Zdjęcie w tle
Fafalala

Fafalala

Kosmonauta
  • 60wpisy
  • 706komentarzy

Staram się nie smutać za bardzo.

#fafasiezaburza #depresja #psychologia #mania #rozkminy #trudnesprawy #iinnetakietakie

TLDR: Kto był już w psychiatryku, ten się w cyrku nie śmieje, czyli natarcie chorych starców i dysfunkcyjne rodziny.

29.
Mijają kolejne dni, a ja już dostałam upgrade w postaci przeniesienia mnie z oddziału obserwacyjnego B dla mentalnych hardkorów, do oddziału bardziej terapeutycznego C. Oznacza to że poza integracyjnymi spotkaniami przy ciasteczku i herbatce, oraz muzykoterapii czy tam innym psychorysunkiem dostaję w gratisie starców z demencją i konieczność użerania się z nimi, ponieważ wchodzą do każdej sali grzebiąc i wynosząc rzeczy innych pacjentów. Dla Ciebie to może być zwyczajna piłeczka ping-pongowa, ale dla Pana Leszka to jajeczko, którym trzeba się odpowiednio zaopiekować owijając delikatnie chusteczkami - wiadomo, embrionkowkowi nie było zimno.

Poziom zróżnicowania trudności i zaburzeń na tym oddziale jest przeogromna. Aż czasem nie idzie się połapać jak, i czy w ogóle jest sens wchodzić w gadkę. No ale jesteśmy na siebie skazani, więc staramy się stworzyć jakiś pozór wspólnej koegzystencji. Gdy tak sobie rozmawiam z ludźmi będącym w kontakcie w wysoce terapeutycznej palarni, można dojść do jednego wniosku, że większość naszych trudności i zaburzeń wynika z zaniedbań i okrucieństwa rodziców i bliskich. Mamy tu dziewczynę, która jest regularnie wsadzana do psychiatryków przez matkę z powodu rzekomej schizofrenii. Już zaliczyła 18 pobytów w ośrodkach leczenia psychicznego. Niektóre nawet półtora roczne. Powód pierwszy władza, a powód drugi renta do kieszeni opiekunów. Jest w trakcie sprawy sądowej, aby uniknąć kolejnego tak długiego pobytu w ośrodku, bo już na tym etapie inaczej nie da się tego rozwiązać.

Postać druga dziewczyna z CHAD, którą już od wcześniej dorosłości matka wpychała do szpitali psychiatrycznych. Póki była depresja to było dobrze, była opieka, głaskanie po główce i pełna kontrola, ale gdzy córka wychodziła z depresji i chciała pojechać gdzieś rowerem, albo iść na spotkanie ze znajomymi to hurr durr, mania się zaczyna trzeba szybko do szpitala! Takim postępowaniem uniemożliwili jej zaplanowany wyjazd do Tajladu i Nowego Jorku na roczny staż. Dziewczyna skończyła prawo i dwa inne kierunki, miała stypendium i możliwość rozwoju poza granicami kraju, ale ni chuja. Nie ma NY, jedyne co możemy Ci to zafundować kolejny pobyt w Tworkach. Ta historia nie mogła mieć dobrego zakończenia. Dziewczyna w przypływie skrajnej frustracji po wcześniejszym ataku matki, chwyciła za przydrożny kamień i nim zmaskarowała jej twarzoczaszkę. Nie było wiadomo czy mama przeżyje, ale jedno już było pewne, że tym aktem desperacji usuneła sobie wiele szans do dalszego zawodowego rozwoju. Już nie wspominając o tym wielkim poczuciu winy jaki nosi teraz w sobie.

Historie są różne, ale wszystkie które zdarzyłam do tej pory wysłuchać, zazwyczaj łączą się jednym punkcie - rodzina. I tak jak już kiedyś dawno, dawno temu pisałam, że nie ma większej tragedi ludzkiej, niż to że jesteś powoływany na świat przez kompletnie przypadkowych ludzi, który sami najczęściej nie są gotowi do miłości - ani do siebie, ani do kogoś innego. Gdzie tutaj miejsce na poczucie bezpieczeństwa, które warunkuje nasz styl działania i schemat myślenia kiedy pełnisz funkcje emocjonalnego kubła dla rodzica. Pierdolona lotera.

A u mnie dzisiaj dobrze, nadzwyczaj dobrze (pisałam ten wpis w nocy z soboty na niedzielę). Wczoraj miałam gorszy dzień, że stresu z powodu "przeprowadzki" mocno mi się nasiliły objawy FMD (functional movement disorder) i nijak mogłam zapanowac nad drzeniem prawej ręki. Napierdalała węgorza przez 4h. Próbowałam nawet wyciszyć tę reakcję z ciała spokojną muzyką klasyczną, ale odnosiłam wrażenie że ta bulwa to do rytmu zaczęła podrygiwać drwiąc ze mnie. Puściło samoistnie o 16, o tak o. Sekundę później już spałam twardym snem do 20. Dzisiaj jest lepiej, na tyle dobrze że kwestionuję własną chorobę. Zupełnie jakbym zapomniała o desperacji w jakiej byłam parę dni temu, błagając lekarzy żeby w końcu pozwolili mi wyjść i się zabić, bo ludzie umierają i takie rzeczy dzieją się codzienne, więc dlaczego nie ja.

I ogólem, weekendy w szpitalu są strasznie nudne. Dobrze że chociaż są puzzle i stół do pingla. Muszę ćwiczyć, aby w końcu honorowo zmiażdzyć mojego partnera w jakże zacznej dyscyplinie zwanej tenisem stołowym.

A Wam wszystkim czytającym i nie czytający w sumie też, bo dlaczego nie życzę smacznej porannej kawusi czy herbatki w ten niedzielny dzionek. Do zobaczenia.
b9068882-f684-43d0-a096-e73c52ab7463

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #chorobypsychiczne #psychologia #mania

TLDR: Aktualizacja, czyli pozdro z psychiatryka

28.
Cześć Moi Drodzy, długo nie pisałam, ale to że względu na to, że dużo się działo. Zmieniłam pracę, bardzo dynamicznie, wręcz pod wpływem chwili. Wpadłam w silny konflikt z szefowa i z tego wykluło się wypowiedzenie. Nie wiem na ile jestem w stanie się uzewnętrznić, bo depresja zrzera mnie żywcem i ciężko mi zebrać myśli, ale spróbuję. Nawet głupio mi że taka przerwę miałam od tych wpisów, bo bardzo mi pomagały, ale widocznie tak miało być, tego potrzebowałam.

W połowie marca wpadłam w przeogromną manię, bycie w tym stanie nie wiele różniło się od codziennego ładowania MDMA. Sen i jedzenie stały się zbędne jako czynność. Kolory wyostrzone, kontury ostre, hiper wyraźne. Wszystko co do tej pory było splątane i zagmatwane, zamieniło się w prostą linię. Było wspaniałe, bosko, nadludzko, no może poza poza momentami skrajnej furi. Nie było niczego pomiędzy euforią, a gniewem. Dobijali mnie nawet wolni idący ludzie na ulicy. Robiłam różne rzeczy, mówiłam różne rzeczy, myślałam o różnych rzeczach.

Pierwszym sygnałem alarmowy była wizyta u psychologa, na której mówiłam cała rozgorączkowana, że mam nadludzkie umiejętności, że przebiłam się przez ścianę iluzji świata i inne takie efemeryczne rzeczy. Wiem że moja terapeutka już wtedy chciała wzywać pogotowie, ale mówiłam że wszystko mam pod kontrolą i luzik arbuzik nie ma o co się spinać. W końcu czuje się tak dobrze. Po co to psuć. Stanęło na tym, że to moja terapeutka przedzwoniła do mojej psychiatrki i udało się na 12.04 umówić wizytę kontrolną. Wtedy był 20.03.

Do tego czasu szalałam, próbując wydobyć z siebie magiczny potencjał. Niestety zaczął pojawiać się do tego dysonans poznawczy, ponieważ niby czuję tę moc, ale nic się nie dzieje, a z tym zaczęła rosnąć frustracja, wielka, nie do wytrzymania. Ja czułam jak niespożyta energia wierci mi się w tkankach. Niedospanie i niedojedzenie zaczęło mnie wprowadzać w urojenia, zaczęła się faza mieszana. Raz skrajna radość, potem niedorzecznie głęboki dół.

Po kolejnej wizycie u psycholog, która usilnie próbowała mnie zestawić z rzeczywistością, że się krzywdzę, że to nie jest naturalne doszłam do załamania nerwowego. Nie byłam w stanie utrzymać tego dualizmu w głowie i od tamtej pory zaczęły pojawiać się myśli s. Dzięki wsparciu partnera udało mi się wyregulować ten stan, ale do 12.04 jeszcze masa czasu. Później to już jazda bez trzymanki. Zarywałam noce pisząc jak w matni o całym swoim życiu, później w połowie dnia dół i tylko siłą woli oraz chęcią zachowania pozorów byłam w stanie dojść do domu. W pracy pojawiała się szalencza potrzeba robienia czegoś więc cisnęłam terapię dzieci za terapią, a chwilę potem dretwiałam i trzęsłam się z wewnętrznego bólu.

W piątek jeszcze przed wizytą u lekarza, płakałam parę razy w pracy z niemocy, że to koniec, że tak się nie da żyć, by parę godzin potem wejść do gabinetu lekarskiego tak nakręconą że nie nadążałam w wypowiadaniem słów, które miałam w głowie. Czułam że oszalałam tak fest. Skończyłam płacząc że ja już tego nie wytrzymam, że nie wiem co mi jest, ale tak nie da się żyć, że chce umrzeć. Pani doktor powiedziała, że w tym stanie to tylko do szpitala. Pytałam się o jakieś leki na uspokojenie, czy to nie wystarczy, ale słusznie zauważyła że stwarzam zbyt duże niebezpieczeństwo dla siebie i ona mnie w tym stanie nie wypuści. Aby uniknąć akcji z karetką, udało się umówić na to że odbiorze mnie siostra. I tak oto cała moja tajemnica zniknęła. Zapłakana i przejęta twarz mojej siostry była tak wymowna, że czułam że nie mogę tak o się wypisać z życia i muszę spróbować leczenia.

I tak oto od piątku jestem na oddziale psychiatii, po tak wielu latach. W nowej pracy przepracowałam 2 tygodnie, więc nie wiem jak odbiorą moja nieobecność. Nawet nie wiem ile tu będę. Nie widzę tego, by po miesiącu nieobecności, wpaść i rzucić: Elko ziomy, już mam dobre leki i nie jestem psychiczna, więc jazda z kurwami!!
Ile benzo dostałam do tego czasu to nie zliczę, ale w końcu śpię, dużo śpię, właściciwie całe dnie. Depresja weszła na maksa, 90% myślenia to tylko pragnienie odejścia z tego świata. Teraz mam chwilę przebłysku między jedną dawką leku a drugą i pomyślałam że napiszę do Was. W końcu zniknęłam tak, nie wiadomo gdzie. Warto o sobie przypomnieć.

Co tam u Was w ogóle Hejtowicze? :) Dbacie o swoje zdrowie psychiczne przed latem?
902148d0-643b-4086-a71f-e53c91ff419e

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie #wyznania

TLDR: Czy to co ja przeżywam, muszą przeżywać inni?

27.
Jako że druga część wpisu o moim stanie psychotycznym rodzi się w bólach, a serce wyrywa się do pisania to zaimprowizuje coś spontanicznego bez ładu i składu. Głównie pod wpływem ostatnich wydarzeń.

Rozmawiam z wieloma ludźmi, lecz przede wszystkim ich słucham. O zaniedbaniach, o alkoholizmie, miłości, bólu, strachu, rozpaczy. Cenię wysoko to, że ktoś uważa mnie za osobę godną zaufania by móc podzielić się swoim kawałkiem rzeczywistości. Może jestem, może nie jestem, nie mi to oceniać. Problem w tym, że czuję się niejednokrotnie jakbym dostawała cegłowką w łeb po takiej serii wyznań. Żyje w dysonansie, bo wiem, że muszą istnieć osoby wysłuchujące, przynoszące ulgę, ściągające na ziemię. Rozumiem swoją rolę w społeczeństwie i staram się ją spełniać na tyle dobrze ile się da w stosunku do bliskich, ale niejednokrotnie przygniata mnie to, że jak ja zaczynam się wyrażać, mówić o sobie to kończy się zazwyczaj poczuciem winy, że tak pozwalam sobie zalewać swoimi emocjami innych.

Przeczytałam siostrze jeden wpis, w ramach próby ujawnienia się, wpuszczenia do swojego świata. Ten który wybrałam był o przemocy w domu, temat bliski tak samo mi, jak i mojej siostrze. Skończyło się histerią z jej strony i powtarzaniem jak w mantrze: Ja nie wiedziałam, Ty zawsze byłaś takim szczęśliwym dzieckiem, ja nie wiedziałam....
Ja w tamtym momencie też nie wiedziałam co zrobić. Przytuliłam ją, tak trochę bo czułam że powinnam, a trochę bo nie wiedziałam jak mogę jej ulżyć. Czułam się winna, że tak uderzyłam. Ale czy powinnam? Już sama nie wiem. Czy to znak budowania nowego, prawdziwszego obrazu siebie, czy jednak oznaka że nadal powinnam kryć się ze sobą tak jak do tej pory i zostać wciąż tym mityczny "Szczęśliwym Dziecieckiem"?

Zresztą z Wami też tak mam moi dzielni czytelnicy, jeżeli to co pisze to za dużo, zbyt otwarcie, to proszę, dajcie mi o tym znać. Czasem nie umiem wypośrodkować.
d39adc85-7bed-4edd-a9bf-97b07f0b7e16

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#fafasiezaburza #mania #depresja #psychologia #religia #urojenia

TLDR: O tym jak mnie opętało, czyli o moim epizodzie psychotyczno - maniakalnym cz. 1.

26.
Mam więcej weny piśmiennej, więc wykorzystam to aby powiedzieć Wam o kolejnym wycinku swojej rzeczywistości. Tym razem będzie o tym jak mnie "opętało". Będzie długo, dlatego też podzielę historię na „rozdziały” i dwa wpisy, dla lepszej systematyki, oraz ze względu na to, że dla mnie to zbyt dużo aby pisać tak rozleglą historię na raz. Pod postem będzie komentarz do piorunowania, dla osób chętnych aby zostać zawołanym do drugiej części.
Jak formalności mamy za sobą to pozostaje mi życzyć Wam przy niedzielnej kawce eee miłej lektury?

I Początek, czyli jak doprowadzić do szaleństwa.

Ciężko mi usystematyzować te wszystkie wydarzenia, nadać jasny początek i koniec. Chyba muszę zacząć od tego że wychował mnie maniakalnie religijny ojciec. Odbębnialiśmy apele jasnogórskie i inne koronki do miłosierdzia bożego każdego dnia. Brak uczestnictwa wiązał się z karą- jakiego rodzaju wiedzą osoby czytające moje wcześniejsze wpisy. To niewątpliwie wpłynęło na mój obszar wiary w zło pod postacią diabła. Następnie w dziecięco-nastoletnim czasie wzrastałam w ogromnym poczuciu niesprawiedliwości, złości na świat i ludzi wokół mnie. Każdemu komu się lepiej żyło w moim odczuciu życzyłam śmierci, bólu i cierpienia, zupełnie o takim wymiarze jaki ja czułam. Duży wpływ na mnie w tamtym czasie miało anime Elfen Lied, gdzie główni bohaterowie przy pomocy mocy vectorów, byli w stanie zrobić właściwie wszystko, łącznie z wyrwaniem serca z klatki piersiowej. Ten świat wyrządzania krzywd wszelakich pochłonął mnie do reszty, zapragnełam takiej mocy, a wraz ze wzrastającą frustracją i ostro posuwającym się oderwaniem od rzeczywistości postanowiłam podpisać cyrograf. Pisałam w pamiętniku o tym, że tylko diabeł da mi moc aby zrobić, by móc się odegrać na świecie (wpis że zdjęcia jest z 2009 roku, miałam wtedy 16 lat). Zamiast lektur, ja skupiłam się na studiowaniu wszystkich demonologicznych pierdoletów z książek i internetów. Wyuczyłam się, nabrałam pewności wewnątrz i coś tam nabazgrałam swoją krwią na papierze spalając to zaraz za oknem. Może się wydawać że podjęcie decyzji było banalne, niczym zabawa lub eksperyment i w sumie tak to brzmi, ale pragnę podkreślić, że ja bardzo wierzyłam w to wszystko, cała sobą, więc rozumiałam sens i znaczenie konsekwencji działania którego miałam się podjąć. Przynajmniej tak mi się wydawało. A więc stało się, zabawę czas zacząć.

II Wzrost mocy aka mania i urojenia nabierają na sile.

Pierwsze chwilę były bajeczne, wypełniała mnie moc i siła. Czułam się wyjątkowa, niezniszczalna. Wszystko o to co do tej pory walczyłam, zaczynało tracić na znaczeniu więc i hamulce puszczały. Wiadomo, że za gówniaka jedynym moim głównym obowiązkiem była szkoła, gdzie wyniki leciały na łeb na szyję, oraz ludzie ale to nie miało znaczenia. Przecież za chwilę miałam zniszczyć świat. No właśnie. Cyrograf podpisany, diaboł wpuszczony, ale moja "moc" się nie pojawiała. Coś zaczynało nie stykać. Czyżbym nie była dostatecznie godna? Jedynie co mi pozostało w tamtym momencie to fantazja, której upust dawałam pisząc swoje brutalne opowiastki. Miałam tylko to, poza oczywiście ogromną wolą zniszczenia.

III Zaczynają się problemy. Witajcie urojenia, obsesje i inne fatamorgany.

Wraz z wątpliwościami, wzrastało napięcie, a z napięciem zaczęły generować się lęki. Lęk i przerażenie, tak bym opisała ten etap i to taki przechodzący na wskroś do każdej komórki ciała. Do mnie do pokoju zaczęła wchodzić w ciemności ciemna, zakapturzona postać. Widziałam ją na tyle dobrze, że gdyby zdolności mi na to pozwalały narysowała bym ją nawet teraz. Stała nade mną, milczała i łypała czerwonymi oczami na mnie z góry. O dziwo nawet błagania i modlitwy nie skutkowały tym, aby pozbyć się nieproszonego gościa. Co za zaskoczenie. Nawet nie wiem jak ja to przeżyłam. Nie gasiłam światła, bałam się ruszyć, zastygałam na godziny gotując się pod kołdrą się, nie spałam prawie, bo sny wytwarzały kolejne przerażające obrazy. Nigdy w życiu linia pomiędzy snem, a jawą tak mocno się u mnie nie zatarła. Za dnia widywałam zniekształcone twarze, tak jak w Egzorcyzmach Emily Rose. No właśnie, ten film poza tym, że podrzucił mi nowe obrazy, które z taką chęcią wypożyczał mój mózg, to wygenerował paniczny strach przed godziną trzecią w nocy. Nawet jak udało mi się zasnąć, to bez budzika zrywałam się równo z trzecia, czasami nawet chwilę przed tak abym mocniej cierpiała. W tym czasie powtarzałam tysiącami swoje zaklęcie "Nie, nie zgadzam się, nie wyrażam na to zgody". Było to pokłosie wyczytania, że demon nie owładnie mną dopóki nie wyrażę na to otwartej zgody. I tak się broniłam, słowami. Nawet nie zdajecie sobie sprawy (taką mam nadzieję) jak można się bać. Ostatnie 3-4 miesiące przed ostatecznym zaognieniem sprawy nie spałam więcej niż 1,5h w porywach do 2h. Zasypiałam z wycieńczenia około 5 nad ranem, jak świtało bo tylko wtedy czułam się bezpiecznie, a wiadomo na 7 trzeba było wstać do szkoły. Na takie trafiłam czasy. Nie wiem jak ja dawałam radę zachować zdolności motoryczne, ale mój mózg był na tyle wydolny, że potrafiłam dostać parę jedynek jednego dnia. Myślę, że to wyrzuty adrenaliny pozwoliły mi na przeżycie tego okresu. Wiele rzeczy z tego czasu mam na potężnym wyparciu, ale jegomościa z pokoju zapamiętam chyba do końca życia.
------
To tyle na dzisiaj, mam nadzieję że komuś uda się tutaj dotrzeć. Miłej niedzieli wszystkim, a ja się biorę za drugą część wpisu. Bajoo.
d126d99a-cf3c-4303-ae1f-f20a6614858f

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #psychologia #psychiatria #farmakologia

TLDR: Szybka aktualizacja.

25.
Hej, sorki za milczenie. Dzisiaj szybko, chcę dać znać że żyję. I to nawet całkiem nieźle. Leki albo keratyna zaczęła mi prostować myślenie, problem pojawił się przy skutkach ubocznych brania arypiprazolu. Włączyły mi się straszliwe akatyzje czyli niepokój ruchowy. Dosłownie nie mogłam usiedzieć w miejscu. W pracy wstawałam i siadałam na krześle zrywając się gwałtownie, w domu kręciłam bączki na podłodze i nie starczało mi przestrzeni aby się wybiegać. Myślałam że oszaleje, psychiatryka też, dlatego odstawiłam z dnia na dzień. Dopiero teraz zaczynam odzyskiwać kontrolę nad ciałem. Będę próbować teraz kwetapinę. Kiedyś brałam, więc już trochę znam wroga.

Na razie czuje się okej, tak normalnie, przez co dziwnie. Jestem w intensywnym szkoleniowo - pracowy szale, ale odnajduje w tym radość. Psychoterapia jest coraz trudniejsza, terapeutka zauważyła że świadomie omijam pewne tematy. Nie mogłam nie przytaknąć. Muszę się zacząć zatapiać w swoim bagnie, a nie tylko chodzić wokół niego po kostki. Trzeba zacząć mówić o traumie, ale przy ostatniej próbie skończyło się na powtarzaniu "ja nie chcę czuć, ja nie chcę czuć"

Jestem nadal w trakcie pisania swojego epizodu "opętania", ale nie jest to łatwe, dlatego nie przymuszam się. Nabiorę gotowości, to zacznę pisać jakbym dostała skrzydeł. Już się trochę znam.

Dziękuję, że jesteście ze mną. Trzymajcie się tam ciepło i do usłyszenia. :)

PS Właśnie zdałam sobie sprawę że to moje pierwsze hejtowe urodziny. <3
572e15fe-ecb0-440f-b0de-302cd32f25ed

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #iinnetakietakie #rozkminy

TLDR: Depresjo, ty stara kurwo zmarnowałaś mi większość lat mojego życia.

24.
I zaczęło się, dosyć szybko. Nawet poczułam wyraźnie linie pomiędzy dobrym samopoczuciem, a nagłym wypłaszczeniem wszystkiego. Tylko to takie wypłaszczenie, które jednak jest pod lekkim kątem w dół. Mój wagonik zjeżdża najpierw powoli, prawie nie zauważenie, aby potem z całą prędkością rozbić się na pierwszym lepszym drzewie. Już to znam, już to przerabiałam.

Od razu grzmotły mnie myśli s. Znów realne, plastyczne, potrzebne dla poczucia kontroli, że jednak mam wyjście. Ucieczkowe jak to określają terapeuci (a jakie miałby niby być inne?!). Ze świadomością, że nie muszę tak żyć. Wiem już jak chciałabym zginąć tak aby nie było szans na odratowanie i aby nie skazywać innych na niebezpieczeństwo (historia już zna zbyt wiele przypadków gdzie skoczkowie spadali na niespodziewajacych się tragedii przechodniów). Zresztą nie będę się nakręcać, nie wolno mi. To mój bastion.

Znów czuje jakby jakaś maszyna wypompowywała mi powietrze z płuc, mięśnie przestają służyć, a zaczynają ciążyć. Potrzeba snu wzrosła z 6h do 12-13h. Gonitwy myśli przed snem ukierunkowane na dostarczenie bólu. Ciągłe stres biegunki. Odmawiam imprez z braku sił (niemożliwe!). Cierpię. Znowu. Ciało też. Nawet nie czuje się zaskoczona. Wiedziałam że tak będzie. Już wiele razy tak było i boli z każdym kolejnym razem jeszcze bardziej. Tak jak kiedyś pisałam jednemu czytelnikowi w komentarzu: czuje się tak jakby ktoś zabrał z pokoju wszystkie rzeczy który dawały mi radość i wygodę. Zostaje w pustym szarym pokoju, nawet bez łóżka czy szklanki wody, mimo że wcześniej siedziałam w najbardziej rozrywkowym i barwnym miejscu na świecie. Miałam wszystko, teraz nie mam nic. Pustka.

Paradoksalnie nie jestem jeszcze w pełni przekonana co do diagnozy zaburzeń afektywnych dwubiegunowych. Nie chcę istnieć w cieniu jednostki chorobowej. Słucham dużo wywiadów i wypowiedzi diagnostów aby jednak nie wychodzić na ignorantkę. Burzę się wewnętrznie na to co słyszę. Przecież że mną nie jest tak źle. Tyle że im bardziej się buntuje, tym bardziej oczywisty wydaje mi się mój stan. Mogę nie chcęć tego cienia, ale czy jego to obchodzi? Ja serio nie jestem zaskoczona- przerażona i bezradna tak, ale nie zdziwiona. Wiedziałam że tak będzie, ja zawsze to wiedziałam. W swojej historii już zbyt wiele tego typu cykli przeszłam.

Gdy "niewidzialna" siła zaczęła mnie ciągnąć na most, zaczęłam brać przypisany arypiprazol. Zobaczymy co to cudo zdziała. Mam nadzieję, że powoli mi nabrać powietrza. Pesymistycznie i prawie krótko.

Pozdrawiam,
pełna beznadzieji i w pełni przewidywalna,
Wasza Fafalala.
bec8dcb5-e125-4349-9437-0e4d88d5bd9f
Opornik

@Fafalala 3m się tam dziewczyno.

Opornik

@Fafalala Wspominałaś że masz pracę w której pomagasz ludziom, możesz coś o tym powiedzieć, czy wolisz nie mówić za dużo?

ErwinoRommelo

Ehh sily az do nastepnego wschodu slonca, te najgorsze mysli przegonic precz. U mnie tez srednio ale nabralem wysokosci i sobie siedze i mysle. I w sumie mi dobrze z tym smutkiem, bez niego bylbym zbyt banalny, moze nie jest to zdrowe ze sobie wmowilem ze ta ciemnosc jest czyms co czyni mnie wyjatkowym. Trzymaj sie tam z dala od mostow.

5efa09a3-d6bc-4ab7-bb42-3fa6584f4040

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #rozkminy #psychologia

TLDR: Wykonuje swoją roczną, terapeutyczną pracę domową.

23.
Wybaczcie za tak długie milczenie. Tęsknię już z Wami. Pisanie tutaj jest bardzo ważne dla mnie, ale z powodu świąteczno - sylwestrowych zawirowań, plus zwyczajnej niechęci do wchodzenie w sobie wstrzymawalam się z tym. Mam w planach napisanie wpisu o pierwszych swoich urojeniach opętańczych, ale do tego muszę usiąść tak na spokojnie i przemyśleć. Na ten moment bardzo osobisty wpis z moim "podsumowaniem" rocznej terapii, co wypracowałam, co myślę o sobie, co bym chciała jeszcze zmienić. Nawet w sumie nie wiem czy nie zbyt osobiste, ale skoro mogę mówić o tym na terapii to mogę wszędzie. Sorki za chaos, pisałam to co w duszy gra.

Jestem Fafalala, mam 30 lat, za niedługo 31. Życie mnie nieźle przeczołgało, dałam radę, ale nie zawsze sobie radze z tym bólem który mam w sobie. Najlepiej wyprała bym sobie mózg. Właściwie to już próbowałam. Czasem nie wiem na ile jest we mnie mnie, a ile wszczepionych rzeczy od innych, ale staram się jak najlepiej je identyfikować, co czasem doprowadza mnie do nadmiernego analizowania i ruminencji. Nie umiem wyłączyć myślenia, czasem jestem więcej w sobie niż na zewnątrz. Lubię też wchodzić w siebie, bo liczę ze to mnie uratuje. Że coś ominęłam, a analizowanie wydarzeń przybliży mnie do rozwazania. Nie wiem jaka jestem głównie, ale wiem że czasem jestem super szałowa i bardzo się lubię, świat jest mój, a czasami jest tak że rozszarpałabym swoje ciało, tak aby dostarczyć sobie jak najwięcej bólu, bo to ciało odmawia mi posłuszeństwa i ciągnie mnie w dół zabierając energie. Lepiej czuje się w trudnych sytuacjach, wtedy odpala mi się wtedy tryb super ogarniacza. Życie mnie tego nauczyło. Z wyzwaniami codzienności czasem sobie nie radzę, przez co czuje się nie dopasowana, ale zazwyczaj je ogarniam, w bólach ale ogarniam, więc to dobrze chociaż czasem energii brakuje by nadal się nadwyrężać. Pracuje w zawodzie, który sobie wymarzyłam na studiach, podobno jestem dobra. Przynoszę pomoc innym. Nie mam innych celów na dany moment niż przetrwanie kolejnego okresu czasu. Juz wiem ze czasem jest mega, a potem już nie. Nie panuje nad tym. Już nie chce mi się z tym walczyć. Chcę zaakceptować że czasem jest tak, a czasem tak. Chciałabym zmniejszyć tylko intensywność tych doznań. Lubię komiksy, kocham tańczyć, to jest to co wypełnia mnie do reszty, lubię słuchać innych, ale też mówić, lecz tylko zaufanym ludziom. Nie dzielę się sobą z każdym, wiele razy już potraciłam relacje, kiedy inni zaczynali czuć że się robi grubo. Buduję wspierającą relację z moim partnerem już 10 lat, nie zawsze jest miodowo ale kocham go całym serduszkiem, nawet nie wiecie jak bardzo. Lubię fantastyczne światy, pochłaniają mnie czasem bardziej niż mój ten obecny. Lubię też mocne bity jak i płynące melodie. Muzyka pozwala mi zidentyfikować jak się czuje, zazwyczaj to dla mnie pierwszy sygnał zmian. Nie wiem jaka jestem, ale to co napisałam wyżej chyba świadczy trochę o tym że wiem. I często czuję się jakby były dwie osoby we mnie. Aż mam inna fizyczność dla samej siebie, ale to nadal to sama osoba. Podobno.

Co zdobyłam:
- lepiej identyfikuje i określam swoje emocje
One zaczynają istnieć w większym spektrum niz do tej pory.
- nie muszę ratować innych aby czuć że moja osoba ma znaczenie, że moje istnienie ma sens.
- zaczynam mówić i tłumaczyć swoje postępowanie i zachowanie innym w odniesieniu do emocji które odczuwam. Zachowanie przestaje być wyrzutem ciała, teraz zaczyna być nicią działań.
-zaczynam z większą łatwością mówić o sobie, swojego życia staram się nie traktować jak taboo tylko dlatego bo było wypenione bólem.
- nie identyfikuje złości (zazwyczaj) jako objawu słabości czy agresywnosci do innych. Widzę ludzi wokół mnie, którzy stawiają granice, nawet nie zawsze w elegancki sposób w obliczu swoich emocji i nie rysuje już ich w tak złym świetle jak do tej pory. Słowo złość pojawiło się w moim słowniku i czuje ze jest mocno zespolone ze mną, chociaż nadal nie potrafię się pogodzić w ilością tego w sobie.
- nie jestem zła albo dobra, jestem efektem wielu działań które dzieją sie i działy wokół mnie. Zachowanie jest efektem tego co we mnie siedzi, nie zawsze muszę sobie radzić z emocjami i często tak nie jest, ale też często sobie daje rade. Kontrola nie zawsze oznacza wyrażenie siebie i swoich potrzeb. Już nie muszę się kontrolować, mogę wiele, więcej niż do tej pory.
- nie mogę oddawać w inicjatywę innym ratowania swojego życia. To ja sama muszę o nie walczyć, a nie liczyć że zostanie mi w końcu zrekompensowana krzywda w życiu przez innych. Zostałam zraniona, tak już będzie, albo to zaakceptuje albo będę próbowała zwalczyć to uczucie w sobie, albo uciekała.
- czasem się czuje niedoceniona, to bardzo kładzie mnie na łopatki. To że zaczynam czuć że się nie liczę. Wiem to i daje mi to duża przewagę.
- to co o mnie myślą inni to ich przestrzeń, ważne co ja myślę o sobie, to jest moja prawda. Prawda nigdy nie jest obiektywna. Chyba że mówimy o prawach natury i świata, ale wtedy mamy do czynienia z faktami.

Co chce jeszcze osiągnąć:
- chce umieć, właściwie chcieć dbać o swoje ciało. Karmić je, nie ranić, leczyć, nie truć. Autoagresje traktuje czysto instrumentalne, jako narzędzie do rozładowania napięcia.
- pragnę poczuć stabilność, to że wiem że to co się dzieje wokół mnie jest moje i że ze mną jest spójne.
- pragnę umieć wyciszać swoje myśli i popędy tak aby nie rujnowaly mi kontaktu z rzeczywistościa.
- chce być w świecie takim realnym na tyle ile mogę, czasem mam bardzo dziwne myśli, które odrywają mnie i pochłaniają tak że znikam. Czasem nie wiem na ile. Wypełniają mnie do reszty. Później jest ciężko wrócić. Często nawet nie chce.
- nie chce aby strach mnie powstrzymywał przed działaniem, chodzi mi o takie lęki które sprawiają że wracają do mnie pewne sytuację i mam duży problem aby zrobić rzeczy, które nie powinny być problemem jak wzięcie leków, pójście do lekarza, kontakt z obcymi, paranoje że mnie ktoś skrzywdzi.
- chce nie chcieć umrzeć, znaczy chce umrzeć, ale nie mogę. Pragnę aby smutek nie ciągnął mnie na sam skraj.
- chce panować nad popędami, takimi wyrzutami energi które roznoszą mnie w pełni. Te działania przez które biorę kredyty i kupuje komiksy i półki na te komiksy bo przestają mi się mieścić. Wiem, że to bardzo głupie aby spełniać zachcianki, gdy nie ma finansów na podstawy życia. Kolejne, szybka jazda autem, bo czuje ze mogę, że panuje, że jestem mistrzem kierownicy, albo nadwyrężanie się energetycznie, do palipatcji serca i starych stóp, bo przecież trzeba napierdalać.
-chce zaczynac i kończyć rzeczy, umieć zachować dyscyplinę, spójność w działaniu, celowość w życiu, a nie latanie od jednej strony na drugą. Wiem że ludzie są spektrum przyjemnych i tych mniej przyjemnych emocji, ale zaczynam starać się zaakceptować że moje spektrum mnie przerasta.
- nie chce mieć pragnienia krzywdzenia innych aby poczuć że żyje, aby odreagować energię w sobie. Dla mnie akt ranienia siebie czy innch jest największym wyrazem ekspresji. To wybuch z ciała dający nadludzka siłę. Pragnę dostarczyć bólu innym i sobie. Ten ból mnie rujnuje.

Nawet nie wiem co myśleć, o tym co jest wyżej, ale chyba taka jestem i nie mam już innej opcji.
a0d97668-f165-4ffe-9843-8e25aaa274f6
WhiteBelle

O kurde, jakby to mój terapeuta przeczytał, to by pomyślał, że to ja napisałam. Dosłownie jakbym była Twoim bliźniakiem emocjonalnym Nawet wiek i parę innych rzeczy się zgadza xD I ja również byłam już na etapie "aby przetrwać", kiedy moim jedynym marzeniem było umrzeć po ostatnim z moich kotów, tak, żeby móc zapewnić im opiekę do końca i odejść bez martwienia się, co z nimi będzie. Aktualnie intensywnie pracuję z terapeutą nad swoją samooceną i jestem w szoku, że to działa i wewnętrzny krytyk w końcu zamknął mordę, a kiedy próbuje się odezwać, to jestem w stanie obiektywnie skontrować te głupoty, które mówi. Pracuję też nad moimi traumami, prawidłową komunikacją z innymi i lepszym kontaktem z samym sobą (ja też mam problem z oceną, kim jestem, jak i gdzie kończę się ja, a zaczyna to, co ktoś mi wmówił) i tu też widzę postępy. Długa droga przede mną, ale wierzę, że mogę być szczęśliwa, i tak samo wierzę, że i Ty możesz to osiągnąć. Cieszę się, że pomimo przeciwności nie poddałaś się i walczysz o swoje życie. Gdybyś chciała pogadać albo o coś zapytać, to nie krępuj się. A swoją drogą, to czy stwierdzono u Ciebie/podejrzewano dwubiegunówkę? Z opisu (myślenie o sobie raz w superlatywach, a potem z nienawiścią, niebezpieczna jazda samochodem, kompulsywne kupowanie itp.) tak to wygląda. U mnie to podejrzewają, a tę diagnozę dostałam po 10 latach leczenia i mnóstwie innych diagnoz, bo moje objawy nie są tak widowiskowe jak przy typowej dwubiegunówce. Czy to podejrzenie jest trafione - jeszcze nie wiem, bo boję się zacząć przyjmować nowy lek po tym, co zrobiła ze mną duloksetyna przepisana na depresję. Ogólnie na temat dwubiegunówki mogę się rozpisać, jeśli Cię to zainteresuje. Tak czy owak życzę sukcesów w pracy terapeutycznej. Edit: widzę, że w tagach jest i depresja i mania, no ale moje pytanie pozostaje w mocy. Pewnie w wolnej chwili poczytam Twoje inne wpisy i dowiem się więcej, ale na ten moment wiem tyle, ile z tego wpisu.

ErwinoRommelo

Ehh sily do pracy nad soba, Sam tez jestem takim wymeczonym kartonem ktorego wypelnia tylko smutek i pare ksiazek.

Sezonowiec

@Fafalala Miło się czytało ten wpis. Widać, że bardzo dużo spraw sobie zidentyfikowałaś i to wiele znaczy na drodze życia z takimi problemami. No i masz luks robotę oraz Chłopa a stały związek bardzo pomaga przy napierdalance z problemami takiej natury jakie posiadamy. Fajne plany, życzę żeby jak najwięcej udało się osiągnąć i gratuluję tego co do tej pory udało Ci się zrobić 💪😊

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #chad #psychologia #rozkminy

TLDR: Wracam na ziemię.

22.
Mój Broże, chyba nadszedł ten epicki czas remisji, albo zmniejszam tempo. Nie jest za szybko, nie jest za wolno w mojej głowie. Tak w sam raz. Teraz odczuwam jak biegłam w myślach w ostatnim czasie, czuje też ciężkość głowy po niedospaniu. Moje wory pod oczami są epickie. Nadal śpię trochę mniej niż zazwyczaj, ale to już nie są 4 czy 2h snu. Uf, jaka ulga. Zawsze lubiłam spać.

Poczułam to już przy zasypianiu, jak zarejestrowałam zmęczenie. Ten oczywisty element, że chce zasnąć. Już nie musiałam bawić się w oglądanie zamulających filmików, aby gdzieś tam niezauważenie odpłynąć. Wręcz mi to przeszkadzało. Pojawiła się myśl typu: jestem śpiąca, chce iść spać, więc odłożyłam telefon iii wsiadłam biegiem do śpiólkolotu bez miliona myśli goniących jedna za drugą w głowie i bez podatności na wszelkie rozproszenia, które nakazują mi robić rzeczy TERAZ!

W środku jest też inaczej, nie czuje takiego rozgorączkowania, ani obciążenia. Nawet nie wiem jak to opisać, ale mam wrażenie jakby moje myśli i ciało w końcu spotkały się w jednym miejscu. Chcę robić rzeczy, ale nie za wszelką cenę. Planuje swoje ruchy tak normalnie, zdrowo.

Rzeczy które doprowadzały mnie do furii teraz się spłaszczyły, aż wydaje mi się to śmieszne, że nie mogłam się z nimi skonfrontować w normalny sposób. Kwestie pracy wyklarowały mi się, mimo że miałam tendencje do dramatyzowania w wielu kwestiach. I to poczucie wyjątkowości, ja pierniczę. Jak?! XDD

No kurcze fajnie. Cieszę się. Stało się to w najlepszym czasie. A każdemu z Was moi kochani Czytelnicy życzę owocnego odpoczynku w nadchodzących dniach. Dajcie sobie przestrzeń do zauważenia i zaakceptowania swoich emocji. Papatki.
c4f710c2-02c0-4b20-aa4b-4238d814236f
Opornik

@Fafalala Ej weź nie wrzucaj zdjęć ze słonecznego lata jak taki syf za oknem!

Zlasu

@Fafalala cieszę się. To - znów na podstawie obserwacji - jest chyba tak, że bez względu na nierównowagę neurotransmiterow w mózgu reszta ciała nie jest chemicznie oszukiwana. Jest zmęczenie, głód, wydatek energii i emocji, które nie zostały "odnowione" itd. I na tym etapie zwolnienia prędkości zaczyna się to czuć. I to dobrze, bo mózg znowu dostrzega sygnały z ciała.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #chad #psychologia

TLDR: Wybudowałam pomnik wokół własnego pojebania i pilnuje go jak żandarmeria te epickie schody.

21.
Ja już nie wiem jaka jestem. Mam tak duży rozstrzał nastrojów i podejść, że nie wiem co jest moje, a co wymuszone/wyuczone. A może wszystko jest moje, może taki jest człowiek?
Wzielam aprypiprazol raz do tej pory 15mg i czułam się następnego dnia, jakbym ostro przedawkowała. Ledwo doszłam do pracy przez zawroty głowy i osłabienie. Skończyło się, że przepraszałam moją szefową jak skarcony piesek (na którą jestem cięta od jakiegoś czasu), że tyle problemów stwarzam i jej przeszkadzam w jej pracy. Myśl o tym sprawia, że moje 50m2 mieszkania nie starcza aby to rozchodzić. Poczułam się znów jak mała dziewczynka. Plus taki, że pospałam 9h pierwszy raz od prawie tygodnia, wada- znów nie mogłam się podnieść z łóżka. Nie tęskniłam ża tym nic, a nic. Przez ostatnie 3 tygodnie wstawałam na dźwięk budzika jak sprężynka, i to jeszcze po 4h snu. Magia.

Ciężko mi powiedzieć co mi dolega, może nic. Kto wie? Może sama sobie wkręcam, że mam coś z banią, byle tylko usprawiedliwić swoje opory przed próba zmian perspektywy. Jestem skrzywdzona i chce, aby świat i tym wiedział. Tyle że teraz to głównie sobie robię tym krzywdę. Ostatnio jestem bardzo szczęśliwa, robię, działam, nie myślę o śmierci. Chcę być każdym i nikim zarazem. Czasem jestem rozwścieczona, ale tak w pełni, aż do kości. Jakby biologiczna tkanka mojego ciała miała wybuchnąć pod wpływem wzrastajacego lawinowo napięcia. Przeklinam, zaciskam zęby, krzyczę, rzucam się, drapie i biję siebie. Raz miałam tak, że ogarnęła mnie po pracy nieziemska siła, jakby nadludzkie moce wpłynęły w moje ciało, więc na szybko w notatku napisałam tak: "Jestem wszech potężna, mogę zmieść świat jednym ruchem ręki. Wszystko zależy od mojej woli. Jestem nad człowiekiem. Zniszczę swiat. Aż czuje jak moc mnie wypełnia. Oni nie wiedzą co we mnie tki. Niech jeden się natrafi, a zmiazdze go, zmasakruje. Mój Bosze abym tylko mogła, kogoś, kogokolwiek." Niesamowite uczucie i przytłaczające zarazem. Jak wróciłam do domu, ani nie mogłam zapanować nad ciałem, ani twarzą. Mój partner dopytywał się czy niczego nie brałam. Nawet nie umiałam mu wyjaśnić co się stało.

A teraz jest 2 w nocy. Dziś nie brałam tabletki, za duże wyzwanie czeka mnie w pracy jutro/dzisiaj, nie ma miejsca na zamulanie. Musze mieć przestrzeń do myślenia. Znów nie śpię.
e61df071-93ec-401a-b41d-dc0dd423daf5
Belzebub

Fiu fiu. No dzieje się. I po wpisach mam wrażenie, że eskaluje

ErwinoRommelo

Ehh tez ostatnio ciezko, chuj wie z jakiego powodu. Obys zlapala za line zanim wir emocji cie wciagnie, moze wydaja sie czasami jak z tym przyplywem mocy ze ciagnie do gory, ale to dla tego ze ciagnie tak mocno i szybko ze sama niewiesz w ktora strone do powierzchni. Oby sie poprawilo, a te pixy to dogadaj dawkiwanie z panem co wypisal, takie samo dostrajanie nie jest dobrym pomyslem.

Zlasu

@Fafalala 15 arypi to chyba standard w leczeniu manii. Z lekami bywa tak, że na początku mocno odczuwa się działania niepożądane, nie warto od razu przerywać leczenia. Może porozmawiaj z lekarzem? Może inny mix, może pierwsze dni mniejsza dawka - cokolwiek. Jest wiele podejść.


Z manią jest tak, że jest również stanem chorobowym, jak depresja, choć jest tak różna od niej różna.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mania #iinnetakietakie #psychologia

TLDR: Coraz rzadziej wpisy, coraz intensywniejsze życie. Czas na aktualizacje.

20.
Hejo Hejto! Jestem tak zarobiona, że pomimo chęci pisania samej w sobie czuje, że trudno mi zebrać to wszystko w słowa.
Nadal niewiele śpię, ale jest coraz lepiej. Dobijam w porywach do 5h snu, nawet zdarza mi się podsypiać w ciągu dnia. Proces zasypiania jest już mniej uciążliwy i intensywny. Znacznie szybciej wchodzę i wyczuwam fazę zasypiania. To dobrze, ale jestem już tak nabrzmiała na twarzy, że czuję jakby zaraz miała mi wybuchnąć. Głowa, ciało też takie nijakie.

Zaliczam hurtowo lekarzy, robię szkolenia, chodzę na imprezy, występy. Jestem zmęczona psychicznie tym, bo nie przywykłam do takiej ilości atrakcji, ale nie zmienia to faktu że to robię. Mam moc, chęci. Dzisiaj tańcowałam do 3, zasnęłam o 5, rano o 9 szkolenie no i jestem tutaj. Ze szkolenia niewiele pamiętam, drzemałam sporą część czasu. Musiało być ekscytująco skoro nawet mnie byli w stanie uśpić swoim gadaniem. Zresztą nie oszukujmy się. Nie ma mowy abym mogła się skupić, próbowałam wczoraj. Co chwilę zaczynałam coś robić w tle, a to telefon, a to jakieś filmiki, jedzenie, pisanie, rysowanie bazgrołow między notatkami. I co chwilę w głowie glos: Hej hej koleżanko, może wrócisz do słuchania tego co uznałaś że może być istotne w twojej pracy?! I jeb telefon w kąt, dobra słucham, pełne skupienie, ale tylko na jakieś 5 minut. Po którejś godzinie przestałam z tym walczyć.

Miałam rozmowę z psychiatrką, opisałam objawy. Zdziwiło ją to bo nigdy nie wyczuwała możliwości występowania u mnie zaburzeń afektywnych dwubiegunowych. Ja też nie, znaczy czułam że odstaje, ale nie w ten sposób. Kryteria diagnostyczne mi nie pasowały. W epikryzie: epizod hipomaniakalny, na razie bez diagnozy CHAD, w końcu to może nie być to. Kto tam wie, ja tam już dawno przestałam za sobą nadążać. Od jutra włączam arypriprazol, zobaczymy co się stanie i boję się tego. Zawsze się boję nowych leków zwłaszcza że potrafią dać mi w kość.

Dzisiaj tak długo i krótko zarazem. Mam nadzieję, że u Was wszystko okej i miłego wieczora. :)
e59c4d90-190e-418e-a858-e932771306f0
bojowonastawionaowca

@Fafalala tylko w tej intensywności nie zapominaj o sobie i swoich potrzebach, trzymaj się :)

dolchus

Czy to nie ADHD lub pochodne?

splash545

Dobrze, że byłaś u psychiatrki i, że dała Ci te nowe leki. Trzymam kciuki, żeby pomogły

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza
<br /> 19.
Nie spię, tak bardzo nie śpię. Robi się coraz gorzej i czuje, że jestem bliżej o krok by oszaleć. Nie da się żyć z tym co ja mam w sobie. Czuje się jakbym była w dziurawej łódeczce na otwartym morzu i to w trakcie sztormu. Myśli się nie wyciszają, napierdzielają ze wszystkich stron, gonią jedna za drugą, wciąż zmieniając kierunki. Bosze co mi jest?! Ja już nie wiem jak mogę sobie pomóc. Dla siebie jestem beznadziejnym przypadkiem. Tracę siły.
f8255c9c-0ee8-472d-8d2f-4404a7cdc046
Opornik

@Fafalala A ja dla odmiany przespałem całą noc i nawet przyjemne sny miałem. Trzymaj się tam kobito, miłego początku reszty życia.

ErwinoRommelo

Ehh tak to jest ze mniej chujowo robi sie stopniowo a bardziej z nikad i szybko… Musisz przetrwac i walczyc dalej o kazdy okruszek spokoju. Wiem ze to ciezkie takie budowanie zamkow z piasku ale trzeba bo slonce zawsze w koncu wstaje.

Sezonowiec

@Fafalala Może czas wrócić do diagnostyki chad? Takie krótkie okresy górek i dołków tu pasują hmm? Ja bym wrócił do lekarza chociaż sam przestałem chodzić 😑 dobrze że piszesz.

A co do wysiłku fizycznego to taka rada która bardziej wkurwia niż pomaga, mnie też jak mi lekarz powiedział żebym sobie coś porobił parę razy na tydzień. A teraz wysiłek fizyczny to chyba mój najlepszy stabilizator.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #rozkminy #psychologia

TLDR: Nie mogę nasycić się normalnością. Płynę...

18.
Chwytam garściami mój nowy konstruktywny i unormowany mindset. Tak bardzo mi tego brakowało, tego ogromu możliwości, patrzenia na wprost. Zmniejszonej potrzeby rozpaczliwego poszukiwania punktu za swoimi plecami z którego wystartowałam, a którego już od tak dawna nie widać. Czuję się już lepiej, bo wiem jak machać rękami i nogami, aby utrzymać się na powierzchni wody w oceanie mojego życia (so fucking poetic). A dzięki nabranemu powietrzu w płucach, czuje się znacznie stabilniej, bo wiem, że jak już nie będę mieć siły płynąć, to położę się na tafli wody i pozwolę sobie jakiś czas swobodnie podryfować.

Każdy, kto choć raz zasmakował piekła depresji wie, że jednym z pierwszych objawów nadchodzącego zagrożenia, który jest wysyłany z naszego ciała, jest wrażenie niemożności wzięcia pełnego wdechu. Każde tchnienie jest płytkie, bez wyrazu, nie wystarczace aby nakarmić choć cześć komórek ciała, więc funkcjonujesz na takim ciągłym niedotlenieniu. Zaczynasz wizualizować, że płuca zamieniają się w dwa wypompowane, zdechłe balony niezdolne do ponownego rozciągnięcia się. I jak już weźmie się ten pełny wdech, często wręcz niezauważalnie, naturalnie, to wszystko się zmienia. Płuca się rozszerzają, a wyraz z nimi perspektywa.

Nie mogę się nacieszyć normalnością, tym że czuję, analizuje i robię. Nie wypluwam na siebie litrów kwasu za każdą urojojoną myślozbrodnię. A nawet jeśli, to jestem w znacznie lepszym stopniu odeprzeć atak ze strony tych moich wewnętrznych terrorystów - skrzywdzonych co prawda, ale wciąż terrorystów - którym od lat nie nudzi się wysadzanie raz za razem w moim wnętrzu.

A co mnie tak zachwyca, że aż czuje łagodne, milutkie, misiowe łaskotanie w środku na samą myśl? Otóż jest to m.in: zrobienie sobie obiadu do pracy na następny dzień, szczypanie zimna w nos, dynamiczny płyny, bezbolesny chód, planowanie prezentów na święta w drodze do pracy, zabawa z moimi podopiecznymi, rozmowy i uśmiechy ze strony współpracowników, spacer po galerii w tym szalonym okresie, myśl o kontakcie z przyjaciółmi, których już dawno nie widziałam, zdolność do swobodnego kontaktu z rodziną, branie pod uwagę możliwości zmiany pracy, marzenia o życiu gdzieś indziej, ambicje, chęci, potrzeby. Radosne jest również to, że mogę pisać o tych moich zwyczajnie-nadzwyczajnych rzeczach. Trochę dla siebie, trochę dla Was i trochę dla mojej rodziny w przyszłości.

Już nie tonę i już nie gubię orientacji zawieszona hen wysoko w chmurach. Ja płynę ludziska, po prostu płynę! Jeszcze nie mam ziemi pod nogami, nawet jej nie widzę, ale i tak jest zajebiscie.
b8a9cce9-1edd-482c-bbfd-91332241ed14
Odczuwam_Dysonans

@Fafalala pięknie napisane. Obyś już zawsze utrzymywała się na powierzchni, nawet dryfując!

zed123

@Fafalala Pomagasz pisząc, wiesz? Wiesz.


ramzes

@Fafalala Jeszcze przypomniało mi się coś co może przedłużyć te lepsze chwile i skrócić te gorsze. https://www.youtube.com/watch?v=d82x9-zjBFU


Taką technikę stosuje się głównie u leżących, ale ci co leżeć nie muszą też mogą spróbować.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #psychologia #rozkminy

TLDR: Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najbardziej poryty na świecie?

17.
Maniakalnie przerabiam w głowie raz za razem te same historie, bo czuje że coś mi umyka. Jakby odtwarzanie tysiaćsetny raz tego samego scenariusza miało nagle doprowadzić do jakiegoś zaskakującego zwrotu akcji. Tyle że do tej pory, takowy nie miał miejsca. To zawsze są te same historie, kwestie, osoby. Jednym słowem - nuda, ale ja obsesyjnie chcę dojść do prawdy i sensu. A czy w tym musi być jakiś sens, no i jaka miałaby być ta prawda? Prawda, tak samo rzeczywista jak sprawiedliwość.

Może ja wcale nie chce odkryć czegoś nowego, może ja próbuje zakląć myślą wszystko to co miało miejsce z nadzieją na zmianę przebiegu zdarzeń? Coś wymazać, coś dodać? Nieee, aż taka szalona nie mogę być.

Pisze te rzeczy z nadzieją, że przetransferowanie ich na formę tekstową, pozwoli mi się od nich uwolnić, chociaż na chwilę, tak abym mogła zasnąć.
Mam natchnione myśli, ważne myśli i te zupełnie nieistotne. Niektóre chce zapamiętać, ale je zapominam, natomiast te które chcę zapomnieć zostają ze mną na zdecydowanie zbyt długo.
Czasem się czuje, jakby moje życie było na opak. Rzeczy które powinny mnie uszczęśliwiać doprowadzają mnie do rozpaczy, natomiast te dramatycznie pozwalają mi poczuć że żyję. Czy to w ogóle ma sens?! Marzę, o spokojnym śnie.
35252d9a-6ae6-40ae-99bb-ca77c0b9b164
Sezonowiec

Ja na takie ruminacje mam wentyl bezpieczeństwa czyli wychodzę na wysiłek fizyczny. Wentyl numer dwa to zmuszenie się do rozmowy z drugim człowiekiem. Podczas kontaktu z ludźmi mózg nawet taki pojebany zaczyna wykazywać zdrową aktywność. Wiadomka im wcześniejsze stadium takiej obsesyjki tym lepiej odkręcić wentyl, bo im dalej w las tym ciężej ją zatrzymać. Może propozycja @splash545 też się sprawdzi jako taki wentyl. @Fafalala fajnie, że zrobiłaś wpis 😊 dobrych snów jak już mózg pozwoli Ci się wyspać 😊

Belzebub

Czy korzystasz z pomocy psychologa? Nie mówię, że musisz ale myślę, że nie zaszkodzi. Wygląda to jakbyś utknęła w labiryncie... Odbijasz się od ścian i mimo, że wyjście gdzieś jest omijasz je i nadal błądzisz tymi samymi uliczkami.Polecam spróbować. Co dalej ? Ewentualnie pokierują cię odpowiednio. Czasami potrzeba żeby ktoś wskazał drogę i nie ma w tym nic nadzwyczajnego

Pan_Buk

@Fafalala Pisz jak najwięcej, to pomaga.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #psychologia #depresja #rozkminy #przemocdomowa

UWAGA! W tym wpisie opisuje krótko akt przemocy domowej, konkretnie w 3 akapicie. Jak jest to dla Ciebie bolesny temat to polecam ominąć. Reszta jest napisana dosyć ogólnikowo. Daję znać dzięki sugestiom innych czytaczy, aby dawać lepszy trigger warning, no i w sumie mają rację.

TLDR: Ja i moje przekonania muszą być na pierwszym miejscu- dla niektórych banał, dla innych prawda objawiona i dlaczego już jako dziecko zgubiłam się w świecie własnego ego.

16.
Ostatnio coraz mocniej puka do mojej świadomości jedna rzecz. Poza tym że się pojawia i ją rejestruje, zaczynam ją czuć, rozumieć. Wypełnia mnie od środka myśl, że bez pewności własnego ja i zdolności odróżnienia własnych potrzeb od przekonań innych to daleko nie zajdę w procesie zdrowienia. Będę jak pies, który dla rozładowania emocji gania za własnym ogonem nie mogąc go złapać, a jak już mu się uda, to będzie go to bolało. Gdzieś zawsze w środeczku czułam, że tak powinno być, że to jest normalność, ale wychowanie i zaniedbania emocjonalne odbijają się stale w moim wnętrzu jak echo.

Gdy żyje się w domu przemocowym, gdzie dziecko dla ojca jest workiem treningowym, a dla matki zsypem na trudne emocje, ciężko jest znaleźć siebie, a co dopiero obudować to wszystko solidnym murem własnych przekonań. Z perspektywy dzieciaka, gdzie rodzice są całym światem chce się być po prostu przydatnym by zasłużyć na miłość. Doprowadziło to do tego, że już jako dziecko musiałam się mierzyć z dorosłymi problemami, które mój malutki mózg nawet jak chciał to nie był w stanie ogarnąć. Obwiniałam się za wszystko, dosłownie wszystko, za łzy matki, złość ojca, biedę i za to, że to coś zwane rodziną w ogóle nie funkcjonuje jak powinno. Paradoksalnie łatwiej jest uznać, że ma się na coś wpływ, nawet na najgorszy syf, niż pogodzić się ze stanem bezradności i zaakceptować to, że jest się nic nieznaczącym trybikiem wytworzonym przez niewydolnych dorosłych zwanych mamą i tatą.

Doszło do tego, że wydawało mi się, że są konkretne przyczyny dlaczego ojciec traktuje Nas jak traktował. Przecież dostawać muszę za coś, w tym musi być jakiś sens! Nawet za posmakowanie majonezu z jajka palcem "O Ty niewychowany stworze - należało Ci się". To moja wina, powinnam być czujniejsza, przewidzieć reakcję ojca, pohamować potrzebę. Przecież wiesz, że łatwo wprowadzić go w gniew. Złapał mnie wtedy za ucho i jak worek kartofli przeciągnął mnie do drugiego pokoju. Byłam pewna, że urwie mi to ucho, bo nawet nie zdążyłam stanąć na nogi jak mnie capnął. Potem rzucił mnie na łóżko i miał skurwysyn cela, po poleciałam na sam kant. Poza urwanym uchem brałam na starty swój kręgosłup. Później już tylko czyste, klasyczne napierdalanko, rękami, potem pasem i to przy całej rodzinie. Wstyd, ból, krzyk, strach wszystko w jednym czasie. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie, a przede wszystkim mała dziewczynka z sercem spragnionym miłości.

Tak bardzo pragnę docenienia, poklepania po główce, słów że jestem coś warta, że mogę myśleć zupełnie inaczej niż inni mi bliscy i to nie jest złe. Że mogę odpuścić, że nie muszę już tak mocno obserwować i wyszukiwać sytuacji kryzysowych, aby próbować ich uniknąć. Udowadniać z uporem maniaka, że jestem dobrym człowiekiem. TO CO MYŚLĄ O MNIE INNI, NIE WARUNKUJE TEGO JAK JA MAM SIĘ CZUĆ Z SAMĄ SOBĄ. Czy to to świecie kurwa rozumiesz?!

Jestem słońcem własnego wszechświata, jak ja nie będę świecić najmocniej jak się da, nic wokół mnie nie będzie miało barw ani sensu.
b0f3bca2-e74b-42a5-9ab6-8eab86bea9bd
Pan_Buk

@Fafalala Dla mnie niepojęte jest jak można bić dziecko, a już w ogóle nie ogarniam jak można uderzyć córkę. To chyba tylko słabi psychicznie ludzie biją swoje dzieci, albo kompletne prymitywy. Smutne, że polskie zjebane prawo potem nakazuje dzieciom płacić za opiekę nad takim rodzicem, zostawiając tylko minimalne grosze na własne przetrwanie. W żadnym innym kraju tak nie ma, wszędzie indziej za domy opieki płaci rząd z pieniędzy wszystkich podatników.

Fingal

Dziękuję, że odważyłaś się tym podzielić. Wymaga to dużej odwagi, by mówić o swoich problemach w ten sposób nawet jeśli anonimowo.

ramzes

@Fafalala Nie mów źle o ojcu, on też żył na tym świecie na którym żyjesz Ty. Spróbuj go zrozumieć, wstawić się w jego sytuację a nawet pokuś się o podpytanie rodziny jak wyglądało jego dzieciństwo. On też jakieś miał. Miał też swoje uczucia, otaczającą go sytuację, relacje.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #psychologia #depresja #rozkminy

TLDR: Dzisiaj swobodniej. Pogadajmy o lęku.

15.
Chciałam poruszyć znacznie poważniejszy temat, który wkręca mi się w głowę od jakiegoś czasu, ale czuję że nie mam gotowości w sobie, aby popełnić wpis bez otwierania kolejnych ran. Skupię się na tym co rejestruję od jakiegoś czasu w sobie. Chodzi mi o lęk, strach, paranoje, tacy moi Ich Troje.

Długo nie dochodziło do mojej świadomości jak lękowym jestem stworzeniem. Przecież doświadczałam tak wiele okrucieństw. Musiałam się zahartować, po coś to wszystko znosiłam. Tyle że kurwa nie! Dziadostwo się magazynuje i albo doprowadza Cię w skrajności do paranoi, albo do dysocjacji. Ja bywałam bo obu stronach. Z dwojga złego wolę to drugie. Wyłączasz się, nie odczuwasz emocji, bodźców zmysłowych z zewnątrz, ciało się zamraża, czas leci - dużo plusów. Z wad to omijanie przystanków, wybiórcze amnezje i fugi pamięciowe, ryzyko podczas jazdy samochodem i ogólne poczucie wyrwania z kontekstu. Dysocjacja jest zjawiskiem, kiedy układ nerwowy nie daje sobie rady z poziomem stresorów. W reakcji obronnej wyłącza wyższe funkcje skupiając się na potrzymaniu tych głównych, w celu wypracowania odpowiedniej strategii na zagrożenie - zamrożenie/ucieczka albo walka. W skrócie schodzę do poziomu takiego przeciętnego żuka.

Mogłabym powiedzieć, że większość życia czuję strach. Głownie strach, przeplatany krótkimi epizodami odwagi. Nawet nie wiem co napisać. To tak boli. Boję się świata, boję się ludzi i boję się siebie.

Wrócę do tego, dzisiaj nie mam odwagi. Znowu.
e7f95dc9-4214-420e-86f1-4fc62be19539
splash545

Z tym hartowaniem się poprzez doświadczenie złych rzeczy. Słynne: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Działa to tylko wtedy jeśli człowiek jest odpowiednio nastawiony i traktuje przeciwności losu jako wyzwania.

W innym razie złe doświadczenia kumulują się, aż w końcu człowieka złamią, niestety.


Ciekawy opis dysocjacji, nie spodziewałem się, że nasz organizm może zadziałać w ten sposób.


Na spokojnie, napiszesz więcej jak będziesz na to gotowa i miała taką potrzebę. Moim zdaniem i tak masz w sobie dużo odwagi, żeby umieszczać te wpisy.

Trzymaj się i dobrej nocy życzę

DexterFromLab

@Fafalala piszesz o objawach, a jakie są przyczyny?

Neq

@Fafalala dysocjacja to

naturalny odruch psychiki ludzkiej. Nie wiem ile razy odczuwam to przed snem, lub w noce.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #rozkminy #psychologia

TLDR: Podziękowanki i luźne gadanki.

14.
Na samym początku chciałam podziękować za tak ciepły odbiór mojego poprzedniego wpisu (link w komentarzu). Trzy dni pieściłam treść, aby przez kolejne trzy zastanawiać się, czy warto się tak uzewnętrznić, i czy przypadkiem nie narobię sobie i/lub innym niepotrzebnych przykrości (no może poza osobami, których uderzył ścięgniasty wtręt, soraski). Poszłam na żywioł, dzięki czemu dowiedziałam się, że moje obawy były całkowicie bezpodstawne. Wiem, że poza indywidualnym nastawieniem użytkowników, to również zasługa tego, że mimo wszystko Hejto stara się być społecznością zgoła inną niż mirkowe piekiełko prześciagania się w agresywnym śmieszkowaniu. Cieszy mnie to bardzo, bardziej niż pewnie podejrzewacie.

Pragnę też napisać dotychczasowym i nowym czytelnikom Fafalalowego tagu o ryciu sobie bani, że nie zawsze będą takie fajerwerki jak ostatnio. Często będę po prostu gadać o swoim żyćku, próbując zebrać w słowa to co mi leży na sercu. Nie chcę próbować sprostać zbyt dużym oczekiwaniom nastawionym na wyścigi, wybuchy i lejącą się posokę (chociaż o tym ostatnim to jeszcze pewnie coś napiszę).
Licze, że przybędzie Was więcej, bo zawsze miło jak ktoś zareaguje na moją prace, oraz że zostaną Ci, którzy do tej pory dzieli się że mną swoją uwagą pod poprzednimi postami. Również Wam za to dziękuję. Moze nie wyglądam, ale zależy mi na poznaniu innych, a właściwie Waszych światów. To zawsze miało dla mnie duża wartość w życiu.

No to tyle na dzisiaj. Post czysto organizacyjny, ale wciąż ważny. Zwłaszcza dla osoby, która większość życia poświęciła na spełnianiu oczekiwań innych - mam na myśli zarówno te rzeczywiste, jak i urojone przez moje skrzywdzone ego.

No dobra to wszystko. Miłego dzionka wszystkim. Peace!
bdf1feba-b208-43c9-ab9d-7ffdf0da3b28
ErwinoRommelo

@Fafalala ehh sily i woli do walki, oby codziennie bylo troszke lepiej niz wczoraj.

Sezonowiec

Bardzo fajnie że piszesz, osobiście się trochę utożsamiam z tym co piszesz na swoim dzienniczku i myślę że potrafię Cię zrozumieć. Oczywiście zostaję tu i piorunek przesyłam. Udanego dzionka

ramzes

@Fafalala Czy czytałaś "Potęgę teraźniejszości"?

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #iinnetakietakie
#rozkminy #psychologia

TLDR: Gdy jest zbyt długo dobrze, to jest niedobrze.

12.
Ogółem z długotrwałym chorobami i zaburzeniami psychicznymi jest jeden, fundamentalny problem utrudniający leczenie. Gdy jest się już długo pojebanym i w sumie pojebanie robi się pewnego rodzaju normą, to zaczyna się robić dziwnie jak jest względnie dobrze. Głowa zaczyna świrować w nowej rzeczywistości.

Istnieje coś takiego jak tęsknota za depresją. Brakuje Ci z czasem głębszego odczuwania, wrażliwości, poczucia uwagi innych, tego że jak już jesteś na granicy życia i śmierci, to nie ma potrzeby się mocniej starać i takie trochę wyjebongo. Takich aspektów jest znacznie więcej. Można to też ująć tak: zajrzało się do samego piekła i nie bardzo chciałby się tam wracać, ale w sumie ciepło było. ¯\_(ツ)_/¯

Mam specyficzny problem z określaniem własnych potrzeb. Gdy słyszę od terapeutki, co mogłaby mi dać podczas tej sesji dostaje świra. Biegam rozgorączkowana w tej swojej głowie szukając danych. Niby wiesz co można powiedzieć, ale wstyd i poczucie bezsensu w komunikowaniu tego blokuje Cię na tyle skutecznie, że w ostateczności milczysz. I się robi dziwnie, przynajmniej dla mnie. Gdy większość życia bliscy ignorowali komunikaty o Twoich potrzebach, zaczynasz dostosowywać się do tego iiii... milczysz, czując wstyd, że w ogóle śmiesz śmiać potrzebować czegoś od świata. Pani Alicjo, chyba chciałam usłyszeć, że nie jestem taką kupą gówna za jaką się uważam i coś jeszcze ze mnie będzie.

BTW. W uj wali tymi świeczkami. Miało być romantico, a czuje się jak w luksusowym zakładzie pogrzebowym.
ff555122-3886-41a0-b878-b9895e5fb2df
maximilianan

Skąd ja to znam... Ale no całkiem serio mówię: schodzi epizod manii, zaraz wejdzie epizod depresji. Zapnij pasy

Zlasu

@Fafalala nigdy nie tęskniłem za za epizodem depresyjnym.

sireplama

@Fafalala co robisz zawodowo? Jestem ciekaw czy to co opisałaś (np. wstyd opisywania własnych potrzeb) wpływa na Ciebie zawodowo.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #mozemaniachujwie #psychologia #rozkminy

TLDR: Zakręcona, zakręcona... I zmęczona.

11.
Nie mogę się skupić. Moje myśli gnają w co najmniej pięciu różnych kierunkach. Chcę oglądać filmiki psychologiczne. Ucz się ucz, bo wiedza to potęgi klucz. 20 minut szukania, ale w końcu mam. Nawet ciekawy materiał, ale zanim się zorientuje już puszczam filmik gameplayowy: "ALL RIGHT EVERYBODY, WELCOME BACK TO ANOTHER VIDEO. TODAY, WE'RE PLAYING JANNA IN THE MID LINE..." Znów się nudzę. Poczytam komentarze w międzyczasie. O! Jeszcze to miałam zobaczyć. Nie kończę kolejnej rzeczy, już jestem w przeglądarce. Konieczne muszę zobaczyć rodzaje skorpionów heterometrusów. Mam nową fazę. Papierosek, jeszcze papierosek, koniecznie. Bez papieroska się nie liczy. O cholera, krostka. Zostawiam wszystko, muszę wycisnąć. W międzyczasie wpadam na pomysł, aby wrócić do malowania. Kurde, ale mi się chce. Muszę już malować. Zanim się za to wezmę, zdążę kupić że dwa komiksy. Natchnęło mnie. Zawsze je chciałam. Chuj, że nie mam kasy, ale ja mam ochotę kupić te komiksy. Przecież po coś pracuje. Sprawdzam czy można je odebrać za godzinę w empiku. Cholera muszę czekać dwa dni, przecież mam na nie ochotę już teraz. No cóż...zjadłabym wrapa z maka! Daleko nie mam. Podjadę. Zapierdzielam autem jakbym miała swój epizod w Szybkich i Wściekłych. To był dobry ruch. Miałam smaka na maka.
Wybija północ, godzina duchów. O 7 rano pobudka. Wypada się położyć, tylko zmęczenia ani widu ani słychu, czuje się jakby była 15. Włączę horror na usypianki, one zawsze jakoś przewrotnie mnie regulują. W trakcie sensu włączam grę. Nie wygrałam, wkurwiam się. Odinstalowuje. Nie mam do niej cierpliwości. A co tam się w ogóle w tym filmie dzieje... kurde, po ile ten heterometrus był?! Muszę sprawdzić. Znowu się w to wtapiam. O 2 w nocy wybieram terrarium. Jakoś ogarnę kasę. Znów ten moment, papierosek! Nie finalizuje zakupu. Dobra, będzie lipa jutro. Spróbuję zasnąć. Kładę się. Myśli zapierdzielają w ciszy jeszcze bardziej: to miałam zrobić i jeszcze to, może do grania na ukulele wrócę, mam ochotę wstać i grać. Ciężko mi się powstrzymać, ale nie ma opcji, powściągnij konie pannico. Twój chłopak słodko śpi już od godziny. Dobraaaa, to co teras?? Włączę sobie audiobooka, to nie będę musiała siebie słuchać. Już wiem, że w tym stanie spokojnie mogłabym odpuścić sobie próby zasypiania i zacząć, baaaaardzo powoli ogarniać się do pracy. Cholera, za głośno, za cicho, znów za głośno agrhhh. Okej, już i tak się nie wyśpie. Za ciekawa ta ksiażka, przestawiam opcje zasypiania z 30 minut na godzinę. Boję się, że za wcześnie się skończy i znów będę skazana na pastwę własnej, szalonej inicjatywy. Już nawet nie chce patrzeć na zegarek. Kręcę kółka łóżku, powtarzam w sekwencji: plecy, lewe ramię, brzuch, prawy bok i cyk! Znów na plecy. Świadomie robię tak z pięć razy, później powoli odpływam. Wyłącznie z wycięczenia. To już taka 3 noc. Już nic nie słyszę, już nic nie czuje. Uf, udało się, nie powiem że było łatwo. Tyle z tym roboty. Najchętniej odpuściła bym sobie spanie.
f1bbe950-f488-4e03-9931-5d2619805512
ramzes

@Fafalala Jak przestaje działać mózg, to zaczynasz od diety... i nie chodzi o jedzenie mniej, czy jedzenie warzyw i tym podobne pierdoły. Mózg może się odżywiać z dwóch źródeł energii, tj z glukozy lub ciał ketonowych. Jeśli masz w diecie wszelakie cukry to możesz być pewna, że dostaje energię, która go psuje. Diety niskowęglowodanowe są sposobem, aby twój mózg w końcu dostał energię z ketonów, czyli paliwo którego potrzebuje i za którym u ciebie może tęsknić. Dodatkowo częstym błędem jest stosowanie zbyt niskiej ilości cholesterolu. Mózg to prawie sam cholesterol i cholesterolu nie może brakować w diecie. Tłuszcze zwierzęce są potrzebne do życia. Człowiek jest mięsożercą, a w czasie ewolucji dostosował się jedynie do jedzenia pewnych pokarmów roślinnych, aby okresowo przeżyć gdy główne źródło pokarmu jest niedostępne. Jest jednak tryb awaryjny, który nie będzie działał na dłuższą metę. Często też taką dietę łączy się z postami lub postami przerywanymi i co jest charakterystyczne to wielki spokój i skupienie. To jest stara metoda, używana przez łowców, z czasów kiedy człowiek polował i musiał czasem w krzakach przesiedzieć kilka dni, a później używana przez filozofów, myślicieli itp. Nie znajdziesz większego spokoju i stabilności emocjonalnej jak podczas kilkudniowej głodówki.

splash545

Masz już jakiegoś skorpiona? Ja mam 2 silenusy

446f0cef-ab9a-4905-905d-4edbf62c03a4
ramzes

@Fafalala  Tutaj jest więcej profesjonalnej wiedzy na ten temat: https://www.youtube.com/watch?v=VAHlDXy0keo


Przejrzyj cały kanał, bo myślę, że warto. Bret Scher jest znany z wiedzy konkretnej i sprawdzonej. Teraz widać powoli powstają badania na ten temat, także temat nie jest jeszcze w pełni naukowo opracowany, ale dobrze rokuje. Chłopaki też podkreślają, żeby takie rzeczy konsultować z lekarzem. Rzeczywiście to ważne, jeśli np bierze się jakieś leki. Dobrze się jest też do takiego kroku przygotować pod względem wiedzy, bo przeskok jest niesamowicie znaczący.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #psychologia #rozkminy #iinnetakietakie

TLDR: Kiedy chce napisać coś mądrego, ale w sumie chyba nie umiem. Jestem za szczęśliwa.

Chciałabym dać jakaś tęgą rozminę. O wartościach, pragnieniach, aspiracjach, marzeniach, cierpieniu, czy wstydzie. Bądź w skrócie: o życiu i śmierci. Tyle że mój nafazowany radością życia mózg, nie jest w stanie wejść głębiej niż w to, że pomimo wielu rzeczy które mnie bolą (często nawet nie wiedzieć czemu) i momentami tak bardzo mi się nie chce, to w sumie i tak jest spoko. Tak po prostu. Dam radę. Go get them Ash!!

Jezeli ludzie mają tak większość życia. Taką nie zaburzoną perspektywę ukierunkowaną na samozniszczenie, oczywiste wydaje mi się, że osiąganie celów i nadanie sobie kierunku jest znacznie prostrze. Miło jest, gdy grawitacja nie działa trzykrotnie bardziej niż powinna. To wręcz wspaniałe.

Nie chce moralizować, nie chcę dawać nadzieji, że może być lepiej. Tak wiele razy moje "lepiej", szybko potrafiło przerodzić się w "chyba lepiej", chwilę potem w "bywało lepiej", by na końcu otrzymać w tej popierdzielonej hormonalnej matmie ostateczny wynik "zdecydowany koszmar". Sama się już nie łudzę, że tak zostanie. Ot, taka szalona dynamika mojego losu.

Tak czy inaczej, miłego dnia czytelniku i pamiętaj: dobrze, że chociaż przez chwilę możemy poczuć się ok.
15ce7115-282c-4bf3-aeaa-e29fb7748e12
Alky

Mój największy życiowy problem to brak problemów ;—;

Jak pan profesor Teodor Kaczyński napisał, aktywności surogackie.

Zaloguj się aby komentować