#bookmeter

134
1799
503 + 1 = 504

Tytuł: Unstrung
Autor: Neal Shusterman
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Simon & Schuster
Liczba stron: 60
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/231579/unstrung

Króciutki e-booczek należący do cyklu "Podzieleni", opisujący losy jednego z jego bohaterów (pierwszy tom opisałam w poprzednim wpisie na bookmeterze). Jest on oznaczony jako część 1.5 serii, ale tak naprawdę wydarzenia z niego mają miejsce w mniej-więcej połowie linii czasu pierwszego tomu.

Lev, który zwiał przed służbami wyłapującymi uciekinierów przeznaczonych na podzielenie, trafia do rezerwatu potomków Indian. Są oni obecnie nazywani "ChanceFolk" albo "People of Chance", co stanowi nawiązanie do kojarzonych z nimi współcześnie kasynami. W tym ebooku przytoczone jest też obraźliwe słowo "SlotMonger", które było używane do opisywania ich w przeszłości.

Bardzo podoba mi się przedstawienie w tej nowelce rezerwatów Indian i tego, w jaki sposób wygląda ich podejście do kwestii podzielenia, bardzo w stylu rdzennych Amerykanów. Pozycja ta stanowi miłe uzupełnienie serii.

Prywatny licznik (od początku roku): 31/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
Wrzoo userbar
f2145bb1-0003-4f83-895e-fc3af46e1ce2

Zaloguj się aby komentować

502 + 1 = 503

Tytuł: Esencja alkoholizmu. Deficyt bliskości
Autor: Krzysztof Jaźwiec
Kategoria: biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
ISBN: 9788380112858
Liczba stron: 168
Ocena: 10/10

Jest to pierwsza książka w tym roku którą poleciłbym każdemu.
Krótki opis:

Krzysztof Jaźwiec około piętnastu lat zmagał się z własnym alkoholizmem. Po zatrzymaniu nałogu zaczął pomagać innym. Rozpoczął nowe życie – zdobył kwalifikacje terapeuty dzięki Studium Umiejętności Psychologicznych w Czarnym Borze, Studium Terapii Uzależnień w Warszawie, Studium Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w Krakowie, obronił certyfikat PARPA. Od 2012 roku wraz z partnerką prowadzi własny ośrodek terapii uzależnień „Strefa Trzeźwości”.

Tak więc, czy taka osoba jest kompetentna jeżeli chodzi o opowiadanie o uzależnieniu alkoholowym? Według mnie, w 100% tak. Autor nie jest tak medialny i komercyjny jak np. Robert Rutkowski, ale według mnie jest to nawet plus, bo wydaje się być bardziej autentyczny. Ta książka jest jedyną jaką napisał i całkiem możliwe, że więcej ich nie powstanie. Sama książka ma dosyć ciekawą formę, bo jej części w jakimś stopniu były najpierw artykułami a sama historia autora miała być jego pamiętnikiem. Jest to więc taki miks, powiedzmy w 2/3 historia swojego życia i walki z nałogiem a 1/3 dogłębna analiza różnych tematów powiązanych z nałogiem oraz emocjami i jak można sobie z tym natłokiem poradzić.

Krzysztof Jaźwiec był inżynierem i nigdy nie myślał o tym, że kiedykolwiek napisze książkę. Mi jego styl pisania pasuje, bo stara się opisywać sytuacje/aspekty dokładnie, ale przy tym niepotrzebnie się nie rozdrabnia i przekazuje czysty obraz swoich przemyśleń i porad. Wcześniej napisałem, że poleciłbym książkę wszystkim. Głównym powodem jest to, że czytając ją miałem odczucie, że nie ogranicza się do alkoholu i pokazuje różne schematy życiowe (można ją przenieść na uzależnienie od czegokolwiek). Szczególnie ciekawym rozdziałem wydał mi się opowiadający o mechanizmach adaptacyjnych oraz jak ważną rolę mają zmiany w życiu (bądź ich brak).

Z plusów zewnętrznych to bardzo mi się podoba sam tytuł jak i okładka.

Miłym dodatkiem jest też kilka motywujących oraz przystępnych cytatów.

"Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić;
odwagi,
abym zmienił to, co mogę zmienić;
mądrości,
abym odróżniał jedno od drugiego".
(podobno Marek Aureliusz)

A na stronie Strefa Trzeźwości np. :

Pamiętaj, że…

Nie ma sprawy tak uciążliwej i trudnej,
aby umysł nie zdołał jej przezwyciężyć
i oswoić ustawicznym rozmyślaniem.
I nie ma takich dzikich i samowolnych namiętności,
których nie dałoby się ujarzmić przez dyscyplinę.

Duch osiąga wszystko, cokolwiek sobie rozkaże.
(Seneka)

Oczywiście cytaty nie ograniczają się do tych stoickich, ale stabilność emocjonalna ma u autora wysoki priorytet, więc nic dziwnego, że i takie się znalazły

Książce dam też kilka minusów, ale nic wielkiego. Głównie kilka literówek + brak opisania czym jest i jak dokładnie działa Anticol i Esperal. W sensie, w książce jest to trochę opisane, ale na mój gust tu akurat przydało by się więcej mięsa.

Dałbym za te minusy 9,5, więc ostatecznie 10 i hejtopolecajka

Kilka tygodni temu @Wrzoo pisała swoją historię oraz jaką rolę pełnił jej mąż.
Niestety u mnie była podobna sytuacja i książkę podarowałem różowej (po długim researchu). Najpierw ona ją przeczytała (i również poleca) a później ja. Schematy opisane w książce są bardzo oczywiste i byłem w dużym stopniu osobą współuzależnioną.

Oczywiście sama książka to nie lekarstwo, ale jeżeli ktoś ma problem z alkoholem bądź widzi u kogoś widoczny problem to według mnie jedna z lepszych jak nie najlepsza lokalna lektura (no i całkiem świeża, bo wydana w 2023).

Prywatny licznik 14/x

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki #alkohol
02aeaa22-d5cc-4640-b22f-3ddaa3f53f3f
CzosnkowySmok

@nobodys ja sobie nie zdawałem sprawy jak alkoholizm jest powrzechny. Dopiero na hejto zobaczyłem jak wiele osób o tym opowiada. Znam kilku alkoholików ale nie sądziłem, że to jest aż tak powszechny problem. Chociaż może tutaj jest to znowu przesadzone...

AndrzejZupa

Dobra recka...fajnie, że jest to inny punkt widzenia niż wspomnianego szamana Roberta.

tony-montana

Dzieki za polecajke. Zaraz zamawiam

Zaloguj się aby komentować

501 + 1 = 502

Tytuł: Unwind. Podzieleni
Autor: Neal Shusterman
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 432
Ocena: 7/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5097979/unwind

Ta książka została wydana pod dwoma tytułami: "Podzieleni" (starsze wydanie) oraz "Unwind" (nowsze wydanie). Czytałam wydanie pierwsze, ale ujmę oba tytuły w bookmeterowej notce.

Neal Shusterman jest autorem serii "Żniwa śmierci" o kosiarzach, o której już tu wspominałam; teraz sięgnęłam po jego starszą propozycję, którą jest seria "Podzieleni". I nie zawiodłam się - pan Shusterman jest dokładnie tym, czego szukam w literaturze YA/fantasy/sci-fi.

O czym są "Podzieleni"? W dużym skrócie: o nieudanym kompromisie aborcyjnym. W niedalekiej przyszłości, w USA przyjęta została "Ustawa za życiem". Przeciwnicy aborcji doprowadzili do zakazania możliwości przerwania ciąży; zwolennicy aborcji zaś do tego, by aborcja mogła zostać przeprowadzona wstecznie. Jak to jest możliwe? A całkiem zmyślnie. Otóż gdy dziecko osiągnie wiek między 13. a 18. rokiem życia, rodzice mogą podjąć decyzję, że już go nie chcą. Dzieciak jest wówczas przeznaczany na "podzielenie". Nie jest to jednak w rozumieniu prawa śmierć: wszystko jest uwarunkowane tym, że 100% ciała podzielonego trafi jako materiał na przeszczepy, i w ten sposób będzie żyć dalej, już jako fragmenty jego osoby w innych ludziach, którzy otrzymają jego tkanki. Wszystko możliwe jest dzięki nowej metodzie neurotransplantologii, umożliwiającej przeszczep każdego organu czy fragmentu ciała.

Główny bohater, Connor, dowiaduje się, że rodzice przeznaczają go na podzielenie. Może więc albo się mu poddać, albo uciec i próbować dożyć 18. roku życia, kiedy to stanie się niezależną jednostką, i podzieleniowa policja przestanie go ścigać. Na swojej drodze spotyka jeszcze dwie osoby: Risę, mieszkankę domu dziecka, która została przeznaczona na podzielenie z racji przepełnienia tych domów i bycia niewystarczająco wyjątkową, by państwo chciało ją utrzymać, oraz Leva, dziesięciorodnego - dziesiąte dziecko w rodzinie, które religijne rodziny przeznaczają na podzielenie jako dziesięcinę dla swojego boga.

Gdy opowiada się o fabule tej książki, wydaje się ona nieco głupia. No bo jak to miałoby być możliwe? Przeznaczanie nastolatków na dzielenie? Ale im bardziej się zagłębiam w lekturę i obserwuję to, co się dzieje na świecie, tym bardziej widzę, jak łatwo fanatyzm w odpowiednich warunkach może doprowadzić do wprowadzenia absurdalnych praw. I, poważnie, czyta się tę książkę bardzo dobrze. Bohaterowie są wiarygodni, ich dylematy są logiczne i realistyczne.
To, co zasługuje na wspomnienie (uwaga, spoiler!), to mistrzowski rozdział, w którym przedstawione jest samo podzielenie. Po jego przeczytaniu musiałam chwilę odczekać z lekturą kolejnego. Dawno nie odczuwałam takich emocji podczas czytania książki. Chapeau bas.

Gorąco polecam tym, którzy mają ochotę na bardzo luźne dystopijne sci-fi/fantasy z nienachalnym YA.

Prywatny licznik (od początku roku): 30/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
Wrzoo userbar
63b343aa-122e-401b-b67e-021e854f531b
vredo

Obersturmwasserführer melduję nawodnienie! :*

Wrzoo

@vredo Gucci, za chwilę sprawdzimy nawodnienie innych

vredo

@Wrzoo Nooo, w nocy się przebudziłem to liter pęknął

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
500 + 1 = 501

Tytuł: Era supernowej
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380624917
Liczba stron: 488
Ocena: 3/10

Póki co najgorsza książka autora, a zbiór opowiadań raczej tego stanu nie zmieni.
Już na pierwszych stronach uraczeni zostajemy filozofowaniem trzynastolatków o teorii nieoznaczoności i wielu światów, efekcie motyla, mikrocząstkach, nieprzewidywalności przyszłości oraz nieprecyzyjności prób jej odgadnięcia. Ja w takim wieku grałem w Asasyna i czekałem na kolejny katalog Lego, a nie myślałem o niepojętności wszechświata, no ale może po prostu chińska młodzież jest aż tak światła, to zwracam honor. Później jest lepiej i część po kataklizmie została całkiem sprawnie zrealizowana, natomiast pierwsze chwile po odejściu dorosłych to już absolutna groza i bezsilność - najlepszy fragment, niestety ostatni z tych dobrych przed wywaleniem się książki na pysk.
Zaczynamy od bardzo ciekawego zdarzenia: bodaj wszystkie dzieci w Chinach jakimś sposobem mają dostęp do telefonu, niepojętym dla mnie cudem posiadają numer do rządu i jakimś kosmicznym zrządzeniem losu niemal wszystkie zdecydowały się dzwonić w tym samym momencie w coraz to bardziej błahych sprawach typu "co mam zjeść?", "jak mam otworzyć pudełko?". Niektóre jednak były dosyć przerażające, ale to tylko wyjątki potwierdzające regułę. Następnie, przez złe zarządzanie przydziałem prac i wynikającym zeń wyczerpaniem, postanowoły rzucić wszystko i wyjechać w ichnie Bieszczady, a dokładniej obżerać się w najbardziej gotujący mi krew sposób, czyli wzięcie gryza jakiejś szamy i wyrzucanie reszty, na dokładkę nabzdryngolenie się jak meserszmity, a na deser zrobienie ze sklepów z zabawkami trzeciej Hiroszimy. Zastanawiałem się jak przy takim leserstwie utrzymane zostaną uprawy, produkcja i dostawy pożywienia. Koniec końców, cytując Todda Howarda, "It just works", a taka np. sieć energetyczna czy kanalizacyjna daje radę, choć wszyscy powinni leżeć do góry wentylem. Bardzo wygodne.
Teraz nadchodzi najlepsza część, wcześniej była tylko przystawka idiotyzmu. Dzieci w USA (jak to w USA) bez nadzoru dorosłych bawią się na ulicach w PUBGa i CoDa i nikomu to nie przeszkadza, no chyba że akurat zaczyna przeszkadzać. Czego chce niewyżyta gównażeria? Nowej, lepszej GRY. Tak więc co im damy? Igrzyska wojenne na odtajałej Antarktydzie. Dygresja: nie wiem, może powinienem brać pod uwagę rok powstania książki, tj. 2003, ale czy "normalne" dzieci nie siedziałyby po prostu na dupach i nie grały w gry lub nie oglądały filmów? Może wtedy nie było jeszcze takiej atmosfery sieciowego współzawodnictwa i właściwie bezproblemowego dostępu do tony treści, cholbika wie. Niemniej tutaj wszyscy temu przyklasnęli i z uśmiechem na ustach poczęli wysadzać się w czołgach, rozsadzać granatami i szatkować karabinami. Przednia zabawa, co nie? Oczywiście, toż to zaszczyt zostać zamienionym w mielonkę przez stielhandgranate. Później jednak na biegunach znowu zaczęło być zimno i z tego powodu (oraz jednego innego) wszyscy postanowili wrócić do siebie. No ale skończyło się powszechne mordowanie i co teraz dzieci mają robić w wolnym czasie? Już wiem! Niech Chiny i USA zamienią się terytoriami. A potem zróbmy przeskok o kilkadziesiąt i w kilkunastostronicowym epilogu przekażmy, że w tym czasie tak bezużyteczne społeczeństwo jakimś sposobem zasiedliło cholernego Marsa.
Tak jak pisałem na początku, książka do momentu zniknięcia dorosłych (i ciut po) dawała radę, później to już festiwal wiadomo czego. Do tego jeszcze to niepomiernie irytujące zachowanie i totalnie pretensjonalne filozofowanie niektórych indywiduów doprowadzało mnie do białej gorączki. Fragment o biegunowej sieczce był zdecydowanie zbyt długi i powtarzalny. Tradycyjnie, nie wiedzieć dokładnie czemu, znowu mają jakieś problemy z liczbami: najpierw mówią o narodzinach gwiazdy 50mln lat temu, a potem o jej długim życiu trwającym 480mln lat.
Jest to książka denna, głupia i denerwująca jak diabli. Im dalej w tworzenie tego wpisu, tym gorsze stawało się jej wspomnienie. Zupełnie nie polecam.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #rebis
d5ffa48c-73a3-4a85-86d0-803826cad11c
em-te

@Cerber108 Podobne wrażenia mam po lekturze jego najsłynniejszej trylogii. Klika razy rzuciłem czytanie, by rozchodzić to coś.

Pstronk

@em-te

Spotkanie ziemskiej floty z "kroplą" trisolarian chyba na zawsze zostanie dla mnie najgłupszym manewrem wojskowym wymyślonym przez człowieka xD

em-te

@Pstronkbo to chińska myśl strategiczna i dosłownie przeniesiona z czasów dynastii Ming. Brakuje jedynie potrząsania włóczniami.

Zaloguj się aby komentować

499 + 1 = 500

Tytuł: Bzik kolonialny. II Rzeczpospolitej przypadki zamorskie
Autor: Grzegorz Łyś
Kategoria: historia
Wydawnictwo: WAB
ISBN: 978-83-8318-642-9
Liczba stron: 333
Ocena: 6/10

Własny licznik: 64 + 1 = 65

Wszystkie znaczące państwa miały swoje zamorskie kolonie, więc dlaczego nie miała ich dopiero co odrodzona Polska?

O tym opowiada ta książka, którą czytałam trzy miesiące i jakoś nie mogłam skończyć. Pomimo fascynującego tematu byłam w stanie przeczytać dwie-trzy strony i zasypiałam.
Nie wiem co ma w sobie tą książka, ale działała na mnie jak środek nasenny.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
45dbc8d9-d351-450a-bc71-304fe8f9b871
voy.Wu

Wszystkie znaczące państwa miały swoje zamorskie kolonie, więc dlaczego nie miała ich dopiero co odrodzona Polska?

pytanie i odpowiedź w jednym

Zaloguj się aby komentować

498 + 1 = 499

Tytuł: Diuna
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788381881388
Liczba stron: 777
Ocena: 8/10

Nareszcie udało mi się przebrnąć przez leksykon, co jednocześnie oznacza, że skończyłem pierwszą część „Diuny”. Z jednej strony szkoda, że zabrakło przypisów przy niektórych słowach, z drugiej strony rozumiem zabieg. Niektóre hasła rozwiewają tajemnice z nimi związane albo wręcz streszczają przebieg wydarzeń. Gdyby ktoś zastanawiał się, dlaczego nie przeglądałem go na bieżąco - otóż... odkryłem go po przeczytaniu powieści. :') 

Rozwiewanie tajemnic to wręcz motyw przewodni „Diuny”. Początkowo bardzo mi się spodobał - dobrze współgrał z umiejętnością Paula do przewidywania przyszłości. Od początku było wiadomo, że przeprowadzka na Arrakis źle się skończy: planeta zostanie zaatakowana przez Harkonnenów, książę Leto Atryda zginie zdradzony przez doktora Yueaha, czego nikt się nie spodziewał, a młody Paul wraz z matką będzie musiał ratować się ucieczką na pustynię - teren cholernie niebezpieczny i to nie tylko ze względu na przemierzające go czerwie. 

Fabułę zdradza sam narrator w tekście, pomagają mu też w tym fragmenty książek Irulany na wstępie do każdego rozdziału. Córka Imperatora w większości poświęciła je osobie Paula, więc też z góry wiadomo, że Atryda stanie się kimś wyjątkowym. 

Z czasem jednak takie spoilerowanie sprawiło, że historia przestała mnie interesować. Zgadzam się z stwierdzeniem, że droga często jest ciekawsza niż dotarcie do celu, jednakże trudno było mi z zaangażowaniem śledzić losy głównego bohatera, gdy wiedziałem już, co się wydarzy. Nie przejmowałem się, gdy został zaatakowany w swoim nowym pokoju, gdy wleciał z matką ornitopterem w samum albo gdy został wyzwany na pojedynek na śmierć i życie oraz gdy sam wyzwał na-barona. Wiedziałem, że Paul wyjdzie zwycięsko z każdej sytuacji, nawet jeśli to była sytuacja pozornie bez wyjścia. 

Czy to źle? Niekoniecznie - Frank Herbert sprawnie operował słowem i samą powieść czytało mi się świetnie. Tym bardziej, że autor wiele miejsca poświęcił na opisanie Arrakis, Fremenów i ich zwyczajów, uzależnionych od warunków panujących na planecie. Najciekawszy był ich stosunek do wody - surowca o wiele cenniejszego niż sławna przyprawa. Bez przyprawy nawigatorzy Gildii nie mogliby nawigować w przestrzeni kosmicznej, zaś Fremeni bez wody... no po prostu nie mogliby żyć. Zresztą jak każdy człowiek. O czym ostatnio codziennie przypomina nasza koleżanka z portalu. :') 

Fremeni dostosowali swój styl życia oraz opracowali technologię zgodnie z warunkami panującymi na planecie. Śpią w dzień, kiedy jest gorąco, żyją w nocy, kiedy temperatury stają się znośne. Korzystają z kombinezonów, które odzyskują wodę wydaloną przez ciało - przy odpowiednim zastosowaniu człowiek traci co najwyżej naparstek wody dziennie. Niezwykłe dopasowanie się do natury zrobiło na mnie spore wrażenie, szczególnie w czasach, kiedy głośno mówi się o niszczycielskich działaniach człowieka na naszej rodzimej planecie. 

Chociaż muszę też wspomnieć o czasochłonnym procesie przemiany planety tak, by dało się na niej swobodnie żyć, z dostatkiem życiodajnej wody. Projekt rozpoczęty przez pierwszego planetologa Arrakis, ojca Kynesa, I przewidziany na kilkaset lat. To też ciekawy wątek, gdy czytelnik razem z głównym bohaterem odkrywa, że wody na pustynnej planecie jest sporo, jednakże jest ona trudno dostępna. I że jest pilnie zbierana przez Fremenów. 

Co mi się nie spodobało? Na pewno wątki religijne. Nie jestem człowiekiem wierzącym (nawet w samego siebie :')), toteż nie przemawiały do mnie opisy religijnych rytuałów Fremenów. Tym bardziej, że wszystko wydaje się zbyt dobrze dopasowane i aż nieprawdopodobne - prawdopodobnie wierzenia zostały zaszczepione przez jedną kobietę, członkinię Bene Gesserit, która wieki wcześniej wylądowała akurat na Arrakis. Podobnie jak podsuwanie odpowiednich kobiet odpowiednim osobom, by przekazać dalej odpowiednie geny - plan eugeniczny realizowany od tysięcy pokoleń. 

Wspomnę też o moim szczęściu do trafiania na rzeczy powiązane z tym, co akurat czytam (chociaż to pewnie raczej wpływ premiery drugiej części filmu i ogólna popularność serii). W tym przypadku był to artykuł autorstwa Marty Sobieckiej opublikowany w pierwszym numerze magazynu „Pulp”. Zatytułowała go „Lisan al Gaib narodził się na Ziemi”. Autorka między innymi opowiedziała historię brytyjskiego archeologa, podróżnika, wojskowego, pisarza i dyplomaty - Thomasa Edwarda Lawrenca'a, urodzonego w 1888 roku. Człowiek ten prawdopodobnie był inspiracją dla Franka Herberta przy tworzeniu powieści, a w szczególności postaci Paula Atrydy. W tym przypadku Thomas nie miał do czynienia z Fremenami, a Arabami. Zamiast przyprawy, „obcy” pożądali ropy. Brytyjczyk zaangażował się w arabskie powstanie przeciwko Imperium Osmańskiemi. Przyczynił się też do powstania częściowo niepodległych państw: Iraku Transjordanii. Za swoje zasługi zyskał przydomek Lawrenca'a z Arabii. 

Chciałbym też napisać o filmie Villeneuve'a, a dokładniej jego pierwszej części. Obejrzałem ją w kinie tuż po premierze i po ponad dwóch latach od premiery, po przeczytaniu książki, uważam, że to wcale niezła ekranizacja. Gdy czytałem niektóre fragmenty, w głowie miałem przebłyski z filmu. Wiadomo, w filmie nie zmieściło się wszystko, niektóre rzeczy nie zostały zaakcentowane tak wyraźnie, jak w powieści, ale to dwa różne media. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #hejtoczyta #ksiazki #sciencefiction #fantastyka #diuna
178dc73a-cccb-4281-b934-6b3865d5b17b
Wrzoo

@cyberpunkowy_neuromantyk w sumie o tym nie myślałam, ale może faktycznie to lektura Diuny mnie zainspirowała do codziennego piciu xD

Also, odkrycie leksykonu na koniec - klasyk. Jeśli będziesz czytał drugą część, to też ma leksykon, i też nie warto go przeglądać. W zasadzie zawiera to samo, co leksykon z pierwszej części 😅

cyberpunkowy_neuromantyk

@Wrzoo


Trochę mnie zaskoczyło, że są ludzie, którym trzeba przypominać o odpowiednim nawodnieniu.


Z drugiej strony jak jestem czymś zajęty, to potrafię zapomnieć o jedzeniu i przez cały dzień nie odczuwać głodu. :')


Zacząłem drugą część. Zaskoczyłem się, że jest przynajmniej o połowę krótsza, czego aż tak nie widać na czytniku. Ot, procentowy wskaźnik przeczytania książki szybciej rośnie.

Wrzoo

@cyberpunkowy_neuromantyk taaak. Trójeczka z kolei jest najkrótsza ;)

Zaloguj się aby komentować

497 + 1 = 498

Tytuł: Niepowinność
Autor: Paweł Radziszewski
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 2/10

#bookmeter

Nieraz się zastanawiała, jak się pisze książki. Myślała, że kiedyś mogłaby spróbować. Jeśli przytrafi jej się w życiu coś ciekawego. Tylko najpierw musiałaby wyjechać z Furtu, bo kto by chciał przeczytać książkę o pegeerowskim osiedlu?

No właśnie. Dziwne jest to, że autor zadał to pytanie, a sam sobie na nie chyba nie odpowiedział. I może nawet nie chodzi o to, że nikt nie chciałby przeczytać książki o pegeerowskim osiedlu – bo ja na przykład chciałem. Tylko, gdybym wiedział przed lekturą, jak ta książka będzie wyglądać, to wtedy na pewno bym nie chciał.

To była książka z tej dziwnej kategorii, kiedy to od początku wszystko jest nie tak, ale mimo to brnie się w nią dalej. Dlaczego tak się dzieje? Może z czystej ciekawości jak bardzo można fabułę naciągać? Albo nawet łatać, gdy przy tym naciąganiu zdarza się że gdzieś pęknie? Albo na jak zaskakujące, choć raczej negatywnie – to były zaskoczenia z gatunku: „co, kurwa?” – rozwiązania może wpaść autor siląc się na – bo ja wiem? – próbę bycia oryginalnym i nieoczywistym? Albo może jak bardzo można próbować ubarwić opowieść dygresjami i spostrzeżeniami natury ogólnej, które jednak są niesamowicie wykoślawione, po to tylko żeby pasowały autorowi do tezy? Albo może to każdy z tych powodów po trochu? Bo w każdym z wymienionych obszarów mógłbym kilka przykładów z Niepowinności podać. Mógłbym też podać też kilka przykładów innych obszarów, w których autorowi nie wyszło. Jak na przykład płaskość opowieści i przedstawionego świata.

No dobra, ale co to za przedstawiony świat? No pegeer. I co w tym pegeerze się dzieje? Przede wszystkim są podziały: na syna dyrektora, na brudasa – czyli syna palacza i na resztę, która nie jest w żaden sposób określona. A później to jest jeszcze miłość. Miłość młodzieńcza i wbrew logice a także wbrew porządkowi społecznemu. Ale za to miłość, która wynika z zafascynowania literaturą. Tyle że to przedstawienie zafascynowania literaturą ogranicza się do wymienienia kilku tytułów i ewentualnie streszczenia kilku wyrywków fabuł. I tyle. Nie tylko mnie ta fascynacja nie zafascynowała, ale nawet w nią ani trochę nie uwierzyłem! A poza tym w tym świecie przedstawionym, to jak to w pegeerze. Wszyscy piją. Aha! Jeden z głównych wątków powieści to jeszcze ukryta w piwnicy tajemnica! Też absolutnie nie do uwierzenia i tak jakoś mocno na siłę – jakby połączenie pomysłu pana H.G. Wellsa z humorem pana Pilipiuka. Tylko że to też nie wyszło.

Jakby mało było tego, że ta opowieść sama w sobie jest kiepska, to jeszcze jest fatalnie napisana. Język jest prosty, a czasami wręcz prostacki. Dialogi nie niosą, narracja nie porywa, a czasami każde z nich wręcz odrzuca. Fakt, było w tej książce kilka zgrabnych zadań i spostrzeżeń, ale nic to nie pomogło. Całość nie podobała mi się zupełnie. I jeszcze sam sposób w jaki ta historia jest opowiedziana. Na początku autor otworzył mnóstwo wątków, które później jeden po drugim zamykał. Raziło to, że te wątki były tak oczywiste, a też dawał tyle wskazówek po drodze, że miałem wrażenie, że traktuje mnie jak idiotę. I rażące było to, że zmierzał do tych rozwiązań prościutką drogą, na której nie działo się nic, co mogłoby w jakimkolwiek stopniu zmienić obrany w momencie otwarcia wątku kurs. Kumulacją tego wszystkiego było rozwiązanie wątku (tajemnicy? – może lepiej tak to rozpatrywać) homoseksualnego związku. Serio, poczułem się jakby ktoś napluł mi w twarz. Dobrze, że było już niedaleko do końca, bo inaczej nie wiem czy bym zdzierżył. Czy nie musiałbym tej żenady rozchodzić, a mógłbym w tym rozchodzeniu zajść tak daleko, że do Niepowinności nie byłoby już sensu wracać.

Właściwie sam sobie to zrobiłem i jest to wyłącznie moja wina. Bo, po kiepskim Grubym, zachciało mi się znowu sprawdzić co tam się współcześnie w Polsce pisze i wydaje. Do tej pozycji skusiły mnie pierwsze zdania z jej opisu: Opowieść o poszukiwaniu tożsamości w postapokaliptycznych realiach upadającego pegeeru. No i mam za swoje. Nie mam za to optymistycznych widoków na współczesną polską literaturę. A szkoda. Choć, ostatnio przecież pan Twardoch wydał nową pozycję, więc może jest jeszcze nadzieja?

I, wracając jeszcze na koniec do tego pytania z początku: „bo kto by chciał przeczytać książkę o pegeerowskim osiedlu?” to teraz, w czasie pisania, przyszło mi do głowy, że w zasadzie to ja dalej bym chciał. Zamarzyło mi się właśnie przeczytać coś napisanego z urokiem i rozmachem Chłopów pana Reymonta, tylko osadzone w takich właśnie realiach na jakie porwał się pan Radziszewski. Z ciekawymi, wielowymiarowymi postaciami, z przedstawieniem nawet prostych, codziennych spraw w taki sposób, że są dla mnie interesujące, bo wiem, że dla bohaterów są ważne. Tak, to mogłoby być coś świetnego. Gdyby tylko znalazł się ktoś, kto potrafiłby to zgrabnie wykonać.
260aa989-ef44-4267-ad1a-01c60f86efef
Wrzoo

@George_Stark Tak Cię ta książka zawiodła, że aż popełniłeś literówkę w tytule?

George_Stark

@Wrzoo Dziękuję. To ze zdenerwowania na nią!

Zaloguj się aby komentować

496 + 1 = 497

Tytuł: Wojna światów
Autor: George Herbert Wells
Kategoria: Science-fiction
Wydawnictwo: Siedmioróg
ISBN: 9788382799590
Liczba stron: 228
Ocena: 8/10

Opis:
Należąca do kanonu literatury światowej Wojna światów jest bodaj najsławniejszą powieścią z gatunku science fiction. Kreujące apokaliptyczną wizję przyszłości dzieło angielskiego pisarza Herberta George`a Wellsa wywarło ogromny wpływ na rozwój literatury fantastycznej. Powieść opisuje inwazję wrogich przybyszów z kosmosu na Ziemię. Marsjanie pragną przejąć wszelką władzę nad ludźmi i przemienić ich w źródło swojego pożywienia. Autor w mistrzowskim stylu opisuje emocjonujący przebieg wydarzeń, a równocześnie w niezwykle głęboki i zaskakująco aktualny sposób ukazuje różne postawy - zarówno indywidualne, jak i społeczne, w obliczu globalnego zagrożenia zagładą. Wojna światów jest uważana za jedną z najważniejszych książek XX wieku.

Od siebie: jedynie to w jaki sposób zostali pokonani Marsjanie mógł być inny, ciekawszy

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
bfa2aa66-85c8-46ab-aa24-a0a3effefe4d

Zaloguj się aby komentować

495 + 1 = 496

Tytuł: Brak tchu
Autor: George Orwell
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Bellona
ISBN: 9788311166233
Liczba stron: 304
Ocena: 8/10

Prywatny licznik 22/24

Pewnie nie tylko dla mnie George Orwell, skojarzenie z jego twórczością, zamyka się w 2 tytułach - "Folwark zwierzęcy" i "1984". Dlatego też przyjemnie było przeczytać coś spoza tej dwójki.
Hasło na okładce szumnie zapowiadało "najlepszą powieść autora", jednak początkowe rozdziały były przyciężkie i nużące. Pan w średnim wieku wspominał swoje dzieciństwo, idąc odebrać nową sztuczną szczękę. Nie było ono ani szczególne, ani porywające. Przemyślenia na jego temat, też nie. Cieszę się, że mimo to dałam książce szansę i brnęłam dalej, ponieważ z każdą kolejną stroną, wraz z dorastaniem, zaczynało robić się bardziej interesująco. Wspomnienia przeplatane przemyśleniami - o młodości, o wojnie, kobietach, miłości, życiu, dorastaniu i dorosłości, zmianach społecznych... A potem płynne wejście w teraźniejszość Georga Bowlinga, działania, które doprowadziły do definitywnego pogrzebania dzieciństwa i wczesnej młodości.

Mimo upływu lat, książka mocno uniwersalna, myślę, że odnajdą się w niej nie tylko panowie w średni wieku. Mówi o zmianach zachodzących na świecie, o różnicach pokoleniowych, o sentymentach, do których nie warto wracać, bo po powrocie nie mamy już czego pielęgnować.

Książka momentami nudna, momentami trudna, zmusza do refleksji nad sobą.

Zdecydowanie polecam.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #dwanascieksiazek #czytajzhejto #hejtoczyta
George_Stark

Pan w średnim wieku wspominał swoje dzieciństwo, idąc odebrać nową sztuczną szczękę.


Może dlatego mi się tak ta książka podobała?

moll

@George_Stark spotkała Cię dokładnie taka sama sytuacja?

George_Stark

@moll Nie. Szczękę kupowałem używaną.

Zaloguj się aby komentować

494 + 1 = 495

Tytuł: Berserk Deluxe Volume 7
Autor: Kentaro Miura
Kategoria: komiks
Wydawnictwo: Dark Horse Manga
ISBN: 978-1-5067-1790-6
Ocena: 10/10

Prywatny licznik: 33/52 (26 książek / 7 komiksów)

Arcydzieło dark fantasy. Opowieść która zainspirowała wielu. Obrzydliwa i brutalna, ale jaka prawdziwa.

Casca zostaje uznana za wiedźmę, przez co później trafia do wieży na tortury. Na pomoc przybywa Guts, którego chce pojmać Farnese. Koniec końców mamy mini powtórkę z Adwentu, gdzie prawie wszyscy giną. Jednakże tym razem nie naradza sie Femto, tylko powrócił Gryffith. Dokładniej powstaje on z ciała Apostoła, który połknął demoniczne dziecko i poświęcił się dla tego celu.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #czytamponocach #berserk #manga
dc39012a-82fb-40ca-b28e-f8e83b58e853

Zaloguj się aby komentować

493 + 1 = 494

Tytuł: Marta
Autor: Eliza Orzeszkowa
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Fundacja Nowoczesna Polska
ISBN: 978-83-288-5683-7
Ocena: 6/10

Prywatny licznik: 32/52 (26 książek / 6 komiksów)

Książka przeczytana z polecenia @moll Moja pierwsza i chyba ostatnia książka Orzeszkowej. Tak jak czytała się topornie, to historia Marty wywołała we mnie bardzo dużo negatywnych emocji. Szczególnie przedstawiony świat mężczyzn i sposób traktowania przez nich kobiet. Jednakże najbardziej denerwowały mnie moralitety autorki, które waliły w twarz niczym tortilla podczas „tortilla challenge“.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #czytamponocach
4c9bd075-604c-4d21-a400-f46fd0cce7d2
tosiu

@l__p każda baba co żyje na koszt faceta powinna to przeczytać. Na mnie ta książka zrobiła ogromne wrażenie.

Zaloguj się aby komentować

492 + 1 = 493

Tytuł: H.M.S. Ulisses
Autor: Alistair MacLean
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Interart
ISBN: 8385103368
Liczba stron: 256
Ocena: 7/10

H.M.S. Ulisses to osadzona w czasie II wojny światowej historia brytyjskiego krążownika, który bierze udział w osłonie konwoju FR-77 zmierzającym do Murmańska w ZSRR. Całość trwa zaledwie 7 dni, ale ilość rzeczy, które się wydarzy przez ten czas, jest wręcz przytłaczająca. Akcja książki zaczyna się, gdy załoga jest bliska buntu, a kapitan Vallery dostaje z Admiralicji rozkaz wypłynięcia. Po drodze będzie musiał stawić czoło potężnym sztormom, czyhającym na niego niemieckim łodziom podwodnym, bombowcom, myśliwcom i to wszystko na dodatek w temperaturze poniżej -20°C.

Widać, że autor służył w marynarce wojennej. Szczegółowy opis wszystkich zjawisk na morzu, aspektów technicznych i uzbrojenia naprawdę zrobił na mnie wrażenie i byłem przekonany, że jest to powieść oparta na autentycznej historii. Na dodatek pan MacLean opisuje to (ku mojemu zdziwieniu) w bardzo obrazowy i plastyczny sposób. Pokusiłbym się ze stwierdzeniem, że czasami nawet poetycko. Prócz tego w dużej mierze uwaga jest tutaj skupiona przede wszystkim na członkach załogi HMS Ulisses, ich odczuciach, stanie fizycznym i psychicznym, ich reakcjach na ekstremalne warunki, skrajne wyczerpanie, nieustanne ataki, brak snu i wszechobecną śmierć.

Książka jest swego rodzaju pomnikiem upamiętniającym czyny zwykłych żołnierzy marynarki wojennej, o których mało kto pamięta. Ukazuje ich ból, krew, pot, łzy, ale też ich myśli, z którymi ciężko mi się nie zgodzić. Szczególnie jedna mi zapadła w pamięć. W jaki sposób żołnierz będący z dala od swojego kraju, gdzieś na odległym Morzu Arktycznym ma czuć, że walczy za swoją ojczyznę i rodzinę, której nie widział od miesięcy, a czasami nawet i lat? Ukazana też jest ich szaleńcza walka, nie tylko z wrogiem, ale często też ze sobą – to jak człowiek jest doprowadzany na skraj wycieńczenia, jak zaczyna wrzeszczeć i tracić rozum. A wszystko to w akompaniamencie wybuchających bomb, spalonych ciał i tonących okrętów.

Całość jest utrzymana w takim trochę patetycznym nastroju, mającym ukazać honor i gotowość do poświęceń w obliczu absurdalnych zdawałoby się rozkazów. Choć w niektórych momentach było to nazbyt przerysowane, gdy żołnierz z uśmiechem na twarzy oddaje swoje życie. Myślę, że większości książka wyda się monotonna i mało ciekawa, dużo w niej technicznego żargonu i dopiero pod sam koniec zaczyna się typowa akcja.

H.M.S. Ulisses to opowieść o bohaterskiej odwadze i poświęceniu, o wzajemnej walce i lojalności, o życiu i śmierci, która w brutalny sposób pokazuje destrukcyjny bezsens wojny.

Taka była wojna na morzach północnych. Bez bohaterskiej śmierci i chwały, bez ryku armat i trzasku oerlikonów, bez uniesień ducha, bez sławy zwycięstwa nad wrogiem. Po prostu pozbawieni sił, znużeni bezsennością, odrętwiali z chłodu, w wybrudzonych płaszczach, szarzy i zrezygnowani ludzie potykali się z osłabienia i głodu, braku wytchnienia, wlokąc za sobą wspomnienia, napięcie, narastające fizyczne wyczerpanie przez setki takich nie kończących się nigdy nocy.

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz
0a5d42e1-201f-45cf-865a-a193bd4a94b9
pol-scot

@JarlSkyr czytałem niedawno i jak na kogoś kto podczas czytania dowiedział się, że nie jest fanem powieści marynistycznych, muszę stwierdzić, że to całkiem niezła książka

Zaloguj się aby komentować

491 + 1 = 492

Tytuł: Polowanie na małego szczupaka
Autor: Juhani Karilo
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Marpress
ISBN: 978-83-7528-218-4
Ocena: 10/10

Fantastycznie pojebana, lekka książka z bardzo dziwaczną historią xD
Jak ostatnio nie mam motywacji do czytania, to to łyknęłam chyba w trzy dni, świetnie się przy tym bawiąc.
Historia dzieje się w Laponii, bohaterka musi złapać tytułowego szczupaka... W tle przewija się trochę przemyśleń o życiu, dużo dziwacznych stworów wychodzących z tundry i bagien oraz trochę dziwnych znajomych głównej bohaterki. Nic tu nie ma większego sensu, co jest najpiękniejsze i co sprawia, że każda strona jest zupełnie nieprzewidywalna

Książka wspaniała, 10/10 i specjalne miejsce w moim serduszku

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki #fantasy
f6da8b2a-2165-4d72-bc38-b23343157b57
Vakarian

Brzmi intrygująco, dodałem sobie do listy

kiri

@Vakarian warto, bardzo wciągająca

Zaloguj się aby komentować

490 + 1 = 491

Tytuł: Poziom Śmierci
Autor: Lee Child 
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 464
Ocena: 7/10

Postanowiłem trochę odpocząć od fantasy i sięgnąłem po jedną z najpopularniejszych serii powieści kryminalnych/akcji. Jacka Reachera pewnie większości nie trzeba przedstawiać, ale jeżeli ktoś nie zna to w kilku słowach: protagonistą jest chłop wielki jak szafa dwudrzwiowa z górą mięśni. Jack jest byłym wojskowym, świetnie wyszkolonym w tropieniu ludzi i rozwiązywaniu zagadek kryminalnych, dokładnie tym zajmował się w wojsku. Jak sam twierdzi, musi być najlepszy z najlepszych, bo osoba która szuka przestępców wśród najlepiej wyszkolonych ludzi na świecie musi być wyszkolona jeszcze lepiej.

Jack trafia zupełnym przypadkiem do pewnego sielskiego miasteczka w Georgii i dosłownie 20min po przybyciu zostaje zgarnięty przez miejscową policję i oskarżony o brutalne morderstwo, które zdarzyło się tej nocy. Jack jednak doskonale wie że tego nie popełnił, bo w momencie zbrodni był jakieś 600km dalej. Jakoś się musi uniewinnić... 

Reszta książki jest pełna intryg, walk Jacka który pokazuje że rzeczywiście jest świetnie wyszkolony. Mam z tą książką jednak kilka problemów. Po 1, jeżeli nasz bohater jest rzeczywiście takim badassem, to dlaczego został zwolniony z wojska? Ten początek trochę zgrzyta. Poza tym Jack jest w tej książce zdecydowanie zbyt domyślny, dosłownie jest w stanie wejść w cudzą psychikę i odgadnąć tok myślowy osoby z ostatnich 5 dni. Trochę za bardzo Sherlockiem mi to zajeżdża. Nie zrozumcie mnie źle, słuchało mi się tą książkę bardzo dobrze, trzymała w napięciu przez cały czas, ale jednak trzeba trochę zawiesić wiarę przy lekturze. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
0938d20b-b912-4157-88f6-1f48e8c64219
kiri

@Endrevoir to jest taki odpowiednik romansów dla kobiet - główny bohater jest łamaczem kobiecych serc, jednocześnie jest praktycznie Supermanem, do tego mądrym i nieskazitelnie moralnym xd taka mocno płytka literatura, ale czyta się wspaniale i cała seria jest wciągająca

Zaloguj się aby komentować

489 + 1 = 490

Tytuł: Piorun kulisty
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788380624566
Liczba stron: 424
Ocena: 8/10

Lubię książki tego pana. Nie opiera swoich histori tylko na niecodziennych pomysłach, ale opisuje również problemy i dylematy osób, które w przestawiane wydarzenia są uwikłane.
Tutaj mamy powrót do bardziej personalnej formy, podobnej do początku Problemu trzech ciał, a uwypuklonej do tego przez pierwszoosobową narrację. Mniejsza skala przedsięwzięcia pozwala odetchnąć po rozmachu WoPZ, a ww. aspekt z pewnością w tym pomaga. Pewne rozwiązanie z dalszego fragmentu książki rodzi bardzo intrygujące implikacje, które na szczęście zostają w pewnym stopniu wykorzystane.
Z innej strony niektóre wydarzenia wydają się zbyt wygodne i naciągane, np. spotkanie z taksówkarzem; aż sobie zapisałem, by o tym wspomnieć. Poza tym znowu znajdują się tu pomyłki z liczbami: 426831m/s po podzieleniu na 2 daje jakimś cudem dwieście kilkadziesiąt m/s, albo też ktoś wspomina, że 5000h to więcej niż 5 lat. Pewnie to jakieś pomyłki przy podwójnym tłumaczeniu lub brakujący przecinek, no ale to nie jest przypadłość tylko jednej książki.
Tak czy siak całkiem przyjemne, raczej przyziemne scifi, w którym całkiem spory nacisk położony jest na doświadczenia bohaterów, zarówno przeszłe, jak i teraźniejsze. Ze swojej strony polecam.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #cixinliu #rebis
b5761533-cb88-41d7-87bb-c590570f5a52
Pouek

@Cerber108 ale "Ery Supernowej" nie polecam. Koncept ciekawy, ale na dłuższą metę okrutnie męcząca i płaska

Cerber108

@Pouek czytam aktualnie i coś w tym jest. To była bodaj jego pierwsza książka, no i widać.

Zaloguj się aby komentować

488 + 1 = 489

Tytuł: Problem trzech ciał
Autor: Cixin Liu
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788381881548
Liczba stron: 456
Ocena: 8/10

Postanowiłem sprawdzić czy szum wokół tego tytułu jest uzasadniony i nie zawiodłem się. Początek może być trudny, bo chińskie imiona i nazwiska mogą wydawać się bardzo do siebie podobne. Ciężko mi coś napisać nie zdradzając fabuły. Z czystym sercem mogę polecić jako kawał świetnego s-f.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter

Zaloguj się aby komentować

487 + 1 = 488

Tytuł: Białość
Autor: Jon Fosse
Kategoria: literatura piękna
Tłumacz: Iwona Zimnicka
Ocena: 7/10

#bookmeter

jestem zamknięty zdecydowanie wbrew własnej woli, w głębi czarnego lasu, wbrew własnej woli zamknięty przez samego siebie, jeżeli można tak to ująć. Ale to są tylko słowa.

Jon Fosse? Coś mi to nazwisko mówiło kiedy szukałem sobie w Legimi kolejnej pozycji do przeczytania, bo przecież na nic z tego ogromu książek, który czeka w kolejce na odpowiedni moment to teraz mi akurat nie pasowało. Okazało się, że pan Fosse to ubiegłoroczny noblista. Nagroda została mu przyznana „za jego nowatorskie sztuki i prozę, które dają wyraz niewysłowionemu”. Brzmi nieźle! No ale, nauczony doświadczeniem, do laureatów wszelakich nagród podchodzę z dystansem i ostrożnością – często okazuje się, że dla mnie to za wysokie progi. Stąd właśnie przyszła mi do głowy myśl żeby najpierw spróbować się z autorem w krótkiej formie. Jego najnowsza nowela, Białość, wydała mi się do tego celu zupełnie odpowiednia.

Od początku podobało mi się to, jak ta historia jest opowiedziana. Całość, to znaczy te trzydzieści siedem ebookowych stron (w formatowaniu według moich preferencji) to jeden długi akapit. Treścią tego akapitu jest ciąg myśli, chaotycznych i nieuporządkowanych, a jednocześnie wywodzonych jedna z drugiej z zachowaniem logiki, wyjęty z głowy człowieka, który pojechał do lasu i tam zakopał się na leśnej drodze. Cała dramaturgia zbudowana jest na tym, że wokół nie ma nic, a na dodatek akcja dzieje się późną jesienią albo wczesną zimą (to tylko kwestia nazwy, prawda?) i zaczyna zmierzchać. Czyli coś jednak jest. Jest ciemno i jest zimno. No ale poza tym nie ma nic, może jeszcze oprócz drzew. W całej tej opowieści jest natomiast niepewność, jakieś zagubienie – zresztą sam ten wyjazd z takich właśnie pobudek wynikał. To po stronie bohatera. A po stronie czytelnika? Ja czułem niepokój.

Co mi po tej lekturze zostanie? Wrażenia. A to jest ogromnie dużo. Przecież właśnie między innymi (jeśli nie głównie po to) czytam. I właśnie dlatego, mimo w zasadzie braku treści, braku suspensu, zwrotów akcji i innych „niezbędnych wciągającej lekturze” elementów narracyjnych, Białość całkiem mi się podobała. Po tej, potraktowanej przeze mnie jako „wersji demo” nowelce autora zapisuję sobie w pamięci, że kiedyś warto do niego wrócić. Ale jeszcze nie teraz.

O! I okładka mi się podoba. Lubię takie minimalistyczne grafiki, a ta oprócz tego, że jest właśnie taka minimalistyczna, to jeszcze, jak się okazuje, mocno pasuje do treści.
63653af7-3c10-4f30-a02b-32eaecfa25da

Zaloguj się aby komentować

486 + 1 = 487

Tytuł: Anatomia. Przewodnik dla lubiących rozkminiać bez bólu
Autor: Kevin Langford
Kategoria: zdrowie, medycyna
Wydawnictwo: Zwierciadło
Liczba stron: 300
Ocena: 4/10

Link do LubimyCzytać:
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5106535/anatomia-przewodnik-dla-lubiacych-rozkminiac-bez-bolu

Przemęczyła mnie ta książka.
Do tej pory, książki z serii "Dla lubiących rozkminiać bez bólu" były całkiem okej, jak na popularnonaukowe czytadełka. Ot, znam podstawy tematu, to doczytam, uzupełnię wiedzę. I o ile przewodniki o sztuce, filozofii czy psychologii czytało się dobrze, to tu...

Co zawiodło? W dużej mierze lakoniczność. Autor stara się przedstawić wszystkie tematy związane z anatomią najkrócej, jak się tylko da. Przez to, nie mając zbyt wielkiej wiedzy na temat biochemii, czytałam nazwy wszelakich hormonów, czynników i cząsteczek i tego, jak na siebie oddziałując, czując się jeszcze głupiej, niż przed lekturą.

Nie pomaga tu brak szczegółowych ilustracji, których byśmy się spodziewali po takiej książce. Jasne, są ilustracje w stylu "szkielet człowieka" albo "układ trawienny", ale już omawiając nerkę i opisując wszelkie jej rozgałęzienia, pęczki, części i to, w jaki sposób dokonuje ona filtracji, obrazka nie dano.

Nie ma redakcji naukowej, nie ma przypisów, nie ma lekkiego języka czy porównań, dzięki którym laik mógłby faktycznie się czegoś dowiedzieć.
Bardzo się zawiodłam, bo trochę straciłam czas na lekturę, z której niewiele wyniosłam.

Prywatny licznik (od początku roku): 29/52

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter
Wrzoo userbar
096b4950-4a8f-41fc-8b0b-cbbb02f12425

Zaloguj się aby komentować

485 + 1 = 486

Tytuł: Paradyzja
Autor: Janusz A. Zajdel
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Code Red Tomasz Stachewicz
ISBN: 9788364416170
Ocena: 7/10

Prywatny licznik: 31/52 (25 książek / 6 komiksów)

Moje pierwsze spotkanie z Zajdlem i fantastyką socjologiczną. Z jednej strony mi się bardzo podobała, z drugiej widzę braki w koncepcji świata. Jedyne co można autorowi przyznać, to piękne opisanie systemu totalitarnego i punktozy, którą wykorzystywano i oszukiwano na Paradyzji. System taki jest powoli wprowadzany w Chinach i jest to straszne.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #czytamponocach
26d6d9f6-f3cc-453d-98bb-bce0e880977d
Pstronk

Zajdel jest super. Gorąco polecam Limes Inferior. Tam to dopiero można docenić jego zdolność przewidywania. Szczególnie jak sprawdzi się w którym roku była pisana ta książka. Chociaż końcówka lekko rozczarowuje. Ale to dotyczy wszystkich jego książek.

hellgihad

@Pstronk @l__p Też polecam Limes Inferior, i jeszcze Cylinder von Troffa też mi całkiem podszedł, chyba się zabiorę do reszty chociaż słyszałem że te trzy najlepsze.

Pstronk

@hellgihad

Mi się każda jego książka podobała :)

Zaloguj się aby komentować

484 + 1 = 485

Tytuł: Wykop
Autor: Andriej Płatonow
Kategoria: literatura piękna
Tłumacz: Aleksander Janowski
Ocena: 8/10

#bookmeter

Pamiętasz, jak namówiłeś jednego chłopa – średniaka podczas kursu na powszechną kolektywizację gospodarstw rolnych, by kuraka zarżnął i ugotował? Pamiętasz? Wiemy, kto kolektywizację chciał osłabić! Wiemy, jakiś ty wyraźnie określony.

„Jej! Pomieszanie stylu jak u pana Kafki (nie bardzo lubię) z treścią jak u pana Becketta (bardzo lubię)!” – tak sobie pomyślałem po zaledwie kilku stronach tej lektury. I to jeszcze bardziej rozpaliło mój ku niej apetyt.

Zaczyna się to wszystko tak, że towarzysz Woszczew… A, zresztą. Pozwolę sobie oddać głos autorowi i w całości zacytować pierwszy akapit. On o tej książce powie chyba więcej niż ja sam jestem w stanie napisać, choćbym nie wiem jak bardzo się rozpisywał: W dniu trzydziestolecia życia osobistego wręczono Woszczewowi zwolnienie z pracy z niewielkiego zakładu mechanicznego, w którym zdobywał środki na swoje utrzymanie. W wymówieniu napisano, że zostaje wycofany z produkcji wskutek wzrostu w nim słabowitości oraz zamyślenia pośród ogólnego tempa pracy.

I właśnie o tym ta książka jest. To przedstawiony w krzywym zwierciadle obraz Związku Radzieckiego razem z jego kultem pracy, bezmyślnością – wszystko, byle wykonać plan, a najlepiej go przekroczyć – i jego absurdami. Ten tytułowy wykop przecież, w którym miał powstać fundament pod coś w rodzaju domu dla całego proletariatu nie został ukończony, choć przecież prace dobiegły końca. No ale… Przecież można zrobić więcej albo lepiej. Trzeba tylko podjąć postanowienie, że kopanie będzie rozpoczynać się co dzień o godzinę wcześniej. A do tego bijąca z każdej chyba strony tego utworu beznadzieja, która zabija jej bohaterów. Nie że dosłownie zabija, choć też, ale przede wszystkim zabija w nich jakiekolwiek chęci do czegokolwiek poza pracą i popychaniem rewolucji naprzód. Bohaterów, którzy nie mają nic innego poza tym i którzy w to wierzą, bo przecież trudno nie wierzyć w nic. Znajdują oni co prawda na chwilę realniejsze widoki na przyszłość, ale te widoki w krzątaninie codziennej pracy nad budowaniem przyszłości również, zaniedbane przez nich, umierają. Tak to już bywa, kiedy myśląc o przyszłości (i to myśli narzucone z zewnątrz – bo przecież tak jest łatwiej niż mieć swoje) zapomina się o teraźniejszości. No ale nie ma przecież w życiu nic równie stałego jak przejściowe problemy, prawda?

Osobny akapit chciałbym poświęcić językowi tej powieści. On jest niecodzienny, gramatycznie kierujący się równie absurdalnymi zasadami co gospodarka centralnie planowana w kwestii ekonomii, i tak: utrudnia on odbiór. W przedmowie tłumacz, pan Janowski, przytacza historię o tym, kiedy po lekturze kilku pierwszych akapitów jego dobra znajoma stwierdziła, że żaden redaktor tego tekstu nie zaakceptuje, bo „tak się nie mówi po polsku”. Pan Jabłoński przyznał jej rację, zaznaczając jednocześnie, że oryginał napisany jest równie w sposób w jaki nie mówi się po rosyjsku. Z tego co mi wiadomo, po polsku dostępne są dwa tłumaczenia: to, które ja czytałem, pana Janowskiego oraz drugie, autorstwa pana Andrzeja Drawicza. Zabrałem się za to, bo w kilku miejscach spotkałem się z opiniami, że pan Drawicz trochę przesadził i ten absurdalny język oddał bardziej niż zrobił to autor. Z tym drugim tłumaczeniem też chętnie bym się kiedyś, z czystej językowej ciekawości, zapoznał, choć jestem zwolennikiem teorii, że tłumaczenia powinny być raczej wierne niż piękne. Nie mam, niestety, możliwości porównać ich obu z oryginałem. A szkoda.

To nie miało być tak. Miałem plan zabrać się za coś zupełnie innego, ale w poprzedniej książce którą czytałem, Rzece dzieciństwa, pan Stasiuk wspomina o Wykopie pana Płatonowa, i mocno tę pozycję chwali. No i tak sobie przypomniałem, że przecież kiedyś już miałem pomysł żeby ją przeczytać, to dlaczego nie zrobić tego teraz, po takiej zachęcie? Nie żałuję, a wręcz przeciwnie, choć ta książka zostawiła mnie w nastroju co najmniej średnim, bo mimo że dotyczy czasów i ustroju szczęśliwie minionych, to wiele z zachowań i postaw w niej przedstawionych wydaje mi się że z łatwością można zaobserwować i dziś. Zacząłem ten wpis porównaniem tej książki do twórczości panów Kafki i Becketta, zakończę jednym z moich ulubionych cytatów, autorstwa pana Whartona (to z Ptaśka), a który, moim zdaniem, idealnie nadaje się do tego żeby Wykop podsumować: Nie ma takiej absurdalnej rzeczy, której by człowiek nie zrobił, próbując nadać życiu jakiś sens.
8739e267-2915-425a-9734-1f1cb7070ecb

Zaloguj się aby komentować