklepy z odzieżą xdd). Serdecznie polecam też leksykon oraz wykłady/wywiady rodzimego prof. Krzysztofa Piecha, ponieważ tutaj masz fajną wiedzę od kogoś, kto długo siedzi na tym rynku i ma bardzo zdrowe podejście do niego.


Link do leksykonu: https://www.gov.pl/documents/31305/0/leksykon_pojec_na_temat_technologii_blockchain_i_kryptowalut.pdf/77392774-1180-79ab-4dd5-089ffab37602


Wykłady i wywiady są na yt a książke możesz kupić lub znaleźć na spokojnie w necie za free

Zaloguj się aby komentować

Też tak macie, że boli Was anus od bycia ciężko rypanym przez monopolistów?
"Chcesz zrobić grilla?
Pewnie masz sporo pieniędzy, więc dorzucimy 300% marży. Kupujesz?
Za drogo? Ponad 20zl za worek węgla drzewnego to uczciwa cena.
Bierzesz? Czy idziesz sprawdzić w sklepie na rogu? Nie możesz? A no tak... Nasza sieć pokrywa 3/4 sklepów w twojej okolicy..."
2023...
Tymczasem węgiel od producenta wychodzi w granicach 7-9zl.
Wolny rynek... Wyborów....
#chlopakizdzialeczek
#przemyslenia #grill #polska #ciekawostinwestycyjne
d397fd65-66f6-4a31-b369-fc72fc16778e
263b5936-0dc7-4c3f-8b7a-85ea6af300dc
c0adf474-6792-4b3e-95bd-ae80a1b12d8a
20f0f141-1c18-41ab-879f-a85a32ce1136
grzyp-prawdziwek

@ChlopakiZDzialeczek 20 zł to dobra cena za jazgot ekooszołomów klimatycznych.

Yossarian

@ChlopakiZDzialeczek 


Monopol na rynku węgla drzewnego? xd


300% marży?? XDDDD


Polecam sprawdzić, czym jest marża.

SiostraNieZdradziDziewczynaTak

kupowałem ostatnio po 7,5 w biedronce 4 worki po 2,5

w moim osiedlowym jest po 15zł za 2kg

20 nie dał bym nawet na stacji benzynowej

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... w drodze po miliardy - wystarczy połączyć dwa popularne wynalazki w jeden?

Jamie Siminoff, to biznesmen na pełen etat. W swoim CV ma on kilka milionowych przedsięwzięć, m.in. PhoneTag - firmę zajmującą się konwersją wiadomości głosowych na tekst, czy Unsubscribe – usługę poświęconą redukcji spamu otrzymywanego na skrzynkę mailową. Jednak żadne z jego poprzednich przedsięwzięć nie przyniosło mu takiej sławy i zysków, co Ring Video Doorbell, czyli połączenie kamery z dzwonkiem do drzwi.

Pomysł na unowocześnienie dzwonka do drzwi zrodził się w głowie mężczyzny na skutek ciągłych narzekań jego żony na temat przegapienia wspomnianego dzwonka. Wówczas Jamie wpadł na pomysł zintegrowania dzwonka do drzwi z telefonem komórkowym. Co jeżeli twój telefon poinformowałby Cię, że ktoś właśnie używa dzwonka? Co jeżeli za jego sprawą mógłbyś od razu sprawdzić kto?

Pierwsza implementacja produktu na rynek nie okazała się jednak sukcesem. Jamie wszelkimi metodami próbował przebić się ze swoim „wynalazkiem” do mainstreamu, jednak średnio mu to wychodziło. Z pomocą przyszedł program „Shark Tank”, w którym bogaci inwestorzy… odrzucili możliwość zainwestowania w Ring Video Doorbell! Sam udział w programie okazał się jednak zbawienny dla dalszej działalności firmy, bowiem w ciągu miesiąca od premiery odcinka, firma Jamiego zanotowała tysiące nowych zamówień na kwotę łączną przekraczającą milion dolarów!

W 2018 roku Amazon odkupił firmę produkującą Ring Video Doorbell za ponad jeden miliard dolarów!

#ciekawostinwestycyjne
b8639e1e-0afb-424f-b6b9-844e7e44ecbd
bartek555

Wlasnie ostatnio ogladalem ten dzwonek, ale jednak zostane przy klasycznym rozwiazaniu, bo bede mial dostep do kamer przez apke. Ogolnie wydaje mi sie, ze bardzo fajne rozwiazanie - dzwoni kurier czy ktokolwiek inny, odbierasz na telefonie i mowisz co chcesz przekazac. Spoko opcja. A jeszcze chyba mozna wszystko zgrac z calym homekitem amazona.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... nie ma to jak dobre rady pani mamy?

FUBU to amerykańska firma odzieżowa założona przez grupę czarnoskórych nastolatków w 1992 roku. Firma specjalizuje się w produkcji i sprzedaży głównie miejskiej odzieży hip-hopowej, skierowanej do młodzieży afroamerykańskiej.

W 1994 roku jeden z założycieli FUBU, Daymond John, pojawił się na pokazie mody męskiej MAGIC w Las Vegas z odzieżą własnej produkcji. Ku własnemu zaskoczeniu, mężczyzna wrócił do domu z zamówieniami opiewającymi na kwotę 300 tysięcy dolarów. Aż chciałoby się powiedzieć, że los się do niego uśmiechnął. Nic jednak bardziej mylnego! Bowiem po zebraniu tych zamówień, schody dopiero się rozpoczęły.

W tamtym czasie firma FUBU nie miała żadnej linii produkcyjnej, ba, nie miała dosłownie niczego poza paroma prototypami ubrań, które chciałaby w przyszłości produkować. A tymczasem jeden z jej założycieli przyjął niesamowitą liczbę zleceń – jak jej sprostać? Zdaję się, że Daymond John w ogóle o tym nie pomyślał przed przyjęciem wszystkich tych zleceń. A niestety, mleko się już rozlało i mężczyzna w jakiś sposób musiał pozyskać pieniądze na ich zrealizowanie. John udał się więc do banku i to nie jednego, odwiedził bowiem 27 różnych placówek. Problem w tym, że żadna z nich nie chciała przyznać mu kredytu. Pamiętajcie, że w końcu mówimy tu o czarnoskórym nastolatku, który w 1994 roku chciał wziąć kredyt inwestycyjny na rozkręcenie firmy produkującej hip-hopową odzież.

Prawdopodobnie FUBU zakończyłoby wówczas działalność z długami po niezrealizowanych zamówieniach, gdyby nie… mama. Otóż mama Johna postanowiła dać mu 100 tysięcy dolarów, które pożyczyła od banku pod zastaw własnego domu. Skoro o tym dzisiaj piszę, to możecie spodziewać się, że mężczyzna wziął te sto tysięcy dolarów i zupełnie odmienił swój los. Otóż… nie. Kwota ta szybko została roztrwoniona na wciąż niesprawną linię produkcyjną, niemal doprowadzając Johna i jego matkę do bankructwa.

I znów na ratunek przyszła mama, która użyła swoich ostatnich pieniędzy na wykupienia ogłoszenia w gazecie NY Times: „Poszukiwany inwestor do sfinansowania zleceń na kwotę miliona dolarów” (mama trochę podkoloryzowała sytuację). Zgłosiło się aż 33 chętnych inwestorów, z których John wybrał jednego, dużą firmę tekstylną - Samsung Textiles.

Zaledwie trzy lata później, wyłącznie w 1998 roku, FUBU sprzedało ubrania na kwotę 350 milionów dolarów.

#ciekawostinwestycyjne
f124d0f0-669f-44a7-bf58-bb6e74510be6

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... nie trzeba wcale być geniuszem, żeby przeprowadzić oszustwo na kwotę kilkudziesięciu milionów dolarów?

Robert Gomez i James Nichols byli pracownikami ochrony, tzw. „cieciami”. Obydwoje jednak mieli plany życiowe znacznie wykraczające poza ciasną budkę dozorcy. W tym celu mężczyźni zawiązali kryminalną komitywę, której efektem był plan oszustwa. Plan, który był tak genialny w swojej prostocie, że pozostaje tylko zapytać: kto był głupszy? Robert i James, czy ludzie, którzy dali się oszukać? A nie mówimy tu o jakimś wąskim gronie, lecz o 4000 osobach, oszukanych na łączną kwotę 21 milionów dolarów.

Mężczyźni rozpoczęli swój kryminalny proceder w 1997 roku. Wówczas, w okresie świąt Bożego Narodzenia, udali się oni do lokalnego kościoła, w którego działalność rodzina Jamesa była zaangażowana od lat. Tam Robert przedstawił się jako adoptowany syn multimilionera, który niedawno zmarł. Mężczyzna twierdził, że odziedziczył 411 milionów dolarów w spadku. Sam spadek jednak poza pieniędzmi miał nieść za sobą pewne zadanie przekazane mu do wypełnienia. Otóż wymyślony multimilioner miał być zagorzałym katolikiem, który postanowił, że po jego śmierci wszystkie jego samochody mają zostać oddane w dobre, chrześcijańskie ręce. Robert zapytał więc duchownego, czy w tym kościele znajdzie prawych ludzi, którzy całe życie żyli zgodnie z przykazaniami boskimi, i których mógłby obdarować autami zmarłego milionera.

Jak już się pewnie domyślacie – takich osób w tym kościele nie brakowało. Istniał jednak jeden pewien drobny, malutki problem. Otóż, aby dostać auto, trzeba było wcześniej – jeszcze przed otrzymaniem samochodu - uiścić drobną opłatę na rzecz zalegalizowania darowizny. Początkowo był to tysiąc dolarów, jednak z czasem suma ta rosła.

W ten oto prosty sposób, przez 4 lata działalności, mężczyźni wyłudzili 21 milionów dolarów od 4 tysięcy osób. W tym 120 tysięcy dolarów od właściciela lokalnego salonu samochodowego, czy 700 tysięcy dolarów od dwóch emerytowanych graczy NFL.

To zaskakujące, że mężczyznom udawało się ciągnąć ten prosty proceder tak długo, jednak w końcu, po 4 latach działalności, zostali oni oskarżeni o przeprowadzenie oszustwa na kwotę 21 milionów dolarów. Obydwoje trafili do więzienia, w którym siedzą do dziś. O tym, jak lotni byli to oszuści, niech świadczą słowa Gomeza, który w sądzie zeznawał, że dopuścił się oszustwa, ponieważ… zawsze marzył o byciu profesjonalnym hazardzistą…

#ciekawostinwestycyjne
003ab3af-5a67-4b39-b3fe-d3384dea5f0d
jajkosadzone

Brzmi jak scam na nigeryjskiego ksiecia czy cos takiego

bizonsky

Obydwaj, tak napisałem bo zauważyłem że nikt jeszcze nie zwrócił na to uwagi.

jajkosadzone

@szymek

Ja dostalem potwierdzenie przelewu na email.

Juz dwa tygodnie minelo- widac maja slabo rozwinieta bankowosc w Afryce.

Powiedzial,ze tak moze byc.

No nic,czekam dalej

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

...kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana?

Ronald Wayne - czy cokolwiek mówi Ci to imię i nazwisko? Podpowiem Ci, że ten mężczyzna był inicjatorem dyskusji, która zakończyła się decyzją o założeniu Apple Computer Company, dziś znanej po prostu jako Apple. Co więcej, Wayne wymyślił i zaimplementował nowatorską płytę główną, która po raz pierwszy była montowana w poziomie. To właśnie dzięki niemu pierwsze Macintoshe zyskały wygląd monitora, umieszczonego nad całą konsolą komputera, co później stało się standardem w branży komputerów przenośnych. Ronald Wayne jest także twórcą pierwszego logo Apple. Jak więc to możliwe, że jest on postacią wręcz anonimową dla szerszego grona odbiorców?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Ronald nie został ani oszukany, ani okradziony z udziałów w firmie - po prostu sam z nich zrezygnował! Początkowa umowa partnerska gwarantowała mu 10% udziałów w firmie Apple, stawiając Wayne'a jako mediatora w sytuacji, gdyby doszłoby do konfliktu pomiędzy Steve'm Jobsem (posiadającym 45% udziału) a Steve'm Wozniakiem (również posiadającym 45% udziałów). Mężczyzna jednak nigdy nie doczekał do pierwszego konfliktu na linii dwóch najważniejszych założycieli firmy, gdyż odszedł po zaledwie kilku miesiącach jej funkcjonowania. Dlaczego?

W przeszłości firma prowadzona przez Ronalda Wayne'a zbankrutowała, pozostawiając go z długami na długi czas. Wydarzenie to pozostawiło w mężczyźnie pewnego rodzaju traumę, która w dalszym życiu powstrzymywała go przed podejmowaniem ryzykownych decyzji biznesowych. Toteż, gdy usłyszał on, że Steve Jobs zaciągnął kredyt w wysokości 15 tysięcy dolarów na firmę, celem sfinansowania zamówienia złożonego przez The Byte Shop, przestraszył się, bowiem The Byte Shop miało wówczas reputację firmy, która często zwlekała z zapłatą za otrzymane towary.

Był to moment, w którym Ronald Wayne zdecydował się odejść z firmy. Pozbył się więc swoich udziałów w firmie za 800 dolarów. Rok później podpisał także porozumienie, w którym zrzekł się wszelkich potencjalnych przyszłych roszczeń wobec firmy Apple. Dzisiaj 10% udziałów w firmie Apple warte jest około 300 miliardów dolarów.

#ciekawostinwestycyjne
481399a9-757c-427a-ad1d-2c30f02ef1a4
nyszom

@CiekaowstkInwestycyjne to forma prawna spółki wtedy nie wyłączała jego osobistej odpowiedzialności za długi zaciągane przez apple, tak jak to jest w spółkach kapitałowych?!

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... od niemal dekady istnieje firma sprzedająca nietelefony?

NoPhone Company to zarejestrowana w 2014 roku firma produkująca nietelefon, czyli kawałek plastiku uformowany w kształt smartfona, który nie posiada jednak żadnego konkretnego zastosowania. Jak głosiło jedno z pierwszych haseł reklamowych produktu: „NoPhone to alternatywa dla nowoczesnych smartfonów, która pozwala na ciągły kontakt dłoni z telefonem, jednocześnie umożliwiając Ci utrzymanie kontaktu ze światem rzeczywistym”. Pomysł narodził się jako żart, jednak zainteresowanie jaki sobą wzbudził w przestrzeni publicznej, zainspirował twórców idei do faktycznego rozpoczęcia produkcji nietelefonów.

W tym celu mężczyźni założyli zbiórkę na Kickstarterze, celem zebrania 5 tysięcy dolarów. Cel nie tylko udało im się zrealizować, ale również znacznie przebić. W ciągu 15 dni trwania zbiórki zebrali oni 18 tysięcy dolarów na rozpoczęcie produkcji nietelefonów! Mężczyźni plan swój wykonali i wkrótce po zakończeniu zbiórki, klienci zaczęli otrzymywać pierwsze NoPhone Original. Jakiś czas później zaczęli oni wydawać kolejne modele nietelefonów, takie jak NoPhone Air, czyli plastikowa obudowa telefonu wypełniona powietrzem, czy NoPhone Selfie z lustrem akrylowym z przodu – umożliwiającym robienie „real time selfies”.

Przez długi czas NoPhony były dostępne na Amazonie, gdzie zebrały ponad 200 opinii, w większości pozytywnych. Obecnie jednak nietelefony można zakupić wyłącznie na stronie producenta. Do dnia dzisiejszego mężczyźni sprzedali minimum 12 tysięcy sztuk głównego modelu NoPhone, wycenianego przez nich na 18 euro. Całkiem nieźle jak na zwykły żart…

#ciekawostinwestycyjne
628c82d1-49bc-420e-b767-d2f8e2f26364
entropy_

Wymyślili koło na nowo ;)

37680386-4b3d-4792-bab6-f7b86ca8e946
em-te

@CiekaowstkInwestycyjne Idealny na bandziorów grasujących po autobusach w Brazylii

Jim_Morrison

Też kupiłem ale nie dotarł bo płaciłem nie pieniędzmi.

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... istnieje dywan warty więcej, niż nie jedna luksusowa willa?

Clark Sickle-Leaf to jeden z najbardziej znanych dywanów Safawidzkich. Prawdopodobnie został utkany on w początkowych latach XVII wieku i według ekspertów „jest on pod wieloma względami najpiękniejszym antycznym dywanem, który przetrwał do dziś”. Pierwotnie służył jako dekoracja podestu tronowego członków irańskiej dynastii Safawidów.

Przez lata dywan ten pozostawał w medialnym cieniu i był przedmiotem dyskusji wyłącznie ekspertów i pasjonatów sztuki. Wszystko zmieniło się w 2013 roku na skutek wystawienia go na sprzedaż. Wówczas dywan Clark Sickle-Leaf okazał się znacznie cenniejszy, niż szacowali to eksperci. Wszystko na skutek finansowej batalii dwóch tajemniczych mężczyzn, którzy stale przebijali swoje oferty, co ostatecznie doprowadziło do sprzedaży dywanu za kwotę 33 milionów dolarów! Była to kwota ponad sześciokrotnie większa, niż ta której za dywan oczekiwał jej wcześniejszy właściciel. Do dziś Clark Sickle-Leaf pozostaje najdrożej sprzedanym dywanem w historii, niemal trzykrotnie przebijając swoją ceną dywan The Kirman Vase, który piastuje drugie miejsce w rankingu najdroższych dywanów na świecie.

Dla czystej rozkoszy oka, dla luksusowych i ekscytujących rytmów, dla finezji detalu, dla symfonicznego splendoru, a przede wszystkim dla magicznej potęgi, dzięki której z pokornych materiałów został przywołany cały nowy świat, wspaniały i jasny, dywan ten zasługuje na miano wielkiego dzieła sztuki

To oczywiście nie moje słowa, lecz opinia jednego z ekspertów, który recenzował dywan Clark Sickle-Leaf już w 1938 roku. „Oczywiście nie moje”, gdyż jestem zbyt prostym człowiekiem na takie dzieła sztuki i zupełnie nie rozumiem ich fenomenu. Zresztą oceńcie sami – zdjęcie dywanu Clark Sickle-Leaf.

#ciekawostinwestycyjne

Dodatkowa ciekawostka: zdaje się, że dywanowi eksperci mają tendencje do zaniżania wartości dywanów. Otóż wspomniany wcześniej The Kirman Vase, tj. drugi najdroższy dywan na świecie, w 2010 roku został sprzedany za kwotę 10 milionów dolarów, w momencie gdy eksperci wyceniali go na niecałe… 300 tysięcy!
8f4cff7e-97b9-42e7-b5e6-20ec2c1aa31e
Soviel

Jest stary to jest dużo warty co daje mi promyk nadziei że też niedługo będę dużo warty.

Atexor

Kurde. Miałem bardzo podobny, co ojciec przywiózł z Turcji gdzieś w latach 80/90. Wyrzuciłem go dopiero parę lat temu. A teraz miałbym na willę z basenem w Chorwacji, albo chociaż na kawalerkę w centrum Warszawy.

Budo

@CiekaowstkInwestycyjne nie wiedziałem, że ktoś prowadzi ranking wartości dywanów ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... deweloperka jest również dochodowa w świecie wirtualnym?

Second Life to uruchomiona w 2003 roku gra, która przenosi swoich użytkowników, zwanych „rezydentami”, do wirtualnego świata imitującego… rzeczywistość. Rezydenci poruszają się po tym świecie za sprawą swoich awatarów, które mogą wykonywać niemal takie same czynności jak ludzie w rzeczywistym świecie.

W Second Life funkcjonuje nawet wirtualna ekonomia oparta na autorskiej walucie linden dolar. Rezydenci mogą projektować i sprzedawać wirtualne towary, a także tworzyć i sprzedawać skrypty i animacje dla awatarów. Zarobione w ten sposób linden dolary można następnie wymienić na prawdziwe pieniądze.

W 2004 roku, Ailin Graef zdecydowała się na przetestowanie ekonomicznej strony Second Life, po tym gdy dowiedziała się, że zarobionymi w grze pieniędzmi może wspomóc osoby potrzebujące. Zaczęła więc sprzedawać autorskie animacje dla awatarów. Za pierwsze zarobione w ten sposób pieniądze, kobieta wsparła sierotę z Filipin. Zaskoczona łatwością, z jaką udało jej się to osiągnąć, postanowiła stworzyć więcej animacji. Tym razem jednak dochód z ich sprzedaży zachowała dla siebie i zainwestowała w zakup ziemi w Second Life,  tym samym dając początek swojemu wirtualnemu imperium deweloperskiemu.

I gdy piszę tu o imperium, to wcale nie przesadzam. Bowiem w niespełna rok, Ailin Graef zarobiła ponad milion dolarów! I to tych prawdziwych, amerykańskich dolarów. A wszystko dzięki… deweloperce w Second Life.

Dziś kobieta zarządza rzeczywistą firmą, która zatrudnia ponad 80 osób i zajmuje się głównie wirtualną deweloperką. Firma chwali się, że zarządza ponad 40 kilometrami kwadratowymi wirtualnej ziemi…

#ciekawostinwestycyjne
b222c198-fa26-4aa7-bf1c-3cacc338cdcf
mrmydlo

@CiekaowstkInwestycyjne Ta gra jeszcze żyje?

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... były wieloletni wiceprezes Nike w młodości był członkiem gangu, dla którego popełnił morderstwo?

Był rok 1965. Larry Miller był wówczas szesnastoletnim mężczyzną, który przynależał do gangu „Cedar Avenue”. Parę dni wcześniej członkowie wrogiego im gangu zasztyletowali przyjaciela Larrego. Chłopak nie zamierzał popuścić im tego płazem i wybrał się w miasto z jednym celem: zamordowania pierwszej napotkanej osoby z wrogiego gangu. Padło na 18-letniego Edwarda White'a. Larry zamordował „wroga” z zimną krwią, za co został skazany na karę... czterech lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności.

Ten stosunkowo krótki czas kary wystarczył, aby Larry zupełnie odmienił swoje życie, całkowicie odcinając się od swojej przeszłości. Jeszcze za kratkami mężczyzna rozpoczął studia na kierunku finansów i rachunkowości, które udało mu się ukończyć. Myliłby się jednak ten, który podejrzewałby, że po wyjściu z więzienia Larry powróci do swojego dawnego towarzystwa. Otóż mężczyzna po odsiedzeniu swojego wyroku, nie zamierzał osiąść na laurach i szybko zapisał się na studia podyplomowe na uniwersytecie La Salle w Filadelfii. W późniejszym czasie ukończył również Urban League Leadership Institute, która to jest organizacją non-profit, wyszukującą i szkolącą liderów lokalnych społeczności.

Larry okazał się zdolnym przywódcą, który nie miał problemów z znalezieniem zatrudnienia na rynku pracy. W ciągu swojej zawodowej kariery pracował w wielu różnych firmach, w których - wraz z upływem czasu - pełnił coraz to bardziej odpowiedzialne stanowiska. Ostatecznie w 1997 roku został zatrudniony przez firmę Nike, w której awansował do pozycji wiceprezesa. Był on głównie odpowiedzialny za Jordan Brand, które pod jego zarządem - podwoiło swoje zyski.

Dziś Larry Miller zajmuje się głównie działalnością charytatywną, starając się przekonać młodych czarnoskórych Amerykanów, aby zajęli się edukacją i trzymali się jak najdalej od „ulicy” i „miejskiego życia”.
Jeśli mógłbym cofnąć czas, zdecydowanie bym to zrobił. Niestety nie mogę. Robię więc wszystko, co znajduje się w mojej mocy, tj. staram się pomóc innym ludziom i próbuję zapobiec temu, żeby popełnili oni takie same błędy jak ja.

#ciekawostinwestycyjne
dec05b61-46e0-4a17-87b6-0a72fd943732
mrocznykalafior

W sumie to zjebał, z takim talentem managerskim mógł spokojnie zostać przywódcą gangu;)

jajkosadzone

@mrocznykalafior

Jako wiceprezes nike na pewno zarabiasz duzo wiecej niz jakis gangus,nawet szef duzegp gangu.

Nie musisz sie ukrywac,tylko masz hajlafw na pelnym legalu

@moderacja_sie_nie_myje

Zabij człowieka w wieku 16 lat- moze jako nieletni byl sadzony inaczej i kolor skory nie mial znaczenia?

W Polsce nastolatek za morderstwo moze trafic do poprawczaka- co jest gorsze- normalne wiezienie czy poprawczak?

le_Roi_des_fous

Podobną historię miała jedna z szych z CIA. Typ współpracował z kartelami narkotykowymi popełnił morderstwo a później dał się zwerbować CIA w związku z lądowaniem w zatoce świń. Opisane jest to w książce Jona Robertsa "Prawdziwy gagster"

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... można zarobić na Biblii około miliona dolarów i dalej nie wierzyć w Boga?

W 2012 roku Trevor McKendrick dowiedział się, że jeden z jego krewnych zarabia blisko 10 tysięcy dolarów miesięcznie za sprawą sprzedaży aplikacji na App Store. Wiadomość ta zszokowała mężczyznę i skłoniła do refleksji nad swoim życiem. Trevor bowiem nie uważał się za głupszego od swojego krewnego i uznał, że skoro on mógł w ten sposób zarabiać na życie, to „dlaczego nie ja?”.

Mężczyzna rozpoczął więc poszukiwania inspiracji do stworzenia własnej aplikacji. W tym celu przejrzał on najpopularniejsze aplikacje na App Store, pod kątem znalezienia takich, które choć były popularne, to – w jego opinii – były koszmarnie wykonane. „Okazało się, że były tam pewne aplikacje z hiszpańską Biblią, które były okropne” – przyznał Trevor McKendrick w jednym z wywiadów.

Mężczyzna nie zwlekał więc ani chwili. W ten sam dzień wynajął rumuńskiego programistę, celem napisania hiszpańskojęzycznej biblijnej aplikacji, co kosztowało go około 500 dolarów. Niemal od początku, Bible App okazała się sukcesem, który z miejsca zaczął przynosić mężczyźnie zysk w postaci kilkuset dolarów miesięcznie. Prawdziwy sukces miał jednak dopiero nadejść.

Bowiem Trevor McKendrick wpadł na pomysł, żeby dodać do aplikacji lektora. Po tym updacie, liczba użytkowników aplikacji wzrosła dziesięciokrotnie! Już w pierwszym roku od założenia aplikacji, ta przyniosła mu roczny przychód w postaci 70 tysięcy dolarów. W następnych latach liczba ta systematycznie rosła do kwoty około 130 tysięcy.

Ostatecznie, mężczyzna sprzedał swoją aplikację za 500 tysięcy dolarów (co nie wydaje się wygórowaną kwotą za aplikację zarabiającą ponad sto tysięcy dolarów rocznie). Decyzja o sprzedaniu aplikacji miała być podjęta ze względu na sumienie mężczyzny. Trevor już wcześniej miał myśli o usunięciu aplikacji ze względu na fakt, że sam był ateistą i nie wierzył w prawdziwość Biblii; jednak jak uczciwie przyznawał – pieniądze były zbyt dobre i po prostu nie potrafił z nich zrezygnować. Więc gdy w końcu nadeszła oferta kupna aplikacji, która zdejmowała Trevorowi kamień z serca, a jednocześnie opiewała na pół miliona dolarów – mężczyzna nie wahał się ani chwili!

A co, jeśli sprzedawałbyś „Harrego Pottera” lub „Władce Pierścieni”, ale mówiłbyś ludziom, że to prawda? I mówiłbyś ludziom, że jeśli nauczą się sami pisać zaklęcia, mogą uzdrowić swoje dzieci? I sprzedawałbyś to jako prawdziwą rzecz? Czułbyś się z tym okropnie? To jest właśnie sytuacja, w której się znalazłem, sprzedając Biblię. Sprzedawałem coś, co naprawdę uważałem za fikcję.

Dziś Trevor dalej zajmuje się produkcją i sprzedażą aplikacji mobilnych. Jego najnowszym projektem jest hiszpańskojęzyczna aplikacja bankowa „seis”.

#ciekawostinwestycyjne
153bb7d1-482b-4e98-8a00-ccd184a3ac86
moll

@CiekaowstkInwestycyjne ba! Można być nawet księdzem i nie wierzyć w Boga. Szok,co? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Czy wiesz, że...

... istnieje fundusz inwestycyjny, który w swoich inwestycjach kieruje się - poza analizą fundamentalną - również dobrem ludzkości?

Humankind US Stock ETF to fundusz, który został założony w 2021 roku. Inwestuje on wyłącznie w amerykańskie papiery wartościowe, głównie w spółki, które promują zdrowsze, bezpieczniejsze i dłuższe życie. W swoich wyborach, oprócz klasycznej analizy fundamentalnej, opiera się na analizie pozytywnych i negatywnych wpływów danej firmy na społeczeństwo. W jaki sposób? Badany jest między innymi wpływ działalności spółki na inwestorów, konsumentów, pracowników i obywateli, a następnie przedstawiany jest on w formie indeksu, który determinuje możliwość/brak możliwości zainwestowania w daną spółkę. Dla przykładu, ETF Humankind nigdy nie zainwestuje w firmę produkującą papierosy, gdyż o ile może ona okazać się zyskowna dla pojedynczego inwestora, który ulokuje swoje pieniądze w akcjach takiej firmy, to dla ogółu społeczeństwa inwestycja taka byłaby szkodliwa.

W Humankind wierzymy, że pieniądze mają moc, a zatem ci, którzy je inwestują, ponoszą odpowiedzialność za to, jak ich inwestycje wpływają na ludzkość!

Jak to wygląda jednak od strony finansowej? Od debiutu giełdowego, HumanKind US Stock ETF przyniósł zwrot na poziomie 6,9%. W analogicznym okresie, S&P500 przyniosło zwrot na poziomie 0,3%*. Fundusz zarządza obecnie kwotą 130 milionów dolarów, a jego największymi pozycjami są Microsoft, Procter&Gamble, Alphabet i Apple.

#ciekawostinwestycyjne

*  - należy jednak pamiętać, że jest to tak krótki okres, że ich lepszy wynik finansowy mógł być dziełem zupełnego przypadku. I dopiero przyszłość przyniesie wiele odpowiedzi na temat zasadności wiązania analizy fundamentalnej z analizą wpływu społecznego.
b03cd80e-cbe3-4e7d-8fb5-b874df1e557c
BilboBagosz

@CiekaowstkInwestycyjne podobnie jest chyba w norweskim państwowym funduszu emerytalnym, tzn. nie wiem czy w tak dużym stopniu, ale chyba nie inwestuje on w używki i przemysł zbrojny

CiekaowstkInwestycyjne

@BilboBagosz tak, z tym że tu bardziej rygorystycznie - odpadają również spółki zarabiające na hazardzie, alkoholu, czy produkcji niezdrowej żywności itd.

Zaloguj się aby komentować