#bookmeter

135
1805
352 + 1 = 353

Tytuł: Bóg Imperator Diuny
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 536
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4934377/bog-imperator-diuny

Jeśli kierujemy się tym lekko humorystycznym poradnikiem na temat tego, jak czytać Diunę, "Bóg Imperator Diuny" wieńczy cykl Złotej Ścieżki. Przez wielu uważana za równie dobrą (a niektórzy twierdzą nawet, że najlepszą), jak pierwszy tom, w tej części widać, do czego Herbert dążył. Od siebie mogę tylko dodać, że jest zdecydowanie lepsza od "Dzieci Diuny". Jednocześnie bez tamtego tomu stracilibyśmy bardzo dużo na kontekście.

A teraz spoilery, bo łudzę się wciąż, że ktoś po "Dzieciach Diuny" sięgnie jeszcze po tę serię. 

Tym razem wydarzenia rozgrywają się 3000 lat po końcu poprzedniego tomu. Leto II (zapewne powinnam czytać to jako "Leto Drugi", ale w mojej głowie zawsze będzie to "Leto Dwa") stał się imperatorem i kontroluje wszystkie światy tyranią, na którą wszyscy się godzą z uwagi na jego monopol na przyprawę. Czerwie wymarły wszystkie - w zasadzie poza Leto, który już w 90% stał się czerwiem - i jedyną opcją uzyskania przyprawy są zapasy dystrybuowane przez imperatora zgodnie z jego widzimisię. Leto dąży teraz do ostatecznego zrealizowania Złotej Ścieżki ze swoich wizji. 

Jak to było w poprzednich częściach, i tu mamy spiski i konszachty, próby wpływu na władcę, a także ballady i romanse. To, co zasługuje na wyróżnienie, to wątek poliduncanowy, oparcie szkieletu książki o dzienniki Leto oraz kwestia Fremenów, teraz zepchniętych do roli zwierząt w rezerwacie (naturalnie nasuwają się skojarzenia z potomkami Indian).

I być może na tym etapie powinnam zakończyć lekturę tej serii, ale... niech im będzie, pocisnę też tom piąty i szósty. "Bóg Imperator Diuny" pozostawiłby może i pozytywne wrażenia po serii, jednak wciąż jestem ciekawa, czy w kolejnych tomach będzie widać zamysł Franka Herberta na cały cykl, który być może tkwił w jego głowie, gdy zaczynał go pisać. Jedno wiem na pewno - po twórczość syna Herberta nie sięgnę. 

Prywatny licznik (od początku roku): 22/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #diuna #czytajzhejto #hejtoczyta #ksiazki
Wrzoo userbar
6562256a-13cd-4bd0-8022-fa536cedf4cd
smierdakow

Kurde z jednej strony bym poczytał, ale po 10% trzeciej części doszedłem do wniosku, że kompletnie mnie nie interesuje co będzie dalej


Poczekam czy w dalszych częściach będzie jakieś 8 od ciebie xd

Wrzoo

@smierdakow Życzę sobie sama tych ósemek, choć czuję, że lepiej już nie będzie

michal-g-1

Najgorsze książki o Diunie to te pisane przez syna Franka Herberta o dżihadzie bulteriańskim.

Niestety kiedyś kupiłem wszystkie 3 i są tak niemożebnie słabe, że się tego nie da czytać. Dno i metr mułu.

Wrzoo

@michal-g-1 Zdecydowanie chcę ich uniknąć, bo słyszałam masę takich opinii, jak Twoja

starszy_mechanik

@Wrzoo on się mógł w czerwia zamieniać? (Można pisać spoilery)

Wrzoo

@starszy_mechanik chłop wziął trocie i obłożył nimi swoje ciało, przez co z czasem te trocie przekształciły go w czerwia (z ludzką twarzą i rękoma). 🤷🏻‍♀️

Zaloguj się aby komentować

351 + 1 = 352

Tytuł: Mała księga stoicyzmu
Autor: Jonas Salzgeber
Kategoria: Poradniki, Psychologia, motywacja
Wydawnictwo: Aktywa
ISBN: 9788396032478
Liczba stron: 244
Ocena: 9/10

Licznik prywatny: 8/x

Zacznę od tego, że w tamtym roku chciałem kupić znaną i lubianą "Sztukę życia według stoików", jednak preferuję wersje papierowe a takiej wtedy brakowało. "Mała księga stoicyzmu" wydała mi się podobnie ciekawa jak wcześniejszy tytuł, więc z nią zacząłem temat stoicyzmu

Jeżeli chodzi o książkę to jest super wprowadzeniem do tematu, ale i może pełnić funkcję takiej małej "księgi" do codziennego użytku. Nie każdy ma czas, ochotę i potrzebę rozwijania różnych wątków a taki skrócony poradnik może być "w sam raz"

Mała księga stoicyzmu nie zasłużyła na 10/10 w mojej ocenie dlatego, bo niektóre przykłady można było zastąpić bardziej zrozumiałymi niż tymi, które zaoferował autor. Pomijając ten jeden aspekt to nie mam się do czego przyczepić. Książka przekazuje historię stoicyzmu i pierwszych najbardziej znanych stoików. Dalsza część opowiada czym tak właściwie jest ta filozofia i jak można ją przełożyć na aktualne czasy. Ostatnia część to 55 stoickich praktyk (spamowałem nimi od czasu do czasu tag stoicyzm ) które są czymś w rodzaju zadaniem domowym.

Jeżeli chodzi o sam szeroko rozumiany stoicyzm to w moim przypadku akurat w wielu kwestiach pomaga, ale.. wydaje mi się, że jest to bardzo zależne od wcześniejszego charakteru. Ogólnie sama wizja kontrolowania swoich emocji, samodyscypliny, odmawiania sobie niektórych przyjemności, zaprzestania chociaż w jakimś stopniu narzekania itd. może być dla wielu osób czymś odpychającym. W świecie psychologii/psychiatrii istnieje nawet przeświadczenie, że tłumienie emocji jest czymś szkodliwym, więc jak można w takiej sytuacji połączyć te oba światy?

Ameryki pewnie nie odkryję, ale jak we wszystkim mi się wydaje, że chodzi o równowagę. Osoba ciągle wybuchająca będzie tak samo nieszczęśliwa jak ta która kompletnie nic nie czuje.
Z tej perspektywy stoicyzm wydaje mi się złotym środkiem, bo podpowiada, że często możemy obiektywnie spojrzeć na różne tematy i zdecydować czy warto zawracać sobie tym głowę i np. rozpaczać albo wręcz przeciwnie się czymś zachwycać: co jest ważne w naszym życiu, a co mniej (albo nawet wcale ).

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
9ca22391-b987-4848-8568-97f629b04fc1
04d35a49-8b80-4897-a901-c0765ffc5370
9d7a6d9e-aefa-4638-9763-5a111d09c0c5
925b850b-95d4-49c6-b211-3023666c3182
876f836c-650e-41e1-b174-a02ddd459d73
sebie_juki

@nobodys idealna filozofia dla niewolników. Gdyby stoicyzm był powszechny, nie byłoby żadnej rewolucji, w sumie wielu innowacji też by nie było. Zaakceptowalibyśmy (w duchu hinduskiego stoicyzmu) że sra się na ulicy i nie ma co zmieniać świata instalując bieżącą wodę i kanalizację.

Egon

Polecam również tą pozycję:

8bd364df-350e-4064-99f7-b3aec874c208
nobodys

@Egon Może kiedyś


Autor również jest fanem Ryana Holiday

eccacdb6-80a0-4f72-836e-f8c1d10d3800
splash545

@nobodys 

W świecie psychologii/psychiatrii istnieje nawet przeświadczenie, że tłumienie emocji jest czymś szkodliwym, więc jak można w takiej sytuacji połączyć te oba światy?

Stoicyzm nie polega na tłumieniu emocji, jest to przeświadczenie stereotypowe i szkodliwe. Stoicyzm polega na akceptowaniu swoich emocji ale nie akceptowaniu szkodliwych i autodestrukcyjnych reakcji na nie. Pokazuje, że możesz zrobić coś innego niż wybuch gniewu późniejsze nakręcanie się czy nadmierne użalanie się nad sobą.

W stoicyzmie chodzi o poznanie samego siebie i nieustanne badanie swoich stanów emocjonalnych, rozwoju, szukaniu w samym sobie optymalnych reakcji na różne sytuacje.

Nie chodzi o to, że jak Cię wkurzy, że ktoś wymusi Ci pierwszeństwo na drodze to masz zacisnąć zęby i na siłę udawać spokój, ten spokój ma być niewymuszony i prawdziwy wewnętrzny; ma wynikać z uprzedniego przyjęcia przekonań, których pełno miałeś przykładów w książce.

Nie masz też przyjmować ich wszystkich i bezrefleksyjnie bo niektóre mogą Ci podejść inne nie i tak będzie z ich skutecznością.

Trzeba je próbować w akcji i pytać się samego siebie czy to w czasie przeglądu siebie, bądź pisząc dziennik - prowadzić regularnie rozmowę z samym sobą, badać się, dowiadywać się co do Ciebie przemawia; te techniki które nie przemawiają odrzucić i tyle.

Jak już będziesz tak przeszkolony, poznasz siebie w większym stopniu, będziesz wiedzieć co na Ciebie działa, wtedy stoickie podejście nie będzie tylko pozą i próbą tłumienia emocji tylko będzie to prawdziwe, skuteczne i dobre dla psychiki. Potwierdza to psychologia. Ze stoicyzmu wywodzi się terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym i cały nurt psychologii. Tu masz linka do bloga 2 psycholożek, które czerpią garściami ze stoicyzmu. - https://formaminimalna.com/


I powtórzę jeszcze raz nie próbuj nigdy tłumić emocji bo jest to szkodliwe. Jak przychodzą trudne emocje jest to moment, żeby zadać pytanie samemu sobie czy to ta drobnostka tak wyprowadziła Cię z równowagi czy może problem jest gdzieś głębiej? Wypadałoby to sobie przemyśleć na spokojnie jakie wyobrażenie stoi za taką reakcją i czy jest ono prawdziwe obiektywne czy fałszywe i przyjęte nie wiadomo skąd i nacechowane negatywnym osądem? Albo chociaż spróbować opracować sobie później inny sposób reakcji na podobną sytuację i wypróbować ich kilka i szukać tego, który jest najlepszy.

A jeśli nie jest to drobnostka tylko duży życiowy problem to oszukiwanie siebie i tłumienie emocji też nie pomoże. Stoicyzm może wtedy pomóc wrócić szybciej do równowagi albo można próbować wykorzystać tą sytuację, żeby w przyszłości zadziałało to lepiej i nie załamać się w przyszłości. Ale podstawa - trzeba prowadzić dialog z samym sobą i poznawać siebie i swoje wyobrażenia a jeśli są fałszywe i negatywnie nacechowane to próbować je zmieniać na takie jakie byśmy chcieli, a najlepiej na obiektywne bez osądu a jest to często praca trudna i długotrwała.


Te wyobrażenia bez osądu to jak w tej bajce o chińskim rolniku co kiedyś wrzucałeś. Wydaje mi się, że Ty to wszystko wiesz ale jednak gdzieś się pogubiłeś z tym tłumieniem emocji co jest podstawowym błędem ale nie przejmuj się mi też się zdarzało i zdarza zgubić w niektórych stoickich tematach. Czasem muszę sobie wrócić do starego tekstu a czasem jakiś temat usłyszeć lub zobaczyć ubrany w inne słowa, żeby dotarło. A niby proste rzeczy


Edit. W podcaście ze stoickim spokojem słuchałem przynajmniej 2 rozmowy Mazura z psychologami i jedną panią seksuolog i każdy potwierdzał, że stoickie podejście jest jak najbardziej dobre dla naszej psychiki

nobodys

@splash545 Tak się napracowałeś przy tym tekście, że aż niekulturalnie by było nie odpowiedzieć


Z tłumieniem emocji chodziło mi o coś innego dla osób w miarę spokojnych ten stan między akcją a reakcją będzie czymś w miarę naturalnym, ale tak jak pisałem wcześniej to jest bardzo zależne od charakteru. Ja nie mam z tym problemu, bo nigdy z natury nie wybuchałem i przez większość czasu nie reagowałem bezpośrednio pod wpływem "emocji". Osoby które jednak przez całe życie bez zastanowienia się reagowały będą wstępnie musiały "tłumić" swoje pierwsze emocje (kwestia nazewnictwa ). Tak więc z tymi późniejszymi emocjami zgadzam się, nie powinno się tłumić, ale przy początkowych emocjach według mnie u wielu osób jest to właśnie tłumienie (w tym przypadku nie trzeba się ze mną zgodzić ). No, a później już z górki jednak jestem zdania, że stoicyzm nie jest dla każdego.


Różowa to pani psychiatra dla której im cięższy przypadek tym ciekawszy i czasami z nią rozmawiałem o książce (jak i innych o podobnej tematyce). Ona też widzi w stoicyzmie wiele dobrego (tak jak pisałeś np. wywodzący się nurt poznawczo-behawioralny), ale z wieloma tekstami się nie zgadza. Nawet teraz zaczęła w wolnym czasie czytać "Prawa ludzkiej natury" i mówi, że stoicyzm już na początku książki gryzie ją w oczy


Ja widzę więcej plusów w stoicyzmie niż ona i więcej na sobie testuję Każdy ma jakiś swój zdrowy rozsądek, więc i ja nie stosuję się 1:1 albo nie godzę się na wszystkie treści które przeczytam. No i tak, nie będę się starał na siłę wymuszać "złotych rad" dawnych filozofów, ale wiele z nich po prostu ma sens

splash545

@nobodys też jestem zdania, że stoicyzm nie jest dla każdego bo nie do każdego charakteru po prostu trafi. Zresztą kiedyś już o tym rozmawialiśmy jak dobrze kojarze

No ok skoro to kwestia nazewnictwa to spoko, coś bym dodał ale chyba nie ma sensu bo raczej wiemy o co chodzi

Ja jestem też przeczulony na zwroty tego typu jak tłumienie emocji bo to są takie podstawowe zarzuty do stoicyzmu. I to prawda, że nie cały stoicyzm jest 'mądry' psychologicznie bo niektóre rzeczy się zdezaktualizowały jak np. twierdzenie Epikteta, że mamy 100% wpływ na nasze myśli i przekonania. Tak mamy wpływ i to spory ale dochodzi też kwestia podświadomości, która też swoje zawsze doda lub przeinaczy niekoniecznie w porządany dla nas sposób.

Miłego wieczoru życzę.

Zaloguj się aby komentować

350 + 1 = 351

Tytuł: Swawole
Autor: Jakub K. Dębski
Kategoria: komiks
Wydawnictwo: Demland
Liczba stron: 131
Ocena: 6/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5062259/swawole

Szybki zbiór komiksów Dema. Tym razem są to plansze, które Dem rysował w latach 2019-2022. Kupiłam znajomym ten zbiór na prezent podczas targów i mnie zainteresował, więc w ramach przerwy od Diuny wypożyczyłam go sobie z naszej bogatej w komiksy biblioteki.

Widać w nich wpływ pandemii na autora, postaci pojawiają się też w maseczkach. Większość plansz jest samodzielnymi historyjkami, nieliczne są kontynuacją jakiegoś wątku. Bywa, że postaci z poprzednich komiksów wracają.

Z Demem jest tak, że jeśli jego twórczość towarzyszyła Ci w młodości, to takie zbiory nawet Cię parę razy rozbawią. Dla mnie jest to taki "comfort food" - czytam i zawsze mogę trochę odlecieć na chwilę w inne, bardziej komfortowe miejsce. Jeśli nie śledzi się na bieżąco fanpage'ów autora, to powrót do jego komiksów w tej formie daje sporo przyjemności - chociaż na 20 minut.

Jeśli jednak nie miało się styczności z Demem w przeszłości, to domyślam się, że można dostać lekkiej żeżuncji. Humor jest lekko absurdalny, czasem punchline'ów po prostu nie ma. Kreska jest prymitywna, ale to właśnie urok stylu Dema. 

Prywatny licznik (od początku roku): 21/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #komiksy #komiks #demland #czytajzhejto
Wrzoo userbar
6c88d80e-8cbf-4d1c-8852-ec46671f2b5e
pierdonauta_kosmolony

@Wrzoo nawet się zastanawiałem czy nie kupić. Byłby autograf w pakiecie.

Ale kupiłem torbę. No i córka wreszcie dowiedziała się skąd się wzięło jej ulubione ostatnio "A kto to przyszedł..."

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
349 + 1 = 350

Tytuł: Cylinder van Troffa
Autor: Janusz A. Zajdel
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: BookRage
ISBN: 9788364416217
Liczba stron: 204
Ocena: 5/10

Kilka lat temu czytałem kilka rzeczy Zajdla i miło to wspominam, ale ta książka jakoś mi nie siadła. Ta wizja przyszłości jakaś taka mocno naciągana, w ogóle nierealistyczna. Główny bohater nijaki, fabuła nie pociąga. Czytałem to jakoś na początku roku i szczerze mówiąc nie za wiele mi z niej zostało w głowie.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
837dc0a2-b053-4cc2-bf8a-93ceb4a46e41
Budo

@Vakarian zgadzam się z oceną i nie rozumiem zachwytów... książka jest nijaka i naciągana.

Zaloguj się aby komentować

348 + 1 = 349

Tytuł: Ciechanów 1920
Autor: Lech Wyszczelski
Kategoria: historia
Ocena: 7/10

Kolejny "HBek" z tych innych, nieszablonowych. Ten z powodu regionalizmu i to podwójnego. Po pierwsze autor jest z ziemi ciechanowskiej, a po drugie to wyjaśnienie, o co chodziło ze zniszczeniem rosyjskiej radiostacji. Miało się przełożyć na fiasko natarcia na Warszawę. Szkopuł w tym, że natarcia miało nie być, a zdobyć chciano jedynie Pragę (dzielnicę Warszawy) i to obejściem na linii Włocławek - Płock. Tak, żeby odciąć nas od wybrzeża. Autor uwzględnił też kwestię jeńców wojennych po jednej jak i po drugiej stronie. Zabrakło opisu uzbrojenia, ale z racji małej ilości prywaty i samochwał to można wybaczyć. Zwłaszcza, że to nie pierwsza jego pozycja o wojnie polsko-bolszewickiej.

Prywatny licznik: 33/200

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
b516b1ce-ca36-4681-bae8-dd33770218a5

Zaloguj się aby komentować

347 + 1 = 348

Tytuł: Nie ma kto pisać do pułkownika
Autor: Gabriel García Márquez
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 8/10

#bookmeter

Orkiestra zaczęła grać marsza żałobnego. Pułkownik zauważył, że jednego instrumentu brakuje, i po raz pierwszy poczuł pewność, że nieboszczyk jest naprawdę martwy.

Nowela? Opowiadanie? W każdym razie Nie ma kto pisać do pułkownika to tekst króciutki, tak na trochę ponad godzinę. A jednak dość obrazowy i treściwy. Tak mi się przynajmniej wydaje, po tym co w nim zauważyłem. Choć wcale nie twierdzę, że to tam jest.

Dla mnie książka ta, tak jak w zasadzie i Sto lat samotności tego samego autora, opowiada przede wszystkim o silnej wierze (albo silnej potrzebie tej wiary) w to, że rzeczy które robimy mają sens. I o trwaniu przy tej wierze nawet jeśli cały świat i wszystko dookoła zdaje się nie tylko mówić, ale i świadczyć, że jeśli twoje czyny miały jakąkolwiek wartość, to miały ją wyłącznie dla ciebie. O życiu obietnicami z przeszłości i wierze, że kiedyś te obietnice zostaną dotrzymane. O tym, że życie to czekanie na efekty naszych działań. I o tym, że nasze działania mają oczywiście jakieś efekty, ale niekoniecznie takie, o jakie zabiegamy, jakich chcemy czy jakich się spodziewamy. Z różnych powodów. Dla mnie to też książka o tym, że w tym naszym życiu i czekaniu na efekty jesteśmy samotni. I o tym, że nawet między najbliższymi występuje konflikt interesów i jeśli najbliżsi nawet chcą dla nas dobrze, to rozumieją to „dobrze” po swojemu, niekoniecznie uwzględniając albo nawet chcąc uwzględnić naszą definicję tego „dobrze”. Choć my przecież robimy to samo.

Dużym plusem jest kapitalny dialog kończący tę książkę, trochę skojarzył mi się z twórczością pana Mrożka, który w zasadzie nie wiem co miał pokazać (co jest tylko jego zaletą!). Czy autor miał na myśli, że prawdziwy problem pułkownika leży gdzie indziej niż przez cały tekst czytelnik się spodziewał? Czy może to, że pułkownik poddał się albo frustracja wzięła górę? A może zamiarem autor było żeby zostawić czytelnika z dylematem? Albo tak po prostu wyszło. Nie mam pojęcia jak na to pytanie odpowiedzieć i bardzo mi się to podoba, bo ogromnie lubię książki, które zostawiają mnie z pytaniami.
c022d3cb-afac-4f6e-a67a-f3816ad15332

Zaloguj się aby komentować

346 + 1 = 347

Tytuł: Pożądanie. Antologia opowiadań miłosnych, zmysłowych, erotycznych i dziwnych
Autor: Michał Cetnarowski, Anna Kańtoch, Jakub Małecki, Jakub Nowak, Łukasz Orbitowski, Bernadeta Prandzioch, Marcin Przybyłek, Piotr Rogoża, Wit Szostak, Szczepan Twardoch, Jarosław Urbaniuk, Jakub Żulczyk
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 4/10

#bookmeter

– Tato?
Milczy, długo milczy.
– Jesteś pijany, Nikodem?
[…]
– Nie. Trochę. Czemu pytasz?
– Bo dzwonisz.

To była jedna z książek po które sięgam czasami w ramach problemu „bo nie wiem co by tu sobie teraz poczytać”. Ten problem pojawia się z powodu zbyt dużej lub zbyt małej liczby książek w kolejce do czytania. Opowiadania w takiej sytuacji sprawdzają się u mnie na tyle, że po pierwsze są krótkie, więc można skończyć i zrezygnować, a po drugie czasami pomagają w rozwiązaniu wyjściowego dylematu, bo jakiś wątek mnie zainteresuje i wtedy sobie mogę poszukać pełnej powieści dotyczącej tego tematu. A dlaczego właśnie ta antologia? Ano skusiły mnie wydrukowane na okładce nazwiska panów Twardocha i Szostaka. Lubię ich prozę.

No to po kolei. Wbrew podtytułowi, moim zdaniem mało jest w tym tomie opowiadać miłosnych, zmysłowych i erotycznych (chyba że źle te pojęcia rozumiem). Mnóstwo jest za to tekstów dziwnych. A momentami dla mnie wręcz obrzydliwych.

Zbiór zaczyna się przyjemnie, bo tekstem Koźlęta gazeli autorstwa pana Szostaka i to opowiadanie traktujące o przygodzie (takiej, na jaką może sobie pozwolić) starszego już wiekiem wykładowcy jest tym, czego po tym autorze się spodziewałem. Ten tekst był przyjemny w odbiorze. Nie że jakiś głęboki, ale faktycznie opowiadający o pożądaniu, i dość obrazowo je przedstawiający. Czasami nie potrzeba fajerwerków, żeby było dobrze. A nawet więcej niż dobrze.

Później zaczęły się opowiadania bądź nijakie bądź absolutnie obrzydliwe. Może chwilę o tych drugich. O ile jeszcze tekst Skóry autorstwa pana Łukasz Orbitowskiego, choć sugestywnie paskudny mógłbym powiedzieć że jeszcze jest o czymś (jakie mogą być konsekwencje możliwości natychmiastowego zaspokajania każdej ze swoich fantazji), tak na przykład poprzedzające je RP Production pana Michała Cetnarowskiego, opowiadające o patriotycznych filmach porno, zaczynające się rozbudowanym i szczegółowym opisem jednej ze scen z tych filmów to w ogóle nie wiem w jakim celu i dla kogo mogło powstać. Więcej! Zastanawiałem się jak w ogóle mogło powstać. Co musiał myśleć i co czuć autor w czasie tworzenia tego dziwactwa?! Może brakuje mi wyobraźni? Albo kontekstu? Bo może to jakaś satyra? Tylko na co? Szczerze mówiąc nie bardzo mnie to interesuje, więc nie będę szukał odpowiedzi na to pytanie.

Palmę pierwszeństwa jednak w kategorii dziwność i obrzydliwość w mojej klasyfikacji opowiadań zawartych w tej antologii bezapelacyjnie dzierży tekst Zimno, gdy zajdzie. Nie będę się nad nim rozwodził, nie będę go komentował, napiszę tylko o czym traktuje i proszę sobie samemu ocenić. Otóż opowiadanie Zimno, gdy zajdzie traktuje o czterdziestoletnim mężczyźnie, który razem se swoim czternastoletnim synem zginął w wypadku samochodowym, a następnie w jakiś sposób (autor nawet nie próbuje tego wyjaśnić, po prostu informuje) zostaje przywrócony do życia. W ciele własnego syna. No i teraz głównym problemem tego tekstu jest silny popęd czternastoletniego ciała w połączeniu z doświadczeniem umysłu (duszy?) czterdziestolatka. I jeszcze relacja seksualna z żoną tego umarłego-przywróconego czterdziestolatka. Proszę czytać na własną odpowiedzialność. Ja trochę żałuję.

Ale, żeby nie było, że jest tak całkiem źle, to kilka opowiadań chętnie pochwalę. Podobał mi się tekst pani Bernadety Prandzioch pod tytułem Wywiad. Niby nic specjalnego, ale napisane całkiem zgrabnie i poprawie. Ot, kawałek zwykłej historii, którą po prostu dobrze się czytało, a na tle omówionych wcześniej perełek to czytało się nawet bardzo dobrze.

Ciekawe rozwiązanie techniczne zastosował pan Marcin Przybyłek w tekście Mała May. To tekst mówiący o tym, że mężczyźni mają swój osobisty ideał kobiety, tę właśnie tytułową Małą May i nawet jeśli spędzają życie z jakąś kobietą rzeczywistą, a więc nieidealną, to w chwilach kryzysu wracają myślami do tej swojej fantazji i zastanawiają się jakby to z nią było. A może nawet nie zastanawiają się, a po prostu wiedzą? Dodatkowy plus za osadzenie akcji w nieodległej przeszłości, ale widzianej z odległej przyszłości. Czyli jakieś tam jeszcze, dość ciekawe zresztą, elementy futurystyczne w tekście też ostały zawarte.

O ile tekst pana Szostaka bardzo mi się podobał, tak opowiadanie pana Twardocha, Fade to: black, zupełnie mi nie podeszło (choć to z niego pochodzi otwierający wpis cytat). Tak się zastanawiałem nawet dlaczego i wydaje mi się, że tego autora najbardziej cenię za budowę wielowymiarowych, skomplikowanych postaci. A w opowiadaniu zwyczajnie na to nie było miejsca.

To rozczarowanie tekstem pana Twardocha szybko zostało mi wynagrodzone przez pana Jarosława Urbaniuka. Z jego Żyć podwójnych aż wylewał się klimat dwudziestolecia wojennego, czyli kolejnej rzeczy, którą pan Twardoch, szczególnie w Królu, mnie urzekł. To opowiadanie jest napisane tak wspaniałym, tak obrazowym i sugestywnym językiem, że czułem się dokładnie jakbym tam był. Dokładnie takie same wrażenia miałem właśnie czytając wspomnianego już Króla albo inną świetną powieść, Łuk Triumfalny pana Remarque’a. I nawet nie przeszkadzało mi to, że w tych Życiach podwójnych poza tym klimatem niewiele więcej znalazłem. No, może jeszcze (tu niespodzianka!) tytułowe pożądanie. Ale mnie sam klimat wystarczył.

I to jest właśnie problem z antologiami: dobre teksty przeplatają się w nich z kiepskimi. Czy po lekturze tej akurat antologii znalazłem odpowiedź na pytanie, które mnie ku niej pokierowało? Czy wiem "co bytu sobie teraz poczytać"? Tak. Chętnie poczytałbym coś więcej od pana Urbaniuka. Tylko, że – z tego co mi wiadomo – on samodzielnie to nie wydał niczego.
ba63cb4f-cfd4-4451-b2ae-33eee73fa4ec

Zaloguj się aby komentować

345 + 1 = 346

Tytuł: Yellowface
Autor: Rebecca F. Kuang
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 8/10

#bookmeter

Prawda jest rzeczą płynną. Każdą opowieść zawsze można przedstawić w innym świetle, wszystkie fabuły można wypaczyć.

Dawno nie czytałem, ostatnio to chyba był Artemis od pana Weira, książki, w której główna bohaterka byłaby aż tak frustrująca. A jednak w odróżnieniu od przygód tej zarozumiałej mieszkanki Księżyca z Artemis, tutaj kolejne perypetie głównej bohaterki, pseudonim: Juniper Song, w jakiś dziwny, perwersyjny sposób mnie interesowały. Być może liczyłem na to, że sprawiedliwość jednak zwycięży? 

W Yellowface chodzi o to, że są dwie pisarki. Jedna z nich odnosi sukcesy w branży, a druga jest jej „przyjaciółką” jeszcze z czasów studiów. „Przyjaciółką”, bo ostatecznie trudno przyjaźnić się z kimś, kto przyćmiewa nas pod każdym możliwym względem. No ale, „przyjaźń”, jak to „przyjaźń” wymaga tego, żeby od czasu do czasu z „przyjaciółką” się spotkać. Zbieg okoliczności sprawia, że „przyjaciółka” w czasie tego spotkania umiera, a że ten zbieg okoliczności jest jednak szczęśliwy, przynajmniej dla tej „przyjaciółki”, która nie umarła, to okazuje się, że rękopis najnowszej jej książki leży na wierzchu i tylko czeka żeby go sobie zabrać. Inaczej kawał dobrej prozy mógłby się zmarnować. A że denatka nie miała w zwyczaju dzielić się informacjami na temat swoich fabuł przed ich ukończeniem, to przecież tylko głupi by nie skorzystał. Prawda?

Zabrałem się za tę książkę trochę w ciemno, potraktowałem ją jako urlopową zapchajdziurę czasową do czytania gdzieś w transporcie, czy wieczorami, kiedy nie było lepszych zajęć albo sił żeby zająć się czymś innym. Mocno mnie wciągnęła. Autorce udało się napisać lekką książkę, która nie tylko nie jest o niczym ale nawet jest o czymś, a to, uważam, olbrzymia sztuka. Bardzo podobał mi się styl w jakim historia została podana, bardzo podobała mi się konstrukcja fabuły i eskalacja tak zdarzeń jak i postaw, a szczególnie postawy głównej bohaterki, wspomnianej Juniper Song. Podobał mi się humor, choć dość gorzki, z jakim przedstawiony został współczesny rynek wydawniczy, komunikacja internetowa i w ogóle „dzisiejsze czasy”, czegokolwiek nie miałoby to stwierdzenie oznaczać. W ogóle jednym z lepszych sposobów stworzenia dobrej komedii, tak mi się wydaje, jest opisanie świata dokładnie takim jakim jest. I to się pani Kuang udało wyśmienicie.

Tak, książka idealnie sprawdziła mi się w funkcji, jaką miała pełnić. Jako lekka lektura, ale nie o niczym. I jako taką będę ją miło wspominał, choć szczegóły bardzo szybko ulecą mi pewnie z głowy, bo przyjemność w jej odbiorze polegała raczej na przemierzaniu historii niż odkrywaniu czegokolwiek nowego.

EDIT: A, zapomniałem wspomnieć o świetnym pomyśle na wydanie tej książki, o całej koncepcji okładki, która tak wspaniale koresponduje z treścią! Też mi się to ogromnie podobało. Lubię takie szczegóły.
538a9a7b-be8d-4727-8710-39e3f3823c46
bojowonastawionaowca

@George_Stark Książka jest piękna, czeka na swoją kolej

cotidiemorior

@George_Stark o, miałem wątpliwości czy się zabierać za tę autorkę, ale jak polecasz to poczytam

Funkmaster

Polecam również. Nie jest specjalnie wymagająca intelektualnie, lecz nie jest też „o niczym”.

Zaloguj się aby komentować

344 + 1 = 345

Tytuł: Władca Pierścieni. Dwie Wieże
Autor: J.R.R. Tolkien
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 9788381161749
Liczba stron: 436
Ocena: 9/10

Im sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna, tym mniej, co oczywiste, piosenek znajdziemy w książce, nad czym ubolewam (co do mnie niepodobne, bo fragmentów śpiewanych generalnie nie trawię). Pociągnięcie wątku Sarumana trochę mnie zaskoczyło, bo pomimo braku jakiejkolwiek wiedzy z mojej strony o tej postaci, spodziewałem się bardziej gwałtownego przebiegu tego fragmentu. I jak już jestem w tej okolicy - enty. Niemal nie jestem w stanie wyrazić jak świetnie czytało mi się poświęcone im rozdziały. To pradawne opanowanie, luz, a jednocześnie powaga, naturalna potęga; mam nadzieję, że w 3 części również zabłysną. Swoje zadanie spełniła też część z Szelobą, gdzie faktycznie dało się odczuć grozę i beznadzieję sytuacji. Ciekawym zabiegiem było także podzielenie historii na 2 skupione - a potem rozrzucone h punkty widzenia; w pierwszej części śledziliśmy wciąż rosnącą drużynę, tutaj z kolei przyszło nam porzucić jedną jej część i skupić się na drugiej, by potem odwrócić role. Co tu więcej pisać? Historia powoli zmierza ku kulminacji, a ja podsumuję wszystko po lekturze trójki.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #tolkien #wladcapierscieni #zyskiska #ksiazkicerbera
7955a018-9100-4ed0-af18-de34d102c487
zjadacz_cebuli

To jest chyba moja ulubiona część

Zaloguj się aby komentować

343 + 1 = 344

Tytuł: Stoner
Autor: John Williams 
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Filtry
ISBN: 978-​83-966748-3-8
Liczba stron: 319
Ocena: 9/10

Prywatny licznik: 9/24

Dosyć krótka i treściwa powieść Johna Williamsa o zwykłym życiu. Tym jednym zdaniem mógłbym opisać treść tej książki. 
A tak konkretnie to książka opisuje historię życia nauczyciela akademickiego Williama Stonera, jego dorastanie, kształcenie, karierę, miłości, życiowe wybory lub ich brak. 
W sumie można by uznać, że w książce nie dzieje się nic ciekawego ot życie jakich wiele, bez żadnych wielkich przygód czy dokonań ale właśnie to mnie w tej książce urzekło. Ta zwykłość, prostota, refleksje zawarte w książce na temat życiowych spraw, niektórych pozornie błahych, nieistotnych, a nieraz faktycznie tworzących treść życia. Refleksje te pobudziły mnie do przemyśleń na temat własnego życia, jak i sensu życia w ogóle. 
W trakcie czytania byłem zaskoczony jak wciągnęły mnie perypetie głównego bohatera. Jego pasja do poezji średniowiecznej, relacje z bliskimi, czy konflikt z innym wykładowcą na uczelni. 
Jednego dnia przeczytałem ponad pół książki a rzadko kiedy mi się zdarza, żebym się aż tak wciągnął. Nie dziwię się, że książka początkowo przeszła niezauważona, jak i również nie dziwi mnie jej późniejszy sukces po latach. Inna niż wszystkie, świetna książka, która na pewno zapadnie mi w pamięć.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #dwanascieksiazek
6cf31295-6ffe-4950-bb02-160f7514b8c5
George_Stark

@splash545 


O, czyżby pojawił się kolejny miłośnik "nudnych książek o niczym"?

splash545

@George_Stark Na to wygląda

Zaloguj się aby komentować

342 + 1 = 343

Tytuł: Ojciec Goriot
Autor: Honoré de Balzac
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 5/10

#bookmeter

W dość intrygującym początkowym fragmencie utworu, w czymś w rodzaju wstępu do historii właściwej, narrator nakreśla przed czytelnikiem obraz paryskiej gospody mieszczańskiej położonej przy paryskiej ulicy Neuve-Sainte-Geneviève, między dzielnicą łacińską a przedmieściem Saint-Marceau. W tej gospodzie, należącej do wdowy Vauquerm, zamieszkują mniej lub bardziej majętni paryżanie. Wśród nich i tytułowy Jan Joachim Goriot, były fabrykant makaronu. Narrator informuje czytelnika, że mężczyzną tym była zainteresowana sama właścicielka gospody. Przynajmniej dopóty, dopóki jego ubożenie nie stało się zauważalne. Wówczas Goriot stał się obiektem kpin zarówno gospodyni, jak i pozostałych mieszkańców. Nie wszystkich, co prawda, bo znalazł wśród mieszkańców sojusznika, a może i przyjaciela. Tym człowiekiem sprzyjającym Goriotowi był student prawa, przybyły z prowincji Eugeniusz de Rastignac.

***

Nie znam dokładnie biografii francuskich autorów początku XIX wieku, wobec czego nie mam pojęcia czy wpływali oni na siebie w jakikolwiek sposób – czy spotykali się, dyskutowali albo czy chociaż czytali siebie nawzajem. Skusiłem się na tę książkę, bo ten okres i to miejsce wydało jednego z największych autorów, jakich miałem przyjemność czytać, a więc pana Victora Hugo, ale też wielkiego (obiektywnie – bo mnie jego twórczość podoba się mniej) pana Dumasa. Kierowałem się nadzieją, że autorzy zbliżeni czasowo i geograficznie będą pisali w podobny sposób. Częściowo nawet się nie pomyliłem, bo tematyka rzeczywiście zbliżona (tyle że wtedy tematyka twórczości literackiej w ogóle była zbliżona – po prostu pisało się o tym, co obok), natomiast same wrażenia z lektury są kilka poziomów niżej. Ojciec Goriot to po prostu przedstawiona językiem relacji historia. I tyle. W zasadzie żadnych wrażeń estetycznych z tej lektury nie wyniosłem (co właśnie uwielbiam u pana Hugo – ten rozmach z jakim pisał te swoje fantastyczne opowieści). Problematyka utworu, mimo że uniwersalna i aktualna do dziś, też nie została – moim zdaniem – jakoś szczególnie wyeksploatowana. Brakowało mi głębi emocji; brakowało mi kontrastu, spojrzenia na problem z innej perspektywy – a była ku temu okazja przecież: tak czekałem na rozwinięcie wątku relacji Rastignaca z jego rodziną. Wszystko jedno, czy jako kontra do relacji Goriota, czy w ten sam spokój. Moim zdaniem to zaprzepaszczona szansa spojrzenia z różnych perspektyw na – w mojej ocenie – główny problem poruszany w powieści.

Tak sobie czytam opracowania i artykuły na temat Ojca Goriot i w ogóle pana Balzaca i zauważam, jak wielu rzeczy w tej powieści nie zauważyłem. Być może – a nawet prawdopodobnie – powodem tego mojego niezauważenia jest dość słaba znajomość historii i tamtego okresu. I stąd taki wniosek, że może i jest to wielka opowieść swoich czasów, najważniejsze ponoć dzieło w dorobku uznanego jednak autora, ale do mnie kompletnie nie przemawia. I może tym się różnią wielkie powieści swoich czasów od wielkich powieści w ogóle? Że te drugie są ponadczasowe właśnie i nawet czytane po dwustu latach przez człowieka z lukami w wykształceniu dalej zapierają dech w piersiach? Albo w taki sposób sam przed sobą próbuję swoje braki wytłumaczyć. W każdym razie mnie Ojciec Goriot nic nigdzie nie zaparł i, jeśli to rzeczywiście jest największa powieść w dorobku pana Balzaca, to raczej po nic innego od tego autora nie sięgnę.
87b8823a-b52c-4e93-bccc-5cd0aa3685ba

Zaloguj się aby komentować

341 + 1 = 342

Tytuł: Służące do wszystkiego
Autor: Joanna Kuciel-Frydryszak
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Marginesy
ISBN: 9788365973818
Liczba stron: 416
Ocena: 4/10

Prywatny licznik: 14/12

W odróżnieniu od "Chłopek", służące nie są NASZYMI babkami, więc w warstwie emocjonalnej jest lepiej, czuć ten brak sentymentu, więcej w tym starania się o zachowanie jako takiego obiektywizmu.
Autorka postarała się ukazać blaski i cienie pracy służących, więc tym razem mamy mniej martyrologii, a więcej wielowymiarowości, pokazania stosunków społecznych, domowych, subtelnych napięć, oczekiwań i wymagań - całego tego "bałaganu" i zaszłości, które zlikwidował dopiero PRL. Nie jest płasko - tutaj zarówno panie jak i służące są dobre i złe, ten obraz nie jest czarno-biały.
Książka sama w sobie oddaje szeroki przekrój aspektów życia służącej (i przy okazji jej "pani"), ale w swojej formie jest nieuporządkowana, rozdziały są ze sobą zestawione nieco chaotycznie, historie tych samych służących wracają w różnych miejscach, a to wszystko poprzeplatane wspomnieniami wyciętymi z pamiętników (o czym dowiadujemy się na końcu takiego innego narracyjnie rozdziału), część przedruków z gazet/ilustracji słabo koresponduje z treścią zawartą obok.
I to wszystko byłoby dobre, gdyby nie ostatnie dwa akapity, kończące reportaż. Miało być zgrabne zamknięcie, a wyszło moralizatorstwo, które nijak ma się w moim odczuciu jako podsumowanie treści, a jest raczej "manifestem" autorki w jej prywatnej krucjacie, jaką toczy już w "Chłopkach". To także wpłynęło na obniżenie oceny, która mogłaby być na poziomie 5,5 albo naciąganego 6.

--------

Dotychczas przeczytane:
14. Służące do wszystkiego, Joanna Kuciel-Frydryszak
13. Futu.re, Dmitry Glukhovsky
12. Homo bimbrownikus, Andrzej Pilipiuk
11. Wieszać każdy może, Andrzej Pilipiuk
10. Logistyka autyzmu. Przewodnik dla rodziców, którzy zmagają się z kładzeniem dziecka spać, treningiem toaletowym, napadami złości, biciem i innymi wyzwaniami dnia codziennego, Kate Wilde
9. Chłopki. Opowieść o naszych babkach, Joanna Kuciel-Frydryszak
8. Kolor magii, Terry Pratchett
7. Zagadka Kuby Rozpruwacza, Andrzej Pilipiuk
6. Weźmisz czarno kure..., Andrzej Pilipiuk
5. Noc ognia, Éric-Emmanuel Schmitt
4. Czarownik Iwanow, Andrzej Pilipiuk
3. Kroniki Jakuba Wędrowycza, Andrzej Pilipiuk
2. Mózg autystyczny. Podróż w głąb niezwykłych umysłów, Temple Grandin, Richard Panek
1. Tajemnice ptasiej alkowy, Andrzej G. Kruszewicz

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #hejtoczyta #dwanascieksiazek #ksiazki
nobodys

@moll 


historie tych samych służących wracają w różnych miejscach

Deja vu dzisiaj byłem w bonito odebrać kilka gratów i okładki książek autorki działają teraz na mnie jak płachta na byka xD Na pewno tej pani już podziękuję.

moll

@nobodys cieszę się że niczego więcej nie mam, ale w przyszłości tej autorki więcej ani nie kupię ani nie przeczytam. Chociaż przy "Ziemiankach" to i tak light - tam już we wstępie samo gęste... Zerknęłam z ciekawości

Zaloguj się aby komentować

340 + 1 = 341

Tytuł: Czas Pogardy
Autor: Andrzej Sapkowski
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: SuperNOWA
ISBN: 978-83-7578-084-0
Ocena: 8/10

Prywatny licznik: 24/52 (20 książek / 4 komiksy)

"Czas Pogardy" jest świetną powieścią, gdzie strony same się przewracają. Nie ma w ogóle porównania do "Krwi Elfów". Jest polityka, zdrady, walka i magia. Dostajemy historię Ciri, wydarzeń na Thanedd podczas zjazdu czarodziejów i tym co się dzieje następnie.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #czytamponocach #wiedzmin #sapkowski
9caa1766-2d85-4148-95f4-fae1826d3591
PerszingKing

Osobiście uważam, że najlepsza z serii to chrzest ognia.

Marchew

W której książce była scena z kupcem któremu wóz utknął na moście?

Zaloguj się aby komentować

339 + 1 = 340

Tytuł: Rytm Wojny część 2
Autor: Brandon Sanderson
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 9788366712454
Liczba stron: 624
Ocena: 7/10

Koniec Archiwum Burzowego Światła do końca roku Szkoda, bo to bardzo dobry świat. Aczkolwiek uważam że całościowo, czwarta część jest najsłabsza z dotychczasowych. Nie oznacza to że jest to zła książka bo Sanderson poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Mamy całkiem satysfakcjonujące rozwiązanie sytuacji w Uritiru i trochę mniej satysfakcjonujące rozwiązanie sądu nad Adolinem. Ciekawie skończył się wątek Dalinara, tutaj jest bardzo wiele pytań na które mam nadzieję odpowie Wind&Truth.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki

Zaloguj się aby komentować

338 + 1 = 339
Prywatny Licznik: 2

Tytuł: Głosuj na Polaka!
Autor: Aleksandra Rumin
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Initium
ISBN: 9788366328990
Liczba stron: 304
Ocena: 6/10

Rozpocznę od stwierdzenia, że ta książka z pewnością nie zainteresuje osób, które mają na czarnej liście (#)polityka. Nagromadzenie żartów i nawiązań do poprzedniej władzy jest ogromne. Stąd też moja ocena to 6/10, bo choć dotrwałem do końca, to wiele razy zastanawiałem się, czy kontynuować.

Ma trochę klimatu "Rancza", dodatkowo jest tajemnicza zbrodnia i nawet kilka zwrotów akcji. Nie powiedziałbym, że książka jest zła – bo nawet mi się podobała, ale życzyłbym sobie, aby autorka nie sięgała za każdym razem po najniżej wiszący owoc.

Myślę, że to książka dla kogoś, kogo nie zrażą powyższe cechy tej książki i kto chciałby poczuć klimat wyborów na wójta gminy w takiej satyryczno-przerysowanej rzeczywistości późnej władzy Prawa i Sprawiedliwości.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki
CyberDomino userbar
592dfd07-3673-4d5d-94ec-8a9b4112e4d9

Zaloguj się aby komentować

337 + 1 = 338

Tytuł: Smutek i rozkosz
Autor: Meg Mason
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo: Znak Literanova
ISBN: 9788324074136
Ocena: 4/10

Martha, Angielka wychowana w ekscentrycznej, dysfunkcyjnej rodzinie, jako siedemnastolatka zaczyna cierpieć na zaburzenia psychiczne. Przez następne lata trafia do różnych psychiatrów, dostaje różne leki i różne diagnozy, w międzyczasie zaś stara się ułożyć sobie życie, co z racji kiepskiego zdrowia psychicznego idzie jej mocno średnio.

Jakbym miała jednym zdaniem opisać Smutek i rozkosz, powiedziałabym, że to powieść, która bardzo chciałaby być Szklanym kloszem, ale nim nie jest. Gatunek ten sam, podobna linearna narracja wymieszana z retrospekcjami, spora dawka ironii (zwłaszcza w opisach osób). Jednak Smutkowi zabrakło autentyczności Szklanego klosza. W posłowiu pani Mason przyznaje, że choroba, na którą cierpiała główna bohaterka, została przez nią wymyślona. Nie ma zatem porównania do historii napisanej przez kobietę, która rzeczywiście chorowała na depresję (czy też chorobę afektywną dwubiegunową – współcześni psychiatrzy spierają się, jaka powinna być rzeczywista diagnoza Plath) i która swoje najsłynniejsze dzieło stworzyła będąc pogrążoną w głębokim kryzysie psychicznym.

Inną rzeczą wartą odnotowania jest fakt, że Martha pozbawiona otoczki celowo niesprecyzowanego zaburzenia, jest postacią wzbudzająca antypatię i sporo jej małych i dużych życiowych błędów jest wynikiem raczej wad charakteru, a nie choroby. Z tego względu nie polecam lektury facetom – momentami za duże stężenie toksycznej logiki różowych pasków.

Generalnie, jako powieść obyczajowa to jeszcze ujdzie, ale jeśli ktoś szuka powieści o zaburzeniach psychicznych, to lepiej rozejrzeć się za jakąś inną pozycją.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
f427b229-27b7-4518-bf30-1d32929c1a56

Zaloguj się aby komentować

336 + 1 = 337

Tytuł: Kraków 1914
Autor: Henryk Łukasik
Kategoria: historia
Ocena: 6/10

Ta książka jest inna niż typowy "HBek". Nie ma w niej zbyt dużej ilość typowej dla tej serii opisów uzbrojenia, czy rozbudowanego tła historycznego. Jest za to krótka historia z powodami powstania i rozbudowywania Twierdzy Kraków. Ci, co mieszkają w Krakowie mogą sobie pochodzić, tam gdzie kiedyś stały mury, czy były prowadzone walki. Drugą rzeczą są wzmianki prasowe przeplatane między relacją bitewną podzieloną na dni, czyli kto gdzie kiedy i jaki był rezultat. A ten był, bo twierdza dwukrotnie zatrzymała Rosjan. Czy polecam? Sam pomysł na wykorzystanie prasy jest całkiem nowatorski, ale brakowało odpowiedniej prowadzonej narracji, gdzie artykuły te były taką wisienką na torcie.

Prywatny licznik: 32/200

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
b152fa87-3572-46d6-b322-82f9cac2c7f0

Zaloguj się aby komentować

335 + 1 = 336

Tytuł: Absurdy i kurioza przedwojennej Polski
Autor: Remigiusz Piotrowski
Kategoria: historia
Wydawnictwo: PWN
ISBN: 9788301192754
Liczba stron: 423
Ocena: 5/10

Własny licznik: 44 + 1 = 45

To zbiorek historyjek i anegdotek z gazet pochodzących z dwudziestolecia międzywojennego. I o ile można się zastanawiać czy wszystkie są autentyczne, bo większość brzmi jak kaczka dziennikarska, a przyjmowane są przez autora za dobrą monetę, to nie tu leży problem.

Problemem są według mnie poglądy autora rzutujące na wybór tych anegdotek i komentarz do nich, które jako osoba, którą wiele lat spędziła na wykopie uznaję za czysto wykopowy, pełen niechęci do całego świata. Autor wydaje się być typowym wykopowym mizoginem, który stara się ukryć swoje poglądy, ale nie bardzo mu wychodzi.

A jak się czyta o tym, że w międzywojniu p0lki najbardziej leciały na mulatów to można tylko ręce załamać.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki
77037542-820d-4b29-97a0-bda62c8208bf
KatieWee

@KLH2 to już zależy od poglądów

KLH2

@KatieWee Jeśli nie jest się pełnym niechęci do całego świata?

vredo

O! Katie, ta co ją skrycie koffam

dildo-vaggins

Na okładce jest Dymsza?

Zaloguj się aby komentować

334 + 1 = 335

Tytuł: Prawica dla opornych
Autor: Michał Szułdrzyński
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Wydawnictwo RM
Liczba stron: 240
Ocena: 7/10

Książka o prawej stronie polityki naszego zachodniego świata jej współczesnej kondycji. Zaczynając od krótkiego przedstawienia historii myśli konserwatywnej i nacjonalistycznej oraz wielkich zmian jakie zachodzą w sposobie uprawiania polityki w ostatnich latach, autor prezentuje kondycję dzisiejszej prawicy.

Szułdrzyński z dystansu przedstawia z jakimi problemami się dzisiaj zmagają prawicowi politycy. Według niego prawicy brakuje dziś tożsamości, która często sprowadza się tylko do bycia antylewicą. W sytuacji, gdy wizja wolnego rynku poniosła tyle klęsk, opieranie się na umierającym chrześcijaństwie nie ma sensu, a komunizm już nie jest wrogiem, prawica musi zacząć szukać swojej drogi. Autor na konkretnych przykładach pokazuje jak bardzo pomysłów i rozwiązań prawicy brakuje oraz jak krótkowzroczne są motywy, które bierze na sztandary.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#ksiazki #czytajzhejto #bookmeter
eb560d33-afba-435d-b43c-ff594d1484ad

Zaloguj się aby komentować

333 + 1 = 334

Tytuł: Dzieci Diuny
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 576
Ocena: 4/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5040514/dzieci-diuny

Trzeci tom kronik Diuny, i pierwszy, który sprawił, że zwątpiłam w cel czytania tej serii. Ojej.

Znów uprzedzam, drobne spoilery poniżej.

Ta część rozgrywa się około 10 lat po wydarzeniach z tomu drugiego. Głównymi jej bohaterami są Ganima i Leto, bliźnięta będące dziećmi Paula i Chani. Arrakis i całe imperium jest natomiast pod niepodzielnymi rządami siostry Paula, Alii. Niestety, rządy Alii stanowią zagrożenie dla przyszłości Arrakis. Ganima i Leto, pragną zapobiec negatywnym konsekwencjom działań swojej ciotki i wdrażają w życie plan, który ma uratować Diunę.

To jak dotąd najsłabszy tom serii. Ganima i Leto jako główni bohaterowie są dość odstręczający (dziewięciolatki z umysłami tysięcy pokoleń - co może pójść nie tak?), część wątków z tomu drugiego jest ucięta i odrzucona, dostajemy śpiwór z robaka i brak konsekwencji. Chyba najbardziej podniosło mi ciśnienie stwierdzenie Ganimy, że Fremeni z uwagi na jej decyzję tak stracą do niej szacunek, ze zaczną pluć na jej widok. Przypominam tylko, że plucie wśród Fremenów było uznawane za objaw najwyższego respektu, w końcu to dar wody. No chyba, że w ciągu tych paru lat tak zmieniło się ich podejście, że zaczęli tę wodę zwyczajnie marnować.

Zaczynam zatem czytać "Boga Imperatora Diuny", o którym już słyszałam, że jest jednym z lepszych tomów. No cóż, zobaczymy. Oby.

Prywatny licznik (od początku roku): 20/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #diuna #kronikidiuny #ksiazki #czytajzhejto
Wrzoo userbar
483e755c-f3ad-4f84-a5fb-864ab4f0c394
Veesper

Mam podobne odczucia. Bardzo męcząca część. 9latki mające takie rozkminy, że ja pier*ole. Momentami, aż źle się czyta. Przeszłość w przyszłości w teraźniejszości

Zaloguj się aby komentować