Bajka o Lęku i Gniewie
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma dolinami, dawno, dawno temu, w lesie na Lubelszczyźnie, mieszkał sobie chłopak - Brain.
Tu jednak gwoli ścisłości pozwolę sobie wtrącić, żeby była jasność, jego imię wywodzi się z angielskiego rodu szlacheckiego. Nie chciałbym, żeby ktoś pomylił to eleganckie angielskie imię z polskim plebejskim Brajankiem. Skoro mamy już jasność, kontynuujmy...
Tak więc Brain żyjąc w dawnych, niebezpiecznych czasach, na skutek pewnych zawirowań losu zamieszkał w chatce w dzikich lubelskich kniejach. Całe szczęście nasz bohater nie był sam, miał tam dwójkę swoich dobrych przyjaciół - Lęk i Gniew. To dzięki nim udawało mu się przeżyć w tej niebezpiecznej krainie. Wielokrotnie jego przyjaciele pilnowali, żeby nie wpadł w kłopoty oraz ratowali go z tarapatów. Byli niezawodni i zawsze mógł na nich polegać. Każdy z nich miał inną paletę zalet, a wzajemnie uzupełniali się wręcz doskonale.
Lęk był szybki, lecz też ostrożny i potrafił przewidywać zagrożenia z dużym wyprzedzeniem. Miał niesamowity instynkt, tak jakby szósty zmysł mówiący mu kiedy najlepiej się wycofać, lub jaką drogą najlepiej będzie obejść niebezpieczeństwo.
To dzięki niemu Brain omijał jak najszerszym łukiem chatkę na kurzej stopie. Chatka ta stała w środku lasu i była w całości zrobiona z piernika! Gdy Brain ją zobaczył chciał do niej podbiec i od razu wziąć się za wygryzanie dziury w ścianie. Wtedy lęk złapał go za rękę i rzekł:
- Poczekaj, lepiej tego nie robić, a nawet tam nie podchodzić.
- Ale jak to?! Zobacz, tyle słodkości! Ze słodkich rzeczy ostatnio jem tylko borówki!
- No właśnie! Skąd w środku lasu znalazło się tyle piernika? Nie wydaje Ci się to trochę dziwne?
Jakby na potwierdzenie tych słów zahukała sowa siedząca na dachu chatki. Przekręciła głowę w prawo, w lewo, przyglądając się naszym bohaterom pod różnymi kątami. Następnie odwróciła się i obróciwszy samą głowę o 180 stopni kontynuowała ich obserwację. Była bardzo dziwna.
- Ale, ale... - zapał Braina trochę opadł.
- Druga rzecz - kontynuwał Lęk - do kogo by ta chatka nie należała, jak myślisz co się stanie jak właściciel zastanie ją z dziurą w ścianie?
- Pewnie nie będzie zadowolony...
- No właśnie!
Tym oto sposobem Brain odpuścił, a Lęk idąc przodem prowadził go przez leśne ścieżki spowrotem do domu. Czasem przystawał i nasłuchiwał. Dzięki temu udało im się ominąć stado wilków, które wylegiwało się na polance przez, którą biegła trasa. Co prawda chłopaki się trochę pokłuli od kolców krzaków jeżyn omijając je, ale udało im się bezpiecznie dotrzeć do domu. A Brain uzbierał całą czapkę jeżyn, żeby choć trochę sobie wynagrodzić smak słodkich pierniczków, którymi się obszedł.
Później okazało się, że dobrze zrobili! Po lesie zaczęła krążyć legenda, że jakieś dzieciaki wygryzły dziurę w ścianie chatki z piernika, a straszna wiedźma ścigała potem ich matkę o zwrot kosztów naprawy! A to nie były tanie rzeczy! Nieraz Brain obserwował przez okno jak wiedźma śmieje się opętańczo lecąc na miotle po odbiór kolejnej raty. Gdyby wtedy nie posłuchał Lęku z pewnością zrujnowałoby to skromny budżet naszego bohatera.
Za to Gniew nie bał się nigdy! Brain nie znał nikogo bardziej dzielnego niż on! Gniew potrafił uratować Braina z nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji. Za każdym razem gdy już wydawało się, że nic nie da się zrobić i Braina czeka rychły koniec, wtedy właśnie Gniew zaczynał działać i robił to doskonale.
Tak też było kiedy Brain przechodził przez most idąc do miasta na zakupy. Wszystko wydawało się w porządku, nasz bohater już właśnie z niego schodził. Kiedy nagle wyszedł spod niego wielki troll zaganiając Braina w przygotowaną na nim wnękę i domagając się zapłaty za jego przejście. Brain nawet nie miał tyle pieniędzy, a gdyby dał mu to co miał nie starczyłoby mu już na zakup jedzenia. Pozostała jedna droga przez barierkę wprost w nurt rwącej rzeki. Nasz bohater nie umiał pływać zbyt dobrze, poza tym był już początek grudnia.
- Nie skacz nie uda Ci się tego przeżyć. - szeptał mu Lęk zza pleców.
Wtedy do akcji wkroczył Gniew, wyszedł wprost na trolla i zaczął się wydzierać:
- Co to ma być za pobieranie opłaty z zaskoczenia?! Opłatę pobiera się jawnie! Gdzie informacja o opłacie?! Gdzie tabliczka z ceną?!
Troll lekko cofnął się, lecz nie chciał odpuścić. Gniew za to nakręcał się coraz bardziej, krzyczał, wrzeszczał, aż w końcu nie chcąc tracić rezonu dał trollowi fangę w nos! Tego troll się nie spodziewał i chyba bardziej z tego zdumienia niż od ciosu przewrócił się. Brain ośmielony działaniem Gniewu skoczył mu na mały palec i już po chwili ciągnięty przez Lęk, oddalił się w stronę miasta przy akompaniamencie trollowego wycia.
- Mój biedny paluszek, ałaaa! - niosło się po całym trakcie.
Gniew nie tylko wtedy ocalił naszego bohatera. Innym razem Gniew przepłoszył całe stado dzików, a jeszcze innym pomógł wygrać bójkę Brainowi gdy napadli go bandyci.
Tak więc pomimo wielu niebezpieczeństw dzikich lubelskich ostępów, Brain zawsze dawał sobie radę. Mając takich przyjaciół jak Lęk i Gniew niczym nie musiał się martwić. Mógł im powierzyć swoje życie, co też czynił chętnie mając do nich wielkie zaufanie. A Lęk i Gniew mogąc działać swobodnie stawali się coraz silniejsi i coraz sprawniej dawali radę przeciwstawiać się wszelakim niebezpieczeństwom.
W pewnym jednak momencie nastał czas transformacji i wszystko się pozmieniało. Na tronie małego wówczas miasteczka - Lublin zasiadł król Jerzy, zapamiętany po wsze czasy jako Twórca. Przydomek jego wynikał z tego, że z małej mieściny w środku lasu udało mu się stworzyć wielkie miasto-królestwo. Chodziły plotki, że ponoć też tworzył poezję, jednak była ona tak niskich lotów, a traktowała o tematach takich jak kał i uryna, więc może lepiej byłoby o tym wcale nie wspominać...
Także zapomnijmy o tym i skupmy się na pozytywach! Lublin za panowania króla Jerzego rozrósł się na potęgę, wchłonął sporą część lubelskiej dziczy, gdzie nastała cywilizacja i dobrobyt! Jerzy Twórca zadbał też o bezpieczeństwo mieszkańców całego regionu i przy pomocy swojej prawej ręki, kapitana straży, syna kowala - Kowalskiego, zaprowadził tam prawo i porządek. Kowalski zasłynął z licznych eskapad w leśne rejony gdzie razem ze swoją grupą elitarnych żołnierzy zwanych Czarną Brygadą, łapał wszelakich bandytów i wybijał czające się wszędzie straszne potwory. Już nikogo nie nękały trolle, strzygi i wilkołaki. Natomiast największą sławę zyskał zabijając ostatniego Smoka ukrywającego się w sercu lubelskiego lasu, w grocie Kraka i od tamtej pory wszystkie dziewice mogły już czuć się bezpieczne.
Wróćmy jednak do głównego bohatera naszej opowieści Braina. Otóż Brain na skutek przemian wprowadzonych przez króla Jerzego, pozbył się swojego dawnego domku w zamian za udziały w połowie lokali mieszkalnych w kamienicy, która wyrosła w jego miejscu. Tak więc nasz bohater zamieszkał w jednym z nich, a konkretnie na parterze i żył sobie w dostatku pobierając czynsz, który płacili mu mieszkańcy reszty należących do niego lokali.
W każdym razie tak było na początku... Bo gdy tylko wrzawa transformacji ustała Brain wrócił do swoich dawnych nawyków z życia w dziczy i w całości zawierzył swoje życie przyjaciołom - Gniewu i Lękowi.
Lęk gdy tylko słyszał jakieś szmery, stuki, czy dyskusje w mieszkaniach wyżej interpretował to jako zagrożenie. I właśnie wtedy nasz bohater razem z Lękiem przechadzali się nocą ulicami miasta. Unikając przy tym zatłoczonej starówki, na której każdego wieczoru mieszańcy Lublina gromadzili się w kawiarniach i pubach, żeby się bawić oraz nawiązywać i umacniać relacje.
Przez te nocne wędrówki Brain był ciągle niewyspany i rozdrażniony. Gniew widząc co się dzieje uderzył pięścią w stół!
- Dosyć tego! Wykończysz się! Trzeba coś z tym zrobić!
Od tego momentu gdy tylko Lęk informował o niebezpiecznych dźwiękach, wtedy Gniew wkraczał do akcji. Zaciągnął Braina do mieszkania wyżej i zrobili razem awanturę jego mieszkańcom. Okazało się, że słusznie! Ponieważ mieszkali tam wieczni imprezowicze, zaprawiajacy się różnego rodzaju trunkami każdego wieczora a późniejsze hałasy były skutkiem ich działania. Na kilka dni był spokój i znów hałasy. Gniew wiedział już co robić i po kolejnych dwóch kłótniach, wziął za chabety po kolei każdego z kłopotliwych lokatorów i wyrzucił ich na bruk.
Kolejni lokatorzy byli już cisi... do czasu, aż urodziło im się dziecko. Gniew nie zastanawiając się ani chwili ciągnął Braina i urządzał awanturę młodemu małżeństwu za płacze noworodka. Szybko się przez to wyprowadzili. Gniew zadowolony ze swojej skuteczności rozszerzył swoją działalność na klatkę i awanturował się z każdym z sąsiadów. A to bo wchodził za głośno, a to za późno, a to za wcześnie, a to za wnoszenie mebli do lokalu. Przez te działania klatka kamienicy należąca do Braina szybko opustoszała i nikt nie chciał wynajmować lokali należących do niego. Brain już nie musiał obawiać się hałasów, bo żadnych nie było. Za to Lęk każdego wieczoru zamartwiał się wraz z Brainem, podsuwając mu myśli: co oni teraz poczną i za co będą żyli. I faktycznie, nie minęły dwa miesiące a poza pismami urzędowymi domagającymi się zapłaty, do drzwi Braina zapukał urzędnik domagający się pieniędzy. Brain niewiele myśląc dopingowany przez Gniew uderzył go w twarz, co skończyło się tygodniowym pobytem w areszcie dla naszego bohatera.
Brain gdy tylko opuścił areszt, w dalszym ciągu słuchając ciągle przekrzykujących się, nie wiedzących już sami co robić Lęku i Gniewu, postanowił uciec z nimi do lasu i żyć tak jak kiedyś. Ruszyli więc bez namysłu otoczeni przez lutowe mrozy wprost w leśne knieje.
Szli i szli, brnąc w coraz głębszym śniegu. Lęk zaczął się lękać o przemoczone buty, a Gniew gniewał się o to samo. A Brain cały się trząsł targany gniewem, lękiem i mrozem, lecz szedł przed siebie bo już nie wiedział co ma robić, bo niby skąd miałby to wiedzieć? Przez całe swoje życie przecież niewiele musial myśleć. Ufał zawsze swoim jakże niegdyś skutecznym przyjaciołom, którzy jednak niezbyt dobrze odnajdywali się w dzisiejszych czasach.
- Co mam robić? No co? - wciąż szeptał do siebie przemarznięty i wycieńczony.
W pewnym momencie zdał sobie sprawę, że mówi do siebie, bo Lęk i Gniew gdzieś się zgubili po drodze. Może opadli pierwsi z sił na mrozie?
- Czyli nie musze się ich słuchać? Może wymyślę sam jakiś plan działania, jak by się tu odnaleźć?
Brain zawrócił do domu i wciąż dumał idąc w jego stronę. Nie wiedział czy uda mu się w ogóle wrócić, bo ledwo powłóczył nogami cały dygocząc z zimna. Jednak los się do niego uśmiechnął i gdy tylko wyszedł na trakt natrafił na wóz jadący wprost do miasta. Jak woźnica go tylko zobaczył to bez pytania zapakował go pod derkę i milcząc ruszyli, a Brain wciąż rozmyślał.
Gdy doszedł już do siebie w swoim mieszkaniu, wrócili do niego Lęk i Gniew. Faktycznie opadli z sił w lesie, jednak szybciej zawrócili i również udało im się dotrzeć do mieszkania. Nim jednak zdążyli się odezwać Brain rzekł do nich pierwszy:
- Chłopaki miałem chwilę, żeby sobie wszystko przemyśleć. Mogłem polegać na Was całe swoje życie i bardzo Wam za to dziękuję. Jak jednak sami widzicie Wasze przywództwo słabo się sprawdza w dzisiejszym świecie. Chciałbym, żebyśmy spróbowali, żebym to teraz ja kierował naszą grupą. Cenie Wasze doradztwo i chcę, żebyście dawali mi sygnały co się dzieje, jednak ostateczna decyzja co robimy od tej pory będzie należeć zawsze do mnie. Obiecuję Wam, że będę ćwiczył swój rozum i rozsądek, żeby moje decyzje były dla nas zawsze jak najlepsze.
Na te słowa Lęk zaczął się lękać, a Gniew gniewać, jednak biorąc pod uwagę ostanie wydarzenia, zgodzili się niechętnie.
Od tej pory Brain gdy tylko usłyszał coś co podsuwał mu Gniew albo Lęk nie zaczynał działać, lecz myśleć. Dopiero po przemyśleniu jaka decyzja będzie najbardziej optymalna zaczynał działać. Początkowo Lęk lękał się, że jego reakcje są zbyt wolne. Gniew za to gniewał się za brak zdecydowania. Brain musiał odbyć z nimi jeszcze wiele rozmów, żeby ich upewnić, że wie co robi i uspokoić gdy chcieli przejąć nad nim kontrolę. Po czasie się to udało, a Brain mając już jakieś doświadczenie w kierowaniu swoją grupą potrafił reagować szybciej i bardziej zdecydowanie, lecz w sposób zawsze rozumny i wyważony.
Okazało się to dobrą taktyką w obecnych czasach. Brain zapełnił swoje lokale nowymi lokatorami. Dał się też poznać jako dobry najemca potrafiący gasić konflikty w zarodku, lecz nie wtrącający się do życia mieszkańców jego kamienicy.
Teraz spał zawsze spokojnie i szybko przyzwyczaił się do stuków kamienicy oraz gwaru miasta. Chodził też wieczorami na starówkę, gdzie poznał swoją przyszłą żonę. Zrobił na niej wrażenie recytując swój wiersz w jednej z kawiarni, która urządzała raz w tygodniu poetyckie slamy.
A co z Gniewem i Lękiem? Do końca życia towarzyszyli Brainowi, lecz nie narzucali mu się zbyt mocno. Widzieli, że jego rozumne działanie jest skuteczne, więc byli szczęśliwi mogąc mu towarzyszyć, jedynie od czasu do czasu szepcząc mu pewne rady.
Liczba słów: 2047
#naopowiesci #zafirewallem #tworczoscwlasna