#zafirewallem

27
1302
Tak jak obiecałem, lirycznie milczę w ramach protestu, więc wypowiem się prozatorsko. Apeluję jednak w tym miejscu do innych, choć czasu jeszcze sporo, a apel mój dotyczy napisania swoich opowiadań w konkursie #naopowiesci tak, aby zmniejszyć prawdopodobieństwo mojej w tym konkursie wygranej, która to byłaby mi zupełnie nie na rękę.

Jeśli jednak taka wygrana by mi się przydarzyła, przyjmę ją, choć z bólem (ale i z honorem) i wywiążę się z wynikających z niej obowiązków. Bo tak jest po prostu w porządku wobec innych, którzy w zabawie chcieliby dalej uczestniczyć.

Dobra, koniec tego pierdololo, zapraszam do lektury:

***

Zaognia

czyli

Powiastka ku rozwadze o zabawie, o koleżeństwie oraz o etyce

Lato zbliżało się już do swojego kresu i chłód jakiś dziwny nadciągnął nad królestwo, które miejscowi Zaognią zwali. Nie był to jednak li tylko chłód związany ze zmianą pory roku. Był to chłód, który zmroził serca mieszańców tej krainy.

Zaognia była państwem małym, otoczonym murem na wzór chiński, na którym to murze, na w pewnych odległościach rozmieszczonych wieżach strażniczych, płonęły ogniska Wiecznego Ognia Sztuki. Mieszkańcy Zaogni dbali o podtrzymywanie tych płomieni. Pełniły one nie tylko funkcje obronne, ale i zagrzewały ich serca do twórczości, Zaognia bowiem w tamtym czasie była światową stolicą sztuki lirycznej.

Mieszkańcy równie wysoko jak twórczość własną cenili sobie tradycję. Zaognia była krainą dziwną, zorganizowaną po części jako republika, po części jako anarchia. Władzę w tej krainie dzierżył bowiem lud, a mieszkańcy jej żyli w zgodzie, szczęściu i bez konfliktów, choć praw spisanych nie posiadali niemal żadnych. Ze względu na wymogi formalne zgodzono się, że oficjalną formą ustroju będzie monarchia, a ponieważ nikt nie chciał wywyższać się ponad innych i zasiadać na tronie, ustalono, że królową zostanie muza Eutrepe, tak jak król Jan Kazimierz kilka wieków później nadał godność Królowej Polski Matce Boskiej.

Sprawowanie rzeczywistej władzy spoczywało w rękach ministrów, a było tych ministrów na tamten moment trzech: wybierany na najkrótszą kadencję Minister Formy Lirycznej Krótkiej, wybierany na dłuższą kadencję Minister Formy Lirycznej Dłuższej oraz, wybierany na najdłuższą kadencję, Minister Formy Prozatorskiej.

Zdarzyło się razu pewnego tak, że wzorem króla Bolesława Chrobrego, który to sprowadził kilka wieków wcześniej do Polski wielbłąda tylko po to, żeby ofiarować go w darze Ottonowi III, i do Zaogni sprowadzono zwierza egzotycznego, choć z innych zupełnie stron świata, bo z chłodnych krańców południowej półkuli, zwierzem tym był bowiem pingwin królewski. Różnica nie tylko leżała w miejscu pochodzenia stworzenia, ale i w celu, w jakim zwierzę to egzotyczne zostało do kraju ściągnięte. Pingwin ten nie miał być dla nikogo prezentem, nikt nie myślał o oddaniu go komukolwiek, ale miał posłużyć mieszkańcom jako wyrocznia i wskazać kto z mieszkańców na kolejny okres obejmie rządy w Ministerstwie Formy Lirycznej Dłuższej, co miało rozwiązać zwyczajowy problem z brakiem chętnych do pełnienia tego urzędu. Pingwin wyznaczone mu zadanie wypełnił znakomicie i wskazał niewiastę imieniem Róża. Od tego właśnie momentu w Zaogni rozpoczęły się kłopoty.

Na początku nic nie wskazywało na to, że sytuacja przybierze taki obrót, jaki obrała. Zdarzało się bowiem i wcześniej tak, że nowo obrany Minister, zajęty swoimi własnymi sprawami, nakazany tradycją dekret wydawał z opóźnieniem. Służba publiczna w Zaogni była służbą honorową, nie wiązały się z nią żadne profity, oprócz może zaszczytu, a i to w wąskim jedynie gronie mieszkańców tej krainy. Czasami Ministrowi, zajętemu swoimi własnymi sprawami, o ciążącym na nim obowiązku należało przypomnieć. Bywało i tak, a zdarzało się to w najbardziej dynamicznym Ministerstwie Formy Lirycznej Krótkiej, że obrany urzędnik swoich obowiązków nie spełnił. Znajdował się wówczas śmiałek, który go na stanowisku zastępował, tak aby ciągłość władzy została zachowana. Te zastępstwa były również częścią tradycji, a wynikały z prostej, pragmatycznej przyczyny: ze wspomnianej wcześniej dynamicznej specyfiki tegoż Ministerstwa. Nigdy wcześniej nic takiego nie zdarzyło się jednak ani w Ministerstwie Formy Prozatorskiej, ani w Ministerstwie Formy Lirycznej Dłuższej. Aż do tego feralnego okresu z przełomu lata i jesieni, o którym to jest ta opowieść.

Pierwsze niepokoje wśród spokojnych zazwyczaj mieszkańców pojawiły się trzeciego dnia po obiorze Róży na nowego Ministra. Przedłużająca się zwłoka w wydaniu spodziewanego rozporządzenia zaniepokoiła dwójkę z najstarszych mieszkańców: błazna na królewskim dworze Eutrepe, mężczyznę imieniem Narcyz i piękną miejscową pisarkę-kucharkę, kobietę o równie kwiatowym imieniu Dalia. Oboje, zaniepokojeni sytuacją, wystąpili równolegle z taką samą, precedensową w historii królestwa, propozycją zastąpienia obranego Ministra w pełnieniu wyznaczonych mu zaszczytnych, choć uciążliwych obowiązków. Rozumieli oni bowiem, że różnie w życiu się układa. Rozumieli, że ożna nie mieć czasu, ochoty, siły, możliwości; różne mogą być powody odwlekania obowiązków. Propozycję swoją Narcyz i Dali wystosowali do milczącej od pewnego czasu Róży, propozycja ta jednak została przez Różę odrzucona. Róża twierdziła, że przygotowuje coś specjalnego.

Nastroje w królestwie podupadały. Pojawiły się głosy nawołujące do buntu. Grożono Róży agresją słowną. Pierwszy na rynku zabrał głos królewski koniuszy, który wykorzystywał swoją pozycję do nielegalnego hodowania pająków w niezmiatanych od niepamiętnych czasów pajęczynach zalegających w narożnikach stajni. Oskarżał panią Minister-elekt o małostkowość pobudek, o złośliwość, o opieszałość, w czym znajdował poparcie coraz bardziej zagubionego w nowej, niespodziewanej i nieprzyjemnej sytuacji tłumu. Róża zabrała głos w sprawie kierowanych pod jej adresem gróźb i oskarżeń, twierdząc, że wszystko co miała do powiedzenia już powiedziała, tym samym metodą terrorystyczną utrzymując mieszkańców w stanie ciągłego i przedłużającego się niepokoju. Drugim, który w tej publicznej debacie zabrał głos, był królewski sekretarz, człowiek-grzyb, którego głównym zadaniem, pochłaniającym całe jego dnie, było studiowanie kalendarzy. Ten z kolei, widząc nieskuteczność groźby zastosowanej przez koniuszego, spróbował innej metody. Spróbował prośby. Wyświetlał Róży możliwe katastrofalne skutki jej zaniechania dotyczące prawdopodobnego wystąpienia szkód w uzębieniu mieszkańców krainy na skutek tych zębów niecierpliwego zaciskania. Mało brakło, a wzorem królów Kacpra, Melchiora i Baltazara, którzy kilka wieków wcześniej przybyli do Betlejem z darami, również człowiek-grzyb złożyłby przed obliczem Róży dary. Nie byłyby to jednak ani mirra, ani kadzidło, ani nawet złoto, a cenniejsza od nich wszystkich biała substancja pochodząca z odległej krainy Kielce, majonezem zwana. Czy ta prośba człowieka-grzyba została przez Różę wysłuchana? – nie wiadomo. Pewnym jest jednak to, że nie tylko nie uczyniono tej prośbie zadość, ale też i to, że pozostała ona zupełnie bez odpowiedzi.

Byli też i tacy, którzy próbowali prowadzić śledztwa. Próbowali dochodzić tak do tego, czy prośba wystosowana przez królewskiego sekretarza trafiła do adresatki, jak również do tego, co może być przyczyną przedłużającej się opieszałości owo obranej Minister. Śledztwa te prywatne, prowadzone na własną rękę nie przynosiły rezultatów. Na skutek działań Róży więzy społeczne w Zagoni rozluźniały się, ludzie nie współpracowali ze sobą tak chętnie i intensywnie jak dotychczas, bo nie mieli ku temu okazji. Wspólne działania, przynoszące więcej korzyści niż dziania nawet nie egoistyczne, ale prowadzone wyłącznie w pojedynkę, nie zostały podjęte również w obszarze prowadzonych śledztw. Tak jak nieużywanie narządów ciała prowadzi do ich zaniku, tak samo dzieje się z umiejętnościami społecznymi. To właśnie była przyczyna niepowodzeń w prowadzonych na zaognijskim dworze Eutrepe prywatnych śledztw, o których powiedzieliśmy powyżej.

Powiastka ta nie jest bajką, nie ma więc w niej morału. Ocenę zachowań Róży, nie znając powodów jej opieszałości, pozostawiamy etykom. W tym miejscu stwierdzamy tylko, że miała możliwości aby nie pozbawiać mieszkańców radości z zabawy, która to zabawa była częścią ich życia w tej szczęśliwej dotąd krainie. Uczciwie stwierdzamy jednak, że powody, dla których z tych możliwości nie skorzystała, również nie są nam wiadome.

Czy Róża zachowała się w porządku? Czy mogła zrobić inaczej? Czy gdyby zrobiła inaczej, sprawy przybrałyby lepszy obrót? Jaki los spotka Zaognię na skutek jej zaniechania, a jaki spotkałby gdyby wybrała jakiekolwiek inne rozwiązanie? Tego, niestety, również nie wiemy. W tym przypadku zadajemy się na to, co przyniesie czas, a ocenę pozostawiamy historii i historykom.

***

1146 słów

***

#zafirewallem
#naopowiesci

Zaloguj się aby komentować

To chyba #diriposta do diriposty splasha
On próbował groźbą, ja spróbuję prośbą
Świętujesz już jesień, lecz kawiarnia się naprasza
Daj nam jakiś sonet nim zastaniemy zimę mroźną

Pingwiny odlecą, a bociany zostaną
Gdy nie będzie poezji do dzisiaj, do północy
Zbiornik Racibórz Dolny całą wodę nabraną
Puści ciurkiem tak, że nie będzie już mocy

By zatrzymać ten spust
Spust weny i pomysłów
Zostanie tylko gruz

Gruz z naszych pięknych zębów
Gdy z tego zaciskania
Po prostu wrzuć już jakiś sonet, co ci zabrania?

Dziękuję

#zafirewallem #tworczoscwlasna #nasonety

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
#diriposta do XLIII edycji bitwy #nasonety

Pogromczyni zabawy i uśmiechów poetów

Pokaż, że masz rigczu odrobinę, choć krztynę
Weź wygoogluj i skopiuj - no i już, wywalone!
Bo pobudki Twoje są małostkowe, spłycone
A opieszałość złośliwa szkaradnym jest czynem

Zachowania takiego odnalazłem przyczynę:
Bo w piórka obrosłaś - niebiesko barwione
Lecz wnętrze Twoje przypomina mi wronę
Zabawy żałujesz - jesteś więc Żymianinem!

Wyrażę się prosto, nie trzeba tu erudyty
Już ruszaj swój tyłek jak pacha wymyty
I dobrze Ci radzę przemyśl to należycie

By wrzucić zadanko pókiś jeszcze radosna
Bo kara będzie straszna czy wręcz bezlitosna:
Z Dżordżem na Ciebie będziemy wołać - odbycie!

#zafirewallem #tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

Mam przyjemny obowiązek przedstawić rymy oraz tematykę dzisiejszej zabawy

Temat: wymiar sprawiedliwości

Rymy: klawisza - zmiana - cisza - banana

Zasady:
> Piszesz wiersz, każdy wers MUSI kończyć się podanym słowem (pogrubienia)
> Luźno nawiązujesz do tematu dnia
> Osoba z największą liczbą piorunów otwiera jutrzejszą edycję

#naczteryrymy #tworczoscwlasna #zafirewallem #poezja
entropy_

Gdy słychać chrapanie klawisza

Więźniom ani w myśli zmiana

Mlaskaniem przerywana cisza

Owca znów wcina banana

UmytaPacha

@strzepan co usunąłeś bandyto?

PaczamTylko

Mam osobistego już klawisza

taka w życiu nastąpiła zmiana

na hasło odkurz nie odpowiada cisza

jak szybko się uwinę dostanę banana

Zaloguj się aby komentować

Minęła 20:00, a mimo wszystko wynik nie uległ zmianie, więc podaję wieczorne zadanie:

Temat: galeria sztuki nowoczesnej

Rymy: rama - kabaretki - sama - etykietki

Miłej zabawy!

#naczteryrymy #poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem

(Miałam dodać zasady, ale okoliczności się nie zbiegły pomyślnie, więc liczę na to, że sobie jakoś poradzimy bez formalności)
strzepan

maziaje na płótnie kuźwa, to już ciekawsza rama


co to ma przedstawiać, mongolskie kabaretki?


wiesz co, kochanie? oglądaj dalej sama


ja tu w barze obok poczytam etykietki

motokate

Inspirowane pastą:


Pies w galerii nasrał, z tej instalacji będzie drama,

Kobieta w basenie z moczem nosi kabaretki,

To jest świeże - wieść o psim utworze roznosi się sama,

Kuratorka już niesie z napisem "Gówno. 2024" etykietki.

splash545

Niezwykła jest to panorama

Murzyn wdział czarne kabaretki

Z czeluścią czarną jest tożsama

Nie trzeba jej innej etykietki

Zaloguj się aby komentować

Przyszła pora na #podsumowanienasonety XLII edycji #nasonety w kawiarence #zafirewallem!

Nadchodzi jesień, smutny to czas
dziewiętnaście sonetów, oj dużo was
O falalnej jesieni napisał @George_Stark
Lecz o jesieni napisałem też źle ja

Jak nie namową, to prowokacją
@UmytaPacha sonet dała z gracją
Młodszego ptaka srogo pouczała
Jesieniara na odpowiedź się doczekała

Było też o sraniu i o złych parówkach
Jeden autor, korelację wyczuwam
O wyjeździe, emigracji odwadze
O osiedlowej epidemii, ładnej sąsiadce

Były też sonety i te smutne
O martwocie, o samotności
Ale także o przemijalności
Ale w kontrze też o miłości

Było też o wenie, peoty hurtowni
Inny poeta tam dopuścił się zbrodni
Było też boomersko, jak kiedyś to było
Może i bieda, ale i przy ognisku piwsko

Było o otwieraniu, ale bez kradzieży
Było o zwolnieniu, za nie pisanie o jesieni
Przez naczelną jesieniarę tejże kawiarenki
Pająk ją bronił, ona pachniała, cała w róży

Obecną edycję wygrywa @UmytaPacha!

Powodów było kilka. W końcu coś napisała, ale widać, że postarane! Co prawda był to diss na mnie, ale cóż, stał się on powodem do dyskusji, ale i mema (dziwen mema, ale za to dobrego!) oraz była też wersja audio! Także gratuluję wygranej i (nie)przyjemności prowadzenia kolejnej edycji! Dodatkowo podczas następnej edycji będzie już oficjalnie jesień, więc kto mógłby to prowadzić jak nie największa Jesieniara?

No i dzięki wszystkim za udział i za świetne sonety!

Statystyki (19 sonetów):

  • @George_Stark x10! (To ponad połowa!)
  • @pingWIN x3
  • @Piechur x2
  • @Wrzoo
  • @splash545
  • @UmytaPacha
  • @RogerThat
1a84edc7-b63a-4d28-84ea-73c626b7262b
George_Stark

Kurde, Panie!

Pryma sort podsumowanie!


Po pierwsze zgrabne.


Po drugie, to spostrzeżenie:


Było też o sraniu i o złych parówkach

Jeden autor, korelację wyczuwam


nie dość, że błyskotliwe, to jeszcze świetnie ujęte (choć nieprawdziwe, na szczęście)!


I to też jest bardzo sprytne:


Było też o wenie, peoty hurtowni

Inny poeta tam dopuścił się zbrodni.


***


A ten ruch ze zwycięzcą, to normalnie manewr jak Grecy pod Troją! Bo, po pierwsze, koleżanka @UmytaPacha nie będzie teraz miała wyjścia i nie wykręci się, że napisze coś jak jej się rymy „dobrze ułożą”, co w tym komentarzu zastrzegała, a po drugie, to naprodukuję teraz jeszcze więcej sonetów! Już przypływ weny czuję!


@UmytaPacha! Dawaj szybko wiersza z takimi rymami co się dobrze układają, bo rymować mi się chce niemożebnie! I lepiej zaczynaj już podsumowanie pisać! I, dobrze radzę, aktualizuj je na bieżąco!


Piechur

Takie podsumowanie aż się prosi o jakąś osobną nagrodę specjalną

UmytaPacha

@pingWINNIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE@pingWINNIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! (╯°□°)╯︵ ┻━┻

Zaloguj się aby komentować

Dość dużo mi to czasu zajęło ale w końcu udało się, kolejna część opowieści o Szeryfie Kowalskym w nowej edycji #naopowiesci
Odhaczony temat ( dwór królewski - pojawił się tutaj, daję słowo i forma (opowiadanie detektywistyczne), teraz dalej mogę pchać fabułe naprzód, następny odcinek to finał tego sezonu

Link do poprzedniej części, w niej do poprzednich

s01e09

***

Kowalsky zatrzymał się w Saloonie. Nie miał zresztą innego wyjścia, biuro szeryfa po ostatnich wydarzeniach nie nadawało się już do niczego, nawet szczury się stamtąd wyniosły. Woń spalenizny wciąż było czuć w całej okolicy. Musiał się dobrze zastanowić, śledztwo stanowe to nie przelewki, wiedział także, że burmistrz za niego karku nadstawiać nie będzie. 
Zamówi więc pokój z kąpielą i towarzystwem Amy, jak zwykle zresztą.
- Szeryfie... - przerwała mu rozmyślania słodka Amy - Co z Teddym?
- Nie martw się tym teraz słonko - uciął krótko szeryf
- To mój brat, jak się mam nie martwic?!
- Kurwa mać, to znaczyło żebyś zamknęła mordę!
- Jesteś bez serca, draniu! - Amy wybiegła z pokoju z płaczem

Była bardzo zżyta z Teddym, w końcu był jej ukochanym młodszym braciszkiem. Starsze siostry traktowały go z nienawiścią, uważały że odebrał im matkę która zmarła krótko po jego porodzie. A ona starała się mu wynagrodzić wszystkie złe chwile, także ze strony ojca. Płacząc na zapleczu wróciła myślami do wydarzeń sprzed osiemnastu laty...

Była późna jesień, coraz zimniej, wiatr dawał się już mocno we znaki. Stary już Skinny ledwo zipiał, wlókł się z trudem, kładąc się słychać było jak trzeszczą mu wszystkie stawy. Ale jednak nadal żył, już ponad 13 lat. Jak na czworonoga było to sporo. Amy i Teddy byli do niego bardzo przywiązani, był to bowiem ukochany pies ich matki. Amy doskonale pamiętała jak paruletni Teddy jeżdził na nim jak na rumaku, gdy bawili się w księżniczki i rycerzy. Dom robił za dwór królewski i dzielny 5 letni braciszek z pogrzebaczem w ręce jeździł odbić uwięzioną na stole księżniczkę Amy. I tak do czasu aż pijany ojciec dobudził się i przerywał zabawę tłukąc malca i psa pasem grubym na pół cala. Któregoś dnia jednak Skinny po prostu zniknął.

Szukali go wszyscy, nawet Rose i Mary, chociaż te z dziwnym uśmieszkiem. 
- Wiedzą jędze co się z nim stało - myślałą na głos Amy
- Nie martw się Amy, znajdziemy go - pocieszał starszą siostrę maly Teddy

Poszukiwania zaczęły się standardowo, od oględzin legowiska. Wyglądało normalnie, pchły po nim skakały radośnie. A kto go ostatni widział? To należało ustalić. Pierwsze na przesłuchanie została wytypowana koścista Mary
- Kiedy widziałaś go ostatni raz? - zapytał Teddy
- Spadaj smarkaczu!
- Więc to twoja sprawka! Nasza mama go uwielbiała, jak ci nie wstyd? - oburzył się mały detektyw
- To była moja mama a nie twoja, zasrańcu! - zakończyła przesłuchanie 14 letnia wówczas Mary
- Kochanie nie mów tak, to nie jego wina, umarła bo tak widocznie miało być - na wpół trzeźwy ojciec miewał czasem przebłyski człowieczeństwa 

Zawzięty Teddy postanowił przesłuchać kolejną z sióstr, pulchną Rose
- Gdzie byłaś wczoraj?
- Nie twój interes - zarechotał grubasek
- Widziałaś tam Skinnyego?
- Nie, Skinnyego nie widziałam ale widziałam coś lepszego - i mrugnęła znacząco
- Co takiego?
- Hihi, naprawdę nie twój interes
- Rose, do kurwy, znowu się włóczyłaś po ulicach? Masz 15 lat a ubierasz się jak dziwka! - krzyknął stary McPenny otwierając butelkę

Mały detektyw pokręcił głową i dał jej spokój. Przyszła kolej na Amy.
- Kiedy ostatnio widziałaś Skinnyego? - zapytał poważnie
- Dwa dni temu, bawiliśmy się z nim na podwórku, nie pamiętasz?
- Pamiętam Amy, ale to oficjalne przesłuchanie
- A przepraszam
- Więc dwa dni temu?
- Tak detektywie
- Czy było coś podejrzanego?
- Tak, pierwszy raz w życiu Skinny nie zjadł kiełbasy, nawet jej nie tknął
- Też to zwróciło moją uwagę - przytaknął Teddy

Przesłuchano także ojca
- Tato, gdzie może być Skinny? Widziałeś go ostatnio?
- Nie mam pojęcia, przedwczoraj się z wami bawił i zniknął jak kamfora
- Pamiętasz to?
- Tak, patrzyłem przez okno raz na jakiś czas co tam wyprawiacie, ledwo zipiał od waszych zabaw
- Myślisz, że uciekł bo nas miał dosyć?
- Nie, nie, nie to miałem na myśli
- Przecież byłeś pijany, jak mogłeś widzieć?
- Nie jestem ślepcem! - ojciec się zdenerwował
- Tato, a dlaczego tyle pijesz? z pewnych wahaniem spytał mały Teddy
- ....
- Dlaczego tato? - naciskał dalej
- Po prostu muszę mieć jakąś towarzyszkę życia, teraz tylko ona mi została... Przez ciebie! - rzucił ze złością na wpół wypitą butelką

Przesłuchania nie przyniosły nic ponad to co było już wcześniej wiadome. Poszukiwania zostały rozszerzone na podwórko, od razu Teddyemu rzucił się w oczy skobel od furtki w stronę lasu - był zarzucony odwrotnie. Mały detektyw sam go zamykał i robił to jak należy.
- Jest trop! - wykrzyknął podniecony do Amy
- Szukajmy dalej - odpowiedziała poruszona

Przeszli dobry kawał drogi szukając wzrokiem jakiegokolwiek śladu. Nic nie znajdywali więc szli coraz dalej. Aż doszli do lasu.

- Powinniśmy się rozdzielić - zaproponowała Amy stojąc przed wąwozem
- Nie, nie zostawię cię samej! - zaprotestował mały śledczy
- Ale tylko na chwilę, będziemy się nawoływać
- Nie, zapomnij o tym - powiedział ściskając siostrę za rękę

Więc szli dalej. I dalej, aż już nie było widać niczego oprócz okalających ich drzew. Nigdy nie byli tak daleko. I doszły ich odgłosy jakiejś głośnej rozmowy i śmiechów.
- Zbliżmy się, tylko nie wychylajmy - szepnął do siostry Teddy
- Dobrze - przytaknęła bezgłośnie

Doszli do krzaków w odległości kilkudziesięciu kroków od kilku postaci które piły whisky i co chwilę wybuchały śmiechem. Rozpoznał z daleka zastępce Walthera, syna szeryfa Andrewa Kowalskyego w towarzystwie dwóch synów starego Joeya, miejscowego rzezimieszka i pasera.

- To na pewno oni! - mały Teddy się poderwał
- Zaczekaj - odruchowo zakrzyknęła Amy

Podpite towarzystwo zaalarmowane nagłym krzykiem zwróciło swoje twarze w ich stronę.
- A wy tu czego? Wypierdalać! - krzyknął Billy
- Zaczekaj głąbie - wstrzymał kompana Kowalsky

Podszedł do dzieciaków i zapytał łagodnie
- Nie za daleko od domu jesteście? Wracajcie bo ojciec się niepokoi
- Ojciec jest pijany, na pewno się nie niepokoi - stanowczo odrzekł Teddy
- W sumie masz rację - zastępca kiwnął głową
- Szeryie, widział pan może tu naszego psa Skinnyego? - zastępca mile ułechcony mianem szeryfa był teraz nadzwyczaj w dobrym humorze
- Widziałem. Jest tutaj.
- Gdzie?
- Nie wiem czy chcesz to usłyszeć.
- Szeryfie, gdzie on jest? - młody detektyw nie dawał za wygraną - Zostaw ją! - krzyknął widząc jak młody Joey przytrzymuje i zaczyna obmacywać Amy, rzucając się z pięściami na podpitego amanta
- Billy, teraz to mnie wkurwiłeś! - zastępca wyciąga colta

Sekundę później Billy i jego brat Ricky leżą z dziurami w głowach.

- Przeszkodziliście w tajnej misji - powiedział zawiedziony zastępca - trzy miesiące pracy na darmo, kurwa mać, już myśleli że mnie kupili!
- Sze...ry...fie... - zaczęła zszokowana Amy
- Chodźmy do tego psa - Kowalsky, patrząc jednak z uznaniem na młodego McPennyego który zachował zimną krew

Doszli wnet do grubego drzewa, ułamanego ponad metr nad ziemią i pod przywalonym pniem leżał Skinny. Ciemnobrunatne plamy na jego ciele i zmasakrowana głowa jasno wskazywały na przyczynę śmierci.
- Co... co mu się stało? - zaciskając pięści spytał mały detektyw
- Wasz ojciec go zabił, spotkaliśmy go wczoraj nad ranem parę chwil po tym jak coś zaczęło kwilić na pół lasu i wnet ucichło.
- Ale.. ale dlaczego to zrobił?
- Pewnie dlatego, że był stary. Tak tu ludzie robią.
- Dranie! - Amy otrzeźwiała i trzęsła się ze złości
- Nic nie poradzę moja droga, za zabicie człowieka jest stryczek, za zabicie psa nic nie grozi - wzruszył ramionami zastępca
- Czy pana powieszą? Za tych dwóch? - spytał nagle Teddy
- Nie kolego, mnie nie powieszą, od wieszania to jestem ja. Zapamiętaj to dobrze - zaśmiał się Kowalsky

***

cdn.

#zafirewallem

Zaloguj się aby komentować

Ze specjalną dedykacją dla kolegi @Piechur oraz każdego uciskanego mężczyzny.
Trzymajmy się!

Temat: Piekło mężczyzn
Rymy: pranie - zaraz - sprzątanie - naraz

Zasady:

  • Piszesz wiersz, każdy wers MUSI kończyć się podanym słowem
  • Luźno nawiązujesz do tematu dnia
  • Osoba z największą liczbą piorunów otwiera jutrzejszą edycję

Zadanie bonusowe poza konkursem:
Jako że i ja jutro schodzę do męskiego piekła (czyt. żenię się) każdy chętny może skrobnąć coś od siebie.

Temat: ślubne życzenia
Rymy: dowolne

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #naczteryrymy
MrGerwant

@PaczamTylko

Szop ubóstwia wręcz pranie

Koszulę wypierze ci zaraz

Lecz kłopotliwe sprzątanie

Gdy zesra i zsika się naraz

splash545

@PaczamTylko

Bądź dobrym mężem, weź się za pranie 

By potem w łóżku nie słyszeć - "Zaraz!"

Historii przeglądarki zrób też sprzątanie

Kasy, szczęścia, zdrowia - Wam życzę tego naraz!

voy.Wu

już wrzask Twój wybrzmiewa w wysokim sopranie,

znów pejczem po jajach dostaniesz zaraz.

a w zleceniu było piwnicy sprzątanie.

zły adres, zła pora, to dwa błędy naraz.


wierszyk niepowiązany z tematem ślubnym (chociaż pewnie są i takie związki )

@PaczamTylko wszystkiego Wam najlepszego!!! paczcie go, paczał paczał aż się ożenił

Zaloguj się aby komentować

Trochę nie mam cierpliwości do redagowania własnych tekstów, więc proszę o wyrozumiałość. Przede wszystkim chyba w sprawie dość swobodnej stylizacji językowej. Niemniej życzę przyjemności:

***

To który jest synem kogo?

28 października roku pańskiego 1660, z Bożej Łaski i z dynastii Habsburgów królowa, Maria Anna Austriaczka, powiła syna. W dziecięciu tym nowo narodzonym medycy nadworni pokładali większe nawet nadzieje niż ojciec jego, król z Bożej Łaski (i również z dynastii Habsburgów), mąż i jednocześnie wuj królowej Marii Anny, Filip IV, pokładał we wciąż żyjącym jeszcze starszym bracie noworodka, księciu Filipie Prospero. W tamtym bowiem czasie, po śmierci obydwóch synów z poprzedniego związku króla Filipa z królową z Bożej Łaski (i, tym razem, z dynastii Burbonów jednak), Elżbietą de France, po śmierci samej królowej Elżbiety, po ponownym małżeństwie króla, tym razem ze swoją siostrzenicą Marią Anną z dynastii Habsburgów, po śmierci drugiego syna ze związku z nią, wciąż jeszcze życiem cieszył się pierworodny syn z drugiego małżeństwa, wspomniany już książę Filip Prospero (z dynastii Habsburgów).

Książę Filip dziecięciem był słabym i chorowitym, co i może większą łaskę i miłość u ojca zaskarbiać mu mogło, albowiem on jeden, poza dwiema siostrami, spośród licznych zastępów prawego potomstwa władcy, utrzymywał się tak długo przy życiu. Król, w obawie bądź to o syna, bądź o sukcesję, nad zdrowiem jego się zamartwiał i sposoby rozmaite przedsiębrał ażeby śmierć od dziedzica tronu odegnać. Rad rozmaitych zasięgał, medyków sławnych ze wszystkich stron świata ściągał, na dwór kazał relikwie świętego Diego z Alcalá sprowadzić. Jak się później miało okazać, wszystko to zdało się jednak na nic.

28 października roku pańskiego 1660 jednakowoż, dziecię powite przez królową Marię, młodszy brat księcia Filipa, całkowicie zdrowym się być okazało. Chłopiec dorodny, rosły, aparycji i fizjognomii przyjemnej, nie wykazywał deformacyj ciała żadnych ni innych defektów, a które to defekta dziś nazwalibyśmy skutkami chorób genetycznych wynikających z długotrwałego chowu wsobnego.

Matka dziecięcia, królowa Maria Anna szczęśliwa i dumna z syna była. Król Filip zaś, choć, jako ojciec, udział brał w uroczystościach z okazji narodzin potomka, minę miał niemało zasromaną. Wrażenie sprawiał jakoby coś go gryzło i spokój jego mąciło.

***

Trzeciego dnia po narodzinach młodego księcia to było, kiedy guwernantka, dziecię uśpiwszy, królewskie komnaty opuściła w kołysce je tam zostawiając pod opieką królowej matki, bo takie było królowej matki życzenie. Król Filip natenczas weszedł do komnaty, nad kołyską się zatrzymał, na dziecię popatrzał, czoło zmarszczył, poczem wzrok na królową uniósł i w takie oto ozwał się słowa:

– Małżonko moja! Uszu mych plotki doszły i domysły rozmaite jakie się po dworze niosą, a i mnie samego zmartwienie wielkie ogarnia kiedy na dziecię to spoglądam! Albowiem ciało jego całe, a twarz osobliwie, żadnych oznak deformacyj nie zdradza. Szczęka jego cofnięta, nos zadarty, nogi proste. Słowem: niepodobny on do nas, Habsburgów, wogóle.
Królowa oburzyła się na to:
– Małżonku mój! Cóż ty mi insynuujesz tutaj, przypuszczenia jakieś wysnuwasz?! Czyż sugerujesz, żem niewierną ci była? Że dziecię moje nie z ciebie poczęte?
– Małżonko moja! Pytam jeno, bo na sercu dobro rodu i ojczyzny mi leży, a i poważanie króla we dworze istotnym mi jest. Nieledwie dziś kazałem ściąć dwóch żartownisiów, którzy to szeptali, że królowi korona już niepotrzebna, że rogi wystarczy mu pozłocić… I z czegóż to się śmiejesz, małżonko moja?
– Bo to wyborny żart jest, małżonku mój.
– Żart, zaiste, wyborny – tutaj król uśmiechnął się również – jednakowoż nie mogę sobie na takie żarty w stosunku do mojej osoby pozwolić. Sama rozumiesz, małżonko moja: majestat władzy. Ale, wracając do rzeczy: niestety, badań genetycznych jeszcze nie znamy, więc na medyków nie ma się co w tej sprawie spuszczać. Tyle zobaczą, co i ja sam widzę. Na Sąd Boży też się nie ma co zdawać, bo dziecię ani o czary oskarżone nie jest, ani nie chodzi o to, że, jeśli niewinne, to żeby Bóg je w dobroci swojej do swojego królestwa przyjął, a o to jedynie, że, jeśli moje, to żeby żywe na tron wstąpiło, gdyby Filip śmierci mej nie dożył. Co tu robić? Co robić? – zamartwiał się król.

Natenczas poruszyła się kotara we oknie królewskiej komnaty, a zza niej wynurzył się człowiek od stóp do głów w krwistą czerwień obleczony.
– Panie – ukłonił się przed królem.
– Panie… – odrzekł król – nie spodziewaliśmy się ciebie.
– Nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji! – odparł człowiek w czerwieni. – Juan Don de Balléron – przedstawił się – Przychodzę, panie, z radą. Otóż, królu, w sprawie, którą przed chwilą z małżonką swą dyskutować raczyłeś byłeś, śledztwo przeprowadzić należy!
– Śledztwo… – Król się zamyślił. – Śledztwo. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Któż bowiem miałby takie śledztwo przeprowadzić?
– Panie! Nie po toż nas poprzednik twój szlachetny, Ferdynand, był powołał ażebyśmy heretyków… Wróć! – inkwizytor zreflektował się – Wybacz panie, roboty dużo, człowiek przemęczony, to i z przyzwyczajenia wersję oficjalną od razu podaje, a tu przecież sami swoi i wprost mówić należy. Przecież po to byliśmy zostaliśmy powołani żeby król swoich rąk krwią plamić nie miał potrzeby. Rzeknij, panie, tylko słowo, a sąd zrobimy nad kim trzeba. Nad całym dworem nawet! A przyznają się! Oj, przyznają! Przyzna się każdy i to do czego sobie tylko, panie, zażyczysz! I krew popłynie! I będzie płacz! I zgrzytanie zębów będzie! I stosy zapłoną! I, i… – w oczach inkwizytora, na podobieństwo wspomnianych stosów, zapaliły się iskierki. Twarz jego nabiegła purpurą i dziwny jakiś wyraz, ni to rozkoszy, ni to uniesienia, przybrała. Przerwał mu jednak król, w takie oto słowa się ozywając:
– Spokój! Spokój panie inkwizytorze! Cóż mi bowiem z tego, że cały dwór wymordujesz? Na cóż to być królem, kiedy nie ma nad kim rządzić? Rozsądku nam trzeba! Rozsądku!
– Cóż więc panie proponujesz? – zapytał inkwizytor przygaszonym głosem.
– Śledztwo chcesz przeprowadzić? – zgoda. Ale niech tym razem będzie uczciwe.
– Zawsze przecież…
– Nie przerywaj, kiedy król mówi! Tak jak powiedziałem: tym razem śledztwo ma być uczciwe. Ma na celu li tylko ustalić, czy chłopiec ten jest moim synem, czy też jest synem kogoś innego. Wnioski przestawisz mnie i tylko mnie. Wówczas zadecyduję co dalej czynić należy.
– Wedle rozkazu – inkwizytor ukłonił się królowi cokolwiek niedbale i skierował się do wyjścia.
– I jeszcze jedno – król zatrzymał urzędnika, kiedy ten otwierał już drzwi.
– Tak panie?
– Póki co, nie wolno ci nikogo spalić.
– Ale to może przedłużyć śledztwo!
– Ani torturować.
– Nikogo?
– Nikogo.

***

W ten oto sposób proste, wydawałoby się, śledztwo znacznie się skomplikowało. Inkwizytor chodził od komnaty do komnaty, od drzwi do drzwi, od chaty do chaty i wszędzie zadawał dworzanom, szlachcicom i chłopom to samo pytanie:
– Czy to ty jesteś ojcem królewskiego syna?
– Nie. – Za każdym razem dostawał tę samą odpowiedź. I cóż było robić? Mimo tego, że siedem razy podejrzewał kłamstwo, a w czterech przypadkach był nawet tego kłamstwa zupełnie pewien, został pozbawiony wszelkich narzędzi, które pozwoliłby mu wydobyć z przesłuchiwanych prawdę. Zmęczony przedłużającym się i nieefektywnym dochodzeniem udał się po radę do ojca Diego de Arce y Reinoso, który to natenczas pełnił obowiązki Inkwizytora Generalnego.

Czcigodnego starca zastał pochylonego nad księgami.
– W jakiejż to sprawie przybywasz do mnie, Juanie? – zapytał dobrotliwie Wielki Inkwizytor, kiedy podniósł zmęczony wzrok zza biurka. – Czy coś cię trapi?
– W istocie, ojcze, zmartwienie mam.
– To widać – starzec pokiwał głową. – Z ksiąg wynika, że nasz najskuteczniejszy człowiek od trzech tygodni nie przeprowadził żadnej egzekucji. Niedobrze. Niedobrze. Co się z tobą, Juanie, dzieje? Jedno, że statystyki nam spadają, a drugie, że drewno w magazynach już mi się powoli przestaje mieścić. A dostawy takie mamy, że ho, ho! Świerk ostatnio z Prus zaczęliśmy sprowadzać, najnowszy krzyk mody. Mówię ci, to drewno pali się tak fantastycznie! A zapach jaki! Żywicą wszystko przesiąka! Szkoda byłoby, żeby nam się to wszystko zmarnowało. A już znajdują się i tacy, co to głosy podnoszą, że za dużo drewna, żeby z niego zacząć budować, żeby go w ciesielce wykorzystać, tak jak to i Prusacy i Brytyjczycy robią, podłe heretyki! Może by i tych, co to nawołują, heretykami ogłosić? – Wielki Inkwizytor przez chwilę rozważał tę myśl z błogą miną, po czym wrócił ze słodkiej krainy wyobraźni i zwrócił się do Juana: – No ale, synu, wróćmy do twojego zmartwienia.
– Bo widzi ojciec – zaczął Juan – ten syn, co to się ostatnio był królowi narodził, to król podejrzewa, że to nie jego.
– Tak. Mówią, że królowi to już nawet korony nie potrzeba. Że rogi wystarczy mu tylko na złoto pomalować.
– Tak, słyszałem już, ojcze. Dobre to jest. Naprawdę wyborny żart. No ale ja faktycznie mam problem, bo król kazał był mi śledztwo przeprowadzić i ojca ustalić.
– To co to za problem? Dla ciebie? Nie wiesz jak to się robi? Bierzesz kogoś, najlepiej kogoś u kogo masz dług, na przesłuchanie i… Zresztą, co ja ci będę tłumaczył. Komu jak komu, ale tobie?
– Kiedy król był zabronił…
– Czego zabronił?
– Tortur.
– Tortur zabronił?!
– I palenia.
– I palenia?! To może by tak i jego heretykiem obwołać? – starzec ponownie się zamyślił. – No ale rzeczywiście masz, synu, problem – dodał po chwili, kiedy wrócił już do spraw przyziemnych i odzyskał wątek. – Tym większy, że nie mogę dłużej tolerować twojej opieszałości w obowiązkach i jeśli do końca tygodnia nie wykażesz się poprawą, to wiedz, że mnie król stosów rozpalać nie był zabronił.

***

– Ojcem twojego dziecka, panie, jest ojciec Diego de Arce y Reinoso.
– Ten starzec?! – zdziwił się Filip.
– Z boską pomocą nie ma rzeczy niemożliwych. – Juan Don de Balléron stał przed królem niewzruszony. Król natomiast podniósł się ze swojego stolca i minąwszy zaskoczonego inkwizytora, głośno myśląc, nerwowo przechadzał się po sali tronowej.
– Nie mogę oskarżyć Inkwizytora Generalnego, bo inkwizycja zwróci się przeciwko mnie. Nie mogę też udawać, że nic się nie stało, bo pewnego dnia mogą przyjść i upomnieć się o tron jak o swoje. O niedoczekanie! No ale cóż. Coś zrobić trzeba. Dzieciaka każe się cichcem utopić i powiedzie się, że zmarł w czasie snu. Żony trzeba będzie lepiej pilnować. Najlepiej chyba zamknąć ją w wieży? Coś jeszcze? A! Filip słabnie. Trzeba będzie postarać się o kolejnego potomka. Tak na wszelki wypadek.

Oblicze króla stało się jakby spokojniejsze, choć ten spokój nie do końca jeszcze zdążył się na nim rozgościć.
– Mam wrażenie że o czymś zapomniałem – powiedział, kiedy uniósł wzrok wbity w czasie marszu w podłogę i spojrzał na ciągle stojącego przed stołem inkwizytora.
– Nie, absolutnie nie, panie. Wszystko byłeś przemyślałeś bezbłędnie. Plan idealny. Żadnego bękarta, żadnego ryzyka, żadnych świadków.
– Świadkowie! Właśnie! Ty, Balléron, zdaje się, lubisz palenie? Bo coś mi się wydaje, że chyba przyjdzie nam kogoś dzisiaj uwędzić.

***

EDIT: A, OpenOffice mówi, że 1664 słowa.

***

#naopowiesci
#zafirewallem
em-te

@George_Stark Panie Jerzy, pan zawyża poziom. Wzbudził pan zainteresowanie Inkwizycji. Gratuluję.

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś w #naczteryrymy - trzy rymy:

Rymy: syk - krzyk - przerwa - byk
Temat: onomatopeja

#naczteryrymy , czyli #poezja i #tworczoscwlasna w kawiarence #zafirewallem
MrGerwant

@Piechur

Kazimierz Tetmajer Przerwa

Walnął literówkę jak byk

Polonistki podnoszą krzyk

"Co ty bredzisz?!" Godna podziwu werwa

Przez zęby na ucznia syk

jakibytulogin

Jakby to powiedział klasyk,

Lecz nie powiedział - wydał krzyk.

Aż mu w ciele wyszła przerwa,

Gdy go wziął na rogi byk.

splash545

Zwieracz puścił ciche psyk

"Z gruzem poszło!" - słychać krzyk

Majty zmienię będzie przerwa

A na razie stoję jak ten byk

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję za docenienie moich starań, przychodzę do Was z chorobowymi rymami:

Temat: czy to śmierć nadchodzi?
Rymy: nos - głos - dał - stał

Zasady, które każdemu się po nocach śnią:

  • Piszesz wiersz, każdy wers MUSI kończyć się podanym słowem (pogrubienia)
  • Luźno nawiązujesz do tematu dnia
  • Osoba z największą liczbą piorunów otwiera jutrzejszą edycję

#naczteryrymy #tworczoscwlasna #zafirewallem
Wrzoo userbar
George_Stark

Najpierw kapiący wycieram nos.

Chcę coś powiedzieć, łamie się głos.

Obietnicę sonetu jesiennego ktoś dał.

Poczekam. Najwyżej do śmierci będę tu stał.

MrGerwant

@Wrzoo

Mości Jenerał stał dumnie jak kos

Do regimentu swego ochoczo dał głos

Lecz, że miał katar to gadał przez nos

Rozkaz dał by wsie zapłonęły jak stos

PaczamTylko

Śmierć uwolniona


Poczuł wpierw to nos

załamał się wnet głos

zwieracz piękny koncert dał

zesrał się jam gdzieżem stał

Zaloguj się aby komentować

Ponieważ dzisiaj mnie przypada zaszczyt otwarcia kawiarenki to będzie inaczej niż zawsze xD
Dziewczyny ostatnie dwa dni robiły zadania na lenia więc dziś
Piszemy sonet w #naczteryrymy ! xD

Kocham, kocham ja szalenie!
Kochać, kochać to marzenie.
Kochaj, kochaj Ty mnie też!
Ja Cię kocham, przecież wiesz!

Temat: Jesteś szczęśliwa/y

Zasady znane i lubiane:

  • Piszesz wiersz, każdy wers MUSI kończyć się podanym słowem (pogrubienia)
  • Luźno nawiązujesz do tematu dnia
  • Osoba z największą ilością piorunów otwiera jutrzejszą edycję

#naczteryrymy #tworczoscwlasna #zafirewallem
źródło wiersza: ukradłem z internetu, autor nieznany
<pamiętaj o społeczności>
PaczamTylko

Marzę szalenie

to jedno marzenie

i drugie trochę też

idź spać, teraz już wiesz

yourgrandma

Jestem szczęśliwy szalenie

Obok lala jak marzenie

Za oknem pełnia świeci też

A co dalej - to chyba wiesz ( ͡° ͜ʖ ͡°)

UmytaPacha

@entropy_ kierowniku kochany, jest możliwość wypuścić barabasza na 24h? Bo napisać wierszyka nie może

80380332-5942-4276-94fa-3d359ad4241b

Zaloguj się aby komentować

Widząc ostatnio coraz więcej gorzkich słów kierowanych w stronę @UmytaPacha postanowiłem wziąć ją w obronę. Chciałem tym wierszem pokazać jak bardzo doceniam, że napisała w ciągu ostatniego miesiąca aż 2 sonety.

Odpachajcie się

Może weź pokaż jak Paszke doceniasz
A nie znów nad nią stoisz jak kat
Może i Paszka się wolno zbiera
Lecz zamiast batu to rzuć jej gnat

Może więc nie rób jej więcej aluzji
Się składających z raniących ją fraz
Może ją pochwal to dozna olśnienia
Wnet tego pragnie jak złota Midas

Ona jest jak w śmietniku ten kwiat
Kawał lesera - niebieski ptak
Dzień wciąż przesypia, żyje wręcz wspak

Już sonet oddała z tego się ciesz
Drugi jest dla niej już niemożnością
Więc miast ją ganić to lepiej ją kwieć

#zafirewallem #tworczoscwlasna #nasonety
d7dc9103-1747-4add-bca8-9ebff57da534
ErwinoRommelo

Kto szkaluje Paszke co zawsze czysta?

Jej dużo kieleckiego i płatków róży szczypta!

Ta piękna fryzura grzywa jak u lwa !

A w pompkach i sonetach bije ( pewnego) moderatora!

UmytaPacha

Ona jest jak w śmietniku ten kwiat

@splash545 nikt mi tak pięknie wcześniej w wierszach nie słodził

George_Stark

Kurde, mogłem tu zajrzeć najpierw zanim cztery wersy napisałem.


A teraz to już za późno.

Zaloguj się aby komentować

Takie tam melancholijne pozakonkursowe #nasonety w kawiarence #zafirewallem.

Martwota

Życia powoli niesmak odczuwam
Lecz nie spoczynek w głowie mam
Życia co teraz dzieje się tu i teraz
To jak go prowadzę. Że błądzę nieraz

Pewnie powiedziecie, że każdy błądzi
Lecz co powiecie, jeśli swe błędy znam?
Człowiek uczy się na błędach? E tam
Gdyby tak było nie byłbym wciąż sam

Choć myśli w głowie drogę znają
Teorię wszystkiego już chyba znam
W praktyce jednak ciągle ten sam

Czym dalej w las, tym ciemniej tam
Zadaję pytanie - Ile jeszcze wytrwam?
Czy umarłem za życia? Pojęcia nie mam.
64febf6c-1f74-40f8-8138-dbde63d30070
splash545

@pingWIN super sonet choć dosyć depresyjny, pasuje do #jesien

Zaloguj się aby komentować

Dobry wieczór!

Temat na dziś: jesień

Rymy: (podbierając pomysł @moll , bo fajnie wczoraj wyszło) 4 x -ody (dowolne wyrazy z tą końcówką)

I życzę powodzenia w dzisiejszej zabawie #naczteryrymy w przecudownej Kawiarence #zafirewallem !
emdet

Za mało wody,

Za dużo wody

Wczesne zachody

Nadchodzą chłody.

motokate

Wkrótce pod sweter wpełzną pierwsze chłody,

Opadłe listowie znów nabierze wody,

Kasztany urządzą swój konkurs urody...

To jesień, mój miły, uprawia podchody.

kopytakonia

Nie ma w moich rymowankach urody

Zmieniam zdania szyk dla pisania wygody

Oglądałem wszystkie gwiezdnych wojen epizody

Wywody pisze w stylu mistrza Yody

Zaloguj się aby komentować

Temu siedzącemu biurko obok

Uśmiecham się, gdy cicho śpiewasz
myśląc, że nie słyszę; i gdy z siat
pełnych zakupów wyciągasz wraz
zerwany po drodze groszkowy kwiat

Ty wiesz, że nie lubię zasłaniać żaluzji
Że śmieszy mnie litewski "jogurtas"
A pies doprowadza mnie do wzruszenia
i zasłaniam uszy, gdy wokół hałas

Czy kiedyś też będziesz na mój widok rad?
Czy będzie nas cieszył na czereśni szpak
I pączkujący w mieście czerwony mak?

I wiem, że Ty wiesz, że ja wiem, że wiesz
Że wodę podajemy sobie z miłością
Bez słów przecież wszystko rozumiesz

#nasonety #diriposta #zafirewallem
Wrzoo userbar
George_Stark

Bez słów przecież wszystko rozumiesz


Ja tam bym dał tytuł "Ciche dni, ciche lata".


No ale sonet świetny.

splash545

I wiem, że Ty wiesz, że ja wiem, że wiesz

To kto jest matką kogo? A tak serio to fajny sonet a ten wers w szczególności przypadł mi do gustu

Zaloguj się aby komentować

Do byłej pani menadżer

Niby umyta, a brudna cholera!
A wszystko to z powodu jej kłamstw:
najpierw, chłodnym sposobem jesieniar,
pisze: – Sonet jesienny chcę napisać!

A później – może Ci trzeba transfuzji? –
twierdzi, że poetyckiej energii jej brak;
sposobem kobiecym swe zdanie zmienia
i sprawia, że ten jesienny czas

jest jeszcze smutniejszy. Ten smutek, jak mgła,
wilgotny, zimny – jesienna to łza –
i nie że mnie, ale kawiarnię nam otula.

Zawiodłem się, Pacha, na Tobie, wiesz?
Zdymisjonowałby Cię z przyjemnością,
no ale sama kliknęłaś gdzieś źle.

***

#nasonety
#zafirewallem
vredo

@George_Stark Panie tak się nie robi, paszka to nasz hejtowy skarb ლ(ಠ_ಠ ლ)

Zaloguj się aby komentować

W modelowym podejściu wolnorynkowym to popyt określa podaż. Czasami jednak zdarza się i tak, że złośliwa rzeczywistość nie pokrywa się z założeniami modelu i podaż wyprzedza popyt. Cóż wówczas pozostaje innego niż ten popyt sztucznie wytworzyć? Tak właśnie działali strażacy ochotnicy, którzy to okazywali się sprawcami podpaleń, tak zrobił też i bohater poniższej historii:

***

Kuba Otwieracz

Ksywkę miał na osiedlu „Otwieracz”,
pogromcą był kłódek, zamków i krat,
ale tej swojej się sławy wypierał.
Mówił, że na chrzcie mu dali Kuba.

Był wśród mieszkańców przyczyną konfuzji,
bo chociaż z zamka zostawiał wrak
to nie posuwał się do okradzenia.
Skupiał się tylko na otwartych drzwiach.

Sąsiedzi w końcu zaczęli się bać
że ktoś mógłby ich jednak okraść,
a bieda była, brak pracy... Był krach.

„Po siódme” – powtarzał – „kradzieżą nie grzesz”;
i odtąd na życie pracowitością
zarabiał, bo znalazł posadę. Jest z niego cieć.

***

#nasonety
#zafirewallem

No i di proposta.
splash545

Rozumiem, że jako cieć mógł sobie pootwierać i pozamykać mnóstwo drzwi pracując

Zaloguj się aby komentować