Pan Jerzy
czyli ostatni slam w Gorzowie
Od Autora
Najdrożsi Czytelnicy! Jest już sobota, czyli weekend, wobec czego – jak to w weekend – oddaję w Wasze ręce kolejną księgę tego lirycznego gniotu pisanego ku eozśmieszeniu serc, a więc trochę inaczej niż robił to pan Sienkiewicz. Zresztą, on nie pisał wierszem, to po co gościa w ogóle wspominać? Wcześniejsze zdanie – to piszę dla własnego bezpieczeństwa – to zdanie o publikowaniu w weekendy, nie oznacza jednakowoż, że jeśli Pan Jerzy do tej pory ukazywał się w miarę regularnie, to dalej tak będzie. Nie mogę tego obiecać, bo nie jestem tego pewien. Ale się postaram. Niemniej mam nadzieję, że jesteście z premiery kolejnej księgi choć trochę zadowoleni, bo choć trochę na nią czekaliście. Tak jak, mam nadzieję, będziecie na pozostałe księgi również trochę (chociaż krótko, bo tylko tydzień) czekać.
Wspaniały czeski autor, pan Jaroslav Hašek we wstępie do wspaniałego zbioru swoich wspaniałych tekstów, które pisywał do rozmaitych czechosłowackich gazet, a który to wstęp również sam napisał (jak w nim przyznał, z racji tego, że nie potrafił znaleźć nikogo, kto zrobiłby to lepiej – któż bowiem wie lepiej, co autor chciał powiedzieć, niż samże autor właśnie), zawarł myśl, że w dobrym tonie jest kiedy autor we wstępie podziękuje komuś (najlepiej redaktorowi), a w tonie jeszcze lepszym jest, jeśli wszelkie błędy weźmie na swój kark. Wobec powyższego: dziękuję za owocną współpracę redaktorowi tej księgi. Bez Ciebie nie wyglądałaby ona tak, jak wygląda i nie odniosła by takiego sukcesu, jaki być może odniesie. Wszelkie natomiast nieścisłości, pomyłki czy błędy są tylko i wyłącznie winą moją, czyli winą autora.
Ten wspaniały zbiór wspaniałych tekstów pana Haška, gdyby kogoś to interesowało, w Polsce został wydany pod wspaniałym tytułem Medytacje nad kuflem piwa. Polecam lekturę. Choć, tak mi teraz przyszło do głowy, że mogłem się pomylić i tej obserwacji nie opublikował wcale pan Hašek (nie mówię, że nie poczynił: mógł przecież poczynić, a nie opublikować), a ja czytałem to w którymś ze wspaniałych zbiorów wspaniałych felietonów wspaniałego pana Umberta Eco: Zapiski na pudełku od zapałek lub Jak podróżować z łososiem. To są te same teksty, tylko w innych tłumaczeniach. Ich lekturę również polecam.
Albo może to było jeszcze gdzie indziej? Nie jestem pewien. No cóż: późno już jest. Mogło mi się coś tam pomylić, prawda?
No właśnie: jest już późno, więc tyle tytułem wstępu. Wy pewnie, jeśli w ogóle to przeczytacie, to zrobicie to raczej rano. Mam nadzieję, że lektura tego gównianego poematu umili Wam ten Wasz poranek. Na przykład umili poranny pobyt w toalecie, które to miejsce gorąco polecam jako idealne do oddania się lekturze tego wiekopomnego dzieła pisanego, brawurowym momentami, ale jednak trzynastozgłoskowcem.
Wasz Autor.
***
Spis treści
Księga I – Zwycięstwo
Księga II – Do Grecji!
Księga III – W Grecji
***
Księga IV
Nadal w Grecji
Koniec imprezy – Noc w apartamencie – Śniadanie – Awantura
Impreza trwa na dobre: lekko już wstawieni
rzeczną wodą: tańczymy! Się przekrzykujemy:
– Jakie twoje imię? – pada gdzieś tam z sali
– wybacz mi, bom zapomniał. Chyba nam tu dali
wody prosto z Lete, rzeki zapomnienia!
Z drugiej strony: dobrze! Wyrzutów sumienia
nie będzie na myśl co my też tutaj robimy.
A więc i my, narrator, zasłonę spuścimy
milczenia na to, co też wtedy tam się działo.
Jedna tylko rzecz jeszcze: wpada bowiem śmiało
na salę dwóch gości, a wściekłość na ich licach,
zmusza mnie wręcz do tego, bo o nich napisać.
Bo w krzyk oni tak: – Jest już w pół do trzeci!
Można tak trochę ciszej? Usypiamy dzieci!
A byli to, fakt ten sam zaświadczam uczciwie,
ci panowie: @Piechur oraz @plemnik_w_piwie .
I cóż mieliśmy zrobić? Impreza skończona!
– I dobrze – tak mówi @moll – bom trochę zmęczona.
Chodźmy już do pokoju, muszę się położyć
bo inaczej do jutra to mogę nie dożyć.
Ja, w odruchu rozpaczy, pytam się jej wprost:
– W pokoju jest gorąco, nie wolisz pod most?
I argumentów mnóstwo mam jeszcze, lecz milczę
bo Pacha mi posyła spojrzenie swe wilcze.
Mówić mi nic nie musi: jeszcze słowo jedno,
nigdy już się nie przyssam – ja wiem to na pewno.
A więc znów nasz apartament, numer sto dziesięć.
Panie, to widać: zmęczone. Na sen mają chęć.
Ja natomiast przeciwnie: Pachę bym wymłócił
i – po prawdzie – to później i na @moll się rzucił.
– „A może by tak trójkąt?” – myśl przychodzi chora;
w końcu: skoro Grecja, to i Pitagoras!
No przypiliło mnie mocno, karwasz jego twarz!
Przypiliło tak, że dobry byłby nawet Splash!
– „Tak, w ramach zwiedzania, może bym spróbował
i tej miłości greckiej? Splash! Gdzieś ty się schował?!”
Nic z tego jednak! @moll , choć lekko utyka
zmierza wprost do sypiali, krokiem lunatyka.
(Z jakimś kajakarzem tak się wytańczyła,
że aż sobie kolano ciut nadwyrężyła.)
I pada na wyro! A nim dotknie pościeli,
Morfeusz i Hypnos w objęcia ją wzięli.
A ja? Patrzę na Pachę i wzrok mam maślany:
– Nie takie, miła – mówię – były nasze plany.
– No wiem. Wiem, kochany – Pacha na to rzecze –
Ale, co się odwlecze, to nam nie uciecze.
Aż nagle z sypialni, piekielnym odgłosem,
który @moll wydaje gdy, miast oddychać nosem
przez sen, uszy nasze kala: chrapać zaczyna!
– „Miały być wakacje” – myślę. – „A co jest? Kpina!”
@moll dźwięki wydaje, tak jakby w Hadesie
męki jakieś cierpiała. Albo na sedesie.
Ja z Pachą czułości wymieniamy trochę:
– Dobrze – mówię w końcu – idę spać na sofę.
A Pacha do sypialni, tam gdzie @moll tak chrapie
i usnąć tam nie może, pod pachą się drapie.
Aż nagle: chwila ciszy! Pachy sen już bliski,
ale: nic z tego! Z @moll bowiem głos niski
dobywa się, w mroczne wkraczający basy:
– MEMENTO, KURWA, MORI! WY GŁUPIE KUTASY! –
Pacha z półsnu wyrwana, zaczyna się trzęść
bo przez @moll przemówił straszny sam Pratchetta Śmierć!
– Śmierć! Chcę z nim pogadać! Jestem tego łasy! –
to krzyczy nagle Splash, wyskakując z szafy,
tak jak z Kition Zenon czy z konopi Filip.
– Dajcie, dajcie pogadać! Dajcie moi mili!
Lecz ze strony @moll : cisza. Splash: gęba niczym karp.
Nie pogada z kostuchem, jak mistrz Polikarp.
– Splash – miast śmierci, ja pytam – pojąć nie potrafię
co ty, do cholery, robisz w naszej szafie?!
– Sonet tam układam! I jeszcze wersów parę:
a zamknę rozważania! Jak Aureliusz Marek!
– To układaj – mówię. – Tylko cicho. Chcemy spać.
Tym bardziej, że – szczęśliwie! – @moll przestała chrapać.
I tak to właśnie minęła nasza grecka noc:
Splash: szafa, panie: łóżeczko, ja: sofa i koc.
Rano (o trzynastej) obudził nas śpiew cykad.
Nie żeby za oknem, tylko jakby z Cyklad
niesiony z leciutką był bryzą przez morze.
Tylko zapachu bryzy nie czuć… O mój Boże!
Bo zaraz po słuchu, z lekkim opóźnieniem
to wyrwało się ze snu i me powonienie.
Te zapachy: poezja! Rymy aromatów!
Ryb pieczonych, warzyw, przypraw… chyba z kwiatów?
Choć po spaniu na sofie trochę źle się czuję,
radość mnie rozpiera! @moll w kuchni króluje!
Zupełnie niewyspana, no i całkiem bosa,
moja Pacha wychodzi, a czubek jej nosa
robi za przewodnika. – Ryżyk daje radę
zawsze. Lecz tutaj czuję pieczoną doradę.
Musiałam, widzicie, w Grecji wylądować
żeby podniebieniu trochę pofolgować –
tak mówi. A ja na to krótko: – Moje damy,
gadać to tu nie ma co. Siadamy! Śniadamy!
I choć lewą ósemkę toczy mi erozja,
to istna się w gębie rozpływa ambrozja!
– @moll ! To było wspaniałe! Jak ci wynagrodzę
ten posiłek poranny? – A, pozmywać możesz –
tak mi odpowiada z uśmiechem złośliwym.
A i jeszcze dodaje: – Czas uczynić żywym
feminizm nowoczesny. Tak chce bowiem naród:
kobiety na traktory, mężczyźni do garów.
Ale to tylko w kwestii jest zmywania
bo się nie nadajecie nic do gotowania.
W kuchni innego pożytku z was nie ma
niechże w bój nas wiedzie Figur Magdalena!
Zaskoczony co nieco tą-że jej przemową
zmywam cicho talerze pod bieżącą wodą.
A duma moja męska katusze przeżywa
aż tu nagle myśl taka do głowy przybywa,
i zwracam się z nią do Pachy: – Moja miła!
Gdybyś tak gotować od @moll się poduczyła…
No nie dała mi skończyć, już przeszła do krzyku:
– Jeszcze jedno słowo i, jak ten od cyników,
no, jak mu? Diogenes! – dziś będziesz spać w beczce!
No? Słucham? Chciałbyś może dodać tu coś jeszcze?
– Nie – odpowiadam chłodno, jak pomnik ze spiżu –
ale, skoro o żarciu, do tematu ryżu
może byśmy przeszli? Tego, co żonie Splasha
ukrycie przesyłasz. Gdzie w tym miłość nasza?!
Gdzie są nasze śniadania, obiady, kolacje?!
Pacha, gdzie jest to wszystko? Ja cię na wakacje…
– Hola, hola! – przerywa – pamiętaj ty o tem
że też i moje ciężko zarobione złote
w kołchozie, całe DWIEŚCIE SZEŚĆDZIESIĄT CZTERY,
poszły na te wakacje! Do jasnej cholery!
– Te złote to była w konkursie nagroda! –
ja atak jej odpieram. – Nie! Nagrody szkoda
byłoby na wyjazd z takim niewdzięcznikiem,
co docenić nie umie kiedy go ryżykiem
dla zdrowia jego tylko leciutko podtuczę!
Od @moll się ucz, mi mówi! Lecę i się uczę!
Na to @moll się wtrąca: – Wiecie, ja wam z rana
gotuję, a wy? Takie, żem zakłopotana,
awantury tu przy mnie sobie urządzacie.
Serio, gdy już musicie, gdy kłócić się macie,
róbcie to sobie gdzie indziej. Gdzie? Ja tam nie wiem.
Radę dam wam tylko: nie utknijcie w gniewie.
Kłótnie wam się zdarzą, tak bywa w miłości.
Lecz gódźcie się po nich z pomocą czułości.
Mnie na to łzy w oczach niemęskie stanęły:
mało brakło a miłość diabły by nam wzięły.
Pacha jest przytomniejsza, słowa te gorące
wypowiada: – Przepraszam, me kochane słońce.
– Nie, to ja cię przepraszam – tak odparowuję
i ten wzrok już jej widzę, i że się szykuje
nam tu spięcie kolejne: kto winien przeprosić.
Tak jak i wiatr przed burzą zaczyna przynosić
na spokojne niebo znikąd ciemne chmury,
tak wieje nam tu grozą nowej awantury.
Szczęściem znowu w rozmowę @moll nam wtrąca się:
– Fajnie, że tak oboje siebie przepraszacie!
To teraz razem idźcie gdzieś pospacerować
a ja tymczasem obiad będę nam gotować.
To będzie uczta która wzruszy wasze wargi,
choć niewyszukana, jak w barze u Hargi
z najlepszymi żeberkami; w książce Mort,
pisał o nim sam sir Pratchett. Szkoda, że nie lord.
Ogromnie mi tenże @moll pomysł przypasował
więc do Pachy kieruję takie oto słowa:
– Ja przecież wiem o tym, dobrze cię znam, kochana,
ty bywasz coś rankami zwykle niewyspana
a wtedy pokazujesz drugie swe oblicze.
–„Chociaż – tak myślę sobie – „przecież na to liczę
że po nocach wysypiać ci się raczej nie dam.
Tak źle i tak niedobrze! Bieda, będzie bieda!
Mąż taki ze mnie będzie trochę pokrzywdzony:
albo się wcale przyssać nie uda do żony
albo co rano znosić jej humory będę.
I jeszcze ten ryżyk. I Splasha żona! Błędem
czyżby jednak było się na nią zdecydować?
Głupim! To moja Pacha! Umie oczarować!”
Z wnioskiem takim to z myśli monologu
przechodzę więc dalej z Pachą do dialogu:
– Wiesz, myślę, że @moll ma rację, dość już tej wojnie,
naprawdę powinniśmy pogadać spokojnie.
Dzień dzisiaj jest tak piękny, może na spacerze
wyjaśnimy tę sprawę, pogadamy szczerze?
Pacha się na to zgadza, biegnie do sypialni.
Za chwilę w outficie, prosto jak ze szwalni
w drzwiach się pojawia i zęby do mnie szczerzy:
– Ja jestem już gotowa! Gdzie idziemy, Jerzy?
Coś mi tu nie gra. I mówię: – Pacho, ma miła,
może byś tak przed wyjściem chociaż się umyła?
***
Stopka redakcyjna
Oficyna Wydawnicza Kawiarnia #zafirewallem
Internet, 2023
@George_Stark , 2023
Redakcja: @George_Stark
Korekta: @George_Stark
#tworczoscwlasna #poezja