Wzięło mnie na #przemyslenia na koniec dnia xD ściana grafomańskiego tekstu, nie ma TL;DW ale też nic z tego nie wynika, to nie historia z puentą
Stałem sobie dzisiaj w korku. Ale od początku. Dzień rozpoczął się od pogrzebu, na szczęście tym razem nikogo z rodziny, i starszej osoby która dożyła sędziwego wieku - wiadomo, choroba i to wszystko, to tacy bliscy znajomi więc mi ich żal i chciałem iść, a sam pogrzeb naprawdę ładny. Dziewczyna kolegi jest śpiewaczką operową i na ceremonii zaśpiewała jakąś, nie znam się niestety więc nie powiem jaką, lacrimosę. To naprawdę miało moc. Mały, kameralny pogrzeb. Później pojechałem wymienić syfon, nic ciekawego, zwykły szary dzień tyle że bez regularnej roboty.
Kolejnych parę godzin później jednak znalazłem się we wspomnianym już korku. Wtem zza roku, od strony przystanku autobusowego wychodzi dziewczyna. Widać że taka zwykła, nie jakbyśmy to kiedyś powiedzieli "wylansowana", tylko normalna dziewczyna, ale śliczna, pewnie z dekadę młodsza ode mnie bo powiedziałbym że może studentka, z taką dziewczęcą urodą (chociaż poznałem kiedyś laskę której bym dał maks 20, jak miałem z 25, a okazało się że jest starsza ode mnie więc, sporadycznie, pozory mylą xD), no na pewno nie moja liga. Ale to chyba nie o pożądanie chodzi.
Pracuję w centrum #krakow i często na przerwę wychodzę sobie na pewien plac i czasem sobie podziwiam jak ludzie pędzą. Nie jestem creepem i nigdy się nie gapię czy coś, sam nie chciałbym żeby ktoś się na mnie gapił, ale wiadomo że jak pojawia się "w kadrze" jakaś postać, no a szczególnie kobieta, to rzucam okiem. No i po prostu dużo łażę po mieście, więc to naturalne że się paczy na siebie. Większość lasek dzisiaj jak wyłapie takie spojrzenie to robi instant bitchface jakbym ją uraził tym że w ogóle śmiem dostrzegać jej obecność. Nie wszystkie oczywiście i nie zawsze jest to skorelowane z atrakcyjnością, choć zazwyczaj, tym bardziej doceniam uśmiechy czy po prostu brak "żenki" - dla mnie to dziwne że w ogóle dostrzegam to za jakiś plus a nie normę. Sam nie byłem nigdy zbyt piękny, do tego zawsze tłuścioszek xD chociaż i tak wydaje mi się, że czas zadziałał na moją korzyść i nie ma tragedii, no ale zakolami mógłbym oślepić maszynistę nadciągającego pociągu powodując katastrofę w ruchu lądowym. Może to nie tyle kwestia wyglądu, co pewności siebie, mimo że to pewność na przysłowiowych glinianych nogach. Tyle dobrze, że mam kumpla z zakolami o rząd wielkości większymi, zawsze coś xD. Naturalnie też te, powiedzmy, bardziej przeciętne dziewczyny częściej kwitują takie spojrzenie uśmiechem, i nawet nieraz specjalnie rzucałem okiem drugi raz widząc kątem oka że również patrzy w moją stronę, bo można odczytać po tych, no nie czarujmy się, brzydszych laskach problemy z pewnością siebie czy niską samooceną (i nie mówię że to jest zarezerwowane dla jakichś konkretnych osób, każdy może mieć z tym problemy, pewnie większość młodych dzisiaj ma, pewnie spora część mojego pokolenia również), widać to po wyrazie twarzy, czy samym sposobie chodzenia - nie zawsze, ale ludzie chyba nie zdają sobie sprawy jak często mają swoją osobowość "wypisaną na twarzy". I nieraz takie dziewcze odchodzi krokiem jakby pewniejszym z uśmiechem pod nosem. I wiem że komuś jest miło, i może dorzuci to cegiełkę budując wyższą samoocenę, mimo, że mógłbym uczciwie powiedzieć, że mi się nie podoba wciąż jednak jesteśmy jednorazowymi przechodniami.
Jak ktoś to serio czyta to uprzedzam - nie gapię się nałogowo na ludzi, to są spostrzeżenia zbierane całe życie, i muszę przyznać że sposób nawet tych bardzo ulotnych interakcji zmienia się i jest to inny klimat niż w czasach przed internetem w każdej kieszeni. Nie, żebym uważał że trzeba z tym mocno walczyć, tak już po prostu jest i warto mieć tego świadomość szczególnie w kontekście dzisiejszych i przyszłych problemów społecznych. Nazywam je chorobami cywilizacyjnymi, ale nie chodzi wcale o ciężkie schorzenia, bardziej powiedziałbym problemy natury psychicznej, świat rozpędza się szybciej niż my potrafimy się adaptować. I nie jest to wcale domena ostatnich dwóch dekad, or so.
No i stoję tak w tym korku, parę aut przed światłami. I idzie ta fajna dziewczyna, więc naturalnie spojrzałem na nią. Ona uniosła wzrok i tak nasze spojrzenia się spotkały. Ja oczywiście nagle byłem bardzo zainteresowany gościem który szedł kawałek za nią (fakt że typ miał chyba czerwone, albo mocno rude włosy, a i być może niepotrzebnie zakładam jego płeć xD), ona z kolei chodnikiem pod jej nogami. Ale co wychwyciłem kątem oka, to że na jej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha, co oczywiście moja podświadomość skontrowała szybko, że aaaa, pewnie na słuchawkach usłyszała coś fajnego bo na pewno nie przez spojrzenie mocno przeciętnego typa. Ale mijała mnie i bezwiednie popatrzyłem w jej stronę, w tym samym momencie co ona, co oczywiście nas speszyło, ale od razu zrobiło mi się miło, bo to jednak moje zainteresowanie wywołało ten banan na twarzy. Nie, nie byłem niczym ujebany, jechałem zrobić fotkę do dowodu więc sprawdziłem wcześniej xD. Była już dobrych kilkanaście metrów za moim samochodem, a ja zobaczyłem zielone światło i niespieszny ruch pierwszego samochodu więc i ja sposobiłem się do jazdy xD, jednak bezwiednie obróciłem się jeszcze za siebie żeby popatrzeć w jej stronę. Dokładnie w tym samym momencie w którym odwróciła się ona i przez ten ułamek sekundy nasze spojrzenia, chociaż nie wiem czy można tak powiedzieć ze względu na odległość, skrzyżowały się ruszyłem przez kolejny sekundy ułamek chyba onieśmielony, myślę że nie mniej niż ona, ale po chwili dopamina uderzyła do mózgu, i pomyślałem, że dawno czegoś takiego nie czułem. To było takie zupełnie przypadkowe, naturalne. Prawdziwe. Ona, jakby podświadomie chcąca upewnić się, że przykuła uwagę tego gościa w aucie i ja, jakby podświadomie chcący się upewnić że naprawdę na jej buzię wstąpił uśmiech, tylko dlatego że zauważyła czyjąś naturalną ciekawość. Nie że jest zażenowana i udaje że nie widzi tej drugiej osoby, tylko było to dla niej coś miłego, być może zaskakującego, w ciągu przyczynowo-skutowym szarej codzienności. Dwie przypadkowe osoby onieśmielone swoimi spojrzeniami, jednak ciekawe tej przypadkowej interakcji. Bo wbrew pozorom, jak można by odebrać obserwowanie i rzucaniem oczami w ludzi, jestem raczej nieśmiałą osobą w stosunku do kobiet. Do facetów nie, wytrzymam wzrok każdego chama myślącego że jest w stanie spojrzeniem zastraszyć każdego :P. Może się to też wydawać dorabianiem teorii dla kogoś kto nie patrzy na ludzi w ten sposób jak ja, czy wręcz osobom z niższą tzw. inteligencją emocjonalną, całkowitym bełkotem. I potencjalny czytelniku, nie zrozum mnie źle, nie uważam że nadmiar takiej "inteligencji" jest jakąś zaletą, bo bywa, zazwyczaj jest, wręcz przeciwnie. Jednak jej niedobór jest czymś przykrym i tutaj chylę czoła dla każdej osoby z zespołem Aspergera która ogarnia życie, rozmawiałem z paroma osobami z taką przypadłością i wiem jak ciężko jest wam funkcjonować w społeczeństwie, jeśli taka osoba to czyta to głowa do góry, znałem parę gdzie obie strony miały Aspi i zdawały się być całkiem szczęśliwe jeśli oczywiście związek jest czymś czego szukasz, bycie samemu też ma swoje zalety.
Czy spotkała mnie kiedyś taka sytuacja, że dziewczyna odwróciła się za mną, a nie tylko ja za nią? No gdzieś, kiedyś, na pewno, myślę że raczej w tłumie, gdzie jesteśmy jakby bardziej pewni siebie, i raczej na zasadzie jednorazowego spojrzenia za siebie. A tutaj uderzyło mnie to, że ja w samochodzie, ona na chodniku na którym były ze dwie inne osoby, oczywiście w teoretycznie bezpiecznej odległości gdzie ta druga osoba nie powinna zauważyć, pchnięci procesami gdzieś w głębi świadomości tak ewidentnie obczailiśmy się raz jeszcze, kolejny raz dokładnie w tym samym momencie. Może właśnie ta przypadkowa synchronizacja wcześniej wywołała tą chęć. Ale byliśmy odsłonięci, nie było jak udawać że obczajamy coś innego.
Czy wydarzyłoby się to, gdybyśmy oboje szli po tym chodniku? Prawdopodobnie nie, prawdopodobnie to, poniekąd irracjonalne, poniekąd zdroworozsądkowe, uczucie braku bariery zablokowałoby chęć obejrzenia się u którejś ze stron. Równie prawdopodobne jest, że patrzyłbym w smarfona. Chociaż tutaj akurat jeśli już szedłbym z buta, hipotetycznie na ten przystanek z którego szła ona, to z dużą dozą prawdopodobieństwa również szedłbym w słuchawkach i, a jakże, obserwowałbym okolicę. Ale mógłbym akurat szukać odpowiedniego kawałka, może nawet wpaść na nią, a ona zmierzyłaby mnie takim wzrokiem że chciałbym zapaść się pod ziemię przez kolejne dwie sekundy xD a może właśnie koniec końców bym się zatrzymał. Kto wie. Ale jakoś tak kołata mi się to po głowie od tamtego czasu, więc sobie piszę, bo fajnie jest przelewać myśli "na papier". Na pewno zrobiło mi to dzień, zarówno to że ja, najwyraźniej, polepszyłem komuś humor chociaż na moment, ale też że moje zainteresowanie zostało ewidentnie odwzajemnione. Być może lata nurzania się w depresji wyczuliły mnie na takie pozytywne emocje. Może po prostu się starzeję. To też nie to że rozważam poważnie taką możliwość, bo zdaję sobie sprawę że już się więcej nie uchwycimy wzrokami. Tzn teoretycznie kiedyś, gdzieś, może, ale to może być za 5, 10 lat, a w sumie i za 5 dni pewnie żadne nie skojarzyłoby sytuacji. Ludzie których twarze widzimy sponad smartfona przez 15 minut jazdy tramwajem wyparowują nam z głowy w, jeśli ktoś jest charakterystyczny, parę godzin, może dzień. Co dopiero trzy mgnienia oka.
Nie jest też tak, że nigdy samo spojrzenie nie nawiązało nici porozumienia przeradzając się w rozmowę - raz jeszcze, głównie z facetami i szczególnie jedną dosyć kuriozalną sytuację mam w głowie ale z laskami też. I mógłbym tutaj zgrywać obrońcę starych czasów, mówiąc że raczej nie doświadczyłem tego przez ostatnią dekadę i kiedyś to było, ale zdaję sobie sprawę że, po prostu, nie jestem już młody, jest inaczej niż kiedyś. A i sytuacji do czegoś takiego mam już mniej. Ale na pewno eventy jak choćby koncerty, czy to zwykłe, juwenaliowe, festiwale, pomagają w łamaniu barier - a kolejne pokolenia mają już na wstępie grubszy mur do zburzenia. Nie chcę wchodzić zbyt głęboko w te rozważania, ale to się potęguje, nie jest wynalazkiem naszych czasów ale tempo jest rekordowe. I nie chodzi nawet o to, że mamy łatwe wyrzuty dopaminy zawsze pod ręką, że wszystko dzieje się szybko, że każdą prozaiczną czynność stara się napakować bodźcami. Nie, nie tylko, sama strefa obyczajowości wciąż się zmienia. Mimo że jesteśmy teoretycznie coraz bardziej bezpruderyjni, to równocześnie jakby bardziej radykalni i, nie wiem, skłonni do dzielenia się na obozy, wbrew logice? Aa tam, cicho być.
Reszta dnia była spoko. To znaczy nie do końca. Umówiłem się z ziomkiem że pomogę mu ogarnąć elektrykę w jednym ciężkim przypadku na warsztacie, iskra była coraz słabsza aż znikła, cewka podmieniona, CPWK podmieniony i nic. Diagnoza - zbyt niskie napięcie na linii zasilającej ECU, przyczyna - styki w stacyjce, chociaż standardowo podejrzany był stary alarm. Typowy VAG. Przy okazji podbił jeszcze jeden ziomek i tak dłubaliśmy śmiejąc się i cisnąc sobie, aż wydłubaliśmy. Pilniczek i temat załatwiony.
Wróciłem koło 21 i stwierdziłem że może pojadę sobie jutro Polonezem (nie moim, uff), wziąłem pod pachę nowy alternator z myślą że szybko podmienię... Po czym 15 minut później już zawijałem się z powrotem - śruba mocująca oczywiście zerwała się bez pardonu, uprzednio ruszałem, pukałem, pryskałem, postanowiła jednak pozostać tam, gdzie siedziała przez ostatnie 25 lat xD tak żeby nie było zbyt kolorowo.
Ciężko nazwać taki dzień udanym, bo gdzieś z tyłu głowy miałem że dobrzy znajomi stracili kogoś bliskiego. Na pewno był długi, i skłonił mnie do refleksji, na koniec nawet zachciało mi się to napisać - i to już coś. To ciekawe że dawno nie poczułem czegoś takiego, jak już wspominałem. Takiej zwrotnej cichej atencji, w prawdziwym świecie, niemal namacalnej w kontekście wirtualnych relacji. Wiem, że pierdolenie, albo oczywiste truizmy, ale dawno nie napisałem nic tak, żeby po prostu sobie napisać. Mógłbym nawet nigdzie tego nie wrzucać, ale wypok jakoś zaszczepił mi to że internet, jak niegdyś papier, wszystkie przyjmie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Dziękuję pamiętniczku, dobranoc.