Tak też jak to kminiłam tak powróciłam do farmakologii w leczeniu zaburzeń nastroju. Na razie na własną rękę, bo nie mam pieniondzorów na lekarzy prywatnie, a na NFZ mam bardzo źle doświadczenia. Zresztą chyba bym się nie doczekała. Zaczęłam brać escitalopram 10mg, który stosowałam wcześniej i trochę paczek mi zostało. Był niestety mało efektywny, bo albo mi "wyłączał" emocje przy 15mg, albo nie robił totalnie nic przy 5mg. Przynajmniej uboków nie miałam tak dramatycznych jak przy innych lekach, wiec to najwieksze za tą substancją. Stosowałam też 10 mg przez 3 miesiące i było okej, no może poza tym, że nie wpływał dostatecznie dobrze na mój nastrój jak na taki lek przy takiej dawce.
Pozniej zaczęliśmy szukać czegoś innego.
Wjechał coaxil i to wygenerowało takie zawroty głowy, skoki ciśnienia i zaburzenia w nerwie błędnym, że oczami nie mogłam nawet ruszyć, aby nie mieć piszczenia w uszach i helikoptera przed oczami. Co gorsza efekt utrzymywał się ponad 3 tygodnie po odstawieniu. Bałam się ze się popsułam na ament. Po tym obraziłam się ponownie na farmakologię i... here I am!
Obecnie tylko przez pierwsze trzy dni dochodziło sporadycznie do tachykardii, drżenia mięśni, ale bez omdlenia, więc gitowo. No i spanko level hard. Dzisiaj się czuje o mój brosze, okropnie. Sfingowałam chorobę, co nie było takie trudne, przy takim drżeniu mięśni i pracy serca (dodałam tylko że miałam gorączkę, więc lekarzowi wszytko połączyło się w jedną całość- grypa jej!), aby nie odpierdzielać maniany w pracy przy budowaniu tolerki na lek.
I tak siedzę w domu, oglądam wszystkie możliwe gameplaye z Lola Zwaga dostępne na YT, czasem patrzę w zegarek, coś poskroluje na instagramie iiiii cykl znaczynam ponownie odtwarzając kolejny filmik Zwaga. No gówniaste, gówno, bo nawet nie mam energii, chęci ani motywacji aby się z tego koła wyrwać. Jestem zła na siebie, zła do cna.
Od przyszłego tygodnia, jak po miesiącu nie będę mieć chociaż wzrostu energii i mniej zaciemnionego myślenia zaczynam proces by rozpocząć terapię psylobicyną.
@Fafalala Pisałem o tym ale chyba nie zapytałem: jak u Ciebie z anhedonią? Masz jej objawy?
Depresja i anhedonia są nierozłączne. Jedna wynika z drugiej, jedna drugą napędza. Żeby poradzić sobie z depresją trzeba walczyć z anhedonią.
@wstreczyciel tak, widziałam nie odpisałam bo przez ciągle wywalanie z hejto w końcu zapomniałam. Nie utożsamiałabym swojego stanu z niemożnością odczuwania przyjmnosci, bo takową odczuwam, np. jedząc teraz pyszna pomarańczę. :p Jak coś obejrzę dobrego to też się mogę podekscytować, więc nie wiem czy nie jest tak że mam dziurę przyjemnosciową. Nie wiem czy to może się wykluczać. Ja nie mam technicznie i psychicznie siły, motywacji do działania i poszukiwania tej przyjemności, męczą mnie znacznie szybciej bodzce i mam autosabotazowe myślenie o sobie samej i innych.
@Fafalala Pisałaś że już raz wyszłaś z depresji. Jesteś pewna, że wyszłaś? Może to farmakologia Cię wyciszyła i uznałaś, że skoro komfort życia Ci się podniósł to wyszłaś?
@wstreczyciel nie, było serio dobrze. Miałam dołki, radości i wszystko było na poziomie konstruktywnego analizowania i przeżywania emocji. Już wiele lat byłam bez leków i wiem, jak to jest nie mieć depresji. Nie rozumiałam wtedy tego stanu chronicznego zmęczenia i czarnomyślicielstwa. Teraz już sobie przypomniałam.
@Fafalala Będę się upierał, że masz nieleczoną anhedonię. Tobie potrzeba radości a rok 2023 to nie jest idealny czas, żeby się z czegoś cieszyć. To może chociaż nie dostarczaj sobie zmartwień. Jeśli wiedzę o świecie czerpiesz z mediów, które ciągle dostarczają złych wiadomości to przestań je konsumować. Nieświadomość to błogosławieństwo.
@wstreczyciel nie ma to jak diagnoza w necie, ale wierzę w Twoje dobre chęci. Z mediów zrezygnowałam wieki temu, też zauważyłam że poczucie bezsilności na krzywdy świata źle na mnie wpływa. A jak jest u Ciebie ziom? Dobrze Ci się żyje?
Zaloguj się aby komentować