Gdy dzień wcześniej w pocie czoła rozkładaliśmy scenografię, dostaliśmy informację, że następnego dnia na widowni będziemy gościć ludzi m.in. z dużej katowickiej fundacji, telewizji, reżysera (jak się później okazało nie jednego) z dużego teatru i lokalnego pana krytyka.
Fortepian, który stał na sali, rozstroił się z zimna, bo ktoś wepchnął go do nieogrzewanego pomieszczenia. Jeden z mikroportów zagadkowo przestał działać, a potem znowu zaczął. xD Próba generalna, jak to zawsze bywa, została przez nas perfekcynie i ceremonialnie z*ebana, więc, pomimo dużego doświadczenia i w graniu i w z*ebywaniu prób, poziom stresu zaczął rosnąć.
Nazajutrz, w dzień spektaklu na sali byliśmy od rana, żeby dodatkowo potęgować nasz stres i zużywać srajtaśmę organizatora zamiast naszej. Na sali rozstawione zostały już fotele na 150 osób, a wkrótce okazało się, że, ze względu na sprzedaną już w tamtym momencie liczbę biletów... dostawiane będą kolejne.
Pierwsza połowa poszła gładko, chociaż nie obyło się bez kilku mikrozawałów - jak np. już na scenie wydawało mi się, że nie włączył mi się mikroport (PTSD z dnia poprzedniego).
Przed spektaklem zadbaliśmy o to, żeby na scenie było pełne wyciemnienie. Jak się okazało, poradziliśmy sobie z tym świetnie i... nie widzieliśmy nic w tej ciemności. xD Ale z naszym doświadczeniem nie było to problemem, chociaż jeden kolega zaplątał się prawie w kotarę. Ale nikt tego nie widział, bo BYŁO KOMPLETNIE CIEMNO.
Już w przerwie, do garderoby przyszli ważni goście, którzy musieli zebrać się wcześniej i dostaliśmy propozycję współpracy i dofinansowania. <3 To podniosło nas na duchu, dlatego po przerwie, pewni siebie, z*ebaliśmy kilka rzeczy, ale chyba nikt nie zauważył. xD
Tak to sprytnie wymyśliliśmy, że na koniec, przy wyczytywaniu aktorów, zagram na fortepianie motyw przewodni spektaklu, żeby było tak "ą" i "ę", artystycznie i w ogóle. Jak to ćwiczyliśmy wcześniej, było OK. Niestety, w praktyce, gdy w tych ciemnościach włączyli nagle na mnie reflektor, przypomniały mi się piękne chwile z badania dna oka i mając w pamięci Steviego Wondera czy Raya Charlesa, dane było mi próbować powtórzyć ich wyczyny.
Po spektaklu dostaliśmy długie brawa i wiele miłych słów. Po występie na widowni zostało sporo osób, które chciały osobiście złożyć nam gratulacje (to upewniło nas w tym, że ciemność dobrze zadziałała i nikt nie widział wpadek). Jeden znajomy zaczął dla żartu zbierać autografy i to zapoczątkowało dziwny efekt psychologiczny popychający kolejne osoby do zrobienia tego samego.
Kilka osób powiedziało nam, że na swój sposób ratujemy w ich oczach teatr, bo stworzyliśmy coś wartościowego, co nie opiera się (jak popularne komedie) na przekleństwach i jednowątkowej fabule, że nasz kryminał wciąga, pozwala im się zatrzymać i zapomnieć o codziennym życiu, że jest zaskakujący i, że mają zamiar pojawić się na naszych kolejnych spektaklach i nas reklamować.
Wiele osób było zachwyconych wykorzystaniem połączenia muzyki, tańca, śpiewu, fortepianu, świateł, strojów historycznych i podzieleniem sali widowiskowej na dwa plany - wspomnień i sali sądowej. Ponoć to obecnie rzadkie zjawisko w teatrze. Niektórzy mówili, że gramy lepiej niż teatry profesjonalne, których spektakle widzieli i dziwili się, że teatr nie jest czymś z czego się utrzymujemy. Może kiedyś...
Dostaliśmy też wiadomość od pana krytyka, że bardzo mu się spodobał nasz spektakl i napisze o nas pozytywną recenzję i rzeczywiście tak się stało. :)
Tutaj częściowy cytat (oryginalny tekst jest długi):
"W zeszły piątek wieczór spędziłem w Starochorzowski Dom Kultury z Teatr Anatomia i na nowo zrozumiałem po co jest teatr. Po co on mnie, po co aktorom, po co ten wysiłek, energia i emocje. Na nowo przekonałem się, że są ludzie nie tylko pełni pasji, ale i zdolni. Do wszystkiego. Spektakl "Otto" był świetnym doświadczeniem i zamknięciem tygodnia pracy. Kryminalna historia z niespodziewanym finałem. [...] Zachwyciło mnie, że ktoś (a konkretnie pani Rita Reiss) potrafi taki spektakl napisać, wyreżyserować, opatrzeć muzyką i przekonująco zagrać w nim główną rolę. Jakaż to świetnie napisana i zagrana postać! Przyznać muszę - zazdrościłem... I aż mi się nogi rwały, żeby samemu na scenę wrócić, po wieloletnim pobycie jedynie pod nią w charakterze reżysera. Pani Rito - słowa wielkiego uznania! Za tę historię o marzeniach prowadzących do niemądrych decyzji, za emocje, za zaskoczenie. Oczywiście brawa także dla pozostałych aktorów: Marcina Sysło, Mirosława Stolarskiego i Anny Berzowskiej. Wyglądajcie nowych produkcji Teatr Anatomia, bo są robione z energią i pasją. I pewnie, gdyby tę energię przełożyć na konkretne działania rozwijające PKB bylibyśmy wyżej w rankingach."
I ciężko mi nawet opisać, jak bardzo wzruszeni jesteśmy tymi miłymi słowami i tak liczną widownią. To daje nam siłę, żeby tworzyć dalej, a wiele było już momentów, gdy prawie się poddaliśmy. Nie jesteśmy nowicjuszami. W tym składzie gramy już 3 lata, a poza nim wielokrotnie dłużej. Wiele mieliśmy wcześniej występów z pełną salą i gratulacjami, ale ten utwierdził nas w tym, że teatr ma sens i, że warto o niego walczyć.
Dziękuję wszystkim, którzy odwiedzili nas w piątek!
Będę na bieżąco informować o kolejnych spektaklach.
Gdyby ktoś chciał śledzić nasze poczynania -> Teatr Anatomia
#teatranatomia #teatr #sztuka #historia #wydarzenia #gownowpis #chwalesie #muzyka #taniec #chorzow #katowice #slask #gruparatowaniapoziomu #hejto #czytajzhejto #slask #kryminalne #hejto
@ElGecko W sztukach teatralnych to jest dobre, że nawet na wpadkę, wszyscy reagują, że tak miało być....
Gratulacje!
Pamiętajcie, że jesteście podporą sztuki. Bez was sztuka upadnie.
cholera! to i kastr... znaczy, aktora teatralnego mamy w tym burd.... znaczy na hejto?
gratulacje, pan @ElGecko !!!
@ElGecko Graty! Jakieś nagranie czy coś macie?
Zaloguj się aby komentować