Dość dużo mi to czasu zajęło ale w końcu udało się, kolejna część opowieści o Szeryfie Kowalskym w nowej edycji #naopowiesci
Odhaczony temat ( dwór królewski - pojawił się tutaj, daję słowo i forma (opowiadanie detektywistyczne), teraz dalej mogę pchać fabułe naprzód, następny odcinek to finał tego sezonu
Link do poprzedniej części, w niej do poprzednich
s01e09
***
Kowalsky zatrzymał się w Saloonie. Nie miał zresztą innego wyjścia, biuro szeryfa po ostatnich wydarzeniach nie nadawało się już do niczego, nawet szczury się stamtąd wyniosły. Woń spalenizny wciąż było czuć w całej okolicy. Musiał się dobrze zastanowić, śledztwo stanowe to nie przelewki, wiedział także, że burmistrz za niego karku nadstawiać nie będzie.
Zamówi więc pokój z kąpielą i towarzystwem Amy, jak zwykle zresztą.
- Szeryfie... - przerwała mu rozmyślania słodka Amy - Co z Teddym?
- Nie martw się tym teraz słonko - uciął krótko szeryf
- To mój brat, jak się mam nie martwic?!
- Kurwa mać, to znaczyło żebyś zamknęła mordę!
- Jesteś bez serca, draniu! - Amy wybiegła z pokoju z płaczem
Była bardzo zżyta z Teddym, w końcu był jej ukochanym młodszym braciszkiem. Starsze siostry traktowały go z nienawiścią, uważały że odebrał im matkę która zmarła krótko po jego porodzie. A ona starała się mu wynagrodzić wszystkie złe chwile, także ze strony ojca. Płacząc na zapleczu wróciła myślami do wydarzeń sprzed osiemnastu laty...
Była późna jesień, coraz zimniej, wiatr dawał się już mocno we znaki. Stary już Skinny ledwo zipiał, wlókł się z trudem, kładąc się słychać było jak trzeszczą mu wszystkie stawy. Ale jednak nadal żył, już ponad 13 lat. Jak na czworonoga było to sporo. Amy i Teddy byli do niego bardzo przywiązani, był to bowiem ukochany pies ich matki. Amy doskonale pamiętała jak paruletni Teddy jeżdził na nim jak na rumaku, gdy bawili się w księżniczki i rycerzy. Dom robił za dwór królewski i dzielny 5 letni braciszek z pogrzebaczem w ręce jeździł odbić uwięzioną na stole księżniczkę Amy. I tak do czasu aż pijany ojciec dobudził się i przerywał zabawę tłukąc malca i psa pasem grubym na pół cala. Któregoś dnia jednak Skinny po prostu zniknął.
Szukali go wszyscy, nawet Rose i Mary, chociaż te z dziwnym uśmieszkiem.
- Wiedzą jędze co się z nim stało - myślałą na głos Amy
- Nie martw się Amy, znajdziemy go - pocieszał starszą siostrę maly Teddy
Poszukiwania zaczęły się standardowo, od oględzin legowiska. Wyglądało normalnie, pchły po nim skakały radośnie. A kto go ostatni widział? To należało ustalić. Pierwsze na przesłuchanie została wytypowana koścista Mary
- Kiedy widziałaś go ostatni raz? - zapytał Teddy
- Spadaj smarkaczu!
- Więc to twoja sprawka! Nasza mama go uwielbiała, jak ci nie wstyd? - oburzył się mały detektyw
- To była moja mama a nie twoja, zasrańcu! - zakończyła przesłuchanie 14 letnia wówczas Mary
- Kochanie nie mów tak, to nie jego wina, umarła bo tak widocznie miało być - na wpół trzeźwy ojciec miewał czasem przebłyski człowieczeństwa
Zawzięty Teddy postanowił przesłuchać kolejną z sióstr, pulchną Rose
- Gdzie byłaś wczoraj?
- Nie twój interes - zarechotał grubasek
- Widziałaś tam Skinnyego?
- Nie, Skinnyego nie widziałam ale widziałam coś lepszego - i mrugnęła znacząco
- Co takiego?
- Hihi, naprawdę nie twój interes
- Rose, do kurwy, znowu się włóczyłaś po ulicach? Masz 15 lat a ubierasz się jak dziwka! - krzyknął stary McPenny otwierając butelkę
Mały detektyw pokręcił głową i dał jej spokój. Przyszła kolej na Amy.
- Kiedy ostatnio widziałaś Skinnyego? - zapytał poważnie
- Dwa dni temu, bawiliśmy się z nim na podwórku, nie pamiętasz?
- Pamiętam Amy, ale to oficjalne przesłuchanie
- A przepraszam
- Więc dwa dni temu?
- Tak detektywie
- Czy było coś podejrzanego?
- Tak, pierwszy raz w życiu Skinny nie zjadł kiełbasy, nawet jej nie tknął
- Też to zwróciło moją uwagę - przytaknął Teddy
Przesłuchano także ojca
- Tato, gdzie może być Skinny? Widziałeś go ostatnio?
- Nie mam pojęcia, przedwczoraj się z wami bawił i zniknął jak kamfora
- Pamiętasz to?
- Tak, patrzyłem przez okno raz na jakiś czas co tam wyprawiacie, ledwo zipiał od waszych zabaw
- Myślisz, że uciekł bo nas miał dosyć?
- Nie, nie, nie to miałem na myśli
- Przecież byłeś pijany, jak mogłeś widzieć?
- Nie jestem ślepcem! - ojciec się zdenerwował
- Tato, a dlaczego tyle pijesz? z pewnych wahaniem spytał mały Teddy
- ....
- Dlaczego tato? - naciskał dalej
- Po prostu muszę mieć jakąś towarzyszkę życia, teraz tylko ona mi została... Przez ciebie! - rzucił ze złością na wpół wypitą butelką
Przesłuchania nie przyniosły nic ponad to co było już wcześniej wiadome. Poszukiwania zostały rozszerzone na podwórko, od razu Teddyemu rzucił się w oczy skobel od furtki w stronę lasu - był zarzucony odwrotnie. Mały detektyw sam go zamykał i robił to jak należy.
- Jest trop! - wykrzyknął podniecony do Amy
- Szukajmy dalej - odpowiedziała poruszona
Przeszli dobry kawał drogi szukając wzrokiem jakiegokolwiek śladu. Nic nie znajdywali więc szli coraz dalej. Aż doszli do lasu.
- Powinniśmy się rozdzielić - zaproponowała Amy stojąc przed wąwozem
- Nie, nie zostawię cię samej! - zaprotestował mały śledczy
- Ale tylko na chwilę, będziemy się nawoływać
- Nie, zapomnij o tym - powiedział ściskając siostrę za rękę
Więc szli dalej. I dalej, aż już nie było widać niczego oprócz okalających ich drzew. Nigdy nie byli tak daleko. I doszły ich odgłosy jakiejś głośnej rozmowy i śmiechów.
- Zbliżmy się, tylko nie wychylajmy - szepnął do siostry Teddy
- Dobrze - przytaknęła bezgłośnie
Doszli do krzaków w odległości kilkudziesięciu kroków od kilku postaci które piły whisky i co chwilę wybuchały śmiechem. Rozpoznał z daleka zastępce Walthera, syna szeryfa Andrewa Kowalskyego w towarzystwie dwóch synów starego Joeya, miejscowego rzezimieszka i pasera.
- To na pewno oni! - mały Teddy się poderwał
- Zaczekaj - odruchowo zakrzyknęła Amy
Podpite towarzystwo zaalarmowane nagłym krzykiem zwróciło swoje twarze w ich stronę.
- A wy tu czego? Wypierdalać! - krzyknął Billy
- Zaczekaj głąbie - wstrzymał kompana Kowalsky
Podszedł do dzieciaków i zapytał łagodnie
- Nie za daleko od domu jesteście? Wracajcie bo ojciec się niepokoi
- Ojciec jest pijany, na pewno się nie niepokoi - stanowczo odrzekł Teddy
- W sumie masz rację - zastępca kiwnął głową
- Szeryie, widział pan może tu naszego psa Skinnyego? - zastępca mile ułechcony mianem szeryfa był teraz nadzwyczaj w dobrym humorze
- Widziałem. Jest tutaj.
- Gdzie?
- Nie wiem czy chcesz to usłyszeć.
- Szeryfie, gdzie on jest? - młody detektyw nie dawał za wygraną - Zostaw ją! - krzyknął widząc jak młody Joey przytrzymuje i zaczyna obmacywać Amy, rzucając się z pięściami na podpitego amanta
- Billy, teraz to mnie wkurwiłeś! - zastępca wyciąga colta
Sekundę później Billy i jego brat Ricky leżą z dziurami w głowach.
- Przeszkodziliście w tajnej misji - powiedział zawiedziony zastępca - trzy miesiące pracy na darmo, kurwa mać, już myśleli że mnie kupili!
- Sze...ry...fie... - zaczęła zszokowana Amy
- Chodźmy do tego psa - Kowalsky, patrząc jednak z uznaniem na młodego McPennyego który zachował zimną krew
Doszli wnet do grubego drzewa, ułamanego ponad metr nad ziemią i pod przywalonym pniem leżał Skinny. Ciemnobrunatne plamy na jego ciele i zmasakrowana głowa jasno wskazywały na przyczynę śmierci.
- Co... co mu się stało? - zaciskając pięści spytał mały detektyw
- Wasz ojciec go zabił, spotkaliśmy go wczoraj nad ranem parę chwil po tym jak coś zaczęło kwilić na pół lasu i wnet ucichło.
- Ale.. ale dlaczego to zrobił?
- Pewnie dlatego, że był stary. Tak tu ludzie robią.
- Dranie! - Amy otrzeźwiała i trzęsła się ze złości
- Nic nie poradzę moja droga, za zabicie człowieka jest stryczek, za zabicie psa nic nie grozi - wzruszył ramionami zastępca
- Czy pana powieszą? Za tych dwóch? - spytał nagle Teddy
- Nie kolego, mnie nie powieszą, od wieszania to jestem ja. Zapamiętaj to dobrze - zaśmiał się Kowalsky
***
cdn.
#zafirewallem
Odhaczony temat ( dwór królewski - pojawił się tutaj, daję słowo
Link do poprzedniej części, w niej do poprzednich
s01e09
***
Kowalsky zatrzymał się w Saloonie. Nie miał zresztą innego wyjścia, biuro szeryfa po ostatnich wydarzeniach nie nadawało się już do niczego, nawet szczury się stamtąd wyniosły. Woń spalenizny wciąż było czuć w całej okolicy. Musiał się dobrze zastanowić, śledztwo stanowe to nie przelewki, wiedział także, że burmistrz za niego karku nadstawiać nie będzie.
Zamówi więc pokój z kąpielą i towarzystwem Amy, jak zwykle zresztą.
- Szeryfie... - przerwała mu rozmyślania słodka Amy - Co z Teddym?
- Nie martw się tym teraz słonko - uciął krótko szeryf
- To mój brat, jak się mam nie martwic?!
- Kurwa mać, to znaczyło żebyś zamknęła mordę!
- Jesteś bez serca, draniu! - Amy wybiegła z pokoju z płaczem
Była bardzo zżyta z Teddym, w końcu był jej ukochanym młodszym braciszkiem. Starsze siostry traktowały go z nienawiścią, uważały że odebrał im matkę która zmarła krótko po jego porodzie. A ona starała się mu wynagrodzić wszystkie złe chwile, także ze strony ojca. Płacząc na zapleczu wróciła myślami do wydarzeń sprzed osiemnastu laty...
Była późna jesień, coraz zimniej, wiatr dawał się już mocno we znaki. Stary już Skinny ledwo zipiał, wlókł się z trudem, kładąc się słychać było jak trzeszczą mu wszystkie stawy. Ale jednak nadal żył, już ponad 13 lat. Jak na czworonoga było to sporo. Amy i Teddy byli do niego bardzo przywiązani, był to bowiem ukochany pies ich matki. Amy doskonale pamiętała jak paruletni Teddy jeżdził na nim jak na rumaku, gdy bawili się w księżniczki i rycerzy. Dom robił za dwór królewski i dzielny 5 letni braciszek z pogrzebaczem w ręce jeździł odbić uwięzioną na stole księżniczkę Amy. I tak do czasu aż pijany ojciec dobudził się i przerywał zabawę tłukąc malca i psa pasem grubym na pół cala. Któregoś dnia jednak Skinny po prostu zniknął.
Szukali go wszyscy, nawet Rose i Mary, chociaż te z dziwnym uśmieszkiem.
- Wiedzą jędze co się z nim stało - myślałą na głos Amy
- Nie martw się Amy, znajdziemy go - pocieszał starszą siostrę maly Teddy
Poszukiwania zaczęły się standardowo, od oględzin legowiska. Wyglądało normalnie, pchły po nim skakały radośnie. A kto go ostatni widział? To należało ustalić. Pierwsze na przesłuchanie została wytypowana koścista Mary
- Kiedy widziałaś go ostatni raz? - zapytał Teddy
- Spadaj smarkaczu!
- Więc to twoja sprawka! Nasza mama go uwielbiała, jak ci nie wstyd? - oburzył się mały detektyw
- To była moja mama a nie twoja, zasrańcu! - zakończyła przesłuchanie 14 letnia wówczas Mary
- Kochanie nie mów tak, to nie jego wina, umarła bo tak widocznie miało być - na wpół trzeźwy ojciec miewał czasem przebłyski człowieczeństwa
Zawzięty Teddy postanowił przesłuchać kolejną z sióstr, pulchną Rose
- Gdzie byłaś wczoraj?
- Nie twój interes - zarechotał grubasek
- Widziałaś tam Skinnyego?
- Nie, Skinnyego nie widziałam ale widziałam coś lepszego - i mrugnęła znacząco
- Co takiego?
- Hihi, naprawdę nie twój interes
- Rose, do kurwy, znowu się włóczyłaś po ulicach? Masz 15 lat a ubierasz się jak dziwka! - krzyknął stary McPenny otwierając butelkę
Mały detektyw pokręcił głową i dał jej spokój. Przyszła kolej na Amy.
- Kiedy ostatnio widziałaś Skinnyego? - zapytał poważnie
- Dwa dni temu, bawiliśmy się z nim na podwórku, nie pamiętasz?
- Pamiętam Amy, ale to oficjalne przesłuchanie
- A przepraszam
- Więc dwa dni temu?
- Tak detektywie
- Czy było coś podejrzanego?
- Tak, pierwszy raz w życiu Skinny nie zjadł kiełbasy, nawet jej nie tknął
- Też to zwróciło moją uwagę - przytaknął Teddy
Przesłuchano także ojca
- Tato, gdzie może być Skinny? Widziałeś go ostatnio?
- Nie mam pojęcia, przedwczoraj się z wami bawił i zniknął jak kamfora
- Pamiętasz to?
- Tak, patrzyłem przez okno raz na jakiś czas co tam wyprawiacie, ledwo zipiał od waszych zabaw
- Myślisz, że uciekł bo nas miał dosyć?
- Nie, nie, nie to miałem na myśli
- Przecież byłeś pijany, jak mogłeś widzieć?
- Nie jestem ślepcem! - ojciec się zdenerwował
- Tato, a dlaczego tyle pijesz? z pewnych wahaniem spytał mały Teddy
- ....
- Dlaczego tato? - naciskał dalej
- Po prostu muszę mieć jakąś towarzyszkę życia, teraz tylko ona mi została... Przez ciebie! - rzucił ze złością na wpół wypitą butelką
Przesłuchania nie przyniosły nic ponad to co było już wcześniej wiadome. Poszukiwania zostały rozszerzone na podwórko, od razu Teddyemu rzucił się w oczy skobel od furtki w stronę lasu - był zarzucony odwrotnie. Mały detektyw sam go zamykał i robił to jak należy.
- Jest trop! - wykrzyknął podniecony do Amy
- Szukajmy dalej - odpowiedziała poruszona
Przeszli dobry kawał drogi szukając wzrokiem jakiegokolwiek śladu. Nic nie znajdywali więc szli coraz dalej. Aż doszli do lasu.
- Powinniśmy się rozdzielić - zaproponowała Amy stojąc przed wąwozem
- Nie, nie zostawię cię samej! - zaprotestował mały śledczy
- Ale tylko na chwilę, będziemy się nawoływać
- Nie, zapomnij o tym - powiedział ściskając siostrę za rękę
Więc szli dalej. I dalej, aż już nie było widać niczego oprócz okalających ich drzew. Nigdy nie byli tak daleko. I doszły ich odgłosy jakiejś głośnej rozmowy i śmiechów.
- Zbliżmy się, tylko nie wychylajmy - szepnął do siostry Teddy
- Dobrze - przytaknęła bezgłośnie
Doszli do krzaków w odległości kilkudziesięciu kroków od kilku postaci które piły whisky i co chwilę wybuchały śmiechem. Rozpoznał z daleka zastępce Walthera, syna szeryfa Andrewa Kowalskyego w towarzystwie dwóch synów starego Joeya, miejscowego rzezimieszka i pasera.
- To na pewno oni! - mały Teddy się poderwał
- Zaczekaj - odruchowo zakrzyknęła Amy
Podpite towarzystwo zaalarmowane nagłym krzykiem zwróciło swoje twarze w ich stronę.
- A wy tu czego? Wypierdalać! - krzyknął Billy
- Zaczekaj głąbie - wstrzymał kompana Kowalsky
Podszedł do dzieciaków i zapytał łagodnie
- Nie za daleko od domu jesteście? Wracajcie bo ojciec się niepokoi
- Ojciec jest pijany, na pewno się nie niepokoi - stanowczo odrzekł Teddy
- W sumie masz rację - zastępca kiwnął głową
- Szeryie, widział pan może tu naszego psa Skinnyego? - zastępca mile ułechcony mianem szeryfa był teraz nadzwyczaj w dobrym humorze
- Widziałem. Jest tutaj.
- Gdzie?
- Nie wiem czy chcesz to usłyszeć.
- Szeryfie, gdzie on jest? - młody detektyw nie dawał za wygraną - Zostaw ją! - krzyknął widząc jak młody Joey przytrzymuje i zaczyna obmacywać Amy, rzucając się z pięściami na podpitego amanta
- Billy, teraz to mnie wkurwiłeś! - zastępca wyciąga colta
Sekundę później Billy i jego brat Ricky leżą z dziurami w głowach.
- Przeszkodziliście w tajnej misji - powiedział zawiedziony zastępca - trzy miesiące pracy na darmo, kurwa mać, już myśleli że mnie kupili!
- Sze...ry...fie... - zaczęła zszokowana Amy
- Chodźmy do tego psa - Kowalsky, patrząc jednak z uznaniem na młodego McPennyego który zachował zimną krew
Doszli wnet do grubego drzewa, ułamanego ponad metr nad ziemią i pod przywalonym pniem leżał Skinny. Ciemnobrunatne plamy na jego ciele i zmasakrowana głowa jasno wskazywały na przyczynę śmierci.
- Co... co mu się stało? - zaciskając pięści spytał mały detektyw
- Wasz ojciec go zabił, spotkaliśmy go wczoraj nad ranem parę chwil po tym jak coś zaczęło kwilić na pół lasu i wnet ucichło.
- Ale.. ale dlaczego to zrobił?
- Pewnie dlatego, że był stary. Tak tu ludzie robią.
- Dranie! - Amy otrzeźwiała i trzęsła się ze złości
- Nic nie poradzę moja droga, za zabicie człowieka jest stryczek, za zabicie psa nic nie grozi - wzruszył ramionami zastępca
- Czy pana powieszą? Za tych dwóch? - spytał nagle Teddy
- Nie kolego, mnie nie powieszą, od wieszania to jestem ja. Zapamiętaj to dobrze - zaśmiał się Kowalsky
***
cdn.
#zafirewallem
Zaloguj się aby komentować