Gdy miałem "wsparcie" w postaci mobbingu podpięte do projektu i decyzyjne we wszystkim oraz gdy miałem nianię "sprawdzającego" moje efekty pracy nad innymi projektami (za moją wolą), robienie projektu trwało miesiącami. Taki dłuuuuugi ciągutek. Zanim zaspokoiłem mobbingującego mijały dwa tygodnie, zanim niania sprawdził mijały dwa tygodnie. Do tego zamówienie elementów minimum dwa tygodnie i odrywanie mnie w losowych momentach na nieokreślony czas.
Od majowego "masz być samodzielny" jakby mi kto kotwicę odciął (czasami tylko nogi podkładał i morze wzburzał). Firmware do obecnego urządzenia robię czwarty dzień i jest do poprawienia tylko wstępnie zrobiona komunikacja. Po tym może to pójść do testów i z grubsza mogę opisać jako projekt skończony w trzy - cztery tygodnie. Prawie wygryw.
#elektrokolchoz - tag do opisywania mojego januszexu #pracbaza #januszex #kolchoz
widze u siebie podobna zaleznosc. Pracuje teraz jako taki czlowiek orkiestra, robiacy prototyp pudelka iot + cala otoczke chmurowa wokol. Atmosfera w pracy spk, projekt ciekawy, mam duzo wolnosci, sam moge decydowac o poszczegolnych technologiach, o ile jestem w stanie moj wybor logicznie obronic. Normalnie eldorado, co nie?
No byloby gdyby nie ciagly mentoring z gory, zmienianie specyfikacji, dorzucanie "fajnych pomyslow". Przez to tylko gonie terminy, a produkt niekoniecznie ewoluuje w strone bycia lepszym, ale na pewno staje sie bardziej skomplikowany. Dajcie mi spokoj kurde belek, sam wiem lepiej czego chcecie...