346 + 1 = 347

Tytuł: Pożądanie. Antologia opowiadań miłosnych, zmysłowych, erotycznych i dziwnych
Autor: Michał Cetnarowski, Anna Kańtoch, Jakub Małecki, Jakub Nowak, Łukasz Orbitowski, Bernadeta Prandzioch, Marcin Przybyłek, Piotr Rogoża, Wit Szostak, Szczepan Twardoch, Jarosław Urbaniuk, Jakub Żulczyk
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 4/10

#bookmeter

– Tato?
Milczy, długo milczy.
– Jesteś pijany, Nikodem?
[…]
– Nie. Trochę. Czemu pytasz?
– Bo dzwonisz.

To była jedna z książek po które sięgam czasami w ramach problemu „bo nie wiem co by tu sobie teraz poczytać”. Ten problem pojawia się z powodu zbyt dużej lub zbyt małej liczby książek w kolejce do czytania. Opowiadania w takiej sytuacji sprawdzają się u mnie na tyle, że po pierwsze są krótkie, więc można skończyć i zrezygnować, a po drugie czasami pomagają w rozwiązaniu wyjściowego dylematu, bo jakiś wątek mnie zainteresuje i wtedy sobie mogę poszukać pełnej powieści dotyczącej tego tematu. A dlaczego właśnie ta antologia? Ano skusiły mnie wydrukowane na okładce nazwiska panów Twardocha i Szostaka. Lubię ich prozę.

No to po kolei. Wbrew podtytułowi, moim zdaniem mało jest w tym tomie opowiadać miłosnych, zmysłowych i erotycznych (chyba że źle te pojęcia rozumiem). Mnóstwo jest za to tekstów dziwnych. A momentami dla mnie wręcz obrzydliwych.

Zbiór zaczyna się przyjemnie, bo tekstem Koźlęta gazeli autorstwa pana Szostaka i to opowiadanie traktujące o przygodzie (takiej, na jaką może sobie pozwolić) starszego już wiekiem wykładowcy jest tym, czego po tym autorze się spodziewałem. Ten tekst był przyjemny w odbiorze. Nie że jakiś głęboki, ale faktycznie opowiadający o pożądaniu, i dość obrazowo je przedstawiający. Czasami nie potrzeba fajerwerków, żeby było dobrze. A nawet więcej niż dobrze.

Później zaczęły się opowiadania bądź nijakie bądź absolutnie obrzydliwe. Może chwilę o tych drugich. O ile jeszcze tekst Skóry autorstwa pana Łukasz Orbitowskiego, choć sugestywnie paskudny mógłbym powiedzieć że jeszcze jest o czymś (jakie mogą być konsekwencje możliwości natychmiastowego zaspokajania każdej ze swoich fantazji), tak na przykład poprzedzające je RP Production pana Michała Cetnarowskiego, opowiadające o patriotycznych filmach porno, zaczynające się rozbudowanym i szczegółowym opisem jednej ze scen z tych filmów to w ogóle nie wiem w jakim celu i dla kogo mogło powstać. Więcej! Zastanawiałem się jak w ogóle mogło powstać. Co musiał myśleć i co czuć autor w czasie tworzenia tego dziwactwa?! Może brakuje mi wyobraźni? Albo kontekstu? Bo może to jakaś satyra? Tylko na co? Szczerze mówiąc nie bardzo mnie to interesuje, więc nie będę szukał odpowiedzi na to pytanie.

Palmę pierwszeństwa jednak w kategorii dziwność i obrzydliwość w mojej klasyfikacji opowiadań zawartych w tej antologii bezapelacyjnie dzierży tekst Zimno, gdy zajdzie. Nie będę się nad nim rozwodził, nie będę go komentował, napiszę tylko o czym traktuje i proszę sobie samemu ocenić. Otóż opowiadanie Zimno, gdy zajdzie traktuje o czterdziestoletnim mężczyźnie, który razem se swoim czternastoletnim synem zginął w wypadku samochodowym, a następnie w jakiś sposób (autor nawet nie próbuje tego wyjaśnić, po prostu informuje) zostaje przywrócony do życia. W ciele własnego syna. No i teraz głównym problemem tego tekstu jest silny popęd czternastoletniego ciała w połączeniu z doświadczeniem umysłu (duszy?) czterdziestolatka. I jeszcze relacja seksualna z żoną tego umarłego-przywróconego czterdziestolatka. Proszę czytać na własną odpowiedzialność. Ja trochę żałuję.

Ale, żeby nie było, że jest tak całkiem źle, to kilka opowiadań chętnie pochwalę. Podobał mi się tekst pani Bernadety Prandzioch pod tytułem Wywiad. Niby nic specjalnego, ale napisane całkiem zgrabnie i poprawie. Ot, kawałek zwykłej historii, którą po prostu dobrze się czytało, a na tle omówionych wcześniej perełek to czytało się nawet bardzo dobrze.

Ciekawe rozwiązanie techniczne zastosował pan Marcin Przybyłek w tekście Mała May. To tekst mówiący o tym, że mężczyźni mają swój osobisty ideał kobiety, tę właśnie tytułową Małą May i nawet jeśli spędzają życie z jakąś kobietą rzeczywistą, a więc nieidealną, to w chwilach kryzysu wracają myślami do tej swojej fantazji i zastanawiają się jakby to z nią było. A może nawet nie zastanawiają się, a po prostu wiedzą? Dodatkowy plus za osadzenie akcji w nieodległej przeszłości, ale widzianej z odległej przyszłości. Czyli jakieś tam jeszcze, dość ciekawe zresztą, elementy futurystyczne w tekście też ostały zawarte.

O ile tekst pana Szostaka bardzo mi się podobał, tak opowiadanie pana Twardocha, Fade to: black, zupełnie mi nie podeszło (choć to z niego pochodzi otwierający wpis cytat). Tak się zastanawiałem nawet dlaczego i wydaje mi się, że tego autora najbardziej cenię za budowę wielowymiarowych, skomplikowanych postaci. A w opowiadaniu zwyczajnie na to nie było miejsca.

To rozczarowanie tekstem pana Twardocha szybko zostało mi wynagrodzone przez pana Jarosława Urbaniuka. Z jego Żyć podwójnych aż wylewał się klimat dwudziestolecia wojennego, czyli kolejnej rzeczy, którą pan Twardoch, szczególnie w Królu, mnie urzekł. To opowiadanie jest napisane tak wspaniałym, tak obrazowym i sugestywnym językiem, że czułem się dokładnie jakbym tam był. Dokładnie takie same wrażenia miałem właśnie czytając wspomnianego już Króla albo inną świetną powieść, Łuk Triumfalny pana Remarque’a. I nawet nie przeszkadzało mi to, że w tych Życiach podwójnych poza tym klimatem niewiele więcej znalazłem. No, może jeszcze (tu niespodzianka!) tytułowe pożądanie. Ale mnie sam klimat wystarczył.

I to jest właśnie problem z antologiami: dobre teksty przeplatają się w nich z kiepskimi. Czy po lekturze tej akurat antologii znalazłem odpowiedź na pytanie, które mnie ku niej pokierowało? Czy wiem "co bytu sobie teraz poczytać"? Tak. Chętnie poczytałbym coś więcej od pana Urbaniuka. Tylko, że – z tego co mi wiadomo – on samodzielnie to nie wydał niczego.
ba63cb4f-cfd4-4451-b2ae-33eee73fa4ec

Zaloguj się aby komentować