#podroze

40
3331
Jakby malo bylo przygod od samego poczatku mojej podrozy do Korei to zgadnijcie co sie stalo z moim bagazem. No nie dolecial. Mam go niby dostac jutro. Nie mialem sily ani checi isc na miasto i obkupic sie w nowe rzeczy, wiec robie sobie codziennie wieczorem pranie. No jedyne co to kupilem po drodze jedna pare skarpetek na stacji. Wiec stoje tak w pralni, w spodniach, bez majtek i w bluzie i czekam az sie wypierze 1 koszulka, para skarpetek i majtasy, zeby jutro powtorzyc te czynnosc.

Koledzy pytaja mnie czemu nie zostawiam rzeczy na statku, skoro i tak tutaj wracam. Ano dlatego, ze jak tylko je zostawie to przeniosa mnie na inny statek. Trust me. Ale fakt, moglbym w bagaz podreczny zabierac sobie koszulke, majty i skiety na jeden dzien chociaz.

Ciekawe bylo to, ze jeszcze zanim poszedlem w Seulu odebrac bagaz to zawineli mnie do biura imigracyjnego, gdzie spedzilem pol godziny zanim przyszla moja kolej. Jak juz poszedlem po bagaz i szybko ogarnalem, ze go nie ma to w lost & found juz mieli przygodowany formularz z moimi danymi.

I tak sie zyje na tej wsi.

#barteknamorzu #podroze
grv

Kiedyś w Mumbaju spędziłem ok 6 godzin w kolejce do pobrania odcisków palców na przylocie. W tym czasie bagaże ktoś zdjął z karuzeli i postawił na środku, przy wyjściu z terminala (publicznie dostępne dla wszystkich przylatujących). O dziwo, stały tam sobie bezpiecznie i nikt się nimi nie interesował. Jak po nie podeszliśmy, to ochroniarz kazał osobiście wsadzić do skanera “bo może tam być bomba” (przypomnę, przyleciały z Europy i stały tam kilka godzin na środku) 🤣

VonTrupka

cenne doświadczenie

nie byłeś ciekaw gdzie poleciał w ogóle twój bagaż?

wrzucaj jakiś lokalizator do bagażu głównego

Man_of_Gx

@bartek555 nawet za pińcet albo tysiąc lat nieustannego rozwoju cywilizacyjnego zostaną na świecie 2 grupy nie poddające się logice czystego rozumu: marynarze i stare baby w moherach.

I akurat marynarzom się nie dziwię.


Gx

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Dziś w #piechurwedruje o małym sukcesie i dużym nieporozumieniu. Zachęcam do czytania i obserwowania mojego tagu
---------
Szczyty: Rysy, Trigan (Tatry)
Data: 20 lipca 2022 (środa)
Staty: 26km, 10h30, 1.850m przewyżyszeń

Na to wyjście ostrzyłem sobie zęby od dłuższego czasu, a powodów było kilka: raz, że z mojej rodziny najbliżej Rys zaszła tylko moja babcia, która ze względu na mgłę musiała niestety odpuścić zdobycie szczytu (doszła do Chatki pod Rysami, miala wtedy bodajże trochę ponad 70 lat); dwa, że był to kolejny wierzchołek należący do #koronagorpolski ; wreszcie trzy, najważniejsze, że kilka lat temu zostałem przez tę górę upokorzony, o czym kiedyś już pisałem.

Tym razem miało być inaczej - forma dopisywała, tamtego roku pochodziłem już w Tatrach na podobnym dystansie, a kilka dni wcześniej skoczyliśmy na trasę przygotowawczą na Modyń. Klarowała się idealna pogoda, więc wraz z bratem i koleżanką, która w rok zdobyła wszystkie szczyty z #koronagorpolski , zostawiając sobie najwyższy szczyt w Polsce na koniec, umówiliśmy się na wspólne wyjście.

Kilka dni wcześniej zarezerwowaliśmy przez internet miejsce parkingowe w Palenicy Białczańskiej, kupiliśmy bilety do TPN i zaczęliśmy się zastanawiać nad tym, którą opcję wejścia wybrać. Stanęło na wejściu z polskiej strony i zejściu słowacką. Tutaj bardzo istotna kwestia: koniecznie trzeba wykupić ubezpieczenie na wycieczki w Europie, nawet jeśli idzie się tylko wzdłuż granicy - w przypadku akcji ratunkowej HZS (słowacki TOPR) jej koszt pokrywa ratowany.

Na parking dojechaliśmy o 4:30, przebraliśmy buty, sprawdziliśmy czy mamy wszystko, co potrzebne, i ruszyliśmy na trasę. Mimo, że był środek lipca, było dość chłodno. Czekał na nas prawie 8 kilometrowy odcinek prowadzący asfaltową drogą, od czasu do czasu dający możliwość wejścia w las. Brat jak zwykle zasuwał tak, że ledwo można było za nim nadążyć. Byłem jednak nabuzowany energią i ekscytacją, więc jakoś mi się udawało. Koleżanka została trochę w tyle, ale znając jej możliwości z wcześniejszych wypadów nie martwiłem się tym wcale - kondycję miała niesamowitą i zazwyczaj to ona zostawiała w tyle mnie, często czekając na mnie dopiero na szczytach.

Minęliśmy Wodogrzmoty Mickiewicza i wśród pierwszych promieni słońca kontynuowaliśmy marsz. Nad polanami unosiła się delikatna mgiełka, niektóre szczyty otaczających gór kąpały się już w świetle dnia. Doszliśmy do Morskiego Oka, przy którym dołączyła do nas koleżanka, z którą poszedłem przybić pieczątki do książeczek. Wśród innych turystów, którzy również planowali tego dnia zdobycie Rys, zajęliśmy się smarowaniem kremem do opalania i jedzeniem. Miałem przygotowaną butelkę z izotonikiem i starałem się co jakiś czas z niej pić, poza częstym piciem wody - nie chciałem, żeby cokolwiek mnie zaskoczyło.

Staw wyglądał jak zwykle wspaniałe, odbijając w swojej tafli otulające go zbocza gór. Ruszyliśmy w dalszą drogę, kierując się na Czarny Staw. Przyjemny spacer wzdłuż brzegu wkrótce zmienił się we wspinaczkę po ostrym zboczy złożonym z dużych bloków skalnych. Ten krótki bądź co bądź odcinek jest dobrym testem kondycji i świetnie pokazuje, z czym przyjdzie zmierzyć się później. Na tym etapie znowu znaleźliśmy się z bratem z przodu i poczekaliśmy na moją znajomą dopiero przy samym stawie.

Nad głowami wisiał nam rogal księżyca, coraz mniej widoczny na błękitnym niebie. Po dłuższej chwili dołączyła do nas koleżanka, która jak się okazało poznała po drodze samotnie wędrującą dziewczynę i okazało się, że fajnie się dogadują. Gdy byliśmy już gotowi, ruszyliśmy w powiększonej ekipie wzdłuż Czarnego Stawu, który piękną barwą czystej wody cieszył oko. W oddali widać było już drobne sylwetki wspinających się ludzi, którzy z naszej odległości wyglądali jak małe robaczki. Wkrótce dołączyliśmy do tego korowodu, rozpoczynając wspinaczkę na szczyt.

Mimo wczesnej godziny i środka tygodnia turystów było mnóstwo. Na tym etapie nie tworzyły się jeszcze kolejki, ale w kilku węższych miejscach trzeba było odstać swoje. Brat już dawno zostawił mnie w tyle, więc szedłem sam, odpowiednim dla siebie tempem. Podejście było bardzo ciężkie i obciążające dla nóg - wysokie stopnie skalne angażowały zupełnie inne partie mięśni, niż w miarę płaskie beskidzkie ścieżki. Co jakiś czas piłem wodę, żeby uzupełnić to, co wypociłem. Samopoczucie miałem jednak świetne i kondycyjnie dawałem radę (co oczywiście nie znaczy, że nie dyszałem jak parowóz).

Po tym intensywnym kilometrze, w trakcie którego zdobyliśmy 400 metrów wysokości, znaleźliśmy się na Buli pod Rysami, przy której leżały jeszcze gdzieniegdzie placki śniegu. Dołączyłem do brata, który czekał już tam od dłuższego czasu i razem wypatrywaliśmy koleżanki. W końcu pojawiła się, idąc już nie z jedną, a z dwoma nowo poznanymi dziewczynami. Byłem pełny podziwu dla jej zdolności socjalizacyjnych, bo sam mam z tym ogromne problemy. Wspomniałem o tym z resztą, na co dostałem odpowiedź, że za szybko idziemy z bratem. Obróciłem to w żart i zbagatelizowałem, wspominając nasze poprzednie wędrówki.

Brat już się trochę niecierpliwił (po wypadzie miał mieć przed sobą jeszcze 4 godziny jazdy na Lubelszczyznę), więc ruszyliśmy dalej. Spod Buli trasa na szczyt prowadziła już tylko łańcuchami, które wzbudzały moją ekscytację. Zaczęliśmy się wspinać i niebawem całe podniecenie opadło - ludzi było tyle, że stworzyła się posuwająca się w ślimaczym tempie kolejka. Nie tak to sobie wyobrażałem, ale nie powiem też, że się tego nie spodziewałem, bo czytałem wcześniej o tym, co dzieje się w tym miejscu. Brat znów uzyskał solidną przewagę, więc szedłem sam. Łańcuchów nie trzeba było trzymać się w każdym miejscu, jednak stwierdziłem, że warto z nich skorzystać biorąc pod uwagę, że skala może być jednak śliska (północna ściana cierpi wszakże na brak nasłonecznienia).

Ekspozycja była spora, więc osoby cierpiące na lęk przestrzeni bądź wysokości mogłyby mieć na tym odcinku problem. Ja jednak dość szybko zacząłem się nudzić, tym bardziej, że co chwila trzeba było zatrzymać się, aby umożliwić zejście osobom, które na szczyt wspięły się wcześniej. W końcu dotarłem do miejsca, w którym trzeba było iść granią, mając po obu stronach przepaść. Trochę trwało, zanim udało się tamtędy przejść, bo cały czas trzeba było przypuszczać osoby schodzące, a gdy w końcu przyszła na mnie kolej poczułem, że nogi lekko mi wiotczeją. Trwało to jednak sekundę, także trzymając łańcuch przeszedłem to zwężenie i znalazłem się po drugiej stronie.

Nareszcie dotarłem na szczyt, zadowolony z siebie i z tego, że ostatecznie nie byłem jakoś specjalnie zmęczony. Ludzi była chmara, a wśród nich także jakieś smyki mające może 7 lat. Odnalazłem brata, który czekał na mnie już od jakiegoś czasu, lekko poirytowany, bo liczył na to, że o tej godzinie będziemy już schodzić (była 10:15). Koleżanka wraz z poznanymi dziewczynami przyszła dopiero po pół godzinie, więc opóźnienie względem jego planów jeszcze się zwiększało. Liczyłem jednak na to, że schodząc nadrobimy trochę czasu, bo wszyscy powinniśmy mieć w miarę podobne tempo.

Pokręciliśmy się jeszcze po szczycie, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia, staraliśmy się chłonąć chwilę. Było fajnie, ale na moje gusta trochę zbyt skaliście, bo jednak lubię zieleń. Poszliśmy jeszcze na wyższą część Rys po słowackiej stronie i podjęliśmy decyzję o schodzeniu. Umówiliśmy się, że spotkamy się przy Chatce pod Rysami, do której wraz z bratem ruszyliśmy od razu. Była już godzina 11:30.

Zejście prowadziło po skalistej drodze pełnej ogromnych głazów. Szło się po tym beznadziejnie, bo każdy kamień ustawiony był w inną stronę i kilka razy mało brakowało, żebym zwichnął sobie kostkę. Widoki jednak rekompensowały niewygody schodzenia - zdecydowanie czuć było przestrzeń (czego nie można powiedzieć o intymności, bo turystów były krocie). Doszliśmy do Chatki, w której przybiłem kolejną pieczątkę do #koronagorpolski i wypatrywaliśmy dziewczyn, które, jak nam się wydawało, były niedaleko od nas. Zanim jednak przyszły minęło kolejne 45 minut i mojego brata zaczął trafiać już szlag. Zdecydował, że zejdzie sam i będzie łapał stopa po słowackiej stronie, żeby szybciej dojechać na parking w Palenicy. W oryginalnym planie miał nas odebrać partner koleżanki, dlatego wiedząc, że ma z kim schodzić, i że będzie miała pewną podwózkę, postanowiłem dołączyć do brata, żeby nie szedł sam. Poinformowaliśmy o tym dziewczyny i ruszyliśmy w drogę.

Niebawem dotarliśmy do miejsca, w którym znajdowały się drabinki i łańcuchy w ilości większej, niż się spodziewałem. Nie sprawiały jednak trudności i czuję, że dużo gorzej schodziłoby się od strony polskiej. Słońce grzało mocno, gdy między olbrzymimi odłamkami skalnymi mijaliśmy Žabie pleso (czyli Wielki Żabi Staw; będę jednak starać się używać nazewnictwa słowackiego). Droga nie poprawiła się i komfort schodzenia po dużych kamieniach był nikły. Dodatkowo zaczęły mi się odzywać kolana, jednak starałem się to ignorować i dotrzymywać kroku pędzącemu bratu.

Dotarliśmy w końcu nad Žabí potok, od którego droga już łagodniała. Zrobiło się także bardziej zielono i mniej surowo. Potok płynął wartko i wesoło, w kilku miejscach przecinając szlak. Po jakimś czasie kamienista ścieżka zmieniła się w klasyczną leśną dróżkę, co było dla nóg miłą i oczekiwaną odmianą. Po drodze mijaliśmy ludzi wnoszących na drewnianych stelażach kegi do Chatki pod Rysami. Nie wiem jak ci ludzie byli w stanie to robić: stelaż nie wyglądał na wygodny, na pewno nie był lekki, a dodatkowo upał robił się konkretny.

Dość szybko dotarliśmy do schroniska znajdującego się przy Popradské pleso. Podczas króciutkiej przerwy przybiłem pieczątkę, po czym zielonym szlakiem pomaszerowaliśmy na Trigan, który znajdował się na trasie. Las, którym szliśmy, bardzo mi się podobał - był gęsty, wysoki i pachniał cudownie. Pomiędzy koronami drzew migały od czasu do czasu wierzchołki otaczających go szczytów.

Z Trigana zeszliśmy do naszego ostatecznego celu, którym było Štrbské pleso. Jest to miejsce typowo turystyczne, obfitujące w hotele, restauracje oraz wątpliwej jakości rzeźby z drewna. Staw okala ścieżka i widok z niej był akurat niczego sobie - można było zobaczyć zarówno Rysy, jak i olbrzymią skocznię narciarską.

Zaczęliśmy szukać jakiegoś połączenia z Palenicą, albo w ogóle z Polską, ale niestety los nam nie sprzyjał - trafiliśmy w okienko kompletnego bezruchu. W akcie desperacji zaczęliśmy chodzić po okolicznych sklepach prosząc o jakiś kawałek kartonu i pisak, żeby ułatwić sobie złapanie stopa. Ustawiliśmy się przy wyjeździe z parkingów i, z kciukami w górze, liczyliśmy na łut szczęścia. Niestety tu również ponieśliśmy fiasko, bo na około 30 mijających nas samochodów zatrzymał się tylko jeden, a jego kierowca poinformował nas, że co prawda jedzie gdzie indziej, ale życzy nam szczęścia.

Staliśmy tak ponad godzinę i cały plan, żeby wrócić szybciej, spalił na panewce. Wtedy dostrzegłem znajome mi auto i kierowcę, którym był partner koleżanki. Podeszliśmy szczęśliwi, że jednak uda nam się wrócić. Kolega wpuścił nas do środka i pojechaliśmy po dziewczyny, które jak się okazało miały niedługo schodzić z niebieskiego szlaku znajdującego się kilka kilometrów dalej. Początkowo gadka jakoś dziwnie się nie kleiła, co trochę mnie zastanawiało, ale potem się rozkręciliśmy. W końcu zobaczyliśmy dziewczyny, które weszły do samochodu - i wtedy się zaczęło.

Okazało się, że moja koleżanka poczuła się przez nas opuszczona, a wręcz porzucona, o czym mówiła zupełnie bez żartu swojemu partnerowi. Zrobiło mi się gorąco, bo dopiero wtedy dotarło do mnie, że wszystkie założenia i ustalenia, które miałem w głowie i wydawały mi się oczywiste oraz jasne dla niej, w ogóle nie zyskały u niej potwierdzenia. Atmosfera była gęsta, próbowałem jakoś ją rozluźnić, ale szło to marnie. Dojechaliśmy na parking w Palenicy i pożegnaliśmy się, po czym już osobno pojechaliśmy w stronę Krakowa.

Jest takie fajne powiedzenie po angielsku: "When you ASSUME, you make ASS of U and ME". Nie porozumieliśmy się przed rozpoczęciem wyprawy i każde z nas wychodziło z innym zestawem założeń. Mój brat, że ekipa, w której idzie, ma super kondycję i uda się szybko zrobić trasę tak, żeby nie musiał później jechać kilku godzin na Lubelszczyznę w nocy. Moja koleżanka, że skoro idziemy razem, to trzymamy się razem, zwłaszcza, że, jak się okazało, nie czuła się jeszcze pewnie w górach, a tym bardziej w Tatrach. Wreszcie ja, że koleżanka ma po prostu świetną kondycję i zwyczajnie sobie poradzi, a pokonywanie szlaku osobno, gdy każdy idzie swoim tempem, jest dla niej ok, bo tak wyglądały moje dotychczasowe z nią wyprawy, gdy zostawałem z tyłu. Lekcja, jaką wyniosłem z tej historii, jest taka, żeby przy podobnych eskapadach ustalić wcześniej zasady, jak będzie wyglądać droga, żeby później nikt nie czuł się niemiło zaskoczony. Tyczy się to zwłaszcza grup, w których nie wszyscy wzajemnie się znają.

Co się zaś tyczy samej trasy, to gorąco ją polecam i uważam, że była ciekawa, malownicza, ale też trudna i jednak męcząca. Idąc na Rysy trzeba się liczyć z tym, że nawet w środku tygodnia i o wczesnej porze ludzi na szlaku będzie pełno - szczyt ten jest jakby na to nie patrzeć najczęściej odwiedzanym w Tatrach. Należy mieć też na uwadze, że przy łańcuchach tworzą się kolejki, ale nie oznacza to, że przestaje być tam niebezpiecznie. Na tym odcinku dobrze mieć ze sobą kask, bo wystarczy strącony przez kogoś kamień, aby fajna wycieczka zakończyła się tragedią. Natomiast dla tych, którzy chcą iść na ciekawy szczyt z łańcuchami, ale nie zależy im, by był to najwyższy szczyt w Polsce, polecam Świnicę z wejściem z D5S.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #tatry
5a2c12cb-7d3f-4d40-bc09-88011be5bc8f
67abed02-aaa3-402b-a31f-82973ebff756
91cb9672-06b9-4ecb-8be0-be4a12fdafa3
e5db69dc-94f4-4a72-9c2f-0441b831e653
4b096b39-5d31-4d14-b4da-4913730a01a9
sireplama

Koleżanka to nie palaczka aby? Byłem ostatnio na wycieczce z dwoma pałeczkami i półtorakilometrowy, płaski odcinek w mieście zrobiliśmy w półtorej godziny z 6 przerwami na fajeczkę i zakupy w lokalnym sklepie, bo "fajeczki się skończyły"... W którymś momencie chciałem znieść jajo, wysiedzieć je, wychować jak własne i wysłać na studia...


#hejtnapalaczy

sireplama

O, kwa! Ten tragarz to jakiś robot z Boston chyba...

Joterini

Na Rysy to tylko nocą chodzę, ale serdecznie polecam Miegusze, generalnie przełęcz pod chłopkiem i stamtąd leciutki poza szlak. Pustki i tylko obserwujesz kolejki idące na Rysy.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
:hourglass:

Patryk Biegański | Travel Photography
Lighthouse • Rubjerg Knude Fyr, Denmark
https://www.instagram.com/p/CvCPq-Do1VO/

Jego instagram:
https://www.instagram.com/patrykbieganski/

#dania #podroze #fotografia #niefotografia
Yansen

Niestety już 9 lat temu przewidzieli, że jak to może się skończyć


https://www.youtube.com/watch?v=f2picMQC-9E

Zaloguj się aby komentować

Myslalem, ze bede lecial w srodku, mimo ze prosilem o miejsce od korytarza, a jednak chyba bedzie ok, bo z tego co widze to w moim rzedzie miejsce srodkowe jest od korytarza ❤️ czyli pani z okienka jednak nie jest kurwa tylko cacy.

Pozdrawiam z Istambulu.
#podroze
3827fad2-93e7-4100-9087-fcbbfada97ad
NiebieskiSzpadelNihilizmu

Z jednej strony fajnie, ale z drugiej trochę zbyt blisko kibla...

starszy_mechanik

Spoko miejsce, przy kiblach zawsze więcej wolnej przestrzeni żeby nogi rozprostować i krążenie poprawić

bartek555

@cebulaZrosolu @starszy_mechanik @NiebieskiSzpadelNihilizmu cudo

b38c3538-85f0-48c2-b1de-d94d93b2d8c2

Zaloguj się aby komentować

Jak to jest, że entuzjaści driftu, wrc, kjs, demolition derby, żużlu, wyścigów, a nawet narciarze, rolkarze i deskorolkarze potrafią jechać na tor, a cyklonauci MUSZOM TU I TERAZ uprawiać swój sport wyczynowy na publicznych drogach, nierzadko blokując ruch na skrzyżowaniach BO PELETON PRZECIEŻ
Śmieszny argument patrząc na to, że 15 rowerów to jest maks dozwolone przez prawo. Tak samo jak prawo nie pozwala na wjazd rowerom na drugi z zakazem ruchu dla rowerów, albo tirom na drogi o dopuszczalnej dmc 2.5t.

A słyszeliście kiedyś, żeby deskorolkarz narzekał, że ma za twarde kółka i po kostce brukowej się nie da jechać, no ja też nie. A mają takie maciupkie kółeczka z twardego plastiku i bez żadnej amortyzacji.

Oczywiście wpis nie jest o wszystkich kolarzach, bo jest cała rzesza takich, co zamiast krzyczeć w internecie i na żywo jak to oni są uciskani, to poświęcają kwadrans na ustalenie takiej trasy, żeby nie stwarzać zagrożenia dla siebie i innych, a przy okazji pozwiedzać okolice bliższe i dalsze
#szosa
#rower #samochody #neuropa #polska #ciekawostki #podroze
1804738e-0158-46b6-b766-6c21b7370a55
szczekoscisk

Ci szosowi pedalarze mają też swoich upośledzonych odpowiedników na chodnikach/drogach rowerowych. Nie wiem czy oni zrobili sobie jakąś dyscybilne z dynamiczej jazdy slalomem między pieszymi. A innych normalnych rowerzystow uważają za zło konieczne. O ich upośledzeniu świadczy fakt jak lądują się na przejazdy dla rowerów, jak jakieś sarny co mają zaraz zginąć pod kołami.

cyber_biker

@Felonious_Gru Oczywiście ani słowa o upośledzonej infrastrukturze rowerowej lub jej braku (° ͜ʖ °)

dziedzicpruski

a przy okazji pozwiedzać okolice bliższe i dalsze

@Felonious_Gru W tego rodzaju aktywności nie widzą wiele więcej niż asfalt pod przednim kołem. Łeb zwieszony w dół i do przodu. Jakie zwiedzanie?

Zaloguj się aby komentować

This time again. Nie zdazylem wyjechac z domu, a juz mi anulowali loty i 2x zmienili, a finalnie wyszlo pol godziny roznicy od oryginalu. Szkoda, ze anulowali pierwsze polaczenie, bo skorzystalbym ze zlotej karty KLM i troche podbil swoje punkty, bo od czasu przeprowadzki do korei nie latam KLM. Teraz glownie turkish, moze tez zaraz jakies profity wbije. Lubie miec priorytetowe check iny i boarding.

Aha no i mam swietne miejsce w srodku na 10h lotu. Chuj mi w krzyz.
#podroze #barteknamorzu
4e454c06-d54d-4046-a172-07ef8f9c69a9
wonsz

@bartek555 ja zawsze czekam do ostatniej chwili, żeby nie siedzieć pół godziny w samolocie, wejść jak już wszyscy kabinowe powkładają gdzie trzeba i po prostu idziesz, zajmujesz miejsce i zaraz tańce stewardess i kołowanie. A jak to jest środek dnia latem to stanie na płycie lotniska albo czekanie na wszystkich pozostałych aż wejdą to dramat.

Mr.Mars

@bartek555 Nie narzekaj. Popatrz po hali. Będziesz jedynym pasażerem w samolocie.

jarezz

@bartek555 za miejsce w środku to wyrazy współczucia. Leciałem tak do Nairobi i to była masakra.

Zaloguj się aby komentować

Patrzcie, tak jak się jeździ po drogach w Hiszpanii, zupełnie normalne, kierowcy koegzystują z szosowcami. A w Polsce? Japierdole, w Polsce jak w lesie, nie w Polsce w chlewie.. wyjeżdżasz na drogę, a samochodowe robaki od razu trąbią i chcą się z tobą napierdalać xD

https://www.youtube.com/watch?v=8qAuufPy7_w

#szosa
#rower #samochody #neuropa #polska #ciekawostki #podroze

Dlaczego polscy kierowcy mają ból dupy?

201 Głosów
matips

Jak zapierdalasz 50 km/h to nic dziwnego, że nie wkurzasz zbytnio kierowców samochodów. Przepisy (a tutaj rowerzysta wiele rzeczy zrobił źle) to tylko wymówki - źródłem niechęci jest prędkość z jaką rowerzyści się poruszają.

Giban

Bieda Umysłów i kompleksy obu stron. Dlatego nie lubię jeździć po mieście

D21h4d

Jakby w Polsce wprowadzić rejestrację rowerów, tak żeby namierzyć póżniej pedalarza to by było super. Jak widze jak poruszają się bezkarnie po przejściach scieżkach to udało by się odłowić ten wrzód na dupie rowerzystów. Co do samochodziarzy, to nagrywać i zgłaszać. Się odsieje frustratów i ludzi z kwitem z czipsów. STOP CHAMSTWU NA DRODZE

Zaloguj się aby komentować

Richmond jest bardzo małym miasteczkiem położonym w Anglii między Newcastle i Yorkiem. Znajdują się tam ruiny zamku, a całe miasteczko jest bardzo urokliwe.

Zapraszam do artykułu

Kilka ciekawostek:

  • W Richmond znajdują się ruiny zamku, który powstał w 1086 roku. Według legendy pod twierdzą śpią król Artur i jego rycerze.
  • Miasto ma swój rynek, w którego centralnej części znajduje się dawny kościół św. Trójcy z XII wieku, w którym obecnie mieści się muzeum.
  • Ciekawy jest również kościół St Mary z XII wieku
  • Kawałek od miasteczka znajdują się ruiny opactwa Easby Abbey
  • W centrum na terenie Friary Gardens są pozostałości dzwonicy dawnego klasztoru Greyfriars z XV wieku.
  • Na rzece Swale nieopodal zamku znajduje się niewielki, ale robiący wrażenie wodospad.
  • Na świecie występuje ponad 50 razy miast i miasteczek o tej nazwie

#antekpodrozuje #podroze #podrozujzhejto #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #zainteresowania #anglia #wielkabrytania

-------------------------------------------
Jeśli chcesz być na bieżąco z moimi znaleziskami to zapraszam do śledzenia hashtagu #antekpodrozuje
Jeśli chcesz, żebym Cię wołał w przyszłości, to zostaw piorun pod odpowiednim komentarzem poniżej
59b40192-4073-45f4-8d08-7e46802e6daf
e5079941-2d7d-4065-8783-4b7e79cddd4a
7154f2cc-fd78-45ef-8a09-91f565bfd013
779c3b85-ffc7-4ded-bba6-25e638c1b296
dfad955a-f198-4446-88d8-7e704a580115
antekwpodrozy

Wywołuję obserwujących i zainteresowanych:

@IceXXX @mrololl @Kolej_na_drony @jordan @lluke @Ralfralf @Gruby @robaczek @Anabel2023 @SzaloneWalizki @mateoaka @Wobiektywie @Rudeiczarne @places2visit.pl @lukasz-piernikarczyk @Grubas @polaczkropki

@Atarax @Dzikie_oregano @Boltzman @kbk @Lemmy @schweppess @4Sfor @dybtas @DOgi @dasistfubar @Nirvash @Geratius @Kruczek555 @Sofie @gaga262 @Patalizator @mikeku @SuperSzturmowiec @gingerowl

@Parowkowy_Skrytozerca @Venfi @Roci @krzysztof-k-d @Duvel @Misiasio @Lime @kejdzu @Sorokawojcie.ch @Atexor @Huxley @Warus @Damdzior @_wojti @bbwieli17 @shack_my_kak @cyberpunkowy_neuromantyk

@tyci_koks @Wlacza @3cik @alaMAkota @Roche @Barabarabasz7312 @e5aar @zuchtomek @Lawyerish @razALgul @Lurker69 @konto_na_wykop_pl @anervis @Ewcias @koniecswiata @Dzban3Waza

@Minotaur_Kebabowy @AndrzejZupa @wozny87 @cejaczek @Icon_of_sin @SzwarcenegerKibordu @Jarosuaf @ddhadq @Farmer111 @Villdeo @Pawelvk @Maciej_Amadeusz @mahoney @Odczuwam_Dysonans

@Buendia @stimmhorn @ataxbras @m-q @Bukuria @Tino @meinigel @bagela @suseu @ovoc @rakokuc @Koloalu @Bjordhallen @bielak1212 @Cybulion @Kulfi_89 @lucabianco @Berdonzi @Taxidriver @szymek @nazwa_uzytkownika @Siejek @Tyglys @cyber_biker @epsilon_eridani @teetx @Rudolf @BND @oromek @Wojciechpy @HerrJacuch @Chunx @galencjusz @Arxr

Zaloguj się aby komentować

Siema,
Zapraszam na #piechurwedruje - dzisiaj trasa bez fajerwerków, ale jako taka.
---------
Szczyty: Cichoń, Ostra, Jeżowa Woda, Modyń (Beskid Wyspowy)
Data: 16 lipca 2022 (sobota)
Staty: 14km, 4h20, 745m przewyżyszeń

Przez jeden lipcowy tydzień stałem się słomianym wdowcem, także chciałem dobrze wykorzystać możliwości, które ten stan dawał. Razem z bratem i koleżanką już od kilku miesięcy przebąkiwaliśmy, że można by spróbować wspiąć się na Rysy, a że warunki pogodowe zapowiadały się nieźle, postanowiliśmy kilka dni wcześniej rozgrzać się krótką trasą.

W zanadrzu miałem kilka pętelek, które zaplanowałem wcześniej w wolnych chwilach, a że towarzystwu było obojętne, gdzie pójdziemy, postawiłem na Modyń. Do naszej ekipy dołączyła jeszcze szwagierka i psiak koleżanki, i w sobotni poranek ruszyliśmy wszyscy na trasę z małego parkingu w Wierzyce.

Czarnym szlakiem weszliśmy pod Cichoń, spod którego mieliśmy od razu udać się na Ostrą, jednak trochę się zagapiliśmy i poszliśmy w przeciwną stronę. Dopiero mijając Tokań coś nas olśniło, że takiego szczytu nie było chyba na trasie, i po sprawdzeniu lokalizacji musieliśmy zawrócić. Nie ma jednak tego złego, bo po drodze szwagierka ustrzeliła aparatem pięknego motyla (może jest tu ekspert, który powie, co to za gatunek?).

Aby dotrzeć do Ostrej trzeba było zejść do drogi, a następnie po drugiej jej stronie wejść znów w las - ścieżka była wąska i słabo widoczna. Po krótkiej wspinaczce byliśmy już na górze. Teren się wypłaszczył i zanim się obejrzeliśmy, mijaliśmy Jeżową Wodę. Psiak koleżanki latał dookoła wesoło, a trasa nie sprawiała nikomu problemów. Miało się to jednak niebawem zmienić.

Aby wejść na Modyń, musieliśmy najpierw zejść niebieskim szlakiem do miejscowości Młyńczyska. Zaraz po wyjściu z lasu, jeszcze podczas schodzenia, nastał jednak najgorszy etap wycieczki: kolejne 3 kilometry trzeba było iść po asfalcie. Słońce grzało okrutnie, wiatru było jak na lekarstwo, cienia brak, a my musieliśmy człapać pod górę po twardej drodze. Nie polecam wchodzić od tej strony, zero frajdy.

W przełęczy Cisowy Dział, gdzie w końcu się wspięliśmy, była wiata, w której upoceni zrobiliśmy przerwę na posiłek. Zaraz obok znajdowała się droga krzyżowa, a kawałek dalej ogromny krzyż, który tradycyjnie w podobnych miejscowościach musi górować nad okolicą. Zjeżdżały tam również samochody z turystami, którzy planowali szybką eskapadę na szczyt - z tego miejsca było na niego ledwo półtora kilometra.

Założyliśmy plecaki i ruszyliśmy dalej. Niebieski szlak wkrótce zaczął prowadzić dość ostro nachyloną ścieżką, którą drwale zwozili ścięte drzewa za pomocą małych traktorów. Podejście nie stanowiło jednak dla nas kłopotu, najważniejsze było, że w końcu schowaliśmy się w cieniu.

Jak wspominałem, ten odcinek na Modyń nie był długi, więc dość szybko znaleźliśmy się na szczycie, co stało się jasne, gdy między gałęziami ujrzeliśmy znajdującą się tam wieżę widokową. Zanim się na nią wspięliśmy, zrobiliśmy przerwę przy kamiennym stole, na którym życie mógłby poświęcić sam Aslan, a następnie strzeliliśmy zdjęcie przy tabliczce z nazwą szczytu. Polana pod wieżą, bo chyba tak należy nazwać to miejsce, była całkiem spora i oferowała kilka miejsc do siedzenia.

Gdy weszliśmy na wieżę pogoda akurat się skaprysiła: zrobiło się pochmurno i zaczął wiać chłodny wiatr. Popatrzyliśmy chwilę na okolicę, po czym zeszliśmy na dół i czarnym szlakiem udaliśmy się w drogę powrotną do samochodu. Po krótkim odcinku szeroką leśną ścieżką znów trafiliśmy na asfalt, którym dotarliśmy już na mały parking.

Trasa miała stanowczo za dużo odcinków prowadzących jezdnią, dlatego wiem, że kolejny raz na pewno nią nie przejdę. Na tamten moment spełniła jednak swoją funkcję, bo z rozgrzanymi odpowiednio nogami byliśmy już gotowi na zaatakowanie najwyższego szczytu w Polsce.

Trasa dla zainteresowanych.

#gory #podroze #wycieczka #wedrujzhejto #fotografia #beskidwyspowy
d11c3561-ca2b-4cd7-9a0b-6baa2e68df71
3aee6ffd-2361-47a7-b119-4e18994baba5
42d7baa7-9b0a-4dfc-8478-a308c77fceb6
76c3f63c-b0fd-478a-a1cb-8177304efb82
4296a898-a526-45dd-988b-5a70e8b178f3
ZygoteNeverborn

@Piechur Straszne twarze od tego chodzenia po górach się robią.

szymek

@ZygoteNeverborn nie wzięli rutinoscorbinu

Zaloguj się aby komentować

Gdzie byście polecili teraz wybrać się na lastminute? Wymagania: ciepło i możliwość pozwiedzania czegoś, spacerów, a nie tylko leżenie plackiem

#podroze #kiciochpyta
Half_NEET_Half_Amazing

@twombolt

zdecydowanie Bałkany

twombolt

@jimmy_gonzale @Half_NEET_Half_Amazing Jakoś nie widzę, że będzie tam ciepło w przyszłym tygodniu

festiwal_otwartego_parasola

kanary, cały rok ciepło i zwiedzania od cholery, ale zależy jaki budżet

Zaloguj się aby komentować

Mocna miejscówka w Czarnogórze.

Jest to de facto knajpka z takim oto tarasem i widokiem na miasto Kotor, część zatoki, ale także lotnisko i morze. Można w niej kupić tylko napoje. Nazywa się Horizont Bar.
Aby do niej dojechać trzeba przedrzeć się przez bajecznie widokową drogę ( https://maps.app.goo.gl/jHB12hpEnH9NgKwH8?g_st=ic ), która pnie się po ścianie góry i dodatkowo ma wywalone niektóre murki ochronne, a miejscami, aby się minąć, trzeba się cofać.

Przy okazji, prowadzi ona do jeszcze mocniejszej miejscówki, jest to Mauzoleum Piotra II - władcy Czarnogóry ( https://maps.app.goo.gl/apbsbUZjZdWj8qUN7?g_st=ic ), z którego rozpościera się już widok na większość kraju.
Niestety tam się nie wybraliśmy, bo jest ono zamknięte do 15. kwietnia.

Jeśli ktoś z Was będzie się wybierał do Chorwacji albo Czarnogóry w tym roku, to polecam zahaczyć o te miejsca, widoki są imponujące.

#czarnogora #podrozujzhejto #podroze
6c2f2104-0b64-4c7c-ad7c-8bbe3c5fb974
ipoqi

Będę we wrześniu ale tej miejscowy akurat przez młodą nie zaliczę. Mauzoleum jak najbardziej, lista atrakcji już długa.

EconomicDisruption

@ipoqi widok "prawie" identyczny na zatokę masz na Kotor viewpoint, a tam podejście jest banalnie proste. No tylko tych gór w koło nie widać aż tak

_Maniek_

@festiwal_otwartego_parasola pinezki na mapie zapisane. Jakbym tam kiedyś dotarł na moto to będzie odwiedzane.

Supaplex

Byłem, potwierdzam. Sama jazda samochodem w sezonie też jest ciekawym wyzwaniem. Samo miejsce w punkt, ale na tym trasie na pijecie się tylko kawy z puszki :-(.

Widoki extra

Zaloguj się aby komentować