Jeśli ktoś nie wie, czym jest „Deep Rock Galactic”, to takie szybkie wyjaśnienie, że to co-opowa strzelanka science fiction z kosmicznymi krasnoludami w roli głównej. Zdecydowanie polecam.
Jednocześnie zapowiedzieli, że w związku z pracami nad nową grą, kolejny, piąty już sezon, do Deep Rock Galactic pojawi się jakoś w czerwcu 2024 roku.
No i część graczy się oburzyła.
„Sezon 4 będzie tak długo trwaaał...”
„Jestem już znudzony obecnym sezonem”
„Prawie rok bez nowych aktualizacji? Strasznie słabo”
Oczywiście to parafrazy, ale ogólne narzekania są w podobnym tonie.
No i tak się zastanawiam: czy rzeczywiście brak nowej zawartości przez dłuższy czas po ponad trzech latach wypuszczania DARMOWYCH aktualizacji z nowymi broniami, granatami et cetera, to aż tak duży problem?
Obecna moda na sezony w grach sieciowych jest nieco męcząca. Co kilka miesięcy pojawia się nowy sezon, nowa zawartość, nowy Battle Pass do kupienia. Odblokowanie wszystkich oferowanych nagród zajmuje trochę czasu, a tego za wiele nie ma, bo w przeciągu trzech-sześciu miesięcy pojawi się nowa zawartość.
Wiadomo - nie trzeba tego wszystkiego robić, nikt nie zmusza. Ale twórcy bardzo ładnie wykorzystują FOMO, by niejako do grania jednak zmusić - nieodblokowana zawartość najczęściej po prostu przepada i nie będzie możliwości jej zdobycia. No chyba że poprzez wydanie kolejnych pieniędzy w growym sklepiku, ale to też nie zawsze.
Ktoś powie/napisze, że kilka miesięcy to wystarczająco dużo czasu, żeby takiego Battle Passa skończyć. Wszystko zależy od tego, ile ktoś tego czasu wolnego rzeczywiście posiada, bo z tym bywa różnie. No i też nie ma co uzależniać się od tylko jednej gierki, bo tych wychodzi multum.
Między innymi dlatego podoba mi się podejście twórców „Deep Rock Galactic”. Nie dość, że ichniejszy Performance Pass jest darmowy, to jeszcze twórcy dają przynajmniej pół roku na zdobycie nagród ze wszystkich stu poziomów. A nawet jeśli ktoś nie zdąży, to cała niezdobyta zawartość ląduje do skrzyń ładunkowych czasem znajdowanych podczas misji. Nikt niczego nie traci.
A najbardziej podobało mi się to, jak wyglądało to kiedyś. Kupowało się grę z trybem dla wielu graczy, na przykład „Left 4 Dead 2” i... po prostu się grało. Bez przejmowania się jakimiś skórkami, Battle Passami, sezonami et cetera. Czysta roz(g)rywka.
Jak oficjalne kampanie się znudziły, to pobierało się te zrobione przez innych graczy. Bez narzekań, że Valve mogłoby dodać nowe*. Co i tak zrobiło po wielu latach przerwy, ale to inna sprawa.
*Nie przypominam sobie takich narzekań, ale równie dobrze mogę być w błędzie
#gry #steam #deeprockgalactic #zalesie
@cyberpunkowy_neuromantyk Ja dość lubię takie przepustki i zachęcają mnie one do spędzania większej ilości czasu w grze i zazwyczaj je kupowałem w csgo i dota 2.
Natomiast zgodzę się z tym, że mogłyby być lepiej zrobione. Na przykładzie dota 2 denerwowało mnie, że przepustka miała np. 1000 poziomów, a grając byłeś wstanie odblokować 200 poziomów. Aby zdobyć nagrody za resztę, to zwyczajnie trzeba było je kupić. Albo pojawiające się codzienne zadania, które niejako "przymuszały" do gry, żeby punkty nie przepadły.
Na pewno nie chciałbym, aby pojawiał się battle pass za battle passem, bo to byłoby przytłaczające. Idealnie właśnie jest jak robi to volvo, że raz na rok wrzucą na 3-5 miesiące (mam nadzieję, że nie popłynąłem z ilością miesięcy) battle passa, a tak to gra się bez żadnych pierdół.
Zaloguj się aby komentować