Zdjęcie w tle
cyberpunkowy_neuromantyk

cyberpunkowy_neuromantyk

Kosmonauta
  • 150wpisy
  • 538komentarzy

Piszę o rzeczach związanych z cyberpunkiem na blogu: https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/

„M3gan”

#cyberpunkstories - piszę o rzeczach związanych z cyberpunkiem

Oczywiście zachęcam do przeczytania wpisu na moim blogasku:

https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/2023/08/m3gan.html

Zanim zapytacie, co na tym blogu robi opinia o filmie „M3gan”, który jest horrorem science fiction, odpowiem: mimo że nie wpasowuje się w ramy gatunkowe, to porusza pewną kwestię, która mnie interesuje, a która jest też bardzo ważną częścią cyberpunku.

Dlatego na początku omówię, jakim horrorem jest „M3gan”, a potem przejdę do wspomnianej interesującej mnie kwestii.

Niestety, film w ogóle nie straszy. Od początku wiadomo, że robot się zbuntuje – widzowi pozostaje jedynie obserwować w oczekiwaniu na to, kiedy to się stanie i kiedy poleje się krew. I gdyby nie licząc paru jumpscare’ów, których nie cierpię jako sposobu straszenia, to ani razu bym się nie zląkł. Wręcz przeciwnie, wiele momentów, w zamierzeniu pewnie strasznych, wywołało we mnie uśmiech… żenady? Prędzej już moja dziewczyna przyznałaby, że lalka wyglądała upiornie, gdy siedziała w ciemnościach na ładowarce. 

Oczywiście nie brakuje tu horrorowych kliszy. Chociażby finałowa scena pościgu/walki, w której wydawałoby się, że o wiele sprawniejsza i silniejsza robo lalka powinna bez większego trudu poradzić sobie z dorosłą kobietą. Gdy w końcu M3gan dopada Gemmę, oczywiście nie spieszy się z jej zabiciem. W końcu wygrała – teraz może napawać się widokiem pokonanej i zalęknionej stwórczyni, powoli zbliżając się do niej. Trwa to na tyle długo, że siostrzenica kobiety, Cady, ma wystarczająco dużo czasu, by – oczywiście – uratować ciocię. 

Żeby nie było, że uważam M3gan za kogoś pokroju T-800 - wcale tak nie jest*. M3gan została stworzona przez Gemmę w ramach pobocznego projektu, o którym nie chciała mówić swojemu bezpośredniemu przełożonemu. Trudno się dziwić - zamiast zajmować się kolejną, odchudzoną wersją firmowej flagowej zabawki, która miała zawładnąć sercami małych dzieci, kobieta pracowała nad robotem wielkości… dziesięcioletniego dziecka. Pobudki miała słuszne, gdy doszło bowiem do pierwszej, wymuszonej przez szefa prezentacji projektu, OCZYWIŚCIE zapomnieli o jednym niezwykle ważnym komponencie, przez co maszyna po prostu się usmażyła. Można się domyślać, że szef nie był zadowolony - w końcu pracownica wydała jakieś sto tysięcy dolarów z kieszeni korporacji na coś, co nie zapowiadało się obiecująco, a efekt i tak poszedł z dymem. Szczątki zostały zabrane do domu, a niepocieszona Gemma musiała zająć się głównym projektem, bo deadline tuż tuż. 

Gdyby tego było mało - kobieta dowiedziała się o śmierci siostry oraz jej męża w wypadku samochodowym, którzy osierocili małą Cady. Dziewczynka trafia do Gemmy, singielki, którą po przyjściu do domu wita Alexa, mówiąc ile ma nowych wiadomości czy par na Tinderze. Jej dom nie wydaje się być odpowiednim miejscem dla dziewczynki trapionej traumą po utracie rodziców - takiego zdania jest pani psycholog, która przychodzi na spotkania, by ocenić relację ciotki z siostrzenicą i to, czy Gemma jest w stanie zaoferować Cady dom, jakiego potrzebuje. Gemma ma spore trudności z zaakceptowaniem nowej sytuacji oraz pogodzeniem pracy i goniącego deadline’u z opieką nad dziewczynką. Co powoduje wyrzuty sumienia, kiedy zaniedbuje potrzeby i uczucia Cady. 

Uświadomienie sobie, że nie nadaje się na rodzica zastępczego oraz zainteresowanie Cady dawnym projektem Gemmy, stanowi impuls skłaniający kobietę do wznowienia prac nad „M3gan”. W założenia ta robo lalka miała być „ostateczną zabawką, która sprawi, że dziecko już nigdy nie zapragnie żadnej innej” (co raczej nie spodobałoby się korporacji, której z kolei zależy na maksymalizacji zysków) - towarzyszką zabaw, a także opiekunką, która odciąży rodziców z obowiązków wobec pociech. Wbudowany moduł pozwolił M3gan na doskonalenie się, dzięki czemu z czasem wiedziała, jak reagować na zachowania i przyzwyczajenia dziewczynki. Stała się jej przyjaciółką, która zawsze wypowiada słowa odpowiednie do sytuacji i potrafi ją pocieszyć czy rozśmieszyć.

Z czasem ochrona Cady przed „negatywnymi” emocjami jak smutek czy strach staje się nadrzędnym celem egzystencji M3gan. Do tego stopnia, że wszystko, co negatywnie wpływa na dziewczynkę, zaczyna uważać za zagrożenie - począwszy od psa, który ugryzł Cady przez chłopca, który jej dokuczał czy nawet Gemmę, bo ta chciała pozbyć się robo lalki, co z kolei nie podobało się siostrzenicy i było dla niej niekomfortowe psychicznie. 

Widać, że Gemma nie czytała klasyki - w oprogramowaniu M3gan brakowało elementarnych praw Asimova. Robo lalka nie ma żadnych oporów przed krzywdzeniem ludzi, gdy wszystko wskazuje, że zlikwidowanie niepożądanego czynnika jest najbardziej logicznym rozwiązaniem. To też ciekawe, że w pewnym momencie głos M3gan stał się zniekształcony i brzmiał bardzo podobnie do głosu GLaDOS z gry „Portal”. Która, jak dobrze wiedzą grający, nie miała zbyt miłych zamiarów wobec bohaterki gry.

W grę wchodzi także możliwa krytyka kapitalistycznej korporacji, która nie zważając na potencjalne zagrożenia związane z udostępnieniem lalki z rozwijającą się sztuczną inteligencją szerokiemu gronu konsumentów i brak wystarczających testów, chce zaprezentować M3gan dziennikarzom i inwestorom oraz wypuścić nowy produkt jak najszybciej. Co zresztą okupiła śmiercią co najmniej kilkunastu pracowników firmy. 

Film „przypadkiem” (nie jestem pewien, czy taki był zamysł) poruszył bardzo intrygujący mnie temat - jeśli w przyszłości sztuczna inteligencja zostanie rozwinięta do tego stopnia, że będzie umiała imitować ludzi, to czy „prawdziwe” osoby w ogóle będą nam potrzebne do życia? Przykładowo pani psycholog zasugerowała, że Cady powinna pójść do szkoły, wyjść do ludzi. Problem w tym, że dziewczynka wcale tego nie chciała - w zupełności wystarczała jej obecność M3gan. Zgodziła się na to dopiero wtedy, kiedy pozwolono jej zabrać robo lalkę ze sobą. 

Dlaczego Cady w ogóle miałaby chcieć spotykać się z innymi dziećmi? Po co w ogóle wychodzić ze strefy własnego komfortu, jeśli M3gan zapewniała jej wszystko, czego potrzebowała? Po co przyjaźnić się z kimś, z kim przyjaźń może zakończyć się na różne sposoby, od mniej bolesnych do bardziej? Po co narażać się na niepotrzebny stres, kiedy nasze potrzeby mogą zostać zaspokojone przez idealnie dopasowaną do nas jednostkę? Co z tego, że to sztuczny twór, jeśli wygląda i zachowuje się jak prawdziwa osoba? 

Jest to na pewno (nie)odległa przyszłość, jednakże już dzisiaj pojawiają się osobniki, które na przykład świadomie rezygnują z relacji z drugim człowiekiem, preferując towarzystwo seks lalki. Czy to normalne zachowanie? Z dzisiejszego punktu widzenia na pewno nie. Czy to będzie normalne za kilkanaście/kilkadziesiąt lat? Czas pokaże. 

Jednak reżyser Gerard Johnstone skupił się na czymś innym. Co tam lęk przed sztuczną inteligencją, która może spowodować zmiany w społeczeństwie i przed utratą pracy, chociażby w szeroko pojętej branży artystycznej, również przez sztuczną inteligencję - to mało sugestywne. AI, która wyrwała się spod kontroli i zwróciła przeciwko swojej twórczyni, która może zagrozić również całej ludzkości, nie odebraniem pracy, a życia - to jest to! Czepiam się na siłę, rzecz jasna, ponieważ film w swoich założeniach pewnie miał być zwyczajnym slasherem, tylko tym razem zabójczynią jest przypominająca dziewczynkę lalka, a ja doszukuję się czegoś więcej. :’) Niemniej jak wspomniałem wcześniej, wizja zbuntowanej sztucznej inteligencji mnie nie przeraża, więc i sam film nie był dla mnie straszny.

Co do oceny gry aktorskiej: nie mam pewności, czy jestem odpowiednią osobą do tego. W pewnym momencie śmiałem się do samego siebie, że dobrze, że od czasu do czasu M3gan interpretuje wyraz twarzy Cady, ponieważ ja miałem z tym wyraźny problem. I nie wiem, czy to moja wina, czy po prostu młoda aktorka nie zawsze „dawała radę”. :’)

Film zakończył się w sposób sugerujący powstanie kontynuacji historii „M3gan”. Nie trzeba było długo czekać na potwierdzenie - sequel został zapowiedziany parę tygodni po premierze, a planowana data ukazania w kinach ustalona na styczeń 2025 roku. 

Czy polecam obejrzeć? Jeśli lubicie slashery/horrory, to jak najbardziej. Bawiłem się całkiem dobrze, ale nigdy nie mam wysokich oczekiwań względem tego gatunku. Rządzi się swoimi prawami. Nie porównałbym też „M3gan” do „Laleczki Chucky”, mimo że w obu przypadkach mordercą jest zabawka. Po Laleczce od razu widać, że jest zła, po M3gan zaś… wygląda jak niewinna dziewczynka. Może dlatego wydaje się to bardziej niepokojące?

*w jednej scenie pojawia się chyba nawiązanie do „Terminatora 2”, tylko że M3gan ściąga okulary przeciwsłoneczne, a nie je zakłada. W podobny sposób skanuje także otoczenie.

#horror #filmy #kino #tworczoscwlasna
fd4d3a2c-0c51-4b48-b4b3-f2aa655077a4

Zaloguj się aby komentować

Jak uzdrowić polski rynek książki? Polemika z Artrage | Przemyślenia literackie | Grafzero

Grafzero vlog literacki opublikował wczoraj filmik (a raczej film zważywszy na długość) o tym, jak uzdrowić polski rynek książki, co jest odpowiedzią na wywiad z Michałem Michalskim (wydawnictwo Art Rage ).

Polemika dotyczy między innymi:

  • nadużywania słowa „bestseller” przez wydawców/sprzedawców
  • braku obowiązku informowania o wydrukowanym nakładzie
  • tego, jak wygląda polski rynek w porównaniu do chociażby czeskiego i dlaczego nie mamy się czego wstydzić, jeśli chodzi o liczbę sprzedawanych książek
  • jednolitej ceny książek
  • narzekania, jak to lektury szkolne zniechęcają do czytania

Link do filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=jqL3nOQrgG4

Link do wywiadu: https://kultura.onet.pl/wywiady-i-artykuly/dzikie-pola-michal-michalski-z-artrage-o-rynku-ksiazki-w-polsce-wywiad/590ctz5

#ksiazki #youtube
ciszej

@cyberpunkowy_neuromantyk myślę że poziomu czytelnictwa nie podniosą hermetyczne debaty i pomysły ludzi którzy siedzą w bańce wydawniczo-literackiej, w myśl powiedzenia że syty głodnego nie zrozumie. Poza tym wiele głosów jest tak na prawdę wołaniem o zwiększenie własnego dobrostanu, pod płaszczykiem troski o czytelnika.


Form rozrywki jest tak wiele, że książka musi ustąpić i oddać pole innym, czy to źle? To zależy


Społeczeństwa intelektualnego w kraju przeoranym przez wojny i socjalizm nie zbuduje się w kilka lat. Wystarczy spojrzeć na poziom kultury "profesorów" uczelnianych

PanPieczi

@cyberpunkowy_neuromantyk Lektury nie zniechęcają do czytania, do czytania mnie zniechęcili zjebani nauczyciele.

l__p

@cyberpunkowy_neuromantyk Książka elektroniczna winna być tania, książka fizyczna zaś powinna być produktem premium, gdzie w pakiecie dostajemy również ebooki w każdym możliwym formacie.

Zaloguj się aby komentować

89 + 1 = 90

Tytuł: „Żuk w mrowisku”
Autorzy: Arkadij Strugacki, Borys Strugacki
Kategoria: science fiction
Wydawnictwo: „Fantastyka 01-03/1982”
Ocena: 7/10

Na początek parę spraw: 
1. To moja pierwsza styczność z twórczością braci Strugackich. 
2. Zacząłem od drugiej części trylogii :') 
3. Przeczytałem ją w formie powieści publikowanej w częściach w czasopiśmie „Fantastyka” z 1982 roku, na przestrzeni trzech numerów. Samo w sobie to było ciekawym doświadczeniem, bo na ciąg dalszy „musiałem” (a raczej chciałem”) czekać, aż przeczytam cały numer i przejdę do kolejnego. Takie mieszanie tekstów jest lekko problematyczne i za każdym razem, jak wracałem do „Żuka w mrowisku”, na początku musiałem sobie przypomnieć, co było wcześniej. 

Pozwolę sobie pożyczyć opis powieści: 
„ Rok 2278. Pracownik światowej Komisji Kontroli Maksym Kammerer otrzymuje zadanie odnalezienia Lwa Abałkina, zwiadowcy planetarnego, który w niewyjaśnionych okolicznościach opuścił swoją ostatnią placówkę, powrócił na ziemię i nie zgłosiwszy się w centrali - zaginął. Prowadząc poszukiwania, Kammerer wciąż napotyka mur tajemnicy, otaczający postać i historię życia Abałkina. Dopiero w Muzeum Kultur Pozaziemskich, w sektorze obiektów niewiadomego przeznaczenia, dojdzie do dramatycznego spotkania bohaterów...”

Najfajniejsze z tego wszystkiego? 
Wspomnienia/raporty z działalności Lwa Abałkina, który współpracował z Głowanem - psopodobnym obcym. Opisy eksploracji obcej planety, kontakty z również obcymi i powolne rozwiązywanie tajemnicy, co stało się z jej mieszkańcami, należą do najmocniejszych stron tej powieści. 

Z kolei nie spodobała mi się końcówka i wyjaśnienie, dlaczego Lew Abałkin jest tak bardzo ważny. Znaczy, może i sam motyw jest interesujący, jednakże nie do końca pasował mi do całego śledztwa przeprowadzonego przez głównego bohatera, który wydawał się równie zaskoczony co ja. I nawet żałował, że poznał tę skrywaną przed ludzkością tajemnicę, ponieważ od tego momentu również musiał jej dotrzymać. Chodzi mi o to, że Kammerer dochodzi do pewnych wniosków, próbuje zrozumieć motywy Abałkina i jego próby kontaktów z różnymi ludźmi z przeszłości, z którymi był związany, aż tu nagle pod koniec książki spada „bomba”, która przekreśla większość tego, co do tej pory Maksymowi udało mu się ustalić. 

#bookmeter #ksiazki #fantastyka #czytajzhejto #sciencefiction
d905f7ee-1515-4ab0-bf82-b50a4da327ee
Dzemik_Skrytozerca

Polecam Piknik na skraju drogi.


Trudno byc bogiem wydaje się być niezwykle nadęte, i w dodatku pełne dziur logicznych/metodologicznych. Seria Iaina Banksa o Kulturze stoi na znacznie wyższym poziomie.


Poniedziałek zaczyna się w sobotę to fajne urban fantasy.


Tyle mniej więcej pamiętam że Strugackich. No i i jeszcze ten wierszyk z Żuka w mrowisku - Ptaki, zwierzaki pod drzwiami stały, jak do nich strzelano, to umierały...

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
80 + 1 = 81

Tytuł: „Ku gwiazdom. Antologia Polskiej Fantastyki Naukowej 2022”
Autor: Wielu autorów
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Wydawnictwo IX
Ocena: 7/10

Drugi rocznik polskich opowiadań science fiction. 

Inicjatywa podoba mi się z dwóch powodów: 

Po pierwsze, to kolejna antologia opowiadań. A ja uwielbiam opowiadania.

Po drugie, zapewnia miejsce dla debiutantów. Co oczywiście nie jest łatwe, bo konkurencja jest spora (133 przyjętych opowiadań, zatwierdzonych 71), ale jeśli ktoś chciałby zadebiutować i lubuje się w science fiction, to może śmiało brać udział w corocznym konkursie organizowanym przez Polską Fundację Fantastyki Naukowej

Oczywiście trudno ocenia się zbiór opowiadań różnych autorów, dlatego napiszę o tekstach, które spodobały mi się najbardziej. A to i tak czysto subiektywny wybór.

W przypadku debiutantów trudno jest mi wybrać tekst, który mocno zapadł mi w pamięć. Najbardziej podobało mi się chyba opowiadanie „Kobieta, która niosła ogród” autorstwa Justyny Lech, o próbie założenia ogrodu w świecie, w którym nie jest to takie łatwe jak obecnie. Nie jest to do końca trafny opis, jednakże nie chciałbym niczego zaspoilerować, a o to nietrudno z racji długości (krótkości?) opowiadań. 

Za to dział gości... oh boy. 

Dział gości otwiera długie opowiadanie „Analityk” Tadeusza Markowskiego i jest to jedno z lepszych opowiadań w tym zbiorze. O hakerze, który otrzymuje bardzo intratne zlecenie - nawet zbyt bardzo - i nagle staje się bardzo rozchwytywaną osobą. Co raczej nie pasuje do profilu hakera, któremu zależy na spokoju i anonimowości, więc musi uciekać. I mimo że ten tekst w dużej części to budowanie świata przez autora, niezmiernie mi się spodobał, głównie przez świat przedstawiony. 

„Ogrody Chrystusa” Michał Kubicz 
Opowiadanie rozpoczyna się od kilku pytań: 
„Czy ludzkość weszłaby na ścieżkę rewolucji przemysłowej, gdyby Imperium Romanum nie upadło? Czy dokonałby się postęp naukowy będący znakiem naszych czasów? Czy ujarzmilibyśmy energię pary, elektryczności i atomu? Czy wynaleźlibyśmy telefon i polecieli w Kosmos?”
Któż nie lubi czytać o Cesarstwie Rzymskim? Tym bardziej w alternatywnej wersji historii, w której Chiny postanowiły je zaatakować i przejęły Konstantynopol, a stolica ponownie została przeniesiona do Rzymu. Główny bohater został wysłany na misję odnalezienia zakazanych ksiąg, w których zawarta jest tajemna wiedza, która, jak wierzy cesarz, pomoże w pokonaniu wroga. Całość dzieje się już po powrocie do Rzymu.

Michał Protasiuk „Doliny jej łez”
Kolejne świetne opowiadanie w tym zbiorze. Michał Protasiuk zaprasza nas do świata, w którym nawet najbliżsi sobie ludzie mają problemy z zaufaniem drugiej osobie. Dosłownie chowają swoją prawdziwą twarz w obawie przed tym, że w dobie rozwiniętej sztucznej inteligencji każdy może wykorzystać czyjś wizerunek w niecnych celach. 
„Wystarczyło zrobić sześć zdjęć pod różnym kątem, z różnych stron, zaś algorytm sklejał je w trójwymiarowy model, otwierający drzwi do prywatnych skarbców. 
Twarz stała się najpilniej strzeżoną daną osobową.”
Niestety, partnerka Kacpra, Agnieszka, miała pecha i jej twarz ukazała się światu w miejscu publicznym. A to dopiero początek ich wspólnych kłopotów.

„Zwycięstwo” Michała Cholewy to opowiadanie o obcym obiekcie zmierzającym w stronę Ziemi. Od odkrycia Behemota, bo tak został nazwany, minęło pięćdziesiąt lat, podczas których najpierw zjednoczona ludzkość próbowała się z nim skomunikować, a następnie, gdy okazało się, że wchłonął dwie sondy, badała go w celu przygotowania się do obrony. Wszystko wskazywało na to, że obiekt ma wrogie zamiary i wchłonięcie może spotkać także Ziemię. Zakończenie spodobało mi się najbardziej.

Wybór redakcyjny: 

„Atak Maniaque'a” Michał Kłodawski 
Lubię szachy, mimo że kompletnie nie potrafię w nie grać. Pomysł, żeby bohaterem opowiadania uczynić jednego z najzdolniejszych, ludzkich szachistów, bardzo przypadł mi do gustu. Napisałem, że ludzkich, bowiem nie mógł równać się z sztuczną inteligencją. Opowiadanie rozpoczyna się od obserwacji pojedynków szachowych z najnowszym projektem - Ares5, który łączy sztuczną inteligencję z potężną mocą obliczeniową, co sprawiło, że stał się „najsilniejszym bytem szachowym świata”. Miał być niepokonany, a mimo to przegrał raz - z dziewczyną o niebieskich włosach. Człowiekiem. 
Dalszy ciąg to poszukiwanie wspomnianej dziewczyny. Na wyróżnienie zasługują opisy szachowych zmagań, których może i nie rozumiałem do końca, ale zrobiły na mnie wrażenie. 

Oprócz opowiadań, są także felietony. 
O „Pochwale krótkiej formy” Piotra W. Cholewy, z którą zgadzam się całym serduszkiem. 
O „Science fiction w świecie post-industrialnym” Mirosława Usidusa
O „Poszukiwaniu życia” dr Agaty Kołodziejczyk.
O „SETI - wielkiej przygodzie radioastronomii” - prof. UWM, dr hab. Leszka P. Błaszkiewicza 

Polecam absolutnie wszystkie, bo wszystkie moim zdaniem są warte przeczytania. 

Spis treści:

Wstęp
Piotr W. Cholewa „Pochwała krótkiej formy” (wstęp literacki)
Mirosław Usidus „Science fiction w świecie post-industrialnym – to skomplikowane” (wstęp naukowy)

Debiutanci
Justyna Lech „Kobieta, która niosła ogród”
Dominik Szewczyk „Białe węzły”
Michał Pięta „Słodka Ananke”
Marcin Gawlik „Obiecaj”
Mateusz Gajda „Imitacja”

Znani Autorzy
Tadeusz Markowski „Analityk”
Michał Kubicz „Ogrody Chrystusa”
Michał Protasiuk „Doliny jej łez”
Magdalena Salik „Zero, nieskończoność, jeden”
Michał Cholewa „Zwycięstwo”

Wybór Redakcyjny
Michał Kłodawski „Atak Maniaque’a”
Grzegorz Rogaczewski „69/26/5 w postacie wpisane”

Felietony
Dr Agata Kołodziejczyk „W poszukiwaniu życia”
Prof. UWM, dr hab. Leszek P. Błaszkiewicz „SETI – wielka przygoda radioastronomii”

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #sciencefiction #fantastyka #czytajzhejto
88134efb-ccef-4099-82bb-cc6a450b954f

Zaloguj się aby komentować

Kingdom Come: Deliverance

Jedna z najfajniejszych gier, w które przyszło mi grać w moim życiu, i jednocześnie jedna z najbardziej męczących gier, w które kiedykolwiek grałem. Na tyle, że po siedemdziesięciu godzinach rozgrywki zrobiłem prawie półtoraroczną przerwę, zanim wróciłem, żeby ją dokończyć.

Dlaczego męcząca?

Głównym powodem jest fakt, że wybrałem tryb hardcore. Lubię, jak gry bywają trudne i rzeczywiście, „Kingdcom Come: Deliverance” z początku takie jest. Kierowana przez nas postać to zwyczajny chłop, dosłownie, syn kowala, który niewiele potrafi - ba, nawet nie potrafi czytać. O walce mieczem, skradaniu się czy kradzieży kieszonkowej nie wspominając. Wszystkiego trzeba się nauczyć, rozwijając poszczególne umiejętności (używając ich - uwielbiam taki system rozwoju postaci!).

Walka z więcej niż jednym przeciwnikiem naraz to najczęściej wyrok śmierci zgodnie z zasadą, że każdy szermierz dupa, kiedy wrogów kupa. I to się nie zmienia do końca gry, nawet gdy Henryk (główny bohater) niejedno w życiu widział i ma na sobie porządny pancerz. Dopiero z czasem można się nauczyć riposty, która dla mnie była jedyną szansą do wygrania jakiegokolwiek pojedynku - po prostu jestem kiepski w walce, ale jakoś dałem radę.

Tryb hardcore wprowadza między innymi brak szybkiej podróży. I gdybym wiedział o tym, o czym za chwilkę napiszę, nigdy bym się nie zdecydował na wybranie tego trybu. Nie, jeżdżenie konno po mapie nie jest nieprzyjemne. Wręcz przeciwnie! Gdyby nie brak szybkiego podróżowania, na pewno nie doceniłbym tak prześlicznie zrobionych lasów. Naprawdę, za każdym razem, nawet po tych kilkudziesięciu godzinach rozgrywki, z przyjemnością jeździło mi się przez lasy. To jest ogromny plus trybu hardcore - możliwość obcowania z dziką naturą, jakże miła, gdy za oknem zimno i ciemno.

Problem w tym, że ta gra w ogóle nie szanuje gracza. Nie chodzi mi o brak zapisywania gry w dowolnym momencie, który męczący jest jedynie na początku, dopóki nie rozwinie się alchemii w odpowiednim stopniu i nie otworzy linii produkcyjnej „Zbawiennego Sznapsa”. Nie chodzi mi o wymagający system walki, do którego trzeba się przyzwyczaić. Nie chodzi mi o różne ograniczenia wynikające z pochodzenia naszej postaci.

Chodzi mi o OGROM JEŻDŻENIA WTE I WE WTE.

Praktycznie każde zadanie wymaga, żeby gdzieś pojechać. Nierzadko w kilka miejsc. Nierzadko prawie że na drugi koniec mapy, która wcale nie jest taka duża jak się wydaje, szczególnie jak uda się kupić szybkiego i wytrzymałego konia. W normalnym trybie jest szybka podróż, ale wyobrażam sobie, że i tak jest to męczące. A co dopiero w przypadku trybu hardcore, w którym gra zmusza do zjeżdżenia całej mapy, żeby wykonać jedno zadanie...

Oczywiście to moja wina, że taki tryb wybrałem, ale jednocześnie obwiniam twórców za okropny backtracking, bardzo upierdliwy w trybie bez szybkiej podróży. Niestety, zabrnąłem w grze zbyt daleko, żeby podjąć decyzję o rozpoczęciu jej od nowa w standardowym trybie.

Jeszcze ponarzekam sobie na misję w klasztorze. Jako nowicjusz Henryk otrzymuje listę codziennych obowiązków. Świetna sprawa! Zawsze ciekawiło mnie mnisie życie i nawet się kiedyś zastanawiałem nad wstąpieniem do klasztoru, głównie z ciekawości, jak się tam żyje, niż z powołania. Jednak mój zapał bardzo szybko wyparował, kiedy po wykonaniu danego obowiązku postanowiłem odczekać chwilkę i przez przypadek przekroczyłem czas na to poświęcony. Momentalnie złapał mnie mnich odpowiedzialny za pilnowanie, by nikt nie łamał prawa klasztornego i cyk, prawie dobowa wizyta w celi w odosobnieniu. Po trzecim takim przypadku postanowiłem przebić się przez ten fragment jak najszybciej, omijając zadania poboczne. Nie chciałem ryzykować, że znowu mi się to przytrafi. :')

Doceniam zamysł twórców, żeby wystawić cierpliwość graczy na twórców - wydaje mi się to idealnie pasować do klasztornej misji. Jednakże sam tej cierpliwości nie miałem na tyle, by czekać cztery growe godziny, aż przyjdzie czas na kolejne obowiązki, które można wykonać w pół godziny growego czasu. Szczególnie przy mało precyzyjnym systemie czekania, przez który kilkukrotnie wylądowałem w karnej celi.

Mimo to grę polecam każdemu, kto lubi średniowiecze. Myślę, że ówczesne realia zostały dobrze odwzorowane, a i sama gierka sprawiła mi wiele radości. Jedynym minusem jest to, że połowa zadań była po prostu nudna, za to praktycznie wszystkie zmuszają do dalekich podróży. To akurat kwestia gustu.

#gry #steam #kingdomcomedeliverance
3b0691ed-8379-4ae2-9099-fd3e48ebbcd0
Giban

@cyberpunkowy_neuromantyk Zacząłem grać parę miechów temu, jak byłem chory i zapałem całkowicie. Z automatu topka ulubionych gier

GrindFaterAnona

@cyberpunkowy_neuromantyk myslalem o tej grze juz nie raz ale takie recenzje jak twoje skutecznie mnie do niej zniechecają. Nie cierpię kulawych mechanik w grze, kiepskiego sterowania itp

VonTrupka

pykam również w KCD, ale właśnie robię dłuższą przerwę (na rzecz DL2) bo już za dużo tego jeżdżenia było. Niemniej jednak bardzo rzadko korzystam z szybkiej podróży, bo jest najzwyczajniej zbyt wolna. A nierzadko trzeba się sprężyć żeby zdążyć jeszcze na coniedzielny turniej a jest się na przeciwległym skraju mapy.

I tak za długo zwlekałem z kupnem szybszego wierzchowca.


Warto łapnąć kilka zadań, które bardzo często można wykonywać jadąc w kierunku taska dot. głównej fabuły. Tutaj jeden problemik, bo niektóre mają ograniczenia czasowe - o czym H wiadomo - więc bywało że musiałem wczytać sejwa i progres jaki zrobiłem szedł wpizdu. Niektóre takie zadania zrobiłem w ostatniej chwili ledwo uchądząc z gaciami na dupie


Ooo właśnie piszesz o taskach przy klasztorze. Specjalnie nie biorę tego taska bo jest turbomęczący. Chyba zaczynał się od igły w stogu siana, Natomiast z tych pobocznych tasków w sasau to tę murwę johankę najchętniej bym na pal nabił, albo pogonił wpizdu okładając batogiem.


KCD jest określana jako hardkorowe rpg, ale poza trudnym początkiem to nic tam hardkorowego nie ma. Raczej nużącym erpegiem, bo nieustanna powtarzalność pewnych elementów z nudzących staje się upierdliwa.


No, ale nie każdy musi przecież maksować wszystkie skillsy. Choć fajnie że mając na sobie pełną płytę trudniej jest sznupać po cudzych chawirach


Jeszcze apropo podróży i dziwnego systemu zapisywania, to jak tak po prawdzie rzadko chlapię sznapsiora. Najczęściej sprawdzam gdzie po drodze można kimnąć, bo tu niestety gdy zmęczenie postaci spadnie <30 i z nienacka wpada naparzanka z bandą zbirów czy kumanów to bywa przykre w skutkach jak się oczy zamykają coraz częściej (☞ ゚ ∀ ゚)☞

Zaloguj się aby komentować

62 + 1 = 63

Tytuł: „Chłopki. Opowieść o naszych babkach”
Autor: Joanna Kuciel-Frydryszak
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Marginesy
ISBN: 9788367674317
Liczba stron: 496
Ocena: 7/10

Bardzo ciekawa lektura, przynajmniej dla mnie, miastowego, bo wieś znam tylko z jednego, krótkiego wakacyjnego pobytu u znajomej mojej mamy. Więc mogę się chwalić, że miałem przyjemność pić mleko prosto od krowy, jeszcze ciepłe. :') 

Przede wszystkim zaskoczyło mnie zderzenie wyobrażeń na temat polskiej wsi, jakże bardzo romantyzowanej, z rzeczywistością sprzed ponad stu lat. Spodziewałem się, że ludzie mieszkający na wsi do najbogatszych nie należeli, ale żeby mężczyzna miał jedną parę spodni, a kobieta jedną parę majtek? Albo jedną parę butów, która potrafiła służyć rodzinie przez dziesięć lat? Albo że dzieci rzadko kiedy chodziły do szkoły, bo rodziny po prostu nie było na to stać, a nawet jeśli, to głównie w ciepłe miesiące, bo zważywszy na braki w obuwiu, w zimę było to praktycznie niemożliwe? W pamięć zapadła mi historia dziewczynki, której mama owijała gołe stopy tkaniną czy czymś, a następnie starszy brat brał ją na plecy i zanosił do szkoły. Masakra. 

Autorka skupiła się głównie na perspektywie kobiet, które nie miały łatwo w życiu. Rodzenie wielu dzieci i opieka nad nimi (chociaż trudno nazwać to opieką, bardziej hodowlą...), prace domowe i przydomowe, prace w polu - nie było lekko. Wieczna bieda i wieczne zmęczenie, brakowało czasu na własne przyjemności. Poczucie beznadziei i ten fakt, że wszystko zależy od (nie)szczęścia, na który niekoniecznie mamy wpływ. 

Całe szczęście autorka nie skupiła się tylko na nieszczęśliwych historiach. Można poznać perspektywę kobiet, którym udało się „wyrwać” ze wsi na przykład do miasta na służbę u kogoś albo na roboty do Niemiec czy Francji (tej drugiej jest poświęcony cały rozdział), gdzie pracy też było sporo, ale przynajmniej płaca była lepsza. Wiadomo, zależało od szczęścia, gdzie się trafiło, ale przekaz nie jest jednoznacznie negatywny. 

Dowiedzieć się można także o jadłospisie chłopów, o ich stosunku do higieny osobistej czy leczeniu się u wykształconych lekarzy, o podejściu do nowinek technologicznych (rozbawiło mnie obwinianie radia o spowodowanie ulewnych deszczów, które zniszczyły plony) czy nawet stosunków z Żydami.

Czy książka wyczerpuje temat? Na pewno nie - musiałaby być kilka razy dłuższa, żeby tak było, a i tak pewnie jeszcze coś by się znalazło do dodania. Natomiast oferuje bardzo ładny wgląd do chłopskiego myślenia sprzed stu lat, do ich problemów dnia codziennego, rozterek i tak dalej.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #ksiazki
55722e21-dcc5-4b0d-9041-89bff05812dc
pol-scot

@cyberpunkowy_neuromantyk w serii jeszcze ziemianki i służące

To_Stan_Umyslu

@cyberpunkowy_neuromantyk moi dziadkowie urodzili się na początku XX wieku na terenie obecnej Białorusi. Opowieści o butach czy też ich braku, o elektryczności, o pierwszym rowerze we wsi, o pierwszym samochodzie który widzieli w mieście...

O porodach, przedwczesnych zgonach, braku lekarzy i lekarstw.

O ciężkiej okupacji, wywózkach, mordach i spaleniach.

Ich opowieści do czasu wojny były raczej sentymentalne i mimo ciężkich warunków mieszkania na wsi nikt tam nie narzekał i nie tęsknił za miastem. Ludzie byli przywzyczajeni od pokoleń do takiego bytowania, ale w większości pracowali na swoich polach. Nikt nie "marzyl" żeby być pokojówką w mieście lub górnikem we Francji.

We wsi wszyscy się znali i pomagali. Miasto było raczej obce dla nich i wrogie.

MarianoaItaliano

@cyberpunkowy_neuromantyk Kupiłem mamie pod choinkę, jak skończy czytać sam się wezmę ;)

Zaloguj się aby komentować

Co prawda nie mam jako takich postanowień noworocznych, a bardziej cele do zrealizowania, ale chyba też się liczy, prawda? :')

  • Chcę napisać 2 opowiadania, jedno do kolejnego, czwartego już numeru https://krzysztofzin.pl/, a drugie „od siebie” i mam nadzieję, że uda mi się dla tego drugiego znaleźć odpowiednie miejsce do publikacji. Dwa opowiadania to niewiele, ale mam też inne pisarskie plany

  • Chcę napisać 12 tekstów na mojego blogaska. Nie wiem, ile z nich zdążę opublikować, ale jak chociaż napiszę założone przeze mnie minimum, to będę bardzo zadowolony : ) #cyberpunkstories to tag, który założyłem chyba z rok temu

  • Fajnie byłoby też napisać jeszcze parę tekstów „okołopisarskich-poradnikowych dla początkujących pisarzy” do „projektu”, który kiedyś rozpocząłem na Wattpadzie. Platformę wybrałem nieprzypadkowo, bo to właśnie tam obecnie jest najwięcej początkujących i chciałem przekazać swoją jakąś tam wiedzę, by było im ciut łatwiej. Ale to bez presji, bo nie jest moim priorytetem

  • Mam zamiar przeczytać minimum 12 książek, po jednej miesięcznie. Też niedużo, ale preferuję opowiadania

  • Chcę też przeczytać w końcu książkę „O sztuce”, którą posiadam od paru lat, jednak jakoś nie mogę się za nią zabrać. Może w lato się uda, kiedy powinienem mieć znacznie więcej czasu

  • Chcę przeczytać minimum 183 opowiadania. Wydaje mi się, że średnio jedno na dwa dni to odpowiednie tempo, ale wiadomo, czasem jednego wieczoru przeczytam kilka, a następnego ani jednego

  • Chcę przejść minimum 12 gierek z zaległości. W wieku nastoletnim bardzo dużo grałem online, a mało w trybie dla pojedynczego gracza i niestety, ominąłem wiele ciekawych tytułów, które obecnie nadrabiam. Oczywiście wciąż mnie ciągnie do multi i co-opa, więc te dwanaście to takie minimum z minimum

  • Chcę obejrzeć przynajmniej 52 filmy. Na pewno będzie ich więcej, ale czasem muszę sobie przypominać o ich istnieniu. Na szczęście życie z dziewczyną mi to ułatwia i odkąd jesteśmy razem, oglądam zdecydowanie o wiele więcej filmów niż wcześniej :')

  • Chcę dokończyć „Star Trek Voyager” i obejrzeć cały „Star Trek Enterprise”.

  • Zejść do wagi 80 kg. Nie powinno być to trudne, bo to raptem osiem kilogramów, więc nie nakładam na siebie mocnej presji. Po prostu fajnie byłoby zgubić brzuszek, który pojawił się po przejściu na pracę zdalną :')
splash545

Fajne cele. Powodzenia i wrzuć linka jak opowiadania będą gotowe

Zaloguj się aby komentować

Czytelnicze podsumowanie 2023

W tym roku przeczytałem:

9 książek:
Romuald Pawlak - Wolny jak Hamilton - https://www.hejto.pl/wpis/bookmeter-16-1-17-tytul-wolny-jak-hamilton-autor-romuald-pawlak-gatunek-science-
Grzegorz Polok - Rozwinąć skrzydła - https://www.hejto.pl/wpis/26-1-27-tytul-rozwinac-skrzydla-autor-grzegorz-polok-gatunek-poradnik-reportaz-r
Max Brooks - World War Z - https://www.hejto.pl/wpis/156-1-157-tytul-world-war-z-autor-max-brooks-kategoria-horror-reportaz-wydawnict
Cezary Czyżewski - Ametyst. Książęca krew - https://www.hejto.pl/wpis/176-1-177-tytul-ametyst-ksiazeca-krew-autor-cezary-czyzewski-kategoria-marynisty
Antologia 24.02.2022 - https://www.hejto.pl/wpis/242-1-243-tytul-24-02-2022-autor-wielu-autorow-kategoria-antologia-opowiadan-wyd
Antologia Raz jeszcze w wyłom - https://www.hejto.pl/wpis/278-1-279-tytul-raz-jeszcze-w-wylom-autor-wielu-autorow-kategoria-antologia-opow
Matthew Perry - Przyjaciele, kochankowie i ta Wielka Straszna Rzecz - https://www.hejto.pl/wpis/362-1-363-tytul-przyjaciele-kochankowie-i-ta-wielka-straszna-rzecz-autor-matthew
Phil Klay - Przerzut - https://www.hejto.pl/wpis/485-1-486-tytul-przerzut-autor-phil-klay-tlumacz-krzysztof-cieslik-kategoria-rep
Jennette McCurdy - Cieszę się, że moja mama umarła - https://www.hejto.pl/wpis/557-1-558-tytul-ciesze-sie-ze-moja-mama-umarla-autorka-jennette-mccurdy-tlumaczk

O wszystkich napisałem w ramach inicjatywy „bookmeter”, linki podrzuciłem. :')

124 opowiadania
Głównym źródłem oczywiście „Nowa Fantastyka” i „Fantastyka”.

3 komiksy (w pełni) i 37 zeszytów „The Walking Dead”:
Mathieu Bablet - Węgiel i Krzem
Rafał Jaki, Hataya - Wiedźmin. Ronin
Eksponat AX

9 czasopism (Fantastyka/Nowa Fantastyka)

#ksiazki #czytajzhejto #literatura #komiksy
moll

@cyberpunkowy_neuromantyk bardzo fajny czytelniczo rok. Co z tego wszystkiego najbardziej polecasz?

Zaloguj się aby komentować

„Chłopaki też płaczą”

Znajomy stworzył mini-zina dotyczącego problemu, o którym wciąż zbyt rzadko się mówi - że u każdego mężczyzny jest „ok”. A często nie jest, tylko że nie zawsze potrafimy o tym powiedzieć.

Nie jest to nic odkrywczego, ale to dobrze - mówienie o swoich problemach, żalenie się, kiedy jest po prostu źle, to podstawowa rzecz, której niestety społeczeństwo, a często także my sami, nas nie uczy.

Bo mężczyzna nie może płakać - ma być twardy i męski, a jak płacze, to na pewno baba. No nie.

Na szczęście to powoli się zmienia, takie odnoszę wrażenie. Widzę to po moich kumplach, którzy potrafią napisać o swoich problemach i sami zachęcają do tego, żeby o nich mówić. Chyba każdy z nas ma dalszego lub bliższego znajomego, albo nawet członka rodziny, który mówił, że jest okej, a po jakimś czasie można było przeczytać jego nekrolog.

Plik jest na licencji Creative Commons 0, to znaczy, że jest w domenie publicznej i można go wykorzystać w dowolny sposób.

Jeśli możecie, podeślijcie swoim znajomym.

https://www.gniazdoswiatow.net/2023/12/29/chlopaki-tez-placza/

#zdrowie #depresja
2d659221-4ea0-4d49-aed1-7c58c75f73e5
adamec

A jest wersja w EPUB lub MOBI?

plan-b

@cyberpunkowy_neuromantyk


Dodam od siebie głos na przeciw przekazowi, że "faceci też mogą być ludźmi [w związku z czym: mieć trudniejsze momenty, i być otwarci z tym faktem]". Powtórzę to, co niektórzy już tu powiedzieli: jeżeli jako facet masz problem, to twoimi jedynymi opcjami jest: dialog sam ze sobą, dialog z psem, dialog z innym facetem (najlepiej starszym, i jeżeli masz taką opcję, to bądź wdzięczny losowi, ponieważ bardzo niewielu ją ma), lub dialog z psychologiem (wyłącznie mężczyzną). Temat został już tak wielokrotnie wyczerpany, że aż szkoda czasu na tłumaczenie tego po raz n-ty.


Ostatnio jest taka głupia moda i trend na sprzedaż narracji, że "facet też człowiek". Jakkolwiek to niedorzecznie brzmi: facet (po około 16. roku życia) nie może być i nie ma być człowiekiem.


Tak jak powiedziałem: zostawiam ten komentarz tylko jako "jeden głos sprzeciwu", żeby czytający ten wątek zatrzymał i zastanowił się, że próbuje mu się sprzedać nieprawdziwą narrację. Mogę podjąć się debaty, jeżeli ktoś ma ochotę, ale nie mam czasu na odpowiadanie więcej niż raz na 24 godziny.


Pozdrawiam.

SteveFrench

„cholernie daleko od OK” chat gpt to tłumaczył z angielskiego?

Zaloguj się aby komentować

Podcast „Jak być (nie) mogło” autorstwa Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza.

„Jak być (nie) mogło” to podcast, w którym dr Jerzy Stachowicz i dr Agnieszka Haska opowiadają o literaturze fantastycznonaukowej przed 1939 rokiem; o tym jak przedwojenni autorzy i autorki wyobrażali sobie przyszłość Polski i świata, a także o tym, jakie poruszane przez nich problemy są aktualne do dziś.

Można odsłuchać na Spotify. Link tutaj:

https://open.spotify.com/show/3aPudKYNjxcOC953L61bON

#fantastyka #podcast #ksiazki #czytajzhejto
04c2b6fe-2151-411f-ba35-61b610f9c7b5

Zaloguj się aby komentować

Nowa Fantastyka 01/2024

Opis pochodzi z facebookowego profilu czasopisma:

„Do sprzedaży trafił właśnie styczniowy numer "Nowej Fantastyki" - jego okładkę zdobi grafika z powieści "Królestwo kości" Jamesa Rollinsa. Zobaczcie, co przygotowaliśmy dla Was na sezon świąteczny i początek nowego roku.

W dziale publicystyki czeka pierwsza część artykułu o myśleniu magicznym, które wciąż trzyma się mocno, mimo galopującego postępu technologicznego. Przybliżymy również sylwetkę Kira Bułyczowa - autora, w którego twórczości odbijała się rzeczywistość epoki sowieckiej. Proponujemy również wywiad z Mattem Ruffem, znakomitym, nieszablonowym pisarzem, którego twórczość jest za słabo znana w Polsce, a także wybór tytułów z gatunku young adult, które mogą być dobrym początkiem znajomości z tego typu literaturą. W lamusie zaś stoi niezwykła broń, która rozpalała wyobraźnię naszych przodków.

W dziale opowiadań nagorętszym nazwiskiem jest w tym miesiącu Lavie Tidhar, a oprócz niego mamy również teksty m.in. Miki Modrzyńskiej oraz Przemysława Gula (znanego z opowiadania "Lekcja samotności" wyróżnionego w konkursie wiedźmińskim NF).

Ale to nadal nie wszystko, bo są jeszcze felietony (Orbitowski, Kosik, Klęczar i Vargas), nowe przygody Lila i Puta oraz recenzje książek i komiksów.

"Nową Fantastykę" możecie kupić w szanujących się kioskach, empikach i w księgarni stacjonarnej wydawnictwa Prószyński i S-ka, przy ul. Rzymowskiego 28 w Warszawie. Niezmiennie najlepszą metodą zakupu jest roczna prenumerata - gorąco zachęcamy do niej i kusimy dołączanym prezentem książkowym z nowej promocji. Przy okazji przypominamy, że w związku z likwidacją księgarni internetowej Inverso, obsługę naszej prenumeraty przejęła Gildia.pl. Linki do miejsc, w których możecie zaopatrzyć się w nasz miesięcznik w wersji papierowej i w formatach cyfrowych i audio znajdziecie tradycyjnie w komentarzu poniżej.

Zapraszamy do lektury. Bądźcie z nami!"

Spis treści (zaczerpnięty ze strony https://katedra.nast.pl/nowosci/33260/Nowa-Fantastyka-01/2024/):

PUBLICYSTYKA

  • DOLA Witold Vargas
  • POWRÓT KRÓLA Aleksandra Klęczar
  • HOMO SAPIENS MAGICAE CZ. 1 Artur Olchowy
  • ŚWIAT DO GÓRY NOGAMI Wywiad z Mattem Ruffem
  • STEMPEL Z SIERPEM I MŁOTEM Dariusz Skrzydło
  • W POSZUKIWANIU BRONI DOSKONAŁEJ Agnieszka Haska Jerzy Stachowicz
  • PRZYSZŁOŚĆ EDUKACJI Rafał Kosik
  • LIL I PUT Maciej Kur, Piotr Bednarczyk
  • FANTASTYKA YOUNG ADULT Aleksandra Moszyk
  • CZARNA BALLADA O LATARKACH W OCZACH Łukasz Orbitowski
  • RECENZJE: KSIĄŻKI, KOMIKS

PROZA POLSKA

  • BIES KWANTOWY Mika Modrzyńska
  • SELKIE Przemysław Gul
  • BIBLIOTEKA Agnieszka Rogowska

PROZA ZAGRANICZNA

  • SZLAM Anthony M. Rud
  • PRZED LUSTREM Valentino Poppi
  • ZŁOMIARZE Lavie Tidhar

#nowafantastyka #fantastyka #fantasy #czytajzhejto #ksiazki
44b773b8-6a85-4491-a7db-69f5f037ee51
cyberpunkowy_neuromantyk

Komentarz także zapożyczony:


Prenumeratę "Nowej Fantastyki" znajdziecie pod tym adresem internetowym:

https://www.gildia.pl/szukaj/seria/nowa-fantastyka


Jeśli wolicie wersję elektroniczną, możecie skorzystać z naszej aplikacji na Androida i iOS:

https://onelink.to/nowafantastyka


albo z e-wydania, które również możecie zaprenumerować na platformie Nexto:


https://www.nexto.pl/e-prasa/nowa_fantastyka_p1204368.xml


Tradycyjnie też część naszych tekstów znajdziecie w aplikacji Lecton w wersji audio:

https://lectonapp.com/pl/podcast/nowa-audio-fantastyka

FulTun

@cyberpunkowy_neuromantyk zaraz sobie z neta ściągnę za darmo.

cyberpunkowy_neuromantyk

@FulTun 


Jeśli Ci się spodoba, rozważ, proszę, chociażby kupienie elektronicznej wersji. W obecnych czasach każda forma wsparcia się liczy, tym bardziej, że to jedyny miesięcznik z opowiadaniami fantastycznymi, który jeszcze się ukazuje na polskim rynku.

AdelbertVonBimberstein

@FulTun po co jak i tak nie przeczytasz?

MiernyMirek

@cyberpunkowy_neuromantyk to ci co cancelowali Komudę?


Pies was *** wiecie w co.


Ludzie uciekają, sprzedaż spada, że musicie żebrać po takich miejscach?

cyberpunkowy_neuromantyk

@MiernyMirek 


Nie jestem powiązany z czasopismem w żaden sposób oprócz tego, że czytam od paru lat.


Więc nikt nie żebra - jedynie zachęcam do czytania i kupowania, ot tak, z obawy, że pismo upadnie.


Sprawa Komudy została zbyt rozdmuchana przez jedną osobę, którą zresztą potem zaprosili do współpracy. Słabe posunięcie, jednakże moim zdaniem nie powinno przekreślać dotychczasowego dorobku. Każdy popełnia błędy.

AdelbertVonBimberstein

@MiernyMirek Komuda to grafoman przecież.

Zaloguj się aby komentować

Nowa Fantastyka 12/2023

Opis pochodzi z facebookowego profilu czasopisma:

„Do sprzedaży trafił właśnie grudniowy numer "Nowej Fantastyki". Jego okładkę zdobi plakat nowego polskiego filmu SF "W nich cała nadzieja", który można - i warto - już obejrzeć w kinach. A w naszym magazynie możecie przeczytać obszerny wywiad z jego reżyserem, Piotrem Biedroniem.

Oprócz tego w numerze świętujemy 60-lecie "Doktora Who" - najdłużej tworzonego serialu SF w historii. Mamy też artykuł, w którym Jacek Inglot zadaje pytanie, czy religia Jedi stanie się wyznaniem na miarę nowej, przesiąkniętej popkulturą ery. na pograniczu gatunków zaś gości tym razem Jakub Szamałek, autor znakomitej "Stacji".

W dziale opowiadań proponujemy aż osiem tekstów, wśród nich opowiadania Clarka Ashtona Smitha, Amal El-Mohtar, Justyny Hankus i dawno niewidzianego weterana Klubu Tfurców, ukrywającego się pod pseudonimem Sohei.
Ponadto w numerze tradycyjnie proponujemy felietony Aleksandry Klęczar, Rafała Kosika, Łukasza Orbitowskiego i Witolda Vargasa, kolejne przygody Lila i Puta oraz garść świeżych recenzji.

"Nową Fantastykę" możecie kupić w szanujących się kioskach, empikach i w księgarni stacjonarnej wydawnictwa Prószyński i S-ka, przy ul. Rzymowskiego 28 w Warszawie. Niezmiennie najlepszą metodą zakupu jest roczna prenumerata - gorąco zachęcamy do niej i kusimy dołączanym prezentem książkowym. Przy okazji przypominamy, że w związku z likwidacją księgarni internetowej Inverso, obsługę naszej prenumeraty przejęła Gildia.pl. Linki do miejsc, w których możecie zaopatrzyć się w nasz miesięcznik w wersji papierowej i w formatach cyfrowych i audio znajdziecie tradycyjnie w komentarzu poniżej.

Zapraszamy do lektury. Bądźcie z nami!”

Spis treści:

PUBLICYSTYKA

  • DOBROCHOCZY Witold Vargas
  • BAŚNIE-NIEBAŚNIE Aleksandra Klęczar
  • JAK ZROBIĆ FILM SF ZA MILION ZŁOTYCH Wywiad z Piotrem Biedroniem
  • JEŚLI JESIENNYM WIECZOREM PODRÓŻNY Klara Cykorz
  • RELIGIA NOWEJ ERY Jacek Inglot
  • LUBIĘ ZARAŻAĆ ZAJAWKAMI Wywiad z Jakubem Szamałkiem
  • PRZYSZŁOŚĆ EDUKACJI Rafał Kosik
  • LIL I PUT Maciej Kur, Piotr Bednarczyk
  • SPIS TREŚCI ROCZNIKA 2023
  • MIĘDZY NAMI Łukasz Orbitowski
  • RECENZJE: KSIĄŻKI, KOMIKS

PROZA POLSKA

  • CACUSZKO Justyna Hankus
  • OSTATNI ANDROID, PIERWSZY CZŁOWIEK Sohei
  • LUDZIE O NAPĘDZIE SŁONECZNYM Michał Kłodawski

PROZA ZAGRANICZNA

  • KRÓLESTWO CZERWIA Clark Ashton Smith
  • ODBÓJ Reginald Bretnor
  • POWIEDZIEĆ PSZCZOŁOM Kat Howard
  • GRYF I WIKARIUSZ Frank R. Stockton
  • PORA SZKŁA, PORA ŻELAZA Amal El-Mohtar

#nowafantastyka #fantastyka #czytajzhejto #hejtoczyta #ksiazki
b20f335d-8696-4069-8d9d-bd6010093746
AdelbertVonBimberstein

W sumie kiedyś prenumerowałem, więc kupiłem sobie wydanie cyfrowe. Zobaczymy jak będzie wyglądać na Kindle.

cyberpunkowy_neuromantyk

@AdelbertVonBimberstein 


Daj potem znać, bo też mam Kindle'a.


Ale czasopisma to w sumie ostatni bastion u mnie, jeśli chodzi o czytanie papieru.

szukajek

W nich cała nadzieja

zfjecia krecili na terenie kopalni Bolesław śmiały w Łaziskach i w elektrowni łaziska a także plan zewnętrzny na hałdzie obok pra premiera miała miejsce w lato tez na tej hałdzie

cyberpunkowy_neuromantyk

@szukajek 


O, fajna ciekawostka.

GrindFaterAnona

@szukajek o kurde, slyszalem ze tam kino plenerowe bylo, bo kumpel z Mikolowa mi zdjecia wysylal ale nie wiedzialem co grali xD

MiernyMirek

@cyberpunkowy_neuromantyk to ci co ocenzurowali Komudę?

Zaloguj się aby komentować

Nie jestem płodnym twórcą, co też widać, ponieważ poprzedni wpis na bloga wrzuciłem... prawie rok temu. :')

Dzisiaj nareszcie kończę z pisaniem o „Ghostrunnerze”. Przynajmniej na bliżej nieokreślony czas, ponieważ mam w planach rozprawić się z sequelem, jak twórcy zakończą prace nad nim. Mam na myśli popremierowe wsparcie, bo sama gierka już się ukazała, miesiąc temu.

#cyberpunkstories - piszę o rzeczach związanych z cyberpunkiem

Oczywiście zachęcam do przeczytania wpisu na moim blogasku:

https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/2023/10/ghostrunner-project-hel.html

„Project Hel” to pierwszy i jedyny fabularny dodatek do gry „Ghostrunner”. Ukazał się 3 marca 2022 roku i stanowi wstęp do wydarzeń znanych z podstawki. 
Fabuła:

Mara, główna antagonistka, chce stłumić bunt Wspinaczy. Przeciwny temu jest jeden z podległych jej dowódców – Bakunin – który sprzeciwia się Marze, argumentując, że zaatakowanie buntowników może przemienić się w regularną wojnę, co z kolei przyniesie ogromne straty w ludności cywilnej. Oczywiście Marze to się nie podoba, więc spuszcza ogara ze smyczy – w tej roli tytułową Hel, która była jednym z bossów w podstawce. 

Muszę dodać, że Hel jest o wiele ciekawszą „bohaterką” niż Jack.* Dialogi z nią zabarwione są niewymuszonym humorem, wynikającym z logicznego i trochę niepokojącego (w końcu to maszyna do zabijania) rozumowania Hel. Przykładem niech będzie jej odpowiedź na pierwszy „problem”. Ojciec ma dwójkę dzieci, syna i córkę. Jednak bardziej kocha dziewczynkę. Doszło do katastrofy i nie mają wystarczająco dużo jedzenia, by nakarmić oboje. Które z dzieci poświęci ojciec? Odpowiedź Hel: grubsze. 

Nie ukrywam, że niezmiernie mnie to rozbawiło. :’) 

Ponownie do znalezienia są dwa rodzaje znajdziek – fabularne, rozszerzające trochę uniwersum gry, czyli różnego rodzaju przedmioty z krótkimi opisami oraz nagrania ludzi z otoczenia Mary; i kosmetyczne, czyli skórki mieczy. 

Niestety, dialogi wciąż nie zatrzymują/resetują się w momencie powrotu do poprzedniego checkpointu. Z jednej strony jesteśmy zachęcani do pędzenia do przodu, co jest o wiele fajniejsze, zważywszy na większą mobilność Hel; z drugiej postacie rozmawiające w tle zmuszają do zatrzymania się w miejscu, w celu skupienia się na dialogach. Ponownie utrudnia to śledzenie fabuły i zaburza płynność rozgrywki.

Za to podobała mi się historia, która rozjaśniła niektóre kwestie i niejako zapowiedziała niektóre z wydarzeń w podstawce (chociażby sabotaż wentylatorów, które naprawiamy jako Jack). W szczególności polubiłem jedno odniesienie – jeden z poziomów zaczyna się w tym samym miejscu, w którym zaczyna się przygoda Jacka. Niby nic wielkiego, ale jednak.
Gameplay:

Zaszły zmiany drobne, ale mające spory wpływ na rozgrywkę.

Przede wszystkim Hel jest bardziej skoczna – skacze wyżej i dalej. Dodatkowo jej pasek Szału zapełnia się jedynie poprzez zabijanie przeciwników i odbijanie pocisków mieczem, a Furia z czasem spada. Te dwie zmiany sprawiają, że rozgrywka jest o wiele szybsza – Hel skacze jak głupia od przeciwnika do przeciwnika i tnie niemilców bez litości. Im więcej wrogów zabitych w krótkim czasie, tym więcej wygenerowanego Szału, który można wykorzystać do aktywowania dwóch umiejętności: 

Pierwszą jest klasyczna Fala, czyli strumień energii przecinający przeciwników. Najlepsze jest to, że nie ma cooldownu – ogranicza nas wyłącznie ilość pozostałego Szału. Gdy mamy go sporo, można wysyłać Fale jedna po drugiej.

Drugą jest tarcza. Wymaga posiadania ponad połowy paska Szału, jednak powstrzymuje pojedynczy atak wroga, co czasami ratowało mi życie.  

Za umiejętnościami pojawił się także przemodelowany system ich ulepszeń, który już nie przypomina Tetrisa, a… cóż, najlepiej to zobrazować screenem. Odpowiednie ułożenie ulepszeń wokół trzech kafelków skutkuje odblokowaniem bonusów, czyli tak samo, jak w podstawce. 

Wachlarz przeciwników również został rozszerzony, choć nie jakoś znacząco.

Pojawili się wrogowie z jetpackami, którzy wiszą nad arenami i wypuszczają gromady granatów, przyklejających się do podłoża. Na szczęście nigdy nie są zbyt wysoko, żeby Hel nie mogła do nich doskoczyć. Przypominają mi trochę latające drony, bo też można się nimi „przelecieć” przez chwilę. 

Są też tacy przyziemni, z młotami, które po uderzeniu w podłoże wywołują energetyczną falę. 

O typowym mięsie armatnim chyba nie ma co wspominać, bo to najczęściej grupki buntowników z niewyróżniającą się niczym bronią. Bezrefleksyjnie rzucają się na Hel i nie stanowią żadnego zagrożenia. Tak po prawdzie, to są wyłącznie źródłem generowania Furii. 

Skoczność Hel wpłynęła także na projekt poziomów. Areny są bardziej rozległe i otwarte, żeby Hel miała wystarczająco dużo miejsca na swoje susy. Fragmenty stricte zręcznościowe również mają większy „rozmach”. 

Jednocześnie sam dodatek wydał mi się o wiele łatwiejszy od podstawki. Może to kwestia mojego „doświadczenia”, a może zamierzona decyzja twórców. W końcu wiele osób narzekało na wysoki poziom trudności podstawki, o trybie hardcore już nie wspominając. 
Bossowie

Obowiązkowy punkt programu, także z mojej strony, ponieważ bardzo narzekałem na projekt bossów w podstawowej kampanii i trybie hardcore. W przypadku „Project Hel” nie jest inaczej. 

Pierwszy z bossów, Bakunin, jest banalny. Walka z nim to dwa quick time eventy (mam przebłyski z walki z Hel z podstawki, jak ironicznie…) i radosne skakanie od wroga do wroga, żeby podbić pasek szału, wykorzystywanego do atakowania Bakunina Falą, z jednoczesnym unikaniem granatów przeciwnika, które wybuchają w narysowanym okręgu na podłodze. Przy powtórnym przejściu dodatku, w ramach przypomnienia, nie zauważyłem, kiedy pokonałem tego bossa. Nuda.  

Drugi i zarazem ostatni również nie należy do trudnych. Unikanie poziomego lasera wystrzeliwanego przez Golema, mecha, w którym siedzi jeden ze Wspinaczy, bardzo przypomina walkę z Marą. Tak samo, jak przeskakiwanie z platformy na platformę, gdy te rażone są prądem. Twórcy też na chwilę przed walką dodali nową mechanikę… uderzanie w „przekaźnik” w celu wygenerowania Szału. Zrobili to chyba tylko po to, żeby gracz wiedział, że musi to samo zrobić także podczas walki z bossem.  

Podczas tej walki pojawił się także plot twist – Golem okazał się na tyle trudnym przeciwnikiem (dla protagonistki), że Hel ponowiła prośbę o uwolnienie jej potencjału, na co Mara niechętnie, ale jednak się zgodziła. Od tego momentu Hel mogła bez przerwy atakować przeciwnika Falą, co zdecydowanie ułatwiło i tak już prostą walkę. 

Drugi raz z rzędu twórcy nie wykazali się pomysłowością przy projektowaniu walk z bossami, za co ogromny minus. Na ich obronę mogę powiedzieć, że w sumie sam nie wiem, jak zaprojektowałbym swoją własną walkę… ale to nie moje zmartwienie. :P 
Muzyka:

Tak samo jak w podstawce, także tutaj za soundtrack odpowiada Daniel Deluxe. Co tu się więcej rozpisywać: ponownie wykonał bardzo dobrą pracę. Poniżej link: 

https://youtube.com/playlist?list=OLAK5uy_n7SeYATnsnlJ18ezNu6ncinsRqgMp6BcY&si=0POngMIiYug4PPEe

Osiągnięcia

Dodane zostały także nowe osiągnięcia, z czego niektóre skłaniają do powtórnego przejścia poziomu w określony sposób. 

Chociażby moje ulubione, które wymaga od gracza… niezabijania nikogo/niczego oprócz generatorów tarcz. Bardzo logiczne, jako że w trakcie misji mamy do czynienia z co prawda wrogo nastawionymi jegomościami, którzy jednocześnie teoretycznie wciąż są naszymi sprzymierzeńcami (trochę zawiłe, ale to wynika z fabuły). Takie jest też nasze zadanie: „spróbuj uniknąć strat w ludziach”, nieprzypadkowo sformułowane w taki właśnie sposób. Gdy gracz zawiedzie (czytaj: nie powstrzyma się od zabijania), Mara po pewnym czasie zapyta Hel o status, na co Hel odpowie, że liczba zlikwidowanych do tej pory rebeliantów wynosi na przykład siedemnastu. Gdy Mara zapyta, czy tak właśnie wygląda unikanie strat w ludziach, Hel odpowie, że rozkaz brzmiał „spróbuj”, a ona zawiodła.

Oprócz tego były też takie jak „nie zgiń w pierwszym poziomie”, „nie korzystaj z ulepszeń/Fali” czy „pozostań w trybie Szału przez 20 sekund”. Nie należały do trudnych, chociaż nie ukrywam, że przy nieginięciu potrzebowałem kilku czy nawet kilkunastu podejść. Jednakże na Steamie zaledwie 3% graczy pokonało finałowego bossa, co jest kiepskim wynikiem. Analogicznie podstawkę ukończyło 25% graczy. 
Stosunek ceny do oferowanej zawartości

Prawdopodobnie powodem**, dlaczego dodatek nie cieszy się równie dużym zainteresowaniem (40 tysięcy recenzji na Steamie vs… 428) jest jego zaporowa cena***. Za 59,99 złotych dostajemy zawartości na 2-3 godziny – i mam tu na myśli przejście dodatku na 100% (znalezienie znajdziek i zrobienie osiągnięć). Tymczasem podstawka wraz ze wszystkimi trybami dodanymi po premierze wystarcza na luźno dwadzieścia kilka godzin, a na początku kosztowała zaledwie dwa razy więcej. 
Podsumowanie

Mimo że dodatek wniósł trochę świeżości i bawiłem się świetnie, to nie jestem w stanie go polecić z czystym sercem, głównie przez wysoką cenę, jak na oferowaną zawartość. W przecenie na 20-30 złotych jeszcze ujdzie****, ale nie radziłbym kupować go po wyższej cenie. 
*OGROMNY SPOILER

Pod koniec dodatku Hel trafia do kryjówki Wspinaczy, w której znajduje się jeszcze nieuruchomiony Jack. Myślę, że wiedziała, do kogo należy ciało, jednakże nie zniszczyła go, ani tym bardziej nie poinformowała swojej przełożonej o tym. Prawdopodobnie dlatego, że była już zdecydowana zdradzić Marę.

Co lepsze, po finałowej walce Hel zostaje zabita przez… drugą Hel, swoją bardziej posłuszną kopię. Chwilę po tym, jak główna bohaterka wyłącza się po wskoczeniu do lawy, słychać charakterystyczne „you’re… alive”, znane z początku podstawowej kampanii. Czyżby program zbuntowanej Hel trafił potem do ciała Jacka? Albo to po prostu zabieg twórców mających na celu pokazanie ciągłości wydarzeń. 

**drugim może być to, że dodatek wyszedł półtora roku po premierze podstawki. I mimo że gra była wspierana przez ten czas (przez dodawanie nowych trybów gry), to gracze mogli stracić zainteresowanie tym tytułem.

***muszę dodać, że podstawka często była dostępna w bardzo niskiej cenie i trafiła chociażby do Humble Choice

****przy kupowaniu rzeczy stosuję przelicznik „10 złotych za 1 godzinę spędzonego czasu”. Jeśli dany tytuł spełnia tę prostą zależność, wtedy uważam, że „się opłaca”

Za pomoc przy tekście bardzo dziękuję Althorionowi

#gry #steam #gog #tworczoscwlasna
8238becc-da4a-4105-9518-1018baf31800

Zaloguj się aby komentować

Terrifier” i „Terrifier 2”.

Uwaga, delikatne spoilery.

Ostatnio postanowiłem nadrobić zaległości i jednym ciągiem obejrzałem obie części serii „Terrifier” i oh boy, z miejsca stały się moimi ulubionymi slasherami, a Art the Clown moim ulubionym „bohaterem” z tego gatunku horrorów.

Połączenie mima i clowna to świetna decyzja, tym bardziej, że... ta postać zachowuje się jak połączenie tych dwóch profesji. W sensie nie jest to kolejny psychopata, który chce się zemścić/zabić jak najwięcej osób, bo klątwa czy coś tam innego. Mam wrażenie, że Art the Clown chce się przede wszystkim... dobrze bawić. Śmieje się ze swoich ofiar, gra z ich strachem, a jak już zaczyna się nad nimi pastwić fizycznie, to stara się to robić w dość finezyjny sposób. No bo jeszcze nie widziałem w slasherze, żeby morderca najpierw oskórował kobietę, a potem posypał ją solą i nawet wcierał sól w ranę. Pewnie źle to o mnie świadczy, ale niezmiernie ubawiłem się przy tej scenie, bo czegoś takiego jeszcze nie widziałem w slasherach. Tak, powtarzam się. Albo jak odciął kobiecie głowę, usunął mózg i nasypał tam cukierki, by rozdać dzieciom, kiedy te przyszły do drzwi (rzecz dzieje się w Halloween). A te, razem z opiekunką, były pod wrażeniem tak realistycznie odwzorowanej ozdobie. Świetne pomysły i świetnie zagrana postać.

Oczywiście nie są to wybitne filmy - to w końcu slashery, więc nigdy nie spodziewam się po nich czegoś naprawdę dobrego. Może właśnie niskie oczekiwania sprawiają, że tak dobrze się przy nich bawię? Może nie aż tak dobrze, jak Art the Clown podczas zabijania swoich ofiar, ale wystarczająco dobrze, żeby polecić serię „Terrifier”. Pozostaje tylko czekać na premierę kolejnej części, która po zwiastunie zapowiada iście świąteczny klimat. Idealny film do obejrzenia z rodziną podczas wigilijnej kolacji.

A, zapomniałbym o największej według mnie wadzie tych filmów. Po pierwszej części spodziewałem się, że mamy do czynienia z „typowym” psycholem, który przebrany za mimo-clowna chce spełnić swoje psycholskie fantazje. Niestety, końcówka pierwszego filmu i praktycznie cały drugi wprowadzają klimat nadprzyrodzonego zła, czym się po prostu zawiodłem. Wolę kreację właśnie tego psychola, któremu zabijanie w różny sposób sprawia przyjemność, niż wskazówki, że ludzie mają do czynienia z Większym Złem.

No i pomimo moich zachwytów, zdecydowanie nie chciałbym spotkać kogoś takiego w prawdziwym życiu. :')

#filmy #horror #tworczoscwlasna #terrifier2
a6cf7d84-10ff-4855-a728-d1d138086458
CheemsFBI

@cyberpunkowy_neuromantyk W All Hallows Eve było pokazane, że on jest częścią paczki demonów, ale wątek nadprzyrodzony średnio poprowadzono w dwójce. Jakoś uwierał mnie cały czas, a zakończenie rozczarowało. Za to trójeczka szykuje się fajnie z tego co się pojawia w necie. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

cyberpunkowy_neuromantyk

@CheemsFBI 


Na to by wskazywała obecność dziewczynki w drugiej części, no ale niespecjalnie przepadam za wątkiem nadprzyrodzonym w tej serii.

Nvrmnd666

Ale Arta to się w feedzie nie spodziewałam ( ͡o ͜ʖ ͡o)

Bardzo fajny opis filmu! Od siebie dodam, że jak ktoś lubi sieczkę i flaki to naprawdę warto - chociaż imo druga część mogłaby być nieco krótsza.

Poluję sobie na jakieś fajne wydanie Terrifiera na VHS bo twórcy wypuścili i nie mogę się doczekać 3 części bo już wyszedł trailer

cyberpunkowy_neuromantyk

@Nvrmnd666 


Jeśli chodzi o trzecią część, to cieszy mnie, że zostanie zmieniony klimat z halloweenowego na świąteczny.

Nvrmnd666

@cyberpunkowy_neuromantyk o tak, to jest coś co mnie też ucieszyło bo motyw halloween oklepany. Ale poziom bólu tylnych części ciała niektórych o ten trailer był niesamowity.

VanQuish

Taki bardziej slasher porn. Gdzie wycieli praktycznie fabułę, bohaterów i tylko efektami koleś lata i zabija osoby. No i nagle nadprzyrodzone sily ma, co pojawia się bez zapowiedzi. Więc zbytnio nie ma do czego wracać. Nie ma kontekstu, gdzie oglądając dobry slasher masz nadzieję, że bohaterowie mają jakiś plan i nadzieję go powstrzymać.


W sensie nie jest to kolejny psychopata, który chce się zemścić/zabić jak najwięcej osób, bo klątwa czy coś tam innego. 


W sensie większość z tych filmów to oni lubili zabijać. Teksańska Masakra po prostu ludzi traktował jak mięso, Ale np. motyw zemsty jak w np. Freedy Kruger wynikał z faktu, że mścił się dlatego, że ktoś go powstrzymał przed mordowaniem for fun.


Gdzie akurat tam tortury Freediego nie tylko były poryte ale też odzwierciedlały wewnętrzne strachy samych bohaterów. No i też bohaterowie planowali go powstrzymać pokonując wewnętrzne traumy.


Film ma atut bycia obrzydliwym ale finalnie jak na kimś to nie robi wrażenia to nic innego nie oferuje niestety.

cyberpunkowy_neuromantyk

@VanQuish 


Taki bardziej slasher porn. Gdzie wycieli praktycznie fabułę, bohaterów i tylko efektami koleś lata i zabija osoby. No i nagle nadprzyrodzone sily ma, co pojawia się bez zapowiedzi. Więc zbytnio nie ma do czego wracać. Nie ma kontekstu, gdzie oglądając dobry slasher masz nadzieję, że bohaterowie mają jakiś plan i nadzieję go powstrzymać.


Ja się niczego innego po slasherach nie spodziewam, jak właśnie sekwencji kolejnych zabójstw. :')


I nawet jeśli zabiją Tego Złego, to on i tak cudem przeżywa, by powrócić za jakiś czas.


Film ma atut bycia obrzydliwym ale finalnie jak na kimś to nie robi wrażenia to nic innego nie oferuje niestety


To prawda. Ja obejrzałem do końca głównie dlatego, żeby zobaczyć, w jakie jeszcze ciekawe sposoby Art zabije kolejne ofiary. Efekty specjalne były w porządku, ale po „Martwicy mózgu” mało co robi na mnie wrażenie. :')


To taki średniak, ale moim zdaniem mocno się wyróżnia postacią Głównego Złego.

Zaloguj się aby komentować

Colony Ship: A Post-Earth Role Playing Game wydane! Gra od twórców The Age of Decadence wreszcie została ukończona i można udać się w podróż statkiem kosmicznym, gdzie będziemy musieli stawić czoła wyzwaniom, z którymi będzie można sobie radzić na wiele sposobów, pora na przygodę in spaaaaaaaaaaace!

https://store.steampowered.com/app/648410/Colony_Ship_A_PostEarth_Role_Playing_Game/

#gry #steam #rpg #crpg
06f9c0b4-3d38-436f-a296-cb37365e5b4a
cyberpunkowy_neuromantyk

@SuperSzturmowiec 


Ano szkoda. Niestety, to jest bardzo małe studio z jeszcze mniejszym budżetem. Jednakże! „Age of Decadence” po latach otrzymało spolszczenie, więc może i tak samo będzie w przypadku „Colony Ship”.

Zaloguj się aby komentować

Ostatnio studio Ghost Ship Games podczas transmisji zaprezentowało nowy tytuł, „Deep Rock Galactic: Rouge Core”, który ma być spin-offem głównej gierki, czyli „Deep Rock Galactic”. 

Jeśli ktoś nie wie, czym jest „Deep Rock Galactic”, to takie szybkie wyjaśnienie, że to co-opowa strzelanka science fiction z kosmicznymi krasnoludami w roli głównej. Zdecydowanie polecam. 

Jednocześnie zapowiedzieli, że w związku z pracami nad nową grą, kolejny, piąty już sezon, do Deep Rock Galactic pojawi się jakoś w czerwcu 2024 roku. 

No i część graczy się oburzyła. 

„Sezon 4 będzie tak długo trwaaał...” 
„Jestem już znudzony obecnym sezonem” 
„Prawie rok bez nowych aktualizacji? Strasznie słabo” 

Oczywiście to parafrazy, ale ogólne narzekania są w podobnym tonie.

No i tak się zastanawiam: czy rzeczywiście brak nowej zawartości przez dłuższy czas po ponad trzech latach wypuszczania DARMOWYCH aktualizacji z nowymi broniami, granatami et cetera, to aż tak duży problem? 

Obecna moda na sezony w grach sieciowych jest nieco męcząca. Co kilka miesięcy pojawia się nowy sezon, nowa zawartość, nowy Battle Pass do kupienia. Odblokowanie wszystkich oferowanych nagród zajmuje trochę czasu, a tego za wiele nie ma, bo w przeciągu trzech-sześciu miesięcy pojawi się nowa zawartość. 

Wiadomo - nie trzeba tego wszystkiego robić, nikt nie zmusza. Ale twórcy bardzo ładnie wykorzystują FOMO, by niejako do grania jednak zmusić - nieodblokowana zawartość najczęściej po prostu przepada i nie będzie możliwości jej zdobycia. No chyba że poprzez wydanie kolejnych pieniędzy w growym sklepiku, ale to też nie zawsze. 

Ktoś powie/napisze, że kilka miesięcy to wystarczająco dużo czasu, żeby takiego Battle Passa skończyć. Wszystko zależy od tego, ile ktoś tego czasu wolnego rzeczywiście posiada, bo z tym bywa różnie. No i też nie ma co uzależniać się od tylko jednej gierki, bo tych wychodzi multum. 

Między innymi dlatego podoba mi się podejście twórców „Deep Rock Galactic”. Nie dość, że ichniejszy Performance Pass jest darmowy, to jeszcze twórcy dają przynajmniej pół roku na zdobycie nagród ze wszystkich stu poziomów. A nawet jeśli ktoś nie zdąży, to cała niezdobyta zawartość ląduje do skrzyń ładunkowych czasem znajdowanych podczas misji. Nikt niczego nie traci. 

A najbardziej podobało mi się to, jak wyglądało to kiedyś. Kupowało się grę z trybem dla wielu graczy, na przykład „Left 4 Dead 2” i... po prostu się grało. Bez przejmowania się jakimiś skórkami, Battle Passami, sezonami et cetera. Czysta roz(g)rywka. 

Jak oficjalne kampanie się znudziły, to pobierało się te zrobione przez innych graczy. Bez narzekań, że Valve mogłoby dodać nowe*. Co i tak zrobiło po wielu latach przerwy, ale to inna sprawa. 

*Nie przypominam sobie takich narzekań, ale równie dobrze mogę być w błędzie

#gry #steam #deeprockgalactic #zalesie
HmmJakiWybracNick

@cyberpunkowy_neuromantyk Ja dość lubię takie przepustki i zachęcają mnie one do spędzania większej ilości czasu w grze i zazwyczaj je kupowałem w csgo i dota 2.

Natomiast zgodzę się z tym, że mogłyby być lepiej zrobione. Na przykładzie dota 2 denerwowało mnie, że przepustka miała np. 1000 poziomów, a grając byłeś wstanie odblokować 200 poziomów. Aby zdobyć nagrody za resztę, to zwyczajnie trzeba było je kupić. Albo pojawiające się codzienne zadania, które niejako "przymuszały" do gry, żeby punkty nie przepadły.


Na pewno nie chciałbym, aby pojawiał się battle pass za battle passem, bo to byłoby przytłaczające. Idealnie właśnie jest jak robi to volvo, że raz na rok wrzucą na 3-5 miesiące (mam nadzieję, że nie popłynąłem z ilością miesięcy) battle passa, a tak to gra się bez żadnych pierdół.

Zaloguj się aby komentować

557 + 1 = 558

Tytuł: Cieszę się, że moja mama umarła
Autorka: Jennette McCurdy
Tłumaczka: Magdalena Moltzan-Małkowska
Kategoria: autobiografia
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ocena: 6/10

Sięgnąłem po tę książkę głównie z powodu tytułu. Jak można się domyślić, moje relacje z mamą nie należały do najłatwiejszych, jednakże to nic w porównaniu z tym, przez co przeszła Jennette.

Jej matka przeniosła swoje niespełnione ambicje na córkę. Kontrolowała jej życie w praktycznie każdym aspekcie: mówiła co ma jeść (a raczej czego nie jeść, bo doprowadziła córkę do anoreksji), jak się ubierać, co robić, co myśleć et cetera. Dochodziło do tego, że nawet w czasach nastoletnich kąpała swoją córkę, czego nie potrafię sobie wyobrazić. Zmuszała do rzeczy, których Jennette nie chciała robić, ale robiła, ponieważ chciała uszczęśliwić swoją matkę. 

Opis relacji z matką to pierwsza część, która kończy się śmiercią rodzicielki. Druga zaś opowiada o zmaganiach autorki z próbami poradzenia sobie z całym tym syfem, który zafundowała jej matka. Co nie należy do łatwych, szczególnie jak człowiek uświadomi sobie, że całe jego życie, całe jego jestestwo zostało przez kogoś zaplanowane.

Jak rozumiem poszczególne oceny:
1 - beznadziejna
2 - bardzo słaba
3 - słaba
4 - może być
5 - przeciętna
6 - dobra
7 - bardzo dobra
8 - rewelacyjna
9 - wybitna
10 - arcydzieło

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto
d0ddd5ec-0063-4538-869a-a385868a9bac
Kahzad

@cyberpunkowy_neuromantyk a z ciekawości to co z ojcem?

Fox

@Kahzad hit and run

Zaloguj się aby komentować

Ujawniono datę premiery „Ghostrunnera 2” (26 października 2023), czemu towarzyszy wypuszczony dzisiaj „ Official Release Date Trailer ”.

No i fajno, bo pierwsza część była bardzo dobra. Jednak coś innego przykuło moją uwagę.

Gdy wyszedł „Ghostrunner”, kosztował 124 PLN (a z premierową zniżką niecałe 100 PLN). Na dzień dobry dostępna była podstawowa kampania , po kilku miesiącach udostępniono tryb hardcore , w którym przerobiono kampanię na trudniejszą wersję (pomijając cyberprzestrzeń). Z czasem twórcy dodali także parę mniejszych trybów ( Kill Run Mode oraz Wave Mode ) - prawdopodobnie testowali nowe opcje. Jak za sto złotych, to otrzymaliśmy całkiem sporo zawartości.

Aż pojawił się dodatek - „Project Hel” (tekst o nim dopiero kończę, jakoś mi się nie śpieszyło :')). Wyceniony na 60 złotych - połowa podstawki - oferował kilka misji, które wystarczyły na... zaledwie dwie-trzy godziny zabawy. Trochę mało jak na tak wysoką cenę. Poczułem się zawiedziony, ale cóż, trzeba było wcześniej sprawdzić, chociażby na YouTube, czy cena jest adekwatna do oferowanej zawartości.

„Ghostrunner 2” w podstawowej wersji kosztuje 179 PLN. Nowe gierki w ostatnim czasie podrożały o 10 dolarów, inflacja robi swoje, więc wyższa cena jest zrozumiała - zawsze można poczekać na przeceny, więc pretensji nie mam.

Przy przedpremierowym zakupie otrzymamy dodatkowo dwa zestawy skórek broni/rękawic... które i tak będą później dostępne do kupienia, w osobnym pakiecie.

Zastanawiają mnie jednak inne wersje.

Deluxe Edition, wycenione na 49,99 dolarów/229 PLN zawiera dodatkową kosmetykę i hologram ręki z nickiem (? Nie do końca rozumiem, co to może być). Niby spoko, ale to aż 10 dolarów za cztery zestawy skórek. Dla porównania, analogiczne DLC w jedynce kosztowało 5 dolarów. W pakiecie do dwójki dochodzi „hand hologram with gamertag”, więc pewnie dlatego cena jest dwa razy wyższa. :')

No i pozostaje Brutal Edition, wycenione na 69,99 dolarów/319 PLN, w skład którego kolejne skórki, w tym dla motocyklu, oraz season pass. I to ten season pass jest dla mnie najbardziej kontrowersyjny. Według infografiki wart 19,99 dolarów. Co oferuje? Nowy tryb gry i skórki.

Kosmetyka to jedno - nie jest niezbędna do gry/szczęścia, można ją całkowicie pominąć. Ba, sam chętnie kupowałem kosmetyczne DLC do pierwszej części, żeby dodatkowo wesprzeć twórców. Jednak w momencie, kiedy *PRZED* premierą twórcy już zapowiadają, że nowy tryb gry najprawdopodobniej będzie ukryty za paywallem w postaci season passa... coś tu jednak nie gra.

Rozumiem, że każdy chce zarobić na swojej twórczości - to oczywiste. Niemniej nie podoba mi się takie podejście, żeby jeszcze przed premierą informować, że dodatkowy tryb będzie płatny. Tym bardziej, że w przypadku nowych trybów do pierwszej części nie było zbyt wiele zawartości. Podobnie w przypadku dodatku, który kosztował 60 złotych, a można było ukończyć go w maksymalnie trzy godziny.

Żeby nie było - prędzej czy później i tak kupię (pewnie w okolicach 80-100 PLN za podstawkę), żeby opisać na blogasku, ale raczej nie rzucę się na premierę tak, jak zrobiłem to po premierze jedynki. No i na pewno sprawdzę wcześniej, na ile godzin wystarczy gra, żeby ponownie się nie rozczarować.

#gry #tworczoscwlasna #cyberpunk
d43971d3-7bc0-4922-8dff-9f5a81c05cdc
b44c362a-c823-4a64-b11e-c3eafd02575f
22709432-2f76-42d6-94be-1b539554ce43
Sweet_acc_pr0sa

@cyberpunkowy_neuromantyk gralem w 1 czesc jak wyszla za free na amazon prime, pogalem z 2 godziny, wylaczylem i nie wrocilem


gierka jest niby spoko niby fajna, ale im dalej to robi sie bardziej meczaca niz rozrywkowa

cyberpunkowy_neuromantyk

@Sweet_acc_pr0sa 


„gierka jest niby spoko niby fajna, ale im dalej to robi sie bardziej meczaca niz rozrywkowa”


Poniekąd się zgodzę (bo trochę trudno pisać mi o tym, że jest męcząca, skoro zrobiłem wszystkie osiągnięcia :')). Nie pomaga w tym fakt, że rozpoczęty poziom TRZEBA ukończyć, ponieważ jeśli gra zostanie wyłączona w trakcie, cofa na początek.

Sweet_acc_pr0sa

@cyberpunkowy_neuromantyk ja jakos wyłączyłem przy pierwszym bosie? Milion laserow i trzeba bylo na pamiec wyuczyc ise patternu, uznalrm ze gimic boss mechanics to nie moja bajka o 2 w nocy i moze wroce jutro, no sle jutro nie nastapilo nigdy

Zaloguj się aby komentować

485 + 1 = 486

Tytuł: „Przerzut”
Autor: Phil Klay
Tłumacz: Krzysztof Cieślik
Kategoria: fabularyzowany reportaż
Wydawnictwo: Wydawnictwo Cyranka
Ocena: 6/10
Prywatny licznik: 7 + 1 = 8

Jedenaście historii opowiedzianych z różnych perspektyw - marines różnych ras i wyznań, którzy zajmowali się różnymi rzeczami: brali czynny udział w walkach, siedzieli za biurkiem czy podnosili żołnierzy na duchu jako kapelani. 

To zbiór opowiadań, który nie romantyzuje wojska. Powiedziałbym, że wręcz przeciwnie - odebrałem to jako antywojenną, fabularyzowaną próbę pokazania, z czym zmagali się żołnierze wysyłani na misje w Iraku czy Afganistanie. Z trudnościami z przestawieniem się na tym bezpieczne życie w cywilu, z pogodzeniem się z utratą zdrowia czy kumpli z oddziału i tak dalej. 

Autor korzysta po części ze swojego doświadczenia. Po części, ponieważ sam był przez trzynaście miesięcy na misji w Iraku, jednakże nie uczestnił w walkach. Siedział za biurkiem, ale miał do czynienia z zahartowanymi w boju żołnierzami. 

Czy polecam? Myślę, że tak, chociaż mam wrażenie, że najlepsze opowiadania znajdują się na samym początku zbioru, a im dalej, tym coraz gorzej.

Jak rozumiem poszczególne oceny:
1 - beznadziejna
2 - bardzo słaba
3 - słaba
4 - może być
5 - przeciętna
6 - dobra
7 - bardzo dobra
8 - rewelacyjna
9 - wybitna
10 - arcydzieło

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.vercel.app/

#bookmeter #wojna #ksiazki #czytajzhejto
986ba607-1ebe-4aff-9a91-8e51e00527ff

Zaloguj się aby komentować

„Goście” (2022)

Jeden z ciekawszych horrorów, jakie widziałem w ostatnich latach. Bez niepotrzebnych jumpscare'ów, z narastającym niepokojem w każdej kolejnej scenie i przerażającą przyziemnością opowiedzianej historii.

#filmy #horror #polecanki #kino
70b1b1ad-ae62-41cb-8e72-59836be6fdb5
cyberpunkowy_neuromantyk

@Kanciak @Coala


To prawda, zachowanie Duńczyków może irytować, ale wydaje mi się, że o to właśnie chodziło. Nawet Holender pod koniec filmu na pytanie „czemu to robisz?” odpowiada, że „sami na to pozwalacie”.


Niestety, Duńczycy byli czasami zbyt mili i zbyt mało asertywni, żeby po prostu powiedzieć „nie” i wyjechać. Najpierw zrobili to po kryjomu, ale jak wrócili po królika, to Bjorn miał ogromną potrzebę wytłumaczenia, dlaczego podjęli taką decyzję. I dali się namówić na pozostanie na kolejny dzień.


Na zasadzie, że może i jesteśmy cywilizowanymi ludźmi, którzy wiedzą, że niektórych rzeczy nie wypada robić lub mówić, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto tej „dżentelmenskiej” umowy nie będzie się trzymał.

tomwolf

@cyberpunkowy_neuromantyk dokładnie tak jak piszesz. Zawsze kiedy miałem/mam kontakt ze szwedami, duńczykami czy norwegami, to dla "ułańskiej fantazji" polaka ich "bezjajeczność" i poprawność była/jest nieznośna, a traktuje swoich skandynawskich znajomych jako bardzo fajnych ludzi. Czasem ta przyjacielskość jest taka sztuczna i nienaturalna, byle nikogo nie urazić...

cyberpunkowy_neuromantyk

@tomwolf 


Utożsamiam się z tym. Ostatnio polscy koledzy zrobili sobie mały żarcik, nawiązujący do obecnej sytuacji na rynku, i szwedzki kolega napisał do mnie lekko oburzony, dlaczego nikt nie wysłał maila do nich w sprawie zlecenia. Nie potrafił zrozumieć, że to tylko nieszkodliwy żarcik. :')

Half_NEET_Half_Amazing

@cyberpunkowy_neuromantyk 

grzmot za volvo

slawek-borowy

pozostaje dodać, że obejrzeć można na HBO max

cyberpunkowy_neuromantyk

@slawek-borowy 


To fakt. Tam właśnie obejrzałem.

Zaloguj się aby komentować