Zdjęcie w tle
Kawiarnia "Za Firewallem"

Społeczność

Kawiarnia "Za Firewallem"

51

"Mnie to się marzy, żeby ona była miejscem wszelkich swawoli słownych" @George_Stark Obecnie trwające zabawy: #naczteryrymy #nasonety #naopowiesci

Wiem że przed czasem, ale były 2 głosy przewagi a muszę wyjść z domu i wrócę późno, więc wybaczcie falstart ^^
EDIT: zacząłem to pisać 19:30 xD Ale zanim wysłałem to już nie byłem przed czasem xD

Temat: Moc, siła, trening, rozwój fizyczny, motywacja, power, euforia, pozytywne emocje, wiara w siebie

Rymy:
... wzrusza
... zaduma
... róża
... kurkuma

Powodzenia!

Skrócone zasady:

Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.

Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.

Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis.
#naczteryrymy #tworczoscwlasna #poezja w kawiarence #zafirewallem
(Pamiętaj o społeczności)

Zaloguj się aby komentować

Ani rytmu! Ani rymu!
Ma odpowiedź Konstantymu:

***

Nie lubię zimy. A kiedyś lubiłem.

A ja sankami! Na płozach!
Gdy ulica cała stała,
kiedy się zachciało zimie
jezdnię skuć aż do śliskości.

Każdy jeden samochodzik
pod kopułą białą ginie
bo kto na ulicy stoi
śniegiem będzie oprószony.

Tak to właśnie kiedyś było:
kiedy pod mym młodym żebrem
serca czułem żwawy tętent.
Serce mocniej wtedy biło.
Wystarczyły sanki, stok;
wszystkie szły problemy w bok.

***

#zafirewallem
#nasonety
#poezja
#tworczoscwlasna

I dziwny wiersz Konstantego.

Zaloguj się aby komentować

Powłoka

- Nie rozumiem czym się martwisz. To tylko powłoka.
Od razu po przebudzeniu te właśnie słowa dźwięczały w mojej głowie. Kolejny raz to słyszę, tym razem głosem mojej żony. Innym razem jest to głos moich myśli, a jeszcze innym głos prezentera telewizyjnego. 

- Tylko powłoka. - powtarzam to szeptem. Próbuje to zrozumieć i sam siebie przekonać o tym, że faktycznie tak jest, że to tylko powłoka i nie mam się czym przejmować. Lecz im usilniej próbuje to sobie wmówić, tym większe mam wrażenie, że to... no właśnie wmawianie. Próba wepchnięcia do własnej głowy kłamstwa! Oszukiwanie samego siebie, do kurwy nędzy! Nie godzę się na to! 

- Ja pierdole!!! 

Krew skapuje z mojej dłoni na podłogę. Efekt uderzenia w ścianę raz, drugi i trzeci. Ręka mi drży i czuję w niej pulsujący ból. Ale to dobrze, mogę czymś zająć myśli, chociaż na chwilę.
Idę do łazienki, wsadzam dłoń pod strumień lodowatej wody i patrzę jak jasnoczerwona ciecz wpada do odpływu, po drodze tworząc kontrast dla białej umywalki. Zaklejać czymś ranę? Po co? To tylko powłoka. 

Wyszedłem więc z mieszkania i ruszyłem przed siebie. Ręce trzymam w kieszeniach bluzy. A krew niech wsiąka w tkaninę. Co za różnica? Skoro powłoka nie będzie mi do niczego potrzebna to ubrania tym bardziej.
Hah, powłoka! Cóż za eleganckie słowo. Nie wskazujące na żadnego rodzaju przywiązanie. Nie nacechowane też ani negatywnie ani pozytywnie. Ot takie o, obojętne. Jeszcze do niedawna każdy miał ciało. Ciało, o które dbał, ćwiczył, leczył jeśli było chore. A teraz? To tylko powłoka. Od teraz, od miesiąca.

To było trzecie lub czwarte wydanie informacji, kiedy było już pewne, że asteroida uderzy w Ziemię. To znaczy nie pewne, lecz prawdopodobieństwo, które wyliczyło ai wynosiło od 97,43% do 97,68% i późniejsze wielokrotne wyliczenia różnego rodzaju ai zawsze mieściły się w tych widełkach. Nie pozostawiało to złudzeń.
 Oczywiście było kilku szaleńców, którzy próbowali sami to liczyć i wychodziły im wyniki dające Ziemi nawet 20% szans na uniknięcie kolizji. Lecz każde takie wyliczenia oczywiście okazywały się błędne i bardzo szybko były podważane przez ai. Nic w tym zaskakującego bo błędy te były podświadomie popełniane przez ludzi kierujących się emocjami i myśleniem życzeniowym. Nie ich wina, ale szkoda energii na ludzkie wyliczenia, które wprowadzają jedynie zamęt i niepotrzebnie robią nadzieję. 

Ja również przez chwilę byłem ogłupiały przez tę nadzieję, bo według najlepszych ludzkich wyliczeń mieliśmy wspomniane 20% szans. Gdybyśmy jednak wykorzystali do tego technikę ablacji jądrowej, która polega na odparowaniu części asteroidy poprzez odpowiednio duży wybuch bomby termojądrowej na jej powierzchni. To w taki prosty sposób możnaby zmienić trajektorię jej lotu, a wtedy nasze szanse wzrosłyby do 60%. Tyle ponoć wynosiła szansa, że po takim działaniu asteroida ominie naszą planetę całkowicie. Oczywiście odłamki powstałe w wyniku wybuchu zabiłyby jakieś 10% - 20% ludzkości, ale reszta by żyła i to żyła jak do tej pory, mając ciało i na Ziemi.

Jednak obliczenia ai diametralnie się różniły co do tego scenariusza. Przy jego wyliczeniach szansa na zmianę trajektorii wynosiła 29,21% - 30,01% przy czym śmiertelność od odłamków przekroczyłaby te magiczne 30%, na które żaden z przywódców państw nie mógł się zgodzić.
Zresztą żaden też nie zgodziłby się na 1/3 szansy na przetrwanie Ziemi. W przeciągu 2 dni wydano dekrety zakazujące jakiekolwiek publikacje wyliczeń innych niż stworzonych przez ai. Była za to przewidziana kara 3 miesięcy w areszcie. W sytuacji gdy za miesiąc asteroida miała uderzyć w Ziemię.

Oczywiście również ai wygenerowało optymalne rozwiązanie zaistniałej sytuacji, biorąc pod uwagę możliwości przerobowe i technologiczne ludzkości. Odpowiedzią był wprowadzony kilkanaście lat wcześniej program XStillMe, który pozwalał na przeniesienie ludzkiej świadomości z umysłu do pamięci komputera. Lecz tak właściwie to nie była ona zapisana w pamięci komputera, a na tytanowym pendrivie. Który to dopiero włożony do komputera kwantowego z odpowiednim oprogramowaniem włączał świadomość człowieka. Natomiast ten moment gdy świadomość była na pendrivie nie podłączona do komputera ją aktywującego, był tłumaczony jakby był to sen albo po prostu nicość - czyli to co było przed naszymi narodzinami. 

Początkowo było stać na to tylko bogaczy. Jednak po kilku latach technologia rozwinęła się a usługa ta stała się tańsza i bardziej powszechna, choć i tak nie każdy mógł sobie na nią pozwolić.
Sam nie miałem z tym do czynienia, ale widziałem w telewizji rozmowy przez telefon albo na wyświetlającym się hologramie z osobami, których świadomość została przeniesiona i później włączona w komputerze. Były to w większości osoby, które zdecydowały się na to, na chwilę przed swoją spodziewaną śmiercią najczęściej z powodu choroby.

Nigdy do końca nie byłem przekonany, że to jest naprawdę ta sama osoba. Nieraz się zastanawiałem kiedy kończy się człowieczeństwo? Czy jest to wtedy gdy wymienią Ci rękę na bioniczną? No nie. Tak samo biodro, nogę czy zęby, przecież dalej jesteś tą samą osobą. Podobnie serce. No ale mózg? Czy to jesteś dalej ty, czy już program, może to nie ty lecz zaawansowane ai? Te pytania się mnożyły, bo przecież ai też bez problemu potrafi udawać prawdziwą osobę, potrafi się też uczyć i rozwijać na wzór czyichś doświadczeń z przeszłości. 
Niby udało się rozwiązać się problem z tendencją ai do kłamstwa przy programach nowej generacji. Ale czy na pewno? Zawsze pozostaje to ziarno wątpliwości.

Jednak w tej chwili jakie miało to znaczenie? Wszyscy światowi przywódcy widząc wyliczenia ai o możliwym optymalnym rozwiązaniu pozwalającym na uratowanie 92,33% - 92,84% ludzkości, czy może raczej nie ludzkości ale taką ilość procentową świadomości ludzi żyjących na świecie, nie zastanawiali się ani dnia dłużej. Jednogłośnie podjęli decyzję o skierowaniu wszelakich zasobów ludzkich i energetycznych, żeby w przeciągu miesiąca udało się zgrać świadomości prawie całej ludzkości - tym razem zbiorowo na większe dyski twarde. 

Plan był taki, że te same rakiety, które mogłyby wysłać ładunki termojądrowe na asteroidę, miały być użyte do transportu dysków ze świadomością ludzkości do istniejącej tymczasowej bazy na Marsie.
10 rakiet, każda z nich posiadająca 20 osobową załogę, miała zasilić marsjańską bazę. Następnie przy pomocy sprzętów, które uda się tam przetransportować, a także materiałów pozyskanych z samych rakiet przerobić bazę na bazę stałą, która pozwoli na przeżycie tych 250 osób oraz ich potomków. Lecz przede wszystkim ta garstka ludzi miała za zadanie zapewnić stały dostęp energetyczny dla komputerów kwantowych i podłączonych do nich dysków ze świadomością reszty ludzkości. 

Komputery zaś miały wgrane oprogramowanie potrafiące odtworzyć Ziemię, a w sumie to jej poprawioną wersję. Wszystko było zrobione, żeby ta zbiorowa ludzka świadomość mogła mieć wygenerowane warunki bytowe jak najbardziej zbliżone do tych do jakich przyzwyczaili się żyjąc w ciałach na Ziemi. Wtedy to też powstał termin powłoka, i od razu cały zwrot przyklejony do niego - to tylko powłoka. Bo po co ci ciało? Będzie nawet lepiej, czeka cię życie wieczne ze swoimi bliskimi bez chorób, wojen i kataklizmów. 

Ale jak dla mnie wyglądało to po pierwsze za dobrze. A po drugie jakoś tak, bezdusznie?
Jednak jakie to miało teraz znaczenie? W momencie jak decyzje zostały już podjęte i były już w trakcie realizacji? 
W momencie jak moja żona została już pozbawiona powłoki? Było to trzy dni temu i jednym z ostatnich jej słów było właśnie przeklęte: "Nie przejmuj się to tylko powłoka." Ten pieprzony slogan wbił się w moją pamięć i przez to nie byłem w stanie przypomnieć sobie żadnych innych słów, które do mnie wtedy powiedziała. Byłem oszołomiony i zdruzgotany. 

Czy nie chciałem wcześniej uciec? Pewnie, że chciałem! Ale jak miałem to zrobić kiedy ona była od samego początku przekonana i pozytywnie nastawiona do tego pomysłu? Miałem wyrwać ją siłą? Czy może zacząć jej perswadować jak jakiś szaleniec? Jak? Może miałem powiedzieć: 

"Hej ucieknijmy gdzieś do lasu, bo co jeśli nasza skopiowana świadomość nie będzie tak naprawdę nami? Skąd to wiem? No tak czuję po prostu. Ucieknijmy i będziemy mieli wtedy jakieś 2,5% szansy, że asteroida jakimś cudem ominie Ziemię. Zostaniemy wtedy na pustej planecie i zaludnimy ją od nowa. Zróbmy to, będzie fajnie!"

Jakich bym słów nie użył to miałoby taki lub podobny wydźwięk. Taki jakbym był szaleńcem, bo i może nim jestem? Może to faktycznie tylko powłoka i będzie nam jeszcze lepiej niż było do tej pory? Tego nie wiem, ale jaki mam teraz wybór? Jedynie mogę spróbować do niej dołączyć i liczyć na to, że się uda, że to będziemy my. Naprawdę my. 

Już od jakiegoś czasu stałem przy ścianie budynku pochłonięty tymi myślami. Nie zastanawiając się dłużej wszedłem do środka i powiedziałem:
- Jestem gotowy.

#zafirewallem #naopowiesci

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Udało mi się złapać wiadro Internetu, więc spieszę do Was z rymami na dziś :)

Temat: poza zasięgiem

Rymy:
... tego
... robię
... czego
... sobie

Powodzenia!

Skrócone zasady:

Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.

Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.

Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis.
#naczteryrymy #tworczoscwlasna #poezja w kawiarence #zafirewallem
(Pamiętaj o społeczności)
Wrzoo userbar
Barcol

No nie wyślę wiersza tego

Czwarte kółko w domu robię

Dzwonię do Play słyszę "CZEGO?"

Piszcie dzisiaj sami sobie...

Zaloguj się aby komentować

Psycha mi siada to uznałem, że spróbuję swoich sił pisząc coś na temat. Nie dałem rady wypełnić limitu słów. Zupełnie inaczej się pisze gdy próbuje się z siebie wyrzucić myśli a trzymając się wytycznych.
#zafirewallem #naopowiesci

kosmiczna przygoda

To był chłodny dzień na ognistej planecie bo było tylko 700 stopni. Alfred mający 6 macek, 3m, koloru fioletowego z gatunku xyzz mechanik maszyn górniczych nie miał za dużo do roboty to strzelał sobie z lasera na strzelnicy. Tak podczas relaksu z bronią wyskoczył mu hologram jak dzwoni kolega Alojzy tego samego gatunku, który jest dyrektorem banku międzyplanetarnego. 
Siema byku, mam problem w pracy i potrzebuję kogoś zaufanego do pomocy. - mówi Alojzy
Co się stało? Wiesz, że damy radę- odpowiedział Alfred
Prawdopodobnie konkurencja z innego układu ukradła dane ważnego klienta z banku, mam namierzone gdzie to jest, ale no potrzebuję pomocy. - z strachem w głosie mówił Alojzy 
Dobra wezmę broń i przylecę do ciebie, do zo. - z entuzjazmem Alfred
Alfred spakował magnetyczne ładunki przylepne, działko laserowe mają tyle energii, że ja pierdole, przekąski w tubkach na drogę jakby było dalej niż 10 lat na ziemski czas. Przyleciał do kolegi swoim pionowzlotem z laserami prędkością przekraczającą 10 prędkość kosmiczną. Alojzy się ucieszył z giwery, którą przyniósł Alfred i wyjaśnił, że złodziej ma być gdzieś w sąsiednim układzie a tym pionowzlotem to będzie chwilka, ale boi się bo nie wiadomo kto to może być i jeśli wszystko się wyda to będzie straszna afera, akcje zaczną pikować, klienci się wycofają z banku i na ich planecie się to odbije bo bank ma tam centralę.
Alfred przyjął to na luzie, weszli do pojazdu potem na kosmiczną autostradkę i fruu. Niestety złapała ich kosmiczna drogówka z nudów jako rutynową kontrolę, ale papiery były w porządku, chociaż Alfred wiedział, że może mieć delikatny wyciek plazmy bo nie chciało mu się tego robić, ale policjanci byli innego gatunku, który nie był w stanie wyczuć plazmy. W międzyczasie Alojzy namierzał lokalizację danych i były one w metropolii dupex, specjalizującej się w handlu międzyplanetarnym, rozwiązywaniu konfliktów i była dobrym neutralnym gruntem dla biznesu legalnego i tego mniej. Po zaparkowaniu i zapłaceniu 1000 kredytów błąkali się po mieście pełnym dziwaków, najemników, biznesmenów z ochroniarzami. Z wariatów zaczepił ich robot oferujący im sprzedaż działki na ziemi za 100zł, jednak panowie go olali bo mieli ważniejsze rzeczy do roboty. W syfie miasta, masy nadajników było trudno coś namierzyć a lepiej nie było się kręcić po podejrzanych dzielnicach nawet mając potężny laser to poszli przemyśleć sprawę do apartamentu, który ma Alojzy. Z wysokiego piętra był piękny widok na panoramę miasta pełną neonów, hologramów, wieżowców. Usiedli przy komputerze super duper kwantowym i szukali poszlak gdzie może być dysk z danymi, w dzielnicy biznesowej o dziwo nie było żadnych śladów co by mogło wykluczać konkurencję. Próbowali się konsultować z ważnymi postaciami w mieście jak Xerox prezes firmy telekomunikacyjnej, Niras szef jednej z grup najemników, kilkoma handlowcami między innymi Januszem pochodzącym z Ziemi, jednak wszyscy nie mieli pożytecznych informacji, panowie trochę się załamali napili się wódki z polski dla odurzenia i rozjaśnienia myśli jednak za dużo to nie pomogło. Wyruszyli w miasto aby zastraszać młodych gangsterów, by im wyśpiewali wszystko co wiedzą, zgrywają twardzieli do słabszych osób jednak jak zobaczyli potężny laser to narobili w gacie. Tylko znowu nic to nie dało i chłopaki wrócili do apartamentu na wódkę. Zaczęła się sprzeczka, że to bez sensu trzeba było iść na policję a nie szukać we dwóch, zaczęła się bójka, poturbowali się trochę jednak po daniu sobie w mordy ochłonęli i usiedli do komputera próbując rozszyfrować sygnały, które dawały dane jednak były przez coś zakłócane. Po ciężkiej kreatywnej pracy pełnej 0 i 1 okazało się, że dane były na zwyczajnym osiedlu z klasy średniej i nawet dostali się do komputera, który miał dane, dzięki czemu skontaktowali się z obecnym właścicielem dysku. Umówili się na pustym placu w nocy tak aby nikt ich nie zobaczył. Wszyscy przyszli na miejsce i okazało się, że złodziejem był młody chłopak 2m, 5 rękami żółtego koloru, z aspergerem z gatunku kurwwwwaaaa, który charakteryzował się wysokimi zdolnościami do łamania zabezpieczeń. Chłopiec był przestraszony i tak z nudów po prostu wykradł dane bo widział, że na spokojnie da radę to zrobić. Dysk oddał bez żadnych problemów. Alojzy bardzo się przestraszył i zdał sprawę z tego jak beznadziejne zabezpieczenia, oraz zaoferował chłopakowi pracę u siebie w banku w dziale cyberbezpieczeństwa, która została przyjęta z entuzjazmem. Alfred był trochę smutny, że nie postrzelał, jednak był zadowolony bo wyrwał się z chaty. Wszyscy wrócili bezpiecznie do domów a po drodze się śmiali z całej sytuacji.
ErwinoRommelo

Spoko ! Nastepnym razem czasami zacznij nowy akapit bo na tel sie ciezko czyta taka sciane tekstu ! Ale bardzo fajny debiucik !

Gepard_z_Libii

Bałem się że nie wrócą do domów xD

splash545

@Dudleus Ty no fajne, takie sci-fi na wyjebce trochę w stylu Kapitana Bomby Parę razy śmiechłem np. z tego

działko laserowe mają tyle energii, że ja pierdole,

Albo

Usiedli przy komputerze super duper kwantowym

I jeszcze parę momentów by się znalazło i też spodobało mi się mieszanie imion typu Alfred, Alojzy i Janusz z Xerox i Niras

Spoko wyszło

Zaloguj się aby komentować

Hej misie malinowe. Napisałem pierwszy raz w życiu opowiadanie chyba o miłości.
Nie da rady chyba tutaj wrzucić bo w sumie wyszło 5 stron i jest w pdf. Nie jest edytowane bo gdybym miał robić poprawki to nigdy bym nie skończył.
https://drive.google.com/file/d/1eRrMVwp9d3ywn1ZCq6LZFPCe-OswI92u/view?usp=drivesdk

#zafirewallem #naopowiesci
Nigdy nie będę tak dobry jak WY, ale trudno. Dużo płakałem podczas pisania i zmęczony się czułem, może też dlatego, iż pierwszy raz coś takiego robiłem.
entropy_

@Dudleus musisz zmienić ustawienia udostępniania na: "każda osoba mająca link" bo nie działa

24793b3f-82f1-403c-a1b5-3087d6c4a005

Zaloguj się aby komentować

Nie bijcie, to jest tak głupie, że aż sama jestem pod wrażeniem xD
#diriposta w bieżącej edycji #nasonety do uroczego wierszyka zaproponowanego przez @Wrzoo

Wiersz o kozach

Czemu nie pisać o kozach?
Wszak koza jest wspaniała!
Z wielością znaczeń w magazynie!

Koza w ogródku zagości,
Zje tam miodzik i przewodzik,
Co do pyska wpadnie - tam zginie!

Z kozy czasem też dziwnie woni,
Skazuje na nią belfer wnerwiony,
Gdy dwóch sztubaków się biło.

Przy kozach chusteczki są dobrem
Choć czasem zdałby się do nosa dren
By przeziębienie nie ciemiężyło.

Na kozie ugotuje coś żarłok,
Ale nie zagra byle ciućmok!

#zafirewallem
splash545

@moll aż nie wiem co napisać xd ale się w głos śmiałem

Wrzoo

@moll nie wierzę, że nie jest o owcy :D

George_Stark

To jest piękne!


A tytuł i dwa pierwsze wersy to już w ogóle cudne!

Zaloguj się aby komentować

Bywa i tak, że na urlopie odpoczynku nie ma. Nie jest to jednak znojna praca i wysiłek, lecz miła okazja do krzewienia miłości do poezji.
Jest to dla mnie ogromny zaszczyt, że mogę przygotować dla Was XXVII edycję konkurso-zabawy #nasonety w kawiarni #zafirewallem , w której każdy chętny może pobawić się z nami słowem.

***

Z racji tego, że urlopujemy w Szczecinie, to mąż słusznie mnie zachęcił słowami: "dawaj o Szczecinie!". I mimo, że sama chciałam bardzo znaleźć sonet o Szczecinie, to byłam trochę zawiedziona, że straciłam szansę - być może ostatnią, bo kto wie, czy kiedykolwiek jeszcze będzie dane mi wygrać? - na to, by jako utwór #diproposta dla naszej zabawy dać jeden z wierszy mojego ulubionego poety, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.

...i nie uwierzycie. Typ napisał wiersz o Szczecinie.
Nie jest on, niestety, sonetem, i rymy ma jakieś takie krzywe, aaale! Wierzę, że przymkniecie na to oko z uwagi na to, że Gałczyński. Napisał. Wiersz. O. Szczecinie. To nie może być przypadek.

Przedstawię Wam go w całości, bo wyjątkowo mnie ujął, a konkursowymi będą wytłuszczone słowa.

***

Wiosna w Szczecinie

Pierwsza zieleń na brzozach,
a kora taka biała!
a srebrzysty wiatr świeci i płynie.

Do Ciebie, mej miłości -
w ręku czerwony goździk -
zakochany biegnę po Szczecinie

Ten tramwaj, który dzwoni,
i ten goździk czerwony,
i ta wilga, co śpiewa tak miło,

i te brzozy z tym srebrem -
wszystko wzlata jak refren...
ileż już się tych lat powtórzyło!

Pierwszy rok - ciężki rok,
drugi rok - długi mrok,
a potem jeszcze kilka lat i bomby w miasto

A teraz - widzisz? Szczecin.
Polski Szczecin. Nasz Szczecin
I nasza rocznica ślubu. Dziewiętnasta.

Chodź: Ulicą Syreny
w port pod rękę wejdziemy.
Ja już prawie niemłody, siwy nawet.

Ale z twych rąk mam, żono,
upór, topór i honor,
a tyś nazwa wszystkich mostów, gwiazd i planet.

Słyszysz? To śpiewa wilga.
Wytchnienie. Złota chwilka.
Któż ją dał? Ci co o pokój walczą. Przyjaciele.

Wiatr brzozom listki trąca.
O, dziewczęca, dźwięcząca,
bezsenna, wiosenna zieleń!

***

Dla przypomnienia, w naszej zabawie #nasonety przygotowujemy sonety-odpowiedzi na wiersz główny (oznaczony jako #diproposta).
Skrót zasad:

  • piszemy sonet w odpowiedzi na ten wyżej, ma się z nim rymować
  • rymujące się słowa nie mogą się powtórzyć, nie można użyć "brzozach", "biała", "płynie" itd.
  • sonet piszemy w społeczności Kawiarnia "Za Firewallem"
  • umieszczamy tagi #diriposta i #nasonety żeby inne ludki dostały powiadomienia (albo i nie dostały)
Wrzoo userbar
46e199f3-4493-4ff6-a160-6515ae8cc52b
George_Stark

O! Chodziłem do gimnazjum imienia Gałczyńskiego!

Ale nie uczyli nas tam poezji.

KatieWee

@Wrzoo tu też o Szczecinie pisał:


Satyra na bożą krówkę


Po cholerę toto żyje?

Trudno powiedzieć, czy ma szyję,

a bez szyi komu się przyda?


Pachnie toto jak dno beczki,

jakieś nóżki, jakieś kropeczki-

ohyda


Człowiek zajęty niesłychanie,

a toto proszę, lezie po ścianie

i rozprasza uwagę człowieka;


bo człowiek chciałby się skoncentrować,

a ot, bożą krówkę obserwować

musi, a czas ucieka.


A secundo, szanowne panie,

jakim prawem w zimie na ścianie?!

Co innego latem, gdy kwitnie ogórek!


Bo latem to co innego:

każdy owad może tentego

i w ogóle.


Więc upraszam entomologów,

czyli badaczów owadzich nogów,

by się na tę sprawę rzucili z szałem.


I właśnie dlatego w Szczecinie,

gdzie mi czas pracowicie płynie,

satyrę na bożą krówkę napisałem.


Konstanty Ildefons Gałczyński

Szczecin, Świetlica Artystyczna,

dniz 16 lutego 1949 r.

Zaloguj się aby komentować

Dobry wieczór,
Co prawda z II-go miejsca, ale zwycięzca się nie pojawił, więc smakuje jeszcze bardziej. Gotowi?

Temat: tata psychopata

Rymy:
... zielony
... spiskowe
... talony
... mielone

Powodzenia!

Skrócone zasady:

Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.

Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.

Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis.
#naczteryrymy #tworczoscwlasna #poezja w kawiarence #zafirewallem
(Pamiętaj o społeczności)
argonauta userbar
859ae1e4-cdf3-4bf2-8300-2725ee4020dd
RogerThat

Stary wrócił lekko zielony

Stara snuje teorie spiskowe

Pewnie myślała, że wydał talony

A biedak zjadł starej mielone

argonauta

Ojciec w internet zielony,

Youtube: teorie spiskowe.

Przejrzał ich, wygrał talony,

Z mózgu zostały mielone.

pseudoplatanus

@argonauta

Dojrzewał w bańce zielony

W świecie teorii spiskowych

Na przejściu rozdawali talony

A w domu zastał mielony

Zaloguj się aby komentować

W związku z tym, że w tej edycji udział wzięły trzy osoby (słownie: TRZY), wygrywają wszyscy. Znaczy ja nie, bo ja nie muszę, ale koleżanka @Wrzoo i kolega @George_Stark już tak. Ale jako że ktoś musi przejąć pałeczkę, to poprosiłam o pomoc w wyborze moją Astrid. Wypisałam na parówkach Wasze imiona i poprosiłam Astrid o wybór.
Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia, parówki zniknęły za szybko. Musicie uwierzyć mi na słowo, że wygrała @Wrzoo
#nasonety #podsumowanienasonety
moll

@KatieWee przykro mi, nie wyrobiłam się:(

splash545

No szału nie ma z liczbą uczestników. Powiem szczerze, że ja dziś tak koło 16 się kapnąłem, że już piątek i lada moment koniec i nie zdążę już nic napisać Gratuluję zwyciężczyni! @Wrzoo ciesz się!

Wrzoo

@KatieWee O rety, dziękuję, choć kompletnie się nie spodziewałam! Proszę podrapać Astrid za uszkiem ode mnie.

No to teraz czeka mnie ta przyjemna rzecz, czyli organizacja nowej edycji

Zaloguj się aby komentować

Dorzucam i ja coś od siebie w zabawie #naopowiesci

Przyjemniej (mam nadzieję!) lektury

Ostatnia papierowa książka 

Czuła się jak w muzeum. Wystrój domu aukcyjnego przywodził jej na myśl ryciny z dziewiętnastowiecznych teatrów - wydeptane deski podwyższonej sceny, na której kustosz prezentował kolejne eksponaty, okalająca podwyższenie czerwona, ciężka zasłona, obite suknem krzesła, stojące w równych rzędach, przedzielone ścieżkami dywanowych chodników o bliżej niezidentyfikowanym kolorze, kremowe ściany, mosiężne kinkiety o podwójnych lampkach w mlecznobiałych kloszach, rzucające delikatne światło, w klimatyzowanej sali bez okien… Tak, tutaj była poza czasem, w przykurzonej atmosferze sali, nie posiadającej choćby jednego okna.
To był jej “pierwszy raz” na aukcji w dawnym stylu. Dom Aukcyjny Analog. Reprezentacja tradycyjnej ekstrawagancji - raz do roku organizował wydarzenie pt. “Aukcja w starym stylu”, na której licytanci zasiadali w gustownych fotelach, uniesieniem tabliczki oznajmiając gremium zebranemu w sali podjęcie walki o wystawiony artefakt.
Również zajęła miejsce w coraz szybciej zapełniającej się sali. Tylko kilku zapaleńców tak naprawdę przyszło licytować wystawione przedmioty, reszta przybyła wiedziona ciekawością, doświadczeniem czegoś z nie tak bardzo odległej przeszłości, a jednak niosącego spory ładunek abstrakcji w świecie, w którym nawet stałe wyświetlacze ekranowe zaczynają odchodzić do lamusa.
Siadając, podniosła z krzesła tabliczkę z numerem - kompozyt doskonale imitujący lakierowane drewno. Poczuła lekkie mrowienie pod palcami. System wczytał jej ID. Uniesienie tabliczki, jeśli zdecyduje się wziąć udział, będzie wiążącym aktem.
Spośród listy 48 przedmiotów ją interesował tylko jeden. Wydana przed pięćdziesięciu laty książka. Zwykłe powieścidło, jeśli chodzi o treść, nic wyjątkowego. Był to jednak jeden z ostatnich tytułów, których nakładł wyszedł w wersji papierowej. 
Była oczytana, znała dzieła klasyczne, była na bieżąco z aktualną twórczością. I choć miała dostęp do milionów ebooków w swojej biblioteczce, myśl o posiadaniu PAPIEROWEJ książki wydał jej się kaprysem, który chciałaby zaspokoić. I zrobić to w starym stylu.
Lekko zamyślona, błądziła wzrokiem po suficie, gdy wreszcie aukcjoner stanął za pulpitem.
- Dzień dobry państwu, nazywam się Tobiasz Jarosiewicz i będę prowadził dzisiejszą aukcję. - elegancki, dobiegający pięćdziesiątki mężczyzna szybko wyjaśnił szczegóły techniczne przebiegu licytacji i od razu przeszedł do pierwszego przedmiotu.
Kompletna zastawa stołowa sprzed blisko 200 lat sprzedała się bardzo szybko, tak jak 19 kolejnych pozycji z listy. Była zachwycona dynamiką wydarzenia, nawet jeśli pojedyncze przedmioty nie cieszyły się zbyt wielkim zainteresowaniem “publiczności” i po 2-3 mignięciach tabliczek na sali znajdowały nowego właściciela. 
Większość osób aktywnie licytujących przyszło tutaj dla jednego, góra dwóch przedmiotów, zapadając w letarg, gdy licytowano inne przedmioty niż ten upragniony, za to przemiana następowała w momencie wywołania obiektu, na którym im zależało. Z twarzy znikał wtedy wyraz nieobecności, ospania, zamieniając się w wyprostowaną czujność, drapieżny błysk w oku i gotowość do walki na unoszenie tabliczki do ostatniej złotówki.
Z takich rozmyślań wyrwał ją głos aukcjonera, prezentującego kolejny eksponat:
- Przedmiot numer 21. Powieść “Czosnkowe Wzgórza” autorstwa Czesława Wawelskiego. Wydanie z 2109 roku. Książka w twardej oprawie, papier ekologiczny, niechlorowany, brak ilustracji. Stan bardzo dobry, brak mechanicznych uszkodzeń, przebarwień oraz śladów zagrzybienia. Cena wywoławcza 350 złotych.
Walkę czas zacząć. Nim uniosła własną tabliczkę, w powietrze poszybowały niemal równocześnie 2 inne ręce.
- 400!
- 450!
Zawahała się, czekając na rozwój sytuacji.
- 500!
- 550!
Mignięcia tabliczek ustały. 
- 550 po raz drugi…
Podniosła swoją tabliczkę.
- 600!
- 650! - riposta była natychmiastowa.
- 700!
- 750!
Z wahaniem uniosła tabliczkę po raz kolejny, zbliżała się niebezpiecznie w kierunku górnego pułapu, który sobie założyła.
- 800!
- 850!
Ostatnie przebicie, jeśli się nie uda, cóż… Wyjdzie z sali zawiedziona, ale szaleństwo powinno mieć swoje granice.
- 900!
Cisza…
- 900 po raz drugi…
Nadal nic się nie dzieje.
- 900 po raz trzeci. Sprzedane pani w czwartym rzędzie. Gratuluję.
Poczuła ukłucie euforii, po którym nastąpiło drugie - widmo lekkiego debetu na koncie. Doradca finansowy nie będzie zachwycony, ale biznes dobrze prosperuje, więc jeśli nie zamierza bardziej szastać kasą, nic złego się nie stanie.
Kolejne aukcje śledziła już z mniejszym entuzjazmem, niecierpliwiąc się, aby móc w końcu nacieszyć się zdobyczą. Czuła się znów jak mała dziewczynka w przeddzień Bożego Narodzenia.
Z zamyślenia wyrwał ją głos aukcjonera, zamykającego dzisiejsze wydarzenie:
- Dziękuję państwu za udział w “Aukcji w starym stylu”. Zapraszam do wzięcia udziału w kolejnym wydarzeniu za rok. Osoby, które wylicytowały eksponaty zapraszam do lobby, skąd kustosze będą państwa zapraszać po odbiór przedmiotów po uprzednim dopełnieniu formalności. Życzę wszystkim udanego wieczoru. - lekko skłonił się za pulpitem, zebrał leżące przed sobą notatki i opuścił podwyższenie.
Równocześnie sala zaczęła się opróżniać. Większość tłumu odpłynęła w kierunku wyjścia z budynku, garstka udała się we wskazane miejsce.
Odbiór trofeów przebiegał sprawnie. W niewielkich gabinetach oczekiwały teczki z dokumentami oraz pieczołowicie zapakowane pudełka.
Kompetentna pracownica w granatowym uniformie, zaprosiła ją po kwadransie oczekiwania.
- Proszę o zapoznanie się z umową, zaparafowanie każdej ze stron oraz złożenie podpisu w tym miejscu. Umowa została sporządzona w dwóch egzemplarzach, dołączyliśmy także certyfikat autentyczności przedmiotu, poświadczony przez historyka książki. W razie wątpliwości, prosimy o kontakt, rozwiejemy wszelkie wątpliwości. - dodała, dołączając płynnym ruchem do pliku dokumentów wizytówkę.
Lekko oszołomiona złożyła wymagane podpisy, odebrała gustowną, papierową torebkę z logo domu akcyjnego, do której pracownica włożyła książkę oraz dokumenty i skierowała się do wyjścia.
Zwykłe zakupy! Równie dobrze mogłyby to być buty z jej ulubionego butiku! A to przecież książka! Pierwsza prawdziwa książka w jej życiu!
Przed gmachem Analoga stały równo zaparkowane coccinelle - dwuosobowe pojazdy autonomiczne. Wsiadła do pierwszego z brzegu i na panelu wybrała miejsce docelowe oraz trasę. Postanowiła wracać do mieszkania nieco dłuższą, ale prowadzącą nad Wisłą trasą. O tej porze ruch i tak był niewielki. Warto było nadłożyć te kilka kilometrów i cieszyć się krajobrazem przesuwającym się za oknem.
Do siebie dotarła niecałe 40 minut później. Wraz z przekręceniem klucza w zamku rozbłysły światła w niewielkim mieszkaniu. Jak w transie, buty, torebkę i żakiet zostawiła w przedpokoju, udając się wprost do sypialni.
Pudełko z książką miękko opadło tuż obok niej na łóżku. Ona sama, machając z przejęcia nogami jak kilkulatka, gorączkowymi ruchami dobierała się do jego zawartości. Z białej bibuły, wypełniającej kartonik wyjęła książkę.
Czuła jej ciężar w dłoniach, gładkość okładki pod opuszkami palców. Widziała refleksy odbijające się od lekko nabłyszczanej powierzchni.
Z wahaniem otworzyła książkę. Obejrzała kartę tytułową, przekartkowała kilkanaście stron, uwalniając przyjemny, delikatnie drażniący zapach starego papieru i farby drukarskiej. Szelest przewracanych kartek i szorstkość papieru odurzały i hipnotyzowały. Wróciła do początku i zaczęła czytać…
Świat zniknął gdzieś daleko, a ona skryta między stronicami starej książki tworzyła z nią jedność, z każdą stronicą stapiając się coraz bardziej, czując intensywniej, przeżywając mocniej. Znajdując duszę książki i swoją duszę w książce.
Sama historia była jedną z wielu podobnych - napisanych wcześniej i później. Magią było doświadczenie tego w namacalnej formie. Niezmiennej, kruchej, jak stara, zadrukowana kartka papieru.
Oszołomiona, gwałtownie zatrzasnęła książkę w połowie, patrząc na nią z uwielbieniem i żalem jednocześnie. Przeczyta ją po raz pierwszy, po raz dwudziesty i pięćdziesiąty, ale to już nie przywróci do życia epoki papierowej książki…
Dlaczego nie urodziłam się sto lat wcześniej? - pomyślała, odpływając do krainy snów.

#zafirewallem
bdf933d4-6ee8-4a0c-8da6-5319f5078062
spawaczatomowy

@moll where SF?














Żartuję, super opowiadanie. Nie jest łatwo w krótkim tekście zawrzeć nastrój i klimat pod zadany temat.

Bardzo dobry kawałek, aż by się dalszy ciąg obadało

vredo

Ło borze, były wierszyki, tera opowiadania, zara tu książki bedo pisać! I dobrze

splash545

@moll opowiadanie czytałem z wielką przyjemnością. Jeżeli chodzi o styl i opisy to jestem pod dużym wrażeniem. Ty i @KatieWee podniosłyście poziom zabawy naprawdę wysoko. W Waszym przypadku mam wrażenie jakbym czytał opowiadania zawodowych pisarek. Z czego Twoje póki co spodobało mi się najbardziej ze wszystkich bo jest napisane na poważnie, a ja lubię poważne książki i opowiadania.

Podoba mi się ten klimat starego domu aukcyjnego w opowiadaniu sci-fi i że to sci-fi jest tam gdzieś w tle. Do jednej tylko rzeczy bym się dopierdolił. Skoro to przyszłość i piszesz, że to świat, w którym nawet stałe wyświetlacze ekranowe odchodzą do lamusa, to na koniec dają bohaterce do podpisania plik dokumentów w teczce. Co nawet już teraz u nas coraz częściej papierowych umów już nie ma, a jedynie mail i podpis na tablecie. Tak jakoś mnie to zakłuło w oko ale wiadomo, że to drobiazg i można by to też jakoś logicznie wytłumaczyć i się czepiam po prostu.

Zaloguj się aby komentować

Dobry wieczór, jedziem z rymowankami:

Temat: latynoska telenowela

Rymy:
... Fabrizio
... miłości
...Alicją
...ości

Powodzenia!

Skrócone zasady:
Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis.
#naczteryrymy #tworczoscwlasna #poezja w kawiarence #zafirewallem
(Pamiętaj o społeczności)
UmytaPacha userbar
de1a5d8a-b265-46ab-8bb5-ff4561082865
jakibytulogin

Nazywał siebie Fabrizio,

I miał nieszczęście w miłości.

Lecz kiedy stał się Alicją

Poczuł lesbijskie skłonności.

argonauta

Pocałunki z Barcelony


Gdy jej nogi ugięły się na widok Fabrizio,

chwycił ją ucisk silniejszy od miłości.

Anna poczuła się z Krainy Czarów Alicją,

zapominając o przysiędze wierności.

George_Stark

"Och zaczynaj Fabrizio!

Tak pragnę miłości!"

Nie wyszło mu z Alicją

bo miał grubość ości.

Zaloguj się aby komentować

W kwestii formalnej: 1020 słów.

#naopowiesci
#zafirewallem
#tworczoscwlasna

Kopia zapasowa

– No. To chyba się udało?
– No. Chyba się udało. Przynajmniej na to wygląda.
– Tak. Przynajmniej na to wygląda. No dobrze. To… To co tam u ciebie? Jak w szkole?
– Tato! Daj spokój.
– Naprawdę chciałbym wiedzieć.
– Nie chodzę już do szkoły. Od dość dawna zresztą.
– A, faktycznie. Przepraszam. Wiesz, byłem trochę zabiegany, a czas uciekał tak szybko i…
– Wiem. I skończyło się zawałem.
– Tak. Skończyło się zawałem. Ale…
– Ale?
– Ale się udało.
– Tak. Chyba się udało.
– To może spróbujemy potraktować to jako nowy początek?

***

– Rozmawiałem z mamą.
– I?
– Wydaje mi się, że to nie jest tak, że ona nie chce z tobą rozmawiać. Albo że nie chce się z tobą widzieć. Wydaje mi się, że po prostu jeszcze nie potrafi odnaleźć się w tej sytuacji. To wszystko jest dla niej nowe. I trochę ją przerasta.
– Rozumiem. Nie chcę jej naciskać. Wiesz, próbowałem się do niej dodzwonić. Nie odebrała. A kiedy później próbowałem jeszcze raz, miała już wyłączony telefon.
– Dziwisz się jej?
– Nie. Wcale się nie dziwię. Już wcześniej, zanim to się stało, nie układało się między nami najlepiej, a…
– To nie o to chodzi. To jest po prostu nowa sytuacja. Nie tylko dla niej. To jest w ogóle nowość, a ludzie do nowości adaptują się z trudnością. Sam mi to kiedyś tłumaczyłeś. Pamiętam, że kiedy zafascynowałem się samochodami, opowiadałeś mi o początkach motoryzacji. Mówiłeś, że to był tak wielki przełom, coś na tyle nowego, że przed każdym automobilem biegł człowiek z flagą. Żeby ostrzegać innych, żeby mogli się na tej przejazd przygotować. Myślę, że teraz z mamą może być podobnie.

***

– I co u ciebie?
– A wiesz, byłem w parku na spacerze, oglądałem ptaki…
– Przepraszam. To pytanie to z przyzwyczajenia.
– Nie szkodzi. Nic się nie stało. Naprawdę nic się nie stało! Ale może lepiej opowiedz co u ciebie. Powinno być ciekawiej.
– U mnie? Normalnie. Robota, później dom. Magda zamarzyła sobie pomalować sypialnię na fioletowo. Nie! Czekaj! Ten kolor jakoś się tak dziwnie nazywa. Czar prowincji?
– Ha ha! Brzmi nieźle.
– Nie! Nie prowincji! Prowansji.
– To brzmi jeszcze lepiej!
– Nie bardzo mi się ten kolor widzi.
– Widzi? Przecież to sypialnia. Będziesz tam spał. Będziesz miał zamknięte oczy. To co ty chcesz tam przez sen oglądać?

***

– Z tymi kolorami to w ogóle całe życie tak jakoś dziwnie wychodzi. Pamiętasz jak zabrałeś się za remont? Już nie chodzi o to jak to wyglądało albo ile czasu zajęło albo jaki się z tego zrobił bałagan, ale pomalowałeś mi pokój na taki nijaki bladożółty kolor. A chciałeś jeszcze olejną pociągnąć lamperie. Dobrze, że mama cię przed tym powstrzymała! Ale i tak ten kolor był fatalny! Fa-ta-lny!
– I to dlatego przyszło ci do głowy pomazać te ściany sprayem!
– Ha ha! No niekoniecznie dlatego. Ale tak, rzeczywiście: pomazałem! Tylko że to grafitti to był wyraz buntu!
– Ty i ten twój bunt!
– Ty się nigdy nie buntowałeś?
– Buntowałem się! A jak! Tylko w moich czasach ten bunt to wyglądał trochę inaczej.
– No to opowiadaj!

***

– Kupiliśmy tę działkę! Wyobrażasz to sobie? Co prawda to tylko 10 arów, no ale własne! A i tak najważniejsze jest to, że to spełnione marzenie! A jaka okolica! Zaraz obok jest las, a przed lasem płynie strumyk. Normalnie tak jak u dziadka! Takie było właśnie moje pierwsze wrażenie. Przypomniały mi się te wszystkie wakacje, ta beztroska. Jej, to wspaniałe uczucie, kiedy marzenie się spełnia!
– A Magda?
– Magda? Wniebowzięta! Już rozplanowuje wszystko. Łącznie z kolorami ścian. Koncepcja zmienia się jej dwa razy na godzinę, ale widać jak ogromnie się z tego cieszy!
– I ja się cieszę, że wam się układa. No a teraz dawaj dalej!

***

– Tak, dach na dniach powinien być skończony. Okna mamy już zamówione, drzwi też. Przyjdą w przyszłym tygodniu. Jakoś tak w przyszłym miesiącu chyba wreszcie się wprowadzimy.
– A Magda wybrała już kolor ścian w sypialni?
– Tato!
– No co?!
– Nic. Punktujesz jak zawsze! A to, to po prostu wyjątkowo ci się udało!

***

– Mama napisała że się spóźni. Dojrzała do tego żeby z tobą porozmawiać, ale widać, że dalej jest to dla niej cholernie trudne.
– Cóż. Dla mnie też jest.
– Poradzicie sobie. Wierzę że sobie poradzicie. Myśmy w końcu sobie poradzili, chociaż na początku też było dziwnie. Po prostu musicie oboje dać sobie trochę czasu. Oswoić się z tą sytuacją. Nie spieszcie się, starajcie się nie denerwować. A teraz chodź, pokażę ci garaż.

– Co to jest? Lamperia?!
– Tak. Jest praktyczna.
– Kiedyś miałeś inne zdanie.
– Ale tamta miała być w pokoju, a nie w garażu!
– No dobrze, niech ci będzie. Ładnie tutaj. I rzeczywiście, praktycznie. Fajnie to sobie zorganizowałeś, masz do tego zmysł.
– To po tobie. Twój garaż też taki był. Uporządkowany. Widać, jaki ojciec, taki syn.
– Albo trochę lepszy.
– Uczeń przerósł mistrza?
– Z czego mistrz jest dumny.
– Chodź, mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.

– To… To jest mój Kadett?
– Tak. Zabrałem się za niego i tak sobie powoli grzebię.
– Rzeczywiście ten sam? Nie poznałem. Przyszło mi do głowy, że po prostu kupiłeś podobny.
– Nie. To jest ten sam twój samochód. Co prawda technicznie jeszcze nie do końca sobie ze wszystkim poradziłem. Zacząłem od blacharki i rzeczywiście zaczyna jakoś wyglądać, ale do drugiej młodości to mu jeszcze daleko.
– Musisz uważać na szybę z tyłu z prawej. Opada, bo linka…
– Już nie opada.
– Zrobiłeś?
– Od tego zacząłem. Pamiętam jak cię to denerwowało, ale nigdy nie miałeś czasu żeby się tym zająć. No to ja się teraz zająłem. A jak już skończę to auto, to mam zamiar wybrać się nim na sentymentalne wakacje. Pojadę do Płonisk, zobaczę, czy jest jeszcze to łowisko, gdzie zabierałeś mnie i dziadka. Rozłożę tam namiot, tak jak wtedy… O! Mama jedzie!
– Super. Tylko znów zaczynam się… – Głośnik smartfona zatrzeszczał i zamilkł, ekran zamigotał, a za chwilę pojawił się na nim komunikat o błędzie.
– Tato?

***

– Dzień dobry. Z tej strony Piotr Jabłonka, Instytut Życia Wiecznego. Dzwonię żeby pana poinformować, że częściowo udało nam się rozwiązać problem i kopia zapasowa świadomości pańskiego ojca została przywrócona na serwer. Nie wszystko jednak poszło tak, jak pójść powinno.
– To znaczy?

***

– No. To chyba się udało?
– No. Chyba się udało. Przynajmniej na to wygląda.
– Tak. Przynajmniej na to wygląda. No dobrze. To… To co tam u ciebie? Jak w szkole?
ErwinoRommelo

No nie tez mialem pomysl na rozmowe ze zmarla kopia osoby, pomysl kradziony z ulubionego Ubik’a. Ehh trzeba bedzie cos wymyslic innego, wyszlo bardzo elegancko! Ale za przkroczenie limitu slow bedziesz karnie gilgotany przez godzine.

splash545

@George_Stark fajne opowiadanie i bardzo podoba mi się jego zamysł Cieszę się, że jednak znalazłeś czas, żeby dołączyć

moll

Przyjemny "jazgot" i chaos. Trochę jakbyś siedział komuś pod oknem

Zaloguj się aby komentować

#tworczoscwlasna #wiersze #poezja
#zafirewallem

wahadła i odpryski

o ucieczkach dowiesz się
z migawek zapisanych w odłamkach luster
nie inaczej
szybkie przemknięcie z przechyloną w bok głową
byle nie dostrzec zwątpień i zatarć kątem wyłapującego szczegóły oka
a jeśli nawet to najmniej z możliwych

tuż za progiem
kolejna z prób by odbiec od trzasku odwzorowywanych matryc
wytrawianie utrwalonych ścieżek. przerywanie do polan i pasm
codzienne wypalanie. do - płata. do różnic.
z podobieństw tak trudno wyłuskać własne połacie i kroki
pozornie wszystko wydaje się możliwe -
kiedy w promieniu drogi sączy się światło
wystarcza odwagi do odgałęzień

stopy nieruchomieją w zaułku
zanim mrok rozpali wyobraźnię wydobędzie każde z załamań
wytrwała igła posłusznie przeniesie kontur rysę
ścieg za ściegiem przeszyje grzbiet
lawa wrażona podskórnie zastygnie w sny zamotane w kłębek

gdzieś pomiędzy kolejnymi stacjami pyłu
koronki słów wzniesionych jak kurz
pleć się pleć wrzeciono byle do świtu i następnych utkań
z gwoździ i otarć
o drzwi palce przedsionki

(...)

o ilości kołatań dowiesz się z utknięć
nie przecieraj matowych szkiełek
przejścia przez próg złożone są
z zamgleń

Fotografia ze strony https://mrwallpaper.com
7ca9ae56-a0df-4f3d-bb1d-016761ce3c99

Zaloguj się aby komentować

- Dzień dobry!
-Dzień dobry pani profesor! - studenci pomimo tego że czasami byłam złośliwa, jednak mnie lubili. Pocieszało mnie to, bo w swojej pracy już od wielu lat nie widziałem najmniejszego sensu.
Kilka gwiazd wte czy wewte - co za różnica?
Ekipy wysłyłane nowymi ponadświetlnymi lotami załogowymi odkrywały, że to co widziano z okolicy Ziemi to w najlepszym razie bujda na resorach. Wszystkie teorie snute przez setki lat, nawet te o zielonych marsjanach można było o kant dupy potłuc. Każdego dnia okazywało się, że to czego uczyłam wczoraj i dzisiaj można wyrzucić do śmieci.
No dobrze, proszę Państwa, sprawdzamy obecność -
-Juleczka?
-Jestem obecna!
-Smoluch? Serio, na pewno tak mam do Ciebie mówić?
-Tak, pani profesor. To moje dziedzictwo. Mówili tak na mojego dziadka i ojca, a ja będę z tego dumny.
- Dobrze, nie ma sprawy, gdy będę mówiła Ci Chris z przyzwyczajenia, to zwracaj mi uwagę, proszę.

-No dobrze, zacznijmy zajęcia. Dzisiaj coś łatwego. Proszę spojrzeć w stronę Plejad - zaczęłam, ale Juleczka mi przerwała -

  • W stronę czego? spojrzała na mnie jakbym jej kazała spojrzeć na księżyc.

No w stronę Plejad, siedem sióstr i tak dalej - rzuciłam patrząc nie na Juleczkę o pięknych uszach, ale w telekom, który pikał przypominając mi o tysiącu spraw do załatwienia.
Juleczka, najlepsza studentka na roku (co nie było jakoś specjalnie trudne) podrapała się macką po głowie i poprosiła, żebym im pomogła.

To wtedy właśnie odkryłam, że ktoś ukradł Plejady. Nie tylko najmłodszą siostrę, ale cały gwiazdozbiór.

-Panie rektorze, proszę o natychmiastowy dostęp do teleskopu Babe'a! Nie mogę namierzyć gwiazdozbioru Plejad!
- Panno Weatherfish, tak, już, już. - rektor przetarł okulary i spojrzał na nie szóstym okiem.
-Jakiego gwiazdozbioru?
-Plejad! Do jasnej cholery! Siedmiu sióstr! Widać je nawet z Ziemi! - krzyczałam, nie mogąc pojąć, że ktoś zajmujący się astronomią od trzydziestu lat może nie wiedzieć gdzie leżą Plejady. No ludzie!

-Panno Weatherfish, moja sekretarka mówi, że miała pani już jedno załamanie nerwowe w styczniu 2065 roku, kiedy opuścił panią mąż, a syn poszedł na studia na trzeciej kolonii na Marsie. Czy jest pani pewna, że ten gwiazdozbiór kiedykolwiek istniał? W naszych dokumentach ani Plejady, ani gwiazdozbiór Róży, o którym ciągle Pani mówi nie istnieją!
-Siódma siostra może być nie do odkrycia, bo chowa się za Orionem - rzucam.
-Ale Róża? Gdzie Pani ma oczy? Czy Panią Weles opuścił?! Panno Weatherfish, proszę o spokój i opuszczenie karnisza, tak, hmm…
-Panno Weatherfish, proszę żeby udała się Pani w kierunku tych gwiazdozbiorów, które według Pani istnieją, dobrze? Dobierzemy pani załogę jaką pani będzie chciała. Tak? - rektor miał nieco szalone spojrzenie.

Zgodziłam się na propozycję rektora, który nie był pewny czy może wysłać ze mną w podróż Bogdusia, który ma przecież tyle zajęć na uczelni.

Juleczka i Smoluch, którzy razem z nami polecieli mieli kilka wątpliwości
-Pani profesor, a czy naprawdę musieliśmy z panią lecieć szukać gwiazdozbiorów, które nigdy nie istniały?
-Jak to nigdy nie istniały! - zagotowałam się - nigdy nie słyszeliście opowieści o Alkione, Elektrze, Merope czy Pasze? One pojawiają się nawet u Mary Poppins - rzuciłam mając nadzieję, że znajdę zrozumienie.
Oczywiście, że nie. Moi uczniowie i Bogduś przeglądali tylko hejto, gdzie owszem, od czasu do czasu pojawiają się wzmianki o książkach, ale nigdy o ebookach, które ludzie przestali czytać po roku 2030.
Bogduś przeczesując swoje ciemne włosy patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Pani profesor, a czy my kiedyś wrócimy na uczelnię?Muszę umyć toalety, jutro przychodzą zaoczni…
-Tak Bogusiu, tak… wrócimy przed jutrem, na pewno - rzuciłam nie mogąc się skupić na moim ukochanym, bo nasza rakieta wlatywała w miejsce, gdzie powinien być gwiazdozbiór Róży.

Tych gwiazd, które tu powinny być nie było!

Nie było też planety Różyczan, którzy zwykle częstowali przejezdnych herbatą.

Rozglądałam się z niedowierzaniem a Bogduś głaskał mnie po ręce:
-Będzie dobrze, wrócimy na uczelnię, pani psycholog przyjmuje od siódmej rano…
-NIE!
Bogduś schował ręce w kieszenie kitla, Juleczka i Smoluch spojrzeli na siebie z niepokojem.
A ja doznałam olśnienia.
To Baranek zjadł Różę, Saint Exupery przewidział to, wiedział, że barankowi trzeba założyć kaganiec.
A może ten kaganiec trzeba było założyć owcy? Jeżeli to owca zjadła te gwiazdozbiory? Schowała róże do piwnicy?
Wracałam do domu pełna niepokoju.

#owcacontent #zafirewallem #naopowiesci
bojowonastawionaowca

@KatieWee a już chciałem wyrazić zdumienie użyciem mojego tagu, ale finalnie aprobuję bardzo ładne opowiadanie!

Yossarian

Bardzo proszę przestać publikować te bzdety i zająć się #sztukasprawiedliwa

ErwinoRommelo

Jest owca, piwnica, jest i piorun!

Zaloguj się aby komentować

Czynię dzisiejsze honory w imieniu @jakibytulogin
(się nie odzywa)

Temat: Muza
Rymy:

daw­ne­mu
mło­du
cze­mu
ogro­du

Powodzenia!

Skrócone zasady:

Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis.

#poezja oraz #tworczoscwlasna w kawiarence #zafirewallem #naczteryrymy
(Pamiętaj o społeczności)
3d4ffd00-61b6-4d89-9939-a4e6fedd8bf6
Wrzoo

Przyjacielowi mojemu daw­ne­mu

Piałem serenady za mło­du

I raz, nie wiedzieć cze­mu

Zdemolowałem mu pół ogro­du

Zioman

Chciał starzec oddać się hobby dawnemu

I wspomnieć muzę słuchaną za młodu

Biedny zabłądził, nie wiedzieć czemu

W pamięci swojej odmętach ogrodu

CzosnkowySmok

Na siebie


Zamiłowaniu daw­ne­mu

Twórczego życia mło­du

Porzuciłem ciebie, cze­mu?

Wróć do serca mego ogro­du

Zaloguj się aby komentować

Przypominając Państwu, że kolega @splash545 rozpoczął nową wspaniałą zabawę #naopowiesci , która polega na stworzeniu krótkiego opowiadania na zadany temat (do 9 czerwca piszemy opowiadanie SF na temat utraty czegoś albo kogoś cennego), proszę jednocześnie o pomoc
Właśnie obmyśliłam sobie z grubsza fabułę, ale potrzebuję pomocy w wyborze narzędzia pisarskiego. Dłuższe teksty piszę długopisem wymazywalnym, a że mam ich sporo, a to czym się pisze ma duży wpływ na sam tekst, to proszę o wsparcie

Nie tworzę ankiety, bo ankiety na hejto nie mają tylu odpowiedzi

Zapraszam więc do zabawy: proszę o wybranie długopisu (opisanie stworzonka lub korpusu długopisu) i wybranie imienia dla bohatera, który zostanie ukochanym głównej bohaterki Wpis, który o godzinie 21 będzie miał najwięcej piorunów wygrywa
EDIT: piszcie proszę w jednej odpowiedzi zwierzątko i imię, bo ja w liczeniu to prawie jak ci wiosną urodzeni...
c2e751e2-f5e7-4ed4-9b63-48f9782b7840
CzosnkowySmok

I imię jego to CzosnkowySmok! A pisać o nim będzie koń z doczepionym rogiem na głowie rzygający tęczą.

Rozpierpapierduchacz

Dłuższe teksty piszę długopisem wymazywalnym

@KatieWee ( ͡° ͜ʖ ͡°)

8d6a15ea-950a-4f88-8e4b-5f3aeaaec0f1
KatieWee

No dobrze proszę Państwa, pisać będę długopisem z pandą (skoro @entropy_ nie wybrał którym, to na każdej stronie będę pisała innym, a co).

Ukochany mojej bohaterki będzie miał na imię Bogumił, zdrobniale Bogduś

Zaloguj się aby komentować

#tworczoscwlasna #wiersze #poezja
#zafirewallem

jest taka chwila że w rąk testament
wpada ostatnia skarga ze skarg
wszystko się staje nieopisane
słowa za małe by oddać żal

z utkań szelestu mgły na wietrze
z otarć i skropleń po szum tła
drżenie się składa w ciszy esencję
dłonie zbyt słabe by unieść dzban

jest taki moment że rąk trzęsienie
rozsiewa popiół w kącikach ust
wszystko się staje niedowierzeniem
wrzask nie ma siły by przejść przez próg

z objęć i ujęć obezwładnień
wrzenie przejmuje szorstkość traw
po krople rosy szmer i tratwę
nie ma ratunku dla końca gam

gdzieś poza ciszą nieba sklepieniem
jest taki woal co skrywa dal
za granic dźwiękiem takie wytchnienie
co gładzi troskę i każdy strach

z fazy na fazę księżyc blednie
pękaty garnie tuli garb
grudnieje ziemia w dzwonny szkielet
kamień o kamień zagłusza trzask

w sercach i źródle tkwi taki werbel
co rytm ostatni nadaje drżeń
z mgły i powietrza gubi się haustem
w leśnych poszyciach jak ptasi trel

*

Malarstwo - Richard Whadcock
7a4a3056-30b0-43ea-8579-b6fc2559266e
splash545

@Arche ten mi się wyjątkowo spodobał, trzy razy go przeczytałem. Podoba mi się jego rytm, dobór słów i czuć te emocje

Zaloguj się aby komentować