Dawno nic nie pisałem to dziś będzie o TBSach (a w sumie to już SIMach) i trochę prawie zamówień publicznych na konkretnym przykładzie. Długie, ale mam nadzieję, że warto
#architektura #politykamieszkaniowa
W skrócie TBSy (TowarzystwO Budownictwa Społecznego) to spółki należące zwykle do gminy, w której powstaje powołane w celu budowania mieszkań dla ludzi średnio zamożnych. Aby móc w nich zamieszkać trzeba spełniać odpowiednie wymagania pod kątem zarobków (obecnie jest to ok. maksymalnie 9000 zł dla jednoosobowego gospodarstwa domowego, 13 000 zł dla dwuosobowego) oraz wpłacić opłatę partycypacyjną w wysokości ok. 30% wartości odtworzeniowej mieszkania. Dla omawianego przykładu, przy mieszkaniu o pow. ok 50 m2 będzie to jakieś 90 tys. zł. Czynsz w takim mieszkaniu nie może być wyższy niż przewidziany w ustawie, i zwykle wynosi trochę ponad 20 zł / m2 (w naszym przypadku jest to 25,16 zł, więc dla 50 m2 będzie to 1258 zł / miesięcznie). Co ważne, opłata partycypacyjna jest zwracana, po zakończeniu najmu. W niektórych przypadkach istnieje możliwość wykupu takiego mieszkania, ale zazwyczaj jest to bardzo trudne i raczej dla starszych TBSów.
No i taki TBS powstaje właśnie w Rybniku. Z punktu widzenia architektury to świetna inwestycja, już teraz nie brakuje głosów, że deweloperzy powinni się uczyć od tej inwestycji. Na portalach branżowych niejednokrotnie budynek jest porównywany do najbardziej prestiżowych inwestycji i bez wątpienia taki budynek mógłby spokojnie konkurować z najlepszymi mieszkaniówkami w Amsterdamie czy Kopenhadze. Brawa dla pracowni SLASK za świetny projekt i dla GW za dobrą realizację.
Problem – w mojej opinii – leży w cenie. Budynek na ten moment kosztował 49 milionów, co w przeliczeniu na powierzchnię daje prawie 12 tys. za m2 powierzchni użytkowej mieszkania (PUM). A jeżeli dobrze rozumiem, to jest to wyłącznie cena realizacji (budowy) obiektu, bez kosztów działki, projektu, marketingu itp. (choć tu mogę się mylić, nie wczytywałem się dokładnie w przetarg, ale działka prawie na pewno została przekazana przez miasto). Dla porównania w znajdującej się nieopodal inwestycji od dewelopera cena sprzedaży to 8.6 tys. za m2 PUM. To oznacza, że cena zakupu mieszkania (a więc zawierająca cenę działki, budowy, marżę dewelopera itp.) jest o jakieś 30% niższa, od ceny budowy TBSu. Oczywiście trudno jest porównywać obie inwestycje, tutaj mamy do czynienia ze standardem premium, a tam jest to typowa mieszkaniówka od dewelopera, ale jednak różnica jest porażająca.
Ogólnie oceniam inwestycję pozytywnie – rolą gminy nie jest generowanie zysków. Jeśli chodzi o kształtowanie ładu przestrzennego i architektury to jest to bardzo dobry budynek. TBS nie jest też przeznaczony na sprzedaż, a czynsze nie są obniżane bez względu na to, czy ktoś mieszka tam 10 lat czy 50, więc można argumentować, że inwestycja ma sens (choć dla dewelopera takie ROI byłoby nie do przełknięcia).
Inwestycja pokazuje jednak duży problem – realizacja inwestycji, nie tylko budowlanych, w oparciu o prawo zamówień publicznych jest mało wydajna. Zwykle gdy pracujemy z deweloperami po stronie inwestora są zatrudnione osoby, które odpowiadają za optymalizację kosztów. Takie osoby analizują projekt i wyszukują największych zagrożeń dla budżetu i szukają możliwości zmniejszenia kosztów lub zwiększenia zysków. Takie osoby szukają tańszych rozwiązań zamiennych, dodatkowej powierzchni mieszkań itp.
Teoretycznie w projektach publicznych taką rolę pełni inwestor zastępczy, ale on też jest wybierany w drodze przetargu, i niestety z mojego doświadczenia są to osoby bardzo niekompetentne i robiące absolutne minimum wymagane przez inwestora (nie wiem, czy tak było w tym przypadku).
Widzę rozwiązanie tego problemu, z którym spotkałem się pracując na zachodzie. Na jednej inwestycji, która była realizowana w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, za cały proces budowlany (tj. zorganizowanie projektu, pozwoleń, wybranie wykonawców i realizację obiektu) był odpowiedzialny deweloper. Rolą miasta było wyłącznie przekazanie gruntów. W zamian za to po zakończeniu inwestycji miasto otrzymywało część lokali (było to zorganizowane dość sprytnie, bo dostawali lokale na różnych piętrach w różnych częściach budynku, dzięki czemu deweloper nie mógł wytanić części inwestycji). Nie wiem czy taki model sprawdziłby się u nas, ale wydaje mi się, że jest to coś wartego rozważenia. Widzę też zalety z punktu widzenia społecznego – taki budynek jest bardziej egalitarny, bo ludzie o średnich zarobkach mieszkają tuż obok mieszkań społecznych.
https://architektura.muratorplus.pl/realizacje/ajnfart-czyli-tbs-w-rybniku-budynek-zaprojektowali-architekci-z-pracowni-slas-aa-ND9p-bXVh-myCs.html