Ponoć nie zostawił listu, nie podał przyczyny. Wiadomo z plotek że bardzo kłócił się ze swoją żoną, że ta za dużo pieniędzy od niego wyciąga na ślub i wesele córki.
Miałam wtedy kilka lat, pojęcie śmierci zawsze mnie przerażało. Pamiętam moje dziecięce rozkminy-to że mogę przestać istnieć po śmierci wprawiało mnie w przerażenie. Ale wizja wiecznego życia w niebie czy ciągłej reinkarnacji też wydawała się zła, bo to musi być strasznie nudne żyć wiecznie w niebie albo ciągle się odradzać - normalnie jakbym była jakimś chomikiem w cholernym kołowrotku.
Stąd też miałam mega doły ale nikomu się nie zwierzałam że swoich przemyśleń.
Później inny sąsiad - bardzo dobry kolega mojego ojca został znaleziony po kilku dniach gnijący we własnym fotelu, przez włączonym telewizorem. Zapach rozkładu zmusił najbliższych sąsiadów do wezwania służb.
Mój ojciec musiał tam pójść i zidentyfikować zwłoki a ja miałam koszmary w nocy - w końcu tyle dni pod moim mieszkaniem leżał trup i słychać było nawet ten włączony telewizor...
Ale chyba najbardziej pamiętam wypadek samochodowy kobiety też z mojego osiedla (chyba jest jakieś pechowe), która osierociła trzech synów, w tym jednego młodszego ode mnie, a który jeszcze jakiś czas był okłamywany że mama wróci. Wtedy często się modliłam by moja nie umarła bo sobie bez niej nie poradzę.
Myślę że właśnie z tego powodu zaczęłam fascynować się zjawiskiem śmierci i ludzkiej psychiki, samobójcami i mordercami. Tym czy coś jest "po".
Mój sąsiad był kościelnym przez wiele lat, poczciwy człowiek o wielkim sercu. Kiedyś się zwierzył że on nie wierzy za bardzo, ale na wszelki wypadek woli się zabezpieczyć:D Cóż, chyba w takich okolicznościach nie mogłam być zbyt normalna.
Ale tak podsumowując, obecnie łykam leki na depresję i mam chyba za dużo czasu na takie przemyślenia. Chciałabym mieć pewność że nasz byt nie kończy się na tym łez padole, dlatego ciągle mnie do zjawisk niewytłumaczalnych. Chciałabym stworzyć swój kącik o tematyce paranormalnej, czy ktoś byłby chętny go współtworzyć? Nic na śmiertelnie poważnie, ot coś dla odstawienia zwyczajnej codzienności. Może chcielibyście się podzielić ciekawą historią?
#zycieismierc #creepystory
Trup to trup. Lepiej zacznij się interesować, żeby zrobić w życiu coś co masz zrobić jak najszybciej. Nie przekładać rzeczy na jutro. Czas jest ograniczony, śmierć pewna, a po śmierci nic nie ma. Przestajesz istnieć
@nielegalnablondynka Mojego kolegi dziadek nie był aniołem troszkę grzeszył. W podeszłym wieku przeżył śmierć kliniczną i go odratowali. Jak kumpel się go pytał czy coś widział po tamtej stronie to jego dziadek się robił nerwowy i nie chciał na ten temat rozmawiać. Zawsze się zastanawialiśmy czy może dlatego że zobaczył co go tam czeka. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Brzmi intrygująco, napisz coś więcej o pomyśle z kącikiem.
@NielegalnaBlondynka mnie zawsze ciekawiły "znaki" przed lub po śmierci. Znam kilka historii jak to komuś osoba, która umarła lub przed samą śmiercią dawała znać. Np brata żona miała wujka, który jak przychodził do nich to pukał na okno i wtedy mu drzwi otwierali. No i pewnej nocy, koło 2-3 brat usłyszał pukanie w okno. Pierwsze myślał, że to mu się wydaje, że gałęzie czy coś po prostu wpadły na okno. Ale po chwili znowu usłyszał to samo. Charakterystyczne pukanie. Brat wstał bardzo zdziwiony co on może chcieć. Jak się domyślasz nikogo nie znalazł koło domu. Zaraz z rana dostali telefon, że wujek w nocy umarł właśnie mniej więcej w godzinie o której słyszał pukanie.
@NielegalnaBlondynka Ciekawi mnie fakt czy rzeczywiście coś istnieje i oni dają nam znać czy nasz mózg po prostu działa w jakiś niesamowity sposób
@NielegalnaBlondynka lata temu było coś takiego jak rocznica pierwszej komunii. Moja wypadła na początku czerwca 1996 roku. Rodzice zaprosili chhrzestnych, msza potem obiad i tyle. Był ładny dzień więc siedziałem na balkonie (8 piętro) i czytałem książkę. Po chwili zobaczyłem w sąsiednim bloku jak na 5 piętrze jakaś kobita wchodzi na krzesło i coś stara się poprawić przy takim dużym parasolu. Nagle straciła równowagę i wypadła. Spadła w takie krzaczory pod balkonami. Niestety zginęła na miejscu. Pierwszy raz zobaczyłem czyjąś śmierć. Brakowały mi 3 tygodnie do 10 urodzin.
W połowie stycznia tego roku zmarł mój wuj. Został mu rok do emerytury. Był samotny, ale jednak człowiek orkiestra, bardzo lubiany. Jakieś 2 lata temu sprawił po wódce mi przykrość, przeprosił w smsie, a ja nigdy mu na niego nie odpowiedziałem. Jestem niereligijny i przemawia do mnie bardziej Darwin niż wymyślone bożki, ale w ten wieczór, kiedy wuj w samotności umierał, przytrafiło się coś chyba nieprzypadkowego. Bowiem o 23, gasząc już wszystkie światła w mieszkaniu dostrzegłem, że przed klatką mojego bloku siedzi mały piesek i gapi mi się centralnie w okno kuchni (mieszkam na parterze). Od razu złapaliśmy kontakt wzrokowy, wtedy jakby mnie zawołał, podchodząc bliżej pod drzwi wejściowe. Wyszedłem z żoną żeby zobaczyć czy właściciel gdzieś się nie kręci i ewentualnie malucha przygarnąć bo był mróz. Pies ten miał błagający, przeszywający wzrok, patrzył na nas jak wmurowany, my w niego. Jego oczy były szare, cały drżał, jednak za nic nie dał się wciągnąć do klatki schodowej. Piesek uciekł zostawiając wyryte w naszych głowach to błagające spojrzenie. Coś się mnie zdaje, że wuj przyszedł się pożegnać i przeprosić raz jeszcze. Ja żałuję, że nigdy na tego smsa nie odpisałem.
@Jokohama Mój dziadek kiedyś dał moim rodzicom taką zawieszkę na klucze w kształcie chyba podkowy. Dawno było i słabo pamiętam. W każdym bądź razie ta zawieszka wisiała sobie latami na ścianie aż któregoś dnia spadła a dziadek zmarł jakoś niedługo później. Byłem wtedy przy tym jak ona sama z siebie spadła.
@NielegalnaBlondynka rozumiem to. Jako dziecko byłem obserwatorem (?) dwóch samobójstw. Kolegi z klasy, w podstawówce; kiedy nikt jeszcze nie słyszał o samobojstwach dzieci; i sąsiada. To coś, co zostaje. W wieku 20-lat samobójstwo popełniła bliska mi osoba. To ukształtowało zainteresowanie śmiercią, było też jednym z elementów prowadzących do depresji. Żeby poradzić sobie z takimi doswiadczeniami, trzeba posiadać bardzo "dojrzałe" wyposażenie wewnętrzne. Nie rozbudziło to zainteresowania zjawiskami nadprzyrodzonymi, bardziej medycyną, psychiatrią i religią. Z religią, wiarą w życie pozagrobowe, kłopot polega na tym, że jest to... wiara. Jedyna "pewność", jaką można posiadać, wynika albo z wiarygodności ludzi, którzy zaświadczają o życiu po śmierci, bądź z wlasnego doświadczenia duchowego. Nie ma nic wspólnego z pewnością opierająca się za weryfikowalnym doświadczeniu. Jest w tym coś ciekawego, dla mnie, w chrześcijaństwie wiara wymaga laski, nadnaturalnego wsparcia.
@Enzo dokładnie takie same historie słyszałem. Przedmiot należący do zmarłego spadały czy tak stłkukiwały się przed lub po śmierci
@NielegalnaBlondynka w sumie sama doświadczyłam "odwiedzin" na własnej skórze. Występuje "to" w mojej rodzinie jeszcze u dwóch osób. Przerażające a zarazem fascynujące. Zdaję sobie sprawę że to nie ja o tym decyduje, ale nigdy więcej nie chce tego doświadczyć. Także z mojej strony temat jest jak najbardziej poważny i nigdy nie zbagatelizuje cudzego doświadczenia w tej sferze.
A tematyka jest jak najbardziej ciekawa, przydałby się tu paranormqlny "kącik"
@Balbina niestety nie mam jeszcze rangi kompana więc pewnie ktoś mnie ubiegnie w stworzeniu grupy tutaj
@NielegalnaBlondynka Tak nawiązując do twojego wpisu to na wykopie jakiś czas temu była właśnie zajebista nitka o takich przeżyciach ludzi i pisali tam właśnie o tym z jakimi samobójstwami osób się spotkali, albo że np. budzili się w nocy bo coś się zaczęło ruszać lub coś spadło jakby coś przechodziło przez mieszkania, a następnego dnia ktoś umarł, ale chyba już tego nie znajdę, fajnie się czytało komentarze innych.
@Jokohama kiedy mojej mamie umierał ojciec, słyszała jak drzwi do domu się otwierają, ciężkie kroki i ciszę. Nie spała, siedziała z ciotka w kuchni która także to słyszała. Nikogo nie było, a po chwili zadzwonił telefon że szpitala że dziadek nie żyje
@NielegalnaBlondynka @Jokohama @Enzo @Balbina
Bardzo ciekawe co piszecie. W mojej rodzinie są dokładnie podobne praktyki. Praktycznie pół rodziny wie, że ktoś umarł zanim ktoś rzeczywiście umrze.
Mam trochę takie wrażenie, że to dopisywanie zdarzeń już po fakcie. Czyli przypisywanie do już czyjej śmierci jakiś zdarzeń które działy się danego dnia. Z drugiej strony kilka razy miałem tak, że mam czy ciotka mówiły wprost, że dziś jakiś dziwny dzień, albo miały złe sny, a potem tego samego dnia ktoś umarł. Możliwe jednak, że to podświadomie wiedziały (bo te osoby były starsze lub schorowane)
@NielegalnaBlondynka masz rangę SPECJALISTA, czyli lvl wyżej od kompana
@Lukasq myślę, że jest tak właśnie, jak piszesz. Nie dalej jak 30min temu zjebal mi się na ziemie odkurzacz i narobił rabanu. Nikt nie umarł, wiec pewnie jutro nikt nie będzie o tym pamiętał, a jakby a okolicy tego wydarzenia się akurat komuś zmarło to by pasowało jak ulał pod teorie o znakach
@cweliat właśnie chyba tutaj właśnie o to chodzi. Chcemy chyba podświadomie takie rzeczy przypisywać jako znaki. Może czujemy się źle, że nie pożegnaliśmy się z tą osobą lub coś w tym stylu. Niewiem.
A i jeszcze jedna historia. Znajomi zawsze opowiadali, że przy jakiś codziennych czynnościach w domu widzieli kątem oka ciemną postać, która przechodziła przez korytarz w stronę pokoju. W tym pokoju mieszkał znajomego właśnie ojciec, który nie jest zbyt dobrym człowiekiem lekko mówiąc. No i zawsze mówili, że niby idzie po ojca śmierć. Już nawet nie zwracali uwagi na to coś, bo przywykli do cienia w korytarzu. I to nie, że padał cień z lampy czy zza okna. Widzieli to o różnych porach dnia i nocy, kilka razy w tygodniu. Skończyło się chujowo. Zginęli obaj w wypadku. Ciężko się jakoś ustosunkować w sumie do tego.
@Balbina nie znam się na tym ale kiedy chciałam utworzyć społeczność to się nie dało. Myślałam że mam za niską rangę, zresztą nieważne..
Ja mam dwie ciekawe historie w tematyce śmierci które można powiedzieć, dla mnie są potwierdzeniem, że to nie jest tylko umieranie organizmu. Kilka lat temu, będąc na delegacji stałem na drabinie w pracy i coś tam robiłem. Około godziny 9.00 poczułem taki dziwny niepokój a w radiu leciała piosenka Perfekt- Wszystko ma swój czas. No i tak pomyślałem wtedy mimowolnie o swoim dziadku który był już bardzo chory na skraju życia. Po popołudniu dowiedziałem się, że właśnie koło godziny 9.00 zmarł. Druga historia już nie taka personalna. Zmarł mieszkaniec pewnej miejscowości, był to piątek. Rodzina organizuje pogrzeb i ustala jego termin. Próbowali załatwić na niedzielę ponieważ funkcjonuje przesąd, że jeżeli zmarły nie zostanie pochowany przed końcem tygodnia to kogoś ze sobą zabierze. No ale w niedziele było jakieś święto i nie dało rady zorganizować pogrzebu w ten dzień. Szef zakładu pogrzebowego powiedział im, że jest to przesąd i żeby się tym nie przejmowali. Pogrzeb zorganizowany został w poniedziałek. Do końca tygodnia zmarł jeszcze sąsiad tego mężczyzny i któryś z członków najbliższej rodziny. Nie byłem bezpośrednim świadkiem tych zdarzeń ale pracuje w tym zakładzie i nie mam powodu aby nie wierzyć w autentyczność tej historii.
@NielegalnaBlondynka może za bardzo jestem realistą, ale cała nasza "świadomość" to impulsy elektryczne w tkance mózgu, po śmierci ich po prostu nie ma, ciebie też nie ma, tylko tyle i aż tyle.
A takich historii jak tu opowiadacie słyszałem już setki, ale zawsze łączy je jedno - każda jest POST factum, żadna przed, nigdy nie słyszałem o n.p. sms od jednej ciotki do drugiej, że ma przeczucie, że dziś umrze wujek.
Są ciekawe i skłaniają do przemyśleń? Jasne, ale nie można zapomnieć, że to tylko przypisywanie jakiś przypadkowych zdarzeń do nadprzyrodzonych przyczyn. W chwili ogromnego stresu jak śmierć bliskiej osoby umysł szuka takich rzeczy, aby zamaskować naszą bezsensowność istnienia per se i nieuchronność śmierci naszej jak i wszystkich, których kiedykolwiek poznaliśmy.
bo to musi być strasznie nudne żyć wiecznie w niebie albo ciągle się odradzać - normalnie jakbym była jakimś chomikiem w cholernym kołowrotku.
@NielegalnaBlondynka chyba nigdy nie zrozumiem, dlaczego to by miało być "nudne". A taki argument często pada, również z w filmach i książkach. Wg mnie, to by było właśnie maksymalnie fascynujące.
@NielegalnaBlondynka nie odniosę się do tych wszystkich paranormalnych historii i twoich i w komentarzach, bo w nie po prostu nie wierzę, ale odniosę się do tego fragmentu twojego wpisu "Pamiętam moje dziecięce rozkminy-to że mogę przestać istnieć po śmierci wprawiało mnie w przerażenie"
Przecież to najlepsze co nas może spotkać. Po prostu zamykasz oczy i koniec. Przestajesz istnieć i nie ma już nic. To nie tak że nie istniejesz i rozkminiasz o tym że cię już nie ma, bo nie ma komu rozkminiać.
Ja bardzo na to liczę. I jako ateista mam nadzieję się nie mylę, bo jesli jednak coś jest to jestem w czarnej dupie ¯\_(ツ)_/¯
Jeżeli chodzi o oryginalną koncepcję chrześcijańską życia po śmierci to wg biblii jest tak że ludzie umarli zostaną wskrzeszeni i zmartwychwstaną tak jak zrobił to Jezus. Nawet w credo katolika jest "wierzę w ciała zmartwychwstanie" i co dziwne ludzie wychowani w katolicyźmie (i też tak miałem) to jakoś omijają, wierzyłem w jakis taki niematerialny model życia po śmierci. I moim zdaniem jeżeli zakładamy że istnieje życie po śmierci to będzie tam co robić ale nie będzie to taką udręką jak tutaj na ziemi. Zupełnie się zgadzam że wizja wiecznych wakacji to bardziej wizja piekła niż nieba
@NielegalnaBlondynka Mnie najbardziej poruszyła utrata przytomności na raptem kilka minut w późnej podstawówce. Jak tylko zamknąłem oczy, to otworzyłem je "tuż zaraz", nie mając żadnej świadomości ile czasu upłynęło, a nawet że jakikolwiek czas upłynął. Taka pustka jest przerażająca...
@NielegalnaBlondynka nawet jeśli po śmierci nic nie ma to co jest takiego strasznego w po prostu "nieświadomości"? Lepiej jak np. katolicy uważają pójść do piekła i być torturowanym przez jakieś istoty bo nie zeżarło się wafla od gościa w sukience? Każdy katolik z góry zakłada, że wystarczy chodzić do kościoła żeby pójść do nieba i on to na bank tam trafi ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@NielegalnaBlondynka
"Chciałabym stworzyć swój kącik o tematyce paranormalnej, czy ktoś byłby chętny go współtworzyć?"
O, sam myślałem nad podobnym tematem - ezoteryki i okultyzmu - nieco się tym interesuję
PS. Zobacz film "Linia Życia" z 1990 roku
Pozdrawiam serdecznie
@Bukimi podobne doświadczenie miałem podczas narkozy przy operacji. Dali zastrzyk, kilka sekund świadomości, później odcięcie świadomości i nagle otwarcie oczu. Kilka godzin trwało tyle co mrugnięcie powiek.
@NielegalnaBlondynka polecam książki Michaela Newtona. Zacznij od Wędrówki dusz.
@NielegalnaBlondynka instytut Roberta Monroe. Polecam się zapoznać z tematem. Pozdrawiam,
Jako dzieciak też rozkminiałam śmierć. Najbardziej przeżyłam dzień kiedy uświadomiłam sobie, że dinozaurów nie będzie i moi rodzice też umrą. Miałam kilka akcji, ale ja raczej szukam odpowiedzi. Weszłam w książki naukowe. Bardzo lubię poznawać kultury w tym słowiańską. Tą od str duchowej. Przemawia za mną jednak nauka. Będę negować wszystko co się da
@NielegalnaBlondynka też dużo czasu poświęciłem na te roznyślania. Nauczyłem się inaczej patrzeć na świat. Jedno jest pewne. Zjawisko świadomosci nie zostało opisane. Jestem przekonany że po śmierci żywej istoty ślad po jej umyśle ginie. Nie wiem co dzieje się ze zjawiskiem zwanym świadomością, pewne jest to że znika wraz z ciałem ale pytanie brzmi gdzie, skoro nie jest zjawiskiem wyłącznie fizycznym. Aby odczuwać pustkę, musi istnieć umysł będący w stanie ją odczuć. Ufajmy nauce i patrzmy w głab siebie. Nauka to najlepsze narzędzie poznania rzeczywistości jakie mamy, ale tylko my sami będąc obserwatorem możemy zajzec w głąb siebie.
Ale chyba najbardziej pamiętam wypadek samochodowy kobiety też z mojego osiedla (chyba jest jakieś pechowe),
@NielegalnaBlondynka no tak, bo na innych osiedlach ludzie nie umierają xD
Dokopałem się do tego wpisu, 300 komentarzy
https://wykop.pl/wpis/52515885/znaliscie-kogos-osobiscie-kto-popelnil-samobojstwo
@NielegalnaBlondynka @tuvitob @SzimiSzimiJej @Patka @Kraszew @Balbina
Zaloguj się aby komentować