#podroze
Nie lecisz na Kretę tylko masz krety na działce i zapierdzielasz do sklepu po środek na krety (ehhh, RODOS...)
A tak serio to nie siedź za długo na słońcu, bo zrobisz się brązowy i wyrosną ci włoski.
@vredo na krety na działce mam karbid xD
Nie będę siedział długo na słońcu i będę miał czapeczkę jak coś :)
@cebulaZrosolu Cebul w kapeluszu vs krety na działce
Zaloguj się aby komentować
Jedna z 7 plaz w rezerwacie, wyglada na piaszczysta a niestety to jednak byly kamienie
#fotografia #podroze #mojezdjecie w oddali #gory
Nie taka Cala, kawalek ucielo
@Gepard_z_Libii
@3t3r ja osobiście wolę kamieniste plaże, nie lubię być cały oblepiony w piasku
@forAwhile tutaj dla odmiany mikro kawalki muszli, rownie trudno sie pozbyc
Ej, istnieją obrazy wyglądające jak zdjęcie, a Twoje zdjęcia wyglądają jak namalowany obraz
@ytilibuuun szkoda, ze godziny otwarcia takie, ze ani wschodu ani zachodu Slonca nie da sie zlapac.
Zaloguj się aby komentować
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Tam na tym z fortepianem już niezła lufa musiała być.
Zaloguj się aby komentować
#podroze
Wg stref czasowych jeszcze nigdzie nie ma piątku.
Nigdzie?
Jest mała osada która dzielnie walczy z tą opinią, i tam już jest Piątek.
Jadę teraz obejrzeć pierwszy spawany most w Małrzycach.
@myoniwy byłem tam w drodze do Środy
Kurdebele jak tak spojrzeć, to wszystkie drogi prowadzą do Piątku. I ma to sens!
@myoniwy byłem w Piątku po drodze nad Polskie Malediwy, ale jakoś wtedy ten most mi wypadł z głowy i nie pomyślałem żeby pokazać go znajomym, a Piątkiem i jeziorkiem byli zachwyceni to mostem też by pewnie byli
Zaloguj się aby komentować
#piechurwedruje
---------
Miejsce: Diabelski Kamień (Pogórze Wielickie)
Data: 3 maja 2024 (piątek)
Staty: 9km, 2h30, 390m przewyżyszeń
Miałem duże ciśnienie, żeby przetestować, czy mój dziewięciomiesięczny Robalek wytrzyma ze mną trasę w góry solo, bez mamy, a tak na prawdę: czy wytrzymam ja. Pogoda była świetna, więc szybko spakowałem do plecaka niezbędne rzeczy dla młodej i ruszyłem w stronę Sułkowic, do których miałem 30 minut jazdy, co było optymalną odległością na taki wypad.
W miejscu, z którego zaczynała się trasa, był duży parking, na którym zostawiłem samochód. Zapakowałem Robaczka do nosidła i ruszyłem żółtym szlakiem, narzucając sobie szybkie tempo, żeby wycieczka trwała możliwie najkrócej. Początkowy etap prowadził odsłoniętą drogą, a że słońce grzało mocno, nie mogłem się doczekać, żeby wejść do lasu.
Od momentu, gdy wkroczyłem między drzewa, zaczęło się zaskakująco ostre podejście. W pewnym momencie trzeba było się wręcz prawie wspinać po wystających głazach i korzeniach. Tempo, które sobie na początku ustawiłem, szybko zmalało. Czułem, że opadłem z sił, sapałem jak lokomotywa, ale parłem naprzód. Brak kondycji mścił się strasznie.
Po tym fragmencie było już łagodniej i zrobiło się mega przyjemnie. Bardzo podobał mi się las, którym szedłem: intensywnie zielony, z liśćmi rozświetlanymi przez słońce, przyjemny i spokojny. Robak spał w najlepsze ukołysany rytmicznym krokiem, wszystko szło zgodnie z planem.
Doszedłem do skrzyżowania, przy którym trzeba było odbić na Diabelski Kamień. Trasa zaczęła gwałtownie opadać, droga była usiana kamieniami, więc na wszelki wypadek asekurowałem się kijkami. Wkrótce doszedłem do wspomnianego kamienia, który był znacznie większy i ciekawszy niż się spodziewałem. Las wokół niego był jakby trochę inny, niż ten, którym szedłem: przypomniał mi trochę lasy nadmorskie i spodziewałem się, że zaraz zobaczę wydmy i usłyszę szum fal.
Na miejscu przebrałem i nakarmiłem córę, po czym rozpocząłem drogę powrotną, a więc ponownie czekała mnie wspinaczka, a później już zejście do samochodu. Młoda zaczęła się wiercić i kwękać, więc przez cały czas musiałem śpiewać jej piosenki. Po drodze minąłem sporą grupę emerytów, która dopiero zaczynała wspinaczkę, czym byłem pozytywnie zaskoczony, ale też trochę im współczułem, bo wiedziałem, co jeszcze przed nimi.
Ostatni fragment musiałem już nieść młodą na rękach, bo zaczęła w sposób bardzo wokalny wyrażać swoje niezadowolenie. Po raz któryś okazało się, że jej limit czasowy na taką wycieczkę w nosidle wynosi 2 godziny. Do domu wracałem bardzo zadowolony, ponieważ misja zakończyła się sukcesem, otwierając nowe możliwości na spędzenie wspólnie czasu i danie żonie chwili na oddech. Wiem, że kiedyś wrócę w tamte rejony, bo oprócz tego, że mam blisko, to jest tam zwyczajnie ładnie.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #pogorzewielickie
Jak młoda będzie starsza, to możesz tam wybrać się jeszcze raz korzystając z tej stronki, mają zadania które dzieciaki wykonują po drodze (przy czym tutaj startuje się z Rudnika ale jak dojechałeś do Sułkowic to praktycznie wszystko jedno) a na koniec znajdują skarb ukryty na Diabelskim Kamieniu 😁 https://questy.org.pl/quest/legendy-diabelskiego-kamienia
A no i od Rudnika podejście jest dużo lżejsze, u mnie 3 i 6 ogarnęły wyjście na spokojnie samodzielnie
@madderdin Słyszałem już o tych questach, brzmi na super sprawę
Z dzieciakami bardzo polecam przejść się na Magurki przez Dolinę potoku Jaszcze 😁
Zaloguj się aby komentować
@RogerThat Akurat to jest jakiś przerysowany stereotyp że niby tylko Szwedzi nie golą jajek. Fakt jest tam zimno, ale przecież w Norwegii też jest. Z resztą w Polsce musi być z tym dużo gorzej patrząc na statystyki sprzedaży artykułów do golenia jajek. Nie narzekaj
Tego się nie spodziewałem.
@Heheszki
@RogerThat Szwecji już nie ma
@RogerThat Sztokholm piękne miasto!
Zaloguj się aby komentować
Idealny poranek, wschodzące słońce, błękitne niebo, rwący górski strumień i śnieg widoczny na szczytach w oddali.
Początek drogi był mi znany, ponieważ przemierzałem już ten odcinek wczoraj. Dopiero po dotarciu do rozwidlenia obrałem nowy kierunek.
Droga była wymagająca ze względu na nachylenie, co powodowało, że w pełnym słońcu szybko robiło się gorąco. Na szczęście delikatny powiew chłodnego wiatru z gór pozwalał zachować równowagę i szedłem w miarę komfortowych warunkach. Im wyżej, tym widoki stawały się coraz bardziej interesujące, a ja, pełen energii i ciekawości, co zobaczę za następnym zakrętem, parłem przed siebie.
Po dwóch godzinach dotarłem do przepięknej doliny z niewielkim jeziorkiem i schroniskiem ulokowanym w miejscu idealnym, widoki niesamowite. Drogę na chwilę zagrodził mi lokalny mieszkaniec tych terenów, żmija, na 90% to była żmija
Na początku śniegu nie było zbyt wiele, a nachylenie terenu było stosunkowo łagodne. Jednak w miarę upływu czasu warunki stawały się coraz trudniejsze. Musiałem improwizować i powoli, ale systematycznie, posuwałem się do góry. Czasami szedłem zaśnieżoną ścieżką, czasami, gdy śniegu było zbyt dużo, wspinałem się po skałach, a czasami udawało mi się iść po wystających kamieniach lub kępach trawy. W końcu dotarłem do miejsca, z którego mogłem zobaczyć przejście między szytami , którym musiałem przejść. Niestety, było ono całkowicie zasypane śniegiem, a droga do niego również nie wyglądała bezpiecznie.
Mimo niechęci do poddania się, ponieważ dotarłem już wysoko, postanowiłem obrać inny cel, który w tamtym momencie wydawał się dobrym pomysłem. Kolejne pół godziny wspinaczki po nieprzyjaznym terenie doprowadziło mnie do miejsca, w którym dalsza droga nie miała już sensu. Bardzo strome podejście pokryte grubą warstwą śniegu uniemożliwiało dalszą wędrówkę.
Pora na posiłek- pomyślałem i w trakcie przerwy obiadowej, będąc na wysokości 2373 metrów, podziwiałem okolicę oraz świstaki, które wyraźnie nie były zadowolone z mojej obecności.
Droga powrotna była znacznie prostsza, a dzięki lepszej orientacji w terenie, szybko znalazłem się z powrotem w dolinie. Postanowiłem odwiedzić schronisko i zobaczyć jak wygląda w środku oraz zrobić sobie dłuższą przerwę. Przez pewien czas towarzyszyły mi w tym miejscu dwie grupy turystów, ale po pewnym czasie zostałem zupełnie sam, co jest dla mnie najbardziej komfortową sytuacją podczas takich wyjazdów.
Wracałem do hotelu, ale wcale mi się nie spieszyło. Widok był spoko i mogłem podziwiać całą okolicę, zatrzymując się co chwilę to tu, to tam. Najważniejsze jednak, że jutro czeka mnie kolejny ciekawy dzień.
#andora #podrozujzhejto #podroze
@michalnaszlaku wrzucać takie cuda jak ludzie w pracy siedzą to czyste szataństwo!
@ciszej Przepraszam
Zaloguj się aby komentować
Przy okazji Międzynarodowego Festiwalu Modelarskiego o Puchar Burmistrza Toszka, o którym wspominałem tutaj https://www.hejto.pl/wpis/dzien-dobry-kilka-dni-temu-wspominalem-ze-wybieram-sie-na-miedzynarodowy-festiwa
odwiedziłem także kilka ciekawych miejsc. Między innymi zawędrowałem pod Pałac w Pławniowicach (dwa pierwsze zdjęcia o ile Hejto zachowa kolejność). Budowla wraz z zadbanym parkiem wywarła na mnie niesamowite wrażanie swoim stylem. Kolejnym miejscem były Strzelce Opolskie ze swoim zrujnowanym przez kacapów zamkiem, sporym ratuszem oraz neobarokowym kościołem pw. św. Wawrzyńca
#podroze #podrozujzhejto #architektura #ciekawostki
Zaloguj się aby komentować
Mamy tutaj fanatyków górskich graveli?
https://www.youtube.com/watch?v=9HWURsr0AmY
#rower #gravel #podroze #gory #austria #alpy
Jeździsz gravelem po górach?
@cyber_biker Nie trzeba jechać w Alpy
@cyber_biker oj tam Alpy od razu. 7 paczek miałem na liczniku w Milówce na zjeździe. Na starym góralu.
Gravel i góry to doskonałe połączenie. Jak nie ma się ochoty naparzać akurat po asfaltach ani skalistych ujebach ma się rozumieć.
Wtedy inne rowery i góry to też doskonałe połączenie. Albo nawet bez roweru, byle góry były
Zaloguj się aby komentować
#podroze #gory #fotografia #mojezdjecie
A adminom hejto pewnie nie trzeba przypominac co pol roku, zeby zwiekszyli limit rozdzielczosci
Zaloguj się aby komentować
Zaloguj się aby komentować
W #piechurwedruje
---------
Szczyt: Gorc (Gorce)
Data: 29 grudnia 2023 (piątek)
Staty: 10km, 3h30, 640m przewyżyszeń
Na ten krótki wypad na wschód dał się namówić jeden z moich kolegów, z którym znam się jeszcze z podstawówki. Plan był prosty: szybko wejść, szybko zejść i wracać do żony i dzieciaków. Trasę rozpoczęliśmy z miejscowości Zasadne o 5:20 kierując się na Gorc Kamienicki. Było ciemno, mroźno, a ja już po pięciu minutach marszu wiedziałem, że to będzie ciężkie wejście - szybko złapałem zadyszkę, uda miałem jak z waty i ogólnie było do kitu.
Szlak prowadził cały czas dość stromo pod górę, w połowie wypłaszczając się na krótkim odcinku. Kolega zasuwał bez kłopotu, a ja wlekłem noga za nogą próbując nie umrzeć. Niestety, ostatni konkretny wypad zaliczyłem kilka miesięcy wcześniej i brak rozruszania okrutnie się mścił.
Po godzinie wspinaczki byliśmy na polanie przy Gorcu Troszackim, z którego widać już było wieżę widokową. Znaleźliśmy się tam trochę za szybko, bo wschód miał być dopiero za kolejną godzinę, dlatego postanowiliśmy przeczekać ten czas w znajdującej się niedaleko chacie. Okazało się, że nocowało w niej dwóch innych wędrowców, których chyba obudziliśmy naszym przybyciem. Zaparzyłem sobie kawę na kuchence, posiedzieliśmy jeszcze chwilę i wkrótce ruszyliśmy dalej.
Na wspomnianej polanie leżały spore placki śniegu, pod wieżą również było go sporo. Było ślisko, ale nie opłacało się zakładać raczków ani nakładek ze względu na krótki odcinek, jaki dzielił nas od szczytu. Weszliśmy na wieżę, z której rozpościerał się piękny widok na Tatry. Niestety, było pochmurno i wschodzącego słońca nie było nam dane zobaczyć.
Do samochodu zeszliśmy idąc przez Wierch Bystrzaniec. Mimo chmur czuć było, że słońce fajnie przygrzewa. Ścieżka była błotnista i w wielu miejscach pokryta lodem - kilka razy niewiele brakowało, żebyśmy wywinęli orła. Wkrótce dotarliśmy do Zasadnego i znajdującego się tam auta.
Mimo tego, że przez kiepską formę wchodziło mi się beznadziejnie, byłem bardzo zadowolony z wycieczki. Trasa była spoko, chociaż jednak można było się na niej zasapać nawet przy dobrej kondycji: w 5km zdobywa się tam 640m. W każdym razie, rok 2023 został ładnie domknięty, czym przyszło mi się żywić przez kolejne 3 miesiące górskiej abstynencji.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #gorce
Tatry, których zapomniałem wrzucić.
Zaloguj się aby komentować