Ile tak realnie perfum byście potrzebowali, żeby mieć kompletną kolekcje?
Zadaje sobie to pytanie co drugi dzień stojąc przed flakonami i zawsze zastanawiam się na cholere mi tego tyle. Mam od lat po 20-30 flakonów jednocześnie (wiem, mało), które bardzo lubie/uwielbiam i staram się w miarę rotować, ale życie byłoby o wiele łatwiejsze gdybym miał ich np 5-10 i olał przy okazji wszelkie perfumowe fora.
Druga rozkmina jest taka, że z mojego doświadczenia kobiety w większości wcale nie lubią na facetach gourmandowych zapachów. A przynajmniej na mnie. W ciągu 6 lat kolekcjonowania przewinęło się troche dziewczyn, które mnie, że tak powiem wąchały i dosłownie wszystkie preferowały swieżaki. I to od banalnych jak VPH, przez bardziej skomplikowane, po dziadkową świeżość w stylu Eau Sauvage. Natomiast gourmandy, ulepy, waniliowce, ambrowce zawsze spotykały się ze średnim odbiorem, a miałem chyba wszystko z tych najpopularniejszych słodziaków podbijających wszelkie rankingi.
Może z moją skórą albo imigiem się takie milusie zapaszki gryzą, ale no tak jest. Oczywiście mam to w d⁎⁎ie i noszę co chce, ale zauważyłem taką tendencję.
A u was jak to wygląda?
#perfumy
@JohnnMiltom perfum chciałbym mieć tyle, ile jest grup zapachowych, i motywów przewodnich. A jest tego trochę. Chociażby takie tytoniowce - ok, ale mamy tytoń z miodem, tytoń ze skórą, tytoń z oudem, wanilią itd.... przydałoby się mieć choc jedną kombinację, a to tylko jedna grupa.. Poza tym fajnie byłoby mieć coś z każdej poważnej marki. Sytuację ratują dekanty, dzięki temu można trochę uspokoić sumienie😃
Aha, co do kobiet, zapachy mam dla siebie, a nie dla innych. Babom imponuje status społeczno ekonomiczny, pozycja w towarzystwie. Zapach to tylko dodatek, jeden z wielu elementów mogących poprawić odbiór danej osoby, tak jak zadbany wygląd, porządnie oczyszczona skóra twarzy, albo dobry ubiór. Trzeba przyznać, kobiety zwracają uwagę na szczegóły.