Za mną test nowości od Areej le Dore - Pink Kinam. W związku z czym chciałbym się podzielić z Szanowną Społecznością Perfumową wrażeniami
Pierwsze powąchanie po odkręceniu korka dało odczucia embiwalentne. Skojarzenie ze stylem retro, vintage. Przed oczami pojawił się obrazek starszej pani, która wybierając się na dancing w Ciechocinku, użyła swojego wiekowego flakonika perfum. A na wypadek, gdyby impreza, po zejściu z parkietu, zakończyć się miała w hotelowym pokoju, użyła odświeżacza powietrza o zapachu leśnym, co by nieco orzeźwić panującą w pomieszczeniu atmosferę. Pod drzwiami czekał już niecierpliwie starszy pan z bukietem kwiatów, który przyszedł w konkury, bo mu starsza pani wpadła w oko na wieczorku zapoznawczym dnia poprzedniego.
Ale że to attar, domniemałem, że na skórze może pokazać zupełnie inną paletę barw i odmienne oblicze. Pierwszą kroplę Pink Kinam nakładałem zatem na nadgarstek, nie wiedząc do końca czego się spodziewać. Czy miks aromatów, kojarzących się z dancingiem na turnusie rehabilitacyjnym i bukietem nieco przyschniętych kwiatów, okaże się słusznym skojarzeniem? Czy też czeka mnie totalne zaskoczenie? Jakież było moje zdziwienie, gdy po nałożeniu kropli, poczułem rześki, energetyzujący zapach mięty. Listków zerwanych właśnie prosto z krzaka. Lodowy chłód. Hmmm, to jest nawet lepsze niż oczekiwałem.
Mięcie towarzyszy zielony, świdrujący aromat neroli oraz różowy lotos. Z biegiem czasu mentolowa świeżość przycicha, choć nie znika całkiem lecz przyjmuje rolę bohatera drugiego planu, a wątek kwiatowy zaczyna być bardziej wyczuwalny. Całość jednak jest bardzo wyważona i nie ma tu nuty, która by dominowała. Jest to bardzo dobrze zblendowane, a proporcje dokładnie przemyślane. Projekcja początkowo idealna - mocno wyczuwalna ale też z zachowaniem pewnej dyskrecji. Z biegiem czasu osiada blisko skóry. Więc tytan projekcji to z pewnością nie jest ale też nie o to tu chodzi.
Kinam oud, który to Russian Adam sam własnoręcznie mieszał w kotle przez trzy miesiące, jest bardzo delikatnym, subtelnym wręcz bym powiedział rodzajem oudu. Na pewno nie dla fanów bardziej dymnych i animalnych jego odmian. Świetnie jednak pasuje do całości i harmonizuje z pozostałymi składnikami.
Pink Kinam to moim zdaniem bardzo bezpieczna kompozycja w porównaniu do innych, szerzej znanych fanom marki perfum. Bezpieczna jednak w tym przypadku nie oznacza nudna. Wręcz przeciwnie, jest to ciekawy zapach, posiadający swój indywidualny charakter. Stonowany, wyważony, ale i wyróżniający się. Prosty, choć ta prostota to w moim mniemaniu jego atut. Podobnie, jak ma to miejsce w przypadku kompozycji od Agar Aura, gdzie mniej znaczy więcej.
Wielbiciele bardziej zwierzęcych zapachów od Adama mogą sobie odpuścić Pink Kinam. Natomiast dla tych, którzy poszukują naturalności, oryginalności ale i czegoś, co będzie miało walory użytkowe do noszenia na co dzień, śmiało mogę polecić Pink Kinam. Jestem pozytywnie zaskoczony jakością i jeżeli pozostałe kompozycje z tej edycji są na podobnym poziomie, to myślę, że na pewno zainteresuję się którymś z nich. Wstępnie na oku mam Papuas oraz Violapatta .
