Często przechodzę obok Sephory, więc nawykowo sprawdzam nowości.
Dzisiaj pojawił się nowy Hugo Boss,
oczekiwania oceniłem na 3/10.
Butelka tak samo brzydka i bez polotu jak dziesiątek innych Bossów, w dodatku w kolorze niebieskim, zwiastując zapach żelu pod prysznic - oczekiwania spadły do 2/10.
W nazwie "Triumph", skojarzenia z Invictusem i Sebixami - oczekiwania 1/10.
...na końcu nazwy "Elixir" - oczekiwań brak.
Ciężko wytłumaczyć, dlaczego straciłem czas i psiknałęm to na bloter. Chyba chciałem móc z czystym sumieniem po nim jechać w internecie.
Powąchałem bloter, szeroko otworzyłem oczy ze zdziwienia i wziąłem na skórę. Sprawdzam skład - fiołek, wetyweria, paczula. To by się zgadzało. Ale jaja. Butelka i nazwa są z generatora po nieszczęśliwym losowaniu.
Sam zapach jest bardzo ok jak na sephorową rzeczywistość. Nuty i akordy na fragrze mówią czego się spodziewać.
Mam kategorię zapachów, których nie planuję kupić, ale które od czasu do czasu sobie psiknę w drogerii dla przypomnienia. Obecnie takim zapachem jest Grey Vetiver Parfum, a niniejszym dołącza do niego tytułowy Boss.
#perfumy
