Zdjęcie w tle
Fafalala

Fafalala

Kosmonauta
  • 59wpisy
  • 701komentarzy

Staram się nie smutać za bardzo.

#fafasiezaburza #depresja #mania #psychologia #iinnetakietakie

TLDR: Tym razem to nie jest długi wpis, jak chcecie to przeczytacie. ¯\_(ツ)_/¯

8.
Dzisiaj krótko, bez puenty, morali, górnolotnych wniosków. Po prostu dam znać jak się nie czuje. :)

Na pewno nie czuje się zmęczona.
Na pewno nie czuje się nieszczęśliwa.
Na pewno nie czuje się zdemotywowana.
Na pewno nie czuje się bez celu.
Na pewno nie czuje się źle.
Na pewno nie czuje się stabilnie.

Dziwny jest ten stan. Dziwny. Głównie przez pryzmat ostatnich miesięcy gdzie czułam, że mogłabym wzrosnąć w łóżko. Kiedy cicho modliłam się o poważny wypadek komunikacyjny i kiedy próbowałam się zagłodzić. Pojabane to wszystko. Oszaleć można.
5461cc2c-ddd4-441a-a49f-2ebe3d106132
maximilianan

Depresja tak działa. To nie jest bycie smutnym czy coś. To całe spektrum emocji, odczuć i reakcji organizmu. Ona po prostu całkowicie odmienia człowieka

Fafalala

@maximilianan tak masz rację. Ja przy pierwszym epizodzie depresji nie mogłam uwierzyć w diagnozę, bo przecież coś mnie czasem rozbawi. :D Ale teraz bardziej wpadam w manię. Z dnia na dzień że spania 16h zaczęłam spać 4. Wcześniej mieszkanie zarastalo brudem, dzisiaj sprzątałam o 5, bo nie wiedziałam co z energią zrobić. XD

maximilianan

@Fafalala he, mania jest spoko a potem nagle nie xd i budzisz się z zamówieniami jakiś gadżetów z amazona na kwotę bóg wie jaką

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #psychologia #psychiatria #iinnetakietakie

TLDR: Złości, złości daj mi siłe aby móc zniszczyć świat.

7.
Wraz z procesem terapeutycznym, do którego zabierałam się jak pies do jeża zdaje sobie sprawę z kluczowej roli tłumionej złości w moim życiu. Jak pierwszy raz usłyszałam o tym, aż chciałam się zaśmiać "Jaka złość, przecież dobrze się kontroluje?!". Kontroluje, kontroluje...

Jest to temat na tyle trudny, że sama chęc poruszenia go stawia mój organizm w tryb obrony. To okropne, że wraz z dorastaniem ludzie stawiają Ci cenzurę na tak kluczową emocję jaką jest złość. Przecież to ona pozwala postawić w dobitny sposób własne granice. To ona pozwala przekroczyć limity w chwili zagrożenia. Dzięki niej czujemy, że jesteśmy autonomicznym bytem z własnymi przekonaniami, pragnieniami i tolerancją. Kortyzol to nasz przyjaciel i wróg. Problemy zaczynają się wtedy, jak nie masz strategii rozładowania jej w mało destrukcyjny sposób i to kurestwo się zbiera, zbiera i zbiera, ale nigdzie nie uchodzi.

Powodów takiego stanu jest tak wiele, że aż nie podejmuje się proby ich wymienienia. Wydaje mi się, że każdy kogo dotyczy ten problem wie, w którym momencie jego życia pojawiła się u konieczność hamowania reakcji. U mnie zaczęło się od pierwszego wpierdolu od mojego ojca. Wtedy poczułam że sprzeciw tylko pogarsza sytuację, no i tak już zostało.

Później wraz z uzupełnianiem magazynu zwanego frustracją pojawiły się zachowania autodestrukcyjne. Nie umiałam inaczej sobie ulżyć. Chciałam aby ból fizyczny był spójny z tym psychicznym i w wieku 12 lat zadałam sobie pierwszy cios. Później było tylko gorzej, ale to jedna z tych historii, która ma wyraźny początek, ale niejednoznaczny koniec. Kończysz czytać i za cholere nie wiesz z czym właśnie obcowałeś i jaki morał miał z tego płynąć.

Kończę swoją opowiastkę apelem do Was Czytacze: Nie ma złych, czy dobrych emocji, bo wszystkie pełnią ważną rolę w próbie uporządkowania siebie w świecie pełnego dobroci i okrucieństwa. Trzymajcie się wszyscy ciepło. Dbajcie o siebie. Peace!
7b70f64e-5aaf-4969-b9f4-e15213b40b0c
smieszneobrazkijuzniesmiesza

Ktoś to czytał wgl? Jakieś tldr może?

Fafalala

@smieszneobrazkijuzniesmiesza jest na początku, wpis jest o złości. I to jeszcze dużymi literami.

Zaloguj się aby komentować

#fafasiezaburza #depresja #iinnetakietakie #psychologia

TLDR: Ja i mój przyjaciel zepsuty mózg. Achtung: Będzie długo, nie dało się krócej, znaczy dało się, ale nie chciałam.

Czas na kolejne pierdololo, chyba zacznę je numerować. Załóżmy że to 6 wpis. Fajna dyskusja się wywiązała pod wczorajszym postem, a najważniejszym wnioskiem z wielu jest to, że świata nie zbawię, ale siebie już tak.

Może czas abyście choć trochę dowiedzieli się o specyfice moich problemów, choć sama nie wiem od czego zacząć. W wieku 17 lat w wyniku natłoku problemów w rodzinie, zaniedbań oraz traum wszelakich skończyłam na oddziale ostrej psychiatrii po próbie s. Opętało mnie dosłownie, nawet ksiądz z parafii zorganizował mi egzorcyzmy
XD jak domyślacie się, nie pomogło. Nie było sensu się męczyć i tolerować te upiorne postacie krzatające się po moim pokoju co noc. Ledwo, ledwo mnie odratowali. Pamietam tylko to, że umieranie wcale nie było ani łagodne, ani romantyczne. Nie zasnęłam, dusiłam się czując spowalniajacą akcje serca. Ocalił mnie (nie)szczęśliwy zbieg okoliczności, ale może o tym innym razem. Rozpoznanie: depresja urojeniowa.

Do około 24 roku życia prostowałam się na wszelkie sposoby. Zaliczyłam jeszcze jeden pobyt w szpitalu w międzyczasie. Po nim odesłano mnie do szpitala leczenia zaburzeń osobowości. Czas leczenia 3 miesiące. Wymiękłam, nie pojechałam. Teraz żałuję.
Od tamtej pory wszystko lepiło się znacznie lepiej. Paczka przyjaciół, wyjazdy, doświadczenia, zawód marzęń, a jako wisienka na torcie stabilny i wzmacniający związek. Poza małymi dołkami i górkami, był to najlepszy czas mojego życia. Psychika odeszła na dalszy plan. Chciałam żyć.
Do 30 roku życia. Dopadła mnie peseloza.

Zdrowie posypało mi się do reszty. Wszystko naraz. Aż do dzisiaj nie ogarniam co, gdzie i kurwa kiedy. Przestałam chodzić z dnia na dzień. Dosłownie. Ból ciała i drżenia mięśni uniemozliwy mi normalne życie. Poszłam do internisty, po zwolnienie z pracy. Cała obolała, w gorączce, ciągnąca się po ścianach, każdy ruch kosztował mnie zdecydowanie zbyt wiele. Z przychodni od razu pojechałam do szpitala. Tam trafiłam na oddział chorób wewnętrznych. Bałam się że tak już mi zostanie. Pamiętam komentarze jak czołgalam się do toalety lekarzy: Czy ona ma parkinsona? Się żyło i chodziło, ale się zesrało. W szpitalu doświadczyłam największego bólu w życiu, 9 na 10 i wcale nie przesadzam. Czułam jakby mięśnie odchodziły mi od kości. Znieruchomiałam, bałam się ruszyć. Diagnostyka bardzo szeroka, nic nie wyszło. Fart chciał że trafiłam do lekarza, który wiedział jak mnie nakierować. Trafiłam do psychiatrki ze specjalizacja w wąskiej dziedzinie zaburzeń czynnościowych.

Po wstępnym rozpoznaniu trafiłam pod skrzydła Profesora Friedmana na oddziale neurologii w szpitalu Bródnowskim. Zaliczyłam wszystko co można było zaliczyć z diagostyki neurologicznej, łącznie z scyntrygrafią mózgu (niech żyją izotopy promieniotwórcze!- może uda mi się zaliczyć wideo z pokoju "odpoczynku" przed badaniem. Moze też poczujecie klimat Stranger Things z polskiego podworka ;). Po konsylium lekarskim, którzy lekarze raczą pieszczotliwie nazywać "prezentacją", na którym przed 20 lekarzami wdzięcznie się zaprezentowałam niczym małpka w zoo dostałam koleją diagnozę: ruchowe zaburzenia czynnościowe FMD. Okej, mamy kolejny puzelek. Co dalej?

Dzięki terapii i farmakologii objawy zeszły do minimum. Żyje, biegam, a to wszystko co pisałam wyżej wytworzył mój mózg. Zaburzenia konwersji. Chciało się żyć, nie myśląc o sobie to się ma. Nie uwzględniasz bólu psychicznego, to co powiesz na ból fizyczny? Tego nie zignorujesz.
Dzięki terapii doszłam do wypartych wiele lat temu traum. Pierdolneło mnie to jak cegła puszczona na łeb z wieżowca. Zniszczyło mnie to doszczętnie. Dysocjowałam się raz za razem, wpadałam w katatonie, dostawałam amnezji. Nie wiedziałam gdzie jest góra, a gdzie dół. Wszystko się pomieszało. Diagnoza: Zaburzenia dysocjacyjne idące w kierunku dysocjacyjnych zaburzeń osobowości. Tylko czekałam, aż mi się moje JA rozpierdoli na oddzielne części. Czyli jednak mogłam parę lat temu jechać do tego ośrodka. Może wyglądało by to wszystko inaczej.
Byłam o krok od unicestwienia się. Tak się nie dało żyć. W międzyczasie atak jaskry, SIBO, i w uj innych dolegliwości, aż już nie chce mi strzępić ryja.

Teraz jestem na górce, bez benzo i pregabaliny, tabletek szczęścia.
To ja, w ogromnym skrócie. Bohaterze, który dorwałeś do końca, nie czuj się zobowiązany, by cokolwiek pisać. W sumie to nie warto, po prostu brawa dla Ciebie że poświęciłeś mi i mojej historii swój cenny czas.
1010fbd1-eff8-4cc1-828f-5b2e87a70282
GtotheG

@Fafalala zycze Ci zdrowia! U mnie wiekszosc problemow psychicznych skorelowana jest z dieta. Musze trzymac czysta miche bo inaczej choruje. Takze i tobie polecam wyrzucic wszystko co przetworzone i jesc tylko warzywa, mieso, orzechy, ryby. Zreszta jak masz sibo to wiesz. Wiekszosc problemow dzisiaj moim zdaniem wynika z zaburzen jelitowych. Pierwszy raz w historii czlowiek ma tak okropna diete.

Fafalala

Ja nie jem mięsa od lat. Biorę pod uwagę, że cześć może być spowodowana dietą, ale ciężko mi uwierzyć że wszystko. Powinnam być na diecie, ale no nie mam ani na to chęci, ani sił. :D Ale dzięki. BTW Ty tak żyjesz na mięsie, warzywach, orzechach i rybach? Trochę małe pole do kulinarnych popisów. :D

dsol17

JPRDL...

No to to to konkretnie - były przypadki tego w rodzinie albo jakaś poważna ekspozycja na rtęć ? Mógłbym napisać że współczuję itd - ale to będą puste słowa co nie ? Zdrowia ci życzę oby się to jakimś cudem spełniło i spełniało.


Tak z niczego takie coś ? No to moje problemy to przy tym są drobniaste drobiazgi które są nieistotne (choć i tak robią swoje)...

nie czuj się zobowiązany, by cokolwiek pisać. W sumie to nie warto

PS: ależ właśnie warto - warto ! Masz deprechę,chcesz to wyrzucić z siebie - i tak masz najwyraźniej za mało wsparcia ze strony otoczenia. To żadne pocieszenie że inni mają też ten problem na mniejszą skalę,ale istnienie ludzi którzy chcą dla ciebie dobrze - nawet jeśli to są anony z neta których nigdy nie poznasz - pociesza. Choć ociupinkę. Zatem trzymaj się tam @Fafalala .Trzymaj się tam w twojej nierównej walce z kurewsko trudnym wrednym życiem.Zdrowia ci życzę i się trzymaj !

Fafalala

Zawsze uważałam, że jestem jakimś produktem po Czarnobylowym. XD A tak serio, to tylko ja w rodzinie mam tak rozległe problemy zdrowotne. Mama mnie urodziła po 40 roku życia i myślę, że jej organizm nie był już tak zdolny do ulepienia czegoś mniej wadliwego niż to co mam teraz. W sumie cieszę się, że nie mam zespołu downa. :p

Dziękuję Ci za miłe słowa. Małe czy duże problemy nadal są problemami bo wypełniają w podobnym stopniu nasz życie osobliwym koktajlem hormonalny. Nie ma sensu dewaluować się w ten sposób.

I tak, miałam kurewsko wredne życie. Fajnie to określiłeś. :D Ale potrafi być też bajeczne cudowne. Zależy. XD

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#depresja #rozkminy #fafasiezaburza

Wiecie co mnie ostatnio najbardziej bawi i przeraża? To że właściwie mało kogo obchodzi to co ja pisze, kim jestem i co przeżywam na codzień. Wyrzucam swoje wnętrzności na stół i mówie, patrzcie to mam w sobie, a widownia pochyla się nad tym stołem, świruje oczami bez drgniecia powieką, w ostateczności kwitujac to przeciagłym: okejjj. Większość z nas szuka tylko odbicia siebie samego w innych, aby poradzić sobie z samotnością, zidentyfikować się, zaspokoić ciekawość, lub poznać inne perspektywy na własne problemy. Czy to źle?
W gorszej opcji pojawia się umniejszanie, dewaluowanie, aby podbudować swoje wątłe ego poczuciem, że ma się wpływ na innych. Wszystko w takt myśli: nie ważne jak o mnie mówią, byle mówili.
Tak wiele rzeczy, które robimy nie ma znaczenia dla świata. Próbuje sobie z tym poradzić. Mimo wszystko teraz biorę to na klatę i postaram się zrobić coś co zawsze ciężko mi było zrozumieć - zrobię to dla siebie.
78efa19f-dc3a-4a37-920a-0768f6dc646a
jimmy_gonzale

Jeśli jako pisanie rozumiesz pisanie na Hejto, to sorry ale nie powinnaś oczekiwać nic więcej poza kilkoma komentarzami wsparcia. Po prawdziwe wsparcie idzie się gdzie indziej, ale to pewnie wiesz. Zastanów się, jak kogoś ma tak naprawdę interesować i poświęcić więcej swojego życia na to kim jesteś w realu, jak przez pisanie na Hejto to jest praktycznie niemożliwe i sama przecież nie dasz się na tyle poznać. Każdy coś tu wrzuca, dzieli się, część świruje na #polityka. Ale i tak każdy wraca do swojego życia, bo ile można tu siedzieć.


Pozdrawiam cieplutko.

Fafalala

Jezeli chodzi o terapię, to tak chodzę. Inaczej bym padła. Wiem, że to co wprowadzam tutaj, to kropelka w morzu moich emocjonalnych zaniedbań, ale dzięki terapii, nabrałam świadomości aby pomyśleć coś więcej o sobie, niż tylko "u mnie wszystko okej". Zresztą rozmowa z innymi ludźmi spoza mojego otoczenia, oraz przestrzeń na otworzenie głowy i zebranie tego w słowa, może też okazać istotnym elementem w procesie zdrowienia. Już próbuje wszystkiego, póki mam więcej możliwości. :D

Nawet to, że pomyślałam co napisać do Ciebie jest dla mnie uchyleniem pewnych drzwi.

Belzebub

Uświadomiłaś sobie jaki jest ten świat. I dobrze bo tylko na prawdzie można coś zbudować. Serio prawie nikogo nie obchodzi co u ciebie i jak leci ale nie jesteś wyjątkiem. Każdy tak ma.

Fafalala

Wiem, zawsze to wiedziałam. I to jest przykre, bo nic poza sobą nie mam istotnego na świecie, czym mogłabym się podzielić. Jestem typem słuchaczki i zawsze mnie dziwiło po co ludzie tyle mówią o sobie, ja i tak nic z tym nie zrobię, a teraz czuję że nic innego mam nie pozostaje na tym łez padole, niż dzielic się i smutkiem, i radością.

Belzebub

@Fafalala no i to właśnie jest sens - dzielenie się z innymi ludźmi. Swoimi emocjami, przemyśleniami,sukcesami ale też porażkami. Nigdzie indziej tego sensu nie ma

UzytkownikHejto

@Fafalala Nie wiem czy zrozumiałem ostatni akapit- Czemu zależy Tobie na tym, abyśmy to co robili miało znaczenie dla świata? Czy istotą problemu jest kwestia, że to co robimy jest po prostu niesatysfakcjonujące/ nie warte zachodu itp.

Pomijam oczywistą oczywistość, że spanie po 16h nie zmieni świata, ale nasze życie trochę tak.

Zaloguj się aby komentować

#depresja #fafasiezaburza

Hejo,

a tak ulokuje sobie tekst w internecie z przemyśleniami. W sumie już mi się nie chce. Miałam jakąś natchnioną myśl, ale.... A już wiem! Nie czuje się już tak źle. Jakbym z pudla wyszła, z tej ciemności i nieznośnej duchoty. Aż dziwnie, że znów nabrałam się na wrażenie że epizod depresji będzie trwał wieczność i jedyne co mnie od tego uwolni to śmierć. Chyba jednak nie muszę teraz umierać. To dobrze, oszczędzi to wiele problemów.

Śnie na jawie. Nie wiem co może się dziać naprawdę, a co tylko w głowie.

.
Opornik

@Fafalala Ile zazwyczaj trwają takie epizody?

Fafalala

Ten trwał z 4 miesiące. Bardzo silny. Myślałam że już walne samobója mówiąc wprost. Leki, terapia, środowisko nic nie wpływało pozytywnie na moje samopoczucie.

Opornik

@Fafalala Długo. No ale hej, kolejna bitwa wygrana, nie? 1:0 dla ciebie. Powodzenia.

GtotheG

@Fafalala masz zbadana witamine d i masz ja na odpowiednim poziomie? Jak nie to zacznij od tego

Fafalala

Mam za nisko, wiem że może być w tym też cześć problemu.

dsol17

@GtotheG Na szczęście nie tak źle jak ona,ale znalazłem - dziękuję i ja za tą radę,może się przyda.

tyle_slow

@Fafalala jest też podobno rosnąca ilość badań która pokazuje korzystne działanie stylu zycia keto/low carb na depresje itd.

Fafalala

Dieta ważna jest, wiem, ale jak przesypiasz 16h doby i uważasz że nie warto w ogóle się odżywiać, bo może umszesz z głodu, to ni chuja nie wprowadzę tak restrykcyjnej diety.

W ogóle zawsze mnie to bawiło, że ludziom którzy myślami i ciałem są pomiędzy życiem, a śmiercią proponuję się diety. Co wiadomo ma sens, serotionia wydziela się w głównej mierze w przewodzie pokarmowym, ale cholera, ja ledwo ruszam oczami w tym stanie. XD Wkurzam się o to, że jeszcze odczuwam ludzkie potrzeby jak oddawanie moczu, to co, nagle mam się zerwać i wchodzić na dietę, która może pomoże, może nie i to co najwyzej po 3 tygodniach pilnowania się i samodyscypliny. To nierealne.

Zaloguj się aby komentować

#depresja #fafasiezaburza #psychiatria #zalesie
Tak też jak to kminiłam tak powróciłam do farmakologii w leczeniu zaburzeń nastroju. Na razie na własną rękę, bo nie mam pieniondzorów na lekarzy prywatnie, a na NFZ mam bardzo źle doświadczenia. Zresztą chyba bym się nie doczekała. Zaczęłam brać escitalopram 10mg, który stosowałam wcześniej i trochę paczek mi zostało. Był niestety mało efektywny, bo albo mi "wyłączał" emocje przy 15mg, albo nie robił totalnie nic przy 5mg. Przynajmniej uboków nie miałam tak dramatycznych jak przy innych lekach, wiec to najwieksze za tą substancją. Stosowałam też 10 mg przez 3 miesiące i było okej, no może poza tym, że nie wpływał dostatecznie dobrze na mój nastrój jak na taki lek przy takiej dawce.
Pozniej zaczęliśmy szukać czegoś innego.
Wjechał coaxil i to wygenerowało takie zawroty głowy, skoki ciśnienia i zaburzenia w nerwie błędnym, że oczami nie mogłam nawet ruszyć, aby nie mieć piszczenia w uszach i helikoptera przed oczami. Co gorsza efekt utrzymywał się ponad 3 tygodnie po odstawieniu. Bałam się ze się popsułam na ament. Po tym obraziłam się ponownie na farmakologię i... here I am!
Obecnie tylko przez pierwsze trzy dni dochodziło sporadycznie do tachykardii, drżenia mięśni, ale bez omdlenia, więc gitowo. No i spanko level hard. Dzisiaj się czuje o mój brosze, okropnie. Sfingowałam chorobę, co nie było takie trudne, przy takim drżeniu mięśni i pracy serca (dodałam tylko że miałam gorączkę, więc lekarzowi wszytko połączyło się w jedną całość- grypa jej!), aby nie odpierdzielać maniany w pracy przy budowaniu tolerki na lek.
I tak siedzę w domu, oglądam wszystkie możliwe gameplaye z Lola Zwaga dostępne na YT, czasem patrzę w zegarek, coś poskroluje na instagramie iiiii cykl znaczynam ponownie odtwarzając kolejny filmik Zwaga. No gówniaste, gówno, bo nawet nie mam energii, chęci ani motywacji aby się z tego koła wyrwać. Jestem zła na siebie, zła do cna.
Od przyszłego tygodnia, jak po miesiącu nie będę mieć chociaż wzrostu energii i mniej zaciemnionego myślenia zaczynam proces by rozpocząć terapię psylobicyną.
Fafalala

@wstreczyciel nie, było serio dobrze. Miałam dołki, radości i wszystko było na poziomie konstruktywnego analizowania i przeżywania emocji. Już wiele lat byłam bez leków i wiem, jak to jest nie mieć depresji. Nie rozumiałam wtedy tego stanu chronicznego zmęczenia i czarnomyślicielstwa. Teraz już sobie przypomniałam.

wstreczyciel

@Fafalala Będę się upierał, że masz nieleczoną anhedonię. Tobie potrzeba radości a rok 2023 to nie jest idealny czas, żeby się z czegoś cieszyć. To może chociaż nie dostarczaj sobie zmartwień. Jeśli wiedzę o świecie czerpiesz z mediów, które ciągle dostarczają złych wiadomości to przestań je konsumować. Nieświadomość to błogosławieństwo.

Fafalala

@wstreczyciel nie ma to jak diagnoza w necie, ale wierzę w Twoje dobre chęci. Z mediów zrezygnowałam wieki temu, też zauważyłam że poczucie bezsilności na krzywdy świata źle na mnie wpływa. A jak jest u Ciebie ziom? Dobrze Ci się żyje?

Zaloguj się aby komentować

#depresja #fafasiezaburza
Leczyć się, czy się nie leczyć. O to jest pytanie?
Wiem, że mało kogo to obchodzi, mnie też by nie obchodziło jakbym natrafiła na taki wpis nie identyfikując się z sytuacją autora, ale walić to. Robię to dla siebie w poszukiwaniu porad, rozwiązan i potrzeby zwerbalizowania tego co mam w głowie.
Mam kolejny nawrót depresji. Już sama nie wiem o co chodzi, już nie kumam swoich stanów. Jestem zmęczona walką o siebie samą, a z drugiej strony czuje ze nie robię dostatecznie dużo aby poczuć się lepiej. Chyba się poddaje, aby dojebać się tak by Magik nie wydał się w mojej sytuacji aż tak niedorzeczny. Autosabotaż Mode Activated.
Z drugiej strony nie mogę zanegować tego, że mój poziom motywacji co robienia czegokolwiek ponad jedzenie, spanie, sranie i zarabianie jest trudne do osiągnięcia. No nie chce mi się, ale nie chce mi się bo mogę robić coś innego przyjemniejszego. Mi się nie chce, bo nie chce inwestować w swój rozwój ani minuty dłużej. I tak nic ze mnie nie będzie. Popęd śmierci jako główny życiowy motorek. Polecam gorąco. Może buk się zlituje nademną i pierdolnie mnie samochód na przejściu dla pieszych w trasie do pracy. No weźcie, nie tylko nastolatki mogą się tak rozczulać nad sobą. Trzydziestolatkowie też moga, widzicie?
A wiecie co jest najśmieszniejsze w tym wszystkim, że mam bardzo dobra sytuację życiowa w jakiej mogłaby się znaleźć osoba w moim wieku. To sprawia, że czuję się jeszcze bardziej niedorzecznie, ale o tym innym razem.
(*) wpisujcie miasta.
AndrzejZupa

Wpisujcie miasta czyli DC. Sam miałem z tym problem ponad dekadę temu, zwalczyłem to poprzez " nowe życie" i już nie mam tego problemu, ale rozumiem problem. Aktualnie mam taką osobę w rodzinie...farmakologia to podstawa, ale chce przekonać do psylocybiny - temat trudny bo mamy źle doświadczenia (sic rodzinne) z narko...a to może wydawać się podobne dla tych co nie wiedzą wiele nt psylo. Jesteś zmęczona bo nie leczona imo ¯\_(ツ)_/¯ aaa i najważniejsze - jak już się zdoktoryzujesz z psylocybiny (jest dużo opracowań) to koszty są śmieszne wręcz.

Dark_fantasy

@Fafalala spróbuję. Aktualnie wszystko mnie przeraża. Mam prawko ale nie jeżdżę bo się boję, że spowoduję wypadek, załatwianie spraw w urzędach to kołatanie serca i uścisk w żołądku, wizyta u lekarza to samo. Łatwo się denerwuję, szybko odpalam przy jednoczesnym braku asertywności. Ech.. długo by wymieniać. Najlepiej mi jest jak siedzę sama gram w gry lub czytam. Wszystko byłe tylko uciec od rzeczywistości

malix

@Fafalala sprawdź sobie czy nie masz problemu z czymś innym, problem może nie leżeć w głowie a np. w układzie pokarmowym. Wiem to z własnego doświadczenia - przy problemach gastrycznych nie mam kompletnie sily do życia, a problemy gastryczne mam często bo podejrzwam u siebie ibs(za godzine ide po diagnoze do gastroenterologa ;p)

Zaloguj się aby komentować

Poprzednia