Zdjęcie w tle
George_Stark

George_Stark

Fenomen
  • 398wpisy
  • 2491komentarzy
Chyba się starzeję, bo zawahałem się przez chwilę czy to zrobić, czy może jednak lepiej nie, bo na przykład nie wypada. No ale doszedłem do wniosku, że mamy wśród nas fanów gatunku, którzy, tak wydaje mi się wydaje, z tego powinni się ucieszyć. Tak więc, z dedykacją dla koleżanki @UmytaPacha i kolegi @splash545 , dziś w zabawie #naczteryrymy w kawiarni #zafirewallem zadaję następujące zadanie:

temat: awans społeczny
rymy: sikanie - kupa - rzyganie - dupa

***

Miłej zabawy, najlepiej takiej, żeby się prawie posrać ze śmiechu!
pingWIN

Skończyło się po krzach sikanie

W lesie pod drzewkiem kupa

Po imprezie pod klubem rzyganie

Awans społeczny to jednak dupa

MrGerwant

@George_Stark

Ranking sprawiedliwych przysmaków

Podium zamyka womit - rzyganie

Najlepiej z sosem ze smarków

Tuż przed nim plasuje się sikanie

Szczyny, szczochy, płyn złoty

Na pierwszym miejscu zaś kupa

Deklasując siki i wymioty

Skarbnicą smaków jest dupa

#konkursnanajbardziejgownianymemznosaczem

jakibytulogin

To spoko sprawa - sikanie.

Chyba że trakcie jest kupa.

Do tego dojdzie rzyganie -

Gdzie się nie obrócisz - dupa!

Zaloguj się aby komentować

Nie jestem wielkim fanem sztuki filmowej, a moją ulubioną chyba sceną, jaka kiedykolwiek została nagrana, jest początek teledysku do utworu Welcome to the jungle zespołu Guns’n’Roses. No tak mi się kolejny sonet w XLVII edycji konkursu #nasonety w kawiarni #zafirewallem napisał:

***

Awans społeczeny

Auta mkną wokół niczym naboje,
świecą zielone neonów badyle,
a z ptaków zostały tu pawie i gile,
co pstrzą chodniki do spółki z gnojem.

Pod dworcem wystają chętne dziewoje
i możesz mieć je – negocjuj za ile! –
i ten gość pijany – a może ma wylew? –
co lezy pod sklepem. Szyld? ALKOHOLE.

Gdzieś w bramie wystąpił incydent kałowy;
wcześniej, jak inne, śmierdziała moczem.
Tam ktoś drze ryja, tu ktoś się tłucze…

No więc, mieszczuchu mój ty, napływowy,
przybyszu z jednej z pobliskich wiosek
warto to było do miasta się ruszać?

***

A teraz pora zająć się czymś pożytecznym.
splash545

Podoba mi się trzecia strofa

UmytaPacha

@George_Stark tytuł kojarzy mi się automatycznie z naczteryrymami z tematem "awans społeczny", a tenże jeszcze prędzej z "opowieściami z taboru" w wykonaniu Mongoła

Wrzoo

@George_Stark To brzmi jak Warszawa.

Zaloguj się aby komentować

No dobrze, poniżej mój pierwszy sonet w XLVII edycji konkursów #nasonety w kawiarni #zafirewallem , a jest to sonet spontaniczny, napisany pod wpływem impulsu wywołanego przez zadane rymy. Wyszedł wiersz młodzieńczo-buntowniczy i cóż? Niech zostanie.

***

Jak uczynić świat znośniejszym? Trzeba się tego nauczyć! A gdzie? A jak się uczyć to na uczelni. Na przykład na takiej jak

***

Akademia Piękniejszych Sztuczek

Wydaje mi się, że w paranoję
popadam. Ledwie zasłonę okna uchylę,
ledwie na świat popatrzę przez chwilę,
logika siada, gdy w tym oknie stoję.

To ja czy świat doznaje urojeń?
To świat się myli czy ja się mylę?
To świat brzydzieje, że coraz niemilej
nań patrzeć, czy efekt to mojej optyki chorej?

Roztrząsać tę sprawę? – wysiłek jałowy.
Zamykam swój pokój, bo świata nie znoszę:
zaciągam zasłony, zamykam drzwi kluczem

i z dnia na dzień jest coraz mi gorzej
więc dokonuję kolejnych uproszczeń
w mej Akademii Piękniejszych Sztuczek.
Wrzoo

@George_Stark Ależ mi się ten wiersz podoba. Ta Akademia Ci wyszła.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Jeden tydzień i dwa serwisy internetowe, z których sporo korzystałem, bo bardzo ułatwiały mi życie, przysyłają mi maile, że coś jest nie tak. Bez książek to jeszcze chyba jakoś przeżyję, jakoś sobie może poradzę. No chyba że nie będę sobie musiał jakoś radzić, bo bez pieniędzy przeżyć to będzie mi znacznie ciężej.

***

Najpierw Legimi, a teraz Cinkciarz
czyli Jak nie idzie, to nie idzie

Internet coś solą ostatnio mi w oku
zaczyna być, bo w każdym jednym serwisie
z którego korzystam, na który liczę,
się okazuje, że jakiś protokół
był naruszony.

. . . . . . . . . . . . . Jak mogę spokój
zachować, gdy moją oranje krwawicę
w postaci eurasów, celem przeliczeń
na polskie złote wysłałem im trochu?

Przelew już dawno, wydaje się: wieki,
poszedł, a się na zwrotny doczekać nie mogę
i karty blokują też wielowalutowe…

Więc czekam już tydzień na te moje diengi
i stan mego konta jest już bardzo cienki
bo co za sto złotych ja kupię sobie?

***

#nasonety
#zafirewallem

I, wyjątkowo, jeszcze jeden tag: #cinkciarz

EDIT: Wie ktoś może gdzie szybko, bezproblemowo i bezpiecznie można wymienić euro na złotówki za pomocą przelewu, jeśli nie ma się konta w Revolut? Bo naprawdę zaraz nie będę miał co jeść.
f9abff66-ecfd-4080-91e3-545c40604dbc
Chunx

@George_Stark www internetowykantor.pl

GazelkaFarelka

@George_Stark Revolut

Fajna sprawa nie tylko do walut ale i do płatności - wirtualne karty. Można też kartonik - np. daliśmy córce i mamy wgląd w to co kupuję, jak jedzie gdzieś na wycieczki to możemy jej przelać szybko kasę itp.

George_Stark

@Chunx @GazelkaFarelka


Dziękuję. Już Kantor Alior Banku ogarniam, najbardziej mi chyba pasuje.

Zaloguj się aby komentować

Tym razem sprawdziłem dokładnie i tym razem (chyba) się nie pomyliłem!

No to dobrze bawcie się tak:

rymy: wykładowca – owca – nie – bee
temat: wagary

Wielu pomysłów i miłej zabawy, i powodzenia, i jeszcze raz pieniędzy!

#naczteryrymy
#zafirewallem
JarosG

@George_Stark mogę? Tylko w sumie nie znam zasad, ale co tam - najwyżej skasujcie, nie pogniewam się


Na lekcji „Baranistyka” wykładowca

(Którym był, oczywiście, doktor owca)

Zniechęcał do stosowania frazy „bee”

Bowiem znaczy to oczywiście: „kurwa, nie!”


W zamian mądry ów wykładowca

Rzekł, że każda kulturalna owca

Powie raczej „dziękuję, nie”

Czyli w wolnym tłumaczeniu „bee”

motokate

Zajęcia prowadzi baran-wykładowca,

Ja skrzętnie notuję jak potulna owca,

Zęby zaciskam, wagarom mówię nie,

By na teście wiedzieć, że odpowiedź bee.

Piechur

Nie idzie na wykład owca

Niech się wkurza wykładowca

Byczyć mu się chce, a uczyć - nie

Więc się byczy i beczy: bee bee bee

Zaloguj się aby komentować

Trochę jestem ostatnio zajęty pożytecznymi rzeczami, nie mam więc za bardzo czasu usiąść i napisać opowiadania z prawdziwego zdarzenia, a wziąć udział w XI edycji zabawy #naopowiesci w kawiarni #zafirewallem jednak chciałem. Żeby ten problem rozwiązać i mieć to opowiadanie już z głowy, postanowiłem ponownie zwrócić się do eksplorowanego już przeze mnie kiedyś nurtu literatury modernistycznej bądź postmodernistycznej, dalej nie mam bowiem pojęcia, co dokładnie je od siebie różni, może poza datą powstawania zaliczanych do tych nurtów utworów.

W efekcie nad pisaniem tego opowiadania spędziłem więcej czasu, niż gdybym napisał je w jakimś poczciwym, klasycznym nurcie, mając oczywiście wcześniej na to opowiadanie pomysł. Ono i tak jeszcze nie do końca mnie zadowala, jeszcze to i owo bym w nim poprawił, ale nie mam do tego ani siły, ani cierpliwości, nikt mi bowiem za to opowiadanie na pewno nie zapłaci.

Spełniłem w tym opowiadaniu wszystkie wymagane w tej edycji kryteria, to znaczy:

temat: biblioteka;
gatunek: abecedarioza
liczba słów: dokładnie 500 (bez tytułu, no bo opowiadanie tego tytułu nie ma; wg OpenOffice Writer; pic. rel.)

A oto i rzeczone opowiadanie, miłej lektury:

***

Adam wybrał się pewnego popołudnia do biblioteki celem wypożyczenia książki Zbrodnia i Kara autorstwa Fiodora Dostojewskiego, którą to Zbrodnię i karę autorstwa Fiodora Dostojewskiego Adam miał zamiar i ochotę przeczytać.

Biblioteka ta dysponowała ogromnym księgozbiorem. Pośród wielu innych, można w niej było znaleźć między innymi książki takie jak:

Chłopi autorstwa Władysława Reymonta;

Dyktatura danych autorstwa Brittany Kaiser;

Epifania wikarego Trzaski autorstwa Szczepana Twardocha;

Filary ziemi autorstwa Kena Folletta;

Gdzie śpiewają raki autorstwa Delii Owens;

Hiob: komedia sprawiedliwości autorstwa Roberta A. Heinleina;

Idź, postaw wartownika autorstwa Harper Lee;

Ja, Klaudiusz autorstwa Roberta Gravesa;

Kasztanowy ludzik autorstwa Sørena Sveistrupa;

Ludzie bezdomni autorstwa Stefana Żeromskiego;

Marsjanin autorstwa Andyego Weira;

Nie ma ekspresów przy żółtych drogach autorstwa Andrzeja Stasiuka;

O perspektywach rozwoju małych miasteczek autorstwa Małgorzaty Boryczki;

Prowadź swój pług przez kości umarłych autorstwa Olgi Tokarczuk, Pan Jerzy, czyli ostatni slam w Gorzowie autorstwa Jerzego Ostrowskiego, Polska naszych marzeń autorstwa Jarosława Kaczyńskiego, Pachnidło autorstwa Patricka Süskinda, Problem trzech ciał autorstwa Liu Cixina i Problemy filozofii autorstwa Bertranda Russella, Portret Doriana Grey autorstwa Oskara Wilde, Pacjent autorstwa Maxa Czornyja i Pacjent autorstwa Juana Gómeza-Jurado, Przed sklepem jubilera autorstwa Karola Wojtyły oraz Papież autorstwa Delfiny Jałownik i Stanisława Obireka, Poradnik frezera autorstwa Eugeniusza Górskiego i Poradnik grzybiarza autorstwa Władysława Wojewody, Piątek trzynastego autorstwa Agaty Bizuk i Piątek, trzynastego, zbiór zawierający trzydzieści trzy teksty autorstwa trzydziestu trzech autorów: Aleksandry Baltissen, Doroty Biadały, Anny Bobrowicz, Andrzeja Chodackiego, Krystyny Chomicz-Jung, Aleksandra Ciochonia, Danuty Czerniejewskiej, Edmunda Muscari Czynszaka, Dobrosławy Dumki, Marii Dziuk, Justyny Grabowskiej, Bartłomieja Grabowskiego, Krystyny Hoły, Barbary Januszko, Lidii Jędrochy-Kubickiej, Ireny Jutkiewicz, Agnieszki Koltun Colla, Grzegorza Kopca, Wandy Kośmider-Chatys, Elżbiety Krankowskiej, Renaty Mechowskiej, Krystyny Morawski, Bogumiły Olanieckiej, Barbary Pawlak, Mirosława Pisarkiewicza, Gabrieli Przystupy, Ewy Radomskiej, Katarzyny Sornat, Lucyny Spaczyńskiej, Józefa Suchockiego, Jakuba Świtały, Henryka Swornóga oraz Jakuba Wiecha, a także Pegaz dęba czyli panopticum poetyckie w którym obejrzeć można niebywałe eksponaty i okazy, najrzadsze osobliwości i rarytasy, rymopotwory i wersyfikacje, salto mortalia poetyckie, wyższą szkołę jazdy na Pegazie, dziwy, cuda, ekwiwoki, i ekstrawagancje, monstra i curiosa, igraszki i łamańce, kunsztyki, androny, banialuki, figle, facecje, fidrygałki, firleje, faramuszki, paradoksy, sztuki i sztuczki, eksperymenty, fantasmagorie lingwistyczne, absurdy, kuglarstwa, szarlatanerie, karkołomne zabawy, figury magiczne, grafomańskie elukubracje, centony, palindromy, raki, akrostychy, tautogramy, lipogramy, ropalikony, chronostychy, makarony, melanże, carmina figurata, labirynty, serpentyny, tablice magiczne i setki innych parnaskich delicji, ze starych i rzadkich szpargałów na światło dzienne niepotrzebnie wydobytych i do druku podanych autorstwa Juliana Tuwima;

Rodzina Borgiów, która podpisana jest nazwiskiem Mario Puzo, ale ukończona została po jego śmierci, na podstawie pozostawionych przez autora notatek, przez jego przyjaciółkę, Carlę Gino i może właśnie dlatego ta książka tak mocno odstaje od pozostałych pozycji, w całości napisanych przez tego autora?;

Stowarzyszenie umarłych poetów autorstwa Nancy H. Kleinbaum, jedyną z niewielu książek na świecie napisanych na podstawie filmu;

Szczerze autorstwa Donalda Tuska;

Tato autorstwa Williama Whartona;

Ulisses autorstwa Jamesa Joyce’a;

V jak vendetta autorstwa Alana Moore’a;

Wichrowe wzgórza autorstwa Emily Brontë;

X sposobów na śmierć autorstwa Stefana Ahnhema;

Yellowface autorstwa Rebeki F. Kuang;

Zbrodni i kary autorstwa Fiodora Dostojewskiego jednak w tej bibliotece nie było.
681ccf4f-a865-4e5d-8422-f9576d0b51bc
splash545

@George_Stark

nikt mi bowiem za to opowiadanie na pewno nie zapłaci.

Zapłatą będą piorunki i uśmiechnięte buzie kawiarenkowiczów.

moderacja_sie_nie_myje

@George_Stark Bardzo sprytnie wybrnięte. Spodziewałem się jednak tego

Zaloguj się aby komentować

Nieznanymi mi ścieżkami i niespodziewanymi nawet dla mnie samego czasami moje myśli podążają. Czasami nazywam je „myślami z wolnego wybiegu”. I właśnie jedna z takich „myśli z wolnego wybiegu” przyszła mi do głowy, kiedy przed chwilą zapisałem słowo „wykładowca”. A owocem tej myśli, choć lekko nadgnitym, jest poniższy wierszyk, którym chciałem się z Wami, ale szczególnie to z kolegą @bojowonastaniona , podzielić:

A na uczelni raz wykładowca
zawołał: „Na wykład, raz, Owca!”
Owca bojowo chciał krzyknąć mu: „Nie!”,
ale nie wyszło, bo wyszło mu „Bee!”.

#zafirewallem
#poezja
#tworczoscwlasna
bojowonastawionaowca

@George_Stark nie znam kolegi @bojowonastaniona, kim on jest?

bojowonastawionaowca

@George_Stark to przejęzyczenie to na pewno z powodu wczesnych godzin porannych, i tak dobrze, że nie wyszło https://www.youtube.com/watch?v=KD4ElFb0QlA

wiatraczeg

@George_Stark ale owce to ty szanuj, hej


Chcesz, żeby wyszedł leśny koczkodan po łoscypki,hej?


Wuju Tomisław oszczegoł...

Zaloguj się aby komentować

873 + 1 = 874

Tytuł: Magiczna rana
Autor: Dorota Masłowska
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 7/10

#bookmeter

[…] i już nie obchodziło nas, że telewizor ledwie działa, fornir od tapczanu odpada, a papier toaletowy jest tak tani i cienki, że widać przez niego dziurę w dupie.

No i wziąłem się znowu za tę Masłowską, teraz już jednak nieco już starszą niż ta dziewiętnastoletnia Masłoska z roku 2002, kiedy to wydała Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną. Wziąłem się za tę Masłowską o dwadzieścia dwa lata starszą, tę, która po tych dwudziestu dwóch latach w roku 2024 wydała Magiczną ranę. A wziąłem się za nią po to żeby sprawdzić czy przez te dwadzieścia dwa lata coś się u tej Masłowskiej zmieniło.

Na początku mi się bardzo podobało. Pierwszy tekst w tej książce, zatytułowany Wyspa, porwał mnie tym, co mi się u dziewiętnastoletniej Masłoskiej podobało szczególnie, a szczególnie podobało mi się wówczas nieoczywiste, a przy tym barwne operowanie językiem, który przypominał język polski, ale jakiś taki trochę wykoślawiony. Tutaj jest tak samo, z tą różnicą, że chyba jest jeszcze trochę bardziej. Dodając do tego opisywaną tym językiem sytuację, chłopca z jakimiś zaburzeniami i jego matkę, postawioną pomiędzy tym chłopcem a jej partnerem(?) wyglądało to wszystko naprawdę obiecująco. A później chłopiec ten zamknął się w kiblu i wszystko się wtedy zesrało. Nie żeby w historii się zesrało, nie żeby tam był jakiś opis defekacji tego chłopca z zaburzeniami. Historia mi się zesrała, bo ten tak nagle wprowadzony element realizmu hydraulicznego mocno mnie zaskoczył, ale nie bardzo pozytywnie.

Później jest drugi tekst, Rękopis znaleziony w butelce po fancie, i to jest, moim zdaniem, najlepszy tekst w tej książce. Jest w nim wszystko, bo oprócz wspomnianego wcześniej języka, który jest obecny stale i na równym poziomie w całej książce. Jest w nim jakaś dziwna, nowoczesna, wykoślawiona miłość, wynikająca raczej ze strachu przed pustką czy samotnością, niż z jakichś innych uczuć, szczególnie względem drugiej osoby. Jest w nim jakiś dziwny nowoczesny świat z problemami przy budowie multiparkingu, mającego być cenntrum i główną atrakcją miasta i jest uroczystość z okazji tego multiparkingu (chyba nieskończonego, nie pamiętam dokładnie) otwarcia. I są w tym tekście rozczochrane kępki nerwów jest w tym tekście koncert dwuosobowego Roxette, w niepełnym jednoosobowym składzie, w którym nie było już żadnego członka pierwszego składu, czyli takie obserwacje otaczającego nas świata, o jakich lubię czytać przedstawione w taki sposób w jaki lubię o nich czytać.

A później jeszcze są kolejne teksty, z których najbardziej podobał mi się chyba tekst Malaya, który opowiadał o niemal o tym samym co tekst Rękopis znaleziony w butelce po fancie. I są jeszcze inne teksty, które podobały mi się mniej, albo nawet nie podobały mi się wcale. Jest tych tekstów w sumie dziesięć i są dość krótkie, średnio około piętnastu stron ma każdy z tych tekstów, co daje w sumie dość krótką książkę, która ma stron sto sześćdziesiąt.

A jeszcze później, już na sam koniec prawie, teksty te łączą się ze sobą, splatając te wszystkie historie w jedną całość, chociaż ślady tego można znaleźć już wcześniej, jak choćby wtedy, kiedy bohaterka siódmego tekstu, Housewarming party, kupuje chleb w piekarni, w której pracuje bohaterka tekstu piątego, Kuracja doktor Pokerface. I tak zastanawiam się, czy jakaś moda jest na pisanie książek w ten właśnie sposób, albo czy może jakieś granty czy inne dotacje były ostatnio na takie książki rozdawane, bo niedawno przeze mnie czytana książka Kundle pani Katarzyny Groniec napisana jest w taki sam sposób pod względem konstrukcji.

I chyba właśnie najlepiej będzie tę książkę pani Masłowskiej do książki pani Groniec porównać, i w tym porównaniu wypada ona lepiej, przynajmniej pod względem tego jak mnie obie te książki przypadły do gustu. Książka pani Masłowskiej wydaje mi się jakaś taka bardziej kompletna, dynamiczniejsza, te jej postaci ciekawsze i, mimo całej swojej, chyba celowej jednak płytkości, głębsze i prawdziwsze, a ten jej język, dużo bardziej brawurowy niż ciekawy, a momentami nawet piękny język pani Groniec, był dla mnie o wiele bardziej interesujący. Porównując zaś Magiczną ranę do Wojny polsko-ruskiej…, co było dla mnie punktem wyjścia do tego, żeby się za tę Magiczną ranę zabrać to uznaję, że pani Masłowska konsekwentnie trzyma się swojego stylu i tematyki, a ostatnio, po tych dwudziestu dwóch latach, zrobiła to dojrzalej. Jeszcze teraz, przy drugiej książce tej autorki, którą czytałem nie poczułem przesytu ani tematyką, ani stylem. Mam w planach prowadzić ten eksperyment dalej, na wszelki wypadek pobrałem sobie przed chwilą z Legimi jej nagrodzoną Nagrodą Nike powieść Paw królowej, którą mam zamiar kiedyś tam przeczytać.

A później to zobaczę co dalej.
8721dbca-9c9b-4b98-982e-52ef025b9f3e

Zaloguj się aby komentować

Żeby nie było: nie zajmuję w tym sporze żadnego stanowiska, nie określam też czy ktoś (a już na pewno nie określam kto) jest tutaj winny czy nie. Pierwszeństwo w wydaniu wyroków pozostawię sądom, bo mam jakieś takie dziwne przeczucie, że tam się właśnie ta sprawa skończy.

Nie zmienia to jednak faktu, że cała ta sytuacja i – tutaj wskazuję wprost – wyjaśnienia ze strony Legimi bawią mnie przeogromnie. Może i powinny mnie smucić, złościć, albo nawet frustrować, no ale jednak mnie bawią. Bawią mnie, bo i co mi innego w tej sytuacji pozostało?

***

Żegnaj, Legimi

Październik był bieżącego roku
kiedy na skrzynkę mail rano przyszedł
a wiadomości w nim czytelnicze –
przykre. Aż łza mi się kręci w oku.

Abonamentu jeszcze pół roku
zostało, ale na wiele w tym czasie nie liczę,
bo te najlepsze pozycje wydawnicze
w Klubowym znajdą się Katalogu.

Także, Legimi, co? Chyba dzięki?
Nie tylko o dopłatę chodzi mi bowiem,
ale i włosy mi się jeżą na głowie
gdy czytam, czym są te wasze „biblioteki”.

Lecz może niech i wydawcy też przyswoją sobie
jak kończy się chytrość.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . No, tyle.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Z Bogiem!

***

#zafirewallem
#nasonety
No i, wyjątkowo, jeszcze jeden tag: #legimi

I tradycyjne narzeknięcie na fatalne formatowanie na tym portalu, w ogóle nie liczące się z poetami, którzy nieraz, dla celów artystycznych, potrzebują robić duuuuże wcięcia w tekście: No, cholera jasna!
UmytaPacha

@George_Stark proszę o kontekst o co cho

Zaloguj się aby komentować

872 + 1 = 873

Tytuł: Jak nie zostałem poetą
Autor: Szczepan Twardoch
Kategoria: publicystyka literacka, eseje
Ocena: 7/10

#bookmeter

I zawsze miał przy sobie gotówkę, bo jakaś substancjalna kwota w kieszeni, w każdej chwili i natychmiast dostępna, rozszerza granice naszej wolności. Czyni życie łatwiejszym i bezpieczniejszym. Chroni przed upokorzeniem. Można też w każdej chwili kupić bilet gdzieś daleko. Nigdy się go nie kupuje, ale zawsze można.

Trochę przygotowując się do Niezwykle Istotnego i Pilnego Pytania, które mam zamiar zadać panu Szczepanowi Twardochowi podczas spotkania z nim w czasie zbliżających się krakoskich (żeby było po krakosku) Targów Książki zabrałem się za to wciąż odkładane, już od kilku chyba lat, jego Jak nie zostałem poetą.

Ta książka to jest zbiór felietonów publikowanych przez autora (poza felietonem tytułowym, opublikowanym w Nowych Peryferiach) na łamach miesięcznika Pani. Miesięcznika tego nie znam, w ogóle prasy nie czytam prawie w ogóle, ale tytuł sugerowałby, że miesięcznik Pani skierowany jest raczej do pań. O czym więc mogą chcieć owe panie czytać? Wydawałoby się, że może o panach? I to moje pokrótce tutaj przedstawione rozumowanie zdaje się znajdować potwierdzenie w treści książki Jak nie zostałem poetą, bowiem pan Twardoch pisze w niej o panach. W szczególności zaś o jednym panu, panu Twardochu mianowicie, a więc pisze w niej o sobie.

To oczywiście taki trochę półżart, bo choć można by po lekturze taki wniosek wysnuć, ba, czytałem nawet komentarze, że tak jest, to moim zdaniem pan Twardoch wychodząc od siebie, od jakichś swoich uczuć, jakiegoś zdarzenia, jakiegoś fragmentu swojego życia prowadzi raczej rozważania natury ogólnej. Jest tutaj trochę o jego dzieciach i związanych z nimi lękach, jest sporo Spitzbergenie, jest o pisaniu, jest o tym jak nie został poetą i jak nie został reporterem. Ale są też teksty inne. Pan Twardoch mocno związany jest ze Śląskiem i mocno też wydaje się być zainteresowanym swoim pochodzeniem, stąd i o Śląsku i o historii, a nawet o genetyce w tym, krótkim jednak, zbiorze można przeczytać. Ale nie tylko. Można dowiedzieć się też co nieco o Życiu seksualnym Komanczów – ten felieton zakończony jest świetną konkluzją albo o Wielkim, złym pisarzu – tutaj również konkluzja dająca do myślenia. W ogóle w tym zbiorze świetnych albo dających do myślenia, albo jednocześnie świetnych i dających do myślenia konkluzji jest sporo.

W większości są to teksty dość lekkie, choć nie banalne. To cenna umiejętność z lekkością pisać na przykład o śmierci. Są one oczywiście inne od powieści tego autora, co jest dość zrozumiałe, ale można w nich znaleźć część tego, co w powieściach pana Twardocha bardzo lubię. A lubię w tych powieściach język jakim się pan Twardoch posługuje, lubię jego spostrzeżenia, lubię domykanie najmniejszych nawet wątków, choćby w bardzo zdawkowy, choć nie lekceważący sposób – uwielbiam to tak często powtarzające się u niego zdanie I [...] umarł, i nie było więcej […]. Podziwiam zakres zainteresowań i głębię badań, które autor przeprowadził, ja wiem, że pewnie nie na potrzeby felietonów, one, wydaje mi się, są tych badań i poszukiwań produktem ubocznym, ale liczba nazwisk osób w szerokiej historii nieznanych, zwykłych ludzi, którzy kiedyś gdzieś tam sobie żyli (i umarli, i więcej ich nie było) jest imponująca. Tak samo jak przedstawienie innych spraw, opracowanych co prawda przez historyków, a przez pana Twardocha tylko z tych ich opracowań wyciągniętych – po co mam sam zaglądać do tych nudnych rozpraw, skoro są ludzie, którzy zrobią to za mnie, a przy okazji jeszcze mi to tak ładnie przedstawią?

Nie lubię za to pisać o zbiorach. Jak w każdym zbiorze, tak i w tym, trafiają się rzeczy lepsze i gorsze. Wydawało mi się, że ryzyko napotkania na większą liczbę tych gorszych rośnie przy zbiorach tekstów publikowanych w czasopismach, tekstów które muszą być do pewnego dnia oddane. Tutaj tak nie jest. Tych gorszych jest tutaj zdecydowanie mniej niż lepszych. Takich, które nie przypadły mi do gustu, teraz, przeglądając po lekturze spis treści, znajduję cztery. Z trzydziestu sześciu. Choć to i tak wynika raczej z tego, że niekoniecznie pokrywają się z obszarem moich zainteresowań niż z ich słabości samej w sobie. Z drugiej strony nie ma też tutaj żadnego tekstu, który uznałbym za wybitny czy nawet za jakoś szczególnie wyróżniający się. Na tle innych, ale też w ogóle. Może to tłumaczyć przeznaczenie, z jakim one były pisane, bo, umówmy się, jakkolwiek nie znam miesięcznika Pani, to nie wydaje mi się, żeby był on wydawany przez jakieś wydawnictwo naukowe czy akademickie. No, chyba że może byłoby to jakieś pismo ginekologów?

Wniosek z tego wszystkiego, co powyżej? Jak nie zostałem poetą to przyjemna, całkiem lekka lektura, a zamieszczone w niej felietony (poza tytułowym, ten na szczęście podzielony jest na części) są na tyle krótkie, że można sobie jeden czy dwa strzelić do śniadania. Może nawet będzie wtedy o czym przy kawie po śniadaniu pomyśleć?

***

Aha, bo jak zwykle zapomniałem o czymś napisać. Ubawił mnie ostatni tekst tego zbioru, Da capo al fine, a ubawił mnie w kontekście wierszyka , który dwa dni temu zdarzyło mi się napisać. Ubawił mnie ten tekst dlatego, że trzecie jego zdanie brzmi: Uprawianie literatury wydaje mi się teraz czymś w stylu psychozy maniakalno-depresyjnej. Możecie wierzyć albo i nie, wszystko mi jedno, ale wierszyk napisałem przed lekturą tego felietonu. Wysnuwam z tego wszystkiego wniosek taki, że, skoro udało mi się już ten osiągnąć stan osiągnąć, to może jest dla mnie jakaś nadzieja? Pytanie tylko na co, bo w pierwszym zdaniu pan Twardoch zastanawia się, czy uprawianie literatury jest dla mnie po prostu zawodem, czy może czymś w rodzaju choroby psychicznej.

Na szczęście w czwartym zdaniu autor pisze coś o pieniądzach.
8184f64c-d5e9-4542-80e4-d500cba46eef
George_Stark

O! Nie ta społeczność!

Zaloguj się aby komentować

Ani nie jest to utrata cnoty, bo wygrywać mi się już w konkursie #naczteryrymy zdarzało, ani pieniędzy też z tego nie będzie, no ale trudno. Jak moja kolej, to moja kolej. Zadanie na dziś:

temat: ułani
rymy: kawka – pieczenie – ławka – sumienie

Świetnej zabawy, wielu pomysłów i miłego wieczoru!

#naczteryrymy
#zafirewallem
pingWIN

Pod okienkiem strzela pukawka

To ułani przynieśli pieczenie

Ostała się w chałupie tylko ławka

Lecz nie wpuścić zabrania sumienie

CzosnkowySmok

Miłość, on i ona - stara egzema


On fantazją wiersz i kawka

Ot w jej głowie zła pieczenie

Skończ z wierszami. Siadaj Ławka!

Ekler gryzie w go w sumienie

jakibytulogin

Nim do boju ruszą - kawka.

Później kiełbasek pieczenie.

A w parku flaszka i ławka -

Lecz rankiem gryzie sumienie.

Zaloguj się aby komentować

No i mamy dziś niedzielę, 13. października. I minęło tym samym czternaście dni od dnia, w którym zapowiadałem, że za kolejne czternaście dni, czyli dziś, w niedzielę, 13. października, zakończę X edycję zabawy #naopowiesci . I tym wpisem właśnie ją zakańczam.

W czasie trwania X edycji zabawy #naopowiesci zostały opublikowane dwa wspaniałe opowiadania i jedno opowiadanie moje, co daje łączny wynik trzech opublikowanych opowiadań. Autorów w tej edycji również wzięło udział troje, co oznacza, że każdy z autorów opublikował po jednym opowiadaniu. Lista autorów wraz z tytułami nadesłanych przez nich opowiadań, w kolejności chronologicznej, poniżej:

@George_StarkTrzysta trzydziestka
@moderacja_sie_nie_myjeOpowiadanie bez tytułu o szeryfie Kowalskim (opowiadanie niezgodne z regulaminem, napisanie nie na zadany temat )
@KatieWeeOpowiadanie bez tytułu, ale nie będę zdradzał o czym

W wyniku długotrwałych i burzliwych narad, komisja konkursowa ustaliła, co następuje:
miejsce drugie, za opowiadanie Trzysta trzydziestka, zajmuje kolega @George_Stark ;
miejsce pierwsze zajmują ex aequo koleżanka @KatieWee oraz kolega @moderacja_sie_nie_myje!

Serdeczne gratulacje!

Ponieważ zwycięzców mamy dwoje, a nagrodę tylko jedną, pozostaje kwestia jej przydzielenia. Ze względu na to, że poprzednią, IX edycję zabawy #naopowiesci prowadziła koleżanka @KatieWee , komisja postanawia, nie odbierając jej zaszczytu zwycięstwa, nagrodę przyznać koledze @moderacja_sie_nie_myje .

***

Jeszcze dwie sprawy na koniec:

wiem, że publikuję to podsumowanie dość wcześnie i ktoś mógł pisać jeszcze opowiadanie „na ostatnią chwilę”, a ja go tą swoją wyrywnością ubiegłem. Jeśli tak się zdarzyło, zachęcam, mimo wszystko, do skończenia opowiadania i opublikowania go. Uniknie się tym samym możliwości zdobycia za nie nagrody, a jest to zdecydowanie mocny argument „za”;

jeszcze taka sugestia do nagrodzonego kolegi @moderacja_sie_nie_myje , na którego spadnie zaszczytny zaszczyt otwarcia i zamknięcia kolejnej edycji, że nagrodą można się z koleżanką @KatieWee podzielić, prosząc ją o podanie gatunku bądź tematu do kolejnej edycji. Jeśli oczywiście koleżanka wyrazi na to zgodę, bo chęci nie śmiałbym tutaj sugerować.

***

#naopowiesci
#podsumowanienaopowieści
#zafirewallem
KatieWee

@George_Stark dziękuję, taki rodzaj zwycięstwa lubię najbardziej

@moderacja_sie_nie_myje gratuluję zwycięstwa

Zaloguj się aby komentować

869 + 1 = 870

Tytuł: Opowieści i przypowieści
Autor: Franz Kafka
Kategoria: literatura piękna
Ocena: 5/10

#bookmeter

Z niewielkiej odległości Lement zawołał jeszcze: – Hej, Edwardzie, słyszysz mnie? Zamknij parasol, od dawna już nie pada. Nie zdążyłem ci tego powiedzieć.

– Uff! – mogę wreszcie odetchnąć. Skończyłem tę książkę, po nie wiem jak długim, ale bardzo długim czasie. W międzyczasie przeczytałem jeszcze kilka innych, w tym i opowieść biograficzną dotyczącą pana Kafki autorstwa pana Maksa Broda, która była… No właśnie. Ciekawsza? Niekoniecznie. Tym bardziej, że opowieści biograficzne są czymś innym niż opowiadania przecież i ciężko je porównywać. Na pewno ta opowieść biograficzna była łatwiejsza i przyjemniejsza w odbiorze. I może na tym w tym niepotrzebnym porównaniu poprzestanę.

Bo zdecydowana większość zawartych w antologii Opowieści i przypowieści tekstów pana Kafki pod tym akurat względem była okropna. Taka, dajmy na to Jama, oparty na wspaniałym pomyśle obraz paranoi (przynajmniej ja ją tak rozumiem), jest napisana tak ciężko, że kilkukrotnie łapałem się na tym, że oczy śledzą tekst, ale myśli gdzieś ze znużenia odpływają i trzeba było te kilka właśnie „przeczytanych” akapitów przeczytać jeszcze raz. To się zdarza, przynajmniej mnie, ale rzadko się zdarza, że dotyczy to kilkukrotnie tego samego fragmentu. Taka właśnie ta twórczość pana Kafki jest, tak pisał. Ściany tekstu występujące na kilku kolejnych stronach, nieprzerwane żadnymi dialogami, nie rozdzielone nawet wcięciami akapitów, bo takie długie akapity ten pan Kafka sobie pisał. Ale potrafił też krótsze. Te krótsze, jak tak sobie przypominam, bo nie chce mi się teraz dokładnie sprawdzać, pochodziły głównie z tekstów, które za życia autora zostały wydane. W tym tomie na pewno jest to nowela Przemiana i cały zbiór Głodomór. Te w odbiorze były łatwiejsze. Być może wpływ na to miał fakt, że przed wydaniem teksty te zostały zredagowane?

Ten zbiór zawiera chronologicznie uporządkowany wybór (bardzo obszerny!) tekstów pana Kafki. Zawiera chronologicznie uporządkowane nowele, opowiadania, szkice, czasami zawiera nawet rzeczy, które mógłbym nazwać rozszerzonymi aforyzmami. O tym uporządkowaniu chronologicznym dowiedziałem się później, kiedy zakończyłem już lekturę, przed chwilą w zasadzie się o nim dowiedziałem, gdy wszedłem na portal lubimyczytac żeby ściągnąć okładkę do tego wpisu i przeczytałem sobie notkę z opisem tej książki. Dowiedziałem się o tym uporządkowaniu chronologicznym przed chwilą, ale podejrzewałem je już wcześniej, już w czasie czytania Te teksty bowiem, i to jest jedna z ciekawszych obserwacji przy tej lekturze, dojrzewają. Z każdym kolejnym można zauważyć, jak styl pana Kafki ewoluował, jak on się zmieniał. Jedyną uwagę, jaką mam do wydawcy, to absolutny brak informacji kiedy który utwór powstał. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że akurat w przypadku pana Kafki mogłoby to być trudne do ustalenia, ale – moim zdaniem – taki właśnie zbiór bardzo dużo by zyskał na jakości (ale i na objętości również, a już teraz książka ma ponad sześćset stron), gdyby zebrane teksty opatrzyć jakimś komentarzem.

Zmęczyła mnie ta lektura, trudna była, ale uważam, że warto było ten trud podjąć. Urzekły mnie piękne, oparte na szczegółach opisy (na to zwracał uwagę w swojej książce pan Maks Brod) stosowane przez autora. Przykładem niech będzie zdanie: Pociąg ruszył tak wolno, że można było sobie wyobrazić, jak obracają się poszczególne koła. Świetnie bawiłem się znajdując u pana Kafki źródła inspiracji autorów, którzy nastali po nim. Przykładem niech będzie taki dialog:

[…] Proszę, niech pan cofnie to, co pan powiedział.
Że jest za kwadrans pierwsza? Ależ z przyjemnością, tym bardziej, że teraz jest już znacznie później.

którego oddźwięk znalazłem w przeczytanej niedawno Klinice słowackiego autora, pana Pavla Rankova. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego u pana Kafki, co można by nazwać spostrzegawczością. Rzeczy, które zauważał w rzeczywistości i to w jaki sposób przetwarzał je później na literaturę, naprawdę potrafią robić wrażenie. Nieprzypadkowo wybrałem ten właśnie a nie inny cytat żeby otworzyć wpis, bo, kiedy sobie przeglądałem co tam w książce pozaznaczałem (a pozaznaczałem ogrom fragmentów!), to przypomniała mi się moja mama, która, kiedy to w wieku nastoletnim wychodziłem z domu, czasami mówiła: „Kurtkę weź. Deszcz pada, bo ludzie pod parasolami chodzą”. Niby wiadomo o co chodzi, ale sama konstrukcja tego zdania, jeśli potraktować ją oderwaną od intuicji logiką, wskazuje na pewne zaburzenie związku między przyczyną a skutkiem, a to może być świetnym paliwem dla literatury. I takim paliwem u pana Kafki rzeczywiście było. Gdyby tylko autor zdecydował się te teksty wydać, gdyby ktoś je – najlepiej w porozumieniu z nim – zredagował, uczynił je bardziej przystępnymi, to mogłyby one być, a pewnie nawet byłyby, kapitalne. No ale było tak jak było i teraz mamy to co mamy.
82cf8b91-2ba6-4262-bc0c-58e2a08f906e
jonas

Nie dałem rady przebrnąć przez "Proces", mniej więcej w połowie poddałem się, nic nie zrozumiawszy. Tego autora sześćset stron onirycznego słowotoku o niczym brzmi jak kara za zbrodnie niepopełnione. Podsumować moje kulawe próby pojęcia Kafki mogę klasycznym cytatem: "błogosławiony, kto nie mając nic do powiedzenia, nie obleka tego faktu w słowa".

Zaloguj się aby komentować

W zasadzie to zastanawiam się, czy kiedy mężczyzna mówi „nie zmieściłem się” powinno to być powodem do dumy, czy też raczej wręcz przeciwnie. No ale ja się nie zmieściłem. Nie umiem się ścieśnić, choć próbowałem, więc dostarczam ten piętnastowersowy pozakonkursowy (konkursowy już był, więc chyba mogę sobie na to pozwolić?) krzyk rozpaczy poza konkursem #nasonety w kawiarni #zafirewallem :

***

Zaburzenia afektywne dwubiegunowe
czyli Moje zmagania z dłuższą formą literacką

Już nie pamiętam od którego roku
bazgrząc, zapełniam kolejne stronice.
To radość rozpiera mnie, to znowu krzyczę
z rozpaczy. Spokój! Potrzebny mi tylko spokój!

Wątków mam powymyślanych w opór.
Spleść je? – Phi! Zadanie to jest rzemieślnicze!
Lecz jakbym ich nie plótł, to tylko na nice
nadają się. Nie jestem wcale dumny ze splotu.

I lecą do kosza ryzy kart zmiętych,
i kolejny bohater złożony w grobie,
i: – Żegnaj kolego! Nie będę po tobie,
bo nudny byłeś, nie będę tęsknił.

I myślę, że z tejże mojej udręki
mistrz jakiś może wybawić mnie może?
Mistrz, co doradzi mi coś. Co coś mi podpowie.

***
Jakoś to się tak szczęśliwie złożyło, że na Śląsku Cieszyńskim jest dużo lasów. A to dlatego uważam, że złożyło się szczęśliwie, bo dwa słowa w poniższym wytworze, słowa ćmok i maślok mianowicie, które tak ładnie mi do niego pasowały, jak się okazało, kiedy sprawdziłem – bo nie wiedziałem tego wcześniej – są regionalizmami pochodzącymi właśnie z tego Śląska Cieszyńskiego. Głupi to jednak zawsze ma szczęście!

I to dlatego całą tę historię, zainspirowaną wpisem kolegi @bishop , w który to wpis mi się przypadkowo kliknęło, zdecydowałem się właśnie w tym regionie umieścić, choć to umieszczenie jest domyślne i nie wynika z wytworu wprost. I to dlatego właśnie też na wszelki wypadek o tym umieszczeniu piszę tutaj wprost, żebyście nie musieli sobie zadawać zbędnego trudu interpretacyjnego.

I, zanim wytwór jeszcze, to, w sprawie przypadkowego kliknięcia, chciałbym się zwrócić z pytaniem do koleżanki @UmytaPacha : czy istnieje szansa na przywrócenie tego wspaniałego logo z napisem umieszczonym na planie okręgu, nad którym to umieszczeniem tyle godzin wyczerpującej pracy intelektualnej spędziłem, używając do tego wspaniałego programu graficznego Paint? I to nie byle jaki Paint był, ale Paint 3D nawet!

*

A teraz zapraszam już wreszcie na wytwór, który jest moją odpowiedzią na sonet di proposta zaproponowany przez koleżankę @Wrzoo w XLVI edycji zabawy #nasonety w kawiarni #zafirewallem :

***

Pismo urzędowe

Ojciec mój jest w jakimś jesiennym amoku:
sprząta, tak jak ZUK sprząta miejskie ulice.
Albo jak lekarz, co leczy grzybicę?
Przed świtem zaczyna. Jeszcze po ćmoku.

Naznosił do domu kani, maśloków,
matka już nie ma siły na niego krzyczeć,
a ja mu pismo, że to non licet
zanoszę za drzwi, gdzie jest jego pokój.

I ojciec mój, twardy, zrobił się miękki:
zsiwiały mu naraz włosy na głowie,
i zaczął się jąkać przy każdym słowie,
i w nocy spać nie mógł – dopadły go lęki.

A i ja się boję wychylić z łazienki:
ojciec zabije mnie, jeśli się dowie!
bishop

Ależ mnie zaszczyt spotkał ładny wiersz to jest!

Zaloguj się aby komentować

Czyli co, moi Drodzy? Głosownie uznajemy za zakończone i, ponieważ vox populi, vox Dei (no chyba że ktoś jest monarchistą czy innym anarchistą, albo też dla niego słowo Vox oznacza po prostu taki zespół – polski boysband?), uznajemy że:

Drugie (to już poważna sprawa!) Spotkanie Społeczności Kawiarnia „Za Firewallem” odbędzie się 16.11.2024 w Lublinie.

Miałem, co prawda, zrobić jeszcze wpis z ustaleniem miasta, ale, przeglądając komentarze pod poprzednim wpisem , uznałem, że ten Lublin cieszy się wystarczającym poparciem.

Jeśli komuś termin i miejsce nie pasuje: przepraszam. Nie da się jednak pogodzić wszystkiego i z tym akurat pogodzić się należy. Jeśli ktoś nie przyjmuje powyższych przeprosin – trudno. Niech sam se coś zorganizuje.

Szczegóły podam jeszcze później, jak je poznam, bo, póki co, to sam ich jeszcze nie znam. W każdym razie ja wtedy w Lublinie będę, o ile nie zdarzy się w moim życiu jakaś katastrofa. Na przykład w postaci znalezienia mi pracy przez Urząd Pracy.

Czyli co, moi Drodzy? Do zobaczenia?

***

EDIT: W ogóle rzeczą zastanawiającą jest to, że chęć stawienia się na spotkaniu zadeklarowało dziesięć osób a w ankiecie oddano dwadzieścia cztery głosy. Zresztą samo głosownie było niezwykle emocjonujące! Wczoraj bardzo długo prowadził termin 23.11. Później, kiedy kładłem się spać był remis, a tu dziś rano, kiedy się obudziłem, okazało się, że ten czarny koń w postaci 16.11 jednak zwyciężył!

***

#zafirewallem
splash545

@George_Stark @moll @KatieWee @bojowonastawionaowca @DiscoKhan

Potwierdzam swoją obecność!

CzosnkowySmok

@entropy_ a ty? Dasz radę?

Zaloguj się aby komentować

Czyli co, moi Drodzy? Deklaracje chęci zebrane, czas na następny krok, czyli ustalenie najmniej wykluczającego spośród zadeklarowanych chętnych terminu i wstępne rozmowy na temat miejsca.

Ja od razu mówię, że mnie i to i to jest obojętne. Co do tej drugiej sprawy jednak, ja skłaniam się do tego, żeby zorganizować to wszystko w Lublinie, tym samym umożliwiając koleżance @moll stawienie się i przygotowanie jakiegoś poczęstunku ;). Oczywiście, ze względów toporgaficzno-georgraficzno-transportowych najlepszymi propozycjami wydają się być Warszawa (siatka połączeń) lub Łódź (geografia – Polska jest jak dupa, a w środku tej dupy jest dziura, a ta dziura to jest właśnie Łódź, jak to padło w filmie Aleja gówniarzy). W Łodzi moglibyśmy też przy okazji odwiedzić pana Juliana Tuwima i zrobić sobie z nim ładne zdjęcie zbiorowo-grupowe. No ale to moja propozycja i mój punkt widzenia, ostateczną decyzję pozwolę sobie pozostawić większości, czyli Wam.

Pozwolę sobie również zawołać tych, którzy zadeklarowali chęć i zadać im pytanie dotyczące terminu (sobota 16.11 lub sobota 23.11 – jeśli ktoś będzie chętny, ja mogę zostać cały weekend, od piątku do niedzieli, albo spotkać się w sobotę w Lublinie lub Warszawie, a w niedzielę pojechać do Łodzi żeby sobie zdjęcie zrobić) i, wstępnie, miejsca: @KatieWee , @splash545 , @sireplama , @moll , @bojowonastawionaowca , @macgajster , @Wrzoo , @Yes_Man , @DiscoKhan , @rodarball .

No i w sprawie terminu pozwolę sobie zrobić ankietę, żeby tutaj mieć jasność. Kiedy będziemy pewni terminu, powinno nam być wówczas łatwiej ustalić miejsce wśród tych, którym termin będzie odpowiadał. Wszelkie sugestie i rozmowy swobodne dotyczące miejsca (i innych rzeczy, tego się przecież z Wami nie uniknie) proszę zostawiać w komentarzach.

#zafirewallem

Aha, jeśli komuś będzie łatwiej dojechać do Kielc, to ja mogę zabrać dalej autem. A później z powrotem do Kielc albo gdzieś po drodze odstawić.

Jaki termin?

24 Głosów
DiscoKhan

Jak ma być Lublin to kto ściepę na lokum będzie chciał brać?


Jak dojazd w jedną stronę mi wychodzi ze 20 złotych to przeboję zresztą może się do auta @bojowonastawionaowca w jeszcze bardziej promocyjnej cenie bym się wtrambolił? xD

osobliwy

@George_Stark a Trójmiasto???

sireplama

@George_Stark no i zadecydowali xD

be9fb5f0-1e06-4e60-8c5e-79032d49a419

Zaloguj się aby komentować

A to kto?!
A to znowu ja!

No tak wyszło, przepraszam. Na szczęście dziś nie układam. Układacie za to Wy.

A układacie do rymów: rocznica - spotkanie - lisica - grzanie
i na temat: wiertarka udarowa.

Miłej zabawy, wielu pomysłów i od groma piorunów!

#naczteryrymy
#zafirewallem
jakibytulogin

To już kolejna rocznica

I znów przy schodach spotkanie.

Z Jarkiem stoi Beata-lisica,

U Antka - styków przegrzanie.

PaczamTylko

Jak mówię że zrobię to zrobię, nie trzeba co roku przypominać


Oto prośby małżonki ósma rocznica

dziś nastąpi wiertła ze ścianą spotkanie

wiertarka jęczy, wiertło już rude niczym lisica

a więc to ściana z żelbetu, stąd to metalu grzanie

CzosnkowySmok

Młot udarowy w rudym kubraczku


Obraz piękny to rocznica

Otworzyłem to spotkanie

Akcja udar - sprzęt lisica

Ekstra wiertła, będzie grzanie

Zaloguj się aby komentować

--> !!!SPRAWA ORGANIZACYJNA!!! <--

Dobra, bo znowu mam zaplanowanych mnóstwo rzeczy do zrobienia, to trzeba się przecież czymś innym zająć.

Pytanie jest bardzo wstępne, gdzie i kiedy dokładnie to ustali się, jeśli będzie wiadomo, że jest po co to ustalać. Otóż koleżanka @UmytaPacha przypomniała , że 20 listopada przypada pierwsza rocznica pierwszej edycji naszej zabawy z czteremarymami, co w zasadzie możemy uznać jako datę założenia naszej Kawiarni, i zapytała, czy z tej okazji szykuję jakąś imprezę. Otóż wtedy nic nie szykowałem, nie zdawałem sobie nawet z tego sprawy, ale teraz pomyślałem, że w zasadzie to dlaczego by czegoś nie przyszykować?

Stąd pytanie do Was, moi Drodzy, czy ktoś byłby chętny na Drugie (to już poważna sprawa!) Spotkanie Społeczności Kawiarnia „Za Firewallem” w któryś z okalających tę doniosłą datę weekendów (16-17.11 lub 23 -24.11)? Proszę zostawiać deklaracje, informacje, uwagi i inne tego typu rzeczy w komentarzach do tego wpisu.

Dziękuję.

#zafirewallem
George_Stark

Dobra, bo z Wami to jak z dziećmi albo innymi artystami, a w taki sposób to nigdy się nie dogadamy!


Rozmowy swobodne proszę sobie prowadzić swobodnie, ale w odpowiedzi na ten komentarz proszę o jasną deklarację tylko tego czy ktoś jest chętny.


Jak już będziemy wiedzieć kto jest chętny, to pomyślimy wówczas wspólnie nad takim rozwiązaniem, żeby jak najwięcej z tych chętnych mogło zamienić się w uczestniczących.


Pozwolę sobie zawołać wszystkich, którzy do tej pory w jakiś sposób zareagowali na to ogłoszenie, piorunem bądź komentarzem:

@splash545 @KatieWee @jestemtuodwczoraj @Szuuz_Ekleer @Piechur @moll @bojowonastawionaowca @UmytaPacha @vredo @ErwinoRommelo @macgajster @sireplama

DiscoKhan

Jakby miasto się nie zmieniło to zasadniczo jestem chętny na obie daty.

rodarball

@George_Stark czy można wziąć udział w spotkaniu nie będąc członkiem #kawiarenka ?

Zaloguj się aby komentować

865 + 1 = 866

Tytuł: Franz Kafka: opowieść biograficzna
Autor: Maks Brod
Kategoria: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ocena: 9/10

#bookmeter

Tam, gdzie jest pan uczuciowo zaangażowany, jest Pan autentyczny i jasnowidzący. I wtedy to, co Pan mówi, jest bardzo, bardzo piękne.

Trzeciego czerwca tego roku minęło sto lat od śmierci pana Franza Kafki, tego niemal nieznanego za życia autora, po śmierci uznanego za jednego z najwybitniejszych twórców w dziejach historii literatury. Mimo, że za twórczością tego pana nieszczególnie przepadam, to od czasu do czasu wpadały mi w jego ręce artykuły na jego temat. Wokół pana Kafki przez te sto lat zdążyło narosnąć mnóstwo mitów, legend, domysłów i przeinaczeń. Objawiało się to między innymi w tym, że te artykuły, które czytałem czasami wzajemnie sobie przeczyły. Cała ta tajemniczość pociągnęła mnie w jakiś sposób i postanowiłem bliżej zapoznać się z jego postacią. Póki co, ta postać wydaje mi się ciekawsza niż sama tej postaci twórczość.

Celowo sięgnąłem na początek po książkę autorstwa pana Maksa Broda, który był przyjacielem pana Kafki. Był tym przyjacielem, któremu pan Frazn Kafka polecił zaopiekować się pozostawioną przez niego twórczością poprzez jej zniszczenie za pomocą spalenia (sam pan Kafka zresztą, jeszcze za życia, część swojej twórczości spalił – czy to rękami własnymi, czy cudzymi, którym wydał jednak polecenie). Z tego co wcześniej wyczytałem w tych czasami przeczących sobie nawzajem artykułach, to właśnie pana Broda oskarża się o zafałszowanie wizerunku pana Kafki, o przedstawienie go jako mrocznego, depresyjnego, zamkniętego w sobie samotnika. To nie jest prawda. Owszem, tych zachowań i stanów pana Kafki jest w książce przedstawione mnóstwo, tak samo jak przykładów tej mroczności w jego literaturze, ale pan Brod dostrzega, tak w życiu pana Kafki, jak i w jego twórczości, ten pierwiastek światła, tę nadzieję, która się za tym wszystkim kryje. Zauważa, że mimo mało jednak pogodnego usposobienia swojego przyjaciela, jego obecność w towarzystwie korzystnie wpływała na ogólny nastrój. Wyciąga z opowiadań szczegóły, które mają w sobie chociażby fragment tego, co pan Kafka uważał za niezniszczalne w człowieku.

W ogóle pan Brod dużo w tej książce interpretuje. Przed bezkrytycznym przyjęciem tej, bardzo osobistej, interpretacji ostrzega czytelnika pan Marek Wydmuch, autor wstępu do polskiego wydania książki. Radzi on czytelnikowi traktować tę książkę jako dokument literackiej przyjaźni, i myślę, że ma w tym zupełną rację. Z jednej strony widać w tekście ogromy podziw pana Broda, jakim obdarzał pana Kafkę – jak twórcę i jako człowieka – z drugiej zaś jakąś tęsknotę za przedwcześnie zmarłym przyjacielem. Sam zresztą piszę o tym, że był w stanie zabrać się za tworzenie tej biografii dopiero po trzynastu latach od śmierci jej bohatera.

Zachwyca mnie tytuł polskiego wydania tej książki, ta zawarta w nim opowieść biograficzna. Jest on, moim zdaniem, dużo bardziej oddający to, co w tej książce się znajduje niż oryginalne, niemieckie, suche Franz Kafka. Eine Biographie. Bo tak naprawdę, czymś, co jest w niej ściśle biograficznego, jest tylko pierwszy rozdział, zrekonstruowane przez pana Broda dzieciństwo Kafki oraz zarysowanie jego pochodzenia – czas przed poznaniem się obu panów. Później, w kolejnych rozdziałach, zaczyna się właśnie owa piękna opowieść, snuta mniej więcej chronologicznie, z licznymi jednak odwołaniami i dygresjami.

Książka zawiera obszerne fragmenty pochodzące z dzienników pana Kafki i jeszcze obszerniejsze (czasami nawet przytaczane w całości) listy, jakie wymieniano w gronie osób z panem Kafką w jakiś sposób powiązanym. Dopiero w tych fragmentach dzienników, być może wspomaganych wykładnią pana Broda, znalazłem coś, co mnie w tym Kafce mocno zainteresowało, to jego szczególne spojrzenie na świat, którego do tej pory nie znalazłem w jego utworach.

Ten cytat na początku wpisu pochodzi z przytoczonego w książce listu Mileny Pollak (z domu Jesenká), tłumaczki dzieł pana Kafki na język czeski (pan Kafka był mieszkającym w c. k. jeszcze wówczas Pradze, na co dzień posługującym się językiem niemieckim). Wybrałem je dlatego, że, po lekturze książki, zgadzam się z ich autorką zupełnie. Ta książka jest napisana wspaniale, być może właśnie dlatego, że czuć w niej silne zaangażowanie jej autora w przyjaźń z jaj bohaterem. W ogóle sama historia tej Eine Biographie już jest ciekawa. Pierwsze wydanie, z roku 1937, zawierało siedem rozdziałów. O ósmy autor zdecydował się uzupełnić je dopiero w roku 1952, kiedy wyszły na jaw nowe fakty o jej bohaterze. Dotyczą one rzekomego syna pana Kafki, którego ponoć miał z panią Gretą Bloch, o którym nie wiedział i który zmarł w wieku siedmiu lat w roku 1928. Nie ma tutaj szczegółów, w momencie kiedy pan Brod pisał te słowa również matka chłopca już nie żyła, pan Brod natomiast zostawił informację, że ciągle próbuje podążać tym tropem po nielicznych śladach, jakie udaje mu się znaleźć. Ten dopisany później ósmy rozdział zawiera jeszcze jedną istotną rzecz. Zawiera cały wątek związku pana Kafki z panią Mileną Jesenką, pominięty wcześniej z powodu powściągliwości, którą autor tłumaczy tym, że bohaterka tego wątku w chwili publikacji pierwszego wydania jeszcze żyła (zmarła w roku 1944).

To taki mój początek „studiów nad Kafką”, które sobie z jakiegoś powodu wymyśliłem. Od jakiegoś miesiąca, próbując znaleźć ten zachwyt nad jego prozą, czytam już Opowieści i przypowieści – zbiór jego nowel i miniatur wydanych przez Państwowy Instytut Wydawniczy. Idzie mi to ciężko, gdyż nie jestem w stanie przyswoić sobie na raz więcej niż dwóch-trzech zawartych w nich tekstów, choć czasami te teksty zajmują tylko niecałą jedną stronę. Dużo większą nadzieję wiążę z czekającą już na półce, opartą ponoć bardziej na faktach niż, jak u pana Broda, osobistych emocjach, biografią pana Kafki autorstwa pana Ernsta Pawla wydaną w Polsce pod tytułem Franz Kafka: koszmar rozumu. Ostrzę sobie również zęby na wspomniane wcześniej listy i dzienniki, zebrane i wydane w formie książkowej, choć, przynajmniej w przypadku tych drugich, zdążyłem wyczytać, że oprócz obcowania ze wspaniałymi ponoć błyskami intelektu, przyjdzie mi przebijać się przez chaotyczne, fragmentaryczne i ponoć nużące opisy codzienności. Cóż – pozostaje tylko mieć nadzieję, że i w tym przypadku, tak jak i w przypadku opisu książki pana Broda, artykuły, które czytałem, mogą się również mylić.
7b558e43-dbad-404b-a614-324ba5b3bf6b
ErwinoRommelo

Ha tfu na Bonda, jeśli mój najlepszy kumpel na łożu śmierci poprosiłbym mnie o zniszczenie wszystkich jego listow i niedokończonych prac to bym tak zrobił i nawet na torturach nie zmienił zdania. Tyle słyszałem dobrego o procesie kawki ale z szacunku dla zmarłego nigdy nie tknolem. Raz jeszcze ha tfu, zaufanie przyjaciela jest ważniejsze niż « intelektualne dobro ludzkości »

George_Stark

@ErwinoRommelo


A właśnie, miałem też i o tym napisać, ale mi uleciało.


W tej książce pan Brod tłumaczy również, dlaczego zdecydował się postąpić tak, a nie inaczej. Kiedyś, w liceum, kiedy się dowiedziałem o okolicznościach wydania dzieł pana Kafki, pomyślałem tak samo jak Ty. Błędnym w tym myśleniu jest jednak to, że "na łożu śmierci poprosiłbym mnie o zniszczenie wszystkich jego listow i niedokończonych prac". Otóż, to nie była prośba przekazana na łożu śmierci. A przynajmniej pan Brod tak te okoliczności przedstawia.

UmytaPacha

@ErwinoRommelo nic straconego, zawsze możesz przeczytać "Kafka's motorbike" - one of the top 30 books of our time!

.

ErwinoRommelo

Też czytałem ze niby depresja, słaby stan zdrowia, ale to niema znaczenia. Mowę Kafka nie był wtedy sobą. Czyli jakby umierając z ta sama depresja kazał swój majątek przekazać na biednych a ja bym przejebal na alkochol i panienki to było by to coś innego? Po prostu złe się czół z ta zdrada i dorobił usprawiedliwienie żeby spać spokojnie. Może okradłby ludzkość z arcydzieł literatury ale raz jeszcze słowo dane przyjacielowi jest według mnie więcej warte.

Wrzoo

@George_Stark Będziesz sięgał po listy Kafki do Mileny? Pytam, bo po ich lekturze wyrobiłam sobie o Kafce dość niepochlebną opinię. Brod jakoś tak patrzył na Kafkę przez różowe okulary, dlatego ciężko mi zaufać jego słowom.

Zaloguj się aby komentować