Zdjęcie w tle
cyberpunkowy_neuromantyk

cyberpunkowy_neuromantyk

Kosmonauta
  • 150wpisy
  • 535komentarzy

Piszę o rzeczach związanych z cyberpunkiem na blogu: https://cyberpunkowyneuromantyk.blogspot.com/

„Crysis 3”

Nie spodobała mi się ta część. Teoretycznie na papierze powinien to być ogromny sukces: trójka łączy najlepsze elementy jedynki (bardziej otwarte lokacje) z najlepszymi elementami dwójki (feeling strzelania), jednakże twórcy zbyt mocno poszli w stronę serii „Modern Warfare”.

Nie spodobała mi się fabuła. W poprzednich częściach ceniłem sobie to, że byliśmy częścią czegoś większego - amerykańskiego wojska, a my byliśmy członkami jednostki specjalnej. W dwójce to było super, gdy walczyliśmy ramię w ramię z marines, którzy wbrew pozorom nie byli bezużyteczni i bez problemu potrafili zabić kosmitów (przy czym sami byli chyba nieśmiertelni :')).

W trójce zaś jesteśmy członkami ruchu oporu, który walczy z przeważającymi siłami wroga i... odnosi zwycięstwo, jakżeby inaczej, pomimo dużych strat. Do tego dialogi pomiędzy bohaterami... myślałem, że to wina polskiego dubbingu, który jest przeokrutnie słaby i ani trochę nie pasuje do tej gry, ale w angielskim moim zdaniem nie jest lepiej.

Sama rozgrywka była okej i uważam, że głównym winowajcom był po prostu przesyt - trójkę zacząłem tego samego dnia, w którym skończyłem dwójkę i przeszedłem ją w siedem godzin w dwóch posiedzeniach. Zdecydowanie zbyt dużo, ale chciałem to mieć za sobą.

Fajnie, że twórcy dodali łuk oraz bronie cepidów. Łuk jest najfajniejszą bronią - nie dość, że podstawowa strzała zabiła pomniejszym wrogów niezależnie od tego, gdzie trafimy, to oferuje jeszcze różne rodzaje strzał, którymi możemy razić przeciwników. Fajne urozmaicenie tym bardziej, że większość arsenału znamy z poprzedniej części.

Ponownie można ulepszać kombinezon, tylko tym razem nie DNA kosmitów, a tu i ówdzie porozrzucanymi ulepszeniami. Nie muszę chyba mówić, jak głupie jest to rozwiązanie, prawda? DNA z dwójki rozumiem, ale zestawy ulepszeń do bodaj ostatniego nanokombinezonu? Ktoś tu nie podumał.

Finalnie: nie grało się źle, fabuła mogłaby być znacznie lepsza, ale po świetnej dwójce nastąpił znaczny spadek jakości. Jak do dwójki chciałbym kiedyś wrócić, tak o trójce wolałbym zapomnieć.

#gry #steam #crysis
873743e2-7374-4560-9d9e-47f38ce93107
Amebcio

Mnie się podobał najbardziej remaster pierwszej części. Otwarta mapa, śliczne widoki, duża swoboda, ray tracing faktycznie pomaga, zastępując przestarzałe oświetlenie (i odziwo nie morduje wydajności jak bardzo jak w innych grach!!!). Całość działa na silniku crysis 2, z lepszym schematem sterowania niż oryginał. Miło się w to pykało, tylko walka z final bossem jest kiepska

Zaloguj się aby komentować

„Crysis 2”

To może być dosyć kontrowersyjna opinia, ponieważ... druga część spodobała mi się bardziej niż jedynka.

Jednocześnie rozumiem, dlaczego mogła zawieść fanów pierwszej części. Przeniesienie akcji z otwartych lokacji na tropikalnej wyspie do klaustrofobicznego Nowego Jorku mogło się nie spodobać - no, może nie aż tak zamkniętego, bo jednak część aren jest na tyle otwarta, by umożliwić przekradnięcie się, jednakże w porównaniu do pierwszej części wypada to dość blado.

Może nie podobać się także o wiele większy nacisk na akcję. Praktycznie co chwilę bierzemy udział w strzelaninach - jak wspomniałem wcześniej, można bez problemu się przekradać i walki omijać. Prawdopodobnie wiem, dlaczego została podjęta taka decyzja - „Crysis 2” ukazał się dwa lata po premierze „Call of Duty: Modern Warfare 2”, które było jednym wielkim rollercoasterem. Prawdopodobnie twórcy stwierdzili, że ówczesnemu fanowi strzelanek mogłaby nie spodobać się spokojniejsza rozgrywka znana z „Crysisa”. Tak mniemam.

Dla mnie było to w porządku - jestem fanem starej trylogii „Modern Warfare” i nie przeszkadzało mi, że „Crysis 2” poszedł w tę stronę. Tym bardziej, że jak wspomniałem wcześniej, wciąż oferował możliwość korzystania z niewidzialności i omijania potyczek, z czego często korzystałem. Chociażby pod koniec gry.

W drugiej części też o wiele szybciej mamy do czynienia z kosmitami, którzy zmienili kolor z niebieskiego na czerwony (więc są bardziej niebezpieczni). I rzeczywiście, na początku potyczki z nimi należały do wymagających, szczególnie na najwyższym poziomie trudności. Tym bardziej, że ludzi zabija się jednym strzałem w głowę, kosmici zaś są nieco bardziej odporni (chociaż snajperka i tak załatwia sprawę jednym pociskiem).

Dlatego też fajnie, że twórcy postanowili troszkę mieszać i po pierwszym dłuższym etapie wymian ognia z kosmitami, ponownie walczymy ze zwykłymi żołnierzami. Odczułem wtedy ulgę - bo jednak zabijanie ludzi było o wiele łatwiejsze.

Inteligencja przeciwników ponownie nie zachwyca. Ani trochę nie przejmują się tym, że ich towarzyszy umierają. Jasne, wchodzą w tryb alarmu, ale... nic to nie zmienia praktycznie i dalej można ich mordować po cichu.

Gramy jako Alcatraz - marines, który zostaje uratowany przez dobrze znanego nam Proroka. Tylko że sam Prorok niestety tego spotkania nie przeżył - strzelił sobie w łeb, żeby oddać głównemu bohaterowi swój nanokombinezon. W Nowym Jorku panuje pandemia wirusa, a po jakimś czasie miasto zostaje zaatakowane przez kosmitów i dzieją się złe rzeczy. Fabuła była całkiem w porządku - wiadomo, to strzelanka, więc oczekiwania są trochę mniejsze, ale historia na pewno nie sprawi, że będę o niej myślał wieczorami.

Nanokombinezon w drugiej części jest o wiele ciekawszy. Raz, że pomaga Alcatrazowi, informując go o różnych możliwościach taktycznych i ogółem w ograniczonym stopniu komunikuje się z nosicielem. Dwa, że odkryto, że potrafi wchłaniać DNA kosmitów, które służy do odblokowywania nowych funkcji pasywnych. Na przykład tryb pancerza zużywa mniej energii, nie słychać kroków w trybie niewidzialności i takie tam. Same tryby działają praktycznie identycznie co w pierwszej części, tylko część automatycznie - na przykład nie trzeba włączać tryby siły, żeby skoczyć wyżej, wystarczy dłużej przytrzymać spację.

Nie rozumiem za to decyzji odnośnie uzależnienia sprintu od energii. Tryb szybkości został ograniczony z powodu mniejszych lokacji, ale w jedynce wystarczyło go wybrać, by postać mogła troszkę szybciej chodzić. Dlatego sprint w dwójce powinien być „darmowy” tym bardziej, że w trybie pancerza i tak wolniej się biega.

Z tym wchłanianiem to też ciekawa sprawa, ponieważ każdy zabity kosmita zostawia DNA w różnej ilości, od 100 za najłatwiejszego przeciwnika po aż 2000 za najtrudniejszego i najrzadziej spotykanego. Jednocześnie trzeba się śpieszyć z zebraniem, ponieważ po zabiciu DNA utrzymuje się tylko przez pewien czas, a potem znika bezpowrotnie. Na szczęście DNA na spokojnie wystarczy nawet do odblokowania wszystkich pasywnych funkcji, ale i tak jednocześnie można korzystać z jednej na tryb.

A, finał także mi się bardziej podobał, ponieważ nie ograniczał się tylko do strzelania z wrogami. Większość końcowego etapu przeszedłem bez wystrzelenia pocisku - dopiero pod sam koniec musiałem zabić paru przeciwników, ponieważ fabuła nie poszłaby dalej.

Ach, przypomniało mi się też coś, na co narzekałem na początku gry. Ta jest w dużym stopniu oskryptowana (wina „Modern Warfare 2”?) i nawet jeśli się przekradamy po cichu przez pozycje wrogów, to i tak informują się nawzajem, że nas widzieli i że zmierzamy gdzieś tam. Albo jak idziemy niewidzialni, po czym włącza się cutscenka i atakuje nas przeciwnik. Zaburza to immersję.

W ogóle jest tutaj całkiem dużo cutscenek i QTE. Ale to wina czasów, w których powstała ta część. Tak samo jak znajdźki (suweniry, kluczyki do pojazdów, maile), których nie chciało mi się zbierać. Jak przypadkiem znalazłem, to brałem, ale nie szukałem ich specjalnie.

Grało się naprawdę dobrze. Najwyższy poziom trudności był wymagający tym bardziej, że pozbyto się szybkich zapisów z jedynki i gra zapisuje się jedynie po osiągnięciu checkpointa. Jednakże wystarczy grać troszkę uważniej/spokojniej, bez szarżowania na wrogów, i przestaje to być aż takim wyzwaniem. Przejście zajęło mi 9 godzin - na dołączonym screenie jest trochę krótszy, ale obawiam się, że nie liczył wszystkich powtarzanych fragmentów. :')

#gry #steam #crysis
292f8a35-87ca-4153-b506-18a5428b8a85
683d592c-b1fc-4ad5-81ad-010325f821b5
ErwinoRommelo

Crysis 1 to był kiedyś benchmark bardziej niż gra Xd

brain

No proszę. Po twojej "recenzji" pierwszej części i tego co ci się w niej podobało, myślałem że dwójka już ci się mniej spodoba. A ja również dwójkę wspominam najlepiej z całej trylogii. Najbardziej w tej części wkurzał mnie wspomniany Alcatraz, który jako główny bohater był po prostu słaby.

lakas14

Dla mnie „jedynka” była zdecydowanie najlepsza. Mogłem obkleić samochód ładunkami C4, rozpędzić się nim, wyskoczyć na jakimś kamieniu, tak żeby samochód spadł na budynek. Dach był zrobiony z blachy, więc samochód zapadł się do środka. A ja z dystansu odpalałem C4 i patrzyłem, jak kawałki dachu latały we wszystkie strony. Niesamowite! Każda kolejna część to już robienie z tego zwykłej strzelanki. Fizyka też była bardzo ograniczona w każdej kolejnej części. Trójka z polskim dubbingiem dała mi raka i do teraz się leczę.

Zaloguj się aby komentować

„Pentiment” to przecudowna gra, więc zróbcie sobie tę przyjemność i zagrajcie w nią. 

Nie będę ukrywał, że tematyka skrybów jest bliska memu sercu. Co prawda, do kaligrafii nie mam niestety cierpliwości oraz zdolności manualnych, ale regularnie piszę piórem (stalówka z obsadką) i sprawia mi to ogromną przyjemność, tak samo jak pisanie opowiadań czy opinii, jak chociażby ta. Z tego powodu moja ocena może być nieco zaburzona ze względu na poruszanie czułych strun duszy. :’) 

„Pentiment” opowiada historię alpejskiego miasteczka Tassing oraz górującego nad nim opactwa Kiersau na przestrzeni kilku dziesięcioleci i z perspektywy młodego artysty, Andreasa Malera, który przyjechał w celu pracy nad swoim arcydziełem. Po jego ukończeniu ma wrócić do Norymbergi, by zostać mistrzem i wziąć za żonę kobietę, której nigdy nie widział na oczy. 

Andreas gości u chłopskiej rodziny i codziennie pracuje w opactwie. Prowadzi prawie że sielankowe życie, które zostaje zakłócone przez barona, a później przez jego nagłą śmierć, o którą niesłusznie oskarżony zostaje mentor i przyjaciel artysty. Nie godząc się na taką niesprawiedliwość, Andreas bierze sprawy w swoje ręce i podejmuje się próby rozwiązania zagadki morderstwa barona. 

Jeśli ktoś ma skojarzenia z „Imieniem Róży” Umberto Eco, to jak najbardziej słusznie - Josh Sawyer jest wielkim fanem tej powieści, studiował również historię i od dawna miał ochotę stworzyć grę taką jak „Pentiment”. Całe szczęście, ponieważ powstało małe arcydzieło. 

Gra zachwyciła mnie od samego początku. Oprawa wizualna przypomina średniowieczne ilustracje w książkach, ba, cała gra to praktycznie książka - gdy główny bohater przechodzi do innej lokacji, towarzyszy temu przerzucenie kartki oraz szelest papieru. Gdy postacie mówią, słychać skrobanie pióra o papier, widać także momenty, w których atrament blaknie i po chwili jest znowu bardzo wyraźny - odnosi się wrażenie, jakby ktoś w tym właśnie momencie zapisywał ich słowa. Jeszcze różni się czcionka w zależności od wykształcenia/przynależności. Chłopi mają o wiele bardziej proste pismo niż mnisi. Świetna rzecz. Są nawet takie detale, jak zupełnie inny ogonek w literze „y” u jednej tylko postaci, uzasadniony jej pochodzeniem.

Jednym z najbardziej popularnych memów na subreddicie poświęconym tej grze jest ten o mężczyźnie czytającym książkę i mówiącym, że rozgrywka jest świetna. I to się zgadza - w grze nie ma dubbingu, prawdopodobnie ze względu na konieczność ograniczenia kosztów, ale dzięki temu powstał wspomniany wcześniej efekt pisania po papierze. To też jest fajne, ponieważ jak postać krzyczy, to słychać, że narrator mocniej przyciska pióro, a wokół słów pojawiają się kropki atramentu. I kolejna świetna rzecz - narrator czasem się myli i widać poprawianie słów, na przykład końcówki męskie na żeńskie et cetera. 

Rany, baaardzo podobają mi się takie smaczki.

Podobało mi się także przedstawienie średniowiecznej mentalności chłopów, mieszczaństwa i duchowieństwa. Niestety, nie posiadam aż tak dokładnej wiedzy historycznej, by móc ocenić wiarygodność, jednakże całość uważam za autentyczne - nic mi się tutaj nie gryzło. 

Sama rozgrywka nie jest wymagająca i rzeczywiście przypomina czytanie książki, ponieważ gra w większości opiera się na chodzeniu po lokacjach, rozmowach i wyborze opcji dialogowych. Dzięki temu można niejako wpływać na zachowanie Andreasa tym bardziej, że po niektórych opcjach pojawia się dymek z informacją, że dana osoba zapamięta to, co powiedzieliśmy. Prowadzi to do późniejszych prób przekonania - przykładowo: jeśli wyraziliśmy się kilkukrotnie negatywnie o życiu w klasztorze lub chwaliliśmy życie świeckie, będziemy mogli podjąć próbę przekonania młodej siostry zakonnej do wystąpienia z klasztoru. 

Rozgrywka podzielona jest też na pory dnia, podczas których pracujemy, jemy i śpimy. Same rozmowy nie przyspieszają czasu, jednakże podczas śledztwa możemy podjąć się kilku czynności, które zajmują trochę więcej czasu i przenoszą nas do kolejnej pory dnia. Czas jest ograniczony - na pierwsze śledztwo mamy zaledwie dwa dni i nie wystarczą, żeby zbadać wszystkie tropy. A jest ich trochę i potrafią być mylące - na tyle, że do samego końca nie byłem pewny, czy wskazałem odpowiednią osobę. 

Andreas po skończonej pracy musi udać się na posiłek i często jest zapraszany przez różne rodziny. Spodobało mi się, że wszyscy się wtedy zbierają i prowadzą rozmowy podczas spożywania potraw. Te też są różne, zależnie od zamożności gospodarzy. 

Na początku gry można dokonać paru wyborów dotyczących na przykład przeszłości Andreasa (co wpływa na jego znajomość różnych języków i odniesień kulturowych), jego charakteru, tego co studiował oraz ulubionych przedmiotów studiów. Czy ma to ogromne znaczenie dla przebiegu rozgrywki? Trudno powiedzieć, ponieważ przeszedłem grę tylko raz, jednakże według słów twórców wszystkie kombinacje rozwiązań et cetera można osiągnąć niezależnie od wyboru cech. 

Jako że gra opiera się na fabule, różnych zaskoczeniach i tym podobnych, nie chcę o niej więcej opowiadać, żeby nie psuć niespodzianek.

Przejście gry zajęło mi 20 godzin. Tytuł jest dostępny w abonamencie GamePass, z którego zresztą skorzystałem, jednakże myślę o tym, żeby kupić ją na Steamie na „własność”. Chciałbym kiedyś wrócić do tej wspaniałej przygody, ale muszę trochę odczekać, żeby zapomnieć większość fabuły. :’) 

#gry #steam #ksiazki
ab4e24b4-8d26-4004-9eec-cfb485732d46
57037e66-9fe7-4e05-a48d-61169005c202
960b5ad4-f564-4b90-8520-9caf0be02030
Neq

@cyberpunkowy_neuromantyk nie mój klimat. Długie dialogi wolę czytać w książkach.

mnchk676

Zgadzam się, naprawdę świetna gra. Dodam jeszcze od siebie, że w dialogach pojawiają się pojęcia historyczne, religijne, kulturowe i inne, które niekoniecznie są każdemu znane. Np. „Landsknecht”, czy „Perchta”. Takie wyrażenia są podkreślanie i po kliknięciu na nie, gracz dostaje objaśnienie na ich temat. Dzięki temu można też się czegoś przy grze nauczyć.

GrindFaterAnona

@cyberpunkowy_neuromantyk już widzę, ze czytanie tej czcionki to będzie droga przez mękę i 80% fabuuły skipnę

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Crysis

Gdy przechodziłem „Titanfall 2”, w którym gracz może skorzystać z niewidzialności, by zakradać się do wrogów i ich po cichu eliminować, przypomniałem sobie o serii „Crysis”. W dzieciństwie nie było jak zagrać przez wysokie wymagania sprzętowe, więc postanowiłem to nadrobić już w dorosłym życiu, kiedy mam troszkę lepszy sprzęt.

Przede wszystkim okropecznie podoba mi się koncept quasi-Predatora: nanokombinezon umożliwia szybsze bieganie, wyższe skoki oraz silniejsze uderzenia, wzmocnienie pancerza, który potrafi przyjąć wtedy więcej pocisków czy wspomnianą niewidzialność. Nanokombinezon ma ograniczony zasób energii - wciąż gramy człowiekiem, tylko bardziej sprawnym.

Naszymi przeciwnikami są Koreańczycy (na najwyższym poziomie trudności nawet mówią po koreańsku - świetna opcja!), którzy przeraźliwie boją się Nomada. „Crysis” świetnie oddał klimat polowania na wrogów. Panikują, strzelają nie seriami, a ogniem ciągłym, krzyczą coś do siebie w swoim języku (naprawdę super rozwiązanie).

Fajne jest też to, że w większości sytuacji można się przekraść obok nich i nawet całkowicie po cichu wykonać zadanie poboczne czy nawet główne. Nie ukrywam, że uwielbiam skradanki i jak tylko mogę obejść się bez strzelaniny, staram się z tego korzystać. Tym bardziej, że większość lokacji jest otwarta i można podejść na różne sposoby. Lądujemy na tropikalnej wyspie (którą można wykarczować) z nieco urozmaiconym terenem. Czasem można się wspiąć na skały, żeby ominąć posterunek, czasem wskoczyć do wody, a czasem przedzierać przez krzaki przy głównej drodze, chowając się przed wrogimi pojazdami.

Grafika w dzisiejszych czasach nie robi już takiego wrażenia, jakie robiła podczas premiery, ale nie oszukujmy się - minęło już prawie 17 lat. Jak na dzisiejsze standardy wciąż jest przyzwoita.

Jakoś tak w połowie gry zmienia się narracja i przestajemy być łowcami - mamy do czynienia z kosmitami, którzy dysponują o wiele potężniejszą technologią niż my (a przynajmniej tak się wydaje). I tu też muszę się przyznać, że w etapach z kosmitami po prostu parłem przed siebie. Na przykład jest fragment, w którym kombinezon dowódcy oddziału (przez większość gry działamy sami, czasem tylko ktoś nam towarzyszy) ulega awarii i musi co jakiś czas przystawać przy źródle ciepła. Po prostu przebiegłem przez ten etap, zostawiając dowódcę w tyle - wystarczy zahaczać kolejne checkpointy i gdy dojdzie się do końca, dowódca magicznie pojawia się obok nas. :')

Niestety, były też dwie misje, których nie polubiłem. Pierwsza z czołgiem, druga z helikopterem - nie przepadam za prowadzeniem pojazdów w strzelankach (niechęć do assetów wyniesiona z „Project Reality”). Nie były jakieś złe czy irytujące, po prostu mi się nie spodobały.

Jeśli chodzi o stan techniczny: grałem w oryginalną wersję z GamePassa/EA. Najpierw musiałem się trochę namęczyć, żeby w ogóle uruchomić grę, potem w niektórych momentach zdarzało się grze wyjść do pulpitu. Szczególnie uciążliwe było to podczas walki z bossem w ostatniej misji. Też gra mi się zbugowała i po wystrzeleniu wszystkich pocisków z wyrzutni rakiet postać nie chciała jej odrzucić i nie mogłem wziąć kolejnej - musiałem wczytać wcześniejszy zapis gry. Na szczęście można grę zapisywać w dowolnym momencie, więc nie było to aż takim problemem.

Ogółem jak ktoś nie zagrał, to polecam nadrobić zaległości. Chociaż nie ukrywam, że nie mogę się doczekać zagrania w drugą część, której akcja rozgrywa się w mieście - przynajmniej na początku, nie wiem jak dalej.

#gry #crysis
96670e26-ac4d-4cd6-b319-61b2c5a38fcb
Sweet_acc_pr0sa

@cyberpunkowy_neuromantyk jakos w zeszlym miesiacu oralem wszystkie 3 czesci pod rzad, bawilem sie calkiem dobrze jednak najlepiej w 3 czesci, ktora jest troche bardziej user friendly, szczegolnie pod wzgledem ze sprint nie zuzywa ci juz energi

Zuorion

Czemu oryginalną wersje, nie ma Remastered na gamepassie?


Anyway, jak przewinie się temat Crysisa i i innych gier, które w momencie premiery nie chodziły dobrze na maksymalnych w momencie premiery nawet na dobrych komputerach, to zawsze sie znajdzie, ktoś kto używa słów których nie rozumie i nazywa to "złą/kiepską optymalizacją".

No nie. Silnik Crysisa dobrze wykorzystywał zasoby w porównaniu do tego co oferował. Oraz maksymalne ustawienia to wcale nie muszą chodzić na nawet najlepszym sprzęcie, ponieważ wcale na nich nie musisz grać, a jak za pare lat zgodznie z prawem moora będą sprzęty, które te maksymalne ustawienia będą łykały bez zająknięcia to po prostu będzie sie dało wybrać zamiast pobierać jakieś config mody. Obecnie ustawienia graficzne w znacznej części to wartość, która może iść w nieskończoność, np. zasięg widzenia, LOD bias, liczba sampli jakieś techniki jak RT.

I twórcy żeby nie być krytykowani przez debili muszą robić rzeczy typu ukryte menu jak np. w Avatarze, żeby nie było kolejnego mema "Czy pójdzie na tym Crysis" :p.

Reo

Co do dwójki moge powiedzieć ci że jest swietny smaczek jeśli chodzi o cichy styl gry. Zdradze ci że przy korzystaniu z kamuflażu lepiej wyjmować pistolet z tłumikiem niż korzystać z karabinu

Zaloguj się aby komentować

Helldivers 2
Nowe ulepszenia modułów statku.

W końcu pojawiły się nowe rzeczy do odblokowania, ale czy jest sens farmić próbki?

10% szybsze przeładowanie broni to niewiele. 

10% większy promień rażenia? Ulepsza orbitale, które i tak są rzadko używane, bo są lepsze manewry. 

10% szybsze dozbrajanie Orła też daje niewiele. Ile to będzie? 12 sekund szybciej? I to jeszcze w określonych warunkach.

5% szybszy czas odnowienia wszystkich manewrów - to jest bardzo fajne, bo jednak dotyczy wszystkich, ale to też sekundowe sprawy. 3-12 sekund szybciej, zależy ile minut się odnawiają .

Wszystkie manewry broni wsparcia od razu się pojawiają po wezwaniu. Niby okej, ale niewiele to zmienia. 

Oznaczanie celów dla moździerzy jest bardzo fajne i od razu to wybrałem.

1/6, no może 2/6 przydatnych ulepszeń, a grindowania w cholerę. Po 200-250 zwykłych i rzadkich próbek, po 20-25 super.

#helldivers2 #steam #gry
9d8b9600-71f2-4b8b-9337-042d9fc43225
Stashqo

Działanie devów typowo pod przyciągnięcie z powrotem graczy, którzy wszystko już odblokowali. Sam mam ~60lvl i chyba tylko jeden warbound mi został do odblokowania, statek dawno ulepszony.


No a liczba graczy mocno siadła, fajny był czerwcowy update, ale chyba Euro24 i lekkie zmęczenie samą grą spowodowały mniejsze zainteresowanie. Jeszcze w maju graliśmy z ziomkami codziennie pełnym skladem, teraz raz w tygodniu to max się 2-3 osoby zbierze.

Zaloguj się aby komentować

Neil Gaiman został oskarżony przez dwie kobiety o napaść seksualną.

Link do artykułu: https://www.dailymail.co.uk/news/article-13598325/The-Sandman-Good-Omens-author-Neil-Gaiman-denies-allegations-sexually-abusive-behaviour-against-two-women-consensual-relationships.html?

Chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz: obie kobiety przyznały, że wyraziły zgodę.

  • W przypadku pierwszej:

But the podcast featured a message she sent him the next day, in which she wrote: 'Thank you for a lovely, lovely night. Wow x.' 

Tortoise reported that she sent Mr Gaiman numerous text and video messages in which she explicitly said she had consented during their sexual encounters, and also said she loved him and was grateful to him.

Natomiast przyznała, że:

The woman told the podcast: 'At the end of it he made me feel like it was consensual, but it wasn't consensual.' She added: 'He sort of lured me if you will into his psychological labyrinth. So it was not straightforward at all.'

Według reportażu miała wtedy 22 lata (Gaiman 61).

  • Druga zaś (20 lat, Gaiman 40+):

She told the podcast that she submitted to sex but had not wanted or enjoyed it, and that they once had sex when she had explicitly told him she did not want to do so.

She said: 'I never wanted any of the stuff he did to me, including the more violent stuff. But I did consent to it.' Tortoise reported that Mr Gaiman denied any unlawful behaviour with K, and that he was 'disturbed by her allegations'.

#ksiazki #neilgaiman
c3560042-df13-4933-b194-fa22a04321be
JanPapiez2

Ja to jestem zdzwonimy, że żadna baba jeszcze nie oskarżyła Ghandiego o gwałt

cebulaZrosolu

Jak to gejman to jak kobiety? Chłopów to bym zrozumiał, ale, że kobiety?

pierdonauta_kosmolony

Do Pewexu wchodzi elegancka kobieta. Bierze zestaw bielizny, dwie pary jeansów, perfumy i czekolady. Kładzie na ladzie 100 dolarów.

Ekspedientka ogląda banknot, po czym stwierdza:

- Ależ proszę Pani, te 100 dolarów jest fałszywe.

- Och mój Boże.

Zostałam zgwałcona.

Zaloguj się aby komentować

Raz na pół roku to chyba dobre podsumowanie... prawda? :')

Link do postu z wypisanymi celami:
https://www.hejto.pl/wpis/co-prawda-nie-mam-jako-takich-postanowien-noworocznych-a-bardziej-cele-do-zreali

  • Na początku roku postanowiłem, że napiszę 2 opowiadania, 12 tekstów na blogaska i być może parę tekstów okołopisarskich na Wattpada, żeby dokończyć projekt, który zacząłem lata temu.

Przez pół roku napisałem zaledwie 1 tekst na bloga. :')

Ale, ale, żeby nie było, że całkowicie się obijam - przez ten czas napisałem lekko ponad 30 dłuższych i krótszych opinii o książkach/komiksach (w ramach inicjatywy bookmeter) oraz o gierkach. Uważam to za całkiem spory sukces, ponieważ mam problemy z regularnym pisaniem.

Dlatego też na początku czerwca postanowiłem, że warto byłoby wyrobić w sobie właśnie nawyk regularnego pisania. Codziennie po trochu jest moim zdaniem lepszym rozwiązaniem niż raz na jakiś czas. Dlatego zacząłem od 50 słów dziennie (w takim tempie pisał Neil Gaiman „Koralinę”), by po pełnych siedmiu dniach podnosić cel o kolejne 50 słów. I muszę powiedzieć, że to się sprawdziło - w czerwcu pisałem każdego dnia i wyszło tego ponad 5 tysięcy słów, głównie opowiadania, które chcę nareszcie wypchnąć z głowy. Może to niewiele, ale wciąż więcej niż 0 słów.

  • 9 przeczytanych książek na zaplanowanych 12. Patrząc na to, że dopiero zaczyna się lipiec, jestem zadowolony z osiągniętego wyniku.

  • Jako że mam teraz więcej wolnego czasu i nie muszę się uczyć na zaliczenia, wziąłem się też za „O sztuce”. Rany, gdyby tak każdy potrafił przekazywać wiedzę, to świat byłby piękniejszy. : )

  • 84 przeczytane opowiadania na zaplanowane 183. Też jestem zadowolony.

  • Ukończyłem 18 gierek z zaplanowanych 12. Część z nich to były tytuły na zaledwie parę godzin, ale chciałem troszkę nadgonić z czyszczeniem „kupki wstydu”. Problem w tym, że ta rośnie szybciej, niż jestem w stanie przechodzić kolejne gierki. :') Nie to, że kupuję - w tym roku kupiłem zaledwie trzy nowe gierki, z czego jedna to „Helldivers 2”. Po prostu darmowe rozdawnictwo oraz abonament Prime Gaming sprawiają, że co miesiąc do listu dopisuję przynajmniej kilka nowych pozycji. Życia mi nie starczy :')

  • 36 obejrzanych filmów na zaplanowane 52. Również fajnie to wyszło.

  • Dokończyłem „Star Trek Voyager”, ale przez dwa miesiące obejrzałem zaledwie trzy odcinki „Enterprise”. Jakoś nie chce mi się oglądać.

  • A co do wagi: jak się ostatnio ważyłem, to stała w miejscu. Sukces, że nie rośnie, porażka, że nie spada. Na pewno wypadałoby się w końcu wziąć za ćwiczenia i ograniczyć niezdrowe rzeczy. Chociaż na tym drugim polu widzę wyraźną zmianę na plus - słodycze przestają mi smakować (są zbyt słodkie), tak samo z napojami gazowanymi (których i tak nie piję zbyt dużo. Po prostu fajnie jest się napić czegoś zimnego i słodkiego od czasu do czasu), a po chipsach i innych takich przekąskach najczęściej jest mi niedobrze na drugi dzień, więc nie ma sensu ich jeść.

#postanowienia #postanowienia2024 #rozwojosobisty
98fb1ba8-3e45-44e8-ac49-7b394e8ecebc
Ragnarokk

Widzę mocny vibe managera, co wymaga od każdego programisty przynajmniej 200 linii kodu dziennie (jebać to, że zazwyczaj czym mniej linii kodu robi daną funkcję tym lepiej :P)

cyberpunkowy_neuromantyk

@Ragnarokk


W życiu nie dałbym się wepchnąć na jakiekolwiek stanowisko kierownicze. :')


Zdaję sobie sprawę z wad mojego rozwiązania - czasem piszę na siłę, czasem zaczynam lać wodę, żeby tylko wykonać dzienny cel i często nie wydaje się to być tak dobre, jakbym tego oczekiwał. Jednak wychodzę z założenia, że nad napisanym tekstem można popracować (a nawet trzeba!), zaś z pustką kartką już niekoniecznie.


Do tej pory nie wypracowałem lepszej metody na zmotywowanie samego siebie do pisania.

Ragnarokk

@cyberpunkowy_neuromantyk

Piłem do obrazka, nie do tesktu


Każdy ma swój styl, swoje tempo, swoje przyzwyczajenia. Jeden musi siedzieć 6-8h dziennie codziennie, drugi przez tydzień będzie szukal weny a potem przez 48h jebnie pięć rozdziałów lub 15 ticketów z Jiry.

l__p

@cyberpunkowy_neuromantyk czy lepszym celem nie byłoby pisanie/pracy nad tekstem przez powiedzmy 15/30 min dziennie zamiast limitu słów?

splash545

@cyberpunkowy_neuromantyk gratuluję

Zaloguj się aby komentować

Nowa Fantastyka 07/2024

Jak co miesiąc zapożyczam opis z facebookowego fanpage'a „Nowej Fantastyki”. Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na to, że z nowymi numerami można zapoznać się poprzez Legimi - z własnych doświadczeń wiem, że wystarczy abonament biblioteczny.

Niezależnie od tego gorąco zachęcam do wykupienia prenumeraty. Co prawda nic z tego nie mam - po prostu nie chciałbym, żeby tak fajne czasopismo zniknęło z rynku. :')

„Do sprzedaży trafiła właśnie lipcowa "Nowa Fantastyka" - dostępna w wersji papierowej i w formatach epub, mobi i pdf.
Motywem przewodnim wydania są odmienne stany świadomości. Narkotykom w literaturze i kinie science fiction poświęcone są artykuły Radka Pisuli i Marcelego Szpaka, a o używkach w starożytności pisze w swoim felietonie Ola Klęczar. Wątki związane z tą tematyką znajdziecie także w dziale opowiadań, w tekstach Algernona Blackwooda, Andrei Franco i Pawła Wącławskiego.

Najbardziej obszernym tekstem działu publicystyki jest jednak wywiad z legendarnym scenarzystą komiksowym i pisarzem Alanem Moore'em, którego zbiór opowiadań "Iluminacje" został w tym roku wybrany Zagraniczną Książką Roku w Nagrodach NF. Oprócz tego proponujemy Wam kolejny odcinek Fantastyki z lamusa, felietony, recenzje i nowe przygody Lila i Puta.

W dziale opowiadań oprócz wymienionych wcześniej tekstów znajdziecie też opowiadania Pawła Majki, A.J. Mordtmanna, Valentiny Schiaffini i Garetha D. Jonesa. Jak widać, jest w czym wybierać.

"Nową Fantastykę" możecie kupić w szanujących się kioskach i empikach, a także w księgarni stacjonarnej wydawnictwa Prószyński i S-ka przy ul. Rzymowskiego 28 w Warszawie. Niezmiennie najbardziej korzystną opcją kupna jest roczna prenumerata, którą możecie znaleźć w Gildii. NF jest też dostępna w Nexto oraz Legimi - w formatach czytnikowych epub i mobi oraz w pdf. Linki, tradycyjnie w pierwszym komentarzu.

Bądźcie z nami!”

#ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #fantasy #fantastyka #sciencefiction #nowafantastyka
7dc12a98-bdaf-4874-920c-74b99f6ba792
Niesamowite, jak bardzo gry potrafią tanieć.

Najdroższa wersja gry „Ghostrunner 2” wraz z season passem wycenianym przez wydawcę na 20 dolarów (w zaokrągleniu, bo oficjalnie to 19,99) na premierę kosztowała bagatela 319 złotych.

Minęło dziewięć miesięcy i tę samą wersję można teraz wyrwać za niecałe 64 złote. I to nie w kluczykowni, a w oficjalnym sklepie, bo na Steamie. Korci kupić, ale obiecałem sobie, że poczekam, aż twórcy zakończą wspieranie gry, czyli przynajmniej do początku listopada. A że półtora miesiąca później będzie zimowa wyprzedaż na Steamie, to będzie fajny prezent pod choinkę.

Między innymi dlatego nie kupuję gier na premierę. Boję się przepłacić, skoro wystarczy poczekać parę miesięcy i można kupić dany tytuł o wiele taniej. Jasne, nie tyczy się to wszystkich gier - niektóre nawet po kilku latach wciąż trzymają dosyć wysoką cenę. Ale ja jestem cierpliwy. :')

#gry #steam #cyberpunk #ghostrunner #przemyslenia
hellgihad

@cyberpunkowy_neuromantyk Diablo IV ultimate chyba było z 800 zł a teraz siedzi w Gamepassie bo nikt w to nie chce grać xD

cyberpunkowy_neuromantyk

@hellgihad


Ostatnio nawet się zastanawiałem, czy by nie spróbować czwórki, skoro jest w GamePassie, ale po zapoznaniu się z opiniami znajomych jednak odpuściłem. Za to wróciłem do starusieńkiego „Titan Questa”. : )

Akilles

@cyberpunkowy_neuromantyk ehh Titan Quest, to była gierka! Uwielbiałem naparzać moim templarem

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@cyberpunkowy_neuromantyk no niektóre gry strasznie lecą z ceny w ciągu nawet roku, ale fakt że Ghostrunnera skaszanili niestety

cyberpunkowy_neuromantyk

@NiebieskiSzpadelNihilizmu


Po całkiem świetnej jedynce i dodatku, który cierpiał na bardzo podobne problemy, moje zaufanie do twórców zostało nadszarpnięte. Do tego doszedł fakt sprzedawania season passa - baaardzo nie lubię tej praktyki.

HmmJakiWybracNick

@cyberpunkowy_neuromantyk Dokładnie, lepiej zagrać w grę kilka miesięcy po premierze - jest wtedy bardziej dopracowana i w normalnej cenie, a jeszcze jest możliwość, że pojawi się w xgp albo jakimś humble bundle monthly za grosze.

cyberpunkowy_neuromantyk

@HmmJakiWybracNick


Ja to nawet potrafię czekać parę lat, jak chociażby w przypadku "Cyberpunka 2077". Też może zaopatrzę się w ten tytuł podczas zimowej wyprzedaży.


A Humble Bundle są świetne - najczęściej interesują mnie jakieś indyki, a resztę sprzedaję na Bazarku i wychodzę na zero. :')

Zaloguj się aby komentować

Darmowa antologia opowiadań: Fantazmaty - Kocha, lubi, zgubi

Opis zapożyczony z fanpage'a inicjatywy:

„Wiecie, że dzisiaj oprócz pierwszego dnia astronomicznego lata mamy noc kupały? Jeśli tak, to pewnie nie jesteście zdziwieni, że z tej okazji oddajemy w wasze ręce „Kocha, lubi, zgubi” – naszą drugą antologię o tematyce miłosnej. Na 290 stronach zmieściło się 11 opowiadań o porywach serc, trudnych wyborach i ich konsekwencjach. Prawda jest taka, że ogniste uczucie czasami prowadzi do mrożących krew w żyłach historii. Na szczęście lektura antologii nie powinna nikogo zgubić. Co najwyżej polubicie fikcyjnych bohaterów trochę bardziej, niż podpowiadałby zdrowy rozsądek.”

Link do antologii: https://fantazmaty.pl/czytaj/antologie/#kocha-lubi-zgubi

#ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #zadarmo #fantastyka
df8dccc4-c232-4db6-9ae5-9eac362ad544

Zaloguj się aby komentować

498 + 1 = 499

Tytuł: Diuna
Autor: Frank Herbert
Kategoria: fantasy, science fiction
Wydawnictwo: Rebis
ISBN: 9788381881388
Liczba stron: 777
Ocena: 8/10

Nareszcie udało mi się przebrnąć przez leksykon, co jednocześnie oznacza, że skończyłem pierwszą część „Diuny”. Z jednej strony szkoda, że zabrakło przypisów przy niektórych słowach, z drugiej strony rozumiem zabieg. Niektóre hasła rozwiewają tajemnice z nimi związane albo wręcz streszczają przebieg wydarzeń. Gdyby ktoś zastanawiał się, dlaczego nie przeglądałem go na bieżąco - otóż... odkryłem go po przeczytaniu powieści. :') 

Rozwiewanie tajemnic to wręcz motyw przewodni „Diuny”. Początkowo bardzo mi się spodobał - dobrze współgrał z umiejętnością Paula do przewidywania przyszłości. Od początku było wiadomo, że przeprowadzka na Arrakis źle się skończy: planeta zostanie zaatakowana przez Harkonnenów, książę Leto Atryda zginie zdradzony przez doktora Yueaha, czego nikt się nie spodziewał, a młody Paul wraz z matką będzie musiał ratować się ucieczką na pustynię - teren cholernie niebezpieczny i to nie tylko ze względu na przemierzające go czerwie. 

Fabułę zdradza sam narrator w tekście, pomagają mu też w tym fragmenty książek Irulany na wstępie do każdego rozdziału. Córka Imperatora w większości poświęciła je osobie Paula, więc też z góry wiadomo, że Atryda stanie się kimś wyjątkowym. 

Z czasem jednak takie spoilerowanie sprawiło, że historia przestała mnie interesować. Zgadzam się z stwierdzeniem, że droga często jest ciekawsza niż dotarcie do celu, jednakże trudno było mi z zaangażowaniem śledzić losy głównego bohatera, gdy wiedziałem już, co się wydarzy. Nie przejmowałem się, gdy został zaatakowany w swoim nowym pokoju, gdy wleciał z matką ornitopterem w samum albo gdy został wyzwany na pojedynek na śmierć i życie oraz gdy sam wyzwał na-barona. Wiedziałem, że Paul wyjdzie zwycięsko z każdej sytuacji, nawet jeśli to była sytuacja pozornie bez wyjścia. 

Czy to źle? Niekoniecznie - Frank Herbert sprawnie operował słowem i samą powieść czytało mi się świetnie. Tym bardziej, że autor wiele miejsca poświęcił na opisanie Arrakis, Fremenów i ich zwyczajów, uzależnionych od warunków panujących na planecie. Najciekawszy był ich stosunek do wody - surowca o wiele cenniejszego niż sławna przyprawa. Bez przyprawy nawigatorzy Gildii nie mogliby nawigować w przestrzeni kosmicznej, zaś Fremeni bez wody... no po prostu nie mogliby żyć. Zresztą jak każdy człowiek. O czym ostatnio codziennie przypomina nasza koleżanka z portalu. :') 

Fremeni dostosowali swój styl życia oraz opracowali technologię zgodnie z warunkami panującymi na planecie. Śpią w dzień, kiedy jest gorąco, żyją w nocy, kiedy temperatury stają się znośne. Korzystają z kombinezonów, które odzyskują wodę wydaloną przez ciało - przy odpowiednim zastosowaniu człowiek traci co najwyżej naparstek wody dziennie. Niezwykłe dopasowanie się do natury zrobiło na mnie spore wrażenie, szczególnie w czasach, kiedy głośno mówi się o niszczycielskich działaniach człowieka na naszej rodzimej planecie. 

Chociaż muszę też wspomnieć o czasochłonnym procesie przemiany planety tak, by dało się na niej swobodnie żyć, z dostatkiem życiodajnej wody. Projekt rozpoczęty przez pierwszego planetologa Arrakis, ojca Kynesa, I przewidziany na kilkaset lat. To też ciekawy wątek, gdy czytelnik razem z głównym bohaterem odkrywa, że wody na pustynnej planecie jest sporo, jednakże jest ona trudno dostępna. I że jest pilnie zbierana przez Fremenów. 

Co mi się nie spodobało? Na pewno wątki religijne. Nie jestem człowiekiem wierzącym (nawet w samego siebie :')), toteż nie przemawiały do mnie opisy religijnych rytuałów Fremenów. Tym bardziej, że wszystko wydaje się zbyt dobrze dopasowane i aż nieprawdopodobne - prawdopodobnie wierzenia zostały zaszczepione przez jedną kobietę, członkinię Bene Gesserit, która wieki wcześniej wylądowała akurat na Arrakis. Podobnie jak podsuwanie odpowiednich kobiet odpowiednim osobom, by przekazać dalej odpowiednie geny - plan eugeniczny realizowany od tysięcy pokoleń. 

Wspomnę też o moim szczęściu do trafiania na rzeczy powiązane z tym, co akurat czytam (chociaż to pewnie raczej wpływ premiery drugiej części filmu i ogólna popularność serii). W tym przypadku był to artykuł autorstwa Marty Sobieckiej opublikowany w pierwszym numerze magazynu „Pulp”. Zatytułowała go „Lisan al Gaib narodził się na Ziemi”. Autorka między innymi opowiedziała historię brytyjskiego archeologa, podróżnika, wojskowego, pisarza i dyplomaty - Thomasa Edwarda Lawrenca'a, urodzonego w 1888 roku. Człowiek ten prawdopodobnie był inspiracją dla Franka Herberta przy tworzeniu powieści, a w szczególności postaci Paula Atrydy. W tym przypadku Thomas nie miał do czynienia z Fremenami, a Arabami. Zamiast przyprawy, „obcy” pożądali ropy. Brytyjczyk zaangażował się w arabskie powstanie przeciwko Imperium Osmańskiemi. Przyczynił się też do powstania częściowo niepodległych państw: Iraku Transjordanii. Za swoje zasługi zyskał przydomek Lawrenca'a z Arabii. 

Chciałbym też napisać o filmie Villeneuve'a, a dokładniej jego pierwszej części. Obejrzałem ją w kinie tuż po premierze i po ponad dwóch latach od premiery, po przeczytaniu książki, uważam, że to wcale niezła ekranizacja. Gdy czytałem niektóre fragmenty, w głowie miałem przebłyski z filmu. Wiadomo, w filmie nie zmieściło się wszystko, niektóre rzeczy nie zostały zaakcentowane tak wyraźnie, jak w powieści, ale to dwa różne media. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #czytajzhejto #hejtoczyta #ksiazki #sciencefiction #fantastyka #diuna
178dc73a-cccb-4281-b934-6b3865d5b17b
Wrzoo

@cyberpunkowy_neuromantyk w sumie o tym nie myślałam, ale może faktycznie to lektura Diuny mnie zainspirowała do codziennego piciu xD

Also, odkrycie leksykonu na koniec - klasyk. Jeśli będziesz czytał drugą część, to też ma leksykon, i też nie warto go przeglądać. W zasadzie zawiera to samo, co leksykon z pierwszej części 😅

cyberpunkowy_neuromantyk

@Wrzoo


Trochę mnie zaskoczyło, że są ludzie, którym trzeba przypominać o odpowiednim nawodnieniu.


Z drugiej strony jak jestem czymś zajęty, to potrafię zapomnieć o jedzeniu i przez cały dzień nie odczuwać głodu. :')


Zacząłem drugą część. Zaskoczyłem się, że jest przynajmniej o połowę krótsza, czego aż tak nie widać na czytniku. Ot, procentowy wskaźnik przeczytania książki szybciej rośnie.

Wrzoo

@cyberpunkowy_neuromantyk taaak. Trójeczka z kolei jest najkrótsza ;)

Zaloguj się aby komentować

Senua's Saga: Hellblade II

Właśnie przeszedłem, a raczej zmęczyłem, „Senua's Saga: Hellblade II”. I krótko mówiąc, nie polecam.

Zacznijmy od tego, że pierwsza część bardzo mi się spodobała. Mimo że nie cierpię na zaburzenia psychiczne (depresja w Polsce to chyba stan domyślny) i nie znam nikogo z psychozą, to uważam, że twórcy dobrze oddali realia osoby zmagającej się z tą chorobą. Głosy słyszane z każdej strony głowy (polecam granie w słuchawkach!), wiele różnych komentarzy, często sprzecznych et cetera. Trudno mi to opisać, lepiej doświadczyć na własnej skórze - oczywiście w grze. Jedynka spodobała mi się na tyle, że przymknąłem oko na widoczne ograniczenia budżetowe, na drewnianą zagadkę i nieciekawe zagadki logiczne. Tytuł nadrabiał główną bohaterką, jej chorobą i ogólnym klimatem skandynawskiej opowieści.

Druga część nie miała już takich ograniczeń finansowych - w końcu została wydana pod szyldem Xbox Game Studios. Niestety, nie widać tego.

Oczywiście, animacje są świetne. Czy to chodzi o walkę, czy poruszanie się postaci, graficy zrobili coś niesamowitego. Podobnie sprawa ma się z oprawą graficzną. Jest bardzo ładnie, chociaż przyznam szczerze, że nie oszałamiająco. Może to wina tego, że gram na dwudziestosiedmiocalowym monitorze w rozdzielczości Full HD? Trudno powiedzieć, ale też grafika nie jest dla mnie aż tak ważna. Chociaż wiadomo, fajnie było włączyć wszystkie ustawienia graficzne na najwyższe.

Jeśli chodzi o jakość techniczną, to początkowo miałem spadki fps-ów, głównie podczas walk. Było to dosyć uciążliwe, ale problem przestał występować w momencie, w którym skorzystałem z opcji zautomatyzowania pojedynków. Dlaczego to zrobiłem?

PONIEWAŻ WALKA JEST DREWNIANA I NUDNA.

Już w jedynce było źle. Dlaczego nie poprawiono aż tak ważnego aspektu w drugiej części? Ważnego, ponieważ praktycznie w każdym rozdziale (a jest ich sześć) czeka nas przynajmniej jedna dłuższa sekwencja pojedynków z pojedynczymi przeciwnikami, po których pokonaniu przeskakujemy do następnego i tak aż do momentu, w którym wszyscy oponenci zostaną pokonani. System walki jest prosty: szybki i lekki atak, wolniejszy i mocny atak, blok i unik. Niby standard, ale jednocześnie twórcy tak skopali pojedynki, że bardzo szybko je wyłączyłem i po prostu oglądałem dłuższe scenki, w których Senua walczyła z niemilcami.

Dodajmy do tego, że przeciwnicy są powtarzalni, tak samo jak powtarzalne są animacje ich śmierci. Podczas jednej walki potrafiłem dwukrotnie trafić na tego samego przeciwnika, którego główna bohaterka dwukrotnie wykończyła w dokładnie ten sam sposób. Uważam, że twórcy powinni jednak urozmaicić potyczki. Jasne, część była efektowna i świetnie się to oglądało, ale bardzo szybko mi się znudziło.

Trafiają się także walki z olbrzymami, niestety druga polega dokładnie na tym samym, co pierwsza, tylko że w ciut innych okolicznościach. Nuda.

Rozgrywka ponownie jest korytarzowa. Niby po drodze można znaleźć znajdźki, ale ja akurat nie przepadam za tym aspektem w grach komputerowych. Nie da się zgubić. Nie da się zabłądzić. Nie ma co nawet się rozglądać, bo może widoki i są ładne, ale można na nie patrzeć jedynie z daleka. Idzie się cały czas do przodu, okazjonalnie wciskając przycisk, by Senua mogła się wspiąć na coś, zeskoczyć z czegoś lub to przeskoczyć.

Historia... chyba jedynie ona mnie trzymała na tyle, by ukończyć tytuł. Albo po prostu to niechęć do porzucania gierek? Tak, chyba to drugie. Opowieść również nie należy do najciekawszych, dlatego pozwolę sobie ją pominąć.

Na plus na pewno to, że twórcy korzystali z skandynawskiej mitologii. Sama opowieść osadzona jest w realiach IX-wiecznej Islandii - czy zostało to wiernie oddane, trudno mi powiedzieć, ponieważ aż tak dobrze się nie znam. Według Quaza tak.

Oraz udźwiękowianie. Głosy wewnątrz głównej bohaterki ponownie są świetne (mimo że często się powtarzają podczas walk i nie do końca wiernie komentują to, co się podczas nich dzieje), tak samo jak dialogi. Małym mankamentem było to, że postacie brzmiały zbyt współcześnie i tak samo jak Quaz, zwróciłem uwagę na to, że jedna postać powiedziała... „okay”. Trochę słabo.

Czy polecam grę? Nie. Sam ograłem ją tylko dlatego, że akurat otrzymałem kod na darmowego GamePassa i stwierdziłem, że skoro pierwsza część mi się podobała, to druga pewnie będzie jeszcze fajniejsza. No niestety - to kolejny sequel, który według mnie jest o wiele gorszy od pierwszej części. Odnoszę wrażenie, że cały budżet poszedł w tworzenie oprawy graficznej, animacji i udźwiękowienie, a na stworzenie fajnej rozgrywki po prostu zabrakło pieniędzy. Na pewno nie dałbym za ten tytuł dwustu złotych - za darmo to odpowiednia cena, niestety.

Ogółem to chętnym poleciłbym obejrzenie gry na YouTubie. Niewiele stracicie. Jak pominiecie ten tytuł, to też nic nie stracicie, a na pewno nie siedmiu godzin z życia.

#gry #steam #xbox #tworczoscwlasna
877d1230-f9eb-4583-b9c9-46bba55b00a0
VonTrupka

podobno era interaktywnych filmów ma się ku końcowi

cyberpunkowy_neuromantyk

@VonTrupka


Mnie nie przeszkadzają interaktywne filmy, walking simulatory i podobne, o ile są zrealizowane dobrze. W przypadku „Hellblade 2” dobrze odnosi się do zaledwie połowy gry i co najgorsze, nie do tej, na której mi zależało (czyli rozgrywka, historia, zagadki logiczne).

VonTrupka

@cyberpunkowy_neuromantyk wieśka3 gdzieś tak od 2/3 to już męczyłem byle do końca, bo w porównaniu do dwójki to słabo z interakcją w świecie gry


w każdym razie ja nie lubię, prawdziwych sandboxowych gier jest bardzo mało

a do dzisiaj no.1 to kenshi

swoją drogą muszę znowu odpalić, ale mam trochę cykora (´・ᴗ・ ` )

SuperSzturmowiec

Moz kiedyś jak będzie za grosze to się obejrzy

cyberpunkowy_neuromantyk

@SuperSzturmowiec


Zawsze jest też GamePass - ostatnio Nvidia rozdała klucze na trzy miesiące abonamentu PC.

Stashqo

@cyberpunkowy_neuromantyk mam tak samo, po początkowym zachwycie grafiką i klimatem mój entuzjazm spadał a mniej-więcej od połowy gry czekałem tylko żeby się skończyła.


Nudna, bez gameplayu, kwestia psychozy zupełnie poszła w odstawkę. Głosy w głowie, które były tak mocnym punktem pierwszej części tutaj podsuwają jakieś absolutne banały, w dodatku wszystko tłumaczą nie pozostawiając miejsca na interpretację i traktując gracza jak kretyna.


Absolutny zawód, z 8/10 do 4/10 w 3h.

Zaloguj się aby komentować

„Helldivers 2”
Aktualny stan gry.

Ostatnio napisałem dosyć obszerną opinię o „Helldivers 2”, którą można przeczytać tutaj:
https://www.hejto.pl/wpis/helldivers-2-moja-opinia-o-grze-po-140-godzinach-zdobylem-prawie-wszystko-co-byl

Dzisiaj chciałbym opowiedzieć o tym, jak obecnie wygląda to w grze.

Przez ostatni tydzień, dwa (może więcej - mam kiepską pamięć :')) realizowana była linia fabularna o zwiększonych możliwościach rozrodczych robali. Historia bardzo fajnie poprowadzona: najpierw Super Ziemia wynalazła środek, który miał ograniczać ich reprodukcję, następnie okazało się, że niewielki procent zmutował i mnoży się na potęgę. Rozlało się to na inne planety, więc gracze musieli wyłączyć wieże, które rozprzestrzeniały środek. Na jednej z planet utworzyła się super kolonia robali i wysiłki Super Ziemi skoncentrowały się na opracowaniu broni, która pozwoli na ostateczne rozwiązanie tego problemu - czyli zniszczenie całej planety.

No i nastał ten czas, kiedy gracze mogą wylądować na terenie super kolonii i pomóc w jej zniszczeniu. Problem w tym, że nowa misja jest popsuta.

Odpaliliśmy ją z kumplem na czwartym poziomie trudności (w pełnym składzie gramy zazwyczaj na dziewiątce), żeby zobaczyć, o co w niej chodzi. Jak pierwszy etap przeszedł w miarę gładko - za pierwszym razem wróciliśmy się na statek, żeby wybrać bardziej pasujący sprzęt - tak ekstrakcja po wykonaniu zadania jest jednym wielkim żartem.

Rozumiem, że w super kolonii robale mnożą się na potęgę, ale na czwartym poziomie trudności niebo zaroiło się od latających robali, przed którymi nie ma gdzie się schować. Nie chcę wiedzieć, jak to wygląda na najwyższym poziomie trudności. Wieżyczka z gatlingiem na spokojnie zabiła ich co najmniej czterdzieści.

No ale udało się wykonać. I co się okazało? Misja jest zbugowana - na ekranie podsumowującym przebieg misji pojawia się informacja, że główny cel nie został wykonany (mimo że został), a punkty doświadczenia nie zostały przyznane. Fajnie.

Męczy mnie to już, że co pojawia się jakaś nowość (ulepszenia statku, nowe stratagemy, misja), to okazuje się, że jest w jakiś sposób zepsuta. Jako że odblokowałem już wszystko, co się dało, to zdecydowanie robię sobie przerwę i wracam do „Deep Rock Galactic” - w końcu za dwa tygodnie zaczyna się nowy sezon, więc trzeba sobie przypomnieć, jak się gra. :')

#gry #helldivers2 #steam
Stashqo

@cyberpunkowy_neuromantyk sprowokowanym zagrał, ale z randomami na 7.


Potwierdzam, ta misja jest zje...zbugowana na wielu poziomach. Przede wszystkim obrona wiertła jest niemożliwa gdy breach pojawia się 1m od niego a to w zasadzie norma, trzeba powtarzać aż dziura robalom wylosuje się dalej. W końcu daliśmy radę, ale odlotu z planety żodyn nie przetrwał. O ile zapalający shotgun dobrze sobie radzi z ptaszydłami tak ich ilość jest nie do przerobienia mimo, że wszyscy mieli shotguny i blitzery, dodatkowo ja miałem wieżyczkę gatlinga. Ginęliśmy gęsto. No i na koniec oczywiśnie nie zaliczyło misji i nawet 1 gwiazdki nie dostaliśmy xD

cyberpunkowy_neuromantyk

@Stashqo


No niestety. Problemy sprawiają, że ani trochę mi się nie chce brać udziału w kampanii wyzwoleńczej.


Za to mogę pochwalić zmianę mapki - obecnie Meridia bardzo fajnie się prezentuje. : D

cyberpunkowy_neuromantyk

@Stashqo


Z kumplami zrobiliśmy misję na dziewiątym poziomie trudności.


Pierwszy odwiert na dwa razy, drugi za pierwszym razem, trzeci zaś... nie zliczę, ile razy próbowaliśmy, ale wyczerpaliśmy wszystkie możliwe uzupełnienia.


Było nas czterech podczas ekstrakcji, nie dotrwał nikt. Ostatni kumpel zginął dziesięć sekund przy przylotem Pelikana. :')


Oczywiście zdobyliśmy zero gwiazdek - gra wciąż nie zalicza wykonanego zadania.

Zaloguj się aby komentować

Jak co miesiąc, zachęcam do zapoznania się z najnowszym numerem Nowej „Fantastyki”!

Zanim oddam głos redakcji: został ogłoszony konkurs na opowiadanie fantastyczne. Może ktoś z tagów #naopowiesci bądź #zafirewallem chciałby wziąć udział? Przepraszam za spamowanie na tagach, ale pomyślałem, że warto dać znać. :')

Ponadto: „Nowa Fantastyka” jest dostępna na Legimi. W ramach bibliotecznego abonamentu (tylko taki obecnie posiadam) można pobrać za darmo trzy ostatnie numery, w tym najnowszy. Super sprawa! Nawet pomimo tego, że ostatnio przedłużyłem papierową prenumeratę na kolejny rok. :')

https://www.legimi.pl/ebook-nowa-fantastyka-06-24-rozni...

A teraz opis z facebookowego fanpage'a czasopisma:

„Czerwcowe wydanie "Nowej Fantastyki" jest już w sprzedaży. Zdobi je okładka tegorocznego Festiwalu Fantastyki Pyrkon, który odbędzie się w dniach 14-16.06. w Poznaniu.

Ten numer może okazać się szczególnie interesujący dla fanów mangi i anime, ale też dla osób mniej obeznanych z tą stylistyką. Proponujemy Wam zestawienie dziesięciu tytułów (i jednego honorowego wyróżnienia) anime, z którymi warto się zapoznać. Oprócz tego artykuł o serialu "Magic Knight Rayearth" oraz wywiad z dr Pawłem Dybałą - badaczem japońskiej popkultury i tłumaczem mang.

W najnowszym wydaniu znajdziecie także wspomnienie o Maćku Parowskim - w piątą rocznicę śmierci naszego niezapomnianego "ojca redaktora" opowiada o nim jego żona, Jola Parowska.

Przygotowaliśmy dla Was tym razem sześć opowiadań - jeden, za to długi, polski tekst oraz pięć zagranicznych propozycji, w tym nowości od Philipa Maddena i Johna Chu. Nie zabraknie również felietonów, porcji recenzji książek i komiksów oraz kolejnego spotkania z Lilem i Putem. Najważniejsze jednak zostawiamy na koniec, ogłaszamy bowiem...

KONKURS NA OPOWIADANIE FANTASTYCZNE! Po wielu latach przerwy ogłaszamy nowy konkurs literacki, a jego zasady znajdziecie w właśnie tym wydaniu. Czy wśród uczestników odkryjemy kolejny talent na miarę Andrzeja Sapkowskiego? Oby!

"Nową Fantastykę" możecie kupić w szanujących się kioskach i empikach, a także w księgarni stacjonarnej wydawnictwa Prószyński i S-ka przy ul. Rzymowskiego 28 w Warszawie. Niezmiennie najlepszą opcją kupna jest roczna prenumerata, którą możecie znaleźć w Gildii. NF jest też dostępna w Nexto oraz Legimi. Tu również mamy dobrą wiadomość: w obu tych miejscach możecie ją teraz kupić również w formatach czytnikowych epub i mobi. Linki, tradycyjnie w pierwszym komentarzu.

Bądźcie z nami!”

#ksiazki #czytajzhejto #fantastyka #nowafantastyka #hejtoczyta
aa1c325d-ca54-4c44-907e-a2ec8f8ac3e4
cyberpunkowy_neuromantyk

Komentarz także zaczerpnięty z fanpage'a:


"Prenumeratę "Nowej Fantastyki" znajdziecie pod tym adresem internetowym:


https://www.gildia.pl/nf


E-wydanie, które również możecie zaprenumerować na platformie Nexto:


https://www.nexto.pl/e-prasa/nowa_fantastyka_p1204368.xml


NF w Legimi:


https://www.legimi.pl/ebook-nowa-fantastyka-06-24-rozni...


Przypominamy jednocześnie, że nowe wydania NF nie będą już się ukazywały w naszej aplikacji, która przechodzi obecnie proces wygaszania."

cyberpunkowy_neuromantyk

@Cerber108


Nie należy do najładniejszych, to prawda.

splash545

@cyberpunkowy_neuromantyk jak się trochę na hejto wyrobię to może wtedy

Zaloguj się aby komentować

Czy byłby ktoś zainteresowany dołączeniem do serwera Discordowego związanego z grami co-opowymi?

Co prawda ja swoją ekipę mam i nie potrzebuję nowej, jednakże dosyć często pod postami o „Helldivers 2” czy „Deep Rock Galactic” czytam, że nie wszyscy są takimi szczęściarzami.

Pomyślałem, że może fajnie byłoby założyć serwer Discordowy, na którym można by szukać graczy do gier nastawionych właśnie do kooperacji.

#gry #discord #helldivers2 #deeprockgalactic #coop #steam
sierzant_armii_12_malp

@cyberpunkowy_neuromantyk Ja nie.

SuperSzturmowiec

@sierzant_armii_12_malp ja tez nie

Zaloguj się aby komentować

Mam takie pytanie: czy poprzestać na wysłaniu aplikacji przez Pracuj.pl czy pokusić się o wysłanie maila z CV bezpośrednio do firmy (mają nawet taką zakładkę)?

Jak wysyłam CV przez Pracuj.pl, to nie ukrywam, że odzew jest marny. Pewnie to wina samego CV (nie wiem, czy dobrze wygląda :')), ale jednocześnie sporo ofert ma status „Dostarczona”, gdy niektóre są „rozpatrywane”, „otwarte” czy nawet „odrzucone”.

Pytam, bo znalazłem ofertę pracy, która, przynajmniej z opisu obowiązków, idealnie by do mnie pasowała i nie ukrywam, że BARDZO mi zależy na tym, by otrzymali moje CV. :')

#praca #pracbaza
kubex_to_ja

@cyberpunkowy_neuromantyk wal do nich, co Ci szkodz?

moll

@cyberpunkowy_neuromantyk otrzymanie to jeszcze nic, ktoś musi chcieć je przeczytać i pchnąc dalej, odezwij się na PW, pogadamy

micin3

@cyberpunkowy_neuromantyk weź zamaż dane (imię, nazwisko, nazwy firm) i wrzuć, jak Twoje CV wygląda.

Wysłać zawsze możesz dwukrotnie (i jak Ci zależy, to tal zrób, bo minusów nie ma), ale jak miernie wygląda CV to i nawet jak sto razy wyślesz to nic się nie zmieni.

Zaloguj się aby komentować

„Helldivers 2”
Moja opinia o grze.

Po 140 godzinach zdobyłem prawie wszystko, co było możliwe: stratagemy, ulepszenia statku, bronie, zapełniłem też stany magazynowe trzema rodzajami probówek oraz wypełniłem kredytami konto. Zostało mi mozolne wbijanie kolejnych poziomów i odblokowywanie kolejnych tytułów/rang, a także jedna przepustka premium (Polar Patriots), ale z tym mi się nie śpieszy. :') Regularnie grywam na najwyższym poziomie trudności, który przy zgranej ekipie nie stanowi wielkiego wyzwania.

Początkowo nie byłem przekonany, czy na pewno chcę kupić „Helldivers 2”. Zniechęciły mnie problemy techniczne z serwerami oraz fakt istnienia waluty premium możliwej do kupienia za pieniądze - nie jestem zwolennikiem chowania czegokolwiek za paywallem. Między innymi to było powodem, dlaczego przestałem grać w „Killing Floor 2”. Tripwire Interactive postanowiło sprzedawać fajne bronie, a darmowe były reskinami już istniejących. Świetny pomysł na zniechęcenie do grania. Obawiałem się, że w „Helldivers 2” może być podobnie.

Na szczęście moje wątpliwości zostały rozwiane przez kolegę, który powiedział, że walutę premium można na spokojnie zdobywać w trakcie gry. Rzeczywiście tak jest - super kredyty porozrzucane są po mapie w tak zwanych „interesujących miejscach”. Jak ma się pecha, to można w ogóle nie znaleźć kredytów. Normalnie zdobywa się z 10-40 podczas misji, jak ma się wyjątkowe szczęście, to można trafić także na 100 super kredytów - zdarzyło mi się to parę razy. 

Istnieje także w pełni legalny sposób farmienia super kredytów. Wystarczy wejść na misję na najłatwiejszym poziomie trudności i odwiedzić wszystkie interesujące miejsca. Część z nich jest oznaczona takim żółtym laserem skierowanym w niebo, część trzeba znaleźć samemu - to nie jest trudne na tak małych mapach. W pięć minut można zwiedzić całą mapkę, a potem wystarczy polecieć z powrotem na okręt. Jak wspomniałem wcześniej, w ten sposób można zdobyć od 10 do 40 super kredytów.

Czy jest sens farmić? Jeśli komuś zależy na tym, by jak najszybciej zdobyć interesujące go bronie bez wydawania prawdziwych pieniędzy - czemu nie? Ja tak zrobiłem: tu godzinka, tam godzinka i zanim się obejrzałem, a odblokowałem wszystkie przepustki premium (jedna kosztuje 1000 super kredytów - 45 złotych w growym sklepie). Później wcale mi na tym nie zależało, a i tak w miarę szybko uzbierałem na kolejną. Na czerwcową (o ile twórcy utrzymają tempo wydawania przepustek co miesiąc) już mam odłożone miesiąc wcześniej.

Super kredyty można zdobyć także z wspomnianych przepustek. Z darmowych można zdobyć łącznie 750 - niestety, to nie wystarczy nawet na pierwszą płatną. Z płatnych zaś można „odzyskać” po 300 super kredytów. 

Wiadomo, twórcy muszą na czymś zarabiać, chociaż wolałbym, żeby przyjęli strategię podobną do tej od twórców „Deep Rock Galactic” - czyli oferować kosmetyczną zawartość w ramach płatnych DLC. Dodam tylko, że kupiłem wszystkie takie DLC w przypadku „DRG”. :')

Bądź co bądź nie uważam, żeby było warto płacić za przepustki premium i szkoda, że Arrowhead Game Studios jak na razie nie dodaje nowych stron w darmowej przepustce.

Żeby nie było: to na szczęście nie jest gra pay to win. Moja ulubiona broń na roboty pochodzi właśnie z darmowej przepustki.

Skoro już rozwiałem wątpliwości, to czas przejść do meritum: jak się w to gra?

Krótko pisząc: „Helldivers 2” z miejsca stało się moją drugą ulubioną kooperacyjną grą (pierwsze miejsce zajmuje „Deep Rock Galactic”) i wciągnęło mnie tak bardzo, że przez dwa tygodnie siedziałem wieczór w wieczór i łupałem w nią razem z kumplami. Gdy po raz pierwszy wylądowałem na planecie i rzucił się na mnie rój robali, poczułem się, jakbym był Kosmicznym Żołnierzem. Zresztą, premiera „Helldivers 2” spowodowała wzrost zainteresowania filmem, a dzięki temu zapoznałem się także z powieścią. Widać sporo inspiracji ekranizacją książki i to jest na duży plus. 

Robale są różne. Od najprostszych i najłatwiejszych do pokonania, przez bardzo skoczne i jednocześnie irytujące, aż po bardzo twarde i nieustępliwe. Niektóre kamuflują się i zakradają się od pleców, niektóre plują kwasem na odległość, a niektóre są ogromne i również okropnie uparte: podążają za graczem, żeby go zdeptać albo także opluć kwasem. 

Żeby nie było nudno, jest także drugi rodzaj przeciwników: roboty. Podobnie jak w przypadku robali, dzielą się na łatwiejsze do zabicia i trudniejsze do zabicia. Co lepsze, i robale, i roboty wymagają odpowiedniej taktyki. Broń dobrze sprawująca się przeciw robalom może kiepsko radzić sobie z zabijaniem robotów i na odwrót. Dobrze, że twórcy to urozmaicili. W planach jest także trzecia wroga frakcja, ale o tym na razie cicho - Ministerstwo Prawdy dementuje wszystkie plotki. 

Walczymy w zróżnicowanych warunkach. Czasem lądujemy na planetach w części pokrytych śniegiem (można robić śnieżki!), przez który postać brnie z trudem i lodem (postać się ślizga), planetach pustynnych, przemierzamy dżungle et cetera. Czasem musimy stawić czoła burzom piaskowym czy zamieciom śnieżnym albo zmagać się ze znienawidzonymi przez graczy ognistymi tornadami, które wydają się podążać za helldiversami.

Nie mam nic do zarzucenia grafice ani optymalizacji. Gram na średniobudżetowym sprzęcie kupionym dwa lata temu i spokojnie gram na najwyższych ustawieniach graficznych w rozdzielczości Full HD i mój komputer z reguły trzyma stałe sześćdziesiąt klatek na sekundę. Czasem zdarzają się spadki do około czterdziestu, ale nie ma tragedii.

W ręce graczy oddany został spory arsenał. Są shotguny, karabiny automatyczne, snajperki, broń laserowa bądź rażąca prądem. Są także różne warianty tych broni: na przykład karabin, który przebija średni pancerz albo strzelba strzelająca zapalającymi pociskami. Do tego różne rodzaje broni przybocznej. Granaty: zapalające, ogłuszające, kontaktowe, dymne i inne. Jest także sprzęt „pomocniczy”: różnego rodzaju karabiny maszynowe, wyrzutnie rakiet, granatniki, plecaki z amunicją czy dronem, który strzela do wrogów, tarcza osobista, jetpack et cetera.

Żeby tego było mało i gracz nie poczuł się osamotniony, czuwa nad nim wsparcie powietrze (o ile oczywiście je wybierze przed misją) oraz może przyzwać sobie różne wieżyczki. Jest sporo opcji do wyboru, jednakże...

NERFIENIE BRONI

Niestety, odnoszę wrażenie, że twórcy nie grają w swoją grę. Praktycznie wszystkie fajne bronie prędzej czy później są w jakiś sposób nerfione. Problem w tym, że często nie ma jakiegoś sensowniejszego zamiennika. 

Na przykład Quasar: moim zdaniem jest obecnie najlepszą bronią na pancernych przeciwników, nieważne czy to boty czy robale. Co prawda trzeba go „naładować” przed oddaniem strzału, ale tytana potrafi zabić dwoma strzałami w główkę, chargera jednym, hulka także jednym, jak się dobrze wyceluje. Nie zużywa amunicji i nie trzeba go przeładowywać ręcznie - > wystarczy poczekać dłuższą chwilkę i jest gotowy do kolejnego strzału. 

Inne wybory? Tak zwany przez mnie „palestyński RPG” początkowo był zabugowany i potrafił zabić całą drużynę. Z czasem zostało to poprawione, ale ma ograniczoną amunicję. Inna wyrzutnia działa jak Javelin - namierza wrogów. O ile to namierzanie rzeczywiście działa. Inna broń z kolei jest świetna, ale również ma ograniczoną amunicję i żeby ją przeładować, trzeba się zatrzymać. Teoretycznie można ją przeładowywać razem z towarzyszem, za co jest nawet osiągnięcie do zdobycia, ale wtedy to dwie osoby stoją w jednym miejscu. A przy przeważających siłach wrogów stanie w miejscu to najgorsza rzecz, jaką można zrobić.

Twórcy zamiast nerfić dobre bronie, powinni sprawić, by rzadziej wybierany ekwipunek był na tyle atrakcyjny, żeby w ogóle pomyśleć o zmianie.

Dla porównania wspomnę ponownie o „Deep Rock Galactic”, gdzie broni jest o wiele mniej, ale wszystkie wydają się przemyślane, tak samo jak przemyślane są ich ulepszenia i tak zwane „overclocki”, które czasem prawie całkowicie zmieniają działanie broni. I odkąd twórcy udostępnili możliwość losowego wyboru ekwipunku, gram w ten sposób cały czas. Czasem trafia się przekokszony zestaw, czasem taki, że naprawdę trudno się gra, ale przynajmniej próbuję nowych połączeń. Brakuje mi tego w „Helldivers 2”. To jest problematyczne szczególnie na wyższych poziomach trudności, w przypadku których trzeba kierować się ekonomią a nie frajdą. Na szczęście zdecydowana większość sprzętu sprawia radość z korzystania.

NIEDOKOŃCZONA GRA

Czasem odnoszę wrażenie, że twórcy nie do końca panują nad swoją grą i często dodane przez nich nowe rzeczy po prostu nie działają. 

Na przykład pojawiły się ulepszenia statku czwartego poziomu, które oferują nowe bonusy, jak to, że broń z stratagemów ląduje wypełniona amunicją . Oczywiście nie działały na początku, trzeba było czekać na łatkę naprawczą. 

Wydłużyli czas potrzebny do schłodzenia Quasara po oddanym strzale? Oczywiście, że nie poprawili paska na HUDzie, który obrazował, ile czasu zostało do ponownego użycia broni. Przez to wyświetla się, że niby powinna być już schłodzona, mimo to wciąż jest nieaktywna.

Albo to, że udostępniona w ramach nowego warbanda broń nie wyglądała nawet tak, jak na trailerze. 

Lub wspomniany wcześniej palestyński RPG, który miał źle zaprojektowaną detekcję przeciwnika i detonował się na byle czym, najczęściej na towarzyszach. Twórcy zrzucili to na „fazę eksperymentalną”, co niby pasowało do lore. 

Namierzanie Speara do dzisiaj nie zostało naprawione. 

Niektóre inne znane bugi występują do dzisiaj. 

Czasem nie otrzymuje się medali za wykonane przez społeczność Ważne Zadanie albo otrzymuje się je ze sporym opóźnieniem.

Z reguły nie są to jakieś spore rzeczy, ale istnieją i gdzieś tam kłują w bok. 

Prawdopodobnie to wina działania pod szyldem Sony, które być może wymusza na Arrowhed Game Studios comiesięczne wypuszczanie nowych płatnych przepustek, byleby tylko wyciągnąć pieniądze od graczy. I przy ograniczonych mocach przerobowych może im po prostu nie starczać czasu na przetestowanie wszystkiego. 

Przynajmniej taką mam nadzieję, że to spowodowane jest naciskiem wydawcy, a nie nieudolnością czy lenistwem twórców. I chyba poniekąd zostało to potwierdzone: ostatnio ktoś z zespołu twórców zdradził, że hełmy, które obecnie pełnią funkcję wyłącznie estetyczną, miały oferować różne bonusy. Na przykład hełm medyka miał pokazywać stan zdrowia. Ponoć nie wystarczyło im czasu ma zaimplementowanie tego.

CZY WARTO KUPIĆ TĘ GRĘ?

Szczerze: nie wiem.

Z jednej strony bardzo polecam. Niemożebnie mnie wciągnęła i gram praktycznie codziennie: głównie po to, żeby zrobić dzienną misję, w weekendy dłużej, bo z kumplami. Sprawiła mi ogrom radości i nawet zachęciła do tego, żeby włączać nagrywanie, ponieważ często zdarzają się przezabawne sytuacje. Na przykład mój Azorek (taki dron, który strzela wiązką laserową) przez przypadek odpalił wielką bombę, przy której akurat stał kumpel. xD

Bardzo podoba mi się także powiązanie rozgrywki z tworzoną historią. Na przykład gracze otrzymali zadanie: ewakuować dwie planety, na której prowadzone były prace nad nowym sprzętem, palestyńskim RPGiem i minami przeciwpancernymi. I gracze musieli wybrać, ponieważ mogli dostać od razu tylko jedną nową zabawkę. Na przetransportowanie drugiej nie wystarczyło czasu.

Albo inna sytuacja, kiedy środek owadobójczy, który w założeniach miał redukować społeczność robali na planetach, sprawił, że niektóre stały się odporne i zaczęły się mnożyć na potęgę, co przełożyło się na znaczne zwiększenie ich liczebności podczas misji. Ten stan utrzymywał się, dopóki gracze nie wykonali Ważnego Zadania, w którym mieli wyłączyć wieże rozprzestrzeniające ten środek.

Najfajniejsze jest to, że tak zwany Mistrz Gry (albo Joel) trzyma pieczę nad rozwojem historii i bierze pod uwagę zwycięstwa graczy, jak i ich porażki. Na przykład niedawno ponownie otrzymali szansę zdobycia min przeciwpancernych, tylko musieli przerobić 2 biliony robotów na materiały produkcyjne. Nie udało się to im, więc produkcja min ponownie się opóźniła. Super sprawa!

Rozgrywka także jest miodna. Bronie mają kopa, wybuchy wyglądają na potężne, w grze pojawia się także licznik zabójstw w serii (mnie udało się zabić z 60, kumpel miał wynik powyżej 100!), robale i roboty fajnie się rozpadają, wybuchają. Postacie też wydają się czerpać radochę z eksterminacji wrogów. Na przykład jak strzelałem ciągłą serią z karabinu maszynowego, to moja postać zaczęła się śmiać jak psychopata. : D Ogółem postacie często krzyczą różne kwestie albo po prostu z bólu.

Helldiverzy giną często i gęsto, równie szybko wracają z powrotem do bitwy. Według oficjalnych danych Ministerstwa Prawdy średnia przeżywalność wynosi od minuty do godziny, ale z doświadczenia mogę powiedzieć, że zdarza się nawet kilka sekund. :') Przeciwnicy, przypadkowo spuszczone naloty na głowy, przyjacielski ogień zupełnie przypadkowy lub zamierzony, nieprzyjazne otoczenie - zagrożeń jest sporo, ale tym lepiej. :')

Da się też grać z losowymi ludźmi, jednakże polecam hostować misje. Gra potrafi czasem wywalić do pulpitu albo zgubić połączenie z serwerem - raz miałem tak, że wyrzuciło mnie kilkadziesiąt sekund przed przylotem wahadłowca. Czterdzieści minut oraz wszystkie zebrane próbki poszły w piach.

Zdarzają się też narwani gracze albo tacy, którzy nie potrafią grać. Jestem bardzo wyrozumiały, jeśli chodzi o brak umiejętności: ostatnio graliśmy z kumplem i losowym graczem, który ciągle umierał na najwyższym poziomie trudności, mocno nadwyrężając nasze zapasy uzupełnień. Czy go wyrzuciliśmy? Oczywiście, że nie.

Innym razem zaś trafiłem na niby doświadczonego gracza (sądząc po poziomie), który grał tak, jakby do jego komputera dorwał się młodszy brat - przez piętnaście minut walczył w jednym miejscu, zamiast zerwać kontakt z wrogami i pójść w stronę celu misji. Praktycznie całą misję wykonałem sam.

Oczywiście to pojedyncze przypadki - większość misji z losowymi ludźmi odbyła się bez problemów. Z niektórymi można nawet pogadać (gra oferuje wbudowany czat głosowy, niestety domyślnie otwarty), ale wiadomo, o wiele lepiej gra się z kumplami, z którymi można pośmieszkować. I którzy nie obrażą się, jeśli „przez przypadek” dostaną półtonówką w twarz. :')

Z drugiej strony niedopracowanie gry, czasem dziwne decyzje twórców odnośnie nerfienia broni - nie udało mi się dotrzeć do wybuchowej kuszy, zanim ta została znerfiona i prawie że nie nadaje się do użytku na najwyższym poziomie trudności, nacisk na comiesięczne wydawanie nowych przepustek i niedostateczne (albo wręcz brak) testowanie nowych rzeczy (z najnowszej przepustki interesuje mnie tylko jedna broń z oferowanych czterech...), ostatnia afera z PSN i Sony, które wycofało „Helldivers 2” z sprzedaży w wielu krajach. Populacja graczy dość mocno spadła po początkowym sporym zainteresowaniu - z 274k i 458k w peaku na Steamie w lutym do 88k miesięcznie i 200k w peaku.

Dlatego trudno powiedzieć, czy jestem w stanie polecić grę z czystym sercem. Nie ukrywam, że trochę mi się przejadła po tych 140 godzinach i podejrzewam, że nie jestem w tym odosobniony - pewnie stąd spadek w liczbie graczy.

Jednakże jestem podekscytowany rozwojem historii w grze. Ostatnio twórcy ogłosili rozpoczęcie Drugiej Galaktycznej Wojny, co napawa mnie nadzieją na ciekawsze misje, niż mieliśmy do tej pory. Mam również nadzieję, że posłuchają graczy narzekających na nerfy i skupią się na dopracowaniu gry zamiast na dostarczaniu nowej zawartości.

#gry #steam #helldivers2 #przemyslenia
45973597-c68e-4f4a-b7a8-50854d7e4086
032f2c5a-37d4-4e97-8b90-1898c8d4c80f
banan-smietana

@cyberpunkowy_neuromantyk w DRG mam 1600 godzin i koło helldivers 2 chodziłem dość długo. W końcu kupiłem pograłem chwilę (fakt mniej niż 2 h) i zwróciłem. Idea bardzo mi się podoba ale mapy wydają się płaskie. Najbardziej razi brak współpracy. Przez te niecale dwie godziny nie trafiłem na nikogo kto odpowiedzialby na chacie czy przez mikrofon. Może kiedyś jak będzie na promoce znów podejdę.

cyberpunkowy_neuromantyk

@banan-smietana


Na pewno nie ma co porównywać „DRG” do „Helldivers 2” - jedno dzieje się pod powierzchnią planety, drugie na powierzchni planety, więc wiadomo, że mapy będą zupełnie inne.


Co do braku współpracy: problem jest analogiczny - mam wrażenie, że bardziej ogarnięci gracze dosyć szybko przeskakują na najwyższy poziom trudności, a odblokowanie go zajmuje trochę dłużej niż dwie godziny. :')

MohammeT

Z update na update jest pula nowych nerfów i bugów. Osobiście polecam exploit na nieskończone granaty. Klikasz 4 i wyrzucasz 3 granaty w powietrze jak zostanie ostatni bez przybliżenia/celowania PPM. Spamujesz menu strategemów(w moim przypadku zmieniłem na klawisz C) klikasz w to jak najęty z ostatnim granatem w ręce, w międzyczasie dołączasz LPM jakbyś chciał rzucić granat ale menu strategemów blokuje. Przestajesz klikać c/ctrl klikając dalej rzut, w momencie gdy aktywuje się animacja rzucania granatu(postać w miedzyczasie rzeczywiscie rzuci ten ostatni granat) przestajesz klikać rzut i spamujesz chwilkę menu strategemów. W tym momencie w twojej kieszeni pojawia się 4 294 967 295 granatów.

c79059f1-8902-42de-a795-27ff4d043ff6
d_kris

@cyberpunkowy_neuromantyk Nie mam ekipy do grania, ostatnio udało mi się w końcu dołączyć do ogarniętych ludzi i zrobić misje na poziomie 7. W końcu wpadły jakieś ultra rzadkie sample.

Mam te same odczucia w stosunku do Deep Rock Galactic, rewelacyjny coop, świetnie zbilansowana gra. Plus społeczność na luzie.

cyberpunkowy_neuromantyk

@d_kris


W takich sytuacjach zastanawiam się, czy nie założyć serwera discordowego dla osób szukających ludzi do grania w co-opy.


Im wyższy poziom trudności, tym większa szansa na spotkanie bardziej zaawansowanych graczy. : )

d_kris

@cyberpunkowy_neuromantyk w sumie dobry pomysł. Przydalby się discord "HejtoGaming", można by okazjonalnie pograć i pogadać o pierdołach.

Zaloguj się aby komentować

438 + 1 = 439

Tytuł: Opowieść dla przyjaciela
Autor: Halina Poświatowska
Kategoria: literatura piękna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
ISBN: 978-83-08-04275-5
Liczba stron: 268
Ocena: 8/10

Autobiograficzna powieść poetki, która przedwcześnie zmarła z powodu choroby serca. I mimo że za poezją nie przepadam, ponieważ jej nie rozumiem, tak uwielbiam czytać biografie. A co dopiero autobiografię, w których można zajrzeć w umysł autorki - co z drugiej strony ma swoje wady, ponieważ pamięć bywa zawodna, a ludzie czasem mają skłonności do przekłamań. Szczególnie w przypadku własnej osoby. 

W powieści Halina Poświatowska wielokrotnie zwraca się do swojego wieloletniego przyjaciela, Ireneusza Morawskiego, z którym nawiązała szczególną relację. Mężczyzna był niewidomy od dziecka i zakochał się nie z powodu piękna zewnętrznego kobiety, a wewnętrznego - zwracał uwagę na rzeczy, które umykały zdrowym oczom. Było to zgubne, ponieważ nie odwzajemniała jego uczuć.

Na chwilę odchodząc od głównego tematu: Halina chciała opublikować ich korespondencję, na co Ireneusz się nie zgodził. Nie dziwię się, też nie chciałbym, żeby ktoś czytał moje wyznania miłosne i przemyślenia przeznaczone dla oczu tej jednej osoby. Wiecie, co zrobiła jego żona? Opublikowała listy po jego śmierci, kiedy nie mógł się już sprzeciwić. Okropna baba. 

Halina opisuje część swojego krótkiego życia (do 1961 roku), od dzieciństwa, które w większości spędziła na szpitalnym łóżku z powodu choroby serca, nabytej w wyniku powikłań po zapaleniu stawów. Wszystko przez to konieczność ukrywania się w piwnicy podczas drugiej wojny światowej. Wpłynęło to negatywnie (chociaż pozytywnie trochę też) na resztę jej życia - w końcu serce bardzo często przeszkadzało jej czerpać w pełni z tego życia. Wyobraźcie sobie, że chcecie podbiegnąć do ukochanego, który czeka na was na końcu parkowej alejki, żeby przyspieszyć spotkanie po długiej rozłące. W przypadku Haliny było to praktycznie niemożliwe - serce mogłoby tego nie wytrzymać. 

Wizyty w szpitalu, wizyty w sanatorium - wszystko przez chore serce, w dodatku skore do zakochiwania się. Miała męża, również chorego na serce, a historia ich miłości była tragiczna: lekarz powiedział jej, że osobno mieliby jeszcze jakieś szanse, ale mogą o tym zapomnieć, będąc razem. Jej mąż nie chciał odpuścić - miał cele do zrealizowania i nie chciał, żeby cokolwiek go powstrzymywało. Jego serce jednak nie dotrzymało mu kroku. 

I to jest w tym wszystkim najsmutniejsze. Jako zdrowi ludzie często nie zastanawiamy się, czy będziemy mieli na coś siły. Winda nie działa? Wdrapanie się na dziewiąte piętro to nie taki duży problem. W przypadku Haliny, która w jednej szkole musiała wchodzić na bodajże czwarte, kończyło się to przymusowymi przystankami na każdym schodku w panicznej próbie uspokojenia dudniącego serca.

Całość nie jest utrzymana w poczuciu totalnej beznadziei - mimo wszystko Halina potrafiła cieszyć się życiem na tyle, na ile pozwalało jej serce. Jak wspomniałem wcześniej, bardzo kochliwe, ponieważ oprócz męża było w jej życiu całkiem sporo mężczyzn. Ale to też zrozumiałe - pewnie się obawiała, że nie starczy jej czasu. 

Na szczęście czasu wystarczyło jej na wiele różnych rzeczy, między innymi na ukończenie studiów za granicą (została w Ameryce po udanej operacji serca), napisanie wierszy czy chociażby tej autobiografii. 

W celu uzupełnienia wiedzy o Halinie Poświatowskiej polecam odwiedzenie Domu Poezji w Częstochowie, w którym pracował jej brat, Zbigniew Myga - przynajmniej tak było jeszcze rok temu. Po obejrzeniu filmu o poetce można porozmawiać z panem Zbigniewem. Pomimo widocznego bólu, który odczuwa nawet po tylu latach od jej śmierci, bardzo chętnie odpowiadał na różne pytania. To bardzo interesujący człowiek, który wielokrotnie towarzyszył Halinie chociażby w jej wyjazdach do Krakowa. 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #literatura #literaturapiekna #czytajzhejto
454934d0-c4d6-40db-b25c-e295ef124e19

Zaloguj się aby komentować

The Forest Quartet

Od czasów, kiedy czasopismo CD-Action było jeszcze moim głównym źródłem oryginalnych gier, zawsze dziwiłem się narzekaniom dotyczących dodawanych pełniaków. Obecnie tak samo się dziwię, gdy gracze narzekają na gierki z darmowych rozdawnictw (w czym króluje Epic Games Store). „Dlaczego nie dali tego i tamtego?”, „Ale bieda w tym tygodniu/miesiącu” et cetera.

Pełniaki z CDA czy gierki rozdawane za darmo traktuję jako taki bonus: w końcu interesujące mnie tytuły mogę kupić sobie sam, więc tym bardziej się cieszę, gdy w ofercie pojawi się „indyk” - ogółem coś, czego normalnie raczej nigdy bym nie kupił, ale za darmo chętnie sprawdzę. W ten właśnie sposób poznałem między innymi przygodówki point and click, w których się zakochałem, czy skradanki (seria „Thief”, „Dishonored” i tym podobne).

I gdyby nie darmowe rozdawnictwo, to pewnie nigdy nie trafiłbym na „The Forest Quartet”, krótką, ale bardzo ładną gierkę logiczną.

Opowiada historię tytułowego kwartetu składającego się z trzech muzyków i wokalistki. Każdy z mężczyzn zmaga się z dużym problemem: jednego dręczy depresja, drugi cierpi na stany lękowe, a trzeci nie potrafi radzić sobie z agresją. W przeszłości wokalistka Nina zebrała ich w zespół i zabrała do lasu (stąd ich nazwa), gdzie pomogła im się uporać z demonami. Tylko że umarła i zabrakło czynnika spajającego muzyków.

Nina wraca zza grobu i jako duch ponownie stara się pomóc swojemu zespołowi, by zebrali się w celu zagrania ostatniego, pożegnalnego koncertu. Sama rozgrywka jest bardzo prosta: latamy jako duszek i rozwiązujemy nieskomplikowane zagadki logiczne. Podzielone są na trzy zestawy (po jednym dla każdego muzyka). Moim ulubionym było łączenie kabelków w odpowiedniej kolejności, żeby przeszedł przez nie prąd, który sprawi, że zapali się żarówka albo pojawi się most. :')

„The Forest Quartet” nie należy do długich gier. Przejście zajęło mi niecałe półtorej godziny i był to czas dobrze spędzony. Grafika jest bardzo ładna, udźwiękowienie również mi się spodobało. Tym bardziej, że to w końcu projekt bardzo małego zespołu.

Z strony na Steamie można wyczytać:

„The Forest Quartet to projekt osobisty i rodzinny. Kompozytorem oryginalnej muzyki jazzowej jest tato Madsa, głosu Ninie udzieliła jego siostra, a ścieżkę dźwiękową nagrali muzycy należący do Danish Radio Big Band z Kopenhagi w Danii.”

Niemniej na pewno nie zapłaciłbym pełnej ceny (45,99 PLN) za ten tytuł - na szczęście można go kupić za grosze. Tylko że jak wspomniałem wcześniej, sam raczej bym się nie zainteresował tą gierką.

https://store.steampowered.com/app/1620720/The_Forest_Quartet/

Ile zostało gier w backlogu: 362

#gry #steam #neuromantykpisze #przemyslenia
33d3a75a-b6b7-4fc4-bb35-b1247612d892

Zaloguj się aby komentować

417 + 1 = 418

Tytuł: Sandman: Preludia i nokturny
Autor: Gaiman, Dringenberg, Jones III, Kieth
Tłumaczka: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Kategoria: komiks
Wydawnictwo: Egmont Polska
ISBN: 9788328160743
Liczba stron: 240
Ocena: 7/10

Zdecydowanie nie powinienem zaczynać przygody z Sandmanem od prequela, który został napisany na samym końcu. :') 

„Preludia i nokturny” o wiele lepiej wprowadza w ten bardzo ciekawy świat, począwszy od samego wyjaśnienia, kim jest główny bohater. A jest tym gościem odpowiedzialnym za nasze sny, która to zależność została dobrze pokazana, gdy Sandman został przywołany i uwięziony zamiast Śmierci. 

Skoro zamknięcie Snu w sferze spowodowało ludzkie problemy z zasypianiem (albo wręcz przeciwnie, z obudzeniem się), to nie chcę sobie nawet wyobrażać, co by się stało, gdyby udało im się sprowadzić jego siostrę, Śmierć. 

Ten komiks świetnie pokazuje, że warto czerpać garściami z różnych odmian popkultury - według opisu na tylnej okładce Sandman oferuje liczne nawiązania kulturowe i religioznawcze, które, muszę się przyznać z wstydem, nie zawsze zostały przeze mnie zauważone, a co dopiero odkodowane. :') Tak to właśnie jest, kiedy zamyka się w bańce. Tak samo w posłowiu Neil Gaiman napisał, że poszczególne zeszyty nawiązywały do różnych gatunków: klasycznego angielskiego horroru, starych komiksach grozy DC i E.C., dawnych mrocznych historii fantasy, próby wprowadzenia superbohaterów do świata Sandmana et cetera. No ale nie ma też co się porównywać do tak utalentowanego twórcy. 

Mimo to polecam zapoznanie się z tą serią komiksów, chociaż jak znając życie, większość pewnie już bardzo dobrze zna Sandmana i (nie) boi się zasnąć. :') 

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #hejtoczyta #komiksy #sandman
b7455e22-bbbd-402d-a194-cba48605e116

Zaloguj się aby komentować